Ostatnio przeczytałem polecony mi przez Marcina (dziękuję :-)) artykuł w „Przekroju” o młodych ludziach z tzw. Pokolenia Y
A tam jest napisane: „Dwudziestolatkowie nie żyją po to, żeby się napracować, zarobić, napłodzić dzieci, najeść się, zachorować, przeżegnać i umrzeć ..”
Pomyślałem : Hej, ja jestem w wieku rodziców tych ludzi a „od zawsze” mam podobne podejście :-)
Dalej można przeczytać: „młodzi 20-letni żyją dziś zupełnie inaczej niż ich rodzice. Widzą, co się dzieje ze starszym pokoleniem, i to utwierdza ich w przekonaniu, że żyć należy inaczej. Oni już wiedzą, że nie można spędzać całego dnia w nudnej pracy, bo to właśnie kończy się wypaleniem zawodowym, kłopotami i ciągłymi wizytami u lekarzy. Patrzą na nich i nie mogą uwierzyć, że oni sami, z własnej woli zamknęli się w domu i w pracy jak w twierdzy. Nie obejrzeli świata, smaków nie poznali… „
Tutaj mam też identyczne nastawienie, co zresztą od początku można było wyczytać na tym blogu :-)
I jeszcze: „Dwudziestolatki zamiast biegać po szpitalach, wolą żyć przyjemnie. To pokolenie hedonistów – zgadzają się robić tylko to, co daje im zadowolenie. „
oraz
„Dla młodych kariera to nie tylko możliwość dorobienia się. Nie chodzi o sprzęt kuchenny, dom i samochód. Oni żyją w zupełnie innym wymiarze. Dla nich kariera to możliwość rozwijania się, rozwijania własnych umiejętności, czerpania radości z tego, co się robi i za co dostaje się pieniądze. Jeśli trafią do miejsca, w którym pozwala się im rozwinąć skrzydła, to dadzą z siebie wszystko. „
Ha, ha :-) czyż to nie jest też mój sposób na życie !!
Cały artykuł jest wart przeczytania i zastanowienia się nad różnymi poruszanymi tam aspektami.
Moje przemyślenia po lekturze tamtego tekstu pozwoliły mi nieco zrozumieć fenomen tego, że nie będąc celebrytą, lecz normalnym facetem w zaawansowanym wieku ;-) z przerzedzonymi siwym włosami i nadwagą mam szybki i bezproblemowy kontakt z myślącymi osobami z Pokolenia Y, a jak robię spotkanie, to największym problemem jest zbyt duża spodziewana frekwencja :-)
Może dla wielu młodych Czytelników jestem przykładem gościa, który żyjąc ponad dwa razy dłużej od nich myśli i postępuje inaczej od większości ich rodziców, ba często wbrew radom udzielanym im przez tych ostatnich. Do tego żyje całkiem nieźle, generalnie na dość sporym luzie i z dużym „fun factor”. Może jestem chodzącym dowodem na to, że można żyć według wartości opisanych w cytowanym artykule i mimo tego, a może nawet właśnie dlatego, osiągnąć sukces w życiu w ich zrozumieniu tego słowa?
Jak jest chciałbym chętnie usłyszeć od młodszych z Czytelników :-)
Dla nich mam jeszcze jedną rzecz, o której nie pisałem na blogu, a którą dość nieświadomie od wielu lat stosuję i która oprócz mojego podejścia do innych ludzi i relacji z nimi jest jednym ze źródeł mojego zadowolenia z życia.
Ładnie sformułowaną przeczytałem ją w lecie w książce, którą niestety straciłem razem z czytnikiem, dlatego pozwólcie, że na razie sparafrazuję z pamięci:
3 Zasady eksperymentowania:
- ponieważ w dzisiejszym, bardzo złożonym świecie wielu rzeczy w danym momencie po prostu nie wiemy, a zdobycie wiarygodnych i kompletnych danych (o ile byłoby w ogóle możliwe) trwałoby za długo, to musimy dużo eksperymentować i po prostu patrzeć co z tego wyniknie :-)
- jeśli planujemy jakiś eksperyment, to przeprowadźmy go tak, aby ewentualne niepowodzenie (wszystko jedno jak mało prawdopodobne) nie zabiło nas fizycznie, ekonomicznie, czy społecznie. To jest szalenie ważny postulat, który lekceważy bardzo wielu ludzi, zwłaszcza w aspekcie „śmierci” ekonomicznej. To jest albo lekkomyślność, albo wręcz głupota, która potem prowadzi do poważnych problemów i stwierdzenia że „życie jest ciężkie”
- zaczynając jakiś eksperyment ustalmy po czym poznamy, że nie wyszedł nam on. To jest bardzo ważne kryterium, potrzebne aby taką chybioną próbę zakończyć, wydatki spisać na straty, wyciągnąć wnioski i być gotowym na…… następne doświadczenie :-) Tego też nie stosuje bardzo wiele osób, zarówno przy eksperymentach biznesowych, zawodowych jak i w życiu prywatnym. Skutkiem jest dołująca relacja, którą ktoś bez końca próbuje „uzdrowić”, firma pochłaniająca ostatnie oszczędności rodziny, którą dawno należało zamknąć, pracownik, którego należało już dawno zwolnić i wiele tym podobnych
Zastanówcie się dobrze nad tymi zasadami i tym, jak moglibyście zaimplementować je w praktyce Waszego życia. To może Wam się przydać, podobnie jak przydało się mi.
