Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Komu wierzyć i na jakie rzeczy patrzeć?

Jak widać z mojej aktywności na blogu robię sobie teraz wakacje. Oznacza to, że oprócz nadrabiania niedoborów aktywności fizycznej zacząłem wreszcie czytać tę sporą kupkę książek, które od pewnego czasu czekały na stole jak wyrzut mojego intelektualnego sumienia. Jedną z nich właśnie przeczytałem przedwczoraj, a dziś znalazłem w „Dzienniku” „recenzję” na jej temat, która spowodowała, że piszę ten post.

Chodzi o niedawno wydaną książkę Malcolma Gladwell’a „Outliers”. Pozycję tę bardzo przyjemnie się czyta, zdecydowanie polecam, a poza tym jest tam trochę ciekawych spostrzeżeń, które chcę wkrótce podjąć na blogu.

Tym bardziej byłem bardzo zaskoczony, kiedy rano natknąłem się w internetowym wydaniu „Dziennika” w dziale „Opinie” na tekst, którego Autorka wyraża zupełnie opinie, które delikatnie mówiąc budzą moje zdziwienie. Po chwili zdumionego przecierania oczami i pytania się, czy Autorka rzeczywiście przeczytała tę książkę (bo jest napisana tak prostym angielskim, że nie sądzę, aby ktoś po prostu mógł jej nie zrozumieć) postanowiłem napisać post o tym, jak rozpoznać wątpliwe źródło informacji. Tysiące ludzi czytają przecież gazety, jeśli nie papierowe, to przynajmniej w internecie i ryzyko poddania się fałszywym wpływom jest bardzo duże.

A więc do rzeczy :-)

Artykuł zaczyna się od zdania:”Gladwell: Filozof sosu do spaghetti”

To trochę tak, jak gdyby ktoś powiedział: „Alex: filozof lejka„, jest to merytorycznie bezwartościowe stwierdzenie nastawione na wywołanie określonych uprzedzeń czytelnika

Dalej jest początek właściwego tekstu „W internecie krąży 18-minutowy filmik, na którym pewien mężczyzna o fryzurze na Einsteina i rysach Mulata opowiada w stanie natchnienia o idealnym spaghetti.”

Tu są dwie rzeczy, na które warto zwrócić uwagę.

  • jeśli ktoś chce się wypowiadać merytorycznie o jakiejś idei i zaczyna od opisu wyglądu, rasy, koloru skóry lub pochodzenia osoby, która ją przedstawia to powinno to włączyć u Was wszystkie możliwe lampki alarmowe. Prawdopodobnie jego argumenty merytoryczne są kiepskie i osoba ta próbuje nadrobić ich słabość „ostemplowaniem” tego drugiego człowieka. Ta „technika” jest ciągle jeszcze dość popularna w Polsce u ludzi ze wspomnianymi powyżej lukami w rzeczowej argumentacji, nie dajcie się na to nabrać i nigdy sami tego nie stosujcie.
  • „opowiadanie w stanie natchnienia o idealnym spaghetti” w tym konkretnym wypadku dotyczy wystąpienia Gladwell’a na konferencji TED. Obejrzyjcie sami i przy minimalnej znajomości języka stwierdzicie, że wystąpienie poświęcone jest Howardowi Moskowitz’owi założycielowi i prezesowi firmy Moskowitz Jacobs Inc. który kiedyś zrewolucjonizował podejście amerykańskiego przemysłu spożywczego. Ten nieszczęsny sos do spaghetti był użyty jako jeden z przykładów pracy którą on wykonał i dokładnego sposobu myślenia przy poszukiwaniu rozwiązania. Wszystko lekko i przystępnie podane, typowy Gladwell. Wystąpienie trwa ok 15 minut, zobaczcie, wyciągnijcie własne wnioski

Taki wstęp powinien już wystarczyć do podważenia wiarygodności autorki, ale spójrzmy dalej.

Pierwsza uwaga o „Outliers” to „W najnowszym dziele przedstawia natomiast tezę, którą streścić można słowami: sam talent nie zapewnia sukcesu – ciężka praca i szczęście również mają ogromne znaczenie. ” jest słuszna, tyle że mało użyteczna, bo praktycznie każdą książkę non-fiction, która jest w miarę składnie napisana  można do takiej objętości „streścić” i w ten sposób „udowodnić” jej banalność, ale co z tego wynika??

