W komentarzu pod ostatnim postem jeden z Czytelników napisał „Gdybyż Twój blog był bardziej obiektywny w kwestiach światopoglądowych (małżeństwo, rodzina, dzieci) chętnie polecałbym go znajomym. „
To jest zarzut, że mój blog jest subiektywny w sprawach światopoglądowych i jest on najzupełniej słuszny, a co więcej należałoby mi zarzucić subiektywność w prawie wszystkim co piszę!!
Dlaczego tak jest? Bardzo prosto – jak każda istota ludzka postrzegam świat przez cały zespół filtrów i uprzedzeń, w związku z tym jego opis w moim wykonaniu nie może być w żadnym wypadku obiektywny. Podobnie jak każdy człowiek siedzę w tej jaskini Platona i na podstawie cieni padających na ścianę usiłuje wywnioskować, co tak naprawdę dzieje się na zewnątrz (koniecznie zobaczcie ten podlinkowany obrazek!!) i odfiltrować „zmyłki” tworzone przez manipulatorów wszelkiego rodzaju próbujących zająć miejsce między ogniem a moimi plecami. Takie próby odtworzenia rzeczywistości siłą rzeczy nie mogą prowadzić do jej pełnego i obiektywnego obrazu.
Jak się nad tym zastanowimy, to każdy człowiek twierdzący inaczej i deklarujący znajomość obiektywnej prawdy absolutnej:
- albo jest manipulatorem i kłamcą
- albo po prostu nie ma zielonego pojęcia bo nigdy się głębiej nad tym nie zastanowił (takich jest większość)
To nawiasem mówiąc możecie wykorzystywać na co dzień jako test, na ile kogoś, kto opowiada Wam coś o sprawach życiowych, należy traktować poważnie. Jeśli ta osoba twierdzi „to co mówię jest obiektywną prawdą” to patrz wyliczenie powyżej :-)
Teraz pojawia się zapewne pytanie, skoro to co piszę jest subiektywne, to po co to wszystko?
Biblia (Mat 7:16) mówi „Poznacie ich po ich owocach” i dokładnie w ten sam sposób podchodzę do oceny koncepcji życiowych, nawet zdając sobie sprawę z ich niedoskonałości. A wtedy odpowiedź jest prosta: nawet te niepewne, skażone moim niepełnym obrazem świata przemyślenia doprowadziły mnie i spora ilość osób, z którymi miałem do czynienia do tego, co można by nazwać dobrym i ciekawym życiem. Życiem niekoniecznie pozbawionym wyzwań i problemów, niemniej pełnym atrakcyjnych momentów i zdecydowanie wartym tego, aby je przeżyć. A o już jest coś, nieprawdaż?
Czy wszystko należy kopiować? Oczywiście że nie!!! Świat byłby nieco monotonny, gdyby wszyscy myśleli tak samo, a poza tym miałbym za dużo konkurencji ;-)
Jak już przy tym jesteśmy, to odnieśmy się jeszcze do zamieszczonego w tym samym komentarzu, dość rozpowszechnionego twierdzenia „Twoje super cenne wpisy na blogu są przeplatane promowaniem wśród młodych ludzi pewnej postawy życiowej.”
Ten blog powstał w roku 2006, bo chciałem dla młodych ludzi stworzyć jakąś alternatywę zarówno do „wzorców” życia serwowanych w mass mediach jak i często propagowanych tam bardzo kontraproduktywnych sposobów komunikacji (patrz np. program Kuby W. z jednej strony, czy nudziarstwa „Szkła kontaktowego” z drugiej)
Od samego początku podkreślam, że piszę i dyskutuję z inteligentnymi Czytelnikami, którzy potrafią używać swojego umysłu i często wręcz zakazuję bezkrytycznego przyjmowania tego, co publikuję używając to jedynie do rozszerzenia wachlarza możliwych opcji. Można to sprawdzić, także moje „use your judgement” :-))
Na naszym blogu wypowiadają się też swobodnie Czytelnicy mający często odwrotne poglądy do moich i jest to w porządku, bo ktoś, kto to czyta może sobie wyrobić własne zdanie, nawet jeśli miałoby ono być całkiem inne od mojego. Każdy kowalem własnego losu, co np. widać w dyskusjach z tamtych lat o „uwalaniu się” w młodym wieku kupnem mieszkania na kredyt i co z tego wynikło w ostatnim czasie. Jak dobrze pójdzie spotkamy się na tym blogu za parę lat i zobaczymy co porobiło się w innych dyskutowanych tu sprawach :-)
Tak więc kształtujcie Wasze życie jak chcecie, jedyne idee, do których propagowania przyznaje się otwarcie to:
- używajcie w pełni Waszego umysłu, inteligencji i serca (to ostatnie szczególnie do facetów)
- żyjcie pełnym i szczęśliwym życiem (cokolwiek to dla każdego znaczy)
- róbcie coś dobrego dla innych ludzi, a przynajmniej nie wyrządzajcie im krzywdy
To, że moja osobista postawa życiowa niekoniecznie odpowiada bardzo tradycyjnym wzorcom propagowanym w Polsce (bo z ich faktyczną realizacją bywa różnie), nie oznacza, że nie znam ludzi których bardzo cenię i lubię, a którzy np. regularnie praktykują swoją religię, czy z dużym zaangażowaniem wychowują całą gromadkę dzieci. I takim ludziom też chętnie pomagam w zakresach, gdzie ja jestem kompetentny.
Starsi Czytelnicy zarzucają mi jeszcze, że mam nadmierny wpływ na młodych ludzi. Tego bym aż tak nie przeceniał, bo młode pokolenie jest znacznie bardziej krytyczne i wrażliwe na wszelkiego rodzaju bullshit, a do tego ma możliwość korzystania z bardzo wielu źródeł. Jeżeli już, to część tego zaufania bierze się z faktu (przyznaję się :-)) że jestem dinozaurem, który urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej z genami Pokolenia Y i praktycznie stosuje je w życiu, a do tego otwarcie komunikuje innym co myśli. To, razem z unikaniem osądzania innych buduje dobry pomost porozumienia. Może i dla Was będzie to wskazówką, bo w większości macie dzieci w wieku moich Czytelników.
Myślę, że tym postem wyjaśniłem kilka ciągle wracających kwestii, oczywiście zapraszam do dyskusji na ten temat, poniżej będzie na nie bardzo dobre miejsce
I oczywiście zawsze „USE YOUR JUDGEMENT!!” :-)
Gdyby ten blog był bardziej obiektywny, to w mojej subiektywnej ocenie, nie byłby wart tyle co wart jest teraz dla mnie.
Zarzut dość kuriozalny. Rzekłbym nawet, że zabawny, biorąc pod uwagę, że gros wpisów na tym blogu, to nic innego jak osobiste spostrzeżenia/przeżycia/przemyślenia Autora i jako takie nie mają prawa być subiektywnymi :)
No bo proszę mi – tylko obiektywnie! – powiedzieć czy lepsza jest ogórkowa czy pomidorowa?
Obiektywizm jest jak teoria względności. Wiemy co to światło i jaka jest jego prędkość ale prawdopodobnie nigdy nie uda nam się jej osiągnąć.
Sam kiedyś na to zwróciłem uwagę. Podejście Alexa do rodziny jest jednym z powodów dla których czytam ten blog z ostrożnością (być może stracił przez to klienta :) ).
Alex, jak śmiesz propagować wśród młodych ludzi wolną wolę, świadomy wybór i inne tego typu okropieństwa! :)
W ramach równowagi polecam wszystkim zakładanie rodziny i bycie rodzicem. Mój syn ma już ponad 3 tygodnie i mimo że ilość monotonnych „czynności serwisowych” przy nim jest niemała, to i tak uważam, że warto. Dodatkowo z żoną kupiliśmy mieszkanie, które „już za 25 lat” będzie spłacone. Na szczęscie raty stanowią 1/3 naszych połączonych dochodów, poza tym mamy trochę oszczędności na koncie, więc tak naprawdę nie jesteśmy bardzo uwiązani do pracy na etacie. Chociaż w moim przypadku jest to raczej praca „na galerze” i mam nadzieję, że niedługo znajdę w sobie odwagę, żeby to zmienić.
pozdrawiam Alexa i wszystkich czytających tego bloga.
Hej Alex,
Piszesz: „Jak się nad tym zastanowimy, to każdy człowiek twierdzący inaczej i deklarujący znajomość obiektywnej prawdy absolutnej:
• albo jest manipulatorem i kłamcą
• albo po prostu nie ma zielonego pojęcia bo nigdy się głębiej nad tym nie zastanowił (takich jest większość)”
Z tego by wynikało, że nie istnieje prawda absolutna oraz osoba która może ją ogłosić. Czyli innymi słowy, czy taka jednoznaczna deklaracja, nie jest po prostu inną formą prawdy absolutnej, głoszącą, że nie istnieje żadna prawda absolutna i osoba która może ją ogłosić?
Pozdrawiam, Artur
Wszystko trzeba czytać z ostrożnością. Wypowiedzi osób deklarujących podobny światopogląd do naszego – tym bardziej.
Czytanie wypowiedzi osób o innym niż nasz światopoglądzie bywa bardzo cenne – zwłaszcza gdy ów ktoś potrafi swój pogląd na życie uzasadnić.
Bywa cenne – bo zmusza do myślenia. Bo trzeba się zastanowić czy aby ów ktoś nie ma trochę racji lub też – jeśli uważamy, że jej nie ma – gdzie tkwi luka w jego argumentacji.
I jest to w tym sensie niebezpieczne, że może spowodować krótszy lub dłuższy zamęt w głowie.
Ale to niebezpieczeństwo grozi nam zawsze gdy zaczynamy nad czymś rozmyślać.
Ja też niektórym moim znajomym nie przesyłam adresu tego bloga. Choć wiele ze spraw poruszanych tutaj uważam za ważne i cenne.
Nie dlatego, że nie ze wszystkim się zgadzam (choć tak właśnie jest). Ale dlatego, ze nie chcę brać odpowiedzialności za skutki owego „zamętu”, który mógłby się pojawić. Każdy musi sam na własną odpowiedzialność…
I jeszcze – jako fizyk – odniosę się do wypowiedzi Pawła – jest jeszcze gorzej – nie wiemy, czym jest światło. Wiemy tylko tyle, że w niektórych eksperymentach zachowuje się jak strumień cząstek, a w niektórych jak fala. ;)
Witam,
A ja bardzo sobie cenię subiektywność postów Alexa. Z niektórymi przemyśleniami „światopoglądowymi” się nie zgadzam, bo moje osobiste doświadczenia są inne, ale taka odmienność bywa inspirująca.
pozdrawiam serdecznie :-)
Elżbieta
@Agnieszko
„Ja też niektórym moim znajomym nie przesyłam adresu tego bloga. Choć wiele ze spraw poruszanych tutaj uważam za ważne i cenne.”
Zadajmy sobie pytanie dlaczego blog Alexa miałby być tym blogiem, który wywoła zamęt?
Dlaczego blog o wyprawie rowerowej do Indii, tatuażach czy buddyźmie nie budzi takich obaw?
RobertP, nie wiem czy blog Alexa może wywołać zamęt ale wiem skąd akurat we mnie budzą się obawy.
Alex cieszy się wsród swoich czytelników zasłużoną opinią eksperta w zakresie komunikacji międzyludzkiej, rozwoju osobistego, kariery itp. Ja również jestem jego czytelnikiem i z wdzięcznością przyjmuję wiedzę i doświadczenie jakie nam przekazuje.
Alex z równą lekkością porusza zarówno sprawy dotyczące życia zawodowego jak i osobistego. A kiedy wypowiada się w sprawach światopoglądowych, muszę bardzo uważać, aby nie rozciągać na te kwestie jego autorytetu zawodowego. Bo tu nasze systemy wartości są różne.
@Robercie
A kto powiedział, że blog o buddyzmie nie budzi takich obaw? Może budzić. Zależy jak jest napisany. Czy jest – na przykład – pisany czysto informacyjnie, czy przez kogoś kto tym żyje i jest tego wielkim entuzjastą.
To też może u niektórych wywołać zamęt.
A blog Alexa – no cóż – dotyczy spraw (chyba) wszystkim bliskich. Stąd jego duża „siła rażenia” ;)
A niektórzy potrzebują „pewnych pod każdym względem i sprawdzonych źródeł”.
Na to co mówi Alex trzeba patrzeć szerzej. Plus dopasować do siebie. Nie zamykać się.
„w kwestiach światopoglądowych (małżeństwo, rodzina, dzieci)” – z tego powodu jedna para znajomych straciła zainteresowanie blogiem…
Zamiast skupić się na pozostałych kwestiach bloga – totalnie go odcięli.
Choć w pozostałych kwestiach dużo by im dał…
Moja refleksja jest taka, ze nie mamy dystansu do siebie. Nie lubimy jak inni mówią nam coś szczerze prosto w oczy.
Mi blog daje dużo, zmieniam się, ewoluuje, czuje się szczęśliwym człowiek. Plus pozytywnie staram się wpływać na ludzi wokół mnie m.in. mamę która ma 50 . Np. przychodzi do niej koleżanka która z 2 lata temu się rozwiodła i jeszcze coś narzeka o byłym mężu… Wtedy mówię jej: mamo po co Wy na takie negatywne tematy ciągle gadacie, pogadajcie o czym pozytywnym – Waszym wypadzie, ogrodzie itp a nie stękanie. Poza tym pamiętam termin: „jakość życia” i dlatego lubię matce pomóc w ogrodzie czy pomalować jej ściany w domu.
Czasem nie dużo trzeba, aby „jakość życia” swoją i ludzi wokół zwiększyć.
Pozdrawiam,
Maciej
@Agnieszka
„A blog Alexa – no cóż – dotyczy spraw (chyba) wszystkim bliskich”
O to właśnie. I naszych marzeń – być panen własnego czasu, robić ciekawe rzeczy z pasją i żeby z tego mieć na wakacje, dobre wina i inne przyjemności.
