W pierwszej części zamieściliśmy relację Ani Olear
Dzisiaj zapraszam do przeczytania tego, co rok później ma do powiedzenia Ludwik C. Siadlak
_______________________________________________________________
„Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy ogromny krok naprzód”
Jeśli przepaścią byłaby głębia personal developmentu, to to zdanie najlepiej obrazowałoby efekty szkolenia jakie Alex nam sprezentował. Oprócz praktycznych umiejętności negocjacyjnych, szkolenia Alexa przyczyniły się do ogromnego „paradigm shift” na polach nie-tylko-biznesowych.
Co działo się ze mną przez ostatni rok? Przede wszystkim znacznie zmieniła się lista moich „postanowień noworocznych” :-) – część z nich została zrealizowana o wiele szybciej niż myślałem, a pozostała część zupełnie się zdezaktualizowała. Jak część z Was czytała w komentarzach, wystartowałem z własną firmą, konsultuję dość duże projekty (a dzięki znajomości gry zwanej negocjacjami, za całkiem niezłe pieniądze :-) ), zajmuję się czystym żeglowaniem, a wszelkie galery odpływają coraz dalej poza linię horyzontu.
Jedną rzecz należy zdecydowanie zapamiętać. Działalność Alexa (szczególnie w kontekście tego eksperymentu) bardzo mocno przypomina sposób, w jaki opisał to John Maxwell: „I’m not a motivational speaker. Motivational speaker makes you feel good, but after 24 hrs you have no idea why. I’m a motivational teacher.”
Wielu Czytelników pyta w komentarzach o listę książek, które Alex mógłby polecić jako warte uwagi i analizy. Sam do nich należałem :-) Z czasem jednak, kiedy zaczyna się czytać pozycje o konkretnym profilu, kolejne punkty repertuaru nasuwają się same – jeśli przeczytałaś The Secret i chcesz pójść dalej w tym kierunku, sięgniesz po dzieła Michaela Beckwitha i Boba Proctora. Jeśli uczestniczyłeś w Success Symposium 2008 – będziesz chcieć rozszerzyć swoje horyzonty o wiedzę z książek Johna Addisona czy Denisa Waitley’a.
I właśnie dlatego, że (jak powiedział Waitley) „people used to overestimate tomorrow and underestimate today” – gorąco zachęcam: sięgnij po pierwszą książkę, na której rekomendację trafiłeś na tym blogu, przeczytaj ją i pójdź dalej własną ścieżką, nie czekając aż ktoś poprowadzi Cię „za rączkę”. Nie jutro. Teraz, zaraz.
Ze swojej strony mogę polecić kilka klasycznych i uniwersalnych pozycji, które tworzą naprawdę dużą wartość dodaną niezależnie od tego jaką branżą się zajmujesz:
- Keith Ferrazzi – Never Eat Alone
- Napoleon Hill – Think and Grow Rich
- Tim Sanders – Love is the Killer App
- Stephen Covey – 7 Habits of Highly Effective People
Nie pozostaje mi nic innego, jak jeszcze raz podziękować Alexowi za to „life-changing experience” w którym mogliśmy uczestniczyć, a Czytelników tego blogu zachęcić do uczestniczenia we wszystkich organizowanych tu spotkaniach i telekonferencjach, które przyczyniają się do nawiązywania wspaniałych i długotrwałych kontaktów.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
______________________________________________
Ludwik C. Siadlak o sobie:
„Prowadzę szkolenia IT i zajmuję się technologiami internetowymi (w obszarach tworzenia, utrzymania i migracji aplikacji) oraz konsultowaniem projektów personal brandingu w sieci. Poza sferą zawodową gram na klarnecie, śpiewam (barytonem :) ), trenuję aikido i studiuję na Oxfordzie”
I kolejny zadowolony z życia człowiek, który robi to co lubi, a przy okazji zarabia pieniądze :)
Gratulacje :)
Ludwik:
Miło słyszeć, że poszybowałeś… a jeszcze precyzyjniej pożeglowałeś tam gdzie chciałeś i to szybciej niż sobie wyobrażałeś. Gdy w kwietniu tamtego roku przeglądałem informacje o Tobie to już wtedy wiedziałem, że szybko zaczniesz się realizować. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów!