Aha, jeszcze jedna uwaga :-) Ponieważ w dzisiejszych czasach stosunkowo niewiele wiemy „na pewno”, zwłaszcza w dłuższym zakresie czasu, to większość nawet poważniejszych przedsięwzięć życiowych powinniśmy traktować jak eksperyment i dla własnego dobra stosować się do powyższych reguł. Brzmi to dość radykalnie, ale lepiej pomyśleć zawczasu niż potem niepotrzebnie cierpieć.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Świetny post Alex :)
Punkt pierwszy doskonale podnosi na duchu, bo ja ciągle miewam wrażenie, że inni to właściwie już wszystko wiedzą, wszystko dla nich oczywiste i jak coś robią, to to jest 'prawie pewne’, więc co ja żuczek będę się wychylał… Ehh, głupie myślenie, trzeba się tego pozbyć :)
Z punktem drugim to ja mam chyba problem odwrotny, że zbyt zachowawczo postępuje. Rezerwy już sobie takie zrobiłem, że przez ponad 2 lata bez żadnego dochodu mógłbym przeżyć, a i tak mam stracha… Kolejna rzecz do zmiany :)
Punkt trzeci byłby jeszcze lepszy, jakby go rozwinąć. Może o jakieś przykłady, bo wg moich doświadczeń, najłatwiej na przykładach się uczyć. W relacjach, hmm, prywatnych, to ja coś takiego stosuję, ale jak by to najlepiej przełożyć na eksperymentowanie w biznesie?
Witaj.
Co do 3 zasad to brawo, szkoda że nikt mi ich nie wyklarował jakiś czas temu, parę guzów bym oszczędził :):):) Jeżeli chodzi o luźne podejście 20 latków, to w przypadku wielu z nich, jest ono możliwe tylko dlatego że ich rodzice siedzą cały dzień w swych nudnych pracach.
Pozdrawiam
Marcin Woźniak
Piszesz: „bo ja ciągle miewam wrażenie, że inni to właściwie już wszystko wiedzą, wszystko dla nich oczywiste i jak coś robią, to to jest ‘prawie pewne’, więc co ja żuczek będę się wychylał „
Ha, ha, ha :-) :-)
Jeżeli nie mówimy o rzeczach trywialnych, to chyba wszyscy myślący ludzie mamy wątpliwości, lub niepewności, najwyżej cześć się do tego nie przyznaje :-) :-)
W tym aspekcie ludzi można podzielić na następujące grupy:
roboty robiące automatycznie to, co ich nauczono i im kazano
ludzi akurat natykających się na pierwsze symptomy niewiedzy i własnych ograniczeń :-)
ludzi którym się to już w życiu (często wielokrotnie) zdarzyło
kłamców :-)
A propos podejścia do siebie, to poczytaj mój stary post http://alexba.eu/2008-02-04/rozwoj-kariera-praca/nie-musisz-byc-doskonalym-aby-byc-kochanym/
O eksperymentowaniu piszesz: „Rezerwy już sobie takie zrobiłem, że przez ponad 2 lata bez żadnego dochodu mógłbym przeżyć, a i tak mam stracha… „
To jest dość normalne :-) Ciesz się, że masz rezerwy (zamiast kredytu :-)) i w związku z tym swobodę eksperymentowania. Punkt drugi nie mówi o zachowawczości, lecz o kalkulacji i takim kształtowaniu eksperymentu, aby nie zabił w razie niepowodzenia.
Dalej o punkcie trzecim: „W relacjach, hmm, prywatnych, to ja coś takiego stosuję, ale jak by to najlepiej przełożyć na eksperymentowanie w biznesie? „
Akurat w biznesie jest to dość proste, bo możesz ustalić jakiś wskaźnik lub zbiór wskaźników, których NIE osiągnięcie do określonego terminu oznacza przerwanie eksperymentu. To może być w prostych przypadkach np. break even point, określone obroty, udział w rynku, ilość odsłon :-) itp. Potrzebujesz dokładniejszego wyjaśnienia?
W życiu prywatnym wiele czynników ma charakter emocjonalny i trudno je skwantyfikować. Ja przy tego rodzaju „eksperymentach” jako „deal breaker” uznaje wystapienie róznych zachowan opisanych w postach o selekcji ludzi i w serii „nie masz prawa prawie do niczego”, ale to bardzo zależy od rodzaju relacji.
Caramba
Piszesz: „Co do 3 zasad to brawo, szkoda że nikt mi ich nie wyklarował jakiś czas temu, parę guzów bym oszczędził „
Ze mna tez tak było, do tego musiałem je sobie wypracować empirycznie, co było dość kosztowne :-)
Dalej: „Jeżeli chodzi o luźne podejście 20 latków, to w przypadku wielu z nich, jest ono możliwe tylko dlatego że ich rodzice siedzą cały dzień w swych nudnych pracach. „
też tak się zdarza, ale to jest tylko część prawdy. Znam sporo ludzi z pokolenia Y, którzy dzielnie poszli drogą samodzielności, pracują zarabiając na siebie, dalej się rozwijają, mieszkając nierzadko po kilka osób w jednym pokoju, aby było taniej. A przy tym mając te cechy opisane w poście!
