Ostatnio rozmawialiśmy o tym, co powiedzieć, jeśli znajomi czy krewni próbują wpływać na nasze decyzje przez zadawanie nam różnych pytań. Myślę, że przynajmniej niektórzy z Was po odrobinie ćwiczenia będą sobie lepiej radzić w takich sytuacjach.
Teraz czas na przypadki, kiedy znajomi i krewni (rodziców zostawimy sobie na trzeci odcinek), nieproszeni o zdanie próbują wywrzeć na nas delikatną presję używając zdań twierdzących, na przykład:
„Iksiński już zrobił……..”
„Iksiński już ma ……….”
„Każdy mężczyzna powinien….”
„Każda kobieta …….”
„W życiu trzeba….”
i wiele tym podobnych.
Generalna metoda postępowania jest następująca:
- uśmiech (zawsze jesteśmy przyjaźni :-))
- pytanie „co chcesz przez to powiedzieć?”. Dokładnie takie pytanie, w ten sposób sympatycznie mówimy „sprawdzam” :-)
Pamiętajcie, aby nie tłumaczyć się, nie być agresywnym, po prostu zadajcie to pytanie.
Mamy kilka możliwych reakcji, typowe to:
1) unik – „tak tylko sobie powiedziałem”.
- Nasza reakcja: mówimy „aha” i sprawa prawdopodobnie spada ze stołu :-)
2) bardziej bezpośredni „atak” na nas – „bo uważam, że i ty ….. „. Teraz mamy kilka możliwości reakcji:
- uprzejma: „masz prawo tak uważać” i nie mówimy nic więcej. Gdyby druga strona kontynuowała pytaniem patrz odcinek 1 tego cyklu :-)
- uprzejma: „rozumiem, że tak możesz myśleć i chcesz dla mnie dobrze. Jakie inne opcje rozważyłeś?” Zazwyczaj trafiony zatopiony, bo znakomita większość „doradców” nie robi takiej analizy. Jeżeli wyjdą jakieś opcje, to uprzejmie dopytuje o wszelkie za i przeciw, jakie „doradca” wziął pod uwagę :-)
- uprzejma: pytamy „zdajesz sobie sprawę, że są też inne, dobre podejścia do tej sprawy?”. Jeśli odpowiedź jest „tak”, to mówisz „super” i dalej postępujesz jak w podpunkcie powyżej. Na każdą inną zaostrzasz podejście pytając ” jak w takim razie chcesz mi udzielać rad??”
- mniej uprzejmie: „wielu ludzi Twojego pokroju tak uważa. Wiesz, że są osoby o innym podejściu, które odnoszą sukcesy w życiu?”. Potem patrz dwa powyższe punkty
- nieuprzejmie: „kto prosił cie o radę?”. Niech się druga strona tłumaczy :-)
3) bezpośredni atak na nas typu: „nie wstydzisz się, że ty nie……”. Po takiej wypowiedzi generalnie należałoby ostro odpowiedzieć. Kilka łagodniejszych wersji to:
- „dlaczego miałbym się wstydzić?”, a potem w zależności od odpowiedzi dalej wiercimy rozmówce pytaniami
- ostrzej: „a jak myślisz, czego ty powinieneś się wstydzić?” albo „jakie twoje osiągnięcia życiowe dają ci prawo aby tak mówić?”
- istnieje jeszcze kilka dalszych, bardziej jadowitych możliwości, ale pozwolę sobie je tutaj pominąć. Nie chcę publikować na blogu instrukcji, jak spowodować żeby taki rozmówca musiał skorzystać z pomocy psychologa :-)
Oczywiście możliwości w rozmowie jest mnóstwo i trudno w krótkim poście omówić je wszystkie. Jeżeli jednak przemyślicie to, co napisałem powyżej, to łatwo będzie znaleźć odpowiednia taktykę do prawie każdej sytuacji. Jeśli macie jakiekolwiek pytania i uwagi to zapraszam do komentarzy.
PS: Pytanie „co chcesz przez to powiedzieć?” jest bardzo dobra pierwszą reakcją na wiele innych wypowiedzi drugiej strony, tak różnych jak np.:
„jesteś złym ojcem, kochankiem, synem itp.”
„nie mogę dać ci podwyżki”
„twój produkt jest drogi”
„jak mogłaś tak się ubrać”
i wiele innych
Witaj Alex,
Nie odebrałabym takich zdań jako atak na siebie. Raczej jako przejaw zazdrości( niekoniecznie destrukcyjnej ) lub wyznaczenia sobie celów przez osobę która to mówi.
“Iksiński już zrobił……..” – odpowieź: zaimponowało Ci to co zrobił Iksiński?
“Iksiński już ma ……….” – Chciałbyś mieć to co Iksiński?
“Każdy mężczyzna powinien….” – Uważąsz, że wtedy staniesz się mężczyzną?
“Każda kobieta …….” – j/w
“W życiu trzeba….” – Uważasz, że tak powinienieś postąpić w swoim życiu?
