Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Właściwy adresat

Ostatnio zastanawiałem się, jak często ludzie w swojej komunikacji kierują ją do niewłaściwego adresata.
Typowe przypadki to:

  1. pracownik, który ma problemy z przełożonym rozmawia na ten temat (narzekając) z kolegami i rodziną
  2. przełożony, który ma problemy z pracownikiem rozmawia na ten temat (narzekając) z innymi przełożonymi lub rodziną
  3. Kowalska mająca problem z partnerem dyskutuje ten temat (narzekając) z przyjaciółkami, psychoterapeutą lub kochankiem (ciężki błąd, nigdy nie obarczaj kochanka Twoimi problemami z innymi facetami)
  4. Kowalski mający problem z partnerką rozmawia na ten temat z kolegami przy piwie, psychoterapeutą lub kochanką (ciężki błąd, nigdy nie obarczaj kochanki Twoimi problemami z innymi kobietami)

Takie rzeczy ciągle możemy obserwować wokół nas (o ile oczywiście nie żyjemy w kręgu praca-telewizor). Z praktycznego punktu widzenia nie mają one sensu, bo poza chwilową ulgą psychiczną i ewentualnie teoretycznym „zrozumieniem problemu” nie posuwa nas to ani odrobinę dalej.
W powyższych przypadkach znacznie lepsze byłyby następujące rozwiązania:

ad 1) Porozmawiaj otwarcie z przełożonym. Jeśli to nie przyniesie skutku, to zaproponuj wspólną rozmowę z przełożonym tego przełożonego. Jeśli to nie da skutku to zmień pracę albo wewnątrz firmy, albo poza nią
ad 2) Porozmawiaj otwarcie z podwładnym i postaraj się „ubić” z nim jakiś obopólnie korzystny interes (nie używaj „corporate bullshit”!!). Jeśli to nie da trwałego skutku, to pomyśl o wymianie tego podwładnego
ad 3) Porozmawiaj otwarcie z partnerem, jeśli to nie da trwałego rezultatu, a sprawa jest poważniejsza to rozstań się z nim. Twoje ewentualne „męczeństwo” długofalowo nie przysłuży się ani Tobie, ani innym. Jak mówią Niemcy „Lepszy bolesny koniec niż ból bez końca”
ad 4) Porozmawiaj otwarcie z partnerką, jeśli to nie da trwałego rezultatu, a sprawa jest poważniejsza, to rozstań się z nią. „Trwanie” w związku na siłę, lub „dla idei” jest bezsensowne, bo ilość Twoich dni na tej planecie jest policzona. Jak powyżej „Lepiej bolesny koniec, niż ból bez końca”

Gdyby większość ludzi przynajmniej rozważyła powyższe punkty, to zapewne mielibyśmy wokół nas mniej nieszczęśliwych, sfrustrowanych bliźnich. Zanalizujcie, jak to wygląda w Waszym przypadku i w razie czego przemyślcie co można zrobić. Oczywiście działacie na własną odpowiedzialność, więc unikajcie zbyt pochopnych decyzji
Innym wartym uwagi przypadkiem fałszywego adresata jest załatwianie spraw na nieodpowiednim szczeblu. Mamy tutaj dwa przypadki:

  1. Próba załatwienia czegoś na szczeblu, który nie ma kompetencji do podjęcia korzystnej dla nas decyzji
  2. Próba załatwienia czegoś na szczeblu znacznie wyższym niż byłby konieczny

Działanie w tym pierwszym przypadku jest bezsensowne i oznacza marnotrawstwo czasu naszego i tej drugiej osoby
Działanie w przypadku drugim niekoniecznie doprowadzi nas do celu, a prawie na pewno popsuje nam relacje z tymi, których „przeskoczyliśmy” zwracając się wysoko.
Generalna zasada brzmi więc: „Załatwiajmy sprawy na tak niskim szczeblu, jak tylko to jest możliwe, ale nie niżej”

Niezależnie od przekonań religijnych warto też zwrócić uwagę na przykazanie „Nie wzywaj Imienia Bożego nadaremnie”. Czyż to nie jest rozsądny nakaz załatwiania większości spraw na niższych instancjach?

Zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (43) →
Alex W. Barszczewski, 2008-09-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Motywacja i zarządzanie, Rozważania o szkoleniach

Jeszcze jeden przykład zastosowania Zasady Pareto

Pamiętacie, jak pisałem o stosowaniu Zasady Pareto w moim życiu. Ostatnio miałem taki dość typowy przypadek kiedy jej wykorzystanie było konieczne do osiągnięcia założonych rezultatów.

Podjąłem się zadania „przestawienia” całej ekipy sprzedażowej pewnego klienta na tzw. Consultative Selling. Normalnie przy średnio zaawansowanych sprzedawcach B2B (business-to-business) potrzeba na to w sumie 6 dni (nie wspominam tutaj o takim szkoleniu „top gun”, które trwało 8 dni, a którym tak zachwycał się Kuba :-)). Szkopuł w tym zadaniu polegał na tym, że klient pilnie potrzebował konkretnych rezultatów, chociaż z powodu niemożliwych do zmienienia okoliczności każdy uczestnik mógł otrzymać tylko 2 dni treningu! Dodajmy do tego fakt, że część tych ludzi była przez dwa lata szkolona przez jakąś, podobno renomowaną firmę, która uczyła ich sprzedawania „przez wyskamlanie” (w sprzedaży B2B!!!!!) a otrzymamy obraz trenerskiej „mission impossible” :-)

Ze względu na to, że chodziło o firmę, z którą od dawna współpracuję, a bezpośredni zleceniodawca, którego lubię i szanuję stanął na stanowisku „jeśli ktokolwiek może to osiągnąć, to ty” odrzucenie zadania raczej nie wchodziło w rachubę. Z drugiej strony przyjmując je położyłem na szalę moją nieskazitelną reputację jako „dostarczyciel rezultatów”, więc niepowodzenie całej akcji też nie było akceptowalną opcją :-)

Przy tak znacznym skróceniu czasu stojącego do dyspozycji nie pomoże żaden Time Management, GTD i tym podobne metody zarządzania koniecznościami. Tutaj posłużyłem się Zasadą Pareto. Zaakceptowałem fakt, że w dwa dni nie wyszkolimy perfekcyjnych sprzedawców i zamiast tego skoncentrowałem się na tych umiejętnościach, które opanowane przez uczestników dadzą możliwie największy wzrost ich wyników sprzedaży. Sprawa nie była trywialna, bo ze względu na szczupłość czasu to kluczowe „coś” musiało nie tylko ograniczyć się do stosunkowo niewielkiej części całości ale w dodatku zmieniało się w zależności od konkretnej grupy, czy nawet pojedynczego uczestnika.

W praktyce najpierw zastanowiłem się jakie zmiany w postawach i przekonaniach tych sprzedawców będą konieczne dla ich sukcesu. Na kształtowanie tych postaw (np. suwerenność w rozmowie z wysoko postawionym klientem) należało zadbać podczas całego szkolenia, niezależnie od aktualnie trenowanych zagadnień, co samo w sobie jest dość sporym wyzwaniem, bo często w takich przypadkach trzeba zmieniać utrwalone przez lata, mniej skuteczne wzorce.
Co do doboru samych zagadnień, to zadałem sobie pytanie: „jeśli mógłbym ich nauczyć tylko jednej rzeczy, to jaka praktyczna umiejętność (np. rozmowa z klientem korzystającym z usług konkurencji itp.) przyniosłaby największy efekt?”
Potem wypracowaliśmy i przetrenowali tę dziedzinę. Potem następne pytanie „jaka następna umiejętność przyniesie maksymalny przyrost skuteczności tych ludzi?” i oczywiście opanowanie jej. I tak dalej aż do ostatniej godziny szkolenia.

