Dziś zapraszam Was na wyjątkowy post, w którym najważniejsze będą Wasze wrażenia, refleksje i przemyślenia.
Obejrzyjcie najpierw uważnie obie części tego filmu ( można włączyć polskie napisy):
http://www.youtube.com/watch?v=fyRnby4oE0E
http://www.youtube.com/watch?
Podzielcie się z nami w komentarzach obserwacjami, wrażeniami i wnioskami……
Potem możecie jeszcze obejrzeć to wystąpienie, zwłaszcza jeśli należycie do naprawdę młodych Czytelników tego blogu:
http://www.youtube.com/watch?
Jeśli możecie, spowodujcie, aby jak najwięcej młodych ludzi to zobaczyło, proszę :-)
Dziękuję KrysiS za zwrócenie mojej uwagi na tego człowieka
Alex,
dziękuję za zamieszczenie tych linków.
Oglądałam spotkania z Nickiem już jakiś czas temu, różne. Potem zapomniałam. Teraz wróciłam do tego. To dla mnie bardzo ważne.
To „lektura obowiązkowa” tyle ze taka, do której chce się wracać po mądrość, po siłę, po siebie.
„Cyrk motyli” z kolei to kilka moich refleksji tak na szybko:
– Jesteś lub możesz być tylko tym, w co wierzysz, że możesz być.
– Czasem jeden niespodziewanie spotkany człowiek, jego jedno zdanie, które naprawdę usłyszysz, staje się początkiem poważnej, pozytywnej zmiany
– Pomagając innym patrz, czy ta pomoc im pomaga, czy ich osłabia, czy daje im siłę, czy ją odbiera.
– Czasem odmowa pomocy jest najlepszym, co może Cie spotkać.
– Ograniczenia ciała mniej przeszkadzają w osiąganiu szczęśliwego i spełnionego życia, niż ograniczenia w głowie i sercu (rozum i emocje) – te, które sami sobie tworzymy lub pozwalamy innym, by nam je serwowali.
Tak czy inaczej, mam wiele emocji, myśli, nie wszystko potrafię przełożyć teraz na słowa. To co ważne jeszcze tak na szybko: jeśli możesz dać komuś wsparcie – zrób to. Jeśli możesz wnieść w jego życie promień słońca – zrób to. Czasem jedno dobre słowo zmienia lub ratuje czyjeś życie – niekiedy nawet dosłownie…
Dobrej nocy.
Dla mnie najbardziej niesamowite w tych filmikach jest to, co robi Mendez: człowiek, który potrafi dostrzec i uruchomić w spotkanych ludziach to co w nich najlepsze i najpiękniejsze i to niezależnie od ich, często pozornej, niskiej „wartości rynkowej”. Dla mnie właśnie tacy ludzie są wzorem i prawdziwą inspiracją do pracy nad sobą.
I powiem szczerze, że mam to szczęście, że znam kilka takich osób, którzy w jakimś tam zakresie potrafią to robić. Przykładowo, widać to np. u osób, które pracują z dziećmi – są wychowawcy, którym dzieci, nieco bardziej aktywne przeszkadzają i od razu usiłują je pacyfikować. Ale są takie, które świetnie potrafią „trudne” dzieciaki zachęcić do współpracy i ukierunkować ich zdolności. W świecie dorosłych takie podejście też procentuje.
Dla mnie – niesamowita umiejętność, zależna przede wszystkim od odpowiedniego nastawienia na drukiego człowieka.
Tak jak wspomniala Ewa w swoim komentarzu – czesto pozostanie ze swoim problemem „sam na sam” przynosi lepsze rezultaty, niz otrzymanie rozwiazania „na tacy”.
Druga sprawa, jaka uswiadamia ten film, to wytrwalosc w poszukiwaniu swojego miejsca w zyciu. Trzeba uwazac zeby slowa Mendeza „poddales sie za szybko” nie okazaly sie byc skierowanymi do nas.
I na koniec – scena na poczatku filmu, w ktorej glowni bohaterowie odwiedzaja cyrk, utrzymujacy sie z pokazywania ludzkich ulomnosci i taniej sensacji. Wizyta w tym cyrku skojarzyla mi sie z przegladaniem niektorych „kolorowych” gazet i portali internetowych (niestety tych bardziej popularnych).