Gdybu rozmówca po tych pytaniach zasugerowł, że chodziło mu o moje życie, wtedy na pewno zapytałabym – “co chcesz przez to powiedzieć?”
pozdrawiam serdecznie
Monika
@ PS: „Pytanie “co chcesz przez to powiedzieć?” jest bardzo dobra pierwszą reakcją na wiele innych wypowiedzi […]” Mysle, ze nie do konca, bo na 3 (pierwsze) z 4 podanych przykladow normalna odpowiedz brzmi „Nic, stwierdzam fakt” i pileczka (podkrecona:-) jest po Twojej stronie …
dzięki Alex za te 2 wpisy. Myślałem, że tylko ja mam taki problem. Pewnie jeszcze dziś sprawdzę skuteczność Twoich rad:)
Monika Góralska zaproponowała ciekawe rozwiązanie:
nie odnosić stwierdzenia do siebie tyko do autora, dodatkowo odpowiadać pytaniem. To mnie przekonuje w odniesieniu do sytuacji, gdy rozmówca tylko stwierdza tak, jak w przykładach. Jest to jednak łatwe do skontrowania: „Nie mówię o sobie, tylko o Tobie”. I wracamy do punktu wyjścia. Więc moze lepiej na skróty? Od razu Alexowe reakcje?
Chcę zwrócić uwagę, że w praktyce są to często wypowiedzi łączone,tzn. najpierw pytanie i jako dopełnienie – stwierdzenie co u kogoś.
Przykłady:
– Kiedy wreszcie skończysz studia? Ania z Twojej klasy zdążyła już skończyc studia, wyjść za mąż, urodzić dziecko, a ty wciaż sie bawisz!
– Kiedy zalegalizujecie wasz związek? Jak długo zamierzasz życ na kocią łapę? Jak kobieta chce być szanowana, to nie powinna tak postępować.
– Anka ma już doktorat, Iza jest dyrektorem duzej firmy, a Ty? Nie boisz się, że skończysz z niczym?
Wtedy reakcja jaką proponuje Alex jest według mnie zdecydowanie skuteczniejsza i szybciej załatwia sprawę.
Pozdrawiam, Ewa W
Odnoszę takie wrażenie, że im bardziej jesteś liderem, im odważniej podążasz swoją ścieżką, tym MNIEJ masz takich sytuacji w życiu.
Osobiście nie mam ich praktycznie w ogóle. Najczęściej dobre rady „przyciągane” są przez osoby, które nie są pewne swoich wyborów życiowych i pozostawiają jakąś lukę na „konsultacje społeczne” – zachęcają w jakiś sposób innych, by im radzili (szczególnie przez narzekanie na swoją sytuację).
Z kolei, kiedy ktoś zadaje mi jakieś pytanie – nie traktuję tego, jako atak, a jako możliwość przekazania komuś sposobu, w jaki postrzegam świat, wysłuchania jego sposobu, a wszystko to przy wzajemnym szacunku i braku chęci „nawracania”.
Ucinanie rozmowy krótkim „co Cię to obchodzi” nie jest moim zdaniem oznaką siły i pewności swoich wyborów czy poglądów tylko ucieczką, jakby właśnie te wybory nie miały solidnych podstaw, które możesz wytłumaczyć.
Fajną techniką jest zakładanie pozytywnych intencji rozmówcy, bez względu na to, co powiedział.
Mam opisane problemy w rodzinie. Pytanie w stylu: „Wszyscy w Twoim wieku mają pracę, a Ty nie. Nie wstydzisz się tego? są na porządku dziennym. Muszę ich zaskoczyć odpowiedziami, które proponujesz Alexie :). Zobaczymy, jaka będzie ich reakcja :).
Ja nie chcę iść do pracy za marne grosze, wstawać rano. Nie nadaje się do tego :). Chcę się rozwijać, tworzyć strony internetowe, a nie sprzątać czy robić w solarium, jak moi 'doradcy’ :)
A ja jeszcze dodam do kompletu typowych stwierdzeń pociotków, padające po kilku sekundach, gdy wyskakujemy z nowym pomysłem(np. na biznes) :
„Gdyby to miało sens/było opłacalne to już dawno by ktoś to zrobił”
Spotkaliście się z tym ?? :)
Ewa W
A co powiesz na propozycję:
„- Kiedy wreszcie skończysz studia? Ania z Twojej klasy zdążyła już skończyc studia, wyjść za mąż, urodzić dziecko, a ty wciaż sie bawisz! – odpowiedź : Doceniam Twoją troskę mamo/ciociu widocznie wybory życiowe Ani są inne niż moje.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Moniko,
jak już Alex wspomniał – rodziców zostawmy na 3 odcinek postu. Tak więc ani mój przykład, ani odpowiedzi nie dotyczą mamy,ojca… To dla doprecyzowania.
To co proponujesz brzmi dobrze. Ja jednak nie popieram takiego sposobu rozmowy z prostego powodu: kłamstwo nawet z grzeczności nie jest ok. A kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że „doceniam troskę”, podczas gdy po prostu irytuje mnie wtrącanie się w moje życie i nie chcę, żeby obcy ludzie i jacyś krewni to robili. Nie mają na to mojego upoważnienia.
Stosując z kolei wyjaśnienie „widocznie wybory życiowe Ani są inne niz moje” wchodzę na kruchy lód, bo – po pierwsze – nie wiem, czy to byl rzeczywiscie świadomy wybór Ani, czy np. presja otoczenia, po drugie – nie chcę doskutowac dalej o tym, dlaczego Ania dokonuje takich „wlaściwych” wyborów, a ja nie – a do tego można tę rozmowę potem sprowadzić i narazić się na „straty”.
