Czy wiecie jaki jest pierwszy sygnał, dzięki któremu dwa psy, które spotykają się na ulicy rozpoznają który z nich podporządkowuje się drugiemu?
Zazwyczaj jest to spuszczenie wzroku, ten z nich, który to robi przekazuje wiadomość. „jestem słabszy od ciebie, możesz śmiało traktować mnie z góry”. Ta informacja miałaby niewiele wspólnego z tematem tego blogu, gdyby nie fakt, że ……… z ludźmi jest podobnie :-)
Wstępny kontakt wzrokowy, przynajmniej u nas w Europie jest pierwszym kryterium do rozpoznania, który strona sama z siebie poczuwa się jako słabsza, bądź niepewna. Wielka szkoda że większość z nas została wytresowana w niemal automatycznym spuszczaniu wzroku kiedy spotykamy nieznajomych, co przyczynia się to tak rozpowszechnionego „sprzedawania się” poniżej własnej wartości. Widzę to nawet wśród ludzi, których szkolę (przynajmniej na samym początku pierwszego szkolenia ze mną :-)).
Dlatego zadanie dla wszystkich z Was:
Przez najbliższe dwa tygodnie spotykając się z innymi ludźmi róbcie co następuje
- podchodząc do drugiego człowieka patrzcie mu prosto w oczy (najlepiej uśmiechając się)
- wyciągnijcie rękę na powitanie cały czas trzymając kontakt wzrokowy. Używajcie peryferyjnego widzenia aby trafić w rękę partnera. Wiele osób spuszcza w tym momencie wzrok chcąc skontrolować czy ich dłoń jest na właściwej drodze – to jest błąd!!
- mocno i pewnie uściśnijcie podaną Wam rękę, oczywiście nie spuszczając wzroku :-)
Jeśli będziecie się pilnować, to stwierdzicie, że dla wielu z Was takie zachowanie nie jest wcale zrozumiałe same przez się. W takich wypadkach trzeba dodatkowo potrenować, aby to nowe weszło Wam w krew, najlepiej zaczynając od bliskich znajomych.
Napiszcie, jak Wam poszło.
W drodze do szkoły podstawowej, w ciągu roku lub dwóch 8 razy próbowano mnie okraść, pobić, opluć lub inaczej „zaczepić”. Okazało się, że mam tendencje do rozmyślania, a gdy myśle to się garbie i wbijam wzrok w ziemie.
W połowie 7 klasy zaczałem chodzić wyprostowany i patrzyłem przed siebie. Przez kolejne 1,5 roku nie zaczepiono mnie ani razu.
Dobra rada, tylko czasami przy przywitaniu ciężko trafić dłonią w dłoń :-)
Artur
Używaj peryferyjnego widzenia, to wcale nie jest trudne :-)
Szkoda, że nie zawsze można samemu wyjść z inicjatywą (vide wyciąganie ręki).
Czy możemy rozwinąć ten temat ? Chodzi mi o sposób podawania ręki. Ostatnio byłem „na rozmowie” z HRowcem i była to pierwsza osoba która podała mi dłoń na przywitanie z bardzo wyekspnowanym „wnętrzem” do góry. Aż do przesady. Nie odebrałem tego jako gestu przyjacielskiego, otwartego, etc. a jedynie jako dziwny układ choreograficzny :). Dla mnie był to niewątpliwie gest wyniesiony z jakiegoś szkolenia lecz przerysowany, stał się komicznym a nie otwierającym nowy kontakt.
Witam! :)
Pierwszy raz sie wpisuje chociaz bloga czytam od jakiegos czasu, swietny pomysl i wykonanie :) Gratuluje!
To co proponujesz robic przez najblizsze 2 tygodnie, sam staram sie wykonywac od paru miesiecy. Przyznam, ze z roznym skutkiem, czasem nadal wzrok leci do reki, stare przyzwyczajenia sa ciezkie do przezwyciezenia ;)
Nurtuje mnie natomiast inne pytanie… jak przywitac sie z nieznajoma kobieta, jesli taka stoi w gronie znajomych, z ktorymi sie witamy? :) Chodzi mi o to, ze jedni mowia, ze to kobieta pierwsza wyciaga dlon do mezczyzny jesli chce sie z nim przywitac. Z drugiej strony rzadko sie tak zdarza a gdy widze faceta, ktory wita sie ze wszyskimi znajomymi a kobiete(-y) pomija to wyglada to nie elegancko. Nie lubie takich sytuacji i chcialbym wiedziec jak ich uniknac :) Nie wiem, moze to dobry temat na koleny wpis. Moze taki juz byl, tylko go przegapilem? Jeszcze wszystkiego nie przeczytalem, musze to nadrobic w najblizszych dniach, gdy bede mial chwile czasu.
Pozdrawiam!
Aaa i jeszcze trochę nie na temat ale może będzie to jakaś inspiracja dla blog ownera :) do napisania fajnego artykułu.
Dzisiaj, dosyć przypadkowo trafiłem na ten blog i poświęciłem kilka godzin na jego przewertowanie. Miałem już zamykać ostatnie okno gdy wpadłem na pomysł odnalezienia jeszcze jednego, dla mnie istotnego taga. Szukam i szukam, oddzielam mniejsze czcionki od większych i … znaleźć nie mogę.
Odpowiedzialność – to brakujący element którego poszukiwałem. Zastanawiam się czy jest to celowy zabieg ze strony Alexa ?
Czytałem posty dotyczące krytycznych momentów, które odwróciły losy piszących, o spadaniu na 4 łapy, o elastycznej zmianie celów etc.
Dla mnie ciekawym aspektem pojawiającym się w tym konstekście jest pojęcie odpowiedzialności. Analizując historie własne oraz innych ludzi dochodzę downiosku, że „odpowiedzialność” to element gubiący i niszczący. W jednej z polemik pojawiło się zdanie, że nie należy zmieniać raz obranego celu w trakcie jego realizacji ponieważ przynosi to kiepskie efekty. Tu chciałbym wpleść „odpowiedzialność”. Często tkwimy przy jakichś celach właśnie w myśl fałszywie interpretowanej odpowiedzialności. Jest to punkt sporny pomiedzy osobami o różnej świadomości i różnym odbiorze wspólnie przeżywanej rzeczywistości. Pewna część społeczeństwa hołduje zasadzie, że z raz podjętych zobowiązań nie można sie wycofywać natomiast na drugim brzegu rzeki stoją ci, którzy potrafią modyfikować cele w zależności od zmieniającej się sytuacji. Są oni często określani mianem „nieodpowiedzilnych” gdyż ich zachowanie nie mieści się w kanonach tych pierwszych. I tu jest pies pogrzebany. Zdarza mi się tkwić w bezsensownych sytuacjach właśnie dlatego, że mimo własnej świadomości ulegam naporowi z zewnątrz (efekt – a może oni mają rację ?). Poruszyłem ten temat ponieważ nie znalazłem posta który uwypuklał by to zagadnienie.
Pozdrowienia dla Alexa i czytająco-piszących :) – należą się wszystkim :) ponieważ przez 2 godziny czytania bloga nie znalazłem ani jednego warcholskiego komentarza który ma na celu dopieczenie komuś lub pojechanie po kimś po to by uwypuklić swoje ja. Sytuacja wydaje się „nienormalna” bo gdzie nie zajrzę (głownie fora) tam ego ściera się z ego :) :) :)
Grzesiek
Co przeszkadza Ci w wychodzeniu z taką inicjatywą?
