Ostatnio rozmawialiśmy ogólnie o metodach podrywania, dziś przyjrzyjmy się praktycznej stronie tej najskuteczniejszej z nich. Jak już wcześniej wspominałem, że nadaje się ona do nawiązywania ciekawych kontaktów i właśnie dlatego znalazła się na tym blogu.
Na początek zaakceptujmy dwie umowy między nami, oraz jedną dobrą radę :-)
- Po pierwsze obiecajcie mi, że to co przeczytacie będziecie wykorzystywać w etycznych celach. Oczekuję tej obietnicy dla Waszego dobra. Zycie jest jakoś tak skonstruowane, iż nieprzestrzeganie tej zasady łatwo może spowodować, że wyniki Waszych działań obrócą się przeciwko Wam. Po co macie sprawdzać to na sobie?
- Po drugie, co już wielokrotnie podkreślałem na blogu, nie chodzi tu o udawanie czegokolwiek (bo rezultaty będą równie pozorne), ale o rozszerzenie Waszych zachowań i podejścia. Kluczem tej metody jest prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem, a nie tylko pozorowanie tego (co ma BARDZO krótkie nogi).
- Dobra rada: Nie stosujcie tej metody do podrywania osób, które mają poważne problemy ze sobą, wymagają terapii, osób, z którymi będziecie mieli więcej problemów niż radości. Podrywanie kogoś z problemami może być na pierwszy rzut oka kuszące, bo albo jest to „twierdza” do zdobycia (dla „ambitnych”), albo ktoś słaby, przy którym łatwo jest odegrać rolę tego silnego, dominującego partnera. W pierwszym przypadku będziecie marnować Wasz cenny czas, w drugim właściwie też, bo nigdy nie dostaniecie w zamian tego, co moglibyście otrzymać od człowieka, który mocno stoi w swoim życiu i jest z Wami bo chce, a nie dlatego, że musi.
Biorąc pod uwagę, ze na Ziemi żyje ok 6 miliardów ludzi dość równo podzielonych na obie płcie, nie ma konieczności podejmowania takich heroicznych wyzwań, o których wspomniałem powyżej, chyba ze komuś specjalnie zależy na kłopotach.
Stąd ważne zalecenie, abyście już na samym początku rozmowy patrzyli co dostajecie z drugiej strony i jeśli to coś jest równe zero, to odpuście sobie. Tak samo odpuście sobie, jeśli widzicie, że macie być czyimś kołem ratunkowym (finansowym lub emocjonalnym). Wasz czas jest zbyt cenny, aby tracić go na takie przypadki.
Po tych kilku wstępnych uwagach wracajmy do samej metody.
Pisałem w pierwszej części, że polega ona w uproszczeniu na daniu drugiej osobie możliwości „zabłyśnięcia”.
O czym więc mówić, aby druga strona mogła rozwinąć skrzydła i poczuć się dobrze?
Najlepiej ograniczcie Wasze mówienie, zwłaszcza na samym początku rozmowy, a zamiast tego skoncentrujcie się na zadawaniu dobrych pytań dając partnerowi okazję do wypowiedzenia się. Po zadaniu takiego pytanie (jednego na raz!!!) uważnie (naprawdę, bez udawania) słuchajcie odpowiedzi. W żadnym wypadku nie przerywajcie drugiej stronie ograniczając się jedynie do kontaktu wzrokowego, kiwania głową i cichego „aha” aby zasygnalizować, że ciągle jesteście na odbiorze. Takie zachowanie samo w sobie będzie dla wielu ludzi czymś niezwykłym i pozytywnie wyróżni Was z tłumu „autolanserów”
Jakie pytania zadawać?:
- Pytajcie o rzeczy miłe dla osoby pytanej (unikajcie tego tak bardzo zakorzenionego w naszej tradycji wspólnego narzekania, bądź pytania o niemiłe wspomnienia). Ta rada nie jest trywialna, na każdym szkoleniu z podstaw skutecznej komunikacji młodzi uczestnicy trenują na mnie nawiązywanie dobrego kontaktu i ciągle się zdarza, że ktoś pyta mnie o to, jaki był najgorszy, albo najtragiczniejszy dzień mojego życia!! :-) Z pytaniem o miłe, pozytywne rzeczy część ludzi ma kłopoty, co wynika z pewnych elementów aktualnej polskiej kultury i warto na to zwrócić szczególną uwagę. Najlepiej zastosować się tutaj do mojej zasady, która brzmi: „Rzucaj w życie innych ludzi promień słońca, a nie cień„. Każdy z nas, niezależnie od wieku, pozycji społecznej i zasobów finansowych ma swoja porcję problemów i wyzwań, którym trzeba stawić czoła. Jeśli spotykam sie z innym człowiekiem, to po co mam mu dokładać nieprzyjemnych przeżyć, po co mam sprawiać aby jego myśli były jeszcze czarniejsze? Nie lepiej, zwłaszcza na początku znajomości, skoncentrować się na tematach, które przeniosą rozmówcę w lepszy, pogodniejszy stan wewnętrzny?
- Pytajcie o rzeczy, w których ta osoba ma jakieś osiągnięcia, którymi może sie pochwalić (zabłysnąć!!!) – to jest najlepsza opcja!!
- Pytajcie o rzeczy, na których ta osoba zna sie dobrze (i je lubi)
Słuchajcie uważnie, sygnalizujcie uwagę i NIE PRZERYWAJCIE pod żadnym pozorem. Jeśli zapadnie cisza to odliczcie w głowie do trzech, w tym czasie druga strona często sama podejmuje dalsze mówienie :-) Jeśli nie, to pytajcie o dalsze szczegóły tego co przed chwilą usłyszeliście (i co do Was dotarło bo oczywiście byliście NA ODBIORZE, nieprawdaż :-)!!!)
W ten sposób bardzo łatwo możecie prowadzić rozmowę nawet na tematy, na których się nie znacie, wystarczy wystartować z jednym w miarę inteligentnym pytaniem (co nie powinno być problemem), a potem tylko uważnie słuchać i dopytywać się o szczegóły.
Następna sprawa to sposób, w jaki zadajemy pytania. Tutaj większość nawet wykształconych ludzi ma duży problem, bo zadaje tylko tzw. pytania zamknięte, czyli pytania na które właściwie można odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Negatywnym przykładem może być pytanie „czy podobał ci sie ten film?”. Jeśli chcesz naprawdę otworzyć rozmówcę i pokierować rozmowa zadawaj pytania otwarte, typu np. ” co sądzisz o tym filmie?”, „jak podobała Ci sie rola aktora X w tym filmie?”, „jakie wrażenie zrobił na Tobie ten film?” W przypadku pytania zamkniętego zakładamy, że film osobie się podobał i potrzebujemy tylko jej potwierdzenia, w tym drugim dajemy partnerowi autentyczna możliwość wypowiedzenia się i podzielenia się z nami jego wrażeniami.
To co teraz napisałem zdaje się być banalnie proste (i w gruncie rzeczy jest!!), ale mamy z tym w Polsce prawdziwa katastrofę, bo jak już kiedyś wspomniałem, nawet w telewizji większość znanych prezenterów i dziennikarzy takich pytań otwartych nie potrafi zadać (w każdej porządnej wylecieliby z hukiem za brak profesjonalizmu), ludzie to oglądają, słuchają, uczą sie przez naśladownictwo i wydaje im sie że tak jest dobrze. Włączcie na chwilę telewizor, posłuchajcie świadomie paru „idoli” publiczności i wyciągnijcie własne wnioski (po niezwłocznym wyłączeniu odbiornika, bo polska telewizja jest zdecydowanie szkodliwa i nie należy bez absolutnej konieczności wystawiać się na jej działanie !!)
Mam jeszcze jedną ważną radę, szczególnie dla mężczyzn: Rozmawiając z podrywaną osobą pytajcie o odczucia i emocje, a nie o dane statystyczne czy tzw. suche fakty. Pamiętajcie, chcemy wzbudzić w drugiej osobie pozytywne odczucia (uczucia) wiec rozmawiajmy o nich, a nie o liczbach czy datach. Tutaj wielu początkujących adeptów też ma spore kłopoty i warto nad tym popracować, bo pozytywne skutki odczuwać będziecie przez całe życie.
Tyle na temat tej bardzo prostego, a jednocześnie niezwykle skutecznego podejścia. Jeśli robisz to naprawdę dobrze, to w ciągu 1-3 minut masz kontrolę nad stanem wewnętrznym drugiego człowieka i to bez specjalnego wysilania się, pozerstwa lub udawania kogoś, kim nie jesteś. Jak chcecie, to możemy kiedyś przy okazji spotkania w realu zobaczyć, jak daleko z tą umiejętnością jesteście :-)
Wielu ludzi, którzy nawet nauczyli się zadawania dobrych pytań otwartych psuje sobie efekt popełniając różne, dość powszechne i łatwe do uniknięcia błędy. O tych właśnie błędach porozmawiamy sobie w następnym odcinku
PS: Podkreślam jeszcze raz, że powyższa metoda doskonale nadaje się do nawiązywania wszelkich kontaktów na poziomie, nie tylko damsko-męskich
Moja uwaga co do emocjonalnych lub finansowych wraków. Niestety Alex ma tutaj sporo racji, nie warto tracić na nich czasu, choć jezeli jest to np przyjaciel / przyjaciółka (lub w wypadku podrywu osoba bardzo atrakcyjna) czasem decyzja przychodzi ciężko. Każdy ma w sobie potencjał by być kimś wspaniałym, średnim, lub marnym. Osobiście wole osoby które wiedzą o tym i chcą być kims lepszym niż są, z moich kontaktów z tymi którzy tego nie wiedzą jakoś nie wynikło nic dobrego. Chyba, że wiedza czego nie robić w życiu.
Michał
Ja nawet nie pisałem o „wrakach”, lecz o osobach z poważniejszymi problemami ze sobą, a takich jest niestety dość sporo. Wielu ludzi nie jest tego świadoma i zamiast partnera podrywa sobie „projekt” do zrobienia. Dobra rada Waszego kota dachowca: „do not do it!!”
Fakt, z tym wrakiem troche za mocno napisałem :P Chodziło mi dokładnie o to co napisałeś w komentarzu. W każdym razie warto otaczać się pozytywnymi osobami w szerokim rozumieniu tego słowa (idac troche dalej w tym temacie). Był nawet taki wpis gdzieś tu na blogu – o otaczaniu się odpowiednim towarzystwem. Sam nie zdawalem sobie z tego sprawy jak wazni sa odpowiedni ludzie w zyciu. Gdy zdalem sobie z tego sprawe niestety czesc znajomych poszla „w odstawke” a z czescia nowych umacniam znajomosc. I musze powiedziec ze juz jest lepiej :) Niektrzy maja rzadki dar sprawiania ze swiat w okolo wydaje sie szary, wredny i smutny, a inni wrecz przeciwnie. Serdecznie polecam wszystkim taki zabieg, oczywiscie z rozwaga ;)
(na marginesie’ jakież to będzie pole do popisu, gdy już nasycimy swe otocznie osobami 'skutecznie nawiązującymi dobry kontakt z innymi ;)
Rzeczywiście, dość trudno przychodzi mi zadawanie pytań „otwartych”.
Już teraz wiem, dlaczego nic nie wychodzi z rozmów (mam na myśli szeroko rozumiane kontakty damsko-męskie), które próbuję ratować krótkimi pytaniami. Jak się okazuje, te pytania były pytaniami zamkniętymi. Od dzisiaj to zmieniam.
Kiedyś czytałem o czymś podobnym, i wtedy chyba nazywało się to słuchaniem aktywnym, dobrze pamiętam?
Michał
Ja kiedyś tego nie wiedziałem i spora część mojego życia to było zajmowanie się „projektami”. Można by napisać niezłą książkę na ten temat (ale któż chciałby odgrzewać stare rzeczy)
Dziś mam taki „czujnik”, który błyskawicznie ostrzega mnie prze potencjalnymi problemami. Oprócz ochrony przed nimi pomaga mi on unikać tego, co w branży taksówkowej nazywa się „pustym przebiegiem”, ale to już inna historia :-)
25h
Proszę rozwiń nieco szerzej co chesz powiedzieć
BeSmart
Nie przejmuj się, większość ludzi ma ten niedostatek. Trzeba go sobie uświadomić i trochę potrenować, potem będziesz miał „problem” ze zbyt dużym wyborem :-)
Jest coś takiego jak Aktywne Słuchanie i rzeczywiście zarówno pytania pogłębiające jak i sygnalizowanie słuchania są dwoma z czterech stosowanych tam elementów (pozostałe to parafrazowanie i werbalizacja odczuć rozmówcy). Ja ograniczyłem się do tych dwóch, które u większości Czytelników zrobią największą różnicę a jednocześnie są najłatwiejsze do opanowania i skutecznego użycia. Aktywne słuchanie nie robi też żadnych sugestii na jakie tematy masz rozmawiać, a to jest w naszym przypadku decydujące.