Ciekawi mnie jak jesteś postrzegany przez klientów będąc osobą bardzo młodą? Zdaję sobie sprawę, że „w grze zwanej negocjacjami” jest kilka sposobów aby sprowadzić obie strony na równe poziomy, lecz ciekawi mnie pierwsze spotkanie, pierwsze wrażenie. Czy ktoś próbował podważać Twoje kompetencje patrząc przez pryzmat Twojego wieku? Czy mógłbyś o tym trochę opowiedzieć?
Pozdrowienia z wakacji,
Orest
Witam,
Czytam i mam nadzieje że to nie tylko jednorazowy eksperyment. Mam również nadzieje że i mnie kiedyś się uda się uczestniczyć w szkoleniu prowadzonym przez Alexa.
Pozdrawiam
Krzysiek
Ludwiku, dziękuję i gratuluję – dzięki podanym tytułom i Googlowi udało mi się znaleźć to:
http://www.businessballs.com/
Pozdrawiam
Nie podobają mi się tytuly książek polecanych, a konkretnie The Secret, Beckwit + Proctor (i tylko do tych się odnoszę – tylko te zdążyłem na razie sprawdzić). To wygląda jak literatura typu self-help oparta o pseudonaukowe hipotezy (albo wprost bzdury),a sprzedaje się, bo lubimy wierzyć w „wewnętrzną moc”, „soul’s potential” i co tam wzniosłego wymyślą autorzy (którzy sami albo w to wierzą, albo świadomie tworzą produkty, które się sprzedają, a nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością). Zaznaczam, że żadnej z nich nie czytałem, słyszałem jedynie o The Secret, zaś co do pozostałych dwóch autorów – zerknąłem co napisali. O ruchu typu 'self-help’ można poczytać w książce „Sham – Self-Help & Actualization Movement”, Steve Salerno. Szkoda na to czasu, lepiej poczytać coś innego (choćby Gladwell ostatnio dyskutowany, albo Covey – choć akurat do mnie nie przemawia).
Przemek
Andrzej, Hanz
Dziękuję i jestem przekonany, że korzystając z rad, których Alex udziela w każdym ze swoich postów osiągniecie dokładnie taki sukces na jaki będziecie mieli „ochotę” :-)
Orest
Jeśli dostarczasz wysoką jakość, wtedy Twoi klienci nie będą zastanawiać się gdzie zdobyłeś swoje umiejętności (widziałeś prezentację Guy’a Kawasakiego „Art of Startup”?). A jeśli będą się zastanawiać to będzie to działać tylko na Twoją korzyść, to już jednak inna kwestia :-)
Twoi klienci, polecając Cię dalej (bo przecież robisz z nimi dobry biznes) ugruntowują Twoją pozycję na rynku i takie polecenie z dużym prawdopodobieństwem rozpoczynają od zdania „znam bardzo dobrego młodego człowieka, który…”. Kiedy później pojawiasz się na spotkaniu, Twój wiek nie jest już dla nikogo zaskoczeniem – ważne jest tylko, abyś potwierdził swoimi działaniami to, dlaczego zostałeś polecony.
Przemek
Krytyka produktów, których nie miałeś okazji testować nie jest najlepszą praktyką, szczególnie na tym blogu :) Temat, który poruszyłeś nadaje się na osobny post, bo zgłębiając go można dojść do wielu ciekawych wniosków.
Spróbuj popatrzeć na całość z perspektywy rezultatów – jeśli potrafisz osiągnąć sukces, to z jakich „materiałów” korzystasz po drodze nie ma większego znaczenia (tak długo jak są to uczciwe i legalne praktyki).
