Wczoraj wieczorem miałem przyjemność spędzić 4,5 godziny na spotkaniu z członkami Koła Naukowego jednej z naszych uczelni. Nie pisze tutaj jakiego i z jakiej uczelni, bo nie wiem czy sobie tego życzą a poufność to podstawa :-) Moi mili rozmówcy – jeśli chcecie to możecie ujawnić się w komentarzach.
UPDATE: Uzyskałem zgodę na opublikowanie jaka grupa to była. Spotkałem się z członkami Koła Naukowego PROLEPSIS z Uniwersytetu Szczecińskiego
Dotychczas raczej spotykałem się z ludźmi nieco starszymi, mającymi już doświadczenie w pracy zawodowej i praktyczne rozeznanie w realiach biznesu, więc byłem ciekaw jak będzie przebiegała rozmowa z osobami znajdującymi się dopiero w przedsionku takiego życia, tym bardziej, że dotąd nie byłe to moja „grupa docelowa”.
Muszę przyznać, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Dziś zastanawiając się nad tym, co wczoraj mówiłem uświadomiłem sobie, że bardzo szybko zapomniałem iż rozmawiam z bardzo młodymi ludźmi i cały czas mogłem dyskutować jakbym miał do czynienia co najmniej z uczestnikami naszych Power Walk, albo nawet z klientami. A poruszaliśmy bardzo szeroki zakres tematów! Nawet jak pokazywałem im pewne dość trudne ćwiczenie, to dzielnie sobie radzili, wcale nie gorzej od ich starszych koleżanek i kolegów. Duże brawa!!!
To oznacza, że na studiach dojrzewa nam kolejna generacja, która może dać sporego pozytywnego „kopa” zarówno gospodarce jak i społeczeństwu. Z tego „na szybko” wynika kilka wniosków:
- Nawet jeżeli moi wczorajsi Gospodarze są tylko częścią bardzo zróżnicowanej grupy studentów, to oznacza to iż mamy stojący w dołkach startowych „kapitał ludzki”, aby zrealizować „Złotą Dekadę” o której dyskutowaliśmy wcześniej. Musimy tylko jako społeczeństwo zacząć wreszcie patrzeć do przodu (a nie żyć przeżuwaniem przeszłości) i wykorzystywać nasz bezsporny atut jakim są młodzi, inteligentni i żądni sukcesu ludzie.
- Ci z nas, którzy w ostatnich kilkunastu latach o własnych siłach osiągnęli jakiś znaczący sukces ekonomiczny powinni się zastanowić się, czy nie czas na wsparcie tego następnego pokolenia. I nie mam tutaj na myśli tylko własnych genetycznie spokrewnionych dzieci (ograniczenie się tylko do nich jest, z całym szacunkiem, typowe dla mentanlości chłopskiej), ale szersze rzesze dobrych, zdolnych i chętnych do rozwoju młodych Polaków, którym z różnych powodów Państwo nie daje istotnych elementów sukcesu takich jak odpowiednie wzorce postaw, czy krytyczne umiejętności. My posiadamy i to i to, inaczej nie bylibyśmy dzisiaj tam gdzie jesteśmy. Dzielmy się tym z chętnymi, młodszymi Rodakami, bo jak my im tego nie przekażemy, to z braku odpowiednich umiejętności nikt inny tego nie zrobi. Na uczelniach ciągle jeszcze zbyt wielu jest teoretyków, którzy zamulają ludziom umysły wiedzą nieadekwatną do XXI wieku, a za mało praktyków, którzy z własnego doświadczenia wiedzą co jest istotne i potrafią to przekazać. Wypełnijmy te lukę. Zdaję sobie sprawę, że przy naszych stawkach dziennych chyba żadna szkoła wyższa w Polsce nie mogłaby sobie na nas pozwolić, a procedury dofinansowywania z Unii powodują u nas odruch wymiotny, dlatego trzeba do sprawy podejść „po naszemu”: Jeżeli w miarę rozsądnie podchodzimy do finansów, to przecież mamy i zarabiamy dość pieniędzy, aby całkiem wygodnie i przyjemnie żyć. Jeżeli część naszego czasu (tak, czasu!!) poświęcimy nie na dalsze ich pomnażanie, lecz sprezentujemy go wartej tego młodzieży ucząc za darmo, to spowoduje to co prawda pewną różnicę w zapisie komputerowym w jakimś banku, ale ta różnica nie będzie miała odczuwalnego wpływu na jakość naszego życia! Z drugiej strony możemy zainicjować kolosalna pozytywna zmianę w życiu innych. Czyż to nie jest warte spróbowania??! Ja tak robię i zapewniam Was, że warto, a korzyści dla samego siebie nie dadzą się przeliczyć na żadne pieniądze (priceless – jak w pewnej reklamie :-)).
- Rada dla młodych Koleżanek i Kolegów: wychylajcie się ! Zróbcie robocze założenie, że ukończone studia nie dają Wam żadnej przewagi w stosunku do tysięcy innych osób, które też skończyły takie lub podobne studia a nadal macie decydującą słabość w stosunku do ludzi, którzy pracując już zdążyli nabrać pewnego doświadczenia i umiejętności praktycznych. To trzeba koniecznie czymś skompensować, na przykład robiąc coś konkretnego jeszcze w trakcie nauki, albo zdobywając rzadkie umiejętności niedostępne dla szerokiej rzeszy studiujących. Tego nikt Wam na tacy nie poda, musicie sami przejąć inicjatywę i zrobić coś wykraczające poza szablon. I nie jest to takie trudne, zobaczcie ile inicjatyw powstało choćby na tym blogu tylko dlatego, że ktoś zaprosił mnie na herbatę, czy tez napisał miłego i rzeczowego maila. Jeśli chcecie to wkrótce napisze Wam jak się za to zabrać, aby zwiększyć szanse powodzenia.
