Od czasu do czasu słyszę od osób w różnym wieku, że jest już dla nich za późno aby zacząć życie według ich wyobrażeń i pragnień. To bardzo smutne stwierdzenie, zwłaszcza jak słyszy się je od ludzi w wieku poniżej trzydziestki i już dawno chciałam napisać post na ten temat. Problemem było znalezienie odpowiednich przykładów. Mam co prawda kilka takich z własnego życia, ale jakoś nie bardzo chciałem je przytaczać. Całe szczęście kilka tygodni temu, oglądając w Berlinie audycję w publicznej telewizji (która w przeciwieństwie do jej polskiej karykatury miewa sporo wartościowych programów i dyskusji) natknąłem się na tak ekstremalny przykład słuszności zasady przytoczonej w tytule, że wszystkie moje „wymiękają” :-) W międzyczasie, przeczytałem też książkę w której ta pani bardzo otwarcie opisała całą historię i zacznę od kilku faktów, które uzmysłowią Wam jak wielkie były przeszkody, zarówno te „obiektywne”, jak i te czysto psychologicznej natury, które przed nią stały.
- Elfriede Vavrik jest ponad 80 letnia Austriaczką mieszkająca pod Wiedniem. Jeżeli potrzebujecie wsparcia dla wyobraźni co to oznacza, to przyjrzyjcie się komuś znajomemu w tym wieku
- Odebrała bardzo konserwatywne katolickie wychowanie, gdzie seks był absolutnym tabu
- W młodości była chudą kobietą, która uważała się za nieatrakcyjną
- Miała dwóch mężów, pierwszy uprawiał seks w myśl zasady wejść-dojść-wyjść, drugi był niedomytym alkoholikiem, który ja praktycznie po pijanemu gwałcił
- Po drugim rozwodzie w wieku 40 lat, mając w międzyczasie 3 synów na utrzymaniu postanowiła zakończyć historie z mężczyznami i skoncentrować się wyłącznie na prowadzeniu jej małego sklepu papierniczo-księgarskiego i wychowaniu dzieci. To absorbowało ja tak bardzo, że do przejścia na emeryturę w wieku ponad 78 lat nie miała ani czasu ani ochoty na jakiekolwiek bliższe kontakty z mężczyznami
- Po przejściu na emeryturę zaczęła mieć poważne kłopoty z bezsennością. Jak miała ponad 79 lat poszła z tym do lekarza, aby przepisał jej silne środki uspokajające i nasenne. Lekarz, zamiast spławić ja receptą, po zanalizowaniu sprawy bardzo taktownie powiedział, że leki nasenne mają silne skutki uboczne i może lepiej poczekać z ich stosowaniem, a zamiast tego poszukać sobie mężczyzny :-) Na to Elfriede stwierdziła, że ma 79 lat, a do tego od 40 lat nie współżyła, więc jak on sobie to wyobraża. Lekarz na to, że są mężczyźni preferujący starsze panie i jeśli takiego znajdzie, to rozwiązałoby to jej problem.
Teraz zatrzymajmy się chwilę i przeczytajmy powyższe punkty i spróbujmy wczuć się w to, co działo się w jej głowie. Możecie sobie wyobrazić ogrom niepewności i „logicznych” argumentów przemawiających przeciwko idei jej doktora? Wielkie tabu istniejące zarówno w jej głowie jak i w społeczeństwie (seks jest dla młodych i pięknych) z którym też trzeba było dać sobie radę?
Co z tego wynikło?
Znającym język Goethe’go polecam lekturę jej książki „Nacktbadestrand” (Plaża nudystów), gdzie ta kobieta opisuje swoje perypetie tak otwarcie i bezpośrednio, a jednocześnie bardzo ładnym, pozbawionym wulgarności niemieckim, że gdybym nie widział jej w telewizji, to nie uwierzyłbym że pisała to prawie 81 letnia kobieta.
Dla innych duży skrót poniżej (bez pikantnych szczegółów :-))
- W Austrii jest taki magazyn bezpłatnych ogłoszeń i tam na początku Elfriede zamieściła ogłoszenie „Dama w wieku 69 lat szuka młodszego mężczyzny do seksu bez zobowiązań”. Pani, przyjmująca ogłoszenie przez telefon poradziła jej aby „odmłodzić się” o 10 lat i to był ostatni raz, kiedy nasza bohaterka to zrobiła.
- Bardzo wiele odpowiedzi było wulgarnych, prostackich lub pełnych oburzenia, ale… kilka było akceptowalnych. Jeden z nich okazał się sympatycznym przedsiębiorcą, mającym firmę, dom, żonę i dzieci, z nim w końcu poszła do łóżka. Podczas tego seksu miała swój pierwszy w życiu orgazm (79 lat!!!)
- Nie chciała się uzależniać od jednego mężczyzny, więc kontynuowała poszukiwania i „testowanie”. Jej celem było znalezienie kilku facetów którzy: byli dla niej dobrzy w łóżku, można było z nimi ciekawie porozmawiać i…. musieli mieć stałe partnerki, bo Elfriede nie chciała mieć nikogo permanentnie na głowie :-)
- W wieku lat 80 miała swój pierwszy seks analny
- Jedna z poznanych osób, ze względu na jej skłonności SM została zdyskwalifikowana jako partner do seksu, ale została partnerem do rozmów i to właśnie ten mężczyzna powiedział jej o internecie i możliwości ogłaszania się tam :-) W rezultacie to on umieszczał dla niej anonse i dokonywał pierwszej selekcji kandydatów. W sumie zgłosiło się ponad 100 osób, kilkadziesiąt z nich zasługiwało na bliższe „przyjrzenie sie” :-)
- Rezultat końcowy to wyłonienie, jak pisze Elfriede jej „czterech Muszkieterów”, którzy zostali jej stałymi partnerami i zakończenie okresu poszukiwań. Jako ciekawostka byli oni w wieku 22 (!!) do 44 lat, każdy miał żonę lub przyjaciółkę, każdy wiedział, że nie jest jedynym (ale nie znali się wzajemnie). Ci Muszkieterowie w pełni zaspokajali jej potrzeby zarówno seksualne i towarzyskie, co najwyraźniej dobrze jej zrobiło i robi :-)
- W wieku ponad 80 lat Elfriede napisała książkę, z której czerpałem większość podanych informacji, egzemplarz który mam to jest już 8 wydanie :-) wystapiła tez w kilku dyskusjach telewizyjnych, na przykład możecie ją zobaczyć i usłyszeć tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=cAogJuD54XI
Jeśli znacie niemiecki warto posłuchać wszystkiego :-)
Po co przytaczam te historię?
Nie chodzi mi o pochwałę gerontofilli czy też określonych gustów ludzkich. Nie chodzi mi o ocenę moralną (wszyscy zainteresowani to dobrowolnie działający dorośli i nikomu z nich nie dzieje sie krzywda) Chodzi o to, aby zobaczyć jak człowiek z poważnym, leżącym w bardzo delikatnej materii problemem, nie mający według „zdrowego społecznego rozsądku” żadnych szans na jego rozwiązanie poradził sobie ku zadowoleniu swoim, jak i wszystkich bezpośrednio zainteresowanych. O zastanowienie się, jak w porównaniu do Elfriedy wygląda stopień trudności naszych problemów i o przemyślenie, że może zbyt szybko, zbyt łatwo godzimy się z przysłowiowym losem, zamiast używając tego, co mamy do dyspozycji łapać przysłowiowego byka za rogi.
Dziś mam do Was dość wyjątkową prośbę. Zanim opisałem te historię opowiedziałem ją wielu osobom w różnym wieku i różnej sytuacji życiowej. Sporo z nich podziękowało mi za inspirację, parę poprosiło nawet o przetłumaczenie tej książki obiecując zajęcie się jej wydaniem. Na to, zajęty moim życiem i własną książką nie mam czasu, dlatego napisałem ten post. Proszę rozpropagujcie jego istnienie, może dla kogoś, kto widzi przed sobą tylko ścianę będzie to impuls do działania, problem w tym, że musi na ten impuls się natknąć. Pomóżcie mu w tym!
Oczywiście jak zwykle bardzo chętnie podyskutuję też z Wami w komentarzach, choć dziś dopiero wieczorem będę miał na to czas
Witaj Alex,
Jej otwartość na nowe zdarzenia w zyciu ( mimo wczesniejszego doświadczenia i wychowania ) jest imponująca :-)
Nie ma okreslonego wieku na zaprzestanie zmian w swoim życiu. Takie zmiany zachodzą wokół nas i w nas cały czas. Kwestią jest nasza otwartość i gotowość na ich przyjmowanie i zastosowanie.
Może wiek w którym nie możemy już być otwarci na nowe wyzwania i zmiany to właśnie starość? a w przypadku młodych ludzi, wspomnianych przez Ciebie trzydziestlatków, wypalenie?
Ta pani zdecydownaie mimo swoich 80 lat nie była stara ;-)
pozdrawiam serdecznie
Monika
Ale czy wyleczyła się z bezsenności? ;)
Witaj Alex,
Tak, to prawda. Nie ma takiego „dołka” z którego nie dałoby się wyjść. Moja sytuacja jest z całkowicie innej życiowej beczki, ale wydaje mi się że też pokazuje, że nie ma sytuacji niemożliwych.
Mam 33 lata, jestem po rozwodzie i mam trójkę małych dzieci. W zasadzie wciąż utrzymuję swoją ex i maluchy – spłacam kredyt za mieszkanie w którym żyją, robię im wszystkie opłaty i jeszcze dorzucam sporą kwotę „na życie”. Do tego wszystkiego miałem kilka niefortunnych zdarzeń losowych – ciężki wypadek w połowie przedsięwzięcia finansowanego z pieniędzy pożyczonych z banku, potem kolejna próba własnego biznesu – i nieuczciwy kontrahent zostawił mnie lżejszego o prawie 100 tys. zł, również pochodzących z kredytów. Ponieważ swoje aktualne mieszkanie wynajmuję, to comiesięczne wymagalne i dobrowolne, ale wymagalne przez moje poczucie przyzwoitości opłaty przekroczyły 10.000 zł.
Jestem dobrym specjalistą w swojej dziedzinie i mieszkając poza stolicą byłem w stanie zarobić na to wszystko – ale niemalże na styk. To co dla mnie pozostawało, wystarczało na żywienie się głównie kanapkami, niemal zero przyjemności (oprócz tych, które nie wymagały nakładów finansowych), chodzenie ciągle w tych samych 2-3 kompletach ciuchów itd. Sprzedałem niemal wszystko co miałem – samochód, profesjonalny aparat fotograficzny (moja największa pasja), sprzęt audio – żeby tylko zasypać trochę kredytowy dołek. Ale dziura pochłonęła wszystko i nawet nie wydawała się mniejsza.
Powiem szczerze – byłem przerażony. Jako-takie wygrzebanie się z kredytów nie groziło mi przez następne 4 lata. Kurczowo trzymałem się pracy na etacie bo uważałem, że nie mając oszczędności zaryzykuję zbyt wiele przechodząc na freelancing. W takim stanie wegetowałem przez ponad rok, na jakiś czas nawet wprowadzając się do swojego starego pokoju u rodziców – co tylko pogłębiło moje poczucie porażki. Czułem w sobie początki depresji, miałem myśli samobójcze.
W połowie sierpnia coś we mnie pękło. Rzuciłem robotę z dnia na dzień, spędziłem tydzień na dopracowywaniu swojej strony internetowej i poszukiwaniu zleceń. W ciągu ostatnich dni sierpnia zarobiłem połowę tego, co potrzebowałem na utrzymanie i wszystkie opłaty. We wrześniu banki zaczęły dzwonić z upomnieniami. Ja się nie poddałem, pracowałem przez kilkanaście godzin na dobę. Wiem że ten czas to inwestycja.
We wrześniu zarobiłem 18 tys. zł jako freelancer. W październiku ponad 20. Listopad zapowiada się jeszcze lepiej. Spłacam w tej chwili jeszcze zaległości. W grudniu zacznę popychać do przodu bieżące kredyty. W lutym planuję 2-tygodniowy odpoczynek w jakimś ciepłym miejscu i wiem, że po raz pierwszy od kilku lat będzie mnie na to stać – zarówno finansowo, jak i psychicznie. Rozkręcam firmę, myślę że w ciągu 2-3 miesięcy zacznę szukać współpracowników i już nie będę tak zasuwał od rana do późnej nocy. Ryzyko się opłaciło.
Pół roku temu myślałem, że jestem w beznadziejnej sytuacji. Kończyły mi się rzeczy, które mogłem sprzedać. Wegetowałem z miesiąca na miesiąc. Dzisiaj, czuję, jestem na progu kompletnej zmiany swojego stylu i komfortu życia. Wystarczyło zrobić ten krok… a potem pójść za ciosem i włożyć w to sporo ciężkiej, ale dającej kupę satysfakcji pracy.
Nie mam tylko pojęcia, czemu nie zdecydowałem się na to wcześniej. Chyba zbyt często słyszałem komentarze o tym, jak to zniszczyłem sobie życie, zawaliłem wszystkie szanse, że już nigdy nigdzie nie dojdę (głównie rodzice!). Wniosek z tego taki – nie można słuchać takich głosów. Ja ruszyłem do przodu bo już miałem dość, nie wytrzymałem dalej życia w starym stylu. Pewności siebie dopiero nabieram. O ile łatwiej byłoby, gdybym nie pozwolił jej sobie odebrać?
Magda napisała:
„Ale czy wyleczyła się z bezsenności? ;)”
Nawet jak się nie wyleczyła, to raczej znalazła na nią sposób ;)
Witam.
W wieku 34 lat, podjęliśmy z mężem wspólną decyzję o rozpoczęciu jego kolejnych studiów ,a tym samym, zmianie jego zawodu.Wiązało się to ,z nietolerowaną przez niektórych,zmianą ról.To ja przejęłam rolę jedynego żywiciela rodziny.Na początku było ciężko,ale widać już metę.Niektórzy pytają,czy mój mąż nie jest już na to za stary.Zawsze odpowiadam,że w dzisiejszych czasach nie,bo średnia wieku inżyniera informatyka w Niemczech to 50 lat,a wiek emerytalny też jest inny niż 15 lat temu.
Pozdrowienia,Joanna.
Witam.
Cóż za genialna historia! Dzięki Alex za opublikowanie jej akurat w poniedziałek :)
Mogę sobie wyobrazić oburzone głosy wielu osób w stylu „ale jak to? w tym wieku?!”. Tymczasem z wywiadów z osobami starszymi wynika, że – wbrew pozorom i modzie na piękno i młodość – jest to najbardziej usatysfakcjonowana życiem grupa wiekowa! Dlaczego? „Bo teraz już mi wszystko wolno; w tym wieku wszystko przystoi” – mówią. To oni są najstarsi, więc nikt starszy (z większym autorytetem i doświadczeniem życiowym) nie dyktuje im, jak mają żyć. Przeżyli już tyle lat, że naprawdę nie muszą się przejmować tym, co ludzie powiedzą. I to jest ich czas, kiedy robią to co chcą i jak chcą – jeśli tylko pozwala na to zdrowie i sytuacja życiowa.
Życzę sobie i Wam odwagi w realizacji własnych marzeń, ale nie dopiero za kilka, czy kilkadziesiąt lat, tylko już dziś!
Pozdrawiam serdecznie,
Magda
Michal,
Niesamowita historia i sadze, ze duza czesc z nas moze miec ten lek przed nieznanym majac zapewnione „bezpieczenstwo” pracy na etacie – wielkie gratulacje, ze Tobie sie udalo! Jesli nie jest to zbyt wscibskie pytanie, to ciekawi mnie jak rozkreciles firme? W jaki sposob udalo Ci sie tak szybko pozyskac klientow?
Pozdrawiam,
Michal
Temat nie przez Ciebie Alexie pierwszy raz poruszany, ale dobrze, że poruszasz go jeszcze raz.
Tak jak napisał Michał – problemem jest uświadamianie nas przez innych, że nie damy rady, że źle robimy itp. Nie zgodzę się, że nie warto tych głosów słuchać – słuchać zawsze warto,bo może ktoś podsunie lepsze rozwiązanie… a jeżeli nie to trzeba zrobić po swojemu.
Moim zdaniem warto czasem zachowywać się jak dziecko. Ono nie ma takich oporów, nie myśli tak dużo o konsekwencjach, nie zadręcza się „co to będzie”. Przeanalizowałem ostatnio swój okres dziecięcy i licealny – wtedy człowiek myślał, że jest niezniszczalny, że wszystko może zrobić.
Tylko potem rzeczywistość najpierw sprowadza nas na ziemię…. a później jeszcze głębiej w nią wbija… To ja już wole szybować wysoko.
Najciężej jest przekonać samego siebie do zmian tego, co zakorzenione w nas.
Alex czy możesz napisać (może procentowo, ze swoich doświadczeń w pracy z ludźmi) jak wielu ludzi czeka na „to coś” (kryzys, upadek na samo dno, ciężka choroba itp.) żeby dostrzec szanse i możliwość.
Ciągle czytam o tym, że trzeba się otworzyć, pozbyć nawyków i ograniczeń – przyjmuję do siebie, że tak jest, niestety co chwilę zdarza mi się pomyśleć „że ja tego wcześniej nie zauważyłem”. Jeśli są osoby, które widzą szanse bez takich upadków (u kobiety leczenie bezsenności, u Michała początki depresji), to jak wygląda ten mechanizm.
Książka będzie przypominała blog?
