Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Love it, change it, leave it…… albo…..

Kochaj/polub, zmień albo porzuć :-)

Większość z Was w tej czy innej formie słyszała o tej zasadzie i na pewno wielu z Was stosuje ją w codziennej praktyce (prawda??? :-))

Całe podejście „Love it, change it or leave it” ma oczywiście znaczenie w wypadku czegoś, co nam przeszkadza. W oczywisty sposób, jeśli coś jest po naszej myśli, przynosi nam subiektywnie odczuwalne korzyści tu i teraz, a wręcz dostarcza przyjemności, to „kochamy to” :-)

Problem zaczyna się wtedy, jeśli coś nam nie odpowiada. Mam nadzieję, że wśród Czytelników tego blogu niewiele jest osób, które w takiej sytuacji myślą „takie jest życie” i cytując H.D.Thoreau „prowadzi życie w cichej desperacji” znajdując się w bardzo nieprzyjemnym stanie zawieszenia i bezsilności! Reszta zapewne proaktywnie próbuje zmienić istniejące okoliczności, albo podejmując działania w celu zmiany niepożądanego czynnika, albo po prostu porzucenia istniejącego stanu rzeczy i poszukania innej opcji. To jest znacznie skuteczniejsze od wspomnianego zrezygnowanego poddawania się, niemniej jest tu możliwe pewne ulepszenie, które na przestrzeni lat ogromnie przyczyniło się do poprawy jakości mojego życia w każdym jego aspekcie :-)

Moja wersja (i kolejność działań) brzmi:

  1. Ignore it !!!
  2. love it,
  3. leave it (ulubiona opcja, jak coś mi bardzo nie pasuje :-))
  4. change it,

Ten pierwszy punkt oszczędził mi w przeszłości mnóstwo energii, czasu i innych zasobów!

Stosowanie go w praktyce nie jest jednak sprawą całkiem trywialną, dlatego pozwólcie, że wyjaśnię to nieco szerzej.

Prawdopodobnie każdy z Was też ma taki filtr, kiedy uznajemy sprawy nawet niezbyt nam pasujące za niewarte naszego zachodu a nawet uwagi i przestajemy się nimi przejmować. Problem polega na tym, że u wielu ludzi ten filtr jest:

  • albo źle ustawiony i w rezultacie przejmujemy się (i zajmujemy) czymś wyłącznie dlatego, bo tak jesteśmy przyzwyczajeni i/lub tak wytresowałonas społeczeństwo i różne jego instytucje.
  • albo został  ustawiony w czasach, kiedy mieliśmy inne potrzeby oraz obraz świata i pozostawiony w takim stanie do dziś

W rezultacie, zamiast skoncentrować się na tym, co posuwa nas do przodu, dostarcza radości i energii wiele osób marnotrawi czas i środki, które można by lepiej wykorzystać gdzieś indziej na przejmowanie się i próby zmiany czegoś, co właściwie można by zlekceważyć i pominąć. To szczególnie dotyczy większości młodszych Czytelników, bo ta grupa wiekowa ma najsilniejsze skłonności do nieuświadomionego poddawania się programom i oczekiwaniom otoczenia. W tym temacie warto też zajrzeć do postu http://alexba.eu/2011-02-09/rozwoj-kariera-praca/nasza-osobista-wolnosc-2/

Oczywiście decyzja co z rzeczy, które nam nie pasują możemy (a nawet powinniśmy) ignorować jest trudna i każdy z Was musi podejmować ją osobiście, to przecież chodzi o Wasze indywidualne samopoczucie. Tutaj nie liczcie na to, że ktoś przyjdzie i powie Wam dokładnie gdzie postawić granice.

Jedyne, co mogę zrobić, to kilka rad jak sobie ten wspomniany wcześniej filtr eksperymentalnie ustawiać tak, aby pasował do osób, którymi dziś jesteście. Jeśli mówimy o eksperymentowaniu (a innej dobrej drogi nie ma) to zajrzyjcie wcześniej do postu http://alexba.eu/2012-12-03/rozwoj-kariera-praca/3-zasady-eksperymentowania-dla-pokolenia-y-i-nie-tylko/ aby niechcący nie zrobić sobie krzywdy.