Dalej mamy : „dostrzeżenie miałkości i efekciarstwa w rewelacjach„

Popatrzmy na użyte słownictwo. Zacznijmy od końca, Gladwell w żadnym momencie nie pisze o swoich spostrzeżeniach jako o rewelacjach (przynajmniej ja czytając tę książkę nie doszukałem się takiego określenia), raczej dzieli się swoimi danymi i interpretacjami. Użycie słowa „rewelacje” to manipulacja, aby bardziej (poprzez kontrast) podkreślić jego „miałkość i efekciarstwo” cokolwiek by to miało znaczyć.

Dalej mamy powołanie się na zewnętrzny autorytet Michiko Kakutani (krytyka literackiego) która mówi: „Gladwell ma do powiedzenia niewiele więcej, niż wynika ze zdrowego rozsądku”

Abstrahując od faktu, że dla mnie istotniejsza jest rekomendacja jednego z praktyków biznesu (po przeczytaniu której zamówiłem tę książkę), to wynikanie pewnych myśli ze zdrowego rozsądku wcale nie musi być słabością. Cały ten blog można skwitować stwierdzeniem, że nie ma tutaj tajemnych rzeczy, tylko kilka zdroworozsądkowych rozważań :-) Czy to przekreśla jego użyteczność? Książka non-fiction czy blog nie są po to, aby dawać „rewelacyjne” rozwiązania, ale by dostarczać danych i inspiracji do szukania własnych przemyśleń.

Potem mamy znowu to nieszczęsne spaghetti: „W swoim popisowym numerze Gladwell opowiada o wnioskach płynących z obserwacji natury ludzkiej, jak ludzie wybierają swój ulubiony sos do spaghetti……„
Jestem ciekaw na jakiej podstawie autorka twierdzi, że te 15 minut na TED to popisowy numer Gladwell’a? Ile jego innych wystąpień widziała na żywo, bądź w internecie? Jakie jest kryterium oceny „popisowości”? Jak ktoś używa takiego określenia, to trzeba koniecznie zadać takie pytania sprawdzające :-)

Z kolejnym stwierdzeniem zgadzam się w 80%: „Nie sądzę, żeby w polskich mediach znalazł się ktokolwiek, kto umiałby z taką lekkością, a zarazem w sposób tak zaskakujący i przemyślany udowodnić dowolnie postawioną tezę„. Te 20% to pytanie, skąd autorka wie (bo pisze o tym z przekonaniem), że ten człowiek potrafi udowodnić dowolnie postawioną tezę? Taką tezą może przecież być stwierdzenie, że człowiek rozmnaża się przez pączkowanie :-)

Nie jest dla mnie jasne, do czego odnosi się śródtytuł „Jak zarobić 200 milionów?” Książka nie jest odpowiedzią na takie pytanie i nie pretenduje do tego.
Następnie: „Także w najnowszej książce, dowodząc prawdy oczywistej, że geniusz jest zależny od okoliczności….”

Hmmmm…. takiego dowodu tam nie znalazłem :-)  Znalazłem dane i przemyślenia wskazujące, że spektakularny sukces w życiu nie zależy wyłącznie od inteligencji i nakładu pracy, lecz też od okoliczności, ale to chyba różnica. Może czytaliśmy różne książki?

Potem autorka ewidentnie się wykłada pisząc: „W rezultacie nawet banalna teza, zaczerpnięta chyba z piosenki Leonarda Cohena: „Bogaci się bogacą, a biedni biednieją” …………….. brzmi jak objawienie. ”

W moim egzemplarzu (ISBN 978-0-141-03624-3) na stronie 30 Gladwell powołuje się na tzw. „Efekt Mateusza” cytując z Ewangelii św. Mateusza wiersz 29 brzmiący: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie (więcej) dodane i będzie miał w nadmiarze. A temu, kto nie ma, i to, co ma, będzie zabrane.”

Ktoś, kto rzeczywiście przeczytał tę książkę powinien o tym wiedzieć, a nie spekulować z Cohenem :-)

To właściwie powinno wystarczyć, pozwólcie mi na parę dodatkowych uwag.
Interesujące jest stwierdzenie: „Stany Zjednoczone to kraj, w którym dzieci już od podstawówki uczone są publicznego przemawiania. W szkole średniej nie klecą rozprawek o „problemie domu w życiu bohatera”, ale perswazyjne eseje. „

To bardzo cenna uwaga. Gdyby tak było w Polsce, to miałbym znacznie ułatwione zadanie na wielu szkoleniach. Serio!!