MarcinS
Witaj na naszym blogu :-)
Jeśli z tym gestem to nie był przypadek, to pewnie miałeś do czynienia z ofiarą jakiegoś domorosłego „eksperta” od komunikacji międzyludzkiej i wywierania wpływu :-)
Do zaproponowanego przez Ciebie tematu wrócimy wkrótce
Napisałeś: „ponieważ przez 2 godziny czytania bloga nie znalazłem ani jednego warcholskiego komentarza ” – to jest rzeczywiście bardzo przyzwoite miejsce :-)
Snake-eyes
Witaj na blogu :-)
Właśnie dlatego zaleciłem ćwiczenie przez co najmniej dwa tygodnie :-)
Jeśli chodzi o powitanie nieznanej kobiety stojącej w gronie znajomych to generalnie robie to tak:
Uśmiecham się do wszystkich i mówię do nich „dzień dobry” , abo „witajcie”. Potem nkontakt wzrokowy z nieznaną kobietą, uśmiech i „my nie mieliśmy jeszcze przyjemności sią poznać, jestem Alex”. Nie zważając na konwencje wyciągam przy tym rękę i w znakomitej większości przypadków funkcjonuje bardzo to dobrze. Inaczej zachowuję sią tylko w bardzo formalnych okolicznościach (np. niedawno na przyjęciu w ambasadzie niemieckiej) ale nie o takich piszemy teraz. Podkreślam też, że chodzi o sytuację „nieznana kobieta w gronie znajomych”. W wypadku kiedy jest ona tylko z jednym znajomym on powinien was wzajemnie przedstawić.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dobry wieczór
Podobnie jak snake-eyes zastanawiałam się już kiedyś nad „pierwszeństwem” podawania dłoni. Moi znajomi nie podają dłoni płci żeńskiej(sama czuję się lekko „urażona”….może nie słusznie?) A gdy sama kiedyś zrobiłam eksperyment i z zaskoczenia kolegom z uczelni podałam na przywitanie dłoń to zauważyłam wielkie zdziwienie.
Alexie, czasem zdarza się że witając się z daną osobą (potem rozmowa),ona/on specjalnie odwraca głowę, unika naszego wzroku lub po prostu taki ma zwyczaj. Rozumiem gdy ktoś może czuć się onieśmielony, nowa znajomość lub ważne spotkanie, ale ogólnie nie podoba mi się brak kontaktu wzrokowego. W większości przypadków wydaje mi się, że mam do czynienia z osobą dumną lub zarozumiałą albo lekceważącą mnie.
Pozdrawiam
Agnieszka
Obawiam się, że Twoi znajomi, o których wspominasz mają więcej problemów w fizycznych kontaktach damsko-męskich niż tylko niepodawanie dłoni, no ale ta spekulacja wychodzi już poza zakres tego postu :-)
Jeśli ktoś rozmawiając z Tobą nie tylko nie utrzymuje kontaktu wzrokowego, ale wręcz odwraca głowę to w znanych mi kręgach kulturowych jest to niezwykle nieuprzejme. I tak naprawdę, to wszytko jedno jakie są tego przyczyny (chyba że ktoś jest świadom tego, że ma naprawdę nieświeży oddech, ale w tym przypadku to należy po prostu coś z tym zrobić :-))
To co napisałaś o Twoich odczuciach potwierdza zalecenie wspomniane w głównym poście, nieprawdaż?
Pozdrawiam
Alex
Krótko odpowiem, bo właśnie wróciłam z całodniowego „pobytu” w gorącym pociągu i jeszcze nie odeszłam od komputera ;)
Oczywiście potwierdza !
Co do spekulacji. Nigdy bym w ten sposób nie pomyślała. Bardzo możliwe… ;) Dzięki za dawkę śmiechu :D
Jest to wlasnie dosc „dziwne” zachowanie w kraju, ale powszechnie stosowane w innych krajach. Sam wiem, ze jesli jest sie wychowany w kraju Lachow gdzie pewne zachowania byly wyuczane i egzekwowane od dziecinstwa, to twoje „eksperymenty” Alexie, beda budzily dosc mocne reakcje. Jak to, wyciagac reke do kobiery – toz to nie wypada. Kazdy kto przeczytal „Lalke” bedzie oburzony na takie propozycje. Kult damy, wyczytany n.p. u Sienkiewicza wrosl nam w podswiadomosc ze wydaje sie to rzecza naturalna. U nas.
Tak samo, jak trudne jest usmiechanie sie do ludzi. Jak chodzisz po korytarzu w biurze i usmiechasz sie do wszystkich, to uznaja, ze masz dosc powazne problemy mentalne. Jedyny usmiech jaki funkcjonuje bez przyczyny to „usmiech sluzbowy”, ale od razu widac, ze usta sa wykrzywione, a w oczach obojetnosc czy wrecz rezerwa.
Ja sam sie wyuczylem „szczerego usmiechu sluzbowego”, co nie jest czynnoscia czysto mechaniczna ale mentalnym nastawieniem do obcych i wlasciwie obojetnych mi ludzi. I co widze z wlasnego doswiadczenia, ze to dziala, bo nowy kontakt nawiazuje sie z latwoscia i z „wlasciwej stopy”.
Agnieszko
Jeśli chodzi o długotrwałe pobyty w gorących pociągach, to witaj w klubie. Miałem właśnie „przyjemność” przyjechania w polskim wagonie ekspresu Berlin-Wrocław, gdzie nie działała klimatyzacja i nawet mój laptop zaczął strajkować :-)
Rysiu
oczywiście że jest tak jak opisujesz i dziękuję za wskazanie dodatkowych „winnych” tej sprawy. W szkole niestety nie ma takiego przedmiotu jak „cultural diversity” i dlatego tak gorąco zachęcam młodych ludzi do pomieszkania za granicą, aby trochę rozszerzyć sobie te duszne polskie postawy, często oparte na mitach i bajkach. Potem można zawsze wrócić i z szerszym horyzontem kształtować swoje życie wedle uznania.
Tyle na razie, muszę jechać do klienta :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Rysiu wspomniał o trudności uśmiechania się do ludzi i konsekwencjach z tego płynących. Sama kiedyś zaobserwowałam bardzo ciekawą sytuację. Mój kolega prezentował swoją pracę na zajęciach. Opowiadał o niej w sposób entuzjastyczny, był uśmiechnięty, przy czym merytoryczna część jego projektu była na bardzo wysokim poziomie. Kiedy szacowny pan profesor, który oceniał prace doszedł do głosu pierwsze co stwierdził to fakt, że najwyraźniej autor pracy jest bardzo rozśmieszony swoim projektem i nie traktuje go poważnie. Jego reakcja była dla mnie co najmniej dziwna i nieuzasadniona. Kolega nie traktował swojej prezentacji jako szansy na przedstawienie i dobrą zabawę. Nie było sytuacji w której chichotał i bagatelizował swoją pracę…on się po prostu uśmiechał. Pana profesora mi żal, szczególnie z tego względu, że nie był już wstanie rzeczowo spojrzeć na projekt, a czepiał się kolegi.
Tak sobie myślę, że szkolnictwo wyższe w Polsce w dużej mierze opiera się o takie swoiste „czepialstwo” w stosunku do studentów, zamiast skupić się na rozwijaniu ich talentów i możliwości.
A co do kwestii podawania dłoni na powitanie byłam kiedyś postawiona w sytuacji kiedy znajomy witał się podając rękę wszystkim panom w grupie, przy czym zrobił to z widoczną przyjemnością. Następnie już z wielkim chamstwem podawał rękę zgromadzonym paniom, nawet nie zerkając na nie, tylko racząc się rozmową. W pewnym momencie już stał nawet bokiem i nie miał problemu czy wceluje w dłoń koleżanki czy nie-to ona musiała łapać jego dłoń!!!! Osobiście dłoni mu nie podałam, a jedynie powiedziałam co o jego zachowaniu myślę…i znajomość skreślona.
Coraz częściej obserwuję, że zwykłe chamstwo i brak uprzejmości są epidemią w naszym społeczeństwie, a wszelakie kulturalne zachowania zaczynają być rzadkością.
Mada
Dobrze byłoby gdybyś jeszcze napisała jaka uczelnia toleruje takich frustratów jako profesorów, bo to oznacza, że nie ma tam żadnych działających mechanizmów zabezpieczających jakość nauczania.
Jeśli chodzi o zachowanie tego znajomego, to są to smutne pozostałości dyktatury proletariatu i natychmiastowe zakończenie znajomości jest niezbędnym zabiegiem higienicznym. Nawet, jeśli jego postępowanie było spowodowane kompleksami i skrywaną wielką niepewnością w stosunku do kobiet (a na to wygląda), to nie jest to żadnym usprawiedliwieniem.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam wszystkich!
