Po naszej pierwszej dyskusji o autorytetach, dziś parę praktycznych rad dotyczących postępowania z nimi.
Pierwsza to podejście, które od dawna sam stosuję, a jego ładny opis wyczytałem ostatnio u Feynmana:
Jeżeli jakiś autorytet coś Ci zaleca to:
- Zobacz z jakich założeń wyszedł. Porównaj z własną sytuacją
- Zobacz do jakich wniosków doszedł
- Sprawdź, czy droga z 1 do 2 jest dla Ciebie w miarę logiczna, bez luk i sprzeczności
Co zrobić, jeśli punkt 3 nie doprowadza do jakiegoś logicznego wyjaśnienia?
Widzę następujące możliwości:
- Może masz jakieś poważne luki w wiedzy, które powodują iż nie rozumiesz tego przejścia. Zapytaj eksperta o szczegóły. Jeśli będzie twierdził, że to bardzo skomplikowane, to poproś go o wersję „for Dummies”. Istotę bardzo wielu skomplikowanych rzeczy można wyjaśnić w stosunkowo prosty sposób, jeśli samemu się ją dobrze rozumie. Tego zrozumienia możemy oczekiwać od eksperta.
- ” Ekspert” powtarza „prawdy” gdzieś wyczytane lub zasłyszane, lub co gorsza próbuje nam wmówić coś, co jest bardziej w jego interesie. Najlżejsze podejrzenie takiego przypadku powinno powodować dokładne „wiercenie” w argumentacji rozmówcy, w miarę możliwości warto skonsultować innego specjalistę.
Naturalnie zdarzają się sytuacje, kiedy musimy po prostu zaufać specjalistom (nie stosuję powyższej procedury np. podczas lotu Berlin – Las Palmas :-)), ale w bardzo wielu przypadkach życia codziennego takie postępowanie jakie opisałem powyżej uchroniło mnie przed skutkami czyjejś niekompetencji.
Przy dopytywanie się eksperta ważne jest aby z jednej strony robić to bez uniżoności, a z drugiej stosując odpowiednią mieszankę szacunku, zainteresowania i nieustępliwości. Jeżeli mimo stosowania tej mieszanki ekspert okazuje nam zniecierpliwienie lub urazę to może to być rezultatem jego problemów z poczuciem własnej wartości (jak ten człowiek śmie mnie pytać???) lub rozdzielczością w odbiorze. Nie oznacza to automatycznie, że jego pierwotna opinia była fałszywa, niemniej u mnie zapala całą serię lampek alarmowych.
Innym istotnym kryterium jest obserwacja rezultatów osiąganych przez naszego specjalistę
- Jeżeli ktoś chce nam doradzać jak ulepszyć nasze życie, to sprawdźmy (ale dokładnie!!), jakie wyniki osiąga nasz „guru”. Sprawdźmy przy okazji zawsze obecne skutki uboczne i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy to dla nas ma sens.
- Jeżeli ktoś chce nas uczyć lepszych metod wykonywania czegoś (szczególnie jeśli robi to za pieniądze), to niech nam pokaże jak to on robi. Ta demonstracja, przy realistycznych założeniach, powinna wypaść przekonywająco, inaczej „Huston, we have a problem” :-)
- Pośrednim, ale niezłym testem wartości eksperta są kwoty, jakie wolny rynek gotów jest płacić za jego działania. W Polsce mamy sporo kolesiostwa i nepotyzmu, dlatego to kryterium nie jest takie niezawodne, ale czasem się przydaje. Ktoś mnie kiedyś pytał, czy warto zapisać się na jakiś kurs „Jak zostać trenerem?” na co zaleciłem sprawdzenie (nie zapytanie!), ile prowadzący zarabiają na wolnym rynku jako trenerzy.
Na zakończenie pewne osobiste wyznanie.
Jeżeli mam trochę czasu i nie chodzi o sprawy życia i śmierci (fizycznej lub ekonomicznej) to często zamiast angażować eksperta, staram się sam wykombinować jakieś rozwiązanie. To dobrze robi na elastyczność i kreatywność umysłu, a przy okazji uczę się nowych rzeczy.
Nie jest to odosobnione podejście. Jake Nickell (rocznik 1980), współzałożyciel i CEO threadless.com na swoim blogu pisze:
„I was never afraid to figure things out on my own. Things may not have been done as well as an “expert” could do them but they got the job done.”
Dziękuję easyfly za ten ostatni link.
„Dziękuję easyfly za ten ostatni link” – nie ma za co Alex ;-)
Pozdrawiam
Witam
W tej chwili nie pamiętam..
Ale wielu autorów publikacji poleca własnoręczne rozwiązywanie problemów kluczowych dla nas(biblioteczka Alexa).Faktycznie coś w tym może być :).
Za małe doswiadczenie mam ,żeby to powtwierdzić.Ale spekulując idę w kierunku egoistycznego załatwiania spraw :).
Dlatego,że w dzisiejszych czasach mamy dostępną informację w miarę łatwo.
Dawniej zamknięte księgi w klasztorach itp :)..
Pozdrawiam
Witam
Ostatnio spotkałem się z takim manipulowaniem dość sporej grupy osób. O dziwo, wszyscy podziwiali tego człowieka że tak barwnie z zastosowaniem wielu sztuczek NLP opowiada o tym jak się robi biznes. Nie będę się rozpisywał się na ten temat, bo ani nie chcę mówić o kogo chodzi, ani też nie będę przekręcał faktów bo to było prawie miesiąc temu, a myśli są ulotne.