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ludwik C. Siadlak pisze do Przemka: „Krytyka produktów, których nie miałeś okazji testować nie jest najlepszą praktyką, szczególnie na tym blogu Temat, który poruszyłeś nadaje się na osobny post, bo zgłębiając go można dojść do wielu ciekawych wniosków.”
Masz rację – żeby krytykować, należy najpierw zapoznać się z przedmiotem krytyki.
Ja przeczytałem „Sekret” i bez wątpienia jest to najbardziej szkodliwa lektura, z jaką spotkałem się w XXI wieku (napisałem o tym wpis w moim blogu). O ile sprawcza siła Prawa Przyciągania da się dość dobrze wytłumaczyć na gruncie psychologicznym (jeśli o czymś intensywnie myślimy, to bardziej angażujemy się i uzyskujemy lepsze rezultaty), to tworzenie kuriozalnej teorii o drganiach wszechświata i o tym, że skutkiem naszego myślenia będzie to, że wszechświat weźmie się do roboty i wszystko za nas załatwi, jest moim zdaniem olbrzymim nadużyciem intelektualnym. W tym dostrzegam największą szkodliwość tej książki – dla wielu osób może ona stać się usprawiedliwieniem własnych niepowodzeń wtedy, kiedy sami nic nie zrobili, tylko „myśleli”.
Ludwik:
Gdzieś jeszcze we mnie pokutują kiepskie doświadczenia, że młody narybek boryka się z problemem niekompetencji w kontaktach z dużymi klientami. Wyplewiaj to kiepskie myślenie, wyplewiaj… za co Ci dziękuję :)
Tej prezentacji Guya Kawasakiego jeszcze nie widziałem… w najbliższym czasie na pewno obejrzę.
Pozdrowienia z wakacji,
Orest
Witaj Alex, witam wszystkich
Ludwik,
Taki krok chyba muszę zrobić po to by sie przekonać czy umiem już latać ;-). Twój jest imponujacy :-) Chciałabym wziąć udział w takim eksperymencie.
Orest,
O kobietach w biznesie pokutuja także stereotypy trudne do wyplenienia , na szczęście nie wszędzie, zwłaszcza na świecie i jest im ciagle trudniej.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Witam!
Na początku, Wszystkim Wszystkiego, co najlepsze na Nowy Rok! :-)
Ludwik i Ania Olear
Dzięki za Wasze wpisy, budujące! ;-) Gratuluję Wam postępów i życzę dalszych sukcesów.
Alex
Wzięcie udziału w Twoim eksperymencie lub co najmniej spotkanie się z Tobą przy kawie są na mojej „bucket list”, także nim „kopnę w kalendarz” chciałabym móc te moje małe marzenia z radością „odhaczyć”. Co trzeba zrobić, żeby wziąć udział w Twoim szkoleniu? Dzięki za krótką instrukcję. Jestem w Bordeaux na pewno do czerwca. Gdyby coś się działo w weekend i wiedziałabym o tym odpowiednio wcześniej, mogłabym się przemieścić. :) A jakby to nie wypaliło, z chęcią wezmę udział w telekonferencji via skype. :)
PS. Polecam film „The bucket list” („Choć goni nas czas”).
Witam,
Gratuluję artykułu i zazdroszczę możliwości przejścia przez eksperyment ;-]
Z Secretem zapoznałem się dobre 2 lata temu.Podobnie jak Ludwik – oceniam go z perspektywy osobistych rezultatów. Po tym czasie mogę powiedziec, że zmienił moje życie na lepsze – może i brzmi to patetycznie ale tak jest. Bywają drobne wydarzenia w życiu, które wywołują efekt śniegowej kuli – obejrzenie tego filmu było takim zdarzeniem w moim przypadku.
