Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Relacje z innymi ludźmi

Czynniki dyskwalifikujące w relacji

Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie cechy drugiego człowieka dyskwalifikują go w Waszych oczach, niezależnie od tego jak atrakcyjna byłaby u niego cała reszta? Podkreślam, że mówię teraz tylko o tych czynnikach, które rzeczywiście powodują, iż po stwierdzeniu ich nie wchodzimy, względnie niezwłocznie kończymy bliższą relację z taka osobą, a nie drobiazgi, będące tylko drobnymi niedogodnościami. Te ostatnie występują prawie zawsze, bo przecież jesteśmy tylko ułomnymi ludźmi, a nie aniołami.

Zrobienie sobie takiej analizy może być bardzo pomocne, tym bardziej, że zdarza nam się w tej dziedzinie „strzelać sobie w stopę” :-)

Moje obserwacje pokazują, że sporo ludzi popełnia jeden z następujących błędów:

  • brak uświadomienia sobie takich cech wynikający często z niezastanawiania się nad sobą i swoim życiem. To powoduje, że często wchodzimy w związki z całkowicie nieodpowiednimi dla nas ludźmi, bo brak nam tego generalnego filtra „przydatności” drugiej osoby. W konsekwencji często inwestujemy nasz czas i inne zasoby w relacje, które są dla nas szkodliwe
  • niepotrzebnie wysoko ustawiona poprzeczka. To jest bardzo rozpowszechnione zjawisko, szczególnie u osób młodszych, albo o stosunkowo niewielkim/mało różnorodnym doświadczeniu życiowym. Widać było je np. w wielu wypowiedziach pod jednym z ostatnich postów. W rezultacie prowadzi to często, do wyeliminowania z naszego „radaru” ludzi, znajomość z którymi mogłaby nas bardzo posunąć do przodu, szczególnie w kwestii dalszego rozwoju i zdobywania nowych, nieznanych dotąd pozytywnych doświadczeń
  • całkowity brak takich kryteriów, często wynikający z małego poczucia własnej wartości lub „prania mózgu” przez społeczeństwo. Bierze się cokolwiek, byleby było, a to z kolei prowadzi bardzo często do stania się ofiarą, a co najmniej do podejmowania kiepskich decyzji życiowych.
  • „zawieszanie” kryteriów dyskwalifikujących w stosunku do konkretnych osób, wynikające z zaprogramowania przez społeczeństwo, lub braku „jaj” aby takie odcięcie od nich przeprowadzić. Typowymi przykładem jest podtrzymywanie relacji z destruktywnym dla nas członkiem rodziny, „bo przecież to rodzina”. Często widać wobec takiego kogoś tolerancję na zachowania i postawy, które u kogokolwiek innego spowodowałyby natychmiastowe zakończenie znajomości. W rezultacie nie tylko pozbawiamy się energii i radości życia, ale też ćwiczymy się w wyuczonej bezradności. A to już bardzo niedobrze.

Zdarzają się też przypadki będące kombinacją powyższych, którą trudno uzasadnić w jakikolwiek racjonalny sposób :-)

Na przykład ktoś posiada rozsądne ze swojego punktu widzenia kryteria dyskwalifikujące, które ulegają gwałtownemu zaostrzeniu w stosunku do osób bliskich (niekoniecznie rodziny). Sam tak miałem jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, całe szczęście, że to rozpoznałem i usunąłem.

Inny dobry przykład takiego postępowania: Kobieta pozostaje w bardzo destruktywnej i demotywującej relacji z wieloletnią przyjaciółką „nie mając serca” aby ją zakończyć, kończy za to relację z facetem z którym ma (też z jej punktu widzenia) dobry seks, dobre rozmowy i możliwość wielu ciekawych przedsięwzięć, tylko dlatego, że on co prawda sygnalizuje jej wielka sympatię, ale zgodnie z prawdą twierdzi, że nie jest w niej zakochany.

Takie rzeczy można mnożyć, niemniej dla Was wartościowsze będzie uważne przyjrzenie się, jak to wygląda u każdej/każdego z Was. Chętnie podyskutuję z Wami na ten temat i zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.

PS: Pewnie interesuje Was, jakie kryteria dyskwalifikujące stosuję ja

Proszę bardzo :-) (mówimy teraz o relacjach bliższych niż zdawkowa znajomość)

  • niestabilność emocjonalna
  • stabilność emocjonalna w jakimś destruktywnym i/lub samodestruktywnym stanie ducha
  • chęć czynienia zła i szkodzenia innym
  • uzależnienie od alkoholu i narkotyków
  • powiązania z jakakolwiek działalnością przestępczą (to w każdym przypadku)
  • kompletny brak etyki w postępowaniu

Dodatkowo ograniczam moje interakcje z ludźmi cierpiącymi na głupotę, co nie ma nic wspólnego z inteligencją czy wykształceniem, bardziej z racjonalnym wykorzystaniem własnego umysłu

Naturalnie są to moje subiektywne kryteria i pewnie w subiektywny sposób je interpretuję, ale dają jakieś pojęcie. Jak to wygląda u Was?

Komentarze (52) →
Alex W. Barszczewski, 2012-10-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Nasze relacje po eskimosku

To, że Eskimosi (Inuit) mają w swoim języku dość bogate słownictwo dotyczące różnych rodzajów śniegu jest rzeczą ogólnie znaną, choć w rzeczywistości część tych słów, to zbitki podobne nieco do niemieckiego
„Donaudampfschiffahrtsgesellschaftskapitänsmütze” (czapka kapitana Towarzystwa Żeglugi Parowej po Dunaju).

Kiedyś, dość dawno temu, przeczytałem tekst o jeszcze jednym aspekcie ich języka, a mianowicie o stopniu zażyłości we wzajemnych relacjach. Trzeba sobie uświadomić, że Ci ludzie, podczas nocy polarnej bardzo dużo czasu spędzają ciasno ściśnięci w swoich Igloo, co zazwyczaj wyostrza postrzeganie tego, jak się do siebie odnoszą :-)

W związku z tym w ich języku jest sporo dość precyzyjnych określeń odpowiadających np. naszemu stwierdzeniu „ Lubię Cię, ale nie poszedłbym z Tobą na polowanie na niedźwiedzia polarnego” :-)

My jesteśmy tutaj językowo nieco upośledzeni bo lubimy kogoś, kochamy, nienawidzimy,itp. Dodając do tego najwyżej przysłówki „bardzo” (jak bardzo i co to w praktyce znaczy???)

To jest jeszcze jeden przykład naszej ograniczonej „rozdzielczości” w przekazie, o czym pisałem dawno temu w poście http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/

Dziś zapraszam Was do przeprowadzenia eksperymentu myślowego i przyjrzenia się Waszym relacjom tak, jakbyście mieli je opisać z dokładnością Eskimosów.

Najpierw zastanówmy się nad zgrubnym opisaniem naszych prawdziwych odczuć w kierunku tego drugiego człowieka wyrażając je tak, jak byśmy mówili mu to prosto w oczy czyli np.:

  • nienawidzę cię
  • jestem ci niechętny
  • jesteś mi obojętny
  • chętnie przebywam w twoim towarzystwie
  • lubię cię
  • kocham cię

To jest stosunkowo prosty krok, choć w wielu parach zakomunikowanie tego partnerowi może być dużym wyzwaniem :-) Podkreślam więc, że ja nie wymagam powiedzenia tego komukolwiek, ten eksperyment myślowy ma służyć samoanalizie dlatego możecie, a nawet powinniście być absolutnie szczerzy.