Eksperyment polega na tym, aby w różnych sytuacjach życiowych spróbować zignorować elementy, które nam przeszkadzają (najlepiej jeden naraz, choć czasem można to zrobić hurtem :-)) koncentrując się jednocześnie na pozytywnych aspektach tego, co aktualnie przeżywamy lub robimy. Obserwujcie jak się przy tym czujecie, może okaże się, że rezultat końcowy jest tylko minimalnie gorszy od sytuacji idealnej. Jeśli rzeczywiście jakiś czynnik bardzo nam przeszkadza, to trudno, teraz już wiemy na pewno i czas na kolejne doświadczenie. Warto przy tym zauważyć, że zgodnie z zasadą Paracelsusa, która mówi:  „wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną – to tylko kwestia dawki” dobrze jest poeksperymentować też z różnymi „dawkami” czynnika przeszkadzającego. W rezultacie możemy dokładnie ustawić sobie filtr tak, aby kompletnie ignorować „porcje” z którymi możemy żyć, a wszystko inne potraktować w myśl zasady zacytowanej w tytule. Jaka oszczędność czasu i dobre wykorzystanie potencjalnych sposobności!! :-)

Mam dla Was do tego  kilka, częściowo zabawnych przykładów, które, aby nie przedłużać tego tekstu przytoczę w następnym poście jeśli będzie Was to interesować.

Na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach uprzedzając, że temat wcale nie jest taki łatwy i oczywisty, na jaki wygląda. Ja zajmuję się takim eksperymentowaniem ponad 20 lat i bardzo podobają mi się rezultaty, więc z czystym sumieniem mogę napisać że warto.

Komentarze (32) →
Alex W. Barszczewski, 2013-02-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Jakie masz prawo tego ode mnie wymagać?

Pytanie zawarte w tytule jest standardową reakcją, która przebiega w moim umyśle, kiedy ktoś czegoś się ode mnie domaga lub dopomina.
Mam wrażenie, że wobec  mentalnego zniewolenia sporej części społeczeństwa jest to dość rzadka pierwsza reakcja, ja sam nauczyłem się jej mieszkając poza Polską i obserwując ludzi, którzy według moich kryteriów daleko zaszli w życiu.
W czym rzecz?
Jako człowiek miłujący wolność staram się między innymi dbać o niezawężanie jej w następujący sposób:
Unikam podejmowania zobowiązań, które nie uważam za konieczne. Nie oznacza to niepodejmowania zobowiązań w ogóle, lecz bardzo staranna analizę, zanim powiem „tak”. W ten sposób łatwiej jest mi je potem respektować bez jakiegokolwiek żalu. Dla zasady staram się minimalizować zarówno ilość jak i zakres moich zobowiązań. Jednocześnie, w miarę możliwości,  dbam przy tym o powstanie sytuacji win-win.  Zdarzało mi się „negocjować”  zobowiązania aby było lepiej dla drugiej strony. Ciekawe, że wiele osób ma z tym całym moim podejściem spory problem, o czym napisze w osobnym poście.
Nie pozwalam innym na skuteczne domaganie się ode mnie rzeczy i zachowań, za wyjątkiem tych :
  • które wynikają z moich jednoznacznych zobowiązań wobec danej osoby lub osób
  • które wynikają z prawa obowiązującego w miejscu, gdzie zdecydowałem się żyć lub aktualnie przebywam
  • których zastosowanie mogłyby bezpośrednio uchronić kogoś przed utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
  • których zignorowanie groziłoby mi utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
  • których niezastosowanie doprowadziłoby do poważniejszych skutków naruszających zasadę „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”
  • kiedy jestem dobrowolnym członkiem załogi jakiegoś pojazdy lądowego, wodnego, lub powietrznego
W każdym innym przypadku, jeżeli ktoś domaga się czegoś ode mnie, to „spuszczam go na drzewo” i osoba ta pozostaje tam aż zrezygnuje lub zmieni styl komunikacji ze mną.
Bo oczywiście po dobroci prawie wszystko można ze mną załatwić, jako że jestem przyjaźnie zastawionym do świata i w szerokim tego słowa znaczeniu szczodrym człowiekiem.
Możecie sobie nietrudno wyliczyć ile innych typowych źródeł nakazów i zakazów po prostu ignoruję :-) To, oprócz utrzymywania szerokiego zakresu wolności jest jednym ze źródeł mojej energii życiowej i pogodnego nastawienia do świata!
Poza tym ile zasobów zasobów wszelkiego rodzaju można zaoszczędzić i zużyć na przyjemniejsze cele  :-)
Teraz część z Was może pomyśleć, że takiemu Alexowi łatwo powiedzieć, bo może sobie na to pozwolić. Ja myślę, że związek przyczynowo-skutkowy jest dokładnie odwrotny: Dziś mogę sobie na wiele pozwolić, bo kiedyś podjąłem decyzję o przyjęciu postawy, którą powyżej opisałem. Naturalnie ponosząc wszelkie tego konsekwencje, ale tak to już jest w życiu :-)
Gdyby per saldo rezultat nie był tak dobry, to nie pisałbym o tym postu, ale to trzeba wypróbować w praktyce :-)
Jeżeli macie pytania lub myśli, którymi chcecie się podzielić to zapraszam do komentarzy
PS: Do tematu warto poczytać też: http://alexba.eu/2008-05-03/rozwoj-kariera-praca/musisz-umrzec/

