Wielu z Was wie, że nie jestem specjalnie przywiązany do kalendarza i różnych świąt w nim zawartych. Nie jest też moim zwyczajem, poddawanie się dyktatowi jakiejś daty i oczekiwanie w tym dniu czegoś bardziej szczególnego niż w innym.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że moje podejście jest bardzo nietypowe i dla wielu osób okres Świąt jest czymś szczególnym. Z własnych doświadczeń wiem też, że niektórzy nie są w stanie uczynić z tych dni niczego specjalnego, bo akurat znajdują się na samym dole drabiny społecznej, na samym dnie lejka, gdzie praktycznie nie ma swobody manewru.
Ludzie Ci tego dnia mogą i prawdopodobnie będą się czuli szczególnie źle, poprzez kontrast ich świata z tym pozornie kolorowym i wesołym światem większości celebrującej Święta.
Zróbmy coś z tym.
Rozejrzyjmy się wokoło i znajdźmy takich współbliźnich. Rzućmy promień słońca w ich życie, przynajmniej w tych i dla nich szczególnych dniach. Ja doskonale pamiętam, jak siedziałem w Austrii biedny jak przysłowiowa mysz kościelna w tej mojej piwnicy i ktoś anonimowy wetknął mi w drzwi kopertę z pieniędzmi. Dzięki tym kilkuset szylingom ja wraz z moją ówczesną towarzyszką mogliśmy zrobić ŚWIĘTA!!! Pamiętam ten przeskok z przygnębienia do totalnej euforii, poczucia że świat o mnie nie zapomniał, że jakoś idzie dalej! Wow!!!
Zróbmy coś takiego dla innych!! Wyjdźmy poza krąg bliskiej rodziny, ciotek, wujków, kuzynów, poszukajmy w otoczeniu kogoś, komu możemy nawet niewielkim nakładem rzucić ten promień słońca.
Ja po powrocie do Polski zamierzam odwiedzić pewien kilkupiętrowy parking na Ursynowie, gdzie dość regularnie koczuje kilku bezdomnych. Musze ich odnaleźć, co nie jest banalne gdyż zimą dorabiają sprzątając śnieg, a z oczywistych powodów nie mogę do nich ani zadzwonić ani wysłać maila). Tych kilku, których znam jest generalnie w porządku, więc zapytam ich o plany na Święta. Ja sam obiecałem w Wigilie być u mamy w Katowicach więc czas jest większym problemem niż pieniądze, ale coś wykombinujemy.
Będę wam raportował pod tym postem co z tego wyszło. Każdego z Was zachęcam aby teraz, póki jest jeszcze czas pomyślał o swojej własnej, prywatnej akcji, bo niektóre działania wymagają rozpoznania i zaplanowania. Będę się bardzo cieszył, jeśli przeczytam coś o nich w komentarzach.
PS: Jeżeli macie inspiracje, co i dla kogo można zrobić to podzielcie się nimi tutaj, najlepiej jak najszybciej. Może pomoże to komuś, kto ma dobre chęci lecz brak pomysłów
_________________________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Z pewnością Twoja pomoc sprawi komuś wiele radości, ale moim zdaniem dobroczynność tego typu najbardziej poprawia nastrój samym dobroczyńcom :) Ja osobiście nie lubię się „chwalić” tego typu gestami, m.in. dlatego, że może to być niezręczne dla osób, które są ich adresatami.
Magda
Piszesz: „moim zdaniem dobroczynność tego typu najbardziej poprawia nastrój samym dobroczyńcom”
Masz doświadczenie z obydwu stron?
Ja tak. I uwierz, tej euforii, którą wtedy przeżyłem na pewno nie da się porównać z zadowoleniem tego anonimowego darczyńcy.
Piszesz:” Ja osobiście nie lubię się “chwalić” tego typu gestami..”
respektuję to. Z drugiej strony to „chwalenie się” pokazuje innym co można zrobić, ma więc duże znaczenie edukacyjne. Jestem za!!
Pozdrawiam
Alex
Czy naprawdę jest tak, że każda informacja o osiągnięciach własnych, dobrych realizacjach, działaniach na rzecz pomocy innym etc powinna być traktowana w kategorii chwalenia się takim pejoratywnym ujęciu? Co jest złego w chwaleniu się dobrymi rzeczami w tym faktem pomagania innym?
Ja uważam inaczej – chwalmy się. Mówmy głośno, że robimy dobre rzeczy i mówmy w jaki sposób to robimy. Mówmy głośno, że są ludzie, którym możemy pomagać i jak oni na tę pomoc reagują. Więcej – jako społeczność tego bloga możemy nawet tworzyć nieformalne podgrupy, bo wtedy może łatwiej pomóc.
Ja widziałam radości i szczęście w oczach ludzi, którym miałam możliwość pomóc. I otrzymywanie pomocy czy wsparcia gdy jest szczególnie ciężko też należy do moich doświadczeń. Dawanie jest według mnie ściśle powiązane z braniem. Dajesz jedno – otrzymujesz drugie. Nie nam oceniać, co dla kogo ma jaką wartość. Co po co.
Mówmy jak najwięcej o tym dawaniu i o umiejętności przyjmowania, żeby inni mogli się tym inspirować, żeby mogli naśladować. Nie nam oceniać, co ma większą wartość – czy nasze poczucie dobra wynikające z dawania, czy spokojny dzień kogoś, kto być może po raz pierwszy od dawna mógł zjeść do syta.
To przecież nie jest kampania reklamowa organizacji non-profit, która tak działa, żeby mieć „dobrą prasę” (inna rzecz, że tu też nie widzę szkody dopóki nie staje się to celem samym w sobie a pomoc pretekstem) ani niezdrowa autoreklama.
Możemy przy okazji edukowania się wzajemnego tutaj tworzyć swoiste forum dobrych praktyk – jak wnosić światło w życie innych ludzi. Co w tym niestosownego?
Fałszywa to skromność nie mówić o dobru i szkodliwa, jeśli nie podejmujemy działań.
Pozdrawiam, Ewa
Moim zdaniem chwalenie się ma taki efekt edukacyjny, że ludzie uczą się chwalić! Jestem zwolennikiem edukacji przez przykład, nie przez opis pożądanych zachowań.
Po drugie uważam, że warto dbać przede wszystkim o własne rodziny, o wujków, ciotki i kuzynów, i to im najpierw należy się przyjrzeć i pomóc.
Kacper,
chwalenie się czymś co jest zrobione, co już za nami nie jest przecież „opisem poządanych zachowań”, nie jest tym także mowienie o podejmowanych inicjatywach i planach. To Właśnie uczenie się na przykładach. :-)
Co do : „Po drugie uważam, że warto dbać przede wszystkim o własne rodziny, o wujków, ciotki i kuzynów” . Tutaj mam odmienne podejście, co nie znaczy, że nie pomagam bliskim i rodzinie.
Po pierwsze nie jest to kwestia dla mnie tego, czy warto czy nie, po drugie buntuję się przeciw sformuulowaniom typu „nalezy się” w odniesieniu do pomocy.
Niemniej to kwestia generalnie chyba po prostu indywidualnego stosunku kazdego z nasz – Czytelników do swiata i ludzi. Pomoc nieznajomym a potrzebującym nie wyklucza pomocy znajomym potrzebującym.
Pozdrawiam, Ewa
>>Masz doświadczenie z obydwu stron?
Nie mieszkałam nigdy na ulicy, ale otrzymałam w swoim życiu masę pomocy od różnych ludzi, w tym sytuacji, kiedy nie miałam pieniędzy na jedzenie.
Rozmawiam z ludźmi, którzy są adresatami tego typu pomocy i wiem, że rzadko jej przyjęcie wiąże się jedynie z pozytywnymi emocjami.
Poza tym skupienie się na tym, co nam daje pomaganie uważam za lepszą i trwalszą motywację. Nie ma wtedy pokusy, żeby analizować czy obdarowani dobrze wykorzystali naszą pomoc, czy jej przypadkiem nie zmarnowali, nie oczekuje się wdzięczności, ani nawet właśnie tej radości z ich strony, do której nie zawsze są zdolni.
Jeśli ktoś szuka pomysłu polecam projekt 'Szlachetna Paczka’ gdzie jako darczyńca wybieramy z bazy danych potrzebującą rodzinę i następnie kompletujemy dla niej paczkę na święta. Stowarzyszenie Wiosna, które akcję organizuje już kolejny rok dba o to by do bazy trafiały naprawdę potrzebujące rodziny (rejestr rodzin prowadzony jest przez wolontariuszy, którzy aktywnie szukają potrzebujących w swojej okolicy, do bazy potrzebujących nie można zgłosić się samemu!).
Jakie są rezultaty? Poczytajcie sami na ich stronie http://www.szlachetnapaczka.pl/ i profilu Facebook.
Przy tej okazji życzę wszystkim czytelnikom poczucia bycia ważnym dla kogoś przez spełnienia czegoś ważnego dla innych. Mnie osobiście daje to dużego emocjonalnego kopa (w pozytywnym znaczeniu).
Ewo, oczywiście nie każda tego typu informacja ma negatywny wydźwięk i zupełnie nie o to mi chodziło. Dlatego „chwalić się” napisałam w cudzysłowie.
>>>Mówmy głośno, że są ludzie, którym możemy pomagać i jak oni na tę pomoc reagują.
Z doświadczenia wiem, że niektóre tego typu opowieści mogą pomagającym zepsuć humor, i nie bardzo przydają świątecznego nastroju.
@Ewa W.
Co do słowa „należy”, tu oczywiście masz rację, użyłem go niefortunnie.
Co do relacji rodzinnych to trudno nie zauważyć, że jeżeli „wyjdziemy z poza krąg bliskiej rodziny” to będziemy poza nim! Trudno mieć ciastko i zjeść ciastko. Oczywiście dostrzegam różne skale szarości i rozumiem, że pomoc rodzinie nie wyklucza pomocy obcym osobom i odwrotnie. Natomiast buntuje się (pozwolę sobie użyć Twojego sformułowania) gdy czytam „wyjdźmy z kręgu najbliższej rodziny”. Ja nie mam zamiaru wychodzić, święta to dla mnie przede wszystkim czas spędzony z rodziną.
Dla jasności, nie nawołuje „zostańmy w kręgu”, przedstawiam tylko inną, alternatywną opcję.
Nie pierwszy raz padły na tym blogu słowa „chwalenie się” kiedy ktoś dzieli się z nami tym, co dobrego zrobił. Odbieram je wyraźnie jako osąd intencji piszącego.
Nie mam pojęcia czy Alex chce „chwalić siebie” za dobry uczynek (i to mnie nie interesuje), widzę natomiast, że dzieli się z nami swoim doświadczeniem i zachęca do pójścia za przykładem.
W filmie „Wejście Smoka” jest scena, kiedy Brucek Lee tłumaczy uczniowi, żeby nie skupiał się na palcu wskazującym księżyc, bo przegapi niebiański blask.
Kacper,
napisałeś:
„Natomiast buntuje się (pozwolę sobie użyć Twojego sformułowania) gdy czytam “wyjdźmy z kręgu najbliższej rodziny”. Ja nie mam zamiaru wychodzić, święta to dla mnie przede wszystkim czas spędzony z rodziną.”.
Nie wiem, co Alex miał dokładnie na myśli pisząc te słowa o wychodzeniu „poza krąg”, powiem Ci zatem jak ja to widzę. Tak jak napisałam – nie znaczy to dla mnie zaniedbywania swoich bliskich i odwracania się od rodziny, a jedynie rozszerzenie kręgu osób, którym mogę pomóc, w życie których mogę wnieść trochę światła i nadziei.
Te święta to nie są dla mnie święta karpia, stołu, choinki i prezentów. Jeśli trzymać się tego, co biblijne, to jest to święto Rodziny i Dzień Narodzin Nadziei i Miłości. Powiem Ci, co sobie pomyślałam, gdy przeczytałam: „czas przede wszystkim z rodziną”. Że to fajnie, dobrze, ładnie. To dla Was ważne i jest ok. To, co przeszło mi też przez głowę, to myśl, ze Jezus nie narodziłby się w ubogiej stajni, gdyby inne rodziny w Betlejem nie były skupione tylko na sobie.
Zatem bądź z Rodziną jak najpiękniej i najlepiej. Według mnie to nie przeczy temu, by np. z Rodziną właśnie w ten dzień wspólnie, upiec ciasto z myślą o starych opuszczonych ludziach w domu opieki, zanieść im światło i ciepło. Żeby zamiast kupić dziecku pod choinkę jedną wielką zabawkę – kupić dwie mniejsze i jedna zanieść z paczką cukierków do innego potrzebującego dziecka. To oczywiście tylko przykłady. Jeśli muzykujecie – możecie zrobić mini koncert kolęd w ośrodku opieki. Kiedyś miałam okazję śpiewać w takim domu pomocy właśnie koncert kolęd. I potem siedzieć i rozmawiać z tymi starszymi i samotnymi ludźmi. Takie rzeczy także łączą rodzinę, a dodatkowo pokazują dzieciakom, że świat nie jest tylko tu, w domu i taki jak w domu. Wspaniała lekcja szacunku do ludzi.
Dlatego napisałam, że jedno nie wyklucza drugiego. Wyjść poza krąg rodziny to nie znaczy opuścić rodzinę, ale dodatkowo otworzyć się na potrzeby także innych.
To jak podnieść głowę znad własnej miski, żeby zobaczyć, czy inne miski nie są puste a ludzie przy nich smutni i osamotnieni.:-)
Pozdrawiam, Ewa
W Toruniu polecam akcje:
http://orbitorun.pl/maskotkizabawkislodycze,854,l1.html
Czasami pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Widziałem tę animację już jakiś czas temu ale dziś ponownie wpadła w moje ręce. Polecam, kawał świetnej roboty i przy okazji w temacie pomagania innym ;) http://www.youtube.com/watch?v=iskBfH6bv3c
Po przeczytaniu tego wpisu uświadomiłem sobie, że już komuś pomogłem – i to zarówno z rodziny jak i z poza niej.
