Oczywiście stwierdzenie zawarte w tytule zazwyczaj jest bzdurą, jeśli spotykamy się z kręgu tych samych, bardzo podobnych do nas osób.
Sprawa robi się nieco bardziej skomplikowana, kiedy spotykamy się z ludźmi, którzy:
- sami podejmują różne przedsięwzięcia w których potrzebują wsparcia,
- albo mają szeroki krąg znajomych, którzy takowymi się zajmują,
- albo po prostu lubią otwierać różne drzwi sympatycznym i kompetentnym ludziom.
Piszę to, bo często bywam takim rozmówcą i jako człowiek życzliwy staram się odpowiedzieć w myślach na pytanie „co mogę dla tej osoby zrobić?” ….. oczywiście wtedy, kiedy mam wrażenie że warto.
Faktem jest, że wbrew medialnemu lamentowi z powodu bezrobocia, różni ludzie prawie ciągle potrzebują kogoś do najprzeróżniejszych zadań. Stosunkowo rzadko chodzi tutaj o klasyczny „etat” (choć i takie się zdarzają), niemniej wiele osób, mnie w to wliczając, zaczęło bardzo ciekawą karierę życiową działając „bezetatowo” dla interesujących ludzi. To otworzyło cały łańcuch sposobności, którego wykorzystanie doprowadziło do ciekawego i dostatniego życia. Warto więc przyjrzeć się „od kuchni”, jak się taka „rekrutacja” odbywa.
Najlepiej zrobię to na przykładzie własnym, pisząc na co zwracam uwagę, kiedy rozważam, czy komuś w ogóle warto opowiedzieć o możliwości którą znam?
Moje wstępne kryteria są następujące (kolejność jest istotna!!):
- czy mam do czynienia z pogodnym, pozytywnie myślącym człowiekiem (!!!!)
- czy mam do czynienia z człowiekiem, na którym można polegać (jeśli np. ktoś sam proponuje termin spotkania a potem się spóźnia to ma raczej „przechlapane”)
- czy ten człowiek ma minimum umiejętności komunikacyjnych
- czy dany człowiek ma kompetencje pasujące do kogoś, o kogo potrzebach wiem
Ciekawe, że zdawałoby się krytyczny element kompetencji ląduje u mnie na czwartym miejscu, wiele osób, które spotykam nigdy do tego pytania nie dotrze. Założę się, że bardzo wiele osób mojego pokroju postępuje podobnie, najwyżej nie zadało sobie trudu takiego sformułowania kryteriów, jak ja powyżej.
Teraz ważne ćwiczenie dla Was:
Zastanówcie się, jak wyglądacie w świetle powyższych kryteriów i w jakim stopniu wpływa to na Wasze „szanse” u ludzi takich jak ja?
Jasne, że można sobie w życiu poradzić bez korzystania z takich sposobności, tylko w sytuacji ogromnej konkurencji jaka jest cena niekorzystania z potencjalnych atutów?
To jest tylko faza wstępna „rozmowy rekrutacyjnej”, często niestety zdarza się, że ktoś przeszedł ja bez problemu a potem z powodu dość głupich zachowań dyskwalifikuje się z bardziej zaawansowanych zadań. No ale o tym podyskutujemy w następnym poście.
Następny post: http://alexba.eu/2013-06-17/rozwoj-kariera-praca/jestes-na-rozmowie-rekrutacyjnej-cz-2/
Zapraszam do wypowiedzi w komentarzach
Ciekaw jestem, co dokładniej znaczy „minimum umiejętności komunikacyjnych” :-)
Michał
1) umiejętność słuchania bez przerywania rozmówcy
2) umiejętność w miarę zrozumiałego formułowania myśli (i oczywiście występowanie tych ostatnich :-))
3) Umiejętność dopytania się o niejasności
To wszystko co najmniej w ojczystym języku.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex – mam pewną wątpliwość. Ta kolejność punktów odnosi się do ich ważności, czy chodzi o to co sprawdzasz po kolei w czasie?
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Alex
Wydaje mi się, że tutaj również bardzo ważna jest umiejętność sprzedania się – bo co z tego, że spełniam trzy pierwsze punkty (a przynajmniej tak myślę :) ), jeżeli odbiorca nie jest świadom moich kompetencji.
I od razu pytanie do Ciebie Aleksie: w jaki sposób elegancko, nienachalnie przedstawiać swoje umiejętności nowo poznanym ludziom z grupy, którą opisałeś?
Pozdrawiam
Mateusz Duda
Cześć
Ciekawy post. Jak Alex napisał, dla osób spoza grona znajomych jesteśmy nieznani i mamy możliwość się zaprezentować.
Jak można ćwiczyć zrozumiałe formułowanie i swobodne wypowiadanie swoich myśli? :-)
Pozdrowienia
Paweł Kuriata
To nie jest tak, że po kolei kogoś egzaminuję :-)
Po prostu widzę wiele rzeczy, które pokazuje druga strona.
Najszybciej i najłatwiej „wylecieć” u mnie z powodu punktu pierwszego, bo wtedy nawet nie kontynuuję rozmowy. Następne juz nie dyskwalifikują rozmówcy, lecz jedynie przesuwają go do kategorii ludzi, którym pewnych rzeczy nie zaproponuję.
Mateusz Duda
Umiejętność sprzedania swoich kompetencji jest rzeczywiście bardzo istotna. Jak to praktycznie zrobić pokazuję czasem na spotkania z Czytelnikami. Czy ma sen podawanie jakiś ogólnych rad na blogu? Tego nie jestem pewien, daj mi pomyśleć
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tomntm
Pytasz: „Jak można ćwiczyć zrozumiałe formułowanie i swobodne wypowiadanie swoich myśli?”
Ja ciągle stawiam się w sytuacjach, kiedy musze to robić, najlepiej w kilku językach :-) Ćwiczenie jak diabli!!
Pozdrawiam
Alex
Hej Alex!
Bardzo trafny post.
Jeżeli mogę, chciałbym podzielić się ze wszystkimi historią, która mogła przydarzyć się każdemu i pomimo, że jest trochę inna, to w gruncie rzeczy potwierdza to o czym piszesz.
Jakiś czas temu dostałem pracę w nowej firmie. Kilka dni po tym fakcie spotkałem się z grupą znajomych w luźnych, ogólnie pojętych, celach towarzyskich. Poznałem tam pewną osobę. Porozmawialiśmy, wymieniliśmy się kilkoma poglądami na temat życia, pracy itd.
Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie, gdy właśnie tą nowo poznaną osobę spotkałem pierwszego dnia w mojej nowej pracy. Kim się okazała ta osoba? Synem prezesa. Możecie tylko się domyślać jak szybko zrobiłem analizę tego, co mu powiedziałem podczas naszego poprzedniego, towarzystkiego spotkania. Czy nie palnąłem jakiejś głupoty? Czy nie powiedziałem czegoś, co stawiało by mnie w złym świetle pod kątem pracy w nowej firmie? Na szczęście już wtedy byłem świadomy tego, o czym dziś pisze Alex i w czasie mojej szybkiej analizy tylko upewniłem się, że nie zrobiłem nic co mogłoby źle wpłynąć na moją ocenę.
Pozdrawiam :)
Artur
Cześć,
@Alex
Krótki, ale konkretny post. Gratuluje.