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (36) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jakie programy Tobą sterują

Kiedy byłem w krakowskiej „Bagateli” na granej od 1994 roku sztuce „Mayday” (nawiasem mówiąc polecam, doskonała zabawa przez 2 godziny) uświadomiłem sobie następującą sprawę: Po 6 latach grana tej farsy i około 1000 przedstawieniach każdy z aktorów nie tylko perfekcyjnie zna wszystkie swoje kwestie, ale też doskonale pamięta co mówią i robią koleżanki i koledzy grający pozostałe role. Oznacza to, że teoretycznie każdy z nich mógłby zagrać dowolną postać z tej sztuki. Oczywiście ewentualnie nie pasowałaby płeć czy wiek, ale przynajmniej wypowiedzi i zachowania każdej z nich są po 6 latach na scenie dobrze opanowane przez wszystkich  uczestników spektaklu.
Co z tego wynika dla nas?
Uświadommy sobie, że przez kilkanaście pierwszych lat naszego życia  staliśmy aktywnie na deskach sztuki pod tytułem „Moja Rodzina”. Tam zazwyczaj większość wzajemnych interakcji przebiegała według powtarzających się wzorców i tam nauczyliśmy się własnej „roli”, którą często nieświadomie próbujemy dalej „grać” w dorosłym życiu. Ta rola nierzadko staje się swoistym „więzieniem”, które skutecznie ogranicza nasze możliwości życiowe. Już choćby dlatego warto na spokojnie przyjrzeć się tej sprawie z zewnątrz i zastanowić, na ile takie zachowania przejęte z dzieciństwa są kulą u nogi w dniu dzisiejszym.
To jeszcze nie wszystko, bo w tej sztuce opanowaliśmy też istotne elementy wszystkich pozostałych „postaci” odgrywanych przez rodziców, rodzeństwo itp. Czasem zdarza się, że w życiu nie możemy „grać” naszej zwykłej roli i wtedy wskakujemy w inną rolę, którą dobrze znamy ze sztuki „Moja Rodzina”. Typowy przypadek to dziecko pary, z której jedna strona była agresywna i dominująca, a druga funkcjonowała z pozycji płaczliwej ofiary. Taka kombinacja zdaje się być dość często spotykana w Polsce, bo bycie ofiarą było wbudowane w mentalność wielu ludzi z mojego, a szczególnie jeszcze wcześniejszego pokolenia, to jest rodziców i dziadków większości z Was.
Często takie dziecko „wychowuje się” na rezolutnego, proaktywnego człowieka i wszystko jest w porządku, dopóki nie pojawiają się trudności uniemożliwiające funkcjonowanie według własnej „roli”. Wtedy nagle pojawiają się zdumiewające zmiany zachowań, tak jakbyśmy nagle mieli do czynienia z zupełnie innym człowiekiem! Najczęściej jest to wskoczenie w „rolę” któregoś z rodziców, choć zdarzyło mi się kiedyś mieć do czynienia z osobą, która w krótkich odstępach czasu naprzemiennie przeskakiwała pomiędzy rolami ofiara-agresor i to w stosunku do Bogu ducha winnych osób. Jak negatywny był wpływ takiego zachowania na długoterminowe  relacje z innymi, życzliwymi ludźmi nie muszę chyba pisać.
Takich przykładów odgrywania nie swoich ról można by mnożyć, ale nie chcemy tutaj pisać książki na ten temat, dlatego na razie ograniczę się do kilku zaleceń dla każdego z Was (sam je stosuję):