@Testeq
Z powodu powyższego ( i poniższego :-) nie mogę się zgodzic z tym, że Secret jest najbardziej szkodliwą lekturą XXI wieku. Niezależnie od tego jak naciągana jest podbudowa teorii przyciągania prezentowania w filmie\książce, czy forma jej prezentacji (w filmie),to po prostu działa w praktyce. A to, czy ta praktyczna skutecznośc jest wynikiem wybiórczego traktowania rzeczywistości i koncentracji na celach, czy drgania cząsteczek we wszechświecie i dżina w butelce – jest chyba kwestią drugorzędną przy ocenie zjawiska jako całości ;-]
Piszesz też:
„W tym dostrzegam największą szkodliwość tej książki – dla wielu osób może ona stać się usprawiedliwieniem własnych niepowodzeń wtedy, kiedy sami nic nie zrobili, tylko “myśleli”. ”
Narzędzie jakim jest „Secret” w żadnym wypadku nie każe „nic nie zrobic, tylko „myślec” – wręcz przeciwnie ;-] Najlepszym dowodem na to niech będzie to, że przy wymianie doświadczeń i opinii z osobami z bliższego i dalszego otoczenia, wykorzystującymi Secret w praktyce, nigdy nie usłyszałem usprawiedliwienia, które przytaczasz. Ty się z takim spotkałeś?
Swoją drogą – jeżeli ktoś po obejrzeniu filmu\przeczytaniu książki uwierzy, że przez „nic nie robienie i myślenie” osiągnie swoje cele, to myślę, że ma poważny problem i wątpię, że jakakolwiek książka może mu pomóc albo zaszkodzic ;-]
Monika:
Im więcej będzie takich kobiet, jak Ty, w biznesie tym szybciej te stereotypy zostaną wyplewione :)
PS: Wiesz dlaczego kobiety powinny być w biznesie? :)
Druga połówka filmiku z prezentacji Guya Kawasakiego:
http://ecorner.stanford.edu/authorMaterialInfo.html?mid=1174
Pozdrowienia z wakacji,
Orest
Monika
Trudno mi wypowiadać się w tej kwestii, bo żadna z moich biznesowych partnerek nie uskarżała się dotąd na te stereotypy. Mam jednak wrażenie, że zmierzamy w dobrym kierunku, który dość celnie „wyrównuje” różnice o których piszesz.
Paulina
Film Reinera, który wspomniałaś rzeczywiście jest bardzo dobry. Bez wahania można go postawić na jednej półce z „Pay it forward”.
TesTeq, Michał
O narzędziach, które pozwalają nam osiągnąć sukces (niezależnie od jego wymiaru i obszarów życia), ich skuteczności i podstawach naukowych można prowadzić nieskończone dyskusje, a opisanie tego w osobnym poście będzie najlepszym pomysłem. Niemniej, gorąco polecam film „Kung Fu Panda” (w oryginalnej wersji językowej, polskie tłumaczenie o wiele gorzej oddaje poruszane idee Tao Te Ching). Bardzo dobrze ilustruje wartość wiary we własne siły i możliwości osiągania celów, które są na tej wierze oparte.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Abstrahując trochę od tematu tego posta, chciałbym zapytać na ile inicjał drugiego imienia pomaga w kontaktach z innymi ludźmi, czy „Jan M. Kowalski” jest lepiej postrzegany niż „Jan Kowalski” ? Ciekawi mnie, jakimi motywami kierowaliście się Alexie i Ludwiku wybierając taką formę i jak długo już to robicie.
Jeżeli temat był już poruszany, proszę o namiary…
Darku, w moim wypadku jest to fakt, iż po wpisaniu Witold Wilk w Google efektem jest znalezienie kilkunastu różnych osobników :) Natomiast Witold W. Wilk generuje już coś konkretniejszego. Co więcej moje pełne dane to Witold Władysław Wojciech Wilk – więc jest to swego rodzaju wizytówka w moim wypadku, bo coś takiego ludzie pamiętają… :)
@Michał Hubicki: Napisałem tylko i wyłącznie o swoich wrażeniach dotyczących „Sekretu”. Nie polecam nikomu tej książki i czym prędzej się jej pozbyłem, ale nie mogę wykluczyć, że wiele osób może ona zainspirować pozytywnie mimo – wspomnianych także przez Ciebie – mielizn intelektualnych. Jeśli tylko „Sekret” jest w stanie wpłynąć pozytywnie na jakość życia czytelników, to chwała autorowi.