W jednym przypadku po prostu przywiozłem nieco jedzenia tym, co w lodówce pustki mieli a w drugim znowuż udzielam się jako administrator pewnej strony a raczej sklepu internetowego i pomagam w jego przeróbce i lekkim modyfikacjom :)
Nie mam może jakiejś ogromnej satysfakcji, ale i tak pewna jest, bo żyjąc w otoczeniu gdzie robienie czegoś za darmo jest traktowane jak naiwność i czysta głupota sprawia, że pozytywnie odróżniam się od reszty.
Myślę, że jeszcze uda mi się w tym roku coś pożytecznego dla kogoś zrobić :)
Przyszło mi do głowy, że mógłbym jeszcze coś dobrego zrobić, ale potrzebuję in formacji kogoś, kto się zna.
W pewnym mieście wojewódzkim znam kogoś, kto w bardzo trudnych warunkach, pracując dorywczo za grosze wychowuje nastoletniego syna, który od urodzenia jest niewidomy. Syn chodzi do gimnazjum a w domy zajmuje się IT korzystając z jakiegoś podarowanego PC i „czytacza” ekranu.
Na zajęcia w szkole przydałby mu sie laptop, a ja przecież mam kilka. Mógłbym dać mu bardzo przyzwoitą Toshibę 13 cali, którą w sumie niewiele używałem, bo potem kupiłem mniejsza maszynę. Jedyny szkopuł to system operacyjny – Vista w wersji niemieckiej. Pytanie: czy jesli kupie upgrade na windows 7 w wersji polskiej, to czy da sie to użyć do zaktualizowania wersji niemieckiej? Proszę o odpowiedź od kogoś kto naprawdę to wie.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Wojciech Bogacz,
czasem takie mało widowiskowe działania mają wielkie znaczenie. Pamiętam, jak szereg lat temu, gdy byłam w poważnym życiowym kryzysie, udostępnił mi mieszkanie (pokój), gdzie mogłam spokojnie mieszkać i na bieżąco wypełniał pustą lodówkę, dzięki czemu nie byłam głodna i mogłam spokojnie spać i zbierać się do kolejnego etapu mojego życia. To było dla mnie nieocenioną pomocą, za którą jestem niezwykle wdzięczna. Cieszę się, gdy mogłam potem w rózny sposób oddawać ludziom dobro, którego sama doświadczyłam. Niemniej ważne jest, bym podkreśliła, że ta z pozoru nie jakaś ogromna pomoc pozwoliła mi pokonać kryzys i stanąć na nogi, nie tracąc poczucia godności.
Święta to dodatkowy wyzwalacz wrażliwosci na innych.
Pozdrawiam, Ewa
Upgrade jest świeżą nową wersją po polsku. Tzn żeby po formacie ją zainstalować nie potrzebna jest stara kopia na dysku itp. Czyli jak kupisz Polską wersje to od samego początku (w tym instalacja) będzie w naszym języku (instalacje zrób po sformatowaniu w całości dysków) Jedynie kwestia czy soft jakiego używa ten chłopak będzie działał z Windows7? Pzdr ps sieci sprzedaży typu Vobis mogły by zrobić akcję typu oddaj nam swój stary laptop który przekażemy potrzebującym np. dzieciom w domach dziecka (Microsoft dorzuci od siebie świeża i legalną wersje windowsa i offica) a Ty dostaniesz 50zł rabatu na nowy laptop…
Przeczytałam kolejny komentarz Anderw przy innym poście, niemniejodnosi się do tego (http://alexba.eu/2010-12-03/rozwoj-kariera-praca/refleksje-o-poprzednim-poscie/#comment-98478).
Zwróciłam uwagę na to zdanie: „w dzisiejszych czasach moim zdaniem ludziom najbardziej brak miłości właśnie. Wcale nie strawy, odzieży, dachu nad głową, sukcesów, stanowisk, zaszczytów itd…”.
Ciekawe co na to Ci bezdomni Alexa…
Nakarmienie głodnego (kojarzy mi się biblijnie), ubranie go, żeby nie marzł, danie dachu nad głową, danie „narzędzi” pozwalających na zmianę w życiu, okazanie autentycznego zainteresowania – to oznaka szacunku, troski. Nie trzeba wielkich wzniosłych słów o miłości. Nie trzeba odczuwania specjalnych uniesień. Bez takich czynów mówienie o miłości wydaje mi się puste.
Nawet misjonarze jadąc głosić miłość Boga zaczynają od nakarmienia, uczenia, a dopiero potem opowiadają o miłości Boga.
Głodnemu potrzebny jest chleb. Najlepiej „podany z miłością” czyli w sposób szanujący godność obdarowanego.
Pozdrawiam, Ewa
Maciej
Czy przy upgrade nie muszę podawać SN poprzedniej zainstalowanej wersji? Czy nie ma ryzyka, że Win powie „niemieckiej wersji nie upgradujemy”? Kiedyś zapytałem w sklepie Morele, nie potrafili mi tego powiedzieć a nie chcę eksperymentować bo nie bardzo jest czas
Pozdrawiam
Alex
Z mojej wiedzy wynika, że niezgodność języka systemu uniemożliwia upgrade. Wprawdzie są sposoby na zainstalowanie czystego systemu z dysku upgrade ale Microsoft twierdzi, że to piractwo.
Pozdrawiam
Darek
Alex,
Może wystarczy Ci zmiana języka wyświetlania: http://windows.microsoft.com/pl-PL/windows-vista/Change-the-display-language Zastrzegam, że nigdy nie przeprowadzałem tej operacji.
Pozdrawiam.
Grzegorz.
Lekko wracając do „chwalenia się” – tak z okazji Świąt i nie tylko: życzę nam wszystkim, aby jak najwięcej osób mogło się chwalić pomaganiem innym :)
Pozdrawiam serdecznie,
Michał
@Alex:
„Upgrading Windows Vista in one language to Windows 7 in a different language requires a custom installation.”
(za: http://windows.microsoft.com/en-us/windows7/help/upgrading-from-windows-vista-to-windows-7?T1=tab02)
http://windows.microsoft.com/pl-PL/windows7/help/upgrading-from-windows-vista-to-windows-7-custom (od kroku 3, wcześniej nie istotne w tym wypadku motywy). Nie ma nic o tym ze w którymś miejscu trzeba wpisać key visty. Poza tym nigdy się z tym nie spotkałem, żeby instalując system trzeba było podać key ze starego systemu. Strata czasu dla usera itp. MS tak zły nie jest:) Poza tym nośnik dla upgrade i nowej wersji (box) jest ten sam. MS sprzedaje też same nośniki…, i było by bez sensu że wpisująć key win 7 update załączała się opcja dodatkowa wpisania keya z Visty. Więc na 100% zainstalujesz Win7, kwestia tylko chorych licencji, na których się nie znam. Ale przecież MS nie będzie sprawdzał w przypadku tego usera legalności licencji. Poza tym był laptop kupiony z legalną vistą, teraz kupisz win7 wiec wszystko jest uczciwe, zgodne z sumieniem. ps. zrób tylko instalacje niestandardową – z formatowaniem całego dysku, a najlepiej też usuń wszystkie partycje i stwórz 1 nową (ewentualnie potem zrób znów nowe). Według mnie wykasowanie wszystkich partycji i zrobienie formata majac tylko c: trochę przyśpiesza powolne windowsy. btw siostrze rok temu kupiłem Macbooka i do dziś jej system jest „fresh”. Zachowuje się jakby był wczoraj kupiony, dlatego sam też zamierzam przejść z Windows na soft/sprzęt Apple.
Alex wykasuj moje posty o upgrate. Najpewniej jednak kupić wersje oem: http://tryton.com.pl/cennik_towar.php?idtow=23584 Zapomniałem o takowych:) Oem jest dla nowych sprzętów, wiec nie może być mowy o gryzieniu się ze starą wersją. Kiedyś był taki motyw zeby zachować legalność trzeba było dokupić myszkę do wersji oem:)) Reasumując kup oem!:) wykasuj mój post o upgrate:)
Witam,
kiedyś, parę lat temu, zaglądałem często na ten blog i wiele zaczerpnąłem z wiedzy i umiejętności zawodowych, którymi dzieli się Alex. Kilka lat pracowałem w Szwecji, ale dwa miesiące temu wróciłem tutaj, bo jednak czuję się Polakiem i tu chciałbym spędzić resztę swojego życia. Podobnie zdecydowała moja żona, więc na nowo zaczynamy tutaj.
Trochę mnie zaskakują kierunki i tematy dyskusji tutaj, ale dawno wypadłem z klimatu tego bloga. Nie czytałem wszystkich postów, więc skupiam się siłą rzeczy na wątkach bieżących.
To, co dla mnie jest trudne w funkcjonowaniu w polskim społeczeństwie, to – jak ja to nazywam – „przerost formy nad treścią”. Wiele osób mówi bardzo dużo o wzniosłych sprawach, ideach, nawet – jak tutaj na tym blogu, co mnie trochę zaskoczyło – o rodzącym się Jezusie w ubogiej stajni i miłości Boga. Tylko co z tego, jeśli za tym nie idzie najczęściej działanie, postawy, konkretne czyny? Co z tego, że mówimy o otwartości, życzliwości, dawaniu, uszczęśliwianiu, skoro tych wzniosłych ideałów najczęściej nie umiemy jako społeczeństwo zastosować w codziennym życiu? W porównaniu ze społeczeństwem w Szwecji, w komunikowaniu się ludzi w Polsce razi wrogość, niechęć, krytykanctwo, agresja. Po kilku latach zauważyłem, że jest chyba niestety gorzej pod tym względem… Uspokajanie sumienia gestami tylko od święta, jednorazową dobroczynnością itp. nie zmieni faktu, że na co dzień jesteśmy wobec siebie wrodzy.
Marcinie, świetna animacja, rewelacyjny filmik. Strzał w dziesiątkę w temacie pomagania i dobroczynności. Dziękuję. :)
Oczywiście nie neguję tego, żeby pomagać bliźnim. Alex, pomysł z laptoptem jest świetny – konkretna pomoc dla konkretnego człowieka, któremu autentycznie jest ten laptop potrzebny. Trzymam kciuki, aby Ci ktoś pomógł z tym oprogramowaniem – bo wtedy chłopak dostaje prawdziwą pomoc, a nie tylko gadżet, zabawkę. I być może będzie to dla niego otwarcie drzwi do dalszego samodzielnego życia. Niedawno mój znajomy kupił laptopa naszej wspólnej koleżance, która sama wychowuje dwoje dzieci, w tym jedno niepepłnosprawne. Laptop to narzędzie jej pracy – więc prezent trafiony w jej potrzeby (jej własny po wielu latach padł). Ale nie było jej łatwo przyjąć tej pomocy – i o tym też trzeba pamiętać. Jestem przeciwnikiem uszczęśliwiania ludzi na siłę. Pomoc jest wtedy skuteczna, jeśli robimy coś z sercem, empatią, a nie tylko dlatego, aby pokazać siebie z najlepszej strony, albo uzyskać jakieś korzyści dla siebie, albo uspokoić własne sumienie.
Miłość moim zdaniem to nie jest emocja, którą można w sobie wzbudzić od święta – to postawa wobec życia, ludzi, otaczającego świata. To pewien rodzaj wrażliwości na to, co dzieje się wokół. Zauważanie nie tylko swoich potrzeb, ale też potrzeb drugiego człowieka. Tego, któremu coś dajemy, i tego, któremu nie chcemy dać dobrego słowa, bo np. jesteśmy z nim w konflikcie, albo ma inne zdanie niż nasze. Co z tego, że ludzie siadają przy stołach wigilijnych w domach, w firmach, dają sobie prezenty, jeśli w środku często zioną wręcz nienawiścią, albo dużym poziomem niechęci do tych, których nazywają bliskimi? I wkrótce po świętach wszystko wraca do „normy”…
Oczywiście generalizuję. Zwracam bowiem tylko uwagę na pewne problemy. Znam też ludzi w Polsce, którzy swoje ideały wcielają w życie. Na co dzień dobrze się z nimi współpracuje, a pomoc przychodzi w konkretnych trudnych sytuacjach, na bieżąco. I nie są to wielkie czyny – po prostu postawa życzliwości i otwartości na drugiego człowieka. Nie mogę na przykład wyrobić się ze skończeniem projektu i złoszczę się, okazując chwilowe zniecierpliwienie wszystkim wokół. Pięć osób z zespołu reaguje na to atakiem, krytyką, osądzaniem mnie, że jestem „gbur”, „arogant” itp. A jedna mówi mi: „Marku, czy w czymś mogę Ci pomóc, bo widzę, że ostatnio jesteś bardzo przeciążony pracą?”
I moim życzeniem jest, aby takich zachowań jak mojej empatycznej koleżanki, było na co dzień więcej. Akcje na święta – też oczywiście są ważne. Robi je wiele stowarzyszeń, wielu ludzi, którzy pomagają anonimowo i nie chcą nawet podziękowań za to. Róbmy i to, byleby to było zgodne z naszą postawą wobec ludzi w ogóle, byleby nie było chwilowym zrywem i pokazywaniem innym: „patrzcie, no patrzcie i podziwiajcie, jaki jestem dobry”.
dostrzeżcie w poscie Alexa pozytywy i nie doszukujecie się negatywnego, jesli w tym go nie ma…pomóźcie jeśli czujecie taką potrzebę, jeśli nie to nie-obowiązku nie ma.Każda inspiracja do dawania jest fajna,jeśli dostrzeżemy w niej tę fajność…
Fajna inicjatywa z tym pomaganiem, pomysł zaproponowany przez Alexa dużo bardziej podoba mi się od wspierania różnego rodzaju charytatywnych organizacji. Działając na własną rękę (w kręgu osób nam znanych) mamy większą pewność, że całe pieniądze dotarły w ręce potrzebujących (organizacje charytatywne muszą utrzymać ludzi od marketingu, zarządy, placówki, spedycje itd).
