Ostatnio zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób mieszkają różne osoby, które znam. Jest oczywiście nieskończenie wiele wariantów, niemniej uogólniając można wyróżnić dwie kategorie:
- Ludzie, którzy mieszkają w muzeum. Ich mieszkanie jest perfekcyjnie umeblowane eleganckimi, i często drogimi meblami na wysoki połysk, wszystko jest na swoim miejscu i panuje tam pełny, aby nie powiedzieć sterylny, porządek. Użytkowanie takiego mieszkania wymaga pewnej ostrożności i troski o jego wyposażenie. Ewentualnym gościom można z dumą zaprezentować swoją rezydencję.
- Ludzie, którzy mieszkają w pokoju do zabaw/pracy. Zazwyczaj panuje tam pewien „artystyczny nieład”, meble są dobrane bardziej z praktycznych, niż estetycznych punktów widzenia. Można tam robić różne rzeczy bez specjalnej obawy, że niechcący uszkodzimy coś cennego. Takie mieszkanie doskonale nadaje się do uprawiania wielu przynoszących radość zajęć, cierpi za to możliwość wykorzystania ich do funkcji reprezentacyjnych.
Ogólnie przyjęto uważać, iż ta perwsza grupa mieszkań cechuje ludzi zamożnych, a ta druga tych na dorobku (patrz na większość polskich filmów), ale to absolutnie nie pokrywa się z moimi obserwacjami. Znam osoby ledwo wiążące koniec z końcem, które mieszkają w wymuskanym i często kupionym na kredyt muzeum, znam też np. jednego multimilionera (spoza Polski), w którego obszernej rezydencji (z krytym basenem włącznie) znajdują się wyłącznie pokoje do zabaw :-)
Jestem daleki od klasyfikowania, która z tych kategorii jest „lepsza”. Jak zwykle jest to kwestia osobistych decyzji, które podejmujemy. Interesujące byłoby zastanowienie się nad motywacją do tego, czy innego sposobu mieszkania. Na ile jest to wynikiem własnej decyzji i prawdziwych, wewnętrznych potrzeb, a na ile „czynników zewnętrznych” takich jak oczekiwania środowiska, czy też choćby presja partnera. Rezultaty takich przemyśleń każdy może sobie zachować dla siebie, choć naturalnie ciekawe byłoby powymienianie się nimi w komentarzach, do czego zapraszam.
PS: Jeśli to kogoś interesuje, to ja we wszystkich lokalizacjach mieszkam w pokoju do zabaw :-)
Ja mam zdecydowanie pokoje zabaw :D Ale gdybym mógł umeblować własne mieszkanie, to bym próbował znaleźć jakiś kompromis między „sterylnością” a „kreatywnym wnętrzem” :)
W mieszanie musi bić wygodnie i wygodnie :-) Czysto i poukładane też powinno być właśnie ze względu na wygodę, bo w zagraconym mieszkaniu wygodnie nie jest.
Ja znam jeszcze inną kategorię „mieszkaczy” , są to zbieracze – kolekcjonerzy rzeczy. Z moich obserwacji wynika , że najczęściej do tej grupy zaliczają się ludzie urodzeni i wiele lat żyjący w czasach PRL’u, Były wtedy wieczne problemy ze zdobyciem czegokolwiek i to spowodowało nawyk zbierania rzeczy, bo „może się kiedyś przyda”.
Ja całe życie staram się żyć w pokojach zabaw. Staram się, bo kiedyś nie podobało się to mojej mamie, a teraz nie podoba się żonie :) I zgadzam się z Pawłem – kompromis między sterylnością i kreatywnością byłby najlepszy :)
Pozdrawiam wszystkich!
Szczególnie tych, których udało mi się poznać osobiście ;-)
Stosując proponowaną przez Alex’a klasyfikację;
Ja mam to szczęście/lub tez może dla innych nie-wszystko zależy od punktu patrzenia/- więc mam to szczęście mieszkać w domu dość dużym. gdzie mam pokoje zabaw; biuro, sypialnia, kuchnia oraz coś pomiędzy muzeum a pokojem zabaw- jadalnię i główny hall.
Rozumiem, że łazienenek nie klasyfikujemy? ;-)
Bartek
Dla wyjaśnienia: naturalnie określenie „kreatywny nieład” nie oznacza brudu, lecz tylko….. nieład :-)
Interesującą kwestią jest odpowiedź na pytanie, czy mieszkamy tak, jak naprawdę chcemy, czy też ulegamy naciskom, bądź wpływom otoczenia.
