Jadę właśnie w pociągu z Katowic do Wrocławia. Za oknami mamy piękny, słoneczny dzień, widać już zbliżającą się wiosnę. Nad oknem w przedziale napis w czterech językach ostrzega “Nie wychylać się!” Wychylanie się z jadącego pociągu mogłoby być niebezpieczne, moglibyśmy wypaść, uderzyć o coś, a co najmniej nabawić się przeziębienia. Rezygnacja z wychylania się w takiej sytuacji to bardzo rozsądna decyzja, zapewniająca nam, że w miarę wygodnie i bezpiecznie dotrzemy do ustalonego przez nas celu.
Czytelnicy przyzwyczajeni do znajdywania na tym blogu konkretnych i praktycznych uwag zastanawiają się pewnie teraz, dlaczego piszę o takich rzeczach, więc już śpieszę z wyjaśnieniem.
Obserwując współbliźnich widzę, że znakomita ich większość postępuje w życiu dokładnie tak, jak gdyby znajdowali się w wygodnym ekspresie błyskawicznie zmierzającym do zamierzonej stacji przeznaczenia. “Nie wychylać się” zdaje się być mottem ich życia, najważniejszym zdaje się być wygodne usadowienie się w przedziale, kontakty z kilkoma współpasażerami i bierna obserwacja przesuwającego się za oknem krajobrazu.
Jeśli już pozostaniemy przy tej metaforze z pociągiem, to problem w życiu polega na tym, że zazwyczaj znajdujemy się raczej w dość zdezelowanym składzie, jadącym z niewielką prędkością po bardzo niepewnych torach i do tego przez stosunkowo mało atrakcyjne tereny. Jeśli się nie wychylimy, to nawet tam nigdy nie poznamy zapachu powietrza, czy dotyku mijanych osób i przedmiotów, nie mówiąc już o dotarciu do atrakcyjniejszych okolic.
Wielu z Was, zarówno na spotkaniach ze mną, jak i w prywatnej korespondencji pyta “co mam zrobić, aby wybić się z otoczenia, w którym żyję?” Pierwsza odpowiedź brzmi właśnie :”Wychyl się!!!”. Zrób cokolwiek, co powie światu “oto jestem”, najlepiej coś dobrego i pożytecznego :-) To oczywiście nie gwarantuje Ci niczego, jeśli jednak będziesz to konsekwentnie robił, to znacznie zwiększy to Twoje szanse, że “wpadniesz w oko” komuś, kto może znacząco Ci pomóc. Nie chodzi tutaj o nachalne lansowanie się czy wpychanie gdziekolwiek na siłę, po prostu o miłe i najlepiej konstruktywne zaznaczenie swojej obecności, zwłaszcza w takich miejscach i wobec takich osób, gdzie takie zaistnienie mogłoby być obiecujące.
Aby zilustrować to, co mam na myśli weźmy dla przykładu mnie, choćby dlatego że w tym przypadku mogę ze znajomością tematu mówić o obydwu stronach interakcji.
Ci z Was, którzy dłużej znają mnie osobiście, wiedzą że jestem skorym do pomocy człowiekiem o dość sporej wiedzy i niezwykle rozbudowanych kontaktach. Jak widzę kogoś dobrego, starającego się zrobić coś dobrego ze sobą, albo światem wokół nas, to chętnie w ten, czy inny sposób przykładam do tego ręki. Takich ludzi jest, nawet w Polsce, znacznie więcej niż na podstawie konsumpcji mediów masowych może się wydawać i “pojawienie się na radarze” kogoś takiego z pewnością nie będzie szkodliwe, a w pewnych sytuacjach wręcz bardzo pomocne, bo umożliwi Wam skorzystanie z jego szeroko rozumianych zasobów. Ile osób robi z tego użytek? Bardzo niewiele, większość nie wykorzystuje nawet bardzo prostych i pozbawionych ryzyka możliwości.
Spójrzmy choćby na ten blog. Według statystyk serwera (po odfiltrowaniu robotów) ten serwis odwiedzany jest ok 1200-1300 razy w ciągu doby. Nawet uwzględniając, że pojedynczy Czytelnik robi to kilka razy w ciągu dnia, to ciągle wchodzi w rachubę spora grupa ludzi o których praktycznie nic nie wiem, a właściwie szkoda. Jak mogę dla nich zrobić cokolwiek więcej, jeśli nawet nie wiem, że istnieją jako konkretne osoby? Dlaczego tak niewielu z nich ujawnia się w komentarzach?
W bezpośrednich rozmowach niektórzy z Was mówili mi, że nie piszą, bo nie mają nic mądrego do dodania. Hm, jak to jest możliwe? Jeśli ktoś z Was zgadza się z jakąś sprawą o której dyskutujemy, to zawsze może napisać chociaż to, wtedy wiemy, że więcej osób podziela pewien pogląd. Jeśli się nie zgadza, to tym bardziej ma do powiedzenia coś, co może wzbogacić obraz świata nas wszystkich. A jak ktoś nie ma wyrobionego zdania, to zawsze może o coś zapytać. I wszystko to można zrobić u nas bez jakiegokolwiek ryzyka, bo ten blog jest jak salon kulturalnych ludzi (w przeciwieństwie do pewnego znanego serwisu, który ma co prawda w nazwie słowo “salon”, ale gdzie chwilami panuje dość plebejski styl komunikacji :-)) i nikomu tu nie może stać się krzywda. Więc dlaczego nie ? :-) :-)
Pojawienie się na radarze to tylko pierwszy, ale niezmiernie istotny krok, który do tego nie wymaga ani specjalnych nakładów, ani podejmowania ryzyka Praktyka pokazuje, że już tak niewiele może wprowadzić znaczącą rolę w podnoszeniu jakości naszego życia. Nawet na tym stosunkowo od niedawna ukazującym się blogu mamy przykłady “wychylających się” Czytelników, którzy nagle zaczęli grać w zupełnie innej lidze i jeśli to odpowiednio wykorzystają, to “sky is the limit”. Nie mam ich autoryzacji, więc nie będę podawał szczegółów, ale wierzcie mi: bardzo niewielka różnica zrobiła bardzo dużą różnicę :-)
Stąd moje gorące zalecenie na zakończenie tego postu: Nad oknem Waszego życia przyczepcie tabliczkę “Wychylaj się”. Stosując się do niej zachowujcie oczywiście odrobinę rozsądku i ostrożności, ale wychylajcie się !!!
Ciekawych wrażeń
Alex
PS: 1.) Tę obawę przed wychylaniem się przejęliście prawdopodobnie od Waszych rodziców, którzy przecież żyli w zupełnie innych czasach (coś o tym wiem, bo w przypadku wielu z Was jestem mniej więcej w ich wieku :-)). To warto sobie uświadomić
2) Zalecenie wychylania się nie dotyczy wychylania się z bogactwem materialnym, lub jak ktoś robi coś nielegalnego, ale oba te przypadki nie dotyczą zapewne Czytelników tego blogu.
3) Wziąłem za przykład ten blog nie dlatego, aby zmotywować Was do większej aktywności tutaj, lecz ponieważ jest to dobry przykład, który akurat mamy „pod ręką”
4) O tym, jak jeszcze intensywniej „podpiąć” się do czyjejś sieci napiszę w następnym odcinku
Witam,
do PS dodałbym uwagę nr 5, że obawa przed wychylaniem się jest zachowaniem wyuczonym w szkole. Od małego każdy z nas był uczony, że ma siedzieć spokojnie, nie gadać, słuchać nauczyciela i generalnie na swój sposób być biernym. Za bierność otrzymywało się dobry stopień z zachowania, a każdy kto „rozrabiał”, choćby była to zwykła dziecięca zabawa, był karany. I jakiś taki styl „nie wychylania się” pozostaje zakodowany w człowieku, a jednocześnie trudno się go pozbyć.
Pozdrawiam z Poznania,
Tomkowski
Mhm, ciekawe podejscie. Aczkolwiek ciekawi mnie jak mozna rozpoznac kiedy nadszedl dobry moment na 'wychylenie sie’. Wydaje mi sie, ze warunkiem aby nie rozpychac sie jest wychylanie sie w momentach w ktorych mamy cos do powiedzenia, w takich w ktorych mozemy cos zrobic, albo przynajmniej powiedziec cos konkretnego. W innym wypadku wyglada mi to na najzwyczajniejszy populizm.
Swoja droga, trafilem na ten blog niedawno, i wydaje mi sie ze bede czesto go odwiedzal. Gratuluje tresci! Prezentuje sie naprawde ciekawie!
Swego czasu któryś z amerykańskich polityków przytoczył taką anegdotę o Polakach (za którą przepraszał później na łamach NY Times’a), w której to diabeł oprowadzał „nowego” po piekle.
Anegdota rzeczywiście mało przyjemna, ale chyba jest w niej trochę prawdy. Nie wiem jak tyczy się to innych narodów, ale u nas „tak już jest” – a to z kolei jest akceptowane przez wszystkich wokół.
Tomkowski
Dziękuję za uzupełnienie. Masz całkowitą rację, aż dziw, że pominąłem ten czynnik.
Jest on jeszcze jednym przykładem szkodliwości istniejącego systemu edukacji.
Mazz
Dziękuję za miłe słowa :-)
Wracając do Twojego pytania, to trudno podać jedną, ogólnie ważną receptę. Jako ogólną zasadę można przyjąć, że szczególnie jako młody człowiek lepiej mylić się po stronie „za wcześnie” niż „za późno” :-) W ten sposób w najlepszym przypadku wykorzystujemy nadarzające się okazje, w najgorszym zdobywamy doświadczenie i wyczucie, kiedy jest „za wcześnie” :-)
Pozdrawiam
Alex
Ludwik
Zobacz, że u nas każdy może się wychylić i nikomu nic złego się nie stanie :-)
mimo, że to 100% polski blog!!
Mamy w polskiej tradycji i kulturze wiele cennych elementów, zostały one tylko na przestrzeni lat stłumione przez pospólstwo najgorszego rodzaju, co widać na co dzień. Dlatego np. staram się dbać o rozwijanie i wspieranie tego dobrego, co tkwi w wielu z nas
Alex,
z tym wychylaniem się w komentarzach na blogu, to może być tak, że właśnie przez poziom, który tutaj się utrzymuje, czytelnicy milczą. :)
Już wyjaśniam – blogi to takie specyficzne twory, gdzie duża część blogujących to nastoletni, którzy nabijają sobie liczniki odwiedzin, zostawiając komentarze w stylu „pozdrówka, wpadnij na mojego blogaska, papatki”… Stąd, by nie zostać posądzonym o bycie takim delikatne mówiąc lekkoduchem, niektórzy wolą nie napisać nic.
Ja powiem tylko tyle, dochodząc do sedna sprawy, że wychylanie się rzeczywiście jest potrzebne w życiu. Ćwiczę to na sobie, i naprawdę przynosi efekty. Być może nawet za mało ćwiczę ;)
Rudolf
W Twojej tezie coś jest, choć trudno mi sobie wyobrazić, że ten blog czytany jest przez nastolatków, którzy kompletnie nic nie mają do powiedzenia.
Mazz i Alex
Właśnie skończyłem czytać biografię Machiavellego i z waszymi wypowiedziami dobrze łączy się jego maksyma: „lepiej robić i żałować, niż nie robić i żałować”.
Witacie!
Na temat wychylania się to jako pedagog :) rzeczywiście stwierdzam że szkoła nie jest przygotowana do tego typu zachowania, ale pracuje nad tym i widzę że jest wśród nauczycieli wielu którzy chcą to zmienić. Pozostaje pytanie jak? Jeżeli chodzi o mnie, to owszem zadaję sobie to pytanie, ale i robie swoje czyli przygotowuję nauczycieli do pozytywnego odpowiadania uczniom na wychylanie się. Wydaje się że najtrudniej w naszej szkole przełamać niemoc. W szkole dużo jest złego, często nauczyciele nie są do tego przygotowani, bo stan edukacji kadry nauczycielskiej w Polsce jest żaden i nauczyciel stając przed tą ścianą negacji ze strony uczniów (z którymi nie potrafi nawiązać kontaktu), ze strony dyrekcji (która często sprzeciwia się jakimkolwiek zmianom czy innowacją – na szczęście coraz rzadziej), ze strony rodziców ( którzy traktują szkołę instrumentalnie) poddaje się i uczy od starej kadry sposobów pacyfikowania swych podopiecznych, poddaje się fali i równa do szeregu. Podsumowując myślę że to nie jest jedynie problem szkoły, owo poddawanie się zniechęceniu, ale generalnie całej rzeszy polskiego społeczeństwa. Myślę sobie że potrzeba nam gigantycznej dawki optymizmu, docenienia, dowartościowania i dlatego też walczę:) z tym zniechęceniem, a jak łąpie mnie zwątpienie to zachodzę na blog Alexa i łapię wiatr w żagle, za co wielkie dzięki Alexie. Poza tym chyba odjechałem od tematu – traktuję to więc jako formę wychylenia się ze swoim zdaniem :) Pozdrawiam i dziękuję za możliwość wychylenia.
Wychylam się (:-)
Jak się wychylam w na ogół normalnych sytuacjach? Tam gdzie można to jestem pierwsza. Podam prosty przykład. Wchodząc do gabinetu lekarza wyciągam do niego rękę i mówię że miło mi, że go widzę. Ostatnio doszło do tego, że lekarz słysząc, że zbliżam się otworzył drzwi gabinetu i z uśmiechem na twarzy powiedział wyciągając do mnie rękę „dziś jestem wreszcie pierwszy i cieszę się, że panią widzę”
Sporo czytelników tego blogu jest studentami. Czasy moich studiów to dla wielu z Was czas wczesnego dzieciństwa :-)
W zeszłym roku, z uwagi na przepisy dotyczące mojego wyuczonego zawodu, brałam udział w licznych kursach, organizowanych przez kredytowane ośrodki przy uczelniach. W trakcie wyczytywania obecności kursantów zamiast zwykłego „jestem” lub „obecny” mówiłam wstając z miejsca „witam Pana/Panią profesor” (lub inny tytuł prowadzącego). W odpowiedzi często słyszałam podobne pozdrowienie, przy czym prowadzący na ogół odrywał wzrok od listy obecności w poszukiwaniu osoby różniącej się od innych. Po zakończeniu wykładu podchodziłam do prowadzącego i rozmawiałam z nim chwilę o kursie. Czasem taka wymiana zdań trwała około kwadransa. Efektem tego było to, że na kolejnym kursie prowadzonym przez tego samego człowieka byłam od razu rozpoznawana a niektórzy obecni na kursie uczestnicy zadawali mi pytania ” skąd znam się z tym człowiekiem”. Do czego zmierzam podając te przykłady? Do tego, by wykorzystywać nawet codzienne sytuacje do zaznaczenia swojej obecności, a dzisiejszy temat postu uświadomił mi, że właśnie tę codzienną możliwość omijam.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
Wychylona Ewa :-)
Być może, jednym ze źródeł naszego „nie wychylania się” jest przekonanie, że aby się „wychylić” trzeba mieć rację, ślady takiego podejścia odnajduję w komentarzu, który napisał Mazz. „Mieć rację” znaczy, być uprawnionym do wychylenia się, mieć coś mądrego do powiedzenia, albo być pewnym, że nasze działanie przyniesie właściwy skutek, nie chcemy wyjść na głupków, nieudaczników, boimy się, że nasze działanie zostanie źle osądzone. Jeśli nie będziemy się wychylać to „porażka” się nam nie przydarzy :), a jeśli już mamy się wychylić to potrzebujemy solidnej podbudowy, najlepiej żeby ktoś dał nam gwarancję, że nasze wychylenie się przyniesie nam tylko pozytywne skutki. Czekamy więc w nieskończoność, na tę jedną sposobną chwilę, w której to wyjdziemy przed szereg, spłynie na nas światło i uwielbienie tłumów, tylko, że to nigdy chwila nie jest wystarczająco dobra, nigdy nie mamy pewności, ze to będzie właściwy ruch, bo to niemożliwe.
