Dziś zajmiemy się rozważeniem jednego z pytań, które postawił w komentarzu do poprzedniej części Kuba, a mianowicie „Jak ktoś (ja), kto ma za sobą kilka lat korporacyjnej indoktrynacji, może sam siebie przekonać, ze da jednak rade zmienić sie ze sprawnego “trybika” w “artystę” (który z głodu nie umrze…:)? „
Przede wszystkim, rozumiem, że chodzi nam o dobre prosperowanie, a nie ograniczanie się do „nieumarcia z głodu” :-). W tym drugim wypadku nawet nie warto byłoby zaczynać.
Jeśli chodzi o mnie, to rzeczywiście tak się złożyło, że nigdy nie pracowałem jako „trybik”, zawsze na własny rachunek, nawet jak robiłem takie różne prace jak mycie okien czy sprzedawanie gazet na ulicy. Stąd moja opinia będzie w pewnych aspektach opierać się na obserwacjach i tylko w części na osobistych doświadczeniach, myślę, że mimo tego będzie użyteczna. Tyle typowy dla mnie disclaimer :-)
Omówmy najpierw co daje praca (z „indoktrynacją”, czy bez) w takiej firmie:
Osobiście uważam, że parę lat działania w jakiejś organizacji (najlepiej w jak najlepszej) jest raczej atutem, niż przeszkodą do późniejszego startu w samodzielność. W dobrej firmie zawsze znajdziesz lepszych od siebie ludzi, od których możesz się w najprzeróżniejszy sposób uczyć, a ewentualne koszty Twoich błędów pokrywa pracodawca. Jako ten, który takowe koszty płacił z własnej kieszeni zapewniam Cię, że jest to duża różnica :-)
Masz też możliwość zaistnienia w Twojej branży, nawiązania wartościowych kontaktów, o ewentualnych szkoleniach na na najwyższym poziomie skromnie nie wspominając :-)
Problem może pojawić się w wypadku, jeśli prostytuujesz się dla pieniędzy w kiepskiej firmie, gdzie łamie się Twoje poczucie własnej wartości i zabija zdolność kreatywnego myślenia. Nie mówiąc już o firmach, gdzie robi się z Ciebie zombie. No ale w tych nieszczęśliwych przypadkach ludzie są na ogół sami sobie winni, bo zazwyczaj są to konsekwencje ich wcześniejszych decyzji lub zaniechań.. Tę odpowiedzialność trzeba zaakceptować, jeśli w ogóle chcemy w życiu robić coś na własną rękę, ale jak się jest tego świadomym, to nie powinien to stanowić większego problemu.Jak widzimy, teoretycznie korporacje powinny być doskonałą wylęgarnią przyszłych freelancerów, a mimo tego stosunkowo mało ludzi decyduje się na taki krok. Jakie są tego przyczyny?
Tak na szybko, to widzę trzy, które niekoniecznie muszą się wzajemnie wyłączać:
- Ktoś stwierdza, że doskonale czuje się w roli „zwierzęcia korporacyjnego” (rozumiem ten termin bez negatywnych konotacji). Jako taki spełnia się on tam zawodowo jednocześnie dostarczając dużej wartości dodanej macierzystej firmie. To jest całkowicie w porządku i znam wielu takich ludzi, którzy nie zamieniliby tego na żadną inną formę działalności.
- Wielu dwudziestoparolatków zaczyna dorosłe życie od zapakowania się w kredyty i posiadania dzieci. To jest oczywiście suwerenna decyzja każdego człowieka, niemniej potęguje (świadomie używam określenia „potęguje”a nie np. „dodaje”) ona kompleksowość życia i jednocześnie drastycznie zmniejsza tolerancję na wahania, a nawet czasowy brak jakichkolwiek dochodów. A z tym na początku działalności na własny rachunek zawsze musisz się liczyć. Jeśli taki człowiek nagle odkrywa swoje zamiłowanie do samodzielnej pracy, to ma on nagle znacznie wyższy próg do przeskoczenia i wierzcie mi, słowo „znacznie” jest tutaj eufemizmem. To jest częstym powodem, dla którego wiele osób nie może, bądź obawia się dokonać takiej zmiany kariery.