Jestem osobą młoda i z miłą chęcią czytam blog Alexa. Moich rodziców nie mogłabym prosić o radę w różnych sprawach, z powodu braku ich doświadczenia i ścieżki życiowej, którą wybrali. Niejednokrotnie notki są dla mnie inspiracją, często zmuszają do refleksji. Ale nie traktuję Alexa jak guru, który wie wszystko o wszystkim, sam często powtarza, żeby myśleć samodzielnie i to jedna z rzeczy, które szczególnie w nim cenię. W przyszłości chciałabym założyć rodzinę, wybudować mały domek, gdzieś w pobliżu lasu, bo lubię ciszę, spędzić życie z ukochanym, podróżować wspólnie i poznawać przy okazji masę nowych ludzi. Taka ze mnie przylepa czasem. :) Myślę, że nie ma w tym nic złego i nie sądzę też, żeby Alex szczególnie krytykował takie plany na przyszłość. Zawsze miałam wrażenie, że raczej przestrzega przed dokonywaniem niektórych wyborów za wcześnie, zamykając sobie pole manewru albo co gorsza przed zgadzaniem się na niektóre rzeczy bez szczypty asertywności. Poza tym świat każdego z nas jest bardzo osobisty. Ważne, żeby nie zamykać się tylko na swój światopogląd i mieć otwarty umysł. Co do zarzutu, że Alex ma nadmierny wpływ na młodych ludzi nie mogę się z nim zgodzić. Dziś często mlodzi ludzie znają języki obce, dużo podróżują, czytają, mają dostęp do internetu, kablówki i innych rzeczy niedostępnych w czasach naszych rodziców. Dziś kształtują nas komunikaty z całego świata, zalewa fala informacji z różnych źródeł i blog Alexa jest po prostu jednym z nich.
Marcin
Ciesze się, że tak odbierasz mój subiektywizm :-)
Paweł „Ghoran” Leśkiewicz
Piszesz: „Zarzut dość kuriozalny „
Wiesz, ja tego tak nie odbieram. Czytelnicy mają swoje wątpliwości (w ich subiektywnym świecie w pełni uzasadnione) i jeśli zadają sobie trudu je wyartykułować, to chętnie odpowiadam jak jest (w moim subiektywnym świecie). W ten sposób wszyscy mamy szanse się wzbogacić o nowe przemyślenia i punkty widzenia
Paweł
Piszesz: „Wiemy co to światło …”
Jak słusznie zwróciła Ci uwagę Agnieszka, nawet tego nie wiemy :-)
Wojtek(szogun1987)
Piszesz: „Podejście Alexa do rodziny jest jednym z powodów dla których czytam ten blog z ostrożnością (być może stracił przez to klienta :-)”
Ostrożność jest zawsze wskazana :-)
Co do tej straty klienta, to powiem Ci następującą rzecz: W mojej pracy zawodowej działam w sposób etyczny i jestem bardzo skuteczny. Jeśli ktoś przy angażowaniu specjalisty tego rodzaju posługuje się innymi kryteriami to i tak nie jest moim klientem.
Dawid B.
Naprawdę życzę Ci wszystkiego najlepszego w realizacji Twojej koncepcji życiowej i oby żadne z opisywanych przeze mnie na blogu zagrożeń nigdy u Ciebie nie wystąpiło.
Pomyślałeś o tym, aby dla równowagi „okropności Alexa” zacząć pisać blog szczęśliwego rodzica? (serio)
Pozdrawiam serdecznie całą Twoją rodzinę:-)
Artur
Piszesz: „Z tego by wynikało, że nie istnieje prawda absolutna oraz osoba która może ją ogłosić. Czyli innymi słowy, czy taka jednoznaczna deklaracja, nie jest po prostu inną formą prawdy absolutnej, głoszącą, że nie istnieje żadna prawda absolutna i osoba która może ją ogłosić? „
Zręczne, ale pudło :-) Doczytałeś do końca postu?
Tam jest napisane: I oczywiście zawsze „USE YOUR JUDGEMENT!!”
To nie brzmi jak ogłoszenie prawdy absolutnej :-)
Agnieszka
Dziękuje za ciekawy komentarz.
Elżbieta
Cieszę się, że inspiruje Cię ta inność. U wielu ludzi jest ona źródłem podejrzliwości lub agresji.
RobertP
Ciekawe pytanie, na które chyba dobrze odpowiedział Arv
Arv
Piszesz między innymi: „Bo tu nasze systemy wartości są różne. „
Ciekaw jestem jak bardzo różne?
Bo mój łatwo wydedukować z fragmentu:
– używajcie w pełni Waszego umysłu, inteligencji i serca (to ostatnie szczególnie do facetów)
– żyjcie pełnym i szczęśliwym życiem (cokolwiek to dla każdego znaczy)
– róbcie coś dobrego dla innych ludzi, a przynajmniej nie wyrządzajcie im krzywdy
W czym tak naprawdę różni się Twój? Tego jestem rzeczywiście ciekaw.
MaciejD
Bardzo się ciesze, że i Tobie przydaje się ten blog. Jeśli chodzi o wspominane przez Ciebie odcięcie się innych tylko ze względu na mój stosunek do tradycyjnej rodziny i modelu życia, to trudno. Każdy ma prawo dobierać sobie źródło informacji.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
RobertP
Piszesz: „I naszych marzeń – być panen własnego czasu, robić ciekawe rzeczy z pasją i żeby z tego mieć na wakacje, dobre wina i inne przyjemności. „
To, o czym piszesz jest akurat dość proste, jeśli będziemy naprawdę używać naszej inteligencji i otworzymy nasze zmysły zamiast automatycznie wykonywać programy wgrane nam przez kogoś innego (patrz link do rysunku w poście)
jeśli chodzi o powszechność marzeń, o których piszesz, to nie dotyczy to wielu ludzi. Poczytaj Czytelników krytykujących moje podejście do tradycyjnego modelu życia. Dla nich inne sprawy są ważniejsze.
Edyta
Ciesze się, że ten blog jest dla Ciebie inspiracją i samodzielnie szukasz swojej drogi.
Wielu rodziców kocha Was i chce jak najlepiej, niestety tak jak napisałaś, powodu braku doświadczenia i ścieżki życiowej, którą wybrali nie ma odpowiednich kompetencji, aby w istotnych sprawach służyć Wam użyteczną radą. Nie wiem czy Cie to pocieszy, ale w moim wypadku było tak samo i całkiem nieźle sobie poradziłem, mimo że wtedy nie było internetu.
Nawiasem mówiąc mam paru przyjaciół, którzy maja dzieci w Waszym wieku i czasem dochodzi do interesujących dyskusji. Mając najlepsze intencje wielu z nich popełnia błędy wychowawcze, które w przyszłości boleśnie odbiją się na ich ukochanych dzieciach. Kiedy delikatnie im to mówię, to zarzucają mi, że nie mając własnych nie mam kompetencji do wypowiadania się :-)
Na to mówię:
„Ty masz dwójkę dzieci (bo przeważnie tak jest) z którymi w tym wieku masz do czynienia po raz pierwszy w życiu. Ja od 20 lat szkolę Wasze dzieci wchodzące w życie zawodowe pomagając im wyprostować rezultaty takich działań jak Twoje. Takich „przypadków” miałem już kilka tysięcy. Dodaj do tego tak koło setki ludzi w młodym wieku, którzy przy okazji różnych spotkań zwracają się do mnie z najprzeróżniejszymi dylematami, o których Ty nie masz pojęcia. Kto tu ma kompetencje ? :-)”
Jako ciekawostka, większość rodziców „wie swoje” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, nie musisz mnie pocieszać. ;) Wiem, że rodzice chcą dla mnie i braci jak najlepiej i nas kochają. Mam tyle szczęścia, że rodzice nigdy nam niczego nie narzucali i raczej należą do ludzi bardzo tolerancyjnych. Tylko ich myślenie jest bardzo stereotypowe i nie rozumieją, że dziś świat wygląda inaczej niż kiedyś. Rzeczywiście, rodzice często wierzą, że wiedzą swoje i tylko to swoje widzą. Chociaż ta cecha nie dotyczy tylko rodziców, można ją spotkać wszędzie, np w sklepie, kiedy pani za ladą upiera się, że jeden produkt jest lepszy od innego albo szef, który nigdy nie słucha zdania pracowników.
Alex,
w komentarzu odpowiedziałeś mi: “Tam jest napisane: I oczywiście zawsze „USE YOUR JUDGEMENT!!”
To nie brzmi jak ogłoszenie prawdy absolutnej “
hmm może z moimi zdolnościami pojmowania jest coś nie tak, jednakże z tonu pierwotnie cytowanego przeze mnie fragmentu nie wynika, że głosisz prawdy absolutne, a że nie ma osoby, która taką prawdą by znała lub mogła ogłosić.
Tak więc ja nie bardzo wiem, jak cytowany przeze mnie fragment łączy się z końcówka postu, która oczywiście przeczytałem.
pozdrawiam, Artur
Od baardzo dawna czytam blog Alexa, zawsze byłem cichym gościem – przeczytałem wpis, komentarze i myślałem, a potem to co uznałem za słuszne wdrażałem do swojego 19letniego życia.
To właśnie subiektywność Twojego bloga jest tym co jest najcenniejsze i pomaga nam młodym, ulepszać swoje życie dzięki Twoim poradom :)
Dlatego też, nie rozumiem tego zarzutu o „subiektywności” ;)
Pozdrawiam,
Grzegorz
Artur
W takim razie ja nie zrozumiałem Twoich intencji. Napisz mi proszę „łopatologicznie” o co chodziło w Twoim komentarzu
Pozdrawiam
Alex
Alexie, postrzegam Twoją osobę wyłącznie przez własną interpretację Twoich wpisów na blogu. Nie byłbym zaskoczony, gdyby rzeczywistość dalece odbiegała od tego obrazu. Przykładowo: „dużo dobrego seksu”, który czasem wspominasz, niektórym kojarzy się z wieloma partnerkami a innym z Tą Jedyną. Ten „dobry seks” jest Twoją prywatną sprawą i tak powinno pozostać. Ale mam nadzieję, że przykład dobrze ilustruje możliwe różnice w rozumieniu pewnych sformułowań. Nie znamy się osobiście i mało o sobie wiemy. Różnice w naszym systemie wartości są jednak ewidentne choćby z uwagi na fakt, że znajdujemy spełnienie w różny sposób. Inaczej postrzegamy pełne i szczęśliwe życie. Inaczej wyobrażamy sobie poświęcenie dla innych. Być może pewne różnice znalazłbym nawet w rozumieniu słowa „wyrządzanie krzywdy”.
Grzegorz
Witaj na naszym blogu jako komentujący :-)
Cieszę się że moje porady, a może bardziej kopy do własnego myślenia :-) są pożyteczne dla Ciebie. Pamiętaj, aby nie przyjmować niczego bezkrytycznie i po prostu eksperymentować.
Arv
Napisz proszę o Twoim systemie wartości, który według Ciebie jest tak różny od mojego.
Co ma z tym dużo dobrego seksu, niezależnie od ilości partnerek, jeśli wszyscy byliby z tym szczęśliwi?
Co dokładnie nazywasz poświęceniem dla innych?
Ja na przykład nie chcę, aby ktokolwiek się dla mnie poświęcał (serio!!!)
Pozdrawiam
Alex
Alex, mam nieodparte wrażenie/odczucie, że wbrew literalnemu rozumieniu tamtego komentarza, nie chodziło komentującemu o Twój obiektywizm/jego brak, jak to (zdaje mi się) zrozumiałeś Ty i część czytelników. Tak zrozumiany komentarz były rzeczywiście logicznie bez sensu (jak udowodniłeś).
Moja intuicja podpowiada mi, że chodziło bardziej o to, że byłoby super, gdybyś pisał dalej o życiu pod względem praktycznym (nawet jeśli ma to być bardzo kontrowersyjne), nie wchodząc przy tym w sprawy moralności. Czyli to odróżnienie spraw praktycznych/etycznych.
Na pewno dałoby się długo dyskutować czy w ogóle jest to możliwe (moim zdaniem jak najbardziej), czy miałoby to sens (ponownie: moje tak) i czy w ogóle można powiedzieć, że promujesz jakąś postawę moralną – nie mylić z postawą praktyczną (moim zdaniem tak, choć określenie „promujesz” nie jest najlepszym, bo brzmi, jakbyś był jakimś propagatorem, orędownikiem).
Ja jednak tak to rozumiem i w ten sposób postawiony pogląd w pełni podzielam. Dlatego też nie dzielę się z innymi Twoim blogiem bezpośrednio (pośrednio jak najbardziej – radami, które sam przemyślę) o ile nie uważam, że są na tyle dojrzali, że nie spowodowałoby to w nich negatywnego zamętu (znowu: „zamęt” to chyba niefortunne określenie).
PS. Nie chcę być źle zrozumiany, więc podkreślę: moją intencją jest jedynie wyrażenie mojej subiektywnej opinii, gustu, który jak widzę w komentarzach, jakaś (mała) część czytelników podziela.
Alex, po tym wszystkim, co napisałeś o wychowywaniu dzieci przez Twoich przyjaciół, myślę, że sam chętnie przeczytałbym książkę „Jak wychowywać dzieci” Twojego autorstwa. taki przewrotny pomysł mi się nasunął :)
„Autor książki ma bogate doświadczenie… w naprawianiu błędów innych rodziców.”
Ale tak poważniej: mam nadzieję, że książka, nad którą (jeśli się nie mylę) pracujesz, będzie pośrednio odpowiadać na niektóre dylematy młodych rodziców. Bo przecież skoro sami wyciągamy mądrości z książek, to powinniśmy je również przekazać naszym dzieciom, żeby osiągnęły jeszcze wyższy poziom rozwoju niż my.
Witam Wszystkich,
Po przeczytaniu Twojego kolejnego postu zastanawiam się Alex czy w Jaskini Platona i w życiu wogóle nie chodzi przypadkiem o to aby odkryć ile tak naprawdę jest mnie samego we mnie. Odkryć całą prawdę o sobie, czyli swoją niezaprzeczalną subiektywność.
Pozdrawiam
Sebastian
Piotr M.
Pozwól, że na początku pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą z Twoja oceną komentarza Arv, kiedy uznałeś ja jako bez sensu. Dla mnie był sensowny, dlatego napisałem ten post.
