Dziś zapraszam na gościnny post, który napisał Michał Hubicki, poświęcony metodzie/inicjatywie, dzięki której można stosunkowo niedrogo nie tylko zwiedzać świat, ale też najwyraźniej poznawać przy tym interesujących ludzi.
________________________________________________________
Często, kiedy pytam moich przyjaciół, co by zrobili gdyby wygrali na loterii, najczęściej słyszę odpowiedź: „kupiłbym sobie X ( dom\jacht\samochód\samolot – niepotrzebne skreślić) i zacząłbym zwiedzać świat”. Są przekonani, że spełnianie marzeń o podróżowaniu wymaga nie wiadomo jakiej kasy. Jak się okazuje, wcale nie musi tak być – zwiedzanie nie musi wiązać się z horrendalnymi pieniędzmi, jakich żądają biura podróży czy hotele. Istnieje sposób na Podróżowanie przez wielkie Pe (w odróżnieniu od podróżowania przez małe pe, gdzie jesteśmy przewożeni autokarem od punktu do punktu z przewodnikiem i „zaliczamy” kolejne atrakcje na czas) za ułamek komercyjnych kosztów. A wszystko to dzięki cudownemu wynalazkowi Couchsurfingu.
Sam sposób działania tego międzynarodowego projektu jest prosty – zakładasz profil na couchsurfing.com, wchodzisz na stronę z wyszukiwarką, wpisujesz nazwę wymarzonego miejsca i po kilku chwilach przeglądasz listę profili osób, które zupełnie bezpłatnie i niezobowiązująco mogą udostępnić Ci „kanapę” na kilka dni. Teraz pozostaje Ci skontaktować się z hostem(gospodarzem) i poprosić o dach nad głową – ostateczna decyzja należy bowiem do niego. Warto zapowiadać się z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, ale zdarzało mi się bywać tak hostem, jak i gościem w trybie „last minute”. Ważnym jest też, żeby dokładnie uzupełnić profil – jak rzekł kiedyś mądry człek: „nigdy nie ma się drugiej okazji na zrobienie pierwszego wrażenia”.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to kwestia ta jest rozwiązana możliwością wystawiania wzajemnych referencji – przypomina to trochę system komentarzy na portalach aukcyjnych. Przejrzałem już kilkadziesiąt profili i naprawdę rzadko zdarzają się negatywne doświadczenia (99.8 % wszystkich referencji jest pozytywne). Przy zachowaniu minimum zdrowego rozsądku Couchsurfer może czuć się bezpieczny.
Fantastyczne w całym przedsięwzięciu jest to, że można pojechać naprawdę w niesamowite i egzotyczne miejsca – na świecie jest już ponad 800 000 Couchsurferów na wszystkich kontynentach świata (tak jest! Na Antarktydzie, jeśli taka wola, również można nocować za darmo!:)
Ale Couchsurfing to o wiele więcej niż strona internetowa pozwalająca znaleźć sobie darmową miejscówkę na kilka dni – to społeczność indywidualności. Alex pisał kiedyś o tym, że część swojego czasu nazywa „gypsy time”, kiedy to przebywa z ludźmi, którzy swoimi pomysłami na życie wybijają się ponad średnią krajową:) Couchsurfing, jak dotąd, był dla mnie najobfitszym źródłem zaznajamiania się z takowymi osobami. Na przykład miałem szczęście poznać pewnego ex-dziennikarza, który pewnego pięknego poranka 4 lata temu stwierdził że rzuca pracę („ludzie w redakcji mu się znudzili”), kupił 400-letni dom i postanowił rozpocząć zwiedzanie świata. W momencie, kiedy się z nim żegnałem wybierał się do 43. z kolei kraju (w okolice Transylwanii ;). Inną oryginalną osobowością był pewien 18-latek, który zjeździł wraz z bratem Europę autostopem ze śmiesznym budżetem (mówił, że koszty podróży nie przekroczyły 10 euro). Albo 30-letni doktor matematyki z Cambridge, goszczący mnie w campusie jednego z uniwersytetów, który pracę w lokalnym laboratorium Microsoftu przeplatał treningami do triathlonu (spędziłem u niego dwa dni – witał się ze mną tuż po 100 kilometrowej przejażdżce rowerem, a żegnał mnie następnego ranka wybierając się na 30 kilometrowy bieg po okolicy). Z każdą z tych osób mogłem rozmawiać do późnej nocy o podróżach, filmach, muzyce, fizyce, prawie, historii, ludzkiej świadomości, płci pięknej, wegetarianizmie, mentorach, alternatywnych sposobach na życie czy nawet o angielskiej pogodzie z niegasnącym zainteresowaniem:)
