Bart w swoim komentarzu poruszył kwestię podejścia do emocji. Według jednego z jego rozmówców „prawdziwe” emocje są spontaniczne i nieprzewidywalne, wszystko inne jest zubożeniem człowieka. Jak wygląda ta sprawa z mojego osobistego punktu widzenia?
Po pierwsze, staram się nie kontrolować emocji jako takich. To co robie, to odbieranie innym ludziom kontroli nad wywoływaniem we mnie wszelkich emocji negatywnych (tzn. nieprzyjemnych dla mnie, bądź pozbawiających mnie energii i zapału do życia). Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, dla którego miałbym umożliwiać innym osobom takie obniżanie jakości mojego życia!
Jasne, że jako człowiek, jestem zdolny do wszelkich ludzkich odczuć (to daje nam tę pełnię człowieczeństwa), ale w wypadku tych destruktywnych lepiej być jak kierowca rajdowy w poślizgu kontrolowanym, niż jak żółtodziób w nieopanowalnym kołowrotku na zalodzonej nawierzchni.
Oznacza to w praktyce że:
- nikt nie może wrzucić mnie w negatywny stan wewnętrzny bez mojej zgody (nie ma zgody!! :-)). Kto tej niezależności nie doświadczył to nie ma pojęcia jak bardzo poprawia to jakość życia!
- mam w sobie wbudowane mechanizmy zabezpieczające w wypadku wpadnięcia w taki stan pod wpływem obiektywnych okoliczności życiowych.
Jeśli to jest zubożeniem, to ja chętnie jestem pod tym względem ubogi. Najwyraźniej nie mam natury męczennika, jak ktoś woli inaczej, to proszę bardzo, to jest jego życie. :-)
To powiedziawszy, trzeba uczciwie stwierdzić, że czasem samo życie stawia nas przed sytuacjami, kiedy trzeba ciagnąć za tę wspomnianą wyżej linę bezpieczeństwa, niemniej mam wrażenie, że i tak wiele rzeczy nie biorę tak tragicznie jak większość naszych Rodaków (o tym histerycznym aspekcie naszego wychowania napiszę kiedyś osobny post).
Wracając do odczuć i emocji, to oczywiście jestem za pełna spontanicznością tych wszelkich przyjemnych doznań i jakiekolwiek próby ich tlumienia, bądź ograniczania rzeczywiście nas zubażają. Tutaj nie należy się bać, bycie od czasu do czasu na emocjonalnym „haju” jest bardzo przyjemne i zdrowe zarówno dla duszy jak i ciała, co łatwo potwierdzi każdy fachowiec.
Nie dajcie sobie też wmówić, że cierpienie i ból są szlachetne, a radość i przyjemność płytkie i dziecinne! Czasem mam wrazenie że sporej części ludzi wszczepiono takie dziwne przekonanie i potem szukając tej szlachetności unieszczęśliwiają siebie i innych (sam tak kiedyś miałem).
Tak naprawdę połączenie konkretny bodziec – wywołana emocja jest bardzo często rezultatem kondycjonowania (tresury :-)) w młodości i jeśli chcielibyśmy, to możemy te połączenia dość łatwo zmienić. No ale to już ewentualnie temat na inny post.
PS: Oczywiście nie zapomniałem o kontynuacji naszej dyskusji dotyczącej sytuacji trudnych, jednak wymaga ona więcej czasu, niż mam dziś do dyspozycji.
Wydaje mi się, że teksty o zubożeniu w wyniku pozbycia się negatywnych emocji często wypowiadają ludzie szukający usprawiedliwienia, że oni nie potrafią tego samego.
Bellois
Może tak być, ale nie musi. Często jest to rezultat bezkrytycznego przejącia czyichś poglądów, np. z literatury, mediów itp.
Siemasz Alex :) Dzisiaj mi się przydały Twoje artykuły na temat „niesienia fali dźwiękowej” :D Miałem dość nieprzyjemną rozmowę (takie naciąganie faktów i miauczenie) i przyznam, że w momencie kiedy zdałem sobie sprawę, że to właśnie to o czym pisałeś, nagle stałem się zupełnie spokojny :D
Napisz coś więcej jak już uporasz się z pracą :) Czekam ^^
Paweł
Ja wiem że te rzeczy działają :-) Czyż ten spokojny stan wewnętrzny nie jest przyjemny i znacznie bardziej produktywny?
W sumie jest o tyle bardziej produktywny, że pozwolił mi się obronić bez dawania upustu emocjom :D
Paweł
Jeśli piszesz „bez dawania upustu emocjom”, to może oznaczać, ze negatywne emocje u Ciebie pojawiły się, ale zostały zablokowane.
