Pytanie zawarte w tytule jest standardową reakcją, która przebiega w moim umyśle, kiedy ktoś czegoś się ode mnie domaga lub dopomina.
Mam wrażenie, że wobec mentalnego zniewolenia sporej części społeczeństwa jest to dość rzadka pierwsza reakcja, ja sam nauczyłem się jej mieszkając poza Polską i obserwując ludzi, którzy według moich kryteriów daleko zaszli w życiu.
W czym rzecz?
Jako człowiek miłujący wolność staram się między innymi dbać o niezawężanie jej w następujący sposób:
Unikam podejmowania zobowiązań, które nie uważam za konieczne. Nie oznacza to niepodejmowania zobowiązań w ogóle, lecz bardzo staranna analizę, zanim powiem „tak”. W ten sposób łatwiej jest mi je potem respektować bez jakiegokolwiek żalu. Dla zasady staram się minimalizować zarówno ilość jak i zakres moich zobowiązań. Jednocześnie, w miarę możliwości, dbam przy tym o powstanie sytuacji win-win. Zdarzało mi się „negocjować” zobowiązania aby było lepiej dla drugiej strony. Ciekawe, że wiele osób ma z tym całym moim podejściem spory problem, o czym napisze w osobnym poście.
Nie pozwalam innym na skuteczne domaganie się ode mnie rzeczy i zachowań, za wyjątkiem tych :
- które wynikają z moich jednoznacznych zobowiązań wobec danej osoby lub osób
- które wynikają z prawa obowiązującego w miejscu, gdzie zdecydowałem się żyć lub aktualnie przebywam
- których zastosowanie mogłyby bezpośrednio uchronić kogoś przed utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
- których zignorowanie groziłoby mi utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
- których niezastosowanie doprowadziłoby do poważniejszych skutków naruszających zasadę „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”
- kiedy jestem dobrowolnym członkiem załogi jakiegoś pojazdy lądowego, wodnego, lub powietrznego
W każdym innym przypadku, jeżeli ktoś domaga się czegoś ode mnie, to „spuszczam go na drzewo” i osoba ta pozostaje tam aż zrezygnuje lub zmieni styl komunikacji ze mną.
Bo oczywiście po dobroci prawie wszystko można ze mną załatwić, jako że jestem przyjaźnie zastawionym do świata i w szerokim tego słowa znaczeniu szczodrym człowiekiem.
Możecie sobie nietrudno wyliczyć ile innych typowych źródeł nakazów i zakazów po prostu ignoruję :-) To, oprócz utrzymywania szerokiego zakresu wolności jest jednym ze źródeł mojej energii życiowej i pogodnego nastawienia do świata!
Poza tym ile zasobów zasobów wszelkiego rodzaju można zaoszczędzić i zużyć na przyjemniejsze cele :-)
Teraz część z Was może pomyśleć, że takiemu Alexowi łatwo powiedzieć, bo może sobie na to pozwolić. Ja myślę, że związek przyczynowo-skutkowy jest dokładnie odwrotny: Dziś mogę sobie na wiele pozwolić, bo kiedyś podjąłem decyzję o przyjęciu postawy, którą powyżej opisałem. Naturalnie ponosząc wszelkie tego konsekwencje, ale tak to już jest w życiu :-)
Gdyby per saldo rezultat nie był tak dobry, to nie pisałbym o tym postu, ale to trzeba wypróbować w praktyce :-)
Jeżeli macie pytania lub myśli, którymi chcecie się podzielić to zapraszam do komentarzy
PS: Do tematu warto poczytać też: http://alexba.eu/2008-05-03/rozwoj-kariera-praca/musisz-umrzec/
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Witam wszystkich,
Może trochę z boku tematu ale do napisania postu zainspirował mnie temat który jest bazą wpisu Alexa czyli wolność.
Pod wieloma postami w których Alex mówi o swoich wyborach i swojej drodze zauważyłem polemiki – często dotyczące takich wartości jak rodzina, małżeństwo, dzieci. I tu kluczowym słowem jawi mi się słowo wartość.
Moim zdaniem sukces naszych poczynań bierze się m.in. stąd, że jesteśmy świadomi tego jakie są nasze wartości jak również z szybkiego dostępu do nich. Tutaj od siebie polecam wykonanie audytu własnych wartości. Nie sprawdzałem ale myślę, że w necie lub w książkach dotyczących coachingu znajdziecie instrukcje.
Mój własny audyt wzbogacił mnie niesamowicie. W pierwszej chwili dałem wartości wolność aż 80% (na możliwych 100%). To pokazało czemu zdarza mi się sabotowanie czyichś oczekiwań. Po prostu nieświadomie odrzucam rzeczy ograniczające wartość dla mnie nadrzędną.
W kontekście pojęcia wartość rozumiem osoby, które swoją „drogę” wzbogaciły dzięki założeniu rodziny, posiadaniu dzieci. Przypuszczam, że dla nich te wartości były w momencie podejmowania decyzji kluczowe.
Kończę apelem: przyjrzyjcie się swoim wartościom, miejcie z nimi dobry kontakt a wasze życie nabierze spójności.
Pozdrawiam – Marcin :)
Alex, dzięki za ten post.
Po jego przeczytaniu wróciłam do pytania postawionego w tytule i odpowiedziałam sobie automatycznie: „Mam prawo tego od ciebie wymagać, bo jestem twoją matką, żoną etc.”. Twój post uświadamia mi, że o ile cenię sobie wolność wyboru, to przyzwyczajenia, pewne zakorzenione stereotypy są bardzo mocne. I to one bardzo często powodują, że takie moje stwierdzenie jak powyższe sprawia, że ja może i mam wolność wyboru, ale innym tego wyboru nie daję. No i takie zdanie brzmi chyba jednak agresywnie…
Piszesz: „ja sam nauczyłem się jej mieszkając poza Polską i obserwując ludzi, którzy według moich kryteriów daleko zaszli w życiu”. Kiedyś napisałam na tym blogu, że szukam tu min. takiego „świeżego powietrza”, bo widzę, że w swoim myśleniu (czytaj: stereotypach, przyzwyczajeniach) jestem bardzo polska. Nie jest łatwo się do tego przyznać, a jeszcze trudniej to zmienić. Póki co muszę się z tym „przespać”. Pozdrawiam :)
Witaj Alex,
Nie rozumiem do końca co masz na myśli pisząc: 'Zdarzało mi się „negocjować” zobowiązania aby było lepiej dla drugiej strony.’ -możesz to szerzej opisać?