Hmm… Nie wiem, dlaczego moje 3 grosze nt. świat znalazł się gdzie indziej. Czary-mary?;-)
http://alexba.eu/2010-12-03/rozwoj-kariera-praca/refleksje-o-poprzednim-poscie/#comment-98534
Serdeczności,
Justyna
Justyno, czy masz takie niebiańskie zaniebieszczone nazwisko, czy to tylko pseudonim literacki? :)
Pewnie, że warto chwalić się tym, co się robi. Różne jednak mogą być intencje i cele tego „chwalenia”. Może to być dzielenie się radością, satysfakcją, spełnienieniem siebie samego, szczęściem innych itd. Może jednak to być egocentryczne oczekiwanie na brawa i dowartościowywanie siebie wyłącznie (co nie znaczy, że obdarowani przy tym nie skorzystają). Może to też być uspokojanie swojego sumienia, gdy np. od lat nie odwiedza się swoich rodziców i nie ma z nimi kontaktu, a energia zaangażowana jest w akcje dobroczynne. Myślę, że nigdy do końca nie wiemy, z jakich pobudek kto działa. Ale jeśli to działanie niesie dobro – to niech się dzieje, jakie by jego źródła nie były.
Twój pomysł spotkania osób „na zakrętach”, wspólnego kolędowania i świętowania – z pewnością może zainspirować innych. Osoby bezdomne, bez dachu na głową – u tych łatwiej określić potrzeby i zakres pomocy, bo widać, czego im brak (choć na pewno nie dotyczy to tylko potrzeb materialnych). Trudniej dotrzeć do tego, co jest ważne dla tych osób, które pozornie wyglądają na takie, które nic nie potrzebują. Szczególnie, że one raczej o pomoc i wsparcie nie proszą.
@Marek, myślę, że powinniśmy się trzymać tego, co napisałeś i działać:
„Ale jeśli to działanie niesie dobro – to niech się dzieje, jakie by jego źródła nie były.” A moje nazwisko jest z krwi i kości, czyli prawdziwe:-), ale staram się o jak najwięcej tego nieba nie tylko w nazwisku:-).
Tak, Polacy pod względem komunikacji, okazywania uczuć, Miłości bliźniego są inni… – nie tacy, jakbym chciała, aby byli. Często się nad tym zastanawiam stykając z ludźmi z innych krajów i doświadczając kontrastu. Myślę, że mamy klika skaz o podłożu historycznym – zabliźnione, ale widoczne ślady PRL-u, ba nawet XIX wiecznych walk o niepodległość.
Jestem również za pomaganiem konkretnym osobom – tym , o których niemal ocieramy się każdego dnia i pędzimy dalej. Kiedyś Matka Teresa powiedziała, że pomagając zawsze widzi konkretnego człowieka.
Całym sercem zgadzam się z Markiem, że Miłość to postawa życiowa, a nie np. migocząca postawa bożonarodzeniowa;-)
Zakończę cytatem z Matki Teresy, skoro już tu jest:-)
„Nieważne ile czynimy, lecz ile miłości wkładamy w czynienie tego. Nieważne ile dajemy, lecz jak wiele miłości wkładamy w dawanie.”
Justyno, nosić takie nazwisko, to nie byle jakie wyzwanie :)
Dziękuję za cytat z Matki Teresy – jakże jest wymowny.
Nie ilość, nie forma, nie powierzchowność, ale JAKOŚĆ tego, co robimy, ma tak naprawdę znaczenie. W tym chyba tkwi sens dawania, wspierania, pomagania innym.
Widzenie konkretnego człowieka, jego uczuć, jego potrzeb, jego tęsknot – czy jesteśmy na to wrażliwi?
Bardzo lubiłam M. Kotańsiego z jego charyzmatycznym podejściem do pomagania. Wiele lat temu widziałam z nim wywiad w którym zachęcał do dawania pieniędzy na ulicy, bez dociekliwości na co “pójdą” te pieniądze. Podkreślał, że ta odrobina zaufania pozwala przyjmującemu dar na zachowanie godności osobistej. Przekonał mnie wówczas jego argument, choć stoi on w opozycji do argumentów organizacji pozarządowych.
Pomijając pytania o motywację darczyńców, jestem za dobroczynnością, byle tylko bez patosu;) Tzn. mimochodem, na co dzień, nie tylko od święta.
Oby tylko nie popaść w zbyt duże samouwielbienie; wystarczy przeczytać rozdział z książki A. de Mello pt. “Maskarada dobroczynności”. Przednia lektura, choć może się rozmijać ze światopoglądem religijno-filozoficznym wielu osób.
Pozdrawiam,
Dorota
Dostałem niedawno od mojego przyjaciela książkę Willigisa Jaggera „O miłości”. Autor jest benedyktynem i mistrzem zen, jednym z najznamienitszych nauczycieli duchowych naszych czasów. Już samo połączenie chrześcijaństwa z buddyzmem świadczy o jego otwartości – zainspirował mnie do wielu głębszych przemyśleń.
„Żyjemy w czasach wybujałego egoizmu, który grozi zepchnięciem w przepaść nas ludzi, jako gatunku. Najnowsze badania pokazują, że 2% ludzi ma piećdziesiąt procent całego majątku ludzkości. Jednocześnie miliard ludzi cierpi głód. Tylko doświadczenie jedności wszelkiego życia, któremu my, ludzie, nadaliśmy imię miłości, może nam pomóc przezwyciężyć egocentryzm, w tak niszczycielski sposób wdzierający się do naszej egzystencji.”
Mocne, prawda? Na mnie te słowa zrobiły wrażenie, jak i cała książka.
@Marek:
“Żyjemy w czasach wybujałego egoizmu, który grozi zepchnięciem w przepaść nas ludzi, jako gatunku. Najnowsze badania pokazują, że 2% ludzi ma piećdziesiąt procent całego majątku ludzkości. Jednocześnie miliard ludzi cierpi głód. Tylko doświadczenie jedności wszelkiego życia, któremu my, ludzie, nadaliśmy imię miłości, może nam pomóc przezwyciężyć egocentryzm, w tak niszczycielski sposób wdzierający się do naszej egzystencji.”
Piekne slowa, ale robia absolutnie nic. Niestety.
Powiedz swojej matce albo siostrze „tylko doswiadczenie jednosci wszelkiego zycia zmieni wszystko na lepsze” i ja ciekawa jestem, jaka bedzie reakcja.
Zaloze sie, ze bardzo zdziwiona mina i nic wiecej.
za to prosba, zeby nakarmic konkretna osobe albo dac cos konkretnego komus – owszem, zmienia stan rzeczy.
Alexie,
Właściwie do tej pory byłem tylko biernym czytelnikiem tego bloga, jak sięgam pamięcią, to już dobe parę lat…
Czytając Twój wpis o niewidomym chłopcu, chciałbym Cię prosić, abyś wspomniał tamtej rodzinie podczas wręczania laptopa o tym, że Syn może się ubiegać o pomoc w rehabilitacji :
1. „Komputer dla Homera” – Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – Dofinansowanie sprzętu komputerowego, oraz specjalistycznego sprzętu.( narazie nieaktywny )
2. „Uczeń na wsi” – Dofinansowanie nauki osobom niepełnosprawnym
3. W przyszłości – program „Student II” – Czyli dofinansowanie kosztów studiów
4. Polski Związek Niewidomych – wiele zajęć rehabilitacyjnych
5. Do tego jeszcze Zasiłek Pielęgnacyjny z MOPSu.
Mam nadzieję, że informacja okaże się pomocna.
Pozdrawiam Gorąco!
Karol
Właśnie oprzytomniałem po podróży i zaraz jadę na spotkania z klientami (wiązanie krawata i zakładanie skarpet jest dość niezwykłą czynnością po prawdziwym Gypsy Time :-)), dlatego na razie króciutko dwie rzeczy:
– dziękuje wszystkim za wskazówki z tym laptopem, zabiorę się za to pojutrze.
– zgadzam się w 100% z Futrzak kiedy pisze: „Piekne slowa, ale robia absolutnie nic.” Jedną z chorób naszej polskiej mentalności jest zbytnie zafascynowanie słowami i symbolami, ze którymi nie idą jakiekolwiek działania. Napisze o tym post
Pozdrawiam i pędzę popracować
Alex
Słowa… Tak naprawdę można je wyrwać z kontekstu i nadać im znaczenie, jakie się chce… Można się nimi bawić do woli – i tymi wzniosłymi, i mniej wzniosłymi, a bardziej konkretnymi i realnymi typu. Nadawać im setki
Jeśli jednak to, co człowiek mówi, i co do niego trafia na różnych poziomach percepcji, w jakiś sposób przekłada się na jego działanie, czyny – to piękne słowa przeobrażają się w to, co staje się rzeczywistością.
Alex, co do systemu Vista i tego komputera, to myślę, że taki młody człowiek będzie wiedział co z tym fantem zrobić, a jak nie to niech się nauczy może kiedyś mu się to przyda. Sam mam w rodzinie osobę z pewną ułomnością i za każdym razem chce dowieść, że daje radę i faktycznie finansowo radzi sobie całkiem nieźle.
Co do chwalenia, to ja osobiście chwalić się nie lubię (jestem taki cichociemny, a może w moim mniemaniu nie mam się czym chwalić) za to lubię jak inni się chwalą bo to pobudza mnie do działania no i można się czegoś dowiedzieć. Np. jakiś czas temu Alex wspominał coś o zarabianiu pieniędzy i „pochwalił się”, że zarabianie kilku średnich dniówki to nie jest specjalnie duży wysiłek. Byłem wtedy w szoku, ja wypruwam sobie żyły i zarabiam te kilka, ale miesięcznie. Powiedziałem sobie, że jak inni mogą to ja też, a dziś mogę tylko dodać, że te kilka średnich to prawdopodobnie kwestia czasu.
Coś się stało z częścią mojej wypowiedzi – jakieś wirusy chyba zimowe grypowe działają i tutaj… :) Brak części tekstu w dwóch zdaniach, więc uzupełniam, jak miało być:
Słowa… Tak naprawdę można je wyrwać z kontekstu i nadać im znaczenie, jakie się chce… Można się nimi bawić do woli – i tymi wzniosłymi, i mniej wzniosłymi, a bardziej konkretnymi i realnymi typu „zróbmy to i to – nakarmy pierwszego żebraka, którego spokamy na ulicy itd. Słowom można nadawać setki znaczeń.
I można spierać się o słowa. Tylko czy to się przekłada na to, jak żyjemy? Na naszą wrażliwość na to, co dzieje się w innych ludziach?
Oczywiście można podyskutować o tym, że Polacy to i to… Od jakiegoś czasu, po kilku latach życia w Sztokholmie, zdałem sobie jednak sprawę, że cieszę się, że jestem Polakiem, chcę tu żyć i chcę coś zmieniać w w sobie, aby innym ze mną było dobrze. Z samego „bicia piany”, czyli krytyki tego, co wszyscy gołym okiem widzimy, jeszcze nic nie wynika. Stosuję zasadę, że jeśli coś mi się nie podoba w innych, to patrzę przede wszystkim na siebie – czy ja umiem być taki, jakimi chciałbym widzieć tych ludzi, których zachowania mi się nie podobają.
Jestem za mówieniem o tym co dobrego udało nam się zrobić! Również dla innych! Ja co roku sporymi kwotami obdarzam WOŚP. Teraz również kupiłam jakieś miśki dla fundacji TVN:) Wspieram również pewną mamę w ciężkiej sytuacji życiowej np pampersami, mlekiem itp. Ostatnio synek mój powiedział: „dlaczego mamuś zawsze innym pomagasz?” (oczywiście w takich drobiazgach) a innym razem „dlaczego ludzie się zawsze uśmiechają gdy ciebie widzą?” To najpiękniejszy komplement jaki usłyszałam. A także okazja do rozmowy na tematy związane z uważnością na drugiego człowieka. Ważne by pokazywać już dzieciom, że do tego aby wywołać uśmiech na twarzy drugiego człowieka, nie są potrzebne ani wielkie pieniądze, ani mnóstwo wolnego czasu.
Pozdrawiam
Zgadzam się w 100% że nie potrzeba dużo pieniędzy ani czasu. Z reguły wsyatrczy sie rozejrzeć, żeby znaleźć okazje do pomocy komuś. niezależnie od tego czy będzie to tak prosta rzecz jak pomóc komuś starszemy wsiąść do tramwaju, wypchnąć samochód z zaspy itp. Nie zajmuje to nawet minuty, a wywołuje uśmiech na twarzy kogoś zupełnie obcego.
Właśnie skończyłem pierwszy, trochę gorący dzień po powrocie :-)
Jutro tak samo, stąd moja ograniczona aktywność na blogu.
Postanowiłem dać temu chłopakowi innego laptopa, bo jako niewidomy nie potrzebuje dużego ekranu a dość silna i poręczna maszyna bardziej się mu przyda. Udostępnię mu mojego rezerwowego Samsunga P-200 z Core Duo 2,1 GHz i 3 GB RAM. Jutro powinien przyjść polski update na Win7, będę Wam raportował co dalej
Dobrej nocy
Alex
Jestem dziś znów maksymalnie zajęty.
Stan Akcji Święta: bezdomnych z parkingu na razie nie spotkałem, kupiłem za to polski system operacyjny dla tego laptopa. Teraz przy okazji trzeba będzie zdjąć z niego ważne dane spróbować zrobić update. Dziś muszę pracować do nocy, zobaczymy jak pójdzie jutro
Pozdrawiam
Alex
No cóż, ja powiesiłem na balkonie słoninę dla sikorek. Bo dlaczego niby z dobrymi uczynkami ograniczać sie tylko do ludzi?
Mam ciągle jeszcze ekstremalnie zajęty czas, tak to jest jak się po miesięcznej przerwie stoi osobiście do dyspozycji tylko przez kilka dni.
Całkiem krótko:
Rafał
Napisałeś: „No cóż, ja powiesiłem na balkonie słoninę dla sikorek. Bo dlaczego niby z dobrymi uczynkami ograniczać sie tylko do ludzi?”
Przykro mi, ale kompletnie nie zrozumiałeś o co chodziło mi w tym poście :-(
Mój raport:
Ciągle nie udało mi się trafić na tych bezdomnych, mam jeszcze jedno podejście.
