Bardzo gorąca dyskusja w poprzednim poście o przemocy wobec dzieci skłoniła mnie do poproszenia Anny Polek, aby z punktu widzenia matki i zajmującej się problematycznymi dziećmi terapeutki napisała ten post gościnny. Jestem przekonany, iż będzie to wartościowe uzupełnienie naszych rozważań. Życzę ciekawej lektury i zapraszam do zadawania Annie pytań, bo tym razem mamy do czynienia z fachowcem w tej dziedzinie.
_________________________________________________________________________
Zainspirowana toczącą się dyskusją, a także na prośbę Alexa pozwoliłam sobie na napisanie tego postu gościnnego. Jest on zbiorem moich refleksji, pisanych z punktu widzenia człowieka, który też kiedyś był zbity, jak również matki, która poszukiwała (i błądziła!) innych metod wpływania na własne dzieci, niż te wyniesione z domu, ale także z punktu widzenia pedagoga, terapeuty, przed którym stawia się trudne zadanie „naprawy dziecka”, na które klaps już nie działa. Naprawić trzeba zawsze najpierw rodziców.
Klaps jest przemocą. Jest wykorzystaniem siły i pozycji dorosłego do osiągnięcia swoich celów. Przemoc zawsze przynosi szkodę, choć nie zawsze natychmiastową. Najgorsza w skutkach jest przemoc skierowana przeciwko dziecku przez osobę najbliższą jaką jest rodzic. Rodzic jest pierwszym „ważnym kimś”, który wprowadza nas w świat. To w jego oczach się przeglądamy i uzyskujemy pierwsze informacje zwrotne o sobie: jaki jestem, na co zasługuję, czy można na mnie liczyć, czy dam radę naprawić błąd? Bicie rodzica jest tym ciężkie w skutkach, bo uruchamia pewien mechanizm w podświadomości, który może w przyszłości sprawić, ze krąg agresji rozszerzy swój zasięg. Dzieje się tak bo osoba bita uczy się …bić.
Jak wiemy dzieci najwięcej lekcji wynoszą z obserwacji rodziców i ważnych dorosłych: ich zachowania, ich relacji z innymi, z nami, i wreszcie z ich własnymi uczuciami.. Czego uczy rodzic bijący? Oto kilka możliwych odpowiedzi:
- że złość można wyrazić agresją skierowaną ku innej osobie,
- że agresja jest dopuszczalna w kierunku silniejszy-słabszego, nigdy na odwrót,
- że bicie jest rewanżem, po którym wina zostaje odkupiona,
- i wreszcie, bijący rodzic daje swojemu dziecku informacje o własnej słabości i niemocy.
W efekcie czego, jego frustracja skierowała się przeciwko dziecku. Warto pamiętać, że dziecięce łzy po tzw. „klapsie” to nie są łzy wyrażające żal za swoje czyny, ani też najczęściej nie są to łzy z bólu. To są łzy z naruszenia godności. Ten żal nad sobą pozbawia dziecko jakże ważnej wewnętrznej analizy swojego postępowania. Pozwala natomiast na rozwój uporu i nieposłuszeństwa. Bite dziecko zacznie unikać robienia „niewłaściwej rzeczy” nie dlatego że już czuje, że poprzednim razem postąpiło źle. Ono zacznie unikać robienia „tej rzeczy” ze strachu, i to tylko wtedy, kiedy bijący jest w pobliżu, lub mógłby się dowiedzieć.
Nawet bardzo małe dziecko ma wrodzone poczucie własnej godności i cierpi, gdy jest ono naruszone. Bicie- i każda inna przemoc- mogą poważnie zaburzyć rozwój psychiczny, i moralny. Traktowanie dziecka z szacunkiem jest wyrazem kultury osobistej dorosłego, ale przede wszystkim też warunkiem zdrowego rozwoju emocjonalnego dziecka. Jeżeli chcemy dziecko nauczyć szacunku nie ze strachu, czy pod presją, lecz takiego płynącego z głębokiego przekonania że każdy człowiek jest tego szacunku godny, powinniśmy od urodzenia zawsze traktować je z szacunkiem. Dziecko, któremu nie okaże się szacunku, nie zbuduje szacunku do samego siebie. A ten szacunek dla siebie jest warunkiem odczuwania i okazywania prawdziwego szacunku innym. Dzieci poniżane, gdy dorosną poniżają. Dzieci bite, gdy dorosną- biją.
Za warty wspomnienia uważam też fakt że najczęściej biją mężczyźni i że biją…swoich synów, częściej niż córki. A więc to „nie żałowanie” pasa skutkuje czy nie? Udowodnione naukowo jest, że chłopcy od urodzenia są rzadziej przytulani i pocieszani niż dziewczęta. Mają być bardziej męscy i się nie mazgaić. Skutki tej ignorancji uczuć dorastających chłopców wciąż widać na ulicach po zmroku. To wciąż chłopcy najczęściej popadają w konflikt z prawem, wdają się częściej w bójki, są impulsywni i nadruchliwi.
Czy rodzicom odbierając prawo do bicia odbiera się prawo do słabości? Do chwilowego nie zapanowania nad sobą? Tak. Oczywiście prawdopodobnie zagorzali zwolennicy klapsa dalej w zaciszu domowym przyleją swojej kochanej latorośli. Różnicę czyni jednak fakt, że ta latorośl, kiedy już dorośnie dojdzie do wniosku: ”moi rodzice łamali prawo, nie zasłużyłem na to”, a nie do takiego do jakiego wielu wciąż dochodzi „no cóż skoro nic innego na mnie nie skutkowało…”
Czy rodzicowi, który nie potrafi inaczej radzić sobie z niewłaściwymi zachowaniami dziecka należy pomóc? Tak. Ale przede wszystkim pomóc w pracy nad sobą, a nie w pracy nad dzieckiem.
Czy fakt, ze w Polsce wciąż większość społeczeństwa przyznaje się do bicia dziecka (przynajmniej raz) nie powinien oznaczać, że większość z nas musiałaby przejawiać zaburzenia emocjonalne? Całe szczęście za efekt końcowy procesu „socjalizacja” odpowiedzialni są zarówno geny jak i środowisko. To, że ktoś w dzieciństwie bity wyrósł na porządnego człowieka nic nie znaczy. Jedynie szkoda, że nie wiemy kim by ten ktoś był, gdyby nie był bity, jaki potencjał by rozwinął? O poziomie poczucia własnej wartości u Polaków pisać nie trzeba. To nasz najsłabszy punkt!
Nasi rodacy pytani o to, co jest dla nich w życiu najważniejsze, odpowiadają rodzina i zaraz obok DZIECI. Jesteśmy w stanie poświęcić dla nich tyle pieniędzy niezbędnych na utrzymanie, tyle godzin które spędzamy na dowożeniu ich na zajęcia dodatkowe. Kupujemy im ubrania, zabawki, mieszkanie, nawet samochód. Najtrudniej przychodzi nam obdarowanie naszych dzieci…czasem, cierpliwością i wiarą że wyrosną na wspaniałych ludzi. Zamiast poświęcić kilka tygodni na bycie z niemowlęciem i reagowanie na każde jego zwołanie poświęcamy ten czas na zarabianie pieniędzy na przyszłą jego edukację. Jeśli już zostajemy w domu to przeprowadzamy konieczny trening samodzielnego zasypiania/bawienia/pogodnej zgody na wszystkie nasze propozycje. Zamiast podejmując decyzję o dziecku zastanowić się czy mamy siłę w sobie do wychowania dziecka a także, opartą na trwałych i pozytywnych fundamentach osobowość, myślimy tylko o tym, czy starczy nam na ratę kredytu i paczkę pieluch. Zamiast poważnie zająć się pracą nad sobą (przecież nikt nie jest doskonały!), również rozwojem własnych umiejętności rodzicielskich, obmyślamy zajęcia rozwijające dla naszych coraz młodszych pociech….I to wszystko robimy w trosce o najwyższe dobro, jakim jest nasze dziecko…
Co zrobić, żeby nie spełniły się przepowiednie wróżące w niedalekiej przyszłości rozkwit branży psychiatrycznej i psychoterapeutycznej? Ja bym streściła to w tych kilku słowach: kochajmy swoje dzieci, inwestujmy w nie (czas i uwagę) i spodziewajmy się po nich wszystkiego co najlepsze!
_________________________________________________________________________
Anna Polek jest prywatnie matką dwójki dzieci, zawodowo pedagogiem i neuroterapeutą. Prowadzi Centrum Terapii Integros. Pracuje głównie z dziećmi mającymi problem z uwagą, kontrolą zachowania, posiadającymi trudności szkolne i emocjonalne, oraz upośledzonymi. W obszarze jej zainteresowań od lat jest również rodzina, jako środowisko wychowawcze, wspieranie rozwoju dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, uwarunkowania osiągnięć szkolnych dziecka, a także wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań technologicznych wspierających terapię.
Aniu,
cieszę się bardzo, że napisałaś ten post.
Pozdrawiam, Ewa
Anna
Dziekuje za ten profesjonalny post a nie pseudopsychologiczne dywagacje.
Doskonale wiem ile pracy wymaga zachowniae spokoju i cierpliwosci w wychowaniu dzieci. Ale jest to przede wszystkim praca nad samym soba oraz mnóstwo parcy edukacyjnej jaką możemy włożyc w zapoznanie sie ze swoja nowa rolą rodzica. I nie chodzi mi to o pilęgnację ale o traktownanie dziecka od poczatku jako partnera i pełnoprawnego członka rodziny z własnymi indywidualnymi portrzebami.
Niaraz świrzbiła mnie ręka :-) jakie to proste pzrylać, wypłacze się i z głowy. Taka moja bezsilność i chęć załatwienie sprawy nomen omen ” od ręki”. Nie dałam się. Byłam dzieckiem, bitym więc znałam te wszystkie uczucia które w poscie opisujesz.
Wychodziłam na chwilę z domu, robiłam ćwiczenia, słuchałam muzyki, dzwoniłam do mężą żeby mnie uspokoił itp itd. Stwierdziałam, że mniejsza szkodą jest jesli dziecko chwile popłacze samo aż ja sie opanuję niz jeśli dam mu klapsa. Czy słusznie?