Powodzenia w zmienianiu Twoich nawyków komunikacyjnych i delektowaniu się owocami tej zmiany!! :-)
Pozdrawiam
Alex
„prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem”
„Pamiętajcie, chcemy wzbudzić w drugiej osobie pozytywne odczucia”
no to co klamiemy zeby kogos zdobyc pokazujemy sie z jak najlepszej strony zeby potem cierpiec bedac kims innym ale miec ja/jego albo tez jestesmy soba i mozemy zapomniec ze wyrwiemy kogos kto nam sie podoba ;)
ogolnie teksty jak poradniki dla 12 latkow i do tego krzywdzace dla okolo 95% z tych 6 mld bo kazdy czlowiek ma jakies problem, smutki i zaburzenia. Polecam jakies ciezsze ksiazki z psychologi bo takie klimaty jw. to na kazdym portalu sa.
„Wasz czas jest zbyt cenny, aby tracić go na takie przypadki.”
No to klapa Panie coach :) wszak wlasnie stracil pan sens swojej pracy, zamiast pisac dla ludzi ktorzy maja problem z droga zyciowa to traci pan swoj cenny czas ktory moglby Pan poswiecic na jakies pasje – ups a jesli pana pasja jest couchowanie … widzi Pan wiec ze zadawanie sie z ludzmi z problemami nie jest strata czasu.
(na prośbę ciut rozwijając)
chodziło mi o moment realizowania „darowanej możliwości 'zabłyśnięcia'”, traktowanej nie li tylko (jak w powyższej notce) jako przyjmowanie daru, a (w sytuacji już rozpoznanego mechanizmu i pewnego nasycenia taką 'dobrocią’) obdarowywanie możliwością dawania (czyli również jakąś tam formą 'zabłyśnięcia’ – z jednej strony, a z drugiej 'manipulacji’ ;)
ps. możliwością! 'manipulacji’
Drogi anonimowy Czytelniku (wpisałeś taki nick i email, że już bardziej anonimowo nie można :-))
Czyżbyśmy mieli problem z czytanie ze zrozumieniem?
Całe zdanie, które cytujesz na początku to: „Kluczem tej metody jest prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem, a nie tylko pozorowanie tego (co ma BARDZO krótkie nogi)”
Gdzie tu jest mowa o kłamaniu??
„“Pamiętajcie, chcemy wzbudzić w drugiej osobie pozytywne odczucia”” – chyba nie zrozumiałeś, co napisałem o mojej zasadzie „rzucaj w życie innych ludzi promień słońca, a nie cień”. No cóż, zrozumienie jej wymaga rzeczywiście pewnego minimum dojrzałości, jak dotąd potrafili ją zrozumieć nawet licealiści, z którymi rozmawiałem.
Piszesz dalej: „ogolnie teksty jak poradniki dla 12 latkow”. No cóż, zdumiewająco dużo takich „12 latków” nie tylko czyta ten serwis, ale bardzo dojrzale się na nim wypowiada :-)
Oczywiście, że większość z ludzi ma jakieś problemy i smutki (pisałem o tym „Każdy z nas, niezależnie od wieku, pozycji społecznej i zasobów finansowych ma swoją porcję problemów i wyzwań”), dlaczego zalecenie, aby trzymać się z dala od ludzi, którzy mają POWAŻNIEJSZE problemy sami ze sobą ma być krzywdzące? To jest przecież post dla młodych (przynajmniej duchem) ludzi, którzy chcieliby zawierać interesujące i wzbogacające znajomości, a nie dla terapeutów.
Nawiązując do ostatniego akapitu w którym dajesz mi rady zawodowe, to jest różnica między naprawianiem wraków, a tuningowaniem samochodów wyścigowych. Ja, z całym szacunkiem dla tych pierwszych, zawodowo zajmuję się tymi drugimi. Takich też zapewne mam Czytelników tego blogu i pewnie dlatego tak dobrze się w obydwu przypadkach czuję :-)
Pozdrawiam i życzę znalezienia jeszcze łatwiejszej lektury
Alex
25h
Muszę przyznać, że zestawiłem Twoje teksty obok siebie i ciągle nie rozumiem Twojej idei przewodniej na tyle, aby się do niej ustosunkować. Może spróbuję później
Pozdrawiam
Alex
Witam
Michał Kostecki napisał, że niektórzy ludzie „mają rzadki dar sprawianie, że świat wydaje się szary”. Przy okazji słuchania innych ludzi warto zwrócić uwagę na używane przez nich słownictwo, i to wcale nie wulgarne lecz nacechowane elementami fatalizmu, tragizmu lub histerii. Dam proste przykłady. Pytając o pogodę, samopoczucie, wrażenia po obejrzanym filmie, przeczytanej książce, usłyszanej muzykę itd można usłyszeć wyrażenia w stylu: obrzydliwa, wredna, straszna, tragiczna, makabra, fatalna, paskudna itp.:
– pogodna jest wredna, czuję się dzisiaj fatalnie
– obrzydliwie wylądam w tej bluzce
– ten film to jest makabra
– ja go uduszę własnymi rękami
– tragedia! na dzisiejszym spotkaniu każdy się mnie czepiał
Jak Wam podoba się rozmowa z osobą, która swoje postrzeganie świata opisuje podobnymi do tych słowami?
Pozdrawiam i życzę uważnego słuchania.
Ewa
Ewa
Dziękuję za takie przykłady :-) Takie rzeczy mam w pierwszym filtrze „czujnika”, o którym wspomniałem w moim pierwszym komentarzu. Oszczędza to mnóstwo czasu i kłopotów
Pozdrawiam
Alex
Dzisiaj właśnie myślałem o tym, o czym napisała Ewa. Udzielam lekcji gitary dosyć.. młodym ludziom, u których cechy charakteru są dosyć wyraziste, co pozwala mi dokonywać ciekawych obserwacji. Uczniów mam sześciu, więc materiał jest spory i różnorodny ;-) .
Jeden z moich uczniów ma właśnie taki, zaskakująco rozbudowany repertuar depresyjnych wyrażeń – można by to wręcz nazwać swoistą elokwencją :D Zanim zabierze się do grania, czasami zarzuci na przykład określeniem: „co za trauma”. Ma całe 11 lat! Oczywiście, bez trudu można zgadnąć, skąd takie przyzwyczajenia się u niego wzięły… Ja, jako nauczyciel staram się je ile mogę zwalczać – bo wiadomo jak się to przekłada na grę: ilekroć coś mu po drodze nie wyjdzie, próbuje od początku (ze stwierdzeniem „tragedia”) albo po prostu chce się poddać („beznadzieja..”). Tymczasem w gitarze, jak w życiu, trzeba przyzwyczaić się do tego, że błędów nie unikniemy, że grając proste rzeczy, nie ryzykując, stoimy w miejscu itd itd… Muzyka to takie małe laboratorium, w którym to doskonale widać.
Tomek Mistrzu: Nie godzien jestem „uczyć” nauczyciela, dlatego proszę odbierz to co napiszę jako swoistą retrospekcję. Pragnę tylko zrelacjonować jak moja Mistrzyni uczyła mnie gry na tym zacnym instrumencie mając do czynienia ze mną – materią 11 letnią o prawdziwym darze „makabryczno/tragicznym” ;-)
Moja Mistrzyni – Kobieta, blondynka, człowiek niesamowicie pogodny. Właściwie z jej twarzy najmocniej pamiętam szeroki, SzczerY uśmiech i burzę blond włosów oraz „wydziarane” długopisem na przedramieniu „MOZZART” ;)
Zawsze dostawałem utwory, które mi się podobały.
Zawsze Jej wykonanie pozostawiało na mojej twarzy uśmiech i/lub wesołość.
Gdy mi nie wychodziło, brała gitarę i grała jak przy rozczytywaniu, czyli każda nuta z tą samą głośnością, bez akcentów – następnie ten sam utwór grała „z czadem”, pytała czy WIDZIAŁEM róznicę, opowiadała do każdego utworu historię.
Dostawałem często Hiszpańskie melodie i… zaczynała się corrida (nadmieniam, że brzydzę się zabijaniem byków, za to uwielbiam Hiszpańską muzykę gitarową). To była minuta po minucie opisana i zrelacjonowana walka 2 bytów – (raz byłem bykiem ;) raz torreadorem :) Tam gdzie mi się nie udało (zły dźwięk, potkniecie itd.) to był punkt dla przeciwnika Wtedy musiałem podjąć wyzwanie raz jeszcze i „stawić czoła rywalowi”. Nie umiem opisać jaki byłem szczęśliwy po „wygranym meczu”. To było coś co bardzo, bardzo wzmocniło mój charakter.
Często też, gdy już zagrałem (nie tak jak powinienem) pytała mnie o to co sobie wyobrażałem podczas grania? Potem pytała mnie o szczegóły, niuanse rozmawialiśmy tak wiele minut i gdy już mój mózg wygenerował odpowiednią wizualizację mówiła (dobrze akcentując z wykrzyknikiem na końcu) „zagraj TO! teraz”
… i o dziwo w 9/10 przypadkach grałem „poziom” lepiej!
W gruncie, rzeczy wiele błędów, które popełniałem leżało w mojej psychice. Blokowałem się mniej lub bardziej świadomie, a ona te drzwi otwierała razem ze mną.
Ciekawe… zdałem sobie właśnie sprawę jak duże znaczenie w moim życiu miało spotkanie tej osoby…
Przeczytałem, co piszesz na temat pytań otwartych i mam jedną uwagę. Myśle, że większość tzw umysłów ścisłych jest przyzwyczajona do operowania na konkretach i stąd tendencja do posługiwania się pytaniami zamkniętymi. Dla osoby żyjącej w świecie konkretów, liczb, wzorów, pytanie zamknięte to najwygodniejsza droga do podjęcia decyzji. Przełożenie tego na budowanie relacji z ludźmi nie zawsze kończy sie sukcesem – mówiąc eufemistycznie. Znam to zjawisko z autopsji i zrozumienie go kosztowało mnie dość sporo wysiłku :-)
Paweł
Mogę Cię pocieszyć, że trudności z zadawaniem pytań otwartych ma bardzo wielu ludzi niezależnie od „scisłości” ich umysłów. Nasiąkanie kiepskimi wzorcami ma znacznie większy wpływ, niż sposób, w jaki używamy nasz umysł. Nie zapomnij, że ja przez 7 lat też z powodzeniem pracowałem w IT więc mój umysł powinien też zaliczać się do „ścisłych” :-)
Nieumiejętność łatwego nawiązywania relacji z ludźmi jest szczególnie w dzisiejszych czasach sporym utrudnieniem, całe szczęście że praktycznie każdy może ją stosunkowo łatwo rozwinąć
Pozdrawiam
Alex
Zacznę od tego, że „rzucaj w życie innych ludzi promień słońca, a nie cień“ pasuje do mnie (nieskromnie mówiąc) idealnie :-P Fakt, że swego czasu miałem pewien okres w życiu, który (mówiąc niezbyt szczegółowo) możnaby nazwać fatalnym (od strony nastawienia do niego), ale, mam nadzieję, minął on bezpowrotnie ;-)
*** Alex – mógłbyś dokładniej napisać w jaki sposób należy „słuchac uważnie”? Napisałeś tylko, aby nie przerywać potakiwaniem głowy i cichym „aha”. W jaki więc sposób dać drugiej osobie „do zrozumienia”, że się ją słucha?
Osobiście robię to w ten sposób, że potakuję głową (oczywiście nie 3 razy w ciągu sekundy (bo z takim tragicznym, wg mnie, przypadkiem tez się raz spotkałem), ale raz na jakiś czas) oraz od czasu do czasu szukam kontaktu wzrokowego (ciągłe wpatrywanie się odbieram jako i przejaw zbytniej pewności siebie, i jako pewnego rodzaju narzucanie się).
Poza tym niektórzy potrafią się „maskować” ze swoimi głębszymi problemami podczas pierwszego kontaktu, i co wtedy? Jedyne co mi przychodzi na myśl to to, że po „rozszyfrowaniu” takiej osoby należałoby grzecznie, ale stanowczo „podziękować” za (taką) znajomość.
