Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

3 zasady eksperymentowania dla Pokolenia Y i nie tylko

Ostatnio przeczytałem polecony mi przez Marcina (dziękuję :-)) artykuł w „Przekroju” o młodych ludziach z tzw. Pokolenia Y

A tam jest napisane: „Dwudziestolatkowie nie żyją po to, żeby się napracować, zarobić, napłodzić dzieci, najeść się, zachorować, przeżegnać i umrzeć ..”

Pomyślałem : Hej, ja jestem w wieku rodziców tych ludzi a „od zawsze” mam podobne podejście :-)

Dalej można przeczytać: „młodzi 20-letni żyją dziś zupełnie inaczej niż ich rodzice. Widzą, co się dzieje ze starszym pokoleniem, i to utwierdza ich w przekonaniu, że żyć należy inaczej. Oni już wiedzą, że nie można spędzać całego dnia w nudnej pracy, bo to właśnie kończy się wypaleniem zawodowym, kłopotami i ciągłymi wizytami u lekarzy. Patrzą na nich i nie mogą uwierzyć, że oni sami, z własnej woli zamknęli się w domu i w pracy jak w twierdzy. Nie obejrzeli świata, smaków nie poznali… „

Tutaj mam też identyczne nastawienie, co zresztą od początku można było wyczytać na tym blogu :-)

I jeszcze: „Dwudziestolatki zamiast biegać po szpitalach, wolą żyć przyjemnie. To pokolenie hedonistów – zgadzają się robić tylko to, co daje im zadowolenie. „

oraz

„Dla młodych kariera to nie tylko możliwość dorobienia się. Nie chodzi o sprzęt kuchenny, dom i samochód. Oni żyją w zupełnie innym wymiarze. Dla nich kariera to możliwość rozwijania się, rozwijania własnych umiejętności, czerpania radości z tego, co się robi i za co dostaje się pieniądze. Jeśli trafią do miejsca, w którym pozwala się im rozwinąć skrzydła, to dadzą z siebie wszystko. „

Ha, ha :-) czyż to nie jest też mój sposób na życie !!

Cały artykuł jest wart przeczytania i zastanowienia się nad różnymi poruszanymi tam aspektami.

Moje przemyślenia po lekturze tamtego tekstu pozwoliły mi nieco zrozumieć fenomen tego, że nie będąc celebrytą, lecz normalnym facetem w zaawansowanym wieku ;-) z przerzedzonymi siwym włosami i nadwagą mam szybki i bezproblemowy kontakt z myślącymi osobami z Pokolenia Y, a jak robię spotkanie, to największym problemem jest zbyt duża spodziewana frekwencja :-)

Może dla wielu młodych Czytelników jestem przykładem gościa, który żyjąc ponad dwa razy dłużej od nich myśli i postępuje inaczej od większości ich rodziców, ba często wbrew radom udzielanym im przez tych ostatnich. Do tego żyje całkiem nieźle, generalnie na dość sporym luzie i z dużym „fun factor”. Może jestem chodzącym dowodem na to, że można żyć według wartości opisanych w cytowanym artykule i mimo tego, a może nawet właśnie dlatego, osiągnąć sukces w życiu w ich zrozumieniu tego słowa?

Jak jest chciałbym chętnie usłyszeć od młodszych z Czytelników :-)

Dla nich mam jeszcze jedną rzecz, o której nie pisałem na blogu, a którą dość nieświadomie od wielu lat stosuję i która oprócz mojego podejścia do innych ludzi i relacji z nimi jest jednym ze źródeł mojego zadowolenia z życia.

Ładnie sformułowaną przeczytałem ją w lecie w książce, którą niestety straciłem razem z czytnikiem, dlatego pozwólcie, że na razie sparafrazuję z pamięci:

3 Zasady eksperymentowania:

  1. ponieważ w dzisiejszym, bardzo złożonym świecie wielu rzeczy w danym momencie po prostu nie wiemy, a zdobycie wiarygodnych i kompletnych danych (o ile byłoby w ogóle możliwe) trwałoby za długo, to musimy dużo eksperymentować i po prostu patrzeć co z tego wyniknie :-)
  2. jeśli planujemy jakiś eksperyment, to przeprowadźmy go tak, aby ewentualne niepowodzenie (wszystko jedno jak mało prawdopodobne) nie zabiło nas fizycznie, ekonomicznie, czy społecznie. To jest szalenie ważny postulat, który lekceważy bardzo wielu ludzi, zwłaszcza w aspekcie „śmierci” ekonomicznej. To jest albo lekkomyślność, albo wręcz głupota, która potem prowadzi do poważnych problemów i stwierdzenia że „życie jest ciężkie”
  3. zaczynając jakiś eksperyment ustalmy po czym poznamy, że nie wyszedł nam on. To jest bardzo ważne kryterium, potrzebne aby taką chybioną próbę zakończyć, wydatki spisać na straty, wyciągnąć wnioski i być gotowym na…… następne doświadczenie :-) Tego też nie stosuje bardzo wiele osób, zarówno przy eksperymentach biznesowych, zawodowych jak i w życiu prywatnym. Skutkiem jest dołująca relacja, którą ktoś bez końca próbuje „uzdrowić”, firma pochłaniająca ostatnie oszczędności rodziny, którą dawno należało zamknąć, pracownik, którego należało już dawno zwolnić i wiele tym podobnych

Zastanówcie się dobrze nad tymi zasadami i tym, jak moglibyście zaimplementować je w praktyce Waszego życia. To może Wam się przydać, podobnie jak przydało się mi.

Aha, jeszcze jedna uwaga :-) Ponieważ w dzisiejszych czasach stosunkowo niewiele wiemy „na pewno”, zwłaszcza w dłuższym zakresie czasu, to większość nawet poważniejszych przedsięwzięć życiowych powinniśmy traktować jak eksperyment i dla własnego dobra stosować się do powyższych reguł. Brzmi to dość radykalnie, ale lepiej pomyśleć zawczasu niż potem niepotrzebnie cierpieć.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2012-12-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty, Sukces Czytelników

Historia Mateusza

Dziś,zgodnie z życzeniem publikuję post gościnny, który Mateusz Góra napisał jako rozwinięcie swojego komentarza pod jednym z poprzednich postów. Jestem pewien,że dla wielu z Was będzie to inspirująca lektura,do której zapraszam

_____________________________________________________________________

Witam wszystkich czytelników bloga Alexa

Alex umożliwił mi napisanie posta gościnnego, za co bardzo dziękuję. Jedną z rzeczy, które sprawiają mi najwięcej przyjemności jest nauka i inspiracja innych ludzi, dlatego będzie mi bardzo miło, jeśli ktokolwiek po przeczytaniu mojej historii zmieni coś w swoim życiu, ot, chociażby podaruje uśmiech nieznajomej na ulicy :-)

Zacznę od tego, że od najmłodszych lat byłem uważany za bardzo zdolnego człowieka. Kiedyś wydawało mi się, że to talent i urodzenie się lepszym od innych, ale dzisiaj już wiem, że to coś innego – determinacja i nieustanna chęć nauki (niedawno zrozumiałem słowa: ‘Wiem, że nic nie wiem’). Naturalne predyspozycje też są oczywiście istotne, ale nie mają na nasze życie takiego wpływu jak umiejętności nabyte i właśnie determinacja.

