Ostatnio zastanawiałem się nad takim pytaniem starając się odpowiedzieć sobie na nie całkiem szczerze i świadomie. To wcale nie jest takie proste, bo na pierwszy rzut oka pojawiają się różne aktualne problemy, których zniknięcie lub rozwiązanie przyczyniłoby się do poprawy jakości mojego życia. Jak każdy człowiek mam całą kolekcję aktualnych wyzwań do przewalczenia, począwszy od „banalnych” jak kiepska kondycja czy bałagan w różnych kwestiach życiowych po tak poważne jak niebezpieczna choroba bliskiego członka rodziny. Takie rzeczy w moim odczuciu należą do naszej egzystencji jako dorośli ludzie, tak samo, jak jedzenie czy oddychanie. Jest to więc „normalka”, z którą w danym momencie w lepszym czy gorszym stopniu sobie radzimy i jakoś radzić będziemy (miejmy nadzieję, że w miarę wzrostu doświadczenia coraz lepiej).
Pieniądze, wbrew powszechnemu mniemaniu, o ile ktoś jest na swoim (a nie na garnuszku rodziców lub partnera), przy tym nie postępuje jak całkowicie bezmyślny głupiec albo nie miał akurat jakiegoś poważnego zdarzenia losowego też nie muszą być największym z niedoborów (dla mnie nie były, nawet jak żyłem ze sprzedaży gazet na ulicy i wedle „normalnych” standardów byłem biedny jak przysłowiowa mysz kościelna!!!!)
Seks jest jeszcze mniejszym problemem, bo przy odrobinie właściwego podejścia można mieć niezależnie od płci i wieku znacznie więcej sposobności, niż fizycznych możliwości skorzystania z nich :-) To, niezależnie od własnych doświadczeń „raportują” mi nawet niespożyci dwudziestolatkowie, czy też panie, które teoretycznie żadnych ograniczeń w tej materii nie mają (musi być jakaś sprawiedliwość za wszystkie te miesiączki i ciąże :-))
Poważanie innych ludzi – to też w sumie prosta sprawa, jeśli jesteś w miarę przyzwoitym człowiekiem, otwartym na innych, wnoszącym jakiś pozytywny wkład w ich życie.
Gdzie więc jest ten niedobór?
W moim przypadku są to aktualnie dwie rzeczy, a mianowicie:
- głęboka i otwarta rozmowa z drugim człowiekiem
- wspólne robienie rzeczy wielkich z innymi ludźmi (chodzi o własne poczucie wielkości, niekoniecznie o opinię otoczenia!!)
Ze względu na szczupłość miejsca zajmę się dziś tym pierwszym punktem, bo drugi z w sumie powinien być łatwiejszy do rozwiązania.
O jaką rozmowę mi chodzi?
Przede wszystkim chodzi tu o nie związaną z biznesem, prywatną rozmowę dwojga świadomych siebie ludzi. Ludzi, którzy:
- trochę zastanawiają się nad swoim życiem i w związku z tym mają o czym rozmawiać ponad suchą relacją jakiś faktów i cudzych opinii
- chcą w tym życiu jeszcze osiągnąć coś, ponadto co mają (niekoniecznie tylko w sferze materialnej)
- wiedzą, że rozmowa w każdym wypadku pozostanie pomiędzy nimi
- w związku z tym nie maja problemu, aby bezpośrednio i „bez ściemy” mówić o swoich przemyśleniach, błędach i wątpliwościach. I to niekoniecznie tych banalnych, lecz i tych bardzo głębokich i intymnych, które ma większość z nas.
- niezależnie od tematu rozmowy prowadzą ją, aby się wzajemnie nauczyć, zainspirować, zrobić coś dla przyszłości, a nie bezproduktywnie przeżuwać coś, co było
- mają zdrowy dystans do samego/samej siebie
- nie oceniają, czy wręcz osądzają drugiej osoby zdając sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy ma swoja kolekcję głupich zachowań, niemądrych decyzji itp.
Każdy z tych warunków jest w sumie dość prosty do spełnienia przez wiele osób, spróbujcie jednak połączyć je wszystkie literkami „i” i nagle zacznie robić się pustawo.
Tak właśnie wygląda mój niedobór numer jeden.
Oczywiście nie oznacza to, że ludzi, z którymi mogę tak rozmawiać (i rozmawiam) nie ma w moim życiu, po prostu jest (i było) ich za mało!
Ciekawa może być analiza, co to za osoby. Jeżeli chodzi o takie, które spełniały bądź spełniają wszystkie powyższe kryteria, to były/są to przeważnie kobiety i to zarówno takie, z którymi uprawiałem też seks, jak i takie, z którymi z różnych powodów tego nie robiłem. Jeśli chodzi o ich wiek, to były to panie w wieku od dwudziestu kilku do około pięćdziesięciu lat.
W wypadku moich znajomych i przyjaciół płci męskiej, poza różnymi sporadycznymi przypadkami, kiedy niespodziewanie rozwijała się taka ciekawa rozmowa muszę przyznać, że poza paroma standardowymi tematami jest dość kiepsko. Szczególnie dramatycznie wygląda to (z mojego punktu widzenia!!) w grupie 45+. Czasem mam wrażenie, że szczególny problem jest z punktem pierwszym opisanych wyżej warunków.
Jest rzeczą jasną, że to jest moja subiektywna rzeczywistość, która w przypadku kogoś innego może i prawdopodobnie będzie wyglądać inaczej. W związku z tym nasuwają mi się następujące punkty do rozważenia:
- na ile ja przyczyniam się do tego, że wygląda ona jak wygląda i że odczuwam istotny deficyt
- jakie działania mogę podjąć, aby w 2013 zmienić to diametralnie (wiecie, 7 miliardów ludzi, więc jest z czego wybierać :-))
Spisałem tutaj moje przemyślenia z następujących powodów:
- zalecam wszystkim Czytelnikom robienie sobie od czasu do czasu (a nie tylko jednorazowo!!) takiej analizy. Łatwo może się okazać, że to, za czym się uganiamy i co najbardziej absorbuje nasz czas wraz z innymi zasobami wcale nie jest tym, czego najbardziej potrzebujemy. To może być też ciekawy temat do dyskusji pod postem
- możemy też podyskutować o moich osobistych spostrzeżeniach i jak one wyglądają z punktu widzenia kogoś innego
Zapraszam do wypowiadania się w komentarzach
„Seks jest jeszcze mniejszym problemem, bo przy odrobinie właściwego podejścia można mieć niezależnie od płci i wieku znacznie więcej sposobności, niż fizycznych możliwości skorzystania z nich To, niezależnie od własnych doświadczeń „raportują” mi nawet niespożyci dwudziestolatkowie, czy też panie, które teoretycznie żadnych ograniczeń w tej materii nie mają (musi być jakaś sprawiedliwość za wszystkie te miesiączki i ciąże )”
Co robić jeśli mimo starań ciągle ma się bardzo dużo niepowodzeń w tej materii, co w perspektywie czasu prowadzi do frustracji albo nawet depresji?
Ups, przepraszam. Mogę prosić o skasowanie komentarza wyżej? :)
Twój post zbiegł się w czasie z zastanawianiem się przeze mnie nad tym tematem. :) I rzeczywiście – trzeba być chyba nieustannie świadomym tego, czego pragniemy w życiu (czy może lepiej: co chcemy zmienić). Bo po podobnym procesie myślowym wywaliłem z głowy masę “fałszywych” braków:
1. pieniądze – zastanowiłem się nad tym i okazało się, że tak naprawdę moja ekonomiczna jakość życia jest całkiem wysoka, a „potrzeby” biorą się chyba tylko z epatujących nimi mediów.
2. życie towarzyskie – zdałem sobie sprawę, że od pożądanego przeze mnie stanu dzieli mnie niewiele i mogę go łatwo osiągnąć. Więc to zrobiłem. :D
Natomiast dochodzę do wniosku, że najbardziej w życiu brakuje mi prawdziwie wolnego czasu, czyli czasu, który bez wyrzutów sumienia mogę poświęcić na np. swoje zainteresowania czy po prostu pełny, spokojny relaks.
Co do Twoich spostrzeżeń: jak uważasz, w jakim stopniu Twój niedobór rozmowy może brać się z Twojej działalności? Być może jesteś postrzegany przez wielu przez pryzmat tego, co robisz i przez to każda rozmowa zbiega na tematy zawodowe. Nawet to, co napisałem w tym akapicie jest przecież spojrzeniem na Ciebie przez pryzmat Alexa-coacha.
Ja bym w takiej sytuacji próbował uciec od tej Formy. Couchsurfing, długa podróż koleją, wyjazd w takie miejsce, jak np. Bieszczady i wyjście na szlak. W takich sytuacjach jest się tym dla innych, kim chce się być i mógłbyś być w nich (nie)zwykłym rozmówcą.
Ja również czuję głód tego typu rozmów rozmów. Nawet jeśli je już odbywam, to również głównie z kobietami. Mężczyźni różnie reaguję na próby pogłębienia rozmowy, od zdziwienia, po zakłopotanie o różnego rodzaju reakcjach obronnych nie zapominając. Zauważyłem też, że w wielu wypadkach, życie wewnętrzne panów jest bardziej ubogie oczywiście przeżywają oni emocje, lecz nie umieją ich potem nazwać, opisać, brakuje im też samoświadomości wewnętrznej, obserwowania uczuć które się pojawiają. Mam wrażenie, że są w wielu wypadkach są nieświadomi swoich aktualnych stanów emocjonalnych zarówno własnych jak i innych osób.
Może to powoduje dyskomfort w rozmowach na ten temat i często dramatyczne próby ich unikania?
Mam też wrażenie, że różne płcie mają różne potrzeby w stosunku do rozmowy. Mężczyźni głównie chcą rozmawiać o „rzeczach”, podczas gdy kobiety szukają więzi emocjonalnych.
Kolejną różnicę zauważam podczas konfliktów, mężczyzna dąży do najszybszego zakończenia konfliktu (generalnie to próbuje ich unikać), natomiast dla kobiet rozmowa na temat kłopotów czy nieporozumień może być przejawem miłości, jednakże aby w niej uczestniczyć potrzebne są elementarne umiejętności otworzenia się na drugą stronę, okazania szacunku dla stanów emocjonalnych i tego, że się je prawidłowo rozpoznaje, zauważa.
Pewnie większość tych umiejętności nabywamy dorastając, jednakże mam wrażenie, że można się tego uczyć przez całe życie.
Pozdrawiam, Artur
Mnie najbardziej brakuje tworzenia. Mam w głowie rosnącą listę projektów, z których nieliczne docierają do etapu realizacji. Brakuje mi na to czasu, przestrzeni, pewności, że dobrze to sobie wymyśliłam, praktycznych umiejętności.
Dołączam się do braku otwartych rozmów.
Takie rozmowy nazwałbym „uświadamiającymi”. Część osób boi się ich, gdyż woli żyć w swoich utartych przekonaniach i iluzji jaką sprzedają media. I nie wiem czy to dla nich złe czy dobre, to chyba po prostu jest – to ich wybór.
Ja osobiście uwielbiam jeśli druga strona potrafi naprawdę słuchać. Dla mnie słuchaniem nie jest tylko patrzenie się na mnie i kiwanie głową, ale otwartość na odmienność poglądów oraz zastanowienie się nad tym co powiedziałem, zanim ktoś wyśmieje mój szalony pomysł :).
Pozdrawiam,
Waldek
Alex, bardzo dziękuję za ten post. Za napisanie o tym, czego Tobie brakuje, ale i podkręślenie jak cudowne/ ważne / cenne mogą być te 'głębokie i otwarte’ rozmowy. Stają się luksusem, na który coraz mniej ludzi stać. Oczywiście, że są tacy, którzy odczuwają podobny niedobór. Również w moim życiu odczuwam deficyt właśnie takich rozmów. Też planuję coś z tym zrobić i mój pomysł polega na 'sprowokowaniu’ takich dyskusji i tym samym aktywnym szukaniu interlokutorów. Co ma być ta prowokacją?:) W planie wydanie w 2013 tomiku wierszy!
Co do opisanej przez Ciebie trudności ze znalezieniem wystarczającej liczby partnerów do głębokich rozmów to przyczyn może być cała masa, ale znając Cię tylko z bloga można tak naprawdę jedynie zgadywać. Może za bardzo pochłania Cię praca, kobiety, za często wyjeżdżasz i po prostu nie masz czasu na budowanie bliskości z mężczyznami? Zdarza Ci się jakiemuś mężczyźnie poświęcić tyle czasu i uwagi, ile kochance?
@Alex
Moim zdaniem właśnie dałeś przepis na prawdziwego przyjaciela :-) a wiem z doświadczenia że prawdziwa przyjaźń to rzadka rzecz. Możemy być z kimś blisko, spędzać z nim dużo czasu, być w różnych relacjach, a mimo to nie wszystkie punktu z Twojego opisu będą spełnione.
Utrzymanie takiej relacji to zupełnie inna sprawa, łatwiej rozwinąć nową, bardziej dopasowaną do aktualnych uwarunkowań niż przez dłuższy czas dbać o to żeby stara była na odpowiednim poziomie.
Pozdrawiam
Tomek
Świetny post i bardzo intrygujący temat! Myślę, że trzeba do tego dużej świadomości siebie, żeby nie tylko powiedzieć kilka zdań o tym, czego nam w życiu brakuje, ale potrafić jeszcze taką rozmowę pociągnąć dalej i dojść do konstruktywnych rozwiązań, a to wymaga nie lada umiejętności. Po takich bardzo głębokich rozmowach często niestety (piszę to w oparciu o swoje doświadczenie) pozostają tylko rozdrapane rany. Na szczęście nie zawsze tak bywa :).
Głęboka, szczera rozmowa to, moim zdaniem, rzadkość, bo nawet jeśli każdy z warunków podanych w poście jest spełniony, to pojawia się jeszcze trudność taka, że w tym samym momencie dwie osoby mogą mieć zupełnie inny nastrój i rozmowa nie toczy się tak, jakbyśmy oczekiwali. Mam jednak i takie rozmowy za sobą, które, mnie przynajmniej, sprawiały dużą satysfakcję. Wierzę ponadto, że nie tylko mnie, bo to często „idzie w parze” – nadawanie na tej samej fali w określonym czasie, z określonym człowiekiem, który za chwilę, na chwilę, może popłynąć na fali zupełnie innej. A później, za jakiś czas, wrócić.
Pozdrawiam,
Magda
Jak dowiedziec sie czego chce w zyciu, ale zeby to bylo moje?
Patryk M.
A może spróbuj od postawienia sobie za cel rozmowy z kobietą na zasadach jakie podała Alex. Zdziwisz się jaki efekt osiągniesz :)
Pod warunkiem oczywiście, że rzeczywiście będziesz zainteresowany tymi rozmowami.
Tak się teraz „głośno” zastanawiam, co dla mnie jest „elementem ograniczającym” w prowadzeniu takich rozmów, o jakich Alex pisze, a co sprzyjającym.
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to czas i tzw. przestrzeń w głowie.
Wspólny czas pozwala mi na budowanie relacji (wzmacnianie relacji)Czas i i taka pogłębiona relacja pomagają w moim odczuciu odchodzić od powierzchowności skutkującej jedynie wymianą informacji czy konsultacją biznesową. Czas sprzyja otwarciu. Czasem taka zwykła wymiana informacji przechodzi w ciekawą, dobrą rozmowę, o jakiej pisze Alex.
Ograniczenie czasu zwykle wymaga ode mnie dokonywania wyborów. Głęboka rozmowa nie zawsze stanowi priorytet. :-) No cóż, tak mam.
Przy dużym ograniczeniu czasu czy rzadkich kontaktach mogę delektować się obecnością drugiej osoby, ale czasu i przestrzeni w głowie na pogłębioną rozmowę jest za mało. Bo do takiej rozmowy trudno mi podejść na zasadzie: „Mam godzinę, to porozmawiajmy o życiu” ;-).
Takie rozmowy to coś, co jest dla mnie wynikiem połączenia wielu czynników, w tym: potrzeba z obu stron, jasność takiej potrzeby (czasem np. sprawiam wrażenie, że jestem na to zamknięta lub odnoszę takie wrażenie w odniesieniu do rozmówcy), zaufanie, czas.
Trudno mi sobie bowiem wyobrazić ”zadaniowe” podejście w stylu: To umówmy się teraz na spotkanie i będziemy toczyć pogłębioną rozmowę przez godzinę, bo potem są inne sprawy, terminy, zadania etc.