Tyle na razie, zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Do grupy, z którą się spotkałem – na początku lata będę w Waszych okolicach, to zrobimy sobie ostre warsztaty negocjacyjne :-)
Witaj Alex i czytelnicy,
Przeczytalem post i przypomnialy mi sie moje czasy na uczelni. Podsumowujac na szybko moge powiedziec, ze w kazdym przypadku, kiedy ktorys z prowadzacych ocieral sie o praktyke zostal mi w pamieci. Z niektorymi z tych osob mam nadal kontakt bo poprostu Ja lub wlasnie Ci ludzie zadzwonia z praktycznie realizowanym projektem lub pytaniem bo jest problem do rozwiazania.
We Wtorek lece do Norwegii do mojej bylej szkoly, gdzie robilem mature miedzynarodowa. Szkola jest o tyle sczegolna, ze sa tam ludzie z 81 krajow swiata. Mam miec spotkanie… no i wlasnie… powiedziec im w godzine co dala mi szkola, co wypracowalem sam i dlaczego wyprawy w gory i duza samodzielnosc poza etatem. Prezentacje przepisuje juz 2 raz, ale to bardzo pozadkujace cwiczenie, ktore przydaje sie raz na jakis czas. Drugi plus to fakt, ze trzeba troche zwolnic i pomyslec co mi lub nam jest do szczescia potrzebne a co przydaloby sie calemu gronu do okola, ktoremu mozemy zrobic przysluge a nie koniecznie nam samym.
Zgadzam sie z Alexem co do inwestowania w mlodych ludzi. Ja bez takiego wsparcia nie mialbym cienia szansy na wyjazd do takiej szkoly. Nie mowie za wszystkich ale bardziej za siebie – jesli ktos wystartowal bo ktos pomogl mu ominac bariere zakupu ksiazek czy laptopa i dalo mu to samodzielnosc lub lepsza pozycje to nie zapomina i przekazuje to dalej.
Pozdrawiam serdecznie,
Pawel Urbanski
Popieram „wychylanie się”! Absolutnie! Część moich znajomych nadal żyję typowo błogim życiem studenckim. Nie mieli oni żadnego lub mieli mało dla nich znaczący kontakt z pracą zawodową do tego czasu, a są na piątym roku studiów. Często nie wiedzą czym się chcą zajmować po ukończeniu studiów i mówią, że czas pokaże. Są pasywni. Jednocześnie zaraz po studiach chcieliby mieć dobrze płatną, niewymagającą wysiłku i stałą pracę. Nie rozumiem takich ludzi…
Jeśli chodzi o mnie, to od 3 roku studiów pracowałam zawodowo. Próbując godzić zajęcia na studiach dziennych z pracą w kilku miejscach gdzie uczyłam języka angielskiego, starałam się znaleźć swoje miejsce i cel. W kwietniu założyłam firmę i myślę, że doświadczenie które zdobyłam będąc aktywnym w czasie studiów pozwoliło mi znaleźć to, co naprawdę mnie interesuję i w czym chciałabym się realizować. Wykorzystując czas do maksimum podczas bycia studentem, można naprawdę wiele zyskać.
Witam,
16 kwietnia minely 3 lata jak mam dzialnosc gospodarcza. Bylo na plus, bylo na minus ale tak maja nawet duze korporacje czy osoby, ktore pracuja na etacie. Uczelnie ze wszykimi plusami i minusami sa doskonalym laboratorium. Czesto maja one dostep do oprogramowania, ktorego nie widzi sie poza duzymi firmami czy wykupiony dostep do baz artykulow i danych. Nakladaja na nas czesto tez nudne obowiazki, ale nie oszukujmy sie jesli nie ejst sie na swoim to czesto w nawet najfajniejszej pracy ma sie tez nudne obowiazki.
Podczas pracy nad ta prezentacja podalem przyklad jak warto maksymalizowac korzysci z okazji tego co sie akurat w naszym zyciu dzieje. W odniesieniu do szkoly, moim zdaniem wazne jest to co robimy tu i teraz bo mamy nad tym kontrole – czyli to czy zapiszemy sie na taki czy inny przedmiot lub to czy napiszemy prace magisterska zeby miec ja z glowy bo sa inne rzeczy czy zrobimy to pod konkretna scieszke kariery. Za kilka lat nasza uczelnia bedzie wspomnieniem bardziej zwiazanym z ludzmi niz przedmiotami wykladowymi. Jesli ktos che to sobie uzmyslowic to niech pomysli jakie ma dla neigo znaczenie teraz liceum czy szkola podstawowa i jaki ma sentyment do tej czy innej klasowki. Ja cala koncowke studjow eksperymentowalem a to ze wspolpracowalem z firmami dalo mi to, ze wiele z prac na zaliczenie robilem 3 razy szybciej. Jak sie duzo pisze i zbiera dla firm to tym bardziej mozna to zrobic na zaliczenie.
Pozdrawiam,
Pawel Urbanski
Witam,
Odnosnie wychylania sie. W naszym spoleczenstwie wychylanie w pozytywny sposob bywa czesto pietnowane. Moim zdaniem dzieje sie tak z prostego powodu… podnosi to poprzeczke dla innych lub stanowi dla nich zagrozenie. Faktem jest tez, ze istnieje problem ludzi ktorzy troszke bija piane, ale to tez umiejetnosc. Nawet jesli pracujemy w zespole czy wiekszej strukturze to jestesmy w niej postrzegani jako Pan/Pani X czy Y czy Z wiec dlaczego nie pokazac sie z dobrej strony. Warto tez pomyslec, ze czesto wystarczy mowic „dzien dobry” ludziom na korytazu albo pomuc koledze/kolezance zrobic cos szybciej bo wybeira sie na urlop czy do rodzicow na weekend wiec bedzie milo jak wyjdzie z pracy godzine wczesniej.
Ewa ma duzo racji piszac, ze jest wiele postaw roszczeniowych co dopracy, zarobkow i tak dalej i tak dalej. Na wiele rzeczy trzeba poprostu zapracowac, a jesli komus przyjdie to latwiej i sprawniej to brawo – czemu nie kibicowac. Nie badzmy swieci – wiele osob jesli nie kazdy chialbym zyc fajne zycie – jest to bardzo normalne, wic przestanmy sie wstydzic nawet o tym mowic.