Problemem jest też, że wiele osób przyklejając komuś którąś z powyższych etykiet dość bezrefleksyjnie dopasowuje do nich wiele aspektów życia. Dlatego w następnym etapie naszego ćwiczenia, wzorem Eskimosów starajmy się zrobić listę zakresów życia i aktywności, które z daną osobą jesteśmy gotowi robić i takich, które są wykluczone.

Tutaj liczba możliwości jest tak wielka, że wyliczenie ich wykroczyłoby poza ramy tego postu. Weźmy więc parę częściowo nietypowych przykładów z życia (niekoniecznie mojego :-))

  • „nienawidzę cię/jesteś mi obojętny, ale dla wygody jestem gotów z tobą mieszkać pod jednym dachem i prowadzić wspólnotę gospodarczą” – jest wiele takich małżeństw z dłuższym stażem :-)
  • „jesteś mi dość obojętny, ale kiedy potrzebuję chętnie chodzę z tobą do łóżka, bo nieźle mi robisz” – fuck buddies
  • „chętnie przebywam w twoim towarzystwie, ale poza dobrym seksem i rozmowami nie chcę cię mieć w moim życiu” – ditto
  • „kocham cię, ale nigdy nie zrobiłbym cię partnerem we wspólnym biznesie” – kochamy kogoś niezależnie od jego słabości, ale nie wyłączamy naszego myślenia
  • „kocham cię, ale nie wyobrażam sobie dłuższego mieszkania razem pod wspólnym dachem” – podobnie jak w poprzednim przypadku

Jestem pewien, że Czytelnicy przytoczą jeszcze więcej oryginalnych kombinacji :-)

Tak czy inaczej zachęcam do zrobienia tego ćwiczenia i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi, Tematy różne

Przestań wiosłować (na chwilę)!

Pamiętacie moje posty o wstępnej selekcji ludzi, z którymi się zadaję
http://alexba.eu/2011-01-04/jak-to-robi-alex/szybka-selekcja-ludzi/
http://alexba.eu/2011-01-14/jak-to-robi-alex/szybka-selekcja-alex-cz-1/ ?
Oczywiście na poznaniu i pierwotnej akceptacji ludzi się nie kończy, czasem warto popatrzeć na bieżąco jak rozwija się dana relacja, bo przyzwyczajenie i pewna bezwładność mogą przyćmić nam widok na istotne zjawiska oraz fakt, że jest ona aktualnie całkiem inna (niekoniecznie lepsza), niż na początku.
Jak to można zrobić?
Jeżeli prywatną relację z kimś porównamy do wspólnego wiosłowania łodzią, to ja od czasu do czasu na chwilę przestaje wiosłować i patrze co się będzie działo. A dzieją się różne rzeczy: czasem zmiana prędkości łodzi jest mało zauważalna, czasem panuje bezruch, a czasem wręcz ta „łódź” relacji zaczyna poruszać się w zupełnie innym kierunku.
Dla zilustrowania o co mi chodzi podam parę przykładów:
  • najbardziej banalny to podtrzymanie kontaktu – jeśli mam wrażenie, że to ja jestem osobą, która to inicjuje (np. telefonując od czasu do czasu), to na pewien czas przestaje to robić i obserwuję, czy druga strona zada sobie trud zadzwonienia z własnej inicjatywy
  • jeśli w jakiejś relacji podejmujemy wspólnie interesujące przedsięwzięcia i aktywności, to mając wrażenie, że to głównie moja inicjatywa, na chwilę przestaję to robić i patrzę co się będzie działo, na ile druga strona „przejmie pałeczkę”
  • jeśli z kimś mam interesujące rozmowy i wymianę myśli, to mając wrażenie iż to głównie ja jestem tego inicjatorem… już wiecie co robię :-)
  • w relacji damsko-męskiej, gdzie jest wiele czułości i bliskości, jeśli widzę, że większość takich gestów i działań wychodzi ode mnie, to stopuję z tym trochę patrząc jaki to będzie miało wpływ.
Jeżeli którakolwiek z tych akcji powoduje znaczący spadek, lub wręcz zastopowanie danej aktywności, to jest to wyraźny znak, że na co dzień to ja jestem jej głównym motorem, a to na dłuższą metę niekoniecznie mi odpowiada. Oczywiście w wypadku istniejącej znajomości nie jest to czynnik natychmiast ją dyskwalifikujący, niemniej wymaga on bliższego przyjrzenia się i może porozmawiania z druga osobą na ten temat.
Niektórzy z Was pewnie powiedzą, że bycie takim motorem to przecież super i dobrze robi na poczucie własnej wartości. Coś w tym jest i jest wiele osów, które właśnie z tego powodu wybierają sobie danego partnera, pytanie tylko czy:
  • rzeczywiście potrzebujemy dowartościowania tego typu?
  • jaki ma to wpływ na nasz rozwój i jego szybkość? Szczególnie w świecie, który tak szybko się zmienia!
Jak widzicie i tym razem konkretne wnioski musicie sobie wyciągnąć indywidualnie. Ciekaw jestem Waszych przemyśleń i zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.
PS: Świadomie nie wspomniałem w tym poście o kwestiach finansowych. Akurat to jest mi dość obojętne, jeśli pozostałe aspekty relacji są w porządku.
Komentarze (61) →
Alex W. Barszczewski, 2011-11-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