Da takich osób mam ogromny szacunek i pomagam gdzie tylko mogę!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Jak na tak ważny post, to zdumiewająco mało z Was się wypowiada i to mimo sporego czytelnictwa. Napisałem cos zbyt oczywistego? A może niewystarczająco jasno? Temat tych trzech zasad jest niezwykle ważny w obecnym świecie!!
Caramba,
3 zasady – niezwykle ważne, też tak to odbieram.
Ciekawi mnie bardzo, co masz na myśli pisząc:
„Jeżeli chodzi o luźne podejście 20 latków, to w przypadku wielu z nich, jest ono możliwe tylko dlatego że ich rodzice siedzą cały dzień w swych nudnych pracach.” ???
Będę wdzięczna za wyjaśnienie.
Pozdrawiam, Ewa
Drobna techniczna uwaga: odnośnik do artykułu przekierowywuje na jego drugą stronę, co pewnie nie tylko mnie zmyliło.
Dziękuję za kolejny bardzo ciekawy tekst.
Pozdrawiam
Marek
Dziękuję za zwrócenie uwagi, już poprawiłem :-)
Pozdrawiam
Alex
Hej wcześnie komentowałem tu jako enitaplap, witam po długiej przerwie.
Mój eksperyment zakłada kupienie jachtu i przystosowanie go do mieszkania w granicach 30 tysięcy więc nic wielkiego. Nie potrzebuje wielkiego miejsca tylko takie które pasuje. Z małymi przestrzeniami mam doświadczenie gratów też nie zbieram. Szkoda, że poznań nie ma miejsca, ale Wrocław i Szczecin to dobre miejsca do przeprowadzki. W razie udanego eksperymentu zdobywam praktykę i zbieram na coś pełnomorskiego.
już pływałem i strasznie mnie do łódek ciągnie :)
Punkt 3 jest trudny do ustalenia w tym wypadku.
@Ewa
Wielu (absolutnie nie wszyscy !!!!) młodych ludzi patrzy z góry na osoby „kiszące” się w zwykłych nudnych pracach( rodziców). Sami „realizują” się w coraz to nowych pasjach i projektach jednocześnie będąc na utrzymaniu tych pierwszych. Często to gonienie za samorealizacją to tylko cieńki lakier maskujący brak wytrwałości, celu i pomysłu na życie.
Pozdrawiam
P.S.
Alex, dziwisz się, że tak mało osób się wypowiada… Napisałeś w poście: „Jak jest chciałbym chętnie usłyszeć od młodszych z Czytelników”. Może osoby nienależące do pokolenia Y nie czują się zachęcone do wypowiedzi? Ja jednak – mimo że się nie zaliczam do wywołanej grupy – zaryzykuję wypowiedź.:)
Myślę i myślę nad 3.zasadą eksperymentowania. Napisałeś o rozpoznaniu, że eksperyment nam nie wyszedł. Mój spokój burzą słowa „nie wyszedł” – nie udał się, skończył się klapą. Jak to nie udał się? Mając za sobą masę książek o pozytywnym myśleniu, rozwoju osobistym itp. żyję z przekonaniem, że jeśli tylko będę wystarczająco ciężko pracować, będę myśleć pozytywnie i wierzyć w swój sukces, wytrwale dążyć do zamierzonego celu, to nie ma siły – w końcu się uda.
Trudno mi przyjąć takie podejście, jak opisane przez Ciebie. W mojej głowie wygląda to tak, że kiedy czuję, że zaczynają wiać niekorzystne wiatry, to szybko wskakuję do wody i odpływam, może czasami machając jeszcze ręką na pożegnanie. Ale gdzieś tam na tej łodzi zostawiam przecież ludzi, za których wzięłam odpowiedzialność, którzy mi zaufali itp. Trąci mi to… tchórzostwem.
To takie moje „głośne” i na gorąco przemyślenia. Może mógłbyś rozwinąć ten p.3? Może popełniam jakiś błąd w podejściu? Czy da się tu gdzieś (tzn. w takim podejściu do eksperymentów)ulokować takie wartości, jak lojalność, odpowiedzialność, wytrwałość?
@Caramba „Często to gonienie za samorealizacją to tylko cieńki lakier maskujący brak wytrwałości, celu i pomysłu na życie.” Jako trzydziestolatka zmieniająca regularnie pracę i w najbliższym czasie przeprowadzająca się za granicę (czego zupełnie nie planowałam pół roku temu, a już na pewno nie do tego kraju i nie do tej firmy) muszę przyznać jedno – tak, nie mam pomysłu na życie ani jasno określonego celu. Po prostu łapię okazje jakie się pojawiają i staram się je wykorzystywać na maksa. Jak na razie sprawdza się świetnie.
Co do wytrwałości – jeśli widzę sens i rozsądne szanse powodzenia, to jestem wytrwała. Jeśli raczej wygląda to na kopanie się z koniem, to wymiksowuję się z tego interesu jak najszybciej.
Anet.