Sztuki wychylania się uczył nas jeden z profesorów na studiach (mówiłem Ci już Alexie, że studiowałem w nietypowej/niezwykłej szkole). Jednym z elementów owego „wychylania się” jest umiejętność publicznej wypowiedzi, zarówno w dużym gronie (sympozjum, prelekcja) jak i małym (spotkanie biznesowe, party itd.). To na co zwracał uwagę ów prof. to wyraźne i czytelne przedstawienie się. I nie chodzi tylko o zachowanie prawideł dobrego wychowania, ale o zdarcie pewnej anonimowości, powiedzenie światu – nie wstydzę się swojego nazwiska, bo nie wstydzę się siebie. Krótko po tych wykładach miałem okazję przekonać się, jak istotny jest to element komunikacji. Otóż byłem na ogólnozakładowym spotkaniu z dyrekcją. Wyglądało to typowo – ludzie przekrzykiwali się, burkali coś pod nosem, stroili dziwne miny, protestowali ogólnikami. Dyrekcja próbowała odpowiadać, ale w efekcie sama dała ponieść się fali zgiełku. W pewnym momencie został poruszony temat, który dotyczył bezpośrednio mnie. Podniosłem rękę, gdy tylko wzrok dyrektora skupił się na niej wstałem (chyba jako jeden z nielicznych lub jedyny) i GłOśNO I WYRAźNIE powiedziałem: „Dzień dobry, nazywam się Piotr Piotrowski, jestem pracownikiem punktu eksploatacji sieci gazowej w xxxxx, chcę odnieść się do słów pana kierownika dotyczących…”. Efekt mnie zaskoczył – w ciszy i spokoju powiedziałem co miałem do powiedzenia i jako jedyny załatwiłem coś na tym zebraniu. :) Pewnie dlatego, że nie byłem postrzegany jako element krzyczącej masy, a jako osoba.
Wow!
Po ilości i jakości wypowiedzi w tak krótkim czasie widać, że temat jest trafiony :-)
Może ktoś go wrzuci na Wykop? ;-)
Tomkowski
tak samo w dużych korporacjach mówi się, że łatwiej prosić o wybaczenie po fakcie, niż o zgodę przed :-)
Wojtek
Bardzo ciekawy punkt widzenia pedagoga. Cieszę się, że się “wychyliłeś”.
Pozytywnym jest to, że są wśród Was ludzie, którzy widzą konieczność zmian, muszą tylko jakoś się z tym przebić. Gdybym w jakikolwiek sposób mógł być pomocnym to daj proszę znać.
Ewa
Dziękuję za przykłady innych sytuacji, kiedy można “wychylić się”. Jak widać takie zachowania mogą przynoszą korzyści nie tylko ludziom w młodym wieku.
Loby
Zgadzam się z tym co piszesz. Wielu z nas było wychowywanych w przekonaniu “tylko jeśli jesteś perfekcyjny to jesteś godny ………….” co jest oczywiście bzdurą. Niedoskonałości, potknięcia i “wpadki” wszelkiego rodzaju są elementami bycia człowiekiem tak samo jak oddychanie. Może napiszę na ten temat cały post :-)
Piotr
Ciekawe, dlaczego ta dyrekcja sama nie wprowadziła takiego podejścia, że każdy chętny do zabrania głosu przedstawia się i mówi co ma do powiedzenia. To takie ABC umiejętności przywódczych :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
PS: Jutro rano jadę na dwa dni do miejsca, gdzie mogę nie mieć dostępu. Jeśli ktoś po raz pierwszy napisze na tym blogu komentarz to proszę o odrobinę cierpliwości, jeśli chodzi o jego ukazanie się
Witam,
Trafiłem tu dziś pierwszy raz. Przyznam szczerze, dawno nie czytałem tak dobrego blogu w polskim języku. Miło Alex (przepraszam za formę, jeżeli powinno być Panie Alex, to proszę popraw mnie w RE), że znajdujesz na TO, aż tyle czasu, a przede wszystkim dzielisz się z nami swoim światopoglądem. Wydaje mi się, że pomimo swojego doświadczenia i wiedzy, dzięki tej stronie Ty uczysz się równie dużo co my, bo takie przelewanie myśli na elektroniczny papier jest bardzo twórcze.
Jak odpowiedzieć na pytanie by dodać komentarz: Ile jest 1 + 1? 2 czy Milion :) Zależy czy na to pytanie odpowie matematyk czy zapalony praktyk reguły synergii :).
Szczególnie ostatnio modne stało się słowo PROAKTYWNOŚĆ. Łączy się to w dużej mierze z „wychylaniem się”. Ale to chyba temat na inny KOMENTARZ.
Jest pewne niebezpieczeństwo. Jeżeli jedziemy takim „zdezelowanym składem” to wychylanie się, może nas zabić. Znam blisko osobę, która przez całe swoje życie pracowała ciężko, ale na bezpiecznych stanowiskach. W efekcie swojej wydajnej pracy :) doszła do prestiżowego stanowiska w ministerstwie. I w tedy postanowiła się wychylić. Zrezygnowała z pracy na rzecz własnej działalności gospodarczej. Efekt był straszny, bo miała mizerne pojecie o tym jakimi prawami rządzi się teraz gospodarka od tej drugiej strony.
Wychylanie się powinno stać się czymś w rodzaju planu kontrolnego naszych działań. Co do motta życiowego to bym się zastanowił. Wiem jednak jedno, że wielu biznesmenów tak bardzo „zakochało” się w swoich produktach, że nie dostrzegli innych trendów i wypadli z gry.
Ostatnio rozmawiałem dłuższą chwilę z teoretykiem marketingu i zaskoczył mnie swoim „praktycznym” stwierdzeniem, że o ile wprowadzanie innowacyjności stanowi potencjał produktu, o tyle szukanie jej na siłę często powoduje, że rozwijamy się w inaczej niż potrzeby klientów. To też jakaś forma wychylania ;) ale chyba ta, w której wystawiamy głowę wprost na słup telegraficzny.
Pozdrawiam serdecznie.
Z przyjemnością wrzuciłem linka na Wykop, pozdrawiam :-)
Aureliusz
Na tym blogu mówimy sobie niezależnie od wieku po imieniu, chyba że ktoś wyraźnie zażyczy sobie inaczej :-)
Dziękuję Ci też za miłe słowa, prawda jest taka, że naprawdę dobry jestem w bezpośredniej komunikacji człowiek-człowiek, pisanie jest dla mnie trochę jak chodzenie o kulach :-) Ten blog powstaje w różnych lukach czasowych (dziś np. w pociągu) mojego normalnego życia.
Piszesz: „Jeżeli jedziemy takim “zdezelowanym składem” to wychylanie się, może nas zabić.” Jeśli ktoś całe życie spędził w takim zamkniętym przedziale, to rzeczywiście może mu brakować elementarnych instynktów, aby poradzić sobie na zewnątrz. Dlatego trzeba takie rzeczy zacząć we względnie młodym wieku, jest wtedy czas na zdobycie niezbędnego doświadczenia.
Nie do końca rozumiem, co nazywasz planem kontrolnym naszych działań.
Mój post dotyczy naszego osobistego rozwoju i kontaktów, jeśli chodzi o sprawy marketingu towarów, to należałoby to ekstra rozważyć ze względu na specyfikę tematu.
Bellois
Dziękuję, myślę że ten post może wielu ludzi pobudzić do przydatnych przemyśleń i to niezależnie od tego, czy zgadzają się z moimi, czy nie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Pierwszy raz tutaj chyba komentuję, chociaż czytam od dawna i bardzo sobie cenię te wpisy – dzięki Ci Aleksie. :)
Co do tematu – mam przyjemność wiedzieć jak ważne jest wychylenie się z tego zabiedzonego, wolnego i jadącego donikąd pociągu. W moim przypadku było to zrezygnowanie z normalnego trybu LO -> studia -> praca… i szczęśliwie od 1,5 roku obserwuję niesamowitą zmianę w moim życiu – które to stało się nagle proste, ciekawe i nastrajające optymizmem.
Życzę wszystkim takich zmian, czymkolwiek by one nie byly spowodowane.
Piotrek
Gratuluję obrania takiej trasy, przy pokonywaniu której masz odczucia, które opisałeś powyżej. Jak tak czytuję polski internet to z wychylaniem się chyba nigdy nie miałeś problemu :-)
Powodzenia w dalszej podróży!!
Czytam od ok. miesiąca, bardzo ciekawe przemyślenia.
Jako student dziennikarstwa polecam Ci wprowadzić dzielenie tekstu (śródtytuły, pogrubienia) i obrazki (np jedna, wyjątkowa ikona dla wpisu – jak to robi np Guy Kawasaki)
„Wychylanie się” to nie tylko rada odn. brandingu osobistego (przebojowość), ale wychodzenie za strefę komfortu i podejmowanie ryzyka.
Jeżeli widzisz że zbyt wiele osób jedzie dokładnie w to samo miejsce, to na miejscu czeka Cię tłok…
Alex: „Nie do końca rozumiem, co nazywasz planem kontrolnym naszych działań.”
Chodzi mi o to, że „wychylaj się” cieżko mi przyjać jako wyznacznik, motto. Ale świetnie sprawdza sie to o czym piszesz gdy stosujemy to do sprawdzania czy jedziemy właściwym torem. Torem którym my chcemy podążać i do stacji CEL :)
Przepraszam za to uporczywe nawiązywnie kontekstu pociągów …. Alex Twoje podróże są bardzo inspirujące :) Gratuluję spostrzegawczości
Alex,
Uważam że masz rację pisząc o konieczności „Wychylania się”, jednak w korporacjach , które znam dominująca jest postawa „nie wychylaj się”. Wiem, że zawsze można zmienić pracę na taką, w której tego typu postawy nie bedą tępione, jednak z punktu widzenia menadżera, duże i skostniałe organizacje są zawsze wyzwaniem ;-)
Dla mnie, prawdziwą sztuką jest zapewnić ludziom możliwości „wychylenia się” i zrobienia czegoś zupełnie nowego, nawet jeżeli jest to sprzeczne z ogólnie przyjętym stylem działania firmy.
Witajcie,
podoba mi się bardzo metafora z pociągiem. Dodałabym do niej rzecz, która wydaje mi się niezwykle istotna – warto sprawdzić, czy jedziemy właściwym pociągiem! Jeśli nie, może się okazać, że wychylając się nawet w najlepiej wybranych momentach, i tak nabijemy sobie guza.
Dowód? Uwielbiam się wychylać, a jednak, nawiązując do jednego z dawniejszych tematów na blogu, sporo czasu spędziłam, tkwiąc w „Dniu Świstaka” – mimo prób obudzenia się wreszcie w kolejnym dniu, powtarzałam ten sam. Dopiero dostrzeżenie, że to zwyczajnie nie ten pociąg, pozwoliło mi przekroczyć tę barierę i przejść do nowej rzeczywistości.
A po czym poznać, że to właściwy lub przeciwnie – nie ten pociąg? IMO najłatwiej po tym, czy w tym, co robimy, wykorzystujemy swoje najmocniejsze strony i pełnię możliwości. Ja np. próbowałam zignorować swój talent analityczny, gdyż bardzo chciałam pracować na dużą skalę z ludźmi w fachu wymagającym wybitnych umiejętności interpersonalnych. Skończyło się to tym, o czym napisałam powyżej. Tak więc nie dajmy się zwieść temu, że stale posuwamy się naprzód. Sprawdźmy raczej, czy na właściwej drodze…
Zdecydowanie się zgadzam. Wychylajmy się:)
W większości przypadków nie mamy zbyt wiele do stracenia, a często obawiamy się czegoś bliżej nieokreślonego – słów krytyki, pomyłki, kompromitacji… Nawet jeśli tak się stanie to będziemy bogatsi o nowe doświadczenia.
Jak mamy się czegoś nowego nauczyć, kogoś nowego poznać, czegoś ciekawego dowiedzieć bez wychylania, o wiele trudniej niż z wychylaniem się.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
To prawda wychylenie się raz procentuje na długi czas, ale w moim przypadku niesie to ze sobą skutki negatywne np. wiele osób, które wie, ze coś potrafię włazi mi na głowę i w końcu muszę im pomagać. Ok, lubię pomagać, ale trzeba mieć umiar bo ludzie idą na łatwiznę i chcą od razu mieć gotowe, bez żadnego wkładu i wtedy są problemu typy : brak czasu etc. Pozdrawiam
Pawel Stradowski:
Ja mam odmienne spostrzezenia. Wychylac sie w korporacji jak najbardziej nalezy, kwestia tylko czy robi sie to po tej wlasciwej stronie. Jesli wystawisz glowe we wlasciwym kierunku to mozesz zobaczyc szersza perspektywe niz z siedzenia w przedziale.
Zreszta mysle, ze to nie jest domena tylko korporacji. Wszedzie znajda sie odwazni/ciekawscy co wystawia glowe i tacy co beda siedziec szczesliwie w miejscu, zyjac w nieswiadomosci co do pieknych widokow.
Krzysiek
Dziękuję za zalecenia dotyczące dzielenia tekstu. Masz niewątpliwie rację, choć w moim wypadku jest to często decyzja typu “napiszę to w sposób quick&dirty czy też nie napiszę wcale”. W takich wypadkach wybieram to pierwsze, choć sam często boleję nad prowizorycznością mojej formy wypowiedzi. Jeśli chodzi o ikonki to Kawasaki jest w tym przypadku niekonsekwentny. Jego blog ma gdzieś motto “Signum sine tinnitu” (czyli sygnał bez szumu) a dodanie nic nie mówiącej ikonki wprowadza właśnie dodatkowy szum.. osobiście wolę tę nieco ascetyczną formę, gdzie koncentrujemy się wyłącznie na treści.
Wychodzenie poza strefę komfortu to inny, bardzo ważny aspekt, o którym kiedyś też napiszę.
Ostatnie zdanie Twojego komentarza bardzo mi się podoba, pozwolę sobie je zapamiętać :-)
Aureliusz
Teraz widzę, ze patrzymy na to z różnych stron. Mi bardziej chodziło o zwrócenie uwagi świata na naszą egzystencję, a Tobie o wychylenie w celu orientacji w terenie. Dziękuję za miłe słowa
Paweł
W dużych korporacjach tym ważniejsze dla dalszej kariery jest zwrócenie na siebie uwagi odpowiednich osób i tam często możemy się “wychylić” podejmując się różnych trudnych zadań, prezentacji itp. Ważne jest, abyśmy robili to tam, gdzie spowoduje to dużą pozytywną różnicę.
Yves
Podobnie jak Aureliusz zdajesz się traktować tę metaforę z pociągiem “nawigacyjnie” co jest całkowicie w porządku :-) W tym kontekście masz też moim zdaniem całkowitą rację. Przemyśl jednak ten aspekt zwrócenia na siebie uwagi, o który pierwotnie mi chodziło, to też ważna rzecz
Martyna
Masz rację z tym nieokreślonym. Jesteśmy wytresowani na strach przed tzw. krytyką i kompromitacją i to paraliżuje wielu ludzi. Austriacy mają tutaj znacznie lepsze podejście w ich przysłowiu “ist der Ruf mal ruiniert, lebt sich weiter ungeniert”, co mniej więcej można przetłumaczyć na “po zrujnowaniu sobie opinii u innych żyje się potem na luzie” :-)
Maxen
To znane zjawisko, tutaj potrzeba szczypty asertywności :-) Na przyszłość wychylaj się tam, gdzie będzie to we właściwy sposób docenione. Nie jesteś pewnie kiedy tak będzie, to wychylaj się wszędzie, lepiej mylić się po tej stronie.