Przy nastolatakach ( to jest dopiero hardcor :-)) wychodziłam z psem na spacer aby pzremysleć co w danej sytuacji zrobić a przede wszystkim aby to zrobić spokojnie.
Jest taka fajna książka ” Jak mówic aby dzieci słuchały jak słuchać aby dzieci mówiły ” – równiez w wersji dla nastolatków. Bardzo mi pomogła.
Oby jak najmniej dzieci było bitych.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Wspaniały post. Zapewne wrócę do niego nieraz. Dodałbym do niego jeszcze jeden element – współpraca rodziców. W mojej rodzinie objawia się to tym, że rozmawiamy o wychowaniu synka i czynimy pewne ustalenia, ale nigdy w jego obecności. Poza tym moja żona ma zadziwiająco wielkie pokłady cierpliwości. Ja niestety nie. Gdy synek staje się nieznosny ponad granice mojej wytrzymałości (niezwykle rzadko), to staram się, by to ona przejęła kontrolę nad sytuacją, a ja mam czas złapać oddech i zastanowić się, czy zwyczajnie uspokoić. Kiedyś uważałem, że klaps to nic złego. Przekonanie to wyniosłem z domu. Cóż, argumenty żony i Wasze, oraz to, co obserwuje w zachowaniu innych przedszkolaków udowodniło, że się myliłem.
To co mnie niepokoi, to to, że czasami nasza pociecha przyjmuje złe wzorce w przedszkolu. :( Od innych dzieci i… wychowawców.
Albo zbytnio upraszczam, albo intuicja dobrze mi podpowiada, że wychowanie dziecka to w dużej mierze zdrowy rozsądek i jakieś normalne (normalne w moim rozumieniu) funkcjopnowanie rodziny i przyjazne relacje między jej członkami – razem odpoczywamy, razem sprzątamy, razem się bawimy, razem majsterkujemy (mój syn to uwielbia) i szanujemy się wzajemnie, dajemy sobie dużo ciepła… staramy się żyć fajnie. Dziwnie to zabrzmi, ale… poza tym nie przykładam się jakoś szczególnie do bycia rodzicem. :)
Aniu, dziękuje za ciekawy post.
Napisałaś: „Zamiast poważnie zająć się pracą nad sobą (przecież nikt nie jest doskonały!), również rozwojem własnych umiejętności rodzicielskich, obmyślamy zajęcia rozwijające dla naszych coraz młodszych pociech.”
Czy korzystając z Twoich doświadczeń mogłabyś się podzielić kilkoma uwagami na temat tejże pracy nad umiejętnościami rodzicielskimi? Od czego zacząć? Gdzie szukać dobrych wzorców? Jaka literatura byłaby Twoim zdaniem przydatna dla osoby która chciałaby zacząć pracować nad rozwinięciem swoich umiejętności w tym zakresie?
Pozdrawiam,
Tomek
Zawsze uważałem, że „rękoczyny” to ostateczność, do której nie powinniśmy się posuwać. Sam jestem dowodem słuszności tej tezy. Moi rodzice mnie nie bili i wyrosłem na całkiem porządnego człowieka (przynajmniej tak sądzę). Swoich dzieci jeszcze nie mam, ale nie planuję stosować wobec nich jakiejkolwiek przemocy.
Dużo większe efekty przynosi rozmowa i tłumaczenie pewnych rzeczy. Sam to sprawdziłem – na dzieciach moich znajomych (którzy bicie uważają za całkiem normalną sprawę). Jak się okazało, moje podejście wywarło bardzo pozytywny skutek na dzieciach. Spędziłem u znajomych tydzień (delegacja w pracy) i nawet udało mi się zachęcić starszego chłopca do nauki angielskiego, czego wcześniej nie cierpiał. Kilka prostych słów wypowiedzianych w odpowiedni sposób i po sprawie.
Szkoda, że większość ludzi wybiera prostsze rozwiązanie. Łatwiej jest trzasnąć paskiem niż porozmawiać z własnym dzieckiem…
„To wciąż chłopcy najczęściej popadają w konflikt z prawem, wdają się częściej w bójki, są impulsywni i nadruchliwi.”
Bo taka jest natura chłopców! Co to właściwie znaczy, że chłopcy najczęściej wdają się w bójki? To chyba normalne?
Sam nie jestem zwolennikiem bicia dzieci, ale dość mam już ludzi, którzy chcą zrównywać te dwie płcie, wychowując córkę tak samo jak syna.
Precz z babochłopami i precz z mazgajami!
Inaczej Europę przejmą muzułmanie, które jeszcze te zasady mają głęboko :-)
Pozdrawiam,
M
Ewo W Dziękuję
Moniko napisałaś : Wychodziłam na chwilę z domu, robiłam ćwiczenia, słuchałam muzyki, dzwoniłam do mężą żeby mnie uspokoił itp itd. Stwierdziłam, że mniejsza szkodą jest jesli dziecko chwile popłacze samo aż ja sie opanuję niz jeśli dam mu klapsa. Czy słusznie?” Bardzo słusznie! Nie jest złe to że jako rodzice odczuwamy frustrację, niemoc. Pewnie, że lepiej zawsze mieć dystans do naszej pociechy, ale jesteśmy ludźmi, mamy różne dni, problemy. Ale to jak sobie z tymi często złymi uczuciami poradzimy daje naszemu dziecku bardzo cenną lekcję. Ty Moniko dałaś taką: mama się zdenerwowała, chwilowo nie reaguje na poje hmmm np. histerie. Gdybyś uderzyła lekcja byłaby taka: mama się zdenerwowała, z nerwów można uderzyć, można uderzyć kogoś, kogo się kocha.
PiotrP napisał „czynimy pewne ustalenia, ale nigdy w jego obecności.” To czasem bardzo trudne, ale dobrze jest nie mówić źle o dziecku i przy dziecku.
Dalej „Albo zbytnio upraszczam, albo intuicja dobrze mi podpowiada, że wychowanie dziecka to w dużej mierze zdrowy rozsądek i jakieś normalne (normalne w moim rozumieniu) funkcjonowanie rodziny i przyjazne relacje między jej członkami” dobrze upraszczasz patrz ostatnie zdanie mojego postu.
Tomku Gr. pisząc o pracy nad sobą mam na myśli słynne „Z pustego i Salomon nie naleje”. Nie można wykształcić w dziecku cechy, z którą samemu ma się wyraźny problem np. z samooceną, pewnością siebie, asertywnością. Dlatego dobrze, że są takie blogi jak ten Alexa. Co do konkretnej literatury na temat dzieci, to choć nie jestem miłośniczką żadnej książki poradnikowej dla rodziców to mogę wskazać dwie pozycje na początek warte wnikliwej lektury: „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” Faber i Malich, oraz „10 błędów popełnianych przez dobrych rodziców” Steedee
Pozdrawiam
Ania Polek
Bardzo dziękuję za oba posty i dyskusję. Przemyślałam jaki wpływ klapsy miały na mnie i jak chciałabym postępować wobec moich dzieci (które mam nadzieję kiedyś mieć). Oby gdy przyjdzie czas starczyło cierpliwości i samokontroli.
Aniu,
napisałaś ” Najtudniej przychodzi nam obdarowanie naszych dzieci …czasem, cierpliwością i wiarą , że wyrosna na wspaniałych ludzi.” Czas poświęcony byciu z dzieckiem , a nie obok niego jest podstawą zbudowania szacunku w ralacjach rodzic dziecko, a potem zaufania. Mam na myśli proste rozmowy od przedszkola, systematyczne np. opisz swój poranek w przdszkolu, co było na śniadanie i co najbardziej Ci smakowało.Potem to samo w szkole. Dziecko odczuwa to jako coś wyjatkowego, jest wtedy centrum uwagi. Potem się do tego przyzwyczaja , a my mamy stałe źródło informacji o tym co się dzieje we wnętrzu dziecka. Odnosząc się ze zrozumieniem ,radą , a nie krytyką sytuacji w zyciu dziecka, które nam się nie podobają w wieku nastoletnim mamy nastolatka , który bez problemów sięga po naszą poradę bo wie , że ma nasz szacunek. Sprawdziłam to na swojej córce i zdarza się, że jej rówieśniczki zwierzają się jej z problemów, bo wiedzą , ze ja pomogę.
Bicie dziecka jest upokorzeniem . To jakby podwójna kara. Złe samopoczucie z powodu występku i wielki żal, ze rodzic ostoja spokoju i bezpieczeńtwa je poniża.
Patrząc ze strony rodzica, należy pracować nad swoim rozwojem i zrozumieć , ze to co jest w/g mnie dobre niekoniecznie musi być dobre dla mojej pociechy.
Radząc sobie z własnymi emocjami (kontrolując je) dajemy przykład dziecku.
Nie wolno własnych frustracji ( a tak bywa w wielu wypadkach) odreagowywać przemocą na dziecku, które nie może się bronić.
I fakt mając właściwą samoocenę kształtujemy ją w dziecku.
Jeżeli rodzic traktuje siebie dobrze to tak potaktuje dziecko.
Pozdrawiam
Pozdrawiam Wszystkich, a w szczególności autora bloga, który swoimi wypowiedziami, przekonuje mnie o swojej rzetelności w poszukiwaniu prawdy.
Podzielę się dwoma myślami na temat relacji rodzice-dzieci:
1.Najważniejsza jest dobra komunikacja.
Dzieci powinny otrzymać od rodziców czytelne wzorce postępowania zgodne z systemem wartości rodziców. Tutaj rodzice mają swoje zadanie – pracę nad sobą – a nie
„naprawianie dzieci”. Te wzorce nie istnieją w próżni, muszą być zrozumiałe dla dziecka stąd niezbędny feedback – innymi słowy słuchanie dziecka, gdzie ono jest w swoim poznawaniu świata. Przemoc fizyczna w wielu przypadkach blokuje tą komunikację. Wynika z braku czasu lub innymi słowy cierpliwości albo w ogóle z czegoś jeszcze innego. I w tym punkcie przemoc, w tym także kary cielesne, to coś, co szkodzi więzi i rozwojowi dziecka – także rodzica, po tym są straty czasami bardzo trudne do naprawienia. Tego nie chcemy!
2.Kiedy agresja względem dzieci może mieć dobre skutki? Widzę tu jedną sytuację:
kiedy nie ma czasu i życie dziecka jest w niebezpieczeństwie – potrzebny jest nagły impuls – raczej rozumiem to przez krzyk, ale też może być to klaps w tyłek. Jakie skutki pozytywne?
