„Dig your well, before you are thirsty” mówi stare angielskie przysłowie, a nasz Kochanowski też napisał „Późno puklerza przebici macają”.
Jaki z tego wniosek dla nas? Tak na szybko nasuwają mi się dwa:
- każdego z nas prędzej czy później dopadną jakieś przeciwności losu i lepiej być na nie zawczasu przygotowanym
- każdy z nas od czasu do czasu dostanie od życia sporą szansę (helikopter :-)) i dobrze jest być przygotowanym do skorzystania z niej
Jak to wygląda w praktyce?
Jeśli chodzi o ten pierwszy punkt, to mnóstwo ludzi na własne życzenie znalazło się w takiej sytuacji, że tylko jeśli nic poważniejszego się nie wydarzy (im samym i rodzinie, w pracy, w gospodarce), to będą dalej jako tako funkcjonować. Znacie też takich, których tylko 2-3 miesięczne pensje dzielą od bankructwa? No ale nie o tym przypadku chcę dziś pisać.
Wiele osób twierdzi, że nigdy w życiu nie otrzymają szansy w związku z tym koncentrują się na bieżących sprawach życia codziennego. Takie postępowanie zdaje się być racjonalne, ale niestety prędzej czy później prowadzi do niezwykle frustrującej sytuacji, kiedy szansa pojawia się na horyzoncie…. a my nie jesteśmy w stanie z niej skorzystać, albo co gorsza nawet dostrzec!
Na to szczególnie chcę uczulić szczególnie tych z Was, którym chwilowo nie powodzi się najlepiej. Nie dajcie się przycisnąć do ziemi chwilowym okolicznościom życiowym, zawsze starajcie się wygospodarować choć odrobinę zasobów (czasu, energii), aby przygotować się do lepszego życia. Szansa przyjdzie, tylko musicie być gotowi z niej skorzystać.
Jeśli ktoś z Was powie, że łatwo mi jest coś takiego twierdzić, to przypominam, że kiedyś sam mieszkałem w piwnicy i sprzedawałem gazety na ulicach, więc zdecydowanie wiem o czym mówię. Ważne było, że nigdy nie uznałem mojej sytuacji za permanentną i szukałem lepszych sposobności. Wy też możecie, a nawet powinniście szukać i przygotowywać się na nie.
Ten post napisałem pod wpływem aktualnego wydarzenia. Pewne znajoma w Berlinie prowadzi małą, dość słabo prosperującą firmę zarządzającą nieruchomościami. W Berlinie jest duży ruch na rynku handlu nieruchomościami a ta osoba ma bardzo rozległe kontakty. Wiosną zaproponowałem jej aby zrobiła licencję maklera, nawet proponowałem przyjacielskie (bezodsetkowe) pożyczenie tych potrzebnych na ten cel 900 euro na czas do pierwszej transakcji. Odpowiedź była odmowna z uzasadnieniem „i tak nie mam żadnych obiektów do pośredniczenia a rynek maklerów jest przepełniony”.
Ostatnio otrzymałem od tej pani telefon, w którym powiadomiła mnie, że jeden znajomy chce sprzedać obiekt wart parę milionów euro, inny szuka takiegoż obiektu i co teraz? Nie życzę Wam takiej sytuacji.
Kopcie Wasze studnie zawczasu …..
Znam podobną historię z dzikiem i lisem.
Jedna z moich ulubionych.
Lis zobaczył jak jak Dzik trze szablami [tak myśliwi nazywają dzicze kły ;-) ] o drzewo.
-Co ty robisz ?- zapytuje
-Ostrzę kły na Wilka.
-Ale wilków tu nie ma.
-Jak będą wilki to będzie czas na walkę, a nie na ostrzenie kłów.
Marcunio
To jest bardzo dobra wersja „ostrz swoją piłę” Covey’a :-)
Witam na naszym blogu :-)
Alex
Myślę, że dwa ostatnie posty doskonale się uzupełniają. Efektywne zdobywanie doświadczenia (i wiedzy), można chyba też porównać do ostrzenia kłów na okazję, które nas w przyszłości czekają.(jak i na przeciwności losu).