Do gsześka – ten mechanizm widzenia szans, a nie poddawania się, polega według mnie na zdaniu sobie sprawy, z tego do czego się dąży i nie traktowanie porażek lub niepowodzeń w realizacji tego celu jako ostatecznej wyroczni (nie wychodzi mi – poddaję się), ale jako miary samego siebie, miary, która pokazuje ile jeszcze trzeba zrobić.
pozdawiam
A ten przykład z Elfriede, obłędny :) Ogromna zmiana jakiej dokonała w swoim życiu, jest dla mnie nie do uwierzenia i prawie nie do zrozumienia. Być może zadecydował pierwszy krok, który zrobiła. A być może wszytsko tłumaczy fakt, że jest Austriaczką…
Witam
Fajne opowiesci :) ale jak kazda rzecz medialna sa tylko opowiesciami, prawdziwe dla podmiotu zdarzenia, chwilowo inspirujace a tak naprawde w zderzeniu z rzeczywistoscia milionow ludzi zludne. Co nie znaczy ze nie nalezy przeciwstawiac sie spolecznym szufladka. Nalezy jaknajbardziej i mnie ten post samego pocieszyl dzis. :)
do Pana Michala
Pana sytuacja chyba jest troche odmienna, w zasadzie Pan niewiele ryzykowal, kazdy glupi z wiedza kto pracowal w czyms wie ze jest dobry moze zwolnic sie z firmy i wyprowadzic klintow :) ba bardzo czesto mam z tym do czynienia. Zle oplacony pracownik bierze nogi za pas i zabiera firmie zlecenia. Pozatym wydaje sie ze Pan mial calkiem fajnie w zyciu, na stary mieszkanie drugie sobie splacac tylko z zona nie wyszlo. Chodzenie w 2-3 kompletach ciuchow ? Panie kochany to ma 80% polski. Udalo sie panu w zyciu, pomysl pan o tym tysiacach mlodych wyksztalconych i samoksztalcacych sie ludziach dla ktorych nie ma pracy i ledwo za 2tys poza wawa zyja. Nie maja za co dostac kredytu. Panu sie udalo – brawo, ale czy jako czlowiek nauki znajac statystyke ze 80% firm padnie, polecilby Pan z reka na sercu taka droge? Czy sam pan zaryzykowal na slepo bez pomyslunku czy dobrze Pan sobie po cichu sprawe zdawal ze ma pan klientele w kieszeni i tak naprawde bedzie dobrze a ryzyko to jedynie stres ze zmiana trybu zycia z pracownika na pracodawce.
Denerwuje mnie czesto takie dziwne podejscie ludzi do biznesu. Zaczynaja bez pomyslenia, i dopiero pozniej staraja sie klientow zdobywac gdy tymczasem biznes w polsce to pewnosc istnienia odbiorcy i cena.
Zarabial Pan 10k i rodzice mowili ze zniszczyl Pan sobie zycie, kurcze moze to onetowy komentarz, ech.
Ciezka praca w biznesie niewiele znaczy, kontakty, pr, piorka, znajomosci, media.
Probnik piszesz”
„Pana sytuacja chyba jest troche odmienna, w zasadzie Pan niewiele ryzykowal, kazdy glupi z wiedza kto pracowal w czyms wie ze jest dobry moze zwolnic sie z firmy i wyprowadzic klintow ba bardzo czesto mam z tym do czynienia.”
To wyprowadzanie klientów pozostawię bez komentarza. Skupię się na tym, że każdy z wiedzą może zwolnić się z firmy i założyć własną.
Święta prawda, tylko że mało kto to robi i właśnie o tym jest ten post oraz komentarz Michała. Większość ludzi pozostaje w sferze strachu i wymyślania kolejnych wymówek.
Dalej piszesz wiele szalonych rzeczy, bardzo typowym jest: „Udalo sie panu w zyciu”, to jedno z moich ulubionych sentencji jest przepiękne.
Tak naprawdę to nie chodzin o fart a o realną pracę i podjęcie ryzyka, obie te rzeczy są nieodzownym elementem historii bohaterki postu jak i komentującego Michała.
Jak ktoś osiągnie sukces na polu medycznym czy sportowym też metkujesz ich „im to się udało” ?
Pozdrawiam, Artur
Hej Alex.
W poście wyczytałem: „Jej celem było znalezienie kilku facetów którzy: byli dla niej dobrzy w łóżku, można było z nimi ciekawie porozmawiać i…. musieli mieć stałe partnerki, bo Elfriede nie chciała mieć nikogo permanentnie na głowie”
Naprawdę oni musieli mieć stałe partnerki, żeby Efriede nie miała ich na głowie ? W sumie wszystko jest ok. jeżeli te stałe partnerki znały i akceptowały taki układ. W wielu przypadkach były tam nawet żony i dzieci, to co chcę dodać to aby przy szukaniu własnego szczęścia nie sprawiać przykrości innym.
Dalej piszesz: „(wszyscy zainteresowani to dobrowolnie działający dorośli i nikomu z nich nie dzieje sie krzywda)”, co do zainteresowanych nie mam wątpliwości, ale w modelu z żonami i dziećmi mogą cierpieć osoby niebezpośrednio zainteresowane.
Podsumowując: bardzo intensywne dążąc do osiągnięcia własnych korzyści można nie zauważyć, że ktoś inny cierpi z tego powodu. W skrajnym przypadku, można po prostu nie przejmować się, że kosztem jest sprawienie komuś przykrości
Pozdrawiam, Artur
Probnik,
napisałeś:
„Ciezka praca w biznesie niewiele znaczy, kontakty, pr, piorka, znajomosci, media.”
Skąd taka Twoja wiedza? Na jakiej podstawie wygłaszasz taką opinię?
Nigdzie w komentarzu Michała nie przeczytałam też, że wyprowadził z firmy jej klientów, natomiast przeczytałam, że ciężko bardzo pracował na osiągane efekty i nadal pracuje.
Uważaj proszę, zanim komuś przypiszesz 9nawet nie wprost) coś takiego. Twoje wyobrażenie o tym, jak się robi biznes może nie pokrywać się z prawdą. Bierz to proszę pod uwagę, zanim nieetyczne działania przypiszesz komuś, o kim niewiele wiesz.
Pozdrawiam, Ewa
Cóż za piękna historia i cóż za manipulujące stwierdzenie „wszyscy zainteresowani to dobrowolnie działający dorośli i nikomu z nich nie dzieje sie krzywda”.
Nikomu nie dzieje się krzywda?
1. Partnerzy owych „muszkieterów”, którzy swoje żony/dziewczyny etc zwyczajnie zdradzali i psuli swoje własne związki czy małżeństwa?
2. Koleś w wieku 22 musi mieć mocno skrzywioną psychikę, skoro poleciał na tę babcię. Ona umrze, a on w wieku 30 lat będzie się leczył psychiatrycznie?
3. Piękne słowa o partnerach do rozmów i towarzystwie. Ciekawe ilu z tych partnerów się ulotni, gdy poza seksem analnym tej pani trzeba będzie podcierać tyłek i podawać jedzenie. Co wówczas pomyśli ona o swoim nowym wyborze?
4. Dzieci tej pani, które muszą odczuwać teraz ogromne zażenowanie i wstyd na wieść, że ich matka stała się „starą dziwką”.
Fajnie jest robić co się chce i mówić, że przecież nikomu nie dzieje się krzywda. Niech się świat wali, najważniejszy jest orgazm starszej pani. ;-)
ps. wszystkim czterem punktom dałoby się zaradzić przez tradycyjne, znienawidzone przez Ciebie, katolickie małżeństwo :)
Witam po przerwie,
@probnik To, ze ktos zarabie 10k to zaden miernik sukcesu w zyciu. To „tylko” poziom zarobkow. Domyslam sie z tego, ze zarabiasz sporo mniej. Ja znam np. ludzi, ktorzy zarabiaja ok. 40 tys. miesiecznie i wcale im nie zazdroszcze. To ile zarabiesz nie jest zadnym wyznacznikiem sukcesu, bo co z tego, skoro masz kredyt na 1 mln na dom, kilkadziesiat tysiecy na samochod, etc.? Mozna zarabiac b. duzo (patrzac z boku) i zyc jak biedak od 1 do 1, jesli sie nabralo dosc kredytow. (Przy okazji: jesli musisz brac na cos kredyt, to oznacza to, ze Cie na to nie stac!)
@ Michal – Szacun! :) A przy okazji – firmy zakladane w trudnych warunkach maja – wydaje mi sie – wieksze szanse przetrwania, bo „to sie po prostu musi udac”. To wplywa na motywacje, determinacje, etc.
@grzesiek – Polecam ksiazke „The Switch” o wprowadzaniu zmiany. Poruszaja m.in. watek, o ktorym piszesz, czyli jak sie odbic od dna bez koniecznosci docierania do dna. http://www.amazon.com/Switch-Change-Things-When-Hard/dp/0385528752
Pewne komentarze po prostu pominę milczeniem (probnik). Odpowiem natomiast na pytanie skąd pierwsze zlecenia – odesk.com.
Tam zacząłem, zrobiłem kilka totalnych drobiazgów żeby zdobyć reputację, potem trafił mi się klient z większym zleceniem, teraz po tych niecałych 3 miesiącach mam 2 klientów z którymi współpracuję regularnie i możliwości łapania kolejnych zleceń za lepsze pieniądze – bo zgromadzona reputacja przekłada się na zaufanie tych poważniejszych zleceniodawców. Jeszcze chwila i podejmę współpracę z kilkoma osobami z mojej branży (mam kilku wstępnie dogadanych, sprawdzonych znajomych), i zaatakujemy naprawdę duże i ciekawe projekty – co da mi z kolei portfolio do pokazywania klientom poza odeskiem. W tej chwili zresztą robię już jedną średniej wielkości aplikację (no i wyszło, że informatykiem jestem) dla sporej sieci handlowej u nas w kraju. Jak na niecałe 3 miesiące to chyba przyzwoity postęp – na pewno lepszy, niż się spodziewałem (lepsze słowo: obawiałem).
„mechanizm widzenia szans”
Polecam ciekawe prace i książki Richarda Wiseman’a (niedawno przetłumaczono i wydano kolejną).
Autor przeprowadził wiele ciekawych eksperymentów psychologicznych, a jeden dotyczył właśnie skorzystania z okazji.
Badani (wcześniej wypełniali kwestionariusz, dzięki któremu można było ocenić czy uważają się za szczęśliwców czy pechowców ) otrzymali proste zadanie, dostawali egzemplarz gazety i mieli dokładnie policzyć ile jest w niej zdjęć. W środku gazety była „niespodzianka”, wydrukowane duże ogłoszenie informujące, że każdy kto je widział i powie o tym eksperymentatorowi dostanie 100 funtów.
Ludzie „pechowi” tak koncentrowali się na liczeniu zdjęć, że nie dostrzegali okazji zarobienia 100 funtów, ludzie uważający się za szczęśliwców, byli bardziej rozluźnieni i dostrzegali szansę.
(Richard Wiseman „Dziwnologia” str. 47 wyd. polskie (tytuł ang. Quirkology)
Czyli okazje są dla wszystkich, ale tylko niektórzy je dostrzegają.
Vroo
Dość żenujące jest to co piszesz, a już ostatnie zdanie wskazuje, że nie czytałeś. Ta Pani miała mężów, nawet dwóch.
Rzutujesz na wszystko katolicką etykę seksualną (cokolwiek to określenie oznacza) nie przyjmując do wiadomości, że może być źródłem potężnych zaburzeń psychicznych np. http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/252592,1,malzenstwa-rozwodnikow.read
Vroo,
Pozwól, że odniosę się do tego, co napisałeś po kolei:
– historia rzeczywiście jest piękna – tutaj się z Tobą w pełni zgadzam;
– stwierdzenie “wszyscy zainteresowani to dobrowolnie działający dorośli i nikomu z nich nie dzieje sie krzywda” – jest ok., nie jest manipulacyjne. A to z prostego powodu: wszyscy „zainteresowani” w opisywanym przypadku to owa starsza pani i jej kochankowie – dorośli ludzie, świadomie podejmujący swoje decyzje i wybory. Starsza pani nie podejmowała decyzji za swoich kochanków ani oni za nią. Relacje tych panów z ich zonami czy przyjaciółkami są poza relacjami tej pani z nimi. Kwestia relacji owych zdradzanych kobiet, to relacja pomiędzy panami i tymi kobietami, a nie starsza panią i jej kochankami. Warto o tym pamiętać i nie mieszać tych obszarów i nie nakładać na starszą panią obowiązku hiper odpowiedzialności. Dodatkowo nic nie wiemy na temat relacji tych panów z ich żonami.. Niekoniecznie musi to być szkodliwe dla tych relacji – to tak na marginesie. Poza tym może one to akceptowały?
– „Koleś w wieku 22” nie musi (!) mieć skrzywionej psychiki; może ma inne niż Ty upodobania, ale to jego życie i ma prawo do takich a nie innych wyborów; Jak starsza pani umrze (co nie jest jedyną możliwością zakończenia tej relacji), to może już nie będzie potrzebował takiego związku a może poszuka sobie innej starszej pani; skąd Twoje przekonanie o konieczności leczenia psychiatrycznego? Masz takie własne doświadczenia i uogólniasz na ich podstawie?
– w punkcie trzecim mieszasz zbyt wiele elementów – seks analny nie ma znaczenia jeśli chodzi o dysfunkcje starszych osób – niezależnie od upodobań seksualnych jest wiele osób wymagających szczególnej pielęgnacji na starość, gdy niedołężnieją; Wtedy zwykle ograniczają seks lub z niego rezygnują, bo np. nie maja takiej potrzeby. Rozmawiać dalej można i to bardzo interesująco – pampersy nosi się na pupie a nie na ustach ani na mózgu, więc nie przeszkadzają w rozmowie. A do pielęgnacyjnych czynności starsza pani może sobie wynająć pielęgniarkę. Tutaj Ty wulgaryzujesz.
– starsza pani ma dorosłe dzieci i ma prawo mieć w nosie, co jej dzieci o tym pomyślą; piszesz, że te dorosłe dzieci „muszą odczuwać teraz ogromne zażenowanie i wstyd na wieść, że ich matka stała się “starą dziwką”” – to jest dopiero manipulacja (!): nic nie muszą. Może ich to w ogóle nie obchodzić, mogą cieszyć się szczęściem czy radością starszej pani, etc; Twój łatwy osąd „stara dziwka” rozumiem jako Twój osobisty pogląd więc z nim dyskutować nie będę, masz prawo taki mieć. Zastanawia mnie jedynie, jak to się ma do katolickiego nieosądzania. Ja na to patrzę zupełnie inaczej i takiej Twojej oceny w ogóle nie rozumiem.
– co do katolickich małżeństw (czy jakichkolwiek małżeństw) – one nie rozwiązują tych problemów; wystarczy czasem posłuchać młodych kobiet przed czterdziestką, będących w katolickich małżeństwach i piszczących z powodu braku satysfakcjonującego seksu albo w ogóle seksu, z powodu braku kontaktu z katolickim mężem, z powodu nudy w sypialni i braku orgazmu; zwróć uwagę, że ta pani miała 2 mężów, a orgazm dopiero w wielu blisko 80 lat; domy opieki pełne są starszych nieszczęśliwych niedołężnych żon czy mężów (nie wdowców), którymi małżonek nie może lub nie chce się opiekować, a katolicko wychowane dzieci mają ich w nosie; nie powtarzaj potocznych opinii – lepiej sprawdź, jak jest w rzeczywistości; małżeństwo nie chroni przed niedołężnością – nawet katolickie.
Twoja wypowiedź potwierdza to, że starsza pani miała wiele odwagi, by sięgać po to, co dla niej ważne. I że ten, kto nie realizuje swojego życia według powszechnie akceptowanej sztampy ma w naszym pseudo-katolickim społeczeństwie nadal „pod górkę”.
Pozdrawiam, Ewa
Post Alexa przypomniał mi o innej starszej pani, która też się nie przejmowała ograniczeniami (za wikipedią)
„At age 72, Riefenstahl began pursuing underwater photography, after lying about her age to gain certification for scuba diving (she claimed she was 52)…… On August 22, 2002, her 100th birthday, Riefenstahl released a film called Impressionen unter Wasser (Underwater Impressions), an idealized documentary of life in the oceans.[17] She was the oldest scuba diver in the world at this time”
In 2003, at the age of 101, Riefenstahl married Horst Kettner.[37]
Monika Góralska
Ja też jestem pełen podziwu :-)
Magda
Pytasz: „Ale czy wyleczyła się z bezsenności? „
Oczywiście :-)
Michał
Dziękuję za Twój przykład. Powodzenia w dalszej drodze!!
Joanna
Tobie też dziękuję za przykład
Magda UH
Proszę bardzo :-)
Piszesz: „Mogę sobie wyobrazić oburzone głosy wielu osób w stylu „ale jak to? w tym wieku?!”. „
Ja nie muszę sobie wyobrażać, już dziś takie słyszałem :-)
Warte podkreślenia jest też „Przeżyli już tyle lat, że naprawdę nie muszą się przejmować tym, co ludzie powiedzą. „
To, co propaguję to nieprzejmowanie sie tym bez czekania na wiek starczy :-)
Krzysztof
Piszesz: „Moim zdaniem warto czasem zachowywać się jak dziecko. Ono nie ma takich oporów, ..”