Pozdrawiam,
Pawel Urbanski
Hej Wszystkim,
A propos Złotej Dekady – zastanawia mnie fakt, dlaczego politycy tak bardzo utrudniają życie zwykłym ludziom. Praca ludzka jest tak ogromnie opodatkowana w Europie w porównaniu z Azją, że to wszystko idzie chyba tylko w jednym kierunku…
Co musi się stać, aby to się zmieniło na lepsze?
Są młodzi ludzie, którym zależy na tym aby się rozwijać, jak Ci o których piszesz Alex. Ze swojej strony apeluje właśnie do ludzi, którzy już coś osiągnęli własnymi siłami o inspirację Nas młodych do działania:)
Kamil
Witajcie,
Miałem przyjemność być jednym z uczestników wczorajszego spotkania :)
Pamiętam, że ktoś, komentując na blogu jedno z poprzednich spotkań Alexa z Czytelnikami,napisał że tego, co się na nim działo nie da się łatwo opisać – że trzeba na nim po prostu być. Zgadzam się z tym w 100%. Nie dość, że mieliśmy okazję do poznania bardzo konkretnych odpowiedzi na wiele pytań dotyczących tematów, które nas bezpośrednio dotyczą, to jeszcze na bieżąco dostawaliśmy feedback np. o sposobie w jaki prowadzimy rozmowę i jak to robić lepiej/precyzyjniej. Myślę,że z tego spotkania może wyniknąć wiele dobrego.
Jeśli chodzi o temat wychylania się to polecam je i ja.Często „być albo nie być” dla cennego doświadczenia to kwestia niewielkiego nawet wychylenia.
Zdecydowanie podpisuję się też pod prośbą do praktyków odnoszących sukcesy w swojej dziedzinie. Myślę, że nawet sama możliwość poznania Was, porozmawiania przy herbacie i zadania kilku pytań może zrobić sporą dodatnią różnicę w życiu tych którzy się z Wami spotykają. Myślę też, że ze względu na to, że „wychylanie się” nie jest najpopularniejszym nawykiem, warto od czasu do czasu lekko zasygnalizować gotowość do tego typu współpracy i zobaczyć, co się będzie działo :)
Wielkie dzięki Alex za wczorajsze spotkanie,tego posta i za zaproszenie!
pozdrawiam
Michał
Witaj Alex,
bardzo zaintrygował mnie Twój ostatni wpis na blogu dotyczący refleksji po spotkaniu ze studentami.
Nie ukrywam, że bardzo pragnę się dowiedzieć w jaki sposób bądź też w jakich okolicznościach do tego spotkania doszło. Podobnie jak owa grupa, należę do grona studentów i w tym momencie jestem o krok od wstąpienia w 'dorosłe’ życie. Będąc jednocześnie Twoją czytelniczką pozostaję pod ogromnym wrażeniem wizerunku Twojej osoby i postawy życiowej którą prezentujesz na blogu. Z tego też powodu chciałabym się dowiedzieć w jakich okolicznościach doszło do Twojego spotkania ze studentami. Jeśli nie stanowi to tajemnicy powiedz proszę Aleks od kogo wyszła ta inicjatywa? Także chciałabym mieć kiedyś okazję spotkać Cię na żywo i przekonać się jakie wrażenie pozostaje takim spotkaniu, dlatego też jestem niezmiernie ciekawa w jaki sposób tym ludziom się to udało!
Pozdrawiam
Marta
I ja ruszyłem na studia z podejściem że jak się sam czegoś nie nauczę to byle „papier” nie wystarczy. Jak na razie się to sprawdza! Wszystko zaczęło się od pracy za kamerą i montażu, potem teoretycznie w zawodzie ale bez pomocy studiów znalazłem pracę, po roku nadarzyła się okazja skoku to lepszej i finansowo i edukacje. Teraz buduję własne „medialne zaplecze” zaczynając od portalu i video bloga. Ciągle jeszcze się uczę nowych umiejętności i pracuje nad kolejnymi projektami tymczasowo na etacie ;) a przy tym miło spędzam czas! Pozdrawiam
Dla zainteresowanych, właśnie uzyskałem zgodę na opublikowanie ujawnienie moich rozmówców. Było to Koło Naukowe PROLEPSIS z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Cieszę się, że wszyscy dotarli dobrze do domu!
Pozdrawiam
Alex
Dobry wieczór :)
Podobnie jak Michał, jestem jedną z uczestniczek wczorajszego spotkania z Aleksem. Również myślę, że wyciągnęliśmy z niego sporo pozytywnych odczuć i ważnych wniosków. :)
Przyłączam się do apelu – Studenci Wszystkich Uczelni – aktywizujcie się! :) Do PROLEPSIS dołączyłam stosunkowo niedawno – w marcu tego roku. BYŁO WARTO! Nie dość, że współpracuję z Fantastyczną Ekipą (i tym samym integruję się z ludźmi, z którymi nie zawsze jest czas porozmawiać w codziennym, „uczelnianym” zabieganiu), to jeszcze poszerzam swoje umiejętności i doskonalę warsztat. Na każdy rok studiów wyznaczałam sobie jakieś inne zajęcie, którym zajmowałam się poza studiami. W końcu przyszła pora na PROLEPSIS. Niestety ciągle jeszcze u niektórych pokutuje reguła – „tak zrobić, by się nie narobić”, czyli przejść przez studia nie dając z siebie nic ponad to, co obowiązkowe. Takie osoby pytają mnie dlaczego biorę sobie tyle dodatkowo na głowę. A to przecież moja inwestycja w siebie i moją przyszłość. Absolutnie nie jest to marnowanie czasu! Lubię podejmować nowe wyzwania i sprawdzać się w nich. Poprzez to zdobywam doświadczenie i szukam własnej drogi.
Studenci – nie bójcie się. Trochę więcej wiary w siebie w własne możliwości!
Aleks – dzięki za wszelkie rady, sugestie, miłe słowa. Do początku lata!
Pozdrowienia
Marta Maciejuk
Witam,
O „wychylaniu się” pisałeś już wielokrotnie Alex na swoim blogu. Trzeba o tym cały czas powtarzać, żeby nie zapomnieć oraz żeby wyrobić sobie nawyk „wychylania się”. Do takich nawyków osobiście dodał bym jeszcze głód wiedzy i samo kształcenia się, zwłaszcza na studiach! Ale nie ma co się tylko do nich ograniczać. Czasy w których to człowiek mógł spokojnie przepracować całe życie na jednej posadzie bez dokształcania się bezpowrotnie minęły!
