Duże zainteresowanie poprzednim postem Anny spowodowało, że odstawię mój kolejny tekst na bok i dla zachowania ciągłości zamieszczę teraz napisaną przez nią część 2.
Życzę ciekawej lektury
_________________________________________________________________________
Na wstępie pozwolę sobie zaznaczyć, że niniejszy post nie jest ani zbiorem prawd ostatecznych, ani metod które pomogą zawsze i każdemu rodzicowi. Wielu, z pewnością mądrzejszych ode mnie ludzi podejmowało się prób pisania o skutecznym i dobrym wychowaniu. Nikomu jeszcze nie udało się tego napisać wyczerpując temat i nie pomijając żadnej istotnej kwestii. To co napiszę poniżej to więc kilka uwag dotyczących wpływania na dzieci, które zachowują się inaczej niż byśmy chcieli. Zdając sobie sprawę, że większa część czytelników bloga Alexa to osoby bezdzietne, pozwolę sobie zaznaczyć ważne, kluczowe kwestie, które zapamiętane mogą okazać się w sytuacji „ZERO” fajnym drogowskazem.
- Miłość i szacunek-kochajmy nasze dziecko. Mówmy, że kochamy. Bez względu na popełniane błędy, jest tej miłości i szacunku warte.
- Wiedza-Warto dowiedzieć się, na jakim etapie rozwojowym jest nasza pociecha. Dobrze mieć świadomość jakie są najważniejsze jej potrzeby w danym momencie. Zbierzmy informacje o tym czego się mniej więcej spodziewać. Większość tych problematycznych zachowań dzieci jest ich rozwojowym obowiązkiem, dowodem na to, że wszystko z nimi w porządku. To że dziecko teściowej/ sąsiadki /koleżanki: nigdy nie wrzeszczało/pluło/zdzierało tapety nas NIE INTERESUJE.
- Wiara-Ten punkt to niejako konsekwencja poprzedniego. Wierzymy w nasze dziecko, nigdy źle nie mówimy o nim przy innych osobach, nie zawstydzamy i osądzamy. Ten punkt warto włączyć w połączeniu z pierwszym gdy np. roczne dziecko z uśmiechem uderzy nas autkiem twarz- wiedza (że w tym wieku dziecko ma dużą potrzebę ruchu, badania, próbowania) połączona z wiarą (że nie był to akt agresji skierowany na nas) pozwolą nam na reakcję adekwatną do sytuacji, a nie przesadzoną (tu mamy cały repertuar: krzyki, klepanie po rączce, żeby „poczuło jak to jest” itp.) Co do reakcji:
- Uwaga-uwaga jest największą nagrodą dla dziecka. Należy o tym nigdy nie zapominać. Nie zwracanie uwagi jest często świetnym sposobem na wygaszenie nowo nabytej męczącej umiejętności pociechy (np. krzyki, lądujące autko na naszym czole). Reakcja negatywna (zwrócenie uwagi, krzyk, kara, a nawet klaps) bywa na samym początku tylko niepotrzebną „nagrodą”. Ważne: Dość często rodzice zwracają uwagę na dzieci tylko kiedy coś nabroją. Kiedy grzecznie się bawią w kąciku udają że ich nie widzą, żeby im nie przerywać. Pamiętając, że uwaga jest największą nagrodą, jakie zachowanie tym dzieciom się bardziej „opłaca”? Gdy dziecko już zachowuje się źle, zamiast rozwijać coraz to bogatszy system kar, warto spróbować nagradzać uwagą i pochwałą każde (choćby najmniejsze) zachowanie poprawne, lub brak zachowania negatywnego (nawet gdyby to miało być 5 minut bez dokuczania siostrze-„cieszę się, że ….fajnie mieć takiego brata….”)
- Konsekwencja-co to znaczy- wiadomo. Musimy być spójni ze swoim przekazem dla dziecka. Stałe zasady dają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Nieważne czy jesteś rodzicem, który musi mieć w mieszkaniu błysk, wszystko dopięte na ostatni guzik i idealne, czy wręcz przeciwnie. Ważne żebyś był codziennie, bez względu na humor, miniony dzień taki sam. Dotrzymujmy danych umów dziecku i dopilnowujmy, by ono dotrzymało swojej . Starajmy się, by dziecko doznawało samo logicznych konsekwencji swoich działań. Uczenie się na błędach jest niewłaściwe tylko wtedy gdy zagraża bezpieczeństwu dziecka, lub naruszone zostają prawa innych.
