Dziś, po całodziennym szkoleniu udałem się do pewnej restauracji na kolację. Jedzenie było bardzo dobre, obsługa też.
Jedyne co mi przeszkodziło to identyfikator na koszuli obsługującego nas sympatycznego młodego człowieka (wybaczcie jakość tego zdjęcia):
Warto powiedzieć, iż ten kelner obsługiwał nas bez zarzutu, bardzo sprawnie i z uśmiechem na ustach (to jest prawdziwe oblicze nowej Polski, w przeciwieństwie do tych dinozaurów i plastikowych postaci, które widać po włączeniu telewizora). Na moje pytanie za co w takim razie z góry przeprasza odpowiedział, że to szef kazał mu nosić taki napis.
Jaką informację o sobie przekazuje manager nakazujący początkującemu pracownikowi noszenie takiego napisu?
Możliwości jest kilka:
- temu człowiekowi zdarzyło się w przeszłości wyrekrutować paru całkowitych idiotów i takie przekonanie o uczących się pracownikach pozostało mu do końca życia – przypadek dla terapeuty
- dodatkowo, biorąc pod uwagę fakt, że nie tylko ten młody kelner, ale cały personel restauracji był sprawny, szybki i miły to taki manager nie ma pojęcia co się dzieje w restauracji, za którą odpowiada – przypadek dla HR
- jest to sieciowa restauracja, więc może jest to wymysł jakiegoś mądrali z centrali
Jeśli macie jakieś inne hipotezy to zapraszam do komentarzy.
To co mnie w tym wszystkim boli, to obserwowany fakt, że wielu młodych ludzi na samym początku ich kariery zawodowej pozbawianych jest w różny sposób motywacji do pracy. Jednym każe się, podobnie jak bohaterowi dzisiejszego postu, przepraszać że żyją, innym wmawia się na „profesjonalnych szkoleniach„, że mają upokarzać się przed klientem, a jest to ciąg dalszy procesu łamania poczucia własnej wartości i szacunku do samego siebie, które mają miejsce w szkole i na wielu tzw. „uczelniach wyższych” (tam gdzie kadra i personel lekceważy studentów i traktuje ich jak ludzi gorszej kategorii).
Młodzi Czytelnicy, nie dajcie się!!!!
Moim zdaniem takie plakietki są raczej sympatyczne niż złe, upokarzające, deprecjonujące itd.
Kelner jest nowy, więc ma prawo popełnić jakiś błąd, a taka plakietka przypomina o tym klientowi. Co jeśli popłeni bardziej lub mniej poważny błąd? Będzie się tłumaczył, że jest nowy?
Widzę więcej plusów „Przepraszam, uczę się” niż minusów:
1) w razie jakiejś niezręczności restauracja jest „ubezpieczona”, tj. reputacja restauracji nie ucierpi
2) nowy kelner może czuć się swobodniej, bo on wie (i klient też), że ma prawo do błędu
3) klient widzi, że się o niego dba (choćby przesadnie!)
Nie zgodzę się również z tezą, że takie rozwiązanie pozbawia motywacji. Wręcz przeciwnie. Założę się, że po 2 tygodniach (miesiącu, dwóch) taka plakietka znika i „nowy” staje się prawdziwym (lepszym, doświadczonym, nazwij jak chcesz) kelnerem, czyli zmienia swój status.
Mówiąc krótko: to dobre rozwiązanie.
Hmm, dokładnie taką plakietkę widziałam u pani z pocztowego okienka:)
Jeśli na poczcie, to całe szczęście, że miała tę plakietkę… Raz na jakiś czas niestety tam bywam i zawsze się nasłucham sfrustrowanych _klientów_.
Witam wszystkich. Od pewnego czasu przeglądałem bloga, aby po pewnym czasie się „wychylić”, co właśnie robię. :)
Co do samej plakietki to nic nie mam, mogła by być, lecz razi mnie w oczy słowo „przepraszam”. Ten kelner nie złego jeszcze nie zrobił i według plakietki przeprasza za to, że się uczy.
Według mnie wystarczyło by samo „uczę się”, które dla klienta jest wystarczającym komunikatem. Przepraszanie za nic, nie wpływa dobrze na poczucie własnej wartości, co innego gdy rzeczywiście ktoś popełnił jakiś błąd z własnej winy, wtedy powinien się przyznać do błędu ale to nawet wpływa pozytywnie, bo do tego trzeba mieć trochę tej odwagi.
Pozdrawiam, Tomek :)
Moja wskazówka dla wszystkich, nie tylko tych młodych Czytelników:
Jeśli zrobiłeś coś złego to przeproś natychmiast.
