W komentarzach do mojego poprzedniego postu kilku Czytelników wyraziło obawę, czy stanie się unikalnym w w tym co robimy nie niesie ze sobą ryzyka nadmiernej specjalizacji. Mogłoby to odciąć nas od źródła dochodów, gdyby nagle zmieniła się sytuacja prawna, czy gospodarcza
Teoretycznie tak może się wydarzyć, choć jest to rzeczywiście tylko możliwość, a nie nieuchronna konieczność. Przede wszystkim nikt nie każe nam cały czas zajmować się wyłącznie jedną dziedziną, choć pewna koncentracja na naszym „temacie głównym” z pewnością może przyśpieszyć moment stania się „całą listą” u naszych klientów. Zaczynając od zera mamy niewiele do stracenia i wtedy warto „sprężyć się” aby możliwie szybko osiągnąć punkt, kiedy rynek cieszy się, że istniejemy. Potem możemy pozwolić sobie na nieco większy luz.
Dla zilustrowania jak można to praktycznie zrobić przytoczę mój osobisty przykład. Warto przy tym zaznaczyć, że nie jest to jedyna możliwa droga, może nawet nie najlepsza – po prostu ta, którą znam i która funkcjonuje :-)
- pracujesz intensywnie nad zagadnieniami które Ciebie interesują a jednocześnie zaspokajają jakieś ważne potrzeby rynku dostarczając mu poważnych rezultatów.(najlepiej żeby te ostatnie miały też wymierną wartość finansową)
- starasz się znaleźć na to konkretnych klientów
- cały czas pracujesz intensywnie nad udoskonaleniem tego co dostarczasz (tutaj zbyt wielu ludzi przedwcześnie spoczywa na laurach
- stajesz się tą wspomnianą „listą” u kilku poważnych odbiorców Twoich usług
- jeśli jesteś „jedynym w swoim rodzaju” i duzi klienci potrzebują tego, co dostarczasz, to możesz liczyć na bardzo konkretne wynagrodzenia. Jeśli np. w wyniku przygotowania przez Ciebie ekipa klienta zdobędzie kontrakt na 10-20 milionów (nie mówiąc już o poważniejszych sprawach), to bardzo relatywizuje to wysokość faktur, które potem wystawiasz :-)
- teraz możesz zdecydować, że zostajesz całkiem normalnym człowiekiem (czyli rezygnujesz z kupowania wielu rzeczy tylko po to, aby pokazać „na co Cię stać” robiąc tym wrażenie na innych) i dzięki temu możesz sobie pozwolić na luksus niepracowania w pełnym wymiarze czasu i zainwestowania sporej jego części w inne sprawy. To umożliwia nie tylko cieszenie się życiem, lecz też rozszerzenie zakresu tematów, na których się znasz. Dzięki temu unikasz wspomnianego na początku ryzyka nadmiernej specjalizacji stwarzając przy tym nowe sposobności
Jeśli interesuje Was jak ja to robię w chwili obecnej, to proszę bardzo, oto typowy podział roku mojego życia:
- ok. 30% czasu poświęcam na pracę za którą otrzymuję pieniądze
- ok. 20% czasu zużywam na przeprowadzanie badań związanych z tym co robię zawodowo, oraz dalsze doskonalenie poziomu i skuteczności moich usług. Kiedyś był to większy odsetek ale w międzyczasie jestem umiem już dość dużo :-)
- ok. 25% czasu idzie na obserwację i antycypowanie trendów wraz z wynikającymi z nich nowymi możliwościami, eksperymentowanie z różnymi ciekawymi rzeczami i zdobywanie umiejętności w „nieprzydatnych” chwilowo dziedzinach, które mnie po prostu interesują. Dodajmy do tego też działalność pro bono i hobby jak np. ten blog :-)
- ok 25% czasu spędzam na delektowaniu się życiem na wszelkie możliwe, nie podpadające pod powyższe kategorie sposoby
W ten sposób po pierwsze nieustannie rozwijam się optymalizując to, co robię, a jednocześnie zdobywam bardzo cenne szerokie umiejętności i kontakty, które stwarzają duży dodatkowy potencjał, który mogę użyć w razie konieczności, bądź gdybym miał po prostu ochotę na zmiany :-)
O korzyściach nie muszę chyba nikogo przekonywać.