Druga sprawa, pewnie o to Ci m.in. chodziło Alex, gdy cytowałem link do wykładu Tada Witkowicza. Racja, nie do końca byłem świadomy tego mechanizmu, jednak jak się nie uczyć od najlepszych w branży to od kogo?
Widzę teraz jaka jest różnica pomiędzy start-up high-tech w latach ’80 i ’90, a teraz. Pewne prawdy są uniwersalne, a pewne mają pewien termin ważności.
Sądzę jednak, że jeżeli ktoś osiąga świetne rezultaty w swojej specjalności na wolnym rynku warto mieć uszy nastawione na to co on mówi na lewo i prawo – a Tad wydaje mi się w pełni taką osobą pomijając szczegóły.
Esencjonalnie pozdrawiam, ;)
Kamil
Ok, to ja mam takie pytanie. Załóżmy, że chcesz zostać ekspertem. Co więcej, chcesz zaprezentować innym wizerunek eksperta – załóżmy, że jak większość czytelników tego bloga nie masz 40 lat doświadczenia i CV pełnego współpracy z Furtune 500 companies.
Jak mądrze budować taki wizerunek w internecie? Znacie jakieś konkretne przykłady ludzi, którzy zrobili to dobrze? Co sądzicie np. o Timie Ferrisie w kontekście budowania marki i wizerunku online?
Jakie wg Was są do’s and don’ts budowania swojej marki i wizerunku eksperta w sieci?
Sebastian
Jesteś pewien, że Twoje zapytanie pasuje do tematu tego postu? Dotyczy on ewaluacji ekspertów, gdybyś tego nie zauważył, a nie budowania własnego wizerunku.
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Słowo zniecierpliwienie w tym poście skierowało moje myśli odrobinę w innym kierunku, ale wydaje mi się, że jednak niezbyt odbiega to co napiszę od tematu.
Ja jestem bardzo niecierpliwą osobą, a wręcz można o mnie powiedzieć, że jestem w gorącej wodzie kąpana. Nie za dużo mam cierpliowści do ludzi. W pracy już sie trochę nauczyłam, ale nadal to nie jest wystarczające. W tej chwili będąc analitykiem formalnie, faktycznie pełnię role konsultanta głównie od procesuów biznesowych naszej firmy. Opracowuję rozwiązania, optymalizuję procesy, układam czasami procesy.Generalnie na naszym firmowym podwórku jestem ekspertem i dla wielu może nawet autorytetem. Dodatkowo myślę szybciej niż zdecydowana większość tych osób z którymi pracuję i wypracowując koncepcję dla procesu biznesowego – mam uwzględnione praktycznie wszystkie aspekty(dużo wywiadów z ludźmi operacyjnymi ).
I spotykam się z taką sytuacją prezentując szczeblu decyzjnemu jakąś koncepcję: jestem np w połowie opowiadania na czym polega/ w jaki sposób rozwiązuje problem. Dyrektor X zaczyna mówić „a tu trzeba uwzględnić sytuację Y….” i zaczyna opowiadać co to za sytuacja. Gdyby wysłuchał do końca koncepcji, to pytanie by nie powstało, bo dosłownie ze 5 minut bym mówiłą o części, tóa dotyczy tego tematu. Na dodatek dopiero jak on zaczyna mówić o temacie Y, w 90% przypadków wiem, co dalej powie i wiem, że ten problem nie istnieje (w sensie rozwiązuje ta koncepcja). Tylko że musze wysłuchać do końca dywagacje dyrektora X, któe trwają a spotkanie jest ograniczone czasowo.
W powyższej sytuacji nie wiem, jak powinno się najlepiej zachować. Tzn dla mnie (egoistycznie mówiąc), najlepiej by było, gdyby w końcu się nauczyli (przecież kawał czasu ze mną współpracują), że w najczęściej mam w koncepcji rozważone praktycznie wszystkie przypadki (rzetelny wywiad i dużo zebranej wiedzy przez ten czas) i opłaca się wysłuchać najpier całości (może i trochę długiej) i ew na końcu poruszyć tylko te kwestie, które niejasne lub wydają sie neiwyjaśnione. Spotaknia by trwały znacząco krócej.
Przypadek 2: niektóre osoby przejmują sie tym, aby na pewno był opsługiwany jakiś przypadek w systemie (bo np dotyczy regulacji prawnych), samo pokazanie procesu na bloczkach i powiedzenie, ze to załatwia sytuację nie wystarcza. Musisz wejść w informatykę dla dummies. Tylko, że osoba któej to tłumaczysz, mimo że jest bardzo sympatyczna, bardzo ją szanuję i lubię, nie jest lotna w tych tematach i naprawdę czasami ma problem z nadążaniem za wersją dla dummies. I ja się zaczynam niecierpliwić. Nie dlatego, że ma problem z poczuciem własnej wartości (bo przynajmniej w tym obszarze nie mam), ani też nie dlatego że mam problem z rozdzilczością odbioru. Ja wszystko rozumiem doskonale, że ta osoba po-prostu nie nadąża nawet za wersją light. Ale po-prostu po jakimś czasie (niestety raczje krókim niż długim) zaczynam się niecierpliwić.I po-prostu chcę machnąć ręką i powiedzieć „musiśz mi uwierzyć, ze tak będzie”.Nie pociesza mnie to, że u ciebie była by to już seria czerwonych lampek.
