W ostatnich miesiącach miałem sporo do czynienia z ludźmi o bardzo zróżnicowanym, często wieloletnim doświadczeniu zawodowym.
Przyszło mi wtedy do głowy, jak różnorodne struktury ma to doświadczenie. Niektórzy latami wykonują bardzo podobne czynności, inni na tym samym stanowisku mierzą się z ciągle zmieniającymi się zadaniami. Reszta lokuje się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami.
W tym pierwszym z ekstremalnych przypadków nie bardzo możemy mówić o siedmioletnim doświadczeniu, lecz najwyżej o roku doświadczenia powtórzonym siedem razy. A to robi dużą różnicę.
Istnieje parą dziedzin, w których robienie latami praktycznie tego samego przynosi duże korzyści, szczególnie tam, gdzie potrzebna jest kombinacja wiedzy i umiejętności manualnych (np. chirurg, pilot itp.) W wielu innych powoduje tylko usztywnienie naszego sposobu myślenia i zmniejszenie elastyczności myślenia.
Biorąc pod uwagę przyśpieszające tempo zmian otaczającego nas świata byłbym bardzo ostrożny wybierając ścieżkę kariery, na której powtarzałbym wielokrotnie ten sam rok pracy.
Sam pytam się od czasu do czasu jak to wygląda u mnie i odpowiedź tylko pozornie jest oczywista. Z jednej strony szkolę i coachuję firmy z bardzo różnych branż, na różnych poziomach, pracując nad konkretnymi rozwiązaniami niezwykle różnorodnych problemów biznesowych. To, razem z moim podejściem do tego co robię zapewnia, że nie tylko każdy rok, ale praktycznie każdy miesiąc i każde zlecenie są inne.
Z drugiej strony zastanawiam się, czy pracując w ten sam, było nie było skuteczny sposób nie powtarzam się w bardzo ogólnym tego słowa znaczeniu. W środę zaczynam moją kolejną przerwę kreatywną i będę między innymi myślał nad tym zagadnieniem.
Teraz mam propozycję dla każdego z Was:
Pomyślcie, czy w dotychczasowej pracy zdobywacie kolejne lata doświadczeń, czy też powtarzacie wielokrotnie ten sam rok. Jak będzie brzmiała odpowiedź na to pytanie jeśli będziecie dalej postępować w ten sposób jak dzisiaj przez najbliższe 5-7 lat?
Odpowiedzi mogą być dla Was bardzo istotne.
PS: Kiedyś już pisałem o życiu w powtarzającej się codziennie pętli czasu, dzisiejszy post patrzy na to zagadnienie z bardziej długoterminowej perspektywy
Dziś odkryłem tego bloga i jest to odkrycie tego miesiąca w kategorii „blogi”, kandydat na odkrycie roku ;). Zamierzam zgodnie z sugestiami zamieszczonymi na stronie „o mnie” przeczytać poprzednie posty, bo czuję że warto.
Jako osoba na początku ścieżki zawodowej (parę lat w IT) i wyznawca zasady „doświadczenie = praktyka” myślę, że trzeba mieć dużo odwagi i zapału, żeby doświadczenie rosło w zadowalającym tempie. Bo świat technologii idzie tak szybko naprzód, że w czasie prac nad jednym projektem najprawdopodobniej powstała technologia, której zastosowanie przyspieszy kolejny – podobny – projekt. I tu pytanie: czy moje doświadczenie będzie większe, jeśli po raz drugi zastosuję znaną mi już technologie w nowym projekcie (szlifuję to co już znam) czy zastosować nieznaną mi, ale potencjalnie lepszą (i ryzykować że popełnię błędy początkującego)? Ja osobiście skłaniam się ku rozwiązaniu drugiemu, ale nie żebym był pewien swego:).
Pozdrawiam
Witaj Alex,
pierwszy raz odpowiadam na Twoim blogu, ale czytam od dawna – dla mnie to jedno z najbardziej wartościowych miejsc w sieci. Dzięki za przemyślenia, którymi się dzielisz.