Ciekawi mnie pewna kwestia: w jaki sposób określasz czy dana osoba posiada kompetencje pasujące do czyichś potrzeb?
@Artur
A czy próbowałeś przeanalizować co kilka dni wcześniej mówiła nowo poznana osoba?
Artur Rogowski
Dlatego warto byś osobą o w miare spójnych poglądach niezależnie od towarzystwa, w którym akurat się obracamy :-)
Maciej Sobura
Post krótki, ale będzie częśc II :-)
Pytasz: „w jaki sposób określasz czy dana osoba posiada kompetencje pasujące do czyichś potrzeb?”
Trochę :na oko:, trochę dopytuję. To na poczatek wystarczy, bo w większości przypadków po prostu otwieram kontakty
Pozdrawiam
Alex
Alex,
ciekawe spojrzenie, według mnie w zakresie punktów nr 1-3 wypadam pozytywnie, mimo tego pracuję nad umiejętnością komunikowania się i tu jeszcze sporo przede mną. Co do punktu nr 4 to nie wiem czy posiadam atrakcyjny rynkowo zestaw kompetencji :) (jest on dosyć nietypowy).
Alex, czy w zakresie 4 punktów, które wymieniłeś w poście, mogę liczyć na Twoją krótką ocenę? (jeżeli wyrazisz taką chęć i znajdziesz chwilę to będzie to dla mnie ciekawe doświadczenie i eksperyment w stylu mini oceny 180 stopni :) ) , wówczas chciałabym otrzymać taką informację na maila lub telefonicznie (według Twojego uznania). Nie ukrywam, że pozytywna odpowiedź bardzo mnie ucieszy :)
Dodatkowo:
Ad. 1 – biorę poprawkę, że ktoś mógł doświadczyć w danym dniu traumatycznego przeżycia, dlatego obserwuję jak to wygląda przy następnym spotkaniu, o ile do takiego dojdzie,
Ad. 2 – jeżeli ktoś nie wywiąże się ze swojej obietnicy np. umówione spotkanie lub telefon, to sprawdzam kiedy ta osoba sobie o tym przypomni. Jeżeli nie ma z jej strony kontaktu to sprawdzam co się stało. Jeśli istnieje zasadne wytłumaczenie (np. szpital lub w przypadku posiadania niezbyt dobrej pamięci operacyjnej zagubienie kalendarza :)) to ponawiam moje działanie,
Ad. 3 i 4 – tu umiejętność komunikowania się traktuję jako jedną z kompetencji, gdzie liczy się spojrzenie całościowe, przy czym rzeczywiście minimum to przyswojenie tej kompetencji w stopniu dobrym.
Pozdrawiam serdecznie,
Agata
Witajcie!
tomntm, piszesz:
„Jak można ćwiczyć zrozumiałe formułowanie i swobodne wypowiadanie swoich myśli?”
z odpowiedzią Alexa:
„Ja ciągle stawiam się w sytuacjach, kiedy musze to robić, najlepiej w kilku językach :-) Ćwiczenie jak diabli!!”
z którą się zgadzam. :)
Jak można ćwiczyć płynny start autem z manualną skrzynią biegów?
Cóż. Ćwiczyć! :D Można oczywiście wskazać, że potrzebujesz użyć sprzęgła i gazu przy włączonym silniku, jednak odpowiednie proporcje wyczuwasz sam. Z czasem robisz to automatycznie :)
Także zwykła, dobra rozmowa, również z nieznajomymi, jest nieocenioną pomocą.
Decydowanie się na takie wyzwania to świetne ćwiczenie, wpływa na samopoczucie. Na )
Możesz np. od teraz zwracać uwagę ilu słów używasz do przekazania treści. Może zbyt dużo? Niektóre tylko zakłócają komunikację. Może da się to powiedzieć krócej, bądź nawet jednym terminem?
Szczególnie zainteresowała mnie druga część: „|swobodne| wypowiadanie swoich myśli?”
Po prostu powiedz to! Czy wstydzisz się swoich myśli? Podejrzewam, że nie – przecież są Twoje, prawda? Co więc Ciebie ogranicza? Czego się obawiasz? Warto sobie zadać te pytania.
——————————–
Alex, piszesz:
„czy mam do czynienia z człowiekiem, na którym można polegać (jeśli np. ktoś sam proponuje termin spotkania a potem się spóźnia to ma raczej “przechlapane”)”
Oprócz pozytywnego podejścia, ten punkt uważam za bardzo istotny. Myślę, że można by rozszerzyć to zachowanie człowieka. Mam na myśli (czysto przykładowo) stosunek do starszych, niższych sobie 'rangą’ czy też, co ostatnio mnie lekko poirytowało – okazanie odrobiny szacunku aktorom w teatrze poprzez odświętne ubranie (dlaczego to zanika?). Umiejętność dostosowania się, jednocześnie pozostając sobą i używanie drobnych gestów, bardzo miłych i zdradzających prawdziwą naturę człowieka.
Pozdrawiam
Agata S.
Napisałaś: „biorę poprawkę, że ktoś mógł doświadczyć w danym dniu traumatycznego przeżycia […]”
Wiesz, ja jestem osobą której zależy, by na spotkania przybywać przed czasem, bo dla mnie jest to wyraz szacunku dla drugiej strony. Sama nigdy nie lubiłam czekać na Spóźnialskich, złościło mnie to. Nie zmienia to faktu, że jakiś tydzień temu „dałam plamę na całej linii” spóźniając się masakrycznie. I nie była to kwestia żadnych traumatycznych zdarzeń, a nawet nie zbiegu niesprzyjających okoliczności.
Po prostu kilku rzeczy nie przewidziałam a potem się posypało. Nie zostawiłam wystarczającego marginesu na owe nieprzewidziane sprawy. Ale to ja nie przewidziałam, ja nie zostawiłam marginesu. Ja się spóźniłam i ja naraziłam kogoś na czekanie.
To są takie sytuacje, których nie da się naprawić przepraszaniem, wyjaśnianiem, nawet uprzedzanie, że się spóźnisz nie rozwiązuje sprawy. Można tylko lekko złagodzić „kwas”, z pokorą przyjać uwagi dotyczące spóźnienia i konsekwencje tegoż. Bo przecież osoba czekająca mogła ten czas inaczej zagospodarować.
Niestety nie da się drugi raz przejść przez taką samą sytuację, żeby zmienić to negatywne wrażenie, żeby to naprawić.
Dla osób ceniących słowność i swój czas, w takiej sytuacji tak czy inaczej jesteśmy „zdyskwalifikowani”. Możemy jedynie liczyć na ich łaskawość, ale nie mamy prawa tego oczekiwać. „Dura lex” :-)
Więc jeśli ktoś jeszcze nie zaliczył takiej „wpadki”, to lepiej niech się uczy na błędach innych, a nie na własnych :-)
Pozdrawiam, Ewa
Agata S.
Zmęczenie daje mi sie we znaki – teraz zauważyłam, że owe „traumatyczne przeżycia” odnoszą się w twoim komentarzu do pozytywnego nastawienia, a nie do spóźnienie :-)
Ale chyba nieprzypadkowo mi się to złączyło. Bo tak naprawdę fakt spóźnienia decyduje też o klimacie, nastroju, psuje „pogodne nastawienie”, a to rzutuje na całe spotkanie. :-( I tak punkt 1. i 2. bywają ze sobą czasem „pozaplatane”. :-)
E
Witam,
Dziękuję za ciekawy post. Myślę, że jest on dobrym rozwinięciem (uzupełnieniem) postu o „Szybkiej selekcji”.
