Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Rozważania na temat dylematów Marcina

Do napisania tego postu skłonił mnie komentarz Marcina, który napisał (w oryginalnej pisowni):”Latwo powiedziec, zeby zaczac szukac, ale jak to zrobic. Powiedziec rodzicom wiem, ze to dla was spory wydatek mnie utrzymywac, ale rzucam po 2,5 roku studia bo mnie totalnie nudza. I co dalej? Nie moge ot tak sobie zaczac innych studiow i zyc przez kolejne 5 lat na ich utrzymaniu. Jaka ja moge znalezc prace ze srednim wyksztalceniem, bez zadnego zawodu? Kolejna kwestia to jakie studia zaczac. Co bedzie gdy te rowniez okaza sie niewypalem. Wieczny student na utrzymaniu rodzicow? „

O ile nie podejmuję się, zwłaszcza bez dokładnej znajomości konkretnej sytuacji, dawania tutaj jakichkolwiek wiążących rad, o tyle myślę, że możemy sobie pozwolić na teoretyczne (niezwykła rzecz na tym blogu, nieprawdaż? :-)) rozważenie poruszonych kwestii. Podkreślam tę teoretyczność, bo nie zalecam nikomu przejmowanie poniższych przemyśleń bez intensywnego zastanowienia się z uwzględnieniem własnej sytuacji.
Po tych ostrzeżeniach przyjrzyjmy się bliżej pytaniom Marcina

„Powiedziec rodzicom wiem, ze to dla was spory wydatek mnie utrzymywac, ale rzucam po 2,5 roku studia bo mnie totalnie nudza.”
Co by było, gdybyś potraktował swoich rodziców jak osoby dorosłe i po prostu ich o parę rzeczy zapytał?
Możesz zacząć od zasadniczego pytania o ich preferencje, a mianowicie czy finansują Twoje studia przede wszystkim po to, abyś jak najszybciej przestał być dla nich obciążeniem finansowym, czy też po to, abyś w przyszłości był szczęśliwym człowiekiem. Te dwie rzeczy nie wykluczają się wzajemnie, chodzi bardziej o ustalenie rzeczywistych priorytetów „darczyńców”.
W tym drugim przypadku masz nieco ułatwione zadanie, bo możesz wprost powiedzieć, że dotychczasowy wybór był pomyłką i ewentualnie wspólnie zastanowić się nad rozwiązaniem.
W tym pierwszym musisz taki stan rzeczy zaakceptować , bo Twoi rodzice mają pełne prawo do takiego podejścia i masz znowu dwie możliwości :-) Jedna to ta, że zaciskasz zęby i jak najszybciej kończysz ten nielubiany kierunek i zaczynasz pracować w zawodzie, który Cię nie „kręci”. To jest moim zdaniem kiepska alternatywa, ale tak postępuje większość ludzi. Inne to znalezienie jakiegoś źródła finansowania się a potem wybór dalszego kierunku rozwoju zawodowego według własnych preferencji. Nie musisz od razu wskakiwać w pełne „dorosłe życie”, zapewne wystarczy, że będziesz mieszkając w domu dokładał swój udział do budżetu rodzinnego, co powinno ograniczyć Twoje koszty stałe. To przy okazji da Ci przedsmak tego, jak trzeba dbać o pewne rzeczy będąc na swoim, a jednocześnie ograniczy innym możliwości wywierania nacisku na wybory, których dokonujesz.

„ Nie moge ot tak sobie zaczac innych studiow i zyc przez kolejne 5 lat na ich utrzymaniu „
To stwierdzenie składa się z dwóch odrębnych części i tak też je będziemy omawiać.
Dlaczego miałbyś nie móc zacząć innych studiów, jeśli uznasz że są one naprawdę konieczne do robienia tego, co pragniesz w życiu (tę konieczność należałoby też najpierw sprawdzić)? W dzisiejszych czasach możesz przyjąć prawie za pewnik, że działając w normalnej, rynkowej części gospodarki będziesz musiał w ciągu Twojego życia co najmniej kilkakrotnie się przekwalifikowywać. To nic strasznego i dzięki temu Twój umysł zachowa młodzieńczą świeżość :-) Będąc na początku drogi życiowej masz przy tym najmniejsze ryzyko takich zmian, więc w czym problem?
Nikt nie każe Ci przez dalsze 5 lat być na utrzymaniu rodziców. To, per saldo może nawet okazać się dla Ciebie bardzo szkodliwe, przede wszystkim mentalnie. Jasne, że bycie na czyimś utrzymaniu jest wygodne, ale popatrzmy na cenę tej przyjemności. Po pierwsze, jak mówią Austriacy, ten kto płaci decyduje jaką muzykę należy grać. Czyli masz znacznie słabszą pozycję w ukierunkowywaniu Twojej własnej drogi życiowej, zwłaszcza jeśli Twoje wyobrażenia różnią sie od wyobrażeń osób łożących na Ciebie. Drugą, bardzo poważną wadą, jest brak doświadczenia, jak to jest zarobić na siebie, a co ważniejsze poczucia, że potrafisz tego dokonać. I to poczucie jest jednym z czynników, które jak w pewnej reklamie, „separate the men from the boys”. To ostatnie zdanie nie jest przesadą, możemy ten temat w razie potrzeby rozwinąć.
Ważne jest przy tym, że nikt nie każe Ci natychmiast wyprowadzić się, wynająć mieszkanie itp. Po prostu, jak już wspomniałem uprzednio, możesz zacząć od uczciwego dokładania się do rodzinnego budżetu.

„Jaka ja moge znalezc prace ze srednim wyksztalceniem, bez zadnego zawodu?”
Jeśli przez pracę rozumiesz etat w jakiejś firmie, to szanse mogą nie wyglądać najlepiej, ale kto każe Ci iść tą drogą? Dlaczego nie poszukać możliwości robienia pożytecznej różnicy dla innych w mniej sformalizowany sposób? Ja wokół siebie widzę sporo takich możliwości, trzeba tylko chcieć i przykładać się do tego, co robisz.

„ Kolejna kwestia to jakie studia zaczac „
Tutaj aż się prosi, aby dokonać dokładnego rozeznania przed podjęciem takiej decyzji. Rozmawiaj z praktykami, popróbuj sam jak dana działalność wygląda, będziesz miał więcej informacji. I nie ładuj się w kilkuletnie studia zanim nie będziesz przekonany, że na pewno chcesz wykonywań ten określony zawód i że takie akurat studia są Ci niezbędne.