Nigdy nie przepraszaj jeśli nie zrobiłeś niczego złego.
Nigdy nie przepraszaj na zapas.
Szanuj innych ludzi, ale szanuj też siebie.
Jest takie ładne „duma”, tego wiele osób ma za mało
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tomku
Witaj na naszym blogu :-)
Widzę tę sprawę dokładnie jak Ty
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Z góry dziękować to rozumiem, ale z góry przepraszać to chyba przesada. Ale plakietki same w sobie są dobrym pomysłem. Unika się anonimowości pracowników.
Jeśli chodzi o anonimowość pracowników przypomniała mi się historia jak moja znajoma zadzwoniła, aby załatwić coś w przychodni lekarskiej. Pani X coś tam obiecała że załatwi na kiedyś tam. Ale uparcie unikała podania swojego nazwiska. Znajoma też była uparta ;), aby wiadomo było kogo później pociągnąć do odpowiedzialności za swoje deklaracje… Potem szefowa Pani X przy nadażającej okazji się poskarżyła. Powiedziała, że jej pracowniczka się przez znajomą popłakała :D bo wymagała podania nazwiska, a u nich się nie przyjęło tak czynić. Ciekawe standardy….
Podobne plakietki noszą pracownicy Empiku. Jedyne, czym się różnią od tej ze zdjęcia to brak słowa „przepraszam”. Wyglądają one o wiele sympatyczniej, niż ta ze zdjęcia. Gdy patrzę na tą plakietkę, nie mogę oprzeć się wraźeniu, że ci uczący pracownicy na zapleczu są bici.
Odwróćmy kota ogonem – na ile szalony wydaje się Wam pomysł na plakietkę – „Uczę się, dziękuję”? ;)
Witam
uwierz mi prowadziliśmy na ten temat w poprzedni weekend rownie burzliwa dyskusje na temat dokładnie tej samej plakietki, jedyne nasz odczucie było to ze koles po prostu zaraz cos popsuje :D i niestety udało mu sie, 2 razy do nas przychodził po zamówienie, ale pewnie był speszony bo my jakos nie bardzo ukrywalismy sie z wyrazeniem opini na temat tej plakietki
ale aby zrekompensowac nasze zachowanie zostawlismy spory napiwek;]
Maciej
Nie mam nic przeciwko plakietkom z imieniem, moje zastrzeżenie dotyczyło tego słowa „przepraszam”
Marcin
Nie sądzę aby byli bici :-)
Cała załoga to byli na ogół uśmiechnięci i dynamiczni młodzi ludzie. Tym bardziej absurdalnie odcinał się ten napis. To by może potwierdzało teorię o „mądrali z centrali”
Acid
U mnie jego obsługa była perfekcyjna, co zresztą powiedziałem zarówno jemu, jak i pełniącemu dyżur managerowi.
Napiwek który zostawiłem też był bardzo przyzwoity :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: A propos dumy, to warto przeczytać jeszcze ten post
Witam
A wyobrażacie sobie samochód do nauki jazdy, który zamiast przysłowiowego „L” na dachu ma napis „przepraszam, uczę się”??? :)
Zauważyłem, iż Polaków można podzielić na trzy grupy:
1/ Przepraszających bez powodu
2/ Nie przepraszających mimo powodu
3/ Przepraszających, tyko jeśli jest do tego powód
Jak myślicie, która grupa dominuje?:)
Pozdrawiam
Wracam po dość długiej nieobecności w komentarzach na tym blogu – czytam za to regularnie.
Rzeczywiście tekst na identyfikatorze mało fortunny. A co powiecie o nalepce, którą widziałem na samochodzie nauki jazdy?
'Ty też kiedyś się uczyłeś’
Wydaje mi się znacznie bardziej na miejscu – chyba każdy kierowca miał kilka przypadków gdy zgasł mu silnik na skrzyżowaniu itp. Może ludzie widząc taką nalepkę zastanowią się przed wduszeniem klaksonu?
Witam,
Moim pierwszym wrażeniem po zobaczeniu zdjęcia (bez wczytania się w treść postu) było to, że Dominik uczy się i jest na tyle zajęty, że nie ma dla nikogo czasu. Może to dziwne, ale tak to dla mnie wyglądało.
Po przeczytaniu treści postu widać jednak, że pomysł z przepraszaniem „na zapas” bez powodu jest bardzo kiepski. Czyż nie prościej jest umieścić sam napis „uczę się”?
Pozdrawiam
Marcin
Piotr
Z moich obserwacji najwięcej jest z grupy 1, najbardziej widoczni (też w telewizji) są ci z tej drugiej.