Nie mam tak rozwiniętej sieci kontaktów, jak autor i część czytelników tego bloga, niemniej jednak zdarzyło mi się być w sytuacji tej osoby, która komuś może „ułatwić życie” polecając np. na wolne stanowisko w firmie. Uważam również, że kryteria opisane przez Aleksa mają zastosowanie w przypadku „równorzędnych osób” (mam na myśli np. dobieranie współpracowników do wspólnego projektu).
I tu pytanie do
Alexa:
Dlaczego punkt 1 ma dla Ciebie przeważające znaczenie? Ja zauważyłam w swoim otoczeniu, że osoby, które wykazują się początkowo ponadprzeciętnym entuzjazmem w jakiejś sprawie, często dość szybko eliminują się za poprzez punky nr 2 (np. nie wywiązują się z ustalonych zobowiązań-mogłabym to ująć jako „słomiany zapał”) i w dłuższej perspektywie okazują się być średnimi współpracownikami. Natomiast ci, którzy są pogodni, ale nie tak entuzjastyczni, lecz raczej wyważeni, często od początku dostrzegają plusy i minusy pewnych przedsięwzięć, i są w moim odczuciu solidniejsi i rzadziej.
Mam nadzieję, że udało mi się jasno sprecyzować, co mam na myśli.
Pozdrawiam,
Agnieszka Mx
„Ciekawe, że zdawałoby się krytyczny element kompetencji ląduje u mnie na czwartym miejscu, wiele osób, które spotykam nigdy do tego pytania nie dotrze.”
Po chwili zastanowienia przyznaję, że traktuję ten punkt podobnie. Osób o minimalnym wymaganym zestawie kompetencji możemy znać wiele, a i tak ostatecznie najważniejsze okazuje się terminowość, solidność i łatwość porozumienia się. A co do pogodnego usposobienia – kto lubi pracować z wiecznymi marudami?:)
Witam Was,
chciałbym podzielić się moimi ostatnimi doświadczeniami. Postanowiłem sprawdzić jak wypadam na rynku pracy.
Złożyłem CV do 3 firm IT (korporacja oraz 2 startup’y działające od ok. 7-8 lat na rynku). Do wszystkich firm zostałem zakwalifikowany do rozmowy rekrutacyjnej. W każdej rozmowa ta miała inną formę.
Korporacja postawiła na tradycyjną rozmowę składającą się z 3 części:
– rozmowa o mnie (projekty, trudności, etc.)
– rozmowa techniczna
– sprawdzenie znajomości języka obcego
HR z pierwszego startup’a wysłał mi zadania techniczne, na których rozwiązanie miałem kilka dni.
Ostatnia firma, przeprowadziła rozmowę za pośrednictwem Skype.
Na ogół jestem pogodnym i pozytywnie nastawionym do świata/ludzi człowiekiem. Jestem też sumienny, cierpliwy i komunikatywny, szybko uczę się nowych rzeczy. Wychodzi, więc na to, że spełniam wymienione przez Alexa warunki.
Koniec, końców wszystkie firmy podziękowały mi za udział w rekrutacji nie proponując stanowiska.
Korporacja nie uzasadniły swojej decyzji…
Pierwszy startup, uznał braki techniczne w zadaniach za zbyt duże (skupiłem się na innych aspektach, inne były widocznie wymagane)
Drugi startup, mimo bardzo miłej rozmowy przez Skype, luźnego podejścia do tematu również odmówił dalszej rozmowy. (wydaje mi się, że przez wzgląd na zastosowanie innego podejścia do zadań technicznych, z którymi miałem problem)
Uważam jednak, że owe rozmowy dały mi bardzo dużo. Wiem teraz na czym powinienem się skupić, mam inne podejście do tego typu rozmów i staram się poprawić wszystkie błędy, tak by móc w przyszłości spróbować ponownie. Tak, więc wydaje mi się, że kolejność i priorytety kryteriów wypunktowanych przez Alexa są dość rzadko zachowane… (bądź to ja jestem „kiepski” :P)
Pozdrawiam
Piotr
Artur Rogowski bardzo ciekawa i pouczająca historia.
Alex i Artur myślę sobie, że nie tylko o spójne poglądy chodzi w tym przykładzie. Ważny jest kompletny stosunek do świata i szacunek dla ludzi bez względu na ich status.
Alex,
Twoje punktu są znakomitą wskazówką pozwalającą na selekcję ludzi na początkowym etapie. Całkowicie się zgadzam z Tobą jeśli chodzi o priorytetowe znaczenie punktu pierwszego. Gdybym wcześniej przywiązywała wagę do niego uniknęłabym znajomości z ludźmi, którzy wysysają energię.
Ewa W.
Po raz kolejny :) udało Ci się jasno i prosto wyrazić to co czułam, a nie potrafiłam przedstawić. Chodzi mianowicie o spóźnianie. Zawsze przeszkadzało mi, gdy ludzie kazali mi na siebie czekać. A już szczególnie czułam dyskomfort, gdy lekko wyrzucali z siebie, że zawsze się spóźniają, bo już tacy są.
Agnieszka Mx,
Myślę, że bycie pogodnym nie implikuje nadmiernego entuzjazmu. Tu pewnie dochodzi stabilność emocjonalną, która jak podkreśla Alex jest bardzo ważna, gdy chce się uniknąć kłopotów w relacjach.
Pozdrawiam
Małgorzata
Agnieszka Mx,
piszesz o entuzjazmie, a Alex o pogodności i pozytywnym myśleniu. I stąd według mnie różnica w pozycji na liście :-)
Sama zresztą dalej napisałaś: „ci, którzy są pogodni, […]często od początku dostrzegają plusy i minusy pewnych przedsięwzięć, i są w moim odczuciu solidniejsi […]” I może dlatego u Alexa to jest czynnik pierwszy :-)
Piotr,
napisałeś „wydaje mi się, że kolejność i priorytety kryteriów wypunktowanych przez Alexa są dość rzadko zachowane…” – hmm… Gdy czytam to, co napisałeś, to odnoszę wrażenie, ze może zdecydowały jednak kwestie „techniczne”. Pierwsze trzy punkty Alexa nie równoważą czwartego, chyba ze jest to dziedzina w której można szybko coś nadrobić. Moze masz tak inne podejście do spraw technicznych i rozwiązywania „zadań”, że tu nie trafiasz w oczekiwanie pracodawcy. A może nie dopytałeś o niektóre kwestie techniczne i przyjąłeś swoje założenia – wnioskuję po „skupiłem się na innych aspektach, inne były widocznie wymagane”. A to kwestia komunikacji :-) W każdym razie mądrzejszy o te doświadczenia będziesz mógł bardziej świadomie podchodzić do kolejnych rekrutacji. :-)
Powodzenia.
E
Agata S.
Pytasz: „Alex, czy w zakresie 4 punktów, które wymieniłeś w poście, mogę liczyć na Twoją krótką ocenę?”