Michał
Tu mamy najwyraźniej podobne zdanie, choć Ty to wychylanie też używasz bardziej “nawigacyjnie” niż “brandingowo” :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Witam :)
Ja chciałbym przedstawić sprawę z punktu widzenia jeszcze-nastolatka :)
Według mnie na takie „wychylanie się”, będąc w szkole, jest zbyt wcześnie. Od kiedy pamiętam, w szkole podstawowej i gimnazjum, każdy kto się wybijał ponad wszystkich, nie był lubiany przez rówieśników. Teraz uczęszczam do jednego z najlepszych techników w mieście. W celu zdobycia zawodu i jakichś umiejętności trzeba brnąć przez system i nie zostawać w tyle. To jest oczywiste. Lecz dawne zachowania, które na dobre zagnieździły się w przyzwyczajeniach kolegów, nie pozwalają na swobodne wyróżnienie się z grupy. Pojawiają się głupie komentarze i przezwiska z ich strony. Jednak problem nie zawsze tkwi w tych zazdrośnikach :P Czasami to wina nauczyciela, który (nie wiedzieć czemu) „podcina” nogi tym najlepszym.
Inna sprawa. Jakiś miesiąc temu przyszła mi taka myśl do głowy. Moje życie stało się troszeczkę nudne, więc postanowiłem „wychylić się”, zrobić coś, żeby świat o mnie usłyszał. Problem w tym, że nie wiem w jakiej dziedzinie mógłbym się wykazać. Mam kilku kolegów, którzy mają perspektywy do zaistnienia np. w dzisiejszym świecie kultury, chociażby jeden z nich, który mógłby być świetnym DJ’em, bo jest dobry w tym co robi.
Ja raczej nie będę szukał na przymus okazji na „wychylenie się”, raczej poczekam na dogodną chwilę :) (oo teraz taka jest :) )
Pozdrawiam wszystkich ;)
Wyobraźmy sobie ten sam pociąg , ale w odwrotnej sytuacji… kiedy znaczna część pasażerów oblega okna pociągu, a nieliczne osoby zajmują miejsca w przedziale.
W tym wypadku większość wygląda przez okna… ,,wychylają się ,, tylko ci którzy siedzą w przedziałach.
Do czego zmierzam ….
Kiedy ,,wychylamy się,, :
-wyglądając przez okno jadącego pociągu ,podczas gdy reszta siedzi na swoich miejscach w przedziałach
-siedząc na miejscu w przedziale ,podczas gdy reszta wygląda przez okna
,,Wychylanie,, , zarówno w jednym jak i drugim wypadku,polega na dostosowaniu się do warunków panujących w środku lokomocji którym podróżujemy.Wyróżnianiu się w tłumie,które sprawia że łatwiej nas zauważyć.I ma się rozumieć nie mam na myśli ekstrawaganckiego sposobu bycia,wyrażającego się poprzez ubiór i nasze postępowanie :D,ale wyróżnianie się tym co potrafimy w różnych dziedzinach życia.
,,Wychylanie się ,, polega w pewnym sensie na zwiększaniu swojej ,,wartości rynkowej,,..podnoszeniu swoich kwalifikacji,próbie podążania najmniej obleganymi ścieżkami ,zawieraniu nowych znajomości itp.
Pozdrawiam Kamil :]
Sądzę, że nie dość precyzyjnie się wyraziłam. Faktycznie chodziło mi o oba aspekty. O zwracanie na siebie uwagi – jak najbardziej! Zawsze warto. A drugie – to o świadomy wybór tego, z których efektów tego zwrócenia chcemy skorzystać. Brak precyzji może wynikać z tego, że na ile Cię zrozumiałam, masz raczej na myśli sytuację, w której ktoś robi coś określonego i tu ma wybór – dać się zauważyć czy siedzieć cicho, ja zaś ze względu na wielką różnorodność ludzi i spraw, którymi się zajmuję lub o które ocieram wciąż jestem na etapie podejmowania decyzji. Mówiąc konkretniej, mogę pokazać np. umiejętności prezentacyjne i zwrócić na siebie uwagę ciekawym pomysłem, ale nie musi to być koniecznie to, co chcę w życiu robić. Być może lepiej dla mnie, jeśli zaczekam i podążę za innym „wychyleniem”, w innej dziedzinie. Natomiast sama wartość „wychylania się” nie ulega dla mnie wątpliwości.
Witam serdecznie,
W życiu kieruję się zasadą złotego podziału, czyli traktować wszystko z umiarem. W moim przypadku najczęściej jest to optymalne rozwiązanie. Ważne aby nie zabrnąć za daleko i pamiętać o zdrowym rozsądku w wychylaniu się, aby sobie i innym nie zaszkodzić.
Podśwaidomie czuję (a ufam swojej podśwaidomości jak nikomu innemu, nawet świadomośći :), że w niewielu sytuacjach jedak lepiej jest schować głowę w piasek i snuć tam chytre plany w samotności :)
Oczywiście mogę się mylić.
Alexie, zmotywowałeś mnie do pierwszego wychylenia się :)
„O wiele lepiej jest zdobywać się na śmiałe czyny i odnosić chwalebne zwycięstwa, nawet przeplatane porażkami, niż stać w jednym szeregu z tymi biedakami o słabym duchu, którzy nie potrafią ani się cieszyć, ani cierpieć w pełni, bo żyją w cieniu, który nie zna zwycięstwa, ani porażki.”
Theodore Roosevelt, były prezydent Stanów Zjednoczonych, laureat Pokojowej Nagrody Nobla
Witam Alex
W trakcie przemyśleń spowodowanych tym wątkiem nagle zapaliła mi się „czerwona lampka ostrzegawcza”, której napis, a raczej pytanie jest taki: jak połączyć ze sobą zasadę „ciszej jesteś, dalej jedziesz” z „wychylaniem się”?
Z jednej strony im ludzie mniej wiedzą o Tobie, o tym co robisz, jakie masz dochody itp. tym bezpieczniej poruszasz się do przodu, unikając niepotrzebnych kolizji, a z drugiej strony im bardziej jesteś widoczny, zapamiętywany tym szybciej dojedziesz do wybranego celu. Z jednej strony trzeba unikać ludzkiej ciekawości, w drugim dążyć do pozostawienia po sobie wyraźnego śladu, budzącego tę ciekawość.
Pozdrawiam wszystkich
Ewa
Krzysiek
Szkoła często rzeczywiście nie jest dobrym miejscem na wychylanie się, tylko co stoi na przeszkodzie, aby zrobić to poza nią?
Koledzy, którzy będą próbować podciąć Ci nogi będą występować w każdej grupie wiekowej. Dlatego ważne jest, abyśmy od momentu, kiedy mamy na to realny wpływ (najczęściej po szkole) dbali o właściwe otoczenie.
Brawo za debiut w wychylaniu się!! :-)
Kamil S
Uwaga, znowu mówimy o różnych interpretacjach tej samej metafory :-)
1)Twoja – wychylanie się jako zrobienie czegoś odmiennego niż większożń
2)Moja – wychylanie się jako pokazanie się światu, że istniejesz
mam wrażenie, że Twoja wypowiedź miesza nieco obie z nich.
No ale może to tylko moja interpretacja :-)
Yves
Miałem na myśli działanie, dzięki któremu tworzymy pewną “awareness” naszej osoby na szeroko rozumianym rynku życia. Do tego nie potrzeba być kimś super, czasem wystarczy po prostu być :-)
Widget
Traktowanie wszystkiego z umiarem to dobra strategia. Sęk w tym, że to, co wielu ludzi w następstwie swojego wychowania uważa za umiar, to w rzeczywistości bardzo konserwatywna i strachliwa postawa :-) Gratuluję pierwszego wychylenia się !! :-) Jakie to odczucie ?
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Wszystko pięknie ładnie, lecz nie wszyscy lubią kiedy ktoś za bardzo wysuwa się poza szereg „wychyla się” i często bywa tak, że takim się właśnie najbardziej obrywa, prostym przykładem jest szkoła jeśli za dużo wiesz lub starasz się pokazać nauczycielowi coś ponad materiał umiem, oni tego nie lubią nie tolerują bo czują się jak by ktoś chciał pokazać, że więcej od nauczyciela w tedy on zaczyna go „upieprzać” na każdym kroku. Przykładów można by tu dać o wiele więcej, jedni to tolerują i się cieszą, że ktoś się stara; zaś inni nie bardzo i robią takim osoba w poprzek.
Moja nauczycielka z polskiego postawiła mi z wypracowania (-2) tylko dla tego, że się udzielam na lekcji czyli zaznaczam swoją obecność – daje się zauważyć, lecz tu odbiegnę od tematu… bulwersujące jest to, że taki nauczyciel dobrą prace ocenia negatywnie bo owa wypocina jest pisana w starym stylu (stara matura) a ona oczekuje w nowym ( nowa matura ), uczono mnie dawniej zasad pisania: kartka podaniowa, jeden margines, temat, wstęp… na koniec podsumowanie. Zostałem zdeptany bo nie dwa marginesy tylko jeden, bo nie tak napisane czyli w starym stylu jak wyżej… to jest żenujące… Ale do tematu…
Pozostając na tropie szkolnym i J.Polskiego… nauczycielka podaje notatkę osoba która się jej nauczy – wychyli się znajomością niby najważniejszych aspektów zostaje zdeptana „bo to jest żenujące, że jest pisane na podstawie notatek z zeszytu”, „totalna żenada” to są przytoczone słowa P. Profesor.
Podsumowując trudno mieć jakieś zdanie, zwłaszcza dziś kiedy zostałem zdeptany przez ową nauczycielkę.
Ewo
zwróć uwagę, że to powiedzenie pochodzi z języka rosyjskiego i jest związane z tamtym kręgiem kulturowym i jego uwarunkowaniami. Naturalnie Polska też chwilami obyczajami władzy przypomina carską Rosję, niemniej powoli zmienia się to na lepsze.
Teraz trzeba sobie powiedzieć, co chcemy osiągnąć i w jakim wieku jesteśmy. Jeśli ktoś ma za cel zarobienie maksymalnej ilości pieniędzy, to rzeczywiście najlepiej dzieje się to w dyskretnej ciszy i bez rozgłosu. Jeśli ktoś chce zrobić pozytywną różnicę na tym świecie (co ciągle nie wyklucza zarabiania przyzwoitych pieniędzy) i gotów jest to robić zgodnie z prawem i zasadami przyzwoitości, to wyjście z cienia ułatwia osiągnięcie tego celu.
Dla młodego człowieka, który w uczciwy sposób chce do czegoś dojść , odpowiednie „wychylenie się” na ogół będzie korzystnym zagraniem.
Pisałem też, aby nie obnosić się z rzeczami materialnymi, bo to może ściągnąć niewłaściwie zainteresowanie :-)
Pozdrawiam
Alex
Andrzej(Mentor)
Przykro mi, że i Ty padasz ofiarą destruktywnych defektów osobowości tej pani od polskiego. Takich “pań” jest mnóstwo i dlatego tak wielu z nas nie potrafi w życiu wystartować z taką energią, z jaką moglibyśmy. Mamy co prawda też innych nauczycieli (patrz komentarz Wojtka), niestety bardzo wielu ciągle jeszcze ogranicza swoje działania do psychicznego okaleczania powierzonych ich pieczy młodych ludzi. Fakt, że często są to sfrustrowani i w gruncie rzeczy głęboko nieszczęśliwi ludzie, którzy nie znają wielu przyjemności spełnionego życia. Pomyśl o tym, że Ty możesz w życiu jeszcze wszystko osiągnąć, mieszkać gdzie chcesz, robić co chcesz, żyć z kimś ciekawym, podczas kiedy taka osoba za parą latek, jako wypalony, przedwcześnie postarzały człowiek wyląduje na kiepściutkiej emeryturce. Kto ma tak naprawdę większy problem :-)
Jaki z tego wniosek dla Ciebie? Uważaj z wychylaniem się w szkole, jeśli jest ona tylko maszynką do niszczenia indywidualności (są też inne szkoły, czasem warto ich poszukać). Mimo tego nie przestawaj pracować nad sobą i “wychylać się” w innych miejscach. gdzie Twoja indywidualność będzie doceniona. I jak czujesz się niewłaściwie potraktowany przez takiego “pedagoga”, to uświadom sobie, że Ty z tą osobą będziesz się musiał męczyć w sumie maksymalnie kilkaset godzin, a ona ze sobą całe życie. Kto tu jest pokarany? :-)
Alex
moim zdaniem pasuje:
http://www.nichegeek.com/10_weird_businesses_that_make_money_out_of_nothing
http://uncommonbusiness.blogspot.com/2007/02/10-cool-online-home-business-ideas.html
taka wisienka na watkowym torcie :)
Bardzo ciekawa dyskusja, pozwolicie zabiorę głos.
Temat wychylania jest mi bliski i niestety z tej złej strony – co nie zmieniło mojego podejścia i dalej będę robił tak jak robię, czyli wychylał się. A po przeczytaniu posta jeszcze bardziej.
Około dwa lata temu zacząłem pracę w instytucji państwowej. Jakie było moje zdziwienie kiedy przestałem być lubianym ponieważ według zakładowego języka „wychodziłem poza szereg”. Nie powiem – do dzisiaj taka sytuacja panuje, jednak nie przejmuję się – robię swoje najlepiej jak potrafię i daje z siebie wszystko żeby efekt był najlepszy. Wierz że zaprocentuje to kiedyś tzw. doświadczenie życiowym. Szkoda że w państwowych firmach lepiej równać do minimum a nie do maksimum (dla uściślenia dodam że jestem najmłodszą osobą we firmie 82 rocznik, kolejny najmłodszy numer pesel zaczyna się od 7 ;-)
bardzo dynamiczny temat :) potrzebę wychylenia się odkryłem już dawno i mniejsze lub większe starałem się robić zawsze ale dopiero jak wyjechałem (w zasadzie przypadkowo- inaczej bym się bał) na stypendium zagraniczne uwierzyłem w swoje siły:) u mnie był to ten moment od którego coraz mniej boję się ryzykować i jestem coraz bardziej przebojowy, w moim przypadku to zmiana o 180stopni:)
Jeżeli znacie troszkę angielski to szczerze zapraszam do wysłuchania przemówienia Steva Jobsa(założyciel APPLE computers) podczas rozdania dyplomów na uniwersytecie Stanforda
http://youtube.com/watch?v=D1R-jKKp3NA
Niestety, nie boję sie przyznać – chorobliwie boję się wyjść na głupka dlatego zabranie głosu podczas publicznej dyskusji nie na forum internetowym jest dla mnie przeogromnym wyzwaniem,nie wspominając już o nawet krótkiej prezentacji przed publicznością :) przykre -wiem:) i to ciągłe czekanie aż wszystkie światła do celu będą zielone :)
„say nothing, do nothing, be nothing”
aha z ogromną chęcią zapraszam Blogowiczów na stronę http://www.goldenline.pl
Wspaniała okazja do powychylania się w dobrym-biznesowym towarzystwie.