Wraz z możliwością poznania ludzi z całego świata, Couchsurfing daje możliwość poznania ich języków. I to poznania w sposób najbardziej praktyczny i skuteczny – przez ROZMOWĘ z ludźmi, którzy nas interesują, na tematy, które nas interesują. Myślę, że z nauką języków jest trochę tak, jak z jazdą na rowerze – jakby się uprzeć to można uczyć się teorii z książek albo stworzyć kurs, gdzie w klasie z tablicą pokazano by nam jak zbudowany jest rower, jak siadać, pedałować, wytłumaczono by nam jak, z punktu widzenia mechaniki i fizyki „działa jazda”. Nauczylibyśmy się też na pamięć różnych konfiguracji przerzutek, sposobu regulacji hamulców i całej masy innych przydatnych czynności dotyczących konstrukcji, sposobu użytkowania i konserwacji jednośladu. To wszystko mogłoby się okazać przyjemne i interesujące (zastanawialiście się kiedyś np. dlaczego jadąc nie tracimy równowagi?) i na pewno byłoby pomocne do pewnego stopnia w przygotowaniu się do pierwszej przejażdżki. Nie nauczyłoby nas jednak samej JAZDY, a na pewno nie byłaby to nauka tak efektywna, jak po prostu wejście na rower i edukacja metodą prób i błędów w „naturalnym” środowisku, tak przecież różnym od klasowej sterylności.. Ja angielskiego uczyłem się w aspekcie „teoretycznym” przez 2 lata w przedszkolu, 6 lat w podstawówce, 3 w gimnazjum i 2 w liceum,a poza lekcjami w szkole przez 8 lat chodziłem na dodatkowy kurs – po zsumowaniu wychodzi 21 lat takiego „teoretycznego” kontaktu z językiem! Efekt? Byłem finalistą ogólnopolskiego konkursu języka angielskiego, znałem zastosowanie czasów, których „native speakerzy” nie używają prawie w ogóle, ale kiedy w zeszłym roku odwiedziłem po raz pierwszy Anglię i zapytałem pewną bardzo sympatycznie wyglądającą staruszkę, gdzie jest najbliższy przystanek, ta odpowiedziała mi w melodyjnym brytyjskim received pronunciation: „z przyjemnością bym ci pomogła, mój drogi, ale nie rozumiem ani słowa z tego, co mówisz. Spytaj może tamtych młodych dam.” I rzeczywiście, z „młodymi damami” miałem więcej szczęścia – zrozumiały już za trzecim powtórzeniem :) Dopiero po godzinach rozmów z mieszkańcami mogłem mówić swobodnie, bez konieczności powtarzania każdego zdania (co nie szło w parze z możliwością rozumienia wszystkich tu- i tam- bylców: przez same 2 tygodnie Couchsurfowania po wschodniej Anglii spotkałem się z kilkunastoma różnymi angielskimi akcentami, z nigeryjskim włącznie).
Jeżeli więc kogoś interesuje uczenie się i szlifowanie obcych języków, to Couchsurfing jest bramką do jednej z najefektywniejszych dróg ku temu. A nauka tychże powinna interesować każdego. Dlaczego? Niech słowa Wieszcza będą inspiracją, motywacją i uzasadnieniem :)
– A po co ja się właściwie tej Mowy uczę, co?
– Po to, żeby ją poznać. Tego, czego się nie zna, wypada się uczyć. Ten, kto nie zna języków jest kaleką.
– Wszyscy i tak mówią we wspólnym!
– Fakt. Ale niektórzy nie tylko. Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich..