Gdzieś kiedyś usłyszałem taką tezę. Przy trudniejszych rozmowach zdarza się, że kontakt wzrokowy utrudnia rozmowę przez to, że rozprasza. Nie pamiętam uzasadnienia jednak sam zauważyłem, że czasem faktycznie tak jest. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z uroczą osobą płci przeciwnej ;). A poważniej to przy rozwiązywaniu problemu lepiej nie angażować umysłu w niepotrzebne przetwarzanie dodatkowych informacji jakie docierają przy patrzeniu się na kogoś. Lepiej spojrzeć w „pustkę”. Więc odwracamy wzrok na okres w którym rozwiązujemy jakiś problem. Jak napisałem nie dotyczy to rozmów towarzyskich o pogodzie :).
Pozdrawiam
Radek
Witam wszystkich!
Kiedyś spotkałem się z tezą, że kontakt wzrokowy rozprasza przez co odwrócenie wzroku jest często rzeczą która ułatwia przetworzenie informacji bądź rozwiązanie problemu. Sam zauważyłem, że faktycznie tak się zdarza, szczególnie gdy mamy do czynienia z uroczą osobą płci przeciwnej ;). A poważniej to wydaje mi się logiczne odwrócenie wzroku właśnie w celu nie rozpraszania uwagi. Nie mówię tu o unikaniu kontaktu wzrokowego jak również nie mówię tu o rozmowach o pogodzie :).
Pozdrawiam
Radek
Alex:
Muszę przyznać, że ten post spadł mi wręcz jak z nieba ;)
Jutro będe miał do czynienia z kilkoma obcymi osobami, z którymi pasuje zapoznać się w sposób, który zasugeruje im, że nie dam się „wkręcić w to co mi zaproponują”.
Marcin:
Chodzi mi jednak po głowie cały czas Twój komentarz – piszesz o bezmyślnym tkwieniu w pewnych sytuacjach życiowych – no i teraz zadaję sobie pytanie – czy jeżeli dostałem ofertę pracy czy mam ją przyjąć, chociaż wiem, że ucierpi na tym mój obecny biznes (sklep internetowy), wolny czas (żegnajcie dni leżenia bykiem) – tak więc czy pensja oraz nowe kontakty będą w stanie to wynagrodzić ?
Mój ojciec wyznaje zasadę: „Bierz robotę i nie patrz na nic” – jak go pytam, co zrobi jak będę potrzebny i nie będę mógł się urwać z pracy stwierdza, żebym się nie przejmował bo praca jest ważniejsza niż jego potrzeby. Tak samo jest ważniejsza niż potrzeby innych domowników, którzy również na tym ucierpią w jakiś niewielki sposób.
Tak więc jest dylemat – jak zdecydować co wybrać – mniej kasy i pozostać w sytuacji gdzie jestem, czy brać pracę i zobaczyć co będzie dalej.
A może jak mnie nie będzie przez tydzień lub dwa (bo większośc dnia przesiedzę w pracy) to wtedy sytuacja się zmieni bo okaże się, że jednak moja obecność jest wymagana….
Agnieszka:
Nadal mam problemy ze zmuszeniem się do wyciągania ręki do kobiet – prawdę mówiąc jedna znajoma mnie tego nauczyła robiąc to pierwsza – było to dla mnie coś bardzo niespotykanego ale zadziałało. Muszę to tylko częściej stosować.
Alex
Swietny pomysl z tym zdaniem „my nie mieliśmy jeszcze przyjemności sią poznać, jestem… ” :) Osobiscie w takiej sytuacji staralem sie po prostu podawac reke nieznajomej i zwyczajnie sie przedstawic mowiac „Maciek jestem”, ale to Twoje zdanko rzeczywiscie jest swietnym pomyslem i mysle, ze od teraz bede tak robil :)
Dziekuje za podpowiedz. Widze tez, ze wiecej ludzi spotyka sie z takimi sytuacjami. W sumie to nie jest dla mnie zaskoczenie bo sytuacje takie widuje nagminnie.
Pozdrawiam wszystkich! :)
Maciek
Blog czytam już od dłuższego czasu, ale to mój pierwszy post, więc przy okazji chciałbym wszystkich serdecznie powitać, a autorowi podziękować za doskonałą pracę jaką wykonał, przy stworzeniu tego miejsca.
Co do omawianego tematu, to zrodziło się w mojej głowie kilka pytań.
1. Rozumiem, że nie chodzi w tym tylko o wytworzenie relacji typu: władca-poddany, a może zaistnieć relacja równorzędna: partner-partner?
2. Przecież nie budujemy naszej przewagi nad rozmówcą tylko przy pomocy uścisku dłoni i patrzenia przy tym w oczy. Jeżeli nie będziemy pewni siebie, to samo spojrzenie w oczy raczej dużo nie zmieni w dalszej części spotkania.
Czy to jest zabieg, który wytwarza w nas poczucie „wyższości” na zasadzie efektu placebo – czyli w rzeczywistości nic się nie zmienia, a tylko sami się motywujemy i jesteśmy dzięki temu bardziej odważni?
3. Na jakiej zasadzie wygrywa się ten „pojedynek na spojrzenia”? Powiedzmy, że na swojej drodze spotkasz równie świadomego osobnika i co się wtedy dzieje? Przecież nie będziecie sobie ściskać dłoni i patrzeć w oczy w nieskończoność ;-D
4. To już pytanie rozszerzające i troszkę wykraczające poza temat.
W trakcie rozmowy ile można patrzeć w oczy osobie, do której się zwracamy, żeby to nie było kłopotliwe dla niej, ani zbyt męczące dla nas? Wiadomo, że ciężko mówić o konkretnym czasie, ale chodzi mi bardziej o to, czy jak my spuścimy z danej osoby wzrok podczas mówienia do niej, to też okażemy „poddańczość” albo może być to odczytane, jako brak kultury?
pozdrawiam
Krzysztof
Wojciech
Powodzenia w rozmowach! :-)
Snake-eyes
Nie chcemy teraz wchodzić zbyt głęboko w tematykę wpływu na ludzi, niemniej jeśli zaczniesz rozmowę z tą obcą kobietą od słów „my nie mieliśmy jeszcze przyjemności się poznać ….” to:
1) zaczynasz konwersację od mówienia czegoś, co jest prawdą
2) druga strona łatwo może stwierdzić, że to jest prawda
Takie otwarcie zwiększa wiarygodność tego, co będziesz mówił zaraz potem.
Proszę tylko tej metody nie nadużywać :-)
Napisałeś :”Widze tez, ze wiecej ludzi spotyka sie z takimi sytuacjami.”
A jak myślisz, dlaczego ja tutaj piszę takie rzeczy :-)
Pozdrawiam
Alex
No i jeszcze jedno pytanie urodziłem ;)
Nawiązując do sytuacji, którą opisała Mada. Osoba odwraca wzrok i wyraża swój brak zainteresowania podczas witania jakiejś osoby. Oczywiście oprócz ewidentnego braku kultury, czy nie rodzi się w taki sposób przewaga? Przecież jeżeli trafi to na osobę, która jest mniej pewna siebie niż Mada, to taka sytuacja tym bardziej ją pogrąży. Taka „olana” osoba może stwierdzić, że jest nikim i też w jakiś sposób będzie „ustawiona w szeregu”.
Z powitaniami przypomina mi się też głośna sprawa z debatą Wałęsa-Kwaśniewski, w której ponoć przed programem Aleksander nie podał ręki Lechowi i to go tak rozłościło, że myślał tylko o tym i debatę przegrał. No i właśnie. Ręka nie została podana, a Wałęsa i tak był „poddany” Kwaśniewskiemu.