Jakieś może rady, jak postępować w takich sytuacjach? Od jakich rzeczy, wypowiedzi etc zacząć i w jakim kierunku podążać? Dodam, ze nie ma nic przeciwko, jak ktoś mówi „sprawdzam”. Nie boję się tego, bo jestem w stanie wytłumaczyć na róznym poziomie szegółowości jak i często dosyć „dla idiotów”, ale czasami po-prostu nawet to nie wystarcza, albo mnie przerasta:(
Olga
Przepraszam wszystkich za ilośc literówek: musiałam wyciągnąć starą klawiaturę, w któej zacinają się klawisze i po-prostu sporo literek mi zjadło, a jednak nie wszystko wyłapałam.
Olga
Rozumiem, że post jest o ewaluacji ekspertów, z tym, że ten kij ma dwa końce – oceniamy właśnie wizerunek jaki oni stworzyli, więc w jakiś sposób dotyka to też tworzenia wizerunku (a ten temat jest mi bliski).
Piszesz, by sprawdzić, jakie wyniki osiąga guru – ok, ale w jaki sposób? I jak guru powinien komunikować swoje wyniki, jeśli chce być wiarygodny? Załóżmy, że ktoś chce nauczyć kogoś czegoś związanego z zarabianiem. Powinien więc pokazać swoje konto bankowe, PIT, czy siebie na plaży i w swojej willi z basenem na wideo?
Temat sprowokował mnie do myślenia w tym kierunku, bo naprawdę zastanawiam się nad odpowiedziami na te pytania. Jeśli to nie na miejscu na tym blogu to przepraszam.
Ciekawy przykład ekspertów, to guru inwestycyjni; słowa Buffeta mówią jednak za siebie: „Wall Street to jedyne miejsce na świecie, gdzie ludzie jeżdżący Rolls-Royce’ami pytają o poradę osoby wsiadające do metra”. Pasuje do tego o sprawdzaniu kwot, jakie uzyskuje guru z tego, co oferuje;) To, że któryś posiada niemały majątek może wynikać z tego, że się dobrze lansuje, a nie z pragmatyzmu swojego towaru.
Na marginesie dowcip o konsultantach, jest długi więc wklejam url wyszukiwania: http://www.google.pl/search?q=pastuch+yuppie+BMW+zwierzaka+1586
Witam
Jeżeli chodzi o zdanie „ekspertów” to miałem z nimi do czynienia na studiach..
Reklamowali tak bardzo swoje metody ,że się …… chciało.
Po prostu żywy pieniądz.Od pierwszego roku nastrajali nas na to,że same studia nic nie daja .ale ,żeby coś osiągnąć trzeba brać kursy!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie mówiąc już o tym,że jawnie kłamali o tym że:
-Trzreba uprawnienia panstwowe zrobić ,zeby coś wykonywać(w pl nie ma )
-ze trzeba zrobić kurs ,żeby coś działało..(hahahha)
Tragedia i to wszytsko to fizjoterapia…
Wiem możecie sie śmiać ze mnie ,ale niech każdy sprawdźi sobie takie strony jak Pub Med,Med line i bedzię wiedział dalej..Zaledwie troszke…
I teraz pytanie co lepsze\;\dddd…
W co wierzymy jest lepsze hehehe…..(ponad 50% sukcesu)
Czytelników blogu zapraszam na www metod fizjo i przeczytanie podstaw..
pranie mózgu,manipulacja chamskaaaaaaaaaaaaaaaaa…………………….
Niestety nie znam odp..
osobiście zrezygnowałem ze służby zdrowia(widocznie się nie nadaje :))
Pozdrawiam
A mi nachodzi jeszcze jedno pytanie na myśl. Jaka jest różnica między ekspertem na którego przychodzi 100 osób i każda płaci 150 PLN == 15 000 PLN, a ekspertem na którego szkolenie przychodzi 8 osób, a jego dniówka to 7000 PLN ?
Teoretycznie ten pierwszy jest wart więcej na godzinę ;) Jak patrzysz na szkolenia trenera X gdzie przychodzi 100 osób?
Zauważyłem także – że jeżeli ktoś ma np. 60 lat i siwego włosa, to młodzi ludzie automatycznie biorą go za autorytet i np. od razu przechodzą na per Panie Doktorze Autorytecie … a często gołym okiem widać że ten człowiek jest przeżarty właśnie wspominanym kolesiostwem, no i PRLostwem samym w sobie (normalne, Polska).
Witam.
Kamil wydaje mi się, że poziom wiedzy, doświadczenia czy też mądrości, którą dana osoba sobą przedstawia nie powinno się tego po prostu liczyć w złotówkach tylko i wyłącznie. Czy inaczej postrzegałbyś to co mówi Alex gdyby postanowił robić szkolenia dla większej grupy za 200 zl od osoby niż robi to tak jak teraz ?. Myślę, że nie….nie to jest kryterium decydującym o tym, czy ktoś będzie postrzegany jako autorytet. Zgadzam się z Tobą i Alexem, że z punktu biznesowego wielkość stawki może być istotnym kryterium. Zgodzę się z Tobą również, że często osoby starsze traktujemy z automatu jako autorytety – efekt małej indoktrynacji i z czasów dzieciństwa, gdzie powtarzają nam, że „starszych się trzeba słuchać – jeden ze sposobów „budowania autorytetu” swojej osoby (rodzica) w oczach dziecka. Później jak dorastasz okazuje się, że ludzie autorytety gadają bzdury i się dziwisz „co jest grane, przecież to oni mieli być mądrzy” ;).