– ocalimy dziecko
– doświadczenie prze dziecko swojej słabości i siły jednocześnie (dostaje klapsa płacze – jest słabsze, ale później wie, że od tego się nie umiera)
Nawet takie małe dziecko zaczyna powoli rozumieć, że świat nie jest idealny, czasami dostaje się w dupę – żyję się dalej.
Czy naprawdę jesteście przekonani, że ta ustawa pomoże dzieciom, których rodzice je po prostu katują, a nie rozbije wielu przeciętnych-nieidealnych rodzin – kto może to przewidzieć albo określić, która rodzina jeszcze dobra, a która już patologiczna. Komu dano taka władzę i mądrość???
Ustawa tylko zaszkodzi.
Zapomniałem się podpisać…
Agresywny Jan
Michał,
Napisałeś:
„Sam nie jestem zwolennikiem bicia dzieci, ale dość mam już ludzi, którzy chcą zrównywać te dwie płcie, wychowując córkę tak samo jak syna.”
W którym miejscu Ania pisze w swoim poscie o zrównywaniu plci i jednakowym traktowaniu? to, ze mówi o jednakowym obdarzaniu czułością, miłoscią i bliskością nie oznacza , ze nie ma różnic w wychowaniu.
Ewa
Michal na twój komentarz ciężko odpowiedzieć, bo porusza bardzo złożoną kwestię różnic w podejściu w wychowaniu chłopców i dziewcząt, „natury” obu płci (że niby chłopcy z natury się biją, a dziewczątka są z natury uległe i spokojne).
No i najbardziej poruszające zdanie „Precz z babochłopami i precz z mazgajami!”-tu mogłabym się dopytać cóż masz na myśli…i co w tym ewentualnie złego,….ale to byłoby znaczne zboczenie z tematu. Swoją drogą też ciekawy materiał na dyskusję, na przykład taką: „Jakie mechanizmy decydują o tym że chroniąc i respektując wrażliwość chłopców wychowuje się ich na mazgajów?”
„Inaczej Europę przejmą muzułmanie, które jeszcze te zasady mają głęboko ” hm?
Wojciechu, Krysiu, Justi całe szczęście że są tacy rodzice (i materiały na rodzica) jak wy!
Pozdrawiam
Ania Polek
Jakoś mi się to wszystko nie trzyma kupy. W ciągu ostatniego stulecia społeczeństwa wysokorozwinięte zmieniły się diametralnie, intensyfikują się zaburzenia psychiczne pochodzenia społecznego, ludzie wydają się coraz bardziej zagubieni. Czy to dlatego że dzieci są bardziej bite? Jestem przekonany że problem leży zupełnie gdzie indziej. Nie można przecież nakazać rodzicom mądrze kochać swoich dzieci i tak samo nie można im zabraniać używania przemocy. Takie nakazy/zakazy w końcu doprowadziły by do jakiegoś absurdalnego ekstremum w którym rodzica rozliczało by się z każdej minuty jego relacji z dzieckiem. Jestem głęboko przekonany że sam fakt przemocy wobec dziecka nie jest jeszcze problemem. Ważny jest kontekst i pozostała część relacji. Dla kontrastu mogę, na swoim przykładzie, pokazać że lanie jakie (jedyny raz w życiu) dostałem od ojca było chyba najważniejszym kontaktem jaki zaszedł w relacji między nami gdyż był to jedyny moment w jakim poczułem jego niepokój o mnie i tłumaczenie co jest dobre a co złe. Wedle mnie klaps jest tylko klapsem. We wpisie opisane było czego uczy rodzic bijący, moim zdaniem może uczyć tego tylko w przypadku gdy używa przemocy i o tym fakcie zupełnie nie rozmawia pozostawiając to jako temat tabu i straszak w postaci – „Nie rób tego bo ci przyleje”. Wydaje mi się że wpadliśmy (jako rozwinięte społeczności) w jakiś rodzaj obsesji, kultu dzieci. Zaledwie kilkadziesiąt lat temu w jednej rodzinie było znacznie więcej dzieci niż obecnie. Podejrzewam że ledwie wiek temu śmierć jednego dziecka nie była taką tragedią jaką była by dziś. Wedle mnie np. traktowanie dzieci jako najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle najnaj, unikanie wychowania dzieci czy brak przekazywania systemu wartości mogą być zdecydowanie bardziej szkodliwe niż dawanie klapsów. Jestem przekonany że żyjemy w erze upadku społeczeństw europejskich który przypieczętuje upadek idiotycznej ekonomii. Głównym powodem dlaczego znaleźliśmy się w tym miejscu jest stopniowo nasilające się odbierania ludziom odpowiedzialności za własne czyny oraz „wyrównywanie szans”. Zasada nagradzania wedle zasług (dla społeczeństwa) i karanie wedla przewinień jest z czasem coraz bardziej wypaczana. Wystarczy się odrobine zdystansować i spojrzeć w skali makro żeby zdać sobie sprawę gdzie leży problem, bo napewno nie w klapsie.
Pozdrawiam
W.D.
janie,
napisaleś:
„Czy naprawdę jesteście przekonani, że ta ustawa pomoże dzieciom”.
A czy to jest post dotyczący ustawy????
Ewa
@Jan Bienias,
Janie, przepraszam, że powyżej napisalam Twoje imię z małej litery – z pospiechu.
Ewa
Troszcząc się o nasze dzieci nie możemy zapominać o ich uczuciach i emocjach. W rozmowie z dzieckiem omawiając zdarzenie czy to dobre czy to „złe” dobrze jest poprosić , aby własnymi słowami opisało co czuje. Będzie mogło nauczyć się rozpoznawać swoje emocje , a nam będzie łatwiej okazać mu szacunek.
Rodzic powinien tez umieć opowiedzieć o tym co czuje , kiedy jego dziecko zachowuje się niewłaściwie ( mam na mysli cos więcej niz tylko jestem zła lub zdenerwowana ).
Wielu dorosłych nie radzi sobie z emocjami, bo nie zawsze umie je rozpoznać.
Pozdrawiam
Aniu, naprawdę dobry post, klarownie napisany, dziękuję, że mogłam go przeczytać :)
Wojciech, poruszyłeś bardzo ważną kwestię. Masz rację, że w przypadku dzieci zaniedbywanych emocjonalnie, rodzin, gdzie nie spędza się razem czasu, nie rozmawia i nie utrzymuje bliższego kontaktu sprawa ma się trochę inaczej. Budowanie relacji powinno zacząć się od zupełnie innych elementów, bardziej podstawowych. Chociaż to nie znaczy, ze kwestii bicia dzieci nie należy poruszać wcale, najczęściej jest to także jedna z rzeczy, oddalających ich od siebie.
Dalej piszesz: „Dla kontrastu mogę, na swoim przykładzie, pokazać że lanie jakie (jedyny raz w życiu) dostałem od ojca było chyba najważniejszym kontaktem jaki zaszedł w relacji między nami gdyż był to jedyny moment w jakim poczułem jego niepokój o mnie i tłumaczenie co jest dobre a co złe.” A pomyśl jak odbiór postawy ojca wobec Ciebie by się zmienił, gdyby zamiast lania była to jedna szczera rozmowa.
Chodzi o to, żeby sięgać po te sposoby kontaktowania się z dzieckiem, które niosą ze sobą bardzo dużą wartość pozytywną i tylko pozytywną.
Wojciechu napisałeś, że świat się zmienia i że ludzie się wypaczają. Pytasz, czy to dlatego, że dzieci są bardziej bite. Bardzo tu upraszczasz cały aspekt zmian cywilizacyjnych do jednego faktu używania przemocy jako środka oddziaływań na dziecko. A gdyby tak spojrzeć szerzej? Znakiem współczesność jest … pośpiech, brak czasu. Kiedyś dzieci wychowywały się w rodzinach wielopokoleniowych, miały rodzeństwo, wdrażane były od początku do reguł współżycia społecznego, szacunku do pracy i ludzi. To nie kary fizyczne sprawiały że ludzie w przeszłości mieli mocniejszą psychikę. Sprawił to stały kontakt z drugim człowiekiem, zamiast z bajką o Teletubisiach, uczestnictwo w pracy na rzecz rodziny zamiast uczestnictwa w turnieju z tenisa, częsty kontakt z matką będącą w pobliżu, zamiast pospieszne czytanie przez nią bajki (bo cała Polska…) wieczorem. Znowu dochodzimy więc do kluczowego wniosku: z dzieckiem trzeba być i poświęcać mu uwagę. O tym jak ważna jest ta uwaga świadczą zresztą twoje słowa: „lanie jakie (jedyny raz w życiu) dostałem od ojca było chyba najważniejszym kontaktem jaki zaszedł w relacji między nami gdyż był to jedyny moment w jakim poczułem jego niepokój o mnie i tłumaczenie co jest dobre a co złe”. To nie lanie było tu dla ciebie ważne, ale troska rodzica , która dała wyraz w taki a nie inny sposób. Czy wiecie, że dzieci robią mnóstwo dziwnych rzeczy tylko po to żeby zwrócić na siebie uwagę, choćby i tą negatywną (każda uwaga jest dla dziecka nagradzająca).
„Wedle mnie np. traktowanie dzieci jako najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle najnaj, unikanie wychowania dzieci czy brak przekazywania systemu wartości mogą być zdecydowanie bardziej szkodliwe niż dawanie klapsów.”- Ale ani ja, ani Alex nie pisaliśmy o tym że trzeba się wiecznie zachwycać i nie wychowywać. W tym miejscu mam prośbę: proszę tylko zastanów się jaki model wychowania wyniosłeś z domu: bije to znaczy wychowuje, nie bije, to znaczy nie wychowuje. Według mnie utożsamiasz wychowanie z dawaniem klapsów. To program jaki masz w spadku. O tym pisałam w poście gościnnym.
Przytaczasz również nieco historii na temat traktowania dziecka. O tak! mówi się dzisiaj o pajdocentryzmie (dziecko w centrum). Według mnie dzieci dawno nie miały tak trudno jak dzisiaj. Właśnie przez brak uwagi ważnych dorosłych osób.
Pozdrawiam
Ania Polek
Dziękuję Aniu, że poświęciłaś czas na napisanie tego postu.