Tomasz, Marcin
Zgodnie z zasadą KISS prawdopodobnie napis „uczę się” byłby najlepszy.
Pozdrawiam
Alex
Nie podoba mi sie ta plakietka, jezeli sie czoego uczysz to nie powinienes z gory przepraszac calego swiata, powinienes byc dumny z tego ze zdobywasz nowe umiejetnosci. Ja odmowilabym noszeia takiej plakietki, nie spotkalam sie z tym nigdzie w kraju w ktorym obecnie mieszkam i jestem przekonana ze nigdy tego nie zobacze. Chyba tylko w Polsce szefostwo wpada na takie pomysly ;P dlatego coraz silniej jestem przekonana ze tam nie wroce :)
Pozdrawiam serdecznie
Anna
Kolejny ciężkawy, acz interesujący polski temat – i bardzo dobrze! Przedstawię tu swoje zupełnie subiektywne obserwacje. :)
Zacznijmy od tego, że Polacy nie potrafią przepraszać. Przepraszanie jest dla Polaka trudnym przyznaniem się do błędu. Jest uwłaczające i ustawia go niżej od przepraszanego. Dlatego Polak przeprasza tylko, gdy musi, przeproszenie jest świadectwem jego klęski.
Polak, wbrew jego opinii o sobie, dla wielu mieszkańców świata zachodniego bywa nieuprzejmy, choć sam tego nie widzi. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy jako nastolatek pojechałem do Niemiec i poszedłem na basen. Ktoś przepłynął dwa metry przede mną. „Ent-schuldigung” – usłyszałem zaskoczony, bo w Polsce z czymś takim się wcześniej nie spotkałem. Kilka lat później, Francja, supermarket. Tym razem ktoś przeciął mi drogę wózkiem z zakupami. Przeciął ją na tyle daleko, że nawet nie spowolnił mojego kroku, niemniej powiedział „pardon”. W Polsce w dużych sklepach wszyscy się rozpychają i nikt nie przeprasza. To jest rywalizacja i wszystkie chwyty dozwolone – w końcu walczymy o pożywienie!
Mieszkam teraz w Irlandii, gdzie wszyscy się przepraszają na każdym kroku. Szturchniesz kogoś na chodniku – zostaniesz szybko przeproszony, zanim jeszcze sam to zrobisz. Klasyczna scenka: stłuczka w centrum Dublina. Kobieta wysiada, „I’m sorry”, na co drugi kierowca „that’s all right”.
Jeśli sprzedawca nie ma butów w Twoim rozmiarze, na 100% przeprosi. O co w tym chodzi?
Przepraszanie w tych krajach (właściwie mogę mówić tylko o Irlandii) nie przynosi ujmy przepraszającemu. Wręcz przeciwnie, widać ciekawy mechanizm – przeproszenie wynosi cię ku górze w tej chwilowej relacji. Jest w tym coś z gestu otwartej dłoni. To przypomina mi ustępowanie miejsca starszym w komunikacji miejskiej: w Polsce ustępujący robi to często z miną wskazującą że robi to pod wpływem tresury społecznej, tutaj wygląda to bardziej na miły gest (choć tak samo wynika z tresury).
Ważne jest, w jaki sposób się to robi. Irlandczycy przepraszają z uprzejmym skinieniem, często uśmiechem, ale zawsze z pewną siebie godnością. Nie ma w tym absolutnie niczego z kajania się. Nigdy nie spuszczają w tym momencie wzroku, a wręcz dbają o kontakt wzrokowy. Przepraszający kontroluje sytuację. Oczywiście, w wielu sytuacjach to przepraszanie jest automatyzmem, a ton wydaje się nie tyle lekceważący, co obojętny – ale i tak rozładowuje napięcie i sprawia, że wszystkim żyje się milej.
Być może jedną z przyczyn tych różnic między krajami jest stopniowanie wynikające z języka – „I am sorry” nie jest tak mocne jak „I apologize”. Do tego dochodzą „pardon me”, „excuse me”. W Polsce (poprawcie mnie, jeśli się mylę) jest na to praktycznie tylko jedno słowo – kolejny dowód na to, że nie radzimy sobie z przepraszaniem już od zarania ;)
Następnym przykładem jest proszenie – przychodzi na myśl takie swojskie wielkopańskie „czy ja muszę się o to prosić?”. Proszenie, podobnie jak przepraszanie, również uwłacza szlachcie. Przypomina mi to sytuację z pubu, w którym byłem w swych pierwszych dniach w Irlandii. „pint of Guinness” mówię do barmana, na co wstawiony koleżka siedzący przy barze spojrzał na mnie ze szczerze uprzejmym uśmiechem i doradził: „Pleeease. It’s nice to say pleease”. :)
Witajcie
Ja zostawiłbym tylko plakietke z imieniem. Gdyby ten młody człowiek nie miał na plakietce napisane: „Uczę się” to czytając wpis Alexa nie wiedziałby nawet, że Dominik się uczy. Jeśli by się nawet coś drobnego stało, jakiś błąd to wtedy naturalnie: „Przepraszam” jest na miejscu. No ale to normalne, tak robia normalni ludzie.