Nie wiem czy dobrze mi się wydaje, ale ja od jakiegoś już czasu (zapewne nieświadomie) używam otwartych pytań, i to w dość prostej formie: „co o tym sądzisz?”, „wydaje Ci się, że..?”, „myślisz, że..?”, itp. :-) Wynika to pewnie z tego, że odpowiedzi „tak, bo tak”/”nie, bo nie” nie są dla mnie żadnym argementem (a konstruktywna rozmowa bez argumentów to jak (..) bez (..) :-D). :]
Piszesz również, że kluczem tej metody jest *prawdziwe* zainteresowanie człowiekiem. W swojej bytności :-D staram się nie negować nikogo opierając się tylko na wyglądzie (i czasem również na sposobie bycia danej osoby), gdyż, jak wiadomo, pozory *bardzo często* mylą. W jaki więc sposób mogę od razu wysondować, że będę *naprawdę* zainteresowany daną osobą i tym, co ona do mnie mówi? (pomijam już fakt, że na pierwszy rzut oka osoba z pozoru inteligentna może się okazać bardzo nieatrakcyjna (zawieram w tym określeniu absolutnie wszystko prócz wyglądu), a osoba mało atrakcyjna – może się okazać naprawdę ciekawym indywiduum)
Pozdrawiam (wielką literą i ogonkami) ;-)
Paql
Cieszę się że i Ty masz taką zasadę. Im więcej tego typu ludzi na świecie, tym przyjemniej będzie się żyć
„Słuchać uważnie” oznacza dokładnie to mówią te dwa słowa. Chodzi o skoncentrowanie się na słuchaniu tego, co mówi druga osoba (jak gdyby zapominając o całym świecie) i to skoncentrowaniu się do samego końca jej wypowiedzi. Większość ludzi słucha tylko początku wypowiedzi, potem podświadomie mówi sobie „już wiem co on/ona chce powiedzieć i dalej już nie słucha tylko zastanawia się nad tym co powie, kiedy partner wreszcie skończy. Takie podejście jest bardzo kontraproduktywne dla „podrywacza”, sprzedawcy, czy też negocjatora. Poza tym wielu ludzi (szczególnie mężczyzn) rozmawia z innymi osobami „na autopilocie” tak naprawdę nie słuchając prawie wcale tego, co partner chce powiedzieć. Porozmawiaj szczerze z wieloma kobietami to Ci to potwierdzą.
„napisałeś tylko, aby nie przerywać potakiwaniem głowy i cichym “aha” – dokładnie tak!! Oprócz tego i kontaktu wzrokowego nie potrzeba niczego innego!!!
Pisałem, że jest to bardzo prosta a jednocześnie niezwykle skuteczna metoda :-)
Z tym maskowaniem się innych ludzi, to ja robię tak (piszę o życiu prywatnym, bo jeśli mam np. ocenić czyjąś przydatność na wysokie stanowisko to jest inna historia):
1) wiele rzeczy można wyłapać bardzo szybko tylko uważnie słuchając jak wyraża się dana osoba. Używany język jest zazwyczaj odbiciem wewnętrznego obrazu świata danego człowieka i przy odrobinie wprawy rozpoznajesz problematyczne osoby bardzo szybko. O jednej prostej metodzie wspomniała wyżej Ewa.
2) generalnie mówiąc ograniczam relacje z drugim człowiekiem do tego zakresu, w którym nam obojgu jest z tym dobrze. Wtedy ewentualne problematyczne strefy (zarówno drugiej osoby, jak i moje – hej nikt nie jest doskonały!!!) pozostają na zewnątrz i nie przeszkadzają. W związku z tym są osoby z którymi mogę być 24/7 oraz takie z którymi raz do roku rozmawiam przez telefon :-)
Wracając do zadawanych przez Ciebie pytań, to tylko to pierwsze jest pytaniem otwartym!!
“wydaje Ci się, że..?”, “myślisz, że..?” są pytaniami zamkniętymi, zobacz sam że można na nie odpowiedzieć „tak” lub „nie”.
Jeśli chodzi o zainteresowanie drugim człowiekiem to ja to robię w ten sposób, że „na dzień dobry” interesuję się każdym, z kim mam kontakt. Każdy człowiek jest unikalną jednostką, która może nas nauczyć czegoś nowego. Selekcja następuje później.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam Wszystkich:)
Stosując zasadę opisaną przez Alexa, szczególnie w Polsce, można się dzięki niej szybko wyróżnić.
Niestety muszę się z Wami zgodzić co do notorycznego narzekania na wszystko przez prawie wszystkich. Wystarczy zobaczyć jakie miny mają ludzie jadący rano autobusem czy tramwajem do pracy… skóra cierpnie. Obserwowałem ludzi za granicą, szczególnie w Anglii i spotkały mnie zupełnie inne zachowania i miny. Oczywiście każdego dnia ktoś mnie w autobusie zaczepiał i zaczynał rozmawiać, dla samej rozmowy, dla uprzyjemnienia drogi, dla poznania kogoś innego. Co ciekawe często zaczepiali mnie właśnie Polacy, którzy w Polsce pewnie mają właśnie takie miny.
Przytoczę dwa przykłady pochodzą z lipca 2005 roku, które miały miejsce w Londynie. W dniu 8 lipca 2005 roku, dzień po zamachach w Londynie, jechałem autobusem, w którym przy wejściu kierowca pokazywał wszystkim wsiadającym język, żeby odwrócić ich uwagę i pokazać, że nie można dać się zwariować i dać się zastraszyć.
Druga sytuacja miała miejsce w bardzo podobnych okolicznościach, bo w dniu 22 lipca, dzień po próbie zamachów. Druga próba pokazała wszystkim, że nie był to jednorazowy incydent i że już autentycznie nie można się czuć bezpiecznie. Jechałem metrem, było bardzo dużo ludzi, a koło mnie było jedno wolne miejsce, na którym nikt nie siedział. Podszedł mężczyzna (Anglik), siadł i zapytał: Dlaczego nikt tu nie siedzi, czy jest tu jakaś bomba…?
Oczywiście wszyscy ludzie w tych dniach byli mocno poruszeni całą sytuacją. Zginęli niewinni ludzie, wszyscy byli zagrożeni, ale mimo wszystko każda z osób pozytywnie odebrała zachowania osób, które opisałem. Wszyscy docenili szczere intencje tych ludzi.
Pozdrawiam.
Michał
Witam Wszystkich, a szczególnie Ciebie paql
Czytając Twoje komentarze mam wrażenie, że pisze to sympatyczny, młody człowiek, który zmierza w dobrym kierunku i szuka do tego sprawdzonych i funkcjonujących sposobów. Jednym z prostych sposobów „odróżniania się” od większości kolegów jest zwracanie uwagi na to, jak sami formułujemy nasze wypowiedzi. Można być miłym, uważnie słuchać, zadawać pytania jednak, jak pisałam kiedyś „mowa jest jak pole minowe” :-) i wystarczy czasem całkiem niepotrzebnie używać słów, nieadekwatnych do sytuacji, by pozostawić po sobie mniej korzystne wrażenie.
Weźmy, jako przykład, Twoje zdanie „robię to w ten sposób, że potakuję głową (…) (bo z takim tragicznym, wg mnie, przypadkiem tez się raz spotkałem)” można napisać pomijając lub zastępując zwrot „tragicznym” innym, na przykład „zabawnym „, „nieporadnym”.
Często słyszanym określeniem , jakie stosuje sporo młodych ludzi jest też „masakra”. Zostawmy to słowo do opisywania wypadku lub sytuacji, w których jest wielu rannych lub zabitych. :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ewa (EwaSz)
Ja bym do tego dorzucił ważną oczywistość. Umiejętność rozpoznawania, w jaki sposób nasz rozmówca zadaje nam pytanie, przekazując tym samy całą masę cennych informacji. Jeżeli ktoś pyta w formie zamkniętej o naszą opinię na jakiś temat (czy uważasz, że zmiana stanowisku kierowniku to zła decyzja?; czy sądzisz że pan X już przestał już brać łapówki) automatycznie informuje nas o swoim przekonaniu na ten temat.
W biznesowych relacjach jest to bardzo cenna informacje i po prostu wystarczy uważnie słuchać. A jak już wysłucham to pamiętam o pytaniach pogłębiających, ponieważ moje wyobrażenie tego co usłyszałem od drugiej osoby może być na tyle zniekształcone, że trzeba to kontrolnie sprawdzić.
Pozdrawiam
Artur Jaworski
To i ja Moi Drodzy dorzucę swoje kilka groszy;)
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że coraz wiecej osób zwraca uwagę na tworzenie prawdziwego kontaktu w relacjach;)
Do tego wszystkiego, co napisaliście nie pozostaje mi nic innego, jak dorzucić tylko parafrazę (jednak w ograniczonej formie – taka ciągla próba podsumowywania może być również irytująca! Dosiadczenie z własnego podwórka współpracowników) oraz dopasowanie słowne do naszego rozmówcy. Z tym drugim jest często tak, że pomimo pewnego kanału, jakim się porozumiewamy, zabieg mimikry wychodzi nam dość nieświadomie.
Kropla świeżego doświadczeniu w zakresie stroju i pytań otwartych…
W tym tygodniu miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu powstającego Klubu Trenereów na Dolnym Śląsku – spotkanie niby formalne, jednak traf (niemożność przebrania – wybrałam brak spóźnienia) sprawił, że mój ubiór był dość swobodny. Tym gorzej się z tym czułam, ponieważ mój styl należy bardziej to tych z kategorii: elagancki. Nawet nie zdażyłam zarejestrować, że pewność siebie z minuty na minutę zaczęła maleć i kolejny raz szybciutko złapałam wolno hasajace i niszczące myśli na tym, że nie jest ważne jak się wygląda, ale co się sobą reprezentuje!:) Dobrze, że ta samoświadomośść przyszła przed autoprezentacją;)
Albo ludzie podeszli do tego w ten sam sposób, co ja, albo ja wyolbrzymiam, że mój strój był nie na miejscu, ponieważ spotkanie z tymi ludźmi skończyło się w restauracji o 24 :)
W tym tygodniu również spotkałam osobę, która dla mnie jest istnym fenomenem. Z jakich to powodów zapytacie? Moi znajomi przez zupełny przypadek zapoznali mnie z człowiekiem, który należy do grona IT, jednak nie z przekonań/ pasji, lecz z lekkiego musu, ale o tym nie będę sie rozwodzić. Jego wypowiadane zdanie (jedno!) mieściło się w minucie – słychać było tylko przecinki, a kropka niekoniecznie chciała się pojawić… W pewnym momencie czułam się, jak czytelniczka słownika wyrazów obcych/ słownika języka polskiego. Nie powiem, że bardzo negatywnie odebrałam tą 1,5 godzinną dyskusję, ponieważ to było doświadczenie, z którego wyciagnę dużo dla mojej pracy z uczestnikami szkoleń. Jednak fakt jest o tyle niepokojący, ponieważ jego znajomi, bądź ludzie którzy uczestniczyli również w tej dyspucie, wyłączali się! Po całym zdarzeniu bez pardonu próbowali podpytać mnie, jak to mozłiwe, że mogłam skupiać uwagę przez tak długi czas i jeszcze rozumeić ten bełkot? Reasumując – soczyste wypowiedzi niosą za sobą prawdopodobieństwo popełnainia błędów logicznych (co i tutaj wystąpiło) oraz przy próbie uzyskania konkretnej inf., która jest istotna dla naszej wypowiedzi, raz – możemy sie modlić byśmy zrozumieli, dwa – użyć pytań zamkniętych.
Istny fenomen w środowisku IT!:)
Ewo – masakrystyczna naleciałość jest chyba spowodowana kultowym spektaklem „Tesosteron”, a że teraz idea weszła również w realia kinomiaków, to sobie myśłę, że używanie tego słwowa będzie częstsze. Juz teraz słyszę je conajmniej kilkanaście razy na dobę i jak tak dalej pójdzie, to w moim słowniku zagnieździ się „masakra”!:)
paql
cieszę się, że rozdajesz ludziom „ciepłe i puchate”, czyli te swoje promyki słoneczka:)
I tak na koniec…
„Bycie pozytywnie nastawionym może nie rozwiąże wszystkich
Twoich problemów, ale wkurzy wystarczającą liczbę ludzi,
by było to warte zachodu.”
Herm Albright
Co w przypadku kiedy 2ga stona nie chce nawiązać z nami dobrego kontaktu, a my na szczęście jesteśmy zmuszeni do współpracy/negocjacji z taką Osobą?
Mówię tu o sytuacji, w której 2ga osoba dąży do „zniechęcienia” lub unicestwienia naszych dążeń do rozwiązania problemu itd. itp.