Osobiście staram się nie wypowiadać na tematy, o których nie mam zielonego pojęcia. Jeśli już zabieram głos to zaznaczam, że jestem zielony i jest to głos laika. Pytam wtedy otwarcie o zdanie bardziej obeznanego w temacie rozmówcy jakie jest jego spojrzenie na sprawę.
Jeśli jednak chcę aby moja wypowiedź była odebrana jako odpowiedź autorytetu to wypowiadam się tylko na te tematy, które sam DOŚWIADCZYŁEM. Nie mówię wtedy tylko o zaczytanej teorii, ale o swojej praktyce: sukcesach, porażkach, zmianach kierunku w działaniu, myśleniu itd, itp. Wtedy mój przekaz staje się o wiele bardziej wiarygodny.
Maciej AN Witaj. Przeczytałem Twój komentarz i jakoś tak nie za bardzo go rozumiem, bardzo chaotycznie napisany, tak ja to odbieram. Jeśli możesz napisz coś więcej na temat okresu studiów: kto i co mówił (oczywiscie bez nazwisk :) ), o co z grubsza chodzilo – moze to byc dobry i ciekawy przyklad „ekspertów”.
Witam. Tak najogólniej- autorytet to bezpieczeństwo, ale też zrzeczenie się swobody (myślenia, działania itd.) Niezależność to ryzyko, ale też możliwość wyboru.
Baaardzo to ogólne, ale zmierzam do tego, że społeczne pragnienia niezależności i bezpieczeństwa okresowo wykonują zadziwiającą sinusoidalną karuzelę. Obecnie, uważam, zaczynamy zmierzać w kierunku kontroli prawie wszystkiego. I co ciekawe, nie odbywa się to jak dawniej pod przymusem, ale zaczyna to być odpowiedzią na pragnienia „tłumu”. Przykłady? Brazylia w ciągu kilku dni zdelegalizowała w swoim kraju solaria. Urzędnicy w ogóle nie zaprzątali sobie głowy czymś takim, jak vacatio legis. Po prostu stwierdzili, że to szkodliwe i wydali ukaz.
http://wyborcza.pl/1,75477,7260716,Brazylia_zakazala_solariow.html
Teraz Szwecja robi to samo, z tym że na razie jest to decyzja jednej sieci, nie urzędników
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7279697,Szwecja__Zamykaja_solaria_w_obawie_przed_rakiem.html
I tu nie chodzi o meritum, czy solaria szkodzą, (bo zapewne tak) ale o wybór. Pozbawia się go.
I najlepszy kwiatek z ostatnich dni- na fali amoku antydwutlenkwęglowego w Holandii padła propozycja, aby każdy samochód został wyposażony w gps, który, jak podała wyborcza, poinformuje- ile, dokąd i o jakiej porze dany delikwent przejechał km. Oczywiście po to, żeby można naliczyć odpowiedni podatek. Ten podatek można obliczyć mniej inwazyjnie, choćby wrzucając go w cenę benzyny, ale wtedy nie wiedzielibyśmy „gdzie, jak długo i o jakiej porze” każdy samochód się udaje. A informacja ukazała się w środku numeru, w ramce ze zdawkowymi wiadomościami. Niezłe,co!
http://wyborcza.pl/1,91464,7253226,Holandia_opodatkuje_kazdy_kilometr_jazdy_samochodem.html
PS Jeśli odbiegłem od tematu przepraszam, ale w szokującym kierunku zaczynamy podążać.
Autorytet sam musi praktykować swoje prawdy i odnosić dzięki nim sukces, czyli:
podstawowe pytanie: „pokaż swoje blizny”
podstawowa zasada: „po owocach ich poznacie”:)
Kamil
Piszesz: „Ostatnio spotkałem się z takim manipulowaniem dość sporej grupy osób. O dziwo, wszyscy podziwiali tego człowieka że tak barwnie z zastosowaniem wielu sztuczek NLP opowiada o tym jak się robi biznes. „:
To jest niestety dość częste zjawisko :-( Szkoda, bo takie rzeczy podkopują coś, co się nazywa zaufanie społeczne, a tego mamy w Polsce i tak za mało.
Nie bardzo wiem co miałeś na myśli :”Druga sprawa, pewnie o to Ci m.in. chodziło Alex, gdy cytowałem link do wykładu Tada Witkowicza „. Nie myślałem o tym pisząc powyższy tekst, bo opisywałem bardzo często występujące zjawiska.
„Sądzę jednak, że jeżeli ktoś osiąga świetne rezultaty w swojej specjalności na wolnym rynku warto mieć uszy nastawione na to co on mówi …” – oczywiście, że tak!! Ja też tak robię, choćby po to, aby zanalizować strategie, która takiego człowieka doprowadziła do sukcesu. Jestem tylko bardzo ostrożny w przejmowaniu samych mądrości w oderwaniu od szerokiego kontekstu.