Jak wspomniałeś nauczyłeś się tego podejścia podczas obserwacji, która pewnie bardzo ułatwiła Ci zaszczepienie nowej idei i dodanie jej do Twojego oręża :) Myślę, że kilka przykładów- nie koniecznie z życia wziętych (wystarczą fikcyjne o podobnej skali problemu) pomogłoby czytelnikom w dokładnym „złapaniu” o co chodzi;)
Pozdrawiam
Marek
Sytuacja jest nieco utrudniona jeżeli staniemy się lub jesteśmy uzależnieni od kogoś emocjonalnie lub finansowo. Ja już mam to za sobą choć konsekwencje moich decyzji były na początku bardzo dokuczliwe finansowo i mentalnie.
Jaka jest najkrótsza droga w takich sytuacjach? Lepsza rewolucja czy ewolucja? Pewnie zależy od sytuacji ;] Przykładem był post Malwiny, która też borykała się z podobnym problemem.
Ja wybrałem drogę rewolucji i poczułem na własnej skórze zdanie, które przytoczył kiedyś Alex „Nie zmienia się koni na środku rzeki”. Ja konie potopiłem i cudem dotarłem do brzegu ;]
Ciekaw też jestem czy można mieć związek pełen pasji, namiętności i uczuć, a tym samym nie uzależniać się od kogoś emocjonalnie? (Uzależniać emocjonalnie = gdy dana osoba zmienia swoje nastawienie w stosunku do nas lub jego relacja z nami słabnie, my potrafimy przejść nad tym do porządku dziennego i dalej cieszyć się pełnym życiem).
Alex:
Proszę cię o podanie przykładów kiedy zgadzasz się aby ktoś czegoś od ciebie wymagał :-). Przykłady kiedy nie zgadzasz się aby ktoś wymagał od ciebie rzeczy, lub zachowania na pewno także byłyby dla mnie cenne.
Ja najczęściej nie mam problemów z przyjmowaniem wymagań/poleceń gdy jestem członkiem jakiejś grupy/zespołu i w sposób oczywisty taka grupa aby była efektywna musi posiadać lidera. Może być to zespół do koszykówki, zespół projektowy etc.
To pewnie podlega u ciebie pod punkt 1
„które wynikają z moich jednoznacznych zobowiązań wobec danej osoby lub osób”
oraz
„których niezastosowanie doprowadziłoby do poważniejszych skutków naruszających zasadę “nie rób drugiemu, co tobie niemiłe””
Co do życia w związku jak sądzę po wcześniejszych artykułach na początku dość klarownie ustalasz dość luźne pod względem czasu spędzanego razem ramy związku? Chciałbym dowiedzieć się w jaki sposób to rozwiązujesz bo Twój świat jest dość jednoznaczny i dobrze zorganizowany może będę mógł kilka kolejnych rzeczy nauczyć się od Ciebie.
Ogólnie to w życiu najczęściej spotykam się z wymaganiami od:
Rodziny: wpływ na moją przyszłość najczęściej podparty tym że coś zobowiązałem się wcześniej zrobić (zdać studia, lub coś tak banalnego jak wyprowadzić psa )
Partnerki: realizacji naszych planów. Rozwoju etc.
Pracodawcy: wywiązywania się z obowiązków podjętych w pracy,
Znajomych i przyjaciół: „Chodź z nami na piwo” ale to ogólnie są raczej propozycje/presja grupy niż stricte, że czegoś się ode mnie wymaga.
Działanie w ramach hobby: Jestem oficerem w gildii, co jest ciekawym i mam nadzieję że rozwojowym hobby gdzie mam okazję tworzyć zespół, strukturę w naprawdę sporej grupie prawie nieznanych mi osób . Przyznaję że jest to miejsce gdzie zawsze mogę przetestować rzeczy które wyczytam np. u Aleksa. Oczywiście wynikają z tego jakieś dla mnie obowiązki, ale mam nadzieje że poświęcany czas daje mi odpowiednią satysfakcję.
Na pewno są jeszcze obszary w których ktoś coś ode mnie wymaga, a ja się zgadzam ale w tym momencie nie przychodzą mi do głowy .
Ponownie poproszę żebyś ty Aleksie podał jakieś przykłady pozytywne i negatywne.
Pozdrawiam
Sebastian
Strasznie duzo osob czyta tego bloga widze. Ja mam coraz wiekszy hmm zal do Pana. Mam wrazenie ze choc Pana twierdzenia sa sluszne i doskonale sprawdzaja sie w „Pana swiecie” to robi Pan ogromna krzywde mlodym jeszcze glupim ludziom w polskich warunkach.
Wystko jest pieknie i ladnie gdy ma Pan juz spooooro kasy a za kazdy szkolenie pobiera Pan kwoty o ktorych ludziom sie nie sni zazwyczaj i moze Pan wlasciwie dobrowolnie dysponowac czasem jak rowniez latwo i bez konsekwencji odmawiac komukolwiek oraz odwracac sie gdy ktos wymaga czegos co jest dla Pana niewygodne. Nomen omen ludzie do tego daza. Tylko niech no ja zobacze mlodego wyksztalconego polaka ktory sie temu poddaje. Z dnia na dzien zostalby na bruku bez pracy, oszczednosci i z kredytyem na glowie.
Dziwie sie ze tak duzo osob daje sie zwiesc, rozumiem tych ktoym sie udalo i tez chca sie odgrodzic od tych co tramwajami jezdza ;) innych nie rozumiem, wierzyc w utopie do ktorej nalezy procentowo garstka korporacji w pl?