Najwyraźniej wiek „dojrzały” jest najbardziej pełny różnych tabu i ograniczeń we własnej psychice, potem też przynajmniej część ludzi przełącza na luz
Gszesiek
Pytasz: „..jak wielu ludzi czeka na “to coś” (kryzys, upadek na samo dno, ciężka choroba itp.) żeby dostrzec szanse i możliwość. „
Nie prowadzę statystyk, więc mogę podać Ci tylko moje subiektywne wrażenie, które może być tez mylne. Myślę, że większość ludzi zabarykadowuje się w swoim, często bardzo małym i niepewnym świecie i bez absolutnej konieczności nie wychyla się z niego.
Katarzyna Wu
Piszesz: „A być może wszytsko tłumaczy fakt, że jest Austriaczką… „
Niby co ma to tłumaczyć????
Probnik
Przeczytaj uważnie co napisał Ci Artur Jaworski. Jak będziesz miał szczęście to wyciągniesz z tego właściwe wnioski na przyszłość.
Artur Jaworski
Pytasz: „Naprawdę oni musieli mieć stałe partnerki, żeby Efriede nie miała ich na głowie ? „
To była jej decyzja, która ja po prostu opisałem.
Dalej: „W sumie wszystko jest ok. jeżeli te stałe partnerki znały i akceptowały taki układ. „
Partnerki nie miały o tym pojęcia i chyba tak było lepiej. Możesz sobie wyobrazić reakcje trzydziestoparolatki na wieść, że mąż zdradza ją z osiemdziesięciolatką? :-)
Stwierdzasz: „..co do zainteresowanych nie mam wątpliwości, ale w modelu z żonami i dziećmi mogą cierpieć osoby niebezpośrednio zainteresowane. „
Na czym polega cierpienie, jeśli żony i dzieci nic nie wiedziały? Utrzymanie wszystkiego w tajemnicy powodowało, że ci, którzy mogli korzystać korzystali, a ci, którzy mogliby cierpiec nic nie wiedzieli.
To tak na marginesie, bo jak wspomniałem w poście nie chodzi mi o oceny moralne lecz zupełnie coś innego.
Vroo
Ty tez sprawiasz wrażenie, że nie zrozumiałeś mysli przewodniej tego postu, niemniej jeśli komentujesz to nie zostawimy tego bez odpowiedzi.
Piszesz: „Cóż za piękna historia i cóż za manipulujące stwierdzenie… „
Na czym dokładnie polega manipulacja???
Zarówno Elfriede jak i wszyscy ci faceci podejmowali decyzje z własnej nieprzymuszonej woli i bez jakiejkolwiek presji z zewnątrz.
Nie bardzo można napisać, że „psuli” własne związki, bo jeśli szukali czegoś na zewnątrz, to te związki już były „zepsute”
Dalej : „Ona umrze, a on w wieku 30 lat będzie się leczył psychiatrycznie? „
Właśnie dlatego Elfriede nie chciała się za bardzo wiązać i zadawała się wyłącznie z mężczyznami, którzy mieli stałe partnerki. W książce pisze jak powiedziała jednemu z nich „na pewno nie będę długoterminowa konkurencja dla twojej żony” :-)
Dalej piszesz: „Ciekawe ilu z tych partnerów się ulotni, gdy poza seksem analnym tej pani trzeba będzie podcierać tyłek i podawać jedzenie. „
Tego nie wiemy, poza tym w Austrii jest niezłe ubezpieczenie opiekuńcze.
Musze gorąco zaprotestować, kiedy nazywasz kobietę, która lubi uprawiać seks „dziwką” niezależnie od jej wieku. To jest dla mnie syndrom faceta, który ma poważne kłopoty z własna seksualnością, ale teraz nie chcemy stawiać Ci diagnozy :-) Tak czy inaczej proszę, abyś tego rodzaju określeń na tym blogu nie używał.
Na podstawie czego uważasz, że ja nienawidzę tradycyjnego małżeństwa?? Rzeczywiście uważam je za kiepski wybór życiowy dla bardzo wielu ludzi, ale od tego do nienawiści droga bardzo daleka.
Ciekawe było głosy, które mailowo lub telefonicznie otrzymałem od kilku osób bardziej w moim wieku czytających ten blog. Rozpiętość była od „Post cudny. Historia na pocieszenie dla kazdego:)” po „obrzydliwe” i „tak starzy ludzie nie są stworzeni do odczuwania rozkoszy w seksie” :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Teraz zobaczyłem dodatkowe komentarze napisane kiedy siedziałem nad moim
Ewa W
Podziwiam z jaką cierpliwością i łagodnością tłumaczysz Vroo o co chodzi. Ja po całym dniu intensywnych warsztatów nie ma już na to weny. Dziękuję bardzo!!
RobertP
Dziękuję za ten przykład
Pozdrawiam
Alex
Ja takim ludziom jak Vroo nic bym nie tlumaczyl, tylko kasowal wpis od razu, ale pan Alex jak rozumiem chce dac sie wypowiedziec wszystkim, rowniez ordynarnym, ciasnym polglowkom. Nie warto tracic energii, na czlowieka, ktory nie rozumie tego co czyta. W ogole od poziomu tych pomyi, niepotrzebnej agresji, az mi ekran zaczal sniezyc. Zajechalo szambem onetowego forum. Get a life man!
Witam,
Jezeli mam byc szczery to tego rodzaju relacje starszych osob z mlodymi jest dla mnie obrzydliwe i wywoluje odruch wymiotny. Ale pomimo tego sadze ze wszystko jest ok, poniewaz jak juz pisal Alex kluczowym w tym zdaniu jest fraza „nikomu opisywanemu nie dzieje sie krzywda”. Pominmy tu malzenstwa tych osob, poniewaz nic o nich nie wiemy. Skoro nikomu nie dzieje sie krzywda a to ze ta pani potrafi tak pozytywnie zmienic sobie zycie jest warte podziwu.
WitoldL
Nie kasuję tekstów tylko dlatego, że się z nimi nie zgadzam :-)
W komentarzu Vroo było jedno określenie, które zdecydowanie mi się nie podobało i w wypadku recydywy Vroo trafi na Watch List :-)
Z drugiej strony warto było zobaczyć co myśli zdrowa moralnie część narodu, która do tego ma kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem.
Antek
Piszesz: „Jezeli mam byc szczery to tego rodzaju relacje starszych osob z mlodymi jest dla mnie obrzydliwe i wywoluje odruch wymiotny. ”
Masz do tego pełne prawo (choć aż taka reakcja mnie dziwi). Ja też preferuję kobiety w przedziale wiekowym od mojego do -10 lat, ale najwyraźniej obaj rozumiemy, że upodobania ludzkie są bardzo różne i dopóki wszystko odbywa się za obopólną zgodą zainteresowanych stron, to nie nam to oceniać.
Post zresztą nie dotyczy zachowań seksualnych lecz zupełnie czegoś innego, co najwyraźniej też zrozumiałeś.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Aaaaamen.
Starosc zaczyna sie w mozgu od przekonania, ze „ja juz nad grobem stoje” i „za stara jestem zeby sie czegos nauczyc” oraz podobnych.
Cialo owszem biologii nie przeskoczy, ale tez cialo posluszne jest rozkazom z centrum zawiadywania i moze byc sprawne do ostatniego dnia.
Czemu wiec z tego nie korzystac?
WitoldL,
według mnie publikowanie takich wpisów jak Vroo ma sens, bo wyraźnie pokazuje, w jakim społeczeństwie nadal żyjemy, a to ważna informacja.
Tłumaczenie (spokojne) też według mnie ma sens, bo daje szansę zmiany. Przykładów niezrozumienia postów można w komentarzach na tym blogu znaleźć wiele. To według mnie nie powód, by natychmiast przekreślać człowieka.
To, co mnie bardziej zaniepokoiło, to fakt, że Ty krytykując wypowiedź Vroo i jego agresywny i wulgarny sposób wypowiedzi, sam wypowiadasz się niestety w podobnym klimacie, z agresją, ocenianiem, niezbyt wyszukanymi epitetami etc.
Alex, tak pomyślałam, ze dobrze by było przeczytac, jak według Ciebie najlepiej reagować na podobne sytuacje w bezpośrednich kontaktach, gdy ktoś mając odmienne od nas poglądy lub nie rozumiejąc przekazu atakuje w niewybredny sposób. Oczywiście najprościej odwrócić się i odejść, według mnie nie zawsze jest to mozliwe czy wskazane (np. w relacji szef-podwładny)z racji na dalsze konsekwencje.
Pozdrawiam, Ewa
Wszystkim, dla których relacja starszej pani z młodym człowiekiem jest obrzydliwa polecam do przeczytania książkę Williama Warthona ” Spóźnieni kochankowie” – fabułe jej stanowi miłość młodego maalrza paryskiego do starszej pani.
Warto poznać jego spojrzenie na tę relację i jego odczucia – są piękne :-)
pozdrawiam serdecznie
Monika
Oczywiście Whartona – literówka ;-)
Alex,
dokladnie tak:) szkoda ze nie robisz powerwalkow w Wilnie,chetnie bym sprobowal w czyms takim pouczestniczyc;)
Monika,
chyba czytalem te ksiazke.obrzydliwa jest wlasnie relacja seksualna a nie 'milosc duchowa’ pomiedzy tymi ludzmi.rowniez dla mnie obrzydliwe sa meskie stosunki homoseksualne.ale to nieznaczy ze ich nietoleruje.tacy ludzie sa dla mnie absolutnie pelnowartosciowi.niestety mysl o seksie pomiedzy nimi nadal jest mi obrzydliwa i nic na to niemoge poradzic.
Choc post Alexa jest o tym ze nigdy nie jest za pozno zaczac zyc to jednak moze warto rowniez rozwazyc jak czesto automatycznie zgadzamy sie ze swoimi wewnetrznymi odczuciami,stereotypami,jakimis podswiadomymi wplywami spoleczenstwa nawet nie zastanawiajacsie czy to ma sens.jest nam obrzydliwy seks staruszek z mlodymi i od razu mowimy ze sa zli,porabani i musimy ich leczyc. Nastepnym razem bedziemy mieli jakas sytuacje biznesowa ktora bedzie niezgadzac sie z naszymi stereotypami i automatycznie zrezygnujemy co niekoniecznie moze byc dobra decyzja.
Witam,
świetny przykład :-)
Zastanawiam się czego jeszcze oprócz odwagi potrzeba, żeby zdecydować się spróbować zmienić swoje życie. Dopatrzyłam się: otwartości na nowe doświadczenia (bez tego propozycja lekarza nawet nie zostałaby rozważona jako realna możliwość), wiary we własne siły (o czym świadczy dążenie do nazwiązania relacji wyłącznie „dla przyjemności” – bez zobowiązań i bez dążenia do znalezienia kogoś kto zajmie się mną na starość), zdecydowania w dążeniu do celu (przypuszczam, ze proces wyboru nie był prosty) i zaufania do ludzi w ogóle.
Nie podoba mi się zastrzeżenie dotyczące konieczności posiadania stałej partnerki. Owszem – nie można przypisywać starszej pani odpowiedzialności za inne relacje wiążące jej partnerów – ale jeśli wymaga się, żeby byli w takiej relacji to poniekąd wymaga się też, aby byli w niej nieuczciwi. Ja osobiście nie czułabym się komfortowo wymagając tego od mojego partnera.
A w sumie – bardzo pozytywny post :-) Podtrzymuje we mnie przeświadczenie, że tyle jeszcze przede mną :-)
@Ewa, dziękuję za wyważoną odpowiedź.
Zacznę od tego, że po przeczytaniu tej historii pierwsze moje wrażenie było „rety, ale babka”, no i podziw, bo taka zmiana stylu życia jest czymś rewolucyjnym. Z samą tezą postu, że „nigdy nie jest za późno” też nie ma co dyskutować, zresztą uważam podobnie, np. http://vroobelek.iq.pl/2008/tyle-szans-po-piecdziesiatce/
Po godzinach opadł jakoś pierwotny entuzjazm. Sekundę, czy to na pewno prawda? Czy jeśli dwóm osobom w ich wzajemnej relacji i w tym momencie nie dzieje się krzywda – to czy tylko taki „bilans krzywd” mamy rozpatrywać? Co z konsekwencjami, które dotyczą:
a) przyszłości osób będących w tej relacji?
b) innych ludzi?
Na tym polega manipulacja w wykorzystaniu przykładu pani Elfriede, że bierze pod uwagę tylko relację między dwojgiem ludzi i tylko czas teraźniejszy.
Punkty 2,3 dotyczą przyszłości, więc nie można oczywiście być pewnym czy tak się stanie. Są tylko potencjalne. Jednak co do tego 22-latka: kojarzą mi się podobne historie opisywane w jednej z książek Lwa-Starowicza w rozdziale o znamiennym tytule „Nic bezkarnie”. Według Starowicza w młodym wieku tworzymy sobie pewne matryce które wpływają na nasze późniejsze życie seksualne. Nie mam pojęcia (i osobistych doświadczeń, jak sugerujesz w komentarzu) jakie matryce tworzy seks 20-latka z 80-latką, ale zdziwiłbym się, gdyby ich nie było.
1 i 4 to sytuacje teraźniejsze.
Tu masz oczywiście rację. Jednak jedna relacja wpływa na drugą. Nie da się ich rozpatrywać osobno.
A myśląc o dzieciach – no tak, to mój POV, ale odzwiercieldający to co by pomyślała większość ludzi w moim wieku dowiadując się o ich 70 letnich rodzicach. Mówisz że ma dorosłe dzieci i może mieć w nosie co pomyślą, niby tak. Ale te dzieci też żyją w jakiś środowiskach, mają swoje dzieci, a ich otoczenie dowiaduje się z mediów o ekstrawagancjach ich babci.
Zgadzam się, że małżeństwo (szczególnie z przymusu i przypadku) nie gwarantuje niczego, a co najmniej nie faceta, który dostarczyłby tej pani wreszcie orgazm. Jest jednak zabezpieczeniem przed: krzywdą innych partnerów naszego partnera (gdy ich nie ma), zaburzeniami życia seksualnego naszych partnerów, uciążliwości życia dla dzieci i wnuków.
@RobertP: nie mam pojęcia skąd wziąłeś tę katolickę etykę seksualną. Gdybym patrzył przez ten pryzmat, to cała sytuacja sama w sobie byłaby nieetyczna i nie byłoby o czym gadać.
@Alex: faktycznie zagalopowałem się ze stwierdzeniem że „nienawidzisz” – chodziło mi raczej o to, że z Twoich postów wynika, że nie uznajesz małżeństwa za istotne wydarzenie w związku kobiety i mężczyzny. Przepraszam jeśli to źle zrozumiałem.
PS. Nie sądzę, abyśmy się mogli tutaj dogadać, bo faktycznie patrzę na to zupełnie inaczej, chciałbym jednak tylko zwrócić uwagę, że sytuacja poniekąd „czysta” może mieć różne konsekwencje.
Alex,
Austria kojarzy mi się z mocnymi i trudnymi filmami Hanekego, z Jelinek, z Wernerem Schwabem, akcjonizmem wiedeńskim a także z Fritzlem i Hitlerem, ale pomijając tych dwóch, historia Elfride Vavrik wpisuje się w sprzeciw wobec mieszczanskich wartosci obecnych w tych kontrowersyjnych nurtach austriackiej kultury. Luźne skojarzenie.
Pozdrawiam.
Antek
Równie obrzydliwa może się wydawać relacja młodej dziwczyny ze starszym mężczyzna. A jednak coś ich łączy i często wbrew stereotypom – że pieniądze – twierdzą, że jest to miłość.
Nie nam to oceniać jesli im daje to szczęście.
probnik
– Jesli każdy głupi wie, że może się zwolnic z pracy to dlaczego tego nie robi?
– Jeśli firma daje sobie wyprowadzać klientów i zlecenia to jesteś pewien, ze to dobra firma? To chyba najwyższy czas aby dać z niej nogi za pas.
– Skąd czerpiesz dane statystyczne? Na jakie żródła się powołujesz?
– Biznes w Polsce się zmienia. Nie tylko cena jest decydująca. Wraz z rozwojem świadomości zaczyna dochodzić do tego jakość jako parametr. Gdyby było jak mówisz nie sprzedawało by sie w polsce tak wiele Mercedesów, BMW, Audi nie wspominając o Maybachu i Ferrari. Według Twojej teorii wszyscy jeździmy najtańszymi fiatami , skodami i KIA?
– „Ciezka praca w biznesie niewiele znaczy, kontakty, pr, piorka, znajomosci, media” – Mówisz to na podstawie własnych doświadczeń? Od 10 lat prowadzę własny biznes i moje doświadczenia SA zupełnie inne.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Aleks, napisałeś:
>>>>Na czym polega cierpienie, jeśli żony i dzieci nic nie wiedziały? Utrzymanie wszystkiego w tajemnicy powodowało, że ci, którzy mogli korzystać korzystali, a ci, którzy mogliby cierpiec nic nie wiedzieli.
Nie wiedzieć, nie znaczy nie czuć. Partnerki tych zdradzających mężczyzn mogły się czuć zaniedbane, nawet jeśli nie wiedziały o romansie.
Poza tym seks z osobą, która sama ma kilku partnerów, którzy mogą mieć w tym czasie także innych partnerów, którzy mogą mieć innych partnerów itd. to znacznie zwiększone ryzyko zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową. I czy się o romansie męża czy partnera wiedziało czy nie, ryzyko jest identyczne.
To wszystko jednak nijak nie obciąża Elfride. Ona była wolna. Jeśli już to zawinili swoim partnerkom sypiający z nią panowie, o ile się z nimi umawiali się na wierność.