Z tym niewidomym chłopakiem umówiłem, się, że dostanie komputer pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem. Wcześniej nie mam kiedy przeinstalować systemu i zdjąć z niego moich danych i licencjonowanego softu. On jest przeszczęśliwy (chyba jeszcze nie do końca wierzy, że go dostanie :-)) i te parę dni nie robią mu wielkiej różnicy.
przypomniałem sobie o innym ciężkim przypadku i zdobywszy namiary wysłałem tym ludziom 300 zł na Święta. W międzyczasie te pieniądze doszły i jak usłyszałem przez telefon zrobiły bardzo dużą różnicę!! :-)
Nie wielkie słowa o miłości bliźniego, braterstwie i tym podobnym pitu-pitu, ale konkretna, nawet niewielka pomoc!!
Gorąco zachęcam Was do zrobienie czegokolwiek konkretnego!!
PS: w 2010 bezinteresownie pomogłem wielu z Was w sprawach począwszy od instrukcji jak zrobić dobrego steka na grillu kontaktowym poprzez stworzenie kontaktów biznesowych po konkretne wsparcie w negocjacjach płacowych itp.
W 2011 jak ktoś ode mnie będzie coś chciał, to moje pierwsze pytanie będzie brzmiało: Gdzie byłeś i co robiłeś, kiedy ja robiłem na blogu akcję „Wkrótce Święta”?
I lojalnie uprzedzam, że odpowiedź „byłem zajęty przygotowaniem Świąt w rodzinie” nie będzie dobra.
Pozdrawiam wszystkich
Alex
@Rafał, popieram. U mnie dyndają na dwóch balkonach słoninki. Lubię patrzeć na sikorki ze skupieniem i impetem zanurzające w nich swoje dziobki. W końcu to nasi bracia i siostry jak głosił Św.Franciszek.
Korzystając z tego komentarza:
http://alexba.eu/2010-03-25/tematy-rozne/komu-moj-jeden-procent/#comment-85703
pomogłem Amelce Bajk wpłacając dzisiaj pewną kwotę na jej osobiste subkonto w fundacji.
Pozdrawiam z Wrocławia
Michał Szen
Justyno, Rafale,
dzięki za uświadomienie czegoś, co jakoś nam umyka w pędzie przedświątecznych przygotowań…
Dobro czasem to właśnie taki drobiazg – kawałek słoninki dla sikorek.
Ptaki w mieście bez naszej pomocy nie są w stanie przeżyć zimy. Moja Żona dziś stwierdziła, że chleb nie jest zdrowy dla ptaków, a gdy zmarznie, nie nadaje się do spożycia. Kupiła zestaw przeróżnych ziaren dla ptaków w sklepie z asortymentem dla zwierząt – i nimi częstujemy wróble, gawrony, kawki, gołębie zaglądające na nasze podwórko.
Rafał, dzięki. Pewnie, że z dobrymi uczynkami nie należy się ograniczać – ważne, że płyną z serca.
Kochani, jutro Wigilia… Zwierzęta w cudowną noc ponoć ludzkim głosem czasem przemawiają. Zastanawiam się, co by nam – ludziom powiedziały… Pamiętajmy o naszych Bliskich, kim by oni nie byli, o zwierzakach też. :)
Twój ostatni post z dzisiaj dał kopa mojej „szlachetnej osobie” – w końcu się zebrałem i zrobiłem coś. Choć wyżej dałem linka do ciekawej akcji ze zbieraniem żywności, to stało się tak że wypadło mi to z głowy (nie przez gorączką świąteczną, bo takowej nie odczuwam, poza tym od paru lat (a dokładnie mówiąc od czasu kiedy miałem epizod pracy zagranicą i pracowałem w święta = nie celebrowałem ich) przestałem je jakoś mocniej odczuwać. W tym roku się to trochę zmieni (w sumie dzięki Alexowi ale o tym później). Więc koło 19:30 jak czytałem post Alexa zastanawiałem się okej co zrobić: iść na łatwiznę i zrobić jakiś przelew na fundacje znalezioną w google, iść na mniejszą łatwiznę i kupić jakieś owoce i słodycze ale jednak doszedłem do wniosku że jak coś kupować to lepiej żeby oddziaływało (i rozwijało) dłużej niż kubki smakowe po czekoladzie…Oczywiście jeszcze miałem chwilę zastanowienia komu można pomóc. Szybko wpadł mi na pomysł dom dziecka który mam blisko własnego domu. Można rzec krótszą drogę piechotą mam do tego domu niż do sklepu biedronka (a te sklepy są w każdym miejscu w Polsce). Ludzie w potrzebie są na naszym osiedlu bliżej niż market… Wiec dzieciom kupiłem dwie MARKOWE gry planszowe. NOWA edycja twister i NOWA edycja rummikub dla dzieci. Akcentuje słowo „nowa” bo doszedłem do wniosku że starą wersją dzieciaki które chce obdarzyć prezentem mogą już mieć. Tak samo akcentuje markowe, choć sam bardziej wybieram marki „no name” … to uważam, że osoby które nie koniecznie mają pełen koloru świat wokół siebie potrzebują (z materialnych aspektów) markowych rzeczy które mogą rozjaśnić chwile. Poza tym zwracałem uwagę aby gry – prezent był zapakowany w oryginalne folie – im więcej aspektów nowości, otwierania pudełek itp. tym wiecej frajdy. Inna kwestia do której do szedłem, że bardzo ważne aby poszedł ten prezent dać dzisiaj – przed świętami a nie np. po – unika się myśli że ktoś dał prezent bo np. mu się nie podobał itp. Ludzie potrzebujący mają te odczucia co my – traktujmy ich tak samo. Budżet mojego skromnego prezentu dla dzieciaków dużo nie odbiegał od budżetu jaki przeznaczyłem na prezent dla siebie (książki) więc nie jest źle… Poza tym gry dałem opiekunce – nie było mojego kontaktu z dzieciakami. Pomijam, że nie było takiej możliwości, ale i tak uważam że to jest lepsze. Tzn lepszy 1 anonimowy mikołaj, którego dzieci mogą wyobrazić niż przelotne twarze zostawiające „tylko” jakiś prezent. Na pewno w przypadku dzieci trzeba działać z głową. Np. jednorazowe akcje zabrania dzieci i pokazania „lepszego” bogatszego świata mogą się źle skończyć. Cieszę, że zrobiłem coś, że post Alexa dla dzieci przyniósł prezent… Mam nadzieje że za rok (nie licząc jakiegoś działania w ciągu roku) sam z siebie podejmę akcje święta, nie czekając na post Alexa. Poza tym planując akcje wcześniej i kupując prezenty online, możemy kupić ich więcej za budżet jakbyśmy wydali np. w markecie. A jeśli w cenie 1 gry w markecie możemy kupic 2 różne w Internecie, to wybierzmy te 2 rozwiązanie…
Wyżej napisałem o świętach i o tym ze w tym roku chce żeby było inaczej. Tak jak sam świąt już raczej nie odczuwam to zamierzam w święta być bardziej fun i zaangażowany w relacje i interakcje z „bliskimi” („” – nawiązują do postu Alexa o bliskości…) niż to było rok temu. W końcu od mojego zachowania zależą przeżycia ludzi wokół mnie. Więc w taki dzień stane na uszkach aby m.in. starsze pokolenie dla którego święta są bardzo ważne czuło szczęście i satysfakcje. Poza tym za wiele godzin w kuchni, w marketach, za wkład finansowany wydany w organizacje należy się uznanie i podziękowanie…
Za to wspominana przez Alexa wiele razy „jakość życia” i to że może być ona wyższa, sprawiło że kupiłem matce dekoder telewizji cyfrowej. Możliwe, że tego nie doceni i nie wykorzysta w pełni… Ale wyszedłem z założenia że lepiej dla jakości jej życia będzie jak obejrzy lepszy film na HBO niż kolejne ambitne kino na Polsacie. Abonament nie jest duży – 48zł a może poprawić w jakiś stopniu jakość spędzanego czasu przed odbiornikiem TV… Poza tym w życiu nie ma sensu czekać , za dużo analizować tylko lepiej działać, podejmować mniejsze i większe ryzyko. Jeśli możemy poprawiamy jakość życia ludzi wokół nas pamiętajmy o potrzebujących którzy są bliżej naszego domu, niż market…
Przed chwilą wpadł mi do głowy pomysł, który początkowo wydawał mi się całkiem niezły, jednak nie jestem pewny co do możliwości jego realizacji od strony technicznej. Na portalu zajmującym się pożyczkami społecznościowymi kokos.pl znalazłem ogłoszenia ludzi chcących pożyczyć pieniądze na święta. Pomyślałem, że mógłbym, w przypadku ogłoszeń które wzbudziły moje zaufanie takiej pożyczki udzielić, po czym przesłać wiadomość, że jest to prezent i proszę o nie zwracanie tych pieniędzy. Gdyby ktoś nie chciał ich przyjąć, poprosiłbym o przekazanie ich osobie, którą zna i wie, że ich potrzebuje. Nie miałem jednak z takimi pożyczkami wcześniej do czynienia i nie wiem, czy kokos.pl umożliwia kontakt z pożyczkobiorcą, bez czego cała operacja nie jest możliwa do realizacji. Czy ktoś z Was korzystał już z tego, albo podobnego portalu i wie czy taki scenariusz jest możliwy? Jeśli tak, to jak oceniacie taką formę pomocy?
Ze względu na natłok pracy w ostatnim czasie nie zdołałem niestety rozeznać się w moim otoczeniu na tyle, by w bezpośredni sposób dotrzeć do kogoś ze świąteczną pomocą. Przesłanie lub podrzucenie komuś pieniędzy lub paczki wymaga jednak wiedzy kto rzeczywiście takiej pomocy potrzebuje, a zaproponowanie zupełnie nieznajomej mi osobie pomocy w postaci np. zrobienia jej przedświątecznych zakupów jest, przynajmniej dla mnie zbyt krępujące. Obawiam się, że mógłbym nie mieć na tyle wyczucia, by kogoś w ten sposób nie urazić, gdyż w końcu kierowałbym się wyłącznie powierzchowną oceną (co wiąże się też z tym, że pomoc tej osobie wcale może nie być potrzebna). W tym roku poszedłem więc nieco na skróty i dokonałem przelewu na konto Fundacji Świętego Mikołaja, którą znam z anteny radiowej Trójki i która pomaga rodzinnym domom dziecka. Na następne święta oraz początek roku szkolnego (dla wielu rodzin wydatki związane z zakupem przyborów i podręczników szkolnych są dużym obciążeniem) postaram się jednak przygotować na tyle, by z pomocą trafić bezpośrednio tam, gdzie będzie ona potrzebna.
Pozdrawiam i życzę wszystkim Wesołych Świąt :)
Karol
Wesołych Świąt czytelnikom jak i Alexowi:)
W tym czasie najłatwiej jest zdobyć na dobre uczynki, więc wykorzystajmy go jak najlepiej.
Dobrych świąt, pełnych spokoju Ducha, bliskości, życzliwości, autentycznej radości świętowania, wrażliwości na subtelne tonacje uczuć innych ludzi
Tobie Alexie i Czytelnikom
życzy Marek z Żoną Anią
Witajcie,
Alex w komentarzu do Rafała piszesz:
„Napisałeś: “No cóż, ja powiesiłem na balkonie słoninę dla sikorek. Bo dlaczego niby z dobrymi uczynkami ograniczać sie tylko do ludzi?”
Przykro mi, ale kompletnie nie zrozumiałeś o co chodziło mi w tym poście „”
Pewnie jest tak, że Rafał nie był nigdy w sytuacji z małymi możliwościami manewru z uczuciem opuszczenia przez cały świat, gdzie nagle ktoś okazuje, że o nas myśli i wyciąga pomocną dłoń.
Zdrowe sikorki, które mogą samodzielnie podlecieć na balkon nie należą do takich istot.
W temacie PS. Ja od dnia opublikowania postu (17.12) do godziny 7 rano 24 grudnia, z powodu opadów śniegu paraliżujących lotniska utknąłem w podróży.
Była to męcząca, ale bardzo pouczająca lekcja, za którą jestem bardzo wdzięczny przypadkowi :)
Pozdrawiam, Artur
Artur: „bardzo pouczająca lekcja, za którą jestem bardzo wdzięczny przypadkowi” – mógłbyś coś więcej napisać ?:)
Hej Maciek,
Oczywiście, że mogę jednakże wymagało by to znalezienia posta do którego nadawałby się ta historia.
Ten się do tego nie nadaje, a bardzo szanuję prośby Alexa aby komentarze były powiązane z postami.
pozdrawiam, Artur
Witajcie
Na razie mój któki raport z akcji świątecznej.
Z powodów widocznych na Blipie :-) moja manewrowość w ostatnich dniach była znacznie ograniczona, w szczególności odległość od najbliższej gotowej do natychmiastowego użycia toalety byłą wielkością krytyczną :-)
To uniemożliwiało mi poszukanie tych bezdomnych, co nadrobię w tych dniach. Wczoraj zainstalowałem WIN 7 PL na laptopie dla tego niewidomego chłopaka. Poszło gładko, po zrobieniu miejsca na drive C: „custom installation” i maszyna hula.
Dziś wyczyszczę drive D: i jutro wyślę komputer.
Mam trochę innych zaległości, więc odezwę się później
Pozdrawiam
Alex
Post scriptum
Wg CBOS w minionym roku 42% (spośród ankietowanych Polaków) w żaden sposób nie wspomogło potrzebujących. Od kliku lat o 2-3% wzrasta liczba tych, którzy nie pomagają (?!) :-(. W dzisiejszej Wyborczej powinien być Raport o polskiej filantropii, do którego jeszcze nie udało mi się dotrzeć. Hmmm… może nawet nie dotrę – łatwiej nie wiedzieć (?)…
Justyno Niebieszczańska,
Szklanka do połowy pełna lub do połowy pusta.:-) Skoro – jak podajesz – 42 % nie pomaga, to 58 % pomaga.:-) Przy tym ważne, czy badanie dotyczy przekazywania środków na organizacje społeczne, czy pomagania w ogóle, w różnych formach (w raporcie GW podano np. dane z badania Stowarzyszenia Klon/Jawor – „54 proc. Polaków wspiera materialnie organizacje społeczne”, a nie, że tyle wspiera potrzebujących – bo to różnica.