Naturalnie opisałem powyżej pewien konkretny przypadek, potraktujcie to jako przykład, a nie wzór do ślepego naśladowania. Tak czy inaczej życzę Wam abyście kiedyś samotnie okupowali „listę” u jakiegoś klienta, a przynajmniej u bliskiego Wam człowieka. To bardzo dobra pozycja w życiu.
Witajcie
Ostatnimi czasy mam dość dużo na głowie i właśnie w takich chwilach docenia się fakt bezpieczeństwa finansowego i bardzo ważnego bezpieczeństwa związanego z ludźmi, których się zna.
Kilka ostatnich dni właśnie pracowałem nad tym żeby dać mojemu otoczeniu coś z mojej wiedzy a zarazem nakłonić je do wspołpracy o wymiernych dla mnie kożyściach finansowych. Równolegle kończe studja i zastanawiam się na ile mieszkać w Trojmieście (gdzie znajduje się duża liczba moich znajomych i na prawde przyjaciół) a na ile Warszawie (gdzie mogę dwa razyszybciej startować zawodowo). Jak to zwykle bywa obie sytuacje się nie wykluczają i mogą być połączone Przykładem jest sam Alex, który dość często się przemeiszcza.
Dochodzę do wniosku, że bedę szedł w informatykę z moim zacięciem do łączenia wielu dziedzin w nowe rozwiązania. Ta dziedzina jest moją pasją swego rodzaju a pasjonaci często osiągają wiele – na co liczę. Kilka dni temu poproszono mnie o przygotowanie listy osób, które chiałbym żeby były na prapremierze filmu z wyprawy na Aconcagua. Bardzo się ucieszyłem, że ta lista jest dość duża i na prawde wartościowa. Przy okazji odnowiłem kilka starych znajomości i mam zamiar zawrzeć nowe. Taka solidna baza znajomych i przyjaciół ma moim zdaniem ważną rolę o której często pisze Alex. Pozwala widzieć świat pod wieloma „szkiełkami” i często odrywa nas od wymagającej pracy. Nie od dawna wiadomo, że dobra praca i dobrze płatna to nie spacerek. Ja od kilku miesięcy wyrobiłem sobie nawyk takich kilku chwil zastanowienia nad tym gdie ejstem zawodowo i prywatnie. Jeśli czuję się z czymś źle to staram się ten stan zmieniać. Równowaga i zgoda z samym sobą to wulkan energii.
Bycie całą listą nie jest aż takie trudne i to w obu przypadkach. Często poddawane wątpliwości moje zainteresowania technologiami semantycznymi i procesami biznesowymi ostatnio owocują ciekawymi telefonami. Myśle, że dzieje się tak z racji faktu, że zajmowałem się tą tematyką z racji pasji a nie mody i przykładałem sprawie właściwą uwagę.
Pozdrawiam was serdecznie i dziekuję przy okazji za wiele wskazówek, które mi teraz często towarzyszą.
Paweł
Paweł
Pisząc „żeby dać mojemu otoczeniu coś z mojej wiedzy a zarazem nakłonić je do wspołpracy o wymiernych dla mnie kożyściach finansowych ” masz na myśli Twoje działania marketingowe? :-)
Dylemat z miejscem zamieszkania jest mi dość dobrze znany i rozwiązanie z podróżami do klientów nie jest z pewnością optymalne. To wielka różnica, czy jedziesz 10 minut taksówką na coaching i o 17 jesteś w domu, czy też pakujesz się na 2-3 tygodnie. W tym drugim przypadku, chcąc tego rodzaju wyjazdy zminimalizować wycinasz sobie praktycznie ten czas z życiorysu, bo nie tylko pracujesz „normalnie”, a też później spotykasz się z klientami itp. Po powrocie do domu potrzebujesz ładnych paru dni aby zacząć funkcjonować z „normalną” prędkością.
Bycie całą listą nie jest rzeczywiście tak trudne, jak mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać, trzeba tylko pamiętać, że do tego konieczne są dwa warunki:
1) musisz coś unikalnego umieć
2) potencjalni klienci muszą o tym wiedzieć
Do wszystkich
Zastanawia mnie brak szerszej dyskusji na temat sposobu, który opisałem w głównym poście.