W Polsce ciągle jeszcze pełno jest ludzi którzy myślą, że do szczęścia w życiu wystarczy im „papier dobrej uczelni”. Im szybciej dotrze do nas świadomość, że to nie papier czyni z nas fachowca tylko nasze umiejętności i wiedza tym lepiej. Dobrze że jest coraz więcej światłych studentów ;)
Cieszę się, że dzięki wychyleniu się członków koła PROLEPSIS dowiedziałem się o ich istnieniu ;), szczególnie że działają na „moim” terenie. Szkoda trochę, że nie udało nam się spotkać na „szczecińskich <>”, ale jeszcze nic straconego a pogoda ostatnio dopisuje. Mam nadzieję uda nam się to nadrobić oraz trochę zaktywizować Szczecin.
Pozdrawiam
Dariusz Łuksza (student innej szczecińskiej uczelni ZUT ;))
@Alex:
Mógł być proszę wy edytować mój poprzedni komentarz? Dopiero teraz dostrzegłem, że WordPress nie zamienił na encje znaków „≶” i „>” co spowodowało wycięcie frazy „Walk & Talk” z komentarza.
Z góry dziękuję ;)
Witam,
ja również bardzo serdecznie chciałabym podziękowac za sobotnie spotkanie, w którym miałam przyjemnośc uczestniczyc i podzielic się z Wami paroma spostrzeżeniami. Po pierwsze, o tym, że spotkanie z Alexem było bardzo owocne świadczy fakt, że po spotkaniu rozgorzała między nami dyskusja o tym czego się dowiedzieliśmy i jak wprowadzic to w życie, a to z kolei świadczy o tym, że rozmowa z Alexem dała nam dużo do myślenia oraz pokazała inne ścieżki i możliwości rozwoju. Po drugie w dążeniu do samorozwoju i realizacji zamierzonych przez nas celów trzeba (wykorzystam zwrot, którego Alex użył na spotkaniu) „zacząc gdziekolwiek”. Czekanie bowiem na odpowiednie miejsce, warunki, których niejednokrotnie wyidealizowany obraz mamy gdzieś tam w głowie, może okazac się zbyt długotrwałe, a konsekwencją zwłoki w działaniach może byc problem z realizacją przedsięwzięcia. Doskonałym przykładem tego, że najlepiej zacząc gdziekolwiek jest właśnie nasze Koło. A zaczęło się od mojego prostego załozenia, że trzeba „rozruszac” nasz wydział i najlepszą metodą realizacji będzie koło naukowe, nastawione przede wszystkim na prowadzenie zajęc praktycznych. Było nas wtedy dwoje, nie mieliśmy nic prócz zapału. Nie było opiekuna, nie mieliśmy żadnego przygotowania merytorycznego. W tym beznadziejnym położeniu mogliśmy zrobic tylko jedno…zacząc działac. Dzisiaj jest nas ponad 20 osób, wszystkiego co robimy i o czym piszemy nauczyliśmy się sami. A dzięki Michałowi Hubickiemu, który jest jednym z nas, spotkaliśmy się z Alexem! Dlatego sądzę,że warto zacząc gdziekolwiek.
P.S.
Alex, jeszcze raz dziękuję za tę dawkę świeżego spojrzenia na rzeczywistośc. A co do Twojej propozycji, czekamy niecierpliwie :) P.P.S.Przepraszam za błędy, ale mój komputer nie robi „c z kreską”. Bardzo serdecznie pozdrawiam
Święte słowa o teoretycznych dyrdymałach jakich uczą na polskich uczelniach. Nie znam nikogo, kto jest „w miarę” zadowolony ze swoich studiów. Może jesteśmy pokoleniem malkontentów? A może starsze pokolenia jeszcze nie odkryły, że uczelnia powinna dostarczać wiedzy, którą można przekuć w komercyjny sukces. Mimo, że sam studiuję III rok z kolei na rzekomo prestiżowej PP (Informatyka), 3/4 przedmiotów dotyczy zagadnień akademickich lub marginalnych w firmach IT. Teoretycznie na III roku student Informatyki nie potrafi postawić prostej strony HTML! Za to doskonale zna teorię równoległych obliczeń na superkomputerach, które dostępne są niemal wyłącznie w środowiskach akademickich.
@Marta Maciejuk
Dzięki za mobilizujący post, chyba i dla mnie czas, żeby się bardziej wychylić :)
@kissdesign
Każdy idąc na studia ma trochę inne wyobrażenia i oczekiwania wobec nich. Z Twojego postu wynika, że chciałbyś, aby uczelnia przekazywała praktyczne umiejętności, obsługi konkretnych narzędzi. Jak dla mnie głównym zadaniem uczelni jest nauczenie studenta odpowiedniego myślenia oraz sposobu przyswajania skomplikowanej wiedzy, mój punkt widzenia dobrze opisuje artykuł pod tym linkiem: http://studiainformatyka.ii.uni.wroc.pl/?q=node/4. Jeżeli ktoś ukończył porządną informatykę nie obijając się, to samodzielne nauczenie się jak postawić prostą stronkę HTML nie powinno zając mu dłużej niż godzinę. Podobnie jest z innymi narzędziami, bibliotekami itp. (oczywiście czas nauki może być odpowiednio dłuższy, lecz nie powinno to stanowić problemu intelektualnego;)). Dlatego praktyczne umiejętności możemy (chyba nawet powinniśmy) nabierać „robiąc coś konkretnego jeszcze w trakcie nauki”. Mam nadzieję, że połączenie wiedzy teorytycznej, umiejętności zrozumienia złożonych problemów matematycznych czy algorytmicznych z dobrą znajomością narzędzi powinno starczyć do „wychylenia” się z tłumu ludzi studiujących dla papierka. Na uczelni fajne jest też to, że można popróbować swoich sił w różnych dziedzinach informatyki, można dzięki temu dowiedzieć się czym chciałoby się zajmować w przyszłości. Niestety, jak słusznie zauważył Paweł studiowanie wiąże się też z nudnymi obowiązkami, prace bywają oceniane nieco absurdalnie, doskwiera czasem zbytni formalizm, ale jak dla mnie więcej jest plusów niż minusów.