Jak na razie mam za mało danych :-) Może podczas mojego Gypsy Time wpadniesz nad morze i porozmawiamy o tym?
PS: Tekst czeka w kolejce
Patryk Hubert
Bardzo dobra metafora z ta manualną skrzynią biegów, dziękuję :-)
To co piszesz: „można by rozszerzyć to zachowanie człowieka. Mam na myśli (czysto przykładowo) stosunek do starszych, niższych sobie ‘rangą’” podchodzi u mnie pod punkt pierwszy.
Ewa W
Piszesz: „Dla osób ceniących słowność i swój czas, w takiej sytuacji tak czy inaczej jesteśmy “zdyskwalifikowani”. „
Na pewno zaliczamy wielki minus, a konkurencja zazwyczaj już się szykuje…
Agnieszka Mx
Pytasz: „Dlaczego punkt 1 ma dla Ciebie przeważające znaczenie? Ja zauważyłam w swoim otoczeniu, że osoby, które wykazują się początkowo ponadprzeciętnym entuzjazmem w jakiejś sprawie, często dość szybko eliminują się za poprzez punky nr 2 (np. nie wywiązują się z ustalonych zobowiązań-mogłabym to ująć jako “słomiany zapał”) i w dłuższej perspektywie okazują się być średnimi współpracownikami”
Najprościej odpowiem używając matematycznego określenia, że punkt pierwszy jest warunkiem koniecznym, lecz nie wystarczającym. Nie chcę mieć wokół siebie negatywnych ludzi, pomijając czasowe przypadki losowe podpadające pod pomoc humanitarną)
Weronika Ł.
Dokładnie tak samo to widzę :-)
Piotr
Piszesz: „.. 2 startup’y działające od ok. 7-8 lat na rynku”
Do ilu lat działania na rynku firma uchodzi dziś w Polsce za „startup”???
Piszesz: „Tak, więc wydaje mi się, że kolejność i priorytety kryteriów wypunktowanych przez Alexa są dość rzadko zachowane…”
To zależy w stosunku do jakiej grupy rozmówców :-) Dobra rozmowa ze mną mogłaby teoretycznie załatwić Ci spotkanie z prezesem albo jakimś ważnym managerem firmy, a nie rekruterem :-)
O to właśnie chodzi :-)
Małgorzata
Ja też nie od zawsze wiedziałem, że punkt pierwszy jest najważniejszy (dla mnie oczywiście)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jestem studentką 4. roku prawa i obecnie przebywam na wymianie zagranicznej. To co napisałeś jest bardzo ważne dla mnie, ponieważ wiem, że w przyszłości czeka mnie wiele rozmów rekrutacyjnych. Nie mogę powiedzieć, że zawsze byłam osobą pozytywnie nastawioną. To się diametralnie zmieniło w trakcie mojej wymiany. W obcym kraju, gdzie na uczelni nie znałam nikogo dostałam niesamowity zastrzyk pozytywnej energii, poznałam nowych ludzi, nauka prawa i języków obcych schodzi na drugi plan. Wiem, że ta wymiana dodała mi pewności siebie.
Z pozoru pozytywne nastawienie i umiejętności komunikacyjne to banał. Twój artykuł utwierdził mnie w przekonaniu, że to są tak istotne cechy, że mogą one decydować o twojej karierze zawodowej.
Pozdrawiam serdecznie
Ponieważ dyskusja trochę przygasła, pozwólcie, że dorzucę swoje trzy grosze. Temat rekrutacji jest mi o tyle bliski, że często zmieniałem pracę, wiele razy zdarzyło mi się też rekrutować lub rekomendować potencjalnych pracowników.
Zwróćcie przede wszystkim uwagę, że Alex pisze tu z punktu widzenia doradcy, który nie ma kogoś zrekrutować, a jedynie polecić kogoś dalej. W tym momencie nie jest ważna wiedza fachowa, a przede wszystkim „klasa” takiej osoby. Do tego sprowadzają się, moim skromnym zdaniem, pierwsze trzey kryteria wymienione przez Alexa: pozytywne nastawienie do świata, spolegliwość, komunikacja. Innymi słowy – czy osoba, której udzieli rekomendacji nie przyniesie mu wstydu.
Czwarte kryterium jest, jak potem Alex uściślił, jedynie oszacowaniem. Nikt nie będzie miał za złe polecającemu, jeśli polecona osoba nie będzie miała profesjonalnych kompetencji, potrzebnych na danym stanowisku, prawda? Ale przy spełnieniu wcześniejszych kryteriów jest przynajmniej szansa, że nie narazimy naszego klienta na przykre doświadcznie.
Chociaż ja dodałbym na pozycji 3a jeszcze dodatkowe kryterium: „skromność” czyli rozsądne oszacowanie własnych umiejętności. Łatwiej zarekomendować osobę, która powie „wiem/umiem to i to, a tego się dopiero uczę” – bo jest szansa, że nie skompromituje się także w rozmowie na tematy zawodowe. A że przy okazji to rzadka cecha w naszym świecie pełnym celebrytów i „fachowców od PR”, to jest szansa na dodatkowy plus.
Czekam z niecierpliwością na dalsze części tekstu!
Mariusz,
co do: „“skromność” czyli rozsądne oszacowanie własnych umiejętności. Łatwiej zarekomendować osobę, która powie “wiem/umiem to i to, a tego się dopiero uczę””, to ja raczej nie namawiałabym do skromności jako takiej (powściągliwości – bardziej), ale do rzetelnej i uczciwej oceny własnych kompetencji i braków. To nie jest to samo :-)
Natomiast co do Twojego: „Nikt nie będzie miał za złe polecającemu, jeśli polecona osoba nie będzie miała profesjonalnych kompetencji” to się z Tobą nie zgodzę do końca. :-) Gdy wiem, ze pracodawca szuka dobrego fachowca w danej dziedzinie, to nie podeślę mu ciekawego człowieka i godnego uwagi, ale o nieokreślonych umiejętnościach. Chyba ze wiem, ze ktos szuka ciekawych ludzi a fachu ich nauczy. :-)
Wtedy mogę powiedzieć: To ciekawy, wart poznania człowiek, nie mogę się jednak wypowiadać na temat jego kompetencji zawodowych”.
Wskazane na początku przez Alexa punkty są bardzo ważne, chyba ze ktoś chce rekomendować na przykład tak: „Zwróć uwagę na tego człowieka, zainteresuj się nim. Ma ogromną wiedzę, zna swój fach, jest specem. Ale jest przy tym nieterminowy, niekomunikatywny, gburowaty i świat mu się nie podoba” :-) ;-)
Ewa W:
Dziękuję za komentarz.
Piszesz „namawiałabym (…) do rzetelnej i uczciwej oceny własnych kompetencji i braków. To nie jest to samo”.
To nie jest to samo, oczywiście, ale ja upieram się przy „skromności”. Takiej w stylu angielskiego gentlemana. W naszym świecie rozszalałej konsumpcji i (auto)promocji, to słowo znów niedługo wróci do łask. Jak wiadomo, (Alex też o tym pisał) pierwszy stopień poznania to „nieświadoma niekompetencja”, a dopiero następny to „świadoma niekompetencja” (choć ja dodałbym do tego jeszcze poziom zero: „bezczelna niekompetencja udająca kompetencję”, z którą mam okazję się spotykać właśnie rozmawiając z kandydatami do pracy). Skromność pozwala uniknąć nam tych pułapek poziomu 0 i 1.