W rezultacie osiągnęliśmy maksimum tego, co można było zrobić i jestem pewien, że dla wszystkich zainteresowanych był to owocnie spędzony, choć intensywny czas, na którego wyniki nie trzeba będzie długo czekać.
Opisałem ten przypadek, bo w życiu biznesowym coraz częściej mamy do czynienia z tzw. problemem zbyt krótkiej kołdry. Jak byśmy nie kombinowali, to do wykonania pewnych zadań brakuje nam odpowiednich środków, ludzi lub czasu. Wielu, szczególnie początkujących managerów stresuje się niepotrzebnie taką sytuacją usiłując za wszelką cenę zrobić „wszystkiego po trochu”, co prowadzi do rozproszenia zasobów i mimo wysiłków często nie przynosi pożądanych wyników. W wielu wypadkach lepszym podejściem jest właśnie staranne ustalenie, co jest naprawdę najważniejsze a potem „uderzenie” z całym impetem, aby to osiągnąć. To możecie oczywiście zrobić tylko wtedy, jeśli Wasi przełożeni są bardziej zorientowani na rezultaty niż na procedury, ale takich szefów zawsze warto poszukać.

PS: Jeśli niektórzy z Was dziwili się, że od dwóch tygodni ograniczałem się tylko do odpowiadania na komentarze, to już teraz wiecie przy jakim projekcie byłem tak bardzo zaabsorbowany :-) Całe szczęście, że takie „akcje” robię tylko kilka razy w roku.

Komentarze (33) →
Alex W. Barszczewski, 2007-06-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Skuteczne narzędzia do rozwiązywania (niektórych) problemów cz.2

Zgodnie z obietnicą zajmiemy się teraz tym drugim narzędziem, które często uwalnia nas od konieczności wkładania wysiłku w przedsięwzięcia niekoniecznie posuwające nas do przodu.
Uprzedzam, że dla niektórych z Was, jak się głębiej zastanowicie nad tym, co przeczytacie poniżej, to wnioski mogą być kontrowersyjne, więc potraktujcie moją wypowiedź bardziej jako głos w dyskusji, niż jako prawdę absolutną :-)
Narzędzie sprowadza się do prostej wypowiedzi:

„Róbcie co chcecie, ale beze mnie”

O co w tym wszystkim chodzi?

W życiu otoczenie wielokrotnie zakłada a priori (najczęściej nie pytając nas o zdanie) naszą niejako automatyczną przynależność do różnych grup społecznych. Mam na myśli grupy od paczki nastolatków począwszy, na narodzie czy wspólnocie religijnej skończywszy. W oparciu o tę przynależność oczekuje się od nas określonego zachowania. Co ciekawe, wiele osób dość bezrefleksyjnie dopasowuje się do takich oczekiwań i w rezultacie podejmuje czasem działania, które niekoniecznie są dla nich najkorzystniejsze.
Kto z nas nie zna takiej sytuacji, kiedy np. uczestniczymy w imprezie rodzinnej, choć w głębi serca chętnie bylibyśmy gdzieś indziej? Albo kiedy robimy coś tylko dlatego, bo w danej grupie/warstwie społecznej „tak wypada”? I to nie tylko w sprawach codziennych, ale też podejmując ważne decyzje życiowe. Jeśli się nad tym zastanowimy, to może się okazać, że znajdziemy sporo takich przykładów.
Jak jeszcze rozpoznać, że nieświadomie gramy w gry, podczas których nie mamy nic cennego do wygrania? Dobrą wskazówką może też być nasze wewnętrzne poczucie dyskomfortu, czy wręcz irytacja przy robieniu różnych rzeczy. Społeczeństwo często uczy nas, że trzeba takie emocje stłumić, a przecież jest to bardzo ważna „lampka ostrzegawcza”, oznajmiająca nam że „właściwie robisz coś innego, niż chciałbyś”, względnie „prowadzisz życie odmienne od Twoich wyobrażeń”. OK, do końca szkoły średniej mieliśmy stosunkowo niewiele możliwości, aby skutecznie się od takich rzeczy „wywinąć”, ale potem, jeśli przejmiemy odpowiedzialność za nasze życie, to możemy prawie zawsze powiedzieć „Róbcie co chcecie, ale beze mnie”!! I dotyczy to niemal wszystkich zakresów tego co robimy.
Uwalniając się od takich konieczności uzyskujemy zazwyczaj mnóstwo czasu, energii i zapału, aby zająć się rzeczami, które naprawdę posuwają nas do przodu. Ja robię coś takiego rutynowo i bardzo pomaga mi to nie tylko żyć interesującym i urozmaiconym życiem, ale do tego jeszcze mieć możliwości, energię i środki, aby robić coś dobrego dla innych.