- Złość– każdy ma do niej prawo (dziecko też). Wyrażajmy ją nie raniąc. Wiem, że to bardzo trudne, ale dobrze jest poczekać aż opadną emocje zanim zaczniemy rozmawiać o tym co nas denerwuje i o ewentualnej karze.
- Kara-w tym my Polacy jesteśmy mistrzami. Karzemy, druzgocząco krytykujemy za inność, niedoskonałość, negatywne uczucie. Kara powinna być ostatecznością, gdy zastosowanie powyższych punktów okaże się nieskuteczne. Tu warto przemyśleć, co dla tego konkretnego dziecka jest karą, a co nagrodą. Czasem już odebranie nagrody, przywileju jest bardziej dotkliwe niż standardowy tygodniowy szlaban na TV.
- Czyny– czyny rodzica mają większy wpływ na dziecko niż słowa. Ale:
- Rozmowa-warto od początku uznać dorastające dziecko jako partnera godnego dyskusji. Słuchajmy. Pytajmy. Postawmy się na miejscu dziecka. Zapytajmy dziecko co by zrobiło będąc na naszym miejscu. Dajmy mu wybór. Ufajmy mu. Przyznajmy się czasem do błędu. W ten sposób pokazujmy, że popełnianie błędów w życiu się zwyczajnie zdarza, ze błędy da się na prawić, że można prosić o pomoc. „Wygrany-wygrany”. Nie walczmy o rację, zwycięstwo.
Celowo nie piszę o wpływaniu na nastoletnie, dorastające pociechy, dla których stajemy się bardziej doradcami i przewodnikami niż opiekunami. W tym przewodnictwie najważniejsze będą:
- otwarta komunikacja
- umiejętność uważnego słuchania
- podejście nastawione na rozwiązywanie problemów.
A o tym wszystkim świetnie pisał już Alex. Pozwolę sobie na przytoczenie chociażby kilku postów:
–jak trwale zmieniać ludzi wszystkie części :-)
– http://alexba.eu/2010-02-14/rozwoj-kariera-praca/nie-osadzaj/
– http://alexba.eu/2010-01-14/rozwoj-kariera-praca/zadzwon/
– http://alexba.eu/2008-11-12/szacunek-i-zaufanie-u-innych/pytany-o-zdanie/
– http://alexba.eu/2007-03-30/rozwoj-kariera-praca/optymalna-strategia-postepowania-z-innymi-ludzmi/
I wiele, wiele innych! Ten blog to kopalnia wiedzy, korzystajmy z niej
_________________________________________________________________________
Anna Polek jest prywatnie matką dwójki dzieci, zawodowo pedagogiem i neuroterapeutą. Prowadzi Centrum Terapii Integros. Pracuje głównie z dziećmi mającymi problem z uwagą, kontrolą zachowania, posiadającymi trudności szkolne i emocjonalne, oraz upośledzonymi. W obszarze jej zainteresowań od lat jest również rodzina, jako środowisko wychowawcze, wspieranie rozwoju dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, uwarunkowania osiągnięć szkolnych dziecka, a także wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań technologicznych wspierających terapię.
Ciężko coś dopisać. I w zasadzie ciężko się też jakoś specjalnie odnosić bo dla mnie powyższe stwierdzenia są oczywistością.
Miłość – bezwarunkowa, to bardzo ważne.
A co do wiedzy to myślę, że jeśli ktoś chce zdobyć wiedzę „naukową” to powinien się zainteresować nurtem behawioryzmu. Wygaszanie złych nawyków w przypadku dzieci świetnie się sprawdza.
P.S. A ponieważ czasami w komentarzach pojawia się zarzut anonimowości to niniejszy post napisał:
Paweł Leśkiewicz
:)
Myślę, że wszystkie trzy posty dotyczące przemocy wobec dzieci wystarczająco wyjaśniają, że „klapsy” to nie jest dobry sposób wychowania dzieci. Niemniej w całej tej sprawie zapominacie jak wielką krzywdę wyrządzi się niektórym rodzinom „(a przede wszystkim dzieciom), gdy urzędnicy zaczną egzekwować nadane im przez ustawę prawo.
Moim zdaniem zamiast tej ułomnej ustawy i pieniędzy które ona pochłonie lepiej by było przeprowadzić skuteczne i długotrwałe kampanie społeczne.
pozdrawiam
Artur Zyskowski
Aniu,
Jak rozumiem są to bardzo ciekawe porady dla rodziców dzieci kilkuletnich. A co z mniejszymi? Takimi do 2-3 lat? Tutaj raczej rozmowa nie daje rezultatu bo dziecko raczej słabo się komunikuje.