Piszesz: „Gdy wiem, ze pracodawca szuka dobrego fachowca w danej dziedzinie, to nie podeślę mu ciekawego człowieka i godnego uwagi, ale o nieokreślonych umiejętnościach”.
Jestem odmniennego zdania. Takie podejście ma sens z pozycji osoby zajmującej się rekrutacją. Alex, o ile zrozumiałem, zajmuje się czymś innym. Jest coachem, co daje mu przywilej występowania w roli zaufanego doradcy, ale nikt chyba nie oczekuje od niego kompetencji niezbędnych do oceny rekomendowanego kandydata z każdej możliwej dziedzinie technicznej czy ekonomicznej. Przynajmniej ja tak zrozumiałem komentowany tekst.
Swoją drogą, zbaczając z tematu, to tragedia korporacji, że rekrutacją zajmują się tam działy HR, stosując tak absurdalne metody jak zautomatyzowane analizatory, parsujące CV i dopasowujące słowa kluczowe, zamiast zostawić to ludziom kompetentnym w danej dziedzinie. Dla tych, którzy chcieliby poczytać, jak to powinno wyglądać, polecam „Valve Handbook for New Employees” (do wygooglania, świetna lektura), rozdział 5 „Valve is growing”.
Dominika
Gratuluję zmiany nastawienia na pozytywne. Bez tego dość trudno jest w dzisiejszym świecie.
Piszesz: „Z pozoru pozytywne nastawienie i umiejętności komunikacyjne to banał”
Rzeczywiście „z pozoru”. Jak zwykle cały diabeł tkwi w szczegółach i te umiejętności trzeba doskonalić cały czas.
Mariusz
Piszesz: „Zwróćcie przede wszystkim uwagę, że Alex pisze tu z punktu widzenia doradcy, który nie ma kogoś zrekrutować, a jedynie polecić kogoś dalej.”
Pozwól, że doprecyzuję, że w bardzo wielu przypadkach związanych z tym postem taka rekomendacja jest tylko aktem dobrej woli z mojej strony, a nie zleceniem kogoś, kto prosił mnie o poszukanie pracownika.
Aby mnie do tego skłonić, to musza pasować wszystkie cztery czynniki wspomniane w poście. Oczywiście w wypadku tego czwartego czasem polegam na wyczuciu, a czasem nawet na interpolacji pozostałych cech plus postawy i sposobu myślenia (te dwa są tez bardzo ważne!!). Tak na przykład dość przypadkowo znalazłem osobę, będącą genialnym ginekologiem, do której podsyłam trudne przypadki nawet jeśli oznacza to wielogodzinną podróż.
Piszesz: „“skromność” czyli rozsądne oszacowanie własnych umiejętności.”
Gdybyś ograniczył się do „rozsądne oszacowanie własnych umiejętności” to mógłbym się pod tym podpisać, a tak niekoniecznie. Skromność w naszym kraju często przeradza się w pewną formę zakłamania, a to jest bardzo niedobrze. Oczywiście nie chodzi też o nadmuchiwanie się, o czym kiedyś pisałem na tym blogu.
Ewa W
Nigdy nie rekomendowałbym kogokolwiek, kto zasłużyłby na: “Zwróć uwagę na tego człowieka, zainteresuj się nim. Ma ogromną wiedzę, zna swój fach, jest specem. Ale jest przy tym nieterminowy, niekomunikatywny, gburowaty i świat mu się nie podoba” :-)
Mariusz
Piszesz: “bezczelna niekompetencja udająca kompetencję”
Tak też się zdarza, nie tylko wśród poszukujących pracy :-) Rozejrzyj się po mediach, polityce itp. :-)
Piszesz: „..nikt chyba nie oczekuje od niego kompetencji niezbędnych do oceny rekomendowanego kandydata z każdej możliwej dziedzinie technicznej czy ekonomicznej.”
Dokładnie tak jest :-) Dlatego taka rekomendacja jest bardziej pomiędzy „ Wiesz, jest człowiek, którego powinieneś poznać, bo chyba będziecie do siebie pasować” (Alex „swatka”), a „Mam kogoś, kto chyba pasuje do tego, czego szukasz, ale sprawdź sam” (Alex „headhunter” :-))
W obydwu przypadkach zdarzało mi się w ten sposób robić kolosalną różnicę w karierze zawodowej polecanej osoby.
Bardzo dziękuję za podaną wskazówkę o Valve. Zajrzałem pobieżnie w ten kawałek o rekrutacji, jest wartościowy. Z resztą zapoznam się później
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jeszcze do Mariusza:
Piszesz: „tragedia korporacji, że rekrutacją zajmują się tam działy HR, stosując tak absurdalne metody jak zautomatyzowane analizatory, parsujące CV i dopasowujące słowa kluczowe, zamiast zostawić to ludziom kompetentnym w danej dziedzinie.”
W dobrych firmach, nawet korporacjach tak się nie robi. Może to powinno być elementem oceny (dyskwalifikacji) potencjalnego pracodawcy?
Alex,
Bardzo dziękuję za zaproszenie, z przyjemnością z Tobą porozmawiam :) Na tą chwilę, mając świadomość Twoich możliwości przemieszczania się po świecie, mam za mało danych :) – nad którym morzem planujesz Gypsy Time?
PS. Dziękuję za wiadomość o tekście.
Artur Rogowski,
jeżeli chodzi o sieci kontaktów to także często spotykam się z tym, że „świat jest mały”. Twój przykład potwierdza fakt, że nigdy nie wiadomo jakie kontakty ma osoba, z którą rozmawiamy. Jeszcze inny przykład to taki, że w pewnej perspektywie czasowej osoba, z którą mamy kontakt, może zająć ważne stanowisko, a wtedy bardzo dobrze jest, żeby miała z naszą osobą pozytywne skojarzenia :).
Ewa W.,
Cieszę się, że sama odnalazłaś sens „traumatycznych przeżyć” w mojej wypowiedzi :).
Odnośnie spóźniania piszesz: „Niestety nie da się drugi raz przejść przez taką samą sytuację, żeby zmienić to negatywne wrażenie, żeby to naprawić. Dla osób ceniących słowność i swój czas, w takiej sytuacji tak czy inaczej jesteśmy zdyskwalifikowani.” O ile dobrze zrozumiałam co masz na myśli, to ja kilka lat temu spóźniłam się na bardzo ważne spotkanie i potem moim staraniem naprawiłam to pierwsze niezbyt dobre wrażenie o mnie. Na tej podstawie sądzę, że, w zależności od tego z kim mamy do czynienia, a miałam wtedy do czynienia z osobą niezwykle ceniącą swój czas, jest to jednak rzecz do naprawienia i mimo wszystko nie należy od razu dawać za wygraną.
Weronika Ł.,
W pełni podpisuję się pod Twoimi słowami: „A co do pogodnego usposobienia – kto lubi pracować z wiecznymi marudami?:)” Dla mnie praca z takimi osobami, jeżeli nie mam innego wyjścia, wiąże się ciągłym uświadamianiem sobie stanu tych osób, inaczej bardzo łatwo można stracić własną energię.