Pozdr. Ewa W
Monika Góralska
W ogólnym kontekście masz rację, tak mogłoby być. Nie każda wypowiedź drugiego człowieka typu „Iksiński już zrobił….” musi mieć cokolwiek wspólnego z nami :-)
W poście zająłem się przypadkiem, kiedy dość oczywiste jest, że ktoś chce na nas wpłynąć.
Finzynier
Piszesz: „Mysle, ze nie do konca, bo na 3 (pierwsze) z 4 podanych przykladow normalna odpowiedz brzmi “Nic, stwierdzam fakt” i pileczka (podkrecona:-) jest po Twojej stronie … ”
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą.
Zobaczmy po kolei:
1) „jesteś złym ojcem itp”
my: „co chcesz przez to powiedzieć?”
on: „Nic, stwierdzam fakk”
my: „jak do tego „faktu” doszedłeś?” albo „wiesz jaka jest różnica między faktem a osądem?”
2) on: „nie moge dac ci podwyżki”
my: „co chcesz przez to powiedzieć?”
on: „Nic, stwierdzam fakt”
my (grzecznie): „co możemy zrobić, aby ten smutny fakt zmienić?”
albo ostrzej (ostroznie używać :-)): „co możemy z tą twoją niemocą zrobić?” (kids do not try it at home!!!)
2) on: „twój produkt jest drogi”
my: „co chcesz przez to powiedzieć?”
on: „Nic, stwierdzam fakt”
my: ” hm, w stosunku do czego jest drogi?”
To są tylko przykładowe odpowiedzi, gdzie jest problem?
Maciek
Piszesz: „Myślałem, że tylko ja mam taki problem. ”
Gdyby ten problem nie był bardzo rozpowszechniony, to nie pisałbym o tym 4 postów :-)
Ewa W
Dziękuję za dobre przykłady sytuacji, o których pisałem
Sebastian Schabowski
Piszesz: „Odnoszę takie wrażenie, że im bardziej jesteś liderem, im odważniej podążasz swoją ścieżką, tym MNIEJ masz takich sytuacji w życiu. ”
Coś w tym jest, pewnie roztaczamy pewną „aurę” :-)
Dalej :”Z kolei, kiedy ktoś zadaje mi jakieś pytanie – nie traktuję tego, jako atak, ”
Ja tez nie :-) Atakiem jest zadawanie pewnych pytań, w określony sposób i w określonym kontekście.
Dalej: „Ucinanie rozmowy krótkim “co Cię to obchodzi” nie jest moim zdaniem oznaką siły …”
Zgadza się. Ja tego nigdzie w tym poście nie zalecałem. Z drugiej strony tłumaczę moje motywy tylko ludziom, których to naprawdę interesuje i pytają z szacunkiem.
Paweł
Moja odpowiedź na Twój komentarz zależy od faktu, czy w jakiś sposób utrzymujesz się sam, czy też żyjesz na obcy rachunek. W tym drugim przypadku „shame on you” :-)
Piszesz: „Chcę się rozwijać, tworzyć strony internetowe, a nie sprzątać czy robić w solarium, jak moi ‘doradcy’ ” To moim zdaniem jest w porządku, ale zadbajmy abyśmy nie byli ciężarem dla innych
M.D.
Przytaczasz wypowiedź: „“Gdyby to miało sens/było opłacalne to już dawno by ktoś to zrobił” ”
To jest typowe dla ludzi, którzy nigdy sami niczego znaczącego nie postawili na nogi. W przeciwnym razie wiedzieliby, że liczy się nie tyle pomysł, co jego, jak to mówią Amerykanie „execution” (brak mi teraz dobrego słowa)
Ewa W
Bardzo dobra uwaga: „A kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że “doceniam troskę”, podczas gdy po prostu irytuje mnie wtrącanie się w moje życie i nie chcę, żeby obcy ludzie i jacyś krewni to robili. ”
Zastanówmy się jak często tzw. bliscy zmuszają nas niemal do kłamania „dla świętego spokoju”. I czy po tym naprawdę czujemy się dobrze? Ja tam wole moje metody o których piszę
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ewo,
Nie bardzo rozumiem gdzie widzisz w mojej wypowiedzi kłamstwo?
Rozumiem ze dla Ciebie było by to kłamstwo bo nie było by zgodne z Twoimi odczuciami.
Zgadzam się z Tobą, że nikt nie ma prawa wtrącać się w nasze życie i możemy to w sposób bardziej lub mniej zdecydowany wyraźnie im zakomunikować.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Twoj post Alexie wyzwal we mnie zgola inne mysli niz mozno byloby oczekiwac. Nie miewam tego rodzaju atakow o jakich piszesz. Rozumiem ze dla duzej ilosci osob jest to aktualne. Wiec zadalem sobie pytanie dlaczego dla mnie nie ( chyba nie jestem taki jedyny)?:) Chyba jest kilka wariantow
1. Moje zycie nie wychodzi za bardzo poza ramki przyjetych standartow? Jezeli tak to chyba jest sie nad czym zastanowic, np czy dobrze mi z tym.