- Ostatnia grupa to są osoby, które chcąc zostać wolnym strzelcem po prostu trochę za długo pracowały w korporacjach i straciły to, co po angielsku nazywa się edge. Przyzwyczaiły się też do regularnej pensji, samochodu służbowego, komórki, płatnego urlopu, firmowego ubezpieczenia zdrowotnego itp. Świat poza przewidywalną ( jaka by ona poza tym nie była) strukturą firmy jawi im się jako pełna ryzyka dżungla, dla której trzeba by opuścić bezpieczną klatkę. To powoduje bardzo częste zwlekanie w nieskończoność, co wcale nie poprawia sytuacji. Nie tak dawno sam powiedziałem takiej bardzo dobrej osobie, że jej biznesowa samodzielność jest jak przenoszona ciąża – już dawno powinno się z tego coś urodzić. I podobnie jak w prawdziwej ciąży przenoszenie nie jest dobre ani dla płodu, ani dla matki.
Teraz wracając do postawionego na samym początku pytania, ja zastanowiłbym się, czy któryś z opisanych powyżej punktów odpowiada mojej sytuacji. Jeśli tak, to pomijając oczywiście pierwszy przypadek, należałoby najpierw zająć się znalezieniem jakiegoś środka zaradczego. Jeśli nie, to tak jak mówi slogan Nike „Just do it!”
Alex,
Po raz kolejny z zadziwiajaca trafnoscia zdiagnozowales na odleglosc moj indywidualny przypadek :) A przynajmniej jestem w stanie poskladac sobie przedstawione przez Ciebie „warianty” w calosc odpowiadajaca mojej sytuacji:
=> doswiadczenie w dobrej firmie, gdzie mozna sie bylo uczyc – JEST
=> najwyzszej klasy szkolenia z Twoim udzialem – JEST :)
=> obecna praca zabijajaca kreatywnosc – JEST
=> poczucia wlasnej wartosci ta firma mi nie zlamie, bo krag osob, ktore sa w stanie to zrobic jest baaardzo waski :)
=> dzieci – na razie BRAK
=> kredyt na 30 lat – pozbylem sie go wraz z mieszkaniem, ktore finansowal, zainspirowany Twoim szkoleniem i metafora o ludziach wspinajacych sie na K2 z lodowka i telewizorem na plecach (dodam, ze ROI wynioslo ponad 100% :)
Wszystko jak widac gra.
Pozostaje tylko drobny dylemat – w korporacji jestem jak „zwierze” (przynajmniej odkad skonczylismy cykl szkolen z Toba w mojej poprzedniej firmie :), moja rynkowa wartosc wzrosla w ostanich 12 mies. o ok 50% i moglbym tak teoretycznie dalej…
Z drugiej strony, im dluzej pracuje w duzej firmie, tym bardziej wiem, ze to nie dla mnie i tym trudniej z tym skonczyc. Jestem typowym przykladem „przenoszonej ciazy” :)
Posluze sie chyba zatem mixem sloganow konkurencyjnych brandow:
„Impossible is nothing”*, so „Just do it!”