(A. Sapkowski, „Krew Elfów”)
Czym jeszcze odróżnia się Couchsurfing od tradycyjnego sposobu podróżowania? Przede wszystkim jakością samego doświadczenia – hotele i wycieczki siłą rzeczy są nastawione na maksymalny przerób i ciężko tam o „domową” atmosferę. Panujące w turystycznym biznesie standardy bywają może i wysokie, ale ciężko liczyć na spontaniczność uśmiechu recepcjonisty czy żartu przewodnika. W CS natomiast stajesz się mile widzianym gościem – przez czas pobytu dom twojego hosta staje się twoim domem, niektórzy gospodarze oprowadzą cię nawet po najciekawszych miejscach w swojej okolicy, przedstawią cię swoim przyjaciołom albo podzielą się z tobą posiłkiem. A kiedy już wrócisz do domu po podróży najlepsze, co możesz zrobić, to udostępnić swoją kanapę innemu podróżnikowi. W imię zasady „podaj dalej” :)
Warto wspomnieć, że w Couchsurfingu przyjęło się, że gość przywozi gospodarzowi prezent. Nie musi to być nic drogiego, może być drobiazg – pocztówka, magnes na lodówkę, breloczek z Polski czy nawet czekolada.
Na koniec dodam, że w przypadku moich przygód z CS-em dochodziło do przyjemnego nagromadzenia Zdarzeń Nieprzewidywalnych i Mało Prawdopodobnych, takich na przykład jak trafienie na plan filmowy, minięcie się z laureatem nagrody Fieldsa* podczas popołudniowego spaceru, przypadkowe znalezienie się na przeglądzie sztuk Szekspirowskich w plenerze czy zajadanie się jabłkami ogrodzie, w którym podobno jedno kiedyś spadło na głowę Newtonowi ;] Podczas tzw. „wycieczek zorganizowanych” nie ma po prostu miejsca na takie wydarzenia.
Jeżeli więc jesteście żądni świata, ludzi i przygód, a nie wiecie jak zacząć, posłuchajcie rady którą dała mi pewna emerytowana podróżniczka – „Just pack your things and go. It’s the best you can do at your age.”
Panującym na blogu zwyczajem zamieszczam mały disclaimer:
Wszystkie powyżej przedstawione opinie i oceny są prywatnymi spostrzeżeniami autora, bazującymi na jego całkowicie subiektywnym odbiorze świata oraz na zbiorze równie prywatnych doświadczeń i pod żadnym pozorem nie pretendują do miana Prawdy Absolutnej.
* Odpowiednik Nobla w dziedzinie matematyki, przyznawany co 4 lata. Podobno Alfred Nobel bardzo nie lubił się z pewnym matematykiem i z tego powodu postanowił po wsze czasy skreślić matematyków z listy kandydatów do swoich nagród. Jak łatwo zgadnąć, powodem poróżnienia obu panów miała być kobieta :)
________________________________________________________________
O mnie:
Jestem 20-letnim studentem prawa na Uniwersytecie Szczecińskim z nieuleczalną skłonnością do próbowania nowych rzeczy. Zdarzyło mi się bywać już sprzedawcą butów, serwisantem komputerów, ochroniarzem, robotnikiem budowlanym, redaktorem naczelnym, kabareciarzem, aktorem,DJ-em, projektantem stron internetowych,rozdawałem też gazety i ulotki, pracowałem w fabryce czekolady i w fundacji charytatywnej, miałem okazję na sprawdzenie swoich sił w rolach konferansjera, gracza giełdowego i nauczyciela. Przede wszystkim jednak jestem i byłem UCZNIEM :) Obecnie zajmuję się zgłębianiem tajników prawa, języka hiszpańskiego, angielskiego i francuskiego oraz praktykowaniem działań na polu public relations w szczecińskim klubie Toastmasters. Od niedawna – kiedy tylko nadarzy się okazja – podróżuję, zwiedzam i poznaję, po czym przelewam swoje spostrzeżenia na klawiaturę i podsyłam wszystkim zainteresowanym.
Szczerze mówiąc, jestem pozytywnie zaskoczony, że istnieją nieodkryte przeze mnie takie przydatne społeczności internetowe :)
Trochę nawet z niedowierzaniem obserwuję mapkę uczestników:
http://www.couchsurfing.com/where_are_they.html?large=1
…szczególnie, gdy patrzę na kropki takie jak ta na samym dole, na Antarktydzie :)
Michał, przede wszystkim dzięki za Twój wpis!