Ta metoda działa i jest możliwa do wprowadzenia dla wielu ludzi. Nikt nie ma do niej pytań?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Hej,
Przyspalem w poprzednim temacie :) to tutaj cos napisze:
Ja zauwazam z tego co napisales ze 75%(30+20+25) czasu poswiecasz w „reinwestycje” czyli nauke i samodoskonalenie (od kiedy tak robisz Alex?), a tylko 25% w calkiem nie zwiazane z tym zajecia. Czyli 75/25, a jak by to wygladalo z innymi, ktorzy nie maja jakis extra osiagniec?
1/99? 5/95? 25/75? ??/??
Mysle ze pracowanie dla kogos (etat) nie wlicza sie w „reinwestycje”, chyba ze mamy szczescie i dobrego pracodawce, ktory dba aby to tak wychodzilo.
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Alex
Piszesz „Ta metoda działa i jest możliwa do wprowadzenia dla wielu ludzi.” – ostatnio obserwując to co dzieje się wokół nas (co opisałem zresztą u siebie na blogu) zauważyłem tendencję to stwierdzania, że mimo, że znamy techniki time managementu, GTD i inne, przeróżne life-hacking’owe „sztuczki” to te fantastycznie ułatwiające życie techniki i metody są „nie dla nas”, „u nas to nie przejdzie”. Innymi słowy mamy melodię, ale nie „umiemy” wpasować się z nią w tonację naszego środowiska. A wystarczy tylko chcieć :)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Kamil
To niezupełnie jest taka arytmetyka, jaką podajesz. Nie można, przynajmniej u mnie, rozdzielić tego w sposób 75/25
Z jednej strony sporą częścią tych 75% zajmuję się, bo mnie to zwyczajnie interesuje (ludzie mają różne hobby – ja mam takie), z drugiej te 25% „nie związane” z tym co robię (a tak naprawdę to te 25% plus te drugie 25%) ma bezpośredni wpływ na moją pracę zawodową. Bycie zadowolonym z życia człowiekiem jest bardzo ważne, jeśli chcesz pozytywnie wpłynąć na innych.
Czyli dla porządku to powinno być u mnie 30/70, bo tylko trzydzieści procent czasu to praca, gdzie muszę być w pełni skupiony na tym co robię :-) Mnie się taka proporcja podoba :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Chyba mamy różne definicje słowa „reinwestycja”
Ludwik
Zjawisko, o którym piszesz jest bardzo powszechnie i to nie od dzisiaj i nie tylko w Polsce :-) W gruncie rzeczy to dobrze, bo w ten sposób mamy sytuację, kiedy większość ludzi z godnym podziwy zapałem walczy o wodniste mleko, podczas gdy prawie nikt nie interesuje się śmietanką pływającą po wierzchu :-) A ja lubię śmietankę !!
Potem słyszysz zewsząd „ty to masz szczęście w życiu” :-)
Piszesz:”A wystarczy tylko chcieć „. Obawiam się, nie zawsze. Czasem trzeba się trochę wysilić, ale per saldo jest to i tak bardzo opłacalne
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex
Mam zamiar pisać o Business Process Management i wiedzą z tym związaną. Potem to budowa forum użytkowników takich systemów w internecie. Infrastruktura forum ma im pomagać też zdobywać doświadczenie a przez dyskusję ja też będę się uczyć i łatwiej będę mogł się doskonalić. Nie wszystko trzeba robić na „ślepo”. Nawet jeśli ileś z mojej wiedzy ktoś wykożysta to nie każda firma czy instytucja będzie chiała uczyć swoich ludzi i miejmy nadzieje sięgnie po mnie i moją głowę. Problem przemieszczania się jest dość ważny ale absolutnie nie zakładam tego stanu na długo. Chcę też przez doświadczenie zobaczyć gdzie jest mi jednak lepiej. Przez lepiej rozumiem – Lepiej się żyje – nie tylko pod kątem zawodowym ale i też tej listy życia osobistego. Przez ostatnie rozumiem otoczenie i dywersyfikację ludzi z którymi przebywam. Nie da się tego robić zza klawiatury w sprawdzony i rzeczywisty sposób.
Dzień dzisiejszy jest udany. Dostałem zlecenie, które pozwoli mi spokojnie zarobić i mieć czas na ruch do przodu w tym co chcę robić zawodowo i prywatnie. Ostatnio dużą rolę przykładam do równowagi z oczywistymi możliwościami na drobne ale rozsądne szaleństwa.