Olga
Ad 1) Nie pamiętasz, co mówiłem Wam o budowaniu przekazu podczas naszych Power Walks????
Nie spodziewaj się, że inni „się nauczą”, bo zawsze będziesz spotykała „nowych” i miała ten sam problem. W tym komentarzu nie chce tworzyć osobnego postu na ten temat.
Ad 2) Napiszę cały post na ten temat, bo inaczej ten komentarz zrobi się bardzo długi
Sebastian
Piszesz: „Jeśli to nie na miejscu na tym blogu to przepraszam. ”
Na tym blogu jest miejsce na takie rozważania, są nawet łatwe do znalezienia posty, pod którymi bardzo by one pasowały. Tutaj nie bardzo.
Mietb
Dziękuję za cytat z Buffeta, pasuje.
Maciej AN
Nie bardzo rozumiem o co dokładnie CI chodzi
Kamil
Pisząc o kryteriach finansowych bardziej miałem na myśli taki przypadek, kiedy np. pracownicy banków zarabiający kilka tysięcy złotych miesięcznie i nie posiadający jakiegoś specjalnie dobrze performującego portfela inwestycyjnego uczą studentów przekonują młodych ludzi jak zarobić miliony na rynkach kapitałowych.
W kwestii Twojego pytania: „jaka jest różnica między ekspertem na którego przychodzi 100 osób i każda płaci 150 PLN == 15 000 PLN, a ekspertem na którego szkolenie przychodzi 8 osób, a jego dniówka to 7000 PLN ?” zacznijmy od porównujmy jabłka z jabłkami, więc załóżmy że obaj zarabiają to samo honorarium (wszystko jedno czy 7000, czy 15000).
Wtedy możemy stwierdzić, że w pierwszym przypadku ważniejszy jest marketing, a w drugim konkretna wartość dodana dla uczestnika. To chyba dość logiczne, w razie konieczności chętnie wyjaśnię dlaczego. Ta różnica staje się tym wyraźniejsza, im o wyższej stawce godzinowej mówimy.
Stwierdzasz: „Zauważyłem także – że jeżeli ktoś ma np. 60 lat i siwego włosa, to młodzi ludzie automatycznie biorą go za autorytet i np. od razu przechodzą na per Panie Doktorze Autorytecie … ”
Niestety masz rację. Dlatego pod wieloma postami i na wszystkich szkoleniach mówię: „Nie wierzcie mi na słowo, use your judgement”
Marcin Grąbkowski
„Czy inaczej postrzegałbyś to co mówi Alex gdyby postanowił robić szkolenia dla większej grupy za 200 zl od osoby niż robi to tak jak teraz ? ”
Na spotkaniach Czytelników wszyscy są moimi gośćmi, to jest inna sprawa.
Co do reszty Twojej wypowiedzi, to podpisuję się pod nia.
Andrzej Bruell
Opisane przez Ciebie tendencje do coraz większej kontroli wszystkiego są rzeczywiście silne i osobiście mnie to niepokoi. W ten sposób łatwo w którymś momencie wziąć wszystkich za pysk. No ale to jest temat na inną dyskusję
Sławek S.
„podstawowa zasada: “po owocach ich poznacie”:) ”
Dobra zasada, jeśli jest okazja przyjrzeć się tym owocom
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Spotkalem sie z ekspertami wlasnie takimi jakich opisuje Aleks.
Sa bardzo konkretni choc operuja na wysokim poziomie abstrakcji.
Zauwazylem tez ze unizonosc powoduje zniecierpliwienie tychze ekspertow.
Najczesciej sa dosyc skromni, i nigdy nie zauwazylem jakiegos jaki sie wywyzsza. Nie widzialem eksperta z zanizonym poczuciem wlasnej wartosi.Sa zawsze cierpliwi, trudno ich wyprowadzic z rownowagi np. na jakiejs prezentacji. Najczesciej potrafia wytlumaczyc szybko i skutecznie. wiedza czego sie od nich chce nawet jesli pytanie jest zle sformulowane. Olga mowi ze jest niecierpliwa jezeli ktos nienadaza.Nie widzialem czegos takiego na prezentacji eksperta. Najczesciej taki czlowiek wszystko szybko i skutecznie tlumaczy, a jezeli sluchajacy nadal nienadaza to jest „gaszony” przez reszte zebranych, po prostu aby nie zajmowal czasu, i pozniej mu sie tlumaczy oddzielnie,albo i nie.Zaleznie od potrzeb. Prawie niepamietam sytuacji gdy bylo inaczej. Moze u Olgi problem jest w prezentacji?
Jednak zauwazylem ze eksperci ktorych znam, na zapytanie :”jak doszedles do takiego wniosku” reaguja lekkim zdziwieniem. Nadal pozostaja spokojni, ale zamilkaja na dluzszy czas i bardzo intensywnie mysla. Pomimo tego ze od razu wiedza co trzeba robic zeby bylo dobrze, to jednak trudno im przychodzi wytlumaczenie jak doszli do tego wniosku. Ma sie wrazenie ze wiekszosc rzeczy wiedza po prostu intuicyjnie, po dlugich latach pracy ( tak sie mowi w opisywanych przez Alexa i nie tylko poziomach poznania).
Pozdrowienia
Antek;)
Już wyjaśniam.
