W okresie świątecznym w moderacji (niechcący) wylądował komentarz Ewy W, który tak mi się spodobał, iż poprosiłem Autorkę o rozbudowanie go do postu gościnnego. Jestem przekonany, że jego lektura da wielu z nas materiał do wartościowych przemyśleń.
_______________________________________________
Święta i początek nowego roku to czas, który skłania mnie zarówno do snucia marzeń, tworzenia planów, jak i do wielu przemyśleń, refleksji. Motyw dziękowania – wydaje mi się dziś szczególnie na czasie – jest taki „okołoświąteczny”.:-)
„…nie dziękuję, bo on robi tylko to, co lubi i uważa za słuszne – za co tu dziękować?”- tak napisał Korneliusz w jednym z komentarzy pod postem Alexa „Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?” To mnie poruszyło. Nie chodzi o ten konkretny kontekst i Alexa, ale o pewną postawę.
Jest kilka możliwości w tym zakresie:
- ktoś daje/ robi coś dobrego, bo tak lubi i uważa to za słuszne,
- ktoś daje/ robi coś dobrego, chociaż tego nie lubi, ale uważa za słuszne (np. z poczucia obowiązku),
- ktoś daje/ robi coś dobrego, chociaż tego nie lubi i nie uważa tego za słuszne (czyli np. daje coś dobrego lub robi coś dobrego wbrew swoim chęciom i przekonaniom, a nawet bez woli czynienia dobra).
W każdym z tych przypadków efektem działania jest konkretne Dobro. Żadna z tych intencji/pobudek nie umniejsza ani nie powiększa wartości tego Dobra.
Jeśli ktoś robi rzeczy dobre, wartościowe, pomocne, przydatne, potrzebne, przyjemne (niekoniecznie dla wszystkich, wystarczy, że dla niektórych, wystarczy, że dla jednej osoby), to dziękuję. Nie zawsze głośno, nie zawsze bezpośrednio sprawcy tego dobra (czasem nie mam takiej możliwości), ale dziękuję – słowem, postawą, tym, ze próbuję (w wielu przypadkach skutecznie) przekazać je dalej. Dziękuję. Bo dobro ma dla mnie wartość.
Nie dochodzę ani nie oceniam „pobudek” czynienia dobra, bo to „nie należy do mnie” – one są po stronie dającego, a nie obdarowywanego. W takim sensie to mnie nie dotyczy. Ale uczynione mi dobro „należy do mnie”. Jest podarunkiem/ darem. Za taki dar w moim przekonaniu się dziękuje i jako dar – przekazuje się w takiej lub innej formie dalej. Tak samo szczerze dziękuję panu, który kilka razy w tygodniu sprząta mój gabinet i korytarz, jak lekarzowi, który mi pomaga, jak sąsiadce, która podwozi mnie czasem do centrum miasta, jak i Alexowi, którego blog czytam i dzięki którego działaniom odkrywam swoje małe „Ameryki”, Czytelnikom bloga, dzięki komentarzom których staje się bogatsza…
Życie stwarza mi ogromną ilość okazji do dziękowania. To jest fantastyczne. Zdarza mi się też po prostu dziękować Życiu, za wielość doznań, okoliczności, okazji, sytuacji, za ludzi, za sprawy, za doznania i przeżycia, za życie… Mam za co dziękować. Nie wiem, czy cieszyłabym się swoim życiem, gdybym nie miała za co dziękować…
Dziękowanie nie dotyczy tylko relacji w tzw. życiu prywatnym. Według mnie „dziękuję” i „proszę” są niezwykle ważne w codziennych relacjach w zespole, w pracy. Są ważnymi „narzędziami” w szeroko rozumianym procesie zarządzania zespołem.
Bez zaangażowania i pracy konkretnych poszczególnych ludzi w zespole nie byłoby mowy o jego sukcesie, o osiąganiu zamierzonych celów. Bardzo często mówię swoim ludziom, że im dziękuję. Nie tylko mówię. Ja im naprawdę dziękuję! Nie tylko okazjonalnie przy podsumowaniach czy szczególnych okazjach. Zauważam i doceniam ich pracę. Wiem, że bez tej pracy i zaangażowania osób w moim zespole ja także nie mogłabym cieszyć się z sukcesów, bo my wszyscy pracujemy na wspólny sukces i na sukces każdego z osobna. „Dziękuję” jest wyrazem szacunku, uznania, jest oznaką tego, że zauważam i doceniam starania, doceniam efekty tych starań.. Tak, rzetelne wykonywanie zadań jest obowiązkiem pracowników, ale dlaczego za to nie dziękować?
Mam przekonanie, że “zwykłe” szczerze wypowiedziane do kogoś słowa „dziękuję” i „proszę” , ze spojrzeniem w oczy, zatrzymaniem się na drugim człowieku z uważnością przez choćby chwilę, potrafią wiele zmienić i wiele zdziałać. Te dwa słowa są też „cegiełkami” składającymi się na nasz wizerunek. To wyraz pewnej określonej postawy życiowej.
A jak to jest u Was?