Pozdrawiam :)
Paweł
Alex
„Czyli dla porządku to powinno być u mnie 30/70” – ale duza czesc z tego 70% robi roznice taka, ze jestes lepszy w tym co robisz.(?)
Choc ja tez np. lubie czytac ksiazki etc. o szeroko rozumianym doskonaleniu a tak jak Ty piszesz „Z jednej strony sporą częścią tych 75% zajmuję się, bo mnie to zwyczajnie interesuje” to gdzie mam to zaliczyc to u siebie – ja bym zaliczyl to do tego co jest w liczniku (powyzej u Ciebie 30%), poprostu dobrze sie czuje jak przeczytam cos co wiem ze jest przydatne w zyciu – jest to moje hobby jak i ciekawosc swiata.
Ludwik
Ja dodam od siebie, ze to o czym mowisz jest to ze ludzie nie potrafia przejsc przez ta „droga”(czasami ogromna, czasami nie), ktora dzieli najlepszych od tych srednich. Rozne sa przyczyny. Jedna z tych to to ze ludzie nie potrafia zdecydowac, ktora „droga” bedzie najlepsza (lub wogole nie maja umiejetnosci do znajdywania i dostrzegania takich drog) i na niej sie skupic, a z drugiej strony to ze gdy „droga” moze byc zdecydowanie zla nie potrafia z niej zrezygnowac i szukac tej lepszej/najlepszej. Dla zainteresowanych, pisze o tym Seth Godin w swojej nowej ksiazce „the Dip”.
Ps. Alex ta „reinwestycje” moze nie uzylem jakos najsensowniej, chodzilo mi to ze wiele ludzi gdy juz maja cos i dotra do tego to osiadaja na laurach – szukaja relaxu, nie „reinwestuja” czasu w dalsze samodoskonalenie.
Alex od kiedy robisz tak jak napisales w glownym poscie z tym podzialem czasu?
Paweł
Mam wrażenie, że na mój żrywatny mail odpowiedziałeś niechcący na blogu.
Jeśli życzysz sobie usunięcia tego komentarza to daj proszę znać
Kamil
Piszesz:”ale duza czesc z tego 70% robi roznice taka, ze jestes lepszy w tym co robisz.(?)”
Zgadza się, nie zmienia to faktu, że robię to dla przyjemności i z przyjemnością
Co do zaliczania u Ciebie, to musisz sam podjąć decyzję.
Nawiasem mówiąc właśnie wróciłem z kolacji z moim doradcą bankowym i u niego wyszło, że stanowczo za dużo czasu zajmuje mu samo zarabianie pieniędzy :-)
Jeśłi chodzi o komentarz Ludwika, to bardziej skłaniam się ku tezie, że ludzie postawieni przed wyborem zrobienia czegoś nowego albo znalezienia usprawiedliwienia dla nierobienia tego zazwyczaj wybierają to drugie.
Ten podział czasu (z pewnymi fluktuacjami) stosuję od jakiś 9 lat
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex
Nie odpisalem jak najbardziej apropo Twojego postu. E-mail prywatny to inna para kaloszy. Sadze, ze na poczatku wlasnej dzialalnosci stworzenie sobie do okola dosc ciekawej i silnej grupy – srodowiska bardzo pomaga. Srodowisko motywuje i podpowiada. Naturalnym jest, ze liczymy na wynagrodzenie naszej pracy. Wracjac do punktu bycia na liscie czy cala lista to czynnik zaufania i dobrej znajomosci osoby z ktora sie robi biznes jest wazny. Niektorzy tweirdza ze szczerosc w biznesie nie poplaca a ja sadze, ze w tym prawdziwym gdzie idzie o konkretne sumy raczej tak.
Kamil Uwazam, ze swietnie robisz ze czytasz to co Cie interesuje i szukasz praktycznych rzeczy. Teraz wiedzy jest caly ocean i przysfajanie czegos na sile jst malo przyjemne czy efektywne. Szukanie praktycznych rozwiazan stawia Cie w tej lepszej moim zdaniem sytuacji. Kiedy ktos bedzie szukal rozwiazania Ty z racji swoej pasji i zainteresowania tematem bedziesz mial co do powiedzenia i moze przez analogie do podobnego problemu podsuniesz rozwiazanie. Jak juz Alex pisal: „W zyciu licza sie rezultaty a nie wymowki”
Pozdrawiam,
Pawel
Mam parę pytań odnośnie podziału roku Twojego życia:
Ten podział procentowy przeplata sie ? Czy poszczególne etapy występuję jeden po drugim (pracuje 3 miesiące, odpoczywam 3 miesiące itp)?