List od Czytelnika

Ostatnio dość często dostaję maile od młodych ludzi, którzy stoją przed poważnymi decyzjami życiowymi i chcą posłuchać mojego zdania. Mam z tym pewien problem, bo nawet gdybym kogoś dobrze znał, to nie czuje się kompetentny aby komukolwiek mówić, co ma robić ze swoim życiem. A osób, które piszą do mnie nie znam przecież w ogóle!!! Z drugiej strony takie maile są odbiciem pewnej potrzeby i nie chcę kompletnie jej ignorować. Dziś dostałem kolejny list od młodego człowieka, a ponieważ zgodził się on na użycie zawartości na blogu, to postaram się podzielić z nim i ewentualnie osobami w podobnej sytuacji kilkoma moimi obserwacjami i przemyśleniami. Może się to komuś przyda. Tekst publikuje w oryginalnym brzmieniu zmieniając tylko imiona i miejsce „akcji”.
Witam Alex!
Nazywam się Karol_x i mam 23 lata. Studiuję i pracuję w dużym mieście wojewódzkim. Piszę do Ciebie, gdyż od około roku śledzę wpisy na Twoim blogu i uważam Cię za bardzo wartościowego człowieka (choć nie znam Cię osobiście), którego zdanie zawsze może pomóc.
Chodzi o to, że jestem 5 lat w związku z dziewczyną. W tym roku jesienią bierzemy ślub, tylko od jakiegoś czasu oboje zachowujemy się co najmniej dziwnie. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie znajdujemy już wspólnego języka. Stajemy się wobec siebie obojętni. W trakcie trwania związku były między Nami zgrzyty, ale zawsze jakoś się dogadywaliśmy. Poruszaliśmy oczywiście temat kupna mieszkania/domu jednak zawsze kończyło to się kłótnią.
Moi przyjaciele mówią, że raczej do tego ślubu nie dojdzie i tylko pogłębiają moje wątpliwości. Nie chciałbym im mówić jak wielkie one są, bo wiem, że byliby zdolni zrobić wszystko, żebym został wolny. Tylko pytanie, czy byłbym szczęśliwy? Czy teraz jestem? Niestety nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Od około 18 roku życia jestem „samodzielny”. Zaznaczyłem to cudzysłowem, gdyż prawda jest taka, że to mama wybrała mi ścieżkę życia, a moja dziewczyna pokazała mi, że też mam swoje pragnienia i powinienem je realizować.
Najgorsze jest to, że widzę swoje błędy i nie potrafię nic z nimi zrobić. Chciałbym prosić Cię o pomoc, o radę… Co mogę zrobić ze swoim życiem? Nie chciałbym za kilka lat stwierdzić, że moje dotychczasowe życie nie miało większego znaczenia.
Co do ogólnych zasad wysyłania maili do Ciebie:
– zgadzam się oczywiście na ewentualne udostępnienie mojej sprawy na blogu (bez imion)
– co do numeru telefonu, to mogę oczywiście podać (+48 XXX XXX XXX), jednak wolałbym otrzymać odpowiedź w formie maila – w pracy nie bardzo mogę odebrać, a po pracy nie chcę wzbudzać podejrzeń u dziewczyny.
Nie musisz się śpieszyć oczywiście z odpowiedzią. Bardzo ucieszy mnie to jeśli odpiszesz mi w ogóle.
Z góry dziękuje za pomoc!
—
Pozdrawiam
Karol_x
Karolu_x
Pozwól, że najpierw podzielę się moimi wrażeniami i spekulacjami, które przechodzą mi przez głowę, kiedy czytam Twój list. Jako że nie znam Cię osobiście może się okazać, że są one całkowicie chybione, wtedy używając Twojego blogowego pseudonimu „Karol_x” skoryguj mnie w komentarzach. Pozwól też, że będę w moich wypowiedziach bardzo bezpośredni, nie zamierzam Cię w tym obrażać bądź okazywać lekceważenie.
  • jesteś młodym, ale dość otwartym mężczyzną, nie boisz się poprosić obcego w sumie człowieka o zdanie
  • w wieku 23 lat jesteś od 5 lat w związku z dziewczyną. To oznacza że jak zaczęliście miałeś 18 lat i jest to prawdopodobnie Twoja pierwsza próba poważniejszego związku z kobietą, Z tego wynika, że nie masz żadnych innych osobistych doświadczeń w tym względzie i jakiejkolwiek skali porównawczej
  • Piszesz: „ mama wybrała mi ścieżkę życia, a moja dziewczyna pokazała mi, że też mam swoje pragnienia i powinienem je realizować”. Dla mnie oznacza to, że (jeszcze) nie jesteś mężczyzną, który ma własne zdanie o życiu, nie boi się prób jego realizacji i przejęcia związanej z tym odpowiedzialności. To, plus to co napisałem w poprzednim punkcie skłania mnie do przypuszczenia, że nie masz jeszcze wielu zróżnicowanych doświadczeń seksualnych z kobietami, a co za tym idzie, nie wiesz co Tobie konkretnie najbardziej odpowiada w tej ważnej dziedzinie (współ)życia. Innymi słowy jesteś trochę jak bardzo wygłodzony człowiek na pustyni, któremu dano coś do jedzenia, co by to nie było smakuje mu znakomicie :-) Co będzie jak zaspokoisz ten pierwszy głód? A jeżeli to, co aktualnie dostajesz to jest ta metaforyczna kaszka z postu o małym Kaziu? To co napisałem, to nie jest nic specjalnego, większość facetów, mnie w to wliczając ma na początku taką sytuację. Chodzi o to, aby w rozpędzie tego pierwszego zaspokajania „głodu” nie podejmować decyzji i działań, których konsekwencje trudno będzie potem odwrócić.
  • Piszesz: „Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie znajdujemy już wspólnego języka. Stajemy się wobec siebie obojętni.” Dla mnie oznacza to, że poza (ewentualnie) seksem nie ma jakiejkolwiek rozsądnej bazy do wspólnej relacji. Sam seks może być bazą do bycia tzw. „fuck buddies”, czyli parą, która od czasu do czasu spotyka się wyłącznie po to, aby zaspokoić się fizycznie. To samo w sobie nie jest niczym złym, choć odrobina sympatii oraz umiejętność porozmawiania ze sobą „przed” i/lub „po” na dłuższą metę znacznie podwyższa zadowolenie z takich spotkań.  Do tego, aby z kimś brać ślub jest to moim zdaniem absolutnie za mało!! Po co zresztą??
  • W Twoim wieku, sytuacji materialnej i sytuacji ekonomicznej na świecie kupowanie mieszkania/domu na kredyt uważam za bardzo nierozsądne, bo łatwo możesz się „uwalić”  na kilkadziesiąt lat i to w sytuacji, kiedy świat tak szybko idzie do przodu.  Robienie tego razem z dziewczyną, z którą masz taką „relację” jak opisujesz jest w moich oczach nierozsądne do kwadratu.
  • Piszesz: „Najgorsze jest to, że widzę swoje błędy i nie potrafię nic z nimi zrobić.”
    Hej, jeśli widzisz błędy to nie jest najgorzej!!! Większość ludzi leci na autopilocie we mgle nie mając pojęcia aż do katastrofy. Świadomość błędów to wielki krok naprzód, który zrobiłeś!!
  • Z tym „nie potrafię” to zastanów się czy to rzeczywiście jest brak umiejętności, czy też obawa przed nieznanym lub wygodnictwo. Jeżeli to pierwsze, to jakich umiejętności Ci brakuje? Napisz w komentarzach, może coś zaradzimy. Jeżeli obawa, to chyba wszyscy miewamy takie chwile, kiedy czujemy się niepewnie w obliczu nieznanego. To jest normalny element bycia człowiekiem i nie powinien powstrzymywać nas od działania!
  • Bardzo niedobrym symptomem jest to, co napisałeś po podaniu mi numeru telefonu: „ wolałbym otrzymać odpowiedź w formie maila – ….. nie chcę wzbudzać podejrzeń u dziewczyny”
    Nigdy nie pozwól, aby jakakolwiek kobieta cenzurowała z kim i o czym rozmawiasz!!! Relacja, w której nie masz oczywistego prawa do telefonicznej rozmowy z dowolnym człowiekiem na dowolny temat, to jest coś, co bardzo kiepsko świadczy o poczuciu własnej wartości drugiej strony, lub jest próbą sprawdzenia jak daleko można Cię sobie podporządkować. W obydwu przypadkach trzeba brać nogi za pas, bo długoterminowo nic dobrego z tego nie wyniknie!
Na koniec pytasz: „Co mogę zrobić ze swoim życiem?”
Zrób najlepsze, co jest możliwe, bo masz tylko jedno życie i nikt nie wie jak długo będzie ono trwało. A zrobić możesz prawie wszystko!!
Na pewno rozsądne działania powinny między innymi:
  • postawić Cię na nogi ekonomicznie. Znasz tę kartkę, którą ktoś na początku kadencji napisał Clintonowi „economy first, stupid”? To ma pełne zastosowanie w życiu prywatnym,  szczególnie dla nas, mężczyzn.
  • znacznie rozszerzyć Twoje doświadczenia z kobietami, również te intymne. Wejdź w różnorakie relacje z kobietami z różnych środowisk i w różnym wieku. Zobaczysz nie tylko jak wiele się przy tym nauczysz, ale też ile dowiesz się o sobie samym. A to jest podstawą świadomego życia.
  • wyeliminować wszystko, co w wieku dwudziestu kilku lat może zablokować Twoją swobodę manewru i wrzucić Cię w „lejek”
Wiem, że to dość ogólne wypowiedzi, ale przemyśl je, może znajdziesz coś dla siebie. Pamiętaj też, że jest to moje subiektywne spojrzenie, mogą być inne, bardzo różniące się od niego. W końcowym rozrachunku nikt nie zwolni Cie od konieczności podejmowania własnych decyzji i związanego z tym ryzyka. Życzę Ci, aby te decyzje prowadziły Cię do życia pełnego zadowolenia i spełnienia!!
Wszystkich Czytelników zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (96) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Nie staraj sie za bardzo :-)