@Dariusz Marcinek: Ja nie miałem nigdy tego dylematu, ponieważ rodzice nie nadali mi drugiego imienia. A że obecnie znajduję się w fazie upraszczania swojego życia, tym bardzie nie martwię się tą „ułomnością”.
Wiele znanych osób stosuje skróconą formę przedstawiania się – na przykład:
– Bill Gates (William Henry Gates III);
– Steve Jobs (Steven Paul Jobs);
– Warren Buffett (Warren Edward Buffett);
– Barack Obama (Barack Hussein Obama II).
@Testeq
Podajesz listę osób, które używają skróconej formy przedstawiania się, wydaje mi się że nie jest to wyjątkiem lecz regułą właśnie – w Polskiej kulturze ogromna większość ludzi, myślę, że blisko 100% nie posługuje się na co dzień drugim imieniem (pomijając niektóre formularze urzędowe) nie mówiąc już o jego inicjale.
Nie chce tu wychodzić na kogoś ograniczonego, kto nie dopuszcza tudzież nie uznaje takiej formy – nie mam nic przeciwko temu, nie razi mnie to, ani mi to nie przeszkadza – po prostu zauważyłem dziwne zagęszczenie inicjałów drugiego imienia na tym blogu i jestem ciekaw czy to zasługa Alexa czy po prostu przykład zastosowania zasady „wyróżnij się albo zgiń” w praktyce, na który użytkownicy tej formy wpadli zupełnie niezależnie…
Dariusz
Nie będę się wypowiadał w imieniu Alexa czy innych czytelników tego blogu, jednak w moim przypadku inicjał drugiego imienia stanowi dodatek estetyczny z punktu widzenia muzyka i łamie 'kolorystykę’ pozostałych głosek. Do takich wniosków doszedłem jeszcze zanim skończyłem 10 lat i od tamtej pory się tego trzymam :)
Jeden z moich serdecznych przyjaciół z Uczelni powiedział kiedyś „LC, in your case this 'C’ definitely stands for Creativity” – tak powstał zalążek nazwy mojej dzisiejszej firmy :-)
Jeśli zaś chodzi o wyniki prezentowane w wyszukiwarkach należy się zastanowić jak wiele osób poszukując konkretnego nazwiska będzie pamiętać jego pełną formę. Dlatego mając do wyboru 'William Henry Gates III’ vs. 'Bill Gates’ ta krótsza w większości przypadków jest rozsądniejszym rozwiązaniem.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Paulina
Na razie nie ma planów na jakiekolwiek eksperymenty, najpierw muszę trochę usadowić się w nowej sytuacji :-)
Jak coś będę zamierzał, to oczywiście będzie to na blogu
Dariusz
U mnie przyczyna jest prosta. Od 1981 mieszkałem w krajach angielsko- i niemieckojęzycznych. Dlatego używam moich imion w odwróconej kolejności, bo moje pierwsze (jakie, niech to pozostanie moją słodką tajemnicą :-)) jest bardzo trudne do wymówienia, zapamiętania i zapisania w tych językach. Stąd to „W” aby był jakiś ślad, kiedy trzeba porównywać ze świadectwem urodzenia :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ludwik C. Siadlak pisze: „Jeśli zaś chodzi o wyniki prezentowane w wyszukiwarkach należy się zastanowić jak wiele osób poszukując konkretnego nazwiska będzie pamiętać jego pełną formę. Dlatego mając do wyboru 'William Henry Gates III’ vs. 'Bill Gates’ ta krótsza w większości przypadków jest rozsądniejszym rozwiązaniem.”