Od początku studiów wykładowcy mówią nam,ze same studia są niczym :).
Żeby coś osiągnąć w tej dziedzinie trzeba robić kursy ze specjalistycznych metod :).
Tylko ,że ci wykładowcy sami prowadzą te kursy.Wywyższają swoje metody,że to ona jest właśnie najlepsza.Podają badania ,które są prowadzone przez ich samych,oraz ich instytuty :d.
Ze są one najlepsze.Tylko ,że każda metoda ma takie badania i się wzajemnie wykluczają.Tutaj nawet WHO.
Pisze na temat terapi narząd ruchu przede wszystkim (urazy,przeciązenia,Przewlekłe bóle itp).
I teraz pytanie skoro Experci sami siebie wzajemnie negują,zależnie z jakiej są „szkoły”.To co jest dobre??
Już nie mówiąc o tym ,że okłamywali nas i robią to do tej pory na temat masaży specjalistycznych:
-ze trzeba specjalistyczny kurs z masażu segmentarnego ,zeby go wykonywać
-to samo drenaż limfatyczny
Tylko ,ze czegoś takiego nie ma w Polsce jak uprawnienia i kursy do niech heheheh!!!!!!!!!
A jak sie zwróci uwage to blablabla…koniec rozmowy!!!
A najlepsze jest to ,że dodatkowo byłem na techniku masażyscie 3 semestry i te same argumenty były!!Czyli ,że to są tylko podstawy ,całą reszte na kursach.
Czyli w programie nauczania są wymienione masaże,ministerstwo to zatwierdza :d.
Ale już prowadzący nie znają się na tym niby,a ze byli na kursie sami to nie mogą przekazać wszystkiego i nie biorą odpowiedzialnosci..Tragedia..
Dalej idąc.Metody ,które są nauczane na studiach to samo,niby są przerobione,ale wykładowca powie ,ze to tylko namiastka,powierzchowne i nic nie potrafimy..
Skąd cały problem monopolu na wiedze „specjalistyczną”
Bardzo prosto,nie są tłumaczone pozycje z tych metod na polski rynek.
Jest blokada :D.Coś tam wychodzi,ale są to takie bardziej reklamy z adresami miejsc szkoleniowych :).
żeby nie było studenci sobie poradzili i sie składaliśmy na ksiażki amazon.uk i później skanowanie itp..Tylko ,że znowu w punkcie wyjscia jesteśmy czy to działa.Czy jest to tylko nakręcanie klienta(terapeuty,pacjenta).Czy co..
I pytanie kto mówi prawdę??
Witam serdecznie.
Aleks piszesz:
„“Czy inaczej postrzegałbyś to co mówi Alex gdyby postanowił robić szkolenia dla większej grupy za 200 zl od osoby niż robi to tak jak teraz ? ”
Na spotkaniach Czytelników wszyscy są moimi gośćmi, to jest inna sprawa.”
Wybacz, nie doprecyzowałem swojej wypowiedzi, niezbyt jasno się wypowiedziałem. Pisząc „iż robi to tak jak teraz” nie miałem tutaj na myśli spotkania z czytelnikami, ale o Twoją zawodową stronę czyli Twoje podejście (patrz: spotkania w mniejszym gronie – zaproszenia z firm, niż otwarte spotkania na które mogą przyjść chętni – oferta/ ogłoszenie o szkoleniu).
Pozdrawiam :)
Alex,
Jesli mówisz o pytaniu w stylu „Czy interesuje was co mam do powiedzenia?”, to na razie jestem na etapie rozpracowywania tego narzędzia:) Czasami pamiętam o tym, często jeszcze nie, bo to nie weszło mi jeszcze w nawyk. Czas i praktyka. Aczkolwiek w tej sytuacji kiedyś na moją podobną replikę dostałam odpowiedź w stylu „Daj dokończę myśl, bo to jest ważne”.
Chyba że miałeś na myśli coś innego, ale w tej chwili nie mogę sobię skojarzyć nic co by mi się wydawało powiązane z tym tematem.
Antek,
Ja pisałam, że jestem osobą niecierpliwą, a nie że niecierpliwię się jak ktoś nie nadąża. To jest według mnie duża róznica in minus dla mnie in plus dla osoby nie nadążającej. Bo ja jestem niecierpliwa w praktycznie wszystkich aspektach życia.
No właśnie, jest gaszony. Tym zdaniem właśnie zparzeczyłeś temu, że wszystko było wytłumaczone bez problemu. Po-prostu najczęściej osobom nie nadążającym otoczenie nie pozwala spróbować wgryźć się w problem. Brałam udział w kilku międzynarodowych konferencjach naukowych. I tam też, jak ktoś nie zrozumiał odpowiedzi, to był gasozny przez resztę, a jeśli faktycznie wolniej rozumiał, to albo się nie ośmielał pójść po prezentacji dopytać, albo i wtedy tak samo był gaszony przez resztę pytających.
Co do mojego przypadku – opisywałam sytuację sam na sam, spotkanko dedykowane tylko i wyłącznie temu, aby wyjaśnić zagadnienie. Nikt nie gasił ani nie poganiał. Po-prostu jest to starsza bardzo sympatyczna osoba, którą bardzo lubię, ale wrzucono jej do odpowiedzialności temat, który ją przerasta merytorycznie.