@ Krzysztof Geselle
Pytania, ktore stawiasz sa zapewne do Alexa, ale mam drobne spostrzezenie, ktorym sie podziele. Moim zdaniem, nie chodzi tutaj o „walke”, „pojedynki” i wzbudzanie w sobie sztucznego „poczucia wyzszosci”, tylko raczej o niewysylanie do otoczenia sygnalow mowiacych:
„Wiem, ze jestem slabszy i niewiele wart w porownaniu do Ciebie i chce, zebys Ty to wiedzial zanim jeszcze sie poznamy. Niech to nastawienie wplywa na nasza dalsza relacje…” :)
Jest to bardziej zaczynanie relacji z „rownej stopy”, niz probowanie udowadniania czegos komus na sile :)
Aha – moja Szwagierka miala ostatnio ciekawe doswiadczenia z Koreanskim Zarzadem firmy, w ktorej zaczela prace :) Uwazajcie z Koreanczykami – doskonale czytaja wszelkie sygnaly niewerbalne, wiec nie da sie ukryc braku pewnosci siebie pod usmiechem :) Na dodatek patrzenie w oczy zbyt „namietnie” jest odczytywane jako oznaka braku szacunku. Nawet Zarzad tego nie robi wobec swoich pracownikow :)
Pozdrawiam,
Kuba
Krzysztof
Witaj na naszym blogu! :-)
Jeśli chodzi o Twoje pytania to z mojego punktu widzenia wygląda to następująco:
ad 1) oczywiście, że nie chodzi tutaj o zdominowanie drugiej strony, lecz bardziej o kontakt partner-partner
ad 2) jak już wspomniałem powyżej chodzi nie tyle o przewagę, lecz o równowagę. Naturalnie, że jeśli nie będziemy pewni siebie to niekoniecznie zmieni to cały dalszy ciąg rozmowy, jednak da nam przynajmniej lepszy start :-) Po co od razu „podkładać się”?
ad 3) to nie jest pojedynek!!! Nie chodzi też o patrzenie w nieskończoność, tylko o ten pierwszy sygnał, czyli podczas podawania sobie dłoni
ad 4) bardzo trudno jest dać ogólną odpowiedź. Chodzi przecież o to, aby druga strona czuła się komfortowo w rozmowie z Tobą. Generalną zasadę (bardzo pi razy oko :-)) będzie „mniej więcej tyle kontaktu wzrokowego, ile dostajesz z drugiej strony (no może odrobinę więcej :-)). na pewno patrz partnerowi w oczy jak do niego mówisz, zwiększa to na ogół siłę przekonywania Twoich słów. Podczas słuchania podobnie. Kiedy namyślasz się możesz od czasu do czasu powędrować wzrokiem w bok. To są BARDZO ogólne wskazówki i w różnych konkretnych przypadkach może być inaczej
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dobry wieczór ponownie!
Właśnie przypomniała mi się pewna scenka która dość często miała miejsce w moim życiu i pewnie będzie się powtarzać. Nie rozumiem jednej rzeczy. Trochę odbiegnę od tematu. Spotykają się trzy osoby: X, Y i Z. Tylko jedna(X) zna dwie pozostałe(Y i Z). Rozmawiają X i Y a trzecia osoba(Z) stoi obok. Osoba Z nie zna osoby Y i stoi tak dziwnie póki komuś po jakimś czasie(powinna to być osoba X-logiczne) nie przypomni się o przedstawieniu jej. Czy to nie dziwne? Zdarzało mi się być taką osobą Z i gdy czekałam na przedstawienie mnie przez osobę X musiałam się naczekać, ho, ho…(czasem się nie doczekałam i później była słodka zemsta ;) ) Na szczęście większość osób od razu wie jak postępować w towarzystwie. Ogólnie sądzę, że to niekulturalne. Gdy mam przyjemność bycia osobą X to zawsze! od razu przedstawiam tych którzy się nie znają. Nie rozumiem takiego zachowania. Co do zemsty: koleżanka rozmawiała z inną dłuższą chwilę ( ja stałam obok niby znudzona itd.). W pewnym momencie stwierdziłam: „tak długo stoimy razem, a w sumie nie znamy się?” Osobie X zrobiło się lekko nieprzyjemnie i od razu zareagowała na moją aluzję.
Czasem zdaje mi się, że ludzie boją się poznawać ludzi. Czy to ludzkie ??
Pozdrawiam
cd.
pomyłka. W zdaniu: „Zdarzało mi się być taką osobą Y…” powinno być „Zdarzało mi się być taką osobą Z…” Alexie mógłbyś to proszę poprawić? Z góry dziekuję. Coś przesadziłam z literkami ;)
Agnieszka M
W takich sytuacjach często samemu przejmuję inicjatywę i sam się pytam „skąd się znacie?” (lub coś podobnego). Dzięki temu dowiaduję się jaka jest relacja między tymi dwiema osobami. Jest to też miejsce, z którego można dalej rozwinąć kilka ciekawych wątków. I nie pozostaje sie „na boku”.
Zdrowia! :)
Tomek
Wojciech:
Jeżeli chodzi o zmianę pracy to napewno nikt nie ułatwi Ci podjęcia decyzji :)
Pisząc o tkwieniu w bezsensownych sytuacjach miałem na myśli związki międzyludzkie ale myślę, że rodzaj i miejsce wykonywanej prac można również podpiąć pod ten temat. Przepraszam za odbieganie od topicu ale chcę się wypowiedzieć ponieważ byłem w podobnej sytuacji jak Twoja a obecnie przechodzę chyba kolejny etap :)
Od kilku lat jestem korporacyjną gąską z wetkniętą w przełyk rurką przez które sączą się:stała pensja, samochód służbowy, darmowy telefon, laptop i inne, pomniejsze gadżety. Niby fajnie – niskie koszty życia, sensowna płaca etc. Jednak w tym punkcie powinienem użyć słowa „życia”. Dlaczego? Ponieważ mam porównanie do wcześniejszego okresu gdy zarabiałem połowę obecnej stawki (ale jeszcze wciąż na poziomie który zapewniał godne życie), nie mialem żadnego z wymienionych gadżetów ale: pracowałem 6,5 godziny dziennie, za pracujące soboty i niedziele miałem od ręki odbiór wolnych dni w tygodniu, co więcej mogłem je łączyć z kolejnymi weekedami co dawało mi raz w miesiącu tygodniowe przerwy w pracy. Obecnie „siedzę” w biurze przeciętnie 9-10 godzin dziennie i jestem w 100% przekonany, że mój współczynnik satysfakcji z życia spadł. W związku z tym postanowiłem zerwać z wygodnickim ale marnym jakościowo życiem (trzeba się przełamać, oj trzeba) i podjąć pracę jako freelancer. Ciekawe co z tego wyniknie :) ?
Nie wiem czy z powyższych rozważań coś dla Ciebie wynika? :) (pytanie retoryczne :) – zgodnie z uwagami Alexa nie chcę podejmować rozważań niezgodnych z topicem).
Krzysztof:
ad.2 i 3 – za Alexem – przecież nie chodzi o przewagę i pojedynek – chodzi tylko o budowanie równorzędnych relacji z nowo poznawanymi osobami :)
Alex:
Jest jeszcze jeden aspekt pierwszego kontaktu wzrokowego – czysto fizyczny :).
Jestem akurat przykładem więc dorzucę swoje 3 grosze. W dzieciństwie pojawiła się u mnie wada wzroku – zez. Generalnie ludzie patrzą „obuocznie” – w przypadku zeza jedno oko jest dominujące a drugie za nim wodzi (po operacji). Przeszedłem operację ale drobne ślady pozostały. Zdarza się, że w kontaktach z osobami, które mają jakąś wadę wzroku ((?) może na podobnym poziomie a może żadnej wady nie mają :) ?) dochodzi do mimowolnego, wzajemnego śledzenia gałek ocznych rozmówców). Jest to na tyle szybki ruch, że wywołuje równie szybkie zmęcznie wzroku i potrzebę spojrzenia gdzieś obok rozmówcy. W tym momencie pojawia się dopiero aspekt psychologiczny całej sprawy – czuję, że ktoś możę odbierać moją postawę jako ignorowanie jego osoby :( (chyba bardziej niż poddańczość) . Tak więc nie zawsze „pierwszy kontakt wzrokowy prawdę ci powie” :) :) :)
Pozdrawiam – Marcin
Tomasz
Przejęcie inicjatywy jest rzeczywiście lepsze, niż bycie „ofiarą” czyjegoś braku klasy.