Dla mnie to co piszesz jest w zasadzie podstawą, jeżeli chodzi o rozwój kariery. Czasami wydaje mi się, że ostatnie 9 lat które spędziłem aktywnie zawodowo, przekłada się na co najmniej 15 lat doświadczenia. Zawsze coś nowego, zawsze pogoń za ciekawymi tematami – również poza pracą, czasem kilka prac równocześnie… To potrafi zmęczyć, ale daje satysfakcję z pracy jak mało co. Dzień, w którym nie nauczyłem się czegoś nowego – to dzień, może nie stracony, ale na pewno wiejący nudą.
Od człowieka chyba zależy czy będzie mu to odpowiadało, czy nie. Wiem, że są osoby, którym w pełni wystarcza powtarzanie tych samych czynności dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Ja bym chyba skoczył z dachu, gdybym musiał tak robić. Zabijcie mnie, ale nie każcie mi pracować na poczcie…
Ciekawi mnie co mozna zrobic zeby nabierac tego doswiadczenia szybciej. Co uwzacie na temat rzucania sie na gleboka wode?
Przyklad: chce sie nauczyc i nabrac doswiadczenia w poslugiwaniu sie jezykiem angielskim? Czy warto wyjechac do stanow tylko w tym celu czy raczej byc cierpliwym i wszystko w swoim czasie. Czy takie wyjscie jest efektywne?
Świetny post, który dotyka sedna sprawy!
Uważam, że wszystko zależy od naszego osobistego podejścia do życia/pracy oraz od otoczenia ponieważ w dynamicznie zmieniającym się środowisku pod presją zmieniających się wymagań łatwiej jest (siłą rzeczy) być dynamicznym i nabierać doświadczenia, przekuwać każdy dzień – BA – każdą godzinę na realne umiejętności.
Trudniej jest pozostać „w formie” w śród ogólnego marazmu i podejścia „bierny ale wierny”.
Kamil: Z osobistego doświadczenia mogę Ci szczerze polecić wyjazd. Jeśli rzeczywiście zależy Ci na poznaniu języka to pędź ;) a zobaczysz ile zyskasz dodatkowych bonusów ;) Powodzenia!
Co do rzucenia na głęboką wodę to powiem tak: Z racji wykonywanej pracy znam wiele młodych osób, które pracują w Toyocie w Belgii. Japończycy zwykli rzucać młodych na głębokie wody gdzie można zyskać wiele, ale Uwaga! Niektórzy toną i jest to powolna „śmierć”.
Pozdrawiam
Witam!
Hmm po głębszym zastanowieniu sie uważam, że jestem bliżej tych drugich – ciągle coś zmieniających. Przez ostatnich 7 lat pracowałem z krótkimi przerwami w biurze organizacji pozarządowej. Byłem na raz: menagerem, trenerem, murarzem, kucharzem, kierowcą, logistykiem, magazynierem i po trochu księgowym. Pracując na rzecz innych osób robiłem mnóstwo różnych rzeczy. Ale po tych latach stwierdziłem, że pora na zmianę i poszedłem zupełnie innym kierunku – finanse + ubezpieczenia.
Kamil Przeorski Says:
Nie każdy utrzyma się na powierzchni. Nie tylko chodzi mi tu o język, ale i o pracę. Ja w nowej pracy zostałem od razu rzucony na ocean, ale poprzednia praca nauczyła mnie b.dobrze pływać. Poza mną w grupie „nowych” są osoby, które bez pomocy „utopią się”-nie poradzą sobie.
Reasumując – wszystko zależy od tego kogo, i na jak głęboką wodę rzucamy :)
Arek
Witaj na naszym blogu :-)
Myślisz, że do szybkiego przyrostu doświadczenia potrzebna jest odwaga?
U mnie jest to nienasycona dziecięca ciekawość :-) Z tym, że chętnie bazuję na dotychczasowych doświadczeniach modyfikując je. lub używając w niezwykłych kombinacjach.
Michał
Też witaj na naszym blogu jako aktywny komentujący :-)
Multiplikator doświadczenia (15 lat doświadczenia w 9 lat) to interesująca koncepcja. Powodzenia w dalszym zbieraniu doświadczeń w ten sposób. Pierwsze 10 lat działalności zawodowej to najlepsza pora na eksperymentowanie :-)
Ważne jest też , abyśmy bez absolutnej konieczności nie akceptowali takich monotonnych „karier” jak ta, z powodu której skakałbyś z dachu :-)
Kamil
Głęboka woda ma swoje zalety jeśli wiesz jak w razie czego dopłynąć do brzegu :-)
Jeśli chodzi o angielski to na początek dużo czytaj i słuchaj mądrych podcastów (np. tych ze Stanford University). Do tego oglądaj filmy w oryginalnej wersji. W międzyczasie ucz się robić inne rzeczy. Potem zawsze możesz wyjechać, ale nie musisz wtedy zaczynać od zera.