Dla mnie to rozmowy, które uwielbiam, które są jak najlepszy obiad z deserem i kawą razem. I czuję, że nie utyłabym za bardzo, gdyby było ich więcej. Nie mogę mówić tu o braku, ale o niedosycie z pewnością.
Spacery i wspólne posiłki są dla mnie czynnikami sprzyjającymi – pozwalają ”zatrzymać się”, wyhamować na tyle, by przejść z poziomu załatwiania spraw i wymiany informacji, do poziomu rozmowy takiej „z wnętrza siebie”.
Pocieszyłam się teraz tym, że jednak doświadczam takich rozmów. Ostatnio w ten sposób mogłam rozmawiać z przyjaciółką przez telefon. Dłuuuga to była rozmowa. Ale ja lubię rozmawiać przez telefon. W zeszłym tygodniu tak rozmawiałam z dobrą znajomą (choć niewiele razy sie widziałyśmy w życiu) – po ponad godzinie telefon się rozgrzał (na szczęście mam abonament bez limitu). Cóż to była za uczta…Do teraz rezonuje to pozytywnie we mnie.
Po takich rozmowach nie tylko czuję się bogatsza wewnętrznie, silniejsza, pełniejsza, a też mam pokarm dla swojego umysłu i ducha, źródło inspiracji i podkład do kreacji. I wiem, że rozmówcy też wynoszą swoje „skarby” z takich rozmów. Niezwykła energia. Szkoda, ze nie częściej, to prawda…
Pozdrawiam, Ewa
Alex, a czy jak wyeliminujesz z rozważań osoby, z którymi utrzymywałeś lub utrzymujesz kontakty seksualne, to proporcje między kobietami, a mężczyznami, pośród osób z którymi możesz otwarcie porozmawiać nadal są zaburzone?
Dla mnie kluczowe jest zaufanie (czyli punkt 3 na Twojej liście, jak mniemam). Zaufanie do osób tej samej płci buduje się latami, bo zazwyczaj w wachlarzu naszych zachowań względem nich nie ma kontaktów seksualnych ;), które w większości przypadków znacznie przyśpieszają proces tworzenia więzi z drugim człowiekiem ;)
Nie mam natomiast podstaw, by sądzić, że wśród osób, które mają przemyślenia na temat swojego życia (a których jest, wydaje mi się, stosunkowo niewiele), proporcje są w jakikolwiek sposób zaburzone.
Jeszcze jedna rzecz przychodzi mi na myśl: mężczyzn od najmłodszych lat uczy się, że ze swoimi rozterkami i wątpliwościami powinni radzić sobie sami, a każde inne zachowanie jest oznaką słabości. Być może to wpływa na fakt, że nie są zbyt skorzy do otwartej rozmowy? Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam,
Bartek
Dziękuje Ci Ewo, za Twój komentarz, zgadzam się, że czas i przestrzeń do takich rozmów są wymagane.
Dla mnie takim miejscem są góry, ale nie takie w znaczeniu Krupówkowym, ale takim prawdziwym schroniskowo/namiotowym, gdzie nie ma zasięgu telefonów, często nie ma prądu, no i jest czas, a mistycyzm i piękno gór tworzą odpowiedni nastrój.
Wspólny wysiłek, przeżywanie piękna przyrody, rozmowy schroniskowe lub spędzanie tego czasu z przyjacielem, to wszystko tworzy odpowiednie warunki na takie pogłębione rozmowy.
Jakoś telefonicznie nie jestem w stanie się uzewnętrznić.
Pozdrawiam
Tomek
Filozoficznie to ujmę: mnie brakuje głębokich rozmów o tym, czego mi brakuje. Trudno taką dyskusję rozpocząć, ale jest to możliwe.
Głęboka rozmowa pewnie dla różnych ludzi będzie oznaczała poruszanie się w innej tematyce. Dla mojego kolegi, na przykład, udane rozmowy to rozmowy egzystencjalne, które i dla mnie są interesujące, ale taka rozmowa na poziomie: „dla kogo byt jest bytem, a dla kogo niebytem” kończy się przecież najczęściej tylko stwierdzeniem: „nie wiemy, jaka siła steruje ludzkością i każdy ma prawo wierzyć, w co zechce”.
Dla mnie ważność rozmowy to przekraczanie granic: zaufania, poczucia wstydu, mylnych przekonań, wyobrażeń i przyzwyczajeń. To także wspólne, twórcze dochodzenie w dyskusji do prawdy, czyli tzw. burza mózgów bez konieczności stawania przed kimś jako uczeń, lecz korzystanie z czyichś zasobów wiedzy i ich konfrontacja z własnymi zasobami w tym zakresie lub przekonaniami, bez obaw o cokolwiek. To dzielenie się tym, co dla nas istotne, czyli może to być np. rozmowa o tym, czego nam w życiu brakuje. Taka rozmowa zbliża bardzo, bo, choć zwierzając się, dotykamy rzeczy smutnych, to często samo „wygadanie się” dobrze nam robi. Z kolei naszemu rozmówcy, któremu wierzymy, działamy dobrze na samopoczucie, bo czuje się on się doceniony, że jemu zaufaliśmy. Win-win solution :).
I chyba bez znaczenia w tych rozmowach jest to, czy kogoś nazwiemy przyjacielem, czy tylko dobrym znajomym… A może to być przecież także ktoś zupełnie obcy. W przypadku tych obcych osób ważne dla mnie jest tylko wygadanie się lub wysłuchanie, bo traci sens budowanie relacji, a więc mam tylko połowę przyjemności.
Pozdrawiam,
Magda
Patryk
Piszesz: „Co robić jeśli mimo starań ciągle ma się bardzo dużo niepowodzeń w tej materii ….”
To nie ta dyskusja, niemniej zakładając, że chodzi Ci o znalezienie partnerki a nie na przykład o… kłopoty z erekcją (z Twojej wypowiedzi nie wynika to jasno) dobrym punktem początkowym będzie posłuchanie tego, co napisała Ci Małgorzata. Oczywiście poza oczywistą koniecznością bycia facetem z jajami, czego niestety brak wielu mężczyznom
Mateusz D N
Piszesz: „..trzeba być chyba nieustannie świadomym tego, czego pragniemy w życiu ..”
To byłoby dla mnie zbyt duże wymaganie :-) Ja zadowalam się uświadamianiem sobie tego od czasu do czasu, szczególnie (ale nie tylko) przy podejmowaniu ważnych decyzji.
Dalej: „..Być może jesteś postrzegany przez wielu przez pryzmat tego, co robisz i przez to każda rozmowa zbiega na tematy zawodowe ..”
Nic bardziej błędnego. W życiu prywatnym obserwuję wręcz zjawisko odwrotne, prawie nikt nie chce korzystać z mojej wiedzy i doświadczenia :-)
Proponujesz wyjazdy z uzasadnieniem: „W takich sytuacjach jest się tym dla innych, kim chce się być „
Ja generalnie prawie zawsze chcę być po prostu sobą :-)
Oczywiście, że zmiana sytuacji wymaga zmiany w czymś, co robię, ale to niekoniecznie jest to, co proponujesz. Niezależnie od tego, dziękuję za wypowiedź
Artur Jaworski
Zgadzam się z pierwszą częścią Twojej wypowiedzi.
Piszesz potem: „Mam też wrażenie, że różne płcie mają różne potrzeby w stosunku do rozmowy. Mężczyźni głównie chcą rozmawiać o „rzeczach”, podczas gdy kobiety szukają więzi emocjonalnych. „
Rozmowy, o których piszę niekoniecznie muszą dotyczyć więzi emocjonalnych
Dalej: „Pewnie większość tych umiejętności nabywamy dorastając, jednakże mam wrażenie, że można się tego uczyć przez całe życie. „
Pełna zgoda! Pytanie, jaki procent ludzi kontynuuje ten proces uczenia się? :-)
Magda Lena
Piszesz: „Mnie najbardziej brakuje tworzenia. „
Ja też tak mam :-) Całe szczęście, że moja praca zawodowa wymaga ode mnie bardzo dużej kreatywności i myślenia co w dużym stopniu zaspokaja tę potrzebę. Uzupełniam blogiem, pisaniem książki i fotografowaniem :-)
Waldek Jarosik
Piszesz: „Takie rozmowy nazwałbym “uświadamiającymi”
Rozumiem, że masz na myśli uświadamianie sobie różnych rzeczy w rozmowie z drugim człowiekiem, a nie uświadamianie kogoś, niezależnie od tego czy tego chce, czy tez nie.
Napisałeś: „Dla mnie słuchaniem nie jest tylko patrzenie się na mnie i kiwanie głową, ale otwartość na odmienność poglądów „
Z tym zgadzam się w 100%. Z tym wielu Polaków na ogromny problem, dlatego dość kiepsko żyją i narzekają
Justyna Niebieszczańska
Powodzenia w Twojej prowokacji :-)
Maga Lena
Uśmiechnąłem się (bez ironii :-)) czytając Twoje hipotezy.
Pytasz: „po prostu nie masz czasu na budowanie bliskości z mężczyznami? „
Jak w takim razie wytłumaczyć głębokie rozmowy z kobietami, z którymi nie sypiam? W takich sytuacjach wyposażenie anatomiczne nie ma znaczenia, liczy się wyłącznie człowiek.
Dalej: „Zdarza Ci się jakiemuś mężczyźnie poświęcić tyle czasu i uwagi, ile kochance? „
Nie :-) Abstrahując od tego, że w wypadku kochanki nie jest to „poświęcanie” czegokolwiek, lecz delektowanie się. Wracając do Twojego pytania, to delektowanie się nie przeszkadza mi w prowadzeniu rozmów z kobietami
Tomek
Napisałeś: „Moim zdaniem właśnie dałeś przepis na prawdziwego przyjaciela „
Zgódźmy się, że prawdopodobnie będzie to warunek konieczny, choć niekoniecznie wystarczający
Magdalena
Piszesz: „Po takich bardzo głębokich rozmowach często niestety (piszę to w oparciu o swoje doświadczenie) pozostają tylko rozdrapane rany „
Jeżeli zachowujemy wszelkie warunki opisane w poście, to kiedy to jest w ogóle możliwe? Proszę daj mi jakieś przykłady
Darb
Proszę zadaj sobie trudu i sformułuj Twoje pytanie choć odrobinę konkretniej
Ewa W
Piszesz: „ Głęboka rozmowa nie zawsze stanowi priorytet. „
Oczywiście, że tak może być. U mnie występuje podobnie. Niemniej pisałem o niedoborach, a nie permanentnych priorytetach.
Bartek K.
Pytasz: „czy jak wyeliminujesz z rozważań osoby, z którymi utrzymywałeś lub utrzymujesz kontakty seksualne, to proporcje między kobietami, a mężczyznami, pośród osób z którymi możesz otwarcie porozmawiać nadal są zaburzone? „
Oczywiście że tak!! Jest co najmniej kilka takich kobiet, z którymi wyłącznie bardzo otwarcie rozmawiam (co nieprawdopodobnie rozszerza moje zrozumienie kobiet w ogóle), z facetami jest bardzo krucho.
Dodatkowo, znakomita większość moich trwalszych relacji seksualnych była kontynuacją bardzo dobrych rozmów. W kilku przypadkach właśnie bardzo dobre rozmowy doprowadziły do relacji seksualnej z partnerkami, które właściwie kompletnie były poza moim „targetem” ( a prawdopodobnie w drugą stronę było to samo :-))
Piszesz: „Zaufanie do osób tej samej płci buduje się latami, bo zazwyczaj w wachlarzu naszych zachowań względem nich nie ma kontaktów seksualnych „
Dlaczego w takim razie można bardzo szybko mieć odpowiedni poziom zaufania z kobietą, z którą nie sypiasz?
Argument odrzucony :-)
Stwierdzasz: „Nie mam natomiast podstaw, by sądzić, że wśród osób, które mają przemyślenia na temat swojego życia (a których jest, wydaje mi się, stosunkowo niewiele), proporcje są w jakikolwiek sposób zaburzone. „
Nie mam obiektywnej wiedzy na ten temat. W poście piszę o moich subiektywnych spostrzeżeniach
Dalej: „ mężczyzn od najmłodszych lat uczy się, że ze swoimi rozterkami i wątpliwościami powinni radzić sobie sami, a każde inne zachowanie jest oznaką słabości. Być może to wpływa na fakt, że nie są zbyt skorzy do otwartej rozmowy? „
Jest jak piszesz, ale co z tego? Mnie tez od najmłodszych lat uczono, że jest niebo, piekło a seks jest czymś grzesznym :-)
Bycie dorosłym, to też weryfikacja takich obcych programów i w razie potrzeby bezlitosne „czyszczenie dysku” :-)
Magdalena
Bardzo dziękuję za ten komentarz powyżej. Pięknie opisałaś o co chodzi!!
Pozdrawiam wszystkim i dziękuję za interesująca dyskusje
Alex
@Alex
>>>Jak w takim razie wytłumaczyć głębokie rozmowy z kobietami, z którymi nie sypiam? W takich sytuacjach wyposażenie anatomiczne nie ma znaczenia, liczy się wyłącznie człowiek.
Jakieś znaczenie to wyposażenie anatomiczne mieć chyba musi, nawet jeśli aktualnie nie używane, skoro sam zauważyłeś dysproporcję. Może sama potencjalna możliwość ewentualnego wykorzystania różnic anatomicznych sprawia, że Ty wobec kobiet odnosisz się inaczej niż wobec mężczyzn, i/lub że one wobec Ciebie odnoszą się inaczej niż mężczyźni. Może wszyscy tak mają…
Twoim zdaniem ta dysproporcja wynika z różnic w emocjonalności/poziomie refleksji życiowej itp. między kobieta i mężczyznami? Na to raczej bezpośredniego wpływu mieć nie będziesz. Nie mogę się wypowiadać globalnie, ale mi się głębokie rozmowy z mężczyznami zdarzają nie rzadziej niż z kobietami.
>>>>Abstrahując od tego, że w wypadku kochanki nie jest to „poświęcanie” czegokolwiek, lecz delektowanie się.
Słownik języka polskiego mówi, że
„poświęcać” oznacza m.in.
«zainteresować się kimś, czymś w sposób szczególny».
Nie sądzę, żebyś nie rozumiał, co miałam na myśli i nie wiem szczerze powiedziawszy jak Twój komentarz odebrać. Przyszło mi do głowy, że takie czepianie się słówek, samo w sobie może stanowić pewną barierę na drodze do szczerych i głębokich rozmów. Można odnieść wrażenie, że chcesz zmienić temat, albo że Twoim celem jest wytknąć rozmówcy braki w elokwencji.
Poświęcić komuś czas Tobie może kojarzy się po pierwsze z rezygnacją z czegoś, mi kojarzy się ze świętością – poświęcić to w odświętny, uświęcony sposób ten czas z kimś spędzić.
To co napisała Ewa W. odbieram jako bardzo trafne także w moim przypadku – żeby zaistniały głębokie rozmowy potrzebuję sporo swobodnego wolnego czasu spędzanego z ludźmi, których lubię i którym ufam. Żeby komuś zaufać też potrzebuję czasu. Nie godzinka czy dwie, ale całe wieczory, łykendy, tygodnie.
Przy okazji „poświęcania czasu” po raz kolejny nawiązałeś do swoich wyjątkowych relacji z kobietami, wspominasz o tym dość często i podkreślasz jakie to ważne. Była jakaś notka o męskiej przyjaźni? Zdarza Ci się delektować czysto męskim towarzystwem?
Magda Lena
Piszesz: „Jakieś znaczenie to wyposażenie anatomiczne mieć chyba musi, nawet jeśli aktualnie nie używane, skoro sam zauważyłeś dysproporcję. „
To byłoby prawdą, gdybyśmy stwierdzili, że w omawianym kontekście obie płcie różnią się tylko genitaliami. Chcesz coś takiego powiedzieć? Bo ja nie.
Dalej: „Twoim zdaniem ta dysproporcja wynika z różnic w emocjonalności/poziomie refleksji życiowej itp. między kobieta i mężczyznami? „
Ja jedynie dzieliłem się moimi obserwacjami o charakterze statystycznym i kilkoma przypuszczeniami.
Dla mnie czasownik „poświęcić” jest bliżej spokrewniony z poświęceniem i nie używam go w kontekście sytuacji, kiedy jestem beneficjentem takich działań.