Mariusz,
Piszesz: „Chociaż ja dodałbym na pozycji 3a jeszcze dodatkowe kryterium: “skromność” czyli rozsądne oszacowanie własnych umiejętności” Zgadzam się jedynie z „rozsądnym oszacowaniem własnych umiejętności”. Jeżeli chodzi o odstępstwa w jedną i w drugą stronę, to z moich doświadczeń wynika, że więcej można osiągnąć z osobami lekko przeceniającymi swoje możliwości, które zawsze można pchnąć na właściwy tor, niż z osobami niedoceniającymi swoich możliwości, które trzeba przekonywać, że mogą więcej i lepiej.
Pozdrawiam serdecznie,
Agata
Alex, Ewa:
Nie będę upierał się przy „skromności”, rzeczywiście to słowo może budzić negatywne skojerzenia. „To, co zwiemy różą. Pod inną nazwą nie mniej by pachniało.”
Alex:
Piszesz: „Może to powinno być elementem oceny (dyskwalifikacji) potencjalnego pracodawcy?”
Oczywiście że tak, tylko jak to sprawdzić? Moim zdaniem recepta jest tylko jedna: nie wysyłać żadnych CV. Zatytułowałeś artykuł „Jesteś na rozmowie rekrutacyjnej? (prawie) zawsze”. Ja dodałbym „(prawie) zawsze szukasz nowej pracy”. Kwestia tylko stosowanych środków.
Dopóki jestem zadowoleni z obecnego zajęcia, „szukam pracy” pomagając innym na fachowych forach, uczestnicząc w konferencjach, poznając kolegów z branży, nawiązując kontakty, a przede wszystkim dbając o dobrą opinię o mojej pracy u klientów. Jeśli zaczynam być trochę mniej zadowolony – uaktualniam profile na portalach społecznościowych i na zapytania od rektuterów zamiast „dziękuję, ale nie teraz”, zaczynamy odpowiadać „dziękuję, jeśli przekona mnie Pan, że ta oferta jest ciekawa, możemy porozmawiać”. Jeśli robi się w pracy nieciekawie – zaczynam delikatnie sugerować kolegom i rekruterom, że jestem otwarty na propozycje.
Dojście do etapu „wysyłam CV” oznacza, że spieprzyłem coś na wcześniejszych etapach. To jak szukanie żony w biurze matrymonialnym/portalu randkowym – desperacja, choć oczywiście niektórzy mogą mieć szczęście. Jedyny przypadek, to kiedy można wysłać CV jest wtedy, kiedy przeczytamy ogłoszenie o naszej wymarzonej pracy u wymarzonego pracodawcy i nie możemy spać z emocji, że nas przegapi. Ale i wtedy lepiej chyba wysłać krótkiego maila „Hej, to ja, jestem Twoim idealnym kandydatem, spójrz na mój profil na (wybranym portalu)”, niż normalne CV.
Choć, oczywiście, każdy może mieć inne doświadczenia w tym względzie.
Artur Rogowski, miałam trochę podobną sytuację. Poznałam nową koleżankę, siedzimy rozmawiamy o byłych szefach i pracy. Nie narzekałam, bo zawsze dobrze trafiałam i wybierałam miejsca, w których pracowali sympatyczni ludzie. Jakie było moje zdziwienie kiedy tego samego dnia w kawiarni podszedł do nas mój były szef i okazało się, że bardzo dobrze zna moją nowo poznaną koleżankę. :) Zawsze wychodziłam z założenia, że nie ma, co narzekać. Jeśli jakaś praca mi nie odpowiadała, bo np. nie umiałam się odnaleźć w branży, zaczynałam rozglądać się za czymś innym.
Mariusz z tym CV różnie. Pracę, którą uwielbiam dostałam wysyłając CV i list motywacyjny na wymyślone przeze mnie stanowisko „Doradcy ds rozwiązywania problemów nieistotnych”. Już od roku z uśmiechem na ustach jadę do pracy, w której czuję się, jak w domu. ;)
Weronika Ł. też nie potrafiłabym pracować z wampirami energetycznymi. Tak nazywam osoby, przez które tracę chęci na wszystko.
Alex, lista bardzo ciekawa. Najtrudniejsze dwa ostatnie punkty. O ile kompetencje zawodowe można zdobywać i uczyć się całe życie o tyle komunikacja mnie przeraża. Jestem nieśmiałą osobą i powiedzenie tego, co naprawdę myślę kosztuje mnie dużo wysiłku. Szczególnie kiedy mam inne zdanie od odbiorcy. Staram się z tym walczyć, z różnym skutkiem. Mówię sobie w duchu: „W życiu masz tylko 10 sekund odwagi, 10 sekund, a potem po ptakach”. To tekst z filmu „Kupiliśmy sobie ZOO”, czasem pomaga. Mówisz, żeby sporo ćwiczyć. Dla osoby, która boi się w grupie odezwać to jak zdobycie Mont Everest.
Wszystko to pieknie a zycie swoje pokazuje.
Jak przyjdzie co do czego jako przedsiebiorca wybieram tanszego zleceniobiorce :) ktos spyta dlaczego, ano dlatego ze sie polacy nie szanuja i moge swobodnie wybierac wsrod doswiadczonych wiedzowo ludzi ktorzy zyja jak biedota brazylijska bo nie umieja sie postawic i zawsze ktorys sie wylamie a przewaznie nie jest to odsetek a duzy procent ktory niszczy dany rynek, tu na moja korzysc.
Czasem owszem wybiore pod dyktando milego podejscia do zycia, jakze jednak czesto po kilku tygodniach z danej osoby wychodzi szatan albo np pali papierosy ;) sie okazuje ze co innego spiac sie na rozmowe a co innego pokazac prawdziwe ja po miesiacu.
Ah moze jestem niedzisiejszy ale jednak na pierwszym miejscu stawiam wykonanie zadania zgodnie z zaleceniami i dobra praktyka owego zadania. Bez tego zadne usmieszki, sciema, kultura, pogaduszki networkingowe nic nie zdzialaja i tak wlasnie w moim przekonaniu postepuja ludzie z firmami ktore przetrwaly na polskim pseudorynku. Owszem moi znajomi przedsiebiorcy np mezczyzni wraz z wiekiem przejawiaja jakas tesknote by przebywac w milym towarzystwie, jednak jak przychodzi osoba z usluga za 9tys. netto a za godzine 20lat starsza doswiadczeniem osoba ktora robi to za 2000pln to wybor jest jasny, tak wiem ktos powie o jakosci, a ja odpowiem ze usluga za 2tys. jaka ostatnio otrzymalem byla wysmienita i jeszcze okazalo sie ze osoba jest przemila co zaowocowalo obiadem i dalsza wspolpraca za rok.
Prosze sie nie zrzymac ale dla mnie wpis ten nic nie wnosi bo ilosc sytuacji miedzyludzkich jest zbyt duzy, sklonnosc do koloryzowanie swojego wizerunku na potrzeby zapoznania rownie duza. Decyduje wiec fachowa wiedza, doswiadczenie, cena, jesli osoba ma swoje dziwne swiaty to czesto lepiej dla mnie bo szanuje innosc jak tylko potrafia a i depresyjny pracownik to dla mnie okazja do jego edukacji a czasem zwyczajnie naprwadza mnie swoim narzekaniem na realne spojrzenie w problem o ktorym narzeka no i jakze latwo mi go czasem zwyczajnie zignorowac gdy akurat nie mam ochoty na rozmowe :) z kims o ladnej aparycji i elekwencji, wyrzut sumienia jest jakby wiekszy.