Teraz przyszło mi do głowy, że moglibyśmy od czasu do czasu robić spotkania Czytelników, na których użycie języka polskiego byłoby zakazane :-) Też byłby mały trening :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Cieszą się, że podoba Wam się ten blog :-)
Hm.. Kolejne ciekawe pytanie ale niestety po krotkim przemysleniu stwierdzam, ze jestem w grupie monotonnie pracujacych. Pomimo wyjazdu na szkolenie do Holandii a takze do Wloch, ktore jakby nie bylo zasluzylem sobie pracujac o krok ambitniej i dokladniej od kolegow. Nie zmienia to jednak faktu, ze ciagle obracam sie w dosc ograniczonym zakresie obowiazkow i nadgorliwe czasami poszukuje zajecia by wypelnic swoja prace nadajac jej troche wiecej sensu i satysfakcji. Sa dni, kiedy nie mam czasu nad tym myslec, lecz wiele jest takze takich, w ktorych zastanawiam sie dlaczego marnuje swoj czas. Zaczynam sie przyzwyczajac. Dobra ciepla posadka obejmujaca troche zajec fizycznych, sporo umyslowych jak dla mlodego bez studiow i z bardzo dobra wyplata.. Ewidentnie zasiedzialem sie i nie rozwijam sie w czasie wolny. Czas ustalic priorytety..
Alex pisze: „Z drugiej strony zastanawiam się, czy pracując w ten sam, było nie było skuteczny sposób nie powtarzam się w bardzo ogólnym tego słowa znaczeniu.”
Zatem – dla odmiany – zrób coś bardzo, bardzo nieskutecznie. Poczuj, jakże odświeżający smak porażki i zawalenia jakiegoś przedsięwzięcia. :-)
Kamil Przeorski Says: „chce sie nauczyc i nabrac doswiadczenia w poslugiwaniu sie jezykiem angielskim? Czy warto wyjechac do stanow tylko w tym celu czy raczej byc cierpliwym i wszystko w swoim czasie. Czy takie wyjscie jest efektywne?”
Słuchanie podcastów, czytanie tekstów i oglądanie filmów w wersji oryginalnej z napisami (rada Alexa) to znakomity sposób na bierne obcowanie ze współczesnym językiem angielskim. Ja codziennie słucham amerykańskich podcastów przez co najmniej 1,5 godziny (w samochodzie, biegając, spacerując). Ale do nabrania pewności w kontaktach dwustronnych niezbędna jest „głęboka woda”, więc korzyści z takiego wyjazdu będą nieocenione, o ile nie trafisz do środowiska Polonii, bo wtedy nici z mówienia po angielsku.
Witam!
Nie znosze stagnacji i dlatego od samego poczatku zajmuje sie R&D (elektronika, ktora obecnie jest bardzo rozległą dziedziną oraz w nowoczesnych technologiach wymaga dobrego oprogramowania – sterujacego lub narzedzi projektowych). Przy okazji dyskusji o zmianach chcialem zwrocic uwage na kontrasty z tym zwiazane.
Z jednej strony ludzie chcieliby miec ciekawe zajecia, z drugiej poczucie bezpieczenstwa, a zmiany wprowadzaja niepewnosc, wiec wielu ludzi boi sie zmian. Trzeba nauczyc sie przekierowywac uczucia stresujace na np. ciekawosc i determinacje w rozwiazywaniu nowych problemow.
Do tego wrogiem naszym jest to, ze sie przyzwyczajamy, nawet do sytuacji niekorzystnych. Trzeba umiec sie z tego otrzasac co pewien czas.
Zmiany czasami nie idą w parze ze skutecznoscia. Uzycie sprawdzonej metody jest pewne. Nowa moze wniesc poprawe, ale moze tez przyniesc nowe problemy. Dlatego innowacje nie zawsze przekladaja sie na dobry biznes (pieniadze), choc poczatkowe porazki moga byc sukcesem w dluzszym terminie.