Rowniez zachecam do wysokich standarow zycia pracy i samostanowienia ale kochani pamietajcie ze Alex tez nie zaczynal od stawiania warunkow i odsiewania 98% ludzi od siebie, bo nie mialbym na chleb nawet. Zwlaszcza wy mlodzi bez konseksji, bez warszawy, bez plecow i nepotyczych okazji. Bedziecie miec ciezko na samodzielnym uczciwym polu w Polsce. Uwazajcie na branie dosłownie słow Alexa na poczatku karier swoich bo nie przejdziecie zadnej rekrutacji ani nie zdobedziecie zadnego klienta.
Marcin
Piszesz: „Moim zdaniem sukces naszych poczynań bierze się m.in. stąd, że jesteśmy świadomi tego jakie są nasze wartości jak również z szybkiego dostępu do nich. Tutaj od siebie polecam wykonanie audytu własnych wartości. Nie sprawdzałem ale myślę, że w necie lub w książkach dotyczących coachingu znajdziecie instrukcje. „
Jak nie sprawdzałeś, to jak możesz się na ten temat wypowiadać na blogu praktyków? :-)
Ale oczywiście coś w tym jest, z tym że ja robię to bardzo prosto, zadając sobie od czasu do czasu pytanie co jest dla mnie najważniejsze w życiu.
Ze względu, że jest to off topic, pozwól że na tej wypowiedzi porzestanę.
Anet.
Piszesz: „Kiedyś napisałam na tym blogu, że szukam tu min. takiego “świeżego powietrza”, bo widzę, że w swoim myśleniu (czytaj: stereotypach, przyzwyczajeniach) jestem bardzo polska. „
Wiem, czytałem dyskusję „O czym tu pisać” bardzo dokładnie.
Dla niektórych tego „świeżego powietrza” może być za wiele (patrz np. jeden z komentarzy poniżej :-)), ale tak to już bywa.
„Prześpij” się z tym i jeśli będziesz miała pytania to zapraszam.
Marek
Pytasz: „Nie rozumiem do końca co masz na myśli pisząc: ‘Zdarzało mi się „negocjować” zobowiązania aby było lepiej dla drugiej strony.’ -możesz to szerzej opisać? „
Oczywiście, choć ze zrozumiałych względów nie wezmę przykładów biznesowych, tylko takie banalne i najlepiej już dość stare.
Kiedyś pewna kobieta była tak zachwycona moja osobą :-) że była gotowa bezwarunkowo zostawić prawie całe swoje dotychczasowe życie aby być tylko ze mną. Nie zgodziłem się na to doprowadzając do porozumienia, gdzie w razie rozstania zapewniłem ją, że zadbam o nowy start nie gorszy niż jej dotychczasowa pozycja, a zanim zostawi wszytko zawrę w Niemczech przyzwoite ubezpieczenie na życie (oczywiście typu ryzyko) czyniąc ją osobą uposażoną na wypadek, gdyby nagle przejechał mnie samochód.
Inny przykład: klient wykupił bardzo oficjalne vouchery na szkolenia ważne do końca danego roku. Ze względu na inne komplikacje nie mógł z tego skorzystać i normalnie by przepadły. Dzwonię do klienta i mówię mu o tym, dodając „nie martw się, przedłużymy ich ważność o rok”
Grzegorz Bednarczyk
Pytasz: „ Lepsza rewolucja czy ewolucja? „
Nie mam ogólnie ważnej recepty na życie :-)
Generalnie podoba mi się niemieckie „lepszy bolesny koniec, niż ból bez końca” ale to każdy powinien sam zdecydować w konkretnym przypadku.
Pytasz: „Ciekaw też jestem czy można mieć związek pełen pasji, namiętności i uczuć, a tym samym nie uzależniać się od kogoś emocjonalnie? „
Oczywiście!! Dla mnie jest to jeden z warunków zdrowego związku.
No ale to juz off topic
Sebastian Bigos
Pytasz: „Proszę cię o podanie przykładów kiedy zgadzasz się aby ktoś czegoś od ciebie wymagał . Przykłady kiedy nie zgadzasz się aby ktoś wymagał od ciebie rzeczy, lub zachowania na pewno także byłyby dla mnie cenne. „
Po co Ci takie konkretne przykłady?? prawda jest dość oczywista, jak się zgadzam to mówię „w porządku” i robię, jak nie to w zależności od sytuacji ignoruję, dyskutuje lub radzę sobie w inny, adekwatny do sytuacji sposób. Co jest tutaj niejasnego?
Sebastian łudzisz się pisząc: „bo Twój świat jest dość jednoznaczny i dobrze zorganizowany …” :-) Nie jest ani jednoznaczny, ani dobrze zorganizowany. Jest wystarczająco klarowny i zorganizowany, aby nieźle funkcjonować, ale bez przesady :-)
Co do pytania o związki to proszę o doprecyzowanie o co Ci dokładnie chodzi.
Meril
Piszesz: „Strasznie duzo osob czyta tego bloga widze „
To jest jedyne bezdyskusyjne stwierdzenie Twojego komentarza jeśli ponad 800 000 odwiedzin w 2010 i ponad 2 miliony załadowanych stron zasługują na takie określenie.
Nie mogę zgodzić się z określeniem Czytelników jako „młodych, jeszcze głupich ludzi w polskich warunkach”
jeżeli ktokolwiek z Was Czytelników ma wrażenie, że takie określenie jego dotyczy to proszę natychmiast przestać czytać ten blog!!!
Co do reszty, to jest to zdecydowanie off topic i nie będę tutaj na ten temat rozmawiał. Właściwymi miejscami są dyskusje „O czym tu pisać” lub „Jak chcemy dyskutować”
Pozdrawiam
Alex
Na ogół nie mam problemu z odmawianiem innym czy unikaniem zbędnych z mojego punktu widzenia zobowiązań i mam taką samą ku temu motywację jak Alex.
Ciężko mi jest natomiast odmówić komuś, kogo sama kiedyś prosiłam o pomoc czy przysługę i z tego względu rzadko mi się to zdarza. To jakby samo w sobie stanowi dla mnie pewnego rodzaju zobowiązanie. Zauważyłam, że czasem utrudnia mi to przejście od luźnej znajomości do przyjaźni. Od kilkorga przyjaciół wprost usłyszałam, że źle się czują w sytuacji, kiedy przewaga przysług jest po mojej stronie, a nie mają możliwości się odwdzięczyć.