„ Co bedzie gdy te rowniez okaza sie niewypalem „
To oznacza, że źle zrobiłeś pracę domową, o której napisałem w poprzednim punkcie :-)
W Armii Czerwonej było coś takiego jak rozpoznanie bojem, ale prowadziło to zawsze do dużych i możliwych do uniknięcia strat. Po co, jak można inaczej?

„Wieczny student na utrzymaniu rodzicow?”
Wieczny student, to brzmi interesująco. Ja tak naprawdę jestem takim wiecznym studentem, „wciągając” w siebie raz na 2-3 lata ilość wiedzy odpowiadającą przeciętnym studiom. I robię to z wielką przyjemnością oraz korzyścią dla mojej działalności zarobkowej. O byciu na utrzymaniu rodziców napisałem już powyżej, im wcześniej będziesz odpowiedzialny za siebie finansowo, tym na ogół lepiej dla Ciebie.

Tyle moich luźnych przemyśleń na ten temat. Jak już wspomniałem, każdy powinien wyciągnąć z tego własne, indywidualne wnioski. Jest tak wiele sytuacji życiowych, układów rodzinnych i innych, że nie sposób podać jednej, uniwersalnej recepty. Jeśli macie jakiekolwiek pytania, bądź odmienne zdanie to zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (56) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?

Wielu młodych ( i nie tylko :-)) ludzi zadaje mi to pytanie co robić w życiu, ostatnio Martyna w sąsiedniej dyskusji.
Jeśli nie wiesz co chcesz robić, drogi Czytelniku, nie jest wcale taka zła sytuacja, zwłaszcza, jeśli jesteś w stosunkowo młodym wieku. Dzięki temu możesz bez jakichkolwiek uprzedzeń zacząć badać, co tak naprawdę Cię „kręci” i to nie tylko jeśli chodzi o karierę zawodową, ale też i życie w ogóle. To bardzo zaniedbywany temat i dlatego mamy potem tak wielu ludzi w wieku 35-50 lat, którzy przechodzą w którymś momencie ciężki kryzys wieku średniego. Nagle uświadamiają sobie, że przeżyli sporą część życia zupełnie inaczej niż tak naprawdę by chcieli i potem zaczynają się albo dramaty, albo „życie w cichej desperacji”. Po co tak długo czekać?? Po co tak długo żyć „sztucznym” życiem?

Stąd moja rada dla każdego, kto mnie o to pyta: próbuj bardzo różnych rzeczy, stylów życia, rodzajów relacji z najprzeróżniejszymi ludźmi, ewentualnie zawodów i sposobów zarabiania na siebie. To wszystko najlepiej w różnych krajach i kręgach kulturowych. Po kilku latach takich praktycznych doświadczeń, będziesz mieć znacznie lepsze pojęcie, co dla Ciebie jest dobre i ważne, oraz na czym polega Twoja misja życiowa. Ta wiedza jest moim zdaniem niezbędna, aby długoterminowo prowadzić satysfakcjonujące i spełnione życie.
Zdobywając ją warto pamiętać, aby w trakcie tego poszukiwania:

  • nie narażać się na niepotrzebne ryzyko w sensie fizycznym i zdrowotnym. Tu naprawdę warto być rozsądnym i mieć oczy szeroko otwarte – niestety nie wszyscy ludzie to anioły, a pewne przyjemności (niezabezpieczony seks, alkohol, narkotyki itp.) mogą mieć bardzo niepożądane długoterminowe skutki
  • nie tworzyć przedwcześnie nieodwracalnych, lub trudnych do zmiany faktów (małżeństwo, dzieci, duże kredyty itp.)
  • być uczciwym w stosunku do innych ludzi, nawet jeśli czasem może to być niewygodne. Nigdy nie zdobywaj doświadczenia oszukując lub wykorzystując kogokolwiek innego!
  • zamiast starać się sobie logicznie uzasadnić rzeczy, które „powinniśmy” robić „bo takie jest życie”, słuchajmy głosu naszego serca, czy to co aktualnie robimy jest rzeczywiście dla nas i czy czujemy się z tym naprawdę dobrze (ta rada brzmi dość niezwykle w ustach człowieka, który coachuje topowych managerów i teamy negocjacyjne, nieprawdaż?)
  • być ostrożnym i bardzo krytycznie analizować wszelkie rady udzielane Ci przez inne osoby, dotyczy to oczywiście też i tego, co ja piszę. Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma nieomylnych „guru”, tak naprawdę, to wszyscy jesteśmy na etapie szukania różnych odpowiedzi. Coś dobrego dla kogoś innego, nie musi być dobre dla Ciebie. Z drugiej strony, jeśli podobają Ci się czyjeś rezultaty, to zapytaj jak on to robi (i o cenę którą za nie płaci też!!)
  • szybko rozpoznawać toksyczne środowiska nieszczęśliwych, sfrustrowanych ludzi (wtedy bierzmy nogi za pas i to szybko). To dotyczy szczególnie relacji jeden na jeden. Przy tych miliardach ludzi na świecie, nie ma potrzeby szkodliwego uzależniania się od jakiejkolwiek jednostki, czy grupy.

W trakcie tych poszukiwań powinieneś utrzymywać się we w miarę dobrej formie fizycznej i zdrowiu, oraz (niezależnie od zainteresowań) nauczyć biegle operować co najmniej dwoma językami. Jeśli do tego zadbasz o umiejętność komunikowania się z innymi, to masz bardzo duże szanse na wylądowanie w zupełnie innych realiach, niż te w których żyje większość ludzi i to niezależnie od Twojej pozycji wyjściowej (pamiętasz, że ja kiedyś mieszkałem w piwnicy i sprzedawałem gazety?)

Tyle moja nieco uproszczona, ale szczera i otwarta odpowiedź.