Pytanie do Ciebie, jako uczestnika: czy zdarza się, że ludzie korzystają z tej sieci podróżując w dwie osoby? Spotkałeś się z czymś takim (czy nie jest to jakoś niemile widziane)?
@Michał Hubicki: Dziękuję za zapoznanie mnie ze społecznością „Couchsurfing” i tą metodą taniego zwiedzania świata. Z Twojego tekstu wyłowiłem dwie bardzo ważne sprawy:
1) Język angielski, którego uczymy się w szkołach ma się nijak do potrzeb komunikacyjnych podczas podróży. Te wszystkie „czasy zaprzeszłe”, które pracowicie wkuwamy przed klasówkami są nikomu nie potrzebne do szczęścia. Praktyka – to jest to. Tim Ferriss („The 4 Hour Workweek”) zamieścił kiedyś w swoim blogu wpis „How to Learn (But Not Master) Any Language in 1 Hour”. Pouczające.
2) Drobne upominki przywożone gospodarzowi. Myślę, że najlepsze upominki to takie, które są praktycznie nieosiągalne dla obdarowywanego. Na przykład David Allen („Getting Things Done”) otrzymał ode mnie podczas pobytu w Polsce płytę CD „ale Seriale” z muzyką z polskich seriali telewizyjnych – rzecz kompletnie niedostępna gdziekolwiek poza granicami naszego kraju, a zawierająca takie perełki muzyczne jak „Polskie drogi”, „Rodzina Połanieckich”, „Lalka”, czy „Noce i dnie”.
Witajcie,
Post ten jest bardzo trafny a ja sam doswiadczylem takiej goscinnosci doslownie kilka dni temu podczas wypadu do Wiednia.
Kilka lat temu wspolnie z trzema kolegami przejechalem tak przez Skandynawie – no jakas jej czesc. Potem pojawily sie moje wyprawy, gdzie oprocz schronisk i hoteli zawsze moglismy liczyc na pomoc mieszkajacych tam ludzi. W ten wlasnie sposob bede funkcjonowal juz niedlugo w Australii.
A skoro mowimy o Wiedniu to poza aspektem turystycznym doswiadczylem czegos niesamowitego. Organizacja charytatywna, ktora mnie tam zaprosila pomogla w ciagu 20 lat dzialnosci CZTEREM MILIONOM ludzi. Nie przypusczalem ze 30 EURO moze przywrocic komus wzrok.
http://www.light-for-the-world.org/
Jeden z punktow medycznych tej organizacji, znajduje sie w Moshi w Tanzanii skad startowalem na Kilimanjaro. :)
Pozdrawiam was serdecznie,
Pawel Urbanski
Zdecydowanie zgadzam się z treścią artykułu.
Dodam tylko, że równorzędną alternatywą oprócz wymienionej strony jest serwis http://www.hospitalityclub.org/ z którego sam miałem okazję korzystać z ogromnym powodzeniem :)
Dodatkowym atutem takiego sposobu podróżowania jest możliwość poznania wielu cennych wskazówek „jak przeżyć w kraju/mieście X” :)
Witam,
Odnośnie nauki angielskiego w szkołach, to jest tam prezentowany chyba najmniej efektywny sposób nauczania języka obcego. Osobiście przez 3 lata uczyłem się języka angielskiego metodą Callana (korzystając z porównania z nauką jazdy na rowerze, metoda Callana przypomina jazdę na rowerku stacjonarnym:)) i po przyjsciu do liceum nie wiedziałem za bardzo co się dzieje na lekcji(nie miałem zielonego pojęcia co to jest np. Past Perfect). Jakież było zdziwienie nauczycieli gdy okazało się, że osoba mająca kontakt z językiem tak krótko, osiąga jedne z najlepszych wyników w szkole i to w dodatku nie znając ani trochę zasad gramatyki, które w ich mniemaniu są niezbędne do poprawnego mówienia.