„Na studiach zaś piszą po dwa teksty tygodniowo, a nie jedną, za to gęsto opatrzoną przypisami pracę na koniec roku. „

Ja mój blog też tak piszę :-) Mam nadzieję, że Wam to odpowiada :-)

Jest jeszcze parę stereotypów typu każdy dom na przedmieściach w USA ma sztuczny kominek i bibliotekę pełną książek różnych guru od rozwoju i sukcesu, albo rzeczą najdroższą rzeczą każdego Amerykanina jest kariera i pieniądze, albo, cytuję „jest krainą nie miłości do sukcesu, ale dzikiej, bałwochwalczej, związanej z nim namiętności „ :-)

To przypomina mi nieco literaturę Karola Maya („Winnetou” itp.), który pisał powieści o Dzikim Zachodzie nie postawiwszy tam uprzednio własnej nogi.

Osobom budującym sobie obraz świata na podstawie takich „źródeł” serdecznie współczuję.

O porównaniach do Coelho nie będę się wypowiadał z racji słabej znajomości twórczości tego ostatniego

Przeszkadzają mi zwroty typu „Także dlatego, że będąc tanim efekciarzem…” To są wycieczki osobiste, zazwyczaj wynikające z braku merytorycznych argumentów, a może nawet z braku znajomości książki, o której się pisze :-)

Jeszcze raz podkreślam, dyskwalifikujcie takich dyskutantów a sami nigdy tego nie róbcie.

Uff… zrobił się trochę długi post :-) Najlepiej sami przyjrzyjcie się wszystkim linkowanym źródłom, jeszcze lepiej przeczytajcie „Outliers” w oryginale i wyróbcie sobie własne zdanie, niezależnie od tego co napisałem. To bardzo pouczające ćwiczenie, które sam sobie ciągle jeszcze aplikuję.

Na zakończenie mam pytanie do Was. To jest na tym blogu dość nietypowy post, zarówno jeśli chodzi o tematykę, jak i obszerność. Napisałem go, bo pomyślałem, że abstrahując od samej książki, której dotyczy może to być niezły materiał do przestudiowania w następujących celach:

  • jak rozpoznać tanie metody manipulacji i nierzetelnego/źle przygotowanego dyskutanta
  • jak przygotować argumentację lub tezy tak, aby jakiś Alexopodobny (albo przez niego wyszkolony)  nie miał do czego strzelać :-)

Czy chcecie od czasu do czasu kilka takich rzeczy?

Komentarze (89) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty

Dziecko czy kariera?

Drodzy Czytelnicy

Autorem dzisiejszego postu jest nasz Czytelnik Mirosław Kordos. W ten sposób otwieramy tutaj możliwość gościnnego postowania, która powinna zwiększyć wartość tego serwisu dla Was. Publikacja takiego postu na blogu nie musi oznaczać, że z wszystkimi tezami autora muszę się zgadzać, wystarczy uznanie że tekst jest wartościowy (to taki mały disclaimer :-)). Zapraszam każdego, kto ma ciekawe myśli do przekazania, wykraczające poza ramy komentarzy do moich postów i chciałby podzielić się nimi z szerszym gronem zainteresowanych Czytelników do kontaktu ze mną w tej sprawie.

A teraz zapraszam do lektury:
__________________________

W dyskusji na temat czy potrzebujemy Hindusów w Polsce padło stwierdzenie, że u nich cywilizacja istniała już od tysięcy lat, gdy u nas była jeszcze dzicz. Zaraz pojawiła się też opinia, że to było tak dawno, że nie ma już żadnego wpływu na dzień dzisiejszy. Otóż przebyta ewolucja ma wpływ na lepsze geny odpowiedzialnych za efektywność pracy. A to jest nie do nadrobienia w ciągu kilkudziesięciu lat.

Dlaczego testy na inteligencję (rozumianą jako IQ) trzeba na bieżąco modyfikować, jeśli średni wynik ma być dalej 100, a nie np. 120? Dlatego, że kolejne pokolenia są coraz inteligentniejsze. A to z kolei dlatego, że rodzice pomału zaczynają zajmować się rozwojem dzieci a środowisko wzrastania dostarcza im coraz więcej bodźców stymulujących rozwój. Oba te czynniki poprawiają genotyp oraz fenotyp (czyli cechy poszczególnych osobników).