„Nie dajcie się przycisnąć do ziemi chwilowym okolicznościom życiowym” – uważam, że wiara w lepsze jutro (że wykopiemy studnie w której będzie woda, która ugasi nasze pragnienie) jest w takich trudnych chwilach prawdziwą trampoliną dla naszych działań. Moim zdaniem, ważna jest też wytrwałość w naszej „wierze” oraz świadomość, że „wypadki chodzą po ludziach”. Czasami najtrudniejszy moment nadchodzi gdy wybijemy się parę razy, a jedyne czego sie dorobimy to siniaki… Trzeba próbować do skutku i nie zniechęcać się.
“Gdy jest źle to nie trzeba się martwić. Wszystkie problemy się kiedyś kończą. Martwić trzeba się gdy jest dobrze, bo to znaczy, że niedługo będzie źle”.
Sebastian
Muszę przyznać, że jak było mi naprawdę źle to się martwiłem, a tak zdarzyło mi się już ładnych parę razy.
Kiedy jest dobrze to nie oznacza to automatycznie iż niedługo będzie źle, ale takiej możliwości nie można wykluczyć.
Jak już wspomniałem w poście, głównym przesłaniem tego tekstu jest „będź przygotowany na sposobności, które pojawią się w Twoim życiu”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
ano macie rację. Życie jest jak brazylijska telenowela, długie i pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji. I tak samo jak w tych dennych serialach pozwalamy, by przez niedomówienia (lub niedosłyszenia ;) ),nieprzygotowanie…sami powodujemy sobie te gorsze chwile. Później to już uczymy się na własnych błędach – przymajmiej większość z nas. . . Ciekawe co jest Waszym zdnaiem lepszą recepte na trudne chwile w życiu (i osoistym i zawodowym) – koncepcja czas leczy rany” i spokojne przeczekanie trudnych momentów czy też walka o lepsze jutro??
Tak na marginesie, Alex znasz „beznadziejny” optymizm? Bo często mam wrażenie(patrząc na otoczenie), że to „grzech” we wszystkim widzieć dobre strony i byc niewzruszonym na przeciwności losu :)
Pozdrawiam
Unikajmy towarzystwa osób, które kopią studnie tylko po to, żeby do jednej z nich wpadł ich bliżni, któremu wiedzie się nieco lepiej.
@Agnieszka: Niedawno widziałem cytat (ale jak na złość nie mogę przypomnieć sobie ani gdzie ani czyj) mniej więcej mówiący, że problemy to tylko nowe możliwości, a brak problemów to brak możliwości. W tym świetle, według mnie, beznadziejny optymizm to skarb, z którego należy nauczyć się korzystać.
Niektórzy mają beznadziejną sytuację. To nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że na taką sytuację się godzą i nie próbują działać. Ja wyznaję zasadę, że każdy może zrobić coś. Coś małego, jakiś drobny kroczek do przodu. A to może otworzyć wielkie możliwości.
Dlatego gdy spotykam się z narzekaniami to nie interesuje mnie to, aby sobie wspólnie z kimś popłakać, zwracam takiej osobie uwagę na to, że może coś robić. Niestety, najczęściej jest to bicie grochem o ścianę.
Gdy ktoś narzeka do mnie, słucham cierpliwie (wzmacniam swoją cierpliwość – a co, przyda się), staram się zrozumieć, czy rzeczywiście człowiek przywalony drzewem, czy tylko stanem posiadania. W tym drugim przypadku pytam szczerze: „Czy Tobie jest tak ciężko przez całe życie?”. Na ogół zamuruje delikwenta, bierze oddech i – zaprzecza. Skądże, nie jest tak tragicznie.
Żeby do tego dojść, musiałam się zderzyć z własnym narzekactwem. Pozbyłam się paskudztwa za pomocą…. – zgadnijcie czego :)
Alex – Twój blog – suuuper :)))) – pozdrawiam
Ja słucham tych narzekań, które mogą do czegoś doprowadzić. Może mi ponarzekać ktoś, kto chce ode mnie jakiejś rady. Ale jeśli ktoś narzeka wciąż na to samo, nie chce nic zmienić i narzeka wszystkim dookoła, to zdecydowanie jestem na to uodporniony :D
Alex! Dzieki za ten post, jak zwykle ciekawe przemyslenia. Mnie wiedzie sie teraz naprawde niezle (choc nie bylo tak zawsze) – fajna praca, kochajacy mezczyzna, wspaniali przyjaciele. Nic tylko korzystac z zycia! Tym bardziej wszyscy sie dziwia, dlaczego ciagle jeszcze biegam na dodatkowe lekcje hiszpanskiego, zajecia retoryczne tudziez inne kursy doszkalajace. Zwykle odpowiadam: you never know!