Bardzo ciekawy post autora, być może w przyszłości skorzystam z couchsurfingu:)
Pozdrawiam,
Wojtek
Witam!
Bardzo fajna i pożyteczna inicjatywa. W spontanicznych podróżach ludzie czasami obawiają się napotkania czegoś 'gorszego’ niż mają, ale dla mnie to też jest zaleta. Takie doświadczenie pozwala docenić bardziej po powrocie to, co już mamy :)
Czy słyszałeś o podobnej, zorganizowanej inicjatywie dla całych rodzin? Zdażyło mi się dostać spontaniczne zapytanie poprzez Skype, dotyczące zamiany miejsca zamieszkania na pewien okres. Dla rodzin zazwyczaj dotyczy to okresów dłuższych, 2-8 tygodni oraz czasu wakacji/ferii, gdy najłatwiej jest znaleźć czas wolny dla całej rodziny.
Życzę udanych eksperymentów podróżniczych
Tomek
Po dokładniejszym przejrzeniu Couchsurfing-u znalazłem oferty 'family friendly’ z akceptacją 4 i więcej osób :)
Cieszy mnie, że post się spodobał ;-]
@Testeq, Wojciech
Rzeczywiście, typowo szkolne podejście do nauki języka może nie dawac zbyt imponujących rezultatów w zderzeniu z rzeczywistością i nie gwarantuje porozumienia ;] Najprostszym sposobem na poradzenie sobie z tym fantem jest chyba wzięcie spraw w swoje ręce. Ja już od pewnego czasu podchodzą do nauki zapewnianej przez państwo z zasadą ograniczonego zaufania – tzn. nie zakładam (przynajmniej nie z góry), że to czego uczą i w jaki sposób to robią wystarczy do czegokolwiek. Może i skrajnie, ale pozwala to uniknąc rozczarowań i zwalaniu odpowiedzialności za własną niekompetencję na „NICH, bo to przecież jest ich wina, że mnie nie nauczyli” ;] Daje mi to kopniaka do działania we własnym zakresie.
Jeżeli chodzi o pomysły na prezenty to w CS rzeczywiście jest spore pole do popisu. Pewna studentka z Chin postanowiła mi ostatnio przywieźc „słone słodycze” z Danii. Niestety nie doczekałem się ani jej, ani słodyczy, bo musiała zmienic trasę podróży, ale podsyciła moją ciekawośc ;]
Ciekawy pomysł z tą płytą – rozejrzę się za fantami muzycznymi.
@Tomasz
Podobnie jak Ty patrzę na spontaniczne podróżowanie – moja pierwsza wycieczka z CS była też pierwszą, w której zdecydowałem się na autostop jako środek podróży i pierwszą, w której samotnie postanowiłem spędzic noc w lesie, więc poszedłem na całośc ;] Po takiej mieszance zupełnie inaczej patrze na moje wygodne łóżko,ciepłe obiady i centralne ogrzewanie.
I dorzucę jeszcze: bewelcome.org i globalfreeloaders.com. Warto wspomnieć, że wspomniane 'systemy intenetowe’ powstały w oparciu o 'listowy’ system założony w 1949 w Norwegii (servas.org).
Na HC zarejestrowany jestem od przeszło 3 lat.
Witam serdecznie,
Bardzo ciekawy post ;-) Dzięki, Michał.
O coachsurfing’u słyszałam, do tej pory nie zdecydowałam się na ten sposób podróżowania. Nie wykluczam jednak tego w przyszłości, zwłaszcza po tak entuzjastycznej wypowiedzi ;-) Najbardziej motywuje mnie możliwość spotkania bardzo różnych ludzi i stosunkowo niskie koszty.
Tomasz, Michał
Mi też kiedyś podczas podróży z przyjaciółką zdarzyło się spać w lesie oraz… w kapliczce gdzieś we francuskich górach. Po półtora miesięcznym zajadaniu się głównie sucharkami i rozmaitymi konserwami, ciągłym rozpakowywaniu i pakowaniu, składaniu i rozkładaniu namiotu, dźwiganiu, maszerowaniu, pytaniu o drogę, podbieganiu na pociąg w pełnym rynsztunku… wróciłyśmy do domu wykończone, ale szczęśliwe. I rzeczywiście: ZUPEŁNIE INACZEJ patrzyłyśmy na codzienne wygody życia w cywilizowanym kraju. Po takich doświadczeniach, ciepły prysznic, pełna lodówka, własne, wygodne łóżko stają się luksusem.