Moim zdaniem wyszukiwarki nie mają tu nic do rzeczy, bowiem z pewnością trzech pierwszych, wymienionych przeze mnie panów stosowało formę skróconą zanim pojawił się Internet.
Orest,
Dziekuję :-) Prezentacja rzeczywiście cenna poznawczo.
Ludwik,
Twoje biznesowe partnerki są pewnie młodsze ode mnie :-) Masz racje, zmieniło sie to przez lata na lepsze.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Należy jeszcze wspomnieć, iż w Rosji czymś całkiem normalnym jest podawanie imienia ojca jako drugiego, czyli np. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dmitrij_Miedwiediew :)
Ludwik,
Mam do ciebie pytanie. Na twoim profilu w GoldenLine napisałeś- » Umiejętność szybkiego i efektywnego uczenia się
Możesz napisać coś więcej, jestem ciekaw jakich technik używasz a może to twój wrodzony talent.
Pozdrawiam
Krzysiek
Ps. mam nadzieje że pytanie nie jest zbyt osobistę i nie narusza twojej prywatności.
Krzysztof
W większości sytuacji życiowych jest tak, że dana czynność powtarzana określoną ilość razy sprawia, że nabierasz w niej wprawy. Tak samo jest z nauką – jeśli uczysz się codziennie, to wchodzi Ci to „w krew” a jednocześnie sam od siebie dostajesz feedback jakie sposoby czy „techniki” uczenia się przynoszą Ci najwięcej rezultatów.
Jeśli miałbym Ci polecić jakiekolwiek materiały to z pewnością znalazły by się pośród nich takie nazwiska jak Paul Scheele, Ron White, Harry Lorayne czy szeroko znany Tony Buzan.
Niemniej, tak jak napisałem wyżej – nie ma nauki bez kaizen. Próbując różnych sposobów znajdziesz ten, który jest dla Ciebie najlepszy. (A wtedy będziesz mógł go jeszcze udoskonalić :) )
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ludwik,
Ja bym podzielił zagadnienia do uczenia się na dwie części:
1. odtwórcze, czyli takie, gdzie nauka polega głównie na zapamiętywaniu i nieco na kojarzeniu faktów (np. języki obce, składnia języków programowania) i o tym chyba w większości piszą wspomniani przez Ciebie autorzy
2. twórcze, gdzie musisz sam coś wymyślić, np. układanie algorytmów implementujących pewne zagadnienia, jak np. wyszukiwanie czegoś w czymś (to ulubione pytanie na rozmowach kwalifikacyjnych w Google)
I moje pytanie do Ciebie jest takie: w jaki sposób rozwijasz te swoje twórcze umiejętności, jak się uczysz jak coś wymyślać? Oczywiście, że tu też trening czyni mistrza. Ale może masz jakieś przez siebie opracowane metody, którymi mógłbyś się z nami podzielić, a o których w wymienionych przez Ciebie ksiażkach nie ma ani słowa?
pozdr.
Mirek
TesTeq
„to tworzenie kuriozalnej teorii o drganiach wszechświata i o tym, że skutkiem naszego myślenia będzie to, że wszechświat weźmie się do roboty i wszystko za nas załatwi, jest moim zdaniem olbrzymim nadużyciem intelektualnym.”