…i wezme sie po prostu do roboty, bo jutro koncze 28 lat i czuje, ze czas ucieka :)
Dzieki Alex! :)
*to jest selling line adidasa
Drogi Aleksie. Śledze blog tematyczny który jest oparty na moim poście co do trenerstwa….I zastanawiałam się te trzy dni co napisać,o co zapytać. Wszystkie moje pomysły w zasadzie potwierdziłeś co oznacza że realistycznie patrzę na ten temat. Bzdurą byłoby z moim doświadczeniem robić coś na własna rękę bo niestety musiałabym nie wiem jak mocno „ściemniać” ludzi żeby „łykali” to co nie powinni …a przecież nie o to chodzi. Najlepiej byłoby zatrudnić się w dobrej firmie i nabyć praktykę, stać się specjalista z jakiejś, wąskiej najlepiej ,dziedziny. Jeśli chodzi o zakładanie organizacji na studiach, o której wspominałeś, musze przyznać ze w mojej sytuacji nie wchodzi to w grę. Uczelnia na jakiej studiuje nie daje żyć. 80% czasu zajmują sama nauka …w tym soboty zajęte przez francuskich lektorów. Także, jak zauważyłeś, trzeba być stalowym o żelaznych nerwach … brak czasu na marzenia i realizacje swoich postanowień. Co mnie powoli zaczyna przytłaczać. Uwierz mi Aleksie, że wiele przeciwności napotykam w dążeniu do tego celu. Ale jak to powiadają – prawdziwa miłość wszystko zwycięży…
Kuba
Tak naprawdę, to nie diagnozowałem, ani Ciebie, ani kogokolwiek innego, po prostu napisałem jak widzę całe to zagadnienie. Akurat jeśli chodzi o Ciebie, to znając Cię z całej serii niełatwych przecież szkoleń jakoś dziwnie w ogóle nie martwię się o Twoją przyszłość :-) Zwłaszcza jeśli ten ROI 100% dał Ci odpowiednią kasę wojenną :-)
Decyzję czy i kiedy musisz podjąć sam starannie rozważając zarówno timing jak i potencjalny przyszły plan biznesowy. Pamiętamy, że długofalowo chodzi o to, abyś miał znacznie wyższą jakość życia, inaczej nie warto, o czym już wspomniałem.
Gdybyś potrzebował porozmawiania na jakieś szczegółowe tematy, to zawsze możemy spotkać się na kawie w Warszawie.
Kiedy piszę te słowa w Europie jest już po północy, więc życzę Ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. I nie narzekaj na uciekający czas, ja założyłem moją pierwszą firmę jak miałem lat 29 i tylko znikomy ułamek Twoich obecnych doświadczeń i kasy wojennej:-)
Aniu
Zawsze możesz robić coś na własną rękę, należy dobrać tylko odpowiednie ramy. Nikt nie każe Ci stanąć teraz przed grupą „pistoletów” z jakiegoś światowego koncernu. Możesz zrobić to tak jak Jarek i po prostu robić coś dla młodszych Kolegów i Koleżanek. Nie musi to też być w formie jakiejkolwiek organizacji.
O żelaznych nerwach nie pisałem, nie przesadzajmy :-) Zawód trenera jest bardzo wymagający, ale wciąż dla ludzi!
Do wszystkich
W międzyczasie zrobił nam się z tego tematu cały cykl i końca nie widać :-) Myślę, że te posty i długie wpisy w komentarzach mogą przydać się szerszej grupie osób zainteresowanych tym zagadnieniem i dlatego pozwoliłem sobie na zaproponowanie pierwszego postu na Wykopie. Jeśli uważacie, że są to rzeczy przydatne to możecie kliknąć na ten link i „wykopać” go na tamtym serwisie. W ten sposób możemy zwiększyć szansę, że natkną się na to inne zainteresowane osoby, które dotąd nic nie wiedzą o istnieniu tej dyskusji.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
cieszę się, że trafiłam na Twój blog.
Pytanie ode mnie to pytanie od kogoś z (powiem nieskromnie) wielkim potencjałem, lecz niestety z własnej winy marnym wykorzystaniem go.