Pozdrawiam
Marek!!!
chyba wiem jak połączyć „ciszej jedziesz ,dalej będziesz” z „wychylaniem się”?
mój znajomy rozkręcając firmę ryzykował-wychylał się etc. firma,teraz funkcjonuje super ale ostatnio opowiadał mi ,że chcąc nabyć kilka aut do firmy zaznaczył ,że samochody muszą być na numerach z innego miasta tak aby wiadomo było,że są w leasingu a w firmie nie jest aż tak różowo:) „czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”
prawda:)??doskonale odnosi się to do tej anegdotki o narodach w odzielnych kotłach(z początku postów)
pozdrawiaaaaaaaaam
MAAAAAAAAAAArek :)
Alex
[…]Uwaga, znowu mówimy o różnych interpretacjach tej samej metafory :-)
1)Twoja – wychylanie się jako zrobienie czegoś odmiennego niż większość
2)Moja – wychylanie się jako pokazanie się światu, że istniejesz
mam wrażenie, że Twoja wypowiedź miesza nieco obie z nich.
No ale może to tylko moja interpretacja :-) […]
Tak masz rację …(Wychylanie się jako zrobienie czegoś odmiennego niż większość,i pokazanie w ten sposób,że istniejesz.)
Przykład takiego zachowania przytoczyła Ewa :
[…]W trakcie wyczytywania obecności kursantów zamiast zwykłego “jestem” lub “obecny” mówiłam wstając z miejsca “witam Pana/Panią profesor” (lub inny tytuł prowadzącego). W odpowiedzi często słyszałam podobne pozdrowienie, przy czym prowadzący na ogół odrywał wzrok od listy obecności w poszukiwaniu osoby różniącej się od innych.[…]
Witaj Alex!
Zaglądam tu dość nieregularnie od około roku i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba to co robisz. Ale wystarczy komplementów. Jeśli chodzi o temat wychylania się, to ja zacząłem dość wcześnie, bo w wieku około 10 lat, poprzez uprawianie dyscypliny sportu wśród mężczyzn (wówczas) powszechnie uważaną za przypisaną homoseksualistom – delikatnie mówiąc. Jednak 2-3 lata później okazało się, że takie umiejętności bardzo się przydają w normalnym życiu i koledzy, którzy wyśmiewali moje hobby, prosili mnie o lekcje.
Kolejnym dużym wychyleniem się w moim życiu była zmiana sposobu prowadzenia notatek w 4 klasie LO. Będąc na kursie, którego głównym tematem były mnemotechniki i jak wspomagać proces uczenia się, zetknąłem się z mind mappingiem i tak mnie to wciągnęło, że przez prawie cały rok szkolny w klasie maturalnej notatki z przedmiotów humanistycznych prowadziłem tą techniką. Ku wściekłości mojej polonistki, która co lekcja powątpiewała, że czegokolwiek zdołam się z takich notatek później nauczyć :> Maturę zdałem (to raczej łatwe), ale co ciekawsze, dzięki takiemu sposobowi prowadzenia notatek do dziś jestem w stanie przypomnieć sobie o wiele więcej materiału z tamtych lekcji niż osoby notujące klasycznie.
Pozdrawiam z wyrazami podziwu dla Twojego zapału!
Ja wychylam się już raczej od dziecka. Wszelkie reguły siedzenia w ławce, wszyscy to samo, dzieci malujemy to itd… starałem się nonkonfornistycznie łamać narazie nie wyszło mi to na złe, po prostu lubiałem / lubię iśc pod prąd lub po prostu zgodnie ze swoim uznaniem, gustem, racją. Od dziewcka zresztą podobały mi się książki o konspiracji, propagandzie… ucieczkach.
Widzę, że znów pojawiło się kilka ciekawych głosów.
Zaraz zaczynam kolejne szkolenie, więc pozwólcie, że na razie odpowiem pokrótce.
Michał
Zastanawiałeś się nad przejściem z tej państwowej firmy w jakieś inne miejsce, gdzie Twoja inicjatywa będzie pożądanym i docenianym zjawiskiem?
Przebywając dłużej w dowolnym otoczenie mimowolnie nasiąkamy nieco jego atmosferą i podejściem. To na dłuższą metę może okazać się szkodliwe
Marek
Widzisz, zawsze mówię że pobyt za granicą to dobry pomysł dla młodych ludzi, bo rpzszerza horyzonty :-)
To przemówienie Jobsa jest też na blogu. Wszystkim nowym Czytelnikom zalecam tak, czy inaczej poszperanie po nim, bo generalnie staram się umieszczać tematy, których ważność nie jest tak bardzo ograniczona czasem i które w jakiś sposób są ze sobą powiązane.
Piszesz: “chorobliwie boję się wyjść na głupka dlatego zabranie głosu podczas publicznej dyskusji nie na forum internetowym jest dla mnie przeogromnym wyzwaniem,nie wspominając już o nawet krótkiej prezentacji przed publicznością “
Ha, ha, ja też tak miałem ( a nawet gorzej!!!). To da się, i to nawet stosunkowo łatwo, zmienić
Kamil S
Czyli dobrze Cię zrozumiałem :-)
RomeoAD
Ciekawe co to za dyscyplina sportu? Napisz nam proszę coś na ten temat.
Mind mapping to rzeczywiście skuteczna metoda robienia notatek, o której większość “pedagogów” nie ma zielonego pojęcia. No ale narzekanie na polską szkołę byłoby kopaniem leżącego, wiec tego jako gentlemani nie będziemy robić :-)
Do wszystkich nowych Czytelników
Witam Was serdecznie na tym blogu i cieszę się, że zabieracie tutaj głos. Ze względu na prowadzane przez mnie szkolenie nie mogłem zrobić tego indywidualnie przy każdym z Waszych nowych wpisów, nie zmienia to faktu, iż cieszę się, że jesteście z nami. Zapraszam do dalszych wypowiedzi
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Cześć,
Z moich szkolnych lat czasami na nauczycieli, którzy nie potrafili i nie chcieli uczyć pomagała rozmowa najpierw z nauczycielem a jeśli to nic nie dawało to zwrócenie się do dyrekcji z pismem o zmianę nauczyciela… Nauczyciela nie zmienili, ale jego podejście zmieniło się diametralnie.
Tylko właśnie…. trzeba się zastanowić czy warto się wychylić ;)
Pozdrawiam.
Roman.
Witam, przeczytalem txt i zgadzam sie z opisem, tam jest minimalnie (moim zdaniem) za duzo o Tym Blogu napisane, ogolnie fajne. czekam na cz2.
pozdrawiam.
Sławek.
Sławku
Napisałeś: „tam jest minimalnie (moim zdaniem) za duzo o Tym Blogu napisane,”
Możesz to rozwinąć?
Roman
Gdyby tak dało się zrobić w większości szkół, to byłoby już dobrze
Pozdrawiam
Alex
„Czasem lepiej się nie wychylać i wydać się kompletnym idiotą, niż się wychylić i rozwiać wszelkie wątpliwości”
Wychylać powinien się każdy – ale uczmy się to robić.
Robert
Zastanawiam się nad praktycznym znaczeniem Twojej wypowiedzi dla Czytelników tego wątku. Jakoś żaden z nich nie robi na mnie wrażenia idioty.
Zanim automatycznie cytujemy jakieś tzw. „złote myśli” warto zastanowić się nad tym, co po angielsku nazywa się relevance (brak mi w tej chwili idealnie pasującego słowa po polsku) w danym kontekście.
Pozdrawiam
Alex
Temat „wychylania się” został poruszony przez Covey’a w książce „7 nawyków skutecznego działania”. Jest to jeden z nawyków – „bądź proaktywny”. Zachęcam do lektury:)
pozdrawiam
Alex,
piszesz: „Miałem na myśli działanie, dzięki któremu tworzymy pewną “awareness” naszej osoby na szeroko rozumianym rynku życia. Do tego nie potrzeba być kimś super, czasem wystarczy po prostu być”. Tak, dokładnie to mam na myśli – zwracam jedynie uwagę, że podejmowanie takich działań nie jest standardem, lecz czymś wykraczającym poza typowe zachowanie – i samo to sprawia, że osoba wychylająca się „odstaje”. Można to określić jako różnicę między „byciem” (świadomym) a „bytowaniem” (raczej reaktywnym). Warto przechodzić od bytowania do bycia – każdy ma szansę i w tym sensie na pewno nie trzeba być „super”.
To chyba mój drugi komentarz na twoim blogu. Z tym zachęceniem do wypowiedzi to świetny pomysł bo rzeczywiście często jest tak, że wydaje mi się, że nie mam nic do powiedzenia…
Jestem na ostatnim roku studiów i żałuje, że nie wyjechałem nigdzie za granice. Bałem się (głownie języka). Szkoda, że nie trafiłem na takiego bloga kilka lat wcześniej, może wtedy zaryzykował bym bo dzisiaj wiem, że taki wyjazd to nic pewnością zwiększyłby moją pewność siebie. Nie wszystko jednak stracone. Odkąd zacząłem interesować się tematyką samorozwoju (już prawie rok) częściej (choć nadal za mało) zacząłem się przełamywać. Np chodziłem na interesujący mnie wykład rok niżej siedząc w pierwszej ławce i robiąc mapy myśli na kompie i wcale nie chodziło o to żeby wykładowcy pokazać świecące jabłko, po prostu im dalej tym większy szum i rozproszenie. Ostatnio też odbyłem 2 rozmowy przez telefon z pracodawcą z USA tylko po to żeby zobaczyć czy sobie poradzę. Przeżyłem, chociaż nerwów było sporo. I opłaciło się bo będę miał niedługo okazję zobaczyć Pragę na ich koszt :)
Pozdrawiam i dzięki za motywujące teksy!
Jako konrapunkt podam tylko pewne przyslowiee japonskie kiedys/gdzies zaslyszane: „Wystajaxy gwozdz treaktuje sie mlotkiem”
No ale to prawdopodobnie wynika ze specyficznej kultury jaka wyrosla w kraju kwitnacej wisni.
A wracajac do kwestii pedagogicznej – sam jestem przykladem niestandardowego podejscia kadry pedagogicznej do mojej osoby. W liceum trafilem do klasy mat-fiz – w sumie tylko dlatego, ze byla najlepsza, co ustalano na podstawie ilosci chetnych. W sumie sam nie wiedzialem co bedzie dla mnie najlepsze, wiec poszedlem za „glosem tlumu” i sie udalo.
Oczywiscie dla wszystkich w matfizie najgorszym przedmiotem byl jezyk polski. Ja jednak po pewnym czasie zaczalem klocic sie z moja polonistka – dopytywac sie o interprpretacje, dyskutowac i argumentowac przeciwnie – w sumie tylko zeby prowadzic rozmowe.
Ku mojemu zdziwinieu spodobalo mi sie to. Polonistka przesiadla mnie na pierwsza lawke (co bylo dla mnie niemalym upokorzeniem…) i prowadzila zajecia polegajace na doskutowaniu – w sumie tylko ze mna. reszta klasy byla mi wdzieczna, a przede mna jaky nowy swiat sie otworzyzyl.
Efekt taki, ze z klasy matfiz trafilem na kierunekk studiow wybitnieie humanistyczny, a teraz ukoronowaniem moich studiow jest wyjazd na program Erasmus.
Tak apropos „kreatywnego konfliktu” (czy ten temat bylo juz tutaj poruszany?) i wychylania sieie
pozdrawiam
Co do słów Alex:
,,z tym wychylaniem się w komentarzach na blogu, to może być tak, że właśnie przez poziom, który tutaj się utrzymuje, czytelnicy milczą. :)
Już wyjaśniam – blogi to takie specyficzne twory, gdzie duża część blogujących to nastoletni, którzy nabijają sobie liczniki odwiedzin, zostawiając komentarze w stylu “pozdrówka, wpadnij na mojego blogaska, papatki”… Stąd, by nie zostać posądzonym o bycie takim delikatne mówiąc lekkoduchem, niektórzy wolą nie napisać nic.”
Watpię, żeby nastolatkowie typu których tu opisałeś kiedykolwiek trafili na taki blog (chyba, że przez przypadek). Najczęściej wchodzą na serwis blogowy i wbijają na dział ,,nastoletni”. Przynajmniej sporo osób z mojej szkoły tak robi (mam 16 lat ;D )
Gustaw
Zgadzam się z Tobą, poza stwierdzeniem, że cytowane słowa pochodzą ode mnie :-)
Miło, że trafiłeś tutaj, wkrótce napiszę na temat, który bądzie bardzo interesujący też (ale nie tylko) dla nastolatków :-)
Ish
Ja nie tylko chodziłem do mat-fizu, ale nawet studiowałem rzeczy techniczne :-)
Nigdy nie jest za późno aby zmienić kurs!
Co dokładnie nazywasz „kreatywnym konfliktem”?
Pozdrawiam
Alex
Pomimo, że książka raczej dla młodzieży to polecam również przeczytanie jej dorosłym http://www.merlin.com.pl/frontend/browse/product/1,241218.html – „Kto zabrał mój ser” – bardzo miła i przemawiająca historyjka.
Może niezupełnie to o wychylaniu się ale bardziej o „ruszeniu się” ale w sumie to chyba na to samo wychodzi – chodzi o to, żeby coś zrobić a nie siedzieć i narzekać, że nic się nie dzieje („… polskich filmach to się nic nie dzieje, nuda po prostu” ;)
kreatywny konflikt – w sumie to jest to definicja, ktora spotkalem wsrod wielu osob, roznie przez nich nazywana, ale genralnie zawiera sie wlasnie w takich slowach.
Chodzi mi o taka interakcje miedzy ludzmi, ktora powoduje ze nawzajem sie dopinguja do kreatywnego dzialania, wspolzawodniczac lub nawet przeciwdzialajac sobie. „Odkrylem” takie cos podczas zabawy jaka wymyslilem z moim dobrym kumplem, takze fotografem. otoz wyszukiwalismy sobie kogos niezwiazanego z naszym hobby, kto wymysla sobie pewien temat a my prezentujemy nasze wizje tegoz tematu na fotografii. Pozniej oceniamy kto jest lepszy. Cos na zasadzie dwuosobowego konkursu.
Takie starcie dwoch podejsc i koncepcji daje niesamowite kreatywne mozliwosci. Taka burza mozgow, ale z przeciwnym zwrotem wektora :)
W Sieci, generalnie wsrod grafikow i fotografow, nazywa sie to battle’ami.
hmm staralem sie to wytlumaczyc jak najlepiej potrafie, ale nie wiem czy przekonywujaco:)
Wychyl się pozytywnie, czyli ANGAŻUJ SIĘ…. angażuj się w to, co robisz, nie bądź letni, poznaj coś dogłębnie, zafascynuj się – widzę po własnym i kilku przyjaciół przykładzie, że ci, którzy zaanagażowali się – od lokalnej aktywności społecznej, po jakąś dziedzinę sztuki – osiągnęli znacznie więcej, niż ci, którzy biernie idą przez życie. Zaangażowani są szczęśliwsi. Sprawdzone.
Witam!
Blog jest bardzo ciekawy, znalazłem się na nim dzięki Wykop’owemu serwisowi:)
Co do „wychylania się”, masz rację, trzeba to robić i czym wcześniej tym lepiej. Interesuje się rozwojem osobistym, marketingiem, webmasterstwem, a także ratownictwem medycznym i nauką pierwszej pomocy. Staram się te zainteresowania łączyć ze sobą i takie „wychylanie się” mimo że częstą jest trudne to jednak na końcu przynosi bardzo wiele satysfakcji.