Teraz przejdźmy do podstawowego problemu, jaki mam z twoją wypowiedzią, a mianowicie kiedy piszesz: „chodziło bardziej o to, że byłoby super, gdybyś pisał dalej o życiu pod względem praktycznym (…), nie wchodząc przy tym w sprawy moralności. Czyli to odróżnienie spraw praktycznych/etycznych. „
Co dokładnie masz przez to na myśli? Może podasz mi jakiś przykład jak ja wchodzę w sprawy moralności i co zrobiłbyś na moim miejscu inaczej? Jestem autentycznie zainteresowany zrozumieniem Twojego punktu widzenia, z czym mam w tej chwili kłopoty.
Piszesz dalej: „nie dzielę się z innymi Twoim blogiem bezpośrednio (…) o ile nie uważam, że są na tyle dojrzali, że nie spowodowałoby to w nich negatywnego zamętu.”
To ja chyba bardziej wierzę w rozsądek moich Czytelników zamieszczając moje przemyślenia na otwartym, dostępnym dla każdego blogu :-) Przyznaję, że piszę w dość stonowany sposób, właśnie aby nie wywołać rewolucji, co mam nadzieję zostanie mi zaliczone na plus :-) Prawdziwie hardcorowe rzeczy opowiadam twarzą w twarz ludziom, u których wiem, że mi uwierzą i zrobią z tego właściwy użytek.
Dawid B.
Najlepszą receptą w tej chwili, jest zalecenia abyś prowadził ciekawe i zadowalające Cię życie. Wtedy masz dużą szansę stać się naturalnym autorytetem dla Twoich dzieci, tak jak ja się staje dla wielu dzieci innych rodziców. A do tego znajdziesz już teraz mnóstwo wskazówek na tym blogu. Książka powstaje w bólach, bo nie lubię siedzieć aż tak długo przy komputerze, ale sprawy posuwają się naprzód.
Jeszcze jedno. Piszesz: „przecież skoro sami wyciągamy mądrości z książek …”
Spróbuj szukać w książkach inspiracji, a potem eksperymentuj sam. To jest droga do mądrości życiowej, a ta jest niezwykle ważna.
Powodzenia!!
Pozdrawiam
Alex
Sebastian
Piszesz: „zastanawiam się Alex czy w Jaskini Platona i w życiu wogóle nie chodzi przypadkiem o to aby odkryć ile tak naprawdę jest mnie samego we mnie.”
To pewnie zależy, kto w niej siedzi :-)
Ja tam staram się odkrywać na tyle z tej prawdy na zewnątrz, aby dobrze żyć moim własnym życiem, a nie tym zaprogramowanym przez innych, oczywiście w etyczny i pożyteczny sposób.
W ten sposób w oczach autora pewnej poczytnej gazety prawdopodobnie dyskwalifikuję się jako prawdziwy Polak i należy zakwalifikować mnie albo jako postpolskiego mutanta, albo prepolską larwę :-) http://www.uwazamrze.pl/artykul/927442.html
Pozdrawiam
Alex
Alex, piszesz: „Używajcie w pełni Waszego (…) serca (to ostatnie szczególnie dla facetów)”.
Brzmi ładnie, ale co się pod tym kryje? Mam kilka pomysłów, ale to moje pomysły, pewnie nie do końca (lub w ogóle) nie zbieżne z tym co chciałeś przekazać.
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Ja nie traktuję i nigdy nie traktowałam bloga, jako gotowego przepisu na życie. Raczej jako pretekst do własnych przemyśleń. Staram się przekładać pomysły na moje życie (z różnym skutkiem :) ).
Kiedyś przeczytałam gdzieś zdanie, że wszystko co odbieramy, to w 10% prawdziwa rzeczywistość, a w 90% to nasze wyobrażenie o rzeczywistości. Nie wiem kto i na jakiej podstawie to obliczył, ale warte jest to zastanowienia. Wówczas pomyślałam również o Jaskini Platońskiej, którą można przełożyć na komunikację ze wszystkim co nas otacza. Niekoniecznie to co słyszymy, jest tym co nasz interlokutor powiedział – stąd chyba tak wiele nieporozumień. Tym bardziej, że czasem sami utrudniamy jeszcze nasz przekaz poprzez używanie półsłówek, zostawiając pole do domysłów (lub stosując przysłowiowego focha i ciche dni ;) ) zamiast dążyć do przejrzystości komunikacji.
Pozdrawiam,
Małgosia
Alex
link, który podałeś to jeden z filtrów, czy może cieni przez, które oglądasz siebie i świata (nie oceniam,że to jest dobre albo złe). Mówiąc o jaskini miałem na myśli chyba to samo co ty, czyli im bardziej się wyzwalam od moich filtrów(im częściej wychodzę z jaskini) tym więcej jest mnie samego we mnie.
Pozdrawiam
Sebastian :-)
Twoja uwaga o kompetencjach wynikających ze szkolenia dzieci (no tych podrośniętych) jest bardzo dobra. Tylko miej zrozumienie, że rodzic to taki 24 godzinny coach pracujący z tym samym klientem, co może być wypalić nawet mistrza w tym fachu.
Rodzic, który próbuje wdrożyć jakąś metodę (w dodatku zaczerpniętą z bloga, mądrej książki itp. miejsc a nie warsztatów), to jak nieopieorzony rekrut na polu bitwy, pobiegnie tam gdzie wszyscy, a nie tam gdzie go uczyli.
Hej Alex,
Piszesz: „W takim razie ja nie zrozumiałem Twoich intencji. Napisz mi proszę “łopatologicznie” o co chodziło w Twoim komentarzu”
Być może nasz brak zrozumienia w tym wątku wynika z różnych definicji dla terminu prawda absolutna, może mógłbyś zdefiniować co to jest dla Ciebie?
Jednakże niezależnie od tej definicji, z analizy tego co napisałeś tu:
„każdy człowiek twierdzący inaczej i deklarujący znajomość obiektywnej prawdy absolutnej:
albo jest manipulatorem i kłamcą
albo po prostu nie ma zielonego pojęcia bo nigdy się głębiej nad tym nie zastanowił (takich jest większość)”
gdzie użyłeś spójnika ‘albo’ służącego do łączenia dwóch części zdań, jednocześnie wskazując, że jedna i tylko jedna z dwóch części jest prawdziwa. To automatycznie wyklucza istnienie innych opcji jak na przykład osoby, która zna prawdę absolutną i może nam ją ogłosić.
To dość radykalne dlatego pytam.
Pozdrawiam, Artur
@Artur
” To automatycznie wyklucza istnienie innych opcji jak na przykład osoby, która zna prawdę absolutną i może nam ją ogłosić.”
Taka osoba tylko wierzy, że zna prawdę absolutną i może nam ją ogłosić.
Na szczęście ludzie dotknięci tą przypadłością zwykle noszą charakterystyczne stroje i symbole religijne, więc łatwo ich unikać.
Paweł Kuriata
Zajrzyj proszę do postu http://alexba.eu/2010-11-27/rozwoj-kariera-praca/czego-mozemy-nauczyc-sie-z-bajek-cz-2/ tam opisałem o co mi w tym przypadku chodzi.
Vila
Piszesz: „Ja nie traktuję i nigdy nie traktowałam bloga, jako gotowego przepisu na życie. „
Bardzo słusznie, bo to jest Twoje niepowtarzalne życie, które Ty będziesz przezywac.
Sebastian
Piszesz: „Mówiąc o jaskini miałem na myśli chyba to samo co ty, czyli im bardziej się wyzwalam od moich filtrów(im częściej wychodzę z jaskini) …”
To optymistyczne :-) Ja mam wrażenie, że ciagle w niej tkwimy…. co nie przeszkadza nam w zrobieniu sobie ciekawego zycia.
RobertP
Piszesz: „Tylko miej zrozumienie, że rodzic to taki 24 godzinny coach pracujący z tym samym klientem, …”
Przeciętny rodzic spędza znacznie mniej czasu na „coachowanie”, bo musi zapracować na spłatę kredytu i inne wydatki. Pisze to bez ironii, po prostu tak jest. Do tego przeważnie nie ma wcześniejszego doświadczenia w postępowaniu z klientem w tej grupie wiekowej.
Artur
Przyjrzyj się proszę strukturze całego postu.
Zaczyna się od stwierdzenia:
„należałoby mi zarzucić subiektywność w prawie wszystkim co piszę!!
…… jak każda istota ludzka postrzegam świat przez cały zespół filtrów i uprzedzeń, w związku z tym jego opis w moim wykonaniu nie może być w żadnym wypadku obiektywny.„
a kończy kategorycznym:
„zawsze „USE YOUR JUDGEMENT!!” „
Czy cokolwiek zawartego pomiędzy należy interpretować jako cos innego niż moje osobiste zdanie?
A ono jest dokładnie takie, jak napisałem, niezależnie od postrzeganego przez innych stopnia radykalności
RobertP
Piszesz: „Taka osoba tylko wierzy, że zna prawdę absolutną i może nam ją ogłosić. „
często jest gorzej, to nie jest wiara w prawdę absolutna tylko manipulacyjne podejście.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Jak sam powtarzasz to post edukacyjny, tak go traktuję i dlatego takie pytania zadaję!
RobertP.
Piszesz: “Taka osoba tylko wierzy, że zna prawdę absolutną i może nam ją ogłosić.”
Możesz mi wytłumaczyć na czym polega różnica w wiarę w to, że ktoś zna prawdę absolutną i może ją ogłosić, a wiarą, że taka prawda nie istnieje więc nie można jej ogłosić?
pozdrawiam, Artur
Alex
„Pozwól, że na początku pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą z Twoja oceną komentarza Arv, kiedy uznałeś ja jako bez sensu. Dla mnie był sensowny, dlatego napisałem ten post.”
Źle się wyraziłem. Nie chodziło o to, że komentarz jest bez sensu, bo dobrze, że padł, tylko że nielogiczne jest sugerowanie pisania obiektywnie o swoich subiektywnych opiniach, subiektywnych doświadczeniach i subiektywnych przemyśleniach.
„To ja chyba bardziej wierzę w rozsądek moich Czytelników zamieszczając moje przemyślenia na otwartym, dostępnym dla każdego blogu”
Widać nieprecyzyjnie wyraziłem swoje myśli (człowiek uczy się cały czas). Myślę, że nie tutaj leży różnica między nami, bo jestem jak najbardziej za dzieleniem się swoją wiedzą praktyczną dotyczącą życia, nawet kontrowersyjną (wraz z możliwie pełną informacją o konsekwencjach). Różnica polega na miejscu, w którym postrzegamy coś za szkodliwe. Żaden z nas, jak podejrzewam, nie dzieliłby się radami (ani nie polecał cudzych), które uważa (wg całej jego wiedzy) za jednoznacznie szkodliwe, nawet jeśli istotna część z nich byłaby też pożyteczna. A przynajmniej nie bez pewności, że wyjaśniło się osobie, której się poleca, w 100% swoich obaw. I dlatego większości nie polecam bloga, ponieważ część tekstów (niewielką) uważam za mogącą być szkodliwymi.
„Co dokładnie masz przez to na myśli? Może podasz mi jakiś przykład jak ja wchodzę w sprawy moralności”
Jako osoba wierząca, jestem przekonany, że istnieje obiektywna moralność/wartości etyczne. Konsekwencje ich łamania są szkodliwe tutaj (w tym życiu) i/lub w przyszłym, niezależnie od przekonania konkretnej jednostki. Z tego punktu widzenia (przy takich założeniach) oczywiste jest, że uważam łamanie tych wartości/tej moralności za szkodliwe dla ludzi.
A jakie przykłady mogę podać… chociażby proponowanie postrzegania seksu jako nie muszącego odnosić się do poważnego związku (nie wspominając o małżeństwie czy płodności/dzieciach). Piszę „proponowanie”, bo wszystkie rady i opisy sukcesu własnych doświadczeń/postrzegania są proponowaniem tego innym. Niezależnie od tego czy chcemy, to mówiąc w ten sposób, jesteśmy reklamą swoich poglądów. A ciągle pojawiające się określenie „use your judgement” myślę, że jest podobne do znanego wszystkim napisu na papierosach – naprawdę bardzo dobrze, że jest, ale skuteczność w ewentualnym ostrzeganiu jest niska.
„i co zrobiłbyś na moim miejscu inaczej?”
Nie potrafię odpowiedzieć co zrobiłbym na Twoim miejscu. Mogę odpowiedzieć, co by spełniało wspomniane założenia (moje i kilku tutaj osób): pisanie o życiu od strony praktycznej (nawet jeśli bardzo kontrowersyjne) (czyli jakieś ponad 90% tego co piszesz), nie wchodząc w sprawy moralności (np. postrzegania roli seksu).
Artur
Oczywiście, że możesz zadawać pytania. Mam nadzieję, że wyjaśniłem kwestię, o którą Ci chodziło.
Piotr M.
Dziękuję za obszerne przedstawienie Twojego stanowiska.
Piszesz: „I dlatego większości nie polecam bloga, ponieważ część tekstów (niewielką) uważam za mogącą być szkodliwymi. „
Uważasz za szkodliwe teksty, wspominające, że uprawianie seksu, w bezpieczny sposób, w formie i za zgodą wszystkich uczestniczących w tym dorosłych osób jest niebezpieczne???
To przecież najnaturalniejsza rzecz na ziemi. Przy powyższych założeniach i dopóki nie narzucamy nikomu tego, co ma robić albo i nie to gdzie widzisz rzeczywisty problem?
Do tego, jeśli opisuje pewne zjawiska, to nie oznacza, że kogokolwiek namawiam, pokazuje tylko możliwości. A to nie to samo, zakładając, że, jak zakładam, moi Czytelnicy to inteligentni ludzie, potrafiący podejmować własne decyzje w życiu. W takim wypadku zastrzeżenia „Use your judgement” nie możesz porównywać do ostrzeżenia na papierosach, bo tam usiłujesz dotrzeć do nałogowców, bezrefleksyjnie sięgających po pewien narkotyk.