Ja mam swoją ulubioną kawiarnię na Polach Mokotowskich w Warszawie. Kiedy byłem tam pierwszy raz, kelnerka podeszła i powiedziała: „Witam jestem Monika, czy wiedzą Państwo co mogłabym podać?” – pierwszy raz kotś się przedstawił w niby tak prosty ale bardzo sympatyczny sposób.
Co do managera tej restauracji. Niech sam przeprosi pracowników. Jego pomysł czy kogoś z góry jest małej jakości. Zamiast plakietek, wystarczyłoby robić to co zrobiła ta kelnerka w kawiarni. :)
Pozdrawiam, dzisiaj nader wesoły i szczęśliwy czytelnik!
Paweł Urbański
Od jakiegoś czasu czytam co napisałeś.Jestem szczęsliwa, że są tak mądrzy ludzie jak Ty, którzy mają chęć i czas na prowadzenie takich blogów…Jeszcze trochę a napiszę sobie na czole przepraszam, że się uczę. W moim miejscu pracy zwalnia się ludzi wykwalifikowanych. I ciśnie się na usta pytanie być czy mieć.
Pomyślałem, że to co opiszę poniżej może kogoś zainteresować ;)
Zaznaczam, że nie znam Języka Japońskiego ;), lecz z doświadczenia mogę
powiedzieć, że słowa sumimasen co znaczy „przepraszam” Japończycy używają nader często, nawet w sytuacjach tak „niepasujących” jak koniec rozmowy telefonicznej! ;) Kiedy wołają kogoś – też słychać s u m i m a s e n! (w sumie tak jak w naszym języku) Jeśli coś im pożyczysz – też sumimasen. Ktoś mi kiedyś tłumaczył, że oznacza to nie tylko „przepraszam”, ale też np. „dziękuję za Twój czas”…
Wracając do języka polskiego. Shaft napisał, że „nie radzimy sobie z przepraszaniem od zarania” – a co z „wybacz” lub bardziej archaicznym „Pan wybaczy” lub potocznym (makaronizmem???) „sory”, które to [słowo] wrosło w mowę, szczególnie młodych Polaków?
Jeśli chodzi o używanie „magicznych słów” to myślę, że zależy to od kultury osobistej, wychowania – nawet charakteru – tak więc nie generalizował bym.
Pozdrawiam
Wojciech Szywalski
Anna i Ania
Witajcie na naszym blogu :-)
Anna Szyszkowska
Teraz czytając Twój komentarz pomyślałem, że może ta plakietka to rezultat bardzo topornego posługiwania się językiem ojczystym przez wielu Polaków. Często to obserwuję, że takie osoby w zagadnieniach wykraczających poza sprawy życia codziennego mają kłopoty w wyrażaniu się. Chcą coś powiedzieć, ale dobór słów sprawia często wrażenie dość przypadkowego. Na ten temat napiszę coś w przyszłości
Shaft
Bardzo ciekawe jest to, co napisałeś o przepraszaniu z godnością. Muszę świadomie poobserwować, jak robią ro Niemcy.
Z proszeniem o coś masz też rację, choć ja widzę w Polsce dwa ekstrema i zbyt mało zdrowego środka. Napiszę o tym przy okazji (muszę sprawdzić, czy już tego gdzieś nie zrobiłem :-))
Paweł
Przedstawianie się kelnera to dość standardowa praktyka w restauracjach na Florydzie. To bardzo sympatyczne i tworzy pewien kontakt człowiek-człowiek a nie tylko klient – funkcja.
Jeśli chodzi o managera, który zarządził noszenie takiego identyfikatora, to z mojego postu wynika jednoznacznie, że to on ma problem.
Aniu
Dziękuję za miłe słowa.
Z czasem na pisanie to różnie bywa, ten blog konkuruje z moim bardzo ciekawym i bogatym życiem w „realu” i niekiedy ma w tym współzawodnictwie kiepskie karty :-)
Jeśli Twoja firma zwalnia wykwalifikowanych pracowników, to przecież robi im przysługę, bo pozwala znaleźć takie miejsce pracy, gdzie te kwalifikacje będą odpowiednio docenione.