Macie na to jakieś sprawdzone metody?
shoovi,
Nie wiem czy byłeś na spotkaniu blogowym w Kompani Piwowarskiej, Alex o opowiadał tam o paradygmacie nadmiaru.
Tak wiec, życie jest wypełnione możliwościami, jak ktoś niechce zemną nawiązać dobrego kontaktu i dąży do „zniechęcenia”., wstaję od stołu uprzejmnie żegnam się i wychodzę z kolejnym bardzo cennym doświadczeniem.
Artur Jaworski
Majtro
Dziękuję za podane przez Ciebie przykłady. Jednym z zadań tego blogu jest bycie takim „jądrem krystalizacji”, aby to pozytywne podejście do życia upowszechnić także w Polsce. I to nie na zasadzie, że zakładamy że jesteśmy pozytywni, lecz dlatego, bo po prostu dobrze nam się żyje (do czego dobre relacje są dla większości ludzi konieczne).
Ewo
Dziękuję za mały przykład tego, co ja nazywam „histerycznym użyciem języka polskiego” :-)
Artur
To bardzo cenna wskazówka. Nie tylko sposób zadawania pytań, ale też i dobór słów przez innego człowieka mówią nam bardzo wiele o tym, co się dzieje w jego wnętrzu. I to żadna magia, wystarczy tylko uważnie posłuchać :-)
Aleksandra
Świadomie zostawiłem parafrazę na boku, tak jak wszystko inne co jest związane z pacingiem itp.
Cały ten blog piszę stosując używaną przeze mnie Zasadę Pareto
Dlatego wprowadziłem tutaj tylko te dwa prościutkie elementy, każdy może się ich bezproblemowo nauczyć, trudno je źle zastosować, a efekty u większości Czytelników będą bardzo znaczące.
Piszesz o nowym kultowym filmie. Nie bardzo mam teraz czas go obejrzeć, dlatego mam małe pytanie: opowiada on o ludziach dobrze radzących sobie ze swoim życiem, czy też o nieudacznikach? W tym drugim przypadku będziemy znowu mogli obserwować rozpowszechnianie się nieefektywnych wzorców postępowania, podobnie jak wypadku telewizji. Moja rada: Zawsze uważajmy czym karmimy nasz umysł, zawsze coś tam zostaje.
PS: Klub Trenerów na Dolnym Śląsku!! To ja kłusuję w Waszym rewirze :-)
Artur
Chyba będę musiał o tym paradygmacie napisać, potrzebuję tylko na to trochę czasu.
Shoovi
Jeśli musisz z takim człowiekiem współpracować/negocjować, to ta metoda pomoże Ci poprawić Waszą komunikację, co jest już coś warte. Teraz wychodzimy poza zakres tego postu, ale jeśli druga strona we współpracy/negocjacjach tak się zachowuje jak opisałeś to jest to sygnał dla Ciebie, że niewystarczająco dobrze „sprzedałeś” mu korzyści wynikające z wzajemnie kooperacyjnego zachowania. No ale to już nie ma nic wspólnego z podrywaniem :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tematem postu jest „Skuteczne nawiązanie dobrego kontaktu z innym człowiekiem”
Artur:
1. Nie byłem.
2. To jest teoria, praktyka jest trochę inna. Oczywiście dobrze jest mieć komfort umożliwiający takie „zamknięcie” sprawy, natomiast co w przypadku kiedy to Ty jesteś tym podróżnikiem, który przybywa zamkąć konkretną sprawę i napotyka mur. Dodam tylko, że mur ten wybudowany jest jak najbardziej świadomie przez 2ga stronę świadomą swych wszystkich atutów oraz świadomą Twoich atutów.
Potocznie mówiąc nastawienie na „NIE”.
Dotarcie do często kulturowo odmiennej 2giej strony jest zaiste pasjonujące lecz europejskie metody nie zawsze działają…
Shoovi
Jeśli mówimy o niechętnym nam człowieku z obcego kręgu kulturowego, to wychodzimy znacznie poza zakładany przez mnie zakres tego postu. Interesujący Cię temat można by poruszyć w specjalnej dyskusji, która jednak miałaby praktyczne znaczenie dla znacznie mniejszej grupy Czytelników. Rozumiesz więc, że chociaż zajmuję się tym na szkoleniach, które prowadzę, to nie będę tego opisywał tutaj, tym bardziej że metoda nie jest trywialna.
PS: Ja też się sporo napodróżowałem i jeszcze mi się nie zdarzyło abym utknął na czyimś „nie” i nie mógł znaleźć do tego alternatywy. Tyle na temat praktyki paradygmatu nadmiaru :-)
Witam Cię serdecznie Alexie!
Gratuluję kolejnego świetnego wpisu na blogu.
Do listy praktycznych „skillów”, których nauczyłem się od Ciebie dopisuję dzisiaj: „zadawaj więcej pytań otwartych”. Dziękuję za to, że piszesz. Podziwiam Twoją konsekwencję i cierpliwość w „reagowaniu” na niektóre posty. Może w wolnej chwili opowiesz nam o swoim najwspanialszym dniu w życiu, hmm?
Pozdrawiam serdecznie,
Konrad Kokurewicz
Aleksandro
Źródła zachowań, w tym słownictwo, znajdują się w naszym otoczeniu i to jest oczywiste. Jedyną rzeczą jaką sami możemy zrobić, to zdecydować w jaki sposób z tego źródła skorzystamy. I tu mamy, w dużym uproszczeniu, dwie opcje: biorę lub zostawiam. To co jest istotne, to świadomość, że są inne opcje działania. Pomimo, że podobnie jak większość z Was, słyszę dość często te „masakrystyczne naleciałości” i mogę je od razu włączyć do mojego codziennego słownika, to jestem świadoma, że prędzej czy później mogą one utrwalić się jako nawyk. I tu pojawia się pytanie: Jak poradzę sobie z takim nawykiem w sytuacji, gdy prowadzę istotną rozmowę? Zgodzisz się ze mną, że w sytuacjach stresujących łatwiej jest o potknięcie i oby to potknięcie nie zakończyło się utratą dużej szansy.
pozdrawiam serdecznie
Ewa (EwaSz)
Shovi:
To jest praktyka, ale oczywiście mojego postępowania.
Ten wątek jak pisze Alex nie bardzo jest zgodny z tematem podrywania, trzeba będzie „zamówić” parę postów o „prowadzeniu” bo tego Ci brakuje aby sprawnie ubić biznes z „trudnymi” klientami.
W sytuacji, gdy muszę zamknąć jakiś temat postępuje według poniższego schematu:
1. Zawsze mam jasno określony Cel spotkania (uważnie obserwuję, czy to co się dzieje jest zgodne z tym celem)
2. Wrażliwość zmysłów (uważne słuchanie, zadaję pytania pogłębiające, aby rozwiać w s z y s t k i e niedomówienia i zniekształcenia, żadnego: „wydaje mi się, że rozumiem co usłyszałem”, ja pytam o to)
3. Elastyczność – i w tym punkcie poszukiwałbym rozwiązania na Twoje negocjacje. Jeżeli jakaś metoda nie skutkuje trzeba ją koniecznie zamienić na inna. I tak do czasu, aż znajdziesz tę, która zrealizuje punkt 1.
Nie ma trudnych klientów, nie ma trudnych szkolonych, kwestia elastyczności i umiejętności (z którymi się nikt nie rodzi, trzeba je nabyć) prowadzącego.
To moja strategia, gdy w wyjątkowych sytuacjach nie mogę wstać od stołu, jestem jej wielkim fanem
PS. Istnieją ludzie, którzy czują, że koniecznie muszą tworzyć alternatywy wobec tego co im się prezentuje. Dlatego, gdy przedstawia im się jakiś pomysł, wymagający ich zgody, na ogół reagują w stylu „tak, ale” starając się udowodnić, że dany pomysł się nie sprawdzi. Jeżeli jednak przedstawi im się powody, dla których coś nie będzie działać to na ogół zareagują prezentując szereg powodów, dla których to będzie działać. Gdyby zaserwować mu zdanie w rodzaju „Obawiam się, że tak duża firma jak nasza nie będzie w stanie obsłużyć pana perfekcyjnie”.
To klient „kontrprzykładowy” zacznie nas przekonywać, że jest odwrotnie: „Przecież nie jestem małym dzieckiem i nie potrzebuję żeby mnie prowadzić za rączkę”.
Artur Jaworski
W tej opisywanej technice zakładamy, że mierzymy ją w kogoś (’cel’ ;-) ) , że osoba po drugiej stronie przed nami powoli się otwiera itd.
1. A jeżeli my w tym momencie też jesteśmy celem?
2. Czy w takim wypadku może zaistnieć sytuacja patowa ? (zakładam że partnerzy są zdrowi, nikt nikomu świadomie krzywdy nie robi)
PS.Tego typu metod powinny sie uczyć już dzieci w szkole jeśli chodzi o umiejętność słuchania i nie przerywania wypowiedzi. Jednak wzór należałoby brać z 'gory’ czyli od polityków, czego w żadnych forach politycznych doświadczyć nie można szczególnie w TV (chociaż można zobaczyć poprawę do poprzednich lat).
Piotr
Ta technika nie mierzy w nikogo, ma na celu otwarcie nieskrępowanej komunikacji między nami i partnerem w rozmowie.
Jeśli to samo robi jednocześnie druga strona, to wspaniale, osiągamy błyskawicznie porozumienie i jest super. Nie ma mowy o żadnym pacie, bardziej o harmonijnym tańcu, który obydwu stronom sprawia przyjemność.
Do Twego PS – rzeczywiście, takich rzeczy powinno się już uczyć dzieci w szkole podstawowej. Dałoby im to znacznie więcej, niż „Janko Muzykant” i tym podobne „arcydzieła” literatury. Problem polega na braku posiadającej odpowiednie umiejętności kadry (inaczej mamy sytuację typu „prowadził ślepy kulawego”), oraz braku zainteresowania społeczeństwa w „wyhodowaniu” szczęśliwych, realizujących swoje marzenia ludzi.
Polityków lepiej szybko zapomnij, w naszym kraju są to przeważnie ludzie, których normalnie nie przyjęto by do pracy w porządnej firmie, nie mówiąc już o osobistych osiągnięciach. Postudiuj biografie, to zobaczysz :-)
Pozdrawiam
Alex
*** Alex – dopiero po napisaniu mojego posta (bo zawsze mi się kołatają jakieś myśli w głowie) zdałem sobie sprawę, że to jednak są pytania zamknięte, sugerujące odpowiedź (a przynajmniej wyrażające moje, że tak powiem, preferencje w danym temacie). Nie pozostaje mi nic innego jak tylko nauka, nauka i jeszcze raz nauka, jeśli chodzi o zadawanie pytań. ;-) powiem szczerze, że taką wiedzę (w przeciwieństwie do niektórych jsiążkowych „wypocin”) chłonę jak gąbka ;-) nie dość, że jest to *naprawdę* ciekawe, to jeszcze pożyteczne. :-)
Nie załapałem za bardzo jeśli chodzi o to potakiwanie głową :-/ Czyli co? Potakiwanie niewskazane? Proszę o dokładne wskazówki. ;-)
*** Majtro – tak, ludzie (Polacy?) są mistrzami w narzekaniu na wszystko i przy każdej okazji. :-/ Powiem szczerze, że czasem mam już tego dość – gdziekolwiek się nie obrócę – wszędzie naburmuszone miny mówiące „i co ja robie tu?”. No nic – może wartoby, *** Alex, napisać coś o tym w jaki sposób „rozweselać” takich smutasów (jakiś uniwersalny tekst, itp.)? ;-)
*** Ewa – bardzo dobrze Ci się wydaje! :-D z natury staram się być pogodny i w miarę możliwości staram się tą pogodę ducha przekazywać innym (stąd np. sporo „uśmieszków” w moich wypowiedziach – ja po prostu nie umiem być smutny), czy to np. przez grę słów podczas rozmowy (bardzo lubie gry słowne i niedopowiedzenia), czy przez jakąś miłą/śmieszną uwagę, itp. ;-) a jeśli chodzi o wzorce, to przyznaję się – bardzo mi ich brakuje. :-( po prostu brakuje w moim życiu wyraźnych osób, które potrafiłyby mnie nakierować w dobrą stronę (chociaż sam staram się robić w tym kierunku tyle, ile jestem w stanie).
jeśli chodzi o słowo „masakra” (wiem, wiem – w 99% niejak to ma się do sytuacji, w którym zotaje ono użyte), to wydaje mi się, że można je stosować, ale (jak ze wszystkim) nadmiar nie jest wskazany. ;-) to raczej takie słowo-klucz wskazujące razej negatywne odczucia. Osobiście nie mam nic przeciwko (umiejętnemu) używaniu tego słowa. Ale tylko w rozmowach nieformalnych! Niedawno usłyszałem to słowo w jakimś wywiadzie w tv (najprawdopodniej w tvn24 – nie oglądam z reguły tv, ale jeśli już, to albo tv24, albo sport) i poiwem szczerze, że nie spodobało mi się to. :-/ są pewne (i różne) granice, których w danej sytuacji przekroczyć, po prostu, nie wypada.