  • zastanów się, jakiej roli nauczyłeś się jako dziecko we własnej rodzinie i które jej elementy mogą być przydatne do osiągania Twoich aktualnych celów życiowych, a które szkodliwe i kontraproduktywne. Co możesz zrobić aby optymalnie wykorzystać te pierwsze i usunąć względnie skompensować te drugie
  • przyjrzyj się jakich innych „ról” mogłeś nieświadomie nauczyć się od innych osób, z którymi dużo przebywałeś w dzieciństwie.  Nie zakładaj optymistycznie, że roli jakiejś niesympatycznej dla Ciebie osoby na pewno się nie nauczyłeś. Przebywałeś z nią i wchodziłeś w interakcje – prawie na pewno masz ten program w sobie!
    Zastanówmy się w jakich okolicznościach możesz w te role nieświadomie „wskakiwać” i jakie to ma konsekwencje dla osiągania tego, co dla Ciebie jest ważne w życiu. Wskakiwanie nie musi być krótkoterminowe, może to być przyjęcie „roli zastępczej” w długoterminowej relacji
  • jeżeli planujesz długoterminowy związek według modelu drugiego opisanego w poście „O rodzajach relacji damsko-męskich” to w miarę możliwości przyjrzyj się jak te powyższe dwa punkty wyglądają u potencjalnego partnera/partnerki. To jest bardzo poważne zalecenie, które może uchronić Cię od wielu problemów i bolesnych sytuacji w przyszłości

Zdaje sobie sprawę, że dziś poruszyłem dość trudny temat, wymagający od Czytelnika sporej świadomości samego siebie i pewnego minimum umiejętności spojrzenia na siebie z zewnątrz. Mnie to bardzo pomogło, kiedyś też opowiedziałem to Czytelnikom na Power Walk. Dla niektórych z nich okazało się to tak przydatne, że postanowiłem napisać o tym tutaj.

Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub po prostu chcecie podyskutować, to zapraszam do komentarzy

Komentarze (37) →
Alex W. Barszczewski, 2010-11-01
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czego możemy nauczyć się z bajek cz. 1

W najbliższych postach przyjrzyjmy się dwóm bajkom i praktycznym wnioskom, jakie możemy z nich wyciągnąć.

Pamiętacie bajkę o śpiącej królewnie?

Zaczarowana przez złą wróżkę  królewna spała głębokim snem i tylko pocałunek księcia mógł ją z tego snu obudzić. Zwróćcie uwagę, że obudzić księżniczkę mógł nie pocałunek jakiegokolwiek chłopa z ludu, posiadacza męskich organów płciowych, lecz musiał to być prawdziwy książę.

Co to ma wspólnego z rzeczywistością?

Bardzo wiele, gdyż znakomita większość heteroseksualnych kobiet potrzebuje takiego „pocałunku” tego specjalnego faceta, aby w pełni obudzić swoja kobiecość. Mam przy tym na myśli nie tylko czysto seksualną jej stronę (co też jest niezmiernie ważne, zwłaszcza w obliczu potencjału tkwiącego w Paniach), ale też w szerszym sensie emocjonalnym.

Jak tak rozglądam się wokoło, to widzę wiele kobiecych twarzy pozbawionych tej iskry. Ich właścicielki, często z nieświadomości tego, co w ogóle jest możliwe, pozwoliły zredukować swoją kobiecość do roli mrówki-robotnicy, pomocy domowej, maszyny rozpłodowej, wieszaka na ładne ciuchy i biżuterię, czy też prowiantu seksualnego. A wszystko to poprzez wynikające z presji środowiska lub słabego poczucia własnej wartości, pogodzenie się na „chłopa z ludu”, zamiast wytrwałych poszukiwań tej właściwej osoby.
Nie szkoda Wam życia na coś takiego?

Abyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o to, aby bezczynnie czekać na tego jedynego, bo to uczyni Was mniej atrakcyjnymi i zgorzkniałymi, a poza tym gdzie macie zdobywać doświadczenia w obchodzeniu się z mężczyznami. Dlatego właśnie wiele kobiet wchodzi w bardzo różne, często dość pokręcone relacje, które w jakiś sposób zaspokajają ich różnorakie potrzeby, o czym napiszę w jednym z następnych postów zatytułowanym „Od fuck buddies do związku 24/7„.Jak kto to robi, to jest jego osobisty wybór. Ważne jest tylko, aby nie cementować tych prowizorycznych relacji w jakikolwiek sposób, no i oczywiście stosowanie zasady „wsio wzmożno, tolko ostorożno”
W tym wszystkim, robiąc przegląd własnej sytuacji należy uczciwie odpowiedzieć sobie samej, czy takiego specjalnego mężczyznę już spotkałyście na swojej drodze życia i miałyście z nim naprawdę bliską relację przy czym jest wszystko jedno, czy ona trwa nadal, czy też się skończyła. Jeżeli nie, to na Waszym miejscu wyruszyłbym na intensywne poszukiwania, bo duży skok Waszej jakości życia jest jeszcze przed Wami.
Ten książę niekoniecznie będzie chłopakiem jak z żurnala, czy też multimilionerem. Tutaj potrzebne są zupełnie inne cechy, kombinacja inteligencji emocjonalnej, samczej męskości (tak, tak!!), popartej doświadczeniem prawdziwej sympatii do kobiet, empatii i bardzo dużego wyczucia. Ze smutkiem stwierdzam, że większość biegających wokoło Panów nie ma takiego zestawu cech, dlatego sprawa znalezienia tego właściwego nie jest trywialna. Niemniej warto jest aktywnie szukać i próbować, jak traficie, to najlepiej poznacie po rezultatach :-)

Zdaje sobie sprawę, że będziecie z tym miały sporo zachodu, a sama rada dla wielu Czytelniczek i Czytelników będzie kontrowersyjna, ale stawką jest Wasze spełnione życie jako kobiety, a o to z pewnością warto się postarać.

W następnym poście dla równowagi napiszę coś do Panów opierając się na bajce o księciu zamienionym w żabę i obiecuję że nie będę specjalnie oszczędzał moich współtowarzyszy płci:-)

Na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (142) →
Alex W. Barszczewski, 2009-07-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jakość Twoich rozmów cz.1

Ostatnio usłyszałem bardzo interesujące zdanie: „Jakość Twojego życia jest proporcjonalna do jakości rozmów, które w nim prowadzisz”.

Jeżeli się nad tym bliżej zastanowimy, to  ta współzależność, aczkolwiek niekoniecznie ściśle matematyczna, staje się wyraźnie widoczna. Z kim, w jaki sposób i o czym rozmawiamy ma miedzy innymi wpływ na takie rzeczy jak:

  • jak szybko i w jakim kierunku przebiega nasz rozwój osobisty (o ile w ogóle przebiega)
  • w jaki sposób i jakim nakładem czasu zdobywamy środki na utrzymanie i realizacje naszych potrzeb i pragnień
  • jakie mamy szanse poznania naprawdę pasującego do nas człowieka/ludzi z którymi będziemy mieli wielką frajdę w życiu
  • jak wielką przyjemność i głębie doznań będziemy mieli z tymi ludźmi, którzy są nam w jakiś sposób bliscy

Nawet pobieżne przyjrzenie się, jaka jest jakość rozmów większości ludzi prowadzi do smutnego wniosku, że generalnie jest z tym dość kiepsko. Typowe dwie słabości to:

  • rozmawiamy z ludźmi, którzy kompletnie nie wnoszą nic pozytywnego do naszego życia, wiedzy i doświadczenia
  • prowadzimy rozmowy, w których nie ma autentycznej głębszej wymiany myśli, uczuć i doznań

Ta smutna sytuacja ma oczywiście zalety, bo w takich okolicznościach dość łatwo pozytywnie się wyróżnić – jak mówią Niemcy „wśród ślepych jednooki jest królem”, niemniej przyjemnie jest przebywać wśród „widzących”.