To kwestia subiektywnego wyczucia językowego, możesz mieć inne.
Zaskakuje mnie stwierdzenie: „takie czepianie się słówek, ..” Ja na tym blogu staram się komunikować tak dokłądnie, jak w danym momencie potrafię i jeśli ktoś to odbiera jako czepianie się, to znajduje się w niewłaściwym miejscu. Szczególnie kiedy moje doprecyzowanie miało formę jak w poprzednim komentarzu.
Pytasz: „Przy okazji “poświęcania czasu” po raz kolejny nawiązałeś do swoich wyjątkowych relacji z kobietami, wspominasz o tym dość często i podkreślasz jakie to ważne. Była jakaś notka o męskiej przyjaźni? ?
Przypominam, że tytuł postu brzmi „Czego najbardziej brakuje Ci…” i z tego punktu widzenia napisałem mój tekst.
Dalej: „Zdarza Ci się delektować czysto męskim towarzystwem? „
Oczywiście że tak :-) Problem dotyczy jednego konkretnego aspektu
Pozdrawiam
Alex
Witam,
Taki refleksyjny post przed końcem świata :)
Zastanowiło mnie:
Czemu na jednym blogu spotyka się tyle osób, którym brakuje podobnych rzeczy, a w realu ja takich osób prawie nie spotykam?
I czemu coach ma niedosyt szczerych rozmów ? :) W końcu coach powinien mieć ich pod dostatkiem.
Mi również brakuje czasu, rozmów i zrealizowania miliona twórczych pomysłów.
Szczere rozmowy (poza moim partnerem życiowym) prowadzę właściwie tylko z moim coachem :). Czemu? Bo jak próbowałam rozmawiać z innymi to mnie potraktowano jak dziwaka i nudziarę. Nietypowe tematy rozmowy i zachowania wywoływały nawet agresję.
Z moich subiektywnych obserwacji bardzo dużo czasu ludzie spędzają na stadnym narzekaniu na co się tylko da. Resztę czasu zużywane jest na dostosowanie się do wymagań tzw. cywilizacji i kultury (np. omówienie najnowszego filmu) i sprawy codzienne. Na gadanie o „życiu” brakuje już po prostu czasu i sił.
Gdyby zrobić miejsce w głowie, na chwilkę się zatrzymać i przestać narzekać! to byłby czas dla innych. Wydaje mi się, że takie zatrzymanie się jest dla większości ludzi przerażające (dla mnie też jakiś czas temu było). Przecież wtedy można zobaczyć, że czegoś ważnego nam naprawdę brakuje. I co wtedy?
Trzeba będzie coś zmienić, a zmiana jest straaaaszna. ;)
I co można z tym zrobić, żeby ludzie chcieli tak rozmawiać? Chyba próbować w kółko i sugerować ludziom, że tak można i że większość z nas tego potrzebuje.
Alex – takie luźne myśli : Ty może w 2013 roku możesz prowadzić więcej tzw. „life-coachingu” a mniej „business-coachingu”? Może nie dla firm i osób przedsiębiorczych, a więcej dla takich niezdecydowanych – tylko czy to będzie dla Ciebie ciekawe ? :)
Pozdrawiam,
EwaT
Bardzo ciekawy temat i ciekawe komentarze. Dzięki wszystkim za interesującą lekturę. Kwestia życiowych deficytów była dla mnie bardzo męcząca, do momentu kiedy zacząłem prowadzić świadomy dialog wewnętrzny. Kiedy uświadomiłem sobie własne potrzeby i stworzyłem swoją własną ścieżkę życiową, którą wyraźnie widzę dużo się zmieniło. Posłużę się przykładem ostatniego weekendu. Mieszkam w Rybniku. Wybraliśmy się z żoną i dwuletnią córką do Warszawy do Centrum Nauki Kopernik oraz w odwiedziny do osób poznanych na różnych forach podczas ciekawych rozmów. Pomimo sceptycznych głosów (po co tracić kasę, męczarnia z dzieckiem, przecież tam nie ma nic ciekawego dla takiego dzieciaka,do obcych ludzi jedziecie, brzydka pogoda itd.) oczywiście pojechaliśmy. Zresztą nie była to pierwsza tego typu wyprawa. Efekt: Super ciekawy weekend: podróż w obie strony mega komfortowym autokarem wyhaczona za 50 zł. Sprawdzenie mojej asertywności: zwrócenie uwagi prawie dwumetrowemu mięśniakowi, który strasznie przeklinał przez telefon, że przeszkadza mi jego język i głównie z uwagi na dziecko proszę by tego nie robił. Ku zdziwieniu reszty pasażerów facet przeprosił i przestał. Byłem z siebie dumny. Mała była zachwycona w „Koperniku” majsterkowaniem i poznawaniem różnych ciekawych rzeczy, miałem niesamowicie ciekawe rozmowy, zawierające niuanse, które na długo zapamiętam, miałem okazję odświeżyć angielski w praktyce, zobaczyłem jak na tematy, które mnie nurtują można spojrzeć z innej perspektywy. Jeszcze rok temu siedziałbym w domu i mówił do siebie: kurde nie mam kasy, żeby gdzieś pojechać, nie mam znajomych, nie mam czasu bo ciągle tylko praca i praca. Nie mam z kim porozmawiać itd. Jestem wielkim zwolennikiem prowadzenia rozmów, które zawierają wszystkie podane przez Ciebie Alex elementy. Mam też za sobą wiele rozmów, z których wyciągam poszczególne elementy, które mi pasują i które długo pamiętam. Dla mnie te drobne rzeczy czynią dużą różnicę. Jestem otwarty na ciekawe rozmowy z Wami. Do Wrocławia jestem daleko na liście rezerwowej, no ale będę szukał kolejnych okazji. Pozdrawiam, Kamil
Alex,
Pisałam o „rozdrapanych ranach”, mając na myśli omawianie minionych zdarzeń (warunki wymienione w poście są spełnione), którymi dzielimy się, bo chcemy się zwierzyć (a to przecież coś innego niż narzekanie i mówienie o problemach).
Gdy ktoś mnie opowiada o sytuacji prywatnej, która wydarzyła się w przeszłości, ale ma wpływ na teraźniejszość choćby z powodu trwającego rozżalenia, to mam sprzeczne uczucia. Z jednej strony czuję się dobrze, bo ktoś mi zaufał, poza tym mam okazję poznać tę osobę bardziej, prawdziwiej, z drugiej – jest mi przykro, że ta osoba kojarzy rozmowę ze mną ze smutkiem…
Czy powiedzenie sobie: „trudno, smutna rozmowa też może być dobra” wystarczy?
Pozdrawiam z dużym znakiem zapytania w głowie,
Magda
Alex, dziękuję Ci za bardzo ciekawego posta.
Z uwagi na to, iż kwestie poruszane w nim przez Ciebie są mi szczególnie bliskie, postanowiłam napisać kilka swoich spostrzeżeń.
Zacznę od pytania zawartego w temacie.
Czego najbardziej mi w życiu brak? ( na chwilę obecną)
-moich bliskich dostępnych 'na wyciągnięcie ręki’.
4 lata temu przeprowadziłam się do innego miasta, odległego o ok 250 km od mojej rodzinnej miejscowości, w której zostawiłam tych, którzy są dla mnie ważni i bliscy.
Regularnie rozmawiam z nimi przez telefon, średnio raz na 2 miesiące się widzimy, odwiedzamy, ale brakuje mi takiej możliwości spontanicznego spotkania się z nimi – a to na kawkę, a to do kina, teatru, na spacer, na zakupy… Z uwagi na to, że tego wspólnie spędzonego czasu nie mamy tyle, ile byśmy chcieli, staramy się wykorzystać go bardzo dobrze. I analizując go sobie zauważam, że bardzo często jest on wypełniony właśnie tymi ciekawymi, 'głębokimi i otwartymi’ rozmowami.
Być może wynika to ze specyfiki naszych kontaktów, być może z naszych charakterów?(a zapewne oba te czynniki mają równie istotny wpływ na taki stan rzeczy).
Dodatkowo istotnym jest dla mnie fakt, iż bardzo często takie rozmowy odbywam ze swoim Mężem.
Jest to dla mnie jeden z najcenniejszych elementów naszej relacji.
Z doświadczenia mogę stwierdzić, że raczej nie ma tematu, na który byśmy nie mogli porozmawiać – nawet sprawy trudne/intymne/głęboko przez nas schowane, skrywane są przez nas poruszane. Takie rozmowy bardzo nas do siebie zbliżają i ubogacają wzajemnie.
Z drugiej strony pomagają mi one choć trochę zniwelować trud rozłąki z bliskimi, ponieważ budując tak szczerą, głęboką i zaangażowaną relację z Mężem nie odczuwam aż tak samotności i tęsknoty za tymi, którzy są daleko.
Czego mi w życiu jeszcze brak?
-czasu/mobilizacji/dobrej organizacji ( te trzy aspekty ściśle się ze sobą łączą i wpływają na siebie) na rozwijanie swojej pasji. Zastanawiając się jednak nad tym dochodzę do wniosku, że tak naprawdę te wyżej wymienione przeze mnie przeszkody wcale nie są aż tak trudne do przezwyciężenia i że naprawdę warto włożyć (wcale nie aż tak dużo) wysiłku w zorganizowanie się, a korzyści z tego płynące mogą się okazać bardzo ciekawe i satysfakcjonujące.
(Na marginesie dodam, że polecam w taki sposób szukać rozwiązań swoich problemów – spisać je na kartce, spojrzeć na nie niejako 'z boku’, odłożyć na jakiś czas, powrócić i znów próbować się z nimi zmierzyć..słowo pisane może się okazać bardzo pomocne w wielu przypadkach, warto więc wypuścić myśli z głowy i przelać na papier/ekran monitora, a być może okaże się, że 'nie taki diabeł straszny’, a rozwiązanie leżało na wyciągniecie ręki).
Na koniec chcę jeszcze dodać pewne spostrzeżenia na temat owych 'głębokich i otwartych’ rozmów w odniesieniu do kobiet i do mężczyzn. Z mojego doświadczenia wynika, że i z jednymi i z drugimi można odbyć niesamowicie interesujące i ciekawe rozmowy. Różnica jest jednak w samym zapoczątkowaniu ich. Kobiety niejako z natury są bardziej otwarte i ufne, co zdecydowanie ułatwia nawiązywanie z nimi kontaktów. Tu również działa pewna zasada wzajemności – w wielu przypadkach bywa tak, że jeśli ja się otworzę i zaangażuję w rozmowę, również i moja rozmówczyni tak się zachowa, albowiem: 1. poczuje się bezpiecznie, 2. poczuje się zachęcona i doda jej to odwagi. Z mężczyznami tak nie jest. Oni są bardziej ostrożni i zamknięci. Nie wystarczy nasza otwartość, należy podjąć również pewne kroki, aby pewne przemyślenia z mężczyzny…hmmm (szukam dobrego słowa)…wyciągnąć. Ciężko mi to tak wyjaśnić. Może inaczej: mężczyźni w rozmowie to tacy długodystansowcy. Aby osiągnąć cel, czyli aby móc rozmowę z nimi scharakteryzować jako 'otwartą i głęboką’ musi zaistnieć więcej czynników. U kobiet jest jednak chyba prościej.
Tak przynajmniej wygląda to z mojego doświadczenia.
Jeszcze raz dziękuję za tego posta. Po 1 pozwolił mi on jeszcze raz uświadomić sobie fakt, jakie mam w życiu szczęście do spotykania i obracania się w gronie ciekawych, inspirujących i otwartych ludzi ( z moim Mężem na czele:) ). Po 2 ufam, że pomoże mi on rozwinąć skrzydła i bardziej poświęcić się temu, co tak bardzo lubię robić, co jest moją pasją. Potrzebowałam takiego moblilizatora;)
Pozdrawiam!
Powiem o sobie. Głębokie rozmowy prowadzę z co najwyżej kilkoma osobami. Czasem ta 'głębokość’ dotyczy tylko pewnego aspektu. Rozmowy głębokie i intymne …. jest tylko jedna taka osoba. Mam dokładnie tak, jak potrzebuję i na co się otworzyłam. I to jest myślę klucz. Bardzo precyzyjnie odczuć potrzebę i tak samo dokładnie określić, na ile chcę się otworzyć. Najpiękniej jest na maksa :)
EwaT
Pytasz „Czemu na jednym blogu spotyka się tyle osób, którym brakuje podobnych rzeczy, a w realu ja takich osób prawie nie spotykam? „
Myślę, że przyczyną jest to, że Czytelnicy tego blogu nie są reprezentatywną próbką polskiego społeczeństwa (stwierdzam to bez wartościowania tego faktu)
Dalej: „I czemu coach ma niedosyt szczerych rozmów ? W końcu coach powinien mieć ich pod dostatkiem. „
W poście wyraźnie napisałem i nawet podkreśliłem: „Przede wszystkim chodzi tu o nie związaną z biznesem, prywatną rozmowę dwojga świadomych siebie ludzi.”
Nawiasem mówiąc, chyba przestanę używać określenia coach, bo to co robię często jest odwrotnością podejścia przedstawicieli tej profesji :-)
Z tym, co napisałaś poniżej tych pytań w pełni się zgadzam.
Rada „I czemu coach ma niedosyt szczerych rozmów ? W końcu coach powinien mieć ich pod dostatkiem. ….” jest logiczna, niemniej w obliczu tego podkreślonego zdania, które zacytowałem, niestety chybiona. Dziękuję za dobre intencje :-)
Pozwólcie, że do pozostałych komentarzy odniosę się wieczorem. Teraz czas na pochodzenie po plaży :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Może doprecyzuję nieco moją radę :) Rzeczywiście coaching w powszechnym rozumieniu to jest biznes (cele, ich rozliczanie itp) i wtedy moja rada będzie rzeczywiście chybiona. Patrząc szerzej na zagadnienie coachingu nie ma on nic wspólnego z biznesem i coachowac można za darmo i zupełnie niebiznesowo (np. coaching zen). Nie znajduję niestety słowa lepiej oddającego to co robi life-coach niż coaching, ale takie rozmowy mentora, coacha, przewodnika otwierają ludzi. Taki duchowo-rozumowy wskazywacz drogi jest wielu ludziom potrzebny i taka osoba ułatwia ludziom dotarcie do swoich wewnętrznych przemyśleń i potrzeb. Wtedy jest o czym głęboko rozmawiać :)
no ale wnioskuję :)(może mylnie), czytając Twojego bloga, iż ludzie potrzebujący takiej pomocy (może niezrównoważeni, bezradni, słabi, przestraszeni, poszukujący) znajdują się poza Twoimi zainteresowaniami.
Pozdrawiam,
EwaT
@Alex
Dalej: „Zdarza Ci się delektować czysto męskim towarzystwem? „
Oczywiście że tak Problem dotyczy jednego konkretnego aspektu
Dlaczego o to pytam? Niewykluczone, że do kobiet łatwiej Ci dotrzeć, bo mając większą motywację do budowania bliskości z tą akurat płcią, istotnie lepiej się nauczyłeś do kobiet docierać. Skoro żadnemu mężczyźnie nie poświęciłeś nigdy tyle czasu i uwagi, co kobietom jakie się w Twoim życiu pojawiały, ciężko oczekiwać, że będziesz równie dobrym specjalistą od męskiej psychiki, co od damskiej. Ale ponownie to tylko zgadywanka. Może to nie Ty docierasz do kobiet, ale one do Ciebie, bo masz do nich słabość :)
EwaT
czytam Twojego posta i przychodzi mi do głowy spostrzeżenie Poliszynela chyba :), że w komunikacji pisanej łatwiej niż w bezpośredniej o przekłamanie w odczycie zamiaru.
Myślę sobie, że Twój zamiar był konstruktywny, a literki każą się czytać inaczej.
Mówisz o coachingu i mentoringu, które z definicji i praktyki nie polegają na prowadzeniu prywatnych głębokich rozmów dwójki świadomych siebie ludzi etc. Relacja w coachingu i mentoringu a relacja w prywatnej rozmowie, o jakiej traktujemy – tu jest różnica. Istotna i zasadnicza. W rozmowie oboje mamy podobny cel. W pozostałych spotkaniach cele są dość (w coachingu bardziej niż w mentoringu) odmienne.
kompletnie nie umiem zrozumieć pozytywnie drugiej części przekazu na temat ludzi potrzebujących pomocy i zawartości bloga. jeśli tu jesteśmy, to dlatego, że poszukiwaliśmy. tak myślę.