Magdo
Ja w poście piszę o sytuacji, kiedy ktoś czegoś ode mnie wymaga lub żąda, a nie o to uprzejmie prosi.
Napisałem przecież „..oczywiście po dobroci prawie wszystko można ze mną załatwić,….”
Pozdrawiam
Alex
Chciałabym się jeszcze odnieść do słów merila. Jestem młodą osobą. Faktycznie towarzyszy mi czasem niepewność, gdy próbuję się komuś sprzeciwić, kto ma większy wpływ na moje życie. Muszę jednak przyznać, że nauczyłam się pewnych strategii odmawiania, nie urażając innych osób. Nie było to łatwe, ale nie poniosłam żadnych nieciekawych konsekwencji takiego działania. Mam czasem wrażenie, że trafiają mi się osoby, które wymagają czegoś ode mnie, czego ja nie chcę zrobić po to, żebym nauczyła się dyplomatycznej riposty. Wracając do sedna sprawy, młody człowiek nie powinien dać sobie wejść na głowę ze strachu (z tych powodów, które wymienia meril), bo to tak naprawdę prowadzi do patologicznych zachowań. Trzeba stawiać granice.
Hej Alex,
W komentarzu do Meril piszesz:
„Nie mogę zgodzić się z określeniem Czytelników jako „młodych, jeszcze głupich ludzi w polskich warunkach”
jeżeli ktokolwiek z Was Czytelników ma wrażenie, że takie określenie jego dotyczy to proszę natychmiast przestać czytać ten blog!!!”
Ja też nie mogę zgodzić się z taką krzywdzącą generalizacją.
Jednakże czemu akurat taka rada?
Ja osobiście pomału dochodzę do siebie po przeczytaniu całego komentarza Meril ;), dziękuje na zwrócenie na niego uwagi.
pozdrawiam, Artur
To jest ciekawy aczkolwiek myślę że oscylujący dla niejednego człowieka na granicy drażliwości temat. Piszesz Alex o postawie zaprezentowanej w poście w ten sposób: „Dziś mogę sobie na wiele pozwolić, bo kiedyś podjąłem decyzję o przyjęciu postawy, którą powyżej opisałem. Naturalnie ponosząc wszelkie tego konsekwencje, ale tak to już jest w życiu :-)”. Zaciekawił mnie wątek tych konsekwencji wiążących. Czy mógłbyś opisać konsekwencje jakie to ze sobą niesie oraz z jakimi postawami, reakcjami ludzi się spotykasz? To co mi przychodzi do głowy to głębsza refleksja nad sobą prowadząca do zmiany stylu komunikacji bądź automatyczna reakcja nacechowana niechęcią czy też wrogością. Wolę jednak w tej kwestii wysłuchać Alex Twoich spostrzeżeń.
Pozdrawiam
Gabi
Piszesz: „Muszę jednak przyznać, że nauczyłam się pewnych strategii odmawiania, nie urażając innych osób. Nie było to łatwe, ale nie poniosłam żadnych nieciekawych konsekwencji takiego działania. „
To jest bardzo ważna umiejętność. Bardzo rzadko zachodzi konieczność użycia werbalnej „maczugi” i delikatna, choć skuteczna strategia odmawiania jest przydatna.
Dalej stwierdzasz: „Wracając do sedna sprawy, młody człowiek nie powinien dać sobie wejść na głowę ze strachu (z tych powodów, które wymienia meril), bo to tak naprawdę prowadzi do patologicznych zachowań. Trzeba stawiać granice. „
Brawo!!! Z tym stawianiem granic zawsze był kłopot w polskiej kulturze (lub jej braku – zależy od punktu widzenia). Ciesze się, że młode pokolenie coraz bardziej potrafi powiedzieć „dość”.
Artur
Moja rada skierowana była do osób, które uważają się za „młode, jeszcze głupie osoby w polskich warunkach”. Jako że nie wierzę, aby jakikolwiek Czytelnik blogu zaliczał się do takiej grupy, moją radę należy rozumieć z przymrużeniem oka :-)
Piszesz: „Ja osobiście pomału dochodzę do siebie po przeczytaniu całego komentarza Meril „
Puściłem go, abyście zobaczyli, jakich częściowo ludzi mamy wokół nas.
Marta
Piszesz: „To jest ciekawy aczkolwiek myślę że oscylujący dla niejednego człowieka na granicy drażliwości temat „
Ciekawym byłoby rozważenie, dla jakiego rodzaju ludzi taki temat może być drażliwy, prawda?
Jeśli chodzi o Twoje pytanie, to przez konsekwencje miałem na myśli właśnie dość powszechną niechęć, a czasem wręcz wrogość sporej części ludzi, często też z własnej rodziny. Wiele osób ma dość słabo rozwinięte poszanowanie dla cudzych granic i „inności”, to powoduję odrzucenie osoby stosującej opisane powyżej podejście. Wiele innych, mając głęboko wdrukowane zachowania niewolnika nie wyobraża sobie, że jest to możliwe i też Cie atakuje.
Dopóki nie spotkasz ludzi myślących i działających podobnie może to być nieco „dołujące”
Pozdrawiam
Alex
Alex, jesteś asertywny do granic bólu. :) No i OK jeśli dobrze się z tym czujesz. Co do wolności osobistej to uważam, że jest ona dla ludzi mądrych, umiejących się nią cieszyć i z niej rozsądnie korzystać.
Witajcie,
Kiedy czytam takie komentarze jak meril, to jedyne, co przychodzi mi to współczucie, bo z takim obrazem świata i ludzi pewnie żyje się baaaardzo ciężko.
Pozdrawiam, Ewa
Ewo, to nie tak jak myślisz, przeczytaj dokładnie to co i jak pisze meril. Alex powiada że ma 800000 odwiedzin w roku a to przecież nie jest równe 800 000 osób tylko adresów IP, które się przecież zmieniają nawet po każdym przeładowaniu strony.
Każdy patrzy na świat i go ocenia z własnej perspektywy i doświadczeń. W Polsce są miejsca gdzie ludzie żyją za marne grosze bez pracy, perspektyw na przyszłość i nie zdziwię się, że jest dużo więcej osób postrzegających ten blog jak meril. Ewo oni nie potrzebują Twojego współczucia a żądają od Państwa możliwości pracy i równego startu dla ich dzieci.