*** Aleksandra – jak już gdzieś pisałem pozory mylą, i to bardzo. ;-) Mój znajomy (jak już tez pisałem), którego poznałem w Internecie, jest osobą nie tylko o naprawdę wysokiej kulturze osobistej (jednocześnie życzliwą i mającą bardzo dużo luzu w kontaktach z innymi i stosunku do wojej osoby), ale także taką, w której towarzystwie możnaby spędzać 24/7 (o czym pisał *** Alex). Nie przywiązuje on szczególnej uwagi do ubioru, ale to o niczym absolutnie nie świadczy! Jest po prostu niesamowitym człowiekiem (brak mi superlatyw aby go opisać, i to szczerze) – i to jest najważniejsze. :-) a jeśli chodzi o słoneczka to staram się jak mogę, jednocześnie nie narzucając się (czego również i sam nie lubię). :-)
*** Artur – jeśli chodzi o niedomówienia to również staram się rozwiązywać wszystkie niejasności „od ręki”. Co więcej – zawsze jak z kimś o czymś rozmawiam, to na samym końcu staram się w kilku słowach podsumować najważniejsze wnioski, np. „Czyli o 1700 na rogu, zgadza się?”. W przeszłości już zbyt dużo było pomysłek z tego powodu (np. ktoś się pomylił w rozmowie i podał dwie różne godziny). Mały zabieg, a jednak bardzo pomaga! Od tego czasu (tych podsumowań) nie pamiętam, aby „udało się” cokolwiek zepsuć (zawsze w razie nieścisłości moich wniosków można szybko to naprawić). Tyczy się to zarówno rozmowy twarzą-w-twarz, jak i (zwłaszcza!) tej telefonicznej. :-)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, a szczególnie *** Ewę! :-D
Paql
Szybko sprostuj zdanie „Ewa – bardzo dobrze Ci się wydaje!” na „masz wrażenie”, bo chyba niezwłocznie zwróci Ci ona uwagę na różnicę :-)
Większość ludzi mówi „wydaje mi się że…. ” narażając się na łatwą kontrę „nie jest to jedyna rzecz, która Ci się wydaje” :-)
Ewa prawidłowo użyła zamias tego sformułowania „mam wrażenie że”, do którego znacznie trudniej jest się podobnie doczepić !!
Taki mały drobiazg językowy, teraz idę pod prysznic i prowadzić moje szkolenie
Miłego dnia
Alex
Kolejny bardzo przydatny artykuł z Twojej strony, Alex – za który bardzo Ci dziękuję. W jego kontekście chciałbym wspomnieć o Mej Najlepszej Przyjaciółce, Karinie – i o tym, jakie zrobiła na Mnie pierwsze wrażenie, kiedy Ją poznałem dawno temu.
Otóż tamtego dnia, u początku Naszej znajomości, pierwsze co uderzyło Mnie w Jej Osobie, to *wyraźne zainteresowanie Mną* – choć przecież nie znaliśmy się, byliśmy dla Siebie obcy (!). Co więcej, to zainteresowanie nie było ani interesowne, ani podyktowane czymkolwiek innym, niż *zaciekawieniem*. Znamienne jest to, iż większość osób, które znam – na tyle kontrastuje z osobą Kariny, iż wywarła Ona na Mnie *bardzo silne wrażenie* już podczas tej pierwszej rozmowy (przez Internet). U jej końca podałem Jej Mój nr GG, acz w głębi Duszy nadal bardziej byłem skłonny uwierzyć, iż nie napisze więcej do Mnie (czyżby Moje niedowartościowanie tamtego czasu?), niż iż obietnicy dotrzyma.
Karina słowa oczywiście dotrzymała, co dziś już w ogóle Mnie nie dziwi. Za każdym razem, gdy rozmawiamy – jest maksymalnie skupiona na tym, co mówię/piszę. Pamięta większość, o ile nie wszystko z informacji, które Jej przekazuję – jest w tym bardzo skrupulatna i *często odwołuje się do rzeczy, o których mówiłem dobry jakiś czas temu*, sprawiając tym samym, iż jeszcze bardziej czuję się dla Niej *naprawdę ważny* (!). Ponadto wkłada wiele emocji i zaangażowania w to, co mówi – sprawiając, iż Jej słowa brzmią bardzo „realnie”, niesamowicie przekonująco i *wiarygodnie*.
Jej Osoba jest dla Mnie wzorem praktyki tego, o czym napisałeś, Alex. Uczę się tego już od jakiegoś czasu i robię postępy, niemniej nie wiem, czy aktualnie potrafię wzbudzić to samo pozytywne zaskoczenie w kimś, które kiedyś wzbudziła we Mnie Karina.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie, oraz Czytelników tego bloga,
Tomek
Witam :)
Abstrahując od wszystkich powyższych komentarzy (bardzo interesujących swoją drogą :D ), to chciałbym dodać od siebie, że dzięki uważnemu słuchaniu poznałem moją żonę :) Był taki okres w moim życiu, kiedy rzuciłem jedne studia i zacząłem drugie. Studiowałem i mieszkałem w akademiku z ludźmi młodszymi ode mnie o 3 lata. Na początku było fajnie – imprezy, wygłupy i jeszcze raz imprezy ;) Ale ile można?! ;) Potrzebowałem czegoś innego :) No i tak wyszło, że poznałem bardzo ładną i bardzo interesującą dziewczynę :) Zaczęło się od długich nocnych rozmów, w czasie których to zwykle ona dużo mówiła a ja słuchałem i pytałem :) I nie było tu udawania kogoś innego czy kłamania. Od tych rozmów minęło już ponad 5 lat… :) Nie wiedziałem wtedy, że to jest dobra metoda na „podryw” :) chociaż poderwać nie chciałem. Po prostu chciałem ją dobrze poznać :)
Pozdrawiam wszystkich :)
Witam wszystkich, a szczególni Ciebie paql
Alex już napisał „Szybko sprostuj zdanie “Ewa – bardzo dobrze Ci się wydaje!” na “masz wrażenie, bo chyba niezwłocznie zwróci Ci ona uwagę na różnicę ” :-)
Rzeczywiście, tak jest :-) Mam wrażenie !
Gdyby „coś” mi się wydawało, to po przede wszystkim zapytałam bym się, jak jest naprawdę. Tak jest także w innych sytuacjach.
Pozdrawiam serdecznie
Ewa (EwaSz)
Paql
odpowiadając na Twoje pytanie o potakiwanie głową: oczywiście rób to, talko w odpowiednim rytmie (tak jak mówi rozmówca, a nie ja Ty myślisz)
Pozdrawiam
Alex
Witajcie wszyscy!
Chialbym napisać moje ciekawe doświadczenia dotyczące słuchania i nawiązywania kontaktów. Kilka lat temu straciłem wzrok. Właściwie to nie widze od 11 lat. Czesto bywając na seminariach lub forach firm podchodzą do mnie ludzie, bo chcą mi pomuc czy o coś się zapytać. Często te kontakty zotają na dłużej.
Jednak mam dość głupi nawyk, żeby strać się powiedzieć coś na swój temat. Dla mnie przekaz werbalny stanowi znaczą większość informacji. Inna strona medalu, mowiąc przewrotnie, działa w moim interesie – zamista gapić się na ładną dziewczynę słucham co ma do powiedzenia.
Teraz mam nielada zagwostke, bo po wyjezdzie na siedmiotysięcznik (Aconcagua 6962 metrów), cieszę się z zainteresowania mediów i licznych zapytań ale też zaczynam mieć świadomość, że staje się w pewien sposób lekko upubliczniony.
Myślę, że w ciagu kilku nadchodzących tygodni będę spotykać wielu ludzi, co mnie cieszy bo w tym roku doświadczyłem, że dobra ekipa to akumlator do działania. Mam nadzieje, że uda mi się znaleść z nimi wspólne tematy do rozmów.
Myśle, że będę przewrotny i zapytam: Aleks ale jak już kończy się czas słuchania jak dobrze i ciekawie rozmawiać? Ciekae czy i na to jest jakaś regóła?
Pozdrawiam was serdecznie,
Paweł Urbański
Witajcie ponownie!
Jeśli mówimy o nawiązywaniu kontaktów to jakie jest Alex Twoje zdanie o sieciach typu LinkedIn http://www.linkedin.com/ i podobnych społecznościach typu MySpace czy popularne w Polsce Grono?
Ja miałem szczęście z LinkedIn bo moje kontakty z LinkedIn przeniosły się na korespondencję e-mailową, która jest dość bogata.
Często zastanawia mnie fakt, iż niektórzy ludzie mają ponad 200 czy nawet 500 kontaktów. Dokładniej mówiąc czy taka liczba jest kontrolowalna?
No a ja mam taki pomyśł, który może padł na tym blogu. Spotkajmy się kiedyś Aleks i piszący oraz czytający gdzieś na piwo, co Wy na to?
Pozdrawiam serdecznie,
Paweł
Paweł
Dziękuję za bardzo ciekawy komentarz. Twoja sytuacja jest rzeczywiście niezwykła, co sprawia, iż opis Twoich doświadczeń znacznie rozszerza nasz punkt widzenia. Dodatkowo jesteś doskonałym przykładem, co można zrobić mimo poważnych ograniczeń i jakie „problemy” ma w porównaniu z Tobą większość z nas. To ostatnie aż się prosi o specjalną dyskusję i jeśli chcesz mogę otworzyć taki wątek.
Wracając do kwestii co robić jak mamy już dobry kontakt z drugim człowiekiem, to odpowiedź jest prosta: możesz robić wszystko, na co oboje macie ochotę. Jeśli ma to być dalsza rozmowa to w powstałej atmosferze otwartości i dobrej tzw. „chemii” możecie już obustronnie wymieniać się doświadczeniami, odczuciami, poglądami itp. starając się, aby każdy mniej więcej tyle samo dawał co brał. To jest naturalnie bardzo ogólna uwaga, bo tak naprawdę możecie dalszą konwersację prowadzić jak Wam obojgu pasuje.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Wygooglowałem ciekawą stronę o Twojej wyprawie, której nie podałeś zamieszczając komentarz. Jeśli było to tylko przeoczenie tej możliwości, to chętnie podłożę ten link pod Twoje imię. Myślę, że wielu Czytelników może to zainteresować
Paweł
Jeśli chodzi o moje osobiste zdanie o serwisach, które wspominasz, to dla młodych ludzi, którzy dopiero są na początku swojej drogi życiowej jest to dobry pomysł. Zawsze jest szansa, że w ten sposób ktoś nas odnajdzie, choć do topowych zajęć dochodzi się zazwyczaj inaczej :-)
Ja dla przykładu jestem angażowany w zupełnie inny sposób, powiedziałbym „very unplugged and low tech” :-)
Jeśli ktoś ma kilkaset kontaktów to pojawia się pewien problem z właściwą ich pielęgnacją i w takim przypadku może dobrym pomysłem będzie zastosowanie Zasady Pareto :-)
Jeśli chodzi o Twój pomysł spotykania się, to robimy to od czasu do czasu w miejscach, gdzie akurat się znajduję.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Cześć Alex,
Czytam sobie ten kolejny wpis… i zaczynam się Ciebie bać. Źle coś powiem, wykonam zły ruch, źle zadam pytanie i po 5 minutach wiesz więcej o mnie niż ja o sobie ;). Nie uważam, żeby takie obserwowanie było dobre :).
Wracając do tematu. Z tą otwartością w naszym społeczeństwie widać u mnie na uniwerku. Niektórzy wykładowcy tak prowadzą zajęcia, że nic tylko jak wyciągnąć poduszkę i spać. Potem się dziwią dlaczego tak mało osób na wykłady chodzi. Podobnie jest z ćwiczeniami. Po zrobieniu jakiegoś przykładu pada pytanie „są jakieś pytania?”, „rozumiecie?”.
Danie możliwości zabłyśnięcia partnerowi podczas rozmowy, przypomina mi pewien dowcip, który w bardzo ciekawy sposób pokazuje kim jest dyplomata ;) Znasz to Alex?
