W ostatnim poście gościnnym Mariusz Kapusta bardzo ciekawie opisał sposób odbierania tego blogu przez zainteresowanego i otwartego na nowe przemyślenia Czytelnika. To dla mnie bardzo cenne i świadomość, że są tacy ludzie poza gronem, które bardziej bezpośrednio się ze mną kontaktuje, jest dodatkową motywacją, aby kontynuować pisanie tutaj.
Mariusz, jeszcze raz dziękuje Ci za ten post :-)
Wracając do meritum, ten blog nie jest (na szczęście) konkursem popularności autora, lecz ma głownie służyć jako zaczyn własnego, wolnego od stereotypów myślenia każdego z Was. Stąd często dość bezpośrednie i „wkurzające” tezy, które pozwalam sobie tutaj stawiać i dopóki będę miał takich Mariuszów jako Czytelników, to zamierzam ten „proceder” kontynuować. Ciesze się, że są wśród Was osoby, które niezależnie od ewentualnych różnic potrafią to w pożyteczny sposób wykorzystać.
Jest całkowicie w porządku jeśli ktoś po dokładnym przemyśleniu swojego systemu wartości dochodzi do odmiennych wniosków niż ja. Zawsze podkreślam, że nie należy kopiować czyjegokolwiek systemu , lecz wypracować sobie własny, dopasowany do swoich potrzeb. Uświadomienie sobie jaki ten własny naprawdę jest pomoże nam w jego stosowaniu i urzeczywistnianiu.
Nawiasem mówiąc im więcej facetów będzie miało odmienny od mojego system wartości, tym mniejszą będę miał konkurencję do wielu interesujących spraw w życiu, więc specjalnie się nie martwię, jeśli dochodzicie do odmiennych wniosków (to jest napisane z przymrużeniem oka, bez cienia złośliwości :-))
Mariusz napisał: „Nie lubię Alexa też za to, że pokazuje swój styl życia, który w ogóle nie pasuje do standardów …”
Mogę Was zaniepokoić, że bardzo oględnie piszę o moim stylu życia :-) Gdybym pisał wszystko, to bardzo wielu Czytelników po prostu nie uwierzyłoby mi, a niektórzy pewnie wręcz zarzucili fantazjowanie :-) Tak wielka jest różnica pomiędzy tym, co ludzie wychowani na standardowych stereotypach uważają za możliwe, a tym, co da się (do tego w miarę bezproblemowo) zrobić.
No ale nie chcemy masowo sprowadzać na”manowce” młodych ludzi poprzez proste pokazywanie wszystkiego co naprawdę można mieć i przeżywać, a do tego wcale nie mam ochoty być swojego rodzaju celebrytą i upubliczniać więcej mojego życia, niż to absolutnie konieczne. Tak więc na razie możecie być spokojni :-)
Ci, co naprawdę chcą znajdą dostęp i do tej wiedzy, parę osób już „zepsułem” :-)
Mariusz napisał też (a niektórzy z Was może pomyśleli): „To wkurzające jest, jeżeli ja tak nie mogę! „
Znam to uczucie, bo jak miałem około 27 lat byłem w podobnej sytuacji. Poznałem faceta po pięćdziesiątce, który zdawał się pracować tylko ułamek tego czasu co ja, miał dość środków finansowych, podróżował po ciekawych miejscach, znał sporo interesujących i atrakcyjnych kobiet a nawet miał znacznie więcej seksu ode mnie! Jakie wkurzające!!
Potem poznałem jeszcze jednego takiego!!! I to ich spokojne, ale bardzo suwerenne poczucie własnej wartości połączone z otwartością na innych !! Ten wyczuwalny autentyczny luz i spokój wewnętrzny kiedy ja się miotałem z najprzeróżniejszych powodów!!! Wkurzające!!!
I podobnie jak Mariusz zacząłem wtedy zastanawiać się nad moim życiem i tym co, jak i dlaczego robię. Zacząłem wypytywać tych wkurzających piećdziesięciolatków jak robią różne rzeczy. Dlaczego tak a nie inaczej? Słuchać co mówią i myśleć.
W wieku lat 36 dokonałem decydującego zwrotu i od tamtego momentu jest mi (oczywiście z wieloma potknięciami i błędami) coraz lepiej i lepiej. Dziś, patrząc na moich ówczesnych mentorów śmiało mogę powiedzieć, że pod wieloma względami zrobiłem to jeszcze lepiej od nich, nie dlatego że jestem ” lepszy”, ale ponieważ dzisiejszy świat daje większe możliwości w wielu dziedzinach.