T.
Alex, dziekuję za odpowiedź. Piszesz: „Ciekawym byłoby rozważenie, dla jakiego rodzaju ludzi taki temat może być drażliwy, prawda?”. Stwierdzenie, że może być to temat z rodziny tych drażliwych padło celowo. Taki temat może wkraczać w strefę drażliwości u osób u których domaganie się stanowi nieuświadomiony wbudowany mechanizm (sama się do takich nieszczęśników zaliczałam) bądź też jest postawą, o której słuszności dany człowiek jest przeświadczony. Dopóki taki człowiek nie wie, że można inaczej (np. z braku szerszej gamy doświadczeń w tym aspekcie) to reakcje na wszelkie postawy wykraczające poza granice wyobrażeń tego człowieka mogą zawierać się w przedziale od zainteresowania i refleksji do wyżej wspomnianej powszechnej niechęci czy wrogości. Szansę na zmianę postawy domagającej się daje nam poznanie ludzi którzy postępują inaczej. To powiększa nasz 'worek doświadczeń’ z którego potem możemy zacząć wybierać to co nam odpowiada. Pułapką, która może nas trzymać z dala od zmian jest nieświadomość istnienia i całkiem sprawnego funkcjonowania postaw zupełnie odmiennych od tych powszechnie znanych.
ps. cieszę się, że takie tematy poruszane są ostatnio na blogu. Przez takie tematy mam na myśli treści stanowiące katalizatory do intensywnych przemyśleń oraz prezentowane przez Ciebie postawy znacznie odbiegające od powszechnie uznanych (w Polsce) kanonów życia i funkcjonowania w społeczeństwie. Dzięki temu blogowi i kilku osobom z mojego bliższego otoczenia zaczynam bardziej nieskrępowanie używać swojego umysłu, za co jestem wdzięczna :-)
Tadeo,
napisałes:
„Ewo, to nie tak jak myślisz”. Czyli niby jak myślę według Ciebie?
Zobacz dokładnie jaki świat wyłania się z komentarza meril.
a dalej:
„oni nie potrzebują Twojego współczucia” –
Moje współczucie nie jest w żadnym wypadku próbą odpowiedzi na ich potrzeby. :-)
„żądają od Państwa możliwości pracy i równego startu dla ich dzieci.” – to współczuję im tym bardziej. :-)
Tadeo, piszesz też „Każdy patrzy na świat i go ocenia z własnej perspektywy i doświadczeń.” – nie każdy :-).
Są ludzie, którzy potrafią przyjmować różne perspektywy patrzenia na świat i korzystać z doświadczeń innych. Gdyby było inaczej to m.in. ten blog nie miałby żadnego sensu istnienia.
Pozdrawiam, Ewa
Ewo, znowu współczujesz :(
Współczucie nic nie daje chyba że Tobie samej.
Napisałaś „Moje współczucie nie jest w żadnym wypadku próbą odpowiedzi na ich potrzeby. :-)” a może byś coś jednak dała od siebie aby odpowiedzieć na ich potrzeby a nie tylko skomentować „zza winkla”.
Co do perspektywy to masz rację nie każdy, ale pisząc poprzedni komentarz myślałem o Tobie.
Pozdrawiam
T.
Tadeo,
– Co masz na myśli pisząc: „skomentować “zza winkla””
– Co konkretnie i kogo masz na myśli pisząc: „może byś coś jednak dała od siebie aby odpowiedzieć na ich potrzeby?”
– Co dokładnie chcesz mi powiedzieć pisząc: „Co do perspektywy to masz rację nie każdy, ale pisząc poprzedni komentarz myślałem o Tobie.”
Pozdrawiam, Ewa
Tadeo, Ewa W
Chetnie otworzę specjalną dyskusje na temat wypowiedzi Meril.
Tutaj może wrócimy do głównego tematu tego postu?
Pozdrawiam
Alex
Marta
Zacznę od końca Twojego komentarza.
Te tematy pojawiają się jako rezultat dwóch dyskusji na temat zawartości blogu i formy wymiany myśli, które mieliśmy ostatnio.
Wychodząc naprzeciw potrzebom Czytelników zacząłem pisać rzeczy, które dla sporej grupy ludzi mogą być bardzo niewygodne, mimo, iz staram się bardzo delikatnie poruszać różne tematy (a można też inaczej).
Dobrze, że napisałąs: „Dopóki taki człowiek nie wie, że można inaczej (np. z braku szerszej gamy doświadczeń w tym aspekcie) to reakcje na wszelkie postawy wykraczające poza granice wyobrażeń tego człowieka mogą zawierać się w przedziale od zainteresowania i refleksji do wyżej wspomnianej powszechnej niechęci czy wrogości. „
W tzw. generalnej populacji u nas mamy przewagę tej niechęci i wrogości, z ogromną szkodą dla samych zainteresowanych. To jest oczywiście duża szansa dla tych, którzy potrafią inaczej.
Ciekawą uwagę jest Twoje:” Pułapką, która może nas trzymać z dala od zmian jest nieświadomość istnienia i całkiem sprawnego funkcjonowania postaw zupełnie odmiennych od tych powszechnie znanych. „
Trafiasz w sedno powodu, dla którego piszę o tym, jak ja robię różne rzeczy, nawet jeśli robię to bardzo oględnie :-) Parę osób zda sobie pytanie „jak taki Alex może, to dlaczego ja nie??” i uruchomi swoje szare komórki. Ze mną też tak kiedyś było.
Przy czym trudnością jest odpowiednie dozowanie w pokazywaniu tego, co jest możliwe nawet jeśli jest sie przyzwoitym człowiekiem, płacącym podatki i robiącym rzeczy pro bono. Gdybym o tym pisał wszystko, to mało kto by mi uwierzył, a bardzo wielu ludzi chciało zadziobać, tak znacznie moje doświadczanie życia odbiega od tego, co doświadcza większość :-) I to jest drażniące, bo przecież jestem całkiem normalnym człowiekiem, najwyżej w paru dziedzinach mam inny software :-)
No ale Ty jesteś juz w drodze i życzę Ci powodzenia w dalszych poszukiwaniach i budowaniu udanego życia według Twoich potrzeb
Pozdrawiam
Alex
No dobrze, ale jak takie spuszczanie na drzewo osoby domagającej/pytającej ma się do dwóch postów:
– Jak zrobić z Alexa “otwieracz drzwi”?
i
– Pytaj bez strachu
Bo z jednej strony piszesz, że nie pozwalasz innym na domaganie się czegoś od Ciebie, a z drugiej wręcz ich do tego zachęcasz. Mówisz: pytaj i proś ludzi o rzeczy, o które krępowałeś się prosić dotychczas.