Ewa W
_______________________________________________
Ewa Wytrążek
Pracuje w Polskiej Agencji Prasowej S.A., gdzie kieruje zespołem Serwisu Samorządowego PAP (redakcja, marketing, sprzedaż) i pełni funkcję redaktora naczelnego tego serwisu. Poza PAP – doradca w zakresie Public Relations oraz Media Relations. Realizuje też projekty w zakresie komunikacji marketingowej (w tym CI) i sprzedaży.
Autorka publikacji m. in. z zakresu PR, marketingu i sprzedaży, a także mody i stylu życia.
Ukończyła program MBA -(Akademia L. Koźmińskiego w Warszawie) oraz filologię polską (Uniwersytet Wrocławski). Studiowała również muzykologię i filologię rosyjską.
Ewo,
powyższe cytaty – to jest to co ja pomyślałam wtedy przeczytawszy komentarz Korneliusza. Ale ty ubrałaś to ładniej w słowa niż ja bym to zrobiła.
Zgadzam się w zasadzie ze wszystkim co napisałaś. I widzę pto na swoich przykładach,np w pracy, po wyjaśnieniu naszego z szefem konfliktu, nam się super współpracuje. Myślę że zwiększenie częstotliwości użycia słowa 'dziękuję’ i z większym przekonaniem – miało duży wpływ na polepszenie współpracy.
Olga
Bardzo ciepły wpis. Argumenty przeciw dziękowaniu wcale do mnie nie trafiają.
Przy tym temacie chciałbym podziękować Aleksowi za blog, spotkania które organizuje, wiedzę którą się dzieli, oraz wszystkim czytelnikom za inspiracje. Ten blog, oraz cała społeczność skupiona w okół niego wnosi bardzo dużo do mojego życia.
Pozdrawiam
Marcin Wosinek
Ewo
Przede wszystkim dziękuję Ci za ten post. Zwróciłaś uwagę na dość istotną rzecz, o której rzadko rozmawia się w naszym społeczeństwie.
Jim Rohn powiedział kiedyś, że jeśli chcesz komuś powiedzieć coś dobrego, zrób to natychmiast – głośno i wyraźnie. Jeśli chcesz zwrócić komuś uwagę, to najpierw zastanów się 3 razy, pomyśl czy ta osoba chce twojego komentarza (por. zasada Alexa „nigdy nie udzielam konsultacji bez zlecenia”), czy twój komentarz wniesie coś dobrego czy może to tylko twoja chęć pokazania, że „wiesz lepiej”. (por. posty o podrywaniu)
W Biblii też jest dobry fragment traktujący o wdzięczności – o wyrywaniu tego co otrzymujemy na skale i zapisywaniu tego co dajemy na piasku. Tak właśnie powinna wyglądać wdzięczność – powinna być wyrażona w sposób, który będzie trwale zapamiętany przez człowieka, który zrobił dla nas coś dobrego i przez to wpłynął na nasze życie.
Poza tym, kiedy pierwszy raz zaczynamy zwracać uwagę jak dużą i natychmiastową różnicę można zrobić w samopoczuciu drugiego człowieka kilkoma prostymi słowami, „dziękowanie” zaczyna sprawiać jeszcze większą przyjemność. Perpetuum mobile :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ja także dziękuje komentujacym Czytelnikom i Aleksowi za ciekawe, inspirujace, pobudzajace a czasem olsniewajace myśli.
Dorzuce, ze chyba na Zen Habits tez było o dziekowaniu, jako o sposobie podniesienia własnego nastroju. Autor proponował np. telefon do rodziców lub przyjaciela z podziekowaniem za nawet dawne, czy błahe sprawy. Ponoć bardzo poprawia humor obu stronom. Oczywiście niektórzy uznają to za egoistyczne, ale co z tego, skoro obie strony czują się dzięki temu lepiej :)
Kiedy mówie słowo „dziękuje” jednocześnie okazuje szacunek danej osobie. Czy dziękować pracownikowi za wykonanie zadania czy nawet za przyniesienie raportu ? Zdecydowanie tak. Wierzę, że ludzie nie pracują dla pieniędzy, choć je otrzymują za swoją pracę. Ludzie pracują dla innych ludzi i ja im dziękuje za to, że pracują dla mnie, choć to firma im płaci.
Bardzo dobry post, podobny mogłby być o mówieniu słowa „Dzień dobry”. Kiedyś wogóle zbyt specjalnie nie przywiązywałem szczególnej wagi do tych dwóch słów „dzień dobry” i „dziękuję” dziś jest inaczej. Nauczyłem się, że zanim cokolwiek kupie, załatwię w urzędzie czy otworzę usta do kogoś, to staram się pamiętać o tym aby na początek z tym kimś się mile przywitać a potem przejść do meritum sprawy.
Na koniec dziękuję Alexowi za ciekawe posty i czytelnikom za równie ciekawe komentarze.