Wnioskuję, że przez 50% roku skupiasz się na pracy, z czego 30% jest fakturowane .To daje duzo do myślenia, bo pracując na etacie i odliczając łykiendy, dni wolne oraz przysługujący urlop zostaje 160 dni faktycznej pracy. W tych 160 dniach podejrzewam, zę w większości etatowych zajęc każdy z nas jest wstanie wygospodorwać konkretną liczbę godzin gdzie nie ma co robić. Tylko od nas zależy czy przeznaczymy to na przeglądanie onetu lub plotkowanie przy kawie czy poczytamy coś pożytecznego w obcym języku – co może być odpowiednikiem Twojego 25% (antycypowanie trendów).
Czytając tego posta pierwszy raz odniosłem wrażenie, że propozycja ta jest możliwa do wdrożenia tylko przy pracy jak freelancer, po przespaniu się z temat mam troszke innę zdanie.
Co o tym myślicie ?
Artur Jaworski
Artur
Zacznijmy od końca :-)
Naturalnie, że najłatwiej jest osiągnąć zdrowy podział naszego czasu pracując na własny rachunek, bo wtedy jesteś zazwyczaj nagradzany za bezpośrednie rezultaty i nikogo specjalnie nie obchodzi, jak szybko je osiągasz. Jeśli pracujesz na etacie to masz znacznie mniejszą elastyczność jeśli chodzi o wykorzystanie godzin, które przeznaczasz na pracę. Nawet wtedy można oczywiście wygospodarować czas na dalszy rozwój i to byłoby bardzo dobra decyzja.
Teraz do tych 50%. Nie zgodzę się, że przeznaczam tyle na pracę. Na nią idzie te 30% o których pisałem, wtedy stoję cały dzień twarzą w twarz z klientem, który oczekuje konkretnych rezultatów i muszę być skoncentrowany jak pilot odrzutowca :-)
Reszta to czytanie książek, czasopism, rozmowy z ludźmi, myślenie. To robię, bo lubię, mogę sobie bardzo dowolnie ustalić kiedy i ile, w każdej chwili zmienić zdanie i zacząć coś innego. Tego proszę nie księguj jako czasu pracy :-)
Wracając do Twojego końcowego pytania, to rzeczywiście ciekawe będzie usłyszenie opinii innych Czytelników na ile pracując na etacie mogą wykorzystać czas na własny rozwój
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Poproszę jeszcze o informacje czy te okresy występują jeden po drugim czy przeplatają się.
Piszesz, że nie przeznaczasz 50% czasu na prace. Na podstawie sygnałów, jakie do mnie wysyłasz, moje wyobrażenie Twojej osoby mówi, że Ty naprawdę uwielbiasz to, co zwiększa stan Twojego konta, więc wielu osobą ciężko było by to nazwać pracą (istnieją też definicje słowa praca jako coś obowiązkowego, co t r z e b a robić, jest nie fajne, ale konieczne itp.)
Inna sprawa, czy bez tych 20%, dalej Twoja skuteczność i jakość wymiernych rezultatów była by taka sama. Ja traktuje te 20% jako niezbędne czynności (inny temat, że je lubisz), aby Twoja skuteczność nie spadła i ich zaniechanie z uwagi na to, że jedyną stałą jest nieustanna zmiana spowodowałoby wypadnięcie twoich usług z rynku. Ponadto, czy czynności mające na celu szukanie rozwiązań dla potencjalnych kłopotów w przyszłości dla Twoich klientów (a na tym etapie nie masz za to faktur) nie możemy nazwać pracą, czy inwestycją na potrzeby przyszłych korzyści.
Ja odbieram to jako niezbędne, działania aby można było skutecznie 30% zamienić na z uśmiechem na ustawach podpisywane faktury przez klientów. Inna sprawa, że to moje wyobrażenie Twojego czasu pracy, to Ty jesteś ekspertem od swojego życia i jeżeli piszesz, że nie pracujesz przez 50% swojego roku to tak po prostu jest.