Stan polskiej filantropii mierzony ilością środków przekazywanych na organizacje powołane do pomagania, to tylko częściowo obraz gotowości ludzi do dawania i pomocy. To także (m.in) wyraz zaufania (lub braku) do organizacji pośredniczących w pomaganiu, a to już temat rzeka.
Według mnie ważne jest tak naprawdę, co JA robię w zakresie pomagania potrzebującym, a nie to, co robi statystyczny Polak czy jak się zachowuje tzw. reprezentatywna grupa badawcza. :-)
Pozdrawiam, Ewa
@Ewa
Może masz rację, że należy patrzeć optymistycznie:-), więc wg w/w badań CBOS „wspomaga co czwarty, głównie niewielkimi datkami pieniężnymi; a większymi datkami, dobrami materialnymi i pracą – zaledwie co czternasty”.
W moim osobistym odczuciu z polską filantropią mogłoby być dużo lepiej. Przyczyny, jak słusznie zauważyłaś, należy szukać m.in. w deficycie zaufania ( tylko 12-13% ludzi ufa komuś spoza rodziny). Jakie są inne przyczyny? A może odczuwasz, że pomagamy w dostateczny sposób jako społeczeństwo?
Mnie ten „statystyczny” Polak interesuje, bo może być nim mój sąsiad, sklepowa, u której kupuję bułki, znajomy taksówkarz, przypadkowy rozmówca w pociągu, etc. Ci 'statystyczni’ i „niestatystyczni” kształtują obraz narodu, a dla mnie naturalną rzeczą jest pragnienie, aby Polacy stawali się lepsi. Jednak Twoje podejście a’la „róbmy swoje” też mi się podoba:-).
A! Trochę dziwnie to brzmi „Justyno Niebieszczańska”;-), prawda? Odczuwam dystans. Ciekawe, dlaczego włożyłaś tyle wysiłku w napisanie mojego nazwiska w odpowiedzi? ;-)Do imienia dodałam nazwisko, bo wypowiada się też inna Justyna i nie chcę, aby nas mylono.
Serdeczności:-),
Justyna
Justyno Niebieszczańska,
dla mnie to wcale nie brzmi dziwnie – imię w wołaczu, nazwisko we właściwej formie – tak się do Ciebie zwracam, ponieważ sama tak się „napisalaś” a ja to szanuję. Chba że wolisz wersję dla mnie nieco zdystansowaną i chlodną typu „@Justyna Niebieszczańska”.
Wysiłek taki sam jak ten, gdy Ty sama piszesz swoje nazwisko.:-)
Napisałaś: „wypowiada się też inna Justyna i nie chcę, aby nas mylono” – to drugi powód, dla którego zwracam sie do innych tak, jak sami się tu zdecydowali identyfikować.
Co do: „A może odczuwasz, że pomagamy w dostateczny sposób jako społeczeństwo?” Na jakiej podstawie wyciagasz taki wniosek? Mnie po prostu malo interesuje, co robi spoleczeństwo jako takie. Interesuje mnie, co robią ludzie wokol mnie i ja sama. Bo to ma największy wplyw na moje życie, a badań socjologicznych nie prowadzę. :-)
Pozdrawiam, Ewa
ps. Ja publikuję komentarze tutaj jako Ewa W. Jest jeszcze ktoś kto występuje tutaj jako Ewa. Proszę, zachowaj formę „@ Ewa W” – wtedy wiem, że zwracasz się właśnie do mnie. :-)
Witajcie wszyscy :)
Alex:
A propos komputera. Bardzo szybko opisze co mi chodzi po głowie. Zrobiłem mały research:
Koszt update’u windows 7 Upgrade – 369 złotych
Koszt pełnej wersji – 399
Różnica tylko 30 zł, ale dużo udogodnień w wersji pełnej.
Obie wersje, o których mówię to Windows 7 Home Premium. (źródło – Komputronik)
O wiele szybciej i lepiej będzie kupić nowy system – Full wersje. Dlaczego ?.
1) Odchodzą wszelkiej maści problemy..czy będzie się gryzło z wersją niemiecką itd. Po prostu robisz format c: i instalujesz świeżynkę na dysku C:
2) Wyobraź sobie, że temu chłopcu zachce się/będzie naprawdę potrzebował w przyszłości zrobić format dysku twardego. Wtedy niestety będzie miał 2x więcej pracy. Po pierwsze będzie musiał zainstalować „stary” system (XP, albo Vista) i później na to nakładać UPGRADE od Ciebie. W przypadku FULL systemu, ten problem odpada.
Poza tym możesz sobie wybrać pomiędzy 32bit i 64bit w zależności, który będzie lepiej pasował do jego potrzeb. Obie wersje w tej samej cenie.
Mam nadzieje, że nie jest za późno na ten komentarz.
I jeszcze jeden komentarz dotyczący Twojego post-scriptum:
„PS: w 2010 bezinteresownie pomogłem wielu z Was w sprawach począwszy od instrukcji jak zrobić dobrego steka na grillu kontaktowym poprzez stworzenie kontaktów biznesowych po konkretne wsparcie w negocjacjach płacowych itp.
W 2011 jak ktoś ode mnie będzie coś chciał, to moje pierwsze pytanie będzie brzmiało: Gdzie byłeś i co robiłeś, kiedy ja robiłem na blogu akcję “Wkrótce Święta”?
I lojalnie uprzedzam, że odpowiedź “byłem zajęty przygotowaniem Świąt w rodzinie” nie będzie dobra.”
Generalnie mówiąc jestem w 100% jeśli chodzi o bezinteresowne pomaganie innym. Jednak to co napisałeś Aleks w PS może przynieść odwrotny skutek do zamierzonego. Zauważ, że tworzysz warunek dla Twojej pomocy. Niektórzy mogą to odebrać tak, że zaczną pomagać nie dlatego, że chcą, z potrzeby serca, ale dlatego, że będą chcieli się pokazać (Tobie) że pomagali. Dlaczego?. Bo będą liczyli na Twoją przyszłą przychylność, uważam w związku z tym, że ten Twój wpis (PS mam na myśli) Aleks nie jest najlepszy. Albo przynajmniej mógłbyś tak doprecyzuj o co Ci chodzi żeby nie było niejasności. Bo dla mnie osobiście to wygląda tak, że „pomogę bo Aleks na mnie spojrzy przychylniejszym okiem „jakby coś”. To nie powinno tak wyglądać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Marcin
Marcin – dlatego Alex zada też drugie pytanie, „a co poza tym” :)
Dziś wróciłem zdrowotnie do normy (wreszcie zjadłem dobry obiad :-)) ale dwa dni „w plecy” dają się we znaki. Dlatego znowu tylko krótki bieżący komentarz:
Ewa W
Na tym blogu zwyczajem jest zwracanie sie do przedmówcy nieodmienionym nickiem bez znaczku „@”
Przy długich dyskusjach ułatwia to wyszukanie wypowiedzi danej osoby na stronie przy pomocy wyszukiwarki.
Grąbkowski Marcin
Dziekuję za sugestie z systemem operacyjnym, równie bezproblemowo zainstalowałem upgrade bez konieczności robienia czegokolwiek innego poza zrobieniem 5,5 GB na dysku C:
Nawiązując do dalszej części Twojego komentarza napisałeś: „Niektórzy mogą to odebrać tak, że zaczną pomagać nie dlatego, że chcą, z potrzeby serca, ale dlatego, że będą chcieli się pokazać (Tobie) że pomagali.”
Spójrz na to z perspektywy tych potrzebujących. Zaczną im pomagać? Jeśli tak to super, wszystko jedno z jakich pobudek.
I mnie też chodziło o jak najwięcej takich aktów pomocy. A nie tylko opowiadania o miłości bliźniego i używaniu wielu pięknych i wzniosłych słów bez jakichkolwiek działań. Widzisz czasem jestem po prostu managerem i tutaj zadaniem było „zróbmy coś konkretnego dla jak największej ilości ludzi”.
Piszesz: „Albo przynajmniej mógłbyś tak doprecyzuj o co Ci chodzi żeby nie było niejasności.”
Myślę, że się wystarczająco jasno wyraziłem :-)
Całkiem precyzyjnie: Jeżeli ktoś z Czytelników będzie prywatnie chciał w 2011 coś ode mnie za friko (co dotychczas było bardzo łatwe i bezproblemowe), to otrzyma najpierw ode mnie zapytanie, gdzie był jak ja ogłaszałem tę akcję i gdzie pod postem mogę znaleźć opis tego, co zrobił. Jak tu będzie „kicha” to zapytam o powody takiego stanu. Jak nie będzie bardzo poważnych i przekonywujących, to „sorry Winnetou” :-)
Patrząc na dyskusje powyżej, będę miał w przyszłym roku znacznie więcej czasu do zagospodarowania :-)
To brzmi stanowczo, ale przecież ani nie prosiłem o coś dla mnie, ani o coś wielkiego – ciastko za parę złotych dla kogoś potrzebującego tez by wystarczyło.
Życzę wszystkim dobrego samopoczucia
Alex
Ewa W, żadnych wniosków, co do Ciebie nie wyciągam, ale dopytywałam się ( moje słowa:“A może odczuwasz, że pomagamy w dostateczny sposób jako społeczeństwo?”), więc proszę nie pisz, że wyciągam jakiś wniosek, którego nie wyciągam (Twoje słowa: „Na jakiej podstawie wyciagasz taki wniosek?”). Błąd mojego dopytywania polega na sugerowaniu odczuć i tu postaram się poprawić na przyszłość:-)
Co do podpisu pewnie wolałabym po prostu „Justyna”:-), ale uwzględniając realia (,aby się nie myliło) i wskazówki Alexa już jest dla mnie wszystko jasne w tej kwestii.
Twoje pojmowanie społeczeństwa wydaje się być inne niż moje, bo dla mnie to konkretni ludzi obok mnie, ci których mijam na ulicy, z którymi przecinają się moje drogi, etc.Badań socjologicznych nie prowadzę, ale socjologia również w wymiarze statystyk mnie interesuje.Zresztą większość z nas jest po trosze lepszymi lub gorszymi socjologami-amatorami:-)-interesują nas sprawy, które łączą i dzielą ludzi.
Oczywiście, jeżeli kiedykolwiek będę się do ciebie tu zwracała, posłużę się formą „Ewa W”.
Mnóstwo serdeczności na te ostatnie dni „starego” roku;-)
Justyna
Alex,
no to postawiłeś wszystkich Czytelników „pod ścianą”.
Kiedy napisałeś: „W 2011 jak ktoś ode mnie będzie coś chciał, to moje pierwsze pytanie będzie brzmiało: Gdzie byłeś i co robiłeś, kiedy ja robiłem na blogu akcję “Wkrótce Święta”?”, zaczęłam się nad tym zastanawiać i okazało się, ku mojemu zaskoczeniu, że byłam na swoim miejscu i bezwiednie pomagałam komuś, kto był w podbramkowej życiowej sytuacji.
Kiedy napisałeś: „gdzie pod postem mogę znaleźć opis tego, co zrobił”, uznałam, że opis całej sytuacji zachowam dla siebie, bo wydaje mi się, że to byłoby jak stanięcie do licytacji. Z jakichś powodów czuję opór przed podbijaniem swojej wartości w Twoich oczach w ten sposób (to odnośnie tego, gdybym potrzebowała Twojej pomocy).
Anet.
Napisałaś: „no to postawiłeś wszystkich Czytelników “pod ścianą””
„Ścianę” zbudowali ci Czytelnicy, którzy zignorowali moją skromna i w sumie bardzo łatwa do spełnienia prośbę :-)
Dalej piszesz: „uznałam, że opis całej sytuacji zachowam dla siebie, bo wydaje mi się, że to byłoby jak stanięcie do licytacji.”
Masz pełne prawo tak uważać, choć to, bez obrazy, jest bardzo polskie podejście.
Ja oczywiście mam pełne prawo odmówić bezpłatnej konsultacji osobie, która moją prośbę o danie konkretnych przykładów działań(bo to jest blog edukacyjny i ktoś inny może potrzebuje inspiracji)) interpretuje w ten sposób. Nie ma problemu, przynajmniej dla mnie.
Pozdrawiam
Alex
Alex, Twój ostatni post jest właśnie przykładem tego o czym pisałam wyżej. Pomagasz ludziom, ale jak widać oczekujesz od nich, że w ramach wdzięczności zrobią to, o co ich prosisz. Żądasz świadectw, że Cię posłuchali. Jeśli nie są posłuszni, nie okazują wdzięczności, Twoja chęć pomagania gwałtownie słabnie. Czy niewidomego chłopca i bezdomnych z parkingu też zamierzasz tak rozliczać?
Moim zdaniem tego typu pomoc to zawoalowana chęć sprawowoania kontroli. To toksyczne zachowanie i zdarzyło mi się zrywać kontakty z ludźmi, którzy się w ten sposób zachowywali, i nie umieli tego zmienić, bo to nie jest dobre. Dla nikogo. Ani dla osoby, która pomaga „bezinteresownie”, a potem przeżywa rozczarowanie brakiem wzajemności, ani dla osoby, która pomoc przyjęła bez świadomości, że jednocześnie przyjmuje na siebie pewne zobowiązanie.
Pomagajmy sobie nawzajem. Ten Twój apel jest bardzo cenny i popieram go nie tylko całym sercem, ale również czynem. Piszesz, że wymagasz relacji ze względu na „managerskie podejście” do tej sprawy. Zastanów się jaka akcja charytatywna w Polsce ma wręcz niespotykane na świecie rozmiary i czy jej organizator rzeczywiście dobrze zrobiłby, gdyby postąpił w taki sposób jak Ty. Czy Twoim zdaniem zbiórki WOŚP byłyby większe, gdyby Owsiak zapowiedział, że ze sprzętu kupionego przez WOŚP będą mogły korzystać tylko dzieci rodziców, kórzy w wystarczający sposób wspomogli jego akcję?