Dzień dobry,
To co widzę w tej historii na plus:
1) Bohaterka wygląda na osobę bardzo zadbaną i stylową, co w tym wieku nie jest oczywiste. Wiele osób, szczególnie w Polsce, albo usiłuje żyć wieczną młodością i zachowuje się/ubiera jakby wciąż miały 25 lat, albo wychodzi z założenia, że skoro nie jestem już kimś młodym fizycznie, to mogę przestać dbać o swoją atrakcyjność.
2) Intuicyjnie wyczuwam, że sex w tym wieku (i w każdym innym) może być świetnym sposobem na poprawienie zdrowia psychicznego jak i fizycznego w każdym wieku (oczywiście pod warunkiem, że odbywa się w ramach jakiś zasad bezpieczeństwa – czy przez anonse prasowe te zasada są zachowane, to już inna sprawa). Brawa za ten pomysł, szczególnie dla tego lekarza.
To co widzę na minus:
1) rozumiem i zgadzam się z ideą, że zacząć można w każdym wieku, jednak akurat w tym przypadku, kierunek w jakim rozwinęła się ta Pani dla mnie osobiście jest niesmaczny (seks z osobami 60 lat młodszymi) i nie jest zgodny z moim systemem wartości. Osobiście uważam, że seks jest na tyle delikatną i drażliwą sferą, że nie powinien być głównym aspektem definiującym nasze publiczne życie (a tak się stało w przypadku tej Pani, wszak wydała nawet o tym książkę), a jedyne być intymnym dodatkiem do udanego życia, służyć np. pogłębianiu relacji etc. Ale to oczywiście moja opinia, z którą nie każdy musi się zgadzać.
2. Być może źle to odbieram w tym konkretnym przypadku, ale kojarzy mi się on z czymś takim jak mentalność odbijania sobie wcześniejszych niepowodzeń: nie miałam seksu całe życie, to teraz sobie poużywam. Inne przykłady podobnego, często nie do końca uświadomionego myślenia: „ojciec mnie bił, to mogę bić swojego syna”, „w liceum najładniejsze dziewczyny były poza moim zasięgiem, to jak się dorobiłem w wieku 45lat zostawiam żonę, dzieci i wiążę się z 19latką”, wiele osób osiągając jakieś stanowisko zaczyna wprowadzać swoją wizję kierownictwa polegającą na obcinaniu premii, szantażowaniem pracowników zwolnieniem, dawania wyłącznie reprymend, często niebyt parlamentarnych, co też może być przejawem takiej mentalności – wszyscy mną dyrygowali, to ja sobie teraz podyryguję. Wszystkie te przykłady łączy wspólny mianownik: kompensacja zaniżonego poczucia wartości i chęć udowodnienia sobie tej wartości. Być może jest tak i w tym przypadku.
Oczywiście, jest to tylko przypuszczenie i pewna moja hipoteza. Być może ona faktycznie odnajduje w seksie czystą radość, której wcześniej nie znała i jest to jedyna jej motywacja. A może być jeszcze inaczej: zmiany neurologiczne w jej głowie spowodowały zmiany w jej systemie wartości i przeorientowanie zasad, którymi dotąd się kierowała. Różnie może być.
Pozdrawiam
:)
Hej Alex,
W komenatarzu pytasz: „Na czym polega cierpienie, jeśli żony i dzieci nic nie wiedziały?”
W takim przypadku nie ma cierpienia, lecz istnieje ryzyko, że wszystko może wyjść na jaw. Swoim kamyczkiem chcę dorzucić po prostu ten aspekt do dyskusji, jednocześnie jeszcze raz powtarzając: „W skrajnym przypadku, można po prostu nie przejmować się, że kosztem jest sprawienie komuś przykrości”
Do kolejnej po mnie osoby w komentarzu piszesz:
„Vroo
Ty tez sprawiasz wrażenie, że nie zrozumiałeś mysli przewodniej tego postu, (…)”
Ja też nie zrozumiałem myśli przewodniej posta?
Pozdrawiam, Artur
Ja tylko tak szybko i troszkę „obok” tematu.
Jest takie świetne powiedzenie, które w jakiś sposób tłumaczy reakcje wielu osób na opisane zdarzenie. A mianowicie:
„Seks zaskakuje dwa razy w życiu. Pierwszy raz, kiedy dowiadujemy się, że JUŻ robią to nasze dzieci. Drugi raz, kiedy dowiadujemy się, że robią to JESZCZE nasi rodzice.” :)
pzdr
@Vroo
„nie mam pojęcia skąd wziąłeś tę katolickę etykę seksualną. ”
Być może nadinterpretowałem (lub źle odczytałem smile) uwagę o tradycyjnym katolickim małżeństwie.
Futrzak
Pytasz: „Czemu wiec z tego nie korzystac? „
No właśnie!!! :-)
Ewa W
Słusznie zwróciłaś uwagę WitoldowiL, ja po bardzo intensywnym dniu zaniedbałem tego.
Jesli chodzi o Twoją propozycję, to byłoby przydatne, gdybyśmy doprecyzowali gdzie zaczyna sie ten niewybredny sposób a najlepiej mieli konkretne kazusy
Antek
Niestety Wilno jest i pozostanie poza moimi trasami podróży.
Piszesz: „obrzydliwa jest wlasnie relacja seksualna a nie ‘milosc duchowa’ pomiedzy tymi ludzmi.rowniez dla mnie obrzydliwe sa meskie stosunki homoseksualne”
Zastanów się, czy uczucie obrzydliwości nie pojawia się wtedy, kiedy wyobrażasz sobie, że sam bierzesz udział w takich praktykach :-) Dla mnie wiele praktyk tez jest dziwnych i zdecydowanie nie po mojemu, ale postrzegam to z dystansem, bo mnie nie dotyczą.
Co do reszty, to ja często w biznesie mam do czynienia z ludźmi, którzy abstrahując od ogólnej przyzwoitości wyznają całkiem inne wartości niż ja. To nie powinno być przeszkodą.
To tak na marginesie, bo temat postu jest całkiem inny.
Ciąg dalszy później, zaraz mam spotkanie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Vroo,
dobrze przeczytać Twój wyważony komentarz i Twoje argumenty wyrażane mniej emocjonalnie. To otwiera możliwość dyskusji. Chętnie odniosę się do tego, co napisałeś, jednak nie teraz, bo dziś jestem po bardzo intensywnym dniu i zwyczajnie nie mam na to siły.
Rzecz jasna możemy się różnić w poglądach, jednak warto dyskutować, by lepiej poznawać samego siebie i siebie wzajemnie:-).
Pozdrawiam, Ewa
Alex
Spodziewałeś się emocji i są, tylko głównie związane z tematami pobocznymi :) : seks z osobą posiadającą innego (stałego) partnera czy staruszki z 22 chłopakiem. Może lepiej byłoby pominąć te w sumie nieistotne dla tematu szczegóły, żeby skoncentrować dyskusję na jej sednie. Przy okazji mamy przykład jak płynna jest granica „pikantnych szczegółów” :)
Jeszcze nie natrafiłem u siebie na blokującą barierę wieku, ale przyznam, że myślę o nim czasami. Są przedsięwzięcia, na które uważam, że jest dość późno. Taka refleksja powoduje poszukiwanie szybszych/efektywniejszych sposobów ich realizacji. Hmm, może warto podchodzić tak niezależnie od wieku?
Historę Elfriede zapamiętam sobie, aby nie zgnuśnieć na starość ;)
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Michał-wielkie uznania dla Ciebie naprawdę…
A co do tekstu…Alex, a co zrobić,kiedy człowiek pragnie zmiany,ale nie widzi tego światełka, wie że np. praca, którą wykonuje go dobija,ale rezygnacja z niej pozbawi mnie i rodzinę dostępu do kasy,kiedy człowiek jest już zaszufladkowany i w wieku prawie 40 lat czuje się za stary, nie widzi celu, nie wie co innego mógłby robić.Efektem tego stanu jest pogarszające się z dnia na dzień zdrowie ( czytaj masakra ).A co jeśli i sfera intymna jest intymna jedynie z nazwy,a człowiek nauczył się grać,aby tylko utrzymać to co jest,bo winę widzi w sobie,że sam nie jesteś zdolny do odczuwania, bo nie wierzy w zmianę na lepsze?Jak się dowiedzieć czego się chce od życia?A może to jedynie marudzenie i potrzebny jest duży kopniak w tyłek,żeby przysiąść na miejscu?Odwaga to piękne słowo,ale często tak mało realne.Obawiam się ,że raczej umrę niż uwierzę,że mogłoby być inaczej.Z drugiej strony stała praca,choć znienawidzona, co miesiąc kasa na koncie,czuły facet obok (zimna ja,ale co tam kolejny rok aktorski w toku)nie jedna pukała by się w czoło…tylko czemu ta dusza we mnie tak głośno łka
Alex napisał na początku, że nie chodzi o ocenę moralną, więc nie ma o czym pisać.
Oczywiście, że cały temat wpłynie na psychikę wszystkich zaangażowanych i ich otoczenia. Ale takie jest już życie – wszystko co robimy ma jakieś konsekwencje (chociaż czasami możemy tego nie zauważyć).
Osobiście nie lubię oceniać „moralności” innych. To ich wybór, nie nasz. Czy chcielibyśmy aby ktoś oceniał nasze wybory? Czy przyjemnie jest jeżeli ktoś ocenia naszych partnerów, nasz styl życia.
Przykład tej Pani jest przykłądem, że można – nawet jeżeli my twierdzimy, że to nie możliwe albo zadajemy sobie pytanie „ale po co?”.
Julio,
skoro nie obwiniasz innych i widzisz źródło problemów w sobie, to już zrobiłaś bardzo ważny krok w kierunku właściwych zmian.
„A może to jedynie marudzenie i potrzebny jest duży kopniak w tyłek,żeby przysiąść na miejscu?”
Owszem, ale do tego, żeby zacząć działać :)
„Obawiam się ,że raczej umrę niż uwierzę,że mogłoby być inaczej.”
Nie wydaje Ci się to dziwne, że bardziej boisz się życia niż śmierci? Co masz więcej do stracenia? Działaj!
Nie musisz rezygnować z obecnej pracy, żeby popróbować innych zajęć. To nie wydarzy się z dnia na dzień, trzeba poszukać i eksperymentować. Wielokrotnie, nie przejmując się, gdy dany eksperyment jest nietrafiony. Przynajmniej dowiesz się co więcej nie jest dla Ciebie.
Spójrz na obecną pracę jako na rozwiązanie tymczasowe, zapewniające Ci środki do dalszego rozwoju. Sama zmiana perspektywy może dodać dużo energii.
Odwagi, naprawdę nie ma się czego bać! Wokół nas jest sporo możliwości.
Tomek
@julia:
„Obawiam się ,że raczej umrę niż uwierzę,że mogłoby być inaczej.Z drugiej strony stała praca,choć znienawidzona, co miesiąc kasa na koncie,czuły facet obok (zimna ja,ale co tam kolejny rok aktorski w toku)nie jedna pukała by się w czoło…tylko czemu ta dusza we mnie tak głośno łka”
No łka bo robisz cos, co Ci w ogole nie przynosi satysfakcji. Wydaje mi sie (jak sie myle to sama bedziesz wiedziec..) ze w tej chwili musisz stawic czola dwom problemom:
– obawa przed zmiana wiąząca się z poczuciem utraty finansowego bezpieczenstwa
– brak wizji tego, co chcialabys robic i wizji przyszlego zycia.
W wypadku pierwszego problemu warto zastanowic sie, skad ta obawa wyplywa. Czy przypadkiem nie jest to twoja racjonalizacja strachu przed zmiana?
Tak bylo w moim przypadku. Przez wiele lat zarabialam calkiem niezle pieniadze jednoczesnie nienawidzac pracy, jaka wykonywalam i sama sobie wmawialam, ze oczywiscie moge to zmienic, ale jak sie wtedy utrzymam…w ten sposob sama sie utwierdzalam w robieniu czegos, co zycie zamienialo w koszmar. Koszmar wygladal standardowo: praca w korpo, powrot do domu albo obiad w dobrej restauracji, w weekend picie ze znajomymi zeby chociaz na troche zapomniec, i powtorka.
Podejscie do problemu drugiego niekoniecznie musi polegac na przyslowiowej eurece i olśnieniu. To sie rzadko zdarza. Zwykle dojscie do tego, co sie chce i wlasnej wizji zycia zajmuje czas pochlaniany na poszukiwania. Powoli, malymi kroczkami. Zacznij od rzeczy niewielkich – wygospodaruj troche czasu na porobienie rzeczy, ktore zawsze Cie pociagaly, ale „nigdy nie bylo okazji”. Poznasz nowych ludzi, poczujesz sie bardziej usatysfakcjonowana, przyjda do glowy nastepne pomysly. W ktoryms momencie zacznie w Tobie dojrzewac mysl, ze „to jest wlasnie to”.
Nie mow ciagle, ze juz za pozno i ze nigdy sie nie uda. Zamiast tego zastanow sie, co JUTRO mozesz zrobic, co bedzie odbiegalo od codziennej rutyny.
Julio,
zwróciłam uwagę na to:
„A co jeśli i sfera intymna jest intymna jedynie z nazwy,a człowiek nauczył się grać,aby tylko utrzymać to co jest,bo winę widzi w sobie,że sam nie jesteś zdolny do odczuwania, bo nie wierzy w zmianę na lepsze?”
Utrzymać to co jest – a co to jest? Nazwij to po imieniu: brak sfery intymnej czy raczej brak satysfakcji z tej sfery. Po co to utrzymywać?
Nie wierzysz w zmianę na lepsze? A jakie ma być to lepsze? Przemyśl – według mnie rezygnacja z czegoś, co jest jedynie atrapą i wymaga samooszukiwania (siebie oszukujesz a nie partnera)- rezygnacja z tego to już zmiana na lepsze! To daje szansę na więcej. Szansę – oczywiście bez gwarancji.:-)
Poczucie winy świetnie usprawiedliwia i zwalnia z działania. To zły doradca. Samooszukiwanie – ślepa uliczka.
To piszę jako starsza od Ciebie kobieta, która już wie z własnego doświadczenia, że zgadzanie się na atrapy, udawanie, że jest dobrze gdy jest źle, od kobiety, która miała odwagę wiele razy zaczynać od nowa i szukać, i znajdować :-) Nie wmawiaj sobie, że jest Ci dobrze, gdy Twoje ciało, umysł, emocje mówią coś innego. Nie warto. :-)Nawet gdyby wszyscy inni mówili Ci, ze powinno Ci być z tym świetnie. To Twoje życie.
Ewa
Julio!
z Twojego wpisu wynika, ze jesteś na początku drogi swojej przemiany, wspaniałe. Myślę, że jednak niezawodną metodą ( sprawdzoną przeze mnie na dość sporej grupie osób z , którą miałam przyjemność pracować i widzieć ich rozwój) jest głębokie zastanowienie się i odkrycie siebie. Jak …. usiądź,długopis, kartka i moje (Twoje)wszystkie zalety (nie mniej niż 10), moje wszystkie umiejętności i to co lubię najbardziej robić w czym czuje się najlepiej. Zapewne wtedy odkryjesz, ze jesteś wspaniałą kobieta z wieloma wszechstronnymi umiejętnościami. Potem co z nimi zrobić , jak mogę je wykorzystać.Aha, Twoja praca ok. może jest beznadziejna ( to na pewno Twoje zdanie , czy może wszyscy narzekacie ?), ale na teraz daje zabezpieczenie i potraktuj to jako line asekuracyjna na czas , kiedy będziesz dokonywać przemiany. Co do sfery intymnej hmm… myślę , ze w tym przypadku obie strefy nawzajem działają na siebie. Gdyby udało się odpowiedzieć na pytanie czy to nieudana praca sprawia, ze nie chce mi się seksu, czy nieudany seks sprawia, ze nie lubię pracy byłoby prościej.
Julio podzielam opinię Ewy W. Lubię zmiany, nie boje się ich i wiem, ze zawsze są one na lepsze :-) , tylko trzeba umieć zauważyć te korzyści.
Pozdrawiam
Krysia
Witajcie
Najśmieszniejsze, że My tu w domyśle oceniamy Panią jako starszą lub b. starszą a ona dzieki swoim działaniom, kondycji psychicznej, wysypianiu się, kondycji fizycznej spokojnie przekroczy 100 i tak patrząc ona ma przed sobą więcej niż niejeden młody (niejedna młoda) ma za sobą ;-)
A przecież chodzi o to by w ostatnie swe dni być najszczęśliwszym bo jeśli by taki moment miał być wcześniej niż u kresu to po co byłoby żyć po nim?
Nigdy nie jest za późno = zawsze jest za wcześnie?
pozdrawiam
wz
Witek Zbijewski
napisałeś: „chodzi o to by w ostatnie swe dni być najszczęśliwszym bo jeśli by taki moment miał być wcześniej niż u kresu to po co byłoby żyć po nim?”.
Hmm.. Osobliwe według mnie podejście. W ostatnie swe dni? A całe wcześniejsze życie? Moim zdaniem ważne jest, by z zadowoleniem i z radością, satysfakcją w różnych obszarach przeżywać jak największą część swojego życia, a nie jego ostatnie dni.
To nie chodzi o moment w życiu ale o życie.
Pozdrawiam, Ewa
po pierwsze dzięki za komentarze…
ad.Tomasz C
„Spójrz na obecną pracę jako na rozwiązanie tymczasowe”-w tym co robię pracuję ponad 10 lat i im bardziej próbuję się wyrwać tym bardziej lgnę ku temu w czym tkwię.
ad.Ewa W.