I jak ludzie pytają Cię bądź proszą – to spuszczasz ich na drzewo, kiedy Ci to nie pasuje?
@Rafał Ney
„I jak ludzie pytają Cię bądź proszą – to spuszczasz ich na drzewo, kiedy Ci to nie pasuje?”
Zwróć uwagę na znaczenie słowa „wymagać” i słowa „prosić”.
Prosić mogę Alexa o wszystko co mi tylko do głowy przyjdzie. To moje prawo – a prawem Alexa jest mi odmówić albo spełnić prośbę.
Wymagać od Alexa mogę TYLKO wtedy kiedy mamy jakąś umowę, która obliguje Alexa do spełnienia moich wymagań w jakimś zakresie.
Rafał Ney
teraz wszystko jasne? Ghoran napisał Ci prawie dokładnie to, co ja bym Ci odpowiedział :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
Rafał Ney
Istnieje różnica pomiędzy „prosić” a „domagać się”. W tym pierwszym przypadku osoba proszona, może się zgodzić albo odmówić – i odmowa nie jest dla mnie jednoznaczna ze „spuszczeniem na drzewo”.
Być może problem tkwi w tym, że niektóre osoby prosząc o coś z góry zakładają, że ich prośba bezwarunkowo MUSI być spełniona – a więc tak naprawdę jest to żądanie.
Wstyd się przyznać, ale sama miałam taki problem – w efekcie po pierwsze czułam się urażona, jeśli ktoś mi odmawiał, a po drugie miałam problem z tym, żeby o cokolwiek poprosić… Zmiana takiego nastawienia oszczędziła mi mnóstwa nieporozumień :-)
Witam serdecznie wszystkich :)
Zgadzam się, że poszanowanie prywatności, granic, wyborów ludzi jest niezwykle ważną umiejętnością. Warto nie pozwolić na to innym i przede wszystkim samemu dbać o niepopełnianie takich błędów. A z doświadczenia wiem, że jest to trudne ;) I bynajmniej nie chodzi mi o dyktowanie ludziom ich drogi życiowej, ważnych decyzji itp. Mam na myśli sprawy nieco „mniejszego kalibru”. Z przykrością stwierdziłam w ostatnim czasie, że zdarza mi się przekonywać innych do różnych drobnych rzeczy. Mam na myśli rozmowy w stylu: „To zapytaj o to XXX”, „Nie teraz, bo…”, „No ale idź, przecież…”. Zwykle uchodzi to zarówno mojej uwadze, jak i uwadze rozmówcy. Można by się spytać: więc w czym problem? Ano fakt pozostaje faktem, że w rozmowach zdarza mi się usilne przekonywanie, nakłanianie. Staram się to wyeliminować, nie idzie zbyt trudno, nieco więcej kontroli i wglądu w swoje słowa wystarcza :)
Natomiast jest jeszcze inna specyficzna sytuacja, w której nie wiem jak się zachować. A mianowicie, kiedy ktoś przy nas zachowuje się nie w porządku do osoby trzeciej. Czasem zdarza się, że będąc w większej grupie jedna z osób zaczyna np. żartować kosztem kogoś innego, naciskać na nią „dla zabawy”, kiedy wyczuje, że nie potrafi się zbyt dobrze bronić. Jest to zachowanie dla mnie obrzydliwe i szczerze mówiąc odczuwam potrzebę zareagowania w tej sytuacji. No ale właśnie – jakie mam prawo wymagać od kogoś zmiany zachowania, kiedy mnie ono nie dotyczy? Jakie mam prawo się wtrącać? W podobnej sytuacji już dostałam kiedyś burę, że ingeruję w relacje innych osób. I w sumie prawidłowo, choć wydaje się to też niezłą obroną. Nie potrafię wyczuć w takich sytuacjach, kiedy moja reakcja jest już naruszeniem czyjejś przestrzeni, a kiedy zdrową, uczciwą obroną. Sądzicie, że w wówczas można mówić o nieposzanowaniu granic? Czy mamy prawo reagować, a jeśli tak to w jaki sposób?
Pozdrawiam :)
Witajcie,
Ten post po pierwszym szybkim przeczytaniu wydał mi się oczywisty i nie zatrzymałam się na tym, co napisał Alex. Potem jednak coś mi podpowiadało, że warto wrócić i przeczytać jeszcze raz a może kilka… Dlaczego? Bo zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę jest to wszystko dla mnie takie oczywiste – nie w sferze wiedzy, a w sferze praktyki, własnego doświadczania.
I tutaj moje myślenie poszło w następujących kierunkach:
– Na ile ja pozwalam innym skutecznie domagać się ode mnie różnych rzeczy, działań, postaw i komu (czy wszystkich tutaj traktuję równo, a jeśli nie, to czy mam tu określone jednoznaczne kryteria, czy ja tym kieruję, czy też „to kieruje mną”). Słowo „skutecznie” jest tu dla mnie bardzo istotne, bo na tę skuteczność ja mam wpływ, a na sam fakt że inni próbują – zdecydowanie mniejszy (ale tez go mam).