Alex,
Podoba mi się Twoja akcja. Mam dość świąt, w których chodzi tylko o oglądanie Kevina w telewizji, szukaniu promocji w sklepach i składaniu sobie życzeń, które często ze szczerością nie mają nic wspólnego.
Ja ze swoej strony mogę powiedzieć, że pomogłem swoim sąsiadom. Kupili sobie w tym roku żywe drzewko świąteczne. Są to starsi ludzie. Drzewko było dostarczone na parking( ale nie taki pod blokiem mieszkalnym). Zaoferowałem swoją pomoc. Znalazłem swoje stare sanki w piwnicy. Przywiozłem im te drzewko i wniosłem do domu. Niby nic, ale wiem że sami by tego nie zrobił( żywe drzewko z donicą jest dużo cięższe od sztucznych plastykowych). Sam jeszcze nie zarabiam. Ale mogłem pomóc w inny sposób.
W końcu chyba chodziło o to żeby wyjść poza krąg własnej rodziny i wnieść promyk słońca w czyjeś życie.
Pozdrawiam MArcin.
Magda,
Sprawy, które zwróciły moją uwagę w Twoim komentarzu:
1 – piszesz do Alexa „oczekujesz od nich, że w ramach wdzięczności zrobią to, o co ich prosisz”.
A gdzie tu wdzięczność. Sytuacja ma się tak:
– Alex zacheca do zrobienia czegoś dla innych, namawia.
– informuje, że udzielanie pomocy Czytelnikom tego bloga w sprawach biznesowych i okołobiznesowych (pomoc merytoryczna, biznesowa) będzie poprzedzał pytaniem o ich aktywność na rzecz potrzebujących (pomoc humanitarna)
– wyraża pogląd (tak rozumiem), ze skupianie się wyłącznie na „swoim”, na kręgu wlasnych znajomych i rodziny i zajmowanie się nimi pomijając innych, nie dając nic z siebie innym potrzebującym to dla niego czynnik dyskwalifikujący do tego, by udzielać takiej osobie darmowych konsultacji biznesowych.
Wdzięczność, o której piszesz wyrażalaby się w postawie: „udzieliłem Ci konsultacji biznesowej za darmo, to teraz musisz isć i zrobic coś dla biednych, bo ja tego oczekuję, wymagam, żadam.” Tu takiej sytuacji zdecydowanie nie ma.
Tu jest sytuacja zupełnie inna: „pokaż, co robisz dla innych potrzebujących, pokaz czy jest w Tobie taka gotowość i wrażliwość, a ja wtedy podejmę decyzję, czy chcę Ci pomagać korzystając ze swojej wiedzy, kontaktów etc.”.
Tu nie ma nic ani z wdzięczności, ani w barterze.
2. „chęć sprawowoania kontroli” – rozróżnić tu trzeba przede wszystkim dwa poziomy kontroli:
– to, że każdy ma pełne prawo I nawet obowiązek kontrolować to co robi we własnym życiu z własną energia, czasem, pieniędzmi etc. – ewentualnie do tej grupy „kontroli” można by wlączyć to, co robi Alex – chce wiedzieć, komu będzie pomagał biznesowo – czy człowiekowi otwartemu na potrzeby innych czy skupionemu tylko na sobie i „swoich” – ma do tego pełne prawo, wszak oddaje swoją wiedze i czas zupełnie za darmo (nie każe odpłacać dobrym uczynkiem – co wynika z tego, co napisałam wyżej).
– inny poziom kontroli to ten „toksyczny” o jakim napisałaś. Sama mocno ograniczam takie kontakty. Nie widzę nigdzie w takiej postawie Alexa potrzeby kontroli ani wyrazu kontrolowania innych – ani toksycznego, ani nietoksycznego. Zadawanie pytań potrzebnych mi do podjęcia decyzji nie jest kontrolą a pytaniem w ww. celu.
3. Pytasz Alexa: „Czy Twoim zdaniem zbiórki WOŚP byłyby większe, gdyby Owsiak zapowiedział, że ze sprzętu kupionego przez WOŚP będą mogły korzystać tylko dzieci rodziców, kórzy w wystarczający sposób wspomogli jego akcję?” – to w ogóle inna sytuacja. Przeanalizuj ją to zobaczysz różnice: WOŚP zbiera pieniądze od ludzi – Alex nie, nie zbiera żadnych datków, darowizn etc. WOSP za zebranie pieniądze kupuje coś dla kogoś. Alex uznał, ze biznesowo będzie wspierał tych, którzy pomagają innym. To jakby WOŚP powiedział: dla tych, którzy darowali pieniądze teraz będzie darmowe szkolenia z ekspertem. Biletem wstępu jest serduszko WOŚP – nie wsparłeś naszej inicjatywy – nie uczestniczysz w szkoleniu. U Alexa pomoc innym bardzo potrzebującym (a nie Alexowi) to w pewnym sensie bilet wstępu na jego konsultacje czy szkolenia. Według mnie bardzo rozsądnie, zwłaszcza, że ta pomoc to niekoniecznie musi być wydawanie pieniędzy, czasem życzliwy gest, ale zawsze związany z zauważeniem problemu i potrzeby drugiego człowieka.
4 Pisanie o tym jak pomagamy tutaj na blogu daje szansę innym ludziom zobaczyć, na jak wiele rożnych sposobów można pomagać i jak to jest zarówno łatwe, jak i trudne (wymaga wyjścia poza swój własny często mały świat).
Pozdrawiam, Ewa
Magda,
uzupelnienie do powyższego komentarza, gdzie punkcie 2 napisalam: że Alex „nie każe odpłacać dobrym uczynkiem – co wynika z tego, co napisałam wyżej”. Nie dodałam, że mówi on jednak w wielu postach: „podaj dalej”. I to jest ok.
Ewa
Witajcie :)
Grąbkowski Marcin
Dziekuję za sugestie z systemem operacyjnym […]
Good :). Daj znać jak się ta cała sprawa zakończyła :)
[…]Spójrz na to z perspektywy tych potrzebujących. Zaczną im pomagać? Jeśli tak to super, wszystko jedno z jakich […]
Jasne. Troszkę podyskutowałem o tym komentarzu, poście i Twoim podejściu do sprawy z innymi osobami i lepiej Cię zrozumiałem.
Pozdrawiam serdecznie
Marcin
Alex piszesz
„Jeżeli ktoś z Czytelników będzie prywatnie chciał w 2011 coś ode mnie za friko (co dotychczas było bardzo łatwe i bezproblemowe), to otrzyma najpierw ode mnie zapytanie,[b] gdzie był jak ja ogłaszałem tę akcję i gdzie pod postem mogę znaleźć opis tego, co zrobił[/b]. ”
Wytłuściłam kawałek o który mi chodzi. Z tego wynika, że liczy się tylko pomoc w 'Akcji świątecznej’ w okresie okołoświątecznym? Jest to dla mnie dziwne, bo oznacza, że aby otrzymać twoje konsultacje, to należy pomóc w okresie Świątecznym i opisać to pod tym postem, tak jak by pomoc w pozostałe 360 dni w roku nie liczyła się.
To do Ciebie mi niezbyt pasuje, bo nawet w samym głównym poście piszesz
„Wielu z Was wie, że nie jestem specjalnie przywiązany do kalendarza i różnych świąt w nim zawartych. Nie jest też moim zwyczajem, poddawanie się dyktatowi jakiejś daty i oczekiwanie w tym dniu czegoś bardziej szczególnego niż w innym.”, co oznaczało by, że też i niesienie pomocy innym nie jest związane z kalendarzem i konkretnymi datami.
Możesz to wyjaśnić?
Olga
@Ewa W.
Przeczytawszy Twoją odpowiedź i następny post Aleksa, stwierdzam, że moja wypowiedź była niespecjalnie przemyślana i zbyt impulsywna. Czy prośba połączona z sankcją za jej niespełnienie nadal jest prośbą? Pomyślę sobie dziś wieczorem i zobaczę czy uda mi się dojść do jakiś wniosków na ten temat, które będą się nadawały do publikacji ;)
@Alex. Przepraszam.
Hej Alex,
Za inspiracją Twojego postu zrobiliśmy 2 dobre uczynki, na początku chcieliśmy je zachować dla siebie, ale po przeczytaniu Twojego ostatniego komentarza pod tym postem zdecydowaliśmy się je razem opisać:
1) W miejscu w którym się wychowałem pomiędzy Gliwicami a Rybnikiem. Postanowiłem zrobić paczkę świąteczną dla bezdomnego który mieszka cały rok w altance. Zakupiłem dla niego podstawowe produkty żywnościowe, środki czystości oraz dodałem od siebie książkę z prywatnej biblioteczki i kawalek domowego makowca… Poza tym zrobiłem też kilka mniejszych gestów o których nie będę pisał szczegółowo. Kamil
2) W Krakowie, na osiedlu na którym aktualnie mieszkamy jest 2 bezdomnych, których znamy z widzenia. Jakiś czas temu przygotowałem świąteczną paczkę (produkty spożywcze takie jak kilka konserw, ryby, pieczywo, kilka czekolad, napoje, świeże owoce itp.). Znalazłem ich w miejscu, gdzie zazwyczaj ukrywają się przed zimnem, zapytałem, czy mają ochotę na ciepły posiłek, na który ich zaprosiłem do małego lokalu gastronomicznego nieopodal. Następnie wręczyłem im paczkę, wymieniłem kilka miłych słów i złożyłem życzenia świąteczne. – Alek
Pozdrawiamy,
Kamil i Alek
Magda – źle według mnie zrozumiałaś zamysł Alexa. Alex miał jeden cel, aby ludzi w potrzebie dostali od nas jakiś gest. Napisał tak jak napisał, mnie to np. pobudziło i np. zamiast puścić przelew na „fundacje z googla” pojechałem do marketu kupiłem prezent, skromny ale zawsze. Zawiozłem go do domu dziecka, za pewne grupa dzieci się już z niego bawiła (patrzyłem aby była to w jakimś stopniu nowość prezent który na 100% wykorzystają). I o to chodziło Alexowi zeby jakiś człowiek, który za darmo sobie czyta ten blog zrobił coś konkretnego. De facto w tej sytuacji nasze odczucia są mało istotne – ważne było, ważne jest abyśmy sobie pomagali. Poza tym blog czytają nie tylko osoby z nagłówka Blogu Alexa ale też inni. Czasem trzeba powiedzieć coś mocniejszego, aby pobudzić ten mniejszy lub większy procent ludzi aby zrealizować postawiony, słuszny cel. A cel był jasny i prosty do wykonania, wersja min. było kupno cegiełki na stronie typu groupon albo przelew. Sam po sobie widzę, że często kosztem innych odwleka się działanie. A prezent świąteczny dany po wigilii ma inną wartość niż dany przed.
Magda,
Skoro będziesz się zastanawiała (i inni być może także),”czy prośba połączona z sankcją za jej niespełnienie nadal jest prośbą?” , to najpierw warto się zastanowić, czy to rzeczywiście jest prośba (o pomoc potrzebującym) połączona z sankcją.
Sankcja to odpowiednio kara lub nagroda.
Z tego co napisałaś wnioskuję, że Twój tok myślenia mpoże przebiegać tak: „w nagrodę za pomoc biednym w okresie świątecznym mogę korzystać z konsultacji Alexa. Kara za brak pomocy potrzebującym to brak mozliwosci korzystania z konsultacji / pomocy Alexa.
A tu nie ma ani nagrody, ani kary. :-) Nie ma sankcji.
Wróćmy zatem do tego, co Alex napisał:
„Jeżeli ktoś z Czytelników będzie prywatnie chciał w 2011 coś ode mnie za friko (co dotychczas było bardzo łatwe i bezproblemowe), to otrzyma najpierw ode mnie zapytanie, gdzie był jak ja ogłaszałem tę akcję i gdzie pod postem mogę znaleźć opis tego, co zrobił. Jak tu będzie “kicha” to zapytam o powody takiego stanu. Jak nie będzie bardzo poważnych i przekonywujących,
to “sorry Winnetou”” (z komentarza Alexa do Grąbkowskiego Marcina).
To kryterium wyboru osób, którym Alex decyduje się pomagać. To warunek, a nie kara czy nagroda. Przy tym mówimy tu o konkretnej pomocy biznesowej, a nie o pomocy humanitarnej.
To normalne – zatrudniam kogoś, kto spełnia określone kryteria, bank udziela pożyczki komuś, kto spełnia określone warunki, nawet rozgrzeszenie w konfesjonale dostajemy pod warunkiem szczerego żalu i obietnicy poprawy i bez tego nie ma szans. Do określonego klubu można wstąpić, gdy się spełnia podane warunki i nikt tego nie traktuje jako sankcje. Z rabatów w sklepach czy firmach szkoleniowych możesz korzystać, gdy spełniasz określone warunki. Alex określił warunki, jakie trzeba spełnić, by móc wejść do tego – nazwijmy – „klubu korzystających indywidualnie i bezpłatnie z wiedzy, umiejętności i doświadczenia Alexa ” ok. I zrobił coś więcej – powiedział, że jeśli ich nie spełniasz a jesteś w stanie podać przekonujące i ważne uzasadnienie, to nadal masz szanse wejść do tego „Klubu”.
Określenie „prośba połączona z sankcją” nie ma według mnie tutaj uzasadnienia.
Być może wielu z nas jest nauczonych tego, że odbiera się kary i nagrody, że na określone rzeczy trzeba zasłużyć lub się na nie nie zasługuje, niemniej po lekturze niemal wszystkich postów wraz z komentarzami mam przekonanie, że nie o to chodzi, żeby zasłużyć na nagrodę lub na karę.
Alex konkretnie określa warunki, jakie trzeba spełnić i to jest ok.
Znając z postów nieprzywiązywanie się Alexa do kalendarza, mam wrażenie, że nie chodzi o pomoc w dniach 24-26 grudnia, ale postawę i pomoc zainspirowaną tym postem i wyjście choć odrobinę poza krąg „własnych spraw”.