Film trochę przesłodzony, ale fakt, że potrafi ścisnąć w gardle ;)
Podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisał Maciek K. – tacy magicy jak Mendez to chodzące złoto. Warto zwrócić uwagę na to jaki wewnętrzny spokój i spełnienie bije od jego postaci. I zastanowić się jak sami się czujemy w chwilach gdy obudzimy w sobie takiego „małego Mendeza” i zrobimy dla kogoś coś fajnego.
Za to przemowa Nicka to mały majsterstyk. Widać, słychać i czuć, że gość ma niesamowite doświadczenie w przemawianiu. Przez bite 40 min miał non stop 100% mojej uwagi. Świetnie moduluje głosem, wtrąca fajne żarciki, czasem przyśpiesza, czasem krzyczy, za chwilę robi efektowną pauzę.
Ale przede wszystkim jest autentyczny i głęboko wierzy w to co mówi.
To forma, a treść jest niby dosyć banalna, ale warto ją sobie odświeżać – zbyt często żyjemy dla innych i na pokaz.
Dzis, w kontekscie „Cyrku Motyli” przyszła mi do głowy wazna reflekcja:
Możesz robić i rozwijać biznes na ludzkim nieszczęściu, karmiąc się ich poniżaniem, umniejszaniem etc. Możesz też robić biznes na ludzkim szczęściu i rozwoju, wzmacniając ich, dodając im wartości, godności, radości. Sprzedać można wszystko. A co Ty chcesz sprzedawać? To Ty wybierasz.
Takie pytanie powinni sobie zadawać ludzie w każdej branży. Ja pomyślałam dziś o mediach – portalach, tabloidach wszelkiej maści, a także telewizji.
A w tym kontekście – To ja, ty, wybieramy, czym chcemy się bawić i jaką rozrywkę wybieramy. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Witam, to pierwszy raz jak biorę czynny udział na blogu więc proszę o wyrozumiałość:)
Chciałem przedstawić kilka moich spostrzeżeń, choć pewnie wiele osób ma podobne, będą one chronologiczne:
– po pierwsze każdy poza człowiekiem bez kończyn był w cyrku eksponatem i co najważniejsze czuł się nim. W moim odczuciu zdradzały to oczy, zrezygnowane, smutne spojrzenie osób pogodzonych z własnym losem. Kiedy pojawia się człowiek bez kończyn jako „gwóźdź programu” widać błysk w jego oczach jakby mówił „oto jestem i co wy na to”. Nie chowa się, nie wstydzi, moim zdaniem jest w pewien sposób dumny, butny. Mendez od razu to zauważa i zatrzymuje rękę drugiego chłopca nie z litości ale z podziwu i szacunku, on już wie z kim ma do czynienia
– Mendez to pasjonat życia, wystarczy popatrzeć z jaką radością miesza przygotowywane ziemniaki, cieszy się nawet tak trywialną czynnością, przeżywa każdą chwilę całym sobą
– każdy mierzy się z własnymi problemami, im trudniej je przezwyciężyć tym większe później zwycięstwo. Poppy jest przykładem, że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń (czego podobny przykład mieliśmy także na tym blogu)
– gąsienica w kokonie to metafora człowieka bez kończyn, teraz już Willa. Najpierw kokon, z czasem gąsienica a w końcu wspaniały motyl. Wytrwałość i cierpliwość popłaca
– Ryzykuj! Możesz upaść, nawet wpaść w otchłań bardzo niebezpieczną ale ryzykuj bo bez tego nie poznasz swoich możliwości NIGDY
To tyle ode mnie na gorąco:)
Pozdrawiam, Marcin
Witam,
przemyślenia z wcześniejszych komentarzy są bardzo podobne do moich.
Oglądając po raz kolejny „Cyrk Motyli” dotarło do mnie, że Nick przecież tak jak każdy z nas był dzieckiem. Największym darem dla swoich rodziców. Rodziców, którzy go nie „schowali” nie wstydzili się swojego syna, a otoczyli ogromem miłości i wsparcia.
To oni dając nam Nicka, dali Willa w filmie i w rezultacie zapewne każdego dnia jakaś gąsieniczka przepoczwarza się w motyla.