Jeśli chodzi o Twoje pytanie „być, czy mieć” to osobiście zadaję je sobie w nieco inny sposób: „jakie są dla mnie najlepsze proporcje pomiędzy być i mieć?”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Shoovi
Z braku bliższej znajomości o japońskim (nie licząc przestudiowania z ciekawości jakiegoś podręcznika z gramatyki – język ma dość oryginalną konstrukcję) nie będę się na ten temat wypowiadał.
Używanie „magicznych” słów rzeczywiście zależy od kultury osobistej, z czym wielu ludzi ma problem (z braku odpowiednich wzorców w otoczeniu i mediach). Tym łatwiej w takim kraju wyróżnić się (pozytywnie) mając choć odrobinę ogłady.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Kiedyś w restauracji widziałem kelnera z plakietką „Uczę się” i myślę, że to w zupełności wystarczyło. Napis „przepraszam” jest trochę przesadzony, podobnie jak nadużywanie stanowiska w pracy „tak, panie prezesie”, „dziękuję, panie prezesie”.
Grzeczności nie polega na przesadzaniu i nadużywaniu grzecznych słów, bo zaczyna to brzmieć patetycznie i sztucznie. Chociaż to akurat też jest zróżnicowanie kulturowo.
Zgadzam się, że wyraz „przepraszam” jest zupełnie zbędny na tej plakietce.
Plakietka z „przepraszam” jest raczej nie na miejscu. Przyszedł mi do głowy raczej tekst w stylu „uczę się – proszę o wyrozumiałość”.
Sam pomysł z identyfikatorem informującym o praktykach uważam za dobry, gdyż niedoświadczona osoba nie czuje aż takiej presji w wyniku popełnienia jakiejś gafy – klient widząc osobę z takim „znakiem” zazwyczaj potraktuje ją łagodniej (na przykład, co pewnie czasem się zdarza, zdenerwowany nie wydrze się na całą salę „co pan robi?!”).
Tomek – zgadzam się z Tobą; tzn też mi się to skojarzyło z Empikiem.
Jeśli chodzi dokłanie o ten przykład:
wygląda mi to po prostu na próbę zaznaczenia jakoś, że chłopak jest nowy (co moim zdaniem przy takich zawodach jest użyteczne, zwłaszcza jeśli pracownik niemalże od razu wchodzi w zakres działań „prawdziwego” pracownika nie mając odpowiedniego doświadczenia). Tyle tylko, że ta plakietka to jak podróbka markowego towaru (w tym przypadku: praktyk stosowanych w innych firmach) – niby zadanie to samo, a jednak nie do końca –> czyżby manager się bawił w benchmarking?
Jeśli chodzi generalnie o tego typu „Ostrzeżenia” nt. uczacych się pracowników:
Lubię je. Dość często np. w Empiku obsługują mnie osoby właśnie z takimi plakietkami i zdarza się, że im pomagam – jak pojawia się jakiś problem to uzbrajam się w dodatkową dawkę cierpliwości albo (znając tą sieć dość dobrze) pokazuję, gdzie i jak mogą znaleźć rozwiązanie. Jakbym miała to samo zrobić pracownikowi doświadczonegmu – zaczęłabym się zastanawiać co z jego przełożonym, dlaczego go niewystarczająco przeszkolił, dlaczego tu pracuje. [tak, bywam wymagającym klientem :)]
Tak z obserwacji też wydaje mi się, że tego typu plakietki działają też na pracownika-nowicjusza:
1. nie stresuje się tak totalnie mocno, bo wie, że inni wiedzą że jest nowy
2. jak się nie stresuje – lepiej pracuje
3. nie próbuje udawac super-bohatera, cwaniaka, który wszystko zawsze wszędzie zrobi szybciej.
Podsumowując: pomysł fajny, ale to PRZEPRASZAM to pudło.
Witajcie,
Mogę powiedzieć tylko, że zgadzam się z przedmówcami czyli pomysł plakietki sam w sobie nie jest zły aczkolwiek cały efekt psuje słówko przepraszam.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam
Moim zdaniem także nie jest nic w tym tak strasznego, lecz napis mógł by być „Nowy pracownik”, lub coś w stylu ” Szkolenie imię nazwisko” i faktycznie taka plakietka może otworzyć bardziej nowego pracownika aby się nie obawiał wpadek :)
Zgadzam się jednak z tym, że bardzo dużo młodzieży przeprasza że żyje, większa rzesza studentów też jest traktowana jak ktoś gorszy bo ktoś jest nad nimi
idąc krokami ku opóźnionej matury dostrzegam w naszym kraju podział na resę gorszą niewykształceni, bezrobotni, ludzi mniej zaradnych w życiu, jak i ludzi starających się wybić, i rasę panów ponad ludzi jak by nie szukać daleko posłowie, profesorowie, bogaci, ludzie którzy już się w jakiś sposób ustatkowali i nie pragną już specjalnie niczego więcej od życia
tworzy mi się wizja nazizmu a to bardzo złe ! nie wiem czy dobrze to określiłem
Nasuwa mi się takie Motto dla młodych „Idź zawsze z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy…” inaczej po prostu nie daj sobą pomiatać
Pozdrawiam Mentor
Witajcie,
O kolejnym przykładzie przepraszania bez potrzeby można poczytać tu: http://auto.gazeta.pl/auto/1,48316,4466915.html
Jak ja zorganizowałbym taką akcję napisałem w poście na swoim blogu.