Pracuje aktualnie na drugim etacie w moim życiu (po mału definitywnie zamykam ten okres mojego życia), średnio w obu tych miejscach byłem wstanie wygospodorwać 1,5 h dziennie wyłącznie do mojej dyspozycji (opłacane przez pracodawcę)
Artur
Artur
Okresy te przeplatają się ze sobą za wyjątkiem tych 30 procent, które wymagają rzeczywiście ogromnego zaangażowania i poza wieczorami nie zostawiają przestrzeni dla czegokolwiek innego.
Zgadzam się też stwierdzenie, że to co robię trudno nazwać pracą, choć wymaga to oczywiście sporego wysiłku i zaangażowania. Ale to jest ścieżka dostępna dla każdego: znajdź coś, co bardzo lubisz robić i jednocześnie jest pożyteczne dla innych, a potem znajdź na to odpowiedni rynek
Zdaję sobie sprawę, że to nie brzmi bardzo „profesjonalnie”, ale naprawdę żyję (i to dość dobrze) z mojego hobby, co ma ogromny wpływ na jakość tegoż życia :-) Ten blog jest po to, aby jak najwięcej ludzi mogło zrobić tak samo!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Bardzo lubię Twoje podejście „w życiu liczy się właściwa kolejność działań”. W tym wypadku jednak wywracam się” już na pkt. 2 a nawet na 1 :) To co chcę robić jest trudno przeliczalne na konkretne pieniądze, a co dopiero próbować komuś sprzedać „jakość życia”. Coś czuję, że bez Twojego postu o „nienachalnym sprzedawaniu się” będzie mi trudno przejść przez cały algorytm. Nie mam żadnego pomysłu jak ugryść temat (zważywszy na fakt, że tutaj trzeba umiejętności nie tylko wiedzy).
Inna sprawa: ciekawi mnie jak bardzo „podglądasz” konkurencję, a dokładniej tych co chcieliby nią być?
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
Co to jest moja konkurencja? :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex:
Nie jestem przekonany, aby na prawie 40 milionowy kraj tylko Ty zajmujesz się tym czym się zajmujesz. Stąd o ile nie masz konkurencji na tym samym poziomie, to pewnie są osoby, które chciałyby nią być. Stąd ciekawi mnie na ile przyglądasz się im/masz świadomość ich istnienia? :)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Ja nie pisałem, że tylko ja się tym zajmuję, zapytałem tylko co to jest moja konkurencja :-)
Jakoś specjalnie nie odczuwam/zauważam jej istnienia. I na pewno nie obserwuję potencjalnych kandydatów, wolę wymyślać różne nowe rzeczy, które przydają się moim zleceniodawcom. W tym tygodniu właśnie inauguruję dość rewolucyjne podejście do szkolenia managerów, wszystko wskazuje na to, że będzie to hit wśród moich klientów, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. W moim biznesie tak jest zdecydowanie lepiej, niż wypatrywanie kto cię ściga. Po prostu tworzysz całkiem nową grę :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex:
„W moim biznesie tak jest zdecydowanie lepiej, niż wypatrywanie kto cię ściga. Po prostu tworzysz całkiem nową grę :) „
Zaspokoiłeś moją ciekawość :) Szczególnie, że ze zbyt wielu stron napływa zalecenie, aby mieć stale rozeznanie, gdyż jego brak oznacza, że niepoważnie podchodzimy do sprawy. Jak widać niekoniecznie tak jest. Dzięki!
Wciąż jednak pozostaje kwestia sprawnego „sprzedawania się bez nachalności i lansu” – temat „sól w oku” dla mnie.
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Ważne jest aby mieć rozeznanie w problemach i wyzwaniach Twoich klientów. Tak właśnie tworzysz rozwiązania, dla których nie masz znaczącej konkurencji
PS: Jeżeli chodzi o sprawne sprzedawanie się bez nachalności i lansu, to na razie raczej nie będę uczył takich rzeczy na blogu
Pozdrawiam
Alex
Tak czułem, że temat „sprzedawania się bez nachalności i lansu” będę zmuszony rozgryźć sam. Lecz nie ma rzeczy niemożliwych a pasywne uczenie się (bez angażowania innych) i „wymyślanie” sposobów to moja specjalność :)
Dzięki za wszystkie wypowiedzi!
Pozdrawiam radośnie,
Orest