Trudno jest się wybić osobie młodej w starszym gronie, czy też wśród ludzi nietolerujących większej aktywności, ale nie jest to nieosiągalne, niejednokrotnie mi się to udawało, z bardzo pozytywnym skutkiem. A to że czasem się wychodzi „na głupka”, czy też jest się „przekopanym” – myślę że w większości jest spowodowane tym że słuchacze są przyzwyczajeni do takiego, a nie innego postępowania (szkoła, nauczyciele, itp…).
Pozdrawiam serdecznie,
Wojciech Krawczyk
P.S. Taki ładny dzień, a ja siedzę przed komputerem:/ Idę złożyć rower… w końcu wiosna:)
Z tą negacją wychylania się w szkole też różnie bywa. Ja mam to szczęście, że chodzę do dobrego liceum i wychylanie się nie jest w żaden sposób negowane. Wręcz przeciwnie – jedna wychylająca się osoba motywuje trzy kolejne do większej pracy. Moi koledzy to ludzie z ogromnymi ambicjami, więc każdy chce się wyróżniać w dziedzinie która go interesuje.
Czesc, trafilem tutaj nie przypadkowo – a no bo przez blog Unknow’a : > Hmm po przeczytaniu tej notki bez zastanowienia dochodze do wniosku ze trafiles w 10! To bardzo jasna sprawa dla kogos kto troche pomysli, dla osoby aktywnej, dociekliwiej, fajnie ze poruszasz takie temat, bo obecnie niewielu ludzi zdaje sobie sprawe ze swojej marnej egzystencji ktora zawisa w jednym punkcie oczekujac na cud! pozdrowienia
genialna strona
Nie tylko miniona epoka uczyła nasz niewychylania się.
Dookoła jest mnóstwo układów, które tego uczą. Każdy większy moloch, jak korporacja, administracja państwowa itp.
Dawno temu (pracując wtedy dla korporacji) zacytowałem u siebie anegdotę, która to doskonale ilustruje. http://staff.xiaoka.com/smoku/2004/03/02/ludzie-nie-roznia-sie-od-malp-czyli/
Witam ponownie
Po przeczytaniu wielu komentarzy przybiło moją uwage jedno zdanie cyt.: „W trakcie wyczytywania obecności kursantów zamiast zwykłego “jestem” lub “obecny” mówiłam wstając z miejsca “witam Pana/Panią profesor” (lub inny tytuł prowadzącego).” postanowiłem zastosować to dzisiej w szkole… efekt faktycznie niecodzienny nauczycielka zaczeła szukać wzrokiem mnie i weszla na krotka dyskusje ogolnie zadziałało… :)
Jestem bardzo mile zaskoczony ile w międzyczasie pojawiło się tutaj Waszych komentarzy. I co ważniejsze, każdy z Was wnosi pewien dodatkowy punkt widzenia do całej sprawy.
Teraz krótko po kolei
Dooshek
To nie jest tylko książka dla młodzieży, ja przeczytałem ją zaraz po tym jak ukazała się w USA. Nawiasem mówiąc polecam czytanie takich rzeczy w oryginale, po pierwsze unikamy wtedy zniekształceń wynikających z czasem kiepskiego tłumaczenia, po drugie sporego opóźnienia.
Masz rację, że trzeba coś zrobić, choć to nie było główne motto mojego postu.
Ish
Dziękuję za wytłumaczenie tego kreatywnego konfliktu. Ja funkcjonuję trochę inaczej, w myśl dewizy “do not compete, create”. Kiedyś podyskutujemy na ten temat.
Wesoly
Dziękuję za potwierdzenie Twoimi własnymi doświadczeniami.
Wojciech
Brawo za “wychylanie się”!! Piszesz o trudnościach wybicia się w gronie ludzi starszych, czy też nietolerujących większej aktywności. W takich przypadkach dobrze jest się zastanowić, czy tam warto w ogóle się udzielać, czy nie lepiej poszukać bardziej otwarte środowiska.
Mam nadzieję, że pojeździłeś dziś trochę :-)
Michał
Twój przykład to jeden z tych wyjątków jeśli chodzi o szkoły, o których wspomniałem. Cieszmy się, że takie są i warto byłoby taką postawę jak w Twoim liceum bardziej rozpropagować
Willbe
Sądząc po ilości ciekawych komentarzy i wejść na stronę, to rzeczywiście jest to ważny dla wielu temat. Zastanawiam się właśnie, jaki podjąć w następnej kolejności
Paterson
Którą stronę masz na myśli? :-)
Smoku
Cały trik polega na unikaniu organizacji, gdzie rządzą niezdrowe układy, bo to długoterminowo ma zdecydowanie negatywny wpływ na człowieka. Dobrą radą jest szukanie sobie takich dziedzin działalności, gdzie liczą się konkretne rezultaty, które bezlitośnie weryfikuje rynek
Andrzej
W naszym kraju łatwo zwrócić na siebie uwagę uprzejmością, coś na ten temat wiem :-)
Niektórzy będą uznawali to za objaw słabości, ale nic bardziej błędnego.
Powodzenia w dalszych próbach!!
Jutro będę od 10 przez kilka godzin w podróży, więc jeśli ktoś po raz pierwszy napisze tu jakiś komentarz, to proszę o chwilę cierpliwości, zanim ukaże się on na blogu.
Miłego wieczoru
Alex
Większość moich znajomych zamiast walczyć o wolne miejsce w przedziale, a później roztrząsać czy wychylać się czy nie zmienili pociąg na Eurostar :)
Moge na wlasnym przykladzie potwierdzic dzialanie „kreatywnego konfliktu”. Jestem w tej chwili na wymianie na uczelni za granica. Ze mna przyjechal kolega, znamy sie i lubimy. Sam fakt tego, ze jeden pracuje nad czyms na uczelnie dziala na drugiego na tyle dopingujaco, ze od razu tez bierze sie do roboty. Oczywiscie nie konkurujemy ze soba o to, kto bedzie lepszy – raczej wydaje mi sie, ze zaden nie chce zostac w tyle.
“witam Pana/Panią profesor” (lub inny tytuł prowadzącego).” dobre :). Ja kiedyś uskuteczniałem coś raczej zabawnego. W momencie gdy nauczyciel wyczytał moje nazwisko – odpowiadałem „Zawsze i wszędzie”. rzucenie takiego tekstu co jakiś czas, wywoływało ogólne rozbawienie klasy i rozluźniało atmosferę, zwłaszcza przed klasówką.
Tomek
Ważne jest, aby nie wychylać się za wszelką cenę (bo to szkodzi na naszemu image), lecz zrobić to z klasą. Tutaj oczywiście mamy dylemat, co jest „na siłę”, a co jest „z klasą”. Nie mam na szybko dokładnego, ważnego wszędzie rozgraniczenia, chyba nie unikniemy po prostu próbowania, aż nabierzemy odpowiedniego wyczucia. Ważne, aby próbować i patrzeć co z tego wynika, zamiast powtarzać sobie „jeszcze nie jestem wystarczająco dobry do….” i po prostu nic nie robić
Pozdrawiam
Alex
“witam Pana/Panią profesor” zastanawiam się nad a odpowiedzią, rozmawiałem z paroma osobami na ten temat i nie każdy odebrał ją pozytywnie – część określiła to jako „podlizywanie się”. Czy granica pomiędzy „wychyleniem się” w tak zwanym podlizywaniem się jest delikatna, bo chyba należy rozgraniczyć te pojęcia.
Moim zdaniem taka forma odpowiedzi nie przeszkadza, buduje więź miedzy wykładowca-uczeń, tworzy przyjemną atmosferę niż bezosobowe „jestem” ;-)
Pozdrawiam
Michał
poruszyłeś istotny temat. Ważne jest abyśmy rozgraniczyli pomiędzy odbiorem naszego zachowania przez adresata a takimż odbiorem przez patrzącą gawiedź (świadomie używam tego staropolskiego słowa :-))
Współczesne społeczeństwo polskie jest w swej masie takie, że wiele zachowań, które w innych krajach są normalnym objawem ucywilizowania, tutaj przez wielu odbierane są z drwiną lub podejrzliwością. Pytanie do której grupy ludzi chcesz przynależeć?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Do wszystkich – teraz będę przez 7 godzin niedostępny
Witam
Całkiem niedawno odkryłam Twoją stronę i dopiero zaczynam czytać to, co do
tej pory zostało tu zamieszczone, ale i tak po wstępnej analizie jestem
pod ogromnym wrażeniem.
Do Twojego ostatniego tekstu „Jak wybić się w życiu” chcę podejść
praktycznie. Chcę się wychylić (zapewne pomogło mi w tym to, co napisałeś
tu o sobie) w Twoją stronę, czyli zwrócić się do Ciebie o zapytanie. Wywnioskowałam, że jestes tym, kto mógłby mi coś poradzić i
jest w tej dziedzinie bardzo kompetentny.
Wiem, ze poruszałeś w październiku temat ” jak zostać trenerem”. Ja
właśnie zamierzam zrobić coś ze swoim życiem, zmienić je – chciałabym zostać
trenerem. Jestem dopiero na początku drogi. Zamierzam skończyć Studia Podyplomowe
w tym temacie, potem, tak jak radziłeś – znaleźć co-trenera. Przespałam
niestety, wszystkie terminy naboru na Studia marcowe i teraz czekam na
październikowe – czy jest coś co mogłabym robić do tego czasu, by później
szybciej dostać się na rynek pracy?
Alex Dzięki za upomnienie w jakże kulturalny i nieostentacyjny sposób. Zdajesz sobie na pewno sprawę z tego, dlaczego na początku nie przedstawiłem się jako Tomek :). Niemniej przepraszam i jednocześnie dziękuję za skarcenie mnie w tak małobolesny, ale dający do myślenia sposób.
Pozdrawiam serdecznie.
p.s. szkoda, że nie dotarłem do postu z informacją, że byłeś we Wrocławiu… Chyba czas na uzbrojenie się w czytnik RSS, za długo z tym zwlekam.
(piszę ten post po raz drugi bo zapomniałem wpisać wyniku dodawania- dzięki temu uproszczę go i może coś zrozumiecie :))
otóż
Zamierzam się wychylić :)
do mojego nowego pomysłu na biznes potrzebuję (poza kasą ) dość dużego lokalu.
Dlatego chcę porozmawiać bezpośrednio z właścicielem wielu nieruchomości w moim mieście i przedstawić mu sytuację(ma on opinie osoby po prostu w porządku :) potrzebuję lokalu ale nie chcę też żeby czynsz utopił moje przedsięwzięcie powodując niedoinwestowanie :) dlatego mam nadzieję ,ze właściciel może mi zaproponować lepsze-preferencyjne warunki najmu… moze w zamian za udziały…
czy myślicie ,ze w tym przypadku jest jakiś sposób żebym nie wyszedł na głupka ??
(Alex :) pisałeś ,ze to stosunkowo proste zeby przestać się bać tego typu sytuacji – mam nadzieję na małą sugestię z Twojej i Blogowiczów strony :)
Pozdrawiam
Ahh jak dobrze że istenieje wykop, inaczej nigdy bym sie nie dowiedział o tym blogu :) Jestem tu po raz pierwszy, a przeczytanie tego posta wraz z komentarzami trochę mi zajeło, nieomieszkam jednak dodać coś od siebie :)
Całe życie wszyscy mi mówią żebym się nie wychylał – wpierw rodzice, później przez wiele lat szkoła i rówieśnicy, którzy jak w tym nieszczęsnym kawale o polakach w piekle, robili dokładnie to co oni. No i niestety posluchalem sie. Po pewnym czasie zauwazylem że bycie spokojnym, milym, grzecznym i bez wyrazu w ogole mi nie odpowiada, zle sie z tym czuje no i na domiar zlego zle na tym wychodze. Ale zmiany przychodza mi baaardzo trudno. Obecnie jestem na studiach na 4 roku a zmiany w swoim zyciu rozpoczalem od zapisania sie na socratesa-erasmusa. Okazuje sie (chyba jak zawsze) ze nie taki diabel straszny jak sie wydaje, choc mam stresik przed wyjazdem :) Jak to bedzie itd…
A teraz moje spostrzezenie do tematu – zauwazyles ze jak ktos jest odwazny np przy wystapieniach publicznych, jest tez taki w innych aspektach zycia? Ja tak przynajmniej zaobserwowalem u niektorych znajomych. Niesfornosc przejawia sie u nich w przeroznych aspektach zycia – np osobistym. Jest tak rowniez na odwrot – ci spokojni i grzeczni np w szkole sa prawie zawsze tacy sami w innych aspektach zycia. Takze wychylac sie trzeba i to obowiazkowo!!! Osoby wychylajace sie sa zawsze pewniejsze siebie i bardziej otwarte niz ich „ugladzeni” rowiesnicy. Tak przynajmniej uwazam.
W kazdym razie czy Ty Alex i inni czytający tego bloga mozecie polecic jakies dobre ksiazki z tematyki samodoskonalenia? Takie ktore znacie i cenicie. Na necie jest ich multum, a chcialbym miec choc wstepnie oddzielone ziarno od plewu :P
Pozdrawiam! :)
Hej wszystkim,
Jestem pod wrazeniem ilosci odpowiedzi, nie latwo to ogarnac. Nie zdziwie sie jak na nastepnym spotkaniu przybedzie ogromna rzesza nowych ciekawych osob – tym lepiej dla nas wszystkich :-).
Alex
Widze ze ten temat moze byc momentem przelomowym – wiecej osob bedzie sie tutaj (i nie tylko)wychylac ^^- a Tobie przybedzie wiecej do moderowania :P
El Kostekko
Podam strone na ktorej mozna znalezc fajny spis ksiazek o samodoskonaleniu (na stronie znajdziesz tez ciekawe artykuly o tej tematyce): http://www.osiagacz.info/ksiazki/sukces/
sam osobiscie na poczatek moge polecic
„Obudź w sobie olbrzyma” Anthony Robbins
” Myśl i bogać się. Jak zrealizować ambicje i osiągnąć sukces” Napoleon Hill
choc lista o tej tematyce moze byc dluga :)
Serdecznie pozdrawiam!