Odwaga i tchórzostwo, mają zastosowanie gdy masz jakieś zobowiązania do obrony i trwania przy nich. Gdy trwasz przy czymś czym nie musisz to dlatego, że chcesz. W tym wypadku ograniczanie strat i odpuszczenie nie ma nic wspólnego z tchórzostwem. Chyba, że ktoś chce zostać męczennikiem albo bohaterem. Osobiście nie polecam jeśli nie ma czegoś dlaczego, TY i tylko TY chcesz się poświecić.
@Anet.
Odpowiedzialna jesteś przede wszystkim za siebie oraz małoletnie dzieci i starców znajdujących się pod Twoją opieką (jeśli takowi istnieją). Dopóki nie łamiesz umów (również dżentelmeńskich), to nikt nie może od Ciebie wymagać, że będziesz robić coś wbrew swoim interesom.
Wytrwałość – anglojęzyczni mają takie określenie „throw good money after bad”. Zachowanie przeciwne to cięcie strat, opisane przez Alexa w punkcie trzecim. Ogólnie przy ocenianiu sensowności/opłacalności jakiegoś zachowania dotychczas zainwestowane zasoby (czas, pieniądze) podliczamy w kategorii „winien”, a nie „ma”. Jeśli utopiliśmy w jakimś przedsięwzięciu już X jednostek i jeśli zainwestujemy jeszcze Y, to z prawdopodobieństwem Z w końcu wyjdziemy na plus, to przy stałych Y i Z czym większe X, tym prędzej powinniśmy stwierdzić, że ucinamy projekt. Wyjątek: Z = 100%, co w przyrodzie raczej nie występuje.
No i zawsze: „Work smart, not hard”.
Vindicare, KatarzynaAnna,
dziękuję za wyjaśnienia.Mam o czym myśleć.:)
Caramba,
bardzo dziękuje za wyjaśnienie.
Rozumiem. Ja sobie wcześniej pomyślałam, ze młodzi ludzie eksperymentują i szukają dzięki rodzicom siedzącym w owych nieciekawych pracach etc, bo zauważaja, ze postepowanie takie jak rodziców doprowadzi ich do własnie takich samych efektów. I pomyślałam: dziekli rodzicom widzę, ze chcę inaczej, mam wzór, którego nie chcę powielać. :-)
W tym co Ty piszesz jest sporo prawdy, ale tez są i tacy, którzy podejmują odpowiedzialność i eksperymentuja na swój własny koszt, co jest cenne.
Są i tacy, którzy nie szukaja swojej drogi, nie szukają swojego sposobu na życie i nie eksperymentuja tak naprawdę, a żerują na naiwnosci rodziców i żyją ich kosztem swietnie sie bawiąc. To zupełnie inna kategoria, ludzi i inne wartosci. Czasem (znam takie dwa przypadki) rodzice są szczęśliwi, gdy nadal mogą utrzymywać dziecko dorosłe, zeby ono się mogło bawić… Nie zdaja sobie sprawy, że szkodzą.
Przy okazji – wspieranie dzieci (nawet tych doroślejszych) w ich rozwoju jest według mnie bardzo ok, ale do pewnej granicy – a granicę tę wyznacza odpowiedzialność.
Pozdrawiam, Ewa
Vindicare
Z czystej ciekawości, to jaki jacht chcesz kupić i w jakiej walucie jest te 30.000?
Pytam jako facet, który w sumie mieszkał ponad 2 lata na jachcie za Florydzie
Praktykę możesz zdobywać np. czarterując
Caramba
Myślę że EwaW odniesie się do tego co napisałeś :-)
Anet.
Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na pewną nieprecyzyjność w pytaniu „“Jak jest chciałbym chętnie usłyszeć od młodszych z Czytelników” „
Dotyczyło ono pierwszej części postu, nie trzech zasad :-)
Postaram się teraz odnieść do Twojego komentarza krok po kroku
Piszesz: „Mój spokój burzą słowa “nie wyszedł” – nie udał się, skończył się klapą. Jak to nie udał się? Mając za sobą masę książek o pozytywnym myśleniu, rozwoju osobistym itp. żyję z przekonaniem, że jeśli tylko będę wystarczająco ciężko pracować, będę myśleć pozytywnie i wierzyć w swój sukces, wytrwale dążyć do zamierzonego celu, to nie ma siły – w końcu się uda. „
Reali życia pokazują, że:
niezależnie od naszych starań, zaangażowania itp. nie zawsze osiągamy to to co zaplanowaliśmy
czasem osiągamy coś za bardzo wysoką cenę, cenę której nigdy nie bylibyśmy skłonni zapłacić, gdybyśmy znali ją od początku.
Przed tym chroni nas zasada numer 3
Piszesz: „W mojej głowie wygląda to tak, że kiedy czuję, że zaczynają wiać niekorzystne wiatry, to szybko wskakuję do wody i odpływam, może czasami machając jeszcze ręką na pożegnanie. Ale gdzieś tam na tej łodzi zostawiam przecież ludzi, za których wzięłam odpowiedzialność, którzy mi zaufali itp. „
Chyba niedokładnie przeczytałaś mój tekst. Napisałem tam „zaczynając jakiś eksperyment ustalmy po czym poznamy, że nie wyszedł nam on. „, zwróć uwagę na słówko „zaczynając”. To oznacza ustalenie takiego kryterium wyjścia przed właściwym eksperymentem, jeszcze w fazie planowania. Oczywistym jest, że jeśli w tenże eksperyment zaangażowane są zasoby innych ludzi, to trzeba ich na początku o tym kryterium uprzedzić. Tego wymaga właśnie lojalność i odpowiedzialność. Wytrwałość jest potrzebna dopóki nie osiągniemy kryterium zakończenia eksperymentu. Potem to już tylko bye, bye
Czy wystarczająco jasno się teraz wyraziłem?