Kiedy rozglądam się wokoło widzę jak wiele osób „stara się”, aby dobrze wypaść w oczach potencjalnego partnera lub partnerki. Ludzie robią często bardzo dziwne rzeczy, aby stworzyć wrażenie że w jakiś sposób są „lepsi” (czytaj ładniejsi, bogatsi, bardziej inteligentni, oczytani, mili) niż w rzeczywistości. To ma pomóc w znalezieniu kogoś atrakcyjnego i pewnie w jakiś sposób jest skuteczne, inaczej tak wielu naszych bliźnich nie stosowałoby tego. Poza tym ma to pozytywny wpływ na gospodarkę, bo całe branże artykułów luksusowych całkiem nieźle z tego żyją :-)
Mimo tych niewątpliwie dodatnich stron tejże „epidemii zabłyśnięcia”, pojawia się jeden bardzo istotny problem:
Jeżeli będę się bardzo starał pokazać z jak najlepszej strony aby ktoś mnie zaakceptował, a nawet ewentualnie pokochał, to osoba ta będzie kochała nie mnie takim jakim jestem, lecz ten wyidealizowany obraz. Czyli obiektem jej uczuć nie będę ja, tylko jakiś awatar stworzony przeze mnie na potrzeby danej znajomości.
Naprawdę tego chcecie? Moje poczucie własnej wartości bardzo by cierpiało, gdybym miał świadomość, że ktoś jest ze mną nie dlatego, bo mu się podobam jako prawdziwy Alex Barszczewski, lecz dlatego, bo stworzyłem jakąś atrakcyjną, niewiele mającą wspólnego ze mną iluzję.  I myślę, ze nie jestem w tym odosobniony!!
Stąd moje zalecenie dla Was: Natychmiast przestań tworzyć lub podtrzymać jakiś wyidealizowany wizerunek Twojej osoby!
Oczywiście zaowocuje to początkowo spadkiem ilości ludzi, którzy chcą mieć z „Tobą” (a tak naprawdę z tym wyidealizowanym wizerunkiem) do czynienia. Długoterminowo otoczysz się bliskimi osobami, dla których będziesz atrakcyjny takim, jakim w danym momencie jesteś. A to jest fantastyczne uczucie!!
Jeżeli zaprzestaniesz tworzyć ten „upiększony” obraz siebie, to zużyj uwolnioną w ten sposób energię i zasoby abyś rozwinął się jako człowiek w następujących dziedzinach:
  • zdrowe poczucie własnej wartości
  • umiejętności komunikacyjne z różnymi ludźmi
  • umiejętność wczuwania  się w innych ludzi i odczuwania szerokiej gamy emocji
  • umiejętność bycia dobrym kochankiem/kochanką dla osób pasujących do Twojej orientacji seksualnej
To bedzie znakomita inwestycja, wierzcie mi, albo jeszcze lepiej sprawdźcie sami :-)
Wyzwaniem może być pewien okres „posuchy” pomiędzy „utratą” ludzi będących z Twoim awatarem (a nie z Tobą), a pojawieniem się osób, które chcą być z Tobą bo jesteś jaki jesteś.
Jeśli chcecie, to o tym jak sobie z w takiej sytuacji poradzić napiszę w następnym poście, na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (48) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Szybka selekcja – jak to robi Alex cz.1

W dyskusji pod postem o szybkiej selekcji ludzi, z którymi mamy do czynienia pojawiło się kilka głosów, świadczących, że część z Was zrozumiała mnie nieco inaczej niż zamierzałem.
Wielu Czytelników zastanawiało się na przykład, jak odciąć się od niepasujących osób, które  znają bliżej od dłuższego czasu.
U mnie ten problem raczej nie występuje, bo selekcja, o której pisałem dokonywana jest na samym początku znajomości a nie po miesiącach, czy latach. Dlatego nazwałem to „szybką selekcją”.
Po namyśle zdecydowałem, że może najlepiej w cyklu postów opiszę jak ja to konkretnie robię, wtedy każdy będzie mógł sobie wziąć i dopasować to, co mu odpowiada.
Zanim przejdziemy do szczegółów mam kilka bardzo ważnych uwag. Proszę o ich dokładne przeczytanie, bo zrozumienie ich będzie konieczne w dalszej dyskusji.
Pierwszą rzeczą jest fakt, że nie biegam po świecie z jakąś „checklistą” na której odhaczam punkty dodatnie lub ujemne i po przekroczeniu pewnej ilości tych ostatnich naciskam klawisz „game over”. Raczej czynię to dość intuicyjnie i aby napisać ten post musiałem intensywnie zastanowić się jak ja to właściwie robię. Tak więc tekst poniżej jest rezultatem swojego rodzaju „reverse engeneering”, kiedy na podstawie moich zachowań starałem się odtworzyć i opisać mechanizmy nimi rządzące. To jest istotne, bo inaczej mógłby powstać fałszywy obraz Alexa – komputera, który bezdusznie odrzuca ludzi.
Drugą rzeczą jest to, iż odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka. Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię. Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy.
To nic nie mówi o tym, czy ktoś jest „lepszy” lub „gorszy”, tak jak niepasowanie pewnego klucza do określonego zamka nic nie mówi o jakości każdego z nich.
Trzecie, wspomniana kompatybilność nie oznacza takich samych poglądów!!! Mam wielu bliskich znajomych, zarówno prywatnie jak i biznesowo, którzy w wielu sprawach mają kompletnie inne poglądy niż ja, to nam nie przeszkadza dopóki szanujemy naszą odmienność i komunikujemy jak cywilizowani ludzie.
Po tym istotnym wstępie przejdźmy do konkretów.
Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości.
To wiąże się z najmniejszymi problemami natury emocjonalnej, nie pojawiają się też inwestycje jakiegokolwiek rodzaju, które powodowałyby, że będzie nam szkoda podjąć niezbędne decyzje „bo już tyle w tę relację włożyliśmy”.
Pierwszą rzeczą, którą robię to ……. pozwalam innym na zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego :-)
To ma tę zaletę, że nie wymaga żadnych specjalnych działań z mojej strony i oszczędza mi sporo czasu i środków na zadawanie się z ludźmi, z którymi nie jest mi „po drodze”.
Jak to robię? Bardzo prosto :-) po prostu jestem sobą i raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości :-)
Ponieważ niektóre moje podejścia do życia są, delikatnie mówiąc, dość nietypowe, to wielu ludzi uznaje mnie za dziwaka, dziwoląga, albo wręcz stukniętego faceta, z którym lepiej się nie zadawać. W ten sposób niepasujące osoby same usuwają się z mojego życia i nawet nie muszę ich „selekcjonować” :-) Wygodne i ekonomiczne, nieprawdaż?
Dodatkowym „narzędziem”, które do tego wykorzystuje jest ten blog. Jako że wypowiadam się na nim otwarcie  o bardzo wielu różnych sprawach jest to kopalnia informacji o tym, jakim jestem człowiekiem i jakie mam poglądy na wiele spraw życiowych. Tak wiec, jak poznaje kogoś nowego, to gdzieś tam dość szybko przemycam informację, że taki blog prowadzę i ktoś zainteresowany może mnie tam „podejrzeć”. Potem patrzę jaki jest efekt tej lektury :-)
Z punktu widzenia selekcji istotne są następujące przypadki:
  • ktoś po poczytaniu moich wypowiedzi nie kontynuuje znajomości ze mną. To jest ciąg dalszy tej autoselekcji o której wspomniałem wyżej
  • ktoś po przeczytaniu wyraża się z pogardą lub brakiem szacunku o mnie, tym blogu lub jego Czytelnikach. Wtedy ja, jak w myśliwcu odrzutowym naciskam przycisk „eject” katapultujący daną osobę (z mojego życia oczywiście)
  • ktoś wykazuje kompletny brak zrozumienia dla idei tego blogu. Eject!!! Ten brak zrozumienia może przejawiać się  np. w pytaniu „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?” :-) :-) Z tym „obnażaniem” się to jest ciekawa sprawa, bo uważni Czytelnicy zauważą, że jestem bardzo powściągliwy jeśli chodzi o fakty z mojego życia prywatnego, a jeśli ktoś otwartą dyskusję o poglądach nazywa w ten sposób, to nie bardzo jest z mojej bajki :-)
Poza blogiem rzeczą dyskwalifikującą jest też, jeśli widzę, że ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem. Eject!!!
Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty :-)
Osobiście jestem bardzo otwartym człowiekiem i powyższe kryteria chyba wyczerpują listę tych, przy wystąpieniu których „kasuję ludzi na dzień dobry” (względnie pozwalam się kasować :-))
Oczywiście potem selekcja idzie dalej, bo chodzi o zakwalifikowanie się do jednej z 2 grup:
  • bliższa znajomość
  • niezobowiązujące kontakty społeczne
No ale o tym napiszę w następnym odcinku/odcinkach.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi to zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Dalsze odcinki będą, jeśli temat okaże się dla Was interesującym.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (148) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Szybka selekcja ludzi – dlaczego warto?