Witam
Otoczenie odzwierciedla typ osobowsci czlowieka.
Szkoda mi kogos kto nie moze odzwierciedlac siebie np. po przez pokoje i ekspresje jaka w nich nastepuje
No ja niestety ulegam naciskom otoczenie :/ Za małe mieszkanie mam z żoną, żeby każde miało swój pokój :)
ja osobiście preferuję minimalizm to znaczy jak najmniej rzeczy ale konkretnych (to wynik przemyśleń związanych z przeprowadzkami, które przeżyłam min. 5 razy), jako że wyznaję zasadę „właściwie dobrane rzeczy stymulują nasz rozwój i pomagają osiągać cele” staram się otaczać rzeczami dzięki, którym przyśpieszam uczenie się w sposób kreatywny dla mnie….
poza tym to już też przepraktykowałam……że każdy etap mojego życia wymaga zupełnie innych parametrów otoczenia, mieszkania, rzeczy … etc…..także dość elastycznie podchodzę do miejsc, w których pomieszkuję
taki funkcjonalno-estetyczny podział, jest raczej tylko modelowym uproszczeniem. świadoma czy nieświadoma, chęć (którą określiłeś mianem decyzji/motywacji) mieszkania w środowisku o danym charakterze, jest tylko jednym z wielu czynników kształtujących mieszkanie… osobiście, muszę przychylić się do punktu widzenia, z którego to jednak zaplecze materialne, w sensie warunków ekonomicznych, ma decydujący wpływ na charakter mieszkania.
co do łazienek, to jako ciekawostkę – widziałem łazienki „muzea”! :)
Mieszkam w bloku i wielkość pomieszczeń wymusza praktyczne rozwiązania. Przedpokój z dużą szafą, kafelki na podłodze. Pokój małego synka – szafy i łóżęczko po bokach , bez stołu i przestrzeń podłogi kryta wykładziną, po której raczkuje maluszek. Pokój mojej żony to połączenie funkcjonalności (salonik i sypialnia w jednym) i elegancji (proste, udające stylowe komody, ciepłe barwy). Mój pokój zaś przypomina pokój nastolatka – modele podwieszone pod błękitny sufit, zielone ściany pokryte modelami, pamiątkami, plakatami, kufry z narzędziami, komputer, akwarium z rybkami… trudno uwierzyć, że to pokój dorosłego mężczyzny. :) Kuchnia i łazienka małe, ale praktycznie urządzone. Jednym słowem przyjazne człowiekowi środowisko dobre do pracy i wypoczynku. :)
Witajcie
mały update, tym razem nie w kwestii mieszkania, lecz miejsca pracy.
Tym razem pytanie brzmi:
Czy twoje miejsce pracy to sterylne laboratorium, czy też plac zabaw, który jest „cool”?
Ja przyznaję się bez bicia, że mimo nieco zaawansowanego wieku i dość poważnej profesji, którą wykonuję moje miejsce pracy zdecydowanie przypomina to drugie rozwiązanie, co zawsze dziwiło osoby żyjące ze mną („jak można twórczo pracować w takim otoczeniu??”) :-)
Dziś przekonałem się, to co co ja robię to jest przysłowiowe „małe piwo”, zobaczcie sami na te zdjęcia z siedziby firmy „Threadless” zamieszczone u Kawasakiego http://blog.guykawasaki.com/2007/05/guy_is_nude_no__1.html
Chyba muszę nad tym zagadnieniem („coolness miejsca pracy”) jeszcze trochę popracować :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
Ja uważam że nic tak pozytywnie nie wpływa na nasze samopoczucie jak akwarium w pokoju. dodatkowo otwarte zbiorniki nawilżają powietrze w pomieszczeniu.
moje hobby to użądzanie i projektowanie akwarium.
zapraszam do obejrzenia galeri na stronie:
Projektowanie i urzadzanie akwariów
Znam osoby mieszkające w muzeach, jak i takie mające pokoje zabaw. Dla mnie ciekawsze są pokoje zabaw, niż muzea, gdyż mogą bardzo dużo odsłonić o człowieku. Muzuem też o człowieku mówi, ale jakoś lepiej i ciekawiej jest w pokojach zabaw. Ostatnio u znajomych odkryłam w kącie „salonu” pięknie ślniące oficerki do jazdy konnej, i to z ostrogrami – jaka to była ciekawa informacja :) Sama mieszkam w mieszkaniu zabaw aspirującym do bycia muzeum – staram się ogarniać kupki materiałów, gazet, papierów, ale szkieletu (ludzkiego, z plastiku) nigdy nie chowam do szafy, bo jakoś go lubię, ani też tego „obrzydliwego” w opinii niektórych gości obrazu – prezentu, kopii Kossaka, gdzie twarz bohaterki ma moje rysy (kopia ze zdjęcia). Straciłoby to lokum swój smak i atmosferę, dlatego nigdy chyba nie dorobię się muzeum.