Tego też życzę Mariuszowi i wszystkim innym Czytelnikom. Podepnijcie się pod wszelkie możliwe źródła, używajcie swojego umysłu i w rezultacie zróbcie to znacznie lepiej ode mnie. Czego Wam serdecznie życzę
„Autentyczny luz” to coś czego szuka chyba każdy z Nas, jak już zauważy, jakie daje to możliwości.
Co do części:
„Znam to uczucie, bo jak miałem około 27 lat byłem w podobnej sytuacji. Poznałem faceta po pięćdziesiątce, który zdawał się pracować tylko ułamek tego czasu co ja, miał dość środków finansowych, podróżował po ciekawych miejscach, znał sporo interesujących i atrakcyjnych kobiet a nawet miał znacznie więcej seksu ode mnie! Jakie wkurzające!!”
Rozumiem taką frustrację (około pół roku temu sam czułem się podobnie), ale ważne aby frustrację zamienić w działanie.
Pozatym sam przyznasz, że te wszystkie rzeczy są mało interesujące, jeżeli nie ma tego „autentycznego luzu”.
Najgorsze jest to, kiedy granica między „muszę”, a „bardzo chcę” zaczyna nam się zacierać.
Hej Alex
Ja Tobie też, życzę tego wszystkie, co sprawie że jesteś szczęśliwy, oraz jak najmniej cierpienia, które jest nieodłącznym elementem każdego uwarunkowanego szczęścia.
Pozdrawiam, Artur
Artur,
nie rozumiem tego: „cierpienia, które jest nieodłącznym elementem każdego uwarunkowanego szczęścia” . Chociaż to komentarz skierowany do Alexa – chciałabym rozumieć. A nie rozumiem ani co to jest „uwarunkowane szczescie”, ani o jakim w tym kontekście nieodłącznym cierpieniu mówisz. :-)
Serdeczności, Ewa
Witaj Ewo,
Bardzo mi miło, że masz ochotę zrozumieć mój komentarz, z przyjemnością Ci odpowiem.
Uwarunkowane szczęście to takie, które jest zależne od czynników zewnętrznych. Fajny sex będzie z partnerem, którym nam odpowiada (np. tej samej płci). Tak, więc jego jakość jest również zależna od tego zewnętrznego aspektu. Oczywiście nie odnosi się to tylko do sexu.
Alex w odpowiedzi na komentarz pisze : „Uśmiechnąłem się czytają Twoje zdanie: „Cała Twoja filozofia ma Ci jedynie umożliwić korzystanie z przemijającej podniety jaką stanowi nowa kochanka? „To jest znowu stereotyp, stworzony przez ludzi, którzy albo mają stosunkowo małe doświadczenie, albo trafili na jakieś patologiczne przypadki.Czy wiesz, że dla człowieka (obojętnie jakiej płci) z odrobiną klasy, umiejętności komunikacyjnych i zdrowego poczucia własnej wartości znalezienie partnera/partnerki do dobrego seksu jest o wiele łatwiejsze niż takowych do interesującej konwersacji, lub innych ciekawych, nieseksualnych przedsięwzięć? W moim życiu znakomita większość relacji rozpadała się właśnie z powodu niedoborów w tych dwóch ostatnich czynnikach.”
A czyż szukanie uwarunkowanego szczęścia w interesujących konwersacjach lub innych ciekawych nie seksualnych przedsięwzięciach nie jest inną formą podniety?
W dodatku może to jeszcze być powodem rozpadania się relacji i to rozpadanie w tym przypadku jest cierpieniem. Jest nim również stan, gdy czegoś nam brakuje, lub coś bardzo chcemy mieć.
Czemu pojawia się cierpienie? Ponieważ po pewnym czasie ten zewnętrzny czynnik przestaje być atrakcyjny. Pojawia się uczucie dyskomfortu, jest ono impulsem do szukania kolejnego uwarunkowanego innym czynnikiem szczęścia i tak krążymy sobie w tym cyklu.