2.Mam inteligentnych rodzicow,krewnych i znajomych ktozi sa tolerancyjni oraz ostrozni w poradach ( hehe,szczesciaz ze mnie ;] )
3.Moim blizkim jest obojetny moj los,albo tez nie mam blizkich czy cos w tym rodzaju. To jest jakis taki zbyt czarny scenariusz
4.Nikt mi nie udziela porad bo sadza ze jak na swoj wiek osiagam sukcecy?
5.Ostro reaguje i dlatego o tym sie ze mna nie rozmawia. Ale to akurat malo aktualny scenariusz dla rodzicow.
Prawda chyba jak zawsze jest gdzies posrodku.
W kazdym badz razie dziekuje za jak zawsze dobry post, zacheca do zastanowienia sie.
@Alex: Właśnie najlepsze jest to, że mam z tego pieniądze. Ale dla rodziny to praca dodatkowa :) i muszę iść do 'normalnej’ pracy – czego nie mogę zrozumieć :)
Antek
Gratulacje jeśli post Cię nie dotyczy. Cieszę się, że mimo tego wpis przydał się do Twoich przemyśleń
Paweł
Jeśli jeszcze te pieniądze używasz do utrzymania się to jest całkiem w porządku.
Dla ludzi w moim wieku tzw. „normalna” praca to fetysz dający (iluzoryczne) poczucie bezpieczeństwa.
W przypływie dobrego humoru możesz im powiedzieć że znasz faceta mniej więcej w ich wieku, który „od zawsze” jest bez stałej pracy i prawa do zasiłku, a utrzymuje się z oszczędności i dorywczych zajęć :-)
Potem możesz dodać, że jest to jeden z lepiej opłacanych coachów w Polsce :-)
Kiedyś napisze post jak z powodzeniem iść przez życie bez „normalnej” pracy, bo to nie jest sprawa trywialna.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jeśli ktoś zamierza rzucić w nas gradem niemiłych słów niszczącej krytyki, to dobrą metodą na to jest coś co nazywamy komunikacją niedefensywną (non-defensive communication). W pewnym stopniu pokrywa się to z tym, co Alex napisałeś, chociaż bardziej z pierwszą połową postu niż z drugą. :) Jest to sposób postępowania przypominający zasady obowiązujące w aikido. Polega to na tym, że nie bronimy się poprzez odpieranie zarzutów (bo wtedy takie osoby wciągnęłyby nas w swoją grę, zaakceptowalibyśmy ich reguły i ich niskie standary komunikacji) tylko próbujemy szczerze zrozumieć ich punkt widzenia. Nie musimy się z nim wcale zgadzać, tylko oznajmić, że przyjmujemy go do wiadomości i chociaż z ich strony wygląda to tak, to my mamy inne poglądy na ten temat i nie zamierzamy ich zmieniać. Chodzi tu też o wyraźne zaznaczenie naszych granic za każdym razem, kiedy ktoś je przekracza. Często okazuje się, że po takiej akcji uchodzi z agresora cała „para”.
Poza tym to świetny post, Alex. Czekam niecierpliwie na część trzecią. Jest to temat bardzo na czasie, bo poziom komunikacji między ludźmi, zwłaszcza między rodzicami i dziećmi, jest w Polsce na zastraszająco niskim poziomie. Trzeba coś z tym w końcu zrobić, a ten artykuł to krok w dobrą stronę.
Wszystkiego dobrego :)
Michał
Moniko,
Ja nigdzie nie napisałam, że w twojej wypowiedzi widzę kłamstwo. Napisałam:
„…kłamstwo nawet z grzeczności nie jest ok. A kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że “doceniam troskę”, podczas gdy po prostu irytuje mnie wtrącanie się w moje życie”.czyli pisałam o sobie. Wyłącznie:)
Ja nie doceniam troski przejawiajacej sie w takich zachowaniach, więc mówienie takiej kwestii byłoby w moim wykonaniu kłamstwem.
Odejdę na chwilkę od głównego wątku Alexowego postu. Napisałaś ciekawe zdanie:
„Rozumiem że dla Ciebie było by to kłamstwo bo nie było by zgodne z Twoimi odczuciami.” Z pierwszą częścią tego zdania się zgodziłam, odbieramy to identycznie. Z drugą częscią (zdanie podrzędne „bo nie było by zgodne z Twoimi odczuciami”) zgodzić się nie mogę. W moim przypadku byłoby to kłamstwo, czyli niezgodnosc z faktycznym stanem rzeczy, a nie (jak zasugerowałaś) z odczuciami.
Pozdrawiam, Ewa W
Oba posty bardzo dobre, dlaczego?
Ano dlatego
http://www.hotmoney.pl/artykul/70-polakow-w-wieku-18-29-lat-mieszka-z-rodzicami-36
Takie ustyskiwania sa i beda dopoki z pracy nie bedzie mlodych ludzi stac na nic ponad jedzenie i ubranie :( Niestety kochani ale znam ogrom madrych ludzi ktorzy albo wegetuja albu zmuszeni sa do emigracji zeby oderwac sie od domu gdzie wlasnie takie meki przechodzi jak w poscie opisane.