Z tym kolem fortuny to roznie bywa. Wiem to z wlasnego doswiadczenia.
Pozdrawiam serdecznie!
Gosia Says: „Tym bardziej wszyscy sie dziwia, dlaczego ciagle jeszcze biegam na dodatkowe lekcje hiszpanskiego, zajecia retoryczne tudziez inne kursy doszkalajace.”
Jak już wcześniej wspominałem, uważam, że bardzo często uczestnictwo w kursach jest swego rodzaju działaniem zastępczym nie prowadzącym do żadnego celu. Nauka języka na kursie nie poparta praktyką daje słabe wyniki. A skoro nie zamierzamy praktykować, to po co wydawać pieniądze na kurs. Podobnie nauka malarstwa, rzeźby, gry na fortepianie czy strzyżenia owiec.
Wpiszmy do swojego planu cel wybiegający poza sam kurs. Niech celem nie będzie tylko dyplom ukończenia kursu z wynikiem bardzo dobrym, ale praktyczne aplikacja nabytych umiejętności.
Oczywiście uwagi te nie muszą dotyczyć Twojej sytuacji, Gosiu, jednak to Twój komentarz zainspirował mnie do ogólniejszej refleksji.
TesTeq: Nie zgodze sie z Toba, Gosia moim zdaniem postepuje slusznie. Sam wielokrotnie uczylem sie rzeczy, ktore wydawaly mi sie ciekawe, ale wcale nie byly po drodze do jakiegos celu. A pozniej pyk- i jako jedyny posiadalem w odpowiednim miejscu i czasie odpowiednie umiejetnosci. Sam rozwoj moim zdaniem jest juz OK, jezeli nawet nie mamy na celowniku jakies waznego celu.
@KamilW: Może zatem sformułuję moją myśl tak:
Uczmy się, ale zadbajmy, żeby jakaś częśc tego wysiłku miała znaczenie praktyczne.
Znam osoby, których życiowym celem jest rozwój osobisty jako taki i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że nie mają co do garnka włożyć, chodzą naburmuszeni i sfrustrowani, że świat ich nie rozumie. I w ten sposób cały rozwój osobisty diabli biorą.
Najlepiej, jeśli rozwijamy się tak, żeby nasze umiejętności były przydatne nie tylko nam, ale także i innym ludziom.
Gosia postępuje słusznie, lecz zachęcam ją do niezwłocznego, praktycznego wykorzystywania zdobywanych umiejętności. Skoro uczy się hiszpańskiego, to niech czyta i komentuje blogi hiszpańskojęzyczne. Chodzi o to, żeby jak najszybciej wyjść z tymi umiejętnościami do ludzi.
Witam!
Widze, że po raz kolejny toczone dyskusje zaczynają coraz mocniej odbiegać od myśli przewodniej :) Świadczy to zapewne o o różnym kontekście rozważań jak też o różnorodności skojarzeń, jakie pojawiają się w naszych głowach. Mnie to cieszy, ale warto być tego świadomym.
Przypomnienie o byciu przygotowanym odbieram w kontekście kierowania swoim rozwojem (a nawet zachętą to niego). Lepiej robić cokolwiek niż nic. Jednak poprę tutaj TesTeq, że swój czas możemy wykorzystać efektywniej, jeśli nasze działania są dobrze zorganizowane i przygotowujemy się w pierwszej kolejności na sposobności, które mają związek z naszym szerszym planem działania np. specjalista, generalista lub jakaś mieszanka wypadkowa. Nie tylko działajmy, ale działajmy jak najbardziej skutecznie i w połączeniu z praktyką.