Jeszcze jedno. Piszesz: „pisanie o życiu od strony praktycznej … nie wchodząc w sprawy moralności (np. postrzegania roli seksu)”
Jak chcesz pisać praktycznie o życiu udając, że nie ma w nim tak potężnie i uniwersalnie działającej siły jak seks (a może erotyzm)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Piotr M,
piszesz „jako osoba wierząca”… To niewiele wnosi i niczego nie uzasadnia. Bo nie wiadomo, w co wierząca…. Śmiem twierdzic, że każdy człowiek jest wierzący, że każdy w coś wierzy. Jeden z boga, inny w siebie, jeszcze inny w siłę [pieniadza, kolejny w ufoludki, następny w to, że jutro będzie szczęśliwy.
Jeśli natomiast jesteś religijny i wyznajesz zasady określone i charakterystyczne dla wyznania i obrzędu rzymsko-katolickiego, to jest to dopiero jakiś konkret. Jehowici, buddysci, zielonoświatkowcy, judaisci, hinduisci – wszyscy też są wierzacy i nawet religijni. Warto o tym pamiętać. Ich system norm religijnych moze byc zupełnie inny od Twojego.
Jedną z wartosci wnoszonych przez ten blog (przez Alexa) jest tolerancja. I niestety brakuje jej wśród wielu wyznawców róznych religii. Tolerancja dla odmiennego sposobu życia, odmiennych zasad postępowania. Nawet, jesli mają one wspólne wartosci u podstaw. Na te wartosci wskazał w jednym z komentarzy Alex.
Religia rzymsko-katolicka nie dla wszystkich jest jedynym możliwym i właściwym punktem odniesienia – i dobrze, bo zaprzeczałoby to naszej wolnosci wyboru.
Prawo do własnych wyborów to coś, co ma każdy. Każdy moze wybrać swoją drogę i swoje zasady. Ważne, żeby uszanować w tym wszystkim drugiego człowieka i jego prawa.
Kiedy piszesz: „nie wchodząc w sprawy moralności (np. postrzegania roli seksu)”
to ja po pierwsze pytam: Czy naprawdę „postrzeganie roli seksu” to aspekt moralny?
I pytam dalej: Czy naprawdę w XXI wieku chcesz sprowadzać sferę seksu i seksualność człowieka do poziomu tabu?
To na tym blogu raczej nie przejdzie :-)
Tutaj tabu nie ma. W zadnej sferze. I w tym upatruję jedną z wielu wartosci tego miejsca w wirtualnej przestrzeni.
A skoro jesteśmy przy temacie seksualnosci – link do ciekawego artykułu – cytuję fragment „Polska jest jednym z niewielu krajów, obok Hiszpanii i Meksyku, gdzie w wywiadach zawsze jest zadawane pytanie o religię i seks. Religii nie trzeba zabierać do sypialni. Pojawia się tam sama. Nasze wychowanie religijne, zasady i ograniczenia wędrują z nami w podświadomości. Wstyd, lęk, poczucie winy z powodu grzesznej przyjemności jest związane z przestarzałym, religijnym wychowaniem. Warto jednak zauważyć, że wiele religii, m.in. judaizm, ma pozytywne nastawienie do seksu i nie neguje cielesności i erotycznej przyjemności. Zasady moralne z kolei są jeszcze czymś innym niż zasady religijne. I moralność w seksie istnieje: nie wolno zmuszać do seksu, wykorzystywać seksualnie dzieci, gwałcić, zdradzać.”. Całosć tutaj: http://www.wprost.pl/ar/142612/Czy-malzenstwo-zabija-seks/?pg=0
Wcześniej pojawiały się też w komentarzach zdania, typu: „nie dzielę się z innymi Twoim blogiem bezpośrednio (…) o ile nie uważam, że są na tyle dojrzali, że nie spowodowałoby to w nich negatywnego zamętu.”. Ja nie czuje sie kompetentna oceniać poziom dojrzałosci dorosłych (!) ludzi – do takich kierowany jest ten blog. Czy napewno posiadacie kompetencje i uprawnienia do tego,by decyzowac, do czego inny dorosły człowiek jest dojrzały, a do czego nie?
Odcinanie kogoś od możliwosci poznawania odmiennych poglądów i dokonywania dojrzałych, świadomych wyborów nie jest według mnie dobrą drogą, ale to oczywiscie moje zdanie.
Poza wszystkim – czy sie komus podoba, czy nie – nie wszyscy ludzie wyznają tę sama religię i stosuja się do zasad tej jednej religii. Nie wiadomo nawet, która jest ta jedynie słuszną :-)
A Ci, którzy są wierni zasadom swojej religii mogą takimi pozostać – ten blog nie nakazuje niczego. Tak jak dopuszczenie do sprzedaży środków antykoncepcyjnych nie nakazuje wszystkim korzystania z nich – siegną Ci, dla których jest to zgodne z ich zasadami. Nie ma powodu zakazywać. Tak samo z dyskusją o seksie i pokazywaniem róznych możliwości.
Ten blog w moim najgłębszym przekonaniu nie pretenduje do bycia „instrukcją obsługi życia”, a tym bardziej do bycia „najlepszą i jedynie słuszną instrukcja obsługi zycia”. Każdy moze korzystac do woli – do woli czyli też zgodnie ze swoją wolą.
Pozdrawiam, Ewa W
@Artur
„Możesz mi wytłumaczyć na czym polega różnica w wiarę w to, że ktoś zna prawdę absolutną i może ją ogłosić, a wiarą, że taka prawda nie istnieje więc nie można jej ogłosić?”
Na tym samy na czym polega różnica między wiarą w nieistnienie a niewiarą w istnienie.
Spróbuj w kategoriach prawdy absolutnej opisać coś tak prostego jak elektron. To fala czy cząstka? Wiesz, że bez względu na rodzaj i czułość aparatury badawczej nie jesteś w stanie jednoznacznie określić pędu i położenia elektronu, a tylko z pewnym błędem.
Skoro fizyka ma problem z opisem „pojedyńczej” cząstki (co też nie jest do końca prawdą, ale to nie wykład teori kwarków lub strun) to jakim cudem tworowi tak złożonego jak społeczeństwo przypiszesz obiektywną moralność i wartości etyczne? Czym będziesz je mierzył? Obiektywnym moralnościomierzem i skalibrowanym w Sèvres etykometrem?
Alex, piękny post. Po prostu.
I myślę sobie, że blog Alexa jest blogiem o wartościach symbolicznych. Dla niektórych ludzi w życiu ważne jest, żeby: skończyć studia, dostać dobrą pracę, założyć formalny związek, spłodzić dziecko / dzieci, zbudować własny dom. Jak są te elementy to jest ok i samemu jest się ok.
I jeśli dla tych osób jest to dobre, to ja mówię też ok.
Lecz jak ładnie Ewa W napisała cyt: „Każdy moze wybrać swoją drogę i swoje zasady. Ważne, żeby uszanować w tym wszystkim drugiego człowieka i jego prawa.” więc są ludzie, dla których ważne są inne rzeczy.
Jak na przykład:
– budowanie jakości życia,
– satysfakcjonujące relacje, które nam służą i są dobre dla naszego życia,
– wybór takiego modelu życia, który dla mnie jest dobry i nie ma nic wspólnego z tym, że jestem złą córką/ koleżanką/ siostra bo np. nie mam dzieci,nie buduje domu, nie pracuję na etacie itp.,
– radowanie się z życia a nie narzekanie, że nie można, że polityka, że szef,
– branie odpowiedzialności za swoje decyzje, bo nawet jak komuś się wydaje (tak, dokładnie wydaje), że nie podjął decyzji, to też ją podjął.
itd, itp.,
Z tymi symbolicznymi wartościami jest taki szkopół, że zwyczajnie trzeba ruszyć 4 litery i zakasać rękawy. A to już może się niespodobać.
Podsumowując, dla wszystkich, którzy chcą dobrego życia dla siebie, niezależnie od definicji- NAJLEPSZEGO!
Skoro blog Alexa jest subiektywny, to subiektywne mogą być także komentarze czytelników. I ja także wypowiem się subiektywnie na temat tego blogu. Myślę, że bardzo łatwo jest krytykować, wyszukiwać niespójności, zarzucać nieprawdę lub wskazywać na skutki uboczne np. zamęt w głowie. Szukając fałszu, gubimy jednak myśl przewodnią. Odkryłam ten blog na początku bieżącego roku, szukając dla siebie odpowiedzi na pytania w jednym tylko temacie. A znalazłam, przy okazji, odpowiedzi związane z innymi tematami. Nie traktuję wskazówek Alexa jako prawdę objawioną, ale jakże mogłabym ich nie docenić, skoro potwierdziły one tylko moje wcześniejsze obawy o to, że moje myślenie nie było dobre? Wiedziałam, że potrzeba mi nowej wiedzy, lżejszej, takiej, która zlikwiduje chaos wynikający z niewiedzy. Zamęt miałam więc wcześniej, a dziś czuję ulgę. A to, że się buntuję, dopytuję, nie zgadzam ze wszystkim, nie świadczy o tym, że nie doceniam tego miejsca. Niektóre z tematów są dla mnie nadal kontrowersyjne, ale to przecież tylko wzbogaca proces myślenia i dyskusję. Alex – dzięki za to, co robisz!
Pozdrawiam,
Magda
Ewo W
piszesz „…Nasze wychowanie religijne, zasady i ograniczenia wędrują z nami w podświadomości. Wstyd, lęk, poczucie winy z powodu grzesznej przyjemności jest związane z przestarzałym, religijnym wychowaniem…”. Myślę, że to właśnie jeden z filtrów, którego jeszce nie odrzuciłaś. Trochę czasu poświęciłem na poznanie największych religii na tym świecie i żadna z nich łącznie z Zachodnim Kościołem Rzymsko-Katolickim, o którym jak mniemam wspominasz nie mówi nic o „grzesznej przyjemności” , wręcz przeciwnie mówią o czymś pięknym i wspaniałym. O czymś co intymnie łączy dwoje ludzi. To, że myślisz inaczej wynika prawdopodobnie z Twojego wychowania, czyli błędnej interpretacji doktryny wyznaniowej dokonanej przez ludzi, którzy również mieli swoje filtry. A więc poszerzajmy swoją wiedzę i starajmy się wychodzić poza nasze filtry.
Pozdrawiam serdecznie
Sebastian :-)
@Sebastian
” żadna z nich łącznie z Zachodnim Kościołem Rzymsko-Katolickim, o którym jak mniemam wspominasz nie mówi nic o “grzesznej przyjemności” , wręcz przeciwnie mówią o czymś pięknym i wspaniałym.”
Zapomniałeś, że oficjalna wykładnia głosi, że cieniutka warstwa lateksu (dawka hormonów, spiralka) w jakiś magiczny i tajemny sposób zamienia czułe kochanie w bezduszne ryćkanie.
A seks bez małżeństwa kościelnego to już w ogóle zbrodnia niesłychana, przynajmnie tak głosi Encyklika Evangelium Vitae więc stanowisko bardzo oficjalne, które musiałeś przeoczyć w swych studiach.
Alex, nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewasz na pytanie o mój system wartości. Nie potrafię wyliczyć go w trzech uniwersalnych i ogólnych punktach w taki sposób, aby różnice się uwidoczniły. Moje spełnienie zawdzięczam innym aspektom życia niż Ty. Dlatego, że mają dla mnie inną wagę niż dla Ciebie. Posortowaną listę tych aspektów nazywam właśnie „systemem wartości”. Jest ona zbyt długa i nudna na komentarz. Nie mam też aż tyle zapału aby dzielić się z innymi tym, co mam w głowie. (Za bloga Cię podziwiam).
Numer 1 na mojej liście to syn, jego uśmiech, przyszłość, spędzanie z nim czasu. Dziecko mocno odwróciło mój sposób pojmowania świata. Przedtem myślałem w podobnym stylu jak teraz odczytuję Twoje wpisy na blogu. Chciałem robić coś dla innych, ale najważniejszy byłem „ja”. Teraz jest inaczej. Nie jestem już tak skoncentrowany na organizowaniu swojej „pełni życia” jak przedtem. Życie zapełniło się w sposób, jakiego się nie spodziewałem i nie rozumiałem wcześniej tak dobrze, jak teraz. Czuję się przez to bardziej dojrzały. Ja i „osoby trzecie” spadły w moim systemie wartości na dalsze pozycje.
Co ciekawe, lepiej zrozumiałem własnych rodziców i naprawiłem z nimi relacje. Nigdy nie miałem lepszych! Już nie kwestionuję tak bardzo sposobu w jaki mnie „zaprogramowali”. Nawet jestem wdzięczny za „programy” jakie otrzymałem, choć stosuję je świadomie i wybiórczo. (http://alexba.eu/2010-11-01/rozwoj-kariera-praca/programy/)
2. Mam wspaniałą żonę.
3. Dzięki rodzinie czuję się potrzebny a nawet niezastąpiony. Przecież dobrego ojca zastąpić się nie da. To daje mi siłę.
4. Spełniam się zawodowo w korporacji. Jestem lojalnym pracownikiem. W jednej firmie >10 lat, w drugiej pewnie będzie więcej.
5. Jestem łagodniejszy dla osób, których np. nie lubię. Nie stosuję twardego filtra jaki opisałeś onegdaj. Może na tym tracę. Trudno.
6. Nie chcę w 100% zarządzać własnym życiem (relacjami, karierą, rozwojem osobistym, itp.). Nie chcę kurczowo trzymać steru. Nie chcę „na maxa”. Nie potrzebuję „gypsy time”. Żyję słabiej, ale jestem chyba na codzień bardziej zrelaksowany, mniej zajęty. Fotel, kapcie – są OK. Może psa kupię? Spacerek, a nie „power walk”.
Czy wystarczy? Bo krępuje mnie pisanie tyle o sobie.
Wracając do „obiektywności bloga”. Nie mam Twojego doświadczenia w komunikacji. Miałem na myśli coś innego niż antonim „bycia subiektywnym”. Zrozumiałem to, gdy przywołałeś swój post o osądzaniu. Rzecz w tym, że „przedstawiając możliwości” nie zawsze udaje Ci się uniknąć oceny postępowania, które odrzucasz. Przykłady?
1. Określenie czegoś co mnie skojarzyło się z przysięgą małżeńską jako „nierealistyczna obietnica”.
2. Niemal naśmiewanie się z mężczyzn niebędących „koneserem”.
3. ….