– Na ile sama domagam się (skutecznie lub nie) – czyli wykazuję taką postawę wobec innych, jeśli tak, to wobec kogo i co o tym stanowi . Jeśli to robię – to w jakich sytuacjach, czy jest cokolwiek, co mi daje prawo do ograniczania wolności innych 9w moim przekonaniu jednak nie ma)
– Na ile wchodzę w określone relacje np. zawodowe, umowy etc, przez co stawiam się niejako automatycznie w sytuacji zobowiązań, a których to sytuacji mogę uniknąć i być bardziej wolna; ile jest takich sytuacji w moim życiu. Tutaj biorę pod uwagę nie tylko konkretnych ludzi, ale i instytucje – np. umowa promocyjna na świadczenie usług przez operatora komórkowego – czy nie wymusza na mnie (skuteczne domaganie się) bez względu na wszystko korzystania z danej usługi przez X czasu; bank – jeśli podjęłam zobowiązanie, którego spełnienia bank będzie się skutecznie domagał, czy mi się to podoba czy nie; pracodawca – podpisałam umowę o pracę, która daje prawo do skutecznego domagania się przez pracodawcę i także przez podwładnych określonych działań z mojej strony; ale też czy moja umowa obejmuje wszystko, czego z relacji zawodowej ktoś ode mnie wymaga czy wymusza? Czy się zgadzam na to co „ponad umowę”? Jeśli tak, to co we mnie o tym decyduje, nad czym warto popracować…
To o tyle ciekawe, że skoro dla mnie w moim życiu ważna jest niezależność i niepodległość, to warto bym sama zadbała (też skutecznie) o to, by z własnej woli nie stawiać się w sytuacjach odbierających mi tę wolność i niepodległość – dającej innym podstawę i prawo skutecznego domagania się ode mnie…
To takie moje wieczorne refleksje wokół tego postu. Może komuś będą przydatne.
Pozdrawiam, Ewa
Witam,
Diana napisala „Natomiast jest jeszcze inna specyficzna sytuacja, w której nie wiem jak się zachować. A mianowicie, kiedy ktoś przy nas zachowuje się nie w porządku do osoby trzeciej.”
Dla mnie to jest rowniez istotne pytanie. Czesto takie sytuacje podszyte sa emocjami, co ogranicza moja kontrole i ruszam ze wsparciem. Dobra przeciwwaga dla tych emocji jest rada Alexa „nie udzielaj konsultacji bez zlecenia”. Zauwazylem, ze u mnie taka pomoc czesto wynika z checi podpompowania swojego ego, albo przygiecia otoczenia do swoich wartosci. Jezeli potrzebuje bardziej subtelnej odpowiedzi to analizuje nature sytuacji.
Pozdrawiam
Ewa W,
Ewo miałam troche wolnych srodków. Pojechałam więc wczoraj do „organizacji finansowej” aby je na jakis czas zainwestować.
Na wstepie Pan Doradca, podsunął mi do podpisania pismo. Coś w rodzaju – wyrazam zgode na przetwarzanie moich danych osobowych, moich danych finansowych i mojej rodziny … sic!. Odpowiedziałam, ze nie wyrażam zgody. Pan na to, żebym sie nie obawiała to tylko formalność. Odpowiedziałam, że sie nie obawiam tylko nie wyrażam zgody. Okazało się, że Pan Doradca wobec tego nie może przedstawić mi oferty.
Zaznaczam, że byłam osobiści i nie przyszłam po kredyt tylko zostawic moje pieniądze.No cóż :-) pożegnałam się, odwróciłam na pięcie i poszłam.
Tego dnia byłam jeszcze w dwóch „organizacjach finansowych” – z czego w jednej z nich sprawę załatwiłam pozytywnie dla mnie.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Alex piszesz:
Co do pytania o związki to proszę o doprecyzowanie o co Ci dokładnie chodzi.
Gdy jesteś w związku to w jaki sposób rozdzielasz czas tylko dla ciebie, spędzany razem etc. Czy robisz to na początku w sposób: „We wtorki gram w kręgle, a w czwartki mam Power Walki”. Czy wychodzi to naturalnie? Czy może rozwiązujesz to w inny sposób. Nawiązuje tu do postu „Wolisz 100% przeciętności, czy 10% czegoś super?”, jednak bardziej w kontekście czego może wymagać od Ciebie partner (oczywiście jeśli pytanie nie jest jednak zbyt osobiste).
Pozdrawiam
Sebastian
Aaa, teraz rozumiem.
Ja w takim razie jestem jeszcze na etapie wczesnej Elżbiety, tzn. proszę kogoś o coś jedynie wyjątkowo, więc proszę tylko w przypadku spraw o dużym dla mnie znaczeniu.
Stąd odmowa (albo, co gorsza, olanie) wywołuje u mnie silną reakcję emocjonalną i zaniża moje poczucie wartości. To powoduje, że następnym razem jeszcze trudniej jest mi zdobyć się o takie proszenie. I tak kółko się zamyka.
Elżbieta
Dziekuję za dodatkowe wyjaśnienie Rafałowi
Diana Cz.
Uważaj, jest różnica między przekonywaniem kogoś do swoich racji (np. W dyskusjach jak tutaj na blogu), a domaganiem się czegoś, co jest tematem postu.
Jeśli chodzi o drugą część Twojego komentarza, to temat jest szerszy niż można by na pierewszy rzut oka przypuszczać. Zapisałem go jako temat do zajęcia się w odrębnym poście
Ewa W
Bardzo ciekawe refleksje. O takie przemyślenia w głowach Czytelników mi chodzi, niezależnie od wniosków, do jakich dochodzą.
Monika Góralska
Niezły przykład, warto byłoby jeszcze podać nazwę tej nadgorliwej organizacji finansowej, aby oszczędzić innym Czytelnikom niepotrzebnej wizyty.
Ja nawiasem mówiać testuję różne takie formalne wymagania rutynowo :-) ale tu nie bierzcie ze mnie przykładu :-)
Sebastian Bigos
Po pierwsze proszę używaj cudzysłowów jak kogoś cytujesz. Ja wiem , że to moja wypowiedź, inni Czytelnicy niekoniecznie.
Wracając do Twoich pytań, to:
Moje życie jest zbyt urozmaicone, aby powiedzieć “We wtorki gram w kręgle, a w czwartki mam Power Walki”
W moim modelu relacji (ten trzeci opisany w poście http://alexba.eu/2010-09-27/tematy-rozne/relacje-damsko-meskie-2/ ) sprawa wygląda tak:
Ja żyje swoim życiem i partnerka jest serdecznie permanentnie zaproszona do wzięcia w nim udziału kiedy ma ochotę i pasują inne okoliczności. Partnerka ma swoje życie, do którego ja jestem zaproszony kiedy mam ochotę i pasują inne okoliczności.