Mój chrześniak, który ma w tej chwili 2,5 roku zadaje bardzo dużo pytań i nie zastanawia się, czy są na miejscu, dzięki temu bardzo szybko się rozwija. Podobnie jest z dziećmi, które mają 4,5 lat. Później z wielu powodów ludzie zadają coraz mniej pytań, zarówno innym osobom jak i sobie, co jest nawet ważniejsze, żeby wiedzieć w jakim celu cokolwiek robimy. Przez to zaczynają wszystko przyjmować takie jakim jest, mimo że często praca, partner, czas wolny nie sprawiają im przyjemności. Z powodu braku ciągłych pytań nie potrafią wyrazić swojego zdania, co robi mój chrześniak, który jeśli coś mu nie smakuje, to bardzo wyraźnie to wyraża i na pewno tego nie zje. Mnie też dopadła ta monotonia. Co ciekawe, czerpałem radość z życia (tylko nie z całego!), a nawet wiedziałem dokąd zmierzam. Niedobre było to, że zmierzałem do celu wyznaczonego mi przez otoczenie i to drogą, którą też projektowali inni. Działo się tak dlatego, bo mój ‘talent’ najbardziej (wg innych) objawiał się w matematyce. Już w gimnazjum dostawałem mnóstwo rad, żeby zostać w przyszłości inżynierem. Nieprzypadkowo więc wybrałem profil matematyczno-fizyczny w liceum. W liceum jednak zacząłem sobie na nowo zadawać sporo pytań i szukać odpowiedzi, a jak do tego doszło opisuję w dalszej części posta. Ten mój talent naukowy przyćmił to, co naprawdę lubiłem, czyli sport. Dokładnie – piłkę nożną. Bardziej skupiano się na tym, żebym wziął udział w konkursie recytatorskim, historycznym, informatycznym, biologicznym i jeszcze z wiedzy o ekologii. We wszystkim. Bo byłem dobry, a to nie było doświadczanie, tylko eksploatowanie. W międzyczasie na szczęście działo się też sporo dobrych rzeczy, a 2 historie są dla mnie niezwykle ważne. Po pierwsze – determinacja. Nie urodziłem się jako piłkarski talent, uwierzcie mi. Co gorsza, w społeczeństwie piłka nożna to często sport dla niezbyt mądrych facetów. Determinacja pozwoliła mi jednak w ciągu 4 lat (!) zostać kapitanem drużyny juniorów w Lidze Dolnośląskiej, mimo że w pierwszym meczu wg trenera byłem jedynym zawodnikiem, który nie nadawał się do założenia koszulki, bo tychże zabrakło. Na dodatek po roku treningów, kiedy pojechaliśmy na mecz mieliśmy tak wąską kadrę, że na boisko wyszli wszyscy oprócz… mnie. Ja jednak lubiłem to robić i determinacja, obecność na wszystkich treningach oraz cierpliwość i chęć nauki pozwoliły mi zostać kapitanem po 4 latach systematycznej pracy. Po drugie z konkursów najbardziej nie lubiłem recytatorskich, do których co roku nakłaniała mnie moja wychowawczyni – polonistka. Aż w końcu trzeciego roku poświęciłem trochę czasu przynajmniej na znalezienie tekstu, który by mi się podobał i był pozytywną twórczością. I wiecie co? Zostałem laureatem na poziomie wojewódzkim, mimo że na eliminacjach 2 razy zapomniałem tekstu. Jednak na tle ponad 30 dzieciaków wyróżniłem się jego doborem, bo krótka opowieść rozbawiła wszystkich zebranych, a jeden z członków jury powiedział, że ‘nie potrafię recytować, jednak tekst idealnie do mnie pasuje i muszę iść dalej’. To tak jakby wygrać konkurs matematyczny nie potrafiąc liczyć :-) Już trochę wcześniej zrozumiałem jak ważne jest bycie innym, jednak to ta sytuacja utwierdziła mnie w przekonaniach, że na każdym kroku musisz się wyróżniać z tłumu i nieważne czy jesteś na rozmowie o pracę, czy bierzesz udział w konkursie, czy uwodzisz kobietę, bądź inny niż konkurencja :-) Do tego momentu, czyli 15 roku życia nie miałem większych problemów, kłótni, czy sporów z bliskimi mi ludźmi jak i zwykłymi znajomymi, a to dlatego, że w wielu ważnych kwestiach nie miałem swojego zdania, a jeśli miałem, to unikałem konfliktów i kontrowersji. Wymyśliłem sobie jednak, że zainteresuję biznesem i wszystko stopniowo zaczęło się zmieniać. Najpierw…

… w 1 klasie liceum trafiłem na blog Alexa, poprzez komentarze pod biznesowym artykułem na jednym z polskich, popularnych portali. Wtedy z rzeczy istotnych wiedziałem tyle, że rodziców trzeba szanować (nie wiedziałem dlaczego!) i że rachunków miłością się nie opłaci, lecz pieniędzmi. Zacząłem czytać blog i częściej zadawać sobie pytanie ‘dlaczego’ coś w moim życiu wygląda tak, a nie inaczej. Wcześniej tego nie robiłem, wszystko przyjmowałem takie jakie do mnie trafiało, bo ‘nie może być inaczej’. Jako laureat kilku konkursów matematycznych byłem też zaprogramowany na przyszłość pod kątem inżyniera ‘od czegoś’ pracując za wysokie >5.000zł (wysokie?) wynagrodzenie. I tak brnąłem w tym kierunku, ale małymi krokami zwiększałem swoją wiedzę o życiu m.in. będąc na bieżąco z postami na blogu. I tak po kolejnych 2 latach pojawiła się w moim życiu książka, później druga, które uświadomiły mi, że wszystko, co do tej pory robiłem było pomysłami albo marzeniami ludzi, którzy mnie otaczali, a nie moimi.

Zrozumienie tej niezwykle ważnej kwestii spowodowało, że zamiast inżyniera wybrałem karierę człowieka bliżej związanego z pieniędzmi. Tutaj zaczęły pojawiać się pierwsze ‘ale’ ze strony najbliższych. Przecież jestem taki dobry z matematyki, więc powinienem postawić na techniczne kierunki. Co ciekawe nikt nigdy nie powiedział, że jestem takim dobrym piłkarzem, więc powinienem spróbować sił w Barcelonie :-) W międzyczasie wydarzyła się ważna rzecz – skończyłem wiek juniora (liceum) i postanowiłem zakończyć swoją piłkarską przygodę jako zawodowego piłkarza. Później przyszła jesień, pierwszy semestr i spotkanie z Alexem we Wrocławiu nad Odrą. Do dzisiaj pamiętam z niego przede wszystkim 2 rzeczy. Po pierwsze miałem pół godziny sam na sam z Alexem, a przez cały czas to ja mówiłem, zamiast skorzystać z możliwości wysłuchania mądrego człowieka, chociaż Alex uważa, że nie było tak jednostronnie, cieszę się :-) Pamiętam o tym do dziś przy każdej sposobności. Po drugie, wspomniałem o tym, że już nie będę piłkarzem, bo przegapiłem odpowiedni moment, a ktoś mnie zapytał: ‘Dlaczego jest za późno’? Rzeczywiście nie było…

Studia trwały w najlepsze, trochę ciekawych imprez, interesujący ludzie, kilka zajmujących dodatkowych zajęć, tylko sam program nauczania z dnia na dzień gasił we mnie pragnienie studiowania. Mimo tego pod koniec roku wszystko zaliczałem w terminach, a jedyną poprawkę miałem po… wyjściu do Teatru z Alexem. Nie mogłem przegapić tak wartościowego spotkania z wieloma ciekawymi osobami, których wiedza na co dzień sporo kosztuje. I tak pociągiem z Warszawy wróciłem ok. 6.00 rano, 2h przed poprawką – zdaną  Później przyszły wakacje i po tych 2-3 latach nauki życia, ciągle w dużej części teoretycznej, przyszła pora na praktykę. Mając w pamięci słowa, mówiące o tym, że ‘na bycie piłkarzem nie jest za późno’ wróciłem do piłki nożnej… jako trener. Bardzo ważne, nie wysyłałem CV, nie zdobywałem papierów, już wcześniej jako piłkarz często byłem doradcą, więc wykonałem 2 telefony i sam sobie stworzyłem stanowisko pracy! Połączenie pasji, rozwoju i zarobków. Wynagrodzenie finansowe i emocjonalne.