PS: Aby nie sprawiać fałszywego wrażenia, że piszący te słowa zawsze „wiedział lepiej” śpieszę z zapewnieniem, że ten opisywany powyżej błąd wystarczająco często sam popełniałem :-)

Komentarze (17) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Skuteczne narzędzia do rozwiązywania (niektórych) problemów

W jednym z komentarzy do postu „Czy jesteś w pętli czasu” Yves napisała:

„Kłopot w tym, że znać problem nie znaczy wcale rozwiązać problem. Do tego trzeba jeszcze sporo pracy, cierpliwości i przede wszystkim – umiejętności wstawania po każdej porażce. Ja w każdym razie staram się to robić, wstawać, nawet po nastym upadku (co zresztą jest ogromnie trudne, może najtrudniejsze, w pewnej chwili walka z chęcią pozostania na ziemi wymaga niemal heroizmu).”

Zgadzam się całkowicie z pierwszym zdaniem, bo o ile rozpoznanie problemu jest na ogół (pomijając jakieś wyjątkowo szczęśliwe przypadki) warunkiem koniecznym do jego rozwiązania, o tyle nie jest ono zazwyczaj warunkiem wystarczającym.
To drugie zdanie też opisuje prawdę, niemniej nie całą prawdę i na to chcę Wam teraz zwrócić uwagę. Istnieją jeszcze dwa narzędzia, które nie wymagają ciężkiej pracy, cierpliwości i czego tam jeszcze, a mimo tego są zbyt rzadko stosowane w praktyce.

Pierwsze sprowadza się do wypowiedzi: „Dziękuję, rezygnuję z tego. Nie jest mi to potrzebne”
Wymaga ono oczywiście dobrego rozeznania swoich prawdziwych potrzeb i oderwania się od tego, co wmówili nam inni ludzie.
Dziś rano przeczytałem na Onecie taką wypowiedź:

„Ważny jest dystans, ale także szczerość wobec samego siebie – dodaje aktor Marek Kondrat. – Ważne, by nie żyć w świecie iluzji, szczerze rozpoznać własne potrzeby, odkryć przyjemności, które nie tylko wprawiają nas w szampański humor, ale przede wszystkim dają poczucie spełnienia.”
i potem:

„– Przez długi czas powielałem rodzinny wzorzec, kolekcjonowałem kolejne role, kolejne dowody uznania. Nakręciłem sto filmów w ciągu 30 lat – przyznaje aktor. – Zdobyłem wiele, z pieniędzmi włącznie. Wpadłem jednak w pułapkę, miałem poczucie, że ciągle muszę coś udawać, powielać. Nagle zrozumiałem, że mam wszystko, ale nie czuję prawdziwego smaku życia. Żyłem w festiwalu sławy, ale jednocześnie w sztucznym świecie, w którym trzeba nieustająco komuś się podobać i z kimś rywalizować.”