Cały trick o którym piszę polega na tym, aby zamiast agresji mieć inne, konstruktywniejsze emocje (np. ciekawość).
O właśnie, właśnie. Ciekawość zamiast tłumienia w sobie. Paweł, tłumienie na dluższą metę jest szkodliwsze niż natychmiastowy wybuch.
Paweł
EDMix ma rację, tłumienie to dla Twojej psychiki i ciała najgorsza alternatywa.
No, ale myślę, że to już jest w międzyczasie jasne.
„mam w sobie wbudowane mechanizmy zabezpieczające w wypadku wpadnięcia w taki stan” – zazdroszcze :) wyksztalciles je, rozumiem, pracowales nad tym? wazkie pytanie, wybacz ciekawosc: gdzie jest limit odpornosci? mozesz wyobrazic sobie sytuacje, ktora moglaby spowodowac naprawde czarne mysli?..
ja te zdolnosc pilnie podlewam, rosnie jak na drozdzach! to ciekawe, im bardziej odporny jestem, tym bardziej odpornym sie staje :)
wracajac do pytania, hihi, krotko: to taka mala prosba, zebys potwierdzil, ze jestes czlowiekiem ;)
RM
Myślę, że ta granica jest u mnie bardzo daleko, choć oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy jesteś bardzo „alert” , ale jest to bardziej stan pełnej koncentracji i pragmatycznego działania. Czasem też niecierpliwię się :-)
Myślę, że to jest kwestia praktyki i doświadczenia, z biegiem czasu wiesz, że dopóki wszyscy żyją to gra toczy sią dalej.
Na Twoją prośbę wyraźnie podkreślam, że jestem całkiem normalnym człowiekiem o wielu słabościach i niedoskonałościach :-)
Witaj Alex,
Co do wbudowanych mechanizmów obronnych, to czy mógłbyś mi opisać o jakie mechanizmy konkretnie chodzi i jak je skutecznie „wbudować”? Czy ma to związek z NLP?
Serdecznie pozdrawiam
Igor.J
Witam.
Ja chyba tez potrzebowalabym pare czesci zamiennych.Jak mi ktos trafi w pewna czesc ,to skacze mi broda i cala dygotam,a czasem sie porycze.Potem dopiero ,po wszystkim pomysle,dlaczego tego nie powiedzialam.
W tej chwili przebywam droge do lepszego zycia,ale ile mam roznych doswiadczen zyciowych przy tm ,to sie nie da opisac.A ilu,,niby”przyjaciol sie pozbylismy.Czasami sie czuje jak zawieszona w czaso/przestrzeni.Jak powiedzialam niby przyjaciolce,ye maz idzie na studia ,to mi powiedziala tak> a czy Ty jestes szczesliwa?Moze zmusilas meza do tych studiow,zeby miec wiecej pieniedzy.
Maz powiedzial,ze nie jest zmuszony,a przyjaciolka przestala nia byc.
Inna gadka za plecami>Ona haruje jako sprzataczka,on sie uczy,a jak skonczy te studia i bedzie inzynierem ,to ja zostawi.
Ale mialam dola,ale jak go nie miec?
Pozdrowienia
Joanna
Igor.J
NLP jest pewnym zbiorem narzędzi, które możesz wykorzystywać do wypływania na innych ale również na siebie. Niemniej, tak jak Alex napisał w jednym z komentarzy na tym blogu: „porównanie NLP do komunikacji społecznej jest jak porównanie młotka z mechaniką samochodową”.
Dlatego jeśli chcesz coś sobie „wbudować” będziesz potrzebował kilku innych narzędzi oprócz młotka :-)
Co więcej, kiedy już będziesz tworzył tą nową konstrukcję pamiętaj o słowach Marty Neumeier’a: The most innovative designers consciously reject the standard option box and cultivate an appetite for ‘thinking wrong.
Nie bój się czegoś zepsuć :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ludwik (mam nadzieje, że mogę się tak do Ciebie zwracać :))
Do NLP mi daleko i nie zmierzam tą drogą. Ale… Ale w przypadku, kiedy mogę poprawić znacząco swój poziom w komunikacji oraz badać i kontrolować swoje emocje za pomocą NLP, to dlaczego miałbym z tego nie skorzystać? Jeżeli chodzi o aspekt „psucia”, to zgadzam się, że sukces albo cel osiąga się na drodze, na której występują porażki. Tylko co wtedy, gdy te same porażki powtarzają się?