Właśnie mija rok od tych 2 telefonów, rok wielu ważnych decyzji i zarazem najwspanialszy rok mojego życia. W sierpniu podjąłem decyzję o powrocie do gry, więc jesienią studiowałem dziennie, pracowałem jako trener piłkarski, dodatkowo (jak na pół etatu) jako ankieter, zająłem się marketingiem, wszystkim na tyle poważnie, że moje ciało bardzo to odczuło. Zimą stwierdziłem, że muszę kilka zajęć zakończyć, bo z każdym dniem ulatywało ze mnie niepostrzeżenie trochę dobrej energii. I tak skończyłem z ankietami, studiami, a z piłki zostawiłem jedną rzecz i postawiłem na trenera. Żeby móc w miarę normalnie żyć postanowiłem, że będę organizował od tego czasu imprezy w starym stylu, ponieważ zawsze chciałem się na takich bawić, a skoro nikt takich nie robił sam się tym zająłem (już tego nie robię w celach zarobkowych) oraz rozpocząłem społecznie prowadzić zajęcia z angielskiego polegające na spotykaniu się na herbacie i godzinnych rozmowach wyłącznie w obcym języku.

Bardzo ważne. Cały czas pracowałem i ciągle pracuję nad swoim rozwojem w bardzo szerokim ujęciu. Ani razu nie popadłem w żadne dłuższe zobowiązania, największym był i jest abonament za telefon oraz internet  )

Stało się tak, ponieważ w pewnym momencie podjąłem decyzję, co do tego jak chcę żyć, czyli jak ma wyglądać moja praca, relacje z innymi ludźmi i jak chcę spędzać wolny czas. Okazało się, że nie chcę żyć tak jak ludzie, którzy byli moimi doradcami. Zacząłem więc robić bardzo prostą rzecz, o wiele więcej swojego czasu spędzam z ludźmi, którzy mi ‘kibicują’ oraz wspierają wiedzą i doświadczeniem, a styl życia tych ludzi jest bliski temu jak ja sam zamierzam żyć. W zasadzie każdy rodzic potrafi nauczyć dzieci chodzić i mówić (jak, to już inna kwestia), ale tylko dlatego, że sami to robią. I tego potrzebują wszystkie dzieci. Aż zrozumiałem, że w późniejszych latach wielu ludzi daje nam bardzo cenne lekcje, tylko że niektóre sprawdzą się w przypadku tancerzy, inne w przypadku sportowców, a jeszcze inne posłużą prawnikom. To samo dotyczy stylu życia, a najlepiej uczyć się od mistrza w danej dziedzinie. Z tą wiedzą małymi krokami rozpocząłem zmianę mojego towarzystwa i okazało się, że otrzymałem niezwykle cenne rady bardzo spójne z tym jak ja postrzegałem rzeczywistość oraz moją przyszłość. Bardzo mi pomógł kontakt z takimi mentorami. Teraz już wiem, że czasami wieloletnie znajomości muszą dobiec kresu, bo działają na Nas destrukcyjnie, mimo że często są to bardzo bliskie nam osoby. Zmiana otoczenia jest niełatwa, ale jako człowiek dający przykład lada moment podejmę kolejny krok, czyli wyprowadzenie się z domu, co też oczywiście odradza mi niejedna osoba. Ja jednak chcę żyć tak jak ludzie, którzy popierają ten pomysł, więc decyzja jest prosta. Na ogół z trudnościami radziłem sobie właśnie dzięki radom innych ludzi oraz aktywnie rozwiązując problemy, działając bardzo szybko, czasami spontanicznie. Brakowało mi pieniędzy na już? Podejmowałem tymczasową pracę. Coś niepokojącego działo się w związku? Od razu doprowadzałem do rozmowy. Szybkość reakcji bardzo sprzyja temu, żeby mieć otwartą głowę na rzeczy ważne i czerpać przyjemność z życia :-)

Taką mam przeszłość.

A dzisiaj? Mam 21 lat i jestem jednym z założycieli Akademii Piłkarskiej w moim mieście, jednym z jej trenerów oraz jej fundraiserem. Poza tym na poważnie zajmuję się tylko jedną rzeczą – marketingiem sieciowym, gdzie mogę bardzo małym kosztem zdobyć bardzo dużą wiedzę. Często pracuję więcej niż moi rodzice i chociaż moje zarobki są dzisiaj podobne do ich pensji, to prowadzę całkowicie inny styl życia. Nareszcie mogę się skupić na szlifowaniu mojego angielskiego oraz nauce hiszpańskiego. Na uczestnictwu w różnych szkoleniach, projektach, akcjach, spotkaniach, ponieważ nie mam żadnych zobowiązań oraz ram czasowych pracy. Jednego tygodnia pracuję 70h, drugiego 10, chociaż ten drugi przypadek na razie rzadko się zdarza, bo pracuję z radością i uśmiechem na ustach! Jeszcze nie byłem na Kanarach, ale miesiąc temu wróciłem z Hiszpanii i planuję kolejne wyjazdy, tym razem w Polsce, ale w momencie kiedy uwaga, będzie dobra pogoda, a nie kiedy dostanę urlop

W swoim życiu wysłałem kilka razy CV, jednak docelowe stanowisko pracy, z którym nie mam oczywiście kontraktu na 30 lat, wykreowałem sobie sam. To ja zawsze wychodziłem z inicjatywą, nie przychodzono do mnie, od tego trzeba zacząć!

A wszystko dzięki temu, że zrozumiałem, co to znaczy być w pełni odpowiedzialnym za siebie. Kreujmy swoje życie

PS:
Kilka osób gratuluje mi tego jakie mam relacje ze swoją partnerką. Ba, zdarzyło mi się usłyszeć, że tworzę jedyną parę, która motywuje do stworzenia związku. A to w dużej mierze Twoja zasługa Alex, dużo się od Ciebie nauczyłem w tej kwestii, a moja partnerka stwierdziła, że jak tylko skończysz pisać książkę, to niezależnie od tematyki dostanę ją od niej w prezencie.

Dzięki Alex, za to, że byłeś moim pierwszym impulsem do zmiany życia!

PS: 2

Jeśli ktoś chciałby wymienić się doświadczeniami, rozpocząć ciekawy projekt lub po prostu porozmawiać, to zapraszam do kontaktu mailowego: . Chętnie podzielę się też numerem telefonu.