Alex,
Jak wygląda moja pomoc? Wczoraj rozmawiałam z osobą, która z przyczyn zdrowotnych jest skazana na siedzenie w domu bez dostępu do Internetu, co znacznie utrudnia jej podejmowanie działań pozwalających na wyjście z trudnej sytuacji życiowej i zawodowej. Dziś przekazałam jej „bezprzewodowy Internet” , żeby przez najbliższe tygodnie mogła z niego korzystać. Zostawiłam przesyłkę w miejscu, skąd ktoś ją odbierze i dostarczy osobie potrzebującej. Dla mnie to wyjęcie z szuflady czegoś, z czego w tej chwili nie korzystam, ale co opłacam. Teraz zamiast służyć mojej szufladzie, będzie służyć potrzebującej osobie. Nie z okazji świąt, a z okazji pojawiającej się potrzeby. :-)
Pomagam na co dzień – czasem kupuję potrzebującemu jedzenie, czasem daję pieniądze (nawet 20 zł może zmienić wiele). Czasem jest to uruchomienie łańcucha ludzi – tak było jesienią, gdy potrzebna była pomoc przyszłej mamie – jako że mam sporo znajomych z małymi dziećmi – znalazło się łóżeczko, materacyk, etc. Dokupiłam kilka ubranek, dołączyli do tego inni i przyszła mama otrzymała wsparcie materialne i psychiczne. Wtedy było to potrzebne, więc nie czekało na święta. :-)
Moje pomaganie jest odpowiedzią na wiele pomocy, której udzielili mi i udzielają w różnych sytuacjach i formach inni. Takie „podaj dalej” jest dla mnie szczególnie cenne i ważne. Nie tylko od święta.
Pozdrawiam, Ewa
Magda dopiero po dodaniu powyższego, zauważyłem Twój drugi post. Widać, też pisałem pod wpływem emocji. Emocje, emocje, czemu one tak nami rządzą ?!:)
Witajcie po bardzo intensywnym dniu :-)
Magda
Rozumiem, że w tej chwili nie potrzebuję już niczego wyjaśniać jesli chodzi o moje intencje. Nie masz za co przepraszać, to jest blog edukacyjny, pomyśl lepiej jakie mogą być skutki zbyt pochopnych wypowiedzi w sytuacjach, gdzie ważą się istotne sprawy życiowe.
Ewa W
Dziekuję, że uprzedziłaś moje wyjaśnienia dość dobrze oddając mój punkt widzenia.
Grabkowski Marcin
Komputer z kilkoma sensownymi uzupełnieniami został dziś rano wysłany kurierem i jutro powinien dotrzeć do odbiorcy.
Olga
Zacznę od drugiej części Twojej wypowiedzi: „“Wielu z Was wie, że nie jestem specjalnie przywiązany do kalendarza i różnych świąt w nim zawartych. Nie jest też moim zwyczajem, poddawanie się dyktatowi jakiejś daty i oczekiwanie w tym dniu czegoś bardziej szczególnego niż w innym.”, co oznaczałoby, że też i niesienie pomocy innym nie jest związane z kalendarzem i konkretnymi datami. „
Zgadza sie i ja pomagam różnym ludziom zupełnie niezależnie od kalendarza.
Nie oznacza to w żadnym wypadku, że ogólnie rzecz biorąc liczy się tylko pomoc w „Akcji Świątecznej”
Z drugiej strony w ramach tej akcji poprosiłem Czytelników o w sumie drobną i bezproblemowo możliwą przysługę. Każdy ma pełne prawo zignorować taką prośbę, ograniczyć sie do pięknych słów, czy wręcz odmówić. Nie mam o to do nikogo żalu, bo to jest suwerenna decyzja, którą muszę uszanować.
Z drugiej strony to, co zwłaszcza bezpłatnie robię z moją wiedza i umiejętnościami to moja suwerenna decyzja i trudno robić mi wymówki, jesli osobom, które zignorowały moja prośbę powiem „nie”. I to w celach edukacyjnych, bo dokładnie tak samo działa to w życiu.
Wyjaśniłem Ci wystarczająco jasno?
Wszystkim, którzy zadali sobie trudu i wpuścili ten promień słońca w Święta innych ludzi bardzo dziękuję!!!
W 2011 macie u mnie „pole position” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Uważam, że sieci handlowe które są bardzo mało aktywne w CSR powinny w jakiś sposób wypromować akcję pomagania przed świętami. W końcu to oni są finansowym beneficjentem tego, że ktoś kupi grę czy zgrzewkę soków w ich markecie. Z komercyjnego punktu widzenia widzę np. motyw wykreowania popytu na produkty dla dzieci (zabawki, książki) przez grupę społeczną tzw singli. Jedni chcą durne podatki tzw bykowe, ja bym wolał aby każdy wolny od macierzyństwa człowiek wydał co roku kilka stówek na pomoc dla dzieciaków. De facto wystarczy iść do pierwszej lepszej państwowej podstawówki i postawić jakiemuś dzieciakowi parę miesięcy obiadów, albo nowe podręczniki. I bardziej to pierwsze bo co z nowych podręczników jak w brzuchu pusto… A najlepiej jeszcze jak to będzie podstawówka x km od naszego miasta.
Alex
Niniejszym przyznaję się do tych niskich pobudek o których rozmawiałeś z Marcinem Grąbkowskim. Post przeczytałam tuż przed Świętami, chwilę się zastanowiłam, nie wpadłam na nic „mądrego” i odłożyłam to na później… A później przeczytałam o Twoim warunku pomocy (na którą akurat czekam)… i dopiero wtedy zaczęłam się czujniej rozglądać. No cóż… wstyd ale tak właśnie było. Jeszcze nic nie zrobiłam ale mam już plan.
Piszę o tym z dwóch powodów:
– to łatwiejsze niż rozmowa na ten temat
– napisanie tego będzie dla mnie pewnym zobowiązaniem. Na Twoją pomoc już się pewnie nie „załapię” ale chcę zmienić swoje podejście w temacie pomocowym bo przyznaję że się nieco pogubiłam…
Ewa W. (i „podpisany pod nimi” Alex)
Dziękuję za wyjaśnienia dot. akcji. Sama bym na to nie wpadła. Teraz lepiej rozumiem całą sytuację.
Alex,
Tak, dziękuję, teraz już rozumiem całość. Najwięcej mi informacji dodało poniższe zdanie
„Z drugiej strony w ramach tej akcji poprosiłem Czytelników o w sumie drobną i bezproblemowo możliwą przysługę.”
Szczerze mówiąc na początku jakoś niechętnie odnosiłam się do opisywania co się zrobiło (w Święta) dla kogo innego. Po twoim wyjaśnieniu zaczęłam przypominać i zastanawiać nad tym, jak pomagam innym w kontekście twego wpisu. I doszłam do ciekawych (przynajmniej dla mnie) wniosków.
Otóż z jednej strony, byłam cały czas przekonana (ach te automatyczne założenia), że jeśli coś, co robię dla osoby potrzebującej, dla mnie nie jest w zasadzie żadnym wysiłkiem czy wyrzeczeniem (vide twoje 'drobna bezproblemowa usługa’), to nie mogę powiedzieć/pochwalić się, że pomagam – nawet przed samą sobą nie stwierdzałam, że to jest jakaś konkretna pomoc. Bez względu na to, jak dużo to znaczyło dla osoby obdarowywanej! Bardzo dobrym przykładem tu jest fakt, że w zeszłym roku podczas remontu robiłam weryfikację swoich ciuchów. Wielu z nich nie nosiłam od jakiegoś czasu i już nie założyła bym, a są w dobrym lub praktycznie nowym stanie. Przekazałam je (całe pudło) potrzebującej rodzinie ze wsi z 8-giem dzieci, z czego 5 dziewczynek w nastoletnim wieku o bardzo zbliżonej posturze i rozmiarze do mojego. Dla tej rodziny to była ogromna pomoc! Dodatkowo, przekazując je, powiedziałam, że je przejrzałam przed oddaniem i te stare, znoszone wyrzuciłam. Wiecie jaką dostałam odpowiedź? Że im nawet te już znoszone ciuchy tez są potrzebne i chętnie przyjmą, bo dziewczynki będą miały co nosić na podwórku (do prac przy gospodarstwie)! Że potrzebna jest nawet taka pomoc!
Więc w tym roku właśnie zebrałam ciepłe ciuchy, obuwie, kolejną partię rzeczy swoich, siostry i koleżanki [zajęły prawie 1/4 mego pokoju:) ] i czekają spakowane na osobę, która ma samochód i tam w okolicy bywa, więc przy najbliższej możliwej okazji je zawiezie. No niestety sama nie jestem w stanie tego dowieźć.
I przed twoim ostatnim wyjaśnieniem, Alex, w ogóle nie myślałam o tym, jak o wielkiej pomocy. Nadal uważam że to nic takiego (bo mnie w zasadzie kosztuje tylko czas głównie załatwienia transportu) i cieszę się, że rzeczy zamiast do kosza czy PCK trafią do konkretnych potrzebujących osób, ale wiem, że nawet taka jest ważna i potrzebna.
Później przeczytałam jeszcze raz wszystkie komentarze i zrozumiałam też dlaczego mówisz i chcesz abyśmy mówili o bezproblemowych prostych przysługach i dlaczego tak elementarne rzeczy chcesz abyśmy tu opisywali. W chwili pojawienia się tego postu uważałam, że to wstyd [i bardziej w kategorii lansu] takimi drobiazgami się chwalić. Teraz widzę, że jest trochę ludzi, którzy potrzebują nawet tak prostych wskazówek i podpowiedzi. Dlatego też jednak opisałam swój sposób (który pamiętam ostatnio) pomocy i zmieniam zdanie na ten temat.
Pozdrawiam,
Olga
Witam,
Najczesciej pomagam komus pienieznie. Po prostu odkad pracuje co jaki czas przeprowadzam jakies nieduze sumy na konto znanej dla mnie organizacji charetatywnej(na konta tych sprawdzonych,ktore uzywaja pieniadze w celach zgodnych z moimi pogladami). Rowniez uczestniczylem w Bozonarodzeniowej akcji :”kup w hipermarkecie produkty, i przy wyjsciu wrzuc je do specialnego worka dla potrzebujacych”. W swieta, w tym rowniez w te po prostu przeprowadzam ciut wieksza sume. Moze to pojscie na latwizne, bo wymaga znacznie mniejszego zaangazowania niz jakas bezposrednia akcja pomocy konkretnej nieznajomej osobie. Ale i tak chyba lepiej niz nic.
A tak wogole to niestety musze przyznac ze niezbyt dobrze sie czuje gdy rozmawiam z kims bezposrednio potrzebujacym pomocy. Nie chodzi o to ze sie brzydze lub nieszanuje ludzi (np. bezdomnych), po prostu np. po spotkaniu takiego bezdomnego,rozmowy z nim,pozniej caly dzien chodze struty.Nawet jak czyms mu pomoge(najczesciej znowuz forma pomocy pienieznej),on sie ucieszy, to ja i tak ciagle mysle ze :”cholera,jak niektorym zle sie zyje”. Nie bardzo potrafie sobie z takimi myslami poradzic i po prostu musi przejsc jakis czas abym znow czul sie normalnie.
Dziękuję wszystkim za informcję, ciesze się, że dodatkowi Czytelnicy zrozumieli o co mi chodziło w tej akcji. Fakt, że miało to miejsce dopiero teraz jest wskazówką, że w przyszłości powinienem takie rzeczy pisać klarowniej. No ale jak mówią Niemcy „Ende gut – Alles gut” :-)
W miedzyczasie mój laptop też dotarł do tego chłopaka i już jest w użyciu (słyszałem przez telefon jak „gada”:-))
Potem dopisze jeszcze coś kilku z Was
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alek i Kamil (współlokatorzy)
Jestem pod bardzo wielkim wrażeniem.:-) Naprawdę. I powiem szczerze – dawno nikt mi tak nie zaimponował. Zapamiętam, jak można to zrobić, żeby w przyszłym roku skorzystać z dobrych wzorców. :-)
Olga,
chętnie skorzystam jeśli można z tego Twojego kontaktu – ja co jakiś czas robię przegląd szafy i mam wtedy problem, co zrobić z rzeczami. Chętnie będę je przekazywać konkretnemu człowiekowi. Przypomnę się przy okazji :-)
Pozdrawiam, Ewa
Alex,
W okresie przedświątecznym przez prawie cały czas wychodziłem do pracy około 7 i wracałem około 23 więc nie bardzo miałem czas coś konkretnego zorganizować (przyznam też szczerze, że nie przychodziło mi też za bardzo co mógłbym zrobić, gdyż zwyczajnej życzliwości i generalnego pozytywnego nastawienia do innych nie liczę jako pomocy) dlatego też wsparłem finansowo wspomnianą już tu fundację Św. Mikołaja. Ponadto od prawie roku jestem wolontariuszem w Centrum Zdrowia Dziecka (ale to już tak zupełnie nieodświętnie :) )
Bardzo podobało mi się to co opisał Maciej z domem dziecka (żałuję, że sam nie wpadłem na taki pomysł) i tu uwaga do wszystkich którzy zastanawiają się czy warto się takimi rzeczami chwalić: było to dla mnie na tyle inspirujące, że wiem, że w styczniu sam przeprowadzę taką małą akcję.
Olga,
Podobała mi się historia którą opisałaś. W moim odczuciu masz się czym pochwalić. Ja np. nawet jak komuś pomogę w sposób który praktycznie nic mnie nie kosztuje to choć w czuję, że była to pomoc przydatna to w ogóle nie widzę powodu dlaczego miałbym się tym chwalić. Po prostu to co zrobiłem wydaje mi się jak najbardziej naturalne.
Alek i Kamil
Także jestem pod wrażeniem.
Alex,
Jeszcze jedno pytanie: jaka jest sytuacja osób które pomogły w ramach Twojego wezwania do akcji ale z jakiś względów nie chcą się dzielić tym na forum publicznym choć w prywatnej z Tobą rozmowie mogłyby wszystko opisać?