Z przyziemnych tematów film zainspirował mnie do opracowania nowego szkolenia, ciekawego dla mnie i zapewne dla uczestników. Jako trener częściej będę stosować metody prowokatywne :-).
Inspirującego popołudnia
KrysiaS
Pomimo tego, że nie jestem najmłodszym wiekowo(wczoraj „stuknęła” mi 40-tka) czytelnikiem, czytam tego bloga od niedawna.
Kilka miesięcy temu postanowiłem coś zmienić w swoim życiu. Wydawało mi się, że odbędzie się to prosto. Niestety życie zweryfikowało moje plany. Znowu robię to, co niekoniecznie chciałbym robić. Chyba tylko dlatego, że się po prostu wystraszyłem.
Chęć zmian jest jednak duża. Jestem coraz bardziej zdeterminowany. Wczoraj miałem pierwszą, profesjonalną sesję coachingową.
Ten post utwierdził mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że życie nie jest tylko po to, żeby je przeżyć. Życie jest po to, żeby je dobrze przeżyć.
Pozdrawiam autora i „współczytelników”.
Alex,
Podobnie jak Ewa W miałem już kiedyś okazję widzieć wystąpienia Nicka. Zgadzam się też z jej przemyśleniami.
Przy okazji polecam też ten materiał: http://www.youtube.com/watch?v=4rXla2b9t2Q
(tak mi się skojarzył)
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
„Cyrk Motyli” – oprócz tego co wnoszą przedmówcy na temat tego filmu to warto dodać chyba dodać, że w życiu najtrudniej jest zaakceptować samego siebie. Prawda jest taka, że jak juz to uczynimy to zaczynamy jednocześnie dostrzegać w sobie potencjał – znajdujemy swój własny sens życia i to w czym jesteśmy dobrzy. Codzienna atmosfera na jaką trafiamy powoduje, że nie potrafimy dostrzeć swoich zalet. Wszyscy wmawiaja nam tylko, ile brakuje nam do tego byc mieć dobre wykształcenie, dobrą prace, dobrą rodzinę. dobre życie .. a rzewistości tworzą w nas jakieś wymuszone potrzeby. Możemy być tym kim chcemy…
Ja wiem, że film ten jest juz kinomatografią wyższych lotów niż i przez to nas tak motywująco umoralnia ale i w prostszych produkcjach warto odnaleźć jakieś przesłanie dla siebie. Do tej pory pamietam pewien fragment filmu Rocky – w którym oczywiscie nie ma fabuły z polotem ale jest krótka przemowa o równie wartościowa. Obejrzyjcie sobie:
http://www.youtube.com/watch?v=sNAqRAtTex0
Pozdrawiam, Sławek
Szczerze to pierwszy raz widziałem „cyrk motyli” i bardzo Ci Alex dziękuję za to że się tym podzieliłeś. Postać Nicka jest żywym przykładem tego że w życiu ogranicza mnie tylko mój umysł. Jako osoba która od urodzenia jest chora na ciężką postać hemofilii typu A praktycznie codziennie muszę stawiać czoło własnemu bólowi ponieważ mam już bardzo zniszczone stawy. Jednak mimo tego nie poddaję się i „lecę” do przodu z uśmiechem na twarzy osiągając kolejne cele. Spotkałem się kilka razy z opiniami że to właśnie dzięki chorobie tak aktywnie działam w życiu, bo to ona wyuczyła mnie upartości… ta, jasne… znam sporo hemofilików którzy tylko czekają aż im zacznie lać krew do stawu tylko po to żeby czegoś nie zrobić bo im się po prostu nie chce. Jak powiedział kiedyś Henry Ford “Kiedy myślisz, że możesz i kiedy myślisz, że nie możesz, to w obydwu przypadkach masz rację”. Podobają mi się wszystkie wcześniejsze komentarze i zgadam się z nimi. Szczególnie przykuła moją uwagę wypowiedź „Ewy W” przedstawiająca przykład cyrku w postaci biznesu. Faktycznie, zarabiając pieniądze na ludzkim nieszczęściu myślimy krótkoterminowo. Pozdrawiam Serdecznie :)
@Tomek Krupa: dokładnie! To bzdura, że jedna myśl czy zdanie zmieniają człowieka/życie. Żeby coś zrobić/zmienić trzeba mieć JAJA i ciężko pracować/działąć.