Ghoran cieszę się, że te stwierdzenia są oczywiste dla Ciebie:)
Wspominasz o behawioryzmie. Oczywiście jego elementy, te najważniejsze, są zawarte w moim poście oraz w kilku postach Alexa przeze mnie wymienionych. Jeśli uważasz, ze coś ważnego, dotyczącego tego nurtu pominęłam to śmiało pisz:)
pozdrawiam
Anna POlek
Wychowywanie przez własny przykład i opisywana konsekwencja, myślę że to dwie podstawowe zasady jakich powinien nauczyć się każdy rodzic.
Aniu,
sama „esencja”,
dziękuję za podkreślenie, że każde dziecko jest inne i nie musi się zachowywać jak dziecko sąsiadki/koleżanki itd.
Pozdrawiam słonecznie
@AniaP
„Wspominasz o behawioryzmie. Oczywiście jego elementy, te najważniejsze, są zawarte w moim poście oraz w kilku postach Alexa przeze mnie wymienionych. Jeśli uważasz, ze coś ważnego, dotyczącego tego nurtu pominęłam to śmiało pisz:)”
Bardziej miałem na myśli to, że jeśli ktoś szukałby książek pomocnych w wychowywaniu dzieci to niech raczej omija „Jak wychować dziecko w weekend. 22 porady.” a poszuka czegoś bardziej naukowego z tego nurtu. Osobiście ciężko mi coś polecić bo bliższa mi psychoanaliza czy terapia poznawczo-behawioralna ale w przypadku dzieci wydaje mi się, że ten nurt jest najlepszy.
KrzysztofK
„co z mniejszymi? Takimi do 2-3 lat? Tutaj raczej rozmowa nie daje rezultatu bo dziecko raczej słabo się komunikuje.”
Ciężko pisać ogólnie, ale bardzo dobrym sposobem jest przytulenie. Dziecko czuje się bezpiecznie a jednocześnie ma ograniczone możliwości rzucania czymś/bicia kogoś/etc. W przypadku mojego bratanka się sprawdzało. Za jakiś czas będę tego używał na drugim Szkrabie (póki co ma niecałe 3 miesiące).
Rodzic
Piszesz :”Moim zdaniem zamiast tej ułomnej ustawy i pieniędzy które ona pochłonie lepiej by było przeprowadzić skuteczne i długotrwałe kampanie społeczne.” Nie będę wdała się w dyskusje na temat ustawy jako takiej. W 100% zgadzam się jednak z tym, że w ślad za nowymi rozporządzeniami powinna iść działalność edukacyjna dostęna dla każdego chętnego rodzica.
KrzysztofK
Pytasz:” A co z mniejszymi? Takimi do 2-3 lat?”. Ponieważ wiemy , że dyskusje nie mają sensu: co się da sobie ułatwiamy, i co się da zabezpieczamy. Jak możemy ułatwić:
-nie słuchać rad typu:nie noś bo się przyzwyczai/ jak sie wypłacze to nic mu nie będzie/ dlaczego jeszcze nie robi na nocnik bo moja Krysia….w pierwszych miesiącach życia dziecka słuchać swojej intuicji i…dziecka.
W kolejnych miesiącach szanując dziecięcą potrzebę poznawania otoczenia zabezpieczamy najbliższe otoczenie.
Najważniejsze-pamiętając o nagrodzie UWADZE mocno zastanawiamy się nad tym co nagradzamy, a co karamy.
Pozdrawiam
Anna Polek
AniaP
Piszesz :”…w ślad za nowymi rozporządzeniami powinna iść działalność edukacyjna dostępna dla każdego chętnego rodzica.”
A ja uważam, że edukacja i artykuły takie jak Twój powinny niejako bombardować nawet tych niechętnych do edukacji rodziców. Szkolenia mogły by być przymusowe dla rodziców, którzy „mają coś na sumieniu”.
Nie wszyscy rodzice są ludźmi wykształconymi, wielu wychowało się w prostych rodzinach, gdzie od pokoleń był przekazywany pewien model wychowania, który i oni teraz stosują. Skąd ci ludzie mają wiedzieć, że można inaczej?
Rodzic,
piszesz „Szkolenia mogły by być przymusowe dla rodziców, którzy “mają coś na sumieniu””.