W dzialalnosci innowacyjnej rodzi sie wiec ogolniejsze wyzwanie – jak pogodzic zmiany z poczuciem bezpieczenstwa i skutecznoscia?
Zgadzam sie z pogladem Alexa, zeby eksperymentowac jak najwiecej na poczatku dzialalnosci. Pozniej warto nauczyc sie zachowywac balans miedzy skutecznymi rozwiazaniami a wprowadzaniem innowacji i najlepiej miec plan B dla rozwiazan innowacyjnych. Ale zmieniac warto!
Kamil
Domyslam sie, ze rzucanie na głęboką wodę moze zadzialac na kazdego inaczej. U nie sprzyja mobilizacji i w efekcie lepszemu wykorzystaniu czasu.
Pozdrawiam
Tomek
Krzysiek
Dobrym testem jest wyobrażenie sobie gdzie wylądujesz za 10 lat, jeśli będziesz robił tak jak dotychczas. To często pomaga podjąć właściwe decyzje
TestTeQ
Zawalenie jakiegoś przedsięwzięcia byłoby łatwe i nie o toi chodzi. Bardziej interesujące jest znalezienie innego zastosowania do umiejętności, które posiadam. Nad tym pomyślę na Kanarach :-)
Jeśli chodzi o Twoją radę dla Kamila, to pamiętaj, że nie chodzi tylko o znajomość języka jako takiego, ale o to, co masz w nim do powiedzenia. O tym zapomina wielu ludzi.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex W. Barszczewski Says: „Jeśli chodzi o Twoją radę dla Kamila, to pamiętaj, że nie chodzi tylko o znajomość języka jako takiego, ale o to, co masz w nim do powiedzenia. O tym zapomina wielu ludzi.”
W pełni się zgadzam i dlatego uważam, że język powinien się wykuwać w sytuacjach przymusowych, kiedy wiadomo, co trzeba powiedzieć („podaj młotek”, „którędy na Kanary” :-) , „dobranoc, pchły na noc”, „czy zjadłaby pani ze mną śniadanie” itd.) . Oczywiście istnieje wtedy pokusa mówienia rękami, ale jeśli się powstrzymamy i zaczniemy rozmawiać, to z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Tego się nie wyćwiczy słuchając podcastów i chodząc na kurs angielskiego.
W kursach językowych przeszkadza mi ich wirtualność (sztuczność albo oderwanie od kontekstu). Na przykład uczestnicy siedzą w klasie i w parach ćwiczą „pytanie nieznajomego o drogę na dworzec kolejowy”. Tyle, że nie ma tu żadnego nieznajomego, nie ma niebezpieczeństwa zgubienia się w obcym mieście i wreszcie właściwie nie wiadomo, gdzie jest ten dworzec – wszystko trzeba samemu wymyśleć. Stąd powstaje poczucie sztuczności sytuacji i wielu osobom „nie chce się wygłupiać”.
Alex W. Barszczewski Says: „Zawalenie jakiegoś przedsięwzięcia byłoby łatwe i nie o toi chodzi.”
Przeczytałem to jeszcze raz i rozumiem, że jest to stwierdzenie ogólne – łatwiej coś zepsuć niż naprawić. Natomiast sądzę, że w subiektywnym kontekście osobistym każdemu odpowiedzialnemu człowiekowi z wielką trudnością przychodzi zawalanie przedsięwzięć. Rozwaga w podejmowaniu zobowiązań i bezwzględne dotrzymywanie słowa to przecież warunki nieskazitelnej reputacji i spokojnego sumienia, nieprawdaż?
Kilka moich refleksji:
7 lat doświadczenia, to coś innego niż 7 lat doświadczeń i coś innego niż robienie 7 lat tego samego. Każda z tych ścieżek jest dobra pod warunkiem, że zostanie wybrana świadomie, a nie zostanie narzucona i że zrobi się to mając na względzie to, co chce się osiągnąć.
7 lat doświadczenia w „praktycznie tej samej pracy”, jeżeli odznacza się dążeniem do pogłębiania swojej wiedzy, bycia ekspertem w danej działce, bycia w niej najlepszym może być bardzo satysfakcjonującą opcją. Nie będzie nią, gdy będzie to „odbębnianie” swojej roboty.