> Czy twoje miejsce pracy to sterylne
> laboratorium, czy też plac zabaw, który jest
> “cool”?
Nie jest to plac zabaw, ale jest chaotyczny. Z racji wykonywanego zawodu inżyniera w trakcie konstrukcji nowego cuda z szafek i pudeł wyciągam różne przedmioty, które odkładane są oczywiście gdzieś na biurku (b. duże) aby były „pod ręką”. Po jakimś czasie robi się gigantyczny bałagan, w którym tylko ja się doskonane odnajduję. Potem oczywiście jest sprzątanie (np. po tygodniu).
Pluszaków na biurku nie trzymam i raczej nie zamierzam. Z zabawek mam mapę świata z indeksami wolności gospodarczej formatu A2 i piersiówkę z podobizną mistrza.
Alex, witam, nie wiem jakim cudem ale wysłał mi się post, którego nie dokończyłem, bardzo proszę o nie publikowanie go jeszcze. Po niżej właściwy. Dziękuję.
Witam wszystkich, Alex, to mój pierwszy post, chociaż od dłuższego czasu jestem wiernym czytelnikiem bloga, dopiero teraz zdecydowałem się aby napisać coś od siebie.
Po pierwsze, patrząc na urządzenie domu, w którym mieszkam wraz z rodziną, dodał bym jeszcze jedną kategorię: styl galerii nowoczesnej, gdzie króluje minimalizm.
Po drugie, oglądając domy, czy mieszkania swoich znajomych w szczególności par (nie koniecznie małżeństw), często zwracałem uwagę, że:
– niektóre są w jednolitym stylu
– niektóre mieszają style (różne pomieszczenia w różnych stylach: muzealne salony, zabawowe sypialnie)
– niektóre w 95% procentach mają jednolity styl, ale 5% jest zupełnie inne (w szczególności 95% to muzeum, natomiast miejsce do pracy to totalny chaos)
Tu chyba dużo zależy kto w związku ma większa siłę przebicia ewentualnie tego gdzie spędza najwięcej czasu.
Ostatni punkt to przykład pewnego małżeństwa, gdzie ona jest bardzo poukładana i w ten sam sposób jest urządzone mieszkanie, ale on jest programistą i często pracuje w domu i jego miejsce pracy jest 'jego’, i żona nie ingeruje co tam się dzieje.
Nasz domek urządzony jest tak, aby dostosować się do naszych temperamentów i charakterów. W związku z tym część mieszkania jest urządzona wręcz ascetycznie, gdzie wszystko ma swoje dokładne miejsce i funkcję oraz nie ma tam nawet jednej zbędnej rzeczy, domena mojej żony. A część w stylu zabawo/wygodnickim co jest moją domeną, tam nie ma reguł. Uwielbiam swój stary wysłużony niebieski fotel, w którym lubię czytać, ale kocham nowy super-nowoczesny fotel, który służy mi do pracy przy biurku. Mam tam praktyczne meble, z których żadne nie pasuje do drugiego, ale spełniają swoje funkcje.
Ciekawie wygląda nasza sypialnia, która miesza dwa style, nieskazitelny (mojej żony) oraz impulsywny, który jest moją domeną.
Ja mieszkam w sali baletowej :-) ale u siebie w mieszkaniu. Ponieważ nie mam na ten moment możliwości kupienia/zbudowania w miarę obszernego mieszkania/domu żeby taką sale mieć jako zupełnie samodzielne pomieszczenie do którego wchodzę tylko ja, zrobiłam z jednego pokoju taką właśnie przestrzeń w której sobie ćwiczę, ale jednocześnie i odpoczywam (jest tam łóżko całkiem spore) czasem też znajomi wpadną i jest fajnie :-). Co kto lubi :-). Kiedy pojawia się ktoś obcy nawet na chwilę (np. pan elektryk z administracji), od razu wie co mi w duszy gra, nawet już nie dopytuje jakie mam zainteresowania bo po prostu widzi i mówi, ooo pani tańcuje :-)