Serdecznie pozdrawiam,
Tomek
Moim zdaniem „Kop studnię zanim poczujesz pragnienie” nie mówi o tym aby byc gotowym na wszystko. Mówi o wszczynaniu procedur ratunkowych w odpowiednim czasie. To brak studni jest niebezpieczny, a pragnienie jest jego skutkiem. Mówi o dostrzeganiu problemów i niebezpieczeństw zanim one nastaną, o posiadaniu „planu awaryjnego” i o zdawaniu sobie sprawy z ryzyka
W przypadku agencji nieruchomości brak licencji był „brakiem studni” a wielomilionowa nieruchomość „pragnieniem”. Czasowe wahania płynności finansowej są w biznesie czymś normalnym i każde przedsięwzięcie musi prędzej czy później przez to przejśc. ( Nienormalnie jest kiedy wszystkim idzie dobrze, a tylko Tobie nie ;-) )
@TesTeq: moje dodatkowe zajecia i szkolenia sa czescia mojego dlugoterminowego planu. Obralam kurs i nic mnie juz nie zatrzyma! ;-)
Ale wiesz jak to jest, cele moga sie po drodze zmienic, w miare jak sie rozwijamy, poznajemy nowe.
Ja czerpie po prostu niesamowita przyjemnosc z ciaglej nauki! Tak juz mam od malego! ;-)
Pozdrawiam!
Witajcie
Studnia o której napisał Alex może mieć wiele form. Sami doskonale wiemy co właściwie nam mniej lub bardziej odpowiada w życiu zawodowym i prywatnym. Warto jest przytoczyć też post z blogu, który mówił o tym, że wiele rzeczy, które są dobre przychodzą nam bez trudu lub z łatwością. Niestety nie do końca łatwo tworzy mi się link z syntezatorem – może ktoś wpisać link w komentarzu?
Post ten pokazuje jak często kopanie studni nie musi być mozolne, a efekty to zawsze efekty tym większe im mniej się w stosunku do nich napracujemy.
Wiele ze studni może być uniwersalnych na przykład jakaś suma pieniędzy, która pozwoli się przeprowadzić czy te kilka gotowych opracowań naszych pomysłów.
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
Pozwol ze przekornie zapytam: A co jesli po wykopaniu studni, zanim zechcie ci sie pic bedziesz musial sie przeproawdzic na inne miejsce? Czyli typowe pytanie o „nietrafione inwestycje”. ;-)
Rys.
Rysiu
Taki problem może wystąpić szczególnie jeśli to „kopanie studni” dotyczy rzeczy materialnych, zwłaszcza tych nieruchomych :-)
Przy umiejętnościach zawsze jakoś znalazłem dla nich zastosowanie, nawet jeśli bardzo zmieniło się otoczenie.
Pozdrawiam serdecznie i idą się pakować
Alex
PS: Jutro prawie cały dzień jestem w podróży i proszę o odrobinę cierpliwości jeśli chodzi o czas mojej reakcji
Już jestem dostępny i możemy dyskutować dalej :-)
Pozdrowienia z 27 stopnia szerokości geograficznej
Alex
Magda: „Ciekawe co jest Waszym zdnaiem lepszą recepte na trudne chwile w życiu (i osoistym i zawodowym) – koncepcja czas leczy rany” i spokojne przeczekanie trudnych momentów czy też walka o lepsze jutro??”
Moim zdaniem: żadna chwała walczyć na pięści z nosorożcem ani niezbyt to mądre uciekać przed myszą.
Czasem trzeba przycupnąć, odpocząć, czasem powalczyć do upadłego :) – to elastyczność. Mechanizm walki i ucieczki etc. Słuchać, słuchać siebie.
Pozdrowienia dla wszystkich
m.
Alex W. Barszczewski Says: „Pozdrowienia z 27 stopnia szerokości geograficznej”
U mnie -1 stopień ciepłości atmosferycznej, więc tym razem masz więcej. :-)
Witajcie!
“będź przygotowany na sposobności, które pojawią się w Twoim życiu”
Dla mnie problemem zawsze było dobranie najlepszej formy tego przygotowania, tak, by nie zdobywać mozolnie umiejetności, które w efekcie się nie przydają lub nie mają dużego znaczenia. To się po prostu nie opłaca. Pisał już o tym TesTeq. Znalazłem na to sposób – staram się, by mój rozwój był także przyjemnością. Nauka języka może być pasją. :)
Pozdrawiam serdecznie
PiotrP
Jeszcze a propos kursów językowych. Znam osoby, które chodzą na takie kursy, bo im przełożeni każą, a zakład pracy za to płaci. I co? I nic. Nie odrabiają prac domowych, unikają zajęć, a w czasie spotkań z kontrahentami ani me, ani be, ani kukuryku. Część z nich snuje się sfrustrowana tym, że szef nie daje im podwyżki, inni uważają, że i tak się nie nauczą, więc po co się męczyć. Straszne! Nie róbcie tego! Wykorzystujcie każdą okazję do podwyższania swoich kwalifikacji i praktycznego treningu, bo sam kurs to zaledwie pierwszy krok.