Igor.J
Tutaj wszyscy Czytelnicy zwracają się do siebie po imieniu, więc nie widzę powodu dlaczego mielibyśmy odstępować od tej reguły :-)
W swoim poprzednim komentarzu nie skrytykowałem NLP jako narzędzia. Zabawnie wyglądają natomiast „trenerzy” i amatorzy NLP, dla których to jedno narzędzie jest złotym środkiem na każdą sytuację w życiu (niektórzy z nich wykorzystują NLP nawet w łóżku!! )
Także jako narzędzie – NLP może się przydać. Po co wbijać gwoździe śrubokrętem? :)
Jeśli zaś chodzi o Twoje zdanie „sukces albo cel osiąga się na drodze, na której występują porażki. Tylko co wtedy, gdy te same porażki powtarzają się?” to widzę to w ten sposób: jeśli wciąż powtarzasz te same czynności, będziesz wciąż lądował w tym samym miejscu. Kaizen i agile to pojęcia, które w prostej drodze prowadzą do znalezienia optymalnej ścieżki.
Tu z pomocą przychodzi doświadczenie Edisona: „I have not failed 700 times. I have not failed once. I have succeeded in proving that those 700 ways will not work. When I have eliminated the ways that will not work, I will find the way that will work.” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ludwik,
Serdeczne dzięki za odpowiedź. Jeżeli chodzi o Edisona, to ten cytat jest mi dobrze znany. Co do kaizen i agile, zaczynam wprowadzać tę filozofie w życie :)
Pozdrawiam
Igor
Joanna
Nawiązując do „doła” po utracie przyjaciółki i usłyszeniu paru przykrych stwierdzeń na temat własnej osoby, to myślę , że główną rolę odgrywa tutaj nasza pewność siebie. Kiedy wiemy na czym stoimy, do każdej sytuacji łatwiej jest nam odnieść się z dystansem.
Zakładając, ze jesteś pewna swoich racji, nie masz się czym przejmować, wypowiedzi tego typu raczej nie powinny budzić smutku, zakłopotania, a już na pewno nie psychicznego „doła”
Witam wszystkich na blogu i pozdrawiam
Michał
Dzień Dobry, Alex!
Pod koniec zeszłego tygodnia postanowiłem zgłębić archiwa Twojego bloga razem z komentarzami, zrobić notatki i wprowadzić różne metody w życie. Mimo że regularnie zaglądam na tę stronę od paru lat, odnajduję wśród postów i komentarzy bardzo wartościowe myśli, nad który nigdy do tej pory głębiej się nie zastanawiałem. Chcę bardzo Ci podziękować za tego rewelacyjnego bloga ;)
Szczególnie podobają mi się wpisy i dyskusje o kontrolowaniu emocji. Skłoniły mnie do zastanowienia się i… doszedłem do wniosku, że w jakiś sposób od lat podświadomie stosuję te zasady i nie daje nikomu negatywnie wpływać słowami na mój stan emocjonalny. Do tej pory nawet nie zauważyłem, jak to się stało, teraz mam jednak pewne podejrzenia. Jako dziecko byłem bardzo podatny na różne słowne ataki, reagowałem krzykiem, płaczem i bardzo złym samopoczuciem. Okres takich emocjonalnych reakcji w różnej formie trwał nawet do czasu, gdy chodziłem do gimnazjum. Teraz nie potrafię sobie przypomnieć, jak było w liceum, chyba należy to potraktować jako okres przejściowy ;), ale obecnie na jakikolwiek atak werbalny (inne się nie zdarzają ;)) nie reaguję agresją, nie krzyczę na nikogo ani nie obrażam się. Najczęściej reaguję podobnie do Ciebie, po prostu zastanawiam się, co sprawiło, że dana osoba tak się zachowuje i w jakim stopniu jestem zmuszony do utrzymywania z nią kontaktu, czyli można powiedzieć, że chłodnie, bez negatywnych emocji analizuję sytuację i aktywnie szukam rozwiązania;)
Dlaczego o tym piszę? Na pewno po części, żeby się pochwalić ;), ale także zastanowił mnie fakt, że nie pamiętam podjęcia żadnych świadomych działać w celu doprowadzenia do mojej obecnej reakcji. Czy znasz jakiś przypadek nieświadomego trenowania siebie samego, czy raczej bardziej prawdopodobne jest, że podjąłem decyzję i pracowałem nad sobą i po prostu o tym nie pamiętam? A jeśli można to zrobić podświadomie, to chyba dobra wiadomość ? Myślę też, że jeśli choć jedna osoba przeczyta ten komentarz i zainspiruje się do pracy nad sobą, to dobrze, że napisałem pod tym dość wiekowym postem.
ps. Alex, dziękuję za bloga i książkę! ;)