Generalnie w sprawach profesjonalnych jestem indywidualistą, takim typem niezależnego samuraja. Mimo tego, zwłaszcza przy całkiem nowych pomysłach, nie waham się zasięgnąć opinii kompetentnych ludzi, jeśli tylko jest taka możliwość. Piszę o tym, bo często spotykam albo „Zosie Samosie”, albo ludzi pytających niewłaściwe osoby, albo też robiące to w nieumiejętny sposób. A to znacznie ogranicza ich skuteczność. Na razie mówimy o zwykłym zasięgnięciu koleżeńskiej opinii na początku, a nie o angażowaniu profesjonalnego eksperta za pieniądze przy realizacji.
U mnie wygląda to tak:
- Jest stosunkowo niewielka grupa osób, od których mam „licencję” na swobodne korzystanie z ich wiedzy i doświadczenia (przeważnie one też mają taką „licencję” u mnie). Przeważnie mamy też obustronną „licence to kill” zapraszającą do dawania feedbacku bez zapytania, ale to tak na marginesie :) Ta grupa jest bardzo zróżnicowana zarówno jeśli chodzi o branże jak i o wiek.
- Istnieje grupa osób, do których mam kontakt, ale nasze dotychczasowe interakcje były ograniczone i nie mam od nich jednoznacznego zaproszenia do zadawania im pytań w razie potrzeby.
- W wyniku mojego niedbalstwa nie wynotowałem sobie kontaktów bardzo wielu osób, które kiedyś deklarowały same chęć wsparcia mnie w różnych dziedzinach :( To jest poważny błąd, do którego się przyznaję, abyście go nie powtórzyli. Gdybym dawno temu miał choćby kategorię „Wsparcie” w gmailu, to dziś nie musiałbym szukać na ślepo w tysiącach maili. Dziś zrobiłbym taką kategorię i podkategorie co pozwoliłoby mi łatwo odnaleźć pasujące osoby. Podkreślam, że nie chodzi tu o czyjeś usługi za darmo, ale przyjemność pracy z fajnymi ludźmi przy prototypowaniu czegoś ciekawego. Nie powtarzajcie mojego błędu!
Przyjrzyjmy się, jak w praktyce wykorzystuję takie ciało doradcze na przykładzie konkretnego pomysłu, jaki ostatnio miałem.
Pierwsza rzecz, to nawet mając licencje Grupy 1 szanuję jej czas. Odrabiam „zadanie domowe” i wysyłając im wystarczająco sprecyzowany opis, aby kompetentnie mogli się oni wypowiedzieć. Sam mam problem, kiedy ktoś zadaje mi krótkie i bardzo ogólne pytanie o coś, co może zaistnieć w wielu wariantach i w każdym z nich moja rekomendacja byłaby inna. Od członków mojej Grupy 1 nie otrzymuję takich kwiatków, ale czasem piszą do mnie inni ludzie, właśnie w tak nieprecyzyjny sposób i to nie jest dobry początek.
W moim konkretnym przypadku pierwszy szkic to były pełne 3 strony tekstu, gdzie starałem się w miarę dokładnie opisać, o co mi chodzi. Wysyłając ten szkic do kilku osób z Grupy 1 liczyłem się z tym, że ktoś może nie mieć czasu i/lub ochoty przyjrzeć się temu, więc w żadnym wypadku nie poganiałem i nie upominałem się o odpowiedź.
Po otrzymaniu feedbacku od tych ludzi, doprecyzowałem koncepcję do 6 stron i dopiero z takim dokumentem (ciągle nazwanym „szkic”) kieruję się do tych ludzi z Grupy 2, gdzie mam wrażenie, że mogą i zechcą się wypowiedzieć się na temat projektu. Naturalnie tutaj najpierw grzecznie pytam o zgodę, podając minimum informacji o co mi chodzi. Takie zapytanie nie byłoby zapewne konieczne, ale jest przejawem szacunku dla czasu tego drugiego człowieka. Nawet w wypadku jeśli np. ma on mniej, niż połowę lat ode mnie :)
To zapytanie o zgodę wygląda następująco (na początku jest imię adresata):
„Ostatnio, po przeprowadzeniu pewnego warsztatu pro bono dla nieformalnego klubu przedsiębiorców z południowo wschodniej Polski, wpadliśmy z Karoliną na pomysł, jak można w ciągu jednego dnia bardzo podciągnąć konkretne umiejętności negocjacyjne takich ludzi, przy cenie, która powinna dla większości być no-brainer :) Jak zwykle, najpierw chcę zapytać kilka zaufanych osób o zdanie i bardzo będę się cieszył, jeśli zechcesz się wypowiedzieć. Czy mogę podesłać szkic tego projektu?
Pozdrawiam serdecznie
Alex”
Nie wysyłam tego masowo do wielu adresów, które mam, lecz najpierw do kilku osób, przy których wiem, że mają w temacie coś ciekawego do powiedzenia i zapewne zechcą się wypowiedzieć. Potem w oparciu o ich feedback dalej szlifuję koncepcję i znów w podobny sposób pytam o zdanie :) Jeśli ktoś nie miałby czasu lub ochoty odpowiedzieć, to miałbym pełne zrozumienie, ale taki przypadek dotąd się nie zdarzył.
W rezultacie coś, co było tylko luźnym pomysłem nabiera bardzo konkretnych kształtów i wkrótce będzie gotowe do realizacji.
Mam nadzieję, że ten opis będzie przydatny, zachęcam do posiadania i wykorzystywania nie tylko „rady mędrców”, ale też i szerszego grona kompetentnych znajomych.
Ja z powodzeniem postępuję tak od dawna.
Napiszcie proszę w komentarzach, czy i jak wykorzystujecie taki „zespół doradczy”
PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/533934187185994/
Dodaj komentarz