Keep going ;)
@Tomek dzięki za wypowiedź. Nie znam cię, natomiast z Twoim podejściem możesz być motywatorem dla wielu. Mimo ciężkiej choroby ciągle do przodu – ja czasami przez drobnostki potrafiłem rezygnować z realizacji celów, a to tak naprawdę sprowadza się do odpowiedniego mindsetu i otwartości.
Cześć, obejrzałem oba filmy i jestem bardzo nimi podbudowany. Wydaje mi się, że każdy z nas powinien oglądać je obowiązkowo raz w miesiącu celem stymulacji mózgu do pozytywnego myślenia. Swoją drogą to ciekawi mnie to czy w szkołach w ramach godzin wychowawczych gdzieś w Polsce puszczane są takie filmy. Bardzo mi się podobają Wasze przemyślenia i się z nimi zgadzam, szczególnie Ewy W. Ja po obejrzeniu „Cyrku motyli” mam takie dwa swoje, które już się pojawiły po pierwsze dobry Mentor, człowiek który nas stymuluje a nie wyręcza, po drugie upór i chęć zmiany. W tym miejscu muszę powiedzieć dziekuję Tobie Alex i Wam wszystkim za mentoring, bo poprzez wpisy i komentarze czuję, że się rozwijam. Ale się rozpisałem, na zakończenie chciałbym polecić ciekawą książkę (może była już o niej mowa) mianowicie „Pozytywne myślenie drogą do sukcesu” – David J. Schwartz. Moim zdaniem warto przeczytać od razu mózg generuje lepsze myśli :-) Pozdrawiam wszystkich.
Alex,
Dziękuję za zwrócenie uwagi na te wartościowe filmy. Obejrzałam dziś obie części „Cyrku motyli”. Na długo pozostanie w mojej głowie, po ich obejrzeniu, ta oto myśl: z miejsca, w którym nie znajdujemy szczęścia, zawsze można uciec. Nawet wówczas, gdy jest to bardzo trudne. Jak tu jednak uciec, nie mając nóg? A jednak można! :)
Podzielę się jeszcze jedną refleksją. Budowanie biznesu/zarabianie/bogacenie się na czyimś nieszczęściu… to temat – rzeka. Myślę jednak, tak bardzo ogólnie, że postawienie obok siebie tych dwóch słów: „nieszczęście” i „biznes” wprowadza w błąd, ponieważ pomiędzy nimi jest jeszcze chęć zmiany, potrzeba zmiany. I to właśnie moja chęć zmiany, moja potrzeba sięgnięcia po pomoc, potrzeba ułatwienia sobie życia powodują, że uruchamiam swoje środki finansowe i sprawiam, że określona firma, oferująca usługi w danym zakresie, udziela mi pomocy. Ta firma mnie jednak do tego nie zmusza. Zarabianie na czyimś nieszczęściu – taka, zbyt ogólna, według mnie, forma przedstawienia relacji: nabywca – dostawca lub klient – firma, jest dla mnie nie do przyjęcia, ponieważ może być manipulacyjna lub myląca. Bardzo często większe i mniejsze nieszczęścia generują potrzebę kupna towaru lub usługi, ot choćby nagle przestająca działać pralka. Mam wybór. Mogę kupić nową pralkę, naprawić starą lub nie podjąć żadnego działania. Nasza jakość życia zależy od nas. Pieniądze są jednym ze środków zaradczych. Mogą spowodować, że ta jakość się poprawi.
W filmie mamy sytuację nieco inną – tutaj ludzkie nieszczęście, epatowanie nim, jest narzędziem do zarabiania. Biznes więc nie prowadzi do likwidacji tego nieszczęścia lub poprawy jakości życia. Mało tego – potęguje czyjeś nieszczęście, w ohydny sposób karmi się nim i na nim próbuje zdobywać pieniądze. Zgadzam się więc z przedmówcami: nie tędy droga, aby zarabiać na czyimś nieszczęściu tak, jak zostało to pokazane w filmie, który obejrzeliśmy.