Pozdrawiam
Marcin
Witam wszystkich serdecznie po raz pierwszy :) Ja również przywiązuję dużą wagę do słowa „dziękuję”. Nie uważam, że cokolwiek mi się należy. Ale… przyznam, że nie każde słowo „dziękuję” niesie ze sobą taki sam ładunek emocjonalny. Chcąc nie chcąc kwiatki kupione bez okazji budzą we mnie o wiele większą wdzięczność, niż te, których każda kobieta może się spodziewać… Nie wspominając o moim tacie, który jest do bólu przewidywalny, co roku na imieniny to samo – 3 róże i czekoladki :D Ale doceniam i to. Może dzięki temu staram się być bardziej twórcza. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Ewo, dziękuje za pokazanie jak ważne jest świadome wyrażanie wdzięczności w różnych relacjach w tym biznesowych. Przedstawiłaś ciekawy punkt widzenia który w moim odczuciu nierozerwalnie związany jest z szacunkiem dla
drugiego człowieka, jego pracy i samego faktu
że jest:-) Zastanawiam się jeszcze nad jednym
ważnym słowem „przepraszam”? Skoro potrafimy dziękować dobrze jest wiedzieć jak świadomie
i szczerzę przepraszać. To istotna umiejętność i jakby druga strona medalu, która jak dla mnie doskonale współgra z „dziękuje”
Myślę że słowo „przepraszam” jest na tyle istotne że warto wygospodarować osobny post tylko na „przepraszam”? Co o tym myślisz Alex? Może ktoś z czytelników czuje się na siłach podjąć temat?
Podsumowując, myślę że dobrze jest zawsze i wszędzie świadomie używać trzech magiczny :-) słów: dziękuję, proszę i przepraszam.
Oczywiście nie wszystkich na raz i z wyczuciem. Nadmiar szkodzi a nadużywane słowo
szybko się dewaluuje.
Pozdrawiam!
Andrzej Niemira
Dzień dobry
Nawiązując do słów Andrzeja Niemira:
Owszem, słowa te są istotne w naszym życiu. Pokusiłabym się o rozwinięcie tych słów o „przepraszam”. Pamiętam, że Alex kiedyś (nie pamiętam postu) napisał o nie nadużywaniu pewnych słów. Mimo to twierdzę, że zarówno dziękuję, proszę jak i przepraszam powinny być używane, jeśli czujemy taką potrzebę. Nie powinno się sztucznie powstrzymywać ze względu na pewne schematy.
Mam znajomego, który jeden raz mnie przeprosił (per krótka wiadomość pisemna na handy!), kiedy prawdziwych sytuacji, okazji do przeproszenia było kilka.
Proszę wszystkich by nie powstrzymywali sztucznie ludzkich, przyjacielskich odruchów. Cenne w nas jest to, że potrafimy bez żadnego powodu coś dobrego dla kogoś zrobić, dać mu/jej coś, podziękować i w miarę potrzeby poprosić oraz przeprosić, gdy przekroczyliśmy pewną granicę zachowania, mogącego wpłynąć negatywnie na drugiego człowieka. Po to mamy usta i mowę, a także rozum by z nich umiejętnie korzystać. :)
Mając na uwadze główne przesłanie Twojego postu Ewo, życzę wszystkim by potrafili dostrzec w życiu tyle niuansów, ile Ty widzisz.
Pozdrawiam wszystkich, Agnieszka Ryczko
Dziękowanie…. Hmmmm…
Wychowałem się w środowisku, w którym jeśli nawet było za co dziękować, to nikt nie miał takiego nawyku. Do dziś „ludzie z podwórka” zdają się wstydzić prostego gestu, słowa, choćby uśmiechu w odpowiedzi na zaznane dobro. Czasami zastanawiam się, czy jestem podły, skoro niezauważenie, niedocenienie czynionego przeze mnie dobra sprawia, że jest mi przykro. Ktoś ze znajomych remontuje mieszkanie i ma niski budżet? Nie ma sprawy, wykonam mu centralne ogrzewanie nie biorąc grosza za robociznę, przecież znamy się tyle lat. Ale cóż to, w nagrodę otrzymuję tylko pretensje. Inny ktoś ma marzenie. Nie ma sprawy, zorganizowałem zbiórkę wśród wspólnych znajomych, przedsiębiorców i władz miasta i zebrałem kilka tysięcy na zakup profesjonalnego sprzętu. I ten ktoś podziękował… władzom miasta i przedsiębiorcy, a ja zostałem nazwany Elfem, który przynosi niespodzianki. Elfem, bezimiennym, niewiele znaczącym. Mógłbym mnożyć przykłady, tylko… może to co kłuje mnie w sercu to zwykła małostkowość? Nie wiem.
Opowiem Wam o moich pierwszych kontaktach z Alexem. Na zlocie modelarskim potrzebowałem śmigła do modelu. Jakiś obcy Ktoś dał mi garść pięknych białych Gunterów (takie śmigiełka). W pierwszym odruchu chciałem zapłacić. Wtedy ów Ktoś uśmiechnął się i powiedział, że nie jest sklepem modelarskim i nie handluje śmigłami. A w ramach podziękowania mam pomóc innej potrzebującej osobie. Śmigiełka służą mi do dziś.
Kolejne spotkanie, w domu znajomej Alexa. Ta miła osoba zaczęła tłumaczyć się, że spóźniła się z obiadem. Alex odpowiedział coś w stylu – nie musisz się tłumaczyć, jestem ci wdzięczny za ten obiad, dziękuję.
Cóż… ja także dziękuję. To dobre słowo.