7 lat różnorodnych doświadczeń brzmi bardzo „sexy”, dużo bardziej niż poprzednia opcja. Ale znajdują się też przypadki, gdzie te zmiany są nie przemyślane i wydarzają się dla samych zmian, więc też przynoszą w końcu frustrację.
Najistotniejsze to świadomy wybór z czym to się wiąże. Znalezienie swojego „modelu” rozwoju zawodowego: Guru w jednej dziedzinie, ale potrzebującego kogoś kto pokieruje wykorzystaniem tej wiedzy do orientującego się w wielu, ale potrzebującego specjalistów do wykonania pracy.
Pozdrawiam
Alex:
'Dobrym testem jest wyobrażenie sobie gdzie wylądujesz za 10 lat, jeśli będziesz robił tak jak dotychczas. To często pomaga podjąć właściwe decyzje.’
Z tym akurat nie ma problemu. Wiem, ze nie z jednej strony mam perspektywy podskoczenia ze wzgledu na to, iz samym podejsciem i sposobem w jaki pracuje wyrozniam sie. Z drugiej jednak strony wiem, ze moj pracodawca docenia to i bardzo potrzebuje ludzi na takich stanowiskach, troche nizej, robiacych to co trzeba dobrze bez potrzeby pilnowania go. Zalezy mi na tej pracy ale tak jak stwierdziles, w perspektywie 10 lat ta zaleznosc calkowicie sie zmienia ;-)
Poza tym.. Pomimo, iz zabierajac sie za cos robie to zazwyczaj solidnie to nadal mam problem z nieskonczonymi studiami i z odpowiedzeniem sobie co tak naprawde chcialbym robic. Mysle, ze jeszcze kilka tygodni zajmie mi uswiadomienie sobie w jakiej jestem sytuacji i jakimi krokami zaprzestac zwezac swoj lejek.
Wobec dynamiki zmian w dzisiejszym świecie ryzykowną sprawą jest wyobrażanie sobie siebie za 10 lat. Chyba, że mówimy o takich ogólnikach, jak „będę robił to, co lubię”, „będę walczył o dobro ludzkości”, „będę wiódł szczęśliwe życie rodzinne”. Bardziej szczegółowe plany – według mnie – nie powiny mieć dłuższego horyzontu czasowego niż 2-3 lata.
Testeq
Właśnie ze względu na dynamikę zmian warto sobie wyobrazić, czy np. zachowasz elastyczność wymaganą przez takie zmiany. Do tego dochodzi kwestia odpowiedniej wiedzy i ciągłego jej zdobywania
pozdrawiam
Alex
W ciagu dwoch lat robilem milion absolutnie ciekawych rzeczy. Nie potrafie przewidziec co bede robil za 1,5 roku, o 10 latach nawet nie mysle. Mam jedna mysl zwiazana ze wszystkimi doswiadczeniami: Niewazne co robisz, rob to najlepiej jak sie da.
KamilW
Zgadzam się z twoją ostatnią myślą w 100%
Nie chodzi mi o przewidywanie co będziemy robili za 5-10 lat. Chodzi o zachowanie elastyczności. 7 lat różnorodnych i zmieniających się doświadczeń bardzo w tym pomaga. Znam ludzi z 10-20 letnim doświadczeniem, którzy są niewolnikami aktualnego zawodu (a czasem i firmy) i wszelkie zmiany istniejącego stanu rzeczy byłyby dla nich niebezpieczne, niezależnie od tego jak doskonałymi są specjalistami.
Pomyśl co się stało z jeszcze stosunkowo niedawno niezwykle cenionymi specjalistami od gaźników, o to mi chodzi.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dochodzę do siebie po chorobie, więc mogę być mniej komunikatywny niż norma przewiduje…
Ja wychodzę z prostego założenia: frajda*dochód*czas powięcony*rozwój=const. Z tego powodu w trakcie studiów z upodobaniem rezygnowałem z chodzenia na łatwiznę i pchałem się tam gdzie było ciekawie. Ostatecznie, liczyło się zdobycie doświadczenia i rozeznanie potrzeb. Z czasem bardziej zaczynają się liczyć poświęcony czas, pieniądze itp. I tego się trzymam. Ja będę np. bardzo szczęśliwy robiąc to samo – np. utrzymując w ruchu jakiś system telekomunikacyjny. O ile będę robił to coraz lepiej, zapewni mi to finanse i czas na resztę życia, a i same systemy będą się zmieniać na większe, lepsze, nowsze bardziej złożone.