To brzmi prawie jak „szkolenia za karę” :-)
A co powiesz na szkolenia przed szkodą a nie po szkodzie? Czyli prewencja (poprzez uświadomienie edukację) przede wszystkim?
Ewa
Ewa W
Piszesz :”A co powiesz na szkolenia przed szkodą a nie po szkodzie? Czyli prewencja (poprzez uświadomienie edukację) przede wszystkim?”
Oczywiście tak, prewencja przede wszystkim. Na przykład fajnie by było zobaczyć jakiś krótki spot edukacyjny w TVP1 lub artykuł edukacyjny napisany prostym językiem zamieszczony w „poczytnej” gazecie.
@Rodzic, Ewa
Zgadzam sie ze prewencja przede wszystkim, mam jednak obawy. Jakis czas temu byla akcja „kocham, nie bije”. Niestety czesto efekty sa takie jak tu: http://kochamniewychowuje.pl/ czyli wysmianie przez doprowadzenie do absurdu. Jesli wyksztalceniu ludzie potrafia w taki sposob przeinaczac pozytywny przekaz (kocham – nie bije), to co zrobia ludzie, do ktorych ma on przede wszystkim dotrzec? Niestety obawiam sie ze w najlepszym wypadku zignoruja.
Uwazam ze tutaj jednak powinien zadzialac pewnego rodzaju przymus panstwowy (np. becikowe po ukonczeniu jakiegos kursu organizowanego przez gmine). Duza role moglby tez odegrac Kosciol katolicki wprowadzajac obowiazkowe szkolenia przed chrztem (a’la malzenskie). Niestety nie bez powodu senatorie, od ktorych watek sie zaczal, naleza do parti kojarzonej z KK :(
Jak ja pamiętam, to można rozmawiać z dzieckiem w każdym wieku. Przecież dziecko to człowiek. Trzeba tylko dostosować odpowienio słownictwo i sposób skomplikowania przekazywanych treści. I przede wszystkim zadbać o autentyczną rozmowę, a nie o monolog. Pewnie na angielskojęzycznych stronach można o tym dużo znaleźć.
W XIX wieku św. Jan Bosko wychowywał młodzież przez granie z nimi w piłkę, przez miłość do nich, przez to, że był ich przyjacielem i nigdy nie stosował żadnych kar i normalnie rozmawiał z nimi, jak z równymi sobie. I młodzież się do niego garnęła i miał efekty – wielu wyprowadził z biedy i ze złej drogi i miał wielu naśladowców i nawet został za to świętym.
Jeśli Jan Bosko robił to w XIX wieku, to czytając o wychowaniu dzieci na większości polskich portali poświęconych dzieciom, można mieć wrażenie, że artykuły te były napisane w XVIII wieku lub wcześniej (pisze tam mniej więcej o tym, jak wymusić na dziecku by robiło, to co rodzice chcą, bo przecież oni rządzą i mają mieć autorytet).
Jeżeli byśmy teraz robili jakieś szkolenia na szerszą skalę, to jaką mamy gwarancję, że w większości nie będą one prowadzone przez ludzi z tych portali. Pewnie będą i zamiast pożytku przyniosą szkodę. I pewnie taki też byłby ten spot w TVP, czy artykuł w gazecie (co też z drugiej strony będzie wynikać z tego, że on się musi podobać szerokiej publiczności, więc tym bardziej będzie taki).
Tu trzeba drogi indywidualnej. Najpierw potrzebna jest świadomość, że może niekoniecznie jestem najmądrzejszy na świecie i jeszcze widzę u siebie jakieś braki i chcę się czegoś nauczyć. Jeśli ktoś tą świadomość ma, to w gąszczu bzdur znajdzie wartościowe informacje i nawet będzie umiał je odróżnić, żeby z nich skorzystać. Chcieć to znaczy móc.
Nie da się żadnej rozsądnej akcji szkoleniowej przeprowadzić masowo – chyba jeszcze nie było czegoś takiego nigdy na świecie (?). Większość ludzi nie widzi potrzeby brania w niej udziału. Jak ich tam zawloką siłą to po pierwsze już wiemy, że rozwiązania siłowe tylko pogarszają sytuację, a po drugie pewnie większość szkoleniowców będą stanowić „eksperci” z tych portali.
pozdr.