Nie zgadzam się z tezą Magdy Leny „Skoro żadnemu mężczyźnie nie poświęciłeś nigdy tyle czasu i uwagi, co kobietom jakie się w Twoim życiu pojawiały, ciężko oczekiwać, że będziesz równie dobrym specjalistą od męskiej psychiki, co od damskiej.”
Mimo iż sporo różnię się od Alexa, to jakoś mamy w tym temacie podobnie. I na własnym przykładzie powiem, że więcej czasu poświęcałem w życiu wieloletnim przyjaciołom płci męskiej, a i tak nie potrafię z nimi mieć tak dobrego kontaktu i swobody rozmów, jak z wybranymi (nie losowo) kobietami.
Alexie,
piszesz: „Dlaczego w takim razie można bardzo szybko mieć odpowiedni poziom zaufania z kobietą, z którą nie sypiasz?”
U mnie poziom zaufania nie jest skorelowany z płcią rozmówcy, tylko zależy od intensywności wspólnych przeżyć dobrej jakości i długości znajomości. Udane kontakty seksualne są jednym z takich przeżyć. Nigdzie nie napisałem jednak, że w przypadku kobiet są jedynym możliwym do osiągnięcia. Zauważyłem tylko, że w przypadku relacji męsko-męskich nie ma ich w ogóle puli zachowań, co w przypadku braku innych intensywnych przeżyć, może prowadzić do sytuacji, w której budowanie zaufania będzie trwało relatywnie dłużej.
Dalej piszesz: „Nie mam obiektywnej wiedzy..” Ja również, mam nadzieję, że moja wypowiedź nie zabrzmiała jakbym miał, jedynie prezentowałem swój punkt widzenia :)
Kończysz: „Jest jak piszesz, ale co z tego?..” Nieprecyzyjnie się wyraziłem.
Moją intencją było zwrócenie uwagi, że coś co możemy interpretować u kogoś jako zupełny brak przemyśleń na temat życia, może być u mężczyzn po prostu wyuczoną reakcją obronną przed otworzeniem się.
Pozdrawiam serdecznie,
Bartek
Czesc,
Czytając tego posta i komentarze pod nim nasunęła mi się pewna myśl. Od kilku lat miałem dziewczyne z którą rozstałem się kilka miesięcy temu. Okazało się że zostałem zupełnie sam(bez znajomych, głównie płci przeciwnej) zacząłem się zastanawiać: jak bym chciał zeby wyglądało moje życie towarzyskie? Po przemyśleniu sprawy podjąłem odpowiednie działania aby przywrócić mojemu życiu towarzyskiemu ład. Nie jest to teraz takie proste, ale wykonalne :) Zastanawia mnie jedna rzecz: jak by wyglądało teraz moje życie, gdybym zastanowił sięwczesniej, jak ma wyglądać moje życie towarzyskie? Gdybym to wiedział wtedy, nie dopuścił bym do takiej „próchnicy”.
Moim zdaniem ajwiększa sztuka jest w tym, by zastanowić się wczesniej nad tym czego chcemy, zanim będzie to nie możliwe lub trudne do wykonania.
@Alex
Co rozumiesz dokładniej pod „świadomych siebie ludzi”? Nie wiem czy mogę się tak czuć. Mógłbyś to trochę sprecyzować? ;-)
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
@Alex. Chodzi mi o misję życiową i o to kim jestem. Chciałbym też rozeznać co mnie naprawdę kręci i co jest moje, a co „kupiłem” od innych i wziąłem jako swoje. ;)
>> Szczególnie dramatycznie wygląda to (z mojego punktu widzenia!!) w grupie 45 .
Ciekawe jaka, statystycznie, czesc czytelnikow Alex’owego bloga zalicza sie do tej kategorii wiekowej ?
Moze „tacy” juz przestaja „walczyc” a jeszcze nie ogladaja sie wstecz?
Pozdrawiam,
Mirek (44) :)
Alex:
piszesz „W wypadku moich znajomych i przyjaciół płci męskiej, poza różnymi sporadycznymi przypadkami, kiedy niespodziewanie rozwijała się taka ciekawa rozmowa […]”
Skoro standardowo taka rozmowa przydarza się niespodziewanie, to może warto jakoś świadomie pomóc jej się rozwinąć? Zadać jakieś pytanie, dać pod rozwagę jakąś myśl i zobaczyć, czy nasz rozmówca podchwyci. Taki sposób na wyłapanie ludzi, z którymi jest szansa na takie rozmowy.
Swoją drogą, skoro wśród Czytelników jest sporo osób chcących głębszych rozmów, to może warto jeszcze częściej organizować spotkania z Czytelnikami, aby zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania kogoś nowego do takiej rozmowy? win-win :)
Ciekawi mnie też ten drugi niedobór, bo to jest właśnie coś, co aktualnie staram się poprawić. Z moją bardzo dobrą znajomą z Nowej Zelandii chcemy otworzyć tam małą działalność IT. Właśnie pracujemy nad początkowym produktem, z którym chcemy wystartować. Dla nas to jest właśnie coś wielkiego :)
Mirek Filipowicz,
poczułam sie wywołana do tablicy ;-)
Ja walczę, czasem z większą, a czasem mniejszą determinacją, ale nie czuje, żebym miała stetryczeć mentalnie za chwilę :-)W gronie ludzi , z jakim się obracam, mimo niekiedy podobnego wieku jest ok, nie mogę tego jednak powiedzieć o tych, których spotykałam np. w pracy. Zgoda na „brak” jest zdecydowanie większa (z moich obserwacji) w tej „naszej” grupie, niż w pokoleniu młodszych ludzi, choć widzę tendencję do takiej zgody już w grupie 35 , szczególnie tam, gdzie pojawiają się różne zawirowania rodzinne i gdzie dzieci na tyle dorosły, że już nie trzeba się wysilać :-( I wtedy „byle do emerytury”.
Ewa W (50 )
Ev
„Mówisz o coachingu i mentoringu, które z definicji i praktyki nie polegają na prowadzeniu prywatnych głębokich rozmów dwójki świadomych siebie ludzi etc.”
– zależy tutaj jak się rozumie coaching i mentoring, jest wiele szkół i podejść, jedym z moich mentorów i coachów jest mój przyjaciel i prowadzę z nim prywatne i głębokie rozmowy.
„W pozostałych spotkaniach cele są dość (w coachingu bardziej niż w mentoringu) odmienne.” – nie zawsze, pracując z moim coachem mamy te same cele, oboje się od siebie czegoś uczymy, on ma tylko trochę inną rolę w tej relacji jako coach. Z kolei mój instruktor od nurkowania był rewelacyjnym coachem – bez tytułu i dyplomu, poprostu taki człowiek, który pomaga i prowadzi na jakimś etapie życia.
„kompletnie nie umiem zrozumieć pozytywnie drugiej części przekazu na temat ludzi potrzebujących pomocy i zawartości bloga.”
– tu odnoszę się do różnych stwierdzeń Alexa, który pisał (tu moje określenie->że nie lubi POŚWIĘCAĆ czasu na „niańczenie” ludzi (musiałabym poszukać dokładnych cytatów). Wywnioskowałam, że Alexa może nie bawić takie zajmowanie się „biednymi, pokrzywdzonymi i zagubinymi”. A mi się wydaje, że tacy „biedni, pokrzywdzeni i zagubieni” częściej mają przemyślenia na swój temat i częściej chcą „głęboko” rozmawiać.
Pozdrawiam,
EwaT
Bardzo ciekawy post. I jednocześnie dla mnie bardzo zaskakujący na tym blogu.
Jeśli chodzi o moje doświadczenia/ przemyślenia dotyczące tego co blokuje/ może blokować otwarte i głębokie rozmowy w moim życiu, to na szybko przychodzi mi do głowy kilka takich rzeczy.
Może to być brak zaufania, obawa przed etykietkowaniem, poczucie braku sensu takiej rozmowy z konkretną osobą, ryzyko wywołania konfliktu i niechęć do takiej konfrontacji. To są te czynniki, które rozpoznaję w sobie, a które ograniczają moją otwartość w rozmowie z inną osobą.
Może być też tak, że rozmówca jest tak naprawdę już „intymnie” zajęty (albo zajęta), czyli że ma już wystarczającą ilość osób do prowadzenia głębokich i otwartych osób i nie jest zainteresowany poszerzaniem tego grona. To zauważam u innych, i na różnych etapach życia zauważałam też u siebie.
Może być tak, że wszystkie „głębokie i intymne tematy” są związane z osobami trzecimi i ktoś nie chce tego dzielić z osobami postronnymi. Zetknęłam się z tym u siebie, obserwuję też to u innych osób.
I wreszcie: czas. Głębokie rozmowy postrzegam jako fragment większej układanki pt. głęboka relacja. A relację się buduje, wymaga ona czasu, wspólnych przeżyć, tworzenia bliskości. Tam gdzie pojawia się bliskość, łatwiej o otwartość w rozmowie. Jeśli bliskości nie ma, to bardziej prawdopodobne jest zatrzymanie się na powierzchownych tematach. Osobiście nie deprecjonuję „powierzchownych” tematów: mogą być one dobrym początkiem do rozpoczęcia znajomości, która z czasem stanie się bliższa i zaowocuje głębszymi i bardziej otwartymi rozmowami.
Pozdrawiam
Agnieszka M.
EwaT
Cieszę się, że pozwoliłaś mi poznać swój sposób patrzenia na wspieranie w drodze do odkrywania czy tworzenia siebie. Jest różny od mojego, ale to jest piękne w życiu, że każdy z nas może patrzeć inaczej, podzielić się tym spojrzeniem i wzbogacić drugą osobę o taką właśnie perspektywę.
Pozdrawiam Cię
Ev
Darb
>Jak dowiedziec sie czego chce w zyciu, ale zeby to bylo moje?Chodzi mi o misję życiową i o to kim jestem. Chciałbym też rozeznać co mnie naprawdę kręci i co jest moje, a co “kupiłem” od innych i wziąłem jako swoje.<
z Twoich pytań wynika, że wiesz już bardzo dużo. że można żyć po swojemu, że Ty chcesz żyć po swojemu, że coś 'kupiłeś' od innych, że w tym 'czymś' jest Ci dobrze, albo i nie (można by snuć prawdopodobny w kontekście domysł, ale Ty to wiesz), że to co robisz chyba 'nie kręci' Cię naprawdę.
resztę też wiesz, tyle, że samemu trudniej, może dużo trudniej z siebie to wydobyć. myślę, że rozmowa, taka w której Ty mówisz, a druga osoba słucha, uważnie słucha, czasem zadaje pytania i opowiada Ci, co słyszy pozwoli Ci odnaleźć odpowiedzi, których poszukujesz.
Pozdrawiam Cię
Ev (48)
Cześć wszystkim :)
Zaskoczył mnie Twój niedostatek Aleksie. Nie wpadłabym na to. W każdym razie zaistniała okazja, żeby coś poradzić.
Dlaczego?
Uwielbiam głębokie rozmowy, mam ich dużo. Głównie z facetami i z obcymi, poznanymi czasem w dziwnych okolicznościach (oni chcą rozmawiać!). Czyli z tymi co niby tak trudno miec takie rozmowy :D.
Jak to zrobić?
Nie potrzeba czasu, żeby kogoś poznać! Trzeba zacząć rozmawiać, walić śmiało ciężkimi tematami (faceci lubią pytania zadane wprost), samemu wyjawiać swoje głębokie przemyślenia i fakty ze swojego życia. Być przy tym miłym, dać się lubić, nie moralizować! Śmiać się z siebie a broń boże z cudzych komentarzy. Nie wyciągać nic na siłę od drugiej strony – to nie jest cel rozmowy, ciekawskość to mało elegancka cecha.
Dla mężczyzn:
Polecam też psychologa, szczególnie dla facetów, może nauczy ich czegoś o uczuciach. Głupio jest nie widzieć (nie czuć) tylu emocji. To jak jakby być głuchym/ślepym, więc warto się nauczyć. To, że mama nie nauczyła a „społeczeństwo wymaga inaczej” (ciekawe ;D) nie są wymówkami. Dużo facetów perfekcyjnie potrafi rozpoznawać emocje (kobiet), ale tylko po objawach. Sami nie rozumieją tego, bo nigdy tego nie czuli :). Mówi to pani, która ma umysł zarówno ścisły jak i bardzo emocjonalny. :D
>> Alex: W życiu prywatnym obserwuję wręcz zjawisko odwrotne, prawie nikt nie chce korzystać z mojej wiedzy i doświadczenia
Psycholog egzystencjalny powiedziałby, że jest to lęk przed przemijaniem, śmiercią, niedocenieniem. Chęć zostawienia czegoś po sobie, każdy to ma, mało osób sobie uświadamia. Dlaczego pomoc nie jest przyjmowana? Dużo ludzi bardziej ceni sobie samodzielnie uzyskaną wiedzę („domek ciasny ale własny”) niż podaną otwarcie na tacy.
AgnieszkaKK
>>(…) chcę jeszcze dodać pewne spostrzeżenia na temat owych ‘głębokich i otwartych’ rozmów w odniesieniu do kobiet i do mężczyzn. Z mojego doświadczenia wynika, że i z jednymi i z drugimi można odbyć niesamowicie interesujące i ciekawe rozmowy.
Popieram! :)
Powodzenia w rozmowach!
Uświadomiłeś mi Alexie, że to też mój „niedobór numer jeden”. Też czuję, że mam lekki deficyty takich osób, bo ilość złożonych przemyśleń w mojej głowie przewyższa ilość kontaktów (z którymi mogę wejść w tak głęboki kontakt, by ich tym nie przegonić/przytłoczyć) ;)
Nie pozostaje mi nic innego jak zacytować: „Wybierz mnie! Wybierz mnie!” i przy okazji Twojej wizyty w Warszawie pofatygować się by z Tobą porozmawiać :)
PS. Ja uzupełniam wspomniane „niedobory” dobierając ludzi najpierw jako partnerów do mastermind, czy działań prospołecznych (np. MeetPRO warszawa), a później pogłębiając.
Zaglądam czasami bo ciekawie piszesz na wiele teamtów, ale nigdy nie spotkałam tak próżnego i zadufanego w sobie mężczyzny. Może dlatego wciąż jesteś sam. Pozdrawiam.
Gaja – myślę że źle odbierasz Alexa.
Mój sąsiad – ma normalny samochód, ale czasami porzycza od kogoś bardzo fajne bryki.
Jedna osoba powie: co za lanser, inna (ja): fajna bryka, nieżle koleś się bawi, wkłada fun do życia swojego i swojej rodziny. Plus sądziedzi mogą cieszyć oko – bo fajny samochód, niczym piękna kobieta pobudza:)
Gdyby Alex nie był szczery, prawdziwy, to ukrywałby te cechy które potrafią być inspirujące.
Trzeba miec wiecej dystansu, plus w taki prosty sposób nie oceniać. Bo pozory w większości wypadków mylą.
ps dzisiaj żyjemy w czasach takich powierzchownych przekazów, poprawności, mało kto dzieli się tym co naprawdę myśli, czuje, swoim know how. A tylko to ten drugi przekaż może wnieść wartość dodaną dla odbiorców danego medium (m.in. bloga).
Macieju –
Od dłuższego czasu czytam blog.Bardzo cenię Alexa za szczerość w wypowiedziach, wiedzę i za to co robi szczególnie dla młodych ludzi. Posiada ogromną inteligencję emocjonalną ale czytam też między wierszami chociaż mówiąc szczerze nie trzeba czytać by odnieść wrażenie, jakie ja odnoszę. Z tym, że miałam odwagę to napisać. Wiele poruszanych tematów na blogu dotyczy selekcji ludzi w pracy i tu Alex robi dobrą robotę. Spora część zdolnych, młodych ludzi mimo wysokiego ilorazu inteligencji nie radzi sobie na tym polu. Alex dzięki samoświadomości czyli kontrolowania własnych emocji, zapału a także w wytrwałości w dążeniu do celu pokazuje, jakimi metodami osiągnąć sukces na tym polu. Z racji wieku, doświadczeń ale pewnie i paru porażek po drodze jest dobrym nauczycielem. Uważam jednak, że życiu osobistym nie możemy kierować się kalkulacjami a już na pewno dokonywać selekcji. Każdy człowiek /bez względu na jego ułomności czy to fizyczne czy psychiczne/ spotkany po drodze jest dla nas wielkim darem. W życiu należy kierować się przede wszystkim uczuciami, by nie przegapić, zaprzepaścić tego co najważniejsze, nawet jeżeli mamy przez to doświadczyć „cierpienia”. Rozwijać w sobie empatię i mieć sporo pokory wobec życia bo ono jest nieprzewidywalne. Dziś jesteśmy na szczycie, a jutro może tak nie być. Dziś mamy przyjaciół, a gdy los się odwróci znikną bezpowrotnie. Selekcjonując czy inaczej robiąc czystkę może okazać się w pewnym momencie, że mamy mnóstwo ludzi wokół, a tak naprawdę jesteśmy sami jak palec.