Pozdrawiam,
Magda
pwoloszun,
nie znalazłam wypowiedzi Tomka Krupy, do której odnosi się Twój komentarz brzmiący . „dokładnie!”. proszę, doprecyzuj co jest „dokładnie”.
Natomiast co do Twojego:
„To bzdura, że jedna myśl czy zdanie zmieniają człowieka/życie. Żeby coś zrobić/zmienić trzeba mieć JAJA i ciężko pracować/działąć”, to pozwól ze rozbije to na dwie części.
Pierwsza: „To bzdura, że jedna myśl czy zdanie zmieniają człowieka/życie.” – mogę się zgodzić, gdy napiszesz, że to dotyczy wyłącznie Twojego życia. Jeśli chcesz uogólniać na większą populację – to ja mogę powiedzieć cytując za Tobą „To bzdura” :-) (bez złośliwości, ale z takim samym zdecydowaniem).
Co powiesz bowiem na to, że zarówno moje życie jak i życie kilku znajomych mi dobrze osób zmieniło się bardzo z powodu jednego zdania, które każde z nas naprawdę usłyszało (a nie tylko słyszało)? Było po prostu tak motywujące i inspirujące do podjęcia działań, na rzecz zmiany… Takie zdanie nie zmienia rzeczywistości, ale staje się koniecznym bodźcem do podjęcia zmiany, przyczynkiem do zmiany wewnętrznego nastawienia, „budzikiem”.
A teraz Twoje stwierdzenie: „Żeby coś zrobić/zmienić trzeba mieć JAJA i ciężko pracować/działąć”, to – niezależnie od tego, co to według Ciebie oznacza „mieć jaja”, to
– ciężka praca wcale nie daje gwarancji pozytywnej zmiany (znam wielu ciężko pracujących i kręcących się wokół własnej osi bez zmiany w życiu)
– czasem żeby osiągnąć dobry i odczuwalny efekt wystarczy niewielki wysiłek i niewielka zmiana, byle ta właściwa.; nie zawsze wymaga to ciężkiej pracy, czasem np. jedynie systematycznej
– czasem żeby osiągnąć lepszy efekt, odczuwalna pozytywną zmianę wystarczy zaprzestać jakiegoś działania, co już z pewnością nie kwalifikuje się pod pojecie ciężkiej pracy.
Pozdrawiam, Ewa
Do mojej poprzedniej wypowiedzi:
O zarabianiu na ludzkim nieszczęściu, takim, jaki pokazano w filmie, napisała zwięźle Ewa W: „Możesz robić i rozwijać biznes na ludzkim nieszczęściu, karmiąc się ich poniżaniem, umniejszaniem etc.” Umknęło mi to wcześniej. Zarabianie na ludzkim nieszczęściu nie dla każdego jednak oznacza to samo, o czym napisałam powyżej.
Pozdrawiam,
Magda
Magdalena,
fajnie pokazałaś w swoim komentarzu „dwie strony medalu”. Ja odniosłam się jedynie do tego, co w filmie.
To, co napisałaś w pierwszej części swojego komentarza o zarabianiu przez np. instytucje finansowe na udzielanych kredytach, pożyczkach czy innych operacjach związanych z finansowaniem potrzeb ludzi ja raczej traktuje jako zarabianie na ludzkiej głupocie/ chciwości/ naiwności etc. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W,
Dla mnie udzielanie kredytów przez banki nie jest prostym przykładem tego, na co chciałam zwrócić uwagę, bo właśnie przywodzi na myśl raczej zarabianie na ludzkiej chciwości lub naiwności, o czym napisałaś powyżej. Chyba, że jest to kredyt brany po to, bo wyprowadzić z nieszczęścia.
Chodziło mi głównie o to, aby pokazać, że często ludzie niesłusznie oceniają czyjąś działalność gospodarczą jako tę, która zarabia na ludzkim nieszczęściu. Stąd mój przykład firmy naprawiającej pralki. Inne przykłady: zakład pogrzebowy, prywatna działalność medyczna, prywatna poradnia psychologiczna.