Druga sprawa
on: “twój produkt jest drogi”
my: “co chcesz przez to powiedzieć?”
on: “Nic, stwierdzam fakt”
my: ” hm, w stosunku do czego jest drogi?”
Interesuja mnie rozne warianty jak moglaby sie potoczyc taka rozmowa aby sprzedawca zamknol swoja powinnosc ;)
Pozdrawiam
Ja, podobnie jak Antek, również nie miewam takich opisanych w poście „ataków” i również zastanawiałam się dlaczego (a moje życie znacząco odbiega od tego, jak żyje większość kobiet w moim wieku w znanym mi otoczeniu).
Faktem jest, ze moi bliscy to fajni i świadomi ludzie, jednak tutaj chyba chodzi o coś więcej. Myślę, że wytworzyłam wokół siebie pewną aurę „tej, której się nie poucza”.
Alex – a jakie są sposoby skutecznego, kulturalnego i naprawdę podyktowanego autentyczną troską, motywowania swoich bliskich do działania? Jak przekazywać porady dzieciom, czy też młodszemu rodzeństwu?
Michał Misiewicz
Ja tam nie mam nic przeciwko temu, jeśli atakujący używając własnej energii trochę się poturbuje :-)
Terr
Piszesz: „Takie ustyskiwania sa i beda dopoki z pracy nie bedzie mlodych ludzi stac na nic ponad jedzenie i ubranie”
To nie jest nieunikniony los tych ludzi. Spora część tego blogu pisze o tym jak zrobić to lepiej.
Dalej piszesz: „znam ogrom madrych ludzi ktorzy albo wegetuja albu zmuszeni sa do emigracji…”
Interesuje mnie Twoja definicja mądrości, bo ktoś mądry, pomijając nieszczęśliwe wypadki, nie musi wegetować, tylko używa własnego umysłu aby zmienić swoje życie.
Wytłumacz prosze o co chodzi Ci w zdaniu: „Interesuja mnie rozne warianty jak moglaby sie potoczyc taka rozmowa aby sprzedawca zamknął swoja powinnosc”
Hmm moze nie bede rozwijal zanadto bo wyjdzie wody lanie z owej definicji madrosci na ktore odpowiedzialbys mi z pewnoscia trafnie i spostrzegawczo a ja zgodzilbym sie z tym bo sam taka opowiedz korzystajac z poprzednich wielu postow wyprowadzic umiem sobie wyprowadzic.
Co do wariantow rozmowy, to najzwyczajniej ciekawy temat, jak rozwijac rozmowe hadlowiec-klient aby zamknac sprzedaz … rowniez nie proponuje tutaj rozpisywania sie gdyz jest to przedmiotem Twojego zarobkowania i nie da sie tego opisac w odpowiedzi jednej. Musialbym przyjsc na spotkanie na ktore nie ma juz miejsc albo umowic sie na szkolenia na ktore nie ma funduszy :) Ale kto wie moze jeszcze beda kiedys zapisy.
Pozdrawiam
Jeśli ktoś opiniuje moje życie wyrażając troskę (no wiadomo o jaką troskę chodzi, dotyczy to rodziny najczęściej) to biorę to z uśmiechem „na klatę”. Wszystkie inne próby wpływania na kształt mojego życia dłuugo wywoływały we mnie potrzebę tłumaczenia się i argumentacji. Teraz już mało kto próbuje, bo powszechnie wiadomo, iż moja riposta zaboli :) Powstały z kilku takich „kuku” nawet krążące niezależnie ode mnie już anegdoty.
Myślę, że ludzie traktują nas uwagami tego typu bynajmniej nie z chęci wpłynięcia na nasze życie. To raczej próba poprawienia własnego samopoczucia poprzez wiercenie w czyimś brzuchu. Możemy zareagować atakując, albo możemy puścić uwagę mimo uszu. Pierwsza reakcja prawdopodobnie tylko podniesie poziom emocji. Zupełnie niepotrzebnie, bo po co mamy psuć sobie humor kompleksami innych? Osobiście zalecam opanowanie i nie zwracanie uwagi.
Witajcie
W końcu mam coś na współlokatora, który skutecznie próbuje wypytać i wpłynąć na moje decyzje życiowe, gdy nie pytam go o radę. Słowo daję, że nauczę się na pamięć tych paru zdań i możliwych dialogów. Podoba mi się :)
Pozdrawiam
Katarzyna,napisała:
„Myślę, że ludzie traktują nas uwagami tego typu bynajmniej nie z chęci wpłynięcia na nasze życie.” Z moich doswiadczeń, także z rozmów z róznymi osobami w bardzo różnym wieku wynika coś przeciwnego: są osoby, które nie wiedzieć dlaczego czują się upoważnione do „naprawiania” innych i mają „receptę” na życie innych. Potrafią nachalnie wtrącać sie i wymuszać bądź wyjasnianie, bądż zmianę. Bywa to bardzo męczące.
„To raczej próba poprawienia własnego samopoczucia poprzez wiercenie w czyimś brzuchu.” Ja widzę to inaczej – łatwiej grzebac w cudzym zyciu i je „naprawiać”, niż zająć się własnym życiem:)
Dalej Katarzyna napisała: „Możemy zareagować atakując, albo możemy puścić uwagę mimo uszu.”
Czy naprawdę uważasz, że nie ma nic pośredniego?