Zagadnieniem, którym zajmiemy się w dzisiejszym poście to dwa elementu naszego sposobu komunikowania się, które wielu ludziom utrudniają podtrzymanie znajomości z interesującymi rozmówcami, którzy zniechęceni poszukają sobie na przyszłość innych partnerów (a ciekawi ludzie zawsze mają z czego wybierać :-))

Pierwszy element, to sposób w jaki wypowiedzi obydwu partnerów przeplatają się w czasie. Mamy tutaj następujące możliwe warianty rozmowy:

  • jeden rozmówca kończy swoja wypowiedź, potem jest chwila ciszy po której zaczyna mówić ten drugi
  • jeden rozmówca kończy swoją wypowiedź, drugi zaczyna mówić zaraz po tym
  • jeden rozmówca kontynuuje wypowiedź, drugi nie czekając na jej zakończenie

Ten ostatni przypadek jest niestety bardzo rozpowszechniony w Polsce (wystarczy włączyć telewizor i przysłuchać się rozmowom, nawet tym „prowadzonym” przez Dziennikarzy Roku, którzy przynajmniej teoretycznie powinni być profesjonalistami). Takie zachowanie w wielu interesujących kręgach uchodzi za skrajnie nieokrzesane i dyskwalifikuje takiego rozmówcę permanentnie. Problem polega na tym, że często poprzez otaczające nas niewłaściwe wzorce i przebywanie z niewłaściwymi ludźmi pozwoliliśmy wytresować sobie takie zachowanie i często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że postępujemy jak nieucywilizowany  dzikus z Koziej Wólki. Pierwszym zadaniem będzie uświadomienie sobie tego bo to dopiero daje nam szansę na zmianę. Dlatego pierwsze zadanie, które polecam Wam to uważna obserwacja jak często przerywamy naszym rozmówcom, bo mamy wrażenie że musimy teraz coś powiedzieć. Jeżeli przyłapiecie się na tym, że robicie coś takiego to macie problem, którym koniecznie trzeba się zająć. Całe szczęście, że największym wyzwaniem jest zdanie sobie sprawy z takiego zachowania, jak już o tym wiemy to możemy się świadomie przypilnować. Polecam Wam to gorąco!!

Drugie zagadnienie, którym zajmiemy się dzisiaj to „długość frazy” kiedy mówimy do rozmówcy

Tutaj też możemy wyróżnić trzy przypadki, choć granice między nimi będą dość płynne:

  • kiedy jest nasza „kolej”, to wypowiadamy się pojedynczymi słowami lub  fragmentami zdań, czasem przy tym wyświechtanymi, rutynowymi zwrotami bez głębszego znaczenia
  • tak dobieramy długość naszych wypowiedzi, aby rozmówca otrzymał pewną w miarę kompletna myśl nie przeładowując go nadmiarem słów
  • kiedy, mówiąc językiem komputerowców, włączamy tzw. „burst mode” (w dużym uproszczeniu dla laików: jedno z urządzeń komputera przejmuje kontrolę nad linią komunikacyjną i nie pozwala innym na przerwanie mu wysyłania danych).

Ten pierwszy przypadek pozostawia rozmówce w stanie niedosytu, bo dostał za mało, nie było szansy na stworzenie prawdziwego, głębszego kontaktu człowiek-człowiek. Często taki sposób wyrażania się jest rezultatem braku umiejętności wyrażania pewnych wrażeń i odczuć, czasem niestety jest syndromem braku takowych w ogóle. Tutaj niestety my mężczyźni przodujemy w tym upośledzeniu, choć zdarzają się i kobiety, które nie miały w życiu okazji aby nabrać wprawy w takiej komunikacji. Jeżeli zdiagnozujecie u siebie taki problem (co jest bardzo trudne, bo niechętnie się do takich rzeczy przyznajemy, nawet sami przed sobą), to nie wszystko jest stracone, bo przecież życie toczy się dalej i wciąż będzie podsuwać nam okazje aby to nadrobić. Warto się tym zająć bo pozostawienie tego tak jak jest (w imię „to jest moje prawdziwe ja„) będzie zniechęcać do nas wielu sympatycznych i otwartych ludzi, a to będzie miało wielki negatywny wpływ na jakość Waszego życia.
Na drugim biegunie jest „burst mode”, kiedy monopolizujemy konwersację i „nadajemy” bez zważania czy to co mówimy nadal jeszcze odbiorce interesuje, lub czy on sam chętnie by coś na omawiany temat powiedział. To jest często spotykana słabość inteligentnych i elokwentnych lodzi, którzy (błędnie) zakładają, że skoro mają dużo do powiedzenia i potrafią to zrobić, to na pewno rozmówca będzie zachwycony słuchając ich wielominutowych wynurzeń. Może tak i być, ale tego nie wiemy na pewno i warto to w trakcie naszej wypowiedzi sprawdzać. Inaczej niestety też możemy sobie zaszkodzić. Znam przemiłe i sympatyczne osoby, do których np. bardzo rzadko dzwonię bo nie sposób (bez symulowania awarii telefonu, lub utraty zasięgu) przeprowadzić z nimi pięciominutowej rozmowy telefonicznej :-)