Z tego powodu piszę, że cierpienie jest nieodłącznym elementem uwarunkowanego szczęścia, oczywiście stany te nie występują równocześnie. Jedyne, co mogę życzyć Alexowi to jego jak najmniejszej ilości, bo czyż ta koncepcja umożliwia jego całkowite wyeliminowanie?
Pozdrawiam, Artur
Witajcie :)
W zasadzie mógłbym wkleić swój komentarz, który dałem do poprzedniego postu o „Nie lubieniu Alexa” :)
Pozdrawiam :)
Marcin
Artur,
dziękuję Ci za wyjaśnienie:-)
Dla mnie odczuwanie dyskomfortu i przeżywanie cierpienia to różny „kaliber”, ale to zupełnie na marginesie.
Teraz rozumiem Twoj przekaz i o to mi chodziło.
Serdeczności, Ewa
Hej Ewo,
Teraz i ja lepiej rozumiem Twój punkt widzenia.
Stopniowanie cierpienia jest sensowne :)
Teraz i ja rozumiem Twój przekaz co mnie bardzo cieszy.
jak najmniej dyskomfortu, Artur
Wspaniały post Alex, dziękuję!
Serdeczności,
Iwona
Ostatnie posty o „nie lubieniu Alexa” przez czytelników troszkę mnie zdziwiły, ponieważ nigdy nie odczułem czegoś podobnego – wręcz przeciwnie!
Jednak tkwi w tym pewien paradoks – pomimo, że czytając ten blog nachodzi mnie dużo negatywnych emocji, takich jak wstyd, czy nawet czaaaaasem zazdrość to czytam wszystkie posty z wielką przyjemnością, nie tylko przez ich wielką użyteczność, ale także samą przyjemność czytania – klarowność wypowiedzi, bardzo fajny styl, bez niepotrzebnego rozwodzenia się… :)
Witam wszystkich serdecznie po raz pierwszy!
Czytam od dawna, ale dopiero teraz znalazł się post, który zmusił mnie do napisania. Oj, uśmiałam się serdecznie. :) Fakt, Alexowi można zazdrościć, można go podziwiać, można mu wierzyć, można się od niego uczyć, a jednocześnie można go za to wszystko nienawidzić. To się nazywa zazdrość. :)
A ja najbardziej zazdroszczę mu tej mądrości, tego spokoju i radości z tego, co przynosi los.
Pozdrawiam raz jeszcze i mam nadzieję, że do zobaczenia
A ja czytając Alexa nie czuję zazdrości, raz tylko miałam mniejszy uśmiech niż zwykle czytając na blipie o temperaturach podczas jego Gypsy Time :)
Dzięki Alex, że teraz jesteś dla nas, tak jak kiedyś dla Ciebie byli inni :)
Pozdrawiam ciepło,
AM
Alex,
Masz doprawdy niebanalne podejście do świata! Większość „zasad” Twojego życia, wyciekających czasem z notek na tym blogu, jest naprawdę godna zastosowania.
Może pokusisz się pociągnąć i ten wątek, podejścia do ludzi / świata / problemów / pracy w wykonaniu Alexa? Takie – powiedzmy – dziesięć czy dwadzieścia przykazań wolnego i świadomego życia, z małym komentarzem? Sądzę, że nie jestem jedynym czytelnikiem, który z chęcią przeczytałby taki cykl. Nie „prywatne życie Alexa”, ale „jak mieć w sobie autentyczny luz i nie miotać się”. O sprowadzenie na manowce chyba nie ma co się obawiać, bo przecież każdy ma swój rozum i wie, że co dobre dla Ciebie, nie zawsze musi być dobre dla każdego. Ale coś by można było sobie wybrać z tej puli zasad.
Byłbyś skłonny podzielić się z nami doświadczeniem człowieka, która poszedł w dobrym kierunku – szczęśliwego życia, w którym nie ma żadnego PITA?
W komentarzu Reni pojawiło się słówko „nienawidzieć” – ponieważ ja się wyrwałem z „nielubieniem” to tak bym tego nigdy nie ujął.
„Nielubienie” wynika z faktu konieczności wysilenia szarych komórek i myślenia, często poza strefą komfortu. Człowiek ma poukładane, a tu każą mu myśleć na nowo, na dajcie spokój proszę ;).
Taki intelektualny dyskomfort może powodować różne emocje, z którymi warto sobie poradzić.