MarcinS
Napisałeś:”Przepraszam za odbieganie od topicu”
Nigdy tego nie rób, jeśli uważasz że coś jest istotne i ma jakikolwiek związek z poprzednimi wypowiedziami to po prostu pisz. Moja uwaga powyżej dotyczyła wyłącznie zdyscyplinowania mnie samego :-)
Wracając do Twojej wypowiedzi o pracy, to żaden z wymienionych przedmiotów (samochód, komórka, laptop) nie jest darmowy!!!! Jeśli pracujesz w jakiejś firmie działającej według reguł rynkowych (a nie w państwowym, albo pseudopaństwowym dinozaurze), to firma wycenia to, co jej dostarczasz wyżej niż kosztuje ją danie Ci do dyspozycji tych gadżetów. Inaczej byłaby to filantropia, na którą na Twoim miejscu bym nie liczył. Tak więc to Ty na nie zarabiasz, z tą różnicą, że nie dostajesz tego w gotówce, lecz „w naturze”.
Co do reszty to zalecam zapoznanie sie z Pierwszym Twierdzeniem Alexa :-) Ono też jest odpowiedzialne za to, że dziś nie jestem prezesem jakiejś firmy, lecz trenerem i coachem.
Kwestia kontaktu wzrokowego w wypadku jakichkolwiek kłopotów z oczami jest szczególnym przypadkiem. Problem polega na tym, że poważne błędy robi większość ludzi o normalnym wzroku
Pozdrawiam serdecznie
Alex
jestem po pierwszej próbie :)
Nikt nie mówił, że będzie łatwo i nie było :)
Osoba, z którą się witałem siedziała. Patrzę prosto w oczy uśmiechając się, używam peryferyjnego (bardzo ładne słowo) widzenia i na moment w obawie, że nie trafię w rękę opuściłem wzrok.
Trwało to ułamek sekundy, potem powróciłem do kontaktu wzrokowego.
Ten ułamek sekundy też wyeliminować ?
pozdrawiam, Artur
Artur
piszesz: „Ten ułamek sekundy też wyeliminować ?”
Oczywiście że tak!!! :-)
Na początek możesz potrenować ze znajomymi lub członkami rodziny.
Pozdrawiam
Alex
Alex:
„żaden z wymienionych przedmiotów (samochód, komórka, laptop) nie jest darmowy!!!! Jeśli pracujesz w jakiejś firmie działającej według reguł rynkowych (a nie w państwowym, albo pseudopaństwowym dinozaurze), to firma wycenia to, co jej dostarczasz wyżej niż kosztuje ją danie Ci do dyspozycji tych gadżetów”.
Zgadzam się w 100% lecz niestety w/w gadżety zmieniają stan naszej świadomości i osoby z nich korzystające odbierają je jako „darmowe”.
Ciekawym eksperymentem było by zproponowanie grupie pracowników korporacji wypłaty pieniężnej równoważącej miesięczne korzystanie z gadżetów (a nawet, powiedzmy +10%).
Ciekawe jaki odsetek zdecydował by się na to rozwiązanie :) ?
Wyniki były by pewnie przyczynkiem do rozważań nad ludzkim lenistwem lub też łatwością z jaką możemy w ten stan popadać :) .
pozdrawiam – Marcin
@ Marcin S
Gratuluje decyzji „zerwania z wygodnickim zyciem w korporacji” – wlasnie przemierzam ta sama sciezke :)
Odnosnie „gadgetow” typu laptop, samochod i komorka, to dziwi mnie, ze traktowane sa one jako benefity:
– laptop = praca w domu i o kazdej porze
– komorka = jestes dostepny niezaleznie od pory dnia i nocy i kazdy moze „miec Cie w pracy” 24/7
– samochod = strata czasu na zajmowanie sie jego prowadzeniem zamiast wykorzystanie w tym czasie mozgu do wyzszych celow lub sen w pociagu jako odpoczynek :)
Trudno to nazwac „darmowymi benefitami” – to sa raczej kolejne sposoby na wykorzystanie tego, co kiedys bylo Twoim prywatnym czasem :) Co myslisz?
Wczoraj zniknal jeden z moich komentarzy, wiec ponizej tylko krotki kawalek, ktory nadal jest adekwatny do tego jak potoczyla sie dyskusja od tego czasu:
Moja znajoma miala ostatnio ciekawe doswiadczenia z Koreanskim Zarzadem firmy, w ktorej zaczela prace. Przy pierwszym spotkaniu utrzymywala kontakt wzrokowy, usmiechala sie wdziecznie i robila wszystko jak nalezy. Okazuje sie, ze skonczylo sie to delikatnym 'zmieszaniem’ koreanskiego Zarzadu… :)
Uwazajcie z Koreanczykami – robiono badania, ktore wykazaly, ze w tym rejonie swiata ludzie doskonale czytaja wszelkie sygnaly niewerbalne, wiec nie da sie ukryc braku pewnosci siebie pod usmiechem :) Na dodatek patrzenie w oczy zbyt „namietnie” jest odczytywane jako oznaka braku szacunku. Nawet Zarzad nie robi tego wobec swoich pracownikow :)
Pozdrawiam,
Kuba
Kuba:
Odnośnie postrzegania gadżetów – są to moje spostrzeżenie dotyczące traktowania tychże przez ludzi którzy pracują w korporcjach. Jednocześnie mam na myśli ludzi, których światopogląd zawęża się w stronę myślenia, że nie ma innej pracy niż praca w korporacji.
(Tu drobna dygresja – zapytałem dzisiaj koleżankę z pracy czy widzi możliwość zatrudnienia się w innej branży – tu usłyszałem – „no coś ty przecież ja po moich studiach nigdzie indziej nie znajdę takiej pracy” – daje do myślenia, nieprawdaż?).
Wracam do gadżetów –
Wiesz, na laptopie można obejrzeć sobie w domu film, samochodem można w weekend pojechać na/do …., przez telefon można za darmo rozmawiać z …
Pojawiają się tu elementy które kojarzą mi się z efektem znanym z promocji (możesz coś dostać „za darmo”). Ludzi w korporacji gdzieś tam pod skórą przeraża myśl utraty wraz z pracą powierzonych im dóbr materialnych. Jest to dla nich wymierna strata ponieważ by utrzymać status będą musieli na te dobra wyłożyć z własnej kieszeni (tu drobna dygresja – utkwiło mi w pamięci zdanie wypowiedziane przed kilku laty przez sfrustrowanego pracownika korporacji, gdy wylewając swoje żale drwił z innych pracowników mówiąc – „a co oni mają swojego ?”).
Reasumując mój wywód – dopóki nie wyjdziesz na zewnątrz korporacyjnego myślenia i postrzegania, doputy gadżety są postrzegane jako benefit.
Pozdrawiam – Marcin
Marcin,
Znam jedna firme, gdzie w „benefitach” przypisanych do stanowisk wyzszych szczebli managerskich jest pozycja „KOMPUTER STACJONARNY”, czyli inaczej „BRAK LAPTOPA” :) To jest dopiero postepowe myslenie :)
W korporacjach spotkalem wiele roznych osob, takze takich, ktore doskonale zdaja sobie sprawe z realnej „wartosci” roznych benefitow. Korporacje to po prostu pewna opcja na zycie – ani lepsza, ani gorsza, wazne jak sie czlowiek w tym czuje :)
Jak rozumiec Twoje spostrzezenia dotyczace „ludzi w korporacjach”? Mam nadzieje, ze to skrot myslowy, a nie celowe zakwalifikowanie wszystkich do „kategorii B”, bo byloby wg mnie krzywdzace.
Pozdrawiam,
Kuba
@MADA
Podobne rzeczy przezylem na swojej uczelni (AE we Wroclawiu) ale na szczescie udalo mi sie zdac (chyba tylko cudem) zalegly egzamin. Praca obroniona, teraz tylko dyplomik i nie chce miec juz nigdy do czynienia z zadna polska panstwowa szkola ;)
Witajcie
Napisze pewną ciekawostkę odnoszącą się do kontaktu wzrokowego. Ja się o niego fizycznie nie martwie bo jestem osobą niewidomą. Faktem jest, że liczy się świadomość drobnych gestów komunikacji. Dlatego podświadomie zwracam się w stronę mówiącego – nie wiem na ile wyglądam naturalnie odnosząc się do spojżenia. Dokładnie chodzi o fakt skierowania wzroku, którego tak właściwie nie posiadam. Pokmimo utraty wzroku zauważyłem, że dość wyraźnie odczuwam emocje innych osób – ich napięcie kinestatyczne czy zmianę barwy głosu czy jego tempa.