Pozdrawiam i prosze pamietajcie czytelnicy ze polski typowy tzw. badylarz kieruje sie cena, zwlaszcza gdy ma setki tysiecy podwojnych magistrow inzynierow z roczna praktyka a jak nie to mam 50latkow ze splaconymi dawno kredytami gdy metr mieszkania byl po 1700-2200 ktorzy zrobia mi usluge za 30% ceny mlodego wilka ktory musi placic 7000 za metr a wszelka wiedze ma z wiki.
Drogi Alexie, pozwól, ze w punktach i zwiezle bo tak wygodniej z komórki.:
1. Bardzo fajny post, zwracający uwagę na wazna kwestie. Nasuwa mi się uwaga, ze trzeba przy tym zawsze uważać, żeby nie sprowadzac wszystkich kontaktów z ludźmi do sfery zawodowo-biznesowej, bo ta bywa w przeciwieństwie dla kontaktów „społecznych”bardzo zero-jedynkowa.
2. Ja osobiście zawsze zastanawiam się, gdy rozmowa z nowopoznana osoba schodzi na tematy zawodowe – jak mogę jej pomoc (choć pracuje w dużej firmie, wiec zakres mojego oddziaływania jest ograniczony) – czy moja firma może potrzebować jej kompetencji/usług/towarów lub firma/ ja możemy jej tegoż dostarczyć.
3. Z mojego doświadczenia – życzliwość dla otaczających Cię ludzi i ciezka praca poplacaja, co pokrywa się z Twoimi uwagami.
Waldemar,
dziękuję za Twój głos w tej dyskusji i pokazanie Twojej ścieżki wyboru. To bardzo otrzeźwiająca opinia. Jednak wydaje mi się, że Alex pisze o kryteriach przy polecaniu kogoś, a nie o ostatecznym wyborze oferty/pracownika/zleceniobiorcy. Przedstawia pewną możliwość, a nie dokonuje wyboru. Ten należy do osób takich jak Ty, czyli Zleceniodawców.
Jeśli chodzi o moje kryteria, to nie działa na mnie „trzepanie pawimi piórami”, czyli pokazywanie, jaki to ktoś jest mądry, świetny itp. Żebym chciała kogoś polecić, ta osoba powinna m.in.:
1. być mi znana osobiście przynajmniej od kilku miesięcy,
2. muszę coś wiedzieć o jej pracy (czym się zajmuje, jak traktuje obowiązki),
3. mieć moje zaufanie.
Waldemar
Tak na szybko:
Pracodawcy tacy jak Ty nie mają żadnych szans, abym w ogóle rozważył podesłanie im kogokolwiek :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex, w Twoich postach uwielbiam między innymi to, że zwracają uwagę na rzeczy, których doświadczam niemal codziennie, ale ich nie zauważam (przynajmniej na pozmiomie świadomym ;) ). Np. wczoraj byłem w podróży z przypadkowo poznanym programistą. Jego umiejętności techniczne były wybitne (bazujac na tym jak odpowiadał na moje pytania), ALE gdy zacząłem go podpytywać co sadzi o swoim obecnym szefie, współpracownikach, co dla niego jest ważne etc. to bez cienia wątpliwości wrzuciłem go do kategorii: zero kontaktu ever ;) A gdyby tylko przeczytał powyższego posta, wiedział by, że wlasnie wział udział w rozmowie kwalifikacyjnej! :)
Marcin,
nie znam szczegółów rozmowy, sposobu, w jaki komunikował się ów programista, niemniej, gdyby założyć, ze:
– nie wiesz, w jakiej firmie i w jakim mieście gość pracuje
– prawdziwym jest, ze facet ma delikatnie mówiąc nieciekawego szefa
– wypowiadał sie o tym bez wulgarności, bez niecenzuralnych zwrotów, etc
to czy fakt, że ktoś podzieli się z kims innym anonimowo opinią o swoim szefie (którego i tak nie jesteś w stanie zidentyfikować) jest grzechem i dyskwalifikuje? Może ten człowiek po prostu był naiwnie szczery?
Tak sobie pomyślałam, żebyśmy nie popadli w przesadę i na wszelki wypadek nie mówili kłamliwych frazesów tylko po to, by „dobrze wypaść” na nie wiadomo kiedy toczącej się „rozmowie rekrutacyjnej”?
Gdybyś wiedział u jakiego szefa pracuje i znał tegoż od jak najgorszej strony, a facet by piał peany na jego cześć, to czy nie zdyskwalifikowałby się właśnie tym? Bo uznałbyś, ze np. masz do czynienia z gościem któremu to „niefajne” odpowiada, albo który jest fałszywy?
Twój komentarz wywołał we mnie zamyślenie nad tym … :-)
Ewa
a mnie to wkurza. Mailowo dostaję ze 3 propozycje współpracy tygodniowo.
Po co mi jeszcze takie w kontaktach towarzyskich? Zwłaszcza od ludzi, którzy może chcą dobrze, ale mają pojęcie blade o dziedzinie, i dla nich np programista to to samo co admin. W rezultacie zapraszają mnie do aktywności, które niekoniecznie mnie interesują. Po co mi takie rekomendacje?
A najgorzej jak to jeszcze jest ktoś znajomy-taka osoba potrzebuje np pomocy w dziedzinie, na której się znam, ale w ogóle mnie nie interesuje. Głupio wtedy odmówić.
Witaj Alex.
Niezrecznie mi silic sie na pelna energie w odpowiedzi, nie majac zadnej pewnosci ze przepuscisz ja i pojawi sie na www.
Zwroc prosze uwage na swoj wlasny wpis pt „Biuro rachunkowe poszukiwane”.
Caly ten wpis jest dokladnym merytorycznym wyznacznikiem kogo poszukujesz, Twoje 4 punktu o ktorych wspominasz wyzej w przypadku poszukiwania biura rachunkowego sa opisane dokladnie odwrotnie, jesli moja zdolnosc rozumienia tekstu nie zawodzi to chcesz byc najpierw obsluzony sprawnie i merytorycznie a pogodzie i pozytywnym mysleniu brak punktow albo sa tak niesmialo znaznaczone ze az pomijalne.
Pozdrawiam Cie serdecznie, nie cieszy mnie to ze bys do mnie nie wyslal z poleceniem pracownika, to oznacza dla mnie i jak niesmialo pewnie falszywie wnioskuje, nigdy nikogo nie wysles do malego-sredniego polskiego pracodawcy, zawsze bedziesz polecal tylko pojscie do zagranicznej duzej korporacji w ktorej sa nawet osobne dzialy ktore integruja zespoly.
Jestes mentorem a komu bardziej potrzebny jest mentor, czlowiekowi ktory dobrze postepuje czy komus kto szuka lepszej drogi wpolnego rozwoju, jesli z gory mnie skreslasz znaczy sie ze wszystkim ktorym doradzasz sa w zasadzie ludzmi ktorzy nie popelniaja bledow.