A co do konkursu popularności – ja tam tego nie oczekuję. Ze zgadzania się ze sobą mniej można wyciągnąć rozwojowych wniosków niż z kontrowersji. Do kolejnego „nielubienia” ;)
Krzysztof
Piszesz: „“Autentyczny luz” to coś czego szuka chyba każdy z Nas, jak już zauważy, jakie daje to możliwości. „
Problem polega na tym, że bardzo wielu ludzi nie miało okazji zauważyć jakie daje to możliwości, więc nie szukają go.
Dalej: „Pozatym sam przyznasz, że te wszystkie rzeczy są mało interesujące, jeżeli nie ma tego “autentycznego luzu”. „
Muszę przyznać się bez bicia, że często w życiu podchodziłem do wielu spraw (i kobiet :-)) z wielką zachłannością, którą trudno byłoby wyinterpretować jako „luz” :-) I nie były one przez to mniej interesujące. Nie oznacza to, że dziś zalecam zachłanność :-)
Artur Jaworski
Dziekuję bardzo :-)
Jakoś w ostatnich latach nie cierpię, choć oczywiście nie wszystko w moim życiu toczy się gładko
Iwona Kr.
Dziekuję za słowa uznania, choć akurat w tym poście nie napisałem chyba niczego szczególnego :-)
Paweł Kuriata
Piszesz: „…czytając ten blog nachodzi mnie dużo negatywnych emocji, takich jak wstyd,..”
Wstyd??? Niby dlaczego?? Kształtowałeś Twoje dotychczasowe życie najlepiej jak mogłeś w oparciu o chwilową wiedzę i możliwości. Czego tu się wstydzić???
Renia
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „zazdroszczę mu tej mądrości, tego spokoju i radości z tego, co przynosi los. „
Mam do tego dwie drobne uwagi.
Po pierwsze to, co nazywasz mądrością, spokojem i radością to sa proste sprawy, łatwe do osiągnięcia przez większość ludzi niezależnie od stanu posiadania i wykształcenia.
Po drugie to ja nie czekam na to, co „przyniesie mi los” tylko niepokornie staram sie na to miec znaczący wpływ :-)
Aleksandra Mroczkowska
Przyjemność jest po mojej stronie :-)
Czwarty
Dziękuję za interesująca propozycję. Zastanawiam się na ile taki zestaw byłby użyteczny dla Czytelników. Tyle jest tego w internecie, a tak naprawdę to czesto decydują różne szczegóły praktyczne, które trudno jest przekazać tekstem pisanym. Uczestnicy Power Walks mogą to potwierdzić.
Niemniej obiecuję zastanowić się nad tym, najpóźniej po 19 listopada, kiedy przełączam się znów na Gypsy Time w cieplejszym miejscu :-)
Jeszcze jedna ważna uwaga: W moim życiu też występuje PITA factor, staram się tylko aby było go możliwie mało :-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
Renata, myślę, że nie opłaca się zazdrościć, bo każdy jest inny. Owszem, możemy się wzorować na kimś, mieć na uwadze korzystne dla nas cechy, to znaczy takie, które nam będą pomagać, będą nas skłaniały do rozwoju, radości z przeżywania różnych chwil.
Dość niedawno po przemyśleniach o różnych charakterach, osobach doszłam do wniosku, że każdy jest niepowtarzalnym indywiduum. Niczego nie można powielić, można najwyżej brać przykład, a działać według swoich odczuć.
Znam parę osób bardzo ambitnych i odnoszących sukces w życiu prywatnym i zawodowym, a robią to dlatego, bo odnaleźli swój złoty środek. Kiedyś myślałam, że zachowując się jak „oni” będę miała to samo, co okazało się błędem :)
Wybaczcie odbieganie od tematu. Co do prawdziwego tematu.
Alex, zabawny tytuł ;)
Szczerze wątpię czy potrafiłabym kiedykolwiek powiedzieć Ci w twarz: nie lubię Ciebie. Jestem pewna, że jest niemożliwe, mimo, że widziałam Ciebie tylko raz :)
Nawet jeśli nie zgadzam się z różnymi opiniami, to wyciągam wnioski dla siebie i przesiewam to co mi odpowiada, co mi najbardziej pasuje. Tak jak w sklepie kupujesz tylko wybrane produkty, tak tutaj to robię, i nie jestem „zła” na te za którymi średnio przepadam. Po prostu je omijam :)
Pozdrawiam
Alexie – no tak, ja chyba czekam na to co los przynosi. Choć czeka się na to „dobre”, to bywa różnie. :) Czasami mam wrażenie, że wszystko jakoś się wymyka, wyślizguje, że nie do końca kontroluję sytuację. Chciałabym to zmienić, ale nie wiem jak się do tego zabrać. To chyba kwestia charakteru, jak pisze Agnieszka. A może należy zaakceptować to co jest.