Zastanawia mnie jednak skąd ten tytuł? Jak to klaps klapsowi równy? Czy klaps „na dzień dobry”, gdy wraca pijany ojciec i bije dziecko jest równy temu, jak dziecko dostaje, za coś, co źle zrobiło?
Po tej dyskusji zmieniam powoli swoje zdanie o biciu, wcześniej twierdziłem, że jest „dobry klaps”, gdyż sam, jako dziecko czesto tegóż klapsa doznawałem, ale nie wpłynął on na mnie destrukyjnie (a przynajmniej takie mam wrażenie). Teraz jednak, zaczynam sobie uświadamiać, że lepiej tego unikać. :)
Wiem również, że nie jest to post o ustawie, ale chciałbym jeszcze raz podkreślić, że wprowadzenie tej ustawy, to kolejny krok ku temu, że „państwo wie i wychowa lepiej”.
Pawle pytasz :”Zastanawia mnie jednak skąd ten tytuł? Jak to klaps klapsowi równy?”. Taki tytuł, bo zbyt często słowa „klaps klapsowi nierówny”, albo „bicie biciu nierówne” padają z ust rodziców niemalże jak mantra, a nawet dowód ich miłośći i zaangażowania rodzicielskiego. Oczywiste jest, że są różne „klapsy” i różne intencje bijącego. Ale zawsze bicie jest złe.
Pozdrawiam
Ania Polek
Aniu,
bardzo ciekawy post, cieszy mnie fakt, że napisał go praktyk.
Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu przyjąłem, że klaps to coś „normalnego”. Nigdy go nie stosowałem, choć sam kilka razy oberwałem i nie zauważyłem w tym nic złego. Tym bardziej interesujący jest Twój punkt widzenia. Dobry początek do przemyśleń.
Zastanawia mnie za to fakt, że osoby stosujące klapsy w stosunku do dzieci, nie stosują ich w stosunku do młodzieży/dorosłych. Czyżby młodzież sprawiała mniej problemów i nie ma już potrzeby ich bicia?
Pozdrawiam serdecznie,
Leszek
@Leszek Kotlicki, piszesz:
„Zastanawia mnie za to fakt, że osoby stosujące klapsy w stosunku do dzieci, nie stosują ich w stosunku do młodzieży/dorosłych. Czyżby młodzież sprawiała mniej problemów i nie ma już potrzeby ich bicia?”
Nie-dziecko juz nie tak prosto uderzyc bo moze oddac, odpyskowac, obrazic sie, poskarzyc. Male dzieci sa o wiele bardziej zalezne od rodzicow i to daje rodzicom poczucie wladzy i tego ze moga robic co chca.
Leszek napisał:
“Zastanawia mnie za to fakt, że osoby stosujące klapsy w stosunku do dzieci, nie stosują ich w stosunku do młodzieży/dorosłych. Czyżby młodzież sprawiała mniej problemów i nie ma już potrzeby ich bicia?”
a VaNTa odpowiedział:
„Nie-dziecko juz nie tak prosto uderzyc bo moze oddac, odpyskowac, obrazic sie, poskarzyc. Male dzieci sa o wiele bardziej zalezne od rodzicow i to daje rodzicom poczucie wladzy i tego ze moga robic co chca.”
Moim zdaniem nie jest to rozsądne rozumowanie – że może oddać.
Główna przyczyna jest taka, że dziekco do pewnego wieku świat odbiera emocjonalnie i instynktownie, więc taie komunikaty mu przekazują rodzice – bicie to nie komunikat intelektualny, a emocjonalny. Młodzież jest już w pełni ukształtowana intelektualnie (mam na myśli rozumienie, nie doświadczenie, wiedzę itd.). Dlatego raczej starszych „dzieci” się nie bije.
Ja byłem bity przez rodziców, najpierw przez mamę i tatę potem jak mama odeszła, przez tatę, potem jak odszedłem od taty do mamy i jej nowego faceta, byłem bity przez mamę i jej nowego faceta. I nie były to klapsy, dostawałem na prawdę mocno i nie była to kara tylko wyładowanie agresji, wywolanej braku argumentów w dyskusji, nieraz byłem kopany i bity rękoma.
Efekt? Teraz mam 25 lat, lipną pracę informatyka (1800 zł na rękę), nie mogę skończyć lipnej uczelni oddając pracę inżynierską, mieszkam dalej z tymi ludźmi i mam do nich tony żalu z którymi sobie nie radzę. Jestem nieudacznikiem, mam problemy z nawiązywaniem bliższych kontaktów z ludźmi, nie mam motywacji do nauki, aby skończyć uczelnię i znaleźć lepszą pracę. Boję się, że zmarnuję sobie życie (w zasadzie już marnuję). Jestem agresywny i tchórzliwy zarazem, mam skłonności do sadyzmu, boję się, że będę krzywdzić swoją przyszłą rodzinę, o ile jakąś kiedyś założę. Boję się, że pobiję matkę i ojczyma.
Ustawie jestem przeciwny, bo rodziny powinno się naprawiać a nie je rozrywać.
Nie bijcie dzieci
Leszek, Paweł Kuriata, VaNTa,
co do „osoby stosujące klapsy w stosunku do dzieci, nie stosują ich w stosunku do młodzieży/dorosłych”.
To nie jest prawdziwe.
Prawdziwe by było powiedzieć „rzadziej stosują je w stosunku do młodzieży/dorosłych”. Te klapsy to niekoniecznie klaps w pupę, ale … np. uderzenie w twarz, gdy latorośl pyskuje, to bicie, szturchanie, etc.
Znam przypadki nastoletnich ludzi i ponad 20 letnich z takimi doświadczeniami. Niestety.
Ewa
To ja mam pytanie do pani Anny Polek.
Czy pani zdaniem agresja jest zawsze zła?
Agresywny Jan
Jan Bienias
Pytasz: „Czy pani zdaniem agresja jest zawsze zła?”
Jeśli chodzi o agresję w stosunku do dzieci, to Anna chyba wystarczająco jasno sie wyraziła, jeśli masz na myśli agresje w ogóle to jest to pytanie nie na temat.
Leszek Kotlicki zapytał, czemu rodzice nie biją starszych już dzieci. Po pierwsze dlatego, że powszechnie uznaje się małe dzieci za niezdolne do odbioru innych niż dosłowne i restrykcyjne komunikaty. Dodatkowo, z powodu nieumiejętności dziecka do panowania nad swoimi impulsami (przecież tego się dopiero uczą) wszystkie inne metody wpływania muszą być stosowane wiele razy, wiele tygodni, bez względu na nasz humor, kłótnię z partnerem, czy ciężki dzień w pracy. Przylanie jest więc taką drogą na skróty, która (przy czasem trudnych rozwojowo momentach naszych dzieci) wydaje się być szybka i skuteczna, no na taką nas zwyczajnie wydaje się tylko stać. Uświadomienie sobie tego, że nie jest ona skuteczna, i że pozostawia inne negatywne ślady to już duuuży krok na przód.
Starsze dzieciaki są bite, ale są bite rzadziej, również z tych powodów, które wymienił VaNTA. I też dlatego, że mają odwagę się nam sprzeciwić. Mimo klapsa mogą zwyczajnie wyjść z domu i nie powiedzieć gdzie. Rodzic który nie wypracował sobie do tego momentu innego niż bicie sposobu komunikowania swoich argumentów ma spory problem.
Cyryl dziękuję za twój tak osobisty post. Faktycznie dźwigasz spory bagaż urazy, strachu i niepewności. Wszystkie twoje słowa świadczą o tym: posłuchaj siebie: „nie mogę skończyć, Ne radzę sobie, mam problemy, i najgorsze… jestem nieudacznikiem, boję się”. Spróbuj być dla siebie mniej surowy! Zobacz ile osiągnąłeś mimo trudniejszego startu: studiujesz, masz pracę. Teraz prowadzisz dorosłe, niezależne życie. Jesteś na starcie. Wszystko przed tobą. Fakt, że dalej mieszkasz z osobami, od których doznałeś przemocy nie ułatwia tobie niczego. Jedyna słuszna rada jaka w tej chwili przychodzi mi do głowy to chroń siebie! Szukaj sposobów na samodzielne życie, uwierz że się uda. Nikt nie zasługuje na życie w strachu i z agresorami. Nie bój się też wizyty u psychologa. Ten ciężar, który dźwigasz ciężko będzie samodzielnie, bez wsparcia zrzucić. A zrzucić go trzeba, bo wciąż ma duży wpływ na twoją ocenę siebie i co najgorsze, może się stać….łatwym wytłumaczeniem dlaczego stoisz w miejscu… Potrzeba kogoś kto pomoże tobie zacząć szukać rozwiązań, a nie wytłumaczeń. Ten blog to nie miejsce na terapię. Ale twoja szczera wypowiedź bardzo dopełnia to co ja i Alex, oraz inni czytelnicy tego bloga napisaliśmy. Dziecko trzeba szanować, by umiało szanować siebie. Trzeba je kochać, by umiało kochać; siebie i innych.
Pozdrawiam serdecznie
Anna Polek
„Efekt? Teraz mam 25 lat, lipną pracę informatyka (1800 zł na rękę), nie mogę skończyć lipnej uczelni oddając pracę inżynierską, mieszkam dalej z tymi ludźmi i mam do nich tony żalu z którymi sobie nie radzę.”
Nie, to nie efekt.
Efektem jest to, że najprawdopodobniej roztrząsasz wydarzenia z dzeciństwa zwalając to na brak motywacji. Co ma brak motywacji do doświadczeń z dzieciństwa? Oczywiście mogło mieć to jakiś wpływ na psychikę, ale teraz jesteś dorosłym facetem i zrzucanie wszystkich niepowodzeń na dzieciństwo jest bardzo wygodne!
„Zamiast narzekać zrób coś i zacznij świat swój zmieniać.”
Witajcie, a ja mam pytanie do autorki postu gościnnego i autora całego bloga.
Czy jest jakaś możliwość przekazania innym treści obu postów? Interesuje mnie czy Wy autorzy zgadzacie się na reklamowanie obu wpisów, jednak w sposób nie wymagający włączania internetu, tzn. np. wydrukowanie na papier. Z góry dziękuję za odpowiedź. Rozumiem, jeśli mielibyście się oboje nie zgodzić. Myślę jednak, że w formie papierkowej mogłabym paru młodym lub już oczekującym dziecka rodzicom przekazać bardzo ważne lekcje odnośnie wychowania (stosunku do klapsa), którzy uważają ten klaps za coś całkiem normalnego.