Kamil
Przyznam się że temat poruszany nie zaskoczył mnie, ponieważ od momentu rozpoczęcia nauki w szkole podstawowej problem „wychylania się” był moim przekleństwem i błogosławieństwem zarazem. Od tego czasu minęło już 20 lat – w tym roku kończę 27 i mogę szczerze polecić wszystkim czytającym blog Alexa – bądźcie odważni i nawet często nierozważni w „wychylaniu się”. Pracuję w biznesie muzycznym, jestem muzykiem, menagerem, producentem, studentem, mam własną małą agencje artystyczną…. pewnie kilkoro z Was może skojarzyłoby mnie z radia bądź Tv – dlatego wolę pisać tu jako anonim :). Zajmuję się jeszcze kilkoma innymi przdsięwzięciami. Nie chodzi mi o to by chwalić się tutaj osiągnięciami. Chciałbym tylko uświadomić Wam co to jest „wychylanie” na codzień. Miewam często sytuacje gdy poznaję nowych ludzi: prezesów ważnych firm, ludzi ze świata polityki i showbiznesu, rozmawiam, negocjuję, zarabiam, tracę i tak w kółko – jednym słowem działam – i mam z tego wiele radości. Często zastanawiałem się na czym polega fenomen zwracania na siebie uwagi w odmiennych dla siebie sytuacjach. Jak powszechnie wiadomo : bądź jaskrawy, zaznacz swoją obecność – ale nie ukrywam że w wielu sytuacjach jaskrawość ludzi mnie brzydzi i poraża. Często nie tędy droga ponieważ „wychylenie się” dla mnie oznacza w wielu przypadkach wręcz spokojne podejście do innego człowieka, bycie naturalnym, rozmawianie o zwykłych szarych sprawach bo przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i mamy podobne problemy :) Mimo wielu sukcesów odnotowałem setki porażek, tyle samo ludzi mnie lubi ilu nienawidzi – i z tego też należy sobie zdawać sprawę – wychodzenie przed szereg jest bardzo bolesne i często na starcie może zniechęcić – ale sukcesywne parcie do przodu owocuje w końcu – a nie ma nic przyjemniejszego niż po ciężkiech bojach wypracowany sukces! Wywodzę się ze zwykłej polskiej rodziny – i tak jak wielu przechodziłem i przechodzę dalej przez tzw” polskie piekiełko ” ludzi zawistnych, wrednych ale też przyjacielskich i nierzadko oddanych. Wiem jedno – samorealizacja wymaga poświęceń: często trzeba wchodzić na ścieżki na które człowiek nie myśli i nie podejrzewa że wstąpi, ale wciąż uczy się czegoś nowego o innych i o sobie. Kochani, powiem krótko – badźcie charakterystyczni, wyróżniajcie się na miarę możliwości – ale bądźcie sobą, bądźcie naturalni – to bardzo pomaga na tej pustej z początku wyspie „Wyspie Wychylających Się” I jeśli ktoś kiedyś powie wam – że macie taką czy taką opinie – czy dobrą czy złą – to możecie spokojnie cytować: „Ja przynajmniej mam jąkąś opinię – ty nie masz żadnej” :)) Pozdrawiam serdecznie.
Witajcie już z Berlina !
Ewa
bardzo ważne jest jakie masz praktyczne doświadczenia w pracy z ludżmi, chyba że chcesz zacząć w masówce dofinansowywanej przez Unię. Temat lepiej kontynuujmy w tamtym wątku, inaczej zrobi się nam bałagan :-)
Tomek
Nie ma problemu :-)
Marek
Jeśli masz jakiś naprawdę obiecujący biznes, to nie rozstawaj się z udziałami za prawo użytkowanie jakiegoś lokalu. Jeśli ten biznes nie jest atrakcyjny to przemyśl jeszcze raz, czy chcesz go robić
Jesteś pewien, że potrzebujesz specjalny lokal? Moja pierwsza firma wystartowała na stoliku w sypialni :-) Wielu ludziom wydaje się, że potrzebują reprezentatywnego lokalu, podczas kiedy na początek najważniejsi są klienci i przychody :-)
El Kostekko
Jak to dobrze, że są ludzie, którzy czytając ciekawy post nie zachowują go dla siebie, tylko dają szansę innym na zapoznanie się z tematem :-) Tutaj ukłon w stronę Bellois :-)
Nie przejmuj się, jeśli wystartowałeś jako cicha i dopasowana jednostka, ze mną było podobnie. W międzyczasie wiesz już, że nie tędy droga i to jest pierwszy krok do sukcesu. Powodzenia w następnych!!! Gdybym mógł być pomocnym, to daj znać.
To opisywane przez Ciebie zjawisko z podobieństwem reakcji w różnych sytuacjach jest szczególnym przypadkiem dalekowschodniej reguły “jak na gorze, tak na dole”.
Ja czasem jestem proszony o zdanie na temat kandydatów na różne stanowiska managerskie i wtedy patrzę np, na to jak dana osoba traktuje kelnerów w lokalu itp.
Jeśli chodzi o literaturę, to trudno mi tak ogólnie coś polecać. Poczytaj ten blog, zacznij stawiać konkretne pytania, wtedy będzie mi łatwiej
Pozdrawiam
Alex
Kamil
No cóż, już ostatnio mieliśmy kłopot z miejscem, trzeba będzie coś wymyślić :-)
Jeśli trwale przybędzie nam Czytelników wypowiadających się na blogu, to tylko dobrze, bo będziemy mieli tu więcej punktów widzenia i doświadczeń. Moderowanie jest w tej chwili formalnością i to tylko w stosunku do Czytelników piszących tutaj po raz pierwszy – po prostu patrze czy to nie jest spam i klikam “approve” :-)
Z zalecaniem książek, to trochę skomplikowane. Większość z tych, które polecasz ogranicza się do metod uzyskania wartości materialnych, co jest tylko połową prawdy.
Nawiasem mówiąc, jeśli już to czytajcie takie książki w oryginale, bo tłumacze często “nie wiedzą co czynią”
Radek
Naprawdę dobrze sie “zanonimizowałeś” :-)
No ale to twoje niezbywalne prawo, bardzo podoba mi się Twój komentarz i polecam innym Czytelnikom uważne jego przeczytanie. Są tam bardzo wartościowe uwagi i doświadczenia, cieszą się, że zechciałeś się nimi podzielić.. W jednym tylko zdaniu chcę zaznaczyć votum separatum :-) a mianowicie kiedy piszesz: “wychodzenie przed szereg jest bardzo bolesne “. Ja napisałbym raczej “wychodzenie przed szereg może być bardzo bolesne”, bo jeśli robimy to umiejętnie i z odpowiednim nastawieniem do otoczenia, to “ból” można zminimalizować.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Bardzo mi się podoba artykuł :)
Właśnie zwrócono mi uwagę na przykład negatywnych rezultatów „wychylenia się” w tym kraju nad Wisłą. Nie bardzo można przeczytać oryginalną dyskusje (forum wymaga zalogowania się), ale omówienie można znaleźć też u VaGla http://prawo.vagla.pl/node/7149
Jest to oczywiście przedstawienie tylko jednej strony sprawy, niemniej jeśli odpowiada ono prawdzie (czyli ze strony tego studenta była propozycja pomocy a nie groźba szantażu) to reakcja tej firmy odpowiedzialnej za tę witrynę jest zdumiewająca. Cennym byłoby ustalenie (po cichu) , co to za firma, aby móc przed jej „kompetencjami” i praktykami biznesowymi ostrzegać (też bez rozgłosu) poważnych klientów z którymi ma się kontakt. Tak to funkcjonuje :-)
Cała ta pożałowania godna sprawa nie zmienia wymowy mojego postu, po prostu w dziwnych krajach trzeba czasem uważać z wychylaniem się w myśl zasady „nie rzucaj pereł przed świnie”. Mimo tego, wyjście z cienia na ogół się opłaca
Pozdrawiam
Alex
Alex
niestety w tym przypadku to już są wymagania techniczno-logistyczne :) a biznes myślę („na chłodno”) jest opłacalny, długoterminowy i pozwoli mi na pewno na nawiązanie wielu kontaktów. Ale chodzi mi bardziej o to czy wypada podejść do obcej osoby i po prostu zaproponować szybką kawkę dla omówienia pewnej kwestii :)
Pozdrawiam
Początkowowychylacz:)
Marku
teraz rozumiem :-)
Naturalnie że wypada, jak sobie inaczej wyobrażasz!!
Powodzenia na spotkaniu (a może poczekasz aż opublikuję post o „podrywaniu”, tam będą cenne wskazówki jak nawiązać dobry kontakt)
Pozdrawiam
Alex
haha:) no jasne ,że poczekam w końcu godzina zero się odwlecze :) chociaż tego Pana nie zamierzam podrywać :)
pozdrawiam!
Marek
Napisałem „podrywanie” w cudzysłowie, bo tak naprawdę chodzi o nawiązanie dobrego kontaktu z nieznanym człowiekiem. Nie zmienia to oczywiście faktu, że nawiązanie dobrego kontaktu jest też istotnym elementem podrywan ia (już bez cudzysłowu :-))
Witam… i ja jeszcze coś dopiszę :)
W odniesieniu do kilku komentarzy, muszę dodać że „wychylać się” trzeba z rozwagą, jeśli mamy problem z wychyleniem się, to może jest to spowodowane tym że okno w pociągu jest zamknięte? Otwórzmy więc je najpierw, później zwróćmy uwagę na to czy jak głowę wystawimy to nie oberwiemy…
Zmierzam tutaj do tego, że czasami trzeba ludzi przygotować, pokazać im że to co zaczynamy robić jest pozytywne i że warto to robić, a nawet przyłączyć się do działania.
Pozdrawiam serdecznie,
Wojciech Krawczyk
Barrrdzo czekam na Twój post o „podrywaniu”w szerokim tego słowa znaczeniu . Wracając do tematu to zastanawiam się jak wygląda kwestia oceny odpowiedniej chwili do działania czyt. „wychylenia sie” .
Bo każdy ma różne sytuacje i wiecie ,ze jezeli czegoś nie zrobi się z rozpędu i od razu w chwili kiedy nam to wpadnie do głowy to później ciężko się na to zdecydować i przynajmniej ja zaczynam za dużo myśleć i rozważać sytuację czego np. obecnie się boję :)
pozdrawiam
Marek
To zależy do czego dążysz, czasami warto postąpić spontanicznie, a czasami się dłużej nad czymś zastanowić.
A tego kiedy i jak postąpić, nie da się od tak napisać, każdy jest inny, każda sytuacja jest inna. Czasami należy spojrzeć z tej drugiej strony, a czasami zaryzykować.
Na pewno nie powinno się żałować (pozytywnych) decyzji po fakcie… było, minęło, wyciągamy wnioski i idziemy dalej, bo inaczej będziemy stali w miejscu, tak jak Ci wszyscy którzy nas z powrotem do tego kotła chcą wciągnąć.
Alex, ta dyscyplina sportu to taniec. A zaczynałem swoją z nim przygodę prawie 25 lat temu. Dziś dzięki sporej promocji aktywności fizycznej (wszelkiej formy: w tym fitness, siłownie itp) nie ma już tak drastycznie negatywnego stosunku do mężczyzn tancerzy. Oczywiście mówię o polskich realiach, bo w takich Niemczech albo Austrii było zupełnie inaczej.
RomeoAD
Dziękuję, tak też myślałem. Nawiasem mówiąc zdumiewa mnie zainteresowanie wielu Polaków orientacją seksualną współbliźnich, czyżby ich własne życie seksualne było tak ubogie? :-)
Marek
Post o „podrywaniu” jest w 80% gotowy, tylko że brałem dziś jeszcze udzaił w pewnej imprezie i chyba go teraz nie dokończę
Wojtek
Jestem tego samego zdania, że nie należy żałować przeszłych decyzji (niezależnie od ich konsekwencji), bo to przeszłość, której nie możemy zmienić. To co możemy kształtować to nasza przyszłość
Pozdrawiam
Alex
Tak zastanawiam się, czy jeżeli Polak wyjedzie na zachód i nie czuje tej ciągłej presji „!Równaj do szeregU!”, to czy to nie jest już wystarczającym powodem, że od początku powietrze ma inny zapach a wiatr wypełnia jego żagle? I zwyczajnie i po prostu „chce mu się chcieć”.
Przemku
Jest coś w tym, co piszesz, choć to tylko połowa prawdy.
Czy zastanawiałeś się, że ta „presja „Równaj do szeregu”” jest tylko w naszych głowach? Ze to tylko software, które możemy łatwo zmienić nie zmieniając naszego fizycznego położenia?
Zastanówmy się na tym!
Napisawszy powyższe, podtrzymuję oczywiście stwierdzenie, że każdy młody człowiek powinien, jako niezbędny element edukacji, pożyć trochę w innych krajach. W Niemczech, czy Austrii takie wysłanie dzieci za granicę jest dość powszechne, zwłaszcza wsród świadomej części społeczeństwa. Aby zobaczyć do czego w naszym kraju prowadzi brak znajomości języków i własnych doświadczeń z innymi nacjami wystarczy czasem włączyć telewizor :-)
I właśnie dlatego (a nie z powodu tej mentalnej bariery, o której piszesz) „go west young man!”. Woman oczywiście też :-)
Teraz muszę jechać na omówienie pewnej inwestycji, jak wrócę napiszę o ciekawym aspekcie wychylania się, którego świadkiem byłem wczoraj
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Odnoszę wrażenie, że głównym celem tego wpisu jest zwiększenie komentarzy na Pana blogu. Nie mniej szacunek za bardzo interesujące porównanie życia do jazdy pociągiem.
Jeśli chodzi o sprawę komentowania w wypadku gdy nie ma się nic konkretnego do napisania, sprawa jest dość prosta – w sieci dobrym obyczajem jest nie komentowanie czyichś wypowiedzi w stylu „Zgadzam się”, „Racja” itp. Ma to na celu ograniczenie zbędnych informacji w Internecie i zachowanie jako takiego porządku. Polecam lekturę nietykiety. :)
Aleksie,
Zastanawiałem się wielokrotnie nad tego typu pytaniami :) Nie pisałem, że wyjazd widzę jako jedyny sposób na zmianę tego podejścia :D W moim przypadku to była właśnie zmiana software’u, taki swoisty mały update ;) O jednym z możliwych sposobów „programowania umysłu” wspominam u siebie. Problemem dla mnie nie była sama zmiana mojego podejścia do problemu „wychylania”, tylko w tym, że ja tego problemu do niedawna po prostu nie widziałem! Widziałem skutki, nie potrafiąc rozpoznać przyczyny.
Pięknie pozdrawiam :D
Czołem,
Jak dla mnie dewizą życia jest: BEZ RYZYKA NIE MA GRY. Kieruję się nią już od 1 klasy liceum i spełniam swoje marzenia jedno po drugim. Z resztą w każdym z nas drzemie ułańska fantazja, którą niestety czasami powstrzymujemy a ona popłaca, obnażając męstwo, odwagę, na początku spotykająca się z niezrozumieniem jednak zazwyczaj przemieniająca się poprzez niechęć w szacunek i podziw. Wydaje mi się że tak dochodzi się do maksymy Pana Alexa: WYCHYLAJ SIĘ i spełniaj marzenia, świat nie potrzebuje szarych myszek.
Pozdrawiam
MM
Bardzo oryginalne stwierdzenie dotyczące celu napisania przeze mnie tego postu. Jeśli ktoś zadał sobie trud przeczytania ze zrozumieniem tych komentarzy i potem twierdzi, że napisałem ten tekst aby „nabić sobie licznik” to rzuca to ciekawe światło na logikę myślenia takiej osoby. Tutaj pozwolę sobie powstrzymać się od dalszych uwag na ten temat :-)
Nawet pobieżna lektura wypowiedzi naszych Czytelników pokazuje, że są to ludzie zdolni do napisania czegoś znacznie więcej niż tylko wzmiankowane „Zgadzam się”
Jeśli chodzi o zalecenia przeczytania netykiety, to nie bardzo to rozumiem. Wypowiedzi na tym blogu mają znacznie wyższy standard niż jakiekolwiek zalecenia tej pierwszej.
Można się ze mną merytorycznie nie zgadzać, ale to jest miejsce z klasą!
Przemek
Wyjazd nie musi być „rozwiązaniem awaryjnym”, jak robi to wiele osób, lecz przygotowaną akcją. Właśnie dziś rozmawiałem z moim doradcą bankowym w Berlinie (niezwykle uzdolniony 28-latek), który mimo iż obecnie pracuje w najbardziej prestiżowej fili jednego z największych niemieckich banków, postanowił przenieść sie na 2 lata do Portugalii, aby, jak powiedział: „rozszerzyć doświadczenia i horyzonty”.