W takim przypadku warto pamiętać, że  rozmowa dwojga ludzi (pominąwszy jakieś szczególne, przeważnie zawodowe przypadki) to wzajemne dawanie i branie, oraz to, iż zawsze powinniśmy sami dbać o to, aby obie strony miały z tego przyjemność. Inaczej nasi rozmówcy poszukają sobie partnerów, z którymi będzie to możliwe. A jak już wspomniałem, interesujący i nietuzinkowi ludzie prawie zawsze mają możliwość wyboru.

Komentarze (98) →
Alex W. Barszczewski, 2009-03-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Twoje prawdziwe „ja” w czasach kryzysu

Tematem „Nasze autentyczne ja” zajmowałem się już dwa lata temu. Wracam do niego, ponieważ w czasach kryzysu i trudności gospodarczych nadmierne rozdmuchiwanie tej definicji może mieć opłakane skutki dla osób ograniczających w ten sposób swoje możliwości rozwoju.

Bardzo chciałbym się mylić, ale mam wrażenie, że w najbliższych latach czekają nas przemiany w życiu gospodarczym (a co za tym idzie też w tym „prywatnym”), które postawią na głowie wiele wyobrażeń, które mają ludzie wychowani w ostatnim długim okresie względnej prosperity. To trochę tak, jak drastyczne załamanie się warunków atmosferycznych na akwenie, gdzie „zawsze” panowała dobra pogoda i wiał przyjemny zefirek napędzający wszystkie żaglówki. Mało kto jest przygotowany na sztorm i ofiary będą nieuniknione. Na razie widać tylko ciemne chmury na horyzoncie, trochę silniej wieje i u niektórych zaczyna już trzeszczeć omasztowanie. To są poważne sygnały ostrzegawcze, całe szczęście jeszcze nie jest za późno, aby jakoś się przygotować pod warunkiem, że nie powiemy sobie, że „ja jestem jaki jestem i jakakolwiek poważniejsza zmiana oznaczałaby utratę mojej tożsamości” W tym drugim przypadku łatwo może spotkać nas los kutra „Andrea Gail” z filmu „The perfect Storm. Tam też skipper obstawał przy utrzymaniu dotychczasowego kursu, a bardzo wrażliwe na uderzenia fal okna sterówki załoga usiłowała zabezpieczyć dopiero w środku niezwykle rozszalałego sztormu.

Czego najbardziej kurczowo trzymają się ludzie, a co może okazać się bardzo niekorzystne w skutkach?