Mirek
Rodzic
Edukacja, spoty są. Media wspierają wiele akcji. Chociażby program „kocham, nie bije” „Bicie jest głupie” „Superniania”. Wielu rodziców jest w szoku „aha, można inaczej”. Nie jestem miłośniczką ani tych programów, ani metod w nich zastosowanych. Są one jednak bardzo potrzebne, bo pokazują że można się porozumieć bez bicia i krzyków. Świetnie też uwidaczniają jak ewidentny problem z rodzicem kładzie cień na zachowanie dzieci. Wydaje mi się jednak, że aby z tych akcji, programów, szkoleń coś wynieść, trzeba osiągnąć jakiś poziom świadomości, niezgody na to co do tej pory się dzieje w moim domu.
VaNTA
piszesz „Uważam ze tutaj jednak powinien zadziałać pewnego rodzaju przymus państwowy”. Obawiam się, że bez poczucia dyskomfortu na nic się takie szkolenia przymusowe nie przydadzą.
Mirek Kordos
Poruszasz ważny temat „kto ma szkolić, jakim jest ekspertem i z jakich metod korzysta”. To bardzo istotne. Bo wśród pedagogów i psychologów też są ci dobrzy i ci mniej fachowi. Co do portali i artykułów. No cóż ,odzwierciedlają one pewien współczesny trend: dziecko mieć- jest modnie. Modnie jest dostosować dziecko do naszych potrzeb a nie odwrotnie. Całe szczęście zauważam pojawienie się nowego kierunku, jeszcze niszowego http://www.dzikiedzieci.pl/index.php?strona=23 . –bardzo ciekawy punkt piąty, szkoda, że tak mało media o tym głoszą. Póki co wychowujemy się w poczuciu niedoskonałości.
Wspominasz :” Jak ja pamiętam, to można rozmawiać z dzieckiem w każdym wieku.” Oczywiście rozmawiać trzeba z dzieckiem w każdym wieku. Pytanie tylko ile taki dwulatek wyniesie z rozmowy na temat tego np. „jak ważne jest trzymanie za rękę mamy podczas przechodzenia przez jezdnię”. Powiedzieć trzeba, żeby dziecko znało powód dlaczego nie może robić w danym momencie tego co chce. Ale na dialog i refleksję jest dla takich maluchów za wcześnie.
Pozdrawiam
Anna Polek
.
A ja, jako rodzic, który sobie niestety nie radzi z własną złością i agresją, mam pytanie – gdzie mam szukać pomocy? Bo sama nie daję rady, mimo wszelkich starań :/ Metody np. z książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały…” itp., unikanie sytuacji, w których wiem, że tracę panowanie nad sobą owszem, pomagają, ale nie do końca. Nie wiem już, co mam robić :(
Aniu,
Kolejny bardzo potrzebny i wartościowy post – dziekuję za niego, jakoże dobro dzieci leży mi na sercu.
Ten ogól zasad które przedstawiasz można nazwać pozytywnym wychowaniem i nagradzaniem za osiagnięcia bez kar za przewinienia. Jest to osiągalne wypróbowane na moich dzieciach :-)
Może trochę to nie na temat ale mam teraz małego pieska 4 miesięcznego bokserka. Uczę go różnych rzeczy tą sama metodą. Nauczony jest już czystości, siadania, warowania i przynoszenia zabawki. Wszystko pozytywnymi metodami, ani razu nie dostała klapsa.
Jesli chodzi o program „Superniania” – ogladałam kilka odcinków i mam złe zdanie na jego temat, ale tam występują wyjatkowo trudne dzieci. Jaki jest twoje zdanie na ten temat?
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Witajcie,
Co do edukacji – „Na przykład fajnie by było zobaczyć jakiś krótki spot edukacyjny w TVP1 lub artykuł edukacyjny napisany prostym językiem zamieszczony w “poczytnej” gazecie.”, to
– nawet wyksztalceni ludzie mają problem niekiedy z czytaniem ze zrozumieniem,a co mówić o niewykształconych
– wielu ludzi nie rozumie tekstów prasowych czy wiadomosci tv,
– billboardowe kampanie czy reklamówki w tv nie są właściwym nośnikiem do edukacji
– edukacja pod przymusem i to już wtedy, gdy dziecko jest na świecie – mnie nie przekonuje
To oczywiscie moje zdanie.
Potrzebne są głebokie zmiany w sposobie myślenia, w mentalnosci ludzi, w sposobie patrzenia na dziecko. I jeśli zaczniemy od siebie, od najbliższego nam otoczenia zmieniać swoje poglądy choćby na klapsa (a widać tu na tym blogu, że jest co robic w tej kwestii nawet wśród tak szczególnego grona osób), to jest to podstawa.