Wpisałem w Google słowa: dziecko kariera
Na pierwszej stronie dostałem takie wyniki:
„Dziecko czy kariera? Trudno robić karierę kosztem dziecka.”
„Dziecko czy kariera? Coraz mniej kobiet decyduje się na dziecko przed trzydziestym rokiem życia.”

Następnie wpisałem: kid career
Oto wyniki:
„Directory of sites designed to help children and teens explore possibilities for their future careers”
„Children should begin thinking about future careers early”

W przeciwieństwie do bardziej cywilizowanych krajów, w Polsce dominuje pojęcie kariery jednopokoleniowej z dziećmi w roli przeszkadzajek, bez wykorzystania możliwości ewolucji. Niektórzy rodzice wprawdzie usiłują dbać o karierę swoich dzieci. Niestety na ogół nie mają pojęcia, jak się za to zabrać. Cytat gdzieś z internetu:

„Jędrek ma 7 lat, chodzi do szkoły niepublicznej. W szkole spędza czas od godz. 8 do 17, po szkole ma zajęcia dodatkowe: piłkę nożną, tenis, basen, nauka jazdy na nartach. W niedzielę Jędrek chodzi z rodzicami do filharmonii.”

Takie dbanie o karierę dziecka oczywiście przynosi odpowiednie efekty, co dobrze obrazuje kolejny cytat:

„Młodzi ludzie, którzy czują, że nie są w stanie sprostać wygórowanym wymaganiom rodziców stają się płaczliwi, często śpią po 12-18 godzin dziennie, mają zmienne nastroje, mogą się u nich także pojawiać myśli samobójcze.”

W pierwszych latach życia kształtuję się połączenia między neuronami w mózgu odpowiedzialne za predyspozycje i postawy życiowe, które raz ukształtowane już bardzo trudno zmienić (tak, jak trudno zmienić fundament, jak jest już dom zbudowany) i te lata są najbardziej decydujące dla przyszłej kariery.

Ludzie się rodzą z wieloma zdolnościami, ale większość z nich tracą. Na przykład słuch: absolutny, ale ponieważ od urodzenia ani nie mówią po chińsku, ani nie grają na skrzypcach, więc ten dobry słuch zanika. Podobnie zanika tak ważna dla osiągnięcia sukcesu pewność siebie i ciekawość świata, ponieważ używanie tych cech jest tępione w polskiej kulturze.

Można jednak stworzyć takie środowisko, by tych cech nie tylko nie stracić, ale je rozwinąć. Dla człowieka (szczególnie w wieku 0-7 lat) wszystko powinno być zabawą. Nie należy usiłować dziecka niczego uczyć, a jedynie się z nim odpowiednio bawić, tak by z zainteresowaniem odkrywało świat. Dziecko lubi takie zabawki, jaki dostanie i do jakich się przyzwyczai (dorosły tak samo). Więc tą zabawką może być tor wyścigowy, gdzie w kółko jeżdżą samochody na baterie, ale może też być Visual Studio i Amibroker. Amibroker jest dobrą okazją do zrozumienia po co i jak inwestować, fajnie przesuwają się wykresy, dzieci się tym lubią bawić, a z czasem rozumieją coraz więcej. W Visual Studio też się da wiele myszką poskładać. Jednym i drugim można się zacząć bawić nawet jeszcze nie znając liter. Ponadto w dzisiejszych czasach angielskiego trzeba używać od urodzenia, w ten sposób w ogóle nie trzeba będzie się go uczyć w wieku późniejszym. Jest na to wiele sposobów.

Poznanie liter leży w możliwościach dzieci jeszcze przed ukończeniem 2 lat. Wiele 7-latków już wykonuje całkiem zaawansowane strony www i całkiem dobrze programuje w jakimś języku. I to wcale nie są często dzieci urodzone jako genialne, tylko normalne dzieci, którym stworzono na tyle sprzyjające warunki rozwoju, że mogły się nieskrępowanie rozwijać. (wrodzone predyspozycje, też mają znaczenie, tak, jak duży wzrost w pewnych dyscyplinach sportu, i nie twierdzę, że każdy ma je jednakowe, lecz, że w 99% te predyspozycje są zaprzepaszczane). Dziecko w wieku 7 lat już może mieć dobrze sprecyzowane cele, np. zrobię automatyczny translator z angielskiego na polski. Ten cel może potem ulec stopniowej zmianie w całkiem inny cel, ale pozostaje w nim zrobienie czegoś wielkiego i to nie jako jakiś mglisty plan, tylko jako droga, którą już podąża.