Pozdrawiam miło
Agnieszka Ryczko
Prawa autorskie powyższego postu należą do Anny i tylko ona może zdecydować.
Jeśli chodzi o mój post, to oczywiście możesz go wydrukować i rozpowszechniać z podaniem autora i źródła
Pozdrawiam „w biegu”
Alex
To może ja jeszcze inaczej…
Moim zdaniem, problem pojawia się wtedy gdy ktoś doświadczył agresji i nie mógł lub nie może sobie z tym poradzić. Dzieci są na to szczególnie narażone. Pierwszych zachowań agresywnych dziecko doświadcza od najbliższych, istotne jednak to czy damy dziecku prawo do obrony, czasem będzie to agresywna obrona. W moim rozumieniu agresja to ważny czynnik kształtujący granice jednostki. Dlaczego nie mówię tu o przemocy – bo przemoc w odróżnieniu od agresji dla mnie znaczy tyle co atakowanie kogoś kto nie jest zdolny do obrony.
Bardzo podoba mi się to, co napisał Chesterton w „Obronie Człowieka” na temat bajek pełnych przemocy – dlaczego one są dobre i potrzebne. Po co dziecku opowiadać takie potworności pełne przemocy (baśnie braci Grimm)?
Po to żeby dziecko mając do czynienia w bajce z konkretnie przedstawionym złem nauczyć, że na to zło jest odpowiedź, że da się z nim wygrać choćby było najpotworniejsze. Dlatego złe są te bajki, które są pełne agresji i przemocy, ale nie dają dziecku podpowiedzi jak to zło zwyciężyć.
Mam nadzieję, że to, co napisałem chociaż luźno wiąże się z tematem :)
Agnieszka, oczywiście możesz wydrukować ten post, podając jego autora i źródło.
Jan Bienias
Co masz na myśli pisząc : „Pierwszych zachowań agresywnych dziecko doświadcza od najbliższych, istotne jednak to czy damy dziecku prawo do obrony, czasem będzie to agresywna obrona.” Nie rozumiem coż wartościowego jest i uczącego w dostarczaniu dziecku takich wrażeń. Jak ma się bronić? Nie rozumiem co masz na myśli, jeśli możesz to doprecyzuj.
Dalej piszesz :”Dlaczego nie mówię tu o przemocy – bo przemoc w odróżnieniu od agresji dla mnie znaczy tyle co atakowanie kogoś kto nie jest zdolny do obrony.” Według mnie dziecko nie jest zdolne do obrony i dlatego agresja na nim wyrażona biciem przez osobę dorosłą (bo o tym jest post) to przemoc.
Dalej wspomonasz o roli baśni w wychowaniu dzieci-tu sie zgodzę, ale to jednak nijak się ma to bicia dzieci a więc tematu naszej wymiany zdań.
Pozdrawiam
Anna POlek
Swietny artykul, podziekowania dla autorki. Alex gratulacje za udostepnienie miejsca na tak wspanialy wpis.
Zadawanie cierpienia fizycznego np. bólu przynosi szybkie, ale krótkotrwałe efekty. Do każdej sytuacji trzeba dobierać odpowiednie metody wychowawcze. Większość, osób myśli, że bicie dziecka to kara za coś co ono zrobiło, nic bardziej mylnego, to jest przestroga przed tym, aby czegoś nie robiło. Proces wychowywania małego dziecka jest zbliżony do tresury zwierząt, gdzie cierpienie fizyczne jest nieodłącznym elementem. Gdy pięknymi, logicznymi słowami (jak to poprzednich komentarzach napisano) ostrzeżemy 3 letnie dziecko, aby paluszkami nie majstrowało przy kontakcie, a ono za jakiś czas będzie to robiło, to możemy:
a) ułożyć kolejną ładną bajeczkę, opowiedzieć ją dziecku i modlić się, aby tym razem dziecko zbyt głęboko nie wepchnęło
b) przypomnieć naszą przestrogę zadając cierpienie fizyczne, w większości przypadków poskutkuje tym, że dziecko zapamięta to na rok dwa lata, a kiedy umysł dziecka się rozwinie samo będzie wiedziało, że paluszków tam nie pchać.
Zadawanie cierpienia fizycznego w wychowaniu dzieci jest konieczne, ale trzeba to stosować umiejętnie przez dobieranie odpowiedniej siły bodźca.
Mi rodzice zadawali cierpienie fizyczne (bili, może czasami nie adekwatnie do zaistniałej sytuacji), gdy byłem w liceum i na studiach, mówiłem sobie, że swoich dzieci nie będę bił. Jednak teraz gdy poznałem trochę życia, stwierdzam, że ból fizyczny w moim domu będzie nieodzownym elementem wychowawczym.
Lepiej kaleczyć ciało niż duszę.
W podróży więc tak na szybko…
Piotr K.
Piszesz: „Proces wychowywania małego dziecka jest zbliżony do tresury zwierząt, gdzie cierpienie fizyczne jest nieodłącznym elementem. „
Nie gniewaj się, ale zanim będziesz głosił takie poglądy, to zaktualizuj Twoją wiedzę na temat tresury zwierząt. Najlepsze i najskuteczniejsze metody w ogóle nie stosują kar jakiegokolwiek rodzaju zręcznie wzmacniając nawet najmniejsze kroki we właściwym kierunku. Tak samo działa to w odniesieniu do ludzi. Co najmniej poczytaj cykl postów o trwałym zmienianiu innych ludzi zaczynający się tutaj
http://alexba.eu/tag/tresura/page/2/
Może też zamiast postępowania jakie opisałeś planując mieć dziecko wyposażysz mieszkanie w takie kontakty, które są bezpieczne dla małych eksperymentatorów? Takie jak http://www.e-mieszkanie.pl/Gniazdka_bezpieczne_dla_dzieci,6514.html
albo
http://www.bfu.ch/German/produkte/kinder/Seiten/KindersichereSteckdosePrisabambini.aspx
Zamiast bić wystarczy się poinformować i pomyśleć a te dwa powyższe przypadki to tylko przykłady, że można inaczej (i lepiej).
Dlatego wzburza mnie jak czytam:
„Zadawanie cierpienia fizycznego w wychowaniu dzieci jest konieczne…”
i
„Lepiej kaleczyć ciało niż duszę. „
Nie mam zamiaru Ciebie osobiście obrażać, ale jeśli mam szczerze wypowiedzieć moja osobistą opinię, to tylko ludzie prymitywni lub niedokształceni mogą tak uważać. Całe szczęście, że ci niedokształceni przeważają, bo to można łatwo nadrobić. Któż z nas nie robił w życiu jakiś głupstw z czystej niewiedzy? Ja na pewno wiele, a nawet bardzo wiele, więc świętym nie jestem.
Właśnie dlatego opublikowałem poprzedni post a potem poprosiłem Annę o napisanie tego, pod którym właśnie dyskutujemy.
Walczmy nie z ludźmi, tylko z niewiedzą!
Pozdrawiam
Alex
Chciałbym się odnieść do postu szanownej Pani Anny Polek. Otóż czytając go dostrzegłem pewną niejasność, chodzi o fragment:
„[b]Skutki tej ignorancji uczuć dorastających chłopców wciąż widać na ulicach po zmroku. To wciąż chłopcy najczęściej popadają w konflikt z prawem, wdają się częściej w bójki, są impulsywni i nadruchliwi.[/b]”.
Według szanownej Pani to chłopcy, bici przez ojców, napadają, gwałcą, rabują i mordują. Czyli należy wnioskować, że chłopcy w rodzinach patologicznych (przez to pojęcie rozumiem brak jednego rodzica), w których np. nie ma ojca (dajmy na to siedzi w kryminale, czyli nie może bić synów), chłopcy z takich rodzin to wzór do naśladowania? Moje doświadczenie jest zupełnie inne, w czasach szkolnych miałem m.in. kolegów z rodzin, w których ojcowie siedzieli w kryminale lub zostawili rodzinę i uciekli z kochanką. Ci moi koledzy NIGDY nie zaznali klapsa od matki ani od ojca. Pamiętam to jak dziś ich matki godzinami tłumaczyły im: tak nie rób, tak nie wolno, chodziły do psychologów, kuratorów itp. Bardzo mi oni imponowali, dziś nie pisałbym tego tylko robił sobie kolejny tatuaż w celi. Życie uratował mi mój OJCIEC, bo wyrwał mnie z tego środowiska głównie tym, że mnie tłukł, zaznałem pasa od niego co niemiara.
Dziś tacy ludzie jak Alex czy Anna Polek siłą narzucają swoje poglądy dotyczące m.in. wychowania (obecna ustawa), innym ludziom. Dziś gdyby mój ojciec mnie uderzył poszedłby do więzienia, a ja stoczyłbym się na samo dno.
Mi nie pozostaje nic innego jak wyemigrować z tego chorego kraju, za kilka kilkanaście lat, Alex i Anna Polek w obawie o swoje życie zrobią to samo, ale miliony osób (starców) zostaną i będą idealnym celem dla młodych i wygłodniałych wilków.
Krzeslo
Ja też się cieszę że jest taki blog i że mogę się na jego łamach wypowiedzieć w tak ważnej kwestii. Dziękuję.
PiotrK
Również troszkę w biegu:
„Proces wychowywania małego dziecka jest zbliżony do tresury zwierząt, gdzie cierpienie fizyczne jest nieodłącznym elementem.” poczytaj sobie o pozytywnej tresurze, teraz tylko tak się modyfikuje zachowania zwierząt. Odchodzi się od kar, a stosuje się tzw. klikery (np. pies zachowa się dobrze, klik-sygnał dźwiękowy, nagroda). Wiesz skąd ta przemiana w podejściu do zwierząt? Bo zwierzę bite pamięta ból całe życie, pamięta że zadał mu go człowiek, jest bardziej lękliwe i agresywne. Od zawsze wiadomo, że najbardziej nieprzewidywalne są zachowania np. psów o wysokim poziomie lęku. Jak można przyrównać wychowanie dziecka do wychowania zwierzęcia tak mało wiedząc o jednym i drugim?