Olga
Marcin,
„”” Jeśli jednak chcę aby moja wypowiedź była odebrana jako odpowiedź autorytetu to wypowiadam się tylko na te tematy, które sam DOŚWIADCZYŁEM „”” – w takim wypadku to bym musiał być cały czas cicho ;-) …
Alex,
„To jest niestety dość częste zjawisko :-( Szkoda, bo takie rzeczy podkopują coś, co się nazywa zaufanie społeczne, a tego mamy w
Polsce i tak za mało.” – no, a jak jest w tym temacie np. Niemczech?
Potrzebujemy tylko czasu czy czegoś jeszcze?
Z drugiej strony piszesz: „Jestem tylko bardzo ostrożny w przejmowaniu samych mądrości w oderwaniu od szerokiego kontekstu” – wiesz, być może i wypowiedź była napisana w za szerokim kontekście. Trudno jest to wyśledzić samemu.
Antek
Może tak być, że jako ekspert wiele rzeczy robisz intuicyjnie. Jeżeli jednak chodzi o konkretne wnioski (a nie metody postępowania) to dochodzi się do nich w wyniku rozumowania, a to powinno dać się opisać
Maciej
Piszesz: „Od początku studiów wykładowcy mówią nam,ze same studia są niczym ”
Bardzo otwarci są ci wykładowcy :-) Na innych kierunkach często próbuje się ten smutny fakt zatuszować.
Całość wygląda na niezłe wyciąganie kasy z kieszeni studentów i włąściwie ktoś sie powinien tym zająć
Olga
Mówiłem o budowaniu przekazu, a nie o reakcji na przerywanie nam. Przypomnij sobie :-)
Kamil
Pytasz: „Potrzebujemy tylko czasu czy czegoś jeszcze? ”
Moim zdaniem dobrych przykładów. Sam na tym blogu staram się taki dawać :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Antek
Niestety w moim odczuciu jesteś w błędzie. To co opisałeś nie tyczy się eksperta ale raczej połączenia eksperta i dobrego nauczyciela w jednej osobie,co jest raczej komfortową sytuacją na którą nie zawsze można sobie pozwolić.
Ludzie potrafią być ekspertami nawet nie zdając sobie z tego sprawy (zwłaszcza w młodym wieku), lub co ciekawsza nie zawsze potrafiąc wyjaśnić swoją opinie, umiejętność wyłapania tego wymaga dość sporej otwartości bardziej niż skomplikowanych ćwiczeń.
Podobna sytuacja ma się go wyglądu i inteligencji, zdarzają się dowolne kombinacje tych dwóch cech.
Co ciekawe w Polskich uczelniach zaczyna rozumieć się, że ważna jest umiejętność przekazywania tego co się wie, co coraz korzystniej odciska swoje piętno na wynikach nauczania.
Tak więc jeśli ktoś nie umie czegoś przekazać to nie znaczy, że tego nie wie, a co więcej samo to że ktoś jest przekonujący nie gwarantuje tego, że ma racje ani tego, że mówi prawdę.
Pozdrawiam.
Witam wszystkich na blogu!
Po przeczytaniu tego postu naszło mnie przemyślenie dotyczące różnicy w podejściu do autorytetu i w podejsciu do mentora.
Wystrzeganie się jakichkolwiek autorytetow zwiększa wolność naszego myślenia. Ale przeież skoro decydujemy sie wejść z mentorem w zwiazek 'uczeń’ – 'nauczyciel’ to musi on stanowić on dla nas swojego rodzaju autorytet. Jaka jest w takim razie różnica pomiędzy autorytetem a mentorem?
Pozdrawiam
Olga,
Pisalas ze jestes niecierpliwa,jak rowniez ze jestes niecierpliwa gdy ktos nienadaza. 3 akapit Twojego tekstu. Prawde mowiac ja nie widze za duzej roznicy;) Wlasciwie odnioslem sie do Twojej osoby,choc chodzilo mi ogolnie o niecierpliwiacych sie ekspertow. Chyba niewystarczajaco podkreslilem ze chodzilo mi o to ze w swojej skromnej praktyce, niecierpliwiacych sie ekspertow na prezentacjach prawie nie widzialem. To wcale nie oznacza ze twierdze ze ich nie ma, lub nie musi byc.
Moim zdaniem zebrania firmowe to nie korepetycje,gdzie czas sie poswieca jednej osobie. Oczywiscie preferuje kolezenskie zachowania i mila atmosfere w pracy, wiec nienadazajaca osoba moze wszystko sobie przemyslec i np. zadac pytanie w koncu prezentacji ( podejsc do przedstawiajacego po prezentacji,spytac po prezentacji kolegow,przelozonego, skorzystac z fachowej literatury itd.).Wydawalo mi sie ze sama mowilas ze takie rozwiazanie byloby ci najlepsze? W ten sposob mozno byloby oszczedzic czas. A wiec brak problemu;) Problem jest w twojej opisywanej sytuacji gdy sie ciagle przerywa i nienadaza.
Marku,
nie jestem w bledzie bo po prostu opisywalem ekspertow z ktorymi mialem do czynienia a nie swoje przemyslenia o tym jaki musi byc ekspert. Jak juz mowilem w komentarzu dla Olgi, moim bledem chyba bylo to ze tego odpowiednio niepodkreslilem. Sadze ze twoj punkt widzenia jest bardzo logiczny, szczegolnie ta czesc o ludziach mlodych.