I to jest właśnie praca za darmo (w właściwie twórcza zabawa), którą można się dostać prawie w każde miejsce na świecie. Jak zacznie w wieku 7 lat, to jest wystarczająco dużo czasu, by mając lat kilkanaście już miał to miejsce zapewnione. Jak tylko nie zaniedba rozwoju swojej inteligencji finansowej, to osiągnie na prawdę wiele.

Nie chodzi o samo poznawanie umiejętności, ale przede wszystkim znacznie ważniejsze rozwijanie zdolności niezależnego myślenia i kształtowanie nastawienia na sukces (całkiem na odwrót niż w polskiej szkole).

Dopóki dla dziecka wszystko jest zabawą, czuje, że sam to odkrywa, a nie, że ktoś go uczy na siłę i jakaś głupia ciota nie powiedziała mu, że to są za trudne dla niego sprawy, że to jest dla starszych, jest w stanie zrobić bardzo wiele. I jak nie będzie tego pewien, że wszystko jest łatwą zabawą i że starych ciot i głupich nauczycielek się nie słucha, to w szkole zabiją w nim chęć odniesienia sukcesu.

To, że wielu ludzi nawet nie ma ochoty nic zrobić, by poprawić swoje marne życie, to właśnie zasługa ich rodziców, którzy sami nie mając pojęcia, jak się za życie zabrać nie przekazali im w dzieciństwie odpowiednich postaw. No ale nie ma co winić rodziców, bo skąd mieli mieć takie postawy i taką wiedzę, skoro im dziadkowie tego nie przekazali. Ale dziadkowie też nie są winni, bo tak ich wychowali pradziadkowie. Gdy jednak któreś pokolenie zdecyduje się w końcu wyjść z tego błędnego koła i nie tylko zadbać o swoją karierę ale i o swoich dzieci, to efekty będą szybko narastać.

Oczywiście zdarza się, że z rodziny pijaków i nierobów wyrośnie geniusz. Ale to się zdarza rzadko. Natomiast znacznie częściej geniusz wyrasta z rodziny, która go dopinguje w tym kierunku. Większość ludzi, którzy odnieśli największe sukcesy już od najmłodszych lat miała zapewnione odpowiednie warunki rozwoju.

Np. Sergey Brin i Larry Page chodzili do Montessori school, (która polega na tym, że dzieci uczą się tam myślenia poprzez swobodne rozwijanie swoich zainteresowań, w przeciwieństwie do „normalnych” szkół w których uczą się bezmyślności przez wkuwanie na pamięć), a rodzice ich byli profesorami informatyki i matematyki.

Znakomity przykład kariery szczegółowo zaplanowanej jeszcze przed urodzeniem: László Polgár najpierw napisał książkę o tym, jak wychować dziecko na mistrza świata w szachach, a potem zaczął według niej wychowywać swoje trzy córki (nie chodziły nigdy do szkoły) i rzeczywiście zostały mistrzyniami świata.

Gdyby nami się ktoś w dzieciństwie tak zajął, mielibyśmy dużo większą szansę na dużo większy sukces.

Podsumowując: w karierze tym łatwiej o sukces, im jej planowanie jest bardziej długoterminowe, np. 200 lat zamiast 5 lat. Jednak główną przeszkodą jest nasze z zasady egoistyczne podejście: każdy myśli tylko o sobie, a skutek jest taki, że wszyscy na tym tracimy.

________________________

Autorem tekstu jest Mirek Kordos

Mirek pracował w branży IT w małej firmie, wielkiej firmie i we własnej firmie oraz na uniwersytetach i ośrodkach badawczych w różnych krajach. Aktualnie zajmuje się głównie badaniami nad sztuczną inteligencją oraz jej wykorzystaniem do rozwoju człowieka. Ma dwójkę dzieci w wieku 4 i 8 lat.