Pozdrawiam!
Paweł Urbański
Witam Alexie,
Po wczorajszej lekturze Twojego postu, podobnie jak Artur, dziś starałem wcielać w życie przeczytane wskazówki. Muszę przyznać, że wcześniej nie zwracałem uwagi na utrzymywanie kontaktu wzrokowego podczas podawania ręki.
Jako, że pracuję w firmie produkcyjnej, miałem dzisiaj co najmniej kilkanaście okazji, by zacząć używać widzenia peryferyjnego podczas witania się. Kilka razy udało mi się to, ale w większości przypadków mój wzrok mimowolnie „leciał” na dół, szczególnie gdy byłem zajęty, np. rozmową z inną osobą.
No ale cóż – jutro jest kolejny dzień, czyli kolejne możliwości ćwiczenia. Wszak trening czyni mistrza :)
Pozdrawiam, Błażej.
Alex, MarcinS
Zbyt mocna wizualizacja scenki rodzajowej z psami zaburzyła moją percepcję i dlatego tak się przyczepiłem wyimaginowanego pojedynku ;) Zresztą dlatego też pojawiło się moje pierwsze pytanie, bo aż mi się nie zgadzało z poprzednimi „wykładami” Alexa, z których jasno wynika, że najlepszy związek dwojga ludzi (zawodowo czy prywatnie), to związek partnerski.
Paweł Urbański
Tak naprawdę Twoja wypowiedź najlepiej odpowiada na moje pytania. Czuję, że w tym wszystkim nie chodzi konkretnie o wzrok, ale pełnię świadomości i chęci szczerego kontaktu z drugą osobą. Nawet jak przy powitaniu zerkniemy na podawaną nam rękę, to nie ma co się przejmować, szczególnie, że druga osoba też pewnie na nią spojrzy ;)
Jakkolwiek by nie było to stosowanie zasady Alexa w niczym nie zaszkodzi, a skoro tako rzecze Alex, to pewnie i pomoże :)
pozdrawiam serdecznie
Krzysztof
Witajcie
Oczywiście, że świadomość i szczera chęć nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem jest niezmiernie ważna. Nie zmienia to faktu, że gorąco zalecam nieprzerwany kontakt wzrokowy w momencie powitania! Z jednej strony unikacie w ten sposób stwarzania wrażenia osoby podporządkowanej, z drugiej ułatwia Wam to przejęcie przywództwa w dalszej rozmowie. A nawet w bardzo partnerskiej relacji ktoś musi w danym momencie być przywódcą, nieprawdaż?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Znikanie wysyłanych z domu komentarzy Kuby ma prawdopodobnie źródło w jakiejś specyficznej właściwości jego komputera. Myślimy o workaround aby nie alienować go w godzinach wolnych od pracy :-)
MarcinS
Piszesz, że teraz masz lepiej płatną pracę i parę „gratisów” od pracodawcy tyle, że jesteś mniej zadowolony z życia.
Ja osobiście jeszcze nie wiem jak to będzie – zaczynam jednak od jutra (na razie na próbę na sprawdzenie się i pracodawcy oraz na odwrót). Postanowiłem dać zielone światło tej szansie i zobaczę na jakich ludzi trafię – jeżeli po przyjęciu z tej pracy moje zadowolenie wzrośnie to OK – może być – jeżeli nie to po prostu kulturalnie zrezygnuję dając czas pracodawcy na znalezienie kogoś innego.
Tak więc Twój komentarz Marcinie, sprawił, że udało mi się sprowadzić to wszystko do jakiegoś wspólnego mianownika – zadowolenie :) Jakby nie to pewnie bym nadal myślał nad tym…
Będę też miał pewnie niejedną okazję, żeby wypróbować „uścisk ręki w ciemno” ;)
Popołudniu miałem dwie osoby. Przy pierwszej znów na chwilkę zerknąłem patrząc na rękę, przy drugiej płynnie trafiłem w rękę bez bezpośredniego patrzenia.
Jestem oczywiście na trzecim poziomie uczenia: świadomej kompetencji.
Ćwiczę dalej.
pozdrawiam, Artur
Paweł
Czy mógłbyś wytłumaczyć jak rozumiesz „napięcie kinestatyczne” ? Jak to się odczuwa?
Pozdrawiam i dobranoc
Marcinie,
jestem w nieco podobnej sytuacji co Ty. Od wielu lat pracuję w dużej firmie. Przeszedłem wszystkie szczeble awansu – od gońca do szefa dwu jednostek organizacyjnych. Świetna kariera, tyle tylko, że praca nie przynosi mi zadowolenia. Przyczyniają się do tego między innymi bardzo niskie zarobki, zła atmosfera, niegospodarność, rozbuchana biurokracja, złe traktowanie pracowników, sugerowanie mi, abym ja źle traktował osoby, którymi kieruję… Efekt jest taki, że wyjeżdżam do pracy fizycznej na zachód. Może tam otworzą się dla mnie nowe możliwości. Właśnie, życie jest krótkie, a możliwości tak wiele. Boli tylko czasowa rozłąka z rodziną, bardzo boli. :(
Wracając do głównego tematu – wśród zwierząt często poddańczość okazywana jest poprzez opuszczenie głowy i unikanie wzroku jednostki dominującej. Daje do myślenia.
A może wcale nie musimy wykorzystywać widzenia peryferyjnego ? :)
Przyszło mi właśnie do głowy, że jeżeli to my startujemy śmiało do powitania patrząc komuś w oczy i wyciągając dłoń to powodujemy, że to właśnie ta druga osoba jest „zmuszona” do poszukiwania naszej dłoni :) . Pierwszy kontakt pozostaje więc kwestią naszego nastawienia do świata zewnętrznego. Jeśli gnieździmy się w swojej skorupce i trudno jest nam z za niej wychynąć to nie pomoże stałe kontrolowanie siebie i skupianie się na procedurze podawania ręki i patrzeni komuś prosto w oczy. Dla takiej osoby jest to nie naturalne. Inna sprawa, że kilka udanych eksperymentów, może zwrotnie na nas zadziałac, rozbić naszą skorupkę i umiejętność „pierwszego kontaktu” stanie się dla nas czymś naturalny.
Wojciech:
Cieszę się, że udało mi się wnieść coś do Twoich rozważań. Chcę tylko dodać, że u mnie spadek jakości życia nie wystąpił od razu. Na początku jest radość z odmiany, lepszej płacy etc. Początkowo pracowałem po 8godz. dziennie i wszystko było ok. Dopiero gdy machina zauważyła nowy trybik, znalazła dla niego 100 nowych zajęć :) i zapewniła mu dodatkowe godziny pracy :)
Pozdrawiam – Marcin
Witajcie
Agnieszko odpowiadając na Twoje pytanie dotyczące napięcia kinestatycznego. Czasem ktoś stanie wlaściwie w bezruchu i to jest bardzo wyraźne. Kiedy podaję dłoń to sposób w jaki ktoś ją uściśnie daje dość dużo do myślenia. Mój trener judo mówi: „Nie można dawać śniętej ryby!” Napięcie kinestatyczne jest trudne do opisania. Jego odczuwanie jest właściwie porównywalne do czucia czyjegoś wzroku na ulicy itp.
Postaram się troszke potestować z uważnym przyglądaniem się ruchom innych osób i wtedy odpiszę dokładniej.
Pozdrawiam
Paweł Urbański
Witam
Dziękuję Pawle za odpowiedź.
A propos dłoni, w jaki sposób witamy się z drugim człowiekiem. Często mam wrażenie że można z rodzaju uścisku dłoni wywnioskować czy mamy do czynienia ze szczerą osobą :)
Pozdrawiam
PotrP: Smutny ten twój post. Życzę Ci wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim zmiany postrzegania Świata i Swojej sytuacji w nim. Po Twoim poście wnioskuję, że pomimo błyskotliwej ścieżki kariery (od Szeregowca po Managera) brakowało Ci mentora, który „podpowiedziałby” jak upgradować sposoby myślenia, co do niektórych kwestii.