Sphyro
Możesz się odprężyć :-)
To, że ktoś, jeśli mu na tym zależy, widzi u współbliźnich znacznie więcej niż przeciętny człowiek nie oznacza wcale, że on cały czas tak robi :-)
O poziomie wielu tzw. „wyższych uczelni” i ich „pracowników naukowych” nie będę się tutaj wypowiadał, kopanie leżącego byłoby nieeleganckie.
Nie wiem niestety, co chcesz powiedzieć przez ten dowcip z dyplomatą
Pozdrawiam
Alex
*** Alex – no fakt, tutaj się troszkę przejęzyczyłem (który to już raz? :-P Ale proszę o wyrozumiałość – dopiero się uczę poprawnego „bycia”;-)), ale mam nadzieję, że *** Ewa nie będzie się mnie o to czepiać. :-D W końcu, jak sam pisałeś, musimy tu zachować jakiś poziom, a takie czepialstwo się o każde słowo uważam za drobnostkowość (co, swoją drogą, potrafi być w życiu bardzo uciążliwe. :-/ Powiem więcej – mam do czynienia (naco dzień, bo to rodzina :-P) z taką osobą i jest to czasem *bardzo* uciążliwe). ;-)
Odniosę się też do tego, co pisze *** Tomek: sam mam „skłonność” do pamiętania tego co mówią inni (ale nigdy nie wykorzystuję tego w złych intencjach). Nie wiem jak to mi wychodzi, ale jeśli bardzo skupiam się na czymkolwiek (tu: na tym, co ktoś do mnie mówi) – tym pamiętam mniej. :-/ W każdym razie takie podejście (otwartości i ciekawości na każdego człowieka) jest *bardzo* skuteczne i zjednujące sobie ludzi, o czym przekonałem się na własnej skórze (będąc po tej drugiej stronie). ;-)
*** Ewa – przeoczyłem wcześniej Twój komentarz (oczywiście zupełnie przypadkowo :-P), więc się poprawię teraz: “Ewa – bardzo dobrze Ci się wydaje!”. :-D
Pozdrawiam. :-)
Ech – nie ma to jak poranne zamotanie. :-/
Tak więc powinno być: „Ewa – bardzo dobre masz wrażenie” (teraz już chyba dobrze? Uff). ;-)
Czytając ten bardzo ciekawy wątek zastanowiłem się nie tylko nad jego istotą (czyli zdolnością nawiązywania kontaktów), ale też nad dwoma innymi aspektami – na ile i czy w ogóle dokonuję wyboru ludzi z którymi chcę przebywać oraz na ile ja sam jestem osoba wartą zainteresowania (ile we mnie osoby z poważniejszymi problemami, a ile „samochodu wyścigowego”).
Wciąż łapię się na tym, że zależy mi na dobrej opinii innych ludzi niezależnie od tego, czy w moim odczuciu ich opinia powinna mnie interesować. Co więcej – jakoś tak się składa, że mam dziwną skłonność do walki o względy osób „niefajnych” – wszelkiej maści arogantów. Czyżby moje kompleksy? Muszę nad tym popracować.
Na ile jestem szamoczącą się na brzegu rybą, a na ile ciekawym i rozwijającym się człowiekiem? Trudne pytanie. Wielokrotnie i wręcz każdego dnia prześladują mnie demony przeszłości, z drugiej jednak strony staram się, by nie obciążało to osób wokół mnie. No i szamoczę się z nadzieją dotarcia do wody. Czy warto oglądać się za siebie, gdy jest tam więcej złego niż dobrego? NIE!
witam serdecznie Ciebie, Alexie oraz czytelników tego bloga:)
Alexie: dziękuję Ci za prowadzenie tego bloga – przez ostatnie tygodnie niemal codziennie żywię się Twoimi tekstami i tak Mi już zostanie :) Mnóstwo przemyśleń mam po Twoich postach – za jakiś czas się z nimi podzielę czytając jeszcze raz teksty i interesujące komentarze:) .
PiotrzeP : przypominasz Mnie sprzed kilku lat, nadal czasem łapię się na starym nawyku chęci przypodobania się każdemu, nawet tym, na których Mi nie zależy i zależeć nie powinno :) . Na szczęście obserwowanie Siebie w takich sytuacjach jest o tyle dobre, że możemy stale pracować nad Sobą i uczyć się nowych postaw i małymi kroczkami osiągać sukcesy we Własnym Rozwoju :) . I to jest piękne :D .
Czytelnicy : rozwijają się tu ciekawe dyskusje, bardzo dziękuję za podawane powyżej przykłady „z życia”, które jeszcze bardziej ułatwiają wdrożenie odpowiednich zachowań w relacjach międzyludzkich :) . Dla przykładu: dzięki nim uświadomiłam Sobie dziś, że zdarza Mi się używać słów typu „tragedia” – słowa, które myślałam dawniej, że ułatwią Mi nawiązywać kontakty – dziś wiem, że to prawda, ale dotyczy to tylko *nieodpowiednich kontaktów* ;) .
Cieszę się, że dzięki Mojemu Narzeczonemu trafiłam tutaj, w miejsce dyskusji „na poziomie” o tematyce niebanalnej :) .
Pozdrawiam serdecznie :) ,
Katarzyna „Intueri”
Jak to gdzieś zasłyszałem: zgadzam sie z powyższymi tezami w całej rozciągłości. Sam nieświadomie, stopniowo dopracowałem się podobnego sposobu komunikacji i to nie tylko przy podrywaniu (szeroko rozumianym). Natomiast zastanawia mnie, że ( jeśli tak jest – jakie są Twoje Aleksie/Wasze spostrzeżenia?) metoda ta sprawdza się głównie w rozmowach 1-do-1. Jej skuteczość maleje proporcjonalnie (a może nawet i silniej niż proporcjonalnie) do ilości osób zaanagażowanych w rozmowę, tak że w przypadku większej grupy może dać wręcz odwrotny efekt. Co o tym sądzicie?
Pozdr.
Czytam sobie stronę i czytam, i oczywiście skrupulatnie wszystko notuję w pamięci. Jednak ten post mi coś przypomniał.
Otóż znam chłopaka, który niemal każdego człowieka w jakimś stopniu intryguje, zajmuje albo chociaż zwraca uwagę. Bynajmniej nie chodzi o wygląd (właściwie to prezentuje się bardzo dobrze), ale… no właśnie.
Kiedy mówisz coś w towarzystwie i widzisz, że wszyscy już przestali cię słuchać, nagle orientujesz się, że on patrzy na ciebie i potakuje, że słucha, a potem jeszcze komentuje twoją wypowiedź – tak akurat się złożyło, że kilka mi bliskich osób miało taką sytuację (obu płci). To naprawdę wspaniałe uczucie nie wyjść na idiotę i mieć kogoś takiego w towarzystwie – a przecież Twoje rady Alexie właśnie do takich zachowań zmierzają. Może słyszysz to często, ale ode mnie jeszcze nie, więc powiem: jestem z Ciebie dumna! :)
Kiedyś (dobrych kilka lat temu) ten chłopak bardzo mi zaimponował swoim zachowaniem. Teraz widzę, że można się tego nauczyć :) I pomyśleć, że on to miał wrodzone…
Witam!
Aleks jeśli chodzi o moją stronę i wyprawe to w tym poście podaje link. Od kilku dni jestem w domu, kupilem jakiś fajny pakiet hostingowy i powoli spisuje moje wrażenia. Wybaczcie mi, że zajmie to do kilku dni bo akurat tak się składa, że nie żyję tylko wyprawami na szczyty z „Korony ziemi”. Chcę też opisać kilka słów o sobie bo: „Znamy się mało….”
Wracając do głównego wątku tej dyskusji to sądze, że nawiązywanie kontaktów stało się obecnie dość intensywnym zajęciem. Pomyślcie, że na tym właśnie blogu nawiązaliście kilkanascie kontaktów. Może nie słuchacie ale czytacie wypowidzi innych czytelników. Znacie ich właściwie tylko z wypowiedzi. Ciekawe czy pisalibyście inaczej jeśli moglibyście widzieć te osoby. Rozmowa jeden do jednego ma dość ciekawy charakter, który przejawia się brakiem możliwości szybkiego jej uniknięcia lub urwania. Kiedy rozmawiamy na Skype czy innym tego typu wynalazku zawsze latwiej powiedzieć: „Wiesz musze kończyć bo ide do dentysty czy obiad na stole”. Właśnie ten sposób komunikacji sprawia, że nie musimy się aż tak kontrolować… No ale kto lubi być pod kontrolą nawet samego siebie – to i tak potem wychodzi. Pomimo elektronizacji naszych kontaktów przenieśliśmy na nie nasze zachowania. Puszczamy sobie emotykony w postaci :-) czy :-*
Pozdrawiam! Paweł
Paweł
Ciekawi mnie strona techniczna Twojego codziennego obcowania z komputerem, powiedź proszę, w jaki sposób poruszasz się w Internecie, jak czytasz i piszesz posty.
Pozdrawiam radośnie
Artur Jaworski
Paweł, Artur
Może w takim razie wystartujemy nowy wątek pod tytułem „Jak można pokonywać ograniczenia w życiu”? Mówię to zupełnie serio, jeśli Paweł i inni Czytelnicy, których to dotyczy bądź dotyczyło, zechcą się swoimi doświadczeniami podzielić, to będzie to niezwykle inspirujące dla nas wszystkich (sam pamiętam jak zrelatywizowały się moje poglądy o trudnościach, kiedy poznałem bliżej Kolegę cierpiącego na ciężką hemofilie i przykutego przez to do wózka)
Pozostałym z Was odpiszą za chwilę, właśnie wróciłem z intensywnego szkolenia
Pozdrawiam
Alex
Witam w ten słoneczny dzień
paql
Cieszę się, że widzisz jak istotne jest słuchanie drugiego człowieka (czytanie wypowiedzi), a jednocześnie zwracanie uwagi, by wypowiedź została taką jaką jest pierwotnie, tzn. bez zniekształcenia. Masz rację, że nie będę się Ciebie czepiać :-), bo czepianie się jest doszukiwaniem się w kimś lub czymś złych intencji lub złych cech. W kontaktach między ludźmi powinno się doszukiwać dobrych intencji, ponieważ to ułatwia zrozumienie drugiego człowieka. Fakt, że niektórzy ludzie nie potrafią lub nie chcą dostrzegać tych dobrych intencji jest przykry.
W naszej wymianie zdań oboje mamy dobre intencje! Prawda? :-)
pozdrawiam serdecznie
Ewa (EwaSz)
Piotrze
Na ile Ty dokonujesz wyboru innych ludzi możesz sobie zapewne odpowiedzieć sam po głębszym zastanowieniu.
Warto jest pomyśleć o Twoim drugim pytanie, a mianowicie „na ile ja jestem osobą wartą zainteresowania?”. Tutaj odpowiedź będzie silnie zależała od tego, jakie osoby będą na Ciebie patrzeć. Ogólnie wiadomo, że zawsze będzie tak, że spora część populacji będzie Cię odrzucać ot tak sobie, cokolwiek byś nie robił. W tym kontekście czy warto się przejmować tym „odrzuceniem”, jeśli ciągle jeszcze istnieje wiele osób, które są Tobą zainteresowane?
Katarzyno
Cieszę się, że masz dużo przemyśleń po czytaniu tego blogu, bo o to właśnie chodzi :-) Jak znajdziesz chwilkę, to proszę podziel się nimi z nami.
Lookanio
W wypadku większej ilości osób masz dwie możliwości:
– pozostać nieco z boku, aby z tej wygodnej pozycji wyłowić sobie z tego towarzystwa ewentualną perełkę
– przejąć przywództwo całej grupy i dać się każdemu wypowiedzieć stosując metodę jak w głównym poście. Jest to dobre podejście np. na spotkaniach biznesowych
Hazaja
Dziękuję za ciekawy przykład jak odbierany jest ktoś, kto postępuje podobnie do moich zaleceń. Z tą tylko uwagą, że ten chłopak też się tego w jakiś sposób nauczył, bo przychodząc na świat potrafimy głównie ssać, krzyczeć i robić w pieluchy :-)
Wyobraź sobie, że jeszcze żaden z Czytelników nie powiedział mi że jest ze mnie dumny :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Hej Alex i reszta
Odpowiadam na pytanie techniczne. Używam normalnego laptopa z takim znanym systemem operacyjnym, którego nikt nie lubi a każdy używa :-) Dodatkowo mam zainstalowane oprogramowanie, które czyta ekran przy pomocy pewnych technik komunikacji z samym oprogramowaniem lub bezposrednio z treści ekranu. Treść czytana jest wyświetlana w Braille’u na monitorze Braille’a. Taki monitor jest w moim przypadku szerokości laptopa i zawiera 40 znaków. Są to punkty tworzące znaki Braille’owskie z malych plastikowych kropek.