Mówię o sobie, że jestem początkującą trenerką i trochę mnie to pociesza – gdyż tak naprawdę rozbijam się o trudności rynku, a może i trochę (ale tego na razie nie chcę zmieniać) własną dumę, która nie pozwala mi na wyrobnictwo. Chwała jej za to, ale pozostaje pytanie: jak wejść na rynek jako wolny strzelec, mając za sobą wiele różnorodnych doświadczeń, lecz nie w korporacjach? Moja siła to wiedza, innowacyjność i analityczne podejście oraz różnorodne doświadczenia (jestem w wieku nieco bardziej zaawansowanym niż studencki, czyli po30-ce), szkoleniowa pasja to wykorzystanie metod twórczego rozwiązywania problemów w pracy zespołowej. Dorabiam tak i siak, ale wciąż nie prowadzę szkoleń (planuję kilka darmowych na rozbieg w nowym roku). Myślałam już nawet o początkach w firmie szkoelniowej – cóż z tego, skoro większość chętnie pozwoli poharować dla nich za darmo, a później „ewentualnie się zastanowi”?
Podnoszą mnie na duchu historie tych, którzy radzą sobie z przeciwnościami i dzielą się tutaj swoimi doświadczeniami. Czy możesz mi coś doradzić?
Yves
Witaj na naszym blogu! :-)
Na początek ustalmy parę spraw. W dalszej wypowiedzi zakładam, że jesteś trenerką w zakresie mniej czy więcej tzw. umiejętności miękkich, a nie np. wykorzystania systemu SAP w logistyce, czy też sposobów ubiegania się o dotacje z Unii, bo wtedy należałoby podejść do zagadnienia nieco inaczej.
Precyzuję też, co miałem na myśli pisząc w tym cyklu o wyrobniku: jest to nie tyle osoba intensywnie pracująca (bo to, przynajmniej od czasu do czasu robimy wszyscy), o ile ktoś, kto dość bezrefleksyjnie przejął funkcją ludzkiego odtwarzacza dostarczonych mu przez firmę szkoleniową „materiałów i programów”, często stworzonych nawet 10 lat wcześniej i w międzyczasie o wątpliwej przydatności praktycznej.
Zanim przejdziemy do Twojego głównego pytania, musimy sobie też odpowiedzieć na to, gdzie ten swój rynek widzisz? Z Twojego tekstu nie wynika to jednoznacznie, a różne rynki będą zapewne wymagały odmiennych strategii.
Załóżmy roboczo, że chodzi Ci o rynek korporacji biznesowych, czyli ten, na którym ja działam. W takim przypadku masz znowu trzy praktyczne opcje (bo czwartą, kiedy międzynarodowy koncern zrobił outsourcing organizacji szkoleń, zlecając to innej międzynarodowej korporacji chyba sobie darujemy):
– możesz starać się o zlecenia w firmach, gdzie HR, czy też Dział Szkoleń nie ma bliskiego powiązania z praktycznymi realiami biznesu, który obsługuje (tak, tak, są takie i to nawet dość sporo). Tam ważne będą Twoje referencje, jakość druku i objętość Twoich materiałów promocyjnych oraz naturalnie cena. Musisz zmierzyć się z firmami, które mają doskonałe materiały marketingowe, spory budżet na działania sprzedażowe, a dzięki dofinansowaniu z Unii kosztują klienta 20-40% normalnej ceny rynkowej (zwróć uwagę, że nic nie piszę o jakości samych szkoleń :-)).
– możesz znaleźć firmy, gdzie powyższe działy są bardzo blisko właściwego biznesu i stanowią jego rzeczywiste wsparcie. Takie firmy też są na rynku i współpraca z nimi jest zazwyczaj dużą przyjemnością, choć wymagania są znacznie wyższe, niż w przypadku poprzedniej grupy
– możesz szukać klientów kierując się bezpośrednio do odpowiedzialnych managerów liniowych. Duża część z nich dysponuje budżetami szkoleniowymi dla swoich ludzi i oczywiście są zainteresowani konkretnymi rezultatami swoich podwładnych, bo to przekłada się na ich własne osiągnięcia. Dla nich kluczową sprawą jest ostateczny wynik szkolenia.
O której opcji rozmawiamy w Twoim przypadku?