@Alex
Takie są realia – 80% umiejętności zdobywanych 20% wysiłku to się może w marketingu sprawdzić, ale już nie w technice. Niektóre specjalności bywają tak obłędnie wąskie, że elitę zawodu liczy się pojedynczych osobach na skalę świata.
@Tomasz
Faktycznie – ciekawe rzeczy robisz :) Tylko pogratulować i oby tak dalej.
Pozdrawiam,
Piotr
Piotrze
Mam nadzieję, że skutecznie zwalczasz to choróbsko.
Jeśli chodzi o Twoje równanie to jeśli byłoby ono słuszne oznaczałoby iż szeroko rozumiana działalność zawodowa jest grą o sumie zerowej. To nie całkiem pokrywa się z moimi obserwacjami, które wykazują, że możemy bez większego trudu znaleźć przynajmniej lokalne optima, a jak głęboko wierzę i optimum absolutne.
Ja np. od lat staram się jednocześnie zwiększać dochody i zmniejszać czas na to poświęcony przy jednoczesnym wzroście frajdy i utrzymaniu tempa rozwoju. I jakoś nieźle mi idzie :-)
Zgadzam się z Tobą, że niektóre specjalności są, jak to powiedziałeś, „obłędnie wąskie”. i co z tego? Jeśli akurat nie zamierzamy jednej z nich opanować, to mamy dość szeroki wybór. Nawiasem mówiąc specjalizacja to wybranie wąskiego wycinka z większej całości, nieprawdaż
Pozdrawiam
Alex? :-)
@Piotr [PMD]:
a te równanie to nie powinno wyglądać tak?:
(frajda*dochód*rozwój)/(czas poświęcony)=const
Bo mój ścisły umysł podpowiada mi ze zgodnie z Twoim równaniem jesteś skłonny zaakceptować zadania które są czasochłonne a przynosza małą frajdę, pieniądze i rozwój :)
Oczywiście czepiam się dla zabawy, bo sens Twojego równania jest oczywisty.
@Alex:
myślę, że równanie Piotra wcale nie sugeruje ze działalność zawodowa jest grą o sumie zerowej, jeśli zauważymy że:
1. poszczególne zadania mają różne stosunki frajdy, dochodu, rozwoju i czasochłonności
2. żeby nie zwariować, trzeba urozmaicać wybrane zadania (czyli np. nie iść tylko na kase bo to wypala)
Widzę tu olbrzymie pole dla optymalizacji i poszukiwań optimum ;)
Pozdrawiam,
Arek
KamilW Says: „Niewazne co robisz, rob to najlepiej jak sie da.”
Zapewne nie powinienem wyrywać z kontekstu tego zdania, ale stało się. A przeczytane w oderwaniu od wszystkiego staje się bardzo niebezpieczną wskazówką, z którą nie zgadzam się całkowicie. Otóż najważniejszy jest wybór tego, co robisz. A w ramach tego, co robisz powinieneś mieć pełną świadomość, co należy robić „najlepiej jak się da”, a co „wystarczająco dobrze”.
Arek
Twoja wersja równania Piotra bardziej mi się podoba – jest pewną wersją mojego równania na jakość życia zamieszczonego w tym poście.
Jeśli chodzi o równanie Piotra to obstaję przy sumie (w tym wypadku iloczynie :-)) zerowej, ze względu na stałą po prawej stronie. Tam trudno coś optymalizować, przynajmniej z mojego punktu widzenia.
TesTeq
Cytowane przez Ciebie zdanie wyrwane z kontekstu rzeczywiście jest niebezpieczne. Dziękuję za zwrócenie na to uwagi
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Piszę ten prośbę pod tym postem, ponieważ pojawił się tu tematu podcastów oraz nauki języka angielskiego.
Co oprócz podcastów z Standforda polecacie jako ciekawe materiały do uczenia się zarówno języka a przy okazji o wartościowej treści?.
Szukam również miejsca z ciekawymi ebookami, o tematyce biznesowej, interpersonalnej jak i każdej innej, która jest interesująco przedstawiona.
Może ktoś ma do przesłanie już ściągnięte pliki ?
Pozdrawiam, Artur Jaworski