Według mnie między atakiem a puszczaniem mimo uszu jest właśnie to, co proponuje Alex.
W stwierdzeniu “masz prawo tak uważać” czy w pytaniu „co przez to rozumiesz” nie ma cienia agresji.
Pozdrawiam, Ewa W
Ewa W. napisła „W stwierdzeniu “masz prawo tak uważać” czy w pytaniu “co przez to rozumiesz” nie ma cienia agresji.” no właśnie, czasem takie balansowanie między pewnego rodzaju zuchwałością a agresją (w rozumieniu odparcia na słowny atak) jest konieczne. Ma na celu minimalizację tego typu uwag pod naszym adresem. Prosty behawioryzm.
Aniu Polek,
odniosłaś sie do mojego komentarza i napisałaś „balansowanie między pewnego rodzaju zuchwałością a agresją”.
Czy mozesz swoją myśl rozwinąć, bo Twój komentarz po prostu nie dla mnie jasny.:)
Zakonczyłaś go sformułowaniem „prosty behawioryzm”. A dokładnie – co chcesz powiedzieć?
Pozdrawiam, Ewa W
behawioryzm a więc podejście zakładające
zachowanie A -> nagroda-> więcej zach A
zachowanie A-> kara-> mniej zach A
i pomiędzy tym:
zachowanie A->brak nagrody->mniej zachowań A.
Czasem stosuję to trzecie podejście (wtedy nie reaguję), częściej to drugie, bo jest ono znacznie skuteczniejsze. Dlaczego zuchwałe/agresywne? Bo z MOJEGO doświadczenia tak jest najefetywniej. Zastanawiałam się czy mogłabym to jakoś Tobie Ewo uzasadnić. Chyba to jest osobnicze co dla kogo jest jeszcze zuchwałością a nie już agresją. Staram się żeby inni ludzie nie wyzwalali we mnie najgorszych instynktów :) (a więc agresji) bo to też bywa dla nich nagradzające (tu z nowu w myśl behawioryzmu).
Pamiętam jak pewna ciocia starała się za wszelką cenę wyprowadzić mnie z równowagi swoimi radami nt. sposobu wychownaia dzieci i okazywnia im miłości. Nie widząc mojej reakcji na swoje starania stwierdziła „matka, która idzie do pracy nie kocha swojego dziecka”. Puszczając tą uwagę mimo uszu dopuściłabym dalsze kontynuowanie, które to było obrażające zarówno mnie ale i dotykało mojego dziecka . Reagując agresywnie zeszłabym poniżej poziomu jaki u siebie toleruję, a jednoczeście „nagrodziłabym” dziką satysfakcją ciocię. I tutaj właśnie dla mnie jest miejsce na reakcję, którą Alex ujął w pkt.3.
Pozdrawiam w ten piękny sobotni poranek!
Witaj Alexie.
Od pewnego czasu śledzę ten blog i znajduję od czasu do czasu kilka przydatnych informacji, czy rozwijających dyskusji.
Jednakże po dzisiejszym wpisie, mam wrażenie, że to miejsce osób, które nie umieją sobie z niczym poradzić? Jeżeli ktoś potrzebuje regułek, czy sposobów, albo jakiś podpowiedzi,technik,rozwiązań aby ułożyć sobie stosunki z ludźmi, to nie za dobrze.
Mam nadzieję, że ten blog nie stanie się następnym „przedszkolem samorozwoju”, gdzie ludzie leczą swoje kompleksy, bo jak dotąd na to się nie zanosiło.
Pozdrawiam
Wiktor,
Czy dobrze rozumiem na podstawie Twojego komentarza, że kwestie związane z poprawą relacji i dobrą komunikacją dotyczą według Ciebie wyłącznie osób, które mają kompleksy?
Napisałeś: „mam wrażenie, że to miejsce osób, które nie umieją sobie z niczym poradzić”. Skąd to wrażenie? Szczególnie chodzi mi o zwrot „z niczym poradzić” [wyboldowanie moje]? Wszak post Alexa dotyczy konkretnych, wybranych sytuacji, a nie „wszystkich”…
Ewa W
Terr
Jeśli dobrze zrozumiałem, chciałbyś dowiedzieć się jak robi się deale w sprzedaży B2B. Jak słusznie zauważyłeś, jest to temat znacznie wykraczający nie tylko poza zakres tego postu, ale też i całego blogu
Katarzyna
Piszesz: „Możemy zareagować atakując, albo możemy puścić uwagę mimo uszu. Pierwsza reakcja prawdopodobnie tylko podniesie poziom emocji. Zupełnie niepotrzebnie, bo po co mamy psuć sobie humor kompleksami innych? Osobiście zalecam opanowanie i nie zwracanie uwagi. ”
Wyobraź sobie, że na ulicy obcy mężczyzna bez przyzwolenia z Twojej strony chwyta Cię za biust. Też będziesz stosowała „opanowanie i niezwracanie uwagi”? A przecież opisywane przeze mnie sytuacje to tez naruszenia czyjejś strefy prywatnej
Agnieszka Ryczko
Fajnie, że jest kilka prostych sposobów, które wystarcza na większość ludzi :-)
Ewa W
Piszesz: „Według mnie między atakiem a puszczaniem mimo uszu jest właśnie to, co proponuje Alex ”
Przytaczana przeze mnie metoda ma na celu znaczące „zepsucie przyjemności” osoby wtrącającej się w nasze życie. Zrobienie agresorowi (psychologicznie) „kuku” też wchodzi w zakres akceptowalnych rezultatów.