pozdrawiam, Artur
Piotr Jarosiński, Alex: Czy naprawdę „przepraszających bez powodu” jest najwięcej? Powiedziałbym, że jest całkiem odwrotnie – przynajmniej z mojego punktu widzenia, a co za tym idzie – środowiska studenckiego, w jakim się obracam.
Trudno też mi się zgodzić, że to właśnie młodzież przeprasza za to, że żyje. Jasne, pewnie jest traktowana źle (wykładowcy, panie w dziekanacie?:-), co nie oznacza, że na takie traktowanie się zgadza i przeprasza z góry za wszystko.
Wracając do plakietki – jeszcze raz powtórzę, że „przepraszam, uczę się” to BARDZO dobry pomysł.
Padły głosy, że wystarczyłoby samo „uczę się”. Jasne, wystarczyłoby, ale tylko w Empiku czy McDonaldzie (i rzeczywiście takie plakietki można tam spotkać). Od dobrej restauracji należy wymagać czegoś więcej.
„Przepraszam”, którego tak się niektórzy boją, wyraża SZACUNEK dla drugiej osoby, a nie jakąś uległość i umniejszanie własnej pozycji. Bierzmy przykład z krajów anglojęzycznych, gdzie „sorry” nie jest niczym wielkim, co zauważył we wcześniejszym komentarzu shaft.
Pozdrawiam,
Rafał/BeSmart
PS. System form grzecznościowych w japońskim jest rzeczywiście bardzo skomplikowany – poczytajcie o keigo na Wikipedii.
Rafał
Możesz mieć dowolne nastawienie do tej sprawy :-)
Powyżej napisałem, że jeśli zrobiłeś coś złego, to przeproś natychmiast. Jeśli nie, to nie ma takiej potrzeby.
Mieszkałem w sumie dość długo w krajach anglojęzycznych i nigdzie nie widziałem identyfikarora z napisem „I am sorry, I still learn”. Spotkałeś się z czymś takim w praktyce? jak często?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Rzeczywiście identyfikator okazał się doskonałym rozwiązaniem – trudno zaprzeczyć – kelner z uśmiechem na ustach obsługiwał bez zarzutu i w pełni profesjonalnie. Wszystko dzięki metodom stosowanym w tej restauracji, a warto dodać, że:
„nie tylko ten młody kelner, ale cały personel restauracji był sprawny, szybki i miły”.
Przepraszanie to moja zmora z ktora prywatnie walcze od kilku lat …
Najpierw walczylam z tym u siebie, teraz walcze u wspolpracownikow …..
Dostaje szczekoscisku gdy slysze „przepraszam bardzo, ze kontaktuje sie z panem … itd. itd.”
jedyne co mi wowczas przychodzi do glowy to „litosci … to nie kontaktuj sie z nim to nie bedziesz musial/musiala przepraszac”
ciekawostki dodaje fakt, ze mowi to osoba, ktora dzwoni do kogos, zeby przedstawic mu oferte pracy – czyli potencjalnie spowodowac, ze ten ktos poprawi swoja ogolne rzecz ujmujac sytuacje bytowa ….
nie trudno sie domyslec, ze po takim wstepie nastepuje automatyczne okreslenie rol – kto tu jest petentem a kto jest decydentem i juz o probe zaistnienia w bardziej partnerskich relacjach mozna zapomniec ….
swoja droga obserwuje jakies zamilowanie do tarzania sie w popiele i przepraszania za byle co wsrod Polakow …. czasami zakrawa to na masochizm ..
A co w przypadku „Przepraszam, że przeszkadzam, ale potrzebuję od ciebie czegoś”. Czy tutaj też jest zbędne przepraszanie? Przecież można odczytać to jako przepraszanie za coś czego się nie zrobiło bo mogłem wcale nikomu nie przeszkadzać.