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
Cześć,
To bardzo dobrze, że organizowane są tego typu akcje. Również wziąłem w niej udział, zrobiłem zakupy pewnej osobie, o której skądinąd wiedziałem, że nie ma grosza przy duszy i zmuszona byłaby spędzić święta w spartańskich warunkach.
Nie miałem jednak zamiaru pisać o tym tutaj. Czytam tego Bloga już od dawna, niestety bardzo rzadko się tu wypowiadam. Do napisania tego komentarza skłoniły mnie późniejsze wypowiedzi Alexa :).
Pozdrawiam, i życzę wszystkim Szczęsliwego Nowego Roku.
Wojtek.
Witam ponownie!
Podzielę się jeszcze jedną propozycją którą praktykuję od lat:
Mam dzieci w wieku szkolnym. Zdaję sobie sprawę, że do klas moich dzieci uczęszczają też dzieci z biednych rodzin. Na początku roku szkolnego deklaruję wychowawczyniom gotowość pomocy materialnej tym bardziej potrzebującym. Swoją gotowość przypominam przed wycieczkami szkolnymi.
Nauczyciele korzystają z mojej propozycji średnio raz do roku. Nie są to wygórowane kwoty: równowartość jednego rodzinnego wyjścia do kina dla mnie to dla innego dziecka/dzieci możliwość pojechania z całą klasą na wycieczkę.
Dodatkowo gdy w gronie rodziców omawiane są propozycje wycieczek proponuję, by zwiększyć składkę za pojedyncze dziecko, tak by z dodatkowych środków można było pomóc dzieciom w gorszej sytuacji. Propozycja jest na ogół przemilczana, ale ostatnio została podchwycona – inni rodzice też uznali, że to dobry pomysł. Niestety w tym wypadku organizator z pomysłu nie skorzystał, potrzeby okazały się przekraczające możliwości takich jak ja i na wycieczkę niektóre dzieci nie pojechały :-(
Pozdrawiam,
Kuba
Ewa W
Dziękujemy za miłe słowa, wywołały szeroki uśmiech na naszyh twarzach. To bardzo miłe – coś takiego przeczytać, naprawdę! Z drugiej strony to, co zrobiliśmy to przecież nie było nic wielkiego :-)
Pozdrawiamy!
Alek i Kamil
Witaj Alex witam wszystkich,
Nie porzekonał mnie Twój post Alex, nie przekonało mnie także Twoje twierdzenie, że nie bedziesz udzielał konsultacj –
Przekonała mnie OLGA :-)
Moje spostrzeżenia odnosnie tego wpisu oddała doskonale w słowach:
„W chwili pojawienia się tego postu uważałam, że to wstyd [i bardziej w kategorii lansu] takimi drobiazgami się chwalić.”
A także przekonała mnie, że jednak warto coś napisać gdyż „Teraz widzę, że jest trochę ludzi, którzy potrzebują nawet tak prostych wskazówek i podpowiedzi.”
Dlatego również zmieniam swoje zdanie i piezę o moich sposobach:
przez cały rok:
– pomagamy rodzinie z czworgiem dzieci – niestety mieszkają dość daleko więc – 4-5 razy do roku odwiedzamy ich z zakupami, ciuchami, zabawkami i tym co im na bieżąco potrzebne, a tego dowiadujemy sie przez telefon.
– pomagamy rodzinie z dzieckiem na wózku inwalidzkim – w załatwianiu spraw z różnymi organizacjami, przekazując im pieniądze, przeznaczając co roku nasz 1% podatku na ich indywidualne konto w fundacji
– pomagam bezdomnemu – zatrudniając go do dobnych spraw ogrodowo, domowych, dając obiad i wałówke na drogę oraz ciuchy
– pomagam wielu osobom które zwracają się do mnie z prośbą przez moją firmę ( najczęściej są to e-maile – sprawdzam ich wiarygodność ) lub na ulicy – nie daje pieniędzy robię zakupy żywnościowe w sklepie
W te święta:
– Znależliśmy wiarygodnych ludzi zbierających fundusze i dary na Święta w Domu Dziecka i w Domu Starców – dołączylismy się do akcji
– Zrobiłam zakupy świateczne ojcu rodziny 5 osobowej, który od roku szuka pracy, spotkałam go pod sklepem
– Dołączyłam się do akcji ” szlachetna paczka ” w supermarkecie.
To wszystko to nic nadzwyczajnego, to tylko małe, zajmujące niewiele czasu drobiazgi o których trochę wstyd pisać. Jednak wiem, że dla ludzi którzy otrzymują tę pomoc to wielka rzecz.
Niedługo 19 Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – obyśmy wszyscy tam byli :-)
pozdrawiam serdecznie
Monika
Także i ja czułam (nadal w pewnej mierze czuję) się niezręcznie, pisząc o tym, jak pomagam na codzień czy w okresie świątecznym. Jednak zauważyłam, że są dla mnie znaczące opisy działań Czytelników bloga – sprawiają, że czuję się częścią większej sieci, zachęcają do większego wyczulenia na osoby, o których mówi się często, że „potrzebują pomocy”, a tak naprawdę – dla mnie – dają mi poczuć, że jesteśmy wszyscy współzależni. Dołączam ze swoimi przykładami.
Na codzień – drobiazgi: kupienie ciepłego posiłku bezdomnej osobie (albo interweniowanie, gdy na mrozie ktoś chce ją wygonić z ciepłego miejsca, bo „przeszkadza klientom”) czy też dzieciakom „na gigancie”. Do tego recykling rzeczy – bezwzględne przeglądy stanu posiadania kilka razy do roku – co jest nieużywane, a w dobrym stanie, trafia do lokalnego komitetu pomocy potrzebującym.
Przed świętami – zadeklarowałam przekazanie używanego, ale w dobrym stanie laptopa z legalnym oprogramowaniem osobie zatrudnionej w fundacji, której brakuje sprzętu do pracy (czyszczę dyski, do końca tygodnia powinien trafić w nowe ręce). Przejrzałam też bibliotekę i przekazałam kilkadziesiąt książek (głównie o tematyce edukacyjnej i trochę literatury) na rzecz spalonej biblioteki w pewnej niewielkiej miejscowości.
Pozdrawiam,
yves
Witajcie po małej przerwie
Kilka przygód i podróży w czasie Świąt i Nowego Roku spowodowało, że odzywam się dopiero teraz.
Bardzo się cieszę, że pojawiło sie tutaj sporo opisów co można zrobić w ramach takiej akcji (i naturalnie tez poza nią), co może stanowić inspirację dla innych Czytelników.
Bardzo ważnym elementem jest to, o czym napisała Yves: „zauważyłam, że są dla mnie znaczące opisy działań Czytelników bloga – sprawiają, że czuję się częścią większej sieci, zachęcają do większego wyczulenia na osoby, o których mówi się często, że “potrzebują pomocy”, a tak naprawdę – dla mnie – dają mi poczuć, że jesteśmy wszyscy współzależni. „
W Polsce mamy rzeczywiście bardzo kiepski „kapitał społeczny” i wszystko co przyczynia się do jego powiększenia jest z korzyścią dla wszystkich.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Wam wszystkim!!!
Alex
PS:Grzegorz Kudybiński pyta: „jaka jest sytuacja osób które pomogły w ramach Twojego wezwania do akcji ale z jakiś względów nie chcą się dzielić tym na forum publicznym choć w prywatnej z Tobą rozmowie mogłyby wszystko opisać? „
Spełnili moja prośbę, czy też nie? Masz odpowiedź?
Alex,
Pytałem się ponieważ sytuacja zmieniała się dynamicznie:
W głównym poście napisałeś: „Będę się bardzo cieszył, jeśli przeczytam coś o nich [akcjach – przypisek mój] w komentarzach.” Z czego wynikało, że pochwalenie się dokonaniami jest opcjonalne i nie warunkowało Twojej pomocy.
Później w komentarzu: „W 2011 jak ktoś ode mnie będzie coś chciał, to moje pierwsze pytanie będzie brzmiało: Gdzie byłeś i co robiłeś, kiedy ja robiłem na blogu akcję “Wkrótce Święta”? ” Z tego fragmentu nie wynika aby trzeba było się chwalić publicznie.
I na koniec: „Jeżeli ktoś z Czytelników będzie prywatnie chciał w 2011 coś ode mnie za friko (co dotychczas było bardzo łatwe i bezproblemowe), to otrzyma najpierw ode mnie zapytanie, gdzie był jak ja ogłaszałem tę akcję i gdzie pod postem mogę znaleźć opis tego, co zrobił.” dopiero z tej wypowiedzi wynika jasno, że warunkiem koniecznym jest pochwalenie się działaniem w komentarzach. Rozumiem, że wersja ostatnia jest obowiązująca. :)
Teraz jeszcze pomyślałem, że jeżeli ktoś nie doczytał komentarzy pod postem będzie miał problem.
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
Witajcie,
Długo się zastanawiałem, czy podzielić się swoim „dawaniem promieniem słońca” czy też nie. Chyba nie za długo :)
Pomoc innym, w taki sposób, jaki ja to realizuję nie uważam za coś nadzwyczajnego. Chwalenie się czymś takim uznałem za tzw. lans i próżność (podobnie jak Olga).
Po lekturze kilku odpowiedzi zmieniłem zdanie :)
Z drugiej strony jednak poprawię swoje ego ponieważ będę widział,że coś pożytecznego robię (co czasami na co dzień nie dostrzegam), zachęcę innych do rozwijania w sobie empatii i chęci pomocy(to przede wszystkim).
Ze swojej strony jestem pełen podziwu dla Czytelników, którzy tutaj zamieścili opisy swoich form pomocy.
Pokrótce czym ja staram się pomóc innym:
– błahostka, ale często bardzo ją stosuję, więc napiszę: bardzo często znoszę jakiejś osobie (najczęściej kobietom w szerokim zakresie wieku) bagaże, wózki z dziećmi ze schodów. Częstotliwość przebywania w rejonie dworców pozwala mi na to :)
Z racji wykształcenia udzielam się jako wolontariusz fundacji i pomagam osobom, których nie stać na płatną pomoc prawną. Działam w moim miejscu zamieszkania niecały rok.
Znajomym (poznanym w dużej mierze przez internet) pomagam też w kwestiach prawnych (umowy, nękanie windykacją, pobieraczek).
Jak widać działam bardziej umysłowo, nie dzieliłem się materialnie za dużo razy (po części wynika, to
z tego, że prawie zawsze bezdomny chce na używki więc ode mnie nie dostaje).
W kwestiach materialnych, niedługo będę robił jednak małą selekcję rzeczy więc na tym polu komuś pomogę.
pozdrawiam serdecznie
Piotr
@ Grzegorz Kudybiński
Czytanie komentarzy jest dość ważne, są integralną częścią bloga i przedłużeniem tematu postu Alexa.
Może też warto umieścić linka do tego postu gdzieś w widocznym miejscu ale to już sugestia do Alexa.
pozdrawiam
Witam wszystkich serdecznie,
Podczytuję tego bloga dość nieregularnie, ale za to wiernie. Wcześniej nie odważyłam się napisać komentarza. W związku z tym że moja sytuacja finansowa jako osoby bezrobotnej nie jest najlepsza staram się pomagać w miarę moich możliwości. Jedyne co mogę zaoferować to mój czas, tak więc zostałam wolontariuszką. Przez cały rok pomagam w różnego rodzaju akcjach dotyczących zwierząt, natomiast w okresie świątecznym byłam wolontariuszką w akcji „Szlachetna Paczka”. Co ciekawe w tej (i nie tylko tej akcji) nie brakowało rodzin potrzebujących pomocy, nie brakowało darczyńców lecz najbardziej brakowało wolontariuszy. Dziwi mnie troszkę ten fakt. Rozumiem że ludzie nie koniecznie chcą pracować za darmo, lecz przy tak dużym bezrobociu zwłaszcza pośród absolwentów każde tego typu doświadczenie daje możliwość nauczenia się czegoś nowego, zdobycia ciekawych kontaktów oraz wypełnienia swojego CV. Nie wspominając o poczuciu satysfakcji, spełnienia i zadowolenia z takiej pracy.
Karolina
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuje za podanie przykładu, jak można pomóc kompletnie bez pieniędzy i samemu będąc w niełatwej sytuacji materialnej.
Życzę Ci, aby Twoja jak najszybciej zmieniła się na lepsze
Pozdrawiam serdecznie
Alex
W ramach nadrabiania zaległości w czytaniu (sama kategoria „Najważniejsze posty” to kilkadziesiąt pozycji, a ile wartościowej treści można znaleźć na całym blogu) trafiłem na tego posta.
I chociaż święta 2010 i 2011 minęły, to myślę, że temperatury na poziomie -10 i niżej czynią sprawiają, że moja pomoc innym może przynieść komuś dużą różnicę. Staram się mieć ostatnio oczy dookoła głowy, ale tylko raz udało mi się skutecznie coś zdziałać.
Drugim razem zostałem zaczepiony pod marketem przez osobę z wyglądu bezdomną o parę groszy. Coś mnie tknęło i spytałem się:
– A na co?
– Na lekarstwo
– Jakie?
– Atrament
No, na atrament to nie dałem :) Okazało się, że człowiek miał cały plecak wypełniony jedzeniem, tylko chciał się napić z kolegą.
I jeszcze jedna sytuacja, która mnie trochę zawstydziła: ponieważ ostatnio często jadam we wrocławskim „Misiu”, zdarza mi się widywać tam ludzi, którzy raczej nie żywią się w drogich restauracjach :) Podsłuchałem niechcący, jak skromnie ubrany starszy pan zagadał kogoś przy stoliku obok na temat obiadu – a sam raczył się tylko herbatą. Postanowiłem wychodząc spytać, czy sam by nie zjadł – grzecznie, ale stanowczo odmówił. Chyba źle zinterpretowałem sytuację, choć po przeczytaniu postu wolę zaproponować pomoc tam, gdzie jest ona niepotrzebna, niż zawahać się tam, gdzie nie jest to oczywiste. Mam nadzieję, że będę o tym pamiętał.
Pozdrawiam :)