„Utrzymać to co jest – a co to jest? Nazwij to po imieniu: brak sfery intymnej czy raczej brak satysfakcji z tej sfery. Po co to utrzymywać?”-a co jeśli sfera intymna jest jedynym mankanmentem związku…a jesteś z kimś 10 lat i w 80% reszta Ci w partnerze odpowiada?Ja ratuję,choć ciało odpłaca mi chorobami,bo się buntuje.TYlko czy sfera intymna powinna być najwazniejsza?Wmawiam sobie,że nie.
ad. KrysiaS
„Co do sfery intymnej hmm… myślę , ze w tym przypadku obie strefy nawzajem działają na siebie. Gdyby udało się odpowiedzieć na pytanie czy to nieudana praca sprawia, ze nie chce mi się seksu, czy nieudany seks sprawia, ze nie lubię pracy byłoby prościej”-obie sfery nie mają ze sobą nic wspólnego.
reasumując
To ja nie odczuwam, ja nie mam pomysłu na siebie, ja boję sie zmian i nie wiem jak zmieniać to co jest by nie wpasć z deszczu pod rynnę.
Moje życie to gra,ale nie potrafię wypasć z roli.Boję się życia i śmierci.Boję się ranić i niszczyć-sama prowadząc do samozniszczenia.
Krysia napisała
„jesteś na początku drogi swojej przemiany, wspaniałe”-mieć prawie 40 tkę i być na początku drogi…nie widzę tu niczego wspaniałąego…bo ile mi jeszcze zostało?Czy zdążę?Czy też zgorzknieję we własnym occie?Wiem jęczę…ale czy to jedynie jęczenie
I wkurza mnie słowo DZiałaj…próbuję,ale marnie mi idzie
Julia,
Tytuł tego postu to bardzo jasny przekaz – dopóki żyjesz nie jest za późno, by dokonywać pozytywnych zmian, a Ty mając 40 lat piszesz: „ile mi jeszcze zostało?Czy zdążę?Czy też zgorzknieję we własnym occie?”.
Ile Ci zostało? Nikt Ci na to pytanie nie odpowie. Może rok, może kolejne 40 lat. Niezależnie od tego, ile, ważniejsze jest JAK!
Równie dobrze może to być tyle czasu, ze wystarczy żeby się przestać męczyć, a może tyle czasu, żeby się zacząć cieszyć. W dużej mierze zależy to od Ciebie – autodestrukcja nie przedłuża tego czasu.
wprawdzie nieco odbiegamy od głównego postu, niemniej pozwolę sobie jeszcze na chwile odejścia od wątku głównego:
Piszesz: „TYlko czy sfera intymna powinna być najwazniejsza?Wmawiam sobie,że nie.”
Jeśli w ten sposób myślisz rozwiązać swoje problemy, to marnie to widzę. Ale oczywiście to tylko moje zdanie.
Zastanawiasz się, czy sfera intymna powinna być najważniejsza? To źle postawione pytanie. Powinna? A co to w ogóle znaczy? Ważniejsze jest, czy dla Ciebie ona jest ważna i na ile. I wystarczy że jest ważna na równi z innymi, żeby jej nie lekceważyć. Wystarczy, że sfera intymna jest równie ważna jak inne, żeby i w tej sferze traktować się z szacunkiem dla swoich potrzeb, z szacunkiem dla ciała i psychiki.
Nie mogę zrozumieć, dlaczego mielibyśmy pozwalać innym lub sobie na marginalizowanie własnych potrzeb ciała w tym potrzeb w sferze intymnej.
Piszesz: „w 80% reszta Ci w partnerze odpowiada?” – a co, jeśli te brakujące 20% rujnuje Ci zdrowie i negatywnie wpływa na jakość całego (100%) Twojego życia?
Może tych 20% trzeba poszukać w takim razie gdzie indziej? Oczywiście ta wypowiedź nie jest „poprawna politycznie”, ale to też rozwiązanie, które można brać pod uwagę. A na tej poprawności jakoś specjalnie mi nie zależy.
A co do wieku – 40 lat to bardzo dobry wiek na wszystko. Jak mam ładnych kilka lat więcej i nie rozumiem, dlaczego miałabym rezygnować z zadowolenia z życia i przyjmować postawę „wytrzymania” zamiast zmiany.
Jest takie powiedzenie „jaka noc taki dzień” – wbrew opiniom marginalizującym ważność sfery intymnej ma ona ogromny wpływ na całość naszego funkcjonowania. Także na zawodowe. A to choćby dlatego, że udana – dodaje nam energii a nieudana – odbiera ją. Nieudane życie intymne bywa źródłem frustracji i nawet depresji. A to rzutuje na wszystko inne. Ale zarówno pracę jak i partnera do seksu można zmieniać. Albo zmieniać jakość seksu z tym samym partnerem.
Bardzo głupio według nie jest udawać w łóżku. Po co? Żeby partnerowi było przyjemnie? Tylko w ten sposób on jest przekonany, ze jest Ci dobrze i niczego nie zmienia. Bo jak dobrze, to po co coś zmieniać? Jak po 10 latach powiedzieć, ze wcale nie było dobrze i ze udajesz? Normalnie. Czas najwyższy. Jeśli jest – jak piszesz – czyłym partnerem, jesli jest mądrym człowiekiem, to zrozumie. To będziecie razem dokonywać zmian. A jak nie zrozumie? To tym bardziej potrzebna zmiana…
Przykład bohaterki postu pokazuje, jak wiele zmienia w życiu udana sfera intymna, zadowolenie z tego płynące. Ile może dodawać energii.
Nawiasem mówiąc ciekawe, ze u nas lekarze do których zwracamy się z problemami ciała te sferę zupełnie pomijają.
Czytając post Alexa pierwsze co pomyślałam, że trudno mi sobie wyobrazić w naszym kraju lekarza, który zamiast przepisywać środki nasenne czy przeciwdepresyjne rozmawiałby o potrzebie udanego życia intymnego. Zamiast leków. Heh…
Pozdrawiam, Ewa
Smutne, że nie dążyła do odkrywania siebie i swych pragnień przez tyle lat. Opowieść, dla kogoś kto odkrywa, ma pasje, spełnia się, jest przeraźliwie przygnębiająca.
Oto staje kobieta u schyłku swojego życia i przeżywa pierwszy orgazm. Nie 'wreszcie’, a 'dopiero’.
Wybaczcie, bo po komentarzach widzę samą radość, a mi jej żal… żal mi każdej takiej kobiety, która nie miała w ogóle odwagi by nawet 80 roku życia mieć kochanków. Zresztą nie chodzi przecież o kochanków tylko o spełnianie się. Elfriede jeszcze spróbowała zmiany… Tytuł – póki żyjesz nie jest za późno – to masło maślane :) bo każdy wie, że jak już umrzesz to jest za późno.
Mam nadzieję, że ja w wieku 80 lat nadal będę miała tylu kochanków co teraz, a mojego męża nadal będzie to podniecać… nie – ja to wiem :) tak będzie.
Pozdrawiam
hotwife,
Napisałaś: „Tytuł – póki żyjesz nie jest za późno – to masło maślane :) bo każdy wie, że jak już umrzesz to jest za późno.”
To, że po śmierci jest za późno – wie każdy. Masz rację. A mimo to tytuł niesie ważny przekaz, bo nie każdy jednak wie, nie każdy zdaje sobie sprawę, że póki żyje – może dokonywać zmian. Bez względu na wiek, stan, aktualną sytuację, różne uwikłania etc.
Pozdrawiam, Ewa
ps. „masło maślane” to coś innego :-)
Ewusiu W. ja wiem co autor miał na myśli – piszę jednak co osiągnął w moim odczuciu. Bzdurę, nielogiczne zdanie.
Sama wytłumaczyłaś to tym samym – 'póki żyje – może dokonywać zmian’ – no trudno mu będzie po śmierci dokonywać zmian w sobie. Ewentualnie postraszy innych.
Ale przede wszystkim to było wtrącenie, a sens i komentarz do postu gdzie indziej. Mówią, że można w życiu wszystko nadrobić. Widocznie tak, bo chyba jest szczęśliwa. Tylko jej życie powinno być przestrogą nie pochwałą.
hotwife,
proszę – nie pisz do mnie „Ewusiu” :-) :-) Jestem prawie pięćdziesiecioletnią dojrzałą kobietą, która na dodatek nigdy nie chciała być „Ewusią”. :-) Ewa W jest ok. nie zmieniajmy tego.
Co do tytulu – mamy różne odczucia i jest ok.
Pozdrawiam, Ewa
hotwife,
dla dopelnienia „póki żyje” jest użyte w znaczeniu przez całe swoje życie, przez caly czas. A to nie jest dla wszystkich oczywiste. :-) Nie chodzi o to, czy za życia, czy po śmierci, ale o to, ze wielu żyjąc, po przekroczeniu pewnej bariery wieku lub obciązeniem doswiadczeniami nie wierzą, ze cos mogą zmienic. Przyklady znajdziesz w komentarzach nawet do tego postu. :-)
Co do pozostalej treści Twojego komentarza – tak ważne jest, zeby żyć w poczuciu spelnienia. W różnych obszarach.
A czy ktoś ma wielu kochanków czy jednego, to jego wybór i ma do takiego prawo. :-)
Pozdrawiam, Ewa
JUKA,
Twój wpis mnie lekko wkurzył! Jedziesz na litości – tego nie lubię!
Albo chcesz zmiany, albo nie… to tylko i wyłącznie Twoja decyzja ….
Nie ma pracy, która dobija… praca albo jest i daje pieniądze albo robisz to co lubisz i nie zawsze masz z tego kasę!
Co do zaszufladkowania – to sami dajemy się szufladkować, chyba że jesteśmy silni i asertywni wtedy nie dopuszczamy do tego ….
40 lat to piękny wiek, na pewno nie jesteś za stara na zmiany! NIKT nie jest za stary na zmiany, chyba że, mentalnie tak się czujesz.
Co do stanu zdrowia – jeżeli psychika siada, to siada somatyka … wszystko ma podłoże psychosomatyczne.
Zmień sposób myślenia i wartościowania a zmieni się Twoje życie i zdrowie.
Gierek męsko-damskich nie popieram, ba wręcz brzydzę się nimi.
Julka to Twój wybór…. nie narzekaj, nie marudź, zrób coś z tym, albo tkwij w chorym układzie z własnego wyboru.
Pozdrawiam i wierzę w Ciebie … do dzieła!
Dobrze więc, Ewo. Przepraszam za zdrobnienie, to taka moja wada.
Nie czytasz w ogóle tego co ktoś napisał, tzn powierzchownie czytasz. I nie starasz się zrozumieć. Po prostu mnie nie słuchasz. Masz okropną (moim zdaniem) manierę tłumaczenia komuś swojego punktu widzenia, tak długo aż przyjmie go za pewnik, aż się z Tobą zgodzi, i nie dla samego wytłumaczenia niewiedzy, tylko właśnie dla pokazania swojego punktu widzenia po tysiąckroć. Nie tylko mi zresztą, przejrzałam trochę postów. Tłumaczysz coś – co zakładam – dla samych dorosłych tutaj ludzi jest oczywiste. Ale wyraziłam swoje zdanie na temat nielogiczności tej konstrukcji i się jej uczepiłaś. Mimo, że zaznaczyłam wyraźnie że nie jest to sendo mojej wypowiedzi. Takie zachowanie to jak traktowanie każdego z góry, bo 'on nic nie wie’. Jestem kilkanaście lat młodsza i zapewne są sprawy o których wiesz więcej. Ale jestem przekonana, że o niektórych rzeczach to ja mogłabym Cię uczyć. Uszanuj ten fakt proszę, że nie każdemu trzeba wszystko tłumaczyć szczególnie jak ten ktoś wyraźnie napisał, że nie tędy droga.
Po prostu jeśli z kimś rozmawiasz to nie wyrzucaj z siebie tylko potoku słów – tylko posłuchaj.
pozdrawiam serdecznie
Julio,
z Twoich odpowiedzi wynika, że faktycznie nie ma dla Ciebie szansy. Jeśli jednak kiedyś podejmiesz inną decyzję, to mogę rozwinąć podejście do zmiany perspektywy.
Powodzenia
Tomek
Julio!
Też mam 40 lat. Do tego rozpadający się samochód, rodzinę na utrzymaniu i garb długu na plecach. I też boję się rzucić swoją kiepską pracę. Trzymam się jej kurczowo od lat, bo znam ją na wylot. Widzę jednak, że powoli osuwam się w dół, jak po równi pochyłej i że trzeba będzie w końcu coś z tym zrobić.
Aż mnie skręca ze strachu na myśl, że będę musiał spróbować swoich sił gdzie indziej. Że w nowym miejscu będę musiał konkurować z dwudziestoletnimi, młodymi wilkami. Bystrzejszymi ode mnie, szybszymi i sprawniejszymi. I zdrowymi jak konie, podczas gdy mnie, po latach pracy, zdążył się już popsuć wzrok, wypadły włosy, brzuch urósł i co rano kręgosłup niepokojąco trzeszczy.
Ale czy to znaczy, że mam nie spróbować? Że już na starcie jestem przegrany? O, nie! Zawsze jest nadzieja. Życie, na szczęście, jest szalenie skomplikowane i czuję, że jest w nim miejsce również na realizację moich marzeń. Zdaję sobie, co prawda, sprawę z tego, że w mojej sytuacji ryzyko porażki jest ogromne. Wiem jednak, że jeśli nic nie zrobię – to już przegrałem.
hotwife,
Skoro odnosisz się do logiki, to
„Tytuł – póki żyjesz nie jest za późno – to masło maślane :) bo każdy wie, że jak już umrzesz to jest za późno.”
No właśnie, wygląda na to, że tu z logiką jest krucho, bo w logice, jeśli a=>b, to wcale nie oznacza, że z (nie a)=>(nie b). A wręcz te dwa stwierdzenia w logice nie mają ze sobą nic wspólnego. A w tym przypadku a=’nie żyjesz’, b=’za późno’.
Więc twoje zarzuty do Ewy W są zupełnie bezpodstawne.
Pozdrawiam,
Olga
Bardzo intensywny tydzień spowodował, że wypadłem nieco z tej ciekawej dyskusji, więc pozwólcie, że już tylko krótko odniosę się do niektórych Waszych wypowiedzi.
Elżbieta
Piszesz: „Zastanawiam się czego jeszcze oprócz odwagi potrzeba, żeby zdecydować się spróbować zmienić swoje życie. „
A ja zastanawiam się, czy nie napisać postu „Lekcje babci Elfriedy” :-) bo abstrahując od jej konkretnego przypadku parę podejść i metod jest uniwersalnych, jeśli chcemy zwiększyc prawdopodobieństwo osiągnięcia „niemożliwego” celu.
Vroo
Jeśli chodzi o dzieci tej pani (3 dorosłych synów), to w tej podlinkowanej dyskusji mówi ona (w książce też), że bardzo się tego bała, a okazało się, że są oni zachwyceni!! Nawiasem mówiąc,, dokładnie taka sama byłaby moja reakcja na ich miejscu :-)
Katarzyna Wu
Piszesz: „….historia Elfride Vavrik wpisuje się w sprzeciw wobec mieszczanskich wartosci obecnych w tych kontrowersyjnych nurtach austriackiej kultury. „
Po przeczytaniu tej książki moge Ci powiedzieć, że tam w ogóle nie chodziło sprzeciw, lecz jedynie o sposób na ogólny niepokój, samotność i bezsenność :-)
Magda
Piszesz: „Partnerki tych zdradzających mężczyzn mogły się czuć zaniedbane, nawet jeśli nie wiedziały o romansie. „
Jeżeli tak było, to były one zaniedbane juz przed tym, jak ich mężowie uprawiali seks z osiemdziesięcioletnią kobietą.
Dalej: „znacznie zwiększone ryzyko zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową. „
To ważny punkt. Elfriede napisała, że po wyłonieniu 4 muszkieterów poszła się zbadać, aby móc z nimi uprawiać niezabezpieczony seks. To tak na marginesie, bo mój post jest o czymś całkiem innym :-)
Maciek
Pełna zgoda z Twoimi punktami na plus :-)
Co do Twoich minusów:
Ad 1) Seks z osobą o tyle starszą tez nie jest moją bajką ale…. uważam że dorosli ludzie mogą w tej dziedzinie robić ze soba co zechcą, o ile odbywa się to za niewymuszoną zgodą wszystkich uczestniczących i nie zagraża w jakiś znaczący sposób niczyjemu życiu i zdrowiu.
|Co do kwestii życia publicznego, to wiesz, że są ludzie, którzy zarzucają mi zbytnie upublicznienie mojego życia na tym blogu?? :-)
Ad2) Piszesz: „..kojarzy mi się on z czymś takim jak mentalność odbijania sobie wcześniejszych niepowodzeń: nie miałam seksu całe życie, to teraz sobie poużywam. „
Ależ oczywiście że tak jest!!! W tej audycji telewizyjne Elfriede jasno o tym mówi i zaleca też innym. Co w tym złego?
Podane rzez Ciebie inne przykłady typu “ojciec mnie bił, to mogę bić swojego syna” nie sa adekwatne, co chyba sam widzisz.
Dalej: „A może być jeszcze inaczej: zmiany neurologiczne w jej głowie spowodowały zmiany w jej systemie wartości i przeorientowanie zasad, którymi dotąd się kierowała. „
Top dość typowa reakcja społeczeństwa :-) Ktoś postepuje bardzo niekonwencjonalnie i jest przy tym szczęśliwy = ktoś musi być chory.