Np. Wynagrodzenie to delikatna sprawa, osobiście uważam, iż należy się upominać o swoje. Wychylać nawet wbrew własnej naturze. Jeżeli „siedzi się cicho” i czeka na „docenienie” to … nie nastąpi nic ciekawego. „Korporacja” zakłada, że wszystko jest ok, bo nie ma sygnałów, tudzież nie dostrzega takowych – dlatego trzeba się wychylać, należy używać swoich atutów do podkreślenia swojej wartości dla korporacji.
Piszesz, że: „(..)Może tam otworzą się dla mnie nowe możliwości.(..)” – Powiem tak, na pewno otworzą Się! Jeśli wyjeżdżasz z nastawieniem „może” – to lepiej zostań w Kraju. Więcej wiary w siebie! Masz doświadczenie w korporacji, po za tym, jeżeli nie masz pomysłu na własny biznes spróbuj w innej lokacji. Nie wszystkie molochy są tak trujące jak to opisałeś, choć przyznaję wiedzę pewną powtarzalność „Zarzutów”.
Odnośnie Uścisku i spojrzenia głęboko w oczy
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że jest dokładnie tak jak mówi Alex.
Nie należy tego traktować jako konfrontacji („strikte”) choć w takową może się przerodzić, bo jest to też pewna metoda walki z mobbing-iem, ale to już inna historia…
Reasumując. Dobry uścisk dłoni z kontaktem wzrokowym to sygnał dla drugiej strony, że jest się równym/godnym partnerem oraz co tu dużo mówić pierwsze sondowanie nieznajomego. Uważam też, że warto być przy tym wyprostowanym nie grabić się i nie kłaniać przy pozdrowieniu – przynajmniej na początku znajomości!
Pozdrawiam wszystkich
Wojtek
Witaj Shoovi!
Dziękuję za życzenia. Wyciągasz jednak zbyt daleko idące wnioski na podstawie mojego postu. Otóż nie napisałem w nim, iż nie starałem się o podwyżkę i że siedzę cicho i się nie wychylam. Naturalnie zanim podjąłem decyzję o wyjeździe starałem się o takową. Nie było szans. W rzeczywistości traci na tym mój pracodawca, a nie ja. Nie chcąc docenić wartości moich usług dla firmy doprowadza do sytuacji, gdy młody manager z doświadczeniem, wiedzą i pasją odchodzi w sina dal. Panuje w tej firmie taki bałagan i marnotrawstwo, że nikt nawet o tym nie pomyśli, nikt nie zauważy mojego wychylania. A ja mówię – beze mnie! :)
Piszesz też o moim nastawieniu „może”. Tu przyznaję Ci rację! Jestem skażony firmą, w której obecnie pracuję, ubabrany w niej stąd ten mój brak wiary. Czas zmienić nastawienie. Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi.
Jeśli chodzi o brak mentora – mamy przecież Alexa.
PiotrP
Dziękuję Ci za odpowiedź. Prawdopodobnie wyciągnąłem zbyt daleko idące wnioski. Wiesz, wpisy takie jak Twój od raz chwytają mnie za serce – może dlatego, że widziałem bliskich mi ludzi, którzy pochopnie emigrowali „do fizycznej” bez żadnego planu i pomysłu na siebie.
Mi też było Ciężko i wiesz co Ci powiem… weź urlop i wyjedź gdzieś. Podaruj sobie tydzień-dwa odcięcia od „codziennych bodźców”. Wtedy nabiera się dystansu i podczas takiego pozornego „nic nie robienia” przychodzą do głowy dobre, często bardzo proste rozwiązania.
Pozdrawiam
Wojtek
Shoovi
Właśnie ten wyjazd jest moim pomysłem. Mam doświadczenie w prowadzeniu firmy instalatorskiej i docelowo chcę rozkręcić na wyspie taki interes. Przedtem jednak chcę poznać środowisko, opanować język, stąd praca najemna. Wierz mi, nie była to pochopna decyzja i nie jest ostateczna – jadę w czasie urlopu, jeśli mi się nie spodoba, to wrócę do tego co mam teraz i będę realizował kolejne plany. :) Jak już pisałem – przeraża mnie tylko myśl o czasie, gdy będę z dala od mojej żonki i synka.
Pozdrawiam
PiotrP
PiotrP:
W takim razie, raz jeszcze Powodzenia!!! Będzie dobrze!
Wojtek
Alex może napisać coś do osób które komunikują się telefonicznie bądź mailowo? :>
Moja praca zakłada wstępny kontakt z klientem przez telefon/mail. Kluczem w tym wypadku chyba jak w żadnym innym jest pierwsze wrażenie (przy spotkaniu bezpośrednim można to jeszcze jakoś później nadrobić, po odłożeniu słuchawki już nie). Większość telemarketerów dzwoni i prosi klienta, jest przesadnie życzliwa i służalcza (z przekonania, że klientowi trzeba jak najbardziej udogodnić wybór). Odkąd w rozmowie jestem mniej służalczy (proponuję KLIENTOWI, żeby się zapoznał z ofertą, odwiedził stronę internetową, a jeśli go temat interesuje, to mówię że JA mógłbym się z nim umówić i zaprezentować produkty osobiście) zyskuję większą liczbę zainteresowanych, w dodatku powiedziałbym że „poważniejszych” kontaktów. Oczywiście „mniej służalczy” nie znaczy opryskliwy ani niekulturalny, po prostu nie można się narzucać ze swoją grzecznością.
Mam nadzieję, że okaże się to dla kogoś pomocne ;]
ugh, duzo komentarzy do przeczytania, a za malo czasu.
kilka kwestii odnosnie uscisku dloni
1. co gdy ktos przedluza niezrecznie uscisk?
2. co gdy trafiamy na osobe nie przywykla do podawania dloni?
a problem „trafiania” w czyjas dlon mozna chyba zostawic samemu sobie, i wtedy druga strona stara sie trafic (tylko, ze moze to wygladac troche nienaturalnie a czasami moze byc niezrecznym naciskiem na druga osobe).
Ćwiczę i utrwalam, zauważyłem, że wiele osób nie ma problemu z sygnalizowaniem poddańczości, nie spuszczając ani na chwilę przyjacielskiego spojrzenia. Co robić w takiej systuacji, to jest: mam wyczekać aż witany pierwszy opuści wzrok, czy po jakimś czasie nie jest to już sygnalizowaniem poddańczości ?
pozdrawiam, Artur
Bardzo ciekawy temat, od dawna fascynuja mnie polskie codzienne gierki towarzyskie, w ktorych wszyscy musza brac udzial. Punktem wyjscia dla mnie sa moje obserwacje dotyczace kastowosci polskiego spoleczenstwa – podzial na zhierarchizowane grupy, silne parcie na awans spoleczny, roznicowanie, ostro zaznaczane podzialy (swoj-obcy, pan-chlop, szlachta-plebs, inteligent-robotnik bogaty-biedny, miastowy-wsiok, facet-baba, panisko-cieniarz). Dosc typowa jest pogarda dla nizszego statusem.
Polacy, jak malo ktory narod w Europie, witaja sie usciskiem dloni (w innych krajach uzywa sie go rzadziej, w niektorych wylacznie przy pierwszym kontakcie). Uscisk dloni rysuje krag („Komu nie podawac reki”, jak spiewal Perfect..) Napisalem Polacy? Nie, to polscy mezczyzni. Kobietom reki w Polsce nie podaje sie, uzasadniajac to „szacunkiem”. Kobieta powinna wyciagnac reke pierwsza i tylko jesli ma na to ochote – jest to jak najbardziej pisana zasada. Mezczyzna serwujac grabe pierwszy moze ja urazic(!). Zasada jest bardzo ciekawa, bo sluzy tak naprawde pokazaniu kobiecie, ze nie jest rownym partnerem. W ten sposob w grupie kilku mezczyzn kobieta jest ignorowana podczas powitania i rysuje sie jasny podzial, z zaznaczeniem, kto ma wyzszy status. Wazna jest tez kolejnosc podawania reki – zamieszanie, ktore czasem przy tym powstaje zawsze mnie bawilo. Ciekawie to wyglada wsrod mlodziezy szkolnej i studentow, tu dobrym przykladem jest np. silownia: wchodzacy na sale obchodzi cale pomieszczenie podajac dlon kazdemu po kolei. Silownia jest przykladem interesujacym, bo czesto podaje sie reke „nowym”, wciagajac ich w ten sposob do grupy – albo przeciwnie, wita sie tylko z kumplami, jasno zamykajac krag.