Czytając wiele moich postów takich jak np. „Stabilność emocjonalna, lub „No hassle in my castle” można by odnieść wrażenie, że jestem zimno kalkulującym człowiekiem, który dla czystej wygody „eliminuje” ze swojego otoczenia ludzi, którzy mu nie pasują. Pisałem wtedy o wpływie takich decyzji na moją jakość życia itp. a pominąłem jeszcze jeden ważny aspekt, który był dla mnie  tak oczywisty, że go nie zauważyłem :-)
Pamiętacie, jak w poście „Czego możemy nauczyć się z bajek cz.2″ twierdziłem, że chyba wszyscy przychodzimy na świat jako wrażliwe istoty, którym potem ta wrażliwość zostaje wyamputowana?
Jak pisałem o tej księżniczce, dzięki której nauczyłem się na nowo używać serca i mieć szeroka gamę subtelnych emocji?
Przy tym wszystkim odkryłem też, że jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i że ta wrażliwość umożliwia mi bardzo wiele rzeczy zarówno prywatnie jak i zawodowo (tak, tak, bez niej nie byłbym dzisiaj tak daleko jak jestem!!)
Z drugiej strony wszyscy żyjemy w realnym życiu, gdzie pojawiają się różni ludzie, nie zawsze w stosunku do nas mili czy dobrze nastawieni.
W takiej sytuacji bardzo wrażliwa osoba ma następujące możliwe rozwiązania:
  • na nowo wyhodować sobie gruba skórę – czyli księżniczka męczyła się nadaremnie
  • zabarykadować się przed „złym światem” w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół – to prowadzi do „monokultury” http://alexba.eu/2006-03-25/rozwoj-kariera-praca/twoje-kontakty-oaza-monokultura-czy-zroznicowanie/ co znacznie ogranicza nasze możliwości wszechstronnego rozwoju
  • wytworzyć sobie zdejmowalny pancerz, który zakładamy wychodząc na zewnątrz, a  zdejmujemy w domu – jest to niewygodne i łatwo prowadzi do de facto rozszczepienia osobowości.
  • robić to tak jak ja – łatwo dopuszczać do siebie bliżej bardzo różnych ludzi, ale szybko i bez ceregieli eliminować za swojego życia tych, którzy po bliższym poznaniu nam nie pasują. Podkreślenia wymaga „szybko i bez ceregieli”, bo w naszej polskiej kulturze mamy tendencję do zbyt dużej pobłażliwości i cierpliwości w stosunku do niemiłych lub nieodpowiednich dla nas zachowań innych.
Jakie główne zalety dla mnie ma takie podejście:
  • nie muszę się ciągle przestawiać, mogę być cały czas tym samym człowiekiem z „sercem na dłoni”
  • mogę swobodnie dalej rozwijać we mnie subtelności odczuwania i postrzegania, co jest niezwykle przydatne w bardzo szerokim zakresie zagadnień od seksu począwszy a na trudnych negocjacjach biznesowych skończywszy
  • mam do czynienia z samymi miłymi ludźmi i to zarówno prywatnie, jak i w biznesie. To ostatnie uważam za duże osiągnięcie, bo ile osób może uczciwie coś takiego  stwierdzić.
  • wchodzę w bliskie kontakty z bardzo szeroką gamą różnych ludzi, od których wciąż uczę się czegoś nowego. Robiąc to mam coraz więcej doświadczenia i wprawy w nawiązywaniu takich kontaktów a to zmniejsza potencjalne uzależnienie o jakiejś konkretnej osoby

Jakie potencjalnie negatywne skutki uboczne mogą się pojawić i jak sobie  z tym radzę:

  • jak już wspomniałem powyżej jest to w naszej kulturze dość nietypowe podejście i przez niektórych ludzi będę uznany za dziwoląga lub po prostu zdyskwalifikowany. Nie mam z tym problemu, bo to otwiera drogę do tych, dla których jest to w porządku
  • mogę przedwcześnie zdyskwalifikować jakiś nieoszlifowany diament. To ryzyko akceptuję, zwłaszcza jeśli wciąż znajduję diamenty, które błyszczą bez konieczności szlifowania (metaforycznie)
  • wobec wspomnianej łatwości nawiązywania kontaktów bardzo trudno jest mieć mnie na wyłączność, zwłaszcza bez mojej woli w tym kierunku. To zawsze odstraszało sporą część ludzi, zwłaszcza płci przeciwnej :-) Na szczęście nie wszystkich, więc problemu nie ma :-)
  • jeśli jeszcze coś pominąłem, to na pewno Czytelnicy przypomną mi o tym w komentarzach  :-)
To, co napisałem powyżej jest jak zwykle moim osobistym podejściem, co nie oznacza że jedynym lub najlepszym.  Dla mnie funkcjonuje super i napisałem ten post w odpowiedzi na wasze sugestie abym pisał o tym jak robię różne rzeczy.
Serdecznie zapraszam dyskusji.
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi

Osoba bliska czy blisko spokrewniona?