KatarzynaAnna
Piszesz: „Jako trzydziestolatka zmieniająca regularnie pracę i w najbliższym czasie przeprowadzająca się za granicę (czego zupełnie nie planowałam pół roku temu, a już na pewno nie do tego kraju i nie do tej firmy) muszę przyznać jedno – tak, nie mam pomysłu na życie ani jasno określonego celu. Po prostu łapię okazje jakie się pojawiają i staram się je wykorzystywać na maksa. „
Brawo, dopóki robisz to z wewnętrznym poczuciem przyzwoitości wobec innych to super :-)
Dalej piszesz: „Co do wytrwałości – jeśli widzę sens i rozsądne szanse powodzenia, to jestem wytrwała. Jeśli raczej wygląda to na kopanie się z koniem, to wymiksowuję się z tego interesu jak najszybciej. „
Tu jesteś lepsza ode mnie, ja czasem nie jestem wytrwały nawet tam, gdzie powinienem :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Pokolenie Y (na podstawien tego co przeczytałem i widziałem) wbudza we mnie refleksję, czy potencjał tego pokolenia jest wykorzystany? bo kiedy czytam o ludziach (20-30 lat)z których wiele sie nie uczy, nie pracuje i najwiecej czasu spędza w internecie to odnosze wrażenie, że duży potencjał jest marnotrawiony (szacuje sie ze to ponad 300tys).Dostrzegam tez osóby Y intensywnie się rozwijające (osobiście i zawodowo)tylko mało ich :(
Eksperymentalne podejście podoba mi sie o ile wynika z dązenia do jakiegos celu i jest posuzkiwaniem nowych (w znaczeniu ogólnym lub osobistym)sposobów jego relizacji. W pracy zazwyczaj nie jesteśmy 'na nieznanym lądzie’ i praktyczniej jest, że 'jesli coś nie działa to zrób coś innego’.Czasem pomaga spojrzenie na problem z pozycji klienta albo nawet trzeciej pozycji. Kojarzy mi się z tym jeszcze cykl Kolba (uczenie sie dorosłych przez doświadczenie).
pozdrawiam
Alex:
Piszesz „A propos podejścia do siebie, to poczytaj mój stary post http://alexba.eu/2008-02-04/rozwoj-kariera-praca/nie-musisz-byc-doskonalym-aby-byc-kochanym/”
Dzięki, również świetny post. Kiedyś już go czytałem, ale powtórka dobrze zrobiła. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko brać się do działania :)
Tylko jak powinien się zabrać do biznesowego eksperymentowania taki laik, jak ja? Mam doświadczenie przy tworzeniu oprogramowania, niestety komercyjnie to głównie 'na galerze’. Dotychczas najfajniej i najprzyjemniej idzie mi rozwiązywanie 'nierozwiązywalnych’ problemów. Jak by tu najlepiej zabrać się za wyszukiwanie ludzi, dla których mógłbym zrobić jak największą pozytywną różnicę i jeszcze się przy tym utrzymać? :)
Za wszelkie rady byłbym wdzięczny, zarówno od Alexa jak i bardziej ode mnie doświadczonych Czytelników :)
Co do punktu trzeciego to powinienem sobie poradzić, jak do tego etapu dojdę, dzięki. Jakby co, to się dopytam :)
Co do życia prywatnego, to chyba wszyscy czujemy, kiedy relacja przestaje nas satysfakcjonować. Jeśli podjęte próby naprawy sytuacji zawodzą, rozmowa z drugą stroną relacji nie przynosi skutków to wg mnie eksperyment należy zakończyć.
Przykładowo, ja jeden taki eksperyment uznałem za zakończony w momencie, kiedy partnerka obraziła się na mnie z nie do końca jasnego dla mnie powodu, na parę godzin zrezygnowała z mojego towarzystwa, a potem miała do mnie pretensję, że jej przed tą „chwilową rezygnacją z mojego towarzystwa” nie powstrzymałem :)
Aha, to jest przykład eksperymentu, gdzie pomimo nieuzyskania oczekiwanych rezultatów i tak obydwoje wyszliśmy z całkiem niezłą wartością dodaną (było fajnie no i obydwoje się rozwinęliśmy) :). Gdybyśmy ten eksperyment kontynuowali zbyt długo, to, w moim odczuciu, koszty szybko przerosłyby korzyści.
Ekspertymentowanie w życiu i małe kroki? Kojarzy mi się to z metodą Lean Startup (polecam ciekawą niedawno przetłumaczoną książkę: „Metoda Lean Startup”) w odniesieniu do zarządzania.