Szczerze mowiac, „polityka personalna” to jeden z wielu drobnych powodow, dla ktorych nie lubilem mieszkac w Polsce. Potrafilem witac sie z grupa znajomych wchodzac do pomieszczenia i mowiac im „czesc” i uwazajac powitanie za dokonane. Po chwili ktos podaje mi reke. W tej chwili nie pozostaje nic innego, jak podac reke wszystkim pozostalym – i tak juz wykazalem „wyzszosc i pogarde” nie robiac tego w pierwszej chwili. Ehh.. jak u Gombrowicza, ktory meki codziennej polskiej akrobatyki towarzyskiej opisywal z doskonala precyzja i radosna fascynacja!
Mieszkam poza Polska i tutaj czesto i ochoczo witam sie z tutejszymi Polakami usciskiem dloni. Wydaje mi sie to zabawne i jestem pewien, ze z zewnatrz wyglada nieco groteskowo, np. na ulicy :)
Krzysztof
Rozpoczynanie rozmowy telefonicznej, to jest temat sam w sobie, wariant dla telemarketera to w ogóle inna historia :-)
Tak, czy inaczej nie powinno się być służalczym, tut zgadzam sią z Tobą
Einer
hmmm…. jak ktoś przedłuża uścisk dłoni, to robię to samo patrząc mu przyjaźnie w oczy (pacing)
Z osobą nieprzywykłą do podawania dłoni trzeba postępować z wyczuciem, ale i tu możesz przejąć kontrolę i poda Ci ona rękę
Shaft
Napisałeś bardzo interesujące rozważania i niestety w kilku punktach już teraz muszę się z Tobą zgodzić. Nigdy nie sądziłem, aby ten stary zwyczaj niepodawania jako pierwszy ręki kobiecie (zapomnijcie go najlepiej :-)) był wyrazem wyższości w stosunku do tych ostatnich. Bardziej typowałbym na coś innego :-)
W jakim kraju uścisk dłoni na powitanie jest rzadkością?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Przygladajac sie zwyczajowi niepodawania reki kobiecie nie analizowalem jego zrodla, patrzylem wylacznie na to, jaki jest jego – jak najbardziej wspolczesny – rezultat. A jest on taki, ze kobiety sa wylaczone z kregu „sciskajacych”, co na poziomie mowy ciala w kontekscie grupy jest bardzo wymowne.
Co wedlug Ciebie oznacza ten zwyczaj? Czy chodzi o prawo kobiety do decydowania o fizycznym dystansie?
Jesli chodzi o kraje, w ktorych bylem ostatnio, a w ktorych uscisk dloni (wedlug mnie) nie wyglada na tak powszechny, jak w Polsce – UK, Irlandia, Hiszpania, Portugalia, Francja. Oczywiscie, mozna sie w ten sposob przywitac, ale czesciej oznacza to swoista celebracje powitania, dodatkowa atencje. Nikt sie nie obrazi, gdy zostanie przywitany jedynie pozdrowieniem, bedzie to wlasnie standardem (chociaz z drugiej strony, w krajach anglosaskich wypada wymienic wiecej slow, niz krotkie „czesc”).
W krajach poludniowych dochodzi jeszcze wszechobecne cmokanie w policzki na linii pani-pani, pani-pan, zazwyczaj inicjowane przez kobiete :)
Tydzien temu, pod dworcem autobusowym w Barcelonie widzialem dosc osobliwa polska pare czekajaca z walizkami na odbior przez coraz bardziej spozniajacego sie znajomego: czterdziestoparoletni facet oblapial przerazona (stojaca w zamknietej pozycji, ze lzami w oczach) dwudziestolatke, dla ktorej byl zapewne ksieciem, ktory wyrwal ja z polskiej prowincji do wymarzonej Hiszpanii. W strzepach rozmowy instruktazowej, ktore slyszalem, amant tlumaczyl jej, ze w towarzystwie emigrantow, w ktorym beda sie obracac ma sie witac tylko z tymi z najblizszego kregu, ignorujac tych, ktorzy do niego nie naleza..
Zauważyłem, że wiele osób nie ma problemu z sygnalizowanie poddańczości, utrzymując przyjazne spojrzenie podczas podawania ręki. W związku z tym, mam pytanie. Mam przy witaniu z takimi osobami, „utrzymać” wzrok aż one pierwsze pękną wcześniej, czy po jakimś czasie można spojrzeć w bok
Artur
Shaft
Twoja interpretacja przekonuje mnie. Ja dopatrywałem się tego zwyczaju w czasach zamierzchłych, kiedy starano się do maksimum ograniczyć kontakt fizyczny innych ludzi ze „swoją” kobietą :-)
Może poszedłem zbyt daleko w tych dywagacjach.
Piszesz:”Oczywiscie, mozna sie w ten sposob przywitac, ale czesciej oznacza to swoista celebracje powitania, dodatkowa atencje. ”
A co było, gdybyś właśnie Ty wyróżniał się od innych tą dodatkową atencją? W coraz bardziej zunifikowanym świecie bycie „purpurową krową” może być dużym plusem.
Ten podany przez Ciebie przykład zachowania owego czterdziestolatka, to jest właśnie ten element mentalności chłopów pańszczyźnianych, z którym walczę
Artur
Większość ludzi, którzy mocno stoją w życiu utrzymuje to spojrzenie :-) Właśnie dlatego zalecałem Was dołączenie się do nich. W którymś momencie w naturalny sposób obie strony zakończą powitanie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Właśnie trafiłem na taką notkę http://wiadomosci.onet.pl/1636832,69,item.html
Teraz macie to, co napisałem w głównym poście potwierdzone „naukowo” :-)
Widzicie, na tym blogu pojawiają się rzeczy, zanim opublikuje je Brytyjska Akademia Nauk :-) :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Niestety link się nie otwiera…:(
Co do podawania ręki. To prawda, że można się tego nauczyć. Warto ćwiczyć. Ja ciągle ćwiczę, bo jednak każde małe zaniedbanie powoduje, że się o tym zapomina…
Jednak powiedz proszę jak to jest z kobietami w różnych sytuacjach? Na przykład:
1. Podchodzę do grupy nowych osób, z których znam tylko jedną lub dwie. Logiczne dla mnie jest, że podaję rękę i przedstawiam się (lub ktoś mnie przedstawia). Czy przy podawaniu ręki powinnam do każdej nowej osoby z osobna powiedzieć „Ilona” lub w zależności od powagi „Ilona Przetacznik”, czy wystarczy tylko jeden raz, na forum, a później tylko podanie dłoni?
2. A jak będzie z tym podawaniem dłoni na przywitanie jeśli podchodzę do grupy mężczyzn dużo starszych ode mnie? Powinnam zacząć podawać dłoń, czy jednak czekać aż ktoś z nich zacznie?
3. Gdy poznaję starszego mężczyznę to czy nie powinnam to ja się najpierw przywitać? Zasada jest, że to starszy wiekiem wyciąga dłoń, jednak według mnie aż głupio się robi, gdy widać, że pasuje w danej sytuacji wyciągnąć dłoń, ten mężczyzna czy chociażby starsza kobieta tego nie robi, a ja się obawiam, bo nie wiem czy ona/on tego nie robi przez wyższość, którą chce pokazać, czy przez brak elementarnej wiedzy i liczy, że ja to zrobię… Więc jak wtedy reagować? Osobiście, przy obserwacji takiej sytuacji z drugiej strony (tej starszej i siedzącej, do której podchodzi młodsza osoba) bardzo podobało mi się gdy młodsza osoba podeszła do mnie i z uśmiechem przedstawiła się podając dłoń… Nie odebrałam tego jako coś niegrzecznego…
Pozdrawiam,
Ilona
Alex, wszystko w porzadku? Strasznie dlugo nie dajesz znaku zycia na blogu.