Zmiany w głowach ludzi nie zrobi się według mnie poprzez kampanie, a jedynie stworzy się kolejne pozory i wyda masę pieniędzy.
Ktoś wyda, ktoś zarobi, a rzeczywistość pozostanie bez zmian.
Gdyby było inaczej, to żaden pijany człowiek już by nie siadał za kierownicą. Tymczasem nawet dobrze wyksztalceni ludzie uważają, że po jednym piwie można… Skoro można po jednym, to dlaczego nie po dwóch?
To jak z klapsem. Wódka nie – jedno piwo tak. Lanie nie – „wychowawczy” klaps tak.
To mozna zmieniac poprzez takie dyskusje, poprzez docieranie do konkretnych ludzi i poprzez szerzenie dobrych praktyk, a nie poprzez kampanie.
Kampanie wedlug mnie sl;użą utrwalaniu dobrych nawyków, wspieraniu ludzi w ich pozytywnych poglądach, służą wywoływaniu tematu, ale same nie edukują. Niestety czasem słuzą też po prostu zarabianiu pieniędzy, ale to osobna sprawa.
Pozdrawiam, Ewa
Aniu P.
Bardzo wartościowe posty. Esencja tego co ważne. Dziękuję także za link do “dzikich dzieci”:)
Mireka Kordos:
Zdecydowanie twoje poglądy na wychowanie dziecka są mi najbliższe (nie czytałam wprawdzie książki Thomasa Gordona – co nadrobię, ale książki M. Rosenberga bardzo mi pomogły). Obaj autorzy są raczej bliscy nurtowi psychologii humanistycznej, którą najbardziej zaczęłam ostatnio cenić.
I tak, zdobywając obecnie kwalifikacje pedagogiczne (w Anglii), czytam literaturę opierającą się na nurcie psychologii poznawczo-behawioralnej. Ale na swój prywatny użytek domowy stosuję wiedzę zdobytą dość niedawno, z książek Rosenberga. Ten link który podał wcześniej Mirek K (z kukiełkami) to właśnie propozycja Rosenberga.
Bardzo podoba mi się też podejście do dziecka zawarte w nurcie tzw. antypedagogiki, czyli wspieranie zamiast wychowania, gdzie rodzice zamiast tylko ganić próbują zrozumieć fascynujący świat dziecka, w którym np. dziurki w kontakcie to “świński ryjek” który trzeba zbadać!
Rodzaj takiego podejście do “wychowania” propaguje również (tylko zerknęłam) strona “dzikie dzieci”.
Także bliskie jest mi stanowisko Alice Miller w radzeniu sobie z “bagażem” dzieciństwa (“The drama of being the child”).
Do Moniki Góralskiej:
Ja również mam bardzo złe zdanie o metodach stosowanych w programach typu “Superniania”. Metody w mojej opinii dziewiętnastowieczne, ale sam stosowałam. Kary mogą wyrządzić równie wiele szkody co klaps, szczególnie stosowane nieumiejętnie. Paradoksalnie nawet system nagradzania nie jest doskonały, choć powszechnie stosowany. Obie metody bardziej przypominają tresurę niż wychowanie. Te drugie powszechnie stosowane są w angielskim szkolnictwie, jako pozytywne wzmocnienia, naklejki itp. Wszystko jest “well done”:) Ale to osobny temat.
A teraz wątek osobisty, dlatego anonimowo;) Moje dziecko ma 10 lat i jakiś czas temu moja rodzina wpadła w STRASZNE tarapaty wychowawcze. Wtedy właśnie zaczęłam stosować kary typu “Superniania” i błądzić jeszcze bardziej. To tylko spotęgowało poczucie krzywdy u mojego dziecka i agresję. Dziecko generalnie nie radziło sobie z wyrażaniem złości i robiło to poprzez zachowania skrajnie agresywne. Potrafiło nawet publicznie okładać mnie (lub drugiego rodzica) pięściami w napadzie szału, później w poczuciu winy siebie biło po głowie.
Co, może jeszcze miałam mu przylać w odwecie? Bo zawstydziło mnie publicznie. Pytanie dla zwolenników bicia. Owszem, właśnie zdarzyło mi się dać klapsa, a później byłam jeszcze bardziej załamana. To bardzo wrażliwie dziecko, tyle że żyło przez dwa lata na polu regularnej bitwy między “dorosłymi” ludźmi, co muszę uczciwie napisać.