Witajcie
Piotrp
Nie, to chyba żadna małostkowość
Już tak chyba jest, że oczekujemy od innych tego, jak sami byśmy się zachowali w podobnych sytuacjach. Szukamy potwierdzenia, że nasze czyny, na coś jednak komuś się zdały, że były potrzebne. Ja spotykam czasem ludzi, którzy w ogóle poszukują potwierdzenia, że są światu potrzebni, poprzez dokonywanie drobnych przysług. Nie oceniam ich, wyrażam wdzięczność, w myśl zasady tak pięknie opisanej w poście.
Serdeczności
S.
A, i jeszcze, Miałam szczęście poznać ludzi, którzy pomogli mi w znaczący sposób bezinteresownie, bez wyraznego powodu, i słowo dziękuję wydawało mi się zawsze zbyt małe. Musiałam jednak dziękować, nie tylko konkretnym ludziom, ale światu. Nagromadzoną we mnie przyjazną energię, faktycznie dobrze jest oddawać. Nie da się jej trzymać wyłącznie dla siebie.
Moim zdaniem słowo dziękuję nigdy nie zubożeje poprzez częste jego używanie.
Po pierwsze witam wszystkich czytelników, bo to mój pierwszy komentarz „u Alex’a”.
Andrzej już wspomniał o magii trzech słów.
Ja natomiast często ze zdziwieniem patrzę ile ludzie potrafią poświęcić energii na różne skomplikowane ewolucje zamiast użyć jednego z nich. Patrze jak moje dzieci przyswajają sobie magiczne zasady i chętnie z nich korzystają. Mógłbym zaryzykować twierdzenie, że z wiekiem u wielu dorosłych zanika zainteresowanie magią lub następuje trwały brak wiary w jej działanie. :)
Dziękuję oprócz wersji z głębokim spojrzeniem w oczy ma również wymiar codzienny i moim zdaniem nie ulega łatwej dewaluacji. Ot ktoś przepuszcza nas w wąskim korytarzu albo chwilkę dłużej przytrzymuje drzwi wejściowe.
Dziękuje po posiłku ma również swoje miejsce. Raz jest to podziękowanie za wspólnie spędzony czas, innym razem ukłon w stronę tej osoby, która poświeciła swój czas na przygotowanie. Co ciekawe zdarza mi się usłyszeć „proszę” w odpowiedzi i to w tym pierwszym przypadku… Najprzyjemniej wspominam rodzinne „na zdrowie” od sprawczyni kolejnego wybornego posiłku.
Dziękuję wyjątkowo dobrze wypada w duecie z uśmiechem. Tylko wyjątkowo (t)oporne jednostki są w stanie oprzeć się takiej kombinacji. Polecam.
Pozdrowienia
Robert
O używaniu słowa „przepraszam ALex pisał tutaj:
http://alexba.eu/2007-09-27/zarzadzanie-i-motywacja/nie-przepraszaj-bez-potrzeby/
Dziękuje Ewa za ciekawy post,
A co doradzicie w przypadku, gdy dość dużo obcujesz z osobą, która właściwie nie używa takich słów? Nie potrafię odważyć się na zakomunikowanie jej wprost, że oczekuję „dziękuję”, gdy zrobię jej jakąś drobną przysługę. To staje się czasami bardzo irytujące. Zauważyłam, że moje poczucie godności bardzo traci na tym, że moje uczynki nie są w relacji z tą osobą doceniane.
W domu nauczono mnie tych fundamentalnych słów „dziękuję”, „proszę”, „przepraszam”, „dzień dobry”, „do widzenia”. Cokolwiek by mówić o nie budowaniu poczucia wartości w swoich dzieciach przez wielu polskich rodziców, to w kwestiach kultury osobistej cała rodzina pracuje intensywnie, aby godnie reprezentować ją na zewnątrz i od małego wpaja latorośli te kilka słów. Może osoba, od której nie słyszę „dziękuję” nie zaznała takiego wychowania? Jakiekolwiek są przyczyny jej zaniechań w kwestii tego słowa, ja odczuwam pewien żal i nie czuję, by mimo chęci relacje te mogły przejść z etapu koleżeństwa w fazę przyjaźni.
Dodam jeszcze, że „dziękuję” kojarzy mi się z okazywaniem wdzięczności, o której w wielu książkach rozwoju osobistego rozpisują się autorzy. Nie chodzi w tym wypadku tylko i wyłącznie o „dziękuję” wyrażone w stosunku do osoby, ale także o dziękowanie za to, że żyjemy, jesteśmy zdrowi, przytrafiło nam się coś dobrego, właściwie za wszystko. Autorzy Ci często proponują sporządzenie listy rzeczy za które jesteśmy wdzięczni. Ma to spowodować przyciągnięcie pozytywnej energii. Myślę, ze to magiczne słowo „dziękuję” wyraża właśnie taką pozytywną moc. I jeśli – jak piszecie – darowane dobro wraca, czy też należy przekazać dobro dalej, to „dziękuję” jest w moim przekonaniu takim przekaźnikiem.