Bywa, że osoby, które identyfikują się z określonym postępowaniem czują się dotknięte i widać to w komentarzach. Czy jest to skutek uboczny, który akceptujesz? Na to wygląda, bo przecież chcesz pisać w sposób „stonowany”.
Poza tym, zachęcając nas do analizowania naszego życia, zwykle pokazujesz tylko jedną, własną stronę medalu. Po tym wpisie jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe. Tak jak zrozumiała jest liczba komentarzy od osób, którym „use your judgement” nie wystarcza i chciałyby pokazać inną stronę medalu. Te osoby często nie dorastają Ci do pięt umiejętnością wysławiania się. Nie potrafią zgrabnie prowadzić dyskusji z takimi mistrzami komunikacji jak Alex Barszczewski czy Ewa Wytrążek. Często kończy się tak, że czują się „złapane” za nieumiejętnie użyte słowa i wycofują się z dyskusji. Zaliczam się to tej grupy.
Przyznam jednak, że czytanie tych dyskusji daje mi dużą frajdę i naukę. Dlatego też chętnie się podłączam, gdy mam inny punkt widzenia.
Ahhh.
Całkowicie się zgadzamy w kwestiach „Nie mam prawa do niczego”, poświęcania się i odpowiedzialności.
Tyle, że ja poczuwam się do działania dla wąskiej zamkniętej grupy. Nie zrobię dla „obcych” tyle co Ty.
Arv
„Spełniam się zawodowo w korporacji. Jestem lojalnym pracownikiem. W jednej firmie >10 lat, w drugiej pewnie będzie więcej.”
A czy korporacja jest lojalna wobec pracowników? Jednego dnia, gdzieś daleko w NY mogą zapaść decyzje, które zwolnią tysiące pracowników.
Wtedy będzie bolało i poczujesz się tym bardziej zdradzony i wykorzystany, im wyżej umieściłeś ten punkt.
Arv,
zupełnie inaczej odebrałabym Twoją wypowiedź, gdybyś ją zaczął od swojego ostatniego zdania. Powtórzę własne słowa: łatwiej krytykować niż podkreślać pozytywy. Za to łatwiej żyć, gdy tego krytykanctwa jest mniej. Gdy nie „łapie się kogoś za słowo”, na co sam zwracasz uwagę jako na rzecz niezbyt miłą. Dobrze jest pokazywać zły tor myślenia, ale dobrego nauczania nie rozpoczyna się od podkreślania błędów. Ty jednak, w swojej powyższej wypowiedzi, dokładnie tak postąpiłeś: najpierw przedstawiłeś całą swoją długą listę spraw, z którymi się nie zgadzasz i które robisz inaczej, a na samym końcu umieściłeś tak ważną rzecz:
„Przyznam jednak, że czytanie tych dyskusji daje mi dużą frajdę i naukę. Dlatego też chętnie się podłączam, gdy mam inny punkt widzenia.”
Odniosę się jeszcze do tego oto fragmentu Twojej wypowiedzi:
„Bywa, że osoby, które identyfikują się z określonym postępowaniem czują się dotknięte i widać to w komentarzach. Czy jest to skutek uboczny, który akceptujesz? Na to wygląda, bo przecież chcesz pisać w sposób “stonowany”.”
Nie wiem jak inni, ale ja, mimo, że dość często z czymś, o czym pisze Alex, bardzo się nie zgadzam, to jednak nie czuję się dotknięta. To jest mój wybór, jakie strony w Internecie odwiedzam i co czytam. Anonimowość moja wobec innych na tym blogu utwierdza mnie tym bardziej w przekonaniu, że krytyka mojego postępowania nie jest „osobistą wycieczką”. Nie znam osobiście Czytelników bloga Alexa (poza jednym miłym wyjątkiem), ani też samego Autora, więc, być może, łatwiej mi wysłuchać uwag krytycznych, które najczęściej są bardzo cenne. Dobrą intencję łatwo jest odróżnić od ubliżania. Z tym ostatnim nie spotkałam się na Alexowym blogu.
Poza tym wszystkim myślę, że Alex wcale nie pisze w sposób „stonowany”, jak to nazwałeś. Czy taka jest intencja Autora? Nie wiem, ale śmiem twierdzić, że nie do końca.
Pozdrawiam,
Magda
Robert, ja wcale nie liczę na lojalność korporacji wobec mnie. Zawsze są inne korporacje i možliwości.
Magda, bardzo starałem się nie krytykować, tylko pisać o własnych emocjach. Jeżeli potrafisz mi zaproponować inny sposób wyrażenia ich, chętnie skorzystam. Odpowiadałem zresztą na pytania i w pewnym sensie na krytykę mojego sposobu na życie.
Sebastian,
proszę czytaj uważnie i nie wkładaj mi w usta cudzych wypowiedzi! To dla mnie bardzo ważne. Tym bardziej, jeśli potem na tej podstawie próbujesz wnioskować o moich „filtrach” i o moim wychowaniu.
Pozdrawiam, Ewa W
Arv,
czy przypadkiem nie mylisz hierarchii ważnosci z systemem wartosci?
Takie odnoszę wrażenie.
I jeszcze jedna uwaga; dziękuję za docenienie mojego stylu komunikacji, do mistrzostwa jeszcze mi daleko, przypominam jednak, że na tym blogu posługuję sie nickiem Ewa W i niech tak zostanie, dobrze? :-)
Pozdrawiam, Ewa W
Drogi Alexie,
od dłuższego czasu zaglądam na Twój blog, zarówno w poszukiwaniu nowych, ciekawych spostrzeżeń lub rad, jak i wielokrotnie przeglądając archiwalne posty, do których lubię wracać w poszukiwaniu inspiracji i motywacji.
Muszę przyznać, że czuję się trochę wywołany do tablicy, bo nie tak dawno polecałem Twojego bloga znajomemu tymi mniej więcej słowy: „Wiesz X, jest taki koleś, który pisze bloga – moim zdaniem wartościowego i ciekawego, napewno znajdziesz tam coś, co uznasz za cenne z zawodowego punktu widzenia. Nie do końca i nie w całości podzielam jego światopogląd, ale uważam, że warto, żebyś na tego bloga zajrzał”. Czyli gdzieś tam we mnie była silna potrzeba podkreślenia, że polecam bloga i jego treści, ale z pewnym zastrzeżeniem.
Przy tym chciałem stanowczo podkreślić, trochę contra niektórym komentarzom, że moim zdaniem (i chyba nie tylko moim?) masz święte (a nawet świeckie ;) ) prawo pisać na swoim blogu o czym tylko Ci się podoba i w taki sposób jaki uważasz za słuszny. Nie rozumiem też, dlaczego niektórzy próbują przekładać Twoje poglądy prywatne na Twoją wartość zawodową? Dla mnie to nonsens.
Sam osobiście znam kilka osób (może to skrajny przykład), które np. moralnie oceniam bardzo nisko, a niektórych nawet nie lubię, ale które cenię jako kompetentnych w pewnych określonych kwestiach specjalistów.
Tymczasem dzięki za cenne rady i refleksje. Pisz dalej i daj znać jak tylko książka pojawi się na rynku – lecę do księgarni!
Alex w komentarzu napisałeś: „Ja tam staram się odkrywać na tyle z tej prawdy na zewnątrz, aby dobrze żyć moim własnym życiem, a nie tym zaprogramowanym przez innych”
A na podstawie czego oceniasz, że życie jest Twoim własnym a nie tym zaprogramowanym przez innych?
Pozdrawiam, Artur
Arv,
rzeczywiście – odpowiadałeś przecież na pytania Alexa :). Potraktowałam Twój wpis jako główną wypowiedź nie sprawdziwszy wcześniej, czy to czasami nie kontynuacja dyskusji. Teraz rozumiem i dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi. W takiej sytuacji nie widzę tu krytykanctwa, ponieważ Twoim zadaniem było właśnie wskazanie na Twój system wartości inny niż Autora blogu.
Przy okazji – popieram Twój punkt nr 5. Nie jestem za lubieniem kogoś wbrew sobie, za poświęcaniem się, ale za traktowaniem ludzi z godnością.
Pozdrowienia dla wszystkich Czytelników,
Magda
Ewo W
piszesz „…proszę czytaj uważnie i nie wkładaj mi w usta cudzych wypowiedzi!…”
Ja wcześniej zacytowałem cały fragmęt Twojej wypowiedzi zaczynajacej się od słów“…Nasze wychowanie…” – Jeżeli piszesz „nasze” to sądziłem, że mówisz również o swoim wychowaniu.
Natomiast co do naszych filtrów, proszę zwróć uwagę, że napisałem o innych ludziach, którzy każdemu z nas się przydażaja w życiu i mają na nas wpływ wychowując nas(ksiądz, pedagog, seksuolog, czy rodzic). Te osoby również posiadają swoje filtry, dobrze jeżeli zdają sobie z tego sprawę. Natomiast jeżeli nie to wpływają (wychowują) nas przez ich pryzmat. To od nas zależy czy w ich cieniu pozostaniemy czy się ich pozbędziemy.
Robercie P
Alex ten post zatytuował subiektywny blog i propaganda Alexa, dla mnie w domysle abyśmy zobaczyli jak bardzo jesteśmy subiektywni w naszych wypowiedziach i taki właśnie jest Twój komentarz do mojego – do czego masz prawo. Piszesz „…bezduszne ryćkanie…” jest oficjalną wykładnią. Niestety nie znalazłem w żadnej „studiowanej” przeze mnie religii, a już napewno nie w cytowanej przez Ciebie pozycji takiego sformułowania, lub chociarzby kontekstu, z którgo miałoby coś takiego wynikać. Piszesz, że „…seks bez małżeństwa kościelnego to już w ogóle zbrodnia niesłychana..” otórz muszę cię rozczarować w cytowanej przez Ciebie pozycji nie ma ani słowa o zbrodni.
Pozdrawiam
Sebastian:-)
Sebastian:
Czytaj proszę uważnie to co napisała Ewa W. A napisała: „A skoro jesteśmy przy temacie seksualnosci – link do ciekawego artykułu – cytuję fragment”.
I dalej to, co przytoczyłeś było właśnie fragmentem owego cytatu z artykułu, więc nie były to osobiste słowa Ewy. Co więcej Ewa W nigdzie nie napisała, że identyfikuje się z tymi słowami (tego nie wiemy), zaprezentowała je po prostu czytelnikom, którzy być może będą artykułem zainteresowani.
Pozdrawiam
No tak – wystarczy jakieś 50 komentarzy i już widac o co tak naprawdę chodzi w różnym sposobie pojmowania życia – o seks. To tak lekko żartobliwie, ale jednak trochę przez łzy.
Swoją drogą – post to niezły test na rzeczywistą postawę. Bo mówić że zależy nam na samorozwoju to jedno, ale rozwijać się to drugie.
Ja osobiście lubię wystawiać swoje poglądy i postawę życiową „na strzał”. I szczególnie szukam tych, z którymi się nie zgadzam. Dlaczego? Bo to właśnie pozwala mi na zobaczenie własnych ograniczeń. I może trochę bliżej wyjścia z tej jaskini będę :)
Każdy znajdzie dla siebie milion powodów, dla których tak a nie inaczej uważa. I co z tego? Kto posiadł całą wiedzę i jest równy Bogu, niech się teraz zgłosi. A kto już wie, że nic nie wie, słucha, myśli, swoje wynosi.
Tak przy okazji – Alex, post jest dobry i nawet wydaje mi się że go rozumiem :) I nie znajduję w nim niczego, co zarzucają komentujący.
@Sebastian
KK zawsze to ubiera w wydumane słowa, ale przeczytaj zdanie
” Z pewnością antykoncepcja i przerywanie ciąży, z moralnego punktu widzenia, to dwa zasadniczo różne rodzaje zła: jedno jest sprzeczne z pełną prawdą aktu płciowego jako właściwego wyrazu miłości małżeńskiej, drugie niszczy życie ludzkiej istoty; pierwsze sprzeciwia się cnocie czystości małżeńskiej, drugie zaś jest sprzeczne z cnotą sprawiedliwości i bezpośrednio łamie Boże przykazanie „nie zabijaj”.
o odpowiedz czy w świetle w.w. encykliki antykoncepcja to
a) dobro
b) zło
pytanie dodatkowe
czy antkoncepcja w małżeństwie jest
a) dobra
b) sprzeciwia się cnocie czystości małżeńskiej (nie pytaj mnie jak, do takiego obracania kota ogonem trzeba mieć co najmniej doktorat z teologii)
No i masz rację, we wspomnianym dokumencie, seks bez małżeństwa w ogóle nie istnieje, bo „prawdą aktu płciowego” jest „wyraz miłości małżeńskiej”.
Sebastian,
powtórzę raz jeszcze: czytaj uważnie u nie wkładaj mi w usta nie moich wypowiedzi. Znów to zrobiłeś (!) pisząc:
„Ja wcześniej zacytowałem cały fragmęt Twojej wypowiedzi zaczynajacej się od słów“…Nasze wychowanie…” – to nie moja wypowiedź!
To cudza wypowiedź cytowana w moim komentarzu!I na dodatek wcale nie jako potwierdzenie moich słów, a jako zachetę do przeczytania ciekawego artykułu.
Dobrze, że to taki mały kawałek, bo w innym przypadku autorka tego tekstu mogłaby mieć uzasadnione pretensje, ze odebrałeś jej prawa autorskie. :-)
Marta, dziękuję :-)
Pozdrawiam, Ewa
Sebastian, Robert P
Zaciekawiona wymianą zdań pomiędzy Wami siegnęłam do wspomnianej encykliki.
Sebastian napisałeś do Roberta P: „Niestety nie znalazłem w żadnej “studiowanej” przeze mnie religii, a już napewno nie w cytowanej przez Ciebie pozycji takiego sformułowania, lub chociarzby kontekstu, z którgo miałoby coś takiego wynikać. Piszesz, że “…seks bez małżeństwa kościelnego to już w ogóle zbrodnia niesłychana..” otórz muszę cię rozczarować w cytowanej przez Ciebie pozycji nie ma ani słowa o zbrodni. ”
O zbrodni i zabijaniu jest w tym dokumencie wbrew temu, co Sebastian pisze, sporo. O seksie bez małżeństwa jako o równie cieżkim przewinieniu jak zabójstwo – także jest.