Z dalszej części wypowiedzi wynika, że znalazł on w końcu to, co go naprawdę fascynuje (choć nie musi fascynować innych ludzi, np. mnie, ale to ostatnie jest całkowicie bez znaczenia). I o to właśnie chodzi, pytanie tylko, czy to dochodzenie do prawdziwego zadowolenia z życia musi odbywać się tak okrężną drogą (30 lat)? Pozwalam sobie na stwierdzenie, że nie, problem polega na tym, że pokolenia zarówno pana Marka, jak i mojego nikt nie uświadomił, że jest to niezmiernie ważne i zamiast tego indoktrynowano nas sprawami i potrzebami, które często były kontraproduktywne jeśli chodzi o osiągnięcie osobistego spełnienia.
Jeśli teraz młodsi Czytelnicy myślą, że czasy się zmieniły i mogą odetchnąć z ulgą, to zapraszam do świadomej analizy, czym np. dziś 6 stycznia 2007 zajmują się w Polsce prasa, telewizja, portale internetowe itp. oraz na ile te zagadnienia i potrzeby naprawdę mają cokolwiek wspólnego z Waszym osobistym szczęściem :-) To dość trudne ćwiczenie, niemniej niezmiernie pouczające i może skłonić Was do cennych przemyśleń.
Wracając do samej metody, stojąc przed problemem do rozwiązania warto zastanowić się, czy ja tego rozwiązania w ogóle potrzebuję do szczęścia. Jeśli nie, to odpowiedź jest prosta :-)
„Dziękuję, rezygnuję z tego. Nie jest mi to potrzebne”
Jeśli tak, to często chodzi tylko o środek do większego celu, warto wtedy zamiast walić głową o ścianę, poszukać jakiegoś skrótu lub alternatywy aby ten główny cel osiągnąć. Pamiętajcie: „szukajcie, a znajdziecie” :-)
To powiedziawszy podkreślam, że nie jest to metoda którą należy stosować zawsze, czasem w życiu trzeba się naprawdę do czegoś przyłożyć.
Pozwólcie, że o tym drugim narzędziu napiszę jutro, mamy tu dziś zbyt ładną pogodę na siedzenie przy komputerze.

PS: Kilka dni temu, na jednym z kanaryjskich targów uzyskałem spadek ceny pewnego towaru z 40 na 25 euro (i pewnie poszlibyśmy dalej) tylko mówiąc „Dziękuję, rezygnuję z tego. Nie jest mi to potrzebne”. Działa to zresztą nie tylko w takich miejscach (tzw. metoda niechętnego kupca)

PPS: Na kontynuację tematu zapraszam tutaj

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czy tkwisz w pętli czasu?

W ostatnich dniach prowadziliśmy bardzo rozbudowane dyskusje w komentarzach (42 wypowiedzi tylko do postu „Kto nie ma problemów”) i chyba już czas na napisanie nowego tematu.
Tydzień temu po raz kolejny oglądałem stary film „Groundhog Day” („Dzień Świstaka”). Gorąco polecam obejrzenie go (najlepiej w oryginalnej wersji językowej, aby nie być ograniczonym niedoskonałością tłumaczenia), bo wbrew temu, jak jest on opisywany, wcale nie jest to komedia (choć jest tam parę zabawnych scen), lecz film o znacznie głębszym znaczeniu życiowym. W bardzo dużym skrócie, główny bohater jest inteligentnym, ale aroganckim człowiekiem o dość nieprzyjemnym i nieco cynicznym podejściu do otoczenia. W pewnym momencie zaczyna on na nowo przeżywać jeden i ten sam dzień, pamiętając wszystko, co wydarzyło się w poprzednich wcieleniach tych 24 godzin, podczas, gdy dla całego otoczenia jest to zawsze po raz pierwszy. Po stwierdzeniu tego faktu, bohater najpierw jest zirytowany, a potem dostrzega plusy takiej sytuacji. Swoją coraz lepszą wiedzę o tymże dniu i pewność, że inni następnego dnia „zapomną” o jego wyczynach wykorzystuje on najpierw do jeszcze bardziej chamskiego zachowywania się, potem do zdobycia pieniędzy a w końcu do różnych seksualnych podbojów. Finalnie postanawia tymi samymi metodami zdobyć producentkę programu, który prowadzi, stosując w kolejnych „iteracjach” coraz lepszy „matching”, jeśli wolno mi użyć tego NLP-owskiego terminu. Mimo czynienia pewnych postępów skutki są dość mizerne, a na kontynuację brakuje czasu, bo każdego ranka ten sam dzień zaczyna się od nowa. Zdesperowany bohater próbuje przerwać te zaklęty krąg popełniając na różne sposoby samobójstwo, co oczywiście nie przynosi pożądanego rezultatu bo …. budzi się on ponownie tego samego ranka.