_____________________________________________________________________

Mateusz Góra – interesuję się sportem, podróżami, psychologią. Moją pasją jest piłka nożna, jeszcze niedawno byłem piłkarzem, a teraz pracuję w Akademii Piłkarskiej Oleśnica jako jej trener, fundraiser i marketingowiec. Dodatkowo zajmuję się marketingiem sieciowym. Wolny czas to dla mnie przede wszystkim czytanie książek, uprawianie sportu oraz nauka angielskiego i hiszpańskiego. Mam 21 lat i stawiam na zdobywanie praktycznego doświadczenia życiowego :)

Mateusz Góra

Komentarze (28) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Szukaj podwójnego wynagrodzenia za pracę

Tytuł tego postu brzmi jak  reklama podejrzanych interesów, albo żądania nie posiadającego umiaru związkowca, dlatego śpieszę z wyjaśnieniem o co mi chodzi.
Generalnie, jeżeli już gdzieś pracujemy poświęcając na to czas i energie naszego życia, to możemy (powinniśmy ?) otrzymywać gratyfikację w dwóch postaciach:
  1. materialna zapłata za wyniki naszej pracy, najczęściej są to pieniądze lub takie rzeczy jak służbowy samochód, telefon itp. Tymi pieniędzmi płacimy na nasze mieszkanie, wyżywienie i wszelkie inne rzeczy, które potrzebujemy, a które można kupić
  2. wynagrodzenie emocjonalne w postaci możliwości poznania i pracy z ciekawymi ludźmi, w pozytywnej atmosferze wypełnionej energią, kreatywnością i wzajemnym szacunkiem. Ta emocjonalna część wynagrodzenia to też możliwość rozwoju, rozszerzenia własnych horyzontów wiedzy i doznań, praktycznego podniesienia poczucia własnej wartości w zdrowy, nie robiący nikomu krzywdy sposób.
Teraz, jak się zapewne domyślacie, zapraszam każdą Czytelniczkę i każdego Czytelnika, do zrobienia uczciwej analizy, jak tak kwestia wygląda u nich w praktyce. O ile większość ludzi zastanawia się nad tą materialną częścią zapłaty (i przeważnie jest z niej niezadowolona), o tyle moim zdaniem zbyt mało osób patrzy uważnie, jak wygląda ta “płaca” emocjonalna. A to przecież ta druga, o ile nasze najbardziej elementarne potrzeby fizyczne zostały zaspokojone, ma ogromny wpływ zarówno na jakość naszego życia w chwili obecnej, jak też jego perspektywy w przyszłości.
Obserwując innych ludzi często niestety widzę jeden z dwóch przypadków:
  1. zapłata materialna jest kiepska i wynagrodzenia emocjonalnego albo nie wa wcale, albo co gorsza jest ujemne (poniżanie, frustracja itp.). To przypomina mi galerę, gdzie biedni galernicy batem nadzorcy zmuszani są do wiosłowania w kierunku i rytmie, na który nie maja żadnego wpływu, a do jedzenia i picia dostają akurat tyle, aby nie umrzeć z głodu.
  2. zapłata materialna jest dobra a nawet bardzo dobra, pracuje się w eleganckich biurowcach itp. Za to wynagrodzenie emocjonalne, podobnie jak w wypadku powyżej, jest zerowe lub ujemne (konieczność robienia rzeczy wbrew sobie, znoszenia zlej atmosfery w pracy, podchodów, polityki i zwykłego draństwa). To, jak się zastanowimy, przypomina z kolei dom publiczny lepszej klasy, nieprawdaż?
“Pracujesz” na galerze? Prostytuujesz się w “domu publicznym”?
Nawet jeśli bardzo wielu ludzi wokoło robi to samo, to zastanów się, jaki to ma wpływ na dalszą część Twojego życia, o dzisiejszym dyskomforcie już nie wspominając. Jeśli ta perspektywa niezbyt Ci się podoba, to zabieraj się DZISIAJ do roboty, aby  to zmienić. To być może nie da się zmienić od razu, ale przynajmniej w średnioterminowej perspektywie jest na pewno możliwe, choć niewykluczone, że będziesz musiał przy tym się nieco wysilić, a i nie wszystkim z Twojego obecnego otoczenia się to spodoba. To jest Twój wybór, ale jeśli chcesz zmiany, a nie tylko jałowej dyskusji, to zabierz się za to jeszcze dziś!
Na zakończenie, aby ubiec zarzuty, że w Polsce nie ma takich prac, które dają nam zarówno wysokie wynagrodzenie materialna, jak i emocjonalne, śpieszę z informacja, że np. ja takową wykonuję. Jednym z powodów, dla których przeważnie widzicie mnie uśmiechniętego i pełnego energii jest to, że jak już pracuję, to dostaje za to nie tylko spore pieniądze, ale przede wszystkim mam do czynienia z inteligentnymi, ciekawymi ludźmi, kontakt z którymi bardzo mnie wzbogaca, nawet (a może właśnie dlatego), jeśli w wielu sprawach bardzo się różnimy. To jest chyba dobry moment, aby im wszystkim za to podziękować!
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (51) →
Alex W. Barszczewski, 2012-06-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Audycja ze mną w radiu Planeta FM

Trochę ponad 2 tygodnie temu Edyta Walecka z Radia Planeta FM napisała do mnie mail z propozycją nagrania audycji na temat podobny do tego, o którym mówiłem na spotkaniu ze studentami w Łodzi, czyli „Co robić na studiach, aby potem żyć lepiej niż dobrze”. Ponieważ nigdy czegoś takiego nie robiłem, a zachęcając Czytelników do eksperymentowania w życiu powinienem sam świecić przykładem :-) więc powiedziałem „oczywiście” :-) Szybko ustaliliśmy o czym chcemy rozmawiać i tydzień później rano po dłuższej obcojęzycznej telekonferencji wstałem od stołu, wsiadłem do taksówki i pojechałem do studia. Jazda taksówką to był cały dostępny czas na przemyślenie co będę mówił :-) niemniej Edyta była bardzo sympatyczną rozmówczynią i całość chyba wyszła nam nieźle.

Uważni słuchacze z pewnością zauważą, że chwilami najwyraźniej z rozpędu myślałem w innym języku niż mówiłem :-) co widać w paru konstrukcjach słownych, a nawet użyciu nie tych przypadków rzeczownika co trzeba :-)

Mimo tego korzystam z uprzejmości Edyty i zamieszczam pliki z audycji na blogu, może ktoś chętnie posłucha.

Gdybyście mieli jakieś pytania i komentarze, to zapraszam do wypowiedzi na blogu.

Część 1 (mp3, niecałe 14 MB)

Część 2 (mp3, niecałe 10 MB)

PS: Pliki są gościnnie na innym serwerze, wiec się nie dziwcie.

Komentarze (24) →
Alex W. Barszczewski, 2012-05-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty

Historia M.G.