Piszesz:”ja tego problemu do niedawna po prostu nie widziałem”. Po to między innymi jest ten blog. Nie chodzi o to, aby każdy się ze mną zgadzał, lecz aby dostrzegł zagadnienie i zaczął samodzielnie nad nim myśleć. To dla wielu ludzi jest wystarczająym początkiem całego procesu. Zobacz post „cztery stopnie poznania”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jurand
Ryzyko warto podejmować, kiedy tzw. wartość oczekiwana wygranej jest odpowiednio wysoka i oczywiście nie ryzykujemy własnym życiem :-)
Czy ułańska fantazja zawsze jest dobra, też pozwolę sobie powątpiewać, czasem odrobina chłodnej kalkulacji czyni cuda. Piszę to jako człowiek, który kiedyś w biznesie tę ułańską fantazję testował :-) Myślę, że rozumiem co masz na myśli, ale ze względu na unikanie nieporozumień wolałem doprecyzować.
Szare myszki mają też swoje miejsce na tym świecie, czy my takimi chcemy być to już inna historia
Pozdrawiam
Alex
Ja chciałam tylko wtrącić 3 rzeczy.
1. Natchnęła mnie przy przeglądaniu komentarzy. Aby w szkole uczono „wychylania się” to jednak nauczyciele muszą coś z tego mieć. Jako licealistka widzę, że tak naprawdę w naszych szkołach nie chodzi o wykształcenie (mimo, że w sumie chodzę do szkoły o dość wysokim poziomie). Chodzi o to aby wszyscy zdali maturke, wtedy nauczyciele i placówka dostaje dotacje. Nawet ci młodzi zazwyczaj nie chcą wprowadzić zmian.
2. Chciałam zapytać: a co kiedy wychylimy się i walniemy w słup?
3. Czasami chyba wystarczy po prostu robić to co się lubi a „wychylenie się” następuje przy tym mimowolnie.
Mystic
1) W tym pierwszym przypadku obawiam się że masz rację, choć są pewnie wyjątki
2) Wychlanie się w nieodpowiednim momencie (jak i wszelkie inne błędy) są nieuniknionym zjawiskiem ubocznym przy zdobywaniu doświadczenia. Ważne aby sobie przy takich „walnięciach” nie zrobić poważnej krzywdy
3) Robienie co się lubi to podstawa, wychylenie się z tym może wiele pomóc.
pozdrawiam serdecznie
Alex
Jednak w polsce nie zawsze warto sie wychylac, lepiej robic to w cywilizowanym miejscu.
http://www.wykop.pl/link/13151/polska-trafil-za-kratki-za-wskazanie-bledow-i-pomoc-w-ich-naprawieniu.html
Wojtek
Nie zawsze warto, ale w większości przypadków tak.
Takie „wpadki” nie zmieniają faktu, że większość ludzi niepotrzebnie się „ukrywa”
Pozdrawiam
Alex
z ogólna treścia posu zgadzam się (komentarze również wartościowe) mam jednak pewne pytanie . Jak traktowac ludzi , blokujacych nasze działania, którzy nie pozwalają wybic się nikomu w swoim otoczeniu wyżej niż sami stoją
Niekoliduje
W takiej sytuacji zapewne najlepsza będzie zmiana tego otoczenia na bardziej otwarte i wspierające Twój rozwój.
Inaczej będziesz walczył z wiatrakami, co jak pokazują doświadczenia Don Quijote, ma raczej mierne szanse powodzenia.
Pozdrawiam
Alex
Dzień dobry
Jak dobrze, że dane było mi trafić na ten post akurat teraz. Cały temat jak zwykle skłania do głębszych przemyśleń. Dzięki Alex.
Moją metodą „wychylania się” w życiu codziennym/studia jest zdawałoby się „naturalny” nieprzerwany kontakt wzrokowy z prowadzącym wykłady/ćwiczenia. Okazuje się, że studenci(moje obserwacje mojego otoczenia) w większości lekceważą wykłady, obojętne czy temat jest bardziej lub mniej interesujący. Jednostki! słuchają wszystkiego z uwagą i wyciągają wnioski, a jeszcze mniejsza grupa ludzi zauważa że ma oczy ;)
Inny przykład z życia studenckiego: niestety dane mi było również wychylić się negatywnie, co jednak później „zrekompensowałam” profesorom wynikami na egzaminie :) Kolejny przykład, gdy miałam okazję pracować w pewnym sklepie odzieżowym z dość drogimi ubraniami. Niektóre klientki przychodziły później tylko wtedy gdy ja też danego dnia pracowałam. Z kolei na praktykach kierowniczka stwierdziła: „po raz pierwszy praktykanci czymś się przejmują…”.
Zmierzam do stwierdzenia, że warto nie zapominać o tych sprawach życia codziennego, które mogą być często udanym wstępem/możliwością do tego by ktoś interesujący nas zauważył.
Witam Marcin
Fajnie że znalazłem ten blog dzięki Alex że go stworzyłeś.
Sprawa „wychylania się” to mój problem ostatnimi czasy zauważyłem to i zacząłem analizować. Po części tak jak to zaznaczyłeś Alex wyniosłem to z domu trzymanie takiej podwójnej a nawet potrójnej gardy, „nie wychylanie się przed szereg”. Doszedłem do wniosku że taki styl przeszkadza mi w rozwoju i jest to problem w miarę poważny . Przeczytałem twoją analizę i zgadzam się że trzeba próbować się wychylać wystawiać tą głowę przez okno,może ten wpis jest pierwszym takim krokiem z mojej strony .
Najgorzej się przełamać jeżeli się przez większość życia trzymało z boku.
Marcin
Witaj na naszym blogu :-)
Jak widzisz nic złego się nie stało :-)
Teraz trzeba to tylko kontynuować w różnych dziedzinach życia i nie przejmować się ewentualnymi potknięciami
pozdrawiam serdecznie
Alex
A zauważyliście że napis „nie wychylać się” umieszczono w czterech językach; polskim, francuskim, niemieckim i rosyjskim..? Brak napisu w języku angielskim.
wiem, że ma to związek z naszą niełatwą historią, ale może warto poczuć się jak Amerykanin i po prostu.. nie zrozumieć napisu
Asia
Czasem takie napisy mają swój sens, problem polega na tym, że wielu ludzi traktuje je jako permanentne zalecenie.
Pozdrawiam i idę na spotkanie z dwoma bardzo zdolnymi Niemcami (ost) , których też trzeba kopnąć w t….. :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
W kwietniu zeszłego roku Wojtek zwrócił uwagę na rezultat wychylenia się kogoś, kto znalazł błąd w programie i starał się zwrócić na to uwagę odpowiedzialnej za to firmy. Tamta, w nie całkiem elegancki sposób spróbowała zrobić z tej osoby przestępcę.
Sprawa znalazła finał w sądzie, który uniewinnił tego chłopaka (patrz http://prawo.vagla.pl/node/8154 )
Nawiasem mówiąc, mnie ciągle interesuje nazwa firmy, która w odpowiedzi na informację o fuszerce w pracy dla kilku klientów nasłała na „odkrywcę” prokuratora. Jeśli ktoś ma te dane to proszę o info :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ja proboje się wychylic na YouTube :) i cieszę się ze jest taka możliwosc bo zawsze chcialem powiedzmy upublicznic sie troche, poznac jak to jest, troche pograć… Szkoda tylko ze na razie slabo mi idzie… Wiele ludzi w polsce nie rozumie czemu ktos na youtube bloguje, pokazuje siebie, dlatego ja nie robie bloga po polsku tylko po angielsku :) – można dotrzeć do większej ilości osób!
Jest ciezko, ale widze ze moj angielski znacząco sie przy tym poprawił chociaż często nagrywam i powtarzam długo zanim wyjdzie poprawnie (kiedyś tak mocno nie poprawiałem, ale nagrania były gorsze tym samym)… To na prawdę pomaga swobodnie poczuć się w innym języku :) polecam!
Brawo, tobiks! Temu, kto nie próbuje, nigdy się nie uda. Masz wielką szansę odnieść sukces, a przy okazji zdobywasz bezcenne doświadczenie.
Tobiks
Witaj na naszym blogu :-)
Dopóki robisz to w etyczny sposób, to każda metoda jest dobra, a przynajmniej warta spróbowania. Podpisuję się też pod tym, co powiedział TesTeq
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie! :)
Znalazłem w sieci: http://edition.cnn.com/2008/TECH/12/25/christmas.giving.blog/index.html – chyba w temacie tego posta :) Warto być może odświeżyć…
„Someone contacted Daniel Sampson and offered him a job interview.”
Wystarczyło się wychylić…
Witold:
Jedyne wychylenie jakie widzę w tej historii to telefon żony Daniela (Ebony) do Jaki Grier o pieniądze oraz akcja Grier. Z tego co zrozumiałem to Daniel Sampson otrzymał ryby a ta praca to taka przygotowana wędka z zaczepioną przynętą. Ciekaw jestem na jak długo to załagodzi „ból”.
Trzeba jednak przyznać, że prowadzenie bloga to potężne narzędzie :)
I to powinna być historia o Jaki Grier.
Pozdrowienia z wakacji,
Orest
Właśnie natknęłam się na Twój blog…bardzo mnie zaintersował ponieważ od niedawna zaczełąm zagłebiać się w sprawy związane m.in. z zarządzeniem kapitałem ludzkim choć ta tematyka już od dawna mnie fascynowała. Twoja wypowiedź powyżej jest bardzo słuszna, nikt kto jest ukryty w swojej codzienności nie osiągnie zbyt wielu jeśli się „nie wychyli”. Muszę jednak stwierdzić, że to pierwsze wychylenie nie jest takie proste :). Ja mam właśnie idealny moment by to zrobić-tak mi się przynajmniej wydaje. Mam nowego szefa, który daje mi wiele możliwości wykazania się co też czynię. Mam nadzieję, że coś osiągnę bo zauważona na pewno jestem (tak troszke mało skromnie ale to prawda). Załóżyłam sobie kilka celów do osiągnięcia w najbliższym czasie i to mam nadzieję będzie tylko jeden z kroków w ich uzyskaniu.
pozdrawiam
Ewka
Ewka
Witaj na naszym blogu :-)
Zyczę Ci powodzenia w skutecznym wychylaniu się, przy czym jak słusznie zauważyłaś rezultaty są podstawą.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
A propos wychylania się online w miejscach, gdzie umieszczamy nasze zdjecie, to natrafiłem właśnie na bardzo interesujący post u Setha Godina
http://feedproxy.google.com/~r/typepad/sethsmainblog/~3/0taETEltcg8/the-power-of-a-tiny-picture-how-to-improve-your-social-network-brand.html
Polecam
Alex
Witam,
Rzadko kiedy się wychylam, a potem zazwyczaj żałuję bardzo, że czegoś nie powiedziałam, że ktoś mnie ubiegł etc, jestem perfekcjonistką i czekam na ten moment kiedy powiem coś a każdy po prostu zblednie z wrażenia, a póki co, nie wypowiadam sie na tematy, w których nie jestem ekspertem. Dlatego często coś ze mnie wydusić. Próbuje to zmienić.
Z drugiej strony, bliska jest mi ideologia buddyzmu, tego by nie oceniać, nie osądzać, że jesteśmy tylko jednostką, małym żyjątkiem, częścią natury i tak naprawdę nic nie warunkuje nas, nas jako jednostki (jeśli już pozbędziemy się ograniczających schematów w których zostaliśmy wychowani i żyjemy wciaż w społeczeństwie ” kobiety siedza cicho, nie bekamy głośno, trzeba urodzić dziecko, skonczyc studia, nie mowic prawdy ludziom prosto w oczy, być miłym dla starszych” etc) więc…..jeśli ktoś mnie pyta o konkretną opinie to zawsze, a conajmniej w 90 % uchylam się od wydwania sądów, mówię tylko ogólnikowo: nie wiem, z jednej strony ma racje, z drugiej motywy jego postępowania są takie i takie, itd… bo tak naprawdę NICZEGO w życiu nie można nazwać, bo kazdy z nas jest inny i każdy zachowuje sie na swój sposób, nie możemy nikogo oceniać wg reguł które ktoś kiedyś ustalił bo mogą pasować do 5 czy 49 osob ale nie wszystkich.
Dlatego też nie udzielam się publicznie, bo zawsze widzę drugą stronę, poza tym często zmeiniam zdanie a nie chce byc osoba, ktora jak chorągiewka zmienia opinie choć życie jest tak nieprzewidywalne że to jest na porządku dziennym. Uważam, że nie można stać w miejscu i wbić sie w schematy, wszystko płynie, życie nie stoi w miejscu tak jak myśli i doświadczenia.
Obiektywnie wychodze na osobe ktora nie ma wlasnego zdania. Tylko czy musze to wszytkim tlumaczyc, to co napisalam tutaj? Nie tlumacze i nie bede, bo szkoda czasu. Czase za duzo filozfuje, ale tak juz mam.
Co mi poradzisz? Bardzo chcę usłyszeć co myślisz.
Pozdrawiam, będę tu często.
@Monique: Postaraj się po prostu wyrażać swoją opinię, nie osądzając. A Twój perfekcjonizm… Cóż, nie warto zawracać sobie nim głowy, ponieważ nikogo innego on nie obchodzi. :-)
Witam,
Twój blog, Alex, czytam mniej więcej od tygodnia, znajduję tu wiele dla mnie użytecznych informacji. „Dwa grosze” o mnie: Jestem z natury dość nieśmiały i mam spore problemy z komunikacją (zwykle nie udaje mi się skutecznie przazać tego co mam zamiar – dlatego interesuję się wszelkimi zagadnieniami związanymi z porozumiewaniem się).
Alex pisze:
„”Piszesz: “chorobliwie boję się wyjść na głupka dlatego zabranie głosu podczas publicznej dyskusji nie na forum internetowym jest dla mnie przeogromnym wyzwaniem,nie wspominając już o nawet krótkiej prezentacji przed publicznością “
Ha, ha, ja też tak miałem ( a nawet gorzej!!!). To da się, i to nawet stosunkowo łatwo, zmienić””
Czy można zatem poprosić o wskazówki jak tego dokonać? ;)
Mam podobny problem, co ciekawe – nie występuje on zwykle w sytuacjach zawodowych – być może dlatego, że czuję się pewnie w takich sprawach.
Wpis co prawda jet prawie czteroletni, ale dla mnie jest bardzo świeży.
Z przyjemnością się go czyta, jest jak klasyka, ciągle aktualny.
Przypomina mi wspomnienia pewnego biznesmena, który na spotkaniu (imprezie) z innymi biznesmenami przysłuchuje się jakie sukcesy osiągnęli w swoich przedsięwzięciach, zastanawia się co mogę zrobić dla innych, bo to świadczy o mnie.
Podnosi moja motywację świadomość że są na świecie ludzie którzy wyskoczyli ze spirali
samo zniszczenia.
ArekZ
Witam
Ten artykuł zmotywował mnie do „wychylenia głowy”, do przedstawienia się oraz do aktywniejszego udziału w tymże blogu. Ponad rok temu przez pewien okres byłem aktywnym czytelnikiem, ale chyba wtedy nie trafiłem na ten artykuł. Siedziałem i czytałem, bez komentarza. Teraz mam ochotę nie tylko „wychylić się” za okno, ale i złapać za kierownicę tego pociągu i gnać przed siebie do jasno wyznaczonego celu, nie tracąc z mijających chwil ani grama przyjemności z obcowania na tym świcie.