Cześć Alex,
odnosząc się do Twojego pytania, to w moim przypadku jest właśnie tak, jak napisałeś: spośród osób z mojego pokolenia znam kilka, które funkcjonują w sposób opisany w artykule i całkiem nieźle im to wychodzi. Natomiast Ty jesteś dla mnie dowodem empirycznym, że to się sprawdza również w trochę dłuższej perspektywie ;)
Pozdrawiam,
Bartek
Yan
Piszesz: „bo kiedy czytam o ludziach (20-30 lat)z których wiele sie nie uczy, nie pracuje i najwiecej czasu spędza w internecie to odnosze wrażenie, że duży potencjał jest marnotrawiony (szacuje sie ze to ponad 300tys).Dostrzegam tez osóby Y intensywnie się rozwijające (osobiście i zawodowo)tylko mało ich „
Czy wiesz, że tak było praktycznie z wszystkimi pokoleniami, które mogłem w trakcie mojego życia obserwować, a żyję już dość długo? Co prawda marnowanie potencjału poprzez bezproduktywne tkwienie w internecie wcześniej nie było możliwe, ale za to robiono to w inny sposób.
W każdym pokoleniu młody człowiek musi podjąć decyzję, czy chce się na początku nieco „sprężyć” i porozwijać, a potem w miarę dobrze i swobodnie żyć, czy też marnować swój potencjał w gronie podobnych bez pojęcia, a potem narzekać, że życie jest ciężkie. Pokolenie Y ma o tyle ułatwione zadanie, że jest mniej zindoktrynowane starymi wyobrażeniami o życiu, łatwiej jest się im z nich wyłamać i szukać własnych, indywidualnych dróg.
Piszesz: „Eksperymentalne podejście podoba mi sie o ile wynika z dązenia do jakiegos celu i jest posuzkiwaniem nowych …. sposobów jego relizacji „
Wyobraź sobie, że ja eksperymentuję też na poziomie wybierania celów :-)
Robię przez to sporo „odjechanych” rzeczy, ale bardzo wzbogaciły one moje zrozumienie świata i poszerzyły możliwości :-)
Marcin Woźniak
Ja polecam wszystkich zaglądanie do tych starszych postów, bo większość z nich jest ciągle bardzo aktualna :-) Taki był zresztą zamysł pisanie tego blogu.
Piszesz: „Dotychczas najfajniej i najprzyjemniej idzie mi rozwiązywanie ‘nierozwiązywalnych’ problemów. „
Ja też tak mam, tylko w dziedzinie komunikacji, negocjacji i sprzedaży wszelkiego rodzaju. I nawet zrobiłem sobie z tego całkiem niezłe źródło dochodów :-)
dalej :”Jak by tu najlepiej zabrać się za wyszukiwanie ludzi, dla których mógłbym zrobić jak największą pozytywną różnicę i jeszcze się przy tym utrzymać? „
To jest pytanie znacznie wychodzące poza zakres tego postu, może zajmiemy się tym kidyś na blogu, bo teraz byłoby mnóstwo pisania.
Piszesz: „Co do życia prywatnego, to chyba wszyscy czujemy, kiedy relacja przestaje nas satysfakcjonować. „
To może tak, choć czasem działa siła bezwładu i przyzwyczajenie. Problem, że nie mamy „strategii wyjścia” :-)
PawelK
Lean Startup jest niewątpliwie szczególnym przypadkiem zastosowania tych trzech zasad (a są one znacznie starsze)
Bartek K.
Dziękuję za potwierdzenie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ja te słowa:
„zgadzają się robić tylko to, co daje im zadowolenie”
odbieram zupełnie inaczej. Prawdopodobnie przez pryzmat osób, które przychodzą na interview i mają 20-25 lat… Te osoby wychodzą z założenia, że wszystko im się należy, a w zamian nie powinni się przepracowywać… Znam sporo osób w tym wieku, którzy nie pracują, bo nie mogą znaleźć „odpowiedniej pracy dla siebie”.
Alex:
Piszesz „To jest pytanie znacznie wychodzące poza zakres tego postu, może zajmiemy się tym kidyś na blogu, bo teraz byłoby mnóstwo pisania.”
Zgadzam się, wychodzi nieco za daleko, ale nie wiedziałem, gdzie indziej mogę je zadać, a ten właśnie post mnie do tego zainspirował. Hmm, a jak można w takim razie, umm, zwiększyć Twoją motywację do zajęcia się tego typu tematem na blogu? :) Na pewno wielu Czytelników by na tym skorzystało, a że masz fajne podejście do klientów i biznesu, to i lepiej byłoby dla wszystkich uczyć się tego od Ciebie, zamiast np. od założyciela Amber Gold :)
Piszesz „To może tak, choć czasem działa siła bezwładu i przyzwyczajenie.”
Hehe, racja, chociaż u mnie taka siła bezwładu mocniej działa niestety w sprawach zawodowych. Już jakiś czas nie bardzo wiem, po co ja w tej mojej pracy siedzę, no ale już się przyzwyczaiłem i zmiana idzie dość opornie… :)
@Alex:
Alex, pamiętasz może tytuł tej książki, z której pochodzą te zasady?
Pozdrawiam Marcin
Alex,
teraz jest zdecydowanie jaśniej. :) Znalazłam „brakujące ogniwo” w moim sposobie myślenia. Dziękuję.
Czesc,
Alex fajnie wykrystalizowal to co podswiadomie w duzej czesci czynilem od jakiegos czasu.