Coach, na przykład, w dużym uproszczeniu, według mojego rozeznania, będzie postrzegał swoją działalność jako budowanie biznesu na szczęściu innych, ponieważ rolą coacha jest wzmacnianie ludzkiego potencjału. Coach pokaże, jak być szczęśliwym w przyszłości, ale nie będzie się zajmował przeszłością. Przeszłością zajmie się psycholog, który skupi się na ludzkiej krzywdzie po to, by ją przepracować, wyeliminować. Może nie każdy pacjent-klient, który trafia na płatną psychoterapię, jest dotknięty nieszczęściem, jednak często tak właśnie jest. To bardzo dobrze, gdy nieszczęście, które nam się przytrafiło, popycha nas do myślenia o zmianie, a później np. do skorzystania z usług terapeuty. I co z tego, że taki terapeuta zarabia na ludzkim nieszczęściu? A może to błędne podejście? Bo przecież on jedynie zdobywa środki na życie, pomagając (w tym: oddając swój czas i kompetencje) w wychodzeniu z nieszczęścia. A wówczas taka działalność ma duży sens.
Nie jestem pewna, czy nie wykroczyłam nieco poza temat postu…
Pozdrawiam,
Magda
Magdalena,
dzięki za wyjaśnienie.
Masz rację pisząc: „Bardzo często większe i mniejsze nieszczęścia generują potrzebę kupna towaru lub usługi, ot choćby nagle przestająca działać pralka.”
Ani psychoterapeuta, ani lekarz, ani naprawiacz pralek nie zarabia na ludzkim nieszczęściu w żaden sposób. Z prostego powodu: oni pomagają rozwiązać problem i za to biorą pieniądze. Pomagają wyjść z nieszczęścia i za to biorą pieniądze. Jeśli robią to w sposób etyczny – jest bardzo ok. Nie budują biznesu na nieszczęściu, a na pomaganiu. Nawet zakład pogrzebowy zarabia na pomaganiu. Na pomaganiu w godnym pochówku.
Ale jeśli ktoś robi program telewizyjny „ku uciesze gawiedzi” pokazując nieszczęścia w innej niż pomoc czy edukacja intencji – to tak naprawdę używają ludzi tak samo, jak używa się narzędzi. Jeśli ktoś robi sobie zdjęcia z chorymi dziećmi po to, żeby poprawić swój wizerunek medialny a nie po to, żeby nieść pomoc – to jest to nic innego, jak cyrk z pierwszej części filmu. Jeśli ktos jedzie do powodzian po to, zeby mu lepiej poszła kampania wyborcza – to robi dokładnie to samo – cyrk z pierwszej części filmu. Daleko temu do motyli :-)
Ewa W,
właśnie tak to rozumiem. Dokładnie tak, jak to opisałaś.
Dobrego wieczoru,
Magda
Witam serdecznie
Chciałbym odnieść się do słów Ewy W.
„Ograniczenia ciała mniej przeszkadzają w osiąganiu szczęśliwego i spełnionego życia, niż ograniczenia w głowie i sercu (rozum i emocje) – te, które sami sobie tworzymy lub pozwalamy innym, by nam je serwowali.”
To też przyszło mi na myśl i zgadzam się z tym całkowicie. Wszelkiego rodzaju „hamulce psychiczne” to ogromna blokada dla człowieka i w mojej opinii największa z możliwych.
Różni ludzie mają te blokady o różnym nasileniu i inne czynniki je wywołują dlatego tak trudno znaleźć odpowiedni sposób aby takiemu człowiekowi pomóc.
Sam posiadam wiele takich blokad które powstały przez wydarzenia z przeszłości (dzięki szkoło średnia) a teraz paraliżują mnie w działaniu i naprawdę trudno mi sobie z nimi poradzić. Zdaję sobie sprawę że co było to było i nie powinienem się tym przejmować lecz gdy pojawia się specyficzna sytuacja umysł wraca do nieprzyjemnych przeżyć i blokuje moją chęć działania.
Wracając do „Cyrku Motyli” bardzo podobają mi się słowa Mr. Mendez-a:
“but if you could only see the beauty that can come from ashes”
Myślę, że to jest jego siłą napędową i głównym motywatorem jego działań. Zastanawiam się czy byłoby możliwe wydobyć takie piękno z każdego człowieka a także czy człowiek może wydobyć takie piękno z siebie bez niczyjej pomocy.