Co o tym myslicie?
Co do słowa „przepraszam” na plakietce – zgadzam się, że jest zbędne.
@Rafał Rozwadowski – pewnie byłoby lepiej zacząć: „Czy mogę ci zająć chwilę?…” Wtedy dajemy do zrozumienia, że jesteśmy świadomi tego, że możemy w czymś przeszkodzić, że szanujemy czyjś czas.
Generalnie używanie słowa „przepraszam” nie uważam za złe, ale bardzo ważne jest, jakim tonem głosu się je wymawia i jaką się przy tym przyjmuje postawę. Jeśli powiemy to z głową podniesioną, utrzymujemy kontakt wzrokowy z odbiorcą, uśmiechamy się i jesteśmy ogólnie wyluzowani, to myślę że przeproszenie – nawet pozornie za nic – nie wpłynie na nasze poczucie własnej wartości ani na relacje między nami a drugim rozmówcą.
Natomiast takie sygnały niewerbalne jak niepewny głos, spuszczona głowa, widoczne spięcie w ciele na pewno postawią nas w roli niechcianego i przeszkadzającego petenta. I tak zostaniemy najprawdopodobniej potraktowani.
Jak to już ktoś wcześniej napisał, też miałem, w pierwszej chwili gdy zobaczyłem zdjęcie, wrażenie, że Dominik nie ma czasu dla innych ponieważ się uczy. Moim zdaniem plakietka informująca o tym, że dany kelner jest nowym pracownikiem i dopiero się uczy nie jest złym pomysłe, natomiast niepotrzebnie zostało tam użyte słowo „przepraszam”. Jeśli jego szef chce, aby Dominik nosił taką plakietkę, w ostateczności napisałbym „proszę o wyrozumiałość”. Pozdrawiam Cię Alexie, jestem jednym z członków forum Wirtualnego Klubu Modelarstwa.
Witam wszystkich
Jak widać zdania na ten temat są podzielone i to dobrze, bo każdy Czytelnik może wyrobić sobie własne zdanie na ten temat :-)
Pozdrawiam serdecznie z samego południa Austrii
Alex
Wracając do meritum, chyba sama informacja „uczę się” wystarczyłaby. Co zaś do przepraszania – abstrahując od tarzania się przed każdym po przysłowiowej podłodze przepraszajac za swój nędzny żywot – odrobina kultury nie zawadzi :)
Zgadzam sie z Pawlem Urbanskim – taka plakietka informujaca o uczacym sie pracowniku jest troche zdedna, niektorym moze nawet przeszkadzac.
Wyobrazcie sobie sytuacje gdzie lezycie na stole operacyjnym przed operacja serca i widzicie chirurga ktory bedzie was operowal z plakietka „Ucze sie” (nawet bez przepraszam). Przyklad jest zbyt przesadzony ale wchodzac do restauracji chcialbym miec poprostu mila obsluge a bledy zdazaja sie nawet doswiadczonym pracownikom i dopoki taki nie zajdzie nie ma to dla mnie znaczenia czy ktos sie uczy.
Z punktu widzenia menadzera nie jest to rozsadne posuniecie – czesc klientow moglaby zadac pytanie dlaczego to wlasnie na nich dany pracownik ma sie uczyc i narazac ich na konsekwencje popelnionych bledow.
No tak, lepiej jak taki początkujący chirurg nie będzie miał tego typu plakietki – dla „manadzera” rzeczywiście to by było nierozsądne posunięcie – informować klienta o konsekwencjach błędów, które za chwilę popełni.
Niewielką, choć interesującą różnicę zaobserwowałem dziś jadąc z południowej Austrii do Warszawy.
Na obwodnicy Wiednia przeprowadzane są roboty drogowe, co nieco utrudnia ruch. Na wielkiej tablicy było napisane „Budujemy tutaj dla Państwa. Dziękujemy za zrozumienie”
W Polsce w miejscach o podobnych utrudnieniach było: „Przebudowa drogi XY. Przepraszamy za utrudnienia”
Wyczuwacie odmienne podejście?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ja miałem okazać zaobserwować jeszcze ciekawsze tablice”
“Firma XYX przeprasza za utrudnienia w ruchu.”
pozdrawiam, Artur
Artur
Chciałem uwypuklić następujący aspekt:
Austriacy pokazują korzyść dla odbiorcy „budujemy dla Państwa” a potem antycypują oczywiste dla nich zrozumienie ze strony beneficjentów „dziękujemy za zrozumienie”
Polacy podają beznamiętną i bezosobową informację „Przebudowa drogi XY” a potem przepraszają za utrudnienia. Nie jest to znacznie gorszy marketing??