Czas zabrać się za przygotowania świąteczne. Życzę wszystkim i Alexowi też zdrowych, spokojnych i pełnych ciepła Świąt. Niech się spełnią Wasze życzenia te łatwe i te trudne do spełnienia, te duże i te małe i te mówione głośno lub wcale. Szczęśliwego Nowego Roku.
Gaja,
tak czytam Twoje oba komentarze i się zastanawiam…
Jasno przedstawiłaś swój pogląd:
„[…] nie możemy kierować się kalkulacjami a już na pewno dokonywać selekcji. Każdy człowiek […] spotkany po drodze jest dla nas wielkim darem […] nawet jeżeli mamy przez to doświadczyć „cierpienia”.
Ok. To Twoje poglądy. Moje są trochę inne, różnię się w podstawowych punktach: uważam, że w każdej sferze życia, więc i tej osobistej, warto a nawet trzeba dokonywać selekcji, a nie „brać jak leci” każdego i ze wszystkim, co chce wnieść (dobrego i złego) w nasze życie. I że nie każdy napotkany człowiek jest darem.
Czy według ciebie takim darem jest ktoś, kto Cię okradnie? Gwałciciel? Przemocny mąż? Molestujący rodzic? Pijak co właśnie nasikał Ci na wycieraczkę? Znajomy, który Cię poniża czy umniejsza przy byle okazji? Mogę tak długo wyliczać…
Zgodnie z przedstawionym przez Ciebie poglądem, to każda bita żona powinna dziękować za dar takiego męża, a każde w przeszłości molestowane dziecko powinno dziękować, że mogło tego doświadczyć… Że zostali tak „obdarowani” przez Los/Wszechświat/Boga…
Wiesz, ja takim „darom” w swoim życiu mówię: Nie! Zakaz wstępu!
A jeśli jednemu z tych przypadków przeze mnie przedstawionych też mówisz nie, to Twoje: „każdy człowiek […] jest dla nas wielkim darem” przestaje być prawdziwe.
Ale to temat na osobny post.
Zastanawia mnie też, co uprawnia Cię, by wypowiadać takie opinie jak ta: „próżny i zadufany w sobie”, i nie rozumiem, co uprawnia Cie do wypowiedzi: „Może dlatego wciąż jesteś sam.” Bo według mnie czytania między wierszami i opieranie się na własnych wrażeniach to zdecydowanie za mało.
Poza wszystkim Twoja wypowiedź pozostała kompletnie bez związku z tematem głównego postu.
Pozdrawiam,
Ewa
Gaja, pozwól że podsumują co zrobiłaś w moich oczach.
Piszesz, że bardzo cenisz Alexa, a pozwalasz sobie na komentarz, że jest „bardzo próżny i zadufany w sobie”. Dopisujesz także „może dlatego wciąż jesteś sam”. Zgaduję z dużą dozą prawdopodobieństwa, że na temat tego jak bardzo Alex jest sam wiesz tyle co ja (czyli czytając bloga). Czyli nic nie wiesz.
Potem wyjaśniasz, że nie warto selekcjonować ludzi w życiu prywatnym (według Ciebie), co proponuje Alex. Jakby to było wyjaśnieniem dlaczego warto obrażać Alexa na jego własnym blogu i robić to w tak bezczelny sposób.
I, jak wcześniej napisałem, piszesz, że bardzo go cenisz. Robisz tak ze wszystkimi ludźmi których cenisz? Sytuacja wygląda groteskowo. Czytając Twoje komentarze w głowie miałem jedynie „are you kidding me?”.
Chyba nie do końca przemyślałaś to co chciałaś tu napisać i przekazać.
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Ewa „I że nie każdy napotkany człowiek jest darem. Czy według ciebie takim darem jest ktoś, kto Cię okradnie?” – myśle ze ten przykład jest za bardzo przejaskrawiony.
Raczej chodzi o zwykłych ludzi, których zainteresowania i kwestie którymi się interesują w danej cześci życia będą dla odbiorcy „za słabe”. Będą wydawać się nudne, banalne, nie wnoszczące wartości dodanej do naszego życia.
Jednak praktyka pokazuje ze Ci ludzie są warci uwagi, zresztą sam się do nich zaliczam…
„Rozwijać w sobie empatię i mieć sporo pokory wobec życia bo ono jest nieprzewidywalne. Dziś jesteśmy na szczycie, a jutro może tak nie być.”
Wiec zgadzam się z drugim postem, tez tak podchodze do tematu. Lecz pierwsza opinia o Alexie uważam że jest w pełni chybiona.
Miła Ewo –
Cieszę się, że tak bronicie Alexa. Przedstawiasz jednak extreme a ja pisałam o normalności. Choć tu chwila zastanowienia co jest normalnością:) To po pierwsze, a po drugie Ktoś kto udziela się w necie musi liczyć się z krytyką i Alex się z nią liczy. Wierz mi.
Pozdrawiam-Gaja.
do przemyślenia:
Kiedyś do Buddy przyszedł człowiek, który go obraził i miał dużo negatywnych emocji.
Budda spytał sie go:
– jeśli przychodzi ktos do Ciebie i daje Ci prezent, ale Ty go nie przyjmujesz, to do kogo nalezy ten prezent?
– Do tego, kto przyniósł prezent.
– No właśnie powiedział Budda, w podobny sposób, skoro ja nie biorę Twojej obrazy do siebie, ani Twoich negatywnych emocji i wyobrażeń, to do kogo one należą…?
Życzę nam wszystkim pięknych ludzi wokół siebie, magicznie pięknych Świąt i samych cudownych dni w Nowym Roku.
Ev
Wywołałam burzę:) Odpisałam Ewie ale jeszcze moja odpowiedź nie ukazała się a brzmiała: Przedstawiasz extreme a ja pisałam o normalności. To po pierwsze, a po drugie Ktoś kto udziela się w necie musi liczyć się z krytyką i Alex się z nią liczy.
Macieju-
właśnie o to mi chodziło. Odczytałeś to co pisałam prawidłowo. Dostrzegasz więcej niż inni.
Co do: Lecz pierwsza opinia o Alexie uważam że jest w pełni chybiona. Możliwe ale tak odbieram…
Hej Gaju,
Piszesz: „Przedstawiasz jednak extreme a ja pisałam o normalności.”
No wiesz używając pięknej generalizacji w postaci „Każdy człowiek (…)” dotarłaś do klasycznej wartości skrajnej, nie dającej wielu możliwości wybrnięcia z klasą.
Tzn. jest jedna, posypanie głowy popiołem i przyznanie się do błędu, ale to wymaga sporej odwagi.
Dla mnie: „Każdy człowiek /bez względu na jego ułomności czy to fizyczne czy psychiczne/ spotkany po jest okazją zebrania doświadczenia życiowego, które z czasem może być pomocne”
Darem dla mnie jest to wszystko, czym z czystym sumieniem mogę się dzielić z innymi.
Pozdrawiam, Artur
Ja myśle ze wartością dla Alexa jak i samych czytelników jest taka szczera opinia, co myślimy o danej osobie (w ogóle czy w kontekście danego tematu).
Poza tym to jest bardzo częste w życiu ze odbierani jesteśmy inaczej niż „powinno sie” nas odbierać.
Fajnie wiedzieć jak jesteśmy odbierani przez rożne osoby…
Wracając do szczerości i feadbaci, Alex pisał ostatnio ze dziwi sie ze często ludzie nie wykorzystują możliwości konsultacji z nim – moze wynika to z dwóch powyższych kwestii czyli świadomości wysokich oczekiwań Alexa (powyższy post) jak oraz własnej świadomości ze to za prosty temat aby uderzyć do Alexa.
Z czego wynika rownież ze blog ma tysiące czytelników a komentarzy jest dużo mniej? Co ludzi chamuje przed wyrażeniem swojej opinii, dyskusji z Alexem, z nami ?
Pzdr
Maciej D, Gaja,
jeśli ktoś pisze: każdy spotkany człowiek jest darem, to ja czytam to, co napisał. Każdy to każdy. A nie każdy oprócz… ani Każdy normalny (cokolwiek to by oznaczało i kryteria tutaj też każdy może mieć inne. Każdy = bez wyjątków. A nie: zwykli, normalni, przeciętni, etc. Logiczne, prawda?
Twoje Maciej „Raczej chodzi o..” to tylko Twoje domysły, z tekstu to nie wynika :-)
Z powodu nie trafionych domysłów nie jeden biznes się nie powiódł:-)
Gaja,
Mój nick to Ewa W, a nie Miła Ewa. Proszę, dostosuj się do tego przynajmniej do czasu, do kiedy nie zmienię nicka :-)
Rozumiem, że z tym „bronieniem Alexa” w odniesieniu do mojego komentarza,to tylko kolejne Twoje wrażenie i wynik nieuważnego czytania? A ja wskazałam Ci błąd logiczny i zwróciłam uwagę na ryzyko wnioskowania na podstawie „czytania między wierszami” i na podstawie „wrażeń”. – warto to przemyśleć, żeby sobie kiedyś czymś takim nie zrobić „kuku”. Przeczytaj uważnie ten mój wcześniejszy komentarz. :-)
Artur Jaworski,
zastanawiam się nad tym, co napisałeś: „jest okazją zebrania doświadczenia życiowego, które z czasem może być pomocne”. Tylko że w momencie spotkania nie wiesz, czy będzie to doświadczenie pomocne czy nie, więc trudno kierować się takim kryterium przy decyzji o selekcji na początku znajomości.
Z czasem bowiem może się okazać, że albo było pomocne, albo że przyniosło więcej złego niż dobrego. Rezygnując lub przyjmując tego nie wiemy. Jest we mnie zgoda na to, że w toku selekcji na podstawie wczesnych przesłanek, pozbawię się jakiegoś potencjalnie pożytecznego na przyszłość doświadczenia. To nie znaczy, że dopuszczam do swojego świata tylko Ideały i Anioły, bo nie byłoby nikogo :-), ale minimalizuję ryzyko. Nie wszystkiego potrzebuję doświadczyć, nie muszę być aż tak bogata :-) Jak mi coś nie gra, to mówię: nie – nawet jeśli czasem jest to bardzo trudne i kosztowne. I idę dalej. Nie zawsze, ale z reguły jeśli z tym zwlekam, to potem żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, bo straty by były mniejsze :-).
Maciej D,
co do Twojego „moze wynika to z dwóch powyższych kwestii czyli świadomości wysokich oczekiwań Alexa (powyższy post) jak oraz własnej świadomości ze to za prosty temat aby uderzyć do Alexa” – Co ryzykujesz mimo wszystko zwracając się do Niego o konsultacje? Może jednak ryzyko jest niewielkie i warto to robić?
Pozdrawiam przedświątecznie,
Ewa
Gaju, nie wiem, skąd wniosek na temat Alexa: „Może dlatego wciąż jesteś sam.” Nie mam pojęcia, jaka jest obecnie sytuacja Alexa, ale z pewnością „wciąż” nie był sam, bo wspominał o kilku kobietach, m.in. o wieloletnim związku z kobietą, która miała dziecko (córkę, o ile mnie pamięć nie myli) z innego związku. A ten fakt już obala twoje stwierdzenie.
Może dla Ciebie nie bycie samym oznacza tylko jeden związek (może nawet małżeństwo) na całe życie, taki do grobowej deski, a reszta relacji się nie liczy? Czyli takie „czarno albo białe”, „wszystko albo nic”.
Piszesz: „Selekcjonując czy inaczej robiąc czystkę może okazać się w pewnym momencie, że mamy mnóstwo ludzi wokół, a tak naprawdę jesteśmy sami jak palec.” Tym stwierdzeniem już bez wątpienia prezentujesz postawę „wszystko albo nic”. Bo nie zauważasz, że odselekcjonowanie ludzi, którzy nam nie odpowiadają, nie oznacza automatycznie, że zostajemy sami. Przecież mamy jeszcze tych, którzy nam odpowiadają. I w dodatku nie wyklucza to aktywnych starań, aby ich liczba rosła. Zatem i to twoje stwierdzenie jest nielogiczne.
I tak jak kilku przedmówców, nie zgadzam się, że nie każdy człowiek na naszej drodze jest darem. Niektórzy są toksyczni, niektórzy okradają nas choćby z czasu czy dobrej energii. I jeśli ktoś potrafi takiego od razu rozpoznać i odselekcjonować, to działałby na własną szkodę, gdyby tego nie zrobił.
Gaja pisze:
„Selekcjonując czy inaczej robiąc czystkę może okazać się w pewnym momencie, że mamy mnóstwo ludzi wokół, a tak naprawdę jesteśmy sami jak palec.”
Metody Erystyczne Schopenhauer (za wikipedią)
1. „Uogólnienie (instantia) – rozszerzając wypowiedź przeciwnika poza jej normalne granice (bardziej ogólnikowe twierdzenie łatwiej zaatakować).”
Selekcja nie jest tożsama z czystką, a dalsza część zdania i wywodu jest atakowaniem tego bardziej ogólnikowego stwierdzenia.
I tak jak czytałam wypowiedzi krytyczne pod postem o selekcji ludzi, to zdecydowana większość (a może i wszystkie) miały ten sam schemat i nawet uwierzę, że ta manipulacja przez większość osób nie była stosowana świadomie.
Warto się nad tym zastanowić, ponieważ taka manipulacja w rozmowie jest w sprzeczności z punktem wspomnianym przez Alexa:
„niezależnie od tematu rozmowy prowadzą ją, aby się wzajemnie nauczyć, zainspirować, zrobić coś dla przyszłości”, czyli dopóki mamy te nawyki, to szczerej otwartej rozmowy raczej nie uraczymy.
a mi trochę zmienił ostatnio pogląd jakiś bzdurny test z gazetki.
Osobiście coraz bardziej i bardziej poświęcałem się pracy zawodowej, tymczasem najważniejsza w życiu jest harmonia.
Test ww dzielił życie na kilka aspektów: kariera, zdrowie, związki i cośtam jeszcze i doradzał poprawę tego co idzie najgorzej. I tym sposobem dowiedziałem się, że zamiast spędzać czas na kombinowaniu jak tu zarobić więcej powinienem raczej wybrać się na basen, i zabrać żonę do restauracji.
wojtekm, a nie uwazasz ze jednym z podstawowych bledow ktory mozna zaobserwowac w naszym spoleczenstwie, jest wyciaganie na sile slabych stron, zamiast skupiania sie na tym, w czym sie jest dobrym? Jak rodzic wraca z wywiadowki i wie ze dziecko dostalo 6 z matematyki, 5 z fizyki i 3 z polskiego, to przewaznie nie zauwaza ze warto by pociagnac dziecko ejszcze wyzej z tego gdzie jest dobre, tylko para idzie w gwizdek by walczyc z polskim. Kazdy ma jakies predyspozycje i talenty, wiec moze wazniejsze by sie na nich skupiac, niz podciagac sie na sile w czyms co nam nie lezy (chyba ze to ejst cos naprawde koniecznego i procentujacego, jak np. komunikacja miedzyludzka?)
@Whitelightening
Skąd wiesz, że coś takiego jak talent w ogóle istnieje? Jak to zbadałeś/zaobserwowałeś?
Wojtekm pisał o wyborze pomiędzy pójściem na basen lub restauracji, a spędzeniem czasu na kombinowaniu jak zarobić. A Ty mu odpisujesz by skupił się na tym w czym jest dobry. Nie widzę tu żadnego związku, bo wojtekm nie rozważa czy ma zarabiać na byciu pływakiem lub kelnerem w restauracji tylko rozważa jak spędzić czas – na rozrywce i relaksie, czy więcej na pracy.
Ty ten związek widzisz? Jeśli tak to wyjaśnij proszę. :)
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Paweł Kuriata
nie zostałam wywołana do tablicy, ale chętnie się na momencik dołączę. Obaj pisali o harmonii. I to jest w życiu piękne, daje spokój umysłu i poczucie spełnienia – harmonia.