Co do sposobu dotarcia logicznym argumentem do świadomości małego dziecka. Cóż… tak jak nie dasz klapsa niemowlakowi za to że sturlał się z łóżka na podłogę, tylko właściwie go zabezpieczysz, tak samo mając na uwadze mocno eksploracyjny charakter 3 latka zabezpieczysz dom przed czyhającym na niego niebezpieczeństwem (nasadki, blokady, bramki itp.). Jaką masz gwarancję że dziecko nie zacznie majstrować przy tym kontakcie, kiedy osoby dorosłej nie będzie w pobliżu?
Piszesz „trzeba umiejętnie dobrać odpowiednią siłę bodźca”-czyli przy braku skuteczności lekkiego klapsa, dowalić mocniej, albo więcej?
„Jednak teraz gdy poznałem trochę życia, stwierdzam, że ból fizyczny w moim domu będzie nieodzownym elementem wychowawczym.”
Wierzę w to, że sam fakt że jesteś tu na tym blogu, czytasz go (a więc dążysz do pozytywnej zmiany) zmieni z czasem twoje nastawienie do tej kwestii. Cisną mi się mocniejsze słowa, ale pozwolę sobie ograniczyć się do przytoczenia historii o dwóch matkach które się spotkały w parku:
Mama chłopców mówi do mamy dziewczynek: „Współczuję tobie, z dziewczynkami tyle kłopotu, moimi chłopakami w ogóle nie trzeba się przejmować” na co druga: „dobrze że mi o tym mówisz, przekażę moim dziewczynkom, by trzymały się od twoich chłopców z daleka.”
Pozdrawiam
Anna Polek
PiotrK
Twój drugi post świadczy o braku podstawowej umiejętności czytania ze zrozumieniem. Stosujesz tak znaczną nadinterpretację mojej wypowiedzi, że trudno się mi odnieść to tych zarzutów.
Odniosę się tylko do jednego zdania :”Ci moi koledzy NIGDY nie zaznali klapsa od matki ani od ojca.” ale czy wiesz co tak naprawdę działo się w tych domach? Czy gdzieś napisałam, że wystarczy nie bić żeby dobrze wychować?
Również twoja definicja patologicznej rodziny (brak jednego z rodziców) jest mi obca.Przeinaczasz także cel mojego postu (nie narzucam nikomu niczego).
„Życie uratował mi mój OJCIEC, bo wyrwał mnie z tego środowiska głównie tym, że mnie tłukł, zaznałem pasa od niego co niemiara.” coż…w takim razie gratuluję twojemu OJCU i tobie tak dobrego samopoczucia.
Poezdawiam
Anna Polek
Piotr K.
“Proces wychowywania małego dziecka jest zbliżony do tresury zwierząt, gdzie cierpienie fizyczne jest nieodłącznym elementem.”
Nie znam się na tresurze ale jestem pewien że nie jest nieodłącznym. Prezentacja zawodowego trenera psów: http://www.youtube.com/watch?v=GOW0IKO_zfM
Pozdrawiam,
Szymon
Piotr K.
Piszesz: „Dziś tacy ludzie jak Alex czy Anna Polek siłą narzucają swoje poglądy dotyczące m.in. wychowania (obecna ustawa), innym ludziom.”
Powiedz mi gdzie ja siłą narzucam komuś cokolwiek??? Każdy może mnie „wyłączyć” jednym kliknięciem myszy. Wiesz jak wygląda użycie siły?
W kwestii ustawy pisałem już wielokrotnie, że nie chcę się nią zajmować, nie jest to w ogóle kwestią naszych rozważań. Pisałem też że osobiście nie wierze w skuteczność ustaw, lecz w zmianę świadomości społecznej. Gdzie tu jest użycie przeze mnie siły.
Dalej piszesz: „Mi nie pozostaje nic innego jak wyemigrować z tego chorego kraju”
To jest Twoja niezbywalna decyzja, na która nie zamierzam wpływać. I nie można tego zwalać na sam język, bo znam obcokrajowców używających go znacznie lepiej od większości moich rodaków.
Dygresja na marginesie do wszystkich
Bardzo poważnym problemem Polski jest to, że spora część zamieszkującej ją ludności nie tylko ma kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem, ale też świadomym użyciem naszego pięknego języka. Tyle mamy używania słów niezgodnie z ich prawdziwym znaczeniem, że ciągle mnie to zdumiewa i jednocześnie martwi.
Pozdrawiam z podróży
Alex
Wierzcie mi, każde uderzenie swojego dziecka boli i godzi najbardziej rodzica.
Anna P
Może określenie „zachowania agresywne” jest przesadzone, bo chodzi mi o to, że rodzice muszą czasem zmusić dziecko do np. pójścia spać, nie mam ostatnio okazji do opieki nad dziećmi – wydaje mi się że dziecko można do czegoś zmuszać, ale nie powinno się dziecku odmawiać okazania niezadowolenia.
Tak dzieci nie są zdolne do obrony.
Przyszła mi do głowy taka myśl: jedna sprawa, to że dzieci mogą się od rodziców uczyć niszczących zachowań agresywnych i to jest źle, ale druga sprawa, to że dzieci rodzą się jako agresywne-w-sensie-żywotne i może niektóre problemy z tymi dziećmi biorą się stąd, że opiekunowie odbierają dziecku prawo do bycia agresywnym-w-sensie-żywotnym,
więc dziecko próbuje całkowicie wyzbyć się agresji – co w rezultacie ją powiększa do rozmiaru patologii – czy to jako skierowaną ku sobie czy ku innym.
Pani Aniu, jeśli chodzi o sformułowanie: „Dalej wspominasz o roli baśni w wychowaniu dzieci-tu się zgodzę, ale to jednak nijak się ma to bicia dzieci a więc tematu naszej wymiany zdań.” – uważam za nieprawdziwe – bo uważam, że się to ma chociaż …jakoś.
Jak? – Daje dziecku przynajmniej szanse na prawo do obrony przed złem, którego źródłem jest niestety osoba bliska – ojciec, matka, opiekun – i dlatego jest to tylko szansa na to prawo, która może się zrealizować chyba tylko wtedy, gdy dziecko uzna działania rodziców za złe, a nie weźmie winę na siebie, co dzieje się najczęściej.
I jeszcze mam pytanie do tego punktu : że złość można wyrazić agresją skierowaną ku innej osobie. Jak wyrazić złość, czy może lepiej wcale nie wyrażać? Czy może wyrażać ją tylko względem siebie?
Jeszcze jedna myśl. Ja się zastanawiam czy to możliwe, żeby rodzic realizował jakąś karę cielesną, ale nie miało to związku z agresją. Ja tak to kilka razy odczuwałem, kiedy dostałem pasem w tyłek od ojca. Moje odczucie dzisiaj jest takie, że on nie był zaangażowany w to emocjonalnie negatywnie – odebrałem to jako troskę. Co innego w przypadku „pewnego incydentu”, wtedy odczułem tą złość i agresję, a bólu fizycznego nie pamiętam.
Na marginesie dodam, że bardzo mi się podoba formuła dyskusji, także z wątkami nie na temat, które odbieram jako osobiste dla autorów i przez to autentycznie ważne. No i jeszcze różny poziom dokładności:
– w oddawaniu własnych myśli
– w odczytywaniu myśli innych uczestników rozmowy
To jest autentyczne, dobre i stanowi o wartości tego bloga.
Jan B
Ale rozpętałem burzę! Przeczytałem Wasze wszystkie odpowiedzi z uwagą. Ustosunkowywał się do nich nie będę (brak czasu, a i skutek prawdopodobnie byłby marny).
Możliwe, że Wy macie rację, a ja jestem w błędzie. Selekcja naturalna to wszystko zweryfikuje. Lubię poznawać światopogląd innych ludzi, dlatego czasami zaglądam na blog Alexa, którego bardzo cenię za to co robi. Jednak jednej rzeczy Wam nie odpuszczę, bo to, że różnimy się w poglądach na temat wychowania już sobie wyjaśniliśmy, zresztą ja bardzo się cieszę z tego, że się różnimy. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie okazujecie szacunku ludziom, którzy mają inne metody wychowawcze i nie zgadzają się z Wami? Dlaczego, Drogi Alexie nie potępiłeś ustawy, która ogranicza wolność rodziców do wychowywania swoich dzieci, a ludzi o poglądach takich jak moje wysyła za kratki? To, że ta ustawa będzie nieskuteczna to oczywiste, jednak ustawy mają to do siebie, że dają podstawy prawne.
P.S. Jako ciekawostkę dotyczącą tresury zwierząt, bo może niektórzy nie wiedzą, gdyż zwierzęta to widują tylko w TV, albo w książce, ale, żeby koń biegł szybciej zadaje mu się ból, a nie wywiesza marchewkę przed nosem. Sposób z marchewką zapewne też działa, tylko nie widziałem, aby ktoś to stosował.
Piotr K.
Trochę odchodzimy od meritum i to pod postem gościnnym, niemniej kilka słów odpowiedzi.
Piszesz: „Nie rozumiem tylko, dlaczego nie okazujecie szacunku ludziom, którzy mają inne metody wychowawcze i nie zgadzają się z Wami? ”
1)Pokaż mi gdzie okazałem brak szacunku do człowieka, co nie nic wspólnego z krytyka jego postawy lub poglądów
2) Zadałem Ci kilka konkretnych pytań które zdecydowałeś się zignorować. To jest w moim świecie brak szacunku.
Dalej pytasz: „Drogi Alexie nie potępiłeś ustawy….”
Z tego samego powodu, dla którego np. pisze blog po polsku dla młodych Polaków, a nie po angielsku dla świata. Jak widzę duży problem, to zaczynam tam, gdzie jest jakiś kluczowy element i realna szansa zmiany na lepsze. Dyskusja o ustawie rozwodniłaby podstawowy problem, jakim jest świadomość (a raczej jej brak) w sporej części polskiego społeczeństwa.
Pozdrawiam
Alex
Piotr K.
Skoro zagościłeś tutaj, to szukasz różnych punktów widzenia. Pozwól, że przedstawię Ci swój.
Opisywany przez Ciebie problem jest znaczenie szerszy, dotyczy wychowania czy jego braku (co wykracza poza temat tego postu) i nie da się skrócić do obecności lub nie ojca w rodzinie.