Kiedy my w naszym życiu popełniamy ten sam błąd?
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Ja dokładnie to samo miałem na myśli.
Jakby tylko było napisane „Przebudowa drogi XY” to lus. W większości przypadków firmy na własne życzenie wbijają skojarzenie: nazwa firmy + kłopoty, utrudnienia i inne nieprzyjemne stany. To jest dopier masakryczny marketing.
Jesteś teraz w Warszawie, na aleji Niepodległości możesz zaobserwować jedną z takich tablic.
Poruszyłem też ten temat w tym poście: http://www.arturjaworski.net/2007/09/20/zdm-warszawa-jak-nie-budowac-marki/
pozdrawiam, Artur
Witam wszystkich.
Wpierw co do tego identyfikatora, to napis „przepraszam” moim zdaniem jest zbyteczny. Wystarczy Imię + info w stylu „praktykant-uczę się”. Nie wiem, jak inni, ale ja widząc taką osobę jestem bardziej skłonny do pomocy jako dobry klient ;)
A naklejki na L-kach to bardzo dobry pomysł :)
Przepraszam – TAK, tylko wtedy kiedy potrzeba.
Pierwsze moje odczucie po zobaczeniu zdjęcia to „No to nie będę wchodził do pokoju Dominika, bo się uczy.” Czyli skojarzenie raczej spychologiczno-nieobecnościowe „Przepraszam, ale jestem teraz niedostępny, uczę się”. Wiele więcej do dyskusji powyżej dodać nie można, KISS sprawdza się wszędzie.
Co do samego przepraszania, dziękowania i całej reszty, to widać bardzo różny poziom i sposoby zrozumienia ich znaczenia. Np. trochę dziwne, ale nieszkodliwe, dziękowanie za wspólny przejazd windą lub, już bardziej szkodliwe, wymaganie przepraszania w ciemno „bo powinieneś wiedzieć za co”. Do tego dochodzą czynności irytujące współziemian wprost polegające głównie na emitowaniu dźwięków na różne sposoby. Mnie osobiście najbardziej razi brak zajęć z netykiety w klasach początkowych podstawówki. Ale to już lekko OT.
Przeczytałam dziś rano komentarz Ewy nt przepraszania w innym poście
http://alexba.eu/2007-04-03/rozwoj-kariera-praca/co-z-tego-co-umiem-wykorzystuje-na-codzien/#comment-46070
Przypomniało mi się, jak Alex zawsze powtarzał 'to tylko software’, no i właśnie w tym kontekście jestem chodzącym przykładem tego (niestety negatywnym).
Otóż jestem z Białorusi, mieszkam w Polsce już prawie 8 lat. PO przeczytaniu tego postu zwróciłam uwagę na to, że zachowuję się dokładnie tak samo : 'przepraszam, która godzina?’. Przy czym dziś ponad godzinę zajęło mi przypomnienie sobie, jak to jest w języku rosyjskim, moim ojczystym języku. Ponad godiznę nie mogłam sobie tego przypomnieć!, bo przenosiłam polskie zachowanie na język rosyjski. Potem przypomniałam, że nie ma w nim takiej kostrukcji językowej! Mówi się coś w stylu 'bądź łaskawy, powiedz która godzina’
Przez osiem lat nieświadomie tym nasiąkłam, przejęłam bez zastanawiania się ten wzorzec (chyba na początku samym mi troche nie pasowało, ale skoro wszyscy tak mówili, to chyba tak kulturowo powinno być’, i co gorsza przeniosłam to na swój język!!
Teraz mam podwójną pracę, żeby ten zwrot wyplenić! Ale skoro się dało w jedną stronę, to druga tez jest możliwa.
Pozdrawiam,
Olga
Olga pisze: „zwróciłam uwagę na to, że zachowuję się dokładnie tak samo : 'przepraszam, która godzina?’.”
Myślę, że to nie najlepszy przykład, ponieważ jest to standardowy zwrot grzecznościowy. „Przepraszam” stanowi tu formę zwrócenia na siebie uwagi rozmówcy (angielskie „excuse me”). Moim zdaniem szkodliwe jest przepraszanie z góry zakładające naszą winę (angielskie „I am sorry”).
@TesTeq
Właśnie zlanie się w języku polskim powyższych dwóch znaczeń w jednym słowie jest jedną z przyczyn takiej sytuacji. Słowa przepraszam uczymy się używać na początku zdania, czy w innych okolicznościach, gdzie celem jest tylko zwrócenie uwagi, poproszenie o coś itd. Tymczasem w j. angielskim podział pomiędzy powyższymi znaczeniami jest zarysowany różnymi zwrotami.