Wiktor
Piszesz: „znajduję od czasu do czasu kilka przydatnych informacji, czy rozwijających dyskusji. ”
Możesz sobie wyobrazić, że te „kilka przydatnych informacji” dla każdego Czytelnika może oznaczać całkiem inne informacje i jak widać z komentarzy, ten wątek dla sporej grupy osób jest przydatny.
Dalej „..po dzisiejszym wpisie, mam wrażenie, że to miejsce osób, które nie umieją sobie z niczym poradzić? ”
Hmmm…., na blogu jest 376 postów i 14 983 komentarze. Jeśli pod wpływem lektury tego postu odnosisz takie wrażenie, to nie będę z tym dyskutował :-)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
Napisalam wczoraj komentarz, ale widzę, że do dziś się nie pojawił, więc wpisuję go jeszcze raz, może tym razem się uda:)
Wiele ciekawych uwag zawartych w tym artykule oraz komentarzach z pewnością przyda się w codziennym życiu. Bo upierdliwi i dobrze „życzący” znajomi rosną, jak grzyby po deszczu.
Może kilka odpowiedzi na „nurtujące ich tematy” da im trochę do myślenia…
Epoka
Twoje komentarze Akismet automatycznie wrzuca do spamu, nie wiem dlaczego (może narozrabiałeś gdzieś indziej? :-))
Pozdrawiam
Alex
Jest taki film z Angeliną Jolie: „Life or Something Like It” (polecam!) gdzie bohaterka i jej partner mają zwyczaj mówić: „zdefiniuj…” na tego typu pytania.
Na przykład:
A: Nienawidzę tego.
B: Zdefiniuj „nienawiść”.
A: No chodzi o to, że…
Czyli generalnie stwierdzenie „zdefiniuj” daje to samo wrażenie co „sprawdzam” ale zmusza drugą osobę do rozwinięcia tematu i opisania uczuć…
Mi ta metoda bardzo działa.
Alexie, nic mi na ten temat nie wiadomo, jak do tej pory nikt się nie skarżył ;)
PS.
Ciekawe, czy tym razem też wylądaowałam w spamie :)
Pozdrawiam
Od Alexa: Też, właśnie Cię wyciągam :-(
A ja tak sobie myślę, że nie ma uniwersalnych rad dobrych na każdą okazję. Korzystanie z pewnych technik w rękach osób nieprawionych, trochę na zasdzie wyuczonego tekstu, może spowodować niezamierzone i nieoczekiwane skutki. Jeśli rzeczywiście nie mamy ochoty wysłuchiwać czyichś opini to może po prostu wystarczy w mniej lub bardziej grzecznej formie powiedzieć – nie twoja sprawa. Czy to naprawdę jest trudne?
Natomiast danie narzędzia uniwersalnego takiego jak pytanie „Co dokładnie chcesz przez to powiedzieć?” rodzi ryzyko nadużywania tego zwrotu, bo jest ładny, grzeczny, ba elegancki, ale mam wrażenie, że niekiedy może zamykać usta rozmówcy. Jeśli taki jest cel postawienia pytania to OK, ale może czasem warto wsłuchać się nie tylko w literę tego co jest przekazywane, ale także i ducha. Czy nie byłoby dobrze wraz z tym pytaniem zachęcić do wykorzystywania w komunikacji parafrazy – czy sprawdzenia czy to co ja zrozumiałem ty faktycznie chciałeś powiedzieć.
Ludzie często mają problem w precyzyjnym formułowaniu myśli, często nie wiedzą jak przekazać ważne dla nich treści tak aby zachować delikatność i takt (szczególnie mówiąc o sprawach trudnych) i nie urazić rozmówcy. W takich przypadkach warto chyba pociągnąć rozmówcę za język, a nie „dyscyplinować” go wojskowym „A co dokładnie masz na myśl?” co spowoduje, że może zrobić unik.
Dlatego nie negując konieczności precyzyjnego komunikowania nawołuję do adekwatności środków do sytuacji.
Może taki jeden (wyimaginowany i przerysowany ale przez to bardziej plastyczny) przykład. Chłopak mówi do dziewczyny – masz piękne oczy. A ona na to „Co dokładnie masz na myśli?” – to zabije wszelki nastrój, bo jak powiedzieć, że to chodzi o to specjalne spojrzenie tej właśnie dziewczyny na tego chłopaka.
Michał Śliwiński
Oczywiście można powiedzieć „zdefiniuj ….” niemniej w wielu sytuacjach życiowych zgrabniej jest zapytać „co chcesz przez to powiedzieć?” :-)
Yeti Ł.
Piszesz: „A ja tak sobie myślę, że nie ma uniwersalnych rad dobrych na każdą okazję. ”
Pewnie coś w tym jest, ale jak dajesz komuś radę, która jest użyteczna w co najmniej 90% przypadków, to moim zdaniem jest to OK.