Komentarze (55) →
Alex W. Barszczewski, 2008-01-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jeszcze o „szczególnych” talentach i wrodzonych zdolnościach

Nawiązując do poprzedniej dyskusji chcę zwrócić Wam uwagę na dwa bardzo ciekawe artykuły. Obydwa stanowią interesujące uzupełnienie naszej rozmowy. Jeśli chcecie o nich podyskutować, to proszę o przeczytanie ich w całości i ze zrozumieniem, naprawdę warto.
Pierwszy z nich to interesujący tekst w BusinessWeek. Jest dość krótki i polecam przeczytanie go.

Dla niecierpliwych parę tez i informacji z niego wyjętych:

Według ostatnich badań ok 35% przedsiębiorców w USA i ok 20% w Wielkiej Brytanii cierpi na….. dysleksję.

Wśród dyslektyków są szefowie firm jak Cisco, Schwab czy Kinko’s.

Co powoduje, że dysleksja może być czynnikiem sprzyjającym sukcesowi jako przedsiębiorca?

Dziecko z dysleksją uczy się następujących rzeczy:

  • ciągłe niepowodzenia przy standardowych sprawdzianach wyrabiają oswojenie się z niepowodzeniami i mniejszy strach przed nimi
  • problemy z szybkim czytaniem wyrabiają nawyk koncentrowania się na najważniejszych zagadnieniach
  • konieczność wsparcia się na innych wyrabia zaufanie do delegowania

To są istotne cechy, jeśli chcesz prowadzić własny biznes :-)

One oczywiście nie pomogą, jeśli ktoś dysleksję wykorzystuje tylko jako usprawiedliwienie, aby nic nie robić w życiu.

Cały artykuł wart jest przeczytania i zachęcam Was do zapoznania się z nim. To jeszcze jeden przyczynek do ogólnego stwierdzenia:

Przestań sam się usprawiedliwiać i weź się za kształtowanie Twojego życia według Twoich marzeń!!

Drugi artykuł pochodzi z szacownego Scientific American, też gorąco polecam przeanalizowanie go i wyciągnięcie własnych wniosków. Kwestia bycia ekspertem w jakiejś dziedzinie jest bardzo ważna, jeśli długofalowo chcemy odbić się od szerokiej rzeszy innych ludzi.
Ten tekst jest niestety dość długi, więc też pozwolę sobie na wyciągnięcie z niego paru cytatów:

Najpierw o ekspertach jako takich (wytłuszczenia we wszystkich cytatach pochodzą ode mnie):

Without a demonstrably immense superiority in skill over the novice, there can be no true experts, only laypeople with imposing credentials. Such, alas, are all too common.”

Niestety, u nas jest to też dość rozpowszechnione zjawisko.

To jest interesujące spostrzeżenie:

„the expert relies not so much on an intrinsically stronger power of analysis as on a store of structured knowledge.”

Ten cytat o ważności odpowiedniej metody zdobywania umiejętności:

„Ericsson argues that what matters is not experience per se but „effortful study,” which entails continually tackling challenges that lie just beyond one’s competence. That is why it is possible for enthusiasts to spend tens of thousands of hours playing chess or golf or a musical instrument without ever advancing beyond the amateur level and why a properly trained student can overtake them in a relatively short time.„

Potem ludzie mówią, że ten student był wyjątkowo uzdolniony, a ci amatorzy nie :-)

Trochę o zjawisku, że nowicjusze często na początku robią szybkie postępy a potem stagnują (co często jest interpretowane brakiem talentu)

„Even the novice engages in effortful study at first, which is why beginners so often improve rapidly in playing golf, say, or in driving a car. But having reached an acceptable performance–for instance, keeping up with one’s golf buddies or passing a driver’s exam–most people relax. Their performance then becomes automatic and therefore impervious to further improvement.”

Teraz o konieczności posiadania talentu:

„Yet this belief in the importance of innate talent, strongest perhaps among the experts themselves and their trainers, is strangely lacking in hard evidence to substantiate it. In 2002 Gobet conducted a study of British chess players ranging from amateurs to grandmasters and found no connection at all between their playing strengths and their visual-spatial abilities, as measured by shape-memory tests. Other researchers have found that the abilities of professional handicappers to predict the results of horse races did not correlate at all with their mathematical abilities.„

Trochę o krytycznym czynniku przy stawaniu się ekspertem:

„Thus, motivation appears to be a more important factor than innate ability in the development of expertise. It is no accident that in music, chess and sports–all domains in which expertise is defined by competitive performance rather than academic credentialing–professionalism has been emerging at ever younger ages, under the ministrations of increasingly dedicated parents and even extended families.”