Co do nowego wątku, to moje trudności są niczym szczególnym, a mowię to ze względu na fakt, że trudności się relatywizują. Czasem jest latwiej czasem trudniej ale ogólnie do przodu i czasem śmiesznie.
Jak ja to mówię: „Co nie dowidze to domacam!”
Jeśli chodzi akurat o mnie to dość sporo już przerobilem. Rozbijałem się na nartach w Norwegii i udało mi się zdobyć dyplom matury międzynarodowej właśnie w Norwegii – stypendium. Ostatni pomysł to wyjazd na jeden ze szczytów zaliczanych do „Korony Ziemi” – Aconcagua. Za kilka tygodni TVP II pokaże moje zmagania :)
Właśnie teraz walcze z aktualizacją strony. Jujtro wybieram się do Sopotu gdzie kończę ekonomie. Jeśli ktoś chce wyskoczyc na kawe czy piwo to niech da mi znać.
Moje namiary to:
E-mail: pawel at e-urbanski.com – zmieńcie at na @
Strona: http://www.e-urbanski.com/
Jeśli chodzi o wątek to pomysł jest dobry, ale ja mam swoją wersję o której napiszę.
Alex bardzo fajny blog – podaje go znajomym z roku i nietylko.
Pozdrawiam serdecznie!
Paweł znany jako „Jedi”
Alex, Paweł
Za takim wątkiem podpisuje się wszystkim, co mam.
Podyskutujemy tam jak wiele rzeczy uznajemy za oczywiste i nie doceniamy ich do póki nie utracimy jak na przykład to, że gdy czytasz te słowa możesz zauważyć narastające uczucie swędzenia nosa. Swędzenie i chęć podrapania, a może chęć podrapania i swędzenie ? A to sprawi, że jeszcze bardziej skierujesz swoją uwagę na doznania w koniuszku nosa oraz zaczniesz się zastanawiać jaki to ma związek z umiejętnością cieszenie się tym co mamy póki mamy
Nie wspominając o osobnikach, którym wydaje się że mają problemy, nie wiedząc jeszcze czym jest docenić chwilę.
Pozdrawiam
Artur Jaworski
Artur
Napisałem już z pomysłami do Alexa – ale narazie offline. Mam kilka pomysłów związanych z działaniem takich instytucji jak np. Gdyńsie Centrum Integracji.
Radzenie sobie z ograniczeniami to jedno, mówienie o tym innym to drugie ale przenoszenie to na innych to trzecia – KLUCZOWA sprawa.
OK, praca domowa dla czytelników:
Podajcie tematy, które was interesują – Artur pytał jak pracuję z komputerem. Może jakiś wontek – jeśli Alex pozwoli. E-maile też mile widziane: pawel at e-urbanski.com – zamieńcie at na @.
Pozdrawiam,
Paweł
P.S.:
Bardzo chętnie opowiem wam o moich pomysłach, ale będą one abrdziej interesujące i solidnie odebrane jeśli odpowiem na wasze pytania. Inna strona medalu to wasze przykłady radzenia sobie w niekonwencjonalnych sytuacjach. No i moje nieustające zaproszenie na kawę lub piwo w Sopocie!
Witam
Zaczynam troszke zapominać kiedy pisze coś ważnego. Wracając do głównego nurtu tego wątku to co sądzicie o zjawisku pod tytułem: „Nocne Polaków rozmowy”?
Postaram się być na tegorocznym Oracle Forum w Warszawie wiec jeśli się tam znajdziecie to mnie zaczepcie – bo ja was nie zauważe! ;-)
OK, To Ja czekam na wasze pytania i napisze coś o Sobie. A Alexowi dziekuje za takie wprowadzenie.
Kończąc mój udział w temacie podrywania i kontaktów: tyle pięknych dziewczyn chodzi po tym świecie a Ja nawet nie zauważe. A chiałoby się podejść z kwiatkiem albo wyjść na kawę. No i oczywiście to Ona mówi a Ja słucham.
Pozdrowienia!
Paweł
Paweł
Całe szczęście, że wrażenia wizualne to nie jest ani to jedyne, ani najlepsze co możemy otrzymać od płci przeciwnej (i to niezależnie od tego czy jesteśmy mężczyzną, czy kobietą) :-)
Pozdrawiam
Alex
Wiem wiem! Miałem już nie wracać. Alex dokładnie i wtedy coś się dzieje i jest miło i przyjemnie.
Dobranoc!
Paweł
*** Piotr – tak, też się nad tym zastanawiam (ale niezbyt często) „ile jestem wart dla innej osoby”. Nie lubię się przechwalać, ale powiem nieskromnie, że, tak naprawdę, to nie mi powinno zależeć na poznawaniu innych ludzi, tylko innym ludziom na poznawaniu. Jednym słowem: chyba warto jednak mnie znać. :-D (Chociaż ja nie przykładam wagi do tego ile znam osób, więc tak naprawdę znam ich niewiele. Ale za to Ci, których znam – są naprawdę warci zaufania i z nimi spędza mi się czas najlepiej. Nie w ilości siła, lecz wjakości . :]) Co prawda problemem jest tu trochę moja nieśmiałość (choć, dziwnym sposobem, przeplata się ona z wielką pewnością siebie, zwłaszcza w nowych, nieznanych mi warunkach), ale nie od razu Kraków zbudowano. ;-)
Wątek, który poruszyła *** Intueri wydaje mi się naturalny (przynajmniej dla mnie) – jeśli udzielam się gdzieś (np. na tej stronie, robiąc ostatnio sporo zamieszania i bałaganu :-P) to oznacza to, że czuję, iż ta strona jest warta swojej treści. :-) Podobnie jest ze znajomościami – nie mówię ludziom wprost, że „bardzo Cię lubię”, ale to widać po moim stosunku do nich. Ot – wolę działać niż gadać. ;-)
*** Ewa – oczywiście, że tylko pozytywne intencje! Gdy takie nie są – nawet się w to nie angażuję. Po co robić (sobie) problemy tam, gdzie ich nie ma? ;-) Ja staram się podchodzić do wszystkich ludzi serdecznie i pogodnie (choć łapię się na tym, że czasem wygląd ma dla mnie duże znaczenie. :-/ Ale staram się to zwalczać w sobie na tyle, na ile to możliwe. :-D).
*** Artur – jakoś nos mnie nie swędzi jak czytam „treści tutejsze”. ;-) (Ale: spójrz w mój drugi akapit.)
Paql
Znam wiele osób bo poprostu tak mi wychodzi. Często z nimi rozmawiam, chociaż są osoby z którymi rzadziej. Jeśli mówimy o jakości moich znajomych to na prawde nie mam się o co martwić.
Jeśli chodzi o jakość ten blogu to nikt Cię tu na siłe nie trzyma ani nie zmusza do czytania. No chyba, że bardzo chcesz zwrócić na siebie uwagę postami. :-)
Pozdrawiam,
Paweł
Alex, rozwiązań, które podałeś też, kiedyś się wyuczyłem -na wpół-świadomie zapewne. 1-sze określam jako separatystyczne :-) (czasem zresztą niezbyt dobrze postrzegane przez tzw. resztę, but who caries… :-)) a 2-gie jako przywódcze. Chodziło mi jedynie o potwierdz./zaprzeczeniu tej tezie, szczególnie w większych, b. niesformalizowanych grupach, gdzie drugie rozw. raczej nie wchodzi w rachubę. Rozumiem, że skoro podałeś rozwiązania => uznajesz iż tak jest i należy na to zwrócić uwagę/być świadomym/itd.
Pozdr.
Lookanio
Dlaczego uważasz, że w większych, niesformalizowanych grupach przejęcie przywództwa nie wchodzi w rachubę?
Moje doświadczenia są całkiem odmienne.
Te rozwiązania, które podaję są odbiciem moich doświadczeń i obserwacji, więc może też tak być, że „jest inaczej”. Niemniej to co piszę, piszę według mojej najlepszej wiedzy i woli
Pozdrawiam
Alex
Alex, masz bardzo wciągające teksty :)
Ciekaw jestem co sądzisz o tzw. strategii eksperckiej (napisałem o niej parę słów na: http://blog.zadajpytanie.pl/?p=6 ) – czyli wybiciu się poprzez dzielenie się swoją wiedzą…?
Mam wrażenie, że jest to bardzo zbieżne z niektórymi Twoimi słowami w poprzednich postach, ale nie chciałbym wyciągać pochopnych wniosków… :)
ps. fajnie, że przy swoim statusie społecznym masz takie hobby, aby dzielić się swoją wiedzą z innymi
OK. Wyraziłem się zbyt ostro :-) jeśli chodzi o te większe, niesformalizowane grupy. Może nie tyle, że całkowicie nie wchodzi w rachubę ten 2-gi sposób, ale jest IMHO trudniej. W takiej sytuacji przecież ludzie, z założenia, nie spotykają się w konkretnym, określonym celu, lecz dla tzw. przyjemności. Mają często dosyć ram, zasad na co dzień, stąd też takie spotkania by się wyluzować (że użyję tego słowa). A wówczas istnieje ryzyko „przywłaszczenia” sobie grupy przez niektórych a z 2-ej strony, zniknięciu w niej innych osób (tych słuchających jedynie). Choć pewnie dla doświadczonego moderatora ;-) to żadne zgrożenia. A nasze różne sposrzeżenia wynikają z nieporównywalnego mojego i Twojego doświadczenia i pewnie intensywności życia społecznego. Ale skoro piszesz Aleksie, tak jak piszesz, wierzę że tak jest (nie mam najmniejszych powodów by tak nie czynić) => jest nad czym popracować :-). Ale to chyba wykracza poza poruszony wpis…
Pozdr. serdecznie
Mateusz R
Dziękuję za słowa uznania :-)
Reszta Twojego komentarza bardziej pasuje do postów o wychylaniu się niż tutaj, ale jak już tu jesteśmy… :-)
Myślę, że każdy sposób „pozytywnego” wychylania się może być przydatny, choć trudno mi jest oszacować skuteczność takiego działania poprzez udzielanie odpowiedzi na pytania w internecie. Jeśli ktoś robi to z potrzeby dzielenie się to super, jeśli nie to należy zastanowić się, czy ta forma da optymalny „zwrot z inwestycji”. Jeśli to ktoś robi na nieswoim portalu, to nie jest też wszystko jedno jak się mają do siebie jego osobista wiarygodność i wiarygodność strony na której to robi.
Lookanio
Masz rację, że w wypadku dużych grup jest trudniej, tutaj się w pełni zgadzamy.
Sztuka prowadzenia większej grupy nie jest taka trudna do opanowania, trzeba widzieć jak i mieć trochę wprawy :-) Nie oznacza to oczywiście, że zawsze trzeba to robić
Pozdrawiam serdecznie
Alex
mam dosc duzy problem. jestem teraz w anglii. tutaj chodze do szkoly. wszystko jest naprawde super, ale nie umiem nawiazac kontaktu z innymi uczniami. jestem bardzo niesmiala osoba a dodatkowym problemem jest jezyk. staram sie spedzac z anglikami jak najwiecej czasu ale oni sa bardzo ze soba zzyci i nie chca sie zaprzyjaznic z kims nowym. bede w anglii jeszcze 8 miesiecy wiec prosze o kilka rad jak przekonac do siebie ludzi.
pozdrawiam
alo
Alo
Pierwsza rada, to nie przekonuj innych do siebie, zacznij autentycznie interesować się ludźmi z którymi masz kontakt. Patrz post „Strategie podrywania”
i o odpowiedniej do tego metodzie
Powodzenia!!
Alex
Hey,
Chciałem podziekowac Tobie („Mistrzu”:)) Alex’ie
treści zawarte na tym blogu. Stały sie bardzo pomocne w codziennym zyciu.
Najważniejsza czesc, to słuchaj innych nie zastanawiaj sie w tym samym czasie co powiesz jak skończy. Naprawde te słowa sa bezcenne,
jeszcze raz dziekuje, moje problemy sie skonczyly,
do tego nalezy jeszcze dodac 2 elementy”
+poczucie humowy(żarty, kawały)
+pytania otwarte
Pozdrawiam
Łukasz
Łukasz
Dziękuję za uznanie, choć myślę, że nie nazywałbyś mnie „mistrzem”, gdybyś wiedział ile rzeczy mógłbym zrobić lepiej a ….. nie robię (patrz Zasada Pareto):-)
Powodzenia w dalszych eksperymentach!!