W końcu robi coś, co w jego dotychczasowym życiu było mu dość obce: zaczyna uczyć sią najprzeróżniejszych rzeczy, a jednocześnie stara się poprawić jakość tego dnia nie dla siebie, lecz po prostu dla innych ludzi. I to z czasem doprowadza do szczęśliwego zakończenia – nie tylko spędza noc ze swoją ukochaną (i to mniej czy bardziej z jej inicjatywy!!), ale też niespodziewanie budzi się u jej boku następnego dnia i jest to wreszcie nowy dzień!! Zaklęty krąg został przerwany!!
Powyższe jest oczywiście tylko bardzo dużym skrótem i naprawdę zalecam zainwestowanie tych paru złotych w wypożyczalni i 2 godzin Waszego życia na obejrzenie tego filmu w świadomy sposób i parę refleksji nad sobą. Ja po raz pierwszy zobaczyłem ten film już dawno temu, ale byłem zszokowany, bo wyłączając próby fizycznego samobójstwa i napad na samochód z pieniędzmi, była to w pewnym sensie historia sporej części mojego życia. I tak samo jak w filmie dramatyczne zmiany na lepsze zaszły dopiero wtedy, kiedy zacząłem po prostu pracować nad sobą i robić dobre rzeczy dla świata i ludzi.
Jak się popatrzy uważnie, to widać, że wielu ludzi na tej planecie przeżywa swój „dzień świstaka”. Zobaczcie sami, w jak wielu wypadkach ich „życie” polega na powtarzaniu tego samego dnia z niewieloma tylko „urozmaiceniami” oraz świadomością, że jutro rano obudzą się stojąc przed praktycznie takimi samymi wyzwaniami, jak te z którymi obudzili się dziś. Tak wcale nie musi być, o czym wiem co najmniej z jednego, za to własnego przykładu :-)
Oczywiście, że mogą być osoby, dla których taki permanentny „replay” jest szczytem marzeń i dlatego każdy powinien wyciągnąć własne wnioski. Tak czy inaczej film warto obejrzeć i pomyśleć.

PS: Ten Dzień Świstaka można też rozważać w aspekcie makro (całe cykle naszego życia), ale do tego wrócimy, jeśli to będzie Was interesować

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Kto nie ma problemów?

W naszej dyskusji na temat Time Management Bellois postawił kilka tez, które , ze względu na ważność warto uczynić tematem odrębnej dyskusji.
Zacznijmy od zacytowania fragmentu wypowiedzi (w oryginalnym zapisie), bo z podobnymi spotykam się dość często w rozmowach o strategiach życiowych:

„Posługując się terminologią zaczerpięto z GTD przeciętny człowiek ma dużo więcej “otwartych pętli”, niż Ty. Pętli, czyli projektów – przy czym projektem może być wszystko co składa się więcej niż z kilku zadań. Jeżeli ktoś uczy się, pracuje, ma rodzinę(Ty chyba kawalerem jesteś?) i dodatkowo myśli o starcie własnego biznesu, to musi jakoś to wszystko wziąść w karby, aby kontrolować co robi, o niczym nie zapomnieć, etc. Jestem też pewien, że na przykład praca managerów, których szkolisz jest bardziej skomplikowana, niż Twoja własna :-) „
Dlatego też przyznaję Ci rację, że dużo do rzeczy ma tu sytuacja. Ale takich sytuacji, jak Twoje jest raczej niewiele… Życie na ogół jest bardziej skomplikowane.”