Artur Jaworski
Piszesz: „W takim przypadku nie ma cierpienia, lecz istnieje ryzyko, że wszystko może wyjść na jaw. „
życie jest pełne mniejszych lub wiekszych ryzyk, co nie powinno paraliżować nas w działaniu.
Dalej: „Ja też nie zrozumiałem myśli przewodniej posta? „
Gdybym miał takie wrażenie, to bym Ci napisał :-)
Tomasz Ciamulski
Proponujesz: „Może lepiej byłoby pominąć te w sumie nieistotne dla tematu szczegóły, żeby skoncentrować dyskusję na jej sednie. „
Można by tak zrobić, ale:
1) cała historia jest ciekawa i na pewno wiele osób poznało te szczegóły (pisałem o prośbach kilku osób, abym przetłumaczył cała ksiązkę)
2) ani ja nie jestem 'grzecznym chłopcem” ani ten blog nie jest grzeczną akademicka dysputa, dlatego trochę pieprzu nie zawadzi :-)
Co do reszty Twojej wypowiedzi – pełna zgoda!
Julia
Dziękuję za otwarte wypowiedzi, inni Czytelnicy napisali CI w międzyczasie to co i ja bym powiedział
Krzysztof
Napisałeś „Osobiście nie lubię oceniać “moralności” innych. To ich wybór, nie nasz. Czy chcielibyśmy aby ktoś oceniał nasze wybory? Czy przyjemnie jest jeżeli ktoś ocenia naszych partnerów, nasz styl życia. „
Ze mną jest dokładnie tak samo.
Hotwife
W kwestiach merytorycznych (łącznie z małą, przydatną lekcją logiki) odpowiedzieli Ci juz inni Czytelnicy, dlatego ma do Ciebie tylko kilka próśb:
1) unikaj przekręcania lub zdrobniania nicków Twoich rozmówców, niezależnie od Twoich intencji często wygląda to deprecjonująco, a na to mam zero tolerancji
2) unikaj tutaj ogólnych stwierdzeń typu „Nie czytasz w ogóle tego co ktoś napisał”
3) zastanów się nad stwierdzeniami typu : „Tłumaczysz coś – co zakładam – dla samych dorosłych tutaj ludzi jest oczywiste. „ Gdybym tak myślał, to podobny zarzut zrobiłbym Oldze , bo jej wypowiedź nawiązuje do elementarnej logiki, która każdy absolwent szkoły średniej powinien znać. A jednak Tobie taki komentarz się przyda.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
Amelio napisałaś
„Twój wpis mnie lekko wkurzył! Jedziesz na litości – tego nie lubię!”
a mnie wkurza gadanie o litości…bardziej tu liczę na podpowiedzi, może dobre rady,coś co mnie do głębi poruszy,może nawet dotknie do żywego( nie boję się tego)niż litość
To nie jest tak,że nie działam,ale w kwestii pracy potencjalni pracodawcy widzą mnie tylko w tym co robię,bo jestem ponoć w tym dobra,a jednoczesnie tego nie cierpię i to jest okropne…rozsyłanie CV,szukanie ofert niczego nie zmienia… Łatwo się mówi,zmień się, zmień swoje życie, rób to co lubisz…
co do sfery intymnej…naprawdę nie jest lekko powiedzieć komuś kogo się kocha prawdę, nie jest łatwo to zostawić, kiedy wiążę Cię z drugą osobą nierozerwalna nić, próbuję tym samym powiedzieć,że ciężko zostawić wszystko tylko dlatego,że jedno nie wychodzi…owszem to ważna dla mnie sfera,ale czy poczucie bezpieczeństwa, szacunek,itd.są mniej ważne?Czasem wybiera się mniejsze „zło”( tylko nie odbierzcie tego w złym znaczeniu).Gdybym mogła cofnąc czas inaczej bym to życie ułożyła, przede wszystkim nie wiążąc się zbyt szybko i dając sobie szansę na własne dorastanie,bez opierania się na innych,odnalezienie siebie samej byłoby celem,ale czas brnie do przodu i jęczenie nad przeszłością niczego nie daje:)
NIe jest łatwo zmieniać swoje życie,choć nie mówię,ze to niemożliwe.W moim przypadku to jest „chciałabym,a boję się”.I po prostu godzę się z tym co jest, doszukuję się w tym plusów, prostuję się przy każdej okazji zniechęcenia, znajduję w swoim życiu i pracy coś co mnie zmotywuje do wstawania.Robię wszystko by nie zgnuśnieć.Tylko czasem, kiedy mam zły dzień…chciałabym żyć inaczej, pełniej, bez strachu,z radością…potem złe chwile mijają i i znowu buduję w sobie pozytywne myślenie.Podziwiam ludzi, którzy potrafią zmieniać swoje życie…może jak dożyję 80-tki( mało prawdopodobne ) też będę odważna…dziś boję się konsekwencji zmian,bo wywróciłabym swoje zycie do góry nogami w dodatku nie wiedząc ,czy za pół roku nie skończyłabym z przekonaniem,że to wywrócenie zrujnowało mnie samą.A może po prostu żyję zbytnią naiwnością,bo przecież w życiu nie ma idealności i trzeba się do tego przyzwyczaić,bo zawsze mogłoby byc gorzej
PS.
Rafale…Ty jednak masz szansę i powody do zmiany…trzymam kciuki
Julia,
swoim wpisem zamierzony cel osiągnęłam. Nie chodziło mi o ocenianie Ciebie (bo nie oceniam ludzi, tylko biorę – albo nie – takimi jakimi są). Chciałam sprowokować Cię do ekspresyjnej wypowiedzi, wyrzucenia z siebie goryczy, złości, niezadowolenia i strachu przed zmianami… Rozumiem Ciebie doskonale, ponieważ sama jestem na rozdrożu,w trakcie zmiany pracy w wiecznej pogoni za szczęściem, ale mam dużo wiary i optymizmu :) czego i Tobie życzę.
Z partnerem, jeżeli się kochacie należałoby porozmawiać, w końcu seks to niezwykle ważna sfera życia.pozdrawiam ciepło i życzę siły i uśmiechu na codzień
Dziękuję za odpowiedź.
To co napisałem w poście, było chyba pewną formą głośnego mojego myślenia i rozpatrywania różnych możliwości odpowiedzi na pytanie „dlaczego” (stąd m.in. jedna z hipotez dot. zmian neurologicznych – co prawda nie miałem na myśli w żadnym wypadku zmian chorobowych, a raczej naturalne zmiany, ale jako że się na tym nie znam, to absolutnie nie mam zamiaru się przy tym upierać).
Zastanawiam się, czy opisywane przesunięcie odbyło się w jednym momencie, czy może raczej było jakieś korzystne podłoże (np. pewna otwartość na nowe doświadczenia, umiejętność pokonywania barier – a może jakaś głęboko ukryta tęsknota).
Co do oceny moralnej, to zgadzam się z pewnym, zasłyszanym zdaniem, że seks jest ok. tylko najpierw trzeba się upewnić, czy dla obu zainteresowanych stron oznacza on to samo. Nie drażni mnie więc to co oni ze sobą robią a jeśli chodzi o upublicznianie tego, no cóż, w tym przypadku po przemyśleniu sprawy złagodziłem stanowisko. Osobiście nie chciałbym upubliczniać mojego życia seksualnego, ale jak ktoś lubi, to jest to ostatecznie jego sprawa.
Poza tym, rzeczywiście moje przykłady nie były do końca trafione (negatywne skutki). Czuję się przekonany :)
Jeszcze chciałbym napisać kilka słów dot. przypadku Julii. Zauważam tu odwróconą zasadę pareto. Brak satysfakcji z seksu (te 20%) sprawiają, że nie możemy się cieszyć wystarczająco tymi pozostałymi 80%. Padła tu propozycja poszukania sobie zaspokojenia tych 20% gdzie indziej. Ale czy warto ryzykować utratę tych 80%?
Julia ma obawy, przed szczerą rozmową z partnerem. Obawy są czymś naturalnym, jednak warto zaryzykować, po to chociażby, by przetestować te 80%. Po takiej rozmowie, może się np. okazać, że te 80% są wspaniałą dźwignią, która pomoże się wspólnie uporać z tą 20%. Ale może się też okazać, że te 80% są wielkością wygórowaną, a w rzeczywistości nie ma porozumienia między Wami. Może też być tak, że niesatysfakcjonujący seks jest tylko objawem a nie przyczyną jakiś problemów w pracy czy z partnerem. Tak czy siak moim zdaniem, wydaje mi się, że warto do takiej szczerej rozmowy doprowadzić.
Pozdrawiam
Maciek :)
No tak sex staruszek jest może kontrowersyjny, ale sex jest wolnorynkowy i nikt nie określa przepisami co wolno a co nie wolno w tej dziedzinie i do jakiego wieku. Religie próbują zmonopolizowac tą dziedzinę z nijakim skutkiem.
Z innymi obszrami życia np karierą jest trochę inaczej. Wystarczy przejrzeć ogłoszenia, choćby limity wiekowe emigracyjne,uczelniane,itp.
Szlak człowieka trafia…bo coś co jest możliwie w świetle prawa w wieku lat 35 l,to po póżniej już nie. Dlaczego? Tego nie wie najstarszy indianin. Naprawdę chodzi o cyfrę w dowodzie i czy w CV.
Znam kobietę która jest konkurencją fizycznej atrakcyjności też dla dwudziestolatek w pracy,ma 30-letniego męża a przyznaje 48 mając 62. I słusznie.
Bo zaraz ktoś by jej przyniósł laskę.
Myślę że temat progów wiekowych jest znacznie poważniejszy niż sex partner dla babci…domyślam ze chodzi tutaj o wyzwolenie spod schematu kulturowego i lot ku spełnieniu, ale jak się człowiek musi nagłowić by nie łamać prawa, łamiąc ograniczenia.
Dlatego bardzo bardzo prosze by ktoś przetłumaczył tekst, jakoś tak pominięty w tej całejdyskusji co jest fe a co nie :
At age 72, Riefenstahl began pursuing underwater photography, after lying about her age to gain certification for scuba diving (she claimed she was 52)…… On August 22, 2002, her 100th birthday, Riefenstahl released a film called Impressionen unter Wasser (Underwater Impressions), an idealized documentary of life in the oceans.[17] She was the oldest scuba diver in the world at this time”
In 2003, at the age of 101, Riefenstahl married Horst Kettner.[37]
….jako uzupełnienie. Dziekuje za niego bardzo i niech mi któś odpowie na dwa pytania 1.praktyczne: jak udało jej
sie oszukać egzaminatorów…i filozoficzne: dlaczego trzeba zacząć od oszustwa.
Helene Bertha Amalie „Leni” Riefenstahl
:-))).Dziekuje Robercie P.
„kto podąża za głosem serca ten się nie starzeje”
„Nie bardzo można napisać, że psuli własne związki, bo jeśli szukali czegoś na zewnątrz, to te związki już były zepsute”
—
dziwne stwierdzenie. Czyli każdy, kto decyduje się na skok w bok jest usprawiedliwiony, bo ma do tego prawo z racji przebywania w zepsutym związku?
Piotrek
Piszesz: „Czyli każdy, kto decyduje się na skok w bok jest usprawiedliwiony, bo ma do tego prawo z racji przebywania w zepsutym związku?”
Dziwna logika :-)
Ja powiedziałem, że ci faceci spotykając się z Elfriede nie psuli własnych związków, bo sam fakt tego skoku w bok świadczył o tym, że ich związki były już wcześniej „zepsute” (cokolwiek to ma znaczyć)
Jak z tego wydedukowałeś Twoją tezę jest dla mnie zagadką :-)
Pozdrawiam
Alex
To inaczej: można by zapytać w takim razie, kiedy Ci faceci psuliby swój związek, ale rozumiem że nie oceniamy tutaj ich, nie mamy takiego prawa. Ważne, że starsza Pani może być na nowo szczęśliwa :)
Piotrek
Możesz być tak miły i w Twoim najbardziej zrozumiałym polskim (ew. angielskim lub niemieckim) napisać o co Ci chodzi?
Alex
Myślę podobnie jak vroo:
„Nikomu nie dzieje się krzywda?
1. Partnerzy owych “muszkieterów”, którzy swoje żony/dziewczyny etc zwyczajnie zdradzali i psuli swoje własne związki czy małżeństwa?”
Dziwne, bo ja Ciebie teraz też nie rozumiem, chyba że to taka Twoja taktyka: udajesz, że ktoś, kto ma inne zdanie od Twojego, przedstawia inny światopogląd jednocześnie, jest _gorszy_ a na pewno _wyobcowany_ (bo prosisz go, by ZACZĄŁ PISAĆ W TWOIM JĘZYKU). Tak więc kończę na tym mój komentarz, bo i tak się nie zrozumiemy.
@Michal – ja mam jeszcze pytanie do Michala i jego sukcesu. Bo to co opisuje jest bardzo ciekawe. Zastanawia mnie, czy te przychody, które opisujesz to osiągnąłeś sam (na czysto), czy jako swoja firma podzlecając prace dalej? W jaki sposob udało Ci się dostać pierwsze zlecenia? Bo to chyba jest najtrudniejsze… Czy może miałeś początkowe stawki rzędu 5 dolarów? :) Zerkałem na zlecenia z działu Web Development i tam wygrywają jednak osoby z bardzo niskimi stawkami
Pozdrawiam
Piotrek
Witam.
A może ta pani ma tylko bójną fantazję.Potrzebowała pieniędzy,a że na wymyślenie czegoś nigdy nie jest za późno,to napisała książkę.Seks zawsze się dobrze sprzedawał.Pozdrowienia.
@Piotrek,
„To inaczej: można by zapytać w takim razie, kiedy Ci faceci psuliby swój związek, ale rozumiem że nie oceniamy tutaj ich, nie mamy takiego prawa. ”
Mam takie wrażenie, że nie rozróżniasz w tym przypadku przyczyny i skutku. Tak jak napisał Alex, sam fakt, że oni szukali kogoś na boku (i znaleźli Eifrede) oznacza, że już w momencie poszukiwań ich związki z partnerkami/żonami były zepsute. Co nie zaprzecza możliwości, że to właśnie oni wcześniej je zepsuli, ale też nie możemy tego stwierdzić na pewno, bo nic o przeszłości tych panów i ich związków nie wiemy. TO, że faceci szukali kogoś na boku jest skutkiem zepsucia związku, a powody były wcześniej.
Dodatkowo stwierdzasz
„Myślę podobnie jak vroo: […]chyba że to taka Twoja taktyka: udajesz, że ktoś, kto ma inne zdanie od Twojego, przedstawia inny światopogląd jednocześnie, jest _gorszy_ a na pewno _wyobcowany_ (bo prosisz go, by ZACZĄŁ PISAĆ W TWOIM JĘZYKU). ”
Vroo, bardzo wyraźnie pisał co o tym myśli i jakoś Alex tak nie reagował na jego wypowiedzi, a powinien zgodnie z twoją teorią o jego taktyce. Więc teoria twoja jest błędna.
Pozdrawiam,
Olga
Joanno,
to mi się kojarzy z typowym zaprzeczaniem temu, w co trudno uwierzyć, bo nie mieści się w obrazie świata danej osoby.
Po co starsze osoby mają coś takiego wymyślać, skoro może się dziać naprawdę.
Oczywiście w rzeczywistości, w której już trzydziestoparolatki nawet w stałych związkach mają problem z doznawaniem satysfakcji seksualnej, mówienie o zadowolonej z pożycia intymnego osiemdziesięciolatce brzmi jak bajka lub zmyślenie, ale to raczej powód do zmiany w życiu tych młodszych, a nie do zaprzeczania faktom w odniesieniu do tych starszych.
Piotrek,
Napisałeś do Alexa „udajesz, że ktoś, kto ma inne zdanie od Twojego, przedstawia inny światopogląd jednocześnie, jest _gorszy_ a na pewno _wyobcowany_ (bo prosisz go, by ZACZĄŁ PISAĆ W TWOIM JĘZYKU).”
Powiem to bez owijania w bawełnę: oprócz pisania w sposób zrozumiały chyba masz problem z czytaniem ze zrozumieniem i z poczuciem własnej wartości, bo jeśli rozmówca, z którym chcesz wejść w dialog prosi o doprecyzowanie Twojej wypowiedzi, napisanie jej w sposób jednoznaczny i zrozumiały, to co to ma wspólnego z wyobcowaniem, odrzuceniem etc?
Natomiast co do muszkieterów, starszej pani, wyskoku w bok i zepsutych związków:
już kiedyś napisałam, że zdrada jest zwykle wtedy, gdy w związku jest jakiś brak. Zdrada jest funkcją braku, niekoniecznie w sferze fizycznej.
A co do winy i krzywdy (jakże u nas powszechne jest rozpatrywanie wszystkiego właśnie w tych kategoriach)i zdrady także:
Jeśli restauracja ma kiepskie jedzenie (bo się zepsuło, albo nigdy dobre nie było, tylko brak było innych opcji, albo jest niezdrowe) i klient poszedł do innej (dla niego lepszej), to czy winę za to ponosi ta restauracja z lepszym jedzeniem?