Jedną ze specjalności naszych Rodaków jest używanie wielu słów w egzaltowany i niezgodny z ich pierwotnym znaczeniem sposób. To ma, w zamyśle mówiącego, szczególnie silnie wpłynąć na słuchaczy i w tym naszym kraju często niestety odnosi zamierzony (i manipulacyjny) skutek. Dziś jednak nie będziemy pastwić się nad nadużywaniem takich słów jak „bohater”, „polegli”, „zbrodnia” i tym podobnych, czy też nazywaniem „stekiem” kotleta mielonego z wieprzowiny, lub „szynką” produktów, które możemy nabyć w większości hipermarketów :-)
Przyjrzyjmy się za to czemuś pozornie o wiele bardziej banalnemu, a jednak w rezultacie prowadzącemu nas do nie zawsze najlepszych decyzji, a mianowicie użyciu słowa „bliscy” i jego najwyższej gradacji „najbliżsi”.
Często słyszę lub czytam zdania podobne do następujących:
„Swoją drogą ciekawe, że często to osoby bliskie (np. rodzice) podcinają nam skrzydła. „
„Moi bliscy nie akceptują moich wyborów życiowych”
„Ludzie mi bliscy aktywnie przeszkadzają mi z drodze do celu”
„Moi najbliżsi demotywują mnie swoimi komentarzami”
Wiecie co wtedy myślę?
Że ktoś tutaj potężnie pomylił pojęcia, przy czym ten błąd, nawet jeśli jest bardzo powszechnie popełniany ciągle jednak pozostaje błędem.
Wystarczy zastanowić się nad rozróżnieniem następujących określeń:
  • osoba z nami blisko spokrewniona lub spowinowacona
  • osoba rzeczywiście nam bliska
W tym pierwszym przypadku kryterium są więzy krwi (rodzice, brat, siostra), lub więzy prawne (mąż, żona, teść, teściowa). To jest dość proste w definicji i interpretacji
Ten drugi przypadek, osoby nam bliskiej jest źródłem wielu problemów, bo mnóstwo ludzi zakłada, że to jest to samo co osoby z tej pierwszej grupy, a to jest moim zdaniem spora pomyłka.
Zacznijmy więc od tego, kogo nazywam osobą mi bliską.
Abym ja kogoś określił w ten sposób potrzebne jest jednoczesne spełnienie następujących warunków:
  • ta osoba musi mnie dość dobrze znać i to w różnych aspektach życia
  • ta osoba musi autentycznie akceptować moje podejście do życia, wartości, które wyznaję i moje prawo do ich wyboru. Nawet jeśli sama wyznaje całkiem inne!!
  • ta osoba musi szczerze i otwarcie ze mną komunikować
  • ta osoba musi mi naprawdę życzyć osiągnięcia szczęścia i sukcesu w życiu według moich kryteriów
I dokładnie takie same warunki muszą być spełnione z mojej strony.
Dopiero wtedy określam kogoś „osobą mi bliską”.
Jakie z tego co napisałem powyżej wynikają praktyczne wnioski:
  • nikt nie staje się taką osobą automatycznie z powodów genetycznych, prawnych lub geograficznych!
  • „bliskość” jest czymś dynamicznym, zmieniającym się i ewoluującym. Może się zdarzyć, że ktoś mi bliski po pewnym czasie takim być przestaje i jest to naturalna kolej rzeczy, wynikająca między innymi z różnych kierunków rozwoju, zmian w potrzebach którejś ze stron itp.
  • z poprzedniego punktu wynika też, że brak bliskości nie jest „wyrokiem” na zawsze. Może sie zdarzyć, że w relacji z kimś brakuje jednego albo nawet kilku elementów aby uznać ją za bliską. Z czasem te elementy sie pojawiają in nagle „BUM!!” mamy osobę, która jest nam bliska.
Do tego co napisałem powyżej koniecznie trzeba dodać dwa punkty komentarza:
  • to jest moja osobista definicja bliskości, oczywiście możecie mieć dowolną inna :-) Trzeba jednak przyznać, że oferuje ona ciekawe spojrzenie na tę kwestię, nieprawdaż?
  • w oczywisty sposób bliskość nie jest czymś zero-jedynkowym lecz posiada bardzo szeroką gradację
  • pisząc o tych 4 czynnikach mam na myśli to co istnieje i jest obserwowalne w rzeczywistości a nie jakiekolwiek ustne deklaracje danej osoby!!
Dla zainteresowanych mam jeszcze małe ćwiczenie:
Weźmy kilka osób z naszego otoczenia, o których zwykliśmy mówić „moi bliscy” i oceńmy jak wygląda każdy z wymienionych przeze mnie „czynników bliskości”:
  • A – znajomość Twojego prawdziwego „ja” w skali od 0-5
  • B – akceptacja Twojego podejścia do życia i prawa wyboru w skali 0-5
  • C – otwartość i szczerość w komunikacji z Tobą w skali 0-5
  • D – życzliwość Twoim zamierzeniom i planom w skali 0-5
Potem wyliczmy „współczynnik bliskości” wg. Alexa:
B_alx=A*B*C*D
Zróbmy to dla naszych rodziców, dzieci, partnerów życiowych i zobaczmy jaki wynik w skali od 0 (kompletny brak bliskości) do 625 (maksymalna możliwa bliskość) otrzymamy.
Powtórzmy dla bliskich znajomych, przyjaciół, klientów, kochanków i kochanek :-)
W prywatności własnego umysłu zastanówmy się nad rezultatami. Reszta to już Wasza prywatna sprawa.
Ja jestem bardzo zainteresowany co o tym wszystkim myślicie i jakie jest wasze zdanie na ten temat. Dlatego zapraszam do dyskusji w komentarzach, myślę że będzie bardzo ciekawa, bo i temat jest niezwykle istotny.
______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (47) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Refleksje o poprzednim poście