Witajcie
Piotr P – pamietaj o zasadzie paretto i pomyśl, że czasami na poczaątku te 20% umiejętności nawet nauczonych w locie i just-in-time daja super start. W czasie pracy zawsze mozesz się douczyć juz bardzo konkretnych rzeczy, które potrzebujesz. :)
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
Pawle, pisałem o sytuacji mozolnego zdobywania umiejętności, czyli zaprzeczeniu zasady Paretto. Robienie zaś czegoś z pasji daje gwarancję nie tylko łatwiejszego sukcesu, ale także miłego spędzenia czasu. :)
Pozdrawiam
piotrp
Piotr Ja rozumiem, że są sytuacje, które wymagają dużo pracy dzięki której zdobędziemy wymagane czy te upragnione/porządane umiejętności. Jednak warto pamietać i pomyśleć czy Paretto nie jest jedną z możliwości. Przy mozolnym zdobywaniu wiezy czy umiejętności warto też pomyśleć o mniej lub bardziej mozolnym dbaniu o możliwość ich wykożystania. :) Rozumiem przez to wychylanie się, pojawianie się na jakiś imprezach tematycznych, które często są darmowe czy poprostu mówieniu/wspominaniu o tym co zdobywamy naszym znajomym. :)
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
P.S.:
Ja teraz mozolnie myśle o wejściu w projekt „Korona Ziemi”.
Paweł
'Ja teraz mozolnie myśle o wejściu w projekt “Korona Ziemi”.’
Korona? Ziemi? Ośmiotysięczniki czy źle kojarzę? ;-)
Witam
Tak korona ziemi to faktycznie 7 a wlasciwie 9 najwyższych szczytów naszej matki ziemi. Jest to narazie w sferze przemyśleń, bo sam projekt wymaga wiele pracy. No ale zaczynam kopać jż tą studnię. :)
Mam nadzieje, że uda się pogodzić wyjazdy i przygotowania do nich, oraz pracę, która jest ważna bo zabespiecza stronę finansową.
Jak narazie w planach i organizacji jest Kilimanjaro – szukanie patronów medialnych i sponsorów.
Wracam do kopania studni pod tytułem praca zawodowa. :)
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
@Paweł Urbański: Spiesz się z tą koroną, bo mam obawy, że za rok, może dwa biura podróży będą oferowały miesięczną imprezę objazdową „Korona Ziemi” z transferami międzykontynentalnymi wliczonymi w cenę. Wtedy całe przedsięwzięcie straci swój magiczny charakter.
Testeq
Napisz mi proszę:
Ile razy byłeś w gorach i jakich?
Ile razy organizowałeś wyprawę alpinistyczną?
Pozdrawiam,
aweł Urbański
P.S.:
Alex, nie wiedziałem, że głośna myśl, która była w mojej głowie pociągnie pytania. Jeśli ktoś chce porozmawiać to może przenieśmy się na e-mail (pawel at e-urbanski.com)
Witajcie
Dziś zabiorą się za wpis o moim punkcie widzenia na strategii temat zdobywania różnych umiejętności będąc w różnych sytuacjach życiowych (bo przecież robi to istotną różnicę). Dziękuję za inspirację :-)
Wracając do głównego tematu rozmowy, to przez kopanie studni rozumiem nie tylko zdobywanie umiejętności, lecz też kontaktów, zasobów finansowych bądź dostępu do nich itp. Powinienem był wyraźniej napisać to w moim poście
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Z zaciekawieniem czytam pańskie blogi, zwłaszcza ostatni do mnie przemówił. Jestem… Ech nawet jeszcze nie jestem początkującym managerem, ledwie skończyłem studia, ale starsi znajomi z branży mówią, żeby pochłaniał wiedzę, jak najszybciej tylko mogę, dokształcał się samemu i dążył w kierunku interim manager… Niezbyt popularne to pojęcie w Polsce i jeszcze (z tego co wiem) niewielu mamy „interimów” w kraju. Nie wiem skąd takie zafascynowanie „interimami” wśród moich starszych stażem znajomych… (sam sobie jesteś szefem – powtarzają). W polskim internecie ciężko znaleźć coś o interim managerach z ich perspektywy. Trochę znalazłem na blogu managerpoint.pl poświęconym (z tego co zauważyłem) głównie interimom… Czy uważa Pan, że nastawianie się na interim ma sens w przypadku, początkującego managera – w końcu w tej branży liczy się głównie (!!!) doświadczenie?