  • wyniesione ze studiów i pracy w niektórych korporacjach proceduralno-procesowe nastawienie do życia, czyli „Jak coś się robi w dany sposób, to trzeba się go trzymać”. Oczywiście w pewnych sprawach takich jak lądowanie samolotem, przygotowanie jachtu do długiego rejsu po oceanie, czy tym podobnych zadaniach wypracowane procedury są niezwykle pomocne, czy wręcz konieczne. Gorzej, kiedy ludzie stosują takie podejście w sprawach takich jak znalezienie klienta, pracy, czy nawet partnera w życiu. Całkiem niedobrze jest wtedy, kiedy traktują je jako część swojej tożsamości, którą bronią z uporem maniaka. Czasem zdarza mi się pokazywać ludziom nowe, znacznie skuteczniejsze (a przy tym oczywiście etyczne itp.) metody, które są niezwykle opornie przyjmowane z komentarzem „my tak nie robimy”, lub „to nie byłbym ja”. Co ciekawsze, to zjawisko generalnie występuje tym silniej, im niżej poruszamy się w hierarchii stanowisk. Logicznie rzecz biorąc zrozumiałbym, gdyby było odwrotnie, bo przecież ci, którzy zaszli wysoko musieli wiele rzecz zrobić dobrze i tym bardziej mocno trzymać się sprawdzonych metod :-)
  • bardzo wielu Rodaków (mnie w to wliczając) zostało wychowanych na potulnych poddanych, którzy nie potrafią wyrazić klarownie własnej woli i poglądów (częściowo z powodu wyuczonej bezradności lub bezkrytycznej wiary w tzw. autorytety, częściowo ze względu na kiepską praktyczną znajomość języka polskiego). Ta „choroba” jest wyleczalna, sprawdziłem to na sobie :-) pod warunkiem, że nie potraktujemy jej jako części naszej tożsamości. Tutaj też starania nauczenia kogoś bardziej przywódczej postawy, a przynajmniej bardziej eksperckiego języka napotykają na opór osób, które mówią ” to nie jestem ja”. Ciekawe jak wygląda u nich „utrata własnego ja”, kiedy posługują się np. angielskim? :-) Stawka jest duża, bo za kilka lat aby utrzymać się w dobrych  firmach trzeba będzie koniecznie umieć przejąć przywództwo i skutecznie sprzedawać swoje idee oraz wartość dodaną.
  • wielu Rodaków uważa używanie niecenzuralnych słów i określeń jako element własnej tożsamości. O szkodliwych skutkach pisałem już tutaj, gorzej jak ludzie bronią się przed zmianą tego, bo traktują to jako nieodłączną i konieczna część własnej osobowości. Długofalowo robią sobie sami „kuku” :-) Ja sam jako dwudziestokilkulatek potrafiłem „rzucić wiązką”, całe szczęście że nie byłem do tego zachowania tak przywiązany jak wiele innych osób i kiedy sobie uświadomiłem jego szkodliwość, to po prostu przestałem. To otworzyło mi potem wiele atrakcyjnych drzwi w życiu.
  • u wielu Polaków można zauważyć niezwykle wysoką gotowość do agresywnych zachowań. Nie będę teraz wnikał w przyczyny tego stanu rzeczy takie jak np. permanentne poczucie bezsilności lub podmiotowości w życiu, brak prawdziwej satysfakcji seksualnej itp. Ważne jest, że w ten sposób dokonujemy skutecznej selekcji negatywnej ludzi, z którymi mamy do czynienia odstraszając tych miłych i sympatycznych, którzy mają w sobie dość siły i możliwości wyboru, aby nie musieć być z takimi zachowaniami skonfrontowani. Długofalowo pozostają wokół nas podobni „agresywni”i całe towarzystwo często kończy na „galerach” z przeświadczeniem, że „życie jest to d…”.
    Tę skłonność do agresywnych zachowań też można zmienić pod warunkiem, że nie potraktujemy tego jako niezbywalnej części naszego „ja”. Znowu jestem tego przykładem (pamiętajcie, że jak pisze o różnych bzdurach, to większość z nich sam popełniałem :-)) Problem polega znów na tym, że większość „zainfekowanych” tym współbliźnich nie wyobraża sobie siebie, jako łagodnych, a przy tym bardzo skutecznych ludzi i mówi „taki właśnie jestem i to jest wyraz mojej osobowości”

Można by tak dalej, ale jeżeli dałoby coś zrobić z tymi czterema problemami, to wiele osób miałoby znacznie większe szanse dobrze przesztormować ewentualny trudny okres w gospodarce. Polecam Wam przyjrzenie sie sobie i zdiagnozowanie, czy przypadkiem któryś z tych punktów nie jest o Was. To samo w sobie nie jest żadną hanbą (jak już wspomniałem sam cierpiałem na każdy z nich), ale trzeba koniecznie i szybko cos z tym zrobić, inaczej szkodzimy naszym szansom na przyszłość.

Jeżeli ktoś interesuje się kwestia wpływu naszej tożsamości w nieco szerszym zakresie, to polecam lekturę eseju Paula Grahama, w którym pokazuje on ładnie, jak „wbudowanie” w nią elementów religijnych i politycznych zaciemnia naszą zdolność klarownego myślenia o nich.

Dla leniwych zacytuje dwa dobre zdania:

„ If people can’t think clearly about anything that has become part of their identity, then all other things being equal, the best plan is to let as few things into your identity as possible„

oraz

„The more labels you have for yourself, the dumber they make you„

Podpisuję się pod tym obydwoma rękami :-)

PS: O przyklejaniu innym etykietek wszelkiego rodzaju napisze następnym razem

Komentarze (74) →
Alex W. Barszczewski, 2009-02-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025