Ja również miałem przyjemność być jednym ze studentów uczestniczących w spotkaniu :). Utwierdziło mnie one w przekonaniu że trzeba się „wychylać”! i to jak najczęściej się da! Mało tego! spotkanie pokazało mi to jak to zrobić :)
„Papier” teraz mają niemal wszyscy! problem jak pomalować taki papier na purpurowo (co odróżni go od reszty – podobnie jak tą purpurową krowę :). Chyba jedną metodą na takie wyróżnienie z tłumu jest praktyka i rozmowy z ludźmi (a zwłaszcza z tymi od których można się tej praktyki nauczyć :). System kształcenia w Polsce tego nie ułatwia (a wręcz czasem zbija inicjatywę i kreatywne myślenie). Dlatego trzeba walczyć z swoją nieśmiałością, prostolinijnym myśleniem i chodzeniem po najmniejszej linii oporu (co łącznie z Alexm potwierdzają wszyscy autorzy komentarzy pod tym postem).
Podziękowania i pozdrowienia dla Alexa
Witajcie,
ja także miałam tę przyjemność być jedna z uczestniczek sobotniego spotkania z Alexem. Chciałabym w tym miejscu ogromnie podziękować Tobie, Alex, za poświęcony nam czas, za natchnienie nas niekonwencjonalnym podejściem do wielu spraw. Pokazałeś nam, że nie należy bać się nieszablonowego myślenia i ze czasem warto podjąć ryzyko, ” wychylić sie”, bo może z tego wyjść wiele dobrego, czego przykładem jest nasze Koło. Fajnie mieć tę świadomość, że ” bardziej dojrzałe” pokolenie nas wspiera i motywuje, bo to daje zachętę do dalszych działań. Z niecierpliwością oczekuję kolejnego spotkania.
Serdecznie pozdrawiam :-)
Witam,
zacznę od tego że bardzo cieszę się że chcesz pomóc nam młodym. Otaczające nas (studentów) środowisko ofiaruje nam dużo: stypendia zagraniczne, wymiany międzynarodowe, organizacje studenckie, koła naukowe, praktyki krajowe i zagraniczne, płatne staże, programy ambasadorskie dużych korporacji,liczne szkolenia i kursy, targi, certyfikaty… wymieniać można by w nieskończoność. Dlatego bardzo jestem ciekawy Twoich pomysłów na wychylanie się. Ponieważ z tego co zauważyłem jesteś poza schematowy. Wiem jedno, to działalność społeczna i działania pozauczelniane dały mi 300% więcej wiedzy i umiejętności niż uczelnia.
@kissdesign Ja jestem bardzo zadowolony ze swoich studiów. Studiuje finanse i rachunkowość. Pasjonuje się tym tematem i z przyjemnością chodzę na zajęcia. Owszem nie zawsze są interesujące i wartościowe, ale tak to już w życiu bywa. Grunt to aby trzeźwo ocenić kiedy warto zostać na zajęciach, a kiedy jest to porostu strata czasu, który można spożytkować w lepszy sposób.
Nadal jestem zdania, że ukończenie „prestiżowej” uczelni pokazuje przyszłemu pracodawcy, że jej absolwent „ma jaja”, bo zmagał się przez 5 lat z absurdem wyższej edukacji w polskim wydaniu ;] W celu poszerzania horyzontów mogę się wybrać do filharmonii, a studia traktuję jako inwestycję, a nie przyjemne hobby. Ciekawe tylko czy się zwróci… Czego jeszcze uczą studia? Przede wszystkim kombinowania. Skoro 3/4 to wykuwanie teorii, na co mało kto lubi tracić czas (w dobie Internetu, gdzie problemem jest wyszukanie informacji, a nie dostęp do niej?!), to oszukujemy. Oszukujemy my – studenci, że umiemy, a korzystamy ze ściąg, opracowań pytań z zeszłych lat. Oszukuje kadra akademicka, która daje na to ciche przyzwolenie, bo inaczej całe roczniki by wypadały. Poniekąd musi, skoro niektóre przedmioty to relikty, żyjące tylko dzięki temu, że wykładający je profesorowie jeszcze nie wymarli i muszą wypełnić godziny swojego etatu. Z tym wiążą się ustępstwa wobec studenta. Jak bowiem wymagać realnie wiedzy, która od 20 lat nie ma racji bytu? Heh, na uczelni tylko sprzęt jest nowy, cała reszta jeszcze w czasach byłego ustroju. Co do konkretnych umiejętności, dziwnym trafem MIT w Stanach funkcjonuje na zasadzie bardzo ścisłej symbiozy z prywatnymi firmami. Te wyznaczają cele i projekty realizowane przez studentów w ramach ich nauki. I to działa! @Michał – Czy studenci MIT-u są w jakiś sposób upośledzeni, czy tylko powtarzasz zdanie obrońców takiego stanu rzeczy jaki mamy na polskich uczelniach? Mam mieszane uczucia co do różnej maści rankingów, szczególnie uczelni, ale rzut oka na top 500 na świecie. Gdzie jest MIT, a gdzie jakakolwiek uczelnia z Polski? Dodam, że 90% procent gospodyń zauważa różnicę w poziomie frustracji studentów z Polski na tle studentów innych krajów. Chociażby znajomi z Danii, czy Wielkiej Brytanii nie mają takich problemów jak my. Reasumując – uczelnie powinny uczyć, a student mieć z tego satysfakcję i… pieniądze ;] Pozdr,
Uczestnicy spotkania
Miło mi widzieć Was tutaj :-)
Marta
Chętnie napiszę (może już jutro) mały post, jak znacząco zwiększyć szanse ściągnięcia kogoś takiego jak ja na spotkanie :-)
Do wszystkich
Widzę, że dyskusja poszła w kierunku studiów. W takim przypadku zalecam zapoznanie się z całym wątkiem http://alexba.eu/2007-05-16/rozwoj-kariera-praca/formalne-studia-kiedy-i-dlaczego-warto/
Pozdrawiam serdecznie
Alex
kissdesign,
napisałeś: „ukończenie “prestiżowej” uczelni pokazuje przyszłemu pracodawcy, że jej absolwent “ma jaja”, bo zmagał się przez 5 lat z absurdem wyższej edukacji w polskim wydaniu ;]”
Jako pracodawca powiem tak: Mało nie interesuje, z czym mój pracownik „zmagał się” przez 5 czy nawet 10 lat ;). Większe „jaja” dla mnie ma ten, kto tego nie robił, czyli np. wybrał inną uczelnię i nie zmagał się przez 5 lat z takim absurdem, poświęcając temu swój czas i uwagę, nie uczył się kombinowania, ale skutecznie zdobywał przydatną wiedzę, umiejętności zawodowe, doświadczenie… Co Ty na to?