Nie twierdzę, że wszystkie podjęte podczas wyprawy decyzje były najmądrzejsze (głównie chodzi o narażanie się na niepotrzebne ryzyko i zbytnie eksploatowanie organizmu), ale przynajmniej będę miała kiedyś, co wnukom opowiadać. :) I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jak do tej pory, wspomnienia z podroży są jednymi z najpiękniejszych, jakie mam. ;-)
Pozdrawiam i życzę udanych (i bezpiecznych) wypraw,
Paulina
Bart
Ciekawa sprawa z tym servasem – nie wiedziałem że pomysł ma tak długą tradycję. Myśl o międzynarodowej grupie ludzi wymieniającej między sobą 'listy zaufania’ pobudza wyobraźnię ;] Pomysł świetny i jak widac podłożył fundamenty pod takie projekty jak HC czy CS.
Paulina
Menu brzmi znajomo ;] Skoro masz doświadczenia z podróżowaniem po Francji to chciałbym się Ciebie o coś zapytac – słyszałaś może albo korzystałaś ze zwyczaju nazywanego „la fajetka”? Pewien znajomy legionista francuski opowiadał mi, że zwyczajem starym jak rewolucja każdy podróżnik może zgłosic się do zarządzającego francuskim miastem o dach nad głową i dostanie to, o co prosi ;]
A wracając jeszcze do alternatywnych i skutecznych sposobów nauki języka – jakiś czas temu natknąłem się na program, który myślę że jest godny uwagi – Rosetta Stone – za założenia ma on uczyc obcego języka na tej samej zasadzie, na której każdy uczy się języka ojczystego – tzn od pojedynczych słów, przez proste zdania, aż po te bardzo rozbudowane. Amerykański rząd ponoc uzywa go do szkolenia agentów specjalnych ;]Chcących wiedziec więcej odsyłam tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Rosetta_Stone_(software)
Eksperymentuję w ten sposób z francuskim od miesiąca po 1-2h dziennie i mimo że do językowego kunsztu Jamesa Bonda trochę mi brakuje,to muszę przyznac że jestem mile zaskoczony efektami.
pozdrawiam ;]
Michał
Witam!
Michał
O wspomnianym przez Ciebie zwyczaju nie słyszałam, człowiek ciągle się uczy. :) Dopytam się znajomych, bo brzmi ciekawie. Powodzenia w nauce francuskiego!
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
Witam Was!!
Idea Couch Surfingu jest extra! Sam brałem w tym udział a zaczęło się od koleżanki, z którą przyszło mi mieszkać jakis czas. Kilka razy hostowała podróżnych i sama też dostawała dach nad głową. Jednak nigdy nie mamy gwarancji, że ktoś nam pomoże!!! Sam jestem tego przykładem :D Znalezienie noclegu na jedna noc dla 2 osób w Nowym Jorku po prostu nie wyszło w efkecie czego ja i kolega noc spędziliśmy na 2 dworcach(na każdym po trochu) i na ławce w parku. Niezapomniane wrażenia! Ale kiedy sam wybierałem się do Miami swoja pomoc zaoferowały mi dwie osoby i lepiej chyba nie mogłem wybrać. 5 niezapomnianych dni w South Beach!!!
Osobiście polecam!!!
@Rafał:
„Jednak nigdy nie mamy gwarancji, że ktoś nam pomoże!!! Sam jestem tego przykładem :D”
Spróbuj być kiedyś z drugiej strony :) Zawsze będę wspominał wakacje 2006 w Dublinie. Mieszkałem wtedy w „kiepskim mieszkaniu z fantastycznymi ludźmi”, tworzyliśmy swego rodzaju komunę, twoi kumple są moimi kumplami. W ciągu 3 miesięcy przewinęło się przez to mieszkanie przynajmniej z 60 osób z HC.