Chyba ze czytaliscie Panowie inne dokumenty pod tą samą nazwą i tego samego autorstwa ;-)
Ja przytoczę na dowód znalezione przeze mnie (bez trudu) dwa fragmenty, z których jednoznacznie wynika, że cudzołóstwo (a więc i współzycie poza małżeństwem rozumianym jako zwiazek sakramentalny) jest stawiane na równi z m.in. zabijaniem, nazywane występkiem etc.
„zabójstwo zaliczano do grupy trzech największych grzechów — wraz z apostazją i cudzołóstwem” (rozdział 3)
„Przykazania, […]są początkiem i koniecznym pierwszym etapem drogi do wolności: „Pierwsza wolność — pisze św. Augustyn — polega na uwolnieniu się od występków, (…) takich jak zabójstwo, cudzołóstwo, nierząd, kradzież […]” (rozdział 3)
Tyle o mojego głosu w sprawie zawartości merytorycznej cytowanego dokumentu a bedącego bazą dla dyskusji obu Czytelników :-)
pozdrawiam, Ewa
Adam, skoro już o seksie. Nie warto sprowadzać tematu tylko do religii.
W mojej opinii tzw. seks bez zobowiązań nie zawsze jest tylko tym, czym wydaje się być na pierwszy rzut oka. Dwie osoby robią to na co mają ochotę. Czy coś w tym złego? Już tłumaczę:
1. Z tego co się luźno orientuję seks, orgazm wyzwalają w organizmie człowieka te same hormony (oksytocyna), które odpowiadają za zaufanie, przywiązanie i miłość. Mózg dostaje więc sprzeczne informacje. Z jednej strony słyszy partnera, który mówi „seks bez zobowiązań” a z drugiej zalewany jest hormonem miłości. Spece od komunikacji międzyludzkiej powiedzą Wam, który rodzaj komunikacji jest bardziej istotny: werbalny czy niewerbalny. Istnieje więc niezerowe prawdopodobieństwo, że u jednego z „fuck buddies” pojawi się w głowie coś, czego się nie spodziewał. Takich historii każdy zna przecież na pęczki. Od dziewczątek, które chciałby żeby się jakoś ułożyło na zawsze aż po mężczyzn zakochanych w prostytutkach. Taka osoba po zakończeniu związku będzie cierpieć. Można jej oczywiście tłumaczyć: „Ciesz się wspaniałymi doznaniami jakie razem przeżyliśmy. Nikt Ci tego nie zabierze.” Czy zmniejszy to poczucie krzywdy i zawodu?
2. Zwykle, stosunek seksualny niesie za sobą niezerowe prawdopodobieństwo ciąży. Niestety, aptekarska antykoncepcja nie daje 100% gwarancji. A i w uniesieniu zdarzy się podjąć większe ryzyko niż na trzeźwo. Wszystko co dzieje się potem jest czyjąś krzywdą. Tabletki „po” deregulują gospodarkę hormonalną kobiety. Aborcja albo pozbawienie dziecka jednego z rodziców jest złem. Czasem tzw. „mniejszym złem”, ale złem. Facet złapany na ciążę mimo niewątpliwie honorowego zachowania zadowolony z życia nie będzie. Równie niezadowolony może być facet wyhodowując cudze dziecko. Jedynym skutecznym remedium problemu wydaje się seks małżeński albo podwiązanie jajników/nasieniowodów.
3. Choroby przenoszone płciowo są jakąś skrajnością, ale trzeba o nich wspomnieć. Nawet banalne choroby mogą mieć niebanalne skutki. Niedawno ktoś podsunął mi artykuł o jakimś celebrycie z rakiem odbytu jako powikłaniem po HPV. Kto z czytelników wie czy jest nosicielem HPV, hę? Kto wie jak unikać zarażenia?
4. No i w końcu ostatni argument. Przygodny seks może krzywdzić przyszłego partnera. Nie tylko potencjalnym przenoszeniem choroby płciowej. Są osoby, które nie czują się komfortowo w sytuacji gdy partner miał wcześniej bogate życie płciowe. I to nie dotyczy wyłącznie stereotypowych mężczyzn pragnących dziewicy w noc poślubną. Nawet jeżeli nowy partner zaakceptuje to, że mieliśmy wcześniej innych, to dyskomfort z tym związany zwykle tkwi gdzieś w podświadomości. A może nic nie mówić, żeby nie bolało? Czy to uczciwe? A jak się dowie?
Przykład: Ja nie jestem koneserem. Gdy kobieta zaproponuje mi seks na sposób opisany w artykułach „jak mu to powiedzieć”, umieszczę ją w przegródce obok „łatwych” i tych „za pieniądze”. Taki już jestem.
Podsumowując. Podejmując tzw. seks bez zobowiązań moim zdaniem ponosimy ryzyko, że możemy w ten sposób wyrządzić krzywdę sobie lub innym. To, że druga osoba się zgadza nie oznacza, że potem nie będzie żałować tego wyboru. Trzeba świadomie podjąć decyzję. Czy warto ryzykować? Co stoi wyżej w naszej „hierarchii ważności”? Nie wyrządzanie krzywdy innym czy free sex? Czy rzeczywiście myślę o innych, czy jestem po prostu egocentryczny(a)? Czy moja wartość jako osoby zmieni się „po”?
Dzisiaj żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Mamy nowoczesne, postępowe poglądy (feminizm, prawa mniejszości seksualnych, płeć kulturowa, związki partnerskie itp.). Oczekuje się od nas tolerancji aż po akceptację. Niestety nasze ciała nie nadążają za zmianami kulturowymi. Kilka pokoleń dla ewolucji to za mało, żeby kobiety zaczęły mieć męskie muskuły a faceci mieli czynne gruczoły piersiowe. Technologia też nie nadąża. Mleko zastępcze jest całkiem ok. ale nie zawiera np. przeciwciał matki, które chronią niemowlęta. Ot i cały mój zacofany biologicznie konserwatyzm.
A teraz wrócę na chwilę do religii. Żadna mi znana nie zakazuje „dobrego seksu” (zawężam do hetero). Większość wskazuje jednak jaki seks jest niedobry. Religie są pomyślane tak, że działają zarówno u niedojrzałych, prostych ludzi (proste przykazania i kapłan, który tłumaczy co jest dobre a co złe) jak i w pełni świadomych, inteligentnych dojrzałych osobników, którzy przestrzegają z rozsądku a nie ze strachu przed karą boską. Sprytne, prawda?
jestem dziś trochę zajęty, dlatego nie włączam się na razie do dyskusji (choć mam wielką ochotę :-))
Arv wysłałem krótkiego maila, ale może powinienem wkleić go tutaj wycinając tylko jego imię.
„XXXXX
Jeszcze raz dziękuję za ciekawe i inteligentne komentarze, które zamieszczasz. Dziś nie mam teraz czasu, aby z Tobą popolemizować, ale może jeszcze zdążę :-)
Przepraszam za to, że Twoje wpisy lądują w moderacji, nie jest to rezultat moich działań i nie potrafię tego w tej chwili zmienić. Jak Ludwik będzie miał czas, to poproszę go o rzucenie okiem w system. Chcę abyś wiedział, że jest to czysto techniczny problem.
Pozdrawiam serdecznie”
Wracam do książki….
@Arv – IMO odchodzisz na tyle od tematu postu, że nie ma sensu dalej się nad tym rozwodzić i wciągasz mnie w off-top, co mi się nie podoba i z szacunku dla gospodarza oraz dla własnego samopoczucia nie ciągnę dalej. Jak widać masz ugruntowany światopogląd i znasz na wylot wszystkie ludzkie motywy którymi się kierują, jak również doskonale wiesz co, dlaczego, jak i z kim Alex i nie tylko robi w swojej sypialni. Cóż, gratuluję takiej wiedzy – ja jej nie posiadam, więc ex catedra nie będę się wypowiadał. Zastanów się tylko, dlaczego tak się tego jednego, biednego seksu uczepiłeś? Nic więcej z tej retorycznej potyczki (bo dyskusją to widać nie jest) nie wyniosłeś? Tylko to Cię drażni? Pytanie dlaczego i skąd w ogóle takie wyobrażenie ..szczera odpowiedź na to pytanie wiele może Ci dać. Osobiście, jeżeli szukasz podbudowy teoretycznej to polecam metodę kaizen, szczególnie zasadę „5 x dlaczego”. Mogę obiecać, że również w kontekście tej sytuacji ją zastosuję.
Gdy wysyłałem dzisiaj komentarz, pojawił się błąd, przez który prawdopodobnie nie został wysłany. Zamieszczę go jeszcze raz (mam nadzieję, że nie zdubluję).
Alex
Dzięki za komentarz i pytanie.
Tak, mówienie, że taki seks jest ok uważam za szkodliwe. Chociażby dlatego, że tzw. „bezpieczny seks” nie uważam wcale za bezpieczny. Trzeba by było wejść w znacznie głębiej w szczegóły, żeby wyjaśnić dlaczego a na to mogło by tu nie być miejsca i byłoby to offtop. Ale częściowo tłumaczy to komentarz Arv.
W przypadku zastrzeżenia „Use your judgement” masz rację – porównanie do napisu na papierosach jest co najmniej niefortunne, a być może nawet nie trafne. Chodziło mi o to, że bardzo dobrze, że piszesz to zastrzeżenie – większość osób wydaje się tego nie robić dzieląc się swoimi poglądami (szczególnie w przypadku tak kontrowersyjnych rzeczy). Po prostu zastanawiam się nad skutecznością tego, szczególnie a propos mojego postrzegania niektórych tekstów jako szkodliwe.
„Do tego, jeśli opisuje pewne zjawiska, to nie oznacza, że kogokolwiek namawiam, pokazuje tylko możliwości.”
W mojej ocenie (ze względów przedstawionych w poprzednim wpisie), nie tyle namawiasz, co proponujesz to, proponujesz, żeby inni wzięli to pod uwagę w swoim życiu.
„Jak chcesz pisać praktycznie o życiu udając, że nie ma w nim tak potężnie i uniwersalnie działającej siły jak seks (a może erotyzm)”
Nawet gdyby nie było żadnego wspominania o seksie na tym blogu, to i tak nie byłoby to udawanie, że go nie ma. Ale nie chodzi mi o zrobienie z tego całkowitego tabu, ale nie wchodzenie w elementy, które będę łamały te wartości.
Podkreślam jedną rzecz: ja nie chcę Ci mówić co masz robić i o czym pisać. To Ty decydujesz. Pragnę jedynie wyrazić swoją opinię oraz wyjaśnić, dlaczego (w większości przypadków) nie dzielę się tym blogiem oraz co sprawiłoby, że bym się dzielił.
Dodam, że np. żonie jak najbardziej polecam tego bloga :)
Ewo W
Dzięki za tak tyle słów komentarza i to niezależnie od różnic między nami. Piszesz:
„piszesz “jako osoba wierząca””
Jestem katolikiem.
„Prawo do własnych wyborów to coś, co ma każdy. Każdy moze wybrać swoją drogę i swoje zasady. Ważne, żeby uszanować w tym wszystkim drugiego człowieka i jego prawa.”
Pełna zgoda co do tego zdania. Wolność jest bardzo ważna. Sam uważam się za osobę znacznie bardziej wolnościową (za pełną wolnością) w kwestiach praktycznej strony życia oraz np. ekonomii od większości ludzi, których znam (z czego większość to niereligijne osoby).
„Czy naprawdę “postrzeganie roli seksu” to aspekt moralny?”
Tak, w takich kategoriach tak.
„Czy naprawdę w XXI wieku chcesz sprowadzać sferę seksu i seksualność człowieka do poziomu tabu?”
Nie, tak jak wyżej odpowiedziałem Alexowi.
„A skoro jesteśmy przy temacie seksualnosci – link do ciekawego artykułu”
Czy zgadzasz się z tym tekstem lub przynajmniej po części utożsamiasz swój pogląd? Ten cytat, który podałaś uważam za nowomowę i manipulację (ze strony jego autora, nie Twojej). Autor sugeruje, że katolicyzm (dominująca religia w Polsce) ma negatywne nastawienie do seksu, neguje cielesność i erotyczna przyjemność. To nieprawda. Katolicyzm neguje jedynie złe wykorzystanie seksu.
Co do „dojrzałości”, to poprawiłem się w kolejnym komentarzu o co mi chodziło (wyjaśniłem tam z kim się nie dzielę). Być może nie zaznaczyłem tego wystarczająco jasno. Mój błąd. To teraz zaznaczam: niepotrzebnie użyłem słowa „dojrzały”.
„Odcinanie kogoś od możliwosci poznawania odmiennych poglądów i dokonywania dojrzałych, świadomych wyborów nie jest według mnie dobrą drogą, ale to oczywiscie moje zdanie.”
Jakiego „odcinania”? Przecież piszemy tutaj jedynie o polecaniu/niepolecaniu rzeczy, które uważamy za szkodliwe lub nie. Czy Ty polecałabyś rzeczy, które uważasz w części za jednoznacznie bardzo szkodliwe (wg Twojej wiedzy) bliskiej Ci osobie? Nie sądzę, żeby ktokolwiek to robił, bez wyjaśnienia wątpliwości i upewnienia się, że mu nie zaszkodzą.
Czy Ty więc proponujesz mi, żebym łamał swoje zasady i polecał komuś coś, co uważam za (w części) szkodliwe?
„O seksie bez małżeństwa jako o równie cieżkim przewinieniu jak zabójstwo – także jest.”
Nie, to że zalicza się je do jednej grupy nie znaczy, że są równe w ciężarze. To nadinterpretacja. To tak jak by powiedzieć: „Sklep po moim domem jest blisko, ale drugi ten 5 km dalej jest daleko.” oraz „Tokio jest daleko.” Czy to znaczy, że drugi sklep i Tokio są w takiej samej odległości tylko dlatego, że oba należą do grupy określanej słowem „daleko”? Bynajmniej.