Gdybym nie sięgnęła po książki m.in. Rosenberga, wszyscy musielibyśmy się udać na terapię. Albo przykleić dziecku łatkę “złe dziecko”. Najprościej. Albo “pasa nie żałować”.
To prawda, że przykład idzie z góry. I szkoda, że za błędy rodziców płacą czasem dzieci. To miał być przykład na to aby nie szukać winy w dziecku, tylko zastanowić się co jest nie tak w rodzinie. I pozamiatać. Przeważnie to nie dziecko trzeba “wychować”, ale rodziców.
Jeśli dorośli nie potrafią ze sobą rozmawiać i panować nad nerwami, także przy dziecku, to jak można oczekiwać opanowania od dziecka? Przy tym wszystkim nie nazwałabym mojej rodziny “z definicji” patologiczną. Jesteśmy wykształceni, potrafimy być bardzo miłymi ludźmi. Przemoc (słowną) stosowaliśmy raczej za zamkniętymi drzwiami, skąd moglibyście o niej wiedzieć. No tak, zachowanie mojego dziecka mogłoby wiele wyjaśnić…
Pozdrawiam,
Dorota
Magda
Z problemami wychowawczymi możesz zawsze udać się do poradni psychologiczno-pedagogicznej, do której należy dziecko. Tam nie zajmują się tylko problemami z nauką, ale też problemami wychowawczymi. Jeśli z jakiegoś powodu nie masz zaufania do pracowników tej instytucji (co się często zdarza) szukaj dobrego (najlepiej z polecenia) psychologa na własną rękę. Wtedy trzeba się liczyć niestety z kosztami. Z książkami o wychowaniu jest czasem jak z książkami o motywacji i rozwoju. Czasem po przeczytaniu już wiemy co jest nie tak, ale nie wiemy jak praktycznie wprowadzić zmianę.
Monika Góralska
Program Superniania wniósł ogromną wartość dodatnią dla wielu polskich rodzin. Nagle okazało się, że można wpłynąć na dziecko, że można nie bić. Sęk w tym, że pokazuje on nam fikcję. Nie wierzę w to, że dziecko plujące na rodzica po kilku dniach z supernianią się zmienia i teraz już rodzice już wiedzą co zrobić żeby sytuacje się nigdy nie powtarzały. To taka trochę fikcja wymyślona na potrzebę programu. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ci wszyscy rodzice, którzy to oglądają zastanawiają się teraz co robią źle skoro u nich to nie działa. Kupują coraz więcej naklejek i karnych jeżyków a zmiany jak nie ma, tak nie ma. Mi w tym programie brakuje więc głównie tej prawdy (albo choćby informacji o tym, że proces trwał dłużej, był bardziej złożony), a także wspomnienia o tym, że nie każde dziecko trzeba i nawet można tak jak zaleca niania traktować/karać.
Ewa W
Zgadzam się z Twoim postem w 100%
Dorota
Piszesz o antypedagogice i o stronie „Dzikie dzieci”. Myślę, jednak że antypedagogika jest znacznie bardziej ortodoksyjna w swoim braku wywierania jakiejkolwiek presji na dziecku niż „Dzikie dzieci”. Piszesz o niej „wspieranie zamiast wychowania”. „zamiast ganić, zrozumieć”. Antypedagogika uważa także, że należy uszanować każdą decyzję dziecka, że rodzic i inni dorośli nigdy nie mogą użyć swojego autorytety i pozycji do przeforsowania swoich racji. Dla mnie antypedagogika jako wizja Schoenbecka jest niemożliwa do zastosowania.
Dziękuję za osobistą historię. Myślę, że takie sytuacje jak u Ciebie w rodzinie zdarzają się często. Rzadko jednak rodzice są zdolni do takiej trzeźwej oceny sytuacji, do poszukania zapalnika sytuacji w sobie, a nie w tym „niegrzecznym” dziecku.
Pozdrawiam
Anna Polek
Dziekuję za bardzo dużo ważnej treści :-)Być może jest ona trudniejsza do zaakceptowania i przyswojenia niż proste recepty i techniki rodem z „superniani”, ale wydaje mi się, że rezultaty wynikające z dogłębnego przewartościowania swojej postawy względem dziecka mogą być lepsze niż nauczenie się kilku metod osiągnięcia celu z serii „bodziec – reakcja”.