Alex – Wielkie dzięki :)
Czesc Alex,
Trafilem na Twoj blog, przez innego bloga(2GR), na ktorym byles w linkach.Bardzo mi sie podoba tematyka, ktora sie zajmujesz i wydaje mi sie, ze moze pomoc mlodym i starszym ludziom w drodze do samorealizacji i bycia bardziej szczesliwym.Czesc wiedzy, ktora przewija sie na Twoim blogu, jest mi znana z ksiazek(Covey,Ferris etc.) a czesc to nowe obszary ktore rowniez chcialbym zglebic.Bardzo sie ciesze, ze sa osoby takie jak Ty, ktore pomagaja ludziom oferujac bezplatna i przydatna wiedze.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Przepraszam ze dopiero teraz przeczytałem ten post, który jak inne jest świetny. Natomiast przykład z pociągiem po prostu mnie rozbroił – a to dlatego, ze będąc jeszcze w szkole średniej (w latach 80/90) napisałem wypracowanie o identycznym tytule – i również chodziło o tzw.”normalne zachowania”. Oczywiście nie spotkał się z pozytywnym odbiorem – ale cóż, jeżeli ktoś się tym pzrejmuje to SAM ma problem. Mnie natomiast popycha do działania moje motto – „tylko zdechłe ryby płyną z prądem”.
Witajcie,
chciałbym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat „wychylania się”.
Żyję w małym miasteczku (ok.5 tys mieszkańców)i wraz z grupą znajomych postanowiliśmy się wychylić i zorganizować akcję charytatywną na rzecz 10 letniego chłopca z porażeniem mózgowym, mieszkańca naszego miasta. Formuła akcji była prosta- organizujemy na miejscowej hali sportowej pokaz taekwondo, mecz siatkówki oraz koncert. Podczas całej zabawy odbywała się licytacja fantów nadsyłanych przez znanych ludzi z całej Polski. Udało nam się zebrać 2.302 zł (co jak na moje miasto uważam za wielki sukces). Zbudowani tym sukcesem postanowiliśmy założyć Stowarzyszenie (https://www.facebook.com/StowarzyszenieErrata ) .
Myślę, że jest to dobry sposób na wychylenie się, szansa na poznanie wpływowych ludzi oraz co najważniejsze, możliwość pomocy tym, którzy zostali przez życie potraktowani mniej przychylnie.
Adam
Wybacz, że dopiero teraz odpisuję.
Zacytowałeś: “tylko zdechłe ryby płyną z prądem”
To nie do końca jest prawda z dwóch powodów:
1) czasem sensownie jest wykorzystać główny nurt, jesli chwilowo jest nam po drodze
2) w nieuregulowanej rzece są miejsca, gdzie prąd płynie w różnych kierunkach, czasem nawet w kierunku źródła. Umiejętne wykorzystanie tego zjawiska pozwala oszczędzić nam wiele energii :-)
Damian D.
Gratuluję inicjatywy i rezultatów!
Powodzenia w przyszłości
Alex
Do mnie istota „wychylania się” dotarła tak naprawdę po praktycznym zastosowaniu. Co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że warto działać:)Mianowicie często słyszymy sugestie w postaci: wychylaj się, praktykuj, ćwicz, nie bój się popełniać błędów. Jednak dopiero gdy naprawdę spróbujemy dowiemy się dlaczego te sugestie są naprawdę mądre i zasługują na wprowadzenie ich w życie. W mojej pracy zawodowej często jestem rzucany na głęboką wodę. Nie ma, że nie umiem, że się boję. Mam iść i trenować. Odkąd spróbowałem zauważyłem następujące konsekwencje: wiedza w takich sytuacjach zdecydowanie szybciej wchodzi do głowy i zostaje na dłużej, dostajemy powera do działania, nawet kiedy coś nie wychodzi, nie boimy się ludzi i sytuacji, w których znajdujemy się po raz pierwszy, mamy pole do analizowania swoich zachowań i wprowadzania zmian. Jednym słowem same plusy. Naprawdę polecam :)
@Alex – oczywiście, mówimy w końcu o nonkonformiźmie, a nie antykonformiźmie. Ale na tym polega mądrość, zeby wiedzieć kiedy biec a kiedy stanąć i poczekać. Ale zawsze trzeba być aktywnym.
Adam
Pozwolę cobie znowu doprecyzować Twoje powiedzenie: „Ale zawsze trzeba być aktywnym.” które zresztą jest w sprzeczności z poprzednim zdaniem :-) Czasem, jak mówią Niemcy, warto popijać herbatkę i odczekać
Pozdrawiam
Alex
@Alex – jak widzę moja chęć wyrażania się zbyt krótko i mimo wszystko za pomocą pewnego skrótu myślowego trafiła na małą mieliznę :) nie chciałem zbytniej polemiki w komentarzach, ale rozumiem Twoją konieczność precyzyjnego opisywania myśli na jakby nie było własnym blogu:) Więc, ok – wyjasniam jak umiem najlepiej – chodzi nam o to samo, mianowicie o „wychylanie się”. Nawet jeżli będzie to zatrzymanie na chwilę, gdy cała reszta jest w pędzie, to de facto będzie to aktywność, bo jest to wybrane świadomie działanie (brak działania to też działanie, w zalezności od sytuacji – i chyba to stwierdzenie jest tym, na co chciałeś zwrócić mi uwagę – a ja jak widać źle to przekazałem). I właśnie to aktywne kształtowania swojego świata, czyli świadomy wybór tego co chcemy robić i konsekwentne dążenie do tego celu – jest dla mnie „płynięciem pod prąd” i aktywnością. I NIE piszę o programowym byciu -anty i ADHD :) – wręcz przeciwnie. I wyprzedzając – oczywiscie plany muszą być elastyczne (tak na wypadek gdybyś chciał również tutaj mnie „spunktować”).
Witam serdecznie!
Na blogu wypowiadam się po raz pierwszy. Trafiłem tu bardzo niedawno. I od razu zostałem BARDZO POZYTYWNIE zaskoczony. Tematyką rozwoju osobistego, zawodowego i wielu temu pokrewnych interesuję się już od lat 90-tych. Tym niemniej większość wiedzy jaką zdobyłem oparta była o różne książki, które w tamtych czasach ciężej było dostać do rąk, a generalnie wiedza o tym jakie książki warto czytać była mniej rozpowszechniona.
Kilka dni temu szukając materiałów na inny temat, trafiam na kilka postów Alexa zamieszczonych na innych stronach. Artykuły bardzo ciekawe, więc szukam dalszych… i trafiam tutaj. Z niesamowitą przyjemnością odkrywam, że Alex robi rzecz niezwykłą. Wiedzą, która znajduje się w obszernej i niekoniecznie najtańszej literaturze, ale nie tylko, dzieli się z szeroką społecznością. Nieodpłatnie! I jednocześnie udostępnia forum do konstruktywnych dyskusji na pokrewne tematy.
Rewelacyjna inicjatywa. Przy okazji odświeżyłem sobie wiele zagadnień jak również mogłem zweryfikować niektóre zagadnienia, z którymi wcześniej nie miałem bezpośredniej styczności.
Śliczne dziękuję!
Pozdrawiam!
Od kilku miesięcy czytam blog, to będzie mój pierwszy komentarz.
Wychylam się :)
Pozdrawiam i dziękuję za dobre rady. Jestem studentem, ale kierunek który studiuje nie sprawia mi dużej przyjemności. Cały czas poszukuję swojej pasji, w czym chciałbym się realizować. Dzięki Tobie wiem że nie jestem na przegranej pozycji bo cały czas poszukuję, a nie przyjmuję pozycji: „niech się dzieje co chce”
pozdrawiam jeszcze raz i dołączam wyrazy szacunku :)
Witam
O blogu dowiedziałem sie dzisiaj 25-05-2012 słuchając Planety FM. Alexie bardzo fajny wywiad. Naprawde siedziałem na parkingu w samochodzie z 20 min bo nie chciałem opuścić nawet 1 sekundy.
Ale wracając do tematu wychylania się. Moim zdaniem wszystko zalezy od tego kto jaki ma charakter. A dokładniej czy jest ktoś ryzykantem czy nie. Ja jestem osobą raczej twardo stąpającą po ziemi i ryzyko w każdej sytuacji ograniczam do minimu. Często na tym pewnie trace ale i często zyskuje. Myśle że skłonność do podejmowania ryzyka (wychylania się) zależy też od tego ile już osiągneliśmy, a w zasadzie ile te nasze osiągnięcia nas kosztowały. Dla przykładu przytocze mój przypadek. Studiuje na jedej z Warszawskich uczelni. W tym roku zacząłem studia magisterskie po szczęśliwym terminowym obronieniu pracy inżynierskiej. Istotne jest właśnie to że prace udało mi sie obronić terminowo jako jedna z 3 osób na mojej specjalizacji liczącej około 30 osób. Kosztowało mnie to dość sporo pracy i zapału. Z roku na rok zaliczałem wszystko nie robiąc sobie zaległości, po ogłoszeniu tematów od razu (mimo tego że zbliżała sie przerwa wakacyjna) zabrałem sie za zbieranie materiałów. Prace obroniłem w terminie na ocene bardzo dobrą. Wiedząc ile energi kosztowało mnie ciągłe dotrzymywanie terminów i nie odpuszczanie nawet na minutę ciężko by mi było teraz wziąć dziekanke i zaryzykować (wychylić się). Może dzięki temu wychyleniu nauczył bym sie wiele nowych rzeczy które wykorzystał bym w przyszłej karierze. Ale mogło by być też tak że przez pół roku niczego nowego bym sie nie nauczył bo nie miał bym szczęścia a moim jedynym zajęciem było by np. robienie frytek w mcdonaldzie i pół roku poszło by na stracenie. Dlatego moim zdaniem to czy z pociągu sie wychylimy zależy od tego na jakim miejscu siedzimy.
Pozdrawiam
Michał
Michał T
Witaj na naszym blogu :-)
Wychylanie się może mieć różne formy i niekoniecznie wymagać zaniedbania innych spraw. Zgadzam się z Tobą, że ryzyko należy podejmować kiedy jest ono kalkulowalne a spodziewane korzyści znacznie je przewyższają.
Mam nadzieję, że poprzez bycie wzorowym studentem nie zaniedbałeś nabywania umiejetności socjalnych, o czym mówiłem w programie.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
O blogu Alexa dowiedziałem się dosłownie pare dni temu od kolegi. Własnie jestem na etapie czytania wszystkiego co tutaj jest zamieszczone :) Muszę przyznać, że wiele poglądów na życie z tego blogu zawsze podzielałem i sporo moich znajomych patrzyło na mnie ze zdzwinieniem;o – moge tutaj chociażby odwołać się do robienia rzeczy „nieszablonowych” w czasie trwania studiów(akutalnie studia kończe). Widać wyraznie, ze wiekszość młodych ludzi jest wręcz „hodowana” na bierność w życiu a przecież dostaliśmy od natury takie wspaniałe narzędzie high-tech jakim jest mózg :)
Hej:) Po wysłuchaniu audycji i przeczytaniu powyższego fragmentu bloga po raz pierwszy natchnęła mnie ochota, żeby dodać komentarz. Właśnie wróciłam z Erasmusa, skończyłam już drugi kierunek studiów i zaczęłam poszukiwania pracy. Nie jest to łatwe. Ale trzeba coś robić, coś żeby się pokazać i żeby poprawić swoje życie na lepsze.
Cieszę się, że są jeszcze ludzie, którzy z chęcią dzielą się swoimi doświadczeniami, aby pomagać innym.
Pozdrawiam,
Gosia
Wychylanie nie zawsze musi polegać na robieniu czegoś nietypowego, szalonego, niegrzecznego.
W naszym społeczeństwie nawet wybijające się w szkole dzieci – zdole, pracowite – są często poddawane pewnego rodzaju ostracyzmowi.
Przykład:
Dzieci mojego przyjaciela chodzą do szkoły integracyjnej – dla uczniów wymagających indywidualnego podejścia w nauczaniu. Syn mojego kolegi jest nietypowym dzieckiem – jest bardzo zdolny, ukierunkowany na nauki scisłe, liczenie, gry logiczne. Na jednym ze spotkań dyrekcji z rodzicami pani dyrektor opowiadała, jakie szkoła ma udogodnienia i programy dla dzieci z upośledzeniem czy innymi chorobami. Mój kolega zapytał wtedy, jakie możliwości szkoła oferuje dla dziedzi szczególnie zdolnych, które przecież też wymagają szczególnego traktowania. Spotkało się to ze śmiechem rodziców („Ohoho! No! No! Ma geniusza!”) i niezrozumieniem ze strony dyrektorki.
Od szkoły jesteśmy przyzwyczajani, że wychylenie się ponad kiepściznę jest naganne, jest zarozumialstwem, woda sodowa itd. Jako społeczeństwo zatraciliśmy poczucie, że elita jest czymś dobrym i do elity należy aspirować, a nie ją wyśmiewać.
Myślę, że „nie wychylanie się” to kwestia przyzwyczajenia. Człowiek, żyje w swoim własnym, bezpiecznym świecie i nawet tego nie zauważa. To nie do końca konformizm, po prostu tak jest. Dopiero jakieś przełomowe zdarzenie, albo po prostu gorszy dzień skłaniają do szerszej refleksji. Rada, by się wyróżnić i zaryzykować jest dobra, ale każdy aspiruje do miejsca, towarzystwa czy osiągnięcia, które z czasem go oswoi. No, ale tygrys w klatce dalej jest tygrysem, więc będzie szukał okazji by wychylić się zza krat i znowu pokazać pazurki. Dziękuje za ten tekst, pod jego wpływem pierwszy raz od dawna napisałam komentarz (mam nadzieję, że jest ok). Pozdrawiam.
Świetny artykuł do wcielania w życie. Czyli będąc na studiach pedagogicznych należy się wychylić – ja wychyliłam się wybierając ambitny temat na licencjat i pisząc wiersze – myśli Pan, że mogę liczyć na zapamiętanie? pozdrawiam Elżbieta Rogalska
Ta metafora z pociągiem jest świetna. Myślę, że znakomicie oddaje życie pokolenia dziesiejszych 25-35latków i ich rodziców. Swoją drogą z tekstu może ktoś wywnioskować, że wychylanie musi służyć tylko interesom. Ja wolę sugerować że warto być fajnym przede wszystkim dla siebie.
Odkrywam twojego bloga Alex i po przeczytaniu tego wpisu postanowiłem dodać kilka słów, pomimo że od jego napisania minęło dobre parę lat ;)
Przez to wychylanie się, o którym wspominasz, udało mi się dostać pierwszą pracę w branży i rozpocząć nowy, obiecujący etap w życiu. Historia jest taka:
Pewnego dnia na urodziny kupiłem sobie za wszystkie oszczędności aparat z podstawowym obiektywem. Po Euro 2012 uznałem, że chcę robić zdjęcia, dokumentować wydarzenia. Poczułem, że daje mi to wielką frajdę. Kilka miesięcy po zakupie, gdy czułem się już nieco pewniej, zacząłem chodzić na manifestacje i większe wydarzenia, a zdjęcia z tych wydarzeń wrzucałem na forum internetowe skupiające pasjonatów fotografii. Tam spotykały się z dużą, często niemerytoryczną krytyką (w szczególności na początku), ale zdarzały się też uwagi wartościowe i pochwalne. To nadawało mi pędu do dalszej nauki. Aż pewnego razu jeden z użytkowników forum wysłał mi wiadomość prywatną z pytaniem czy nie chciałbym pracować dla jednej z agencji w Warszawie. W ten sposób zostałem fotografem prasowym, co było dla mnie wtedy całkowicie niewyobrażalne, nawet mi do głowy nie przyszło, aby szukać takiej pracy.
Dziękuję Alex. Jeszcze parę lat temu miałam jakiś dziwny problem z komentowaniem, teraz jest to już poza mną, więc korzystając z sugestii, wychylam się tutaj :)