Pozostaje jeszcze kwestia, Twojego braku doświadczenia w korporacjach. Jakiego rodzaju inne doświadczenia konkretnie posiadasz? Co możesz pożytecznego zrobić dla Twoich potencjalnych klientów?
Jak widzisz, pytań jest sporo, ale dopiero odpowiedzenie sobie na nie pozwoli nam na sformułowanie użytecznych odpowiedzi. A gdybać przecież nie chcemy :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dziękuję za szybką odpowiedź.
A teraz po kolei: co do opcji, to na pierwszą mnie nie stać, przynajmniej na razie ;) Najbliższa jest mi trzecia, gdyż z zamiłowania i przekonania jestem wolnym strzelcem (część czasu rezerwuję na pracę w organizacjach pozarządowych).
Słusznie zgadujesz, że interesują mnie szkolenia miękkie, krążące wokół umiejętności komunikacyjnych – z wykształcenia jestem psycholożką, a moje zainteresowania to zastosowanie twórczego rozwiązywania problemów w pracy zespołowej, przywództwo i zarządzanie zespołem. Z tych obszarów chciałabym szkolić, w biznesie (dla zarobku i samorozwoju – lubię wysokie poprzeczki) i w org. pozarządowych („for fun”).
Co do moich doświadczeń, to obejmują one opracowywanie i koordynację projektów w organizacjach pozarządowych, tłumaczenia, pisanie i opracowywanie raportów, pisanie tekstów publicystycznych, a także prace administracyjno-asystenckie w dużej międzynarodowej organizacji.
Pozdrawiam!
Yves
OK, to jesteśmy już trochę dalej :-)
Jeśli zamierzasz zwracać się bezpośrednio do managerów, to na pewno warto zwrócić uwagę na to że:
– ludzie Ci przeważnie mają mało czasu i „wolnych mocy przerobowych” na rzeczy niezwiązane z ich biznesem
– dla większości z nich kluczowa będzie odpowiedź na pytanie „jakich konkretnych rezultatów mogę się spodziewać?”
– angażując Ciebie kładą na szali osobistą reputację w oczach współpracowników (bo nie da się wtedy błędu w doborze trenera zwalić na HR)
– w niektórych przypadkach koszt odciągnięcia pracowników od ich normalnych zajęć może być znacznie wyższy od Twojego honorarium i to odnosi się nawet do topowych trenerów (i stawek:-))
Z powyższego logicznie wynikają następujące wskazówki:
– pomijając sytuację, kiedy jesteś bardzo znana na rynku, to powinnaś pójść do takiego człowieka z mniej, czy bardziej przygotowaną koncepcją co konkretnie dla niego możesz zrobić i to nie w sensie „procedury”, lecz bardziej w kierunku spodziewanych korzyści klienta.
– aby taką koncepcję przygotować musisz wcześniej zdobyć w miarę dokładne informacje na czym polega biznes i wyzwania przed którymi stoi klient. I to w myśl mojego postu „Wiedzieć a nie domyślać się”, czyli najlepiej rozmawiając z ludźmi, którzy w takiej branży pracują. Te informacje zawsze możesz uzupełnić w rozmowie z angażującym Cię managerem, ale nigdy nie przychodź do niego w stanie błogiej ignorancji.
– na początek lepiej jest celować w branże, gdzie ponoszony przez firmę koszt odciągnięcia pracownika od klienta nie jest wysoki (więc raczej unikaj konsultantów systemów ERP itp.)
managerowie jak już decydują się wysłać swój team na szkolenie, to na ogół koncentrują się na dobraniu możliwie najlepszego trenera (w ramach stojących do dyspozycji pieniędzy). Stąd wniosek, że na początku dobrze jest znaleźć takich z mniejszym budżetem, bo dla nich Twoje niższe honorarium może być tym czynnikiem przechylającym szalę.