Koniecznie należy przy tym zwrócić uwagę na parę efektów ubocznych, z którymi trzeba się liczyć rozpoczynając takie odkrywanie siebie:

  • powyższe podejście jest w wielu punktach dokładnie odwrotne od tego powszechnie uznanego w polskim społeczeństwie za „normalne”. Stosując je masz duże szanse narazić się na ostrą krytykę ze strony dotychczasowego środowiska, możesz stracić wielu znajomych, czy nawet „przyjaciół”. Z drugiej strony możesz nagle odkryć, że jest wielu ludzi znajdujących się na podobnej drodze jak Ty, z którymi łatwo będzie Ci znaleźć wspólny język.
  • na samym początku możesz mieć wrażenie, że zostajesz w tyle za tymi, którzy szybko skoncentrowali się na jakiejś karierze zawodowej, pozakładali rodziny a Ty nie. Jeśli tylko naprawdę pracujesz nad sobą (a nie tylko udajesz), to nic złego się nie dzieje. Życie to, jak już gdzieś wspomniałem, bardzo długodystansowa „gra” i wcale nie chodzi o to, aby pewne sprawy rozwiązać jak najszybciej, tylko o to, aby rozwiązać je dobrze. Dotyczy to zarówno sposobu, w jaki zarabiasz na siebie, gdzie i jak mieszkasz, jak też człowieka, z którym chcesz przejść przez życie.
  • jeśli przeprowadzisz takie poszukiwania tego, jak naprawdę chciałbyś żyć, to jest duża szansa, że doprowadzi to u Ciebie do dobrej znajomości Twoich potrzeb, łatwości komunikowania ich, oraz podwyższonego poczucia własnej wartości. To może, szczególnie w wypadku kobiet spowodować zawężenie puli potencjalnych partnerów życiowych, bo wielu mężczyzn będzie się przy Was czuć niepewnie. Z drugiej strony nabycie takich cech będzie czynić Was atrakcyjniejszymi dla całkiem innych grup potencjalnych partnerów, niekoniecznie tych gorszych :-)
  • będziesz wcześniej świadom odpowiedzialności za własne życie (Ty, a nie państwo, społeczeństwo czy krewni), co na początku może zmniejszyć Ci poziom beztroski wywołanej ignorancją. Z drugiej strony możesz uzyskać potem większą beztroskę opierającą się na własnych możliwościach i zasobach, a ta jest chyba lepsza :-)

Na zakończenie kilka ważnych uwag:

  • To co napisałem powyżej jest moim osobistym zdaniem, które nie pretenduje do miana prawdy absolutnej. Niemniej przyniosło to pozytywne skutki zarówno w moim życiu, jak i życiu dość sporej grupy osób w wieku 20-54 lat i to mimo często bardzo niedoskonałej implementacji.
  • Postępowanie w wyżej omówiony sposób nie gwarantuje Ci szczęśliwego i spełnionego życia, po prostu znacznie zwiększa Twoje szanse i upraszcza wiele procesów.
  • Postępowanie wbrew moim zaleceniom nie oznacza, że nie masz szans na szczęśliwe i spełnione życie. Po prostu będziesz stał przed innymi wyzwaniami i niektórzy tak wolą.
  • I jak zwykle apel: „use your judgement!”

Jeśli po uważnym przeczytaniu tego postu macie jakiekolwiek pytania lub uwagi, to zapraszam do komentarzy i to niezależnie od tego, czy podzielacie moje zdanie, czy też nie.

Uzupełnione 14.11.2010 : Jeżeli ktoś z Was uważa, że jest za stary na pewne zmiany to zapraszam do przeczytania postu „Póki żyjesz nie jest za późno„

Komentarze (673) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pytania AniR

W komentarzu do postu „Konkurencja na dwa fronty cz.2” AniaR zadała nam parę pytań, nad którymi warto osobno podyskutować. Zapraszam Was w tym poście do wymiany Waszych doświadczeń i opinii. Może w ten sposób powstać coś równie ciekawego i przydatnego jak dyskusja „Na ile programiście przydają się studia”

Pytania AniR:

  1. czy sądzicie ze warto planować karierę zawodową ?
  2. czy jest to realizowane przez młodych ludzi?
  3. czego według Was oczekują oni od rynku pracy i od przyszłych (obecnych) pracodawców, biorąc pod uwagę, że jednak dużo wykształconych wyjeżdża realizować się za granicą?
  4. czy pracodawcy w Polsce biorą pod uwagę to, żeby inwestować w rozwój?

Zakładam, że w tym ostatnim pytaniu Ani chodziło o rozwój pracowników.

Zapraszam Was teraz do dzielenia się własnymi doświadczeniami i obserwacjami. w komentarzach. Ja jak znajdę chwilę i przemyślę trochę ten temat też obiecuję wrzucić tam moje trzy grosze

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czy już posmakowałeś twoich marzeń?

Dzisiaj rano, siedząc sobie na tarasie i czytając „Die Zeit” natknąłem się na interesującą historię pochodzącą od Paulo Coelho (i to akurat w części gazety poświęconej polityce :-)). Podaję ją w skrócie:

Pewna młoda kobieta dowiaduje się od swojego lekarza, że ma jeszcze tylko cztery dni życia. Rankiem piątego dnia zabije ją choroba, którą nosi ona w sobie. Młoda kobieta żyje przez cztery dni pełną piersią, jak nigdy z życiu, po czym kładzie się do łóżka, aby umrzeć. Ku swojemu zaskoczeniu budzi się jednak piątego dnia rano, nadal w dobrym zdrowiu. Lekarz mówi jej, że po prostu chciał, aby wreszcie poczuła co to jest prawdziwe życie. Że wcale nie była chora, tylko nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest zdrowa.