Czy z młodymi zdolnymi programistami nie jest podobnie?

I interesujaąca konkluzja na zakończenie:

„The preponderance of psychological evidence indicates that experts are made, not born. What is more, the demonstrated ability to turn a child quickly into an expert–in chess, music and a host of other subjects–sets a clear challenge before the schools.”

Cierpliwym Czytelnikom polecam uważne przeczytanie oryghinalnego artykułu i życze interesujących przemyśleń.

W następnym poście wracam do własnych tekstów i oczywiście języka polskiego :-)

Komentarze (35) →
Alex W. Barszczewski, 2007-12-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Talent – przeceniany element

Często słyszę od innych ludzi wypowiedzi typu : „nie mogę nawet marzyć o osiągnięciu tego, bo brak mi odpowiedniego talentu”, albo „takie coś mogą zrobić tylko ludzie odpowiednio utalentowani, a nie zwykli śmiertelnicy tacy jak ja”
Ostatnio na ten temat wypowiadał się też w komentarzu do innego postu Krzysztof
To zainspirowało mnie (dziękuję Krzysztof) do napisania poniższych przemyśleń, bo mam wrażenie, że całe mnóstwo ludzi niepotrzebnie kastruje swoje marzenia domniemanym brakiem talentu.
Na początek kilka ważnych założeń wstępnych:

  • przez „talent” rozumiemy posiadanie specjalnych uzdolnień i predyspozycji do robienia czegoś. W generalnym rozumieniu te predyspozycje to jest coś, co „po prostu mamy”, czyli innymi słowy coś, z czym przychodzimy na świat. Według tej popularnej definicji z talentem się rodzimy i nie można otrzymać go poprzez naukę, bądź ćwiczenie. Inaczej zarówno cytowane na początku postu stwierdzenia, jak i cała dzisiejsza dyskusja byłyby bezprzedmiotowe.
  • o roli talentów w sztuce i zawodach pokrewnych (np. design) nie będę się wypowiadał. Jako jej głównie pasywny „konsument” nie czuję się w tym temacie wystarczająco kompetentnym.
  • nie chcę się też wypowiadać o roli specyficznych predyspozycji fizycznych potrzebnych do uprawiania sportów lub niektórych zawodów. Nie jest to też problematyka, z którą boryka się w życiu większość Czytelników tego blogu.

Przy tych powyższych założeniach pozwolę sobie na stwierdzenie, że analiza czy mamy do czegoś talent, czy też nie jest dla nas bezwartościowa.
Najlepiej uzasadnię to na doskonale znanym mi przykładzie.

Moja obecna praca wymaga między innymi bardzo dobrej umiejętności nawiązywania kontaktu z osobami, z którymi pracuję. Wielu uczestników moich szkoleń mówi mi „Alex, ty masz do tego wyjątkowy talent”.
Czyli według dzisiejszej oceny sytuacji i wspomnianej na początku definicji Alex B. przyszedł na świat z wyjątkowymi uzdolnieniami jeśli chodzi o komunikowanie z innymi ludźmi :-)

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że moja obecna „osoba” jest rezultatem działań, które dość nieśmiało rozpocząłem jak miałem 25 lat a naprawdę intensywnie podjąłem około 28 roku życia.
Wcześniej byłem w zakresie komunikacji międzyludzkiej raczej upośledzonym (nieśmiały i zakompleksiały introwertyk) człowiekiem. Wszelkie ówczesne analizy moich talentów wykazałyby „brak zdolności komunikacyjnych, powinien wybrać jakiś zawód techniczny wykonywany z dala od ludzi”

No to jak to jest z tym moim talentem????