Mając teraz powyżej powiedziane przed sobą, zastanów się sama dla siebie, jaki konkretny „produkt” możesz zaproponować rynkowi i komu może on być naprawdę przydatny. Tutaj wiem za mało, aby zrobić to za Ciebie :-)
Mam nadzieję, że te rozważania okażą się użyteczne i to nie tylko dla Ciebie. W takim przypadku przypominam prośbę z końcówki mojego pierwszego komentarza.
Pozdrawiam
Alex
OK, dziękuję. Przy okazji zwolniły mi się (zaleta wyspanego mózgu ;)) moce przerobowe, czego rezultat jest taki, że opcja nr 2 też mi się wydaje interesująca. Mówiąc szczerze, jest dla mnie dużo lepsza niż 3-cia, znam bowiem stosunkowo niewielu menedżerów średniego szczebla, za to całkiem sporo HR-owców :)
Coś już mi się lęgnie z tej dyskusji, dziękuję Ci za wskazówki.
Pozdrawiam!
Yves
To może być dla Ciebie nawet prostsze, bo HR-owcy tej drugiej grupy to na ogół znający się na rzeczy i zaangażowani ludzie. Będą też prawdopodobnie mieli więcej czasu na dyskusję z Tobą, niż managerzy liniowi
Pozdrawiam
Alex
Kolejny bardzo ciekawy wpis! Zainteresowala mnie wzmianka o nawiazywaniu kontaktow, nawiazujaca do starszej notatki pt. „Twoja wartosc rynkowa”. Moze masz kilka rad dla mlodych osob z kilkuletnim doswiadczeniem zawodowym zwiazanych z budowaniem wartosciowej sieci kontaktow w branzach takich, jak IT czy szkolenia? Co z Twojego punktu widzenia jest najwazniejsze w przyjetym podejsciu do budowania solidnego networkingu? Moze to dobry temat na kolejna notke? :)
Michał
Dziękuję za miłe słowa. Sądząc po ilości Czytelników, którzy spełnili moją prośbę wyrażoną na końcu pierwszego komentarza, to musi to być dość odosobniona opinia ;-) :-) :-)
Jeśli chodzi o Twoje pierwsze pytanie, to czy kliknąłeś na tag „Kontakty„? Tam pojawi Ci się kilka postów, choć mam wrażenie, że napisałem jeszcze coś więcej, tylko nie oznaczyłem tego. Sam temat możemy przy okazji rzeczywiście pociągnąć, wrzucę go na blogową „to do list” :-)
Witam,
Trafiłem na ten blog z forum http://www.goldenline.pl
Jest tam kilka szerokich grup tematycznych o trenrce i coachingu. Zapraszam na Trenerzy biznesu/szkolenia „miękkie”.
Alex, gratuluję zmysłu analiycznego i woli pomocy młodym adeptom. O to chodzi!
Pozdrawiam
Witam,
25-letnia trenerka z kilkumiesiecznym stażem na tym stanowisku prosi o pomoc merytoryczna:) wiem, że życie i praktyka uczy mnie wielu rzeczy, jednak byłabym wdzięczna za wskazanie, polecenie literatury która pod względem merytorycznym podpowie mi kikla kwestii czysto warsztatowych jak prowadzić szkolenia, jak być dobrym trenerem itp. Będę wdzięczna za wskazanie pozycji z literatury polskiej
Pozdr
Yo
Witaj Yo
Piszesz: „Będę wdzięczna za wskazanie pozycji z literatury polskiej”
Przy tych założeniach i wobec szczupłości pozostałych informacji niestety nie mogę CI pomóc.
Pozdrawiam
Alex
PPS: teraz zauważyłem, że nie odpowiedziałem Tadeuszowi :-(
Tadeusz, jeśli czytasz te słowa to przepraszam, nie było to moim zamiarem
Pozdrawiam
Alex
Witam,
a co do pierwszych takich najbardziej podstawowych kroków to od czego najlepiej zacząć ?
Basiu według mnie od ponownego przeczytania serii Mam 24 lata…
pozdrawiam