Pisałeś kiedyś Alex o tym, że ludzie w Polsce często odpowiadają „nie dziękuję” (najczęściej chyba w kontekście egzaminów), aby nie zapeszyć. Ja też – nauczona przez otoczenie – stosowałam tę „taktykę”. Od momentu, gdy przeczytałam na Twoim blogu o absurdzie takiego podejścia, nigdy już nie powiedziałam „nie dziękuję” w żadnym kontekście.
To jest dobry znak. Oznacza to, że osoba, o której piszę powyżej może nauczyć się mówienia „dziękuję”, ale kto i czy powinien ten bodziec wywołać?
Pozdrawiam,
Marysia
Witam,
„A co doradzicie w przypadku, gdy dość dużo obcujesz z osobą, która właściwie nie używa takich słów? Nie potrafię odważyć się na zakomunikowanie jej wprost, że oczekuję “dziękuję”, gdy zrobię jej jakąś drobną przysługę. To staje się czasami bardzo irytujące.”
Ostatnio znalazłem się w podobnej sytuacji i mogę Ci powiedzieć jak to u mnie wyglądało.
W moim konkretnym przypadku chodziło o słowo 'proszę’ przy przysłudze którą miałem wyświadczyć, co sprawiało że 'prośba’ brzmiala jak polecenie.
Najpierw kilka razy pół-żartem udawałem, że nie dosłyszałem o co dana osoba prosiła. Jak się nie zorientowała o co chodzi – dodałem uwagę, że zabrakło 'magicznego słowa’. A jak i to nie poskutkowało po prostu powiedziałem z uśmiechem, że w takim wypadku nie mogę tej osobie pomóc, bo nie przyjmuję poleceń.
Kilka takich sesji i wystarczy dobrze zaakcentowane 'Słucham?!’ żeby druga strona się zorientowała czego zabrakło.
Po kilku tygodniach jest i 'proszę’ i 'dziękuję’ :)
pozdrawiam
Michał
Pięknie wyrażone myśli na temat zwykłego, a jakże ważnego słowa “dziękuję”, które niejednokrotnie sprawia, że człowiek czuje sie docenionym i ważnym w tym co robi.
Dlatego dziękuję Wam za mozliwość poczytania i uzmysłowienia sobie, po raz kolejny, jak wiele znaczy to krótkie słowo
„Dziękuję”, „proszę”, „przepraszam” są jak najbardziej wskazane w miejscu pracy. Sama dziękuję innym za wykonaną pracę, kiedy chciałabym, żeby coś zrobili, dodaję „proszę”. Kiedy mi coś umknie, wówczas przepraszam. Kiedy mi szef podziękuje za wykonane zleconego zadania, w mailu doda „proszę”, jest mi jakoś milej i czuję się rzeczywiście doceniana. Czuję, że nie jestem dla niego maszyną do wykonywania poleceń, a człowiekiem, który potrzebuje motywacji nawet poprzez takie, niby proste, słowa. Ale to działa :) Dodajmy jeszcze do tego uśmiech w sytuacjach bezpośrednich i aż chce się wracać do pracy :)
Dziękuję Michał za sugestię. Wypróbuję :)
:) Dziekuję :)
Droga Ewo,
Pięknie wyraziłaś to co „gra” w mojej duszy i czym od zawsze kieruję się w życiu.Dziękowanie jest dla mnie czynnością naturalną i konieczną, a składanie podziękowań bardzo wartościowe.
Przy okazji chciałabym podjąć temat osób, które w specyficzny sposób reagują na słowo „dziękuję”. Chodzi mi o ludzi, których słowo to peszy, krępuje lub co gorsza zachowują się tak, jakby nie miało ono dla nich żadnego znaczenie. Nie wszyscy potrafią przyjąć nawet najszczersze i najbardziej empatyczne podziękowania. Co zrobić jeżeli napotyka się takie osoby, zwłaszcza gdy są „nieusuwalne” z naszego życia?
Kończąc, bardzo dziękuję Alexowi za ten fantastyczny blog !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziękuję też Wszystkim, którzy przyczyniają się do wzbogacenia podejmowanych tu tematów.
Emmy
Ps. A w Nowym Roku życzę Wszystkim radości w oku, wytrwałości w działaniu, zdrowia i przede wszystkim SZCZĘŚCIA!
To miłe, że ten mój post spotyka się z zainteresowaniem wyrażanym w komentarzach. Miło mi też słyszeć, że wiele osób mysli podobnie, jak i widzieć, że pobudziłam do refleksji.
Ludwik C. Siadlak – Zwróciłam szczególną uwagę na to, co napisałeś na końcu swojego komentarza: „…dużą i natychmiastową różnicę można zrobić w samopoczuciu drugiego człowieka kilkoma prostymi słowami” i że to mówienie sprawia przyjemność. Korzyść obustronna:)
Wicher, co do „telefon do rodziców lub przyjaciela z podziękowaniem za nawet dawne, czy błahe sprawy.” , to mam skojarzenie bardziej z procesem terapeutycznym niż z autentycznym wyrażaniem wdzięczności, ale każdy ma swoje spojrzenie na to.
Ja jestem zwolenniczką bardziej naturalnych, spontanicznych zachowań.