Jesli chodzi o pytanie: „czego może wymagać od Ciebie partner „ to partner/ka też człowiek, czyli patrz na główny post :-)
Odpowiedziałem Ci?
Rafał Nay
No to masz jeszcze ważne zadanie do wykonania :-)
Powodzenia!
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Alex piszesz:
„Po pierwsze proszę używaj cudzysłowów jak kogoś cytujesz. Ja wiem , że to moja wypowiedź, inni Czytelnicy niekoniecznie.”
Ok
piszesz też:
„Odpowiedziałem Ci?”
Tak, dziękuję :-).
Pozdrawiam
Sebastian
Przeczytałam wiele postów Alexa oraz komentarzy na tym blogu. Cały czas zastanawia mnie sprawa asertywności. To ona jest jest kluczem do realizacji sposobu myślenia, filozofii życia podobnej do Alex-owej. Stale i na nowo i w różnych postach to wyziera. Zastanawiam się, czy nie przecenia się obecnie wagi słów, a nawet słów z towarzyszącą, wyuczoną, wytrenowaną mową ciała, jednocześnie nie doceniając wagi intuicji, serca i podążającej za tym oceny czynów ? Czynów, a nie słów wraz z wyuczoną mową ciała. Czy rzeczywiście istnieje metoda na odmawianie, tak uniwersalna i doskonała, że nie powodująca u drugiej osoby żalu, smutku, poczucia krzywdy, złości, wrogości, albo raczej metoda na nie obciążanie siebie, ignorowanie tego, cudzego żalu, smutku, złości wobec własnej osoby? Śliski to dla mnie temat, oj śliski.
Znam kilka osób pracujących w dużych korporacjach, lecz, co ważne, znałam je już wcześniej, w czasach przed-korporacyjnych. W swoich korporacjach poddawani są często m. in. różnego rodzaju szkoleniom mającym wpływ na ich osobowość, na jej rozwój. Z tego, co wiem, ludzie ci są bardzo zadowoleni z tych szkoleń. Widać również, jak się zmieniają. Zmienia się ich sposób zachowania, reagowania, komunikowania się , sposób myślenia. Z wielką wprawą odmawiają różności.
Mnie się wydaje, że forma: domagania się lub grzecznej prośby jest faktycznie drugorzędna, jeśli osoba domagająca się, czy prosząca miałby być powieszona na drzewie, to i tak będzie. W końcu, to tylko sprawa manier, a każdemu chyba nastolatkowi (już) wiadomo, że akcja skutkuje reakcją. Ja tu widzę drugie dno. Widzę go, bo ono jest, egzystuje, funkcjonuje i to właśnie to drugie dno, to co zakulisowe – jest faktycznie ważne, istotne i nie mydlmy sobie oczu li tylko manierami. ODMAWIANIE.
Arcy, arcy trudna sztuka i wielu grzeszy pychą, uznając, że świetnie ją opanowali przy pomocy jakiś korporacyjnych szkoleń. A przede wszystkim wielu myli się sromotnie, uznając, że opanowali. Wspomniani przeze mnie znajomi, to ludzie, którzy we własnej ocenie, poczynili ogromne postępy i twierdzą, że łatwiej jest im żyć. Nie wykluczam, że łatwiej. Ja tylko wiem jedno, że ….. nie chcę ich już znać. Nie po drodze nam się zrobiło, faktycznie. Nie wiem i zupełnie mnie nie interesuje, jaki mają do mnie stosunek, gdyż jest to nieistotne w obliczu mojego osobistego, głębokiego przekonania, decyzji, że ja nie chcę znać takich ludzi, ani mieć z nimi do czynienia i moim nieśmiałym życzeniem jest, aby nigdy na swojej drodze takich ludzi nie spotykać.
Lata korporacyjnych treningów zrobiły z nich (w moich oczach) ludzi bezdusznych, oglądających się wyłącznie za własną korzyścią i wygodą, obojętnych na sytuację innych oraz jednocześnie dumnych z nabycia umiejętności bezpardonowego pielęgnowania własnego egoizmu, marketingowo ubranego w nazwę asertywność. Przerysowując, są to ludzie, którzy wprawnie ODMÓWIĄ wezwania lekarza do ciężko chorego sąsiada, gdyż zaplanowali sobie wypad do kina i zajmowanie się sprawą sąsiada spowodowałoby ich spóźnienie do kina (a z jakiej racji?), albo nawet w ogóle nie skonsumowanie zakupionych biletów. Tu nie ma sytuacji win-win, tu trzeba dokonać wyboru !
Kiedyś, przed korporacyjnymi treningami, kiedy byli jeszcze „zniewoleni” mentalnością społeczeństwa, oczywiście zrezygnowani by z kina i zajęli się sąsiadem w palącej potrzebie. Ale nie dziś! Dziś, „asertywni”, jacy się stali, mają na uwadze własne dobro (chęć rozrywki, zasłużonej po tygodniu pracy), potrafią odmawiać i….śpieszą do kina.
To przykład abstrakcyjny, lecz właśnie takie mechanizmy i takie proporcje (wartości) obserwuję u tych znajomych. Dostrzegam tu oczywiste partactwo niektórych korporacyjnych trenerów od rozwoju osobowości i jednocześnie bezkrytyczne podejście do spraw własnego sumienia przez uczestników takich szkoleń, którzy nazbyt łatwo rezygnują z poszukiwania granic pomiędzy ograniczeniem mentalnego zniewolenia a negacją sumienia. I nie pomogą tu „charytatywne gesty” od czasu do czasu (kiedy pasuje), aby sobie to sumienie podreperować w oczach własnych. Mydlić oczy – to my, a nie – nas.
Basia
Napisałaś długi komentarz, w którym mam kłopot z odszukaniem związku z tematem postu.
Dodatkowo przytoczyłaś tutaj całą serię stereotypów i „abstrakcyjnych przykładów” nie wiadomo po co.
Jeśli chcesz aby w przyszłości Twoje komentarze były publikowane na tym blogu, to proszę pisz klarowniej i na temat.
Pozdrawiam
Alex