Witajcie po długiej przerwie. Mam w głowie kilka nowych postów, ale wczoraj w nocy otrzymałem mail od Czytelnika, który bardzo spodobał mi się i po rozmowie telefonicznej przekonałem go, aby zgodził się na jego publikację. Myślę, że może to być inspiracją dla wielu Czytelników. Kolega prosił tylko o użycie w tekście jego inicjałów, oraz wykasowanie nazwy firmy, co chętnie zrobiłem, bo cała reszta jest bardzo istotna.  Zapraszam Was do lektury i do dyskusji na blogu. M.G. obiecał, że w miarę możliwości i wolnego czasu będzie odpowiadał na Wasze komentarze.
_______________________________________________________________________
Nazywam się M.G. i jestem wiernym czytelnikiem Twojego bloga. Piszę ten list ponieważ chciałbym Ci opowiedzieć historię jaka mi się przydarzyła. Może najpierw parę słów o sobie. Mam 25 lat, studiowałem zarządzanie i marketing na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Mimo, że studia skończyłem 2 lata temu wciąż się nie obroniłem (ale  w końcu na czerwiec mam wyznaczony termin obrony : ). W Polsce pracowałem w amerykańskiej firmie brokerskiej gdzie przez rok zdobywałem doświadczenie w pracy korporacyjnej. Choć tak naprawdę to raczej byłem tam jako pomoc biurowa :) W styczniu postanowiłem to wszystko rzucić i wyjechać do Norwegii w poszukiwaniu szczęścia właśnie tam. Wcześniej już trochę jeździłem po świecie w poszukiwaniu pracy ale były to głównie wyjazdy 3-4 miesięczne w czasie wakacji ( USA, Kanada, Cypr, Hiszpania). Nie powiem, te wyjazdy bardzo dużo mi dały. Sprawdza się to o czym tak często piszesz na swoim blogu. Jesteś młody? Jedź w świat zdobywać bezcenne doświadczenie, imaj się każdej pracy jaka Ci się trafi (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku:)
Początki tutaj w Norwegii były naprawdę trudne, nie mogłem znaleźć żadnej pracy, było zimno i ciemno (luty, marzec) a pieniędzy niestety ubywało.ja też niestety nie miałem żadnego doświadczenia w jakiś pracach budowlano-wykończeniowych a właśnie takich pracowników tu potrzebują głównie. Miałem parę momentów zwątpienia, myślałem o powrocie do Polski ale nie chciałem się mimo wszystko poddawać i wracać z opuszczoną głową… W końcu w kwietniu coś się ruszyło, pojawiły się prace sezonowe, głównie sprzątanie ogródków, zamiatanie liści, jakieś malowanie. Nie było tego dużo ale pozwalało na przeżycie. Tydzień temu dostałem propozycję rozdawania ulotek w centrum Oslo dla jednej z firm telekomunikacyjnych.. Praca łatwa miła i przyjemna za w sumie całkiem niezłe pieniądze (ach, te Norweskie stawki :) ) W piątek menager który mnie zatrudnił poprosił żebym przez weekend pomyślał w jaki sposób mógłbym dotrzeć do Polskich klientów tutaj w Norwegii. Wiadomo trochę nas tu jest, więc to łakomy kąsek, szczególnie, że firma wcześniej się nie nastawiała w ogóle na Polaków (wystarczy powiedzieć, że jestem jedynym Polakiem pracującym dla nich w Norwegii) Wczoraj rano jeszcze rozdawałem ulotki, popołudniu natomiast zostałem zaproszony na rozmowę aby przedstawić swoje pomysły. Spodobały mu się na tyle, że przedstawił mnie naszemu CEO i poprosił abym powtórzył mu swoje przemyślenia. Ten natomiast następnie zrobił małą telekonferencję z menagerami od marketingu z Londynu. Przedstawiłem im jeszcze raz swoje pomysły po czym zostałem mianowany…  Polish segment marketing executive na Norwegię… Mam tworzyć a także wprowadzać strategię rozwoju firmy w Polskiej społeczności tutaj w Norwegii. Dostałem swoje biurko,  komputer, telefon i sztab najlepszych marketingowców z Londyńskiego City do pomocy. Dzisiaj miałem pierwszy dzień na nowym stanowisku, cały spędziłem w sumie na konsultacjach z ludźmi z Londynu. Czuję się niesamowicie w tym wszystkim. Zdaję sobie sprawę, że na razie nic nie osiągnąłem, dopiero dostałem szansę, a czy ją wykorzystam zależy już tylko ode mnie… Nie zmienia to chyba jednak faktu, że ta cała historia jest jakby wyjęta z filmu… Taki American Dream… Wczoraj jeszcze rozdawałem ulotki i wyrywałem chwasty a dzisiaj jestem executive menagerem w międzynarodowej korporacji w Oslo. W tym miejscu chciałem CI bardzo podziękować, bo bez czytania Twojego blogu pewnie nigdy bym w siebie nie uwierzył (zawsze miałem z tym problemy). Mam także parę pytań, może bardziej prośbę o poradę…Jak ja mam się w tym wszystkim odnaleźć? Albo inaczej bo ku mojemu zdziwieniu właśnie się świetnie odnajduję w zaistniałej sytuacji :) Może jakieś porady na czym mam się skupić, czego unikać? Bo przyznam, że troszkę mam obaw, ale w sumie bardziej to wszystko traktuję jako ogromne wyzwanie i przygodę! Bo w sumie do stracenia nie mam nic a do zyskania naprawdę dużo. Cholera, nigdy nie byłem tak pewien siebie, nie czułem się tak dobrze jak w tej firmie. Trochę się rozpisałem ale chciałem się Tobą podzielić moją historią, w którą dalej chyba do końca nie wierzę :) Może się rano obudzę i znowu będę domki malował? :) I na koniec: Sky is the limit!
Pozdrawiam,
M.G
Komentarze (35) →
Alex W. Barszczewski, 2012-05-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Niewłaściwe pytanie

Ostatnio dość często zdarzyło mi się usłyszeć od rozmówcy następujące pytanie:
„Alex, co najbardziej ci przeszkadza w Berlinie, a co w Warszawie?”
Na to odpowiadam, że kiedy jestem w Berlinie koncentruję się na plusach, które ma do zaoferowania to miasto, a kiedy przebywam w Warszawie robię to samo z zaletami polskiej stolicy (o dziwo są takie :-)) Większość innych cech ignoruję, a jak już się nie da, to robię szybki „workaround„
Wtedy większość „wierci” dalej:
„No ale co przeszkadza ci w Berlinie, a co w Warszawie?!”
Wtedy zazwyczaj zaczynam się niecierpliwić, bo najwyraźniej mam odmienny sposób myślenia, z którym ta druga osoba ma problem. Ponieważ ten sposób bardzo wpływa na odczuwalną przeze mnie jakość życia i zdaje się być w Polsce czymś mniej popularnym, to podzielę się nim z Wami teraz.
U mnie jest tak, że niezależnie od tego, czy chodzi o pojedynczą osobę, klienta, czy też całą społeczność bezlitośnie odsiewam na samym początku wszystko, co zdecydowanie nie pasuje mi ze względu na jakieś naprawdę krytyczne dla mnie cechy. Jeśli chodzi o ludzi, to dość obszernie pisałem o tym np. w poście http://alexba.eu/2011-01-14/jak-to-robi-alex/szybka-selekcja-alex-cz-1/ , w gruncie rzeczy podobnie jest i w innych przypadkach.
Potem, tym którzy przeszli przez to sito daję dużo luzu i staram się skoncentrować na jaśniejszych stronach kontaktu z nimi. Te różne „niedoskonałości” po prostu wycinam ze świadomości, bo nie są to już sprawy o pierwszorzędnym znaczeniu, inaczej byłby już „odstrzał” na samym początku. W rezultacie mam z większością otoczenia pozytywne i miłe dla obydwu stron interakcje i to w sytuacjach, kiedy wielu ludzi drażniłoby to czy tamto. W tym kontekście faktycznie żyję w innej rzeczywistości, co często zarzucają mi różni rozmówcy starej daty albo „starego” myślenia :-).
To specyficzne odbieranie bodźców otoczenia jest jednym z powodów, dla którego tak często można spotkać mnie w pogodnym nastroju, niezależnie od tego, gdzie jestem i jaka jest aktualnie pogoda :-)
Napisałem ten post, bo w polskim społeczeństwie od dziecka jesteśmy tresowani na ten mało produktywny sposób odbioru, co widać w choćby w codziennych rozmowach, mediach, czy debacie publicznej. W rezultacie wielu inteligentnych i dobrych ludzi ma, mówiąc oględnie, średnią jakość życia, a przecież można inaczej. Wiem o tym, bo sam byłem kiedyś takim szukającym dziury w całym człowiekiem. Zastanówcie się, jak to jest aktualnie u Was.
PS: Do tego tekstu warto przeczytać sobie posty:
http://alexba.eu/2011-01-20/rozwoj-kariera-praca/dwie-rzeczywistosci/
http://alexba.eu/2011-01-24/tematy-rozne/tezy-poprzedniego-postu-bardzo-prosto/
http://alexba.eu/2011-01-26/rozwoj-kariera-praca/specyficzna-slepota/
Komentarze (18) →
Alex W. Barszczewski, 2011-09-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak tak dalej pójdzie to dokąd zajdziesz w życiu?