Pozdrawiam, Ewa W
Ewo, nie mam problemów z poczuciem własnej wartości. Zauważ, że raz doprecyzowałem Alexowi, o co mi chodzi. Za drugim razem prosił, abym napisał w znanym dla niego języku. Odebrałem to jednoznacznie. Zresztą, Ty nie miałaś problemu, żeby zrozumieć mój tok myślenia:) Co do zdrady, po raz kolejny się nie zgodzę, że jest ona funkcją braku. Tak, zostałem zdradzony, słyszałem dużo różnych historii i to nie jest białe albo czarne. Podążając Twoim tokiem rozumowania (przykład z restauracją) usprawiedliwiamy zdradzające osoby, wobec których z automatu stosujemy „wybielacz” („no przecież jakby było u tego kolesia ok, to by laski nie zdradził!”). W tej historii nie spodobało mi się własnie to, że ta Pani to jawna egoistka („cel uświęca środki”). Kompletnie nie miało dla niej znaczenia, z kim idzie do łóżka. Zdaję sobie sprawę, że to są kwestie moralne – po prostu przedstawiłem swoje zdanie, trochę odmienne od „och achów” nt. tej _niezwykłej_ Pani ;)
Witam.
Ewo W.
Starszą Panią można zrozumieć .Chciała seksu z młodszymi ,ale jak do diabła zrozumieć tych młodych mężczyzn?Czy naprawdę starsza ,albo raczej stara kobieta,jest dzisiaj bardziej atrakcyjniejsza od młodych kobiet?Ja wiem ,że wiek to kwestia mózgu.Ale kto by chciał jeżdzić Fiatem 126p z silnikiem Porsche.No bo odwrotnie to chyba prędzej.;)
Pozdrawiam.
Joanna,
Piszesz co prawda do Ewy, ale..
„Chciała seksu z młodszymi ,ale jak do diabła zrozumieć tych młodych mężczyzn?Czy naprawdę starsza ,albo raczej stara kobieta,jest dzisiaj bardziej atrakcyjniejsza od młodych kobiet?”
A po co chcesz ich zrozumieć? To nie jest clue historii i tak na prawdę jest najmniej istotne w tym wszystkim.
Drugie zdanie jest dość niegrzeczne i stereotypowe. A może jest dla nich atrakcyjna dlatego, że np może spełniała ich zachcianki? Czy cokolwiek innego.
Zresztą, idąc twoim tokiem rozumowania, ja (zgrabna i wysportowana młoda kobietka) mogła bym powiedzieć na temat wielu facetów dookoła :”Co oni widzą w tych grubych babach?” No bo ile widzę par, gdzie facet ma kobietę z nadwagą lub wręcz otyłą. Ale przecież czymś są dla nich atrakcyjne – może nie wyglądem, ale inteligencją/cięta ripostą/ciekawymi rozmowami/dzikim seksem/cokolwiek.
Alex – przepraszam za słownictwo. Nie mam zamiaru nikogo urazić.
Pozdrawiam,
Olga
Piotrek
Napisałeś: „Ty nie miałaś problemu, żeby zrozumieć mój tok myślenia:)” Jesteś pewien? Muszę Cię rozczarować. Miałam i nadal nie rozumiem, choć po części się domyślam. Jednak między zrozumieniem a domysłem jest wielka różnica.
Zostałeś zdradzony, to przykre, niemniej tak bywa. Jednak nie zostałeś zdradzony dlatego, że był ktoś, z kim można było zdradzić.
Dalej piszesz: „Podążając Twoim tokiem rozumowania (przykład z restauracją) usprawiedliwiamy zdradzające osoby, wobec których z automatu stosujemy “wybielacz” (“no przecież jakby było u tego kolesia ok, to by laski nie zdradził!”)” – nadinterpretowujesz zamiast czytać. Ja nie napisałam, że winna jest jedna z osób w związku, ale że w związku jest jakiś brak. Brak może silnych emocji, może bliskości, może ciekawych i zmiennych doznań, może dostatecznej więzi, może udanego seksu, a może zwykłego porozumienia w drobnych kwestiach… Różnie.
Bycie „jawnym egoistą” to takie samo cos, jak bycie ukrytym egoistą. Egoizm nie jest niczym złym. Nie wiem, dlaczego u nas jest to tak pejoratywnie postrzegane, ze ktos dba, żeby Zycie było mu przyjemne i dobre. To powinno być dla każdego oczywistą pierwszą troską – troska o siebie i swoje dobre samopoczucie.
Co do „Kompletnie nie miało dla niej znaczenia, z kim idzie do łóżka” – odnoszę zupełnie inne wrazenie. Ta pani doskonale wiedziała, z kim chce wchodzić w intymne relacje a z kim nie. Obarczanie jej odpowiedzialnością za fakt zdradzania przez „muszkieterów” to jak obarczanie winą dobrej restauracji za to, że ze złej odeszli klienci. I myślenie, że gdyby innej nie było, to klient by został w poprzedniej i byłby zadowolony.
To przykład jaki wiele osób stosuje nie tylko w odniesieniu do sfery intymnej, prywatnej, ale także w odniesieniu do tzw. sfery zawodowej i własnego rozwoju. Winni są Ci „inni”. To zwalnianie siebie z odpowiedzialności za swoje życie i działania (lub zaniechanie działań).
Joanno,
Pytasz „Czy naprawdę starsza ,albo raczej stara kobieta,jest dzisiaj bardziej atrakcyjniejsza od młodych kobiet?” – widać dla tych panów tak. I maja do tego prawo. Nie wszyscy musimy mieć jednakowe upodobania seksualne. To – jak napisała Olga – jest dla tego postu mało istotne.
Swoim komentarzem potwierdzasz jedynie pewien sposób myślenia, że jeśli cos nie mieści się w Twoim obrazie świata, to nie istnieje. To błąd. Przy okazji – wiek to nie tylko kwestia mózgu. Ciało się starzeje niezależnie od tego, czy czujemy się młode czy nie. Nie zauważyłaś tego?
Pozdrawiam, Ewa
Olga.
Piszesz:A po co chcesz ich zrozumieć? To nie jest clue historii i tak na prawdę jest najmniej istotne w tym wszystkim.
Ale mnie właśnie,, to ,,w tym wszystkim zastanawia i to właśnie próbuję zrozumieć.Jak zrozumię to ,to będę rozumieć jeszcze więcej.I dla mnie to właśnie jest istotne i jeśli nie potrafisz odpowiedzieć to nie odpowiadaj,a jeśli chcesz coś napisać to napisz: nie wiem ; też będzie ok.
Ewo.W
Piszesz:Pytasz „Czy naprawdę starsza ,albo raczej stara kobieta,jest dzisiaj bardziej atrakcyjniejsza od młodych kobiet?” – widać dla tych panów tak. I maja do tego prawo. Nie wszyscy musimy mieć jednakowe upodobania seksualne. To – jak napisała Olga – jest dla tego postu mało istotne.
Oczywieście może to, o co ja pytam jest dla Was mało istotne ,ale mnie właśnie to zainteresowało,mam nie pytać bo Wy ten post inaczej widzicie?
A ja to widzę tak,ten post dotyczy,tego czy jest za pózno czy nie, na to żeby w końcu zrobić to, na co wcześniej nie było czasu,albo siły,albo chęci,albo nie wiedzieliśmy czego chcieć.Ale jakby nie było ten post jest oparty na programie o pewnej Pani ,która napisała książkę o seksie.I tak czy owak tematu seksu nie umię ominąć.I skoro rozumię całą inną treść ,ineresuje mnie reszta.
Piszesz:Swoim komentarzem potwierdzasz jedynie pewien sposób myślenia, że jeśli cos nie mieści się w Twoim obrazie świata, to nie istnieje. To błąd. Przy okazji – wiek to nie tylko kwestia mózgu. Ciało się starzeje niezależnie od tego, czy czujemy się młode czy nie. Nie zauważyłaś tego?
A jeli byłby to ktoś z Twoich członków rodziny,czy Twój obray świata byłby taki sam jak teraz?
Tak zauważyłam,że moje ciało się nie starzeje tak szybko, jak od moich niektórych rówieśników.
Mając 35 lat czuję się 10 lat młodsza , tak też wyglądam i tak mnie widzą inni.Tak to kwestia mózgu,bo wiem czego unikać,co postarza a co odmładza.Ty napewno też wiesz tylko cyt.jeśli cos nie mieści się w Twoim obrazie świata, to nie istnieje. To błąd.
Pozdrawiam ,Joanna.
Joanno,
„A jeli byłby to ktoś z Twoich członków rodziny,czy Twój obray świata byłby taki sam jak teraz?”
Widzisz, obraz świata ma to do siebie, że jest niezależny od tego, czy jest to ktoś z twojej rodziny czy nie.
„Tak zauważyłam,że moje ciało się nie starzeje tak szybko, jak od moich niektórych rówieśników. Mając 35 lat czuję się 10 lat młodsza , tak też wyglądam i tak mnie widzą inni.”
To tylko szczerze pogratulować, ale czy jesteś pewna, że mając 45 czy 50 lat nadal będziesz wyglądała na 25? Nie sądzę, i o tym właśnie mówiła Ewa. To jedno, a drugie – a ta pani przecież też wygląda i zapewne czuje sie jakieś 20 lub więcej lat młodsza.
„Ale mnie właśnie,, to ,,w tym wszystkim zastanawia i to właśnie próbuję zrozumieć.Jak zrozumię to ,to będę rozumieć jeszcze więcej.I dla mnie to właśnie jest istotne i jeśli nie potrafisz odpowiedzieć to nie odpowiadaj,a jeśli chcesz coś napisać to napisz: nie wiem ; też będzie ok.”
Ależ ja akurat wiem, bo w moim obrazie świata mieści się zrozumienie prostej ale za razem trudnej (jak widać) rzeczy, że ludzie są różni, różne rzeczy ich pociągają i to nie jest tak, że liczy się tylko wygląd zewnętrzny. Bo ,np. trzymając się wcześniejszego przykładu, inaczej te wszystkie kobietki z większą lub mniejszą nadwagą czy starsze były by samotne. A tak nie jest i całe szczęście.
I np o seksie starszych osób pisano już wcześniej,pani nie jest pierwsza, polecam książkę Marqueza „Miłośc w czasach zarazy”. Świetna książka o miłości i przemijaniu, dostała literackiego Nobla. Opisano w fabule seks starszych osób, a nawet opisano reakcje dzieci tej kobiety, które były różne. Jedno dziecko (dorosłe) cieszyło się, że matka jest szczęśliwa, a drugie oburzało się na zasadzie „w tym wieku nie przystoi”.
I jeszcze prośba, jak kogoś cytujesz, to rób to wyraźnie, ujęcie cytatu w cudzysłów jest w większości przypadków wystarczające.
Pozdrawiam,
Olga
Olga.
Dziękuję bardzo za odpowiedź.Książkę napewno przeczytam.
Pozdrowienia, Joanna.
Witam,
natknąłem się na anglojęzyczną książkę o prawdopodobnie podobnej tematyce. Sam jej nie czytałem, dlatego tylko informuję o niej z myślą o nieznających niemieckiego czytelnikach!
http://www.amazon.com/Round-Heeled-Woman-Late-Life-Adventures-Romance/dp/1400060117
Pozdrowienia!
Paweł Przeworski
Mam mnóstwo pomysłów na poprawę jakości mojego życia, zawodowego i prywatnego.Ale wszystko gdzieś się rozmywa, blaknie, mimo ciągłych nowych inspiracji czerpanych zewsząd…
Wszystko pozostaje w słowach, myślach.Przykład „pani babci” nie zainspiruje mnie na pewno, choć sama mam duży problem z otwarciem się na seks, po wielu latach spędzonych samotnie.
Na nic pomysły i silna chęć zmiany swojego życia, kiedy nie ma się prawdziwej przyjaźni.
Ona czy On, nieważne.Człowiek-Przyjaciel. To za nim najbardziej tęsknię, jego wypatruję. Prawdziwa przyjaźń pomogłaby mi osiągnąć wewnętrzny spokój, byłaby motorem nowych działań. Tak czuję, a nawet wiem.
Pozdrawiam!
kate
Witaj Kate,
powiedz mi proszę kim dla Ciebie jest człowiek-przyjaciel? I co uważasz za prawdziwą przyjaźń , a także wewnętrzny spokój ?
jestem tego ciekawa
pozdrawiam
Krysia
kate,
jeśli masz jak piszesz „mnóstwo pomysłów na poprawę jakości mojego życia, zawodowego i prywatnego.” to proponuje nie noś ich w myślach, tylko spisz, żeby się ukonkretniły i zacznij realizować krok po kroku. Choćby od tych najmniejszych i najprostszych.
Ja właśnie kończę spisywanie i planowanie, za chwilę ruszam do kolejnych działań. :-)
A jako że jestem niewiele przed 50-ką (a więc możemy w kwestii wieku podać sobie ręce), to znak, że wiek nie jest przeszkodą.
„Na nic pomysły i silna chęć zmiany swojego życia, kiedy nie ma się prawdziwej przyjaźni.” – przyjaźń jest ważna, ale akurat to Twoje stwierdzenie to chyba tylko po to, by się osłabiać, bo prawdy w tym niewiele. :-)
Na nic pomysły, jak się ich nie realizuje. A przyjaźń przecież to nie proteza:-).
A jak zaczniesz być zadowolona z własnego życia bardziej niż teraz, to i na seks będzie Ci się łatwiej otworzyć.
Tak sobie o tym myślę…
Pozdrawiam,
Ewa
„Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać”
Krysiu,
to jakiś egzamin?
Jesteś złośliwa ?
Nie muszę tu się tłumaczyć, na szczęście.Ale OK!
Brakuje mi od lat bliskiej osoby, lojalnej, oddanej, kogoś kto znajdzie dla mnie czas, zawsze! Kogoś do pogadania i wspólnego pomilczenia. Sama chcę dać w zamian to samo, plus wsparcie, zrozumienie, wszystko…Wówczas zamiast wciąż czekać na Przyjaciela, czy szukać Go, zacznę działać.
Tak myślę…budzę u Was zdziwienie… Może za dużo chcę…
Musiałabym napisać o sobie i swoim życiu dużo więcej, aby potwierdzić zasadność mojego poprzedniego postu.
Ale teraz już zamilknę :-)
Pozostanę jednak na pewno wierną czytelniczką blogu Alexa:-)
kate,
„…to jakiś egzamin?
Jesteś złośliwa ?
Nie muszę tu się tłumaczyć, na szczęście”
tak nie musisz się tłumaczyć.
Nie jestem złośliwa i nie był to egzamin.
Chciałam zasugerować, ze szczęście nasze nie zależy od innego człowieka czy jakichkolwiek zewnętrznych czynników.
Jeżeli nie potrafi się znaleźć w sobie szczęścia no to cóż … czemu inni mają to zrobić za nas ?
Krysia
kate
Nie wiem, czy można za dużo chcieć… Chce się tego, co ważne dla człowieka. Dla mnie chcenie to uzewnętrznienie pragnień, czasem też tych najgłębszych.
Wielu ludzi dzisiaj moim zdaniem myli znalezienie w sobie szczęścia z samorealizacją sprowadzoną do sukcesów w życiu zawodowym, osiąganiu lepszego statusu materialnego itp.
A Tobie po prostu – jakoś tak czuję – najbardziej zależy w życiu na bliskich relacjach, na prawdziwie głębokiej i silnej więzi z kimś, kogo chesz nazywać przyjacielem…
A to moim zdaniem nie oznacza wcale tego, że nie potrafisz być szczęśliwa sama ze sobą i oczekujesz, że to otoczenie będzie Cię uszczęśliwiać.
Czy dobrze Cię zrozumiałam? Bo może to tylko mój odbiór, a Tobie chodziło o coś innego…
Pozdrawiam Cię ciepło, wysyłając promyk słońca, choć noc już za oknem ciemna…
Paula
Nie poszukuję szczęścia, nie chcę, aby ktoś przyniósł mi je w darze. To wszystko nie tak!
Miałam wiele szczęśliwych chwil w swoim życiu.
Marzę, MARZĘ!- o przyjaźni, miłość już miałam, nie miałam prawdziwej trwałej przyjaźni.
Może sformułowania w moim pierwszym poście na ten temat nie były precyzyjne, trafne, nie oddały istoty rzeczy. Miałam wtedy znacznie obniżony nastrój.
Najwięcej racji masz Ty Paulo. Nie cieszy mnie to, co mogłoby cieszyć, gdybym mogła radość
z tego z kimś dzielić. Gdybym miała z kim pójść do kina i obgadać przeczytaną książkę, gdyby znalazł się ktoś oprócz mojej mamy, kto powie przez telefon: zaraz wpadnę, upiekłam ciasto, rób kawę. Albo kogoś do kogo ja zadzwonię w sobotę rano zapytam: jak się dziś czujesz? Robimy jakiś wypad w nieznane?!!! Kogoś takiego, kto mnie po prostu przytuli w milczeniu i sprawi nam to olbrzymią radość.
Nie ma nikogo takiego. Dlatego nie mam żadnej motywacji, żeby więcej zarabiać, coś poprawiać, zmieniać.
Wracając do wypowiedzi Ewy i Krysi…Wiem, wiem, każdy z nas jest kowalem własnego losu, ale nie wszystko od nas zależy!
Z obserwacji wiem, że najtrwalsze przyjaźnie najłatwiej zawiera się w młodości, no cóż…mnie się nie udało.
ach!
Gdzieś się zapodziały moje pozdrowienia dla Ewy, Krysi, Pauli. Wolałabym już nie kontynuować tego tematu w kontekście „przypadek kate” (i tylko ).