Dalej piszesz: „Dodam, że 90% procent gospodyń zauważa różnicę w poziomie frustracji studentów z Polski na tle studentów innych krajów” – to ładnie brzmi, ale skąd taka twoja wiedza?
Dalej:”student [powinien] mieć z tego satysfakcję i… pieniądze” – z czego powinien mieć pieniądze? Rozwiń proszę, bo nie rozumiem? Z faktu, ze studiuje czy studiował? Pracodawca nie płaci za to, co zrobiłeś w swoim życiu w ciągu np. ostatnich 5 lat, tylko za to, co robisz w jego firmie, jaką wnosisz wartość do tej firmy etc. To tak skrótowo.
pozdrawiam, Ewa
Alex to nie jest komentarz.
„nowe dowiadczenie” > „nowe doświadczenie”
Gszesiek
Dziekuję :-)
@Ewa W
„Ma jaja” oznacza, że po 5 latach ciężkiej orki na studiach, nic go nie zaskoczy w pracy i sprosta każdemu zadaniu. Choćby wymagało gór przenoszenia. Ot, cały sens tej wypowiedzi, ironicznej zresztą, bo sam też wątpię by jakikolwiek pracodawca kierował się tego typu pobudkami.
Co to znaczy inna uczelnia? Czy uczelnia tutaj coś zmienia? Nie oczerniam PP jako takiej, PP pewnie na tle innych wypada całkiem nieźle. To problem systemu w Polsce. Do PP jest mi się najłatwiej odnieść, bo na niej studiuję. Co nie znaczy, że nie wiem jak wygląda to na innych uczelniach/kierunkach. W takim razie może próbować sił za granicą? Być może, ciągle to rozważam. Nie będę jednak kamikaze i za pięć dwunasta przed ukończeniem licencjatu zrywał studia. W końcu papier nadal jest w cenie, mimo zapewnień, że liczą się umiejętności. Umiejętności liczą się po rekrutacji. A do tej wpierw trzeba się jakoś dostać.
Frustracja studentów? Mam oczy i uszy ;-) Kilku moich znajomych studiuje za granicą i wyraźnie sobie to chwali. Szczególnie, gdy kontrastują swoje przygody z rzeszą, która została w Polsce. Wątpisz? Zapytaj jakiegokolwiek studenta zagranicznego :D
Żeby uniknąć postów na 4 strony, używam skrótów myślowych. Student powinien mieć pieniądze – za co? Student powinien otrzymać taką wiedzę, którą będzie mógł wykorzystać, bądź w przyszłej pracy na etacie, bądź w budowie własnego biznesu. Przekuć wiedzę w pieniądze. A po co edukuje się społeczeństwo? Ja sam mogę się uczyć dla przyjemności, poszerzania horyzontów itp. Ale uczelnia jako instytucja publiczna ma chyba wyższy cel… Mam rację?
Pozdr,
Kissdesign
Piszesz: „że po 5 latach ciężkiej orki na studiach, nic go nie zaskoczy w pracy i sprosta każdemu zadaniu”
Z całym szacunkiem, to jest niebezpieczna iluzja :-)
Ja po 7 latach posiadania własnej firmy IT i 19 latach pracy jako konsultatnt/trener nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że „nic mnie nie zaskoczy i sprostam każdemu zadaniu”
Piszesz: „Żeby uniknąć postów na 4 strony, używam skrótów myślowych”
Tutaj mam dwie prośby;
1) Unikaj na tym blogu przesady (pisanie o postach na 4 strony), bo tutaj tego nie potrzebujemy
2) Dbaj o klarowność wypowiedzi, unikając tzw. skrótów myślowych
Pozdrawiam
Alex
Świetnie, bardzo się cieszę i czekam z niecierpliwością Alex! :)
kissdesign
Witaj, co do stwierdzenia, że człowieka po studiach „nic go nie zaskoczy w pracy i sprosta każdemu zadaniu” – to podpisuję się pod tym, co napisał Alex.
Co do frustracji studentów – cóż, odpowiedziałeś na niezadane pytanie. :-) W komentarzu napisałeś “Dodam, że 90% procent gospodyń zauważa różnicę w poziomie frustracji studentów(…)”. Zapytałam zatem: skąd taka twoja wiedza? Twoja odpowiedź: „Frustracja studentów? Mam oczy i uszy ;-) Kilku moich znajomych studiuje za granicą i wyraźnie sobie to chwali.” Nie o to pytałam. Zwróć uwagę, że ja pytałam o to, skąd Twoja wiedza na temat „90% procent gospodyń zauważa”… :-) W ten sposób chciałam wskazać też na Twój
Zamiast rozważań, co studia powinny dać , lepiej zastanowić się, co zrobić dodatkowo, żeby podnieść swoją wartość rynkową i startować do pracy z lepszym przygotowaniem, niż tylko wiedzą akademicką. To jest bardziej konstruktywne. Warto zastanowić się nad tym, jakie np. umiejętności będą przydatne przyszłemu pracodawcy i co możesz zrobić, żeby je posiąść, a tym samym podnieść swoją wartość dla pracodawcy. To będzie rzutowało na wynagrodzenie. Tak jak napisałam – pracodawca nie płaci za to co i gdzie robiłeś i jaką szkołę skończyłeś, ale za to, co rzeczywiście sobą wnosisz do firmy – umiejętności, kontakty, także wiedzę. Umiejętności w zakresie komunikacji są m.in. tym, czego bardzo brakuje młodym pracownikom świeżo po studiach (zresztą nie tylko tym młodym). Brakuje często także pokory, by nabywać nowych umiejętności. Często natomiast widzę postawę roszczeniową – „należy mi się, bo skończyłem studia”. To oczywiście tylko moje spostrzeżenia i nie każdy musi się z tym zgodzić. Generalnie – w pracy ważniejsze jest co umiesz, niż co ukończyłeś.