Po bardzo rozbudowanej dyskusji pod moim ostatnim postem mam parę przemyśleń, którymi chętnie się z Wami podzielę.
Tamten tekst w założeniu pomyślany był jako szczere i bezpośrednie przesłanie od mężczyzny do mężczyzn. W nim w miarę prosto starałem się po pierwsze przedstawić bardzo istotny problem, z którego my faceci często nie zdajemy sobie sprawy, a którego istnienie znacząco zubaża nasze życie, a po drugie pokazać skuteczny sposób jego rozwiązania.
Ten problem ma dwa duże progi, które trzeba przeskoczyć aby sobie z nim poradzić.
Po pierwsze trzeba sobie go w ogóle uświadomić i tutaj mamy dość spory kłopot. Jak uświadomić sobie brak czegoś, czego istnienia często nie podejrzewamy, a jego przejawy u innych ludzi po prostu deprecjonujemy?
Jako ciekawostkę powiem Wam, że ktoś wrzucił ten post na Wykop (dziękuję :-)), gdzie internauci mogli głosować czy uważali dany tekst za ważny lub nie.
W statystykach serwera widzę, że prawie 500 osób z tamtego serwisu odwiedziło naszą dyskusję. Z tego 5 (pięć) osób uznało post za wartościowy, co daje dumny 1% :-)
Nie mam dokładnych danych demograficznych Wykopu, ale jakoś od początku jego istnienia odnoszę wrażenie, że wśród użytkowników przeważają mężczyźni.
A to by jeszcze raz potwierdzało, że z tym zagadnieniem jest wśród nas facetów naprawdę kiepsko. Z mojego punktu widzenia ekstremalnym było kiedy jeden z czytelników Wykopu stwierdził, że tekst się nie nadaje, a inny skomentował (cytuję dosłownie):
„raczej baby mają emocjonalność rozjechaną niczym niespodziewane akcje w telenowelach, gdyby nie były napędzane zmianami biegunów swoich nastrojów świat byłby przej%$anie piękny „
Dla mnie jest to sygnał, że nieświadomość problemu jest naprawdę bardzo rozpowszechniona, a szkoda.
Ciekawą rzeczą był wspomniany kiedyś przeze mnie „drugi obieg blogu”, gdzie wiele osób nie udzielając się w komentarzach pisało, sms-owało lub dzwoniło do mnie aby podyskutować o tym zagadnieniu. Bardzo budujące były wiadomości, że niewiele ode mnie młodsi rodzice czytali ten post razem z dorastającymi dziećmi i dyskutowali go. Generalnie odzew na tym kanale był pozytywny, choć jedna osoba zaleciła mi udanie się do psychoanalityka (??) a inna anonimowo napisała (cytuję dosłownie):
„muszę sie przyznć , że jako kobieta czuję się jako wstretna ropucha, jestem tak intelektualnie maluczka, że nie wystarczy pocałunek specjalnego mężczyzny żebym poczuła się jak dowartościowana kobieta bo do tej pory czułam się kobietą w 100 % a teraz nie dorastam kostek prawdziwej księżniczki i nie zyczę sobie pocałunku prawdziwego mężczvzyzny, boję się jego rozczarowania bo po pocałunku zostanę tą wstretna ropuchą „
cokolwiek to ma oznaczać :-)
W dyskusji na blogu zaskoczyło mnie jak mało w sumie rozmawialiśmy tutaj na właściwy temat tego postu. Spodziewałem się wymiany doświadczeń, pytań i refleksji, głównie ze strony Panów, zamiast tego wiele było dyskusji na temat mojego podejścia do życia, kwestii małżeństwa czy posiadania dzieci. Niektórzy „analizowali mnie” czytając pomiędzy linijkami, co mnie dziwi, bo na moim monitorze po ostatnim czyszczeniu widać tam tylko białe tło :-)
Co ciekawsze, te 5 Postulatów Alexa, o które najczęściej kruszyliśmy przysłowiowe kopie znajdowało się nie w głównej części postu, lecz w moich komentarzach zawierających odpowiedzi na potencjalne pytania Czytelników i przedstawiający mój osobisty punkt widzenia na kilka aspektów. Ten punkt można było przyjąć lub odrzucić bez specjalnej szkody dla zrozumienia podstawowego problemu poruszonego w poście co tylko niewielu z Was zrobiło. Może uświadomienie sobie tego faktu też będzie cenną nauką?
Drugim istotnym progiem do przeskoczenia jest fakt, że opisany w poście problem jest czysto praktycznej natury i konkretnie jest związany z naszymi doznaniami. To znaczy, że aby pokonać to upośledzenie emocjonalne musimy rozszerzyć nasze przeżywanie a nie  samą wiedzę o nim co byłoby bardzo proste. Inaczej będziemy mogli pewne rzeczy ładnie nazwać i być może będzie nam się wydawało, że już wiemy o co chodzi ciągle pozostając tymi kalekami o których mówiłem w poście. Skąd ja to wiem? Też próbowałem tej drogi :-) To trochę przypomina sytuację wielu absolwentów wyższej uczelni lądujących po studiach w porządnej firmie – niby wiedzą, a trzeba ich uczyć wszystkiego od początku.
Dlatego też nie bawiłem się w teoretyczne rozważania, nie poleciłem też żadnej literatury. Część z Was wie, że jestem dość oczytanym człowiekiem i jeśli coś takiego robię (a w tym wypadku nie robię :-)) do tego w poście, który nosiłem ze sobą miesiącami, to nie jest to ani przypadek, ani przeoczenie. Zawsze zachęcam do czytania, ale tutaj akurat żadna książka Wam nie pomoże!! Pomoże Wam tylko to, co opisałem w poście – głęboka relacja miłosna z „księżniczką”, którą będzie kobieta o wymienionych przez mnie cechach. To jest mocno powiedziane, ale jeśli mam się z Wami uczciwie dzielić moim doświadczeniem to innej drogi nie ma.
Wracając do edukacji emocjonalnej, ktoś co prawda mógłby jeszcze polemizować, że miłość do własnego dziecka też mogłaby być takim rozwijającym doświadczeniem. To prawda, niemniej brakowałoby wtedy zarówno tego elementu partnerskiego jak i seksualnego, a to jest wtedy całkiem inna sprawa.
Na zakończenie życzę wszystkim Czytelnikom postępów w zgłębianiu tego fascynującego świata uczuć, a Czytelniczki proszę, abyście przynajmniej w poważniejszych relacjach były wobec nas bardziej wymagające w tym względzie. To może stworzyć pozytywną presję do zmian z których skorzystamy wszyscy.
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (97) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Czego możemy nauczyć się z bajek cz.2

Pamiętacie post „Czego możemy nauczyć się z bajek cz.1” napisany ponad rok temu?
Wtedy w oparciu o bajkę o śpiącej królewnie postawiłem tezę, że większość kobiet potrzebuje „pocałunku” tego specjalnego mężczyzny, aby obudzić w sobie pełną kobiecość. Jeśli nie zapoznaliście się z nim, to polecam uważną lekturę zarówno głównego tekstu, jak i całej obszernej dyskusji pod nim.

Dziś zajmiemy się druga stroną medalu, a mianowicie mężczyznami.
Na pewno słyszeliście lub czytaliście bajkę o księciu zamienionym w żabę. Jedyną szansą tej nieszczęsnej istoty było spotkanie prawdziwej księżniczki, która pocałunkiem ponownie przemieni ropuchę w księcia.
Co to ma wspólnego z rzeczywistością?
Niestety bardzo wiele, ale do dalszego czytania zapraszam tylko tych Czytelników, którzy nie boją się być skonfrontowani z nieprzyjemnymi faktami. Panie mogą sobie oczywiście poczytać do woli, bo tym razem to nie o Was :-)
Większość z nas, facetów przychodzi na świat wyposażona w zalążki wszystkiego tego, co jest niezbędne, aby prowadzić spełnione i wszechstronne życie jako pełnowartościowa istota ludzka.  Niestety wkrótce po tym, poprzez wbijanie wzorców zachowań  i oczekiwań społecznych amputuje się nam bardzo wiele rzeczy potrzebnych w tej emocjonalnej stronie naszej egzystencji.
W rezultacie, po tym procesie „wychowawczym” większość mężczyzn staje się prawdziwymi kalekami w następujących dziedzinach:

  1. Skala emocji i subtelności ich odczuwania. Tutaj bardzo często stajemy się niezwykle „uproszczeni” i w kwestiach emocjonalnych zamiast odczuwać świat jak ta wielobarwna kolorowa fotografia:
    Mozliwy świat uczuć
    odbieramy tylko niewiele odcieni szarości:

    Nie muszę chyba tłumaczyć, jak bardzo zubaża to nasze własne życie i to niezależnie od tego, ile kasy, samochodów, mebli i innego śmiecia mamy do dyspozycji.
  2. Umiejętność wyrażania różnych subtelności naszych emocji i rozumienia przekazów dotyczących emocji innych. To już jest prawdziwa katastrofa!!! W tym zakresie umiejętności większość z nas Panowie jest na poziomie obcokrajowca z innej kultury, zaczynającego uczyć się języka polskiego!!  W naszym obrazkowym przykładzie wyglądałoby to tak:

    To, że mam znacznie więcej przyjaciół kobiet, wynika właśnie z tego, że z bardzo wieloma nawet ciekawymi i sympatycznymi mężczyznami na pewne tematy nie bardzo da się porozmawiać!! To tak, jakby rozmawiać o muzyce z kimś, kto nigdy w życiu nie słyszał, a do tego ma braki w słownictwie!!