„niektórzy uznają to za egoistyczne, ale co z tego, skoro obie strony czują się dzięki temu” – w egoizmie generalnie nie ma nic złego, jest nawet pożądany. O tym kiedyś chyba już pisał Alex, Egoizm jest u nas postrzegany jako coś złego – zupełnie niesłusznie. Troska i dbałość o siebie i własne samopoczucie nie oznacza przecież krzywdzenia i zaniedbywania innych.
W tym konkretnym przypadku opisanym przez Ciebie ważne, by zastanowić się, czy te „inne osoby” (tu rodzice), do których zaczniemy nagle dzwonić i dziękować za przeszłość, na pewno poczują się lepiej. Mam wrażenie, że gdybym teraz zadzwoniła do moich rodziców i zaczęła im dziękować za mniejsze i większe sprawy „historyczne”, to wzbudziłabym nich raczej niepokój co do mojego stanu zdrowia:) Ja im dziękuje, kiedy jest taka sytuacja, okazja etc. Spontanicznie, naturalnie. Ale to indywidualna sprawa i odczucie każdego.
Krzysiek G., napisałeś: „Wierzę, że ludzie nie pracują dla pieniędzy, choć je otrzymują za swoją pracę.” Ja się szczerze mówiąc nad tym nie zastanawiam, kiedy dziękuję. Motywacja pracownika nie ma dla mnie znaczenia jeśli chodzi o moje podziękowanie.
Ja dziękuję za wykonana pracę, a nie „za wykonaną, z akceptowalnych przeze mnie pobudek i motywacji, pracę”. To według mnie bardzo istotne.
Sylwia – „Ale… przyznam, że nie każde słowo “dziękuję” niesie ze sobą taki sam ładunek emocjonalny.” A czy jest w tym coś dziwnego czy negatywnego? Mnie to wydaje się naturalne.
Andrzej Niemira – dużo jest takich słów. Ciekawe wydają mi się kwestie związane ze słowem „proszę” jako czysto grzecznościowym zwrotem i proszeniem, ale też jako „miekką formą” nakazu. Właśnie piszę tekst na ten temat, moze bedzie okazja opublikować. O słowie przepraszam pisał już Alex, w jednym komentarzy Piotr Stanek przywołał ten post, więc nie będę tu nic dodawać:)
PiotrP , napisałeś: „Czasami zastanawiam się, czy jestem podły, skoro niezauważenie, niedocenienie czynionego przeze mnie dobra sprawia, że jest mi przykro.”
Co powiesz na to, że według mnie takie zastanawianie się jest dla Ciebie szkodliwe bardziej niż fakt nie bycia docenionym w danej chwili? Odczuwanie niedocenienia i podłość to zupełnie inne kategorie. Odczuwanie, że jest przykro, jest według mnie naturalne.
W konkretnym przypadku po prostu warto powiedzieć znajomemu: „Przykro mi z tym, że zapomniałeś o moim nazwisku, gdy dziękowałeś i jedynie mnie potraktowałeś anonimowo, chociaż to ja rozpocząłem działania i zebrałem znaczącą część środków na rzecz Twojego marzenia” Warto to powiedzieć, by nie toczyć śniegowej kuli urazy.
Co do sytuacji pomocy przy remoncie – cóż, następnym razem według mnie warto sprawdzić, czy swoją pomocą nie będziesz karmił roszczeniowej postawy jakiegoś człowieka. Może warto poczekać, aż poprosi o pomoc?
Cieszę się, ze piszesz też o pozytywnych swoich doświadczeniach.
Marysia, pytasz: „A co doradzicie w przypadku, gdy dość dużo obcujesz z osobą, która właściwie nie używa takich słów” .
Ja jestem zwolenniczką komunikacji wprost, choć nie zawsze jest to przyjemne, nie zawsze łatwe, ale w miarę ćwiczenia coraz lepiej to wychodzi:). Co powiesz na np. powiedzenie następującego tekstu drugiej osobie (odpowiednio zmodyfikowany do sytuacji) „Zobacz, wiele razy już zrobiłam Ci przysługę, pomogłam etc – byłoby mi miło usłyszeć czasem dziękuję. Co ty na to?” lub „Codziennie gotuje obiady, które Ci smakują. Byłoby mi miło usłyszeć od Ciebie „dziękuję”, co o tym sądzisz?”
Ja nie pytałabym np. „Dlaczego mi nie dziękujesz, choć tak się staram”, bo to może być odebrane jako atak, a przecież nie chodzi tu ani o atakowanie, ani o dochodzenie przyczyny, a jedynie o powiedzenie, czego Ty potrzebujesz w związku z danymi sytuacjami. Czy tak?