Pozdrawiam, Ewa
kissdesign,
w drugim akapicie urwało mi zdanie, które powinno brzmieć:
W ten sposób chciałam wskazać też na Twój sposób argumentacji.
Ewa
Droga Ewo W. :]
Co próbujesz mi udowodnić? Napisz po prostu: „kissdesign, młokosie, co ty wiesz o życiu! Nawet nie potrafisz odpowiedzieć na moje proste pytania. A kysz, wracaj do piaskownicy po swoje zabawki” ;-)
Chcesz, możemy się bawić dalej na tym samym poziomie. Mogę Ci wyjaśnić, że pięknie brzmiące zdanko o gospodyniach wiejskich to nic innego jak wyrażenie mojej opinii na temat studiów. Nie wątpię, że sama do tego doszłaś, ale szukasz dziury w całym. Wszystko po to, by udowodnić mi moją niekompetencję, naiwność, grubiaństwo, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu…
Dzięki za radę. Zastanów się chwilę. Jakiś kissdesign z kosmosu nagle pisze komentarz na tym blogu. Przypadek? A może przejrzał choć trochę wpisów i spodobał mu się (jeżeli nie w 100 %, to częściowo) stosunek autora do życia. Alex w co drugim poście pisze, to co napisałaś w swoim komentarzu. Ale Ty odkryłaś oświeconą prawdę, którą pragniesz oświetlić mój ciemny czerep i hipokamp.
Nie mam zamiaru spowiadać się z tego co robię, by (jak to fatalnie brzmi!) „powiększać swoją wartość rynkową”. Jest to wymóg dzisiejszych czasów i zdaję sobie z tego sprawę, podobnie jak 90% czytelników tego bloga (być może również gospodyń).
Wszyscy lubią powtarzać „Generalnie – w pracy ważniejsze jest co umiesz, niż co ukończyłeś”. Półprawda, choć bliżej jej do gówno prawdy. Owszem – w pracy. Jednak (jak już pisałem wyżej) istnieje coś takiego jak rekrutacja. Jak myślisz, kogo zaproszą na rozmowę w ogłoszeniu „wymagania: wykształcenie wyższe techniczne”. Mamy trzech kandydatów: A) Jan z dyplomem polibudy B)Mariola z dyplomem uniwerku C)Krzysia „złota rączka, boskie umiejętności” po LO?
Myślę, że naturalnym kandydatem będzie Mariola :D Po pierwsze jest daleką kuzynką szefa, po drugie w CV ma zdjęcie z wakacji, na którym prócz opalenizny prezentuje obfity biust.
Krzyś niestety odpadnie :( Pewnie byłby mighty-pracownikiem, ale życie jest brutalne
Generalnie uwaga: przyda się trochę zdrowego dystansu do moich słów. Jak mówią starzy Górale „read between the lines”.
Pozdr,
kissdesign,
Uważam, że twoja ostatnia odpowiedź w stosunku do Ewy jest co najmniej niegrzeczna i uważam, że jest grubo poniżej poziomu, jaki jest i jakiego wymaga Alex u siebie na blogu.(Ale to Alex ostatecznie oceni, możliwe, że uzna inaczej).
Ordynarnie mówiąc, uważam że, nie mając argumentów do rzeczowej dyskusji przeszedłeś na 'personalia’, a tego nikt w szanującym się towarzystwie nie akceptuje.
„Generalnie uwaga: przyda się trochę zdrowego dystansu do moich słów. Jak mówią starzy Górale “read between the lines”.”
Ten blog właśnie wyróżnia się tym, że tu staramy się pisać prosto i klarownie, bez potrzeby „read between the lines”.
Ja na twoim miejscu była bym wdzięczna Ewie za to, że masz za darmo naukę formułowania myśli i argumentacji, a nie domysłów czy uogólnień.
Olga
Kissdesign
Informuje Cię, że jesteś pierwszą od miesięcy osobą, która wylądowała na Watch List, to oznacza, że Twoje komentarze na tym blogu najpierw będą lądowały w moderacji.
Jak słusznie zauważyła Olga Twoje wypowiedzi są znacznie poniżej przyjętych tutaj standardów i z oczywistych powodów nie pozwolę na ich obniżenie.
W szczególności niedopuszczalne jest wkładanie w usta innego rozmówcy słów, których on nie wypowiedział. To jest bardzo tani chwyt retoryczny, który bardzo szkodzi merytorycznej rozmowie dorosłych ludzi.
Generalnie Twój styl wypowiadania się nie całkiem odpowiada mi, tym bardziej, że zawartość merytoryczna jest moim zdaniem wątpliwa.
Używanie określeń typu „gówno” też jest poniżej poziomu tego serwisu. Komu to nie odpowiada ma tysiące innych miejsc w internecie, gdzie może się wypowiadać.
Jeżeli chodzi o Twój ostatni przykład: „Jak myślisz, kogo zaproszą na rozmowę w ogłoszeniu “wymagania: wykształcenie wyższe techniczne”. Mamy trzech kandydatów: A) Jan z dyplomem polibudy B)Mariola z dyplomem uniwerku C)Krzysia “złota rączka, boskie umiejętności” po LO?
Myślę, że naturalnym kandydatem będzie Mariola :D Po pierwsze jest daleką kuzynką szefa, po drugie w CV ma zdjęcie z wakacji, na którym prócz opalenizny prezentuje obfity biust.