Co by było, gdybyśmy pewnego dnia, bez pomocy takiego lekarza, postanowili przeżyć kilka, kilkanaście dni tak, jak gdyby miały to być ostatnie naszego życia. Tak, jak gdybyśmy nie mieli nic do stracenia, za to bardzo ograniczony czas, aby w pełni zanurzyć sią w tym cudownym fenomenie, jakim jest prawdziwe delektowanie się swoim istnieniem i doznaniami na tej planecie.
Zapewniam Was, po takim praktycznym eksperymencie, jeśli naprawdę przeprowadzilibyście go uwzględniając Wasze najskrytsze marzenia i pragnienia, to prawie nikt z Was nie wróciłby do stanu, w którym jest dzisiaj. Zmiana nastąpiłaby najpierw mentalnie w Waszych głowach, a potem prawie nieuchronnie w prawdziwym życiu.
Przeprowadzenie takiej próby wcale nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać, zwłaszcza jeśli zauważymy, że tak naprawdę odczuwalną jakość naszego życia determinuje jakość naszych doznań i uczuć „tu i teraz” (które to kryteria są oczywiście specyficzne dla każdego z nas), a nie jakiekolwiek posiadłości materialne. Zapytajcie o te ostatnie kogoś, kto ma naprawdę niewiele dni do przeżycia, albo kogoś, kto kiedyś przez pomyłkę tak uważał, a usłyszycie, że jest to jedna z najmniej istotnych spraw na świecie.
Przypomniała mi się teraz jeszcze jedna stara historia, którą przed wieloma laty wyczytałem w którejś książce Mario Puzo: W pewnej włoskiej, mieszkającej w USA rodzinie wychowywał się młody chłopak, który miał przepiękny „słowiczy” głos. Dzięki jego występom zarówno manager, jak i rodzice zarabiali duże pieniądze. Ich jedyną troską był fakt, że zbliżający się okres pokwitania spowoduje wielką zmianę głosu ich pupila i stratę intratnego źródła dochodów. Manager najpierw przekonał rodziców młodego nastolatka, że jedynym rozwiązaniem jest kastracja chłopca, a potem wspólnie jakoś siłą perswazji uzyskali na to zgodę młodzieńca. Tuż przed planowaną operacją cała sprawa rozbiła się o ciotkę, która dowiedziawszy się o co chodzi, zaciągnęła chłopaka do pokoju i praktycznie pokazała mu, co straci :-) Po tej prezentacji o jego zgodzie na kastrację nie było już mowy!! :-)
Dziś czyn tej pani podpadałby zapewne pod jakiś paragraf i nie chcemy go tutaj gloryfikować. Chodzi mi o coś zupełnie innego. Co by było, gdybyśmy będąc równie nieświadomymi jak ten młody człowiek, byli nakłaniani przez środowisko do podejmowania różnych decyzji, które per saldo mogą być dla nas bardzo niekorzystne? I nie ma cioci, która pokazałaby nam co stracimy?
Eksperyment polegający na intensywnym próbowaniu przez kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt takiego życia, jakie naprawdę pragniemy, da nam punkt odniesienia i zmieni nas na zawsze. Jednocześnie uzyskamy perspektywę potrzebną do oceniania tego, co chcą od nas inni. Czy jest to warte zachodu? Na to pytanie każdy z Was musi już sobie odpowiedzieć sam, bo to przecież o Was chodzi. Ja tak kiedyś zrobiłem i bez przesady mogę twierdzić, że była to rzecz, która uratowała mi życie. Wcześniej miałem co prawda sukcesy, za które ludzie poklepywali mnie z uznaniem, ale jednocześnie byłem wypalonym fizycznie i trochę kalekim emocjonalnie człowiekiem. Bez tego kluczowego przeżycia robiłbym tak dalej i pewnie źle by się to skończyło.

Tyle na dzisiaj. Teraz idę pomyśleć nad brzeg oceanu a Wam życzę miłej niedzieli!

PS: jeśli ktoś ma chwileczkę czasu to warto zajrzeć jeszcze tutaj i obejrzeć spot, do którego linkuję

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Motywacja i zarządzanie, Rozwój osobisty i kariera

Konkurencja na dwa fronty cz.2

Przeczytałem właśnie artykuł z Gazety Bankowej o konieczności „Zarządzania talentami”. Pamiętacie jak pisałem o tym w lecie zeszłego roku?

Z tekstem warto się zapoznać i wyciągnąć z niego wnioski, które u każdego z Was będą zapewne trochę inne.
Mnie, tak na szybko, nasuwają się następujące uwagi:

  • coraz więcej firm dostrzega konieczność wyłonienia względnie przyciągniącia tzw. „high potentials”. Firmy, które tego zaniedbają coraz bardziej będą przypominać galery, na których poganiani biczem niewolnicy wykonywać będą niezbyt wyrafinowane i ogłupiające prace. Jak to jest w Twojej firmie?
  • w związku z powyższym możecie oczekiwać dalszej polaryzacji rynku pracy. Z jednej strony dużą konkurencję o tych wartościowych pracowników (patrz „Wartość rynkowa„), która prędzej, czy później musi się przełożyć na ich naprawdę ponadprzeciętne zarobki (co częściowo już ma miejsce). Z drugiej, powstanie szerokiej rzeszy pracowniczego „mięsa armatniego”, na której będzie się oszczędzać (zarówno w sensie płac jak i zatrudnienia w ogóle), aby mieć z czego zapłacić tym wybitnie produktywnym. W kierunku której grupy sterujesz w twoim rozwoju zawodowym?
  • w artykule jest napisane:”aż 94 proc. indagowanych przewiduje, że w perspektywie trzech lat proces zarządzania talentami zyska na znaczeniu„. Upsss!!! Ja od dwóch lat realizuję bardzo praktyczny projekt tego typu u jednego z klientów i wierzcie mi, jeśli jakaś znacząca firma w wymagającej branży myśli o wzroście znaczenia tego tematu w perspektywie 3 lat, zamiast wystartować konkretne i skuteczne działania teraz, to możemy, parafrazując Apollo-13 powiedzieć „Houston, you have a problem”!! Gdzie w tym kontekście jest Twoja firma?
  • uczestnicy ankiety wypowiedzieli się za jawnymi i otwartymi kryteriami doboru tych talentów, co całkowicie pokrywa się z moimi doświadczeniami. Jak jest to w Waszych firmach?
  • ciekawym jest stwierdzenie: „Okazuje się bowiem, że polscy menedżerowie nadal nie są przygotowani do indywidualnego prowadzenia pracownika, regularnych spotkań, monitorowania procesu rozwoju swoich podwładnych oraz do podejmowania roli mentora lub coacha.” To jest rzeczywiście pięta achillesowa takich przedsięwzięć, zwłaszczy, że wiele szkoleń ciągle jeszcze serwuje ich uczestnikom przede wszystkim naukowo i profesjonalnie brzmiące teorie o niewielkiej przydatności praktycznej. Jeśli ktoś z Was jest managerem, to niech uważnie przyjrzy się własnym umiejętnościom w tym względzie. Ich ewentualne deficyty będą zmniejszać Waszą wartość rynkową w przyszłości. Jeśli jesteś pracownikiem, to jak wyglądają te kwalifikacje u Twojego bezpośredniego przełożonego?