Tak dla jasności tylko napiszę, że uważam, iż myśli mają bezpośredni wpływ na świat materialny i nie mówię tu jedynie o zmianie postrzegania przez obserwatora, ale o faktycznym wpływie myśli na materie. Były chociażby na to robione badania, które są opublikowane w internecie, a „The sekret” to jedynie „liźnięcie” bardzo szerokiej tematyki metafizyki, które wymagałoby wiele uściśleń, których nie da się od razu przekazać, ponieważ potrzebna byłaby głębsza oraz szersza wiedza począwszy od fizyki kwantowej, przez ezoterykę, psychotronikę, systemy religijne, psycho-religijne, teozoficzne, filozoficzne, magiczne, a kończąc na szamaniźmie i kabale, gdyż dopiero wtedy to wszystko się zazębia i stanowi łatwiejszą do ogarnięcia całość, która mówi, że wszechświat nie tyle weźmie się za nas do roboty i odwali za nas wszystko, co po prostu, jeśli będziemy postępować w pewien określony sposób, to będzie nam sprzyjał… No ale to nie jest tajemnica. Tajemnicą może być co najwyżej sposób w jaki dzialamy ;-)
Pozdrawiam serdecznie.
J.
@Jarek: Pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu. Pragmatyczne podejście do życia nakazuje mi nie ponawiać eksperymentów z wczesnej młodości, kiedy to parę razy próbowałem skupić myśli na łyżeczce w celu jej wygięcia. Nie udało się. Najwyraźniej moje myśli są tylko logiczne – nie ma w nich innej mocy. Ale to mi w zupełności wystarcza.
http://www.kordos.com/filozofia.html#silamysli
TesTeq
Ja również pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu i to nawet nie dlatego, że to, o czym mówie, jest udowadniane eksperymentalnie, a więc już w jakiś sposób niepodważalne, ale dlatego, że sam osobiście we własnym życiu wielokrotnie doświadczyłem efektów działania, które można by opisać jako działanie pewnych ściśle określonych praw. Znajomi również. Każdy człowiek ma taką zdolność, Ty również. Kwestia tylko, czy ktoś robi, to świadomie, czy nie :)
Nie mniej, moją intencją nie jest w jakiś sposób przekonywać Cię do mojego punktu widzenia, a raczej tylko przedstawić swój punkt widzenia..
Co do łyżeczki i oddziaływania na nią myślami… to czy to o to chodziło w „The secret”? Hmmm przyznam się szczerze, że nie przypominam sobie, żeby tam była mowa o oddziaływaniach siły mesmerycznej, która to między innymi jest odpowiedzialna za tego typu rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie
J.
Jarek, możesz podać linki do badań, które udowadniają eksperymentalnie to o czym piszesz ? Czy były publikowane w jakimś szanowanym periodyku, w którym artykuły są weryfikowane przez innych naukowców (peer-reviewed) ?
TesTeq – zginanie łyżeczek to prosta sprawa, każdy to potrafi, trzeba ją wcześniej pozginać w obie strony, żeby się trochę osłabiła, potem ją odpowiednio trzymasz, zeby nie było widać i dalej ją zginasz, albo pęka, albo się zakrzywia, poszukaj na YouTube filmów sygnowanych jako James Randi.
Przemek K.
Przykładowe eksperymenty z wpływem myśli na materie to takie, jakie były przeprowadzona przez pana Masaru Emoto (badanie zamrożonych ktopel wody, która była wcześniej poddana działaniu myśli). Czy były publikowane w periodykach, tego nie wiem, bo z braku cennego czasu nie czytam periodyków, ale co do tego eksperymentu, wiem, że były przeprowadzane powtórne próby, ze zmiennym skutkiem, ale tu jednocześnie pojawiają się głosy odnośnie tego, że powtorna próba nie była przeprowadzana w sposób właściwy. Nie mniej w internecie można przeczytać i obejrzeć efekty eksperymentó przeprowadzonych przez pana M. Emoto.
Pozdrawiam serdecznie
J
TesTeq
Mam wrażenie, że powinien zainteresować Cię najnowszy „projekt” Johna Reese’a, CEO Income.com, który napisał wczoraj na Twitterze:
;-)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
@Ludwik C. Siadlak: Interesujące, ale nie wiem, czy jest wystarczający popyt na słowa prawdy. Ludzie wolą bajeczki o wpływie gwiazd i mocy nadprzyrodzonych na sukces.