Możliwe są dwa wytłumaczenia, oba podważające sens zastanawiania się nad tym, czy mamy jakieś konkretne uzdolnienie:

  • pierwsze to takie, że od urodzenia miałem talent do komunikacji z innymi ludźmi, nie miał się on tylko okazji ujawnić i zaktywizować. W takim przypadku badanie własnych talentów i stwierdzanie, że się jakiegoś nie posiada jest bezsensowne, bo zawsze możemy mieć taki, który ukryje się tak dobrze, jak w moim przypadku. Wtedy całkiem niepotrzebnie ograniczylibyśmy swoje możliwości wyboru ścieżki życiowej. Możecie sobie wyobrazić, co byłoby, gdybym wtedy z powodu braku talentu do komunikacji wybrał zawód np. mechanika maszyn przemysłowych, albo magazyniera?? Ile ominęłoby mnie przyjemności!! Nie popełniajcie takiego błędu!!!
  • drugie wytłumaczenie to, że będąc beztalenciem komunikacyjnym po prostu bardzo dobrze nauczyłem się komunikować z ludźmi, tak dobrze, iż dziś wszyscy myślą, że mam do tego talent :-) W takim przypadku stwierdzanie, czy ktoś go masz, czy też nie jest bezsensowne, bo nawet gdybyś go nie miał, to bezproblemowo nadrobisz to odpowiednim treningiem (z naciskiem na słowo „odpowiedni”)!!

Z tego wynikają co najmniej dwa pożyteczne wnioski:

  • koniec z wymówkami typu „ nie mogę się tym zająć, bo brak mi odpowiedniego talentu”. Może brakować Ci umiejętności, możesz mieć niewłaściwą postawę, za małe poczucie własnej wartości. Może brakować Ci kontaktów lub środków finansowych. Wszystkie te rzeczy możesz albo zmienić, albo przynajmniej skompensować czymś innym. Zamiast zamartwiać się brakiem talentu skup się lepiej na znalezieniu tych aktywności, które sprawiają Ci przyjemność, wtedy najszybciej możesz nie tylko osiągnąć w nich mistrzostwo, ale też delektować się całym procesem dochodzenia do niego.
  • nie słuchaj innych, którzy chcą odwieść Cię od obrania wymarzonej ścieżki życiowej mówiąc, że brak Ci niezbędnego talentu. Nie ma znaczenia, jakie tytuły naukowe ma dana osoba, jej opinia jest odbiciem jej modelu świata i tego, czego nauczyli ją na studiach. To może nie mieć i często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, w której Ty będziesz żył. Przy tym wniosku podkreślam, że nie mówimy teraz o roli talentu w sztuce – na tym się nie znam, choć i tutaj mam pewne hipotezy :-)

Na zakończenie nawiążmy do wypowiedzi, która spowodowała, że napisałem ten post.
Krzysztof, który jest też trenerem napisał między innymi:

„Jeżeli ktoś nie ma talentu stratega, czy bliskości to nikt go tego nie nauczy. „
a potem jeszcze

„Handlowcy, którzy nie posiadają wystarczającego zestawu talentów “sprzedażowych”, stanowią te 80% zespołu, którym dobry menedżer sprzedaży nie powinien się zajmować. Życie nie malina. „

Otóż Krzysztofie, z całym szacunkiem dla Ciebie widzę to całkiem inaczej.
Jak wynika z całego mojego postu zarówno działań strategicznych, bliskości i innych podobnych rzeczy można się nauczyć, choć nie zawsze jest to proste i zależy od stanu wyjściowego.
Mam też całkowicie inne podejście do handlowców (sprzedaż B2B), których trenuję. Nigdy nie zastanawiam się jakich to talentów tym ludziom brakuje, lecz co mogę zrobić, aby w ciągu tych paru dni każdego z nich (bo zajmuję się nimi indywidualnie) posunąć jak najbardziej do przodu. I Twoje 80% też mnie zadziwia. Puściłem sobie przed oczami szkolenia ostatnich paru lat i tylko w jednym przypadku zaleciłem uczestnikowi wybranie innego zawodu i to nie z powodu „braku talentu”. Ten niezwykle inteligentny i „wygadany” człowiek miał po prostu postawę bardzo kontraproduktywną w sprzedaży B2B i nie chciał jej zmienić. Jeden człowiek na trzy lata treningów (dalej nie chciałem już sięgać)!!!

Ciekaw jestem Waszych przemyśleń na ten temat, sądzę, że przynajmniej dla niektórych z Was przemyślenie tego, co napisałem może być jak dynamit :-)

Tak czy inaczej pamiętajcie o wyciąganiu własnych wniosków.

Komentarze (98) →
Alex W. Barszczewski, 2007-12-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025