Jak widać robi się ciekawie, przynajmniej w tej części polskiej gospodarki, która mniej czy bardziej oparta jest na wolnym rynku. Co chcecie zrobić, aby poprawić Waszą pozycję w takiej sytuacji?

PS: Na postawione powyżej pytania odpowiedzcie sobie przynajmniej we własnej głowie. Jeśli ktoś zechce się podzielić swoimi refleksjami, tutaj, to tym lepiej.

Gdyby ten blog czytali HR-owcy, to można by do tego dopisać więcej, ale jak na razie nikt się nie ujawnił :-)

    Komentarze (20) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Skuteczne narzędzia do rozwiązywania (niektórych) problemów cz.2

Zgodnie z obietnicą zajmiemy się teraz tym drugim narzędziem, które często uwalnia nas od konieczności wkładania wysiłku w przedsięwzięcia niekoniecznie posuwające nas do przodu.
Uprzedzam, że dla niektórych z Was, jak się głębiej zastanowicie nad tym, co przeczytacie poniżej, to wnioski mogą być kontrowersyjne, więc potraktujcie moją wypowiedź bardziej jako głos w dyskusji, niż jako prawdę absolutną :-)
Narzędzie sprowadza się do prostej wypowiedzi:

„Róbcie co chcecie, ale beze mnie”

O co w tym wszystkim chodzi?

W życiu otoczenie wielokrotnie zakłada a priori (najczęściej nie pytając nas o zdanie) naszą niejako automatyczną przynależność do różnych grup społecznych. Mam na myśli grupy od paczki nastolatków począwszy, na narodzie czy wspólnocie religijnej skończywszy. W oparciu o tę przynależność oczekuje się od nas określonego zachowania. Co ciekawe, wiele osób dość bezrefleksyjnie dopasowuje się do takich oczekiwań i w rezultacie podejmuje czasem działania, które niekoniecznie są dla nich najkorzystniejsze.
Kto z nas nie zna takiej sytuacji, kiedy np. uczestniczymy w imprezie rodzinnej, choć w głębi serca chętnie bylibyśmy gdzieś indziej? Albo kiedy robimy coś tylko dlatego, bo w danej grupie/warstwie społecznej „tak wypada”? I to nie tylko w sprawach codziennych, ale też podejmując ważne decyzje życiowe. Jeśli się nad tym zastanowimy, to może się okazać, że znajdziemy sporo takich przykładów.
Jak jeszcze rozpoznać, że nieświadomie gramy w gry, podczas których nie mamy nic cennego do wygrania? Dobrą wskazówką może też być nasze wewnętrzne poczucie dyskomfortu, czy wręcz irytacja przy robieniu różnych rzeczy. Społeczeństwo często uczy nas, że trzeba takie emocje stłumić, a przecież jest to bardzo ważna „lampka ostrzegawcza”, oznajmiająca nam że „właściwie robisz coś innego, niż chciałbyś”, względnie „prowadzisz życie odmienne od Twoich wyobrażeń”. OK, do końca szkoły średniej mieliśmy stosunkowo niewiele możliwości, aby skutecznie się od takich rzeczy „wywinąć”, ale potem, jeśli przejmiemy odpowiedzialność za nasze życie, to możemy prawie zawsze powiedzieć „Róbcie co chcecie, ale beze mnie”!! I dotyczy to niemal wszystkich zakresów tego co robimy.
Uwalniając się od takich konieczności uzyskujemy zazwyczaj mnóstwo czasu, energii i zapału, aby zająć się rzeczami, które naprawdę posuwają nas do przodu. Ja robię coś takiego rutynowo i bardzo pomaga mi to nie tylko żyć interesującym i urozmaiconym życiem, ale do tego jeszcze mieć możliwości, energię i środki, aby robić coś dobrego dla innych.

PS: Aby nie sprawiać fałszywego wrażenia, że piszący te słowa zawsze „wiedział lepiej” śpieszę z zapewnieniem, że ten opisywany powyżej błąd wystarczająco często sam popełniałem :-)

Komentarze (17) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Skuteczne narzędzia do rozwiązywania (niektórych) problemów

W jednym z komentarzy do postu „Czy jesteś w pętli czasu” Yves napisała:

„Kłopot w tym, że znać problem nie znaczy wcale rozwiązać problem. Do tego trzeba jeszcze sporo pracy, cierpliwości i przede wszystkim – umiejętności wstawania po każdej porażce. Ja w każdym razie staram się to robić, wstawać, nawet po nastym upadku (co zresztą jest ogromnie trudne, może najtrudniejsze, w pewnej chwili walka z chęcią pozostania na ziemi wymaga niemal heroizmu).”

Zgadzam się całkowicie z pierwszym zdaniem, bo o ile rozpoznanie problemu jest na ogół (pomijając jakieś wyjątkowo szczęśliwe przypadki) warunkiem koniecznym do jego rozwiązania, o tyle nie jest ono zazwyczaj warunkiem wystarczającym.
To drugie zdanie też opisuje prawdę, niemniej nie całą prawdę i na to chcę Wam teraz zwrócić uwagę. Istnieją jeszcze dwa narzędzia, które nie wymagają ciężkiej pracy, cierpliwości i czego tam jeszcze, a mimo tego są zbyt rzadko stosowane w praktyce.

Pierwsze sprowadza się do wypowiedzi: „Dziękuję, rezygnuję z tego. Nie jest mi to potrzebne”
Wymaga ono oczywiście dobrego rozeznania swoich prawdziwych potrzeb i oderwania się od tego, co wmówili nam inni ludzie.
Dziś rano przeczytałem na Onecie taką wypowiedź:

„Ważny jest dystans, ale także szczerość wobec samego siebie – dodaje aktor Marek Kondrat. – Ważne, by nie żyć w świecie iluzji, szczerze rozpoznać własne potrzeby, odkryć przyjemności, które nie tylko wprawiają nas w szampański humor, ale przede wszystkim dają poczucie spełnienia.”
i potem:

„– Przez długi czas powielałem rodzinny wzorzec, kolekcjonowałem kolejne role, kolejne dowody uznania. Nakręciłem sto filmów w ciągu 30 lat – przyznaje aktor. – Zdobyłem wiele, z pieniędzmi włącznie. Wpadłem jednak w pułapkę, miałem poczucie, że ciągle muszę coś udawać, powielać. Nagle zrozumiałem, że mam wszystko, ale nie czuję prawdziwego smaku życia. Żyłem w festiwalu sławy, ale jednocześnie w sztucznym świecie, w którym trzeba nieustająco komuś się podobać i z kimś rywalizować.”