Z zaciekawieniem obserwuję, jak dyskusja o prawie (a może nawet – konieczności; ze względu na niemożność osiągnięcia pełnego obiektywizmu) do prezentowania subiektywnych poglądów i przykładów oraz rad płynących z własnej praktyki (zarówno Gospodarza blogu, jak i każdej i każdego z nas) dryfuje w stronę dyskusji o wartościach religijnych. Tymczasem jedyny realny problem widzę tak samo, jak określił go Alex: czy mamy prawo prezentować swoje subiektywne opinie, doświadczenia, systemy wartości? Czy ktokolwiek ma prawo twierdzić, że zna obiektywną prawdę? Na oba pytania odpowiadam: tak. Różne są jednak konsekwencje takiej odpowiedzi: o ile z dużą ciekawością zapoznaję się z poglądami odmiennymi od moich (nawet tak dalece odległymi, jak duża część z tych, które w dyskusji prezentuje Arv), o tyle nie dyskutuję z osobami twierdzącymi, że znają prawdę. Byłaby to zwyczajnie strata czasu, gdyż żadna ze stron nie miałaby szans na przekonanie drugiej, a ja ze swej strony nie miałabym nawet takiego celu. Dlaczego w dyskusji umyka jej główny temat?
Alex dzieli się swoim życiowym doświadczeniem, a także filtrami, które stosuje – i, dodam, bardzo jasno pokazuje i nazywa. Jest to w mojej opinii bardzo wzbogacające dla każdej osoby, która zada sobie trud użycia tych opinii do „oświetlenia” własnych poglądów, zastanowienia się, wzbogacenia swojej refleksji. W każdym razie ja sama w taki sposób wykorzystuję i te z rad i opinii Alexa, które są zbieżne z moim podejściem, i te, które są odmienne. Co więcej, nie odczuwam żadnej presji, by zmieniać swoje nastawienie – lecz bardzo się cieszę, że mam taką możliwość, jeśli dojdę do takiego wniosku w wyniku własnej refleksji. Podkreślam: własnej!
Zdumiewa mnie, i tym zdumieniem chcę się z Wami podzielić, że czytelnicy bloga krytykujący fakt, że Alex otwarcie mówi o swoich założeniach i wartościach oraz pokazuje ich wpływ na swoje życie, czują się uprawnieni do oceniania dojrzałości innych osób. U mnie spowodowałoby to uruchomienie katapulty, ale tu na szczęście nie ma takiej potrzeby ;)
Dlatego wiedziona ciekawością mam pytanie do Arv i Piotra M.: dlaczego czujecie się odpowiedzialni za to, co dorośli i odpowiedzialni ludzie zrobią ze swoim życiem, kiedy poznają poglądy odmienne od Waszych? Czy nie macie przeczucia, że Wasze poczucie odpowiedzialności sięga zbyt daleko poza Was samych i ewentualne osoby zależne od Waszej opieki? Co pozwala Wam sądzić, że jesteście od swoich przyjaciół mądrzejsi, bardziej dojrzali i bardziej odpowiedzialni, widzicie dalej i więcej? Jestem tego szczerze ciekawa.
Pozdrawiam,
yves
Arv
„Takich historii każdy zna przecież na pęczki. Od dziewczątek, które chciałby żeby się jakoś ułożyło na zawsze aż po mężczyzn zakochanych w prostytutkach. Taka osoba po zakończeniu związku będzie cierpieć.”
Znam też na pęczki historii kiedy jedna strona źle interpretowała czyjąś życzliwość, zainteresowanie i uśmiech. Nie róbmy tego, bo ktoś nas źle zrozumie.
A jeszcze więcej historii o tym, że facet źle zinterpretował krótką spódniczkę.
No i jak ktoś chce mieć uczucia, ale tak, żeby nie było cierpienia po odrzuceniu/rozstaniu to musi kupić którąś z serii różowych książeczek z serduszkiem na okładce.
„Nawet jeżeli nowy partner zaakceptuje to, że mieliśmy wcześniej innych, to dyskomfort z tym związany zwykle tkwi gdzieś w podświadomości. A może nic nie mówić, żeby nie bolało? Czy to uczciwe? A jak się dowie?”
Proponuję zerknąć do książek, filmów, reportaży o życiu ludzi np. we Francji (wystarczy ograniczyć się do prezydenta obecnego i byłego) lub skandynawów. Krajów, gdzie dość naturalnym jest, że na wakacje zabiera się swoje dzieci, dzieci żony i wspólne dzieci. Kwestia wychowania i środowiska.
„Żadna mi znana nie zakazuje “dobrego seksu” (zawężam do hetero). Większość wskazuje jednak jaki seks jest niedobry. ”
Usiłujesz zaklinać rzeczywistość, wykazano Ci oficjalnym dokumentem KK, że seks z antykoncepcją to zło, że seks pozamałżeński to zło i jedyny akceptowalny seks to uświęcony i bez gumki. No i dlaczego tylko hetero?
„Religie są pomyślane tak, że działają zarówno u niedojrzałych, prostych ludzi (proste przykazania i kapłan, który tłumaczy co jest dobre a co złe)”
Np. zabić Salmana Rushdiego, wysadzić WTC, zabić gejów.
„w pełni świadomych, inteligentnych dojrzałych osobników, którzy przestrzegają z rozsądku a nie ze strachu przed karą boską.”
Uważasz za rozsądne stosowanie się w XXI wieku do praw pustynnych koczowników sprzed dwóch tysiącleci?
No to sprawdź szafę
„Nie będziesz nosił ubrania utkanego z dwóch rodzajów nici. ” Kpł 19, 19
A potem wyrzeknij się krewetek i homarów.
” 10 Ale każda istota wodna, która nie ma płetw albo łusek w morzach i rzekach spośród wszystkiego, co się roi w wodzie, i spośród wszystkich zwierząt wodnych, będzie dla was obrzydliwością. 11 Będą one dla was obrzydliwością, nie jedzcie ich mięsa i brzydźcie się ich padliną. 12 Wszystkie istoty wodne, które nie mają płetw albo łusek, będą dla was obrzydliwością. ” Kpł 11, 10-12
Weź pod uwagę, że dziś facet wymachujący nożem nad związanym dzieckiem, bo Bóg mu tak kazał, wyląduje w szpitalu psychiatrycznym o ile wcześniej go nie zlikwiduje policyjny snajper.
Adam,
jeżeli odniosłeś wrażenie, że komentarz jest zaadresowany w całości do Ciebie to przepraszam. Chciałem odnieść się tylko do Twojego żartu, który mnie rozbawił.
Yves,
w zasadzie mam to w nosie co robią inni dorośli ludzie dopóki: nie wyrządzają krzywdy mnie lub moim bliskim lub nie krytykują otwarcie mojego stylu życia.
Gwoli ścisłości – naprawdę staram się nie krytykować nikogo, tylko pisać o sobie. O tym co myślę i czuję. O tym co mnie uwiera. Widać muszę jeszcze nad tym popracować, skoro to co piszę jest krytyką.
A gdybym był mądrzejszy od Alexa to dyskutowalibyśmy na moim blogu :). Nie, nie jestem mądrzejszy od kogolokwiek a nawet nie mam zamiaru się porównywać.
RobertP,
1. Postawiłem tezę, że „seks bez zobowiązań” niesie za sobą ukryte ryzyko wyrządzenia krzywdy innym. Uważasz inaczej? Czy Twoje argumenty miały mnie przekonać, że jest inaczej? Nie przekonały mnie.
2. Nie zaklinam rzeczywistości. Po prostu nie uważam, że warunkiem dobrego seksu jest antykoncepcja i zdrada małżeńska. Seks może być dobry w małżeństwie, bez antykoncepcji, hetero. Uwierz na słowo :D.
Czy może być dobry również w inny sposób? To już zależy od tego, jak ktoś pojmuje „dobro”.
3. Nie jestem osobą dosłownie interpretującą Pisma. Ale naprawdę nie chcę pisać o mojej religijności, jest zbyt chaotyczna.
@ Arv – jak to nie chcesz pisać o swojej religijności, skoro piszesz? Ktoś Cię zmusza?
Nawet jeśli zostałeś pytaniami „wywołany do tablicy” (czyli poproszony o odpowiedź) to zarówno w tym, jak i poprzednim wątku wypowiadasz się na takie tematy z własnej nieprzymuszonej woli.
Co do meritum – ja bardzo cenię tego bloga właśnie za podejście „w oparciu o moje przemyślenia, moje doświadczenia” i „use your judgement”. Cenię to, ze komuś się chce dzielić z innymi przemyśleniami, wnioskami, radami, doświadczeniami. Co nikogo nie zmusza do ich bezrefleksyjnego przyjmowania i stosowania we własnym życiu. Bo życie każdy ma własne i to co z nim robimy zależy od nas, a nie od tego „co ktoś napisał w internecie”.
To co ktoś opisał moze zainspirować, skłonić do przemyśleń, być przydatne albo nie, można to wziąć do siebie i wykorzystać, albo przyjąć, że to jedno z wielu możliwych rozwiązań wybierając inne. Dlatego ja tę subiektywną atmosferę bloga uwielbiam.
Subiektywnie pozytywnie pozdrawiam
Emilia Ornat
Arv
To co tu robisz, to pewna sztuczka słowna.
KK głosi, że jedny dobry seks to TYLKO ten BEZ antykoncepcji i TYLKO w małżeństwie.
A Ty na to
„Po prostu nie uważam, że warunkiem dobrego seksu JEST antykoncepcja i ZDRADA małżeńska.”
Polecam dział o kwantyfikatorach, warunkach koniecznych i wystarczających w podręczniku logiki. Bo te zdania są o czymś innym.
Arv,
dzięki za odpowiedź. Użyłam słowa „krytykować” w słownikowym znaczeniu: analizować i oceniać z określonego punktu widzenia”, a także „oceniać ujemnie” (Słownik języka polskiego). Jako wyraz tak rozumianej krytyki odbieram niepolecanie bloga znajomym ze względu na to, że Alex otwarcie opisuje swój styl życia i system wartości, który jest odmienny od Twojego. Stąd wynikły pytania, które zadaję w końcówce komentarza. Również dalej wyrażasz krytykę odmiennego niż Twój sposobu życia: sam zadałeś pytanie „co złego w seksie bez zobowiązań?”, i sam na nie odpowiedziałeś ze swojego punktu widzenia. A zatem widzisz coś złego w sposobie, jaki uprawiają seks inne osoby. Nie Ty. Inni – którzy zresztą wcale Cię nie namawiają do tego, żebyś przejął ich styl życia. Mam nieodparte wrażenie, że skoro martwisz się o potencjalne szkody, jakich mogą doznać dwie dorosłe i świadomie się na coś umawiające osoby (z których żadna nie jest Tobą ;) ), to przyjmujesz, że wiesz lepiej niż one i możesz im wytłumaczyć, że błądzą – albo zbłądzą, kiedy ich mózgi zaleje oksytocyna, wazopresyna i inne hormony (np. kortyzol, jeśli się przy okazji zestresują;) ). Przyznam, że osobiście o wiele bardziej wolę, kiedy opowiadasz o sobie i przedstawiasz swój sposób na życie. Jest to dla mnie ciekawe w równej mierze, w jakiej pouczenia w ogóle uważam za zbędne. Potraktuj to wyłącznie jako luźną sugestię ;)
pozdrawiam,
yves
Arv,
pozwól, że wtrącę się do Twojej polemiki z Robertem P, do którego napisałeś, że Twoja religijność jest chaotyczna. W moim odczuciu religijność jest zawsze chaotyczna, bo to nie to samo co wiara. Wierzę i kropka, bo tak chcę. A religijność… to obrządki, świątki, piątki i uległość wobec władzy kościelnej, która często sama zmienia zdanie. Świadkowie Jehowi np. uczą swoich wiernych, że „światło się zmienia”, a światło to poznanie, zapatrywania, interpretacje. Obywatele Trzeciego Świata mogą, według oficjalnego stanowiska Kościoła Katolickiego, używać prezerwatyw. Za jakiś czas może i Ty będziesz mógł jej użyć „bez grzechu”. Ale o tym, czy to będzie grzeszne czy nie, zadecyduje człowiek. Nie szkoda więc czasu na religijność?
Pozdrawiam,
Magda
Ewo W i Marto przyznaję wam rację i przepraszam, mimo kilkukrotnego przecztrania komantarza Ewy W nie zauważyłem, że to nie są Twoje słowa, jeżeli Cię uraziłem to jeszcze raz szczerze przepraszam.
Robercie P zapewne muszę zwracać szczególną uwagę na to aby bardzo dokładnie czytać komentaże, ale wogóle nie rozumiem Twoich wypowiedzi. O ile w pierwszym piszesz o seksie przedmałżeńskim, do którego napisałem swój komentarz, to następny rozszerzasz już o antykoncepcję i przerywania ciąży. O co ci właściwie chodzi?
Ewo W nazywając rzeczy po imieniu piszesz, że skłamałem mówiąc, iż w cytowanym dokumencie nia ma ani słowa o zbrodni. Dziękuję Ci za te słowa, które uczą mnie precyzyjnego określania tego co mam na myśli. Mówiąc o zbrodni miałem na myśli zestawienie jej w encyklice z seksem przedmałżńskim, o którym pisał RobertP. Piszesz, że w 3 rozdziale jest wiel słów noszących znamiona zbrodni, wracając jednak do tego co wyżej napisałem o seksie przedmałżeńskim, to właśnie bardzo powoli przeczytałem ten 3 rozdział i jest w nim opisana aborcja i eutanazja(które dla mnie akurat są zbrodnią), ale nie ma ani jednego słowa o tym, że seks przedmałżeński jest zbrodnią. Faktycznie w 3 rozdziale autor zacytował Augustyna, ale sprzeciwijącego się eutanazji. No chyba, że znowu coś nie dokładnie przeczytałem. Proszę popraw mnie jeżeli się mylę.
Pozdrawiam
Sebastian :-)
Sebastian,
Zadnego kłamstwa Ci nie zarzucam. To zdecydowanie nadinterpretacja moich słów :-)
Sebastian, podałam Ci cytat: “zabójstwo zaliczano do grupy trzech największych grzechów — wraz z apostazją i cudzołóstwem” (rozdział 3), z którego ewidentnie wynika stawianie seksu pozamałzeńskiego na równi z zabójstwem – ten sam poziom zła.