Mariszu, fakt, chyba posunęłam się o krok dalej – od „nielubienia” do „nienawiści”. :) Kajam się i akceptuję tą różnicę. Wiesz, ja to nielubienie – odbieram właśnie, nie jako ślepe zapatrzenie w to, czego nie mam, ale raczej pretekst do miłej refleksji nad sobą, nad Alexem, nad zachowaniem ludzi w ogóle. Bo ja chyba lubię w zyciu dużo myśleć – taka juz moja natura.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie w deszczowy dzień
Alex: „Piszesz: „…czytając ten blog nachodzi mnie dużo negatywnych emocji, takich jak wstyd,..”
Wstyd??? Niby dlaczego?? Kształtowałeś Twoje dotychczasowe życie najlepiej jak mogłeś w oparciu o chwilową wiedzę i możliwości. Czego tu się wstydzić???”
Wstydzić się za to mogę, że ta „wiedza” była tak niska, wstydić się mogę, za to, że patrzyłem na pewne sprawy we wręcz… prostacki sposób. Wstydzę się zaś najbardziej tego, że wiele rzeczy w życiu robiłem na autopilocie i mógłbym je sam zmienić, gdybym tylko czasami się nad tym zastanowił, a nie robił to bezrefleksyjnie.
Używam czasu przeszłego „robiłem” jednak wiele na pewno dalej robię i ciągle czytając ten blog, oraz rozmawiając z ludźmi bardziej doświadczonymi ode mnie te oczy mi się otwierają.
Dzięki Ci za to! :)
@ Alex
Piszesz „Problem polega na tym, że bardzo wielu ludzi nie miało okazji zauważyć jakie daje to możliwości, więc nie szukają go.”
Ok – pisząc Nas, miałem na myśli osoby takie jak czytelnicy tego bloga – one wcześniej czy później zauważają.
„Muszę przyznać się bez bicia, że często w życiu podchodziłem do wielu spraw (i kobiet ) z wielką zachłannością, którą trudno byłoby wyinterpretować jako „luz” I nie były one przez to mniej interesujące. Nie oznacza to, że dziś zalecam zachłanność ”
Ok – masz rację. Też zgodzę się bez bicia, że tak miałem i faktycznie nie były mniej interesujące. Ale też kosztowały więcej zdrowia, nerwów (i tak często było warto). Może z czasem się dojrzewa i rezygnuje z takiej zachłanności.
Alex napisał:
„Wstyd??? Niby dlaczego?? Kształtowałeś Twoje dotychczasowe życie najlepiej jak mogłeś w oparciu o chwilową wiedzę i możliwości. Czego tu się wstydzić???”
Rozmowy z Tobą Alexie otwierają klapki na oczach, i człowiek się wstydzi, że sam nie doszedł do wielu elementarnych rzeczy, że niby głupi nie jest, a idzie schematem, że nie pomyśli dwa razy tylko robi coś, bo „tak się robi”. Pamiętasz jak pierwsze powerwalki kończyły się zamyśleniem uczestników? Niemal było słychać jak mielimy w głowach sprawy, o których przed chwilą rozmawialiśmy. Ja osobiście mam Ci dużo do zawdzięczenia :) dwie super babki, na które zawsze mogę liczyć, Monikę i Justynę- to raz, a dwa… niepowtórzenie błędu mojej Mamy, nie wchodzenie w jej rolę, którą najłatwiej było mi przyjąć. Właśnie rozmowa o wchodzeniu w schematy czy role, które znamy mi dużo pomogła w trudnym czasie, jakże ciężko jest nie iść drogą „bezpieczną”, bo ją znasz, jak ciężko jest skręcić i iść inną drogą, niemal wbrew sobie, wciąż się oglądając na rozstaje dróg:( Myślę, że takie tematy też można poruszać na tym blogu, wchodzenia w schematy, poczucia własnej wartości itp. To à propos postu „o czym tu pisać” ;)