Szczegolnie punkt drugi jest wazny. Nalezy (moim zdaniem) tak eksperymentowac i probkowac nie narazajac sie na duze ryzyko/straty a jednoczesnie moc wyciagnac z eksperymentu konkretne wnioski.
Pozdrawiam
Alex
„…Pomyślałem : Hej, ja jestem w wieku rodziców tych ludzi a „od zawsze” mam podobne podejście…”
tylko dwa pytania:
Czy tak BYŁO „zawsze” ?
(interesuje mnie ten cudzysłów)
Czy tak BĘDZIE zawsze?
Matipl
Piszesz: „Te osoby wychodzą z założenia, że wszystko im się należy, a w zamian nie powinni się przepracowywać… „
I tacy ludzie się zdarzają, też w innych kategoriach wiekowych.
Potem: „Znam sporo osób w tym wieku, którzy nie pracują, bo nie mogą znaleźć “odpowiedniej pracy dla siebie”
to, w zależności od wieku jest poważnym błędem państwa, lub rodziców,którzy dostarczają środków do życia
Marcin Woźniak
Piszesz: „Już jakiś czas nie bardzo wiem, po co ja w tej mojej pracy siedzę, no ale już się przyzwyczaiłem i zmiana idzie dość opornie „
Znam młode osoby, które traktują prace jako przedłużenie uczelni i ich głównym celem jest nauczenie się jak najwięcej i zdobycie kontaktów. Jak będziesz wyglądał w porównaniu do nich za 5 lat?
Marcin Kwiatkowski
Jak sobie przypomne to napisze
Anet.
Super :-) Komentarze są też po to, aby wyjaśniać kiedy trzeba
Lukasz
Wszystkie punkty są ważne :-)
Bolko
O ile dobrze pamiętam, to miałem takie podejście już około dwudziestego roku życia, co biorąc pod uwagę mój wiek i zaszłe w międzyczasie przemiany w innych kwestiach oznacza „od zawsze” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
Piszesz „Znam młode osoby, które traktują prace jako przedłużenie uczelni i ich głównym celem jest nauczenie się jak najwięcej i zdobycie kontaktów.”
Ja też tak traktuje, tyle, że wg mojej oceny, możliwości jakiegoś sensownego rozwoju w niej już się prawie całkowicie wyczerpały. Dlatego podałem to jako przykład tej siły bezwładu, a nuż niektórzy z Czytelników też mają podobnie.
Witam Wszystkich !
Mam 30 lat i czytając ten artykuł zastanawiałem się do jakiej grupy należę czy pokolenia Y czy raczej 30-40 latków :) Metrykalnie do tych drugich jednak filozofia pokolenia Y jest mi bliższa .nie mam żadnych kredytów , uwolniłem się od iluzji posiadania wielu rzeczy materialnych , które przeważnie nie są dobrą inwestycją . Moi rówieśnicy których znam w większości jednak wpadali w tę pułapkę posiadania i konsumpcji . Pozdrawiam !
3 zasady super! Dodam czwartą od siebie:
– nie poprzestawaj w wysiłkach i eksperymentowaniu. Nie myl wytrwałości z uporem. Upór spowoduje, że będziesz tkwił w nieudanym eksperymencie spalając siebie, znajomych, rodzinę. Wytrwałość pozwoli ci po nieudanym projekcie wstać z kolan otrzepać ubranie i… rozpocząc nowy eksperyment :).
George Lucas chodził kila lat lat ze scenariuszem Gwiezdnych Wojen zanim znalazł ludzi którzy sfinansują film :)
„Nie myl wytrwałości z uporem. Upór spowoduje, że będziesz tkwił w nieudanym eksperymencie spalając siebie, znajomych, rodzinę.” – słuszna uwaga Michał. Często niestety się jeszcze na to łapię.
Michał Stachura, grisha
Dla mnie trzeci postulat Alexa to nic innego jak właśnie stosowne zabezpieczenie przez pomyleniem jednego z drugim, czyli określenie granicy, kiedy należy odpuścić, określenie momentu, do którego warto być wytrwałym, a po którym to już destrukcyjny upór:-)
Pozdrawiam, Ewa
Alex, a może poruszysz temat „oszukanego Pokolenia” z wyżu demograficznego? Ciekawa jestem co sądzisz na ten temat. :)
Agata,
powiedz, a co kryje się (kto) pod hasłem „oszukane pokolenie” – przez kogo oszukane i w jakiej sprawie i z jakiej grupy wiekowej? To mnie ciekawi, bo nigdy nie słyszałam o oszukanym pokoleniu? Napisz proszę. :-)
Pozdrawiam, Ewa
@Ewa W – oczywiście masz rację ;-) Obecnie przerabiam w praktyce punkt 3 (trochę niestety boleśnie przez właśnie taki „destrukcyjny upór”) i stwierdziłem, że warto podkreślić, to co napisał Michał.
Brnięcie z uporem w taki „marsz śmierci” zamiast zakończenia nieudanego eksperymentu, pozwolę sobie porównać do sytuacji z obcinaniem ogona szczeniakowi Dobermana:
Można zrobić to jak najwcześniej i jednorazowo przy samej d… gdy piesek jest jeszcze mały lub robić to później wielokrotnie po kawałku, co spowoduje wielokrotny niepotrzebny ból.