Sam fakt położenia w centrum Dublina i wysokiej liczby komentarzy od gości skutkował 5 zgłoszeniami dziennie z prośbą o nocleg. W pewnym momencie przestajesz to kontrolować. Jest takie zapotrzebowanie na „darmowe łóżko”, że znika radość z dzielenia się sobą. Osoby przyjeżdżają na jedną noc i znikają… Nie zdążysz się poznać a już masz nowe imiona do zapamiętania i następnego dnia do zapomnienia…
A w ciągu dnia musisz jeszcze odmówić pięciu innym…
Ale wystarczyło zmienić miasto, na mniej turystyczne – 4 miesiące i 4 osoby.
Radość dzielenia się sobą powróciła.
Witam!
Bardzo ciekawy artykuł i muszę przyznać, że takie podróżowanie jest niezwykle interesujące. Chciałbym polecić Wam jeszcze jedną stronę, na której będziecie mogli wyszukać najtańsze linie lotnicze http://www.skyscanner.net Dzięki tej stronie udało mi się kiedyś wyjechać na 10 dni i zwiedzić kilka państw za mniej niż 100zł. Na tej wycieczce wyleciałem z Wrocławia i byłem w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Francji i ponownie w Niemczech, a na koniec powrót do Wrocławia. Jeżeli połączymy tanie latanie i darmowe noclegi to można naprawdę bardzo tanio spędzić wakacje w wielu miejscach. Oczywiście podróż samolotem nie jest tak interesująca jak stopem, ale za to oszczędzamy bardzo dużo czasu.
Pozdrawiam
Filip Szołowski
Ja nieoficjalnie brałem udział we „floor surfing”, moje małe berlińskie mieszkanko jest w bardzo atrakcyjnym miejscu i w lecie często podłoga w biurze okupowana jest przez młodych ludzi śpiących na materacu dmuchanym :-)
Pozdrawiam
Alex
Witaj Alex, witaj Michał, witam wszystkich
Michał podróżowanie to moje hobby. Couchsurfing to świetna sprawa dla ludzi pragnących, za niewielkie pieniądze zwiedzić jak najwięcej. Jednocześnie oferując w zamian na zasadzie „podaj dalej” swój „couch”.
Dam ten post do przeczytania dzieciom :-). Może najpierw niech zaczną od oferowania swojej „kanapy” a potem rusza sami. Dziekuję Michał za świetną stronę internetową z kontaktami.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
PS. Na takiej „kanapie” w te wakacje, moja córka wraz z przjaciółką spędziła 3 tygodnie w Londynie.
Rafał
Również zdarzyło mi się nie znaleźc miejsca na nocleg – po części wynikało to z tego, że nie miałem jeszcze wtedy referencji, a po części z tego że wybierałem się do dośc małego miasteczka w którym nie było zbyt wielu Couchsurferow. Ostatecznie wylądowałem z kolegą w klaustrofobicznym pokoiku motelu z widokiem na ścianę pobliskiego magazynu i bardzo dziwną obsługą. Ogólnie sceneria mogła służyc za tło do niezłego opowiadania S. Kinga ;]
Filip
Wielkie dzięki za linka – czegoś takiego mi brakowało do kompletu ;-] Ze sprytniejszych sposobów na cięcie kosztów podróży natknąłem się ostatnio na bilety Eurail – za 400 euro można przez miesiąc jeździc pociągami po całej europie bez ograniczeń.
Alex,Monika
Cieszy mnie że mój post zachęcił czytających do udziału w akcji ;] Polecam każdemu zarejestrowac się chociaż na próbę.
Pozdrawiam i oczywiście zapraszam w razie „kanapowego” zapotrzebowania
Michał
Jak widać powyżej z trackback’u powyższy post został wybrany do setki ciekawych postów polskiej blogosfery.
Gratuluję Michał :-)
Jacyś inni chętni do pisania postów gościnnych? :-) Łamy tego blogu są otwarte dla prawie każdej rozsądnej wypowiedzi, a to, co się tutaj ukazuje trafia do bardzo szerokiego i zróżnicowanego grona odbiorców. Zapraszam
Alex
Przy eksperymencie 2009 jednym z warunków było obejrzenie filmu „Pay It Forward”. I chyba Couchsurfing też do pewnego stopnia się opiera na tej idei.