Ludziom starszym,jezeli sa ekspertami, musieli juz zadac tyle pytan, ze sie mogli zdazyc nauczyc zrozumiale na nie odpowiadac;)
Moim zdaniem eksperci sa zatrudniani nie tylko dlatego zeby rozwiazywac skomplikowane problemy,ale rowniez po to, aby konsultowac. w moim oddziale programistycznym jest ekspert ktory powyzej 50% czasu spedza na konsultowaniu innych osob. Nie sadzisz ze to dobry sposob na przekazywanie wiedzy, podnoszenie produktywnosci zespolu ( a nawet kilku przylegajacych zespolow), zwiekszenie atrakcyjnosci posady programisty w tej firmie (bo przeciez jest od kogo sie uczyc!)? Czas i wiedza takiego eksperta jest bardzo cennym resursem, ktorego ciagle brak. Dlatego zadania trzeba delegowac i taki ekspert musi konsultowac. Oczywiscie w takie miejsce mozemy umiescic po prostu bardzo dobrego programiste bez minimalnych zdolnosci nauczyciela. tyle ze wtedy taki ekspert bedzie prawie bezwartosciowy. Z tego wynika ze moj model eksperta jest bardziej wartosciowy od tego ktory ty opisujesz?
W tym temacie poznałem kiedyś zabawną i przewrotna (acz nie pozbawiona sensu) metodą zostania ekspertem w niemal dowolnej dziedzinie (zwłaszcza młodej). Podaje jako ostrzeżenie przed ślepą wiarą w ekspertów. Warto mieć zwyczaj „sprawdzania” z kim mamy do czynienia.
Podaje z pamięci więc mogło mi coś umknąć – może ktoś zna pełniejszą wersję.
1. czytam najważniejsze książki z danej dziedziny (najlepiej takie określane jako „biblie”)
2. na podstawie książek przygotowuje wykład
3. staram sie zdobyć możliwość wystąpienia z wykładem za darmo na jakiejś uczelni (może pomóc kontakt i współpraca z organizacjami studenckimi)
4. wykład nagrywam żeby było czym sie później pochwalić
5. wstępuje do jakiegokolwiek stowarzyszenia zrzeszającego ludzi z branży w której chcę byc ekspertem (jeśli nie ma takiego – zakładam swoje, koniecznie o chwytliwej nazwie)
6. na podstawie książek, wykładu i własnych przemyśleń tworzę darmowego e-booka i umieszczam go na swoim blogu lub profilu goldenline (tam też powinien znaleźć sie film z wykładu)
7. chwaląc sie wszystkim powyższym proponuje przeprowadzenie wykładu tym razem dla pracowników firm z branży (również za darmo)
8. pisze artykuły do branżowych pism
Po kilku tygodniach intensywnej pracy mam na swoim koncie współprace z dużymi firmami, wykłady dla studentów, publikacje w czasopismach, przynależność do stowarzyszeń. Z takim „CV” jeszcze łatwiej dostać się na podium a w końcu zacząć publikować i wykładać za pieniądze :)
Uwaga więc na oszukiwanych ekspertów :)
hej!
Alex, jak zawsze fajny post. Dzięki!
Podoba mi się Twój pomysł sprawdzania „wartości rynkowej” usług danego „guru”. Choć nie wszystko się daje przeliczyć na euro/złotówki, postaram się wdrożyć Twoje zalecenie, bo to bardzo zdroworzosądkowa metoda i faktycznie pozwala oddzielić „pustą werbalną autoreklamę” od działań i ich konkretnych rezultatów.
Dorzucam linka do postu Steve’a Pavliny „Trust Yourself, Not the Experts”. Mam nadzieję, że się przyda. Voila:
http://www.stevepavlina.com/blog/2005/06/trust-yourself-not-the-experts/
Miłej lektury, same serdeczności,
Paulina
Dobry wieczór
Alex pisałeś do Maćka:
„Maciej
Piszesz: “Od początku studiów wykładowcy mówią nam,ze same studia są niczym ”
Bardzo otwarci są ci wykładowcy Na innych kierunkach często próbuje się ten smutny fakt zatuszować.”
Dobre! Coś w tym jest. Upieram się, że to jednak zależy nieco od kierunku studiów. A ogólnie…mimo wszystko zawsze można rozruszać pamięć i rozwinąć wiedzę o interesujące nas elementy :)
P.s.: na moich studiach, z 80studentów, zgadnijcie ile interesowało się OŚ tak naprawdę? 3,4, może 5 osób…
Bardzo podobało mi się Twoje zdanie:
„Przy dopytywaniu się eksperta ważne jest aby z jednej strony robić to bez uniżoności, a z drugiej stosując odpowiednią mieszankę szacunku, zainteresowania i nieustępliwości.”
Miałam nie dawno spotkanie i mieszanka wyżej wymienionych cech jest absolutnie konieczna by rozmowa odbyła się na poziomie i w dobrej atmosferze. W efekcie miałam odczucie jakbyśmy byli starymi znajomymi. Poznawanie ludzi z doświadczeniem w „branży”, sferze naszych zainteresowań jest bardzo uskrzydlające, zwłaszcza, jeśli są to osoby z pasją :)
Pozdrawiam ! Agnieszka Ryczko