Dzięki Alex, że o tym piszesz i mówisz (ostatnie spotkanie we Wrocławiu) ;-)
Witajcie,
Od jakiegoś czasu jestem ukrytą czytelniczką bloga. Temat, który został poruszony bardzo mnie zaciekawił, gdyż jakiś czas również się nad tym zastanawiałam, a afektem tego był wpis na blogu. Dla zainteresowanych zapraszam: Genaracja Y w Twojej firmie, szansa czy zagrożenie?
Będąc przy wątku tu poruszanym dodam, że mi jako przedstawicielce pokolenia X trudno jest żyć całkowicie niezależnie. Ciąży bagaż doświadczeń z tamtej epoki oraz zobowiązania, które są czymś naturalnym na moim etapie życia (dzieci, rodzice, którymi trzeba się opiekować).
Można oczywiście spróbować, aby zobowiązania i schematy myślowe jak najbardziej uelastycznić nie po to, żeby być całkowicie niezależnym, ale żeby po drodze czegoś zwyczajnie nie utracić. Jak dla mnie najcenniejsza jest wolność wyboru. Robię wszystko, aby ten wybór mieć i zwyczajnie czegoś „nie musieć”.A caniejsza od niezależności jest dla mnie współzależność z innymi, która oparta jest na wolnym wyborze.
Marcin Woźniak
Jak mozliwości się wyczerpały, to proponuje jeszcze raz dokładnie sprawdzić, czy tak naprawdę jest. Potem ewentualnie wyruszyć na poszukiwanie nowych wyzwań
Bartosz Cz
Może tak jak ja jesteś dinozaurem (tylko trochę młodszym :-)) w generacji Y :-)
Witaj w klubie!!
Michał Stachura
Pozdpisuje się pod tym, co odpowiedziała Ci Ewa W
Agata
Piszesz: „Alex, a może poruszysz temat “oszukanego Pokolenia” z wyżu demograficznego? „
Wyjaśnij proszą jakie pokolenie masz na myśli i na czym polegało oszustwo?
Grisha
proszę bardzo :-)
Angelika
Pokolenie X w Polsce dało się wmanewrować w dość paskudną sieć uzależnień i ograniczeń. W wielu wypadkach można już tylko zrobić „damage control”, to jest jednak temat na zupełnie inną dyskusje.
Piszesz : „Jak dla mnie najcenniejsza jest wolność wyboru.”
Dla mnie też, i to ta wolność do kwadratu. Pisałem o tym w postach
http://alexba.eu/2007-10-17/rozwoj-kariera-praca/wolnosc/
http://alexba.eu/2011-02-09/rozwoj-kariera-praca/nasza-osobista-wolnosc-2/
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
ostatnimi czasy również zastanawiałem się nad tematem tego wpisu. Znam wielu ludzi, którzy znajdują się w takiej sytuacji. Niektórzy starsi ode mnie (mam 25 lat). Ludzie Ci mimo, ukończonych studiów nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Teoretycznie chwytają się jakiejkolwiek pracy, żeby tylko dotrwać do końca miesiąca, ale w pewnym momencie uświadamiają sobie, że to nie jest to co chcą robić w swoim życiu.
Mój dobry przyjaciel, od 5 lat żył w toksycznym związku, z którego nie mógł się uwolnić (a może sam nie chciał). Przerwał studia, gdyż wybierając ich kierunek nie zastanawiał się nad swoją przyszłością. Po przeniesieniu się do większego miasta dostrzegł, że świat nie zamyka się na swoim podwórku. Zaczął eksperymentować, z pracą, zainteresowaniami, kobietami. Teraz jest bogatszy o te doświadczenia, ale cały czas czuję pustkę, niepewność… Cała „stabilizacja” życiowa jaką osiągnął odkąd rozpoczął studia nagle się łamie mu pod nogami. Kończy związek z kobietą o której mówił, iż będzie matką jego dzieci, przerywa studia i po 5 latach nauki na uniwerku zostaje tylko z maturą, szukając dorywczej pracy za granicą, aby podreperować budżet ciężko mu odnaleźć się w polskich realiach, więc zmuszony jest chwytać za cokolwiek i jestem prawie przekonany, że ta sytuacja będzie się powtarzać…
Spotykamy się co jakiś czas, aby wymienić się doświadczeniami i szczerze porozmawiać. Wydaje mi się, że niekiedy, że patrząc, że ja (nie chwaląc się) skończyłem studia na kierunku, którym chciałem, mając pracę w swoim zawodzie, w miarę spokojne życie finansowe i stałą partnerkę widzi jak różnie może potoczyć się życie.
Każdy z Nas wybrał te 5 lat temu inną drogę i każdy na swój sposób jest bogatszy w doświadczenia. Mi brakuje eksperymentowania w różnych dziedzinach, jemu stabilizacji. Myślę, że mimo, iż jesteśmy w tym samym wieku należymy do innych pokoleń i tak wygląda to zapewne u wielu innych osób, które widzą nawet po najbliższej rodzinie, w której dla przykładu starszy kuzyn/kuzynka nie może sobie poradzić z niektórymi problemami, które dla nas wcale nie są problemem, a wyzwaniem.