No i dziękuję za stronę „dzikie dzieci” :-) Wreszcie coś dla ludzi, którzy mają dzieci, a nie chcą być udręczonymi rodzicami ;-)
AniuP
Rozumiem doskonale, że pedagogowi trudno otwarcie sympatyzować z nurtem anty-pedagogiki;))
Ale w tym podejściu pociąga mnie – niezgoda na produkowanie ludzi niejako “od sztancy”, podkreślenie iż dorośli czasami uzurpują sobie prawo do posiadania racji na każdym polu i że w stosunku do dzieci nadużywają często władzy, manipulują i konformizują.
Poza tym jeszcze tylko napiszę, że, abstrahując od wszystkich teorii oraz metod, ich naukowości bądź nie, osobiście wierzę praktykom którym udało się odnieść sukces “drogą pokojową”, takim jak: J. Korczak, A.S. Neill (“Summerhill”), C. Rogers, M. Rosenberg. To Oni są dla mnie autorytetami.
Dziękuję za ten wątek o alternatywach do bicia, bo tego właśnie zabrakło mi we wcześniejszych postach.
Pozdrawiam,
Dorota
Dorota
Wydaje mi się, że nie sympatyzuję z antypedagogiką głównie jako rodzic, ale może coś wypieram:) Dzieci są zależne od dorosłych. Od dorosłych zależy ich bezpieczeństwo i życie. Z tego powodu klasyczna antypedagogika jest dla mnie tylko kolejną teorią.
Pozdrawiam serdecznie
Ania Polek
Aniu, dodałbym do tego radość i unikanie nudy. :) Myślę, że ani Ty, ani też Alex nie pogniewacie się na mnie, jeśli w dobrej wierze zaproszę do nowego działu na mojej stronie, poświęconego właśnie unikania nudy w zabawie z dzieckiem. Zatem zapraszam wszystkich: http://piotrp.fr.pl/2010/06/13/warsztat-sredniego-chlopca/
Pozdrawiam serdecznie
Piotr
Witam
Wszystkich wyznających zasady antypedagogiki zapraszam do genialnej lektury psychiatry dziecięcego Michaela Winterhoffa „Mali tyrani”. Poprzez lata praktyki opisuje on wpływ tego typy wychowania na psychikę dzieci i w rezultacie potworną krzywdę jaką dorośli robią dzieciom.
Witam
Wszystkim wyznających zasady antypedagogiki polecam genialną książkę psychiatry dziecięcego Michaela Winterhoffa „Mali Tyrani”.
Autor na bazie wieloletniej praktyki uświadamia jak wielka krzywdę są w stanie zrobić dorośli dzieciom nie podejmując trudu wychowania.
Anno
Masz na myśli książkę, która w oryginale ma tytuł „Warum unsere Kinder Tyrannen werden”? Zacząłem ja czytać jakiś miesiąc temu, ale z powodu innych zajęć odłozyłem. Sytuacja w Niemczech jest nieco skomplikowana z powodu pary innych czynników, o których wspomną jak wrócę
Pozdrawiam z Pragi
Alex
Tak dokładnie tą książkę. Zachęcam bardzo do przeczytania, otworzyły mi się oczy na wiele problemów związanych z wychowaniem. W obliczu współczesnej „mody” na wychowanie, można rzeczywiście stracić zdrowy rozsądek.
Witam,
Mam do Ciebie Aleks takie pytanie. Ostatnio zamieściłeś w blipie linki do „gorącej dyskusji o macieżyńswie”. Ciekawi mnie, z jaką intencją pokazałeś nam te linki.
Ja widzę takie opcje:
-chęć podzielenia się czymś, co zrobiło na Tobie pewne wrażenie
-pokazanie nam pewnego sposobu komunikacji
-pokazanie nam pewnego społecznego problemu
Czy któraś z opcji jest prawdziwa? Jakie jest Twoje zdanie na temat tego sporu?
O ile akurat dla mnie większość Twoich postów na blogu nie wzbudza raczej kontrowersji (odbieram ich charakter jako dość uniwersalny) to czasem mocno nie zgadzam się z linkami, które podajesz w blipie.
PS. Zdaję sobie sprawę, że może to nie jest najlepsze miejsce by zadać moje pytanie; nie bardzo jednak wiem gdzie mógłbym to zrobić. Może można by czasem zrobić jakiś post oparty na jakimś artykule, by można było podyskutować (czy to merytorycznie, czy to o użytych sposobach komuniacji), jak to swego czasu zrobiłeś z art. z Charakerów?
Oczywiście przepraszam za „Aleksa” (zamiast Alexa) oraz za „macieżyńswo” i „Charakery” :(
Koncentrując się na treści pytania, automatycznie nie spojrzałem na ortografię.