Tak więc pozdrawiam serdecznie!
kate
Dzięki za wspamiały i podbudowujący artykuł :) Ja już od pewnego czasu jestem i czuję się wolna. Wolna od znienawidzonego zawodu, który rok temu porzuciłam. Jestem magistrem anglistyki, kocham grzebanie w ksiązkach i pracę w papierach, uczyć w szkole-nie nawidzę. Od niedawna studiuję logistykę w szkole policealnej, handluję kosmetykami, dorabiam korepetycjami, coraz bardziej interesuję się tematyką ubezpieczeń. Przestałam słuchać „doradców”, z powodu których przez lata byłam nieszczęśliwa. Nie jest mi łatwo, na razie mam pieniądze tylko na styk (wiadomo, niż demograficzny i te sprawy ;)), ale już teraz czuję w powietrzu powiew zmian… . Wierzę w to że pomimo tego całego kryzysu znajdę jeszcze zajęcie dla siebie które będzie mi dawało prawdziwą satysfakcję (finansową również). I zaśpiewam wtedy razem ze Scorpionsami „The Wind of Change”. Tymczasem zamierzam codziennie studiować Twój blog, Alex.
Niocenione są dla mnie reakcję kobiet w złocistym wieku którym opowiadam przytoczoną przez Ciebie historię :)
witam
Trafiłam na tę stronę przypadkiem wpisując w google pytanie :co zrobic ze swoim życiem? Nie mam nic wspólnego z zarządzaniem, marketingiem, nawet słowo „kariera” nie bardzo pasuje do mojego zawodu. A pieniądze o których tu pojawiają się wzmianki wręcz mnie onieśmielają, bo po prostu nie widziałam nigdy takich kwot na oczy. Abstrahując od pieniędzy, faktem jest, że utknęłam w swoim życiu.I nie potrafię w żaden sposób się odbic. Może to jeszcze nie jest to dno. Popełniłam wszystkie te błędy, o których piszesz, Alex- jeśli mogę zwracac się na „Ty”?. Małżeństwo, może nie w bardzo młodym wieku, ale z nikłą wtedy jeszcze świadomością własnych potrzeb i uczuc, kredyty za namową męża. A teraz małżeństwo od kilku lat przeżywa poważny kryzys, długo próbowałam ratowac związek za nas dwoje, co efektów nie przyniosło, bo nie mogło. Pracuje za marne grosze i jedynym sukcesem w tej kwestii jest to, że jestem zatrudniona w swoim zawodzie, który jakos tam nie jest przypadkowy- ze studiami trochę dałam sobie czas na szukanie, poznawanie itp. Od dłuższego czasu żyjemy właściwie na granicy ubóstwa. Co raz częściej myśle o tym, że powinnam byc może otworzyc coś swojego, tylko przeraża mnie to cholernie, nie potrafie przynajmniej na razie tego ogarnąc. I czuję się zmęczona, strasznie. Najpierw przeniosłam się „z miłości” do miasta męża, potem przez kilka lat poświęciłam się z wyboru rehabilitacji syna- i to jedyny wybór, którego absolutnie nie żałuję. Teraz pracuję w placówce fatalnie zarządzanej za chyba najniższą mozliwą stawkę pocieszając się, że chociaz praca nie daje mi pieniędzy, może dawac satysfakcję- bo to juz zalezy raczej ode mnie, od mojego zaangazowania- choc też nie do końca. Niby ktoś tam mnie docenił, dostalam dodatkowa propozycję, ale tez za marne pieniądze i w kiepskich warunkach- bo podlega to pod ten sam organ nadrzędny. Jasne, zawsze coś. Od pewnego czasu myślę coraz częściej o rozstaniu z mężem, choc na razie -jakkolwiek to nie zabrzmi- zwyczajnie mnie na to nie stac: z tego co zarabiam nie utrzymam siebie, syna i jakiegoś mieszkania.Od dłuższego czasu chodzę na własną terapię i ona oraz syn, to jedyne kotwice, które jakoś trzymają mnie przy zyciu. wiem, że to ja sama muszę się jakos odbic, wiem, że to ja odpowiadam za to, jak wygląda moje życie, tylko jakoś niczego mi to nie ułatwia, bo nie mam pojęcia jak to zrobic. Czuję się juz cholernie przygnieciona tym wszystkim.
Byc może piszę to wszystko w niewłaściwym miejscu.Może przyciągnęła mnie tu energia, nadzieja, których mi brak. Nie chcę pisac na jednym z pseudopsychologicznych for, na których wszyscy współczująco rozumieją, bo to mi w niczym nie pomoże. Ok, samo napisanie tego to już dla mnie jakiś krok, chociaz chyba nie umiem tego zrobic tak, jakbym chciała.
marta
Jeżeli mogę coś zasugerować czy dać impuls do przemyśleń i ewentualnie jakiś działań – może warto spróbować działać w biznesie łącząc to z normalną pracą na etacie, bez zakładania jeszcze własnej działalności (na początku jest to spokojnie możliwe i legalne). Mogłoby to nieco poprawić sytuację finansową no i przede wszystkim takie partyzanckie działanie biznesowe daje dobre perspektywy na rozkręcenie już normalnej firmy.
Pomiędzy rzuceniem się na głęboką wodę, a pozostaniem w impasie ja widzę sporą przestrzeń. :) Co o tym sądzisz, Marto? :)
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Witam!
Ja jestem ciekaw jak Alex skomentuje wypowiedź kate:
„Z obserwacji wiem, że najtrwalsze przyjaźnie najłatwiej zawiera się w młodości, no cóż…mnie się nie udało.”
Jak to u Ciebie wyglądało?
Pytanie trochę poza głównym tematem.
Pozdrawiam!
Witam,pomimo upływu dłuższego czasu od napisania tego posta przez Autora,postanowiłam podzielić się swoją refleksją.Nie jest nigdy za późno na zmiany.Chociaż w wielu przypadkach podjęcie działań zmierzających ku zmianom, wydaje się nam niemożliwe.Lub też pogodziliśmy się z istniejącą sytuacją,staliśmy się obojętni.Czasem pomaga ruszyć z miejsca jakiś solidny kop–przeżycie,kubeł zimnej wody wylany na głowę,sugestia,myśl,itp…Urywam w połowie,tu w tym miejscu.Bo ja również mam swoją historię…Dziękuję Autorowi za zmuszające do refleksji notatki( te starsze,i nowsze).Pozdrawiam
Na razie tylko kilka słow:
MartaK
Witaj na naszym blogu
Wybacz, że dopiero teraz odpisuję, sam robiłem sobie taki okres pracy nad sobą.
Twoja sytuacja, która opisujesz nie należy do najlepszych i zapewne niewielka to będzie dla Ciebie ulga, jeśli uświadomisz sobie, że w ten czy inny sposób bardzo wielu ludzi ma podobne kłopoty.
Całe szczęście nie jest to wyrok na całe życie, możesz to zmienić, jeśli naprawdę zechcesz. Problem w tym, że sytuacja nie jest jeszcze na tyle rozpaczliwa, aby popchnęła Cie do bardziej zdecydowanych działań, więc o ile nie dasz sobie sama kopa w ….. to wszelkie rady niewiele pomogą. Tutaj potrzeba konkretnych działań!!
Nie znając Cie bliżej mogę tylko zasugerować, abyś nie dała się przygnieść ogromowi zadań, jakie moga przed Tobą stanąć, lecz najpierw sama dla siebie ustaliła kilka priorytetów, a potem zaczęła je realizować małymi kroczkami, jak mówią Amerykanie „one step at a time”.
Życzę Ci powodzenia w tym przedsięwzięciu
Maciej Kasprzak
Pytasz: „Jak to u Ciebie wyglądało? „
Inaczej niż u Kate :-) Najciekawsze przyjaźnie zawieram od ok. 15 lat, to jest kryterium, a nie „wysługa lat”
Anna
Piszesz: „Chociaż w wielu przypadkach podjęcie działań zmierzających ku zmianom, wydaje się nam niemożliwe. „
Całe szczęście, że w wielu wypadkach tylko nam się tak wydaje :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Dziękuję Paweł
Wyszło jakoś tak, że mam szanse na jakieś zlecenia jeśli zarejestruję działalnośc i oczywiście pozostaję na dotychczasowym etacie. Rejestrowanie działalności to dla mnie czarna magia ale jakoś przez to przebrnę.Moja fasada póki co na szczęście jeszcze jakoś funkcjonuje.
Aleks
Właściwie moja wypowiedź w tym wątku się trochę zdezaktualizowała, bo mówienie o życiu w zgodzie z własnymi pragnieniami czy marzeniami w mojej obecnej sytuacji nie ma racji bytu. w tej chwili mogę raczej myślec o przetrwaniu. Napisałam tu w jakimś przypływie desperacji i niezgody na to, co jest. Było, minęło- nie zawsze mamy wybór.Może, tak, jak piszesz, nie jest jeszcze wystarczająco źle, choc czasem trudno mi uwierzyc, że mogłoby byc jeszcze gorzej- na pewno mogłoby.Fajnie byłoby uwierzyc, że to nie jest wyrok, ale w tej chwili uwierzyc w to nie potrafię. Na ten moment więc raczej nie mam czego tu szukac.Dzięki za odpowiedź.
To bardzo smutna historia. Wyuzdanie starszych osób jest wyjątkowo niesmaczne. Szczególnie jak do tego dochodzi ekshibicjonizm. Jeszcze bardziej smutne jest przedstawienie tej historii jako pozytywnego przykładu zmiany swojego życia na lepsze.
Zero miłości = kłopoty.
Apollo
Co jest dla Ciebie smutne w historii starszej pani, która znalazła radość w uprawianiu seksu?
Na czym polega wyuzdanie singielki, która ma kilku partnerów seksualnych (do tego nie w ramach seksu grupowego)?
W książce Elfriede nie ma nic o uprawianiu przez nią seksu publicznie, więc skąd ten ekshibicjonizm?
Kłopoty są nieodłącznym towarzyszem naszej egzystencji, z miłością czy bez.
Więcej luzu :-)
Alex
Apollo,
Seks i miłość to są dwie, zupełnie inne sprawy. Co do samej miłości, to jest taka stara mądrość życiowa, której autora nie znam, a treść zinterpretowałem po swojemu:
„Aby kogoś pokochać, trzeba najpierw kochać siebie.”
M.in. z powodu braku zrozumienia miłości (siebie i innych ludzi) oraz faktycznego dzielenia się szczęściem, część naszego społeczeństwa już w wieku 40 czy 50 lat wpada w depresję. Jak masz 60, 70 czy 80 lat na karku, fajnie jest czuć, że miało i ma się fajne życie. Gdy fakty są inne, zaczynamy szukać winnych!
A co robimy na co dzień, aby spełniać siebie i dzielić się tym z innymi?
Pozdrawiam serdecznie,
Sokole Oko
Witam.
Trafiłam przypadkiem na Twój blog Alex.
Świetny! czytam do późna w nocy :)
Uważam, że aby odbić się i podjąć decyzję o całkowitej zmianie dotychczasowego życia, trzeba sięgnąć dna, co też i mnie spotkało. Nie mniej ważnym jest aby na swojej drodze spotkać impuls, o którym piszesz. Ja miałam to szczęście i dzięki temu zaczęłam działać. A nie jest łatwo! ale spełniam marzenie, które było we mnie od zawsze. Nie wiem jaki będzie finał, najważniejsze, że uwierzyłam w siebie ! I nie jest istotnym ile mamy lat! Ale uwierzcie dużo wody upłynęło zanim to zrozumiałam. Podziękowania należą się Impulsowi, który przypadkiem stanął na mojej drodze. A może to nie przypadek…?
Pozdrawiam.
Witam w niedzielę :)
Piękny post i zdecydowanie o nonkonformizmie – że można z powodzeniem robić coś, co nie wypada, a co nie krzywdząc innych przynosi satysfakcję.
Co do Elfriede. Nic mi do tego, kto, z kim, w jakim wieku uprawia seks i z jakich pobudek. Dziwi jednak nieco, że quote:
„To absorbowało ja tak bardzo, że do przejścia na emeryturę w wieku ponad 78 lat nie miała ani czasu ani ochoty na jakiekolwiek bliższe kontakty z mężczyznami
Po przejściu na emeryturę zaczęła mieć poważne kłopoty z bezsennością. Jak miała ponad 79 lat poszła z tym do lekarza, aby przepisał jej silne środki uspokajające i nasenne. Lekarz, zamiast spławić ja receptą, po zanalizowaniu sprawy bardzo taktownie powiedział, że leki nasenne mają silne skutki uboczne i może lepiej poczekać z ich stosowaniem, a zamiast tego poszukać sobie mężczyzny”
seks, i to satysfakcjonujący, nie wynikał z wewnętrznej silnej potrzeby Elfriede, a został zapisany na receptę.
Panią Elfriede obejrzałam na YT, jest to naturalnie piękna bardzo dojrzała kobieta.
Pozdrawiam
Stella
Wróciłem do tego postu po niemal 3 latach. W momencie gdy go czytałem przed laty, wszystko w moim ówczesnym życiu ukłądało się nadspodziewanie pomyślnie- ukończone 30 lat, nowe studia, nowe zainteresowania, itp. Pech chciał, że od tamtej pory dałem się zmanipulować pewnej osobie, wpadłem w głeboką depresję i stany lękowe i nie udało mi sie zrealizować jakichkolwiek swoich planów, a w ostateczności wylądowałem na sali sądowej oskarżony o przeróżne zawinione i nie zawinione czyny, bez siły woli aby walczyć, za to z dużym poczuciem krzywdy i poczuciem winy.
Z perspektywy czasu dostrzegam w swoim zyciu mase negatywnych doświadczeń, z których wyciągnięte wnioski nie są zbyt pozytywne. Dobrze byłoby aby każdy pamietał o pewnych podstawowych w moim mniemaniu spostrzeżeniach- wielokrotnie nasza „wygrana” lub „wygrana” innej osoby, to jednocześnie czyjaś „przegrana”. W życiu niekiedy układa się tak, że nikt nie „wygrywa”. Nasze czyny i czyny innych ludzi nie są obojętne dla otoczenia. Angarzując sie w relacje z kimś niedojrzałym emocjonalnie, a jednocześnie z kimś na tyle inteligentnym, że posiadł umiejętność stosowania emocjonalnego szantarzu, bywa absolutnie destrukcyjne dla naszej osobowości i to niezależnie od tego, jak silni byliśmy.
Bez solidnych podstaw i fundamentów (bliscy, rodzina, itp.) nie ma się od czego „odbić” spadając w dół- to myślę, jest dość dobra uwaga dla przyszłych i obecnych rodziców).
Moja odpowiedź, nie jest stricte do tego postu, ale szukajac odpowiedzi w internecie o „zmianę w życiu”, przypadkowo trafiłem na ten artykuł, który kiedyś mnie zainspirował do działania. Jednak zyciue płata czasem figle:)
wygląda na to że dyskusja zażarta nawet toczyła się już dość dawno ..sama dla siebie odniosę się do tego tekstu .Otóż ja nie widzę problemu w wieku , wydaje mi się że ta kobieta nie szukała ich na lata tyle A raczej na chęci Oni zgłaszali się na jej anons, nie musieli ,,,Całkiem dobrowolne zresztą . Ona skorzystała z rady na poprawienie sobie samopoczucia a cóż oczekiwania samą ją przerosły…,
Ona była z tego powodu szczęsliwa , partnerzy zaś gdyby było inaczej nie spotykali by się rad drugi i następny…Nie wspomniano nic na temat jakoby była to płatna prostytucja , tylko dobrowolne działanie ///Podobał mi się ten tekst ,,też mam nieco latek ,,więc TYM bardziej ..A najbardziej bardzo poważne i adekwatne do treści wypowiedzi Pana Aleksie ,,pozdr.
W 2016r. tez to ktoś przeczytal… I Dziekuje. W moim samotnym świecie jakze pełnym ludzi dobrze czasem kogoś mądrego „wysluchac”. Kazdy komentarz o cos mnie wzbogacil. Gdyby nie uparte narzucanie swojego zdania niektorych, mysle ze tez wiecej by im dal poglad innych. Byłam w niemalże identycznej sytuacji co Julka… kiedys. Czytając to byłam już po pierwszych zmianach- pracy, miejsca zamieszkania, otoczenia. Dlaczego więc to czytalam. A no bo gdzieś w to działanie w dalszym ciągu wkrada się strach. To jest mój największy wróg z którym wciąż walcze. To że zaczniemy zmiany nie znaczy ze nie pojawia się problemy. To im w dalszym ciągu trzeba stawiać czoła by nie zaprzepascic misji. Nie przestawajcie dzialac. Walczcie o siebie. Ja walcze w myśl mądrych slow, które mi przyswiecaja: ” Życie to nie jest bajka. Zycie to bitwa. Nie zrazaj się więc a WALCZ”!
I WYGRYWAJ !
Niesamowite!!
Mam 37 lat i poirytował mnie fakt, że nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie / Co kochasz robić? Tym tropem trafiłam na Blog Alexa. To jest tak proste i trudne za razem. Ale przykład między innymi też z tego artykułu rozłożył mnie na łopatki. Ja też byłam bliska stwierdzeniu, że już jestem za stara na zaczynanie od nowa, że to jakieś wariactwo i właściwie to już za późno na szukanie samego siebie i spełnienie się w życiu. Ale jak widzę nic bardziej mylnego. Dziękuję Alex za otworzenie mi oczu na sprawę tak oczywistą. Będę przekazywać dalej Twojego Bloga. Cieszę się, że odnalazłeś swoją życiową misję która tak doskonale spełnia swoją rolę. Pozdrawiam serdecznie