Pozdrawiam
@Piotrek S
„Zastanawiam się czy byłoby możliwe wydobyć takie piękno z każdego człowieka a także czy człowiek może wydobyć takie piękno z siebie bez niczyjej pomocy.”
Moim zdaniem, podstawowe są tutaj dwie sprawy:
1)przestawnienie się z trybu „autopilot” na tryb „uważność”, co dla mnie oznacza zaprzestania przyklejania innym etykietek oraz zaczęcie szczerego zainteresowania się drugim człowiekiem, zadając sobie pytanie – kim on naprawdę jest?
2) ustawienie sobie takiego filtra, który spowoduje, że koncentrujemy się na tym, co jest dobre, pozytywne, interesujące w drugim człowieku a nie na tym, czego mu brakuje. Ten drugi punkt jest czasem dość trudny, bo wiele środowisk w których przebywamy uczy, że należy przede wszystkim szukać tego co nam w innych przeszkadza, lub czegoś, za co możemy kogoś obwinić by pozornie poczuć się lepiej. Często wydaje się, że jak kogoś skrytykujemy, pokażemy mu co jest w nim niedoskonałe, to jesteśmy jacyś lepsi i że zostaniemy za to docenieni. A przecież jest zazwyczaj odwrotnie.
Z tej perspektywy, bardzo często nie trzeba nic wydobywać: zwykle wystarczy tylko zauważyć to co jest na wierzchu, a na co nie zwracamy uwagi.
Nicka Vujcica znam od kilku lat z filmików podlinkowanych przez Aleksa i z książki autorstwa Nicka pt. „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń”.
Czasem, kiedy już za bardzo się poużalam nad sobą, wracam do tych materiałów i nabieram właściwej perspektywy. Dochodzę do wniosku, że mam wystarczająco (ręce, nogi i sprawny umysł), żeby sobie poradzić z trudnościami).
pwoloszun,
kiedyś pewna obca kobieta, której moja babcia chwaliła się swoją wnuczką, czyli mną, spojrzała mi w oczy i powiedziała: „Ona daleko w życiu zajdzie”. Miałam wtedy kilka lat. Na szczęście nie sprecyzowała, co dla niej znaczy 'daleko’.:) Kiedy mam kryzys, te słowa „pchają” mnie do przodu. Była to pierwsza osoba, która we mnie uwierzyła i wyraziła to. Nie zmieniła mojego życia, ale w tych słowach dała zachętę, może motywację, żeby iść krok dalej.
Tak samo jest ze mną i Nickiem – motywuje mnie do działania.
Mam przed sobą otwartą jego książkę i co czytam?
„Cieszę się, gdy słyszę o naukowcach i wynalazcach, którzy pracują nad tym, by kiedyś wyposażyć mnie w kończyny. Ale postanowiłem, że sam zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby usprawnić swoje życie bez oglądania się na innych ludzi.”
Wspaniała motywacja do pracy nad sobą :) Akurat było mi to bardzo potrzebne, po tym jak sobie uświadomiłam kolejne swoje blokady, które należałoby zlikwidować ;) No coż.. przynajmniej wiem gdzie jest problem i mogę coś z tym zrobić.
Co do filmu to moją uwagę zwróciło to, że dopiero pozostawienie tego człowieka bez pomocy pozwoliło mu odkryć to co naprawdę potrafi zdziałać, i to że sam pokonał blokady dało mu szacunek do siebie. Czyli tak naprawdę wszystko zależy od nas samych. Dla mnie to o tyle ważne, że wiąże się z moją nieodpartą chęcią pomocy innym, co jak widać nie zawsze jest zasadne, a nawet może się okazać szkodliwe.
Pozdrawiam wszystkich :D
@ska
Dziękuję Alex za ten filmik akurat w tej chwili. Bardzo mi się przydał dla uświadomienia sobie pewnej tendencji, w jaką popadłem ostatnimi czasy. Żadnej Ameryki nie odkryję tym komentarzem, ale raz jeszcze miałem ostatnio okazje się przekonać, jak wiele zniszczeń jesteśmy w stanie sobie zadać wmawiając sobie negatywne interpertacje pewnych spotykających nas zdarzeń. Sam mam pewnego demona, z którym zmagam się od ładnych paru lat, ale ostatnio zaczynam sobie uświadamiać, że odczucia, ktore dotychczas malowały mi obraz totalnej beznadziei tej sytuacji to jednak w znacznej mierze negatywna autosugestia. Ten obraz bardzo mi pomógł to sobie uświadomić, będąc impulsem do przemyśleń działającym troche jak kopnięcie prądu ;).