Pozdrawiam ciepło
Ev
Wojtekm,
To dość sztuczny i dla mnie nie do końca odpowiedni podział, ale mniejsza o to, sam napisałeś że „bzdurny test”, więc nie będę z tym dyskutowała. Natomiast co do harmonii – tak, lubię harmonię, co jednak w przypadku mojego życia nie oznacza „wszystkiemu po równo”. Czasem więcej uwagi oddaję zdrowiu, czasem więcej budowaniu relacji z ludźmi, czasem wszystko – pracy. I mam też głębokie przekonanie, że oddawanie się rozwojowi zawodowemu nie koniecznie musi oznaczać pogoń za większymi zyskami. Warto wiec dość uważnie i krytycznie podchodzić do wszelkich takich „instrukcji obsługi życia”, zdając sobie sprawę, że potrzebne nam są i aktywności i odpoczynek na „ładowanie baterii”.
Jeśli tym czasem odpoczynku i ładowania baterii jest basen – ok., jeśli spanie – też ok., jeśli ważna jest dla Ciebie relacja z żoną – wspólne wyjście jest elementem budowania tej relacji. Wiadomo, że oddawanie się wyłącznie pracy odbywa się kosztem innych sfer – bo życie mamy jedno, a doba ma 24 godziny – nawet gdybyśmy chcieli inaczej. To oczywiste dla mnie. Nie wszyscy potrzebują tego samego i w takich samych proporcjach. To taka moja refleksja.
Napisałeś w swoim komentarzu też: „doradzał poprawę tego co idzie najgorzej”. Według mnie niekoniecznie, a nawet że czasem to najgorsze rozwiązanie. To wszystko zależy, co jest dla Ciebie ważne.
I do tego zdania ciekawie odniósł się WhiteLighting, pisząc: „jednym z podstawowych blędow ktory mozna zaobserwowac w naszym spoleczenstwie, jest wyciaganie na sile slabych stron, zamiast skupiania sie na tym, w czym sie jest dobrym”. Jak dla mnie – brawo! Przykład też świetny. Na to jak rozwijać cos przeciętnego kosztem wyjątkowego…
Bo kto powiedział, że mamy być we wszystkim jednakowo dobrzy (co często oznacza po prostu „średni”)? Każdy wybiera według swoich potrzeb (jeśli je zna) lub idąc za zewnętrznymi nieswoim programami. Niektórzy wolą w życiu być zdrowi i zadowoleni ze swojej pracy, bo sprawia im radość i jest dla nich najważniejsza (nie oceniam, czy to dobrze czy źle). Inni zostawiają pracę w tle, a skupiaję się na relacjach rodzinnych, przyjacielskich, etc. Tak też można. Jeszcze inni mają wszystko po trochu, niekiedy czerpiąc z tego zadowolenia, a niekiedy nie czując satysfakcji w zadnej z tych sfer. Według mnie kluczowe jest odpowiedzenie siebie: Co DLA MNIE na danym etapie życia jest naprawdę istotne?.
Sama jestem zwolenniczką skupiania się na talentach a nie na ich braku, bo skupianie się na braku nie prowadzi w dobrym kierunku – wspominałam o tym już 2010 roku u siebie na blogu w poście o ograniczających przekonaniach. Proponuję skupianie się na tym co mamy , a nie na braku i na tym by rozwijać zdolności niż pracować nad tymi, których nie mamy:-) Lepsze wykorzystanie energii, lepszy efekt, więcej radości. Wyjątek – gdy podciągnięcie się w danej słabszej dziedzinie warunkuje postęp w innych – dla mnie kluczowych. Żeby nie okazało się, że mając uzdolnienia plastyczne i „drewniane ucho” za wszelka cene będę chciała równie dobrze śpiewać, co malować…. Lepiej skupić się na rozwijaniu talentu plastycznego.
Paweł Kuriata,
jak zauważyłeś zapewne i ja używam słowa talent, podobnie jak pisze o uzdolnieniach. Pytanie „Skąd wiesz, że coś takiego jak talent w ogóle istnieje? Jak to zbadałeś/zaobserwowałeś?” mnie mocno zdziwiło i zaskoczyło. Bo jeśli talent posiada swoją doąć jasną definicję i istnieje nawet coś takiego jak teoria talentów, zarządzanie talentami etc, co zaprzeczanie nie wprost istnieniu tego jest niecelowe. Badań było wystarczająco dużo, żeby WhiteLighting nie musiał już prowadzić własnych:-) Wpisz w googla słowo „talent” i znajdziesz sporo. Np. według modelu zdolności Renzulliego człowieka można uznać za utalentowanego, jeżeli spełnia trzy warunki: .
• Posiada ponadprzeciętne zdolności, szczególnie dotyczące konkretnych dziedzin;
• Jest twórczy, wrażliwy i niekonwencjonalnie podchodzi do rozwiązywania problemów;
• Wykazuje silne zaangażowanie i motywację do pracy.
Napisałeś: „Wojtekm pisał o wyborze pomiędzy pójściem na basen lub restauracji” – pozwól że się nie zgodzę z tym stwierdzeniem. Według mnie on pisał o poszukiwaniu harmonii, o rozwijaniu tego, w czym jesteśmy słabsi, a kwestia basenu i wyjścia z żona były jedynie przykładem jego realizacji tej potrzeby.
Dodatkowo WhiteLighting nie pisał do Wojtkam, żeby „skupił się na tym w czym jest dobry” tylko podzielił się z nim i nami swoją refleksją na temat nazwijmy to „zrównoważonego rozwoju we wszystkich sferach”. :-)
Tak ja to widzę.
Pozdrawiam, Ewa
Ja wypowiedź wojtekm zrozumiałam inaczej – zgodnie z tym przeczytanym przez niego tekstem zamiast kombinowania, jak zarobić jeszcze więcej (w domyśle na te wszystkie sfery życia) i tym samym zaniedbywać zdrowie, związki czy zainteresowania, trzeba bezpośrednio zająć się tymi zaniedbanymi sferami, w przypadku wojtekm kondycją izdrowiem (stąd basen) i związkami i relacjami (stąd wyjście do restauracji z żoną). Przykład WhiteLighting dotyczy więc według mnie innego problemu.
PS To druga próba wysłania komentarza, więc jeśli zamieściłam dwa podobne komentarze, to przepraszam.
Super post Alex! Sam mam kilka osób tylko, z którymi mogę w podobny sposób porozmawiać i zadziwiające jest dla mnie to, że z częścią z tych osób widuję się bardzo rzadko, a jednak rozmowa zawsze wnosi do mojego życia bardzo wiele. Zawsze jest też momentem zastanowienia się właśnie nad tym czego brakuje mi tak naprawdę..
Druga sprawa to właśnie kwestia odczuwania braku czegoś. Wydaje mi się, że zbyt wiele osób, przynajmniej wśród mojego otoczenia, odczuwa dość sztuczny brak rzeczy nie do końca istotnych. Odkąd zacząłem zwracać większą uwagę na to, co się dzieje w okół mnie, co sprawia mi przyjemność, kiedy się uśmiecham, to doceniam znacznie więcej niż kiedyś. Wiele czytałem o minimalizmie ostatnimi czasy i dla mnie przynajmniej jest to jakaś droga właśnie do znalezienia tego, co ma znaczącą wartość w naszym życiu.
Swoją drogą takie pytania idealnie nadają się na czas przednoworoczny, żeby ustalić odpowiednie cele i postanowienia.
Pozdrawiam!
Alex: napisałeś w poście, że pieniądze czy sex, przy spełnieniu pewnych warunków nie muszą być najważniejszym z niedoborów. Myślę, że gdyby odwołać się do koncepcji hierarchii potrzeb wg. Maslowa to w wielu przypadkach wygląda to tak, że jeżeli ktoś nie ma zaspokojonych niższych potrzeb, to niemal automatycznie, te niższe potrzeby stają się dla niego priorytetowe. Zresztą nie chodzi tu wg mnie tylko o rzeczywistą sytuację w jakiejś ktoś się znajduję, ale także o wewnętrzne poczucie braku czegoś w jakiejś konkretnej sytuacji. Przykładowo dla wielu ludzi np. brak pieniędzy staje się kluczową kwestią, bo jest to jedyny sposób, w jaki potrafią zapewnić sobie jakiś poziom poczucia bezpieczeństwa. Inny przykład: komuś może brakować w życiu bliskości, co np. odczuwa jako brak seksu, który może być jedynym znanym mu sposobem osiągnięcia jakiejkolwiek bliskości. Idąc tym tropem, jeżeli weźmie się niedobory o których Ty Alex piszesz, to można pokusić się o oszacowanie, w którym miejscu ty się znajdujesz na tej piramidzie. Łatwo dostrzec, że jest to raczej szczyt tej piramidy.
Niemniej, odbieram Twój wpis (bardzo ciekawy), jako mający szczególnie osobisty charakter i jako taki, całkiem wyjątkowy na tym blogu. Zastanawiam się, czego Ci konkretnie brakuje, jeżeli chodzi o brak szczerych rozmów. Mam trzy hipotezy (a może chodzi o jeszcze coś innego?). Może brakować Ci:
-ludzi, którzy by się przed tobą otwierali (i jednocześnie okazywali Ci w ten sposób swoje zaufanie wobec Ciebie)
-ludzi, którzy by umieli słuchać Ciebie (i jednocześnie okazywali Ci przez to głębokie zrozumienie, zainteresowanie i akceptację Twojej osoby).
-ludzi, z którymi mógłbyś osiągnąć głębokie porozumienie, swego rodzaju „komunię dusz” (potrzeba przynależności i wspólnoty na różnych poziomach?).
Oczywiście, to są tylko luźne moje przemyślenia pod wpływem wpisu, oczywiście nie ma potrzeby publicznie tutaj rozważać co się kryje za tego typu brakiem w Twoim konkretnym przypadku, a każdy może sam sobie przemyśleć czego mu brakuje w relacjach z innymi.
Ja też uwielbiam głębokie rozmowy i od czasu do czasu biorę w udział w takich dyskusjach (przede wszystkim z żoną). Myślę, że wielu ludziom z łatwością przyszłoby przywołanie z pamięci jakiś przeszłych rozmów, które były szczególnie głębokie czy ozdrawiające. To czego akurat mnie brakuje aktualnie najbardziej, to to, o czym wspomniało już wcześniej kilka osób, mianowicie przestrzeni (przede wszystkim psychicznej i czasowej ale też finansowej a czasem nawet fizycznej), w której mógłbym mówiąc oględnie realizować się. Wyszukanie takiej przestrzeni, mogłoby znacząco podnieść jakość mojego życia i pozwolić więcej skupić się na budowaniu głębszych relacji, czyli dla mnie tego wyższego poziomu radości życia.
Jeszcze chciałbym odnieść się do kwestii selekcji, która tu powróciła (choć to nie jest ten wątek). Dla mnie każda jedna osoba dokonuje selekcji innych ludzi w swoim życiu – dlatego oburzanie się na Alexa jest dla mnie nie do końca zrozumiałe. Wybierając partnera życiowego, kolegów, przyjaciół, ludzi wokół nas robimy taką selekcję. Po prostu, jedni nam przypadają do gustu bardziej inni mniej. Różnica, jaką robi Alex polega dla mnie wyłącznie na tym, że on robi to w przeciwieństwie do wielu ludzi, nie automatycznie, ale w sposób świadomy, używając odpowiednich kryteriów. Przykładowo, jeżeli ja chcę komuś realnie pomóc, a ta osoba nie chce tej pomocy, tylko np. chce by za nią coś zrobić, to automatycznie selekcjonuję te osobę z grona potencjalnych odbiorców tej pomocy i kwalifikuję tę osobę, jako taką, która chce mnie tylko wykorzystać. Można zatem dyskutować o konkretnych kryteriach (ja nie uważam, by te, które podaje Alex były nieetyczne) jednak sama selekcja nie budzi we mnie jakiś większych kontrowersji, bo tak to po prostu w życiu działa.
Pozdrawiam
Maciek
selekcja ma konotację negatywną, choć można mówić o negatywnej, ale i pozytywnej. osobiście nie używam tego słowa; wolę dobór.
pozwalam sobie zacytować sens jego /doboru/ stosowania
'Zrób zatem w myśli przegląd swoich znajomości i zastanów się, które mają na ciebie dobry wpływ, a które cię wewnętrznie blokują. Które osoby wpływają na ciebie dobrze, a które sprawiają, że czujesz się dosłownie pusty w środku? Zdobądź się na odwagę i zakończ te destrukcyjne znajomości, staraj się przebywać w otoczeniu, w którym możesz optymalnie rozwinąć własne możliwości.’Kurt Tepperwein “Twórcza moc myślenia”
Pozdrawiam
Ev
nie wiem, czy załączona strona spełnia warunki określone na blogu. jeżeli nie – proszę Cię Alex o odlinkowanie.
Hej Ewo,
Napisałaś:” zastanawiam się nad tym, co napisałeś: “jest okazją zebrania doświadczenia życiowego, które z czasem może być pomocne”. Tylko że w momencie spotkania nie wiesz, czy będzie to doświadczenie pomocne czy nie, więc trudno kierować się takim kryterium przy decyzji o selekcji na początku znajomości.”
Dlatego użyłem słowa może. Ponadto te propozycje miały być luźnym przykładem używania innych przekonań życiowych niż: „Każdy człowiek /bez względu na jego ułomności czy to fizyczne czy psychiczne/ spotkany po drodze jest dla nas wielkim darem.”
Wiem, że odjechałem tym trochę od myśli przewodniej posta, co pewnie Cię zmyliło.
Pozdrawiam, Artur
Maciek K,
pierwszy wątek, który poruszasz to odczuwanie braku wystarczającej ilości pieniędzy, które staje się potrzebą główną. Z jednej strony dobrze rozumiem, co masz na myśli, z drugiej zauważ, że różnie odczuwamy próg „wystarczającej ilości” – jest to coś zupełnie subiektywnego.
Jeżeli świadomie zmniejszymy własne zapotrzebowanie (nie potrzeby), ponieważ odejdziemy od bezsensownego wydawania pieniędzy na rzeczy nie istotne, to automatycznie zmniejszamy ten próg odczuwania jakiegokolwiek braku. Oznacza to jednocześnie, że możemy wtedy zająć się potrzebami wyższego rzędu.
Nie wiem czy piszę dość zrozumiale, bo ciężko jest mi zawrzeć to w kilku słowach, co chcę przekazać, ale mam wrażenie, że Alex pisał o tym niejednokrotnie.
Will Rogers powiedział: „Too many people spend money they haven’t earned, to buy things they don’t want, to impress people they don’t like”
Mam wrażenie, że jest to bardzo dobre zobrazowanie mojego punktu. Wydajemy pieniądze, na rzeczy, które nie są istotne, przez co odczuwamy ich brak, więc pchamy się w wir pracy i zarabiamia, żeby spełnić tą „wirtualną potrzebę”. W tym czasie wyższe potrzeby odchodzą na dalszy plan, ponieważ odczuwamy jakiś brak.
Niestety zbyt rzadko zastanawiamy się, co tak naprawdę jest istotne i potrzebne.
Jarek.
Napisałeś: Wydajemy pieniądze, na rzeczy, które nie są istotne, przez co odczuwamy ich brak, więc pchamy się w wir pracy i zarabiamia, żeby spełnić tą “wirtualną potrzebę”.
Faktycznie, często tak to wygląda. Niemniej, są też ludzie, których poziom dochodów, powoduje, że ciężko im zaspokoić nawet na te niewirtualne potrzeby – wtedy ciężko jest mówić o zmniejszaniu własnego zapotrzebowania czy poświęcaniu się potrzebom wyższego rzędu. Niemniej, zgadzam się, że poczucie braku jest często subiektywnym doznaniem, dlatego sformułowałem mój przykład w taki właśnie, a nie inny sposób.
Maciek K.
Jasne, zgadzam się z tym, że część ludzi zarabia naprawde niewiele i ciężko jest połączyć koniec z końcem, ale w większości przypadków da się zmniejszyć „potrzeby”. Większość uważa, że nie może tego zrobić, ponieważ nie bierze pewnych rzeczy pod uwagę. Poza tym poświęcać się potrzebom wyższego rzędu można chyba zawsze. Praca w formie wolontariatu chociaż parę godzin w miesiącu jest sposobem na zrobienie czegoś więcej i oddanie chociaż cząstki własnego czasu dla tych, którzy może są jeszcze bardziej potrzebujący.