Z dalszej części wypowiedzi wynika, że znalazł on w końcu to, co go naprawdę fascynuje (choć nie musi fascynować innych ludzi, np. mnie, ale to ostatnie jest całkowicie bez znaczenia). I o to właśnie chodzi, pytanie tylko, czy to dochodzenie do prawdziwego zadowolenia z życia musi odbywać się tak okrężną drogą (30 lat)? Pozwalam sobie na stwierdzenie, że nie, problem polega na tym, że pokolenia zarówno pana Marka, jak i mojego nikt nie uświadomił, że jest to niezmiernie ważne i zamiast tego indoktrynowano nas sprawami i potrzebami, które często były kontraproduktywne jeśli chodzi o osiągnięcie osobistego spełnienia.
Jeśli teraz młodsi Czytelnicy myślą, że czasy się zmieniły i mogą odetchnąć z ulgą, to zapraszam do świadomej analizy, czym np. dziś 6 stycznia 2007 zajmują się w Polsce prasa, telewizja, portale internetowe itp. oraz na ile te zagadnienia i potrzeby naprawdę mają cokolwiek wspólnego z Waszym osobistym szczęściem :-) To dość trudne ćwiczenie, niemniej niezmiernie pouczające i może skłonić Was do cennych przemyśleń.
Wracając do samej metody, stojąc przed problemem do rozwiązania warto zastanowić się, czy ja tego rozwiązania w ogóle potrzebuję do szczęścia. Jeśli nie, to odpowiedź jest prosta :-)
„Dziękuję, rezygnuję z tego. Nie jest mi to potrzebne”
Jeśli tak, to często chodzi tylko o środek do większego celu, warto wtedy zamiast walić głową o ścianę, poszukać jakiegoś skrótu lub alternatywy aby ten główny cel osiągnąć. Pamiętajcie: „szukajcie, a znajdziecie” :-)
To powiedziawszy podkreślam, że nie jest to metoda którą należy stosować zawsze, czasem w życiu trzeba się naprawdę do czegoś przyłożyć.
Pozwólcie, że o tym drugim narzędziu napiszę jutro, mamy tu dziś zbyt ładną pogodę na siedzenie przy komputerze.

PS: Kilka dni temu, na jednym z kanaryjskich targów uzyskałem spadek ceny pewnego towaru z 40 na 25 euro (i pewnie poszlibyśmy dalej) tylko mówiąc „Dziękuję, rezygnuję z tego. Nie jest mi to potrzebne”. Działa to zresztą nie tylko w takich miejscach (tzw. metoda niechętnego kupca)

PPS: Na kontynuację tematu zapraszam tutaj

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czy tkwisz w pętli czasu?

W ostatnich dniach prowadziliśmy bardzo rozbudowane dyskusje w komentarzach (42 wypowiedzi tylko do postu „Kto nie ma problemów”) i chyba już czas na napisanie nowego tematu.
Tydzień temu po raz kolejny oglądałem stary film „Groundhog Day” („Dzień Świstaka”). Gorąco polecam obejrzenie go (najlepiej w oryginalnej wersji językowej, aby nie być ograniczonym niedoskonałością tłumaczenia), bo wbrew temu, jak jest on opisywany, wcale nie jest to komedia (choć jest tam parę zabawnych scen), lecz film o znacznie głębszym znaczeniu życiowym. W bardzo dużym skrócie, główny bohater jest inteligentnym, ale aroganckim człowiekiem o dość nieprzyjemnym i nieco cynicznym podejściu do otoczenia. W pewnym momencie zaczyna on na nowo przeżywać jeden i ten sam dzień, pamiętając wszystko, co wydarzyło się w poprzednich wcieleniach tych 24 godzin, podczas, gdy dla całego otoczenia jest to zawsze po raz pierwszy. Po stwierdzeniu tego faktu, bohater najpierw jest zirytowany, a potem dostrzega plusy takiej sytuacji. Swoją coraz lepszą wiedzę o tymże dniu i pewność, że inni następnego dnia „zapomną” o jego wyczynach wykorzystuje on najpierw do jeszcze bardziej chamskiego zachowywania się, potem do zdobycia pieniędzy a w końcu do różnych seksualnych podbojów. Finalnie postanawia tymi samymi metodami zdobyć producentkę programu, który prowadzi, stosując w kolejnych „iteracjach” coraz lepszy „matching”, jeśli wolno mi użyć tego NLP-owskiego terminu. Mimo czynienia pewnych postępów skutki są dość mizerne, a na kontynuację brakuje czasu, bo każdego ranka ten sam dzień zaczyna się od nowa. Zdesperowany bohater próbuje przerwać te zaklęty krąg popełniając na różne sposoby samobójstwo, co oczywiście nie przynosi pożądanego rezultatu bo …. budzi się on ponownie tego samego ranka.

W końcu robi coś, co w jego dotychczasowym życiu było mu dość obce: zaczyna uczyć sią najprzeróżniejszych rzeczy, a jednocześnie stara się poprawić jakość tego dnia nie dla siebie, lecz po prostu dla innych ludzi. I to z czasem doprowadza do szczęśliwego zakończenia – nie tylko spędza noc ze swoją ukochaną (i to mniej czy bardziej z jej inicjatywy!!), ale też niespodziewanie budzi się u jej boku następnego dnia i jest to wreszcie nowy dzień!! Zaklęty krąg został przerwany!!
Powyższe jest oczywiście tylko bardzo dużym skrótem i naprawdę zalecam zainwestowanie tych paru złotych w wypożyczalni i 2 godzin Waszego życia na obejrzenie tego filmu w świadomy sposób i parę refleksji nad sobą. Ja po raz pierwszy zobaczyłem ten film już dawno temu, ale byłem zszokowany, bo wyłączając próby fizycznego samobójstwa i napad na samochód z pieniędzmi, była to w pewnym sensie historia sporej części mojego życia. I tak samo jak w filmie dramatyczne zmiany na lepsze zaszły dopiero wtedy, kiedy zacząłem po prostu pracować nad sobą i robić dobre rzeczy dla świata i ludzi.
Jak się popatrzy uważnie, to widać, że wielu ludzi na tej planecie przeżywa swój „dzień świstaka”. Zobaczcie sami, w jak wielu wypadkach ich „życie” polega na powtarzaniu tego samego dnia z niewieloma tylko „urozmaiceniami” oraz świadomością, że jutro rano obudzą się stojąc przed praktycznie takimi samymi wyzwaniami, jak te z którymi obudzili się dziś. Tak wcale nie musi być, o czym wiem co najmniej z jednego, za to własnego przykładu :-)
Oczywiście, że mogą być osoby, dla których taki permanentny „replay” jest szczytem marzeń i dlatego każdy powinien wyciągnąć własne wnioski. Tak czy inaczej film warto obejrzeć i pomyśleć.