Zobaczysz, jaka będzie reakcja. Jeśli lekceważąca i umniejszająca, to możesz albo zmienić towarzystwo, albo przestać robić dobro rzeczy na rzecz tej osoby, Możesz też np. zacząć uczyć przez przykład, czyli używać często i wyraźnie w bardzo spersonalizowany sposób: „Dziękuje Ci że … zrobiłeś(-aś)”, – chodzi o nazywanie działania, za które dziękujesz. Po jakimś czasie ta druga osoba być może zacznie to słyszeć, być może nawet zaczniecie o tym rozmawiać. Ale gwarancji powodzenia nie ma:)
Według mnie natomiast dochodzenie przyczyny takiego stanu przypomina bardziej szukanie usprawiedliwienia dla drugiej osoby niż sposobu wyjścia z sytuacji. Ale to oczywiście moje zdanie. W każdym razie życzę Ci znalezienia tego najwłaściwszego wyjścia, z niskimi kosztami własnymi:)
Emmy, zwracasz uwagę na sytuacje, gdy ludzi wokół nas “słowo to peszy, krępuje lub co gorsza zachowują się tak, jakby nie miało ono dla nich żadnego znaczenie.”
Ja widzę to tak: albo się nie przejmować wychodząc z założenia, że dziękowanie jest moje, a to czy ktoś potrafi to przyjąć – jest jego. To nie mój problem. Oczywiście to jedna z opcji.
Można też spokojnie zapytać “odnoszę wrażenie, że peszy Cię lub krępuje moje podziękowanie, czy tak?”.
Co o tym sadzisz, pasuje Ci?
Pozdrawiam Wszystkich,
Ewa W
Ewa,
Spróbuję być bardziej asertywna w takich sytuacjach, sądzę też, że wykorzystam Twoją podpowiedź związaną z „doprecyzowaniem” odbioru. Oczywiście chodzi mi o to, abym dziękując innym, którym jestem za określone dobro wdzięczna – czuła się dobrze.
O rezultatach napiszę w przyszłości.
Emmy
Ewo,
Masz rację – szukanie przyczyn postawy w opisanej przeze mnie sytuacji jest bezcelowe.
Dziękuję Ci za cenne rady poparte przykładami wypowiedzi gotowych do zastosowania. Z pewnością z nich skorzystam :).
Prawda jest również, że najskuteczniejsza jest komunikacja wprost. Jakkolwiek jest ona efektywna jest też trudna. Nad tym by w moim wypadku była tudna coraz mniej będe pracować.
Pozdrawiam,
Marysia
Amen ;)
Nic dodać nic ująć Ewa.
Dziękuję za ten post, tak szczerze i bez wysiłku.
Pozdrawiam Wszystkich Czytelników i Gospodarza.
Wojtek
Dzięki temu wpisowi i komentarzom chyba zauważyłem ciekawe zjawisko:
Ja rozumiem słówko „dziękuję” jako pozytywny feedbacku, kiedy to po mojej stronie powstała wartość dodana, coś zyskałem (choćby zwykłą przyjemność). W sytuacjach win-win dziękują oczywiście obie strony.
Po przeczytaniu komentarzy dochodzę jednak do wniosku, że spora grupa ludzi rozumie słowo „dziękuję” w całkiem inny sposób. Dla nich oznacza ono mniej więcej: „doceniam stratę i poświęcenie po twojej stronie”. Czasem zdarza mi się mówić „dziękuję” i obserwować jak szczerze skonfundowana druga strona mówi „Aleź to nic takiego!”. Z jej punktu widzenia nie poniosła straty, więc nie rozumie za co jej dziękują.
Wydaje się, że do tej kategorii można zaliczyć osoby spotykane przez Emmy (i niektórych moich znajomych) oraz Korneliusza, który oczywiście chętnie podziękowałby Alexowi-męczennikowi poświęcającemu się, ale niekoniecznie Alexowi-radosnemu.
Co myślicie o takiej uogólnionej analizie psychologicznej? Spotkaliście się z podobnym zjawiskiem?
Gracjan
Gracjan
Super!!! Po przeczytaniu Twoich rozważań zapytałem się :”właściwie dlaczego sam na to nie wpadłem?” :-)
To jest moim zdaniem bardzo celna obserwacja i takaż interpretacja. Może stąd bierze się zachowanie wielu rodaków, które powoduje, że często Polacy sa postrzegani jako gbury?
Warto aby każdy Czytelnik odpowiedział sobie uczciwie na na pytanie, którą z powyższych interpretacji słowa „dziękuję” stosuje W PRAKTYCE.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Gracjan,
spotkałam się. Ja często słyszę: „ale ja nic takiego nie zrobiłam/łem”. Bardzo trafna uwaga z Twojej strony.
Poza tym bardzo często spotykam się z podejściem, że „krytykować” i udzielanie informacji korygującej jest dużo łatwiejsze i bardziej powszechne, niż pochwalenie, podziękowanie za coś cennego. Dziś np. poczyniłam ciekawą obserwację zawodową – pracowałam z ludźmi na szkoleniu. Na wyraźną prośbę, zupełny off-topic od szkolenia, podałam menadżerom pewne konkretne rozwiązanie sytuacji, z którymi ewidentnie sobie nie radzą i też trenerzy wewnętrzni w tejże firmie nie byli w stanie im podsunąć rozwiązania. Nie usłyszałam ani jednego słowa podziękowania, jednak wiem, że to, co zrobiłam było dla nich cenne i będzie skuteczne (same między sobą to powiedziały, poza tym już przećwiczyły), stąd moja chęć do współpracy z tymi osobami się osłabiła (są naturalnie jeszcze inne czynniki, które na to wpłynęły). Osłabiła na tyle, że od dłuższej chwili myślę intensywnie o podejściu Alexa o komforcie wyboru osób do współpracy. Jako analogię przypomniała mi się sytuacja, która wydarzyła się rok wstecz, kiedy to po szkoleniu podszedł do mnie jeden handlowiec i poprosił mnie o radę w prywatnej sprawie, a jednak bardzo wchodzącej na zakres następnego szkolenia. Do końca cyklu rozwojowego, za każdym razem kiedy się spotykaliśmy, słyszałam dziękuję. To niesamowicie miłe doświadczenie i z dużym uśmiechem myślę o tej osobie.