Alex
Witam
Powiedziałabym – prawdy oczywiste niesie w sobie ten tekst, zebrane i zamkniete w paru słowach za co dziekuję.
Mam jedno pytanie czy mozna naprawić relecje a tym samym powrócić do stanu sprzed ich zrujnowania w ten sam sposób? Wydaje sie że drugi raz już nikt sie nie łapie na ten sam lep(przynajmniej tak zakładam -choć moze załozenie jest błędne jak wiekszość załozeń dotyczących reakcji człowieka)
Pozdrawiam
Witam.
Czytam bloga i jestem pełen uznania dla autora.
Przechodząc do rzeczy. Alex proponuje zadawanie pytań. Mnie to niewychodzi. Dlaczego? Otóż przez całe spotkanie koncentruję się wyłącznie na zadawaniu pytań drugiej osobie. Poprzez zadanie pytań stwierdzam czy dana osoba się mną interesuje więc jeśli nie zadaje mi pytań tak jak ja to uznaję, że nie jest mną zainteresowana i nic wtedy o sobie nie mówię. Jestem dosyć skrytym człowiekiem. Pytanie do Aleksa i innych, którzy potrafią się wczuć w moje położenie. Jak powinien wyglądać ten dobry kontakt w moim przypadku? Rzeczywiście, źle się czasem czuję jeśli „nie ma” zainteresowania z drugiej strony opartego na zadawaniu pytań, a bez takiej zachęty trudno mi o sobie mówić jak już pisałem. Aleks i inni… Wydaje Wam się, że wina w nienajlepszych kontaktach tkwi po mojej strony czy być może trafiam na nieodpowiednich ludzi?
Jeśli to ja jestem „winny” to co powinienem w sobie zmienić aby stworzyć satysfakcjonujące dla obu stron kontakty w ludźmi?
Dziękuję za radę.
Pozdrawiam serdecznie,
Tomasz M.
Tomasz
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „źle się czasem czuję jeśli “nie ma” zainteresowania z drugiej strony opartego na zadawaniu pytań, a bez takiej zachęty trudno mi o sobie mówić jak już pisałem.”
W takim razie musisz mieć spory problem, bo bardzo wielu Polaków opowiada głównie o sobie najczęściej przeżuwając po raz kolejny jakieś wydarzenia z przeszłości :-) Poza tym większość Polaków nie potrafi swobodnie zadawać pytań otwartych w ojczystym języku (co zdumiewa u ludzi posiadających maturę, o wyższych studiach już nie mówiąc).
Jaka rada z mojej strony?
Daj dobry przykład i zacznij sam pytać innych ludzi. Jak to zrobić opisałem w głównym poście, przeczytaj go uważnie i jeśli jeszcze coś będzie niejasne to zapytaj.
Kwestia czy dani ludzie są „odpowiedni”, czy też nie zależy w dużej mierze od Twoich potrzeb i oczekiwań
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tak więc
Tomasz M.:
W zasadzie to masz bardzo dobrą pozycję… bo nie musisz wiele o sobie mówić, a za to wiele dowiedzieć się od tej drugiej osoby. Fakt, że warto dobierać sobie rozmówców, bo wtedy możesz trafisz na takiego, co ma dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia. 2-3 skuteczne pytania otwarte i po godzinnej rozmowie będzie wiedział o wiele więcej niż przed rozmową, będziesz najlepszym rozmówcą na świecie (w oczach tej drugiej osoby)… i będziesz mógł spokojnie umówić się na kolejne rozmowy, aby nauczyć się czegoś nowego :)
To po krótce, resztę napiszę u siebie już jutro.
Pozdrawiam,
Orest
Dziękuję Wam Panowie za odpowiedzi.
Alex. Pod wpływem Twoich postów właśnie z tego założenia do tej pory wychodziłem (tzn. „zadawaj pytania i szczerze interesuj się drugą osobą”)! Wychodziło mi to, bo ludzie mi zazwyczaj o sobie mówili, a opowiadane przez nich historie wzbudzały moje zainteresowanie.
Rozmowa przebiegała następująco. Zadawałem pytania (często otwarte, tak jak Alex proponuje), dopytywałem się o szczegóły na temat tego co mnie w danej osobie interesuje i to był zazwyczaj główny motor rozmów z ludźmi! Zazwyczaj bardzo rzadko lub wcale nie padały od takich osób pytania o moją osobę. Spotkani przeze mnie ludzie stawiali sprawę w ten sposób. Chcieli (tak przynajmniej deklarowali) poznać mnie, ale nigdy nie zadali praktycznie żadnego pytania nawet o to przeze mnie poproszeni! :-) Dlaczego :-) ?
Alex. Napisałeś, „Daj dobry przykład i zacznij sam pytać innych ludzi”. A jak rozwiązać sprawę jeśli ja również będę chciał o sobie coś niecoś powiedzieć drugiemu człowiekowi (bez wyraźnego znaku zachęty, czyli pytań jest mi niezmiernie ciężko)?
Jak Wam się wydaje? Jak wtedy powinienem się zachować?
Orest. Z przyjemnością przeczytam Twój nowy post na blogu. Sam blog czytam od jakiegoś czasu i jestem także pełen uznania dla Twojej pracy.
Wracając do tematu. Niezręcznością są dla mnie:
– Prośby-żądania ludzi (zazwyczaj po długim lub dużo dłuszym opowiedzieniu przez daną osobę o swoim życiu zazwyczaj już przy pierwszym kontakcie!), typu: „no, to teraz opowiadaj o sobie!”.
Nie wiem wówczas o czym mam mówić. To znaczy nie mam pojęcia o czym dana osoba chciałaby słuchać. Tak jak napisałem. Na moją prośbę o zadawanie pytań często od takiej osoby potencjalnie zainteresowanej mną nie dostaję praktycznie żadnych pytań! :-) To dla mnie niezmiernie krępująca sytuacja. Czasem w takiej sytuacji czuję się jak „odludek” ;-) i nie wiem czy problem leży po mojej stronie czy po stronie innych…
– Brak zadawania pytań ze strony osób, które deklarują, że są mną zainteresowane, czyli to o czym wcześniej pisałem :-)
Na koniec dopiszę krótką dziwną historię, z którą po raz pierwszy się spotkałem. Może to kogoś zainteresuje. Otóż przez całe spotkanie z pewną osobą (było to pierwsze nasze spotkanie) to ja zadawałem pytania drugiej osobie szczerze interesując się nią. Robiłem to bez skrępowania i z uśmiechem na twarzy. Atmosfera spotkania była bardzo sympatyczna, a sądząc po wyrazie twarzy zadowolenie podczas rozmowy udzielało się nie tylko mnie. Na koniec spotkania jednak spotkałem z dziwną sytuacją. Otóż spotkana osoba po prostu przeprosiła mnie za „męczenie mnie swoją osobą”. Nie zrozumiałem tego, ale odpowiedziałem zgodnie z prawdą: „lubię słuchać innych i nie uważam spotkania za męczące”… :-)
Dziękuję za radę.
Pozdrawiam serdecznie,
Tomasz M.
Tomasz M.
Zaakceptuj fakt, że większość ludzi myśli tak naprawdę zainteresowana jest tylko sobą :-) Nie ma się czym przejmować, długoterminowo płacą oni za to całkiem sporą cenę.
Pytasz: „jak rozwiązać sprawę jeśli ja również będę chciał o sobie coś niecoś powiedzieć drugiemu człowiekowi? „ Zastanów się jaki sens ma mówienie o sobie osobie, której to interesuje? Nie lepiej poszukać innych rozmówców, dla których Twoja osoba będzie ciekawa?
Jeśli ktoś rozkazuje Ci “no, to teraz opowiadaj o sobie!” , to zapytaj go „co szczególnie cię interesuje?” W ten sposób zobaczysz, czy ten człowiek rzeczywiście chce się o Tobie coś dowiedzieć, czy też Twoja odpowiedź ma być „wypełniaczem”. W tym drugim przypadku odpuść sobie.
Brak takich pytań może też być wynikiem bardzo rozpowszechnionego braku umiejętności ich zadawania, co jest dość rozpowszechnioną przypadłością nawet w przypadku osób legitymujących się formalnym wykształceniem akademickim. Też warto zadać sobie pytanie, czy przebywanie w takim towarzystwie będzie dla Ciebie rozwojowe. Tylko Ty możesz na nie odpowiedzieć
Ostatni przypadek to dość typowy przykład na niskie poczucie własnej wartości u większości Polaków (sam miałem kiedyś taki problem). Właśnie dziś zastanawiałem się, że warto na ten temat napisać książkę, aby uświadomić wielu ludziom w jaki sposób im je połamano i jak to można zmienić
pozdrawiam serdecznie
Alex
Jestem właśnie w trakcie utrwalania wiedzy zawartej na tym blogu i mam pytanie rozwijające treść tego posta :-)
Otóż, jakie błędy masz na myśli zawarte w tym akapicie: „Wielu ludzi, którzy nawet nauczyli się zadawania dobrych pytań otwartych psuje sobie efekt popełniając różne, dość powszechne i łatwe do uniknięcia błędy. O tych właśnie błędach porozmawiamy sobie w następnym odcinku”
Sam temat jest niesamowicie ciekawy i przydatny w codziennym życiu.
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Tomasz M.:
Do tego, co odpowiedział Tobie Alex, ja mogę dodać tylko to dwie rzeczy:
– w przypadku rozmów, gdzie nic nie mówisz, wszystko co jest powiedziane to często rzeczy inne niż już znasz. Jest to świetna okazja do rozwijania się, taki prywatny wykład, który odpowiednimi pytaniami możesz moderować.
– jeśli ktoś nie chce słuchać o Tobie, tzn. że to go nie interesuje. I wiedz, że nie prędko to tę osobę zainteresuje. Korzystaj więc z takich rozmów jak najwięcej dla siebie.
Cena jaką płacą osoby tylko mówiące to taka, że się nie rozwijają (bo nie mają okazji poznać nic nowego od drugiej osoby) i że z czasem tracą dobre relacje z innymi, bo jak masz dwie chcące mówić o sobie to któraś w takiej rozmowie będzie niezadowolona :)
PS: Dziękuję za słowa uznania za blog. Post już napisałem.
Pozdrawiam,
Orest
Witam serdecznie!
Super temat.Ale statystycznie rzecz ujmując, pod uwagę biorąc ilość i płeć wypowiadających się na ten temat osób , wychodzi na to,że mężczyzni mają z podrywaniem większy problem niż kobiety.
Pozdrawiam,
Joanna
Joanno :), chyba nie chodzi o robienie statystyk z naszych wypowiedzi. Skad wiesz, ze wypowiadaja sie Ci z 'problemami’, a moze patrzac z innego punktu, mezczyzni maja wiecej odwagi pisac o tym, ze maja albo nie maja problemow z podrywaniem? :)) A podchodzac tradycyjnie do tematu podrywania to 'zadanie’ dla facetow :) , nie oznacza to wcale, ze jestem przeciwna kiedy to kobiety podrywaja :).
Alex piszesz:
„Tak samo odpuście sobie, jeśli widzicie, że macie być czyimś kołem ratunkowym (finansowym lub emocjonalnym). Wasz czas jest zbyt cenny, aby tracić go na takie przypadki.”
Jestem ciekawy co dokładnie rozumiesz przez bycie czyimś emocjonalnym kołem ratunkowym? Mógłbyś podać przykład takiej sytuacji? Wydaje mi się, że „na czuja” wiem o co Ci chodzi, ale jako że patrzę na to z perspektywy swoich doświadczeń możemy myśleć o różnych rzeczach.
pozdrawiam
Michał
Michał H .
Mi się wydaje ,że z emocjonalnego punktu widzenia chodzi o to,aby trzymać się z daleka od ludzi ,którzy po nieudanych związkach są tak zdesperowani,że od razu szukają ,,lekarstwa”.To jak ,po zdechnięciu pieska ,kupuje się na drugi dzień następnego,bo w domu teraz tak cicho.
A co do finansowej strony,to chyba jest tak:,,kochałam biedaka i miałam zawsze za mało pieniędzy na ,,waciki”,to następnego nie muszę kochać,byle miał kasę.”Ja to tak widzę ,ale punkty widzenia mogą być różne.
Joanna,
Dziękuję za przedstawienie sposobu w jaki na to patrzysz.Ja wyobrażałem to sobie jako sytuację w której jedna ze stron nastawiona jest tylko na „branie” nie oferując nic albo prawie nic w zamian i pojawia się tylko kiedy potrzebuje wsparcia. Ale chyba „odpuścić sobie” jest dobrą wskazówką we wszystkich przytoczonych przez nas przypadkach ;]