Czy wszystkie firmy od ktorych bierzesz zlecenia sa czyste prawe, nie robia krzywdy nikomu i nigdy nie czerpia chocby posrednio z krzywdy jakiegos azjaty?
To bardzo smutne ale ja nie musze nikotmu krzywdy robic ludzie w polsce jak juz napisalem sami sobie robia krzywde wysowajac na rozmowach kwalifikacyjnych smieszne kwoty, o ile spawacz sie szanuje i nie zejdzie ponizej 2tys. euro to ksiegowa ze studiami i podyplomowka, doswiadczeniem w conrtollingu potrafi powiedziec 2200brutto. To co ja mam zrobic, nawet w portalu ktory ostatnio wypelniasz trescia sa wpisy gdzie osoba odpowiedzialna za HR ma problem z osobami ktore na rozmowie klamia w zywe oczy usmiechajac sie przy tym i probuja przedstawic sie jako ciekawa mila osobowosc z potencjalem, wiedza itp?
Dzis krotko bo naprawe ciezko wlozyc serce w odpowiedz nie majac cienia podstaw na to ze sie pojawi.
Mam teraz tylko przerwę w dość absorbujących warsztatach, więc tylko krótko do Waldemara
Piszesz: „Niezrecznie mi silic sie na pelna energie w odpowiedzi, nie majac zadnej pewnosci ze przepuscisz ja i pojawi sie na www.”
Oraz
„Dzis krotko bo naprawe ciezko wlozyc serce w odpowiedz nie majac cienia podstaw na to ze sie pojawi.”
Jak dotąd wszystko, co napisałes pojawiało się na blogu. Jesli za każdym razem piszesz z innego, abstrakcyjnego adresu, to nic dziwnego, że system wstawia Cie do moderacji
Witajcie,
podzielę się z wami moimi spostrzeżeniami, (kiedyś byłam pracodawcą a teraz jestem pracownikiem odpowiadającym za zespół ludzi – zatrudniam nowe osoby- jeśli potrzebuję)
Może nie jestem już taka czujna jak kiedyś albo zwyczajnie odpuszczam ale przeważnie jestem bardzo czujna zawodowo tzn ilekroć spotykam nową osobę oceniam ją: czy chciałabym przebywać w jej otoczeniu- czy jest ciekawa i sympatyczna, kolejny etap co mogę zyskać ja osobiście lub firma w której obecnie pracuję z tej znajomości. Lubię mieć uczucie że kieruję swoim życiem i staram się wykorzystywać każdą sytuacje do opymalizacji mojej sytuacji zawodowej i prywatnej. Dzięki temu mam fajnych znajomych i współpracowników.
Wtajcie,
byłam kiedyś pracodawcą teraz jestem pracownikiem rekrutującym od czasu do czasu nowe osoby do swojego zespołu.
Poznając nowych ludzi jestem raczej czujna i każdą z tych osób oceniam pod kątem zawodowym nawet jeśli nie jest u mnie na rozmowie kwalifikacyjnej. Szukam też ciągle nowych dróg w swoim własnym życiu zawodowym i jestem świadoma że, wśród moich rozmówców mogą być moi przyszli współpracownicy. Ta świadomość sprawia mi ogromną przyjemność bo daje mi poczucie wolności i zmian które mogą się wydarzyć i które zależą tylko ode mnie samej.
Hej Alex!
Bardzo trafny post. Od dłuższego czasu mam podobne podejście, problem w tym, że byłem często niekonsekwentny i utrzymywałem kontakt z ludźmi, którzy działali na mnie toksycznie. Wystarczyło trochę posprzątać w życiu i od razu przyjemniej :)
Z punktów które wymieniłeś najwięĸszy problem u siebie, jak również u ludzi z którymi się spotykam zauważyłem w problemie polegania na kimś. W moim przypadku nauczyłem się mówić stanowczo „aktualnie nie/nie wiem, ale przemyślę to”, chyba że jestem czegoś pewny. Głupio jest, jak komuś coś obiecam, a potem ta osoba włoży dużo energii w coś, co ja oleję, często zostawiając ją w kiepskiej sytuacji. Warto się pokazać tutaj z dobrej strony i zaangażować, niż mówić jedno – robić drugie.
Pozdrawiam :)
Michał
Chętnie usłyszałbym odpowiedź Aleksa na zarzut Waldemara, że jego wpis o poszukiwaniu biura rachunkowego jest dokładną odwrotnością wymienionych punktów.
Mam nadzieję, że mimo pojawienia się już nowego postu, dyskusja jednak tu jeszcze powróci bo zostało to bez odpowiedzi.
Michał
Piszesz: „Z punktów które wymieniłeś największy problem u siebie, jak również u ludzi z którymi się spotykam zauważyłem w problemie polegania na kimś.”
O tym wspominam w następnym odcinku :-)
Jot
Dziękuję za przypomnienie :-) Wypowiedź Waldemara chcę wykorzystać w nowym poście, ale wszystko po kolei…
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Mam małe pytanie jak rozwijać w sobie takie pozytywne kompetencje? Kiedys też gdzieś wspominałeś że aktywne działanie w organizacji studenckiej może zdziałać cuda z młodym człowiekiem (bardzo pozytywny rozwój) a czym można to zastąpić na codzień gdy akurat w moim mieście (Częstochowa) organizacje studenckie właśnie to sprawdzając zaprzestały działaniu jako komitety lokalne. O Erasmusie wiem i chce również na niego wyjechać ale chciałbym coś robić poza szkołą, gdzieś się udzielać, coś robić, czegoś uczyć, umiejętności organizacyjnych, komunikacji z ludzmi, zarządzania itp. co mógłbyś mi doradzić? Z góry dziękuję!!
Seb
Myślę, że ten blog pełen jest wskazówek jak to robić :-)
Poczytaj trochę, a jak nie masz czasu to poczekaj na kończoną właśnie przeze mnie książkę :-)
To nie jest odpowiedź na 1-2 zdania, jesli chcemy wyjść poza banały
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, nie miałem pojęcia, że ten tekst zrobi zrobi na mnie aż tak ogromne wrażenie! Co dokładnie mam na myśli? Otóż, od publikacji tego txt minęło kilka tygodni, a ja niemal codziennie spotykam kogoś kto nie wie, że rozmawiając ze mną jest na rozmowie rekrutacyjnej. Np. wczoraj byłem na spotkaniu podczas, którego poznałem jakieś 40 nowych osób. Jedna z tych osób, powiedziała, że od tygodnia jest bezrobotna. Zamiast komunikować, że właśnie jest dostępna i szuka nowych wyzwań, użyła właśnie słowa bezrobotna- a w moim słowniku ten termin nie ma pozytywnego wydźwięku ;) Rozmowy rekrutacyjnej nie przeszła pozytywnie, ponieważ w ogóle nie traktowała jej jako rozmowę o pracę, a prze to się nie starała skupiać i dobrze przedstawić swoich kompetencji. Dodam, że jestem teraz na etapie kompletowania kolejnego zespołu projektowego, więc jest „praca do wzięcia” ;) Działa to również w drugą stronę- jeśli ja z kimś rozmawiam, to sama świadomość, że z tego spotkania mogą powstać potencjalnie bardzo ciekawe rzeczy, powoduje, że każde spotkanie i nową interakcję traktuję jako życiową szans! :)