Takie obrazy pomagają zdać sobię sprawę, że za wiele takich totalnie przygnębiających nastrojów odpowiedzialny jestem sam i mam większą, niż mi się wydaje, jeżeli tylko zechcę to zauważyć, kontrolę nad ich przyczynami. Te przyczyny, coś, co pierwotnie wydaje się negatywnym zrządzeniem losu, ktore spada na człowieka jak kara, w rzeczywistości są czymś, na co po uczciwym i chłodnym przemyśleniu sprawy mogę znaleźć rozwiązanie. Lub wręcz zupełnie moimi projekcjami, rozdmuchanymi do niewiadomo jakich rozmiarów z zupełnie błachych zdarzeń.
Dobrze jest czasem napotkać impuls, który pomoże zweryfikować własne myślenie. Który zadziała jak kubeł zimnej wody.
Dziękuje za ten film, Alex.
zrobilo mi sie cieplo. alez ten swiat jest pokrecony. tragiczny i piekny zarazem, odbierajacy nadzieje i budujacy. i to wszystko na raz. fantastyczny. overwhelming, in a way. ale po wysluchaniu zwyczajnie trudno watpic ze it’s what you make of it. i warto wracac gdy dopadaja watpliwosci :)
Witajcie,
Najbardziej zwróciłem uwagę na to jak ważne jest jakich ludzi mamy wokół siebie. Dopóki Nick był przedstawiany jako ktoś, kogo „Pan Bóg pokarał”. Nie miał pojęcia jak może odmienić życie na lepsze, dopóki nie poznał Mendeza. Bardzo ważne jest to jakimi ludzmi się otaczasz. Danie drugiej szansy, wskazanie drogi – ale bez „pilota” i przede wszystkim dojrzenie CZŁOWIEKA w całości w drugiej osobie.
Witajcie,
dobrze by było jak by każdy z nas potrafił być dla siebie takim Mendezem :)
Pozdrawiam serdecznie,
Agata
Witam,
patrząc na sytuację nad rzeką przypomniał mi się jeszcze post Alexa „Lina asekuracyjna czy holownicza” i to jak wielką krzywdę można zrobić komuś, jeśli w relacji nie pozwolimy pokonywać tej osobie przeszkód samodzielnie. To samo skojarzenie z postem przychodzi mi jeszcze na myśl odnośnie gąsienicy zamieniającej się w motyla.
Pozdrawiam :)
Agata
Osobiście po obejrzeniu filmu „Cyrk Motyli” miałem trochę skojarzeń związanych z tą spotkaną kiedyś przeze mnie osobą i jej historią:
http://circusnemo.com/foto/inspiracje/Grzegorz_Szymczyk.pdf
http://circusnemo.com/zycie.html
Bardzo ciekawa historia życia i bardzo podoba mi się jego tekst, który oddaje atmosferę cyrku:
„Cyrk to też oczywiście KLAUNI! Kiedyś pokazałem zdjęcia moich prac pewnej wrażliwej osobie – z każdą minutą znikał uśmiech z jej twarzy. W pewnym momencie nie wytrzymała i stwierdziła – „wiesz, ja się boję klaunów”. No właśnie! Niesamowitość Klaunów polega m.in. na połączeniu dwóch światów – świata uśmiechu i naiwki oraz tej drugiej strony, pewnej tajemniczości oraz lęku wynikającego z używania makijażu i zachowań balansujących na granicy agresywności. I na tym polega siła KLAUNÓW – można by o tym pisać wiele, ale ja wolę ich malować.”
Trochę czasu minęło od ostatniego komentarza, ale chciałbym się z wami podzielić cytatem, którym moim zdaniem idealnie pasuje do tego filmu.
Jest on autorstwa Jana III Sobieskiego i brzmi następująco: „Największa pociecha to mieć wokół siebie ludzi, którzy by nas wiedli do dobrego, a nie psuli nam serca”.
Pozdrawiam
Maciek