Napisałeś, iż „Bardzo mi oni imponowali”. Dlaczego tak się stało, że zachowania złe, a nawet kryminalne zaimponowały Ci? Nie musi mieć to związku ze stosowaniem bicia jako środka wychowawczego.
Owszem, lanie mogło w tej sytuacji w czymś pomóc, ale prawdopodobnie było nie najlepszym z możliwych rozwiązań i z tego warto sobie zdać sprawę. Może zechcesz spojrzeć szerzej na problem.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Napisałem posta długiego, nie przeszedł? nie odtworzę go teraz a był fajny :(
Jan Bienias
System antyspamowy go przytrzymał, przepraszam.
Komentarz jest juz na blogu powyżej
http://alexba.eu/2010-06-02/goscinne-posty/klaps-klapsowi-rowny/#comment-93357
Pozdrawiam
Alex
Janie B
Piszesz:z”Może określenie “zachowania agresywne” jest przesadzone, bo chodzi mi o to, że rodzice muszą czasem zmusić dziecko do np. pójścia spać” -ależ oczywiście! zgadzam się! Nie bić-nie znaczy nie wychowywać. Wychowywać to znaczy czasem narzucać swoją wolę, zakazać, przytrzymać, karać.
Co do żywotności-fakt dzieci są z natury znacznie bardziej żywotne niż dorośli, nie powinno się je za to karać. Ale żywotność to nie agresja.
„Jak wyrazić złość, czy może lepiej wcale nie wyrażać? Czy może wyrażać ją tylko względem siebie?”-ważne pytanie-wyrażać ją, jak najbardziej. Należy dać prawo sobie i dziecku do złości. Wyrażać ją można, ale nie bijąc. Można powiedzieć dziecku o swojej złości i jej powodzie (ale bez oskarżeń i wrzasków). W ten sposób uczymy je, że negatywne uczucia nie są złe, każdy ma do nich prawo. Sęk w tym, żeby je odpowiednio wyrazić, nie raniąc.
„Jeszcze jedna myśl. Ja się zastanawiam czy to możliwe, żeby rodzic realizował jakąś karę cielesną, ale nie miało to związku z agresją.” tak, zdarza się że rodzice biją, bo ich poniosły emocje, zdarzają się i tacy co to biją z zasady, dla troski, nawet na wszelki wypadek.
Piotr K
Żadnej burzy nie wywołałeś. Otrzymałeś jedynie odpowiedzi. Jak sam piszesz nie masz czasu na ustosunkowanie się do nich, pozwolę sobie więc zakończyć tą wymianę zdań.
pozdrawiam
Anna Polek
Witam serdecznie,
Świetny naprawdę doskonały post Aniu. Sam interesuję się psychologią (takie moje małe hobby), a ten temat jest mi szczególnie bliski, gdyż sam byłem przez ojca bity i mam do niego głęboko zakorzenioną urazę o to.
Myślę, że problem bicia leży w pewnych normach wychowawczych wyniesionych z poprzednich pokoleń. Mój dziadek był bity przez swojego ojca, potem bił swojego syna (mojego ojca), a ten bił mnie.
Dlaczego?. Hmm…pewnie dlatego, że było to najprostsze rozwiązanie (nie najlepsze), dostępne „od ręki” – dosłownie i w przenośni.
Generalnie dostawało mi się za różne rzeczy – za bzdury jak i za uczynki zagrażające mojemu życiu (chodzenie po parapecie na 4 piętrze). Dostawałem mocniej lub słabiej – zawsze będę pamiętał jak bardzo bolało uderzenie gumowatym kablem od żelazka. Często było tak, że dostawałem pasem, płakałem, nie tylko dlatego, że czułem się poniżony, ale najnormalniej w świecie bardzo bolało. Wtedy miałem w zwyczaju usłyszeć „Jak nie przestaniesz beczeć, to dostaniesz jeszcze raz” (skrajny wtórny debilizm jak dla mnie).
Jakie były konsekwencje tego typu metod wychowawczych na przyszłość?. Ano takie, że tato to był zawsze ten co „karał”. Z nim nie rozmawiałem o problemach, tylko z mamą. Zauważyłem w sobie taki dziwny nawyk: miałem w zwyczaju grać w gry komputerowe, zamiast, na przykład, uczyć się. Bawiłem się doskonale do momentu kiedy nie usłyszałem, że idzie „On”. I wtedy grzecznie udawałem, że się uczę. Aż mnie dziw bierze, że powielałem ten schemat jako dorosły, dojrzały, człowiek już będąc na studiach. Zacząłem to olewać czy nie dopiero bardzo niedawno, kiedy przestałem się czuć od niego zależny (emocjonalnie, finansowo itd.).
A jak wyglądają moje relacje z nim teraz?, i jak odbieram to co robił kiedyś?. Generalnie mówiąc uważam, że wychował mnie jak i moich braci na naprawdę, przyzwoitych, mądrych ludzi. Jednak za wychowywanie „pasem” zapłaciłem słoną cenę: niskie poczucie własnej wartości, nieśmiałość, itd. Cel wcale nie uświęcał środków.
Generalnie nasze relacje polepszyły się, są bardziej partnerskie. Któregoś dnia mieliśmy ostrą wymianę zdań, nie zgadzaliśmy się. Po jakimś czasie On do mnie przyszedł pogadać i powiedział mi, że nie wie jak ze mną rozmawiać, przyznając, że nigdy tak naprawdę tego nie robił wcześniej.
Jako człowiek samoświadomy starałem się racjonalizować jego zachowanie: brakiem wiedzy, wtedy nie było dostępnych książek typu „Wychowanie bez porażek”, wzorce były inne. Na początku ciężko mi było zrozumieć, jak wykształcony, inteligentny, mądry człowiek może stosować tak idiotyczne i nieskuteczne metody wychowawcze.
Z jednej strony wiem, że nie mogę swoich niepowodzeń zrzucać na to, że byłem bity, to by było zbyt proste. Z drugiej strony siedzi we mnie do niego jakaś głęboko skrywana uraza – ale wiem, że i z tym, którego dnia sobie poradzę. Zawsze powtarzałem (jemu również), ze fakt, że jestem kim jestem nie zawdzięczam jego metodom wychowawczym, ale całemu łańcuchowi innych czynników. Swoją ciekawość świata zawdzięczam głównie sobie, swoim cechom charakteru, osobowości itd. Dziś jestem dojrzałym człowiekiem, inteligentnym, wykształconym, ciekawym świata i ludzi, na pewno nie dzięki biciu :).
Wyciągnąłem z tego doświadczenia lekcję na przyszłość. Ja dziś mam wokół siebie dostępną wiedzę na temat tego jakie konsekwencje przynosi używanie przemocy i agresji w procesie wychowawczym młodych ludzi. Wiem też jakie są te pozytywne wzorce, które warto stosować. Wiem na pewno jedno, że jeśli sam będę miał dzieci to zrobię wszystko co będzie w mojej mocy, przeczytam każdą dostępną książkę, porozmawiam z każdą bardziej doświadczoną osobą czy obejrzę każdy dostępny program o wychowaniu aby nauczyć się tych dobrych wzorców i przerwać ten łańcuch bicia.
To taka moja mała historia dla tych którzy uważają, że bicie coś daje. ***no daje (wybacz Alex, za to słowo)
P.s. Typowy przykład z życia. Dziecko krzyczy w sklepie, turla się po podłodze bo chce zabawkę, a tłumaczenie rodzica „Nie kupie Ci jej, bo nie starczy mi pieniędzy na inne bardziej potrzebne rzeczy” nie trafia do malucha. Z reguły, dostaje klapsa albo dwa i reprymendę słowną żeby było cicho. A nie lepiej jest wziąć malca na bark, wynieść ze sklepu i powiedzieć, że jeśli nie przestanie się tak zachowywać, to natychmiast wracamy do domu. I jeszcze raz wytłumaczyć, że nie ma się pieniędzy w tej chwili na jego zachciankę. A jeśli to nie skutkuje to odprowadzić go do domu (przecież już wcześniej go o tym ostrzegaliśmy) I dokończyć zakupy już bez niego.
Tyle, na ile, znam się na rozwoju dziecka, to uważam, ze doskonale zrozumie co się do niego mówi.
Dziękuje za uwagę,
Pozdrawiam
Marcin
Gołębiowski Marcin
Piszesz „Mój dziadek był bity przez swojego ojca, potem bił swojego syna (mojego ojca), a ten bił mnie.” tak to niestety wygląda poza skrajnymi przypadkami w typowym domu. Rodzic bije bo kocha/martwi się i nie wie że można inaczej, że można porozmawiać. Rodzice często do tej rozmowy z dzieckiem są zmuszeni gdy już ich metody wychowawcze (a więc stosowanie odpowiednio dotkliwych kar) przestają działać.
Podoba mi się Twój „typowy przykład z życia”. Prawidłowa reakcja rodzica o jakiej piszesz jest tak trudna do stosowania, bo:
-posądzamy dziecko o złośliwość, rozpieszczenie (często jest zwyczajnie zmęczone zakupami, głodne, ząbkuje, nie miało okazji się wybiegć, ma zły dzień)
-ostracyzm społeczny widoczny w oczach widzów sceny osądza nas jako rodzica i doradza (ja to bym od razu przylał, za moich czasów…tak to jest jak się zachciało dzieciaka)
Tylko rodzic, który to przeszedł wie jak trudno włączyć wtedy rozsądek i spokój!
Pozdrawiam ciepło
Anna Polek
Witam ponownie,
Zgadzam się Aniu z Tobą. Często uciekamy się do przemocy w tym przykładowym sklepie (bądź też innym miejscu publicznym) aby czasem nie wyjść na kogoś „kto sobie nie radzi”. Nagle oczy ludzi kierują się na nas, a my czując presję (często jakieś głupie komentarze)chcemy jak najszybciej uciszyć dziecko żeby nam komfort psychiczny wrócił do równowagi.
Poza tym często, tak jak piszesz, błędni interpretujemy, dla naszej wygody zachowanie dziecka i przypisujemy mu różne dziwne rzeczy, żeby mieć usprawiedliwienie dla klapsa.