PS. Pisząc „nastawianie się” mam namyśli dokształcanie się i zdobywanie doświadczenia pod kątem rozwijania przyszłej „kariery” (?) interim managera
Paweł Urbański Says: „Testeq. Napisz mi proszę: Ile razy byłeś w gorach i jakich? Ile razy organizowałeś wyprawę alpinistyczną?”
Spieszę z odpowiedzią: nie interesuje mnie alpinizm. Cieszę się, że Ciebie to zajmuje, fascynuje i daje możliwość sprawdzenia się, zrealizowania swoich marzeń i osiągnięcia satysfakcji. Myślę, że uwagę dotyczącą komercjalizacji świata niepotrzebnie wziąłeś do siebie.
Ja naprawdę chcę, żeby udało Ci się zrealizować swoje plany zanim na najwyższe górskie szczyty będą chmarami nadlatywać śmigłowce z turystami albo doprowadzą tam kolejki linowe. I jeszcze na śniegu wymalują logo Coca-Coli i RedBulla. Nie wiem, czy wtedy wyprawy wysokogórskie zachowają swój magiczny charakter.
Zatem – powodzenia.
Testeq
Nie ma sprawy… :) Jednak nastepnym razem pomyśl, że Twoja percepcja tego co pisze nie koniecznie musi być identyczna do odbioru drugiej strony. Jeśli chodzi o wizję takich wycieczek to nie sądze, że będą one rzeczywiste nawet za kilka lat. Tam się poprostu niektórych rzeczy nie przeskoczy – wysokość i warunki robią swoje. Faktycznie na Kilimanjaro tragaże niosą prawie wszystko i w obozie można mieć piękny stół – poprostu full service – mi nie o to chodzi.
Dzięki za doping – przyda się we Środę. :)
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
to_be _interim
Witaj na naszym blogu :-)
Bycie interim managerem może być bardzo interesującą przygodą i niezłym źródłem dochodów :-)
W moim zrozumieniu tej roli wymaga ona sporego doświadczenia i dużej skuteczności w działaniu. Ty jeszcze nie zacząłeś kierować innymi ludźmi.
To nie powinno oczywiście przeszkadzać w staraniu się o jak najszybsze zdobycie wartościowych doświadczeń. Na Twoim miejscu starałbym się pracować gdzieś jako manager, a jeśli to zajęcie naprawdę Ci się spodoba, to możesz wypracować jakiś długoterminowy plan.
Zajrzyj do Ludwika ( http://ludwikc.net/ ) to jest też młody człowiek, który taki plan wprowadza w życie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Mówmy sobie po imieniu, zgoda? :-)
Witam,
przeczytałam Pański artykuł, ale jedna rzecz mnie niepokoi. Jak kopać studnię kiedy marwienie się o przyszłość daje się nam mocno we znaki? U mnie jest czasem permanentne zamartwianie się o to co złego może mnie czekać w przyszłości. Z napięciem wyczkuję tych rzeczy nie koncentrując się na teraźniejszości, którą mogłabym kształtować. Wiem, że zamartwianie się nie jest racjonalne, ale nie potrafię wytłumaczyć sobie jak można żyć inaczej. Dodam, że nie mam tej przypadłości od zawsze.
Pozdrawiam – Paulina.
@Paulina: W niektórych przypadkach dobrą metodą na zamartwianie się, jest zapisanie powodu tego zamartwiania się i uczciwe przemyślenie, jakie będą realne konsekwencje czarnego scenariusza. Bardzo często okazuje się, że strach ma wielkie oczy i konsekwencje nie są wcale takie wielkie, jak się wydawało.
Paulio
Może zamiast martwienia się o przyszłość zacznij cieszyć sie chwilą. Tym co jest tu i teraz. Pomyśl, że zamartwianie się tym co złego może nas spotkać nic nie zmieni, co ma być i tak bedzie a Ty stracić możesz chwile z terażniejszości, których obecnie nie doceniasz a później, jak już coś złego nas spotka, będzie za późno aby się nimi cieszyć. Pomyśl nad chwilami, które teraz Ci uciekają.