Myślę też, że aby spełnić te podstawowe potrzeby naprawdę nie trzeba wiele zarabiać, a praca – niekoniecznie ta wymarzona – jest, tylko trzeba jej poszukać, czego niektórym też się nie chce. Ale to już inny temat i oczywiście tylko moje zdanie.
Czego najbardziej brakuje mi w życiu? Hm, dobre pytanie. Jakoś nie przypominam sobie, żebym nad tą kwestią się kiedyś zastanawiał.
Pieniędzy nie mam za wiele, ale nie uważam tego za problem. Zawsze pojawiają się, kiedy ich potrzebuję. Nie wiecz, czy to wrodzone szczęście, czy magiczna moc przyciągania gotówki. Ostatnio zabrakło mi paliwa w samochodzie (do domu było daleko), a w portfelu zostały jakieś groszaki. Nie wiedziałem co zrobić, bo nie używam kart kredytowych. Myślałem, że będzie sproblem, kiedy parkowałem w pobliżu stacji. Wysiadłem z samochodu i znalazłem 50 zł. Serio. Sam nie mogłem w to uwierzyć.
W miłości też mi niczego nie brakuje. Jestem świeżo po ślubie, a żona okazała się najcenniejszym klejnotem na Ziemi :) Niedługo pojawi się pierwsze dziecko…
Póki co, wszystko u mnie OK. Może po prostu mam szczęście w życiu.
Alexie, mężczyzna chętniej podejmie głęboką i szczerą rozmowę z kobietą, bo nie uruchamiają się atawistyczne mechanizmy współzawodnictwa jakie występują pomiędzy mężczyznami. To się dzieje na poziomie podświadomym – świadomie większość z nas facetów zaprzeczy, że wszyscy w koło są konkurencją.
Kwestia wieku: wydaje mi się, że im mężczyzna starszy tym bardziej jest przekonany, że wszystko już sobie poukładał w swoim życiu. Ma jakiś-tam światopogląd, którego nie zamierza zmieniać. Ma swoją mapę rzeczywistości, której nie chce „ruszać”, bo po co? Taka głęboka rozmowa jest w pewnym sensie niebezpieczna i facet 45 woli nie ruszać czegoś z czego nie wiadomo co może się wykluć.
Pamiętam kiedyś żartowałem z jednym znajomym i powiedziałem mu, że znam wróżkę, która umie czytać myśli człowieka jak książkę. Ten znajomy powiedział mi, że nigdy, by się z nią nie spotkał, bo byłby przerażony wiedząc, że ona wie co on NAPRAWDĘ myśli. Może to jest kolejna przyczyna powierzchownych relacji pomiędzy mężczyznami?
A na koniec: moje szczere, głębokie rozmowy z facetami odbywały się najczęściej przy dużej wódce.
Na trzeźwo nie byliśmy zdolni całkowicie opuścić gardę.
Witaj Alexie, na pytanie czego brakuje mi w życiu, od razu mogę odpowiedzieć, że brakuje mi rodziny. Mam 28 lat dziesięć lat temu zmarła mi mama, która wychowywała mnie sama- tato ma inna rodzinę, jestem jedynaczką, nie mam też żadnej dalszej rodziny.
Jestem otoczona przyjaciółmi i ludźmi bardzo mi życzliwymi, ale czuję ogromną pustkę, czuję się jakbym była cały czas sama. Nie cierpię ale strasznie się z tym moim życiem siłuje.
Przez tą całą sytuację i ogromną potrzebą posiadania rodziny mam już za sobą nieudane małżeństwo, które w zeszłym roku zakończyło się rozwodem. Obecnie jestem w związku, z cudownym człowiekiem, tak czułam na początku. Gdy zaczęłam stawiać wymagania okazało się, że mam takie oczekiwania, których On nie jest w stanie spełnić. To samo było z moim byłym mężem. Ja sama nie wiem czy to są normalne oczekiwania czy ktokolwiek byłby w stanie je spełnić.
Teraz czuję, że kolejny raz popełniam błąd rezygnuję z siebie i swoich potrzeb, zapominam o dobrych cechach charakteru partnera, a skupiam się Tylko na tych negatywnych. Jednocześnie nie wiem kiedy kończą się kompromisy a kiedy zaczyna się zatracanie Siebie, w imię potrzeby posiadania rodziny. Tak naprawdę nie umiem i nie wiem jak to się robi, nie wiem jak to jest być w związku partnerskim. Cierpię, czasami mam wrażenie że za chwilę zwariuję!
Zastanawiam się co to jest miłość i jak dużo jestem w stanie znieść żeby zbudować dom. W małżeństwie wytrzymałam-dosłownie 2 lata.
„na marginesie”
za czym tęskni/ł John Eldredge? a może nie tylko on. warto przebrnąć przez masę religilnych odniesień, by być może dotrzeć do sedna.
John Eldredge – Dzikie serce. Tesknoty męskiej duszy.
Karolina
Wszystko piękne przed Tobą. Zacytuję:
“Jeśli dojdziesz do ładu z własnym wnętrzem, wówczas to, co zewnętrzne, samo się ułoży. “ E. Tolle
Najpiękniejsze jest to, że można zacząć w dowolnym momencie życia, z dowolnym bagażem? doświadczeń.
Pozdrawiam Cię
Ev
Karolino,
odnoszę wrażenie, że stałaś się 'niewolnikiem swoich pragnień’.
Ja osobiście uporałam się z takim stanem akceptując fakt, iż pewne pragnienia pozostaną w moim życiu nigdy niespełnione. Dopiero to pozwoliło mi uwolnić się od takiej wewnętrznej presji, którą sama sobie wytworzyłam i zacząć żyć normalnie – marzyć bez przymusu spełnienia tych pragnień, dopuszczając ewentualne niepowodzenie.
Życzę Ci, aby Twoje życie tak się Tobie ułożyło, abyś była szczęśliwa,’
Z pozdrowieniami
AgnieszkaKK
Karolina,
To co napisałaś tak naprawdę mogłoby być tematem zupełnie osobnego postu, dlatego teraz tutaj tylko trzy moje refleksje „na szybko”…
1. Napisałaś: „brakuje mi rodziny” – to znaczy czego tak naprawdę Ci brakuje?Bo nie ludzi, skoro są wokół ciebie jako przyjaciele i znajomi. Co kryje się pod hasłem „brak rodziny ”? To brak czego konkretnie? Brak żyjących czy kontaktujących się z nami rodziców to cos innego niż brak męża czy dzieci… Jaki brak ma wypełnić rodzina ? Nazwij to sobie może?
2. Piszesz: „Ja sama nie wiem czy to są normalne oczekiwania czy ktokolwiek byłby w stanie je spełnić.” – ja też nie wiem. Może zacznij od tego, ze sobie odpowiedz na pytanie, czy Ty byłabyś w stanie bez cierpienia i bycia „niesobem” , bez przymusu spełniać takie oczekiwania, jakie stawiasz innym. Jeśli tak, to znaczy, że jest ktoś, kto to potrafi. A dalej to już kwestia poszukania/ znalezienia tego, kto zechce, a nie tylko kto będzie potrafił, albo zgodzenie się z tym, że jest tylko jedna taka osoba – TY. I Cieszyć się swoim dobrym towarzystwem i być dla siebie rodziną.
3. Najpierw może jednak naucz się lubić bycie ze sobą?
Pozdrawiam,
Ewa W
Ewa W
Dwa wielkie rzeczy można dać swoim dzieciom: jedna to korzenie, druga to skrzydła.
Ev
EV,
Wiem, ale jaki to ma związek z tym, co ja napisałam?
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W.
Korzenie to drogowskazy.
Pozdrawiam Cię
Ev
Ev,
Ok, niech i tak będzie, ale ponawiam pytanie – co to ma wspólnego z tym, co ja napisałam Karolinie w odniesieniu do jej dylematów?
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W.
Napisałam zaraz po poście tutaj na Twojego maila, bo tak uważałam,że będzie lepiej. I nadal tak uważam.
Pozdrawiam Cię
Ev
Ev,
przyłączam się do Ewy. Rozwiń proszę swoją myśl bo ja też nie rozumiem jak ona się odnosi do tego co napisała Ewa.
Ev,
dziękuje za te info.
Niestety wiadomość nie dotarła, jakiś problem techniczny. Próbuje to wyjaśnić. Prześlij mi info na ewytrazek [at] gmail.com
Pozdrawiam, Ewa
Ev,
Przepraszam nie doczytałam, że wysłałaś wyjaśnienie prywatnie.
Pozdrawiam
Ev,
po zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie rozumiem czemu przenosisz dyskusję na priv. Chciałabym usłyszeć co masz do powiedzenia, co miałaś na myśli umieszczając taki komentarz.
Pozdrawiam
Małgorzata
Ze sporym opóźnieniem włączam się ponownie do dyskusji :-)
EwaT
Piszesz: „ wnioskuję (może mylnie), czytając Twojego bloga, iż ludzie potrzebujący takiej pomocy (może niezrównoważeni, bezradni, słabi, przestraszeni, poszukujący) znajdują się poza Twoimi zainteresowaniami. „
Ciekawe jak doszłaś do takiego wniosku? Pachnie mi to potężnym błędem logicznym, ale poczekam na bliższe wyjaśnienia :-)
Magda Lena
Usmiechałem się czytając Twoje przypuszczenia, które niestety w moim przypadku były mylne :-)
Ev
Napisałas EwieT „ wnioskuję (może mylnie), czytając Twojego bloga, iż ludzie potrzebujący takiej pomocy (może niezrównoważeni, bezradni, słabi, przestraszeni, poszukujący) znajdują się poza Twoimi zainteresowaniami. :
Też się nad tym zastanawiałem, ale poczekajmy na wyjaśnienie Autorki komentarza
Bartek K.
Piszesz: „U mnie poziom zaufania nie jest skorelowany z płcią rozmówcy, tylko zależy od intensywności wspólnych przeżyć dobrej jakości i długości znajomości. Udane kontakty seksualne są jednym z takich przeżyć. „
U mnie jest podobnie.
Twoje rozważanie „Zauważyłem tylko, że w przypadku relacji męsko-męskich nie ma ich w ogóle puli zachowań, co w przypadku braku innych intensywnych przeżyć, może prowadzić do sytuacji, w której budowanie zaufania będzie trwało relatywnie dłużej. „
Jak już wspomniałem, z kobietami, z którymi nie sypiałem miałem podobną sytuację jak opisujesz w cytacie. Nie przeszkodziło to nam w bardzo otwartych i ciekawych rozmowach.
Piszesz: „..coś co możemy interpretować u kogoś jako zupełny brak przemyśleń na temat życia, może być u mężczyzn po prostu wyuczoną reakcją obronną przed otworzeniem się. „
Może tak być. Z mojego punktu widzenia jest to wszystko jedno, liczy się końcowy efekt: możliwość rozmowy, lub jej brak
Paweł Kuriata
Pytasz: „Co rozumiesz dokładniej pod “świadomych siebie ludzi”?
W tym poście rozumiem przez to ludzi, którzy choć trochę zastanowili się nad swoimi prawdziwymi potrzebami i tym co robią w życiu a nie ograniczają się do przysłowiowego 3xS plus trochę jakiejś rozrywki.
Darb
W takim razie zacznij od poczytania postu o eksperymentowaniu :-)
Mirek Filipowicz
Pytasz jaka część Czytelników tego blogu zalicza się do kategorii 45 ? Nie mam takich danych. Teraz już wiem, że czyta go co najmniej jeden 44 latek :-)
Marcin Woźniak
Proponujesz: „Swoją drogą, skoro wśród Czytelników jest sporo osób chcących głębszych rozmów, to może warto jeszcze częściej organizować spotkania z Czytelnikami, aby zwiększyć prawdopodobieństwo spotkania kogoś nowego do takiej rozmowy? „
masz racje i oczywiście to robię :-) Takie rozmowy są i dla mnie bardzo ciekawe i sporo nauczyłem się od ludzi, mogących wiekowo być moimi dziećmi. To, czego mam niedobór to otwarte i szczere rozmowy z osobami o porównywalnym zasobie doświadczeń życiowych (a pamiętamy, że doświadczenia to jest suma różnych ciekawych głupot, które popełniliśmy :-))
Agnieszka M.
Piszesz: „.. I jednocześnie dla mnie bardzo zaskakujący na tym blogu „
Co jest w tym zaskakującego?
Poza tym dziękuje za wszystkie ciekawe rozważania dotyczące możliwych przyczyn istniejącego stanu rzeczy.
Trochę dziwi mnie jednak stwierdzenie: „Może być też tak, że rozmówca jest tak naprawdę już “intymnie” zajęty (albo zajęta), czyli że ma już wystarczającą ilość osób do prowadzenia głębokich i otwartych osób i nie jest zainteresowany poszerzaniem tego grona. „
Mogę zrozumieć, jeśli ktoś jest intymnie zajęty seksualnie, ale w kwestiach głębokich rozmów??? To byłoby w moich oczach samoograniczenie, które pozbawiałoby wielu mozliwości rozwoju jako człowiek.
X-ska
Ciekawy komentarz, z wieloma postulatami się zgadzam, w niektórymi nie (i to bardzo :-))
Szczególnie cenne są: „Trzeba zacząć rozmawiać, walić śmiało ciężkimi tematami (faceci lubią pytania zadane wprost), samemu wyjawiać swoje głębokie przemyślenia i fakty ze swojego życia. Być przy tym miłym, dać się lubić, nie moralizować! Śmiać się z siebie a broń boże z cudzych komentarzy. Nie wyciągać nic na siłę od drugiej strony „
Totalnie nie zgadzam się z „Polecam też psychologa, szczególnie dla facetów, może nauczy ich czegoś o uczuciach. „
Abstrahując od obserwacji, że wiele osób po psychologii (pisze wiele a nie wszystkie!!!) to w jakiś sposób upośledzeni emocjonalnie ludzie, którzy studiowali tę dziedzinę w nadziei że sobie sami pomogą (i w wielu wypadkach ta nadzieja okazała się płonna), to jak chcesz się nauczyć odczuwać od psychologa!!!!????
Jako były upośledzony emocjonalnie facet (tak, tak!!!) polecam mężczyznom metode opisana w poście XXXXXXX czego możemy nauczyc się z bajek
Piszesz: „Dlaczego pomoc nie jest przyjmowana? Dużo ludzi bardziej ceni sobie samodzielnie uzyskaną wiedzę (“domek ciasny ale własny”) niż podaną otwarcie na tacy. „
Szczególnie w kontekście małego biznesu takie podejście jest głupotą, bo nie korzystasz w wszelkich dostępnych (i bezpłatnych) zasobów
Konrad Kubiec
Piszesz: „“Wybierz mnie! Wybierz mnie!” i przy okazji Twojej wizyty w Warszawie pofatygować się by z Tobą porozmawiać „
właśnie wracam intercity do Warszawy :-)
Gaja
Napisałaś: „Zaglądam czasami bo ciekawie piszesz na wiele teamtów, ale nigdy nie spotkałam tak próżnego i zadufanego w sobie mężczyzny. Może dlatego wciąż jesteś sam. Pozdrawiam. :
No widzisz, i Ty skorzystałaś z lektury tego blogu :-) Zobaczyłaś jak bardzo według Twoich kryteriów ktoś może być próżny i zadufany :-) Czyż to nie jest rozszerzenie horyzontów? :-)
Maciej D
Piszesz: „dzisiaj żyjemy w czasach takich powierzchownych przekazów, poprawności, mało kto dzieli się tym co naprawdę myśli, czuje, swoim know how. A tylko to ten drugi przekaż może wnieść wartość dodaną dla odbiorców danego medium (m.in. bloga). „
Dziekuje że to widzisz i doceniasz
Gaja
Teraz zobaczyłem, że napisałaś jeszcze jeden komentarz.
Cieszę się, że są we mnie rzeczy które cenisz, z pierwszego wcale to nie wynikało :-)
Piszesz: „Alex dzięki samoświadomości czyli kontrolowania własnych emocji, zapału a także w wytrwałości w dążeniu do celu pokazuje, jakimi metodami osiągnąć sukces na tym polu „
Chciałbym, żeby to była prawda, niestety nie jest tak dobrze :-(
Mam pewnie samoświadomość trochę wyższą niż większość ludzi, to fakt, ale nie uzywam jej do kontrolowania własnych emocji, lecz bardziej do dostarczania sobie tych dobrych. A to jest różnica.