P.s. Grąbkowski nie Gołębiowski (chociaż ładnie brzmi :) )
Grąbkowski Marcin
Przepraszam za tą pomyłkę. :)
Aniu
Hihihi nic nie szkodzi :D :)
Polecam:
http://www.youtube.com/watch?v=IQO7h9MNCqI
Witajcie!
Aniu, wyrazy uznania za post i za bardzo przemyślaną (w mojej ocenie) historię co się dzieje z tym przysłowiowym klapsem.
Jestem pod wrażeniem tego, że jak widać sa w Polsce ludzie, którzy znają skutki braku poczucia własnej wartości a do tego pokazują, że można inaczej.
Twoje mądre zdania biorę sobie do serca i zostaję z nimi tak długo, jak się tylko da.
Alex, Tobie dzięki, że zaprosiłeś Anię, żeby napisała post. Wartość bezcenna.
Mirek Kordos
Dziękuję za link. Z zainteresowaniem obejrzałam. Oglądając takie filmy, czytając różne superporadniki, czy wreszcie ucząc sie od najsłynniejszej niani w Polsce warto pamiętać, że dialogi, schematy postępowania prezentowane są często bardzo rozbudowane i…nienaturalne. W dodatku, nie uwzględniają różnej wrażliwości dzieci i cierpliwości rodziców. Wielu z nich odstrasza proponowany model rozmowy o uczuciach, czy klasyczna rada „zaproponuj dziecku, by wyraziło złość kredką na kartce papieru” :) Warto podejść do tych uniwersalnych rozwiązań z dystansem. Ja osobiście nie poznałam jeszcze dziecka, które by w złości chciało wyrazić się rysując:)
Pozdrawiam
Ania Polek
Katarzyna dziękuję:)
Ewo,
napisałaś:
„To nie jest prawdziwe.
Prawdziwe by było powiedzieć “rzadziej stosują je w stosunku do młodzieży/dorosłych”. Te klapsy to niekoniecznie klaps w pupę, ale … np. uderzenie w twarz, gdy latorośl pyskuje, to bicie, szturchanie, etc.”
Osobiście się z czymś takim nie spotkałem i dziwi mnie to, że ponad 20 letnia osoba pozwala na coś takiego. Dziękuje za doprecyzowanie.
VaNTa,Paweł Kuriata, AniaP:
Dzięki za podzielenie się swoimi przemyśleniami.
Pozdrawiam serdecznie,
Leszek
Leszku,
napisałeś:
„dziwi mnie to, że ponad 20 letnia osoba pozwala na coś takiego”.
Może Ania P będzie w stanie tu więcej powiedzieć
– ja nie jestem „specem od przemocy”, niemniej wydaje mi się, że takie sytuacje dziwią pewnie każdego „zdrowego” dorosłego czy dorastajacego czlowieka.
Być może wieloletnie przyzwyczajenie do przemocy powoduje, że dana osoba ją przyjmuje niejako „skazana” na nią, bez umiejętnosci postawienia się, określenia granic czy nawet ewakuacji. :-) Że ma poczucie zasługiwania na to, że jest w niej jakaś wewnętrzna zgoda (nawet nieuświadomiona) na to, by tak być traktowanym. A może po prostu boi się i ta bierność wynika ze strachu…
Wystarczy przyjrzeć się jak działa spirala przemocy w relacjach np. małżonków, gdzie kobieta po jakimś czasie żyje w przekonaniu, że obrywa, bo zasługuje, bo to jedyny znany sposób komunikacji w przypadku problemów, etc.
Ja to tak widzę, choć nie mam pewności, czy to właściwe uzasadnienie. niemniej fakt pozostaje faktem. :-(
Pozdrawiam, Ewa
Witam, mnie zastanawia jedna rzecz.. Jak to możliwe, że kiedyś (powiedzmy 20 lat temu) dzieci były o wiele bardziej posłuszne swoim rodzicom i ich szanowali? Nie było pyskowania, przesiadywania między blokami czy na klatkach schodowych. A danie klapsa dziecku to była norma. Zwłaszcza dzieci na wsiach. Moja babcia mi opowiadała jak wróciła spóźniona z imprezy a jej tata prawie przetrąciłby jej głowę łańcuchem od krowy…Dla mnie to był szok, ale tak było. I jaki był efekt? Był spokój, szacunek i wyrastali na normalnych ludzi. Pomimo tego zdarzenia (których pewnie było wiecej) moja babcia jest bardzo porządnym i dobrym człowiekiem. Wychowała dwójkę dzieci ( w tym moja mamę) i nie widzę u babci, u mamy u wujka czy u siebie żadnego skrzywienia emocjonalnego.
Były jakieś badania na ten temat?
Pozdrawiam
@Magda:
Nie bierzesz pod uwage innych czynnikow jakie wplywaja na mlodziez oprocz kar cielesnych rodzicow? Nie chce mi sie wymieniac, pewnie potrafisz wymienic glwne roznice w zyciu dzis a 20 lat temu. Zobacz czy one nie wplywaja na mlodziez i jej zachowania.
VaNTa, oczywiście masz racje,zaczynając od samego internetu. Ale zastanów się ile jest takich rodzin,w których dziecko (mam na myśli dziecko powiedzmy w wieku 10 lat) ma nieograniczony dostęp do internetu. Siedzi tyle godzin ile mu się podoba. Rodzic w dzisiejszych czasach nie poświęca dziecku zbyt wiele uwagi. Po czym to jeszcze łatwo poznać? Że dzieci są coraz częściej źle wychowane..Ciężko jest im powiedzieć „dzień dobry”. Czy kiedyś tak było? Nie. Na to pewnie odpowiesz mi, że ludzie nie mają czasu bo muszą pracować by mieć za co żyć. I znowu przytoczę przykład na mojej babci. Jej rodzice szli na CAŁY dzień w pole, a ona mając 9 lat opiekowała się młodszym bratem plus drobne prace przy domu czy zwierzętach, sama musiała się uczesać, robiła sama kanapki, sama się uczyła bo nie miał jej kto pomóc… a teraz? Teraz za dzieci robi się wszystko ( rozpieszczone i wiecznie marudzące) albo nic i pozostawia się je przy komputerze. Ale zeszłam mam wrażenie odrobinę z tematu. W każdym razie powiedzenia mają coś w sobie i często są używane, dlatego ja myślę tak: dupa nie szklanka i się nie rozbije. ALE! Wydaje mi się, że problem nie tkwi w samym klapsie jak to się mówi tylko w wyżywaniu się na dziecku. Powinien być umiar i pewna granica, jest ona bardzo cienka ale ludzie….nie mówcie mi, że dziecku trzy letniemu będziemy tłumaczyć, jak uderzy swoją koleżankę, że tak nie wolno, albo histeryzuje na środku ulicy i sceny robi bo się mu czegoś nie kupiło…
@Magda, piszesz:
„dupa nie szklanka i się nie rozbije”
wiesz, twarz tez, ale chyba nikt nie lubi dostawac w twarz. Niczego to nie dowodzi moim zdaniem. I na szczescie nie znam tego powiedzenia.
Powiem tylko w skrocie: dziecko uczy sie od rodzicow na poczatku. Robi to co oni robia, probuje ich nasladowac. Inni maja na nie wplyw pozniej. Wiec jesli dziecko widzi ze w domu krzykiem mozna cos wymusic – to jest duza szansa ze podlapie ten sposob.
W obu przypadkach ktore przytoczylas wystarczy wziac dziecko na rece albo za reke (czasem z przymusem) i odprowadzic z miejsca zdarzenia. Ale nie bic…
Magda,
Przemoc zawsze rodzi przemoc. Ponieważ teraz dzieci bije się mniej niż 20 czy 30 lat temu, więc i ilość przestępstw (także i zabójstw) w Polsce w ciągu tych 20 lat spadła 2-krotnie. Po prostu ludzie na których rodzicie nie dopuszczali się przemocy nie nauczyli się tej przemocy sami stosować. Być może styl zachowania dzieci jest nieco inny i może po prostu powinnaś się co niego przyzwycaić, ale faktem jest, że obecnie młodzi ludzi znacznie żadziej wchodzą na ścieżkę przestępczą niż 20 lat temu.
I wcale nie są orzekane teraz przez sądy surowsze kary za te same przestępstwa.
http://wiadomosci.polska.pl/spoleczenstwo/article,Spada,id,316910.htm
http://wyborcza.pl/1,76842,6337224,Lawinowy_spadek_przestepczosci.html
http://mbrokers.pl/z-kraju/policja-podsumowala-i-polrocze-2010
VaNTa:
ja nie mówię o biciu dziecka po twarzy czy tak jak inni pisali tutaj swoje historie ze dostawali kablem od żelazka. To jest chore. Ja mówi o zwykłym przyłożeniu ręką w tyłek. Dlatego napisałam, że jest cienka granica. Chodzi mi o jedno, nie przechodzić ze skrajności w skrajność.
Mirek Kordos:
Nie będę się kłócić ze statystykami:) ale pracowałam w Sądzie Grodzkim w Wydziale Karnym i ….. być może za dużo się naczytałam i te statystyki do mnie nie przemawiają. Akta ma założone juz 13-latek.
Magda
Tak na szybko. Piszesz „nie mówcie mi, że dziecku trzy letniemu będziemy tłumaczyć, jak uderzy swoją koleżankę, że tak nie wolno,”
a lepiej dać klapsa i powiedzieć: nie wolno bić? albo nie wolno tobie bić koleżanki ale mnie wolno bić ciebie? co proponujesz?
pozdrawiam Anna Polek
AniaP
Dałabym klapsa albo wzięła mocno za rękę, potrząsnęła i spytała czy fajnie się teraz czuje. Dlaczego jak dzieci w tym wieku uderzą swoich rodziców w twarz ręką to rodzić delikatnie robi to samo? Pokazując w ten sposób,że to boli.
Ania P
Bardzo ciekawe. Post i Twoje odpowiedzi Aniu – zamiast tomów literatury prosto i jasno. Jeżeli mogę – podpisuję się obiema rękami.
Przychodzi mi do głowy zdanie, które usłyszałam bardzo dawno temu w radio, może 15 lat już minęło. Wojciech Eichelberger powiedział – jesteśmy ofiarami ofiar. Uświadomienie nam (sobie samym albo nam dzięki innym) i dobre chęci pozwalają na przerwanie tego ciągu.
Pozdrawiam
Ewa
mama trójki (26, 20, 18)
pedagog, andragog