Kilka dni temu kiepska pogoda skłoniła mnie do spaceru po Międzyzdrojach i w pewnym momencie zobaczyłem widok jak na zdjęciach poniżej (po kliknięciu na każde z nich możesz zobaczyć szczegóły w większym formacie).

Obydwa budynki, najwyraźniej powstałe w zbliżonym czasie kiedyś były piękne i tętniły życiem. A dziś….. zobaczcie sami jak różnie potoczyły się ich losy.

Taki widok pobudza mnie do refleksji, bo oba obiekty możemy potraktować jako metaforę nas samych za 10-15 lat.

Powinniśmy zadać sobie następujące pytania:

  • Jeżeli nadal będę traktował siebie tak  jak robię to dotychczas, to który z tych budynków będę przypominał (fizycznie, mentalnie i uczuciowo – wszystko jest ważne!!) za 10-15 lat?
  • Jeżeli pozwolę mojemu obecnemu otoczeniu wpływać na mnie, to to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
  • Jeżeli będę w bliskiej relacji z ludźmi, z którymi jestem obecnie, to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
  • Jeżeli będę zarabiał na życie w dotychczasowy sposób, to który z tych budynków będę przypominał  za 10-15 lat?

Polecam każdemu powiększenie tych zdjęć przez kliknięcie na nie, uważne przyjrzenie się im i głębokie zastanowienie nad powyższymi pytaniami. Jestem pewien, że większość z Was podobnie jak ja dojdzie do ciekawych, a czasem nawet dość radykalnych wniosków. Pomocnym może też być rozejrzenie się wokoło, przyjrzenie innym ludziom, którzy przypominają któryś z tych domów i zadanie sobie pytania „czy ja też tak chcę?”

Chętnie podyskutuję na ten temat w komentarzach….

Komentarze (65) →
Alex W. Barszczewski, 2011-07-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Żyjesz jak miejski autobus, czy jak samochód rajdowy?

Ten post przyszedł mi do głowy podczas ostatnich dwóch tygodni, które w bardzo intensywny sposób spędziłem w Polsce. Zanim przejdziemy do tytułowej metafory podkreślam, że nie jest moim celem pokazanie któregokolwiek wariantu życia jako „lepszego”, lub „gorszego”, bo każdy z nich ma swoje wady i zalety, a ostateczna ocena jest kwestią preferencji każdego z nas. Bardziej zależy ma pokazaniu komplikacji, które pojawiają się, kiedy spotykają się ze sobą ludzie z tych dwóch światów.
Zacznijmy od przyjrzenia się obydwu możliwościom:
  • Autobus miejski to pojazd, który każdego dnia porusza się tej samej trasie, ewentualnie jest kierowany na którąś z tras zastępczych w tym samym mieście. Codziennie, według rozpisanego rozkładu jeździ on po tych samych ulicach i nie licząc korków, zatrzymuje się dokładnie w tych samych miejscach. Po zatrzymaniu się wykonuje on serię prostych czynności (obniżenie się od strony wejścia, otwarcie drzwi, zamknięcie drzwi, „wyprostowanie się”).  W ruchu miejskim nie jest on poddawany specjalnym przeciążeniom, jego eksploatacja odbywa się dość spokojnie. Każdego wieczora wraca on do tej samej zajezdni.  Autobus miejski, o ile się nie zepsuje (wtedy ma „zwolnienie” na naprawę) przez większą część roku „pracuje” jeżdżąc po ulicach. Od czasu do czasu ma jedynie okres przeglądu i planowanego odnowienia niektórych elementów (tzw. urlop). Większość społeczeństwa prowadzi życie autobusu miejskiego.
  • Samochód rajdowy eksploatowany jest zupełnie inaczej. Po pierwsze rajdy odbywają się w różnych, często atrakcyjnych miejscach na świecie. W związku z tym taki pojazd stosunkowo niewiele czasu spędza w macierzystym garażu. Nieco czasu zajmuje przetransportowanie go do kolejnej lokalizacji i tam dostosowanie go do lokalnych warunków klimatycznych i drogowych.
    Samochód rajdowy większość czasu spędza nie jadąc w rajdzie, lecz na wspomnianych wyżej podróżach i w którymś z garaży, gdzie jest dużo czasu na pracę nad jego konstrukcją i wyposażeniem, tak aby znacznie zwiększyć jego szanse, szczególnie w konkretnych zawodach, które akurat mają się odbyć.
    Zazwyczaj każdy rajd, to dla samochodu w jakimś sensie nowa trasa, na poznanie której było tylko stosunkowo niewiele czasu, a którą trzeba możliwie najlepiej przejechać. Sama jazda bywa niezwykle obciążająca dla całej konstrukcji, w internecie można znaleźć filmy z ekstremalnych manewrów, czy nocne ujęcia na których widać żarzące się tarcze hamulcowe.
    Dzięki temu  samochód taki może przejechać odcinki specjalne, do pokonania których autobus miejski albo wcale nie byłby zdolny, albo w porównaniu potrzebowałby całą wieczność :-)
    Ceną jest to, że po rajdzie potrzeba trochę czasu, aby pojazd doprowadzić do porządku i ewentualnie ponaprawiać rezultaty ewentualnych kraks lub przytarć. Wtedy przez dzień, czy dwa taki samochód nie nadaje się do jazdy
Dla wielu z Was byłoby zapewne interesujące zastanowienie się, do którego z elementów tej metafory pasuje Wasze życie i zastanowić się, czy to jest to co chcecie. Jak już wspomniałem jest wiele za i przeciw każdego z wyborów i jeśli chcecie możemy zająć się tym w osobnym poście.
Dziś uświadommy sobie, jakie problemy pojawiają się, kiedy mają ze sobą do czynienia ludzie z obydwu grup. Ponieważ na tym blogu nie opisujemy rzeczy wyczytane gdzieś w książkach, lecz nasze  praktyczne doświadczenia pozwólcie, że oprę się na osobistych doświadczeniach i obserwacjach, a każdego z Was zapraszam do uzupełnienia ich o Wasze własne.
Jestem typowym przedstawicielem grupy opisanej jako „samochody rajdowe”, stąd też na razie przedstawię dość jednostronny punkt widzenia :-) Jego zaletą jest autentyczność, bo żyję w ten sposób co najmniej od 1992 roku, więc nazbierało się trochę doświadczeń, które mogą być dla Was przydatne :-)
W moich kontaktach z innymi ludźmi powoduje to między innymi następujące komplikacje:
  • niektórzy uważają mnie za „nieroba”, bo kto to widział, aby pracować (co prawda niezwykle intensywnie) tylko 40-70 dni w roku!!
  • niektórzy uważają mnie za „pracoholika”, bo kto to widział, aby ktoś, kto w lutym wpada na 2 tygodnie do Polski cały ten czas był tak bardzo zajęty!! :-) Albo siedząc w miejscowości uznanej za wypoczynkową coś sobie dłubał na komputerze zamiast leżeć na plaży?? :-)
  • dla niektórych jestem podejrzanym typem, bo „optycznie” stosunkowo niewielkim nakładem pracy liczonym w dniach prowadzę życie na poziomie, który w opinii wielu ludzi wymaga sporych nakładów. Nie mieści im się w głowie, że „rajdowe” podejście może na wolnym rynku uczciwie generować przychody znacznie powyżej przeciętnej, a z drugiej strony wiele fajnych rzeczy można mieć stosunkowo tanio jak się trochę popyta i pomyśli.
  • teraz bardzo poważny punkt!! Niektórzy uważają, że ich lekceważę, bo mając taki dwutygodniowy „odcinek specjalny” nie wysłałem im nawet sms-a o rozmowie telefonicznej nie mówiąc.  Zdarza mi się też w tym okresie nie odpowiadać na maile i inne próby kontaktu. Większość „autobusów” nie potrafi sobie wyobrazić, że wtedy pracuję z intensywnością, która wymagana od przeciętnego pracownika wywołałaby natychmiastowy strajk i oskarżenia o powrót do niewolnictwa. Podczas takich działań nie mam kompletnie „mocy przerobowych” w umyśle, aby zająć się czymkolwiek „pobocznym” (takim jak kontakty ze znajomymi, czy sprzątanie mieszkania :-)), a podczas nielicznych przerw staram się albo możliwie szybko zregenerować przed następnym dniem, albo po prostu „padam na nos”. Kto tego osobiście nie przeżył, ma o tym tak małe pojęcie, jak ja o rodzeniu dziecka. Typowym przykładem były ostatnie tygodnie w Polsce, kiedy po prostu powiesiłem na Blipie „Żyję, ale jestem bardzo zajęty” i to było maksimum kontaktu możliwe z większością ludzi. Jeszcze raz podkreślam – w tym nie ma ani odrobiny lekceważenia, jest to wyłącznie konsekwencja pewnego obranego stylu życia.
  • Synchronizacja w czasie wspólnych przedsięwzięć też od lat była potencjalnym źródłem nieporozumień z wieloma sympatycznymi ludźmi.  Problem w tym, że większość osób z grupy „autobusów” ma maksymalnie 26 dni urlopu w roku, często będąc ograniczona zarówno ilością dni, które mogą wziąć „w jednym kawałku”, jak i porą roku, kiedy faktycznie mogą to zrobić.  Jak kogoś takiego zabrać na miesięczny albo i dłuższy „Gypsy Time”? Z drugiej strony z egoistycznych pobudek nie jestem skłonny dopasowywać mojego miejsca pobytu do takich ograniczeń (szczególnie w zimie i latem)  i już mamy potencjalne źródło goryczy typu „ja tu muszę pracować, a ty siedzisz sobie w ciepłych krajach”.
To są typowe problemy występujące w bliższym zetknięciu ludzi z tych dwóch grup. Kiedy spotykają się osoby bardzo różne od siebie, to prawie zawsze jest to okazja do nauczenia się czegoś nowego i rozszerzenia swojego horyzontu.  Komplikacje takie jak powyżej niepotrzebnie skracają wiele znajomości, warto sobie z tego zdawać sprawę i coś z tym zrobić. Zrozumienie drugiej strony może być pomocą i dlatego napisałem ten post, jak też zapraszam do szerokiej dyskusji.
Niektórzy z Was zapewne mogą do tego dodać kilka z własnych obserwacji, zarówno z punktu widzenia „autobusu” jak i „rajdówki”, do czego też serdecznie zapraszam w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową w wykonaniu zmęczonego Alexa :-) (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (110) →
Alex W. Barszczewski, 2011-02-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Specyficzna ślepota