To jest stary mit, który mówi, że są jacyś ludzie z fartem, którzy prowadząc ciekawe i urozmaicone życie mają zdecydowanie mniej wyzwań niż inni. Ośmielam się stwierdzić, że my wszyscy mamy ich odpowiednią porcję i jedyne co nas naprawdę rozróżnia to po pierwsze ich charakter i moment ich wystąpienia, a po drugie nasza reakcja na nie. To, na co też mamy pewien wpływ, to rodzaj tychże wyzwań i tu rzeczywiście występują spore różnice.
Przejdźmy teraz do szczegółów Twojej wypowiedz jeśli chodzi o konkretne „projekty”:

  • Nauka – uczę się znacznie więcej od większości ludzi, których znam ( a znam dość sporo ludzi :-)). Myślę, że robie to trochę inaczej, ale to tylko strategia, więc rzecz do opanowania przez każdego
  • Praca – wybrałem taki rodzaj zajęcia, który wymaga ode mnie wielkiej koncentracji i wydatku energii, o byciu na bieżąco w wielu dziedzinach gospodarki i wiedzy nie wspominając. Co prawda jestem wolny od konieczności robienia tego codziennie, ale to jest kwestia wyboru priorytetów
  • Bliskie osoby, którymi trzeba się zaopiekować – myślisz, że jeśli ktoś nie ma własnych dzieci (z wyboru) to nie ma innych bliskich i ten problem go nie dotyczy?? Optymista. :-)
  • Własny biznes – a co ja robię?? :-) Kiedyś też musiałem to wszystko zacząć i to od zera.

Dodaj do tego jeszcze różne działania pro bono (jak np. ten blog) i nadal jeszcze twierdzisz, że mam mniej „otwartych pętli”?
Ciekawe też, skąd bierzesz pewność, że moja praca jest mniej skomplikowana niż ludzi, których szkolę? Nie ma w niej elementów biurokratycznych, ale zadanie do wykonania jest naprawdę trudne. Nie tylko muszę być w stanie pokazać uczestnikom jak mogą coś skuteczniej zrobić, ale jeszcze ich tego nauczyć. To wymaga prawie takiej koncentracji jak lądowanie samolotem i to przez cały dzień.
Konkluzja: Wyzwania, trudności i „otwarte projekty” należą najwyraźniej do każdej ludzkiej egzystencji na tej planecie. Jak np. patrzycie na różnych celebrities, to nie ulegajcie złudzeniu, że jest u nich inaczej. W zbyt wielu kręgach obracałem się już w życiu, aby ulec takiej iluzji.
Różnica polega na tym, jak do tego wszystkiego podchodzimy i czy tego stopnia złożoności niepotrzebnie jeszcze nie podwyższamy. Tutaj rzeczywiście rozchodzą się ludzkie drogi. I niestety spora część ludzi, często z nieświadomości, albo powodowana wpływem innych, komplikuje sobie to życie ponad rozsądny poziom. Potem jest często tak, jak napisał już w XIX w. Henry David Thoreau: „The mass of men lead lives of quiet desperation „, ale już znowu odrębna historia.
Niezależnie od tego, jakie ktoś ma poglądy, temat jest wart przemyślenia.

PS: Nie należy też przesadzać z wyolbrzymianiem znaczenia tego co nas spotyka. Dopóki jesteśmy w miarę zdrowi i zdolni do komunikowania z otoczeniem, to możemy sobie prawie z wszystkim poradzić. Jeśli ktoś nie spełniający kryterum z powyższego zdania ciągle myśli, że ma jakiś istotny problem, to zapraszam po moim powrocie na wspólne odwiedziny w miejscach, gdzie przekonacie się naocznie, że w porównaniu z niektórymi ludźmi macie tylko drobne niedogodności w życiu.

Komentarze (44) →
Alex W. Barszczewski, 2006-12-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025