A Ty nadal piszesz: „bardzo powoli przeczytałem ten 3 rozdział […] ale nie ma ani jednego słowa o tym, że seks przedmałżeński jest zbrodnią”
Nie ma napisane wprost: seks pozamałzeński jest zbrodnią. Tu masz rację,. Jest natomiast napisane, że cudzołóstwo jest tak samo cieżkim przewinieniem jak zabójstwo. Z tego jednoznacznie wynika, że wielkość wyrządzanego zła jest porównywalna jeśli nie identyczna w obu przypadkach.
Tyle mojego głosu w tym temacie odbiegajacym od tematu głównego postu.
Pozdrawiam,
Ewa
Witajcie Wszyscy :)
trochę dziwi mnie dyskusja pod postem. A już troszkę mocno, odbieganie od jego tematu ;)
aby nie robić off topic pominę pewne wątki.
Zresztą temat subiektywności Alex już poruszałeś. Myślę, że post ma charakter przypominający i też przydatny dla nowych czytelników, którzy nie przejrzeli archiwum.
Polecam zwłaszcza „najważniejsze posty”.
Posty, które warto przeczytać w odniesieniu do tego postu Alexa:
http://alexba.eu/2011-01-20/rozwoj-kariera-praca/dwie-rzeczywistosci/
http://alexba.eu/2011-01-24/tematy-rozne/tezy-poprzedniego-postu-bardzo-prosto/
i jeszcze post o podejściu do autorytetów :)
na koniec szczególnie ten:
http://alexba.eu/2010-12-29/tematy-rozne/jak-chcemy-dyskutowac/
Ad meritum:
Cieszę się, że jest takie miejsce w sieci, gdzie ktoś dzieli się swoim doświadczeniem, poglądami.
Za darmo. I to znamienne „use your judgement” dające odbiorcy pełną wolę do zrobienia z tym co przeczytał co chce.
Zazwyczaj jak czegoś nie akceptuję to pomijam to. Take ot or leave it.
Jeśli przykładowo nie akceptuję porady Alexa, ba poglądu, na temat małżeństwa to po prostu nie akceptuję i już. Moja decyzja. Mój skutek.
Zgadzam się z Agnieszką (1 post chronologicznie), że czytanie/poznawanie innych poglądów zachęca do myślenia i tym samym jest bardzo cenne.
Dlatego cenię to miejsce w sieci. Pamiętacie zresztą zasadę „be yourself” ?
I tam sobie myślę, że jak ktoś chce do czegoś mnie przekonać a ja nie, to narusza moją wolność.
Yves
dziękuję Ci za Twój 1 komentarz, napisałaś to o wiele ładniej niż ja chciałem. Chciałbym tak ubierać w słowa to co czuję :)
a Ty potrafisz :)
Emilia Ornat
też ładnie napisałaś to o meritum ;)
pozdrawiam
Piotr
Magdalena
Tak gwoli ścisłości:
„Obywatele Trzeciego Świata mogą, według oficjalnego stanowiska Kościoła Katolickiego, używać prezerwatyw.”
Nie jest to prawda. Nie ma czegoś takiego w oficjalnej nauce Kościoła.
Piotr M,
w nauce nie ma, ale w praktyce jest inaczej. Przeczytaj chociażby ten tekst: http://wyborcza.pl/dziennikarze/1,110629,7117233,Afrykanski_kardynal_w_Watykanie__Tak_dla_prezerwatywy.html
Pozdrawiam,
Magda
Szczere podziękowania dla Piotra Stanka za „szklankę chłodnej wody” i garść świetnych linków. Masz całkowitą rację. Dyskusja odbiegła zbyt daleko.
Nie odniosę się już do komentarzy pozostałych adwersarzy. Nie odnalazłem w nich pytań do mnie, a polemika ograniczała się do moich argumentów a nie głównych tez.
Mam jednak dwa pytania do Alexa, które pozwolą mi jeszcze lepiej zrozumieć to co się tutaj dzieje:
1. Jak należy stosować to co opisałeś w artykule: http://alexba.eu/2010-02-14/rozwoj-kariera-praca/nie-osadzaj/? Czy miałeś na myśli osądzanie konkretnych osób (posiadających imię, nazwisko i pesel) czy również osób abstrakcyjnych, typów, grup (np. wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti)?
Oczywiście nawiązuję do tego co napisałem tu: http://alexba.eu/2012-08-28/tematy-rozne/subiektywny-blog-i-propaganda-alexa/#comment-112083
2. Piszesz:
” – używajcie w pełni Waszego umysłu, inteligencji i serca (to ostatnie szczególnie do facetów)
– żyjcie pełnym i szczęśliwym życiem (cokolwiek to dla każdego znaczy)
– róbcie coś dobrego dla innych ludzi, a przynajmniej nie wyrządzajcie im krzywdy”
Wszystko na pozór jasne i trudno myśleć inaczej. Najwyżej kolejność martwi, bo czy można żyć pełnym życiem kosztem innych? Ale nie o tym.
Ja wiem, że nie należy oceniać. Zakładam, że zawsze mamy do czynienia mądrymi i inteligentnymi ludźmi. W nauce KK najbardziej podoba mi się pojęcie „sumienia”. Wierzę, że każdy swoje ma i ono mu powie co dobre a co złe. Ale gdzieś we mnie jest lęk, że napotkam w życiu kogoś pokroju Andersa Breivika, Marcina Plichty albo jego klienta, itp.
Dajesz ludziom recepty. Czasem nawet odbezpieczone pistolety. Jak radzisz sobie ze świadomością, że ktoś nie używając w pełni swojego umysłu i inteligencji, może źle zrozumieć i z krzywdą dla siebie i innych zastosować Twoje wpisy na blogu?
Jak widzę macie niezwykle interesująca i mimo różnic w poglądach bardzo kulturalną dyskusję. To mnie bardzo cieszy, bo widać że i my Polacy potrafimy coś takiego!
Ja siedzę w międzyczasie w Berlinie i pisze dalej moja książkę, więc tylko krótko odniosę się do kwestii skierowanych bezpośrednio do mnie.
Arv
Ad 1) Oczywiście że w moich intencjach odnosi się to do konkretnych jednostek. Osądzenie całych grup byłoby całkowitym zaprzeczeniem idei postu
Ad 2)
Piszesz: „Najwyżej kolejność martwi, bo czy można żyć pełnym życiem kosztem innych? „
Naprawdę??? A nie martwi Cię kolejność „Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego”?? Przecież to jest w gruncie rzeczy to samo, ja tylko wyraziłem się nieco bardziej konkretnie. Nie widzisz jak wiele z tego, co pisze na blogu jest bardzo podobne do różnych założeń Twojej Wiary (nie pisze tu teraz o praktyce KK). Jesteś inteligentnym człowiekiem, więc zrób sobie następujący eksperyment myślowy. Wyobraź sobie czysto teoretycznie, że Jezus kochał kobiety, ich bliskość i kontakty z nimi. Nie jest to takie niemożliwe, bo przez ponad 2000 lat wiele faktów z jego dość w sumie krótkiego życia mogło z różnych powodów ulec zatarciu, ale załóżmy to jak już powiedziałem czysto teoretycznie. A teraz zastanów się przy tym założeniu jaka jest różnica w jego podejściu do innych ludzi w stosunku do mojego? Pisze o podejściu, a nie skuteczności i zasięgu :-)
Jak chcesz zrób na ten temat post gościnny, ja go chętnie opublikuję.
Wracając do Twojej ostatniej kwestii: „Jak radzisz sobie ze świadomością, że ktoś nie używając w pełni swojego umysłu i inteligencji, może źle zrozumieć i z krzywdą dla siebie i innych zastosować Twoje wpisy na blogu? „
Po pierwsze z tego co wiem publikuje tutaj takie bezpieczniejsze rzeczy.
Po drugie głęboko wierzę, że moja działalność przynosi ogółowi znacznie więcej dobrego niż dodatkowych komplikacji.
Mam teraz pytanie do Ciebie: Jak zakładając rodzinę i płodząc dzieci radzisz sobie z myślą, że być może powołujesz na świat przyszłego mordercę, albo choćby ginekologa aborcyjnego?
Rozumiem z naszej dotychczasowej korespondencji, że jesteś dojrzałym i potrafiącym logicznie myśleć człowiekiem i jako taki zdajesz sobie sprawę, że w wypadku dzieci nie masz wpływu na wszystko.
Pozdrawiam serdecznie i wracam do książki
Alex
Dzięki za odpowiedzi. Odjechany eksperyment z Jezusem nie podziałał tak skutecznie jak myśl, co z Jego nauką zrobili niektórzy gorliwi wyznawcy.
Apropos dzieci – oczywiście nie mam wpływu na wszystko. Mam jednak parę programów do przekazania, które się sprawdziły. Niektóre pamiętają więcej pokoleń niż wersji naszych przeglądarek internetowych. Nawet na autopilocie można z nimi daleko polecieć. W końcu jestem odpowiedzialny za przyszłość własnych dzieci. Sukces mojego potomstwa jest moim sukcesem a porażka moją porażką. Jeżeli syn zechce być ginekologiem – niech będzie przynajmniej w tym dobry :)
Swoją drogą nie masz pojęcia ile Twoich wpisów przydaje się przy dzieciach.
Arv
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie odpowiedziałeś mi na moje dość konkretne pytania. W twardej dyspucie biznesowej natychmiast bym to podjął, ale tutaj jesteś przecież dobrowolnym gościem, a gościa nie wypada przymuszać do czegoś, na co nie ma ochoty :-) Pozostawmy więc to w ten sposób.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: To, co pisze na blogu przydaje się we wszelkich kontaktach międzyludzkich. Dzieci, mimo swoich niewielkich wymiarów są w gruncie rzeczy takimi samymi ludźmi jak my, dorośli. Ciesze się, że i Ty to widzisz.
Pierwszy raz wypowiadam się na blogu – czytam go z ogromnym zainteresowaniem od dłuższego czasu, ale nigdy wcześniej nie brałam udziału w dyskusji.
Czytając posta i komentarze znajdujące się pod nim zaczęłam zastanawiać się dlaczego sama poleciłam tego bloga tylko garstce
osób. W końcu blog uważam za bardzo wartościowy i z pewnością mógłby dać coś dobrego kilku innym osobom, które znam.
Uświadomiłam sobie, że problem nie tkwi w treści bloga, tylko we mnie: polecam bloga, zatem deklaruję „to jest coś, co ja uważam
za wartościowe”. Zatem to, co mnie hamuje to nie fakt, że ktoś może się poczuć urażony po przeczytaniu któregoś posta, ale
strach, że ktoś będzie mnie oceniał właśnie po lekturze bloga.
Wniosek jaki wyciągnęłam po przeczytaniu posta: nadal boję się wyrażać głośno swojej opinii. Coś trzeba z tym zrobić :).
P.S. Dziękuję Ci Alex za tak ciekawy blog oraz innym czytelnikom za komenatrze – często najciekawsze rzeczy wypływają właśnie w czasie dyskusji.
Powiem wprost – wielu katolików i konserwatystów ma tendencję by nazywać nieobiektywnów wszystko, co w jakiś sposób jest niezgodne z ich przekonaniami. Nie wszyscy tacy są, to oczywiste, ale dla większości obiektywizm to takie tezy, które wychwalają życie rodzinne (jako obiektywnie najwyższą wartość), posiadanie dzieci (jako obiektywnie dające szczęście), wyższą moralność osób wierzących (jako fakt). Co rzuciło mi się w oczy, mężczyźni częściej mają takie tendencje, być może dlatego, że ego nie pozwala wielu na uznanie innych dróg życiowych niż własna.
Jeżeli ktoś jest gotów do odrzucenia wartościowej treści bo pochodzi ona od sługi szatana, który wybrał życie bez dzieci to chyba nawet lepiej, że się o tym dowiem? Będę mógł zastosować selekcję.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że liczba osób, które mój komentarz urazi, będzie jak najmniejza. Nic nie mam do katolików, nie oceniam ludzi na podstawie wyznawanej religii i sposobu na życie. Chciałbym natomiast ograniczyć swoje kontakty z osobami o innym niż mój światopoglądzie do takich, które nie są radykałami.
Michał B.
Michale, ja rozumiem obiektywizm w kwestiach światopoglądowych jako przedstawianie większości popularnych poglądów na sprawę. Przykład: jeżeli ktoś pisze, że rezygnacja z dzieci albo seryjna monogamia jest być dobra – przemilcza istotną część obiektywnej całości (czyli prawdy – w jednym ze znaczeń tego słowa). Dlaczego? Bo brakuje informacji, że:
1. Posiadanie dzieci też może być dobre. Stała monogamia też może być dobra. Są tacy, którzy chwalą sobie poligamię.
2. Rezygnacja z dzieci i seryjna monogamia mają swoje wady.
Bywa, że ktoś wypowiada się z pozycji autorytetu i przemilcza niektóre fakty w celu manipulacji. Masz rację, że takie postępowanie można zaobserwować np. u hierarchów kościelnych albo choćby podczas nauki religii w szkole.
Alex przyznał, że jego blog jest subiektywny. Rozumiem to tak, że Alex chce pisać o tym na czym się zna. Szanuję to. Z drugiej strony Alex pozwala a nawet zachęca do swobodnego prezentowania w komentarzach poglądów odmiennych. Ja cenię sobie takie komentarze bardziej od pustej „adoracji”. Wiele razy zaobserwowałem, że czytelnicy w komentarzach chcą „dać przeciwwagę” stylowi życia wybranemu przez Alexa. Czasami świetnie uzupełniają wpisy na blogu. Po niniejszym wpisie nabrałem pewności, że żadna manipulacja nie jest zamiarem Alexa. Nawet więcej, to On pragnie dawać „przeciwwagę” niektórym postawom utartym w społeczeństwie i mediach. Tym bardziej teraz cenię jego wpisy.
Czy naprawdę znalazłeś w dyskusji miejsca gdzie katolicko-konserwatywne poglądy zostały przedstawione jako
„obiektywnie najwyższa wartość”, albo stwierdzono fakt „obiektywnie wyższej moralności osób wierzących”?