Poniższy wpis jest dość brutalny w swojej wymowie, więc delikatniejsze osoby proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu. Pozostali Czytelnicy robię to na własne ryzyko :-)
Kiedyś wiele lat temu przeczytałem następującą informację:
„Głęboko w dżungli naukowcy odkryli plemię, którego członkowie byli przekonani, że świat kończy się na granicy ich terytorium. Ludzie Ci byli tak głęboko o tym przeświadczeni, że kategorycznie odmawiali jakichkolwiek wypraw poza ten znany im teren, który uznali za swój. Kiedy próbowano siłą wywieźć kilka osób poza te granice, aby im pokazać, że istnieje całkiem normalny świat poza ich małym skrawkiem ziemi, to ludzie ci….. tracili zdolność widzenia czegokolwiek i tylko płaczliwym głosem prosili, aby przetransportować ich z powrotem do ich znanego świata. Tam całkiem normalnie odzyskiwali wzrok”
Ta historia ma dwie poważne wady:
  • po pierwsze mimo wysiłku nie mogę sobie przypomnieć, gdzie ją czytałem, więc podanie źródła jest niemożliwe
  • po drugie, nie mogąc prześledzić źródła nie mogę nawet zagwarantować, że jest ona prawdziwa
Po co więc w ogóle ją przytaczam?
Czynię to, bo niestety często w bardzo podobny sposób obserwuję takie zjawiska wokół siebie i to w kilku aspektach
Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.
Dopóki poruszam się z nim na ich „terytorium”, to jest wszystko w porządku, najwyżej jestem świadkiem różnych form narzekania na tzw. „ciężkie życie”.  W momencie, kiedy próbuję ich choćby mentalnie wywieźć ze znanego im świata, to zaczyna się prawdziwa jazda, co czasem możecie zaobserwować to nawet na tym blogu. Inteligentni i wykształceni (?) ludzie zdają się wyłączać nie tyle wzrok jak ci tubylcy, ale cały proces postrzegania i myślenia, koncentrując się głównie na pokazaniu, że ta rzeczywistość o której im opowiadam lub wręcz pokazuję w praktyce jest iluzją. Niektórzy zamiast tego po prostu atakują mnie w przeróżny sposób, inni uważają za wyjątkowego człowieka, któremu „się udało”.
Nic bardziej błędnego!! Jestem dość normalnym mężczyzną w zaawansowanym średnim wieku :-) Dość dobrze komunikuję i jak się postaram, to wymyślam czasem oryginalne rozwiązania różnych problemów. Poza tym mam dość kiepską pamięć i ciągle spotykam ludzi, którzy są lepsi/bardziej wykształceni ode mnie. Wielu z tych młodszych ma kolosalną przewagę nade mną, kiedy porównamy jaki ja byłem w ich wieku. Do tego mam hedonistyczne skłonności i nie lubię się przepracowywać. Zaliczyłem i zaliczam swoja porcję błędów, potknięć i wpadek.  I moje życie jest życiem naprawdę! A nawet jakby to było złudzenie, to od około 25 lat żyję na własny rachunek w tak atrakcyjnej iluzji, że lepiej niech tak zostanie!!! :-) I to bez bogatej rodziny, „pleców”, protekcji, kumoterstwa, oszustwa itp.
No ale piszę ten post nie po to, aby się chwalić :-) To jest post, abyście przeanalizowali samych siebie i jeśli odkryjecie w sobie coś z tych dzikich, to podjęli odpowiednie działania i to szybko!!!
Jeżeli ta analiza nie wykaże u Was żadnej „ślepoty”, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesteście kompletnie ślepi i macie poważny problem!! Dla Waszej informacji, ja mimo wielu lat pracy nad sobą ciągle odkrywam u siebie takie „kwiatki”, jak te o których piszę w tym poście, więc wcale nie jestem lepszy!
No jak, zmotywowałem Was do działania? :-)
Jako materiał pomocniczy postarajcie się wyobrazić sobie siebie w rzeczywistości, w której:
Nie macie problemów finansowych
i
zarabiacie na życie robiąc to co lubicie
i
pracując tyle, ile naprawdę chcecie
i
przebywając w miejscach, które Wam odpowiadają klimatycznie, kulturowo itp.
i
macie wokół siebie ludzi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Wasze życie
i
macie czas na próbowanie i uczenie się różnych rzeczy, które Was interesują
i
macie w Waszym życiu wystarczająco dużo (czyli naprawdę dużo :-)) bliskości, intymności i dobrego seksu.
Obserwujcie uważnie własne reakcje, kiedy wyobrażacie sobie siebie w takiej rzeczywistości.
Jeżeli te reakcje są negatywne, to zastanówcie się dlaczego i jaki to ma wpływ na Wasze życie?
Jeżeli są pozytywne to zapytajcie, ile z tych punktów funkcjonuje już w Waszym życiu.
Przy tych, które nie funkcjonują zapytajcie dlaczego właściwie nie? Co Was powstrzymuje i jak długo chcecie jeszcze czekać?
Oczywiście mogą wśród Was znaleźć się osoby, które powiedzą, że te powyższe punkty nie są dla nich ważnymi elementami spełnionego życia. To jest całkowicie w porządku, bo to Wasze życie, które możecie kształtować według Waszych kryteriów. Ten post nie jest w takim przypadku przeznaczony dla Was i możecie sobie darować bliższą analizę.
Pozostałym życzę ciekawych przemyśleń i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (87) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Dyktatura rodziców- odpowiedź na kilka pytań