(Film fantastyczny, ale został zepsuty przez drastyczne zakończenie.
Żebym mógł go pokazać swojemu 9-letniemu synowi musiałem wyciąć fragment między wywiadem TV z Trevor’em a napisami na zakończenie filmu.)
Szukając u kogo się zatrzymać, zwracam uwagę na profil, na to, żeby było tam napisane dużo i ciekawie, żeby było widać, że ten ktoś się interesuje czymś więcej, niż spotykaniem ludzi w pubach. Wtedy można na bardzo ciekawe tematy dotyczące jego zainteresowań porozmawiać i dużo się dowiedzieć. To już sprawdziłem osobiście.
pozdr.
Mirek
Z moich doświadczeń wynika że warto korzystać z Couchsurgingu szerzej niż do poszukiwania noclegu w czasie wakacji. Kilka nie do końca typowych sposobów korzystania które mogę polecić ze swojego doświadczenia.
1. Szukanie tandemów językowych. Couchsurfing jest bazą otwartych ludzi, gdzie dodatkowo każdy z użytkowników wpisuje znajomość języków. Wyszukujemy ludzi ze swojego miasta ze znajomością np francuskiego jako ekspert i np polskiego jako początkujący. Mając profile potencjalnych tandem partnerów piszemy im wiadomość w której próbujemy sprzedać idee wspólnej nauki.
2. Fora geograficzne. Warto zainteresować się forami miast lub regionów gdzie można znaleźć informacje na temat wydarzeń w miejscu gdzie się wybieramy. Również uczestnictwo w forum lokalnej społeczność może być źródłem ciekawych znajomości. W niektórych miastach (np Kraków) są organizowane spotkania couchsurferów, na które warto wybrać się również zanim zaczniemy korzystać/oferować noclegi.
3. Fora tematyczne. Myślę że nie muszę zachęcać do korzystania z takich forów jak:
„Berlin/Jobs” <- forum geograficzno/tematyczne
"Working abroad" <- forum globalne
"Language teaching for long term accomodation" <- forum globalne
Ze swoich doświadczeń wiem że można tam znaleźć to czego należało by się po nazwie spodziewać. Jak do tej pory znalazłem ciekawy projekt tworzenia strony przy którym nauczyłem się budować strony wielojęzyczne oraz poszerzyłem swoje portfolio o pierwsze zagraniczne 'zlecenie', oraz umówiłem miesięczny pobyt w Hiszpanii w zimie dla dwóch osób w zamian za naukę języka polskiego.
4. Spotkania na kawę. Couch surfing w swojej bazie ma długie opisy każdego z użytkowników. Warto z tego skorzystać i wpisać nazwę swojej pasji lub zawodu w wyszukiwarkę i poszukać ludzi który z nami to dzielą. Klucz geograficzny umożliwi nam znalezienie ludzi w miejscu zamieszkania lub tak gdzie aktualnie podróżujemy. Jest to w szczególności cenne gdy jesteśmy np. programistami chcącymi przenieść się do innego miasta. Bez problemu możemy skontaktować się z kimś kto będzie mógł nam coś doradzić w sprawie pracy lub mieszkania.
Pozdrawiam,
Marcin
Świetny artykuł !
Kocham couch surfing ! Niestety z racji przeprowadzki ( i braku miejsca w nowym miejscu) nie mogę obecnie przyjmować gości. Ale dalej organizuję sobie w ten sposób noclegi i wciąż umawiam się na kawę :P
Mam nadzieję, że polska brać surfingowa będzie rosła w siłę!
Na koniec mała propozycja dla tych , którzy przez udział w takich przedsięwzięciach chcieliby sie uczyć głownie języka :
http://nativespeakerworld.com/
Energia mega pozytywna po przeczytaniu artykułu. Jestem zainteresowana wspolnym podrózowaniem, jakkolwiek to glupio brzmi jest prawda ;)
Prosze kontakt,
Pozdrawiam
Żaneta,
wspólne podróżowanie to coś na co się piszę :)
jeśli chcesz to odezwij się proszę do mnie na:
piotrmanps(tu małpka)gazeta.pl
pozdrawiam serdecznie
Piotr