PS: Ten Dzień Świstaka można też rozważać w aspekcie makro (całe cykle naszego życia), ale do tego wrócimy, jeśli to będzie Was interesować

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Kto nie ma problemów?

W naszej dyskusji na temat Time Management Bellois postawił kilka tez, które , ze względu na ważność warto uczynić tematem odrębnej dyskusji.
Zacznijmy od zacytowania fragmentu wypowiedzi (w oryginalnym zapisie), bo z podobnymi spotykam się dość często w rozmowach o strategiach życiowych:

„Posługując się terminologią zaczerpięto z GTD przeciętny człowiek ma dużo więcej “otwartych pętli”, niż Ty. Pętli, czyli projektów – przy czym projektem może być wszystko co składa się więcej niż z kilku zadań. Jeżeli ktoś uczy się, pracuje, ma rodzinę(Ty chyba kawalerem jesteś?) i dodatkowo myśli o starcie własnego biznesu, to musi jakoś to wszystko wziąść w karby, aby kontrolować co robi, o niczym nie zapomnieć, etc. Jestem też pewien, że na przykład praca managerów, których szkolisz jest bardziej skomplikowana, niż Twoja własna :-) „
Dlatego też przyznaję Ci rację, że dużo do rzeczy ma tu sytuacja. Ale takich sytuacji, jak Twoje jest raczej niewiele… Życie na ogół jest bardziej skomplikowane.”

To jest stary mit, który mówi, że są jacyś ludzie z fartem, którzy prowadząc ciekawe i urozmaicone życie mają zdecydowanie mniej wyzwań niż inni. Ośmielam się stwierdzić, że my wszyscy mamy ich odpowiednią porcję i jedyne co nas naprawdę rozróżnia to po pierwsze ich charakter i moment ich wystąpienia, a po drugie nasza reakcja na nie. To, na co też mamy pewien wpływ, to rodzaj tychże wyzwań i tu rzeczywiście występują spore różnice.
Przejdźmy teraz do szczegółów Twojej wypowiedz jeśli chodzi o konkretne „projekty”:

  • Nauka – uczę się znacznie więcej od większości ludzi, których znam ( a znam dość sporo ludzi :-)). Myślę, że robie to trochę inaczej, ale to tylko strategia, więc rzecz do opanowania przez każdego
  • Praca – wybrałem taki rodzaj zajęcia, który wymaga ode mnie wielkiej koncentracji i wydatku energii, o byciu na bieżąco w wielu dziedzinach gospodarki i wiedzy nie wspominając. Co prawda jestem wolny od konieczności robienia tego codziennie, ale to jest kwestia wyboru priorytetów
  • Bliskie osoby, którymi trzeba się zaopiekować – myślisz, że jeśli ktoś nie ma własnych dzieci (z wyboru) to nie ma innych bliskich i ten problem go nie dotyczy?? Optymista. :-)
  • Własny biznes – a co ja robię?? :-) Kiedyś też musiałem to wszystko zacząć i to od zera.

Dodaj do tego jeszcze różne działania pro bono (jak np. ten blog) i nadal jeszcze twierdzisz, że mam mniej „otwartych pętli”?
Ciekawe też, skąd bierzesz pewność, że moja praca jest mniej skomplikowana niż ludzi, których szkolę? Nie ma w niej elementów biurokratycznych, ale zadanie do wykonania jest naprawdę trudne. Nie tylko muszę być w stanie pokazać uczestnikom jak mogą coś skuteczniej zrobić, ale jeszcze ich tego nauczyć. To wymaga prawie takiej koncentracji jak lądowanie samolotem i to przez cały dzień.
Konkluzja: Wyzwania, trudności i „otwarte projekty” należą najwyraźniej do każdej ludzkiej egzystencji na tej planecie. Jak np. patrzycie na różnych celebrities, to nie ulegajcie złudzeniu, że jest u nich inaczej. W zbyt wielu kręgach obracałem się już w życiu, aby ulec takiej iluzji.
Różnica polega na tym, jak do tego wszystkiego podchodzimy i czy tego stopnia złożoności niepotrzebnie jeszcze nie podwyższamy. Tutaj rzeczywiście rozchodzą się ludzkie drogi. I niestety spora część ludzi, często z nieświadomości, albo powodowana wpływem innych, komplikuje sobie to życie ponad rozsądny poziom. Potem jest często tak, jak napisał już w XIX w. Henry David Thoreau: „The mass of men lead lives of quiet desperation „, ale już znowu odrębna historia.
Niezależnie od tego, jakie ktoś ma poglądy, temat jest wart przemyślenia.

PS: Nie należy też przesadzać z wyolbrzymianiem znaczenia tego co nas spotyka. Dopóki jesteśmy w miarę zdrowi i zdolni do komunikowania z otoczeniem, to możemy sobie prawie z wszystkim poradzić. Jeśli ktoś nie spełniający kryterum z powyższego zdania ciągle myśli, że ma jakiś istotny problem, to zapraszam po moim powrocie na wspólne odwiedziny w miejscach, gdzie przekonacie się naocznie, że w porównaniu z niektórymi ludźmi macie tylko drobne niedogodności w życiu.

Komentarze (44) →
Alex W. Barszczewski, 2006-12-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera, Tematy różne

Time management czy Zasada Pareto?

Bellois wyraził w jednym z komentarzy powątpiewanie, czy Zasada Pareto rzeczywiście może być moim głównym systemem służącym do zarządzania czasem. Zgodnie z obietnicą opowiem jak ja to mniej więcej robię, może będzie to dla Was impulsem do przemyśleń. Oczywiście najpierw polecam uważną lekturę postu, w którym ta Zasada Pareto jest wspomniana, bo nie chcemy przecież się tutaj powtarzać.