Ewo,
Twój post natchnął mnie do tego, by dziś dziękować i dziękować, i dziękować… Aż się miło wokół zrobiło. Dziękuję :)
Pozdrawiam ciepło :)
Aleksandra Mroczkowska
PiotrP
Napisałeś: „Opowiem Wam o moich pierwszych kontaktach z Alexem. Na zlocie modelarskim potrzebowałem śmigła do modelu. Jakiś obcy Ktoś dał mi garść pięknych białych Gunterów (takie śmigiełka). W pierwszym odruchu chciałem zapłacić. Wtedy ów Ktoś uśmiechnął się i powiedział, że nie jest sklepem modelarskim i nie handluje śmigłami. A w ramach podziękowania mam pomóc innej potrzebującej osobie. Śmigiełka służą mi do dziś.
Kolejne spotkanie, w domu znajomej Alexa. Ta miła osoba zaczęła tłumaczyć się, że spóźniła się z obiadem. Alex odpowiedział coś w stylu – nie musisz się tłumaczyć, jestem ci wdzięczny za ten obiad, dziękuję.”
I tak człowieka dopada przeszłość :-)
To miło, że jeszcze o tym pamiętasz :-)
Pozdrawiam
Alex
Ewo
„napisałeś: „Czasami zastanawiam się, czy jestem podły, skoro niezauważenie, niedocenienie czynionego przeze mnie dobra sprawia, że jest mi przykro.”
Co powiesz na to, że według mnie takie zastanawianie się jest dla Ciebie szkodliwe bardziej niż fakt nie bycia docenionym w danej chwili?”
Rzeczywiście, myśli takie nie wpływają dobrze na moje samopoczucie. W sytuacji niekomfortowej szukam przyczyny zaczynając od siebie i głównie w sobie. To oczywiście fałszywe poczucie przyzwoitości i jakiejś wypaczonej dobrotliwości.
„Co do sytuacji pomocy przy remoncie – cóż, następnym razem według mnie warto sprawdzić, czy swoją pomocą nie będziesz karmił roszczeniowej postawy jakiegoś człowieka. Może warto poczekać, aż poprosi o pomoc?”
Tak, warto. Podobnie jak poprzednio – coś każe mi „wyskakiwać” z pomocną dłonią tam, gdzie jest ona potrzebna, ale niekoniecznie tam, gdzie powinienem to robić.
Alexie
„I tak człowieka dopada przeszłość
To miło, że jeszcze o tym pamiętasz “
Pamiętam dużo więcej Twoich dobrych uczynków uczynionych mnie i licznej grupie modelarzy.
Dzień dobry!
Intensywnie urlopując się, czytam blog Alexa i już sama nie wiem ile zlokalizowałam elementów nad którymi muszę popracować…;)
Przyszedł też czas na pierwszy komentarz i wyląduje on tutaj:)
Z tym „dziękuję” sprawa wbrew pozorom jest bardzo skomplikowana. Cieszę się, że Ewa zwróciła na to uwagę, a reszta osób rozwinęła myśl… Ludzie często nie wiedzą jak mają dziękować. I nie chodzi wcale o to, że nie chcą, czy nie widzą potrzeby, lub umniejszają przysługę drugiej strony. Po prostu nikt ich tego nie nauczył.
Jest też niestety druga strona medalu – ludzie nie potrafią przyjmować i reagować na słowo „dziękuję”! Jak mawiał pewien znajomy ksiądz: „trzeba dawać, ale trzeba też umieć brać”. I tu pojawiają się schody, bo jak przyzwyczajeni jesteśmy do dawania, tak z braniem jest już trudno. Bo głupio, bo oznacza to moją słabość skoro proszę o pomoc, bo pewnie będę musiała się za to odwdzięczyć, bo pewnie ta osoba coś już za to chce albo będzie chciała, a ja mogę się domyślać co, bo lepiej się nie spoufalać, bo to pewnie forma korupcji…! Przykłady można mnożyć. Ja uczę się też brać i jak napisałam nie jest to proste.
A jak odpowiednio reagować na „dziękuję”? Uśmiechem? Słowem „proszę” i uśmiechem? Powiedzeniem: „nie ma za co”? Ja zdecydowanie preferuję „proszę” plus uśmiech, ale uczyłam się tego już sama, czerpiąc z różnych źródeł. W szkole nauczyć tego chyba zapomnieli…
A jak Wy sobie radzicie z odpowiedzią na słowo „dziękuję”, gdy wyświadczyliście komuś przysługę lub po prostu mały dobry uczynek?
Pozdrawiam
Ilona