Mój zapał podlega sporym fluktuacjom a z wytrwałością jest bardzo różnie :-)
Co do reszty rozważań, to moje podejście jest zbliżone do podejścia Ewy W w komentarzu do Ciebie, więc nie będę się powtarzał.
Zgadzam się ze stwierdzeniem: „Rozwijać w sobie empatię i mieć sporo pokory wobec życia bo ono jest nieprzewidywalne. Dziś jesteśmy na szczycie, a jutro może tak nie być. „ choć chyba niewiele ma ono wspólnego z tematem postu.
Ewa W
Dziekuję za wyręczenie mnie w odpowiedzi dla Gaji
Paweł Kuriata
Piszesz :Jakby to było wyjaśnieniem dlaczego warto obrażać Alexa na jego własnym blogu i robić to w tak bezczelny sposób. „
Dla informacji, takie wypowiedzi nie mogą mnie obrazić (bo jak???) a na tym blogu mieszczą się w granicach swobody wypowiedzi o ile nie dotycza któregoś z Czytelników, lecz tylko mnie :-)
Tutaj rację ma Gaja pisząc: „ Ktoś kto udziela się w necie musi liczyć się z krytyką i Alex się z nią liczy. „
Artur Jaworski
Bardzo ładnie to ująłeś: „Dla mnie: „Każdy człowiek /bez względu na jego ułomności czy to fizyczne czy psychiczne/ spotkany po jest okazją zebrania doświadczenia życiowego, które z czasem może być pomocne”
To jest słuszne, tylko ja czasem pytam się o „ekonomiczność” zbierania pewnych doświadczeń w ten sposób.
„Darem dla mnie jest to wszystko, czym z czystym sumieniem mogę się dzielić z innymi. „
Ta definicja daru jest super!!!
Katarzyna Skawran
Dziekuje za ciekawy komentarz, z którym w pełni się zgadzam
Olga
Witaj po dłuższej przerwie :-)
Masz całkowita rację z tymi prostymi (i tanimi) trickami stosowanym przez niektórych :-)
Normalnie w dyskusji na żywo rozniósł bym oponenta próbującego coś takiego robić, ale na tym sympatycznym blogu…. :-)
Jarek
Piszesz: „..zbyt wiele osób, przynajmniej wśród mojego otoczenia, odczuwa dość sztuczny brak rzeczy nie do końca istotnych. „
Masz całkowitą rację!! Ja to widzę prawie ciągle :-)
Maciek K.
Piszesz: „Idąc tym tropem, jeżeli weźmie się niedobory o których Ty Alex piszesz, to można pokusić się o oszacowanie, w którym miejscu ty się znajdujesz na tej piramidzie. Łatwo dostrzec, że jest to raczej szczyt tej piramidy. „
To bardzo pochlebiające :-) powiedzmy że w rzeczywistości oscyluję sobie pomiędzy różnymi piętrami :-)
Piszesz: „..odbieram Twój wpis (bardzo ciekawy), jako mający szczególnie osobisty charakter i jako taki, całkiem wyjątkowy na tym blogu. „
To ciekawe. Mam wrażenie, że większość moich wpisów ma osobisty charakter :-)
Dziękuje za resztę Twoich rozważań
Ev
Piszesz: „selekcja ma konotację negatywną”
Dla Ciebie :-)
Dla mnie jest to neutralny, techniczny termin
Wojtek
Piszesz: „Czego najbardziej brakuje mi w życiu? Hm, dobre pytanie. Jakoś nie przypominam sobie, żebym nad tą kwestią się kiedyś zastanawiał. „
Może już czas, zwłaszcza jeśli w drodze masz dziecko…. Wtedy trudno liczyć na łut szczęścia jak przy tym tankowaniu
Ronin
Piszesz: „ mężczyzna chętniej podejmie głęboką i szczerą rozmowę z kobietą, bo nie uruchamiają się atawistyczne mechanizmy współzawodnictwa jakie występują pomiędzy mężczyznami. To się dzieje na poziomie podświadomym – świadomie większość z nas facetów zaprzeczy, że wszyscy w koło są konkurencją. „
To dlaczego tego typu rozmowy z facetami są u mnie na liście niedostatków?
Dalej piszesz: :”wydaje mi się, że im mężczyzna starszy tym bardziej jest przekonany, że wszystko już sobie poukładał w swoim życiu. Ma jakiś-tam światopogląd, którego nie zamierza zmieniać. Ma swoją mapę rzeczywistości, której nie chce “ruszać”, bo po co? Taka głęboka rozmowa jest w pewnym sensie niebezpieczna i facet 45 woli nie ruszać czegoś z czego nie wiadomo co może się wykluć „
Ja mam znacznie więcej lat niż ten facet, o którym wspominasz. Nie przeszkadza mi to od czasu do czasu „burzyć” mój obraz świata w rozmowach z innymi, te z znacznie młodszymi osobami.
Dalej: „ moje szczere, głębokie rozmowy z facetami odbywały się najczęściej przy dużej wódce.
Na trzeźwo nie byliśmy zdolni całkowicie opuścić gardę. „
Dziękuję za bardzo szczera wypowiedź. Jak w takim razie na trzeźwo możecie uprawiać dobry seks???? Mam na myśli coś więcej niż mechaniczne wejście w kobietę, poruszanie się tam i wytrysk. Nie wierzę, że ktoś nie będący w stanie na trzeźwo opuścić gardy w stosunku do jednej płci będzie umiał zrobić to z przedstawicielami/ przedstawicielkami drugiej.
Karolina
Zastanawiał się kiedyś nad przestawieniem się na seryjną monogamię? W ten sposób możesz przeżyć całe życie mając cały czas ciekawe i zadowalające związki
Ev
Po prośbie o wyjaśnienie dwój Twoich komentarzy napisałaś: „Napisałam zaraz po poście tutaj na Twojego maila, bo tak uważałam,że będzie lepiej. I nadal tak uważam. „
Takie podejście bardzo mi się nie podoba. Być może co najmniej kilkaset innych osób śledzących wątek miało podobne pytanie i czekało na odpowiedź TUTAJ (bo TUTAJ toczy się dyskusja). Proszę abyś w przyszłości tego nie robiła
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
Alex
pisząc o konotacji słowa selekcja nie pisałam personalnie, ale o pewnej możliwości takiego kojarzenia. W wolej chwili sprawdzę te wiedzę moją gorącą, wynikającą z obserwacji, w sposób naukowy :)
Pozdrawiam
Ev
Alex, Czytelnicy,
dla jasności sprawy – nie dostałam na priv odpowiedzi od Ev, mimo podania swojego adresu mailowego tu w poście.
Ewa W
Ewa W.
Wysłałam maila raz, na Twojej stronie. To nie było przenoszenie dyskusji, ale pewna informacja do Ciebie. Nie otrzymałaś maila z winy serwera.
Na maila,którego do mnie wysłałaś odpisałam. Uznałam jednak za właściwe nie kontynuować dyskusji w uwagi na brak korzyści jakie by z kontynuowania wynikały. To jest moja ocena sytuacji i moje prawo.
Pozdrawiam
Ev
Nie było mnie jakiś czas, ale widzę, że kilka osób odniosło się do mojej wypowiedzi więc pasuje odpowiedzieć.
Po przeczytaniu tego co napisalem po jakims czasie doszedłem do nieco innych wniosków. Zdrowie, kariera, relacje z ludźmi i powiedzmy duchowość (tutaj mozna wrzucić wszystko związane z sensem życia, celem do którego się dązy itp). Mozna by bardziej nazwać filarami życia. Jeśli któryś zaniedbamy, z dużym prawdopodobięnstwem odbije się to na nas negatywnie.
Z kolei talenty bardziej dotyczą wszelkiego rodzaju uzdolnień, umiejętności. Np. bycie bardzo dobrym rzemieślnikiem, muzykalność, zmysł artystyczny itd.
Paweł Kuriata, co do tego skąd wiem że talent istnieje? Po pierwsze to co Ewa W napisala, po drugie obserwacja, kazda z osob ktore troche lepiej znam jest w czyms dobra(chocby to bylo robienie rewelacyjnego wina jabłkowego). Swoja drogą, gdybyśmy chcieli udowadniać każdą rzecz o której mówimy, to skończylibysmy z sytuacją jak w filozofii, która przypomina mi budowanie domku z kart na niepewnej podstawie. Bowiem idąc tym tropem, dochodzimy do sytuacji typu, że nie wiemy czy tak naprawdę istniejemy, czy świat istnieje.
Jeszcze taki offtop mały: zauważyłem, że pojawia się trochę wypowiedzi w komentarzach gdzie ktoś mówi, co ktoś inny myślał, albo chciał powiedzieć. A tak naprawdę tylko autor wie co chciał przekazać. Na ostatnim spotkaniu we Wrocławiu, Alex zwracał na to uwagę, że często zakładamy co ktoś myśli albo czego chce, zamiast zapytać.
Alex,
„Co jest w tym zaskakującego?” Z Twoich dotychczasowych wypowiedzi na temat relacji międzyludzkich odnosiłam zawsze wrażenie, że jesteś w pełni usatysfakcjonowany tym, co masz. Dlatego po prostu zaskoczyło mnie wyznanie, że jednak odczuwasz niedosyt w tym obszarze.
„Poza tym dziękuje za wszystkie ciekawe rozważania dotyczące możliwych przyczyn istniejącego stanu rzeczy.”
Proszę bardzo :) A czy coś z tego jest dla Ciebie osobiście przydatne w kontekście opisanego problemu?
„Mogę zrozumieć, jeśli ktoś jest intymnie zajęty seksualnie, ale w kwestiach głębokich rozmów??? To byłoby w moich oczach samoograniczenie, które pozbawiałoby wielu mozliwości rozwoju jako człowiek.”
Rozumiem, że w Twoich oczach byłoby to samoogranicznie. :) Jednak w innych oczach może być to spostrzegane inaczej. To indywidualna sprawa. :) Czy Twoja gotowość do prowadzenia głębokich i intymnych rozmów jest nieograniczona liczbowo, tzn. każda osoba spełniająca podane przez Ciebie kryteria może (w dowolnym momencie Twojego życia) dołączyć do kręgu „intymnych” rozmówców? Nigdy nie miałeś takiego momentu w życiu, że czułeś się całkowicie nasycony ilością „intymnych rozmówców” i „intymnych rozmów” i nie miałeś potrzeby zmiany czegokolwiek?
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszka M.
Dziękuje za wyjaśnienie :-)
Widzisz, fakt przezywania spełnionego życia nie wyklucza możliwości jego dalszego udoskonalenia :-)
W sprawach głębokich rozmów i „intymnego bycia zajętym” rozumiem Twój punkt widzenia, choc najwyraźniej widze sprawe całkiem inaczej.
Pytasz: „Czy Twoja gotowość do prowadzenia głębokich i intymnych rozmów jest nieograniczona liczbowo, tzn. każda osoba spełniająca podane przez Ciebie kryteria może (w dowolnym momencie Twojego życia) dołączyć do kręgu “intymnych” rozmówców? ”
Pies jest pogrzebany w tym „w dowolnym momencie), bo oczywiście czasem jestem zajety na różne sposoby. Jeśli jednak mam czas, to odpowiedź brzmi „tak”. Nie zdarzyła mi sie forma przesycenia, o której wspominasz
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, gdybyś napisał wprost o potrzebie doskonalenia w kontekście generalnie spełnionego życia w obszarze relacji międzyludzkich to pewnie nie odczułabym zaskoczenia. Napisałeś jednak „odczuwam istotny deficyt”. Pokazałeś też, że ten niedobór nie jest tylko sytuacją aktualną, ale występował również w przeszłości: „Oczywiście nie oznacza to, że ludzi, z którymi mogę tak rozmawiać (i rozmawiam) nie ma w moim życiu, po prostu jest (i było) ich za mało!”. Wielokrotnie dawałeś wyraz temu, że przywiązujesz dużą wagę do precyzyjnego używania słów. Czy Twoim zdaniem przeżywanie spełnienia i odczuwanie istotnego deficytu mogą iść ze sobą w parze?
Pozdrawiam ciepło :)
Agnieszka M.
Alex
„głęboka i otwarta rozmowa z drugim człowiekiem”
Pomalutku zaczynam rozumieć, lepsze słowo – czuć. To trzecia jakość. Ja mówiłam o dwóch. Trzeciej po prostu nie widziałam.
Pozdrawiam
Ev
Agnieszka M.
Napisałaś: „Napisałeś jednak “odczuwam istotny deficyt”. Pokazałeś też, że ten niedobór nie jest tylko sytuacją aktualną, ale występował również w przeszłości: “Oczywiście nie oznacza to, że ludzi, z którymi mogę tak rozmawiać (i rozmawiam) nie ma w moim życiu, po prostu jest (i było) ich za mało!” „
Jeden minimalny błąd w rozumowaniu :-) Słusznie wnioskujesz że pewna sytuacja występowała też w przeszłości, niekoniecznie słusznie wyciągasz wniosek, że w tej przeszłości mi ona znacząco przeszkadzała :-)
Pytasz: „Czy Twoim zdaniem przeżywanie spełnienia i odczuwanie istotnego deficytu mogą iść ze sobą w parze? „
Zdefiniuj proszę co masz na myśli przez przeżywanie spełnienia?
Pozdrawiam
Alex
Alex, napisałeś „Zdefiniuj proszę, co masz na myśli przez przeżywanie spełnienia?”. Tutaj odnoszę się do słów użytych przez Ciebie w komentarzu z 18 stycznia http://alexba.eu/2012-12-18/tematy-rozne/czego-najbardziej-brakuje-ci-w-zyciu/#comment-113699 , gdzie użyłeś sformułowania „przeżywanie spełnionego życia”.
Napisałeś też „niekoniecznie słusznie wyciągasz wniosek, że w tej przeszłości mi ona znacząco przeszkadzała”. Aleksie, przywołuję Twoje wypowiedzi z konkretnymi sformułowaniami, które mnie zastanawiają i zadaję dodatkowe pytania, żeby zrozumieć Twój punkt widzenia. Do wyciągania wniosków jeszcze mi daleko :). Pojawiły się różne sformułowania, których zestawienie jest dla mnie niejasne, stąd moje pytanie w poprzednim komentarzu. Piszesz o tym, że głęboka i otwarta rozmowa z drugim człowiekiem jest Twoim „aktualnym” niedoborem, a zarazem, że ludzi do prowadzenia głębokich i otwartych rozmów „jest (i było) za mało”. Wspominasz o „odczuwaniu istotnego deficytu”, a jednocześnie mówisz o „przeżywaniu spełnionego życia” i jego „dalszym doskonaleniu”.
Uściślij proszę, jak to rozumieć, jak współistnieją ze sobą te wszystkie sformułowania i sytuacje w Twoich wypowiedziach. Bardzo proszę :)
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszka M.
Spróbuję to objaśnić bardzo prosto :-)
1) Zapytałem Cię o definicję „przeżywania spełnienia” bo użyłaś takiego określenia :-)
2) Napisałem „fakt przezywania spełnionego życia nie wyklucza możliwości jego dalszego udoskonalenia „ gdzie „przeżywanie” dotyczyło życia jako takiego a nie jakiegoś „spełnienia”, co jest dla mnie niejasnym określeniem, którego raczej nie używam.
3) W moim zrozumieniu i odczuwaniu świata „ przeżywanie spełnionego życia” nie oznacza, że życie to musi być idealne i niemożliwe do udoskonalenia.
4) Niedobór to jest różnica między odczuwaną potrzebą i możliwościami jej zaspokojenia. Czyli pewien stan obiektywny kiedyś nie musiał prowadzić do poczucia niedoboru (z powodu braku tak silnie rozwiniętej potrzeby) , a teraz może. To może też zresztą działać w drugą stronę
Wyjaśniłem? :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex, dziękuję za odpowiedź.
Byłaby ona dla mnie całkowicie zrozumiała, gdyby nie drugie zdanie w punkcie 4. Jeśli niedobór to różnica między odczuwaną potrzebą a możliwościami jej zaspokojenia, to o jakim stanie obiektywnym w przeszłości mówisz? Skoro w przeszłości „nie było tak silnie rozwiniętej potrzeby”, to skąd bierze się teraźniejsza ocena, że ten niedobór jednak był?
Pozdrawiam :)
Agnieszka M.