Tak więc drogi Bellois, z pewnością nie uprawiam tego, co powszechnie nazywane jest Time Management, a w rzeczywistości jest próbą upchnięcia jak największej liczby zajęć w ograniczoną z natury ilość czasu. Naturalnie, że można w ten sposób zrobić więcej rzeczy, pytanie tylko, czy jest to najlepsza metoda do osiągnięcia sukcesu i zadowolenia w życiu. Osobiste doświadczenie życiowe pokazuje mi, że jest inna, dla mnie znacznie lepsza droga.
Droga ta polega na w miarę konsekwentnej eliminacji tego co nie przyczynia się do osiągania przez mnie moich celów (bądź też pożądanych stanów wewnętrznych :-)) Piszę „w miarę”, bo nie musi to być dokonywane z chirurgiczną dokładnością, wystarczy jeśli tego pozostawionego „tłuszczu” elementów zbędnych nie jest za dużo. Tutaj bardzo przydaje się właśnie stosowana podwójnie (4-64) Zasada Pareto.
Przy tej eliminacji w wypadku spraw osobistych na początku staram się:

  • ustalić, o co mi tak naprawdę chodzi. Ten temat wart jest osobnego postu i chyba do niego w najbliższych dniach wrócimy w dziale „Rozwój Osobisty”, bo wbrew pozorom nie jest to sprawa prosta, a ma ogromny wpływ na osiąganą jakość życia
  • rozważyć, jakie mam alternatywne metody osiągnięcia tego, co rzeczywiście chcę. Często okazuje się, że ta alternatywna metoda jest mniej kompleksowa, szybsza, tańsza, albo ma po prostu znacznie mniejszy współczynnik PITA.
  • zastanowić, czy naprawdę mi na tym zależy. Czasem są to chwilowe zachcianki niewarte większych inwestycji z mojej strony :-)

W wypadku kontaktu z klientami robię podobnie, z tym że muszę się o te rzeczy dopytać, tutaj przydaje się podejście opisane w poście „Wiedza idomysły”

Już ten opisany powyżej prościutki proces pozwala, poprzez redukcję koniecznych aktywności i zaangażowanych zasobów na tak dużą oszczędność czasu, że używanie czegokolwiek innego niż kalendarz w Outlooku, czy nawet kawałek kartki :-) staje się zbędne, ale to jeszcze nie koniec.

Następnym decydującym krokiem jest wykonanie tego, co postanowiłeś. Tutaj cały trick polega na determinacji i całkowitej koncentracji na odpowiednim działaniu. Jestem dość leniwym człowiekiem, ale jeśli już coś poważniejszego robię, to angażuję w to całą moją energię i uwagę, bez żadnego przysłowiowego „ale”. Tutaj też mam wrażenie, że wielu ludzi robi to inaczej, czasem może dlatego, że są zbyt wyczerpani robieniem rzeczy, które tak naprawdę mogliby sobie darować.
Metaforycznie, można by to przedstawić w ten sposób: typowy Time Management to okładanie się po całych dniach szablami na polu bitwy w nadziei na doprowadzenie do rozstrzygnięcia, (trochę jak w czasach Pana Wołodyjowskiego). Moje podejście bardziej jest zbliżone do metod ninja: to bardzo staranne przygotowanie (zarówno jeśli chodzi o dobór celów, jak i rozwijanie własnych umiejętności „technik walki”), potem przyjęcie dobrej pozycji i końcu błyskawiczne działanie z pełnym zaangażowaniem siły używając bardzo skutecznych „narzędzi”. Rezultaty są tak przekonywujące, że nie trzeba walczyć codziennie :-)
Powyższe brzmi bardzo idealistycznie, niemniej jest do zrealizowania w rzeczywistości, czego dowodzi choćby moja praktyka zawodowa. Klienci mają swoje rezultaty szybciej i pewniej, a ja mam więcej czasu na, rozumiane w szerokim tego słowa znaczeniu, „doskonalenie rzemiosła” którym np. zajmuję się teraz na wyspach.
Tam gdzie jest słońce, tam jest i cień, więc dla pełnego obrazu spójrzmy na ograniczenia opisanego powyżej sposobu:

  • pierwsze i oczywiste, to jest to, że nie należy go stosować w różnych sprawach dotyczących życia i śmierci. Nikt by nie chciał, aby leczący nas lekarz stosował 4% możliwej terapii w nadziei na 64% szans na wyleczenie. Tak samo nie chcielibyśmy, aby pilot, z którym lecimy na wakacje stosował tylko część procedur niezbędnych dla bezpieczeństwa lotu!! Całe szczęście, że większość spraw życiowych ma, jakby na to nie patrzeć, mniejszy ciężar gatunkowy, a wybierając sobie zawód, też możemy zwracać uwagę na ten czynnik.
  • ze względu na bardzo przeładowane programy w szkole i na wielu uczelniach, duża część populacji jest skutecznie wytresowana w poczuciu konieczności robienia różnych bezużytecznych rzeczy („bo tak trzeba”, albo „bo tak się robi”). W kontaktach z tego rodzaju ludźmi łatwo stać się celem różnych ataków, co warto uwzględnić dobierając sobie towarzystwo.
  • jeśli rzeczywiście znajdziesz te 4% działań i skoncentrujesz się na nich, to stają się one „mission critical” i nie bardzo możesz sobie pozwolić na poważniejsze potknięcia. To wymaga czasem wbudowania pewnych redundancji, a co najmniej przewidzenia Planu B, dla każdego z nich. Jest to pewien dodatkowy nakład, ale przeważnie i tak opłaca się to bardziej, niż „Time Management”.

Tyle, w dużym uproszczeniu, na temat poruszony w tytule. Jak zwykle przypominam, że powyższe jest odbiciem moich subiektywnych doświadczeń i niekoniecznie pretenduje do miana „prawdy absolutnej”. Z drugiej strony, muszę przyznać, że zarówno mnie, jak i paru „podopiecznym” bardzo podobają się osiągane w ten sposób rezultaty.
Więc „Use your judgement!!”
Zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (33) →
Alex W. Barszczewski, 2006-12-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 16 of 24« First...10«1415161718»20...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025