Najgorsze jest to, że będąc takim facetem przeważnie nie zdajemy sobie do końca sprawy z naszego  emocjonalnego upośledzenia i zgodnie z oczekiwaniami społecznymi uganiamy się za różnymi trofeami, zamiast zacząć od tego, co jest naprawdę ważne.
Jaki jest ratunek w tej pożałowania godnej sytuacji?
Tutaj, tak jak mówi bajka, potrzebna jest prawdziwa księżniczka, która weźmie na siebie trud pocałowania tej żaby, którą jesteśmy.
I podobnie jak w bajce o śpiącej królewnie, nie chodzi tutaj o byle jaką kobietę, która tylko na przykład:

  • będzie do Twojej dyspozycji jako obiekt seksualny
  • będzie Ci prała rzeczy, gotowała i sprzątała mieszkanie
  • będzie Cię potrzebowała jako dostawcy pieniędzy, prestiżu, spermy do spłodzenia dzieci czy różnych błyskotek do obwieszania się

Tutaj potrzebujesz prawdziwej księżniczki, czyli kobiety która:

  • będzie miała wielkie serce
  • tym sercem będzie prawdziwie Cię kochać i to mimo Twojego kalectwa emocjonalnego
  • okaże Ci się w całej swojej wrażliwości, nawet jeśli od czasu do czasu zranisz ją poprzez swoją  emocjonalną niezręczność
  • będzie kobietą, która w miarę dobrze czuje się w swoim ciele i duszy
  • i w końcu będzie kobietą, którą Ty też obdarzysz mocnym uczuciem, które w Twojej (ograniczonej) skali doznań nazwiesz miłością

Oczywiście „pocałunek” takiej księżniczki to nie jest chwila, lecz w zależności od ciężkości „przypadku” wymagać może nawet kilku lat, aby rozwinąć swoje działanie! Poddaj się temu!!

Rezultat może w ogromnym stopniu zmienić Twoje życie na lepsze i katapultować Cię w zupełnie nowy, bogatszy świat. Nawet jeśli ta relacja z „księżniczką” się zakończy (co długoterminowo się zdarza), to nie tylko Ty osobiście będziesz przeżywał życie pełniej, ale też jako rzadkość wśród facetów staniesz się prawdziwą „purpurową krową”, bardzo atrakcyjną dla wielu interesujących kobiet.

Mogę sobie teraz wyobrazić, że Ci z Was, którzy doczytali do tego momentu  zadają sobie ważne pytania, na które warto od razu odpowiedzieć.

Pierwsze: „Alex, ty na tym blogu zalecasz, aby wejść w intensywną miłosną relację?? Przy Twoim umiłowaniu do wolności, które podkreślasz na każdym kroku?? Co z lejkiem??”

Odpowiedź jest prosta :-)
Nawet w relacji z tą księżniczką zalecam aby:

  • nie formalizować związku
  • nie budować wspólnego domu lub kupować mieszkania, zwłaszcza na kredyt
  • nie brać wspólnych kredytów w ogóle
  • nie pozwolić aby któryś z partnerów stał się finansowo zależny od drugiego
  • bardzo ostrożnie i sceptycznie podchodzić do kwestii płodzenia wspólnych dzieci

Jeżeli mówimy o miłości w znaczeniu, które mam na myśli, to zastosowanie tych 5 punktów nie będzie dla żadnego z partnerów specjalnym problemem.

Druga myśl, która zapewne powstała w głowach niektórych z Was, to: „Alex, wyrażasz się bardzo kategorycznie, wręcz deprecjonująco o wielu mężczyznach!! Co daje Ci prawo do takiego wypowiadania się?”

Koniecznie trzeba podkreślić, że nie jest moją intencją deprecjonowanie lub obrażanie kogokolwiek. Wiecie, że bardzo szanuję Was, moich Czytelników i właśnie dlatego dla tych, którzy mimo ostrzeżeń na początku zdecydowali się czytać dalej serwuję całą prawdę bez ogródek i upiększeń. Tylko spojrzenie prawdzie w oczy i zaakceptowanie faktu, że mamy problem, jest początkiem do znalezienia trwałego i kompleksowego rozwiązania, a tego Wam wszystkim życzę.
Aby odpowiedzieć na pytanie, co daje mi prawo do wypowiadania się w ten sposób, muszę odsłonić więcej z mojej osobistej historii niż lubię robić to publicznie, ale co tam!! Jak już tak piszę to jestem Wam to winien!
Do około 35 roku życia sam byłem modelowym przypadkiem takiego emocjonalnego kaleki, o którym piszę w tym poście. Byłem dość inteligentnym i pełnym energii człowiekiem, który jak samuraj szedł przez życie i mieczem tej inteligencji wyrąbywał sobie drogę mimo wielu przeciwności losu. Prawie cały czas miałem jakieś,  co prawda nawet długoterminowe, ale z dzisiejszego punktu widzenia jednak dość powierzchowne relacje z kobietami, z którymi miałem sporo dobrego seksu, trochę rozrywki tzw. „normalne życie” i niewiele poza tym.
Wtedy miałem szczęście poznać i pokochać kobietę o cechach jakie wymieniłem powyżej, której w kilkuletniej pracy nade mną towarzyszyła wtedy jej 10-letnia córka :-)
To był mój „pocałunek księżniczki”, który ogromnie rozszerzył moje postrzeganie, przeżywanie i komunikację.  Nawet jeżeli ostatecznie rozstaliśmy się (po przyjacielsku), nawet jeśli, jak kiedyś podliczyłem, bez tego związku i związanych z nim komplikacji, będąc w stanie skorzystać z różnych sposobności, miałbym około 10 razy więcej w kwestiach materialnych, to zdecydowanie warto było. Różnica „przed” i „po” jest ogromna i każdemu z Was życzę takiego skoku. To, co napisałem w żadnym wypadku nie oznacza, że jestem pod tym względem „gotowym” człowiekiem, który nie potrzebuje dalszej edukacji emocjonalnej, ale na szczęście działa zarówno Zasada Pareto, jak i niemieckie powiedzenie „Wśród ślepców jednooki jest królem” :-)

Trzecia myśl to zapewne: „Czy takie zajmowanie się kwestiami uczuć i emocji nie osłabi mojej męskości?”
Spokojnie!! Mówimy o dodawaniu nowych umiejętności, a nie o zastępowaniu czegokolwiek!
Ja sam jestem dość wrażliwym człowiekiem,  wzruszam się łatwo, ba nawet czasem łzy lecą mi na filmach. To nie zmniejsza ilości testosteronu krążącego w moim krwiobiegu! Nie przeszkadza mi to też  być np. lubieżnym samcem kiedy trzeba, albo bardzo agresywnym samcem kiedy widzę taką konieczność. Nie mówiąc już o mojej bardzo rozwiniętej terytorialności :-) Chodzi o to, aby jako mężczyzna móc operować pełna gamą możliwości, a nie tylko jej częścią.

Tyle tego zapewne dość kontrowersyjnego postu. Jak zwykle odzwierciedla on moje subiektywne doświadczenia i obserwacje, niemniej wierzę, że może on być użytecznym dla sporej grupy Czytelników. Osobiście uważam go za jeden z najważniejszych tekstów, które napisałem na tym blogu. Chcecie mi zrobić przysługę to zadbajcie proszę, aby jak najwięcej ludzi mogło się z nim zapoznać. Wszystkich Was, niezależnie od płci i poglądów, zapraszam tez do dyskusji w komentarzach.

Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (114) →
Alex W. Barszczewski, 2010-11-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 512345»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025