Sugerowane przez Ciebie „to nie twoja sprawa” jest znacznie bardziej nieuprzejme niż rozwiązania proponowane przeze mnie. Po co generować niepotrzebna negatywną energię?
Piszesz też: „…może czasem warto wsłuchać się nie tylko w literę tego co jest przekazywane, ale także i ducha.”
Zgoda, zobacz w jakim duchu są te wypowiedzi innych, którymi zajmuję się w obydwu postach.
Proponujesz: „Czy nie byłoby dobrze wraz z tym pytaniem zachęcić do wykorzystywania w komunikacji parafrazy – czy sprawdzenia czy to co ja zrozumiałem ty faktycznie chciałeś powiedzieć.”
Proszę napisz jak chcesz to zrobić, kiedy np. ktoś z wyrzutem mówi Ci „Iksiński już dawno założył porządną rodzinę”
Skąd przyszło Ci do głowy stwierdzenie, że pytanie „CO dokładnie chcesz przez to powiedzieć” (bo takie sugerowałem) jest „dyscyplinującym i to w dodatku „wojskowym”??
Co Przytoczony przez Ciebie przykład ma wspólnego z tematem mojego postu????
Pozdrawiam
Alex
OK już wyjaśniam.
1. Nie ma sensu spierać się w ilu przypadkach coś jest pomocne, a coś nie. Być może źle odczytałem Twoje intencje ale odczytałem propozycję jako jedyne słuszne podejście. Jakoś wolę opcję gdy dostaję alternatywy – 2 lub 3 propozycje, a nie jedną uniwersalną.
2. Jeżeli ktoś mi coś mówi z wyrzutem to poza komunikacją (być może złośliwą, a być może po prostu nieudolną) chciałbym dowiedzieć się o cel przekazu. Być może warto zapytać się wprost: po co mi to mówisz.
3. Tak wiem stwierdzenie „nie twoja sprawa” nie jest uprzejme, ale za to ucina temat dosyć skutecznie i na długo. No chyba, że nie chcemy tematu ucinać – ale tu powraca kwestia założeń i tego z kim rozmawiamy.
4. Przykład. Tu sprawa jest nieco bardziej złożona. Zauważam (ale być może się mylę), że ludzie poznawszy pewne reguły, a szczególnie konstrukcje słowne, zaczynają je bezwiednie nadużywać. Nie wiem jaki mechanizm tym rządzi ale widywałem to wielokrotnie, by nie rzec regularnie. I stąd pojawiło się takie wyobrażenie. Wszak pytanie o to co się chce przez coś powiedzieć jest naprawdę fajne, wygodne i użyteczne. Byle jak każde narzędzie – nie było nadużywane.
Yeti Ł.
Ad 1) Piszesz: „Nie ma sensu spierać się w ilu przypadkach coś jest pomocne, a coś nie.”
Oczywiście że ma!!!
jeżeli coś działa w większości przypadków, to jest to użyteczna metoda. Weź taką pigułkę antykoncepcyjną. Działa w ponad 99% przypadków i miliony par potwierdzą, że to użyteczny wynalazek. Podobnie z niektórymi moimi radami :-)
Ad 2)Proponujesz pytanie: „po co mi to mówisz?”
Jest ono niezłe, niemniej łatwiej odkryjesz intencje używając mojego wariantu.
Ad 3) Takie ucięcie znacznie pogarsza relację z druga stroną. Moje podejście pozostawia więcej opcji
Ad 4) Nadużycie skutecznego narzędzia jest dość częstym zjawiskiem. Nie świadczy to źle o narzędziu jako takim :-)
Pozdrawiam
Alex
Witajcie!
Bardzo dziękuję za niezwykle uzyteczny post warty kilka tysięcy złotych moim zdaniem.
Użyteczne i bardzo praktyczne sformułowania wraz z szerokim wyjaśnieniem Alexa to ogromona wartość, której często nie mamy na warsztatach, za które właśnie takie pieniądze płacimy.
Stosuję te zwroty i działają w 150%! POLECAM !
Witam!
Nie będę oryginalna, jednak nie o to tutaj chodzi.. Dobrze, ze nie jestem sama ze swoimi problemami. Już jakiś czas temu postanowiłam, że cenne rady moi bliscy mogą dawac innym ja ich nie chcę! no chyba,że sama o nie proszę, jednak zazwyczaj w tedy nie mają nic do powiedzenia..smutne.. Po przeanalizowaniu swojego życia doszłam do wniosku, że tak jest najlepiej ( chociaż nie doskonale) myślę, że zainspirowały mnie zawarte tutaj uwagi i konstruktywnie uda mi się polepszyć swoje relacje z najbliższymi.
Tylko co zrobić jeśli oni poczucie winy we mnie wzmagają? też to zignorować?? (tego wątku jeszcze nie dopracowałam ;)
Cieszę się ogromnie, że trafiłam na ten blog.
Pozdrawiam
Hej Alex, kiedy bedzie zapowiedziana cz.3, czyli o rodzicach?
Jak tylko usłyszałam o problemach premiera z licealistką Marysią od razu przypomniała mi się proponowana przez Ciebie Aleksie odpowiedź na atak „co chcesz przez to powiedzieć?”. Myślę, że zaoszczędziłaby premierowi wiele problemów, a nam wielu artykułów na ten temat. ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Małgosia Pozimska