W jednym z ostatnich postów dyskutowaliśmy kwestie kto jest nam naprawdę bliski, a kogo nazywamy bliskim bo tak nakazuje nam konwencja społeczna lub tradycja.
W ciekawej dyskusji pod postem pojawiła się seria pytań, na które obiecałem odpowiedzieć w osobnej dyskusji, co niniejszym czynię.
Na początek mam dla Was ważną uwagę. To co opisuję, mniej więcej (ze względu na ograniczenia tekstu pisanego) odpowiada temu jak ja postępuję w danych sytuacjach. Podaje to Wam wyłącznie jako materiał do własnych przemyśleń i ewentualnej dyskusji w komentarzach. Nie oznacza to, że powinniście w taki sposób postępować, lub że inny sposób postępowania jest zły. Po prostu to  dla mnie działa bardzo dobrze, przynosi dobre rezultaty i dobrze się z tym czuję.
To, co napisałem poniżej zakłada też, że prowadzimy samodzielne życie nie będąc u rodziców na przysłowiowym garnuszku.
A teraz przejdźmy do pytań:
„Czy szukać prawdziwej bliskości (w rozumieniu Alexa) w rodzinie czy odciąć się od krewnych, a skupić na przyjaciołach?”
Rodzina jest naturalnym „rezerwuarem” osób, które mogą stać się nam bliskie. Z drugiej strony niestety jest to tak, jak napisał Richard Bach w książce „Illusions” że rzadko ludzie naprawdę sobie bliscy wyrastają pod jednym dachem. Co ja robię – staram się osiągnąć maksymalną bliskość ale z zachowaniem „ekonomii działań”, kiedy widzę, że mimo rozsądnych starań dalszy postęp jest trudny lub niemożliwy, to szukam gdzieś indziej. To jest szczególny przypadek mojej postawy opisanej tutaj http://alexba.eu/2007-04-27/rozwoj-kariera-praca/dobre-rzeczy-bez-trudu/
„Jak zachowywać się w stosunku do mamy/ojca, którzy wprawdzie dobrze nam życzą, ale mają zupełnie inne poglądy na to jak dobre życie powinno wyglądać, a o naszym dorosłym życiu nie wiedzą zbyt wiele?”
Tutaj jestem Wam winien cały post, kolejną część cyklu „Jak bronić się przed dyktatura pociotków i znajomych”:
http://alexba.eu/2010-01-12/rozwoj-kariera-praca/dyktatura1/
http://alexba.eu/2010-01-26/rozwoj-kariera-praca/dyktatura2/
Może dziś opowiem to w pewnym skrócie:
  1. Po pierwsze, niezależnie od naszego wrażenia przyjmujemy robocze założenie, że rodzice chcą dla nas dobrze. Powiedzmy im o tym, że jesteśmy świadomi ich dobrych intencji.
  2. Po drugie zapytajmy, czy chcą na ten temat porozmawiać po partnersku jak dorośli ludzie i czy obiecują treść tej rozmowy zachować dla siebie.
  3. Jeśli nie, to kończymyć wszelkie dyskusje na ten temat, jeśli mimo wyraźnego wyrażenia woli będą one Wam dalej narzucane to ograniczamy wszelkie kontakty do absolutnego minimum (np. działania humanitarne, o których poniżej). „Dieta” kontaktowa czyni czasem cuda :-)
  4. Jeśli tak, to rozmawiamy z nimi jak z dorosłymi przekazując swoje racje i słuchając ich. Może każda ze stron nauczy się czegoś wartościowego.
  5. Jeżeli mimo ustnych deklaracji rodziców dalsza rozmowa nie ma charakteru partnerskiej wymiany zdań, to stawiamy uprzejme, aczkolwiek wyraźne ultimatum. Albo dalsza rozmowa będzie odbywać się po partnersku, albo zostanie zakończona. Przy braku pozytywnej reakcji idziemy do punktu 3
  6. Tak czy inaczej jest to Wasze życie i o ile nie planujecie nałożenia na rodziców dodatkowych obciążeń typu kredyty lub opieka nad Waszymi dziećmi to jest to Wasza sprawa co zrobicie ze swoim własnym życiem
„Jak wyłączyć z tematów poruszanych z rodzicami ten najbardziej drażliwy? (np. nie chcę mieć dzieci)”
Możecie przeprowadzić rozmowę podobnie jak w poprzednim przypadku, aby obie strony zrozumiały lepiej swoje motywacje i racje. Ostateczne decyzja o takich sprawach jak np. posiadanie dzieci należy wyłącznie do Was.
„Jak pogodzić brak bliskości w rozumieniu Alexa z pewnymi obowiązkami, które mogą na nas spaść w związku z posiadaniem bliskich krewnych? (np. mam w najbliższej rodzinie osobę niepełnosprawną, z którą nigdy nie osiągnę bliskości ale czuję się za nią w pewnym stopniu odpowiedzialna).”
Tutaj podejmujemy działania, które ja nazywam „humanitarnymi”. Większość z nas prędzej czy później spotka taki problem, bo nasi rodzice się starzeją i często w tym zaawansowanym wieku potrzebują wsparcia zarówno finansowego i organizacyjnego, jak i też emocjonalnego. Niezależnie od naszych aktualnych relacji z nimi powinniśmy docenić, że  w przypadku większości z nas nasi rodzice kosztem wielu wyrzeczeń i wysiłków co najmniej nas żywili, odziewali i dawali dach nad głową i to wtedy, kiedy nie byliśmy w stanie zrobić to sami. Elementarna przyzwoitość wymaga, abyśmy my nie zostawili ich w potrzebie.
Z drugiej strony często zdarza się, że tacy bliźni próbują nas terroryzować lub szantażować emocjonalnie. Do tego nie wolno dopuścić i pierwszym krokiem powinno być przeprowadzenie takiej partnerskiej rozmowy jaką proponowałem na początku tego postu. Jeżeli nie  da ona rezultatów, to ograniczamy pomoc humanitarną do absolutnego minimum jakie możemy znieść bez znaczącego ograniczania własnego życia i tego co jest w nim dla nas ważne. Można też stosować metody opisane pod tagiem „tresura”

Tyle odpowiedzi na Wasze zadane mi pytania. Jeżeli macie dodatkowe, lub cokolwiek wymaga bliższych wyjaśnien to zapraszam do zabrania glosu w komentarzach.

Jeszcze raz podkreślam, że ten post oddaje moje osobiste podejście do tego rodzaju zagadnień (sprawdzone w praktyce na trudnych przypadkach :-)) i tylko jako taki powinien być traktowany.

______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 1212345»10...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025