Jak pamiętam i nadal obserwuję to niestety znakomitej większości ludzi wydaje się, że ich stan dobrobytu (różnie oczywiście interepretowanego) w jakim obecnie się znajdują jest dany raz na zawsze. Pochodzę także z rodziny gdzie stosunki społeczno-zawodowo-życiowe polegają na zasadzie: marna robota ale jest. Więc łatwo sobie wyobrazić co się dzieje gdy ktoś zostaje odstrzelony z owego etatu. Najczęstszym tematem jest gorycz do systemu polityczno-gospodarczego. I ukryte lub wprost formułowanie twierdzenia o wyższości komuny nad bezdusznym kapitalizmem. Nikt jakoś nie pamięta, że praca była i owszem ale za pieniądze których nominał niewiele przewyższał wartość papieru na którym były wydrukowane. Widzę, że trochę zbaczam z tematu ale bardzo lubię te zagadnienia:-)
To taki wstęp, ponieważ chciałem coś napisać z własnego doświadczenia a wiem, że tu jest to najmilej widziane.
Obecnie znajduję się w punkcie życia które najkrócej, posługując się terminologią ekonomiczną, można nazwać bankructwem.
Mam 27 lat i nie mam nic. Dosłownie. Męczę się z pracą licencjacką (tak, to nie błąd)
Życie w tym wieku powaliło mnie do parteru, ale dzięki temu wiem co zrobić by taka sytuacja nigdy się nie powtórzyła. Wiem doskonale jakie błędy popełniłem, co jest naprawdę ważne i co daje wymierne korzyści. Cieszę się, ponieważ teraz mogę to zmienić i resztę życia zarządzić nim, po prostu najefektowniej.
Nie dopuszczę do sytuacji, że w wieku 55 lat dostanę out z pracy i „zabraknie mi trzech miesięcy do emerytury”. Oj, nasłuchałem się takich historii i podobnych, nasłuchałem.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
P.S. Przepraszam, że odbiegłem trochę od tematu i moja wypowiedź stała się życiorysem ale cały czas miałem na myśli owe kopanie studni jakie zacząłem.:-)
Tutaj bardzo dobrze pasuje powiedzenie „When the student is ready, the teacher appears”, choć czasem uczeń może być niegotowy i nie zauważy nawet nauczyciela wokół siebie lub nie doceni jego obecności i straci okazję. Zmarnowałem już kilka ciekawych okazji w życiu ze względu na brak przygotowania czy też niezdecydowanie. Lecz rzeki płyną i Ziemia się obraca, więc warto wyciągać z tego lekcje, aby w bliższej lub dalszej przyszłości z podobnych okazji korzystać… póki są dostępne :)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Poniższy fragment jest idealny dla mnie. Dziękuję.
„Nie dajcie się przycisnąć do ziemi chwilowym okolicznościom życiowym, zawsze starajcie się wygospodarować choć odrobinę zasobów (czasu, energii), aby przygotować się do lepszego życia. Szansa przyjdzie, tylko musicie być gotowi z niej skorzystać”
Przeczytałam niedawno książkę S.Johnsona „Kto zabrał mój ser?”…znacie?… Myślę, że fajnie pasuje do tematu. Trzeba często wąchać swój ser, żeby wiedzieć kiedy zaczyna się psuć.
Studnię można kopać nawet przy okazji, nie mając świadomości, że coś czego się uczymy może się przydać w przyszłości. Np. mając 13 lat, złapałam entuzjazm do nauki języków obcych, a dokładniej do rozmowy z młodzieżą z innych krajów przez raczkujący w moim domu internet. Była to wtedy dla mnie najlepsza zabawa – nigdy przedtem nie byłam za granicą i rozmowa z ludźmi zza granicy wydawała się być prawie niemożliwa. Kilka lat później okazało się, że umiejętność posługiwania się językami obcymi to duża zaleta w życiu dorosłym. Dlatego dzisiaj nawet jeśli uczymy się czegoś, co nam łatwo przychodzi, a nie wygląda na to żeby miało się przydać, to najprawdopodobniej właśnie się przyda i nie warto rezygnować! Wykorzystujmy entuzjazm! :)