Krzyś niestety odpadnie :( Pewnie byłby mighty-pracownikiem, ale życie jest brutalne”
Rzeczywiście jest sporo takich firm. Z drugiej strony są też firmy całkiem inne i na tym blogu piszemy między innymi o tym jak się tam dostać i osiągnąć sukces.
Aby zamiast pisać „life is brutal” można byłe uczciwie napisać „life is fun”
kissdesign,
Po formie Twojego komentarza i jego treści wnioskuję, że studenci w tym kraju są bardziej sfrustrowani niż myślałam…
Jakakolwiek dalsza polemika z Tobą nie ma dla mnie sensu.
Ewa W
Witajcie,
Dyskusja na temat uczelni trwa juz w Polsce wieki. Pamietajmy, ze uczelnie to tez wydzialy i nawet na tych wydawaloby sie najlepszych uczelniach sa wydzialy lepsze i gorsze. Dokladnie to samo tyczy sie studentow, a co dalej sie przeklada na oceny. Jesli ktos uwaza, ze jegouczelnia to za malo to na prawde poczytac nie zaboli, a demonizowanie wymagan pracodawcow tez trzeba okreslac odnosnie jakich firm sie odnosi. Faktem jest ze przypisywanie zdolnosci paranormanych i lewitacji praktykantom, ktorych czasem gania sie z segregatorami jest przesadzone ale wielu moich znajomych potrafilo porozmawiac o wymaganiach i ludzie po drugiej stronie mieli odpowiedzi. Pamietajmy, ze wiele z fim w Polsce nie koniecznie moze sobie pozwolic na specjalistow w scislym tego slowa znaczeniu, co mozna rozumiec jako ludzi z dobra ale waska wiedza – przydaja sie ludzie z dobra widza X i rozsadnie znajacy temat Y i Z. Jest tez przyjete zwyczajowo, ze czesto zatrudnia sie kogos na 3 miesiace okresu probnego – kazdy moze sie wykazac. Faktem jest, ze firmy wykozystuja okazje i na przyklad w ramach rozmowy kwalifikacyjnej prosza o liste 100 nowych klientow – moj kolega tego doswiadczyl 2 razy – co jest tanim chwytem na zbieranie kontaktow. A nawet jesli juz trafimy do firmy w ktorej sie zle czujemy lub musimy ciagle nadganiac luki w edukacji to zycie trwa iles czasu – firme mozna zmienic.
W czasie studjow trzeba tez wiedziec kiedy imprezowac i balowac a kiedy kuc – przydaje sie bardzo w zyciu zawodowym – wtedy sie tylko odpoczywa lub pracuje. :)
Pozdrawiam,
Pawel Urbanski
Dzień dobry
Widzę wielką solidarność na blogu :) Bynajmniej dobrze, jeśli w słusznej sprawie, jednak Alex, czy Twoje ostatnie zdanie nie było jakby wisienką na torcie, ostatnim kopniakiem kogoś, do kogo pałamy niechęcią? Luźno zastanawiam się co by było, gdyby inna osoba napisała cały post bardzo pozytywnie, a na końcu sformułowanie: „life is brutal”. Czy nadal udzieliłbyś komentarza jak powyżej? Zwyczajnie mam często wrażenie, że niektóre osoby, jeśli już czują średnią sympatię do kogoś, to lubią daną osobę dobić do końca, nie znając granic. Nie bierz tego do siebie, pragnę głównie zwrócić uwagę na różne niuanse w zachowaniu społeczeństwa :)
Czy jest tak, że: to samo zdanie wypowiedziane przez „dobrą” i „złą” osobę może być inaczej odbierane? Jak myślicie?
Moim zdaniem nie powinno mieć to znaczenia.
Co do studentów. Są różni ludzie, w różnych środowiskach. Jedni z większą, inni z mniejszą kulturą, nawet w środowiskach wydawałoby się bardzo kulturalnych!
Ewo, nie martw się, nie wszyscy studenci są sfrustrowani. Może jest to mniejszość, jednak ta silniejsza mniejszość :)
Pozdrawiam pogodnie z dziwnej stolicy
Agnieszko
Na czym polega ta solidarność?
Moje ostatnie zdanie było uczciwym odzwierciedleniem tego, co sobie pomyślałem.
Gdyby ktokolwiek napisał „life is brutal” to z pewnością zapytałbym go co chce przez takie uogólnienie powiedzieć, bądź zapytał na podstawie jakich osobistych doświadczeń doszedł do takiego wniosku.
Piszesz:”Zwyczajnie mam często wrażenie, że niektóre osoby, jeśli już czują średnią sympatię do kogoś, to lubią daną osobę dobić do końca, nie znając granic.”
Co to ma wspólnego z dyskusja w tym wątku?
Piszesz: „to samo zdanie wypowiedziane przez “dobrą” i “złą” osobę może być inaczej odbierane? …… Moim zdaniem nie powinno mieć to znaczenia.”
W życiu niestety ma, właśnie dlatego pisze tyle o dbaniu o reputację
Pozdrawiam
Alex
Alex, pytasz się o moją definicję czy ogólną? Tak czy inaczej moja definicja solidarności nie jest w tym momencie tematem dyskusji, tak jak zresztą zauważyłeś komentując moje zdanie: „Piszesz:”Zwyczajnie mam często wrażenie, że niektóre osoby, jeśli już czują średnią sympatię do kogoś, to lubią daną osobę dobić do końca, nie znając granic.” Co to ma wspólnego z dyskusja w tym wątku?”
Na ten i inne tematy można zatem zawsze porozmawiać poza blogiem, skoro sobie nie życzysz rozwijania innych wątków.
Natomiast ogólną definicję solidarności każdy z czytelników potrafi sobie „wyobrazić”.
Jeśli pytasz o cechy wspólne z wątkiem, to wybacz, że odbiegłam od tematu. Zauważ jednak, że wiele osób (nie obrażając nikogo) wnosi do blogu swoje historie, komentarze, które nie są tylko tematem dyskusji, jednak wnoszą coś wartościowego do blogu. Może warto się nad tym zastanowić?
Osobiście cenię tutejsze wypowiedzi i jak każda/y korzystam z wielu postów.
Pozdrawiam