Po małej przerwie wracamy do naszej dyskusji o metodach postępowania w trudnych sytuacjach.
Ostatnio powiedzieliśmy sobie, że na ogół maksimum tego, co może zrobić inny człowiek, to wprawić powietrze w określone drgania. Te drgania wpadając w nasze ucho uruchamiają specjalny program, który powoduje, że czujemy się źle, agresywnie itp.
Jak teraz odzyskać kontrolę nad swoimi emocjami?
Osobiście znam trzy sposoby:
1) najskuteczniejszy to udział w specjalnym seminarium, podczas którego np. przez 2 doby jesteś bombardowany wyzwiskami, publicznie ośmieszany itp. To jest metoda bardzo hardcore, aczkolwiek niezwykle skuteczna. Wadą jest to, że prowadzący musi bardzo dobrze wiedzieć co robi, bo inaczej uczestnicy mogą potem wymagać intensywnej psychoterapii :-)
Sam brałem dawno temu udział w czymś takim jako uczestnik i nie tylko nie mogłem spać w trakcie szkolenia, ale też kilka nocy potem :-) Niemniej dziś werbalnie nikt nie może zrobić mi krzywdy. Sam robie czasem na wyraźne życzenie grupy, którą znam taki trening „top gun”, ale nie jest to sposób dla każdego.
2) Można, po zidentyfikowaniu każdego z tych specyficznych bodźców (bo na każdego człowieka działają trochę inne wypowiedzi), powymieniać komuś reakcje prostymi metodami NPL jak np. łączenie kotwic albo, o dziwo, visual swish. Jeśli ktoś to potrafi robić to jest to bardzo proste (czasem wymieniam moim uczestnikom całą onieśmielającą reakcję na trudnego szefa na coś bardziej konstruktywnego :-))
3) ostatnia metoda trwa najdłużej, za to każdy może ją we własnym zakresie zastosować. Pierwszą rzeczą jest dokładne uświadomienie sobie, na jakie wyrażenia pod naszym adresem reagujemy agresją. To jest najtrudniejsza część ćwiczenia, bo zazwyczaj te związki przyczynowo-skutkowe leżą w tzw. zakresie nieuświadomionym każdego z nas (blind spot w JOHARI Window). W tym wyszukiwaniu bardzo pomocni są bliscy nam ludzie, którzy znają nasze „wrażliwe punkty”.
Kiedy mamy już taką małą „kolekcję” to wybieramy jeden z nich (ten najczęściej występujący) i próbujemy przyłapać się na tym, że zareagowaliśmy na niego. Pierwsze kilka razy spowoduje to z pewnością jeszcze większą frustrację, bo uświadomimy sobie, jak łatwo ktoś nami zamanipulował.
Ciekawa rzecz dzieje sie około 5-6 razu, nagle „przyłapujemy sie” zanim zareagujemy emocjonalnie. Wtedy uświadamiamy sobie, że ktoś po prostu usiłuje przejąć kontrolę nad naszym stanem wewnętrznym i to takimi prymitywnymi środkami!!. Wtedy możemy spokojnie wykonać w myśli stary, ale ciągle jeszcze aktualny gest Kozakiewicza :-)
Oczywiście mówimy tutaj o reakcji wewnętrznej, o tym jak zareagować na zewnątrz powiemy sobie następnym razem.
Proszę o zrozumienie, jeśli potrwa to parę dni – mam akurat bardzo gorący okres w sprawach zawodowych.
PS: Parą ciekawych kwestii zostało poruszonych w różnych komenterzach i tam też na nie odpowiedziałem.
Tą ostatnią metodę znam bardzo dobrze :) Zacząłem ją stosować kilka lat temu po tym, jak w jakiejś książce przeczytałem o czymś, co autor nazwał „efektem windy”. Chodziło o to, że pozwalamy na to, żeby ktoś poprzez swoje słowa sterował nami jak windą – powie coś niemiłego dla nas, czyli naciśnie guzik i już nasza emocjonalna widna jedzie w dół. I odwrotnie – połechce naszego ego i już jedziemy w górę. Czasem jednak świadomie pozwalam sobie na niewłasciwą reakcję. Dzieje się tak zwykle, gdy dany bodziec pojawia się wg mnie zbyt często. Jednak biorąc pod uwagę to, co było tu wcześniej napisane na temat „tresowania” ludzi, to nie jest to chyba najlepsze rozwiązanie…
Pozdrawiam!
Witam Ciebie Alex i wszystkich czytelników
Nie mogłem się już doczekać na kolejny Twój wpis. Cieszę się bardzo, że dalej poruszasz ten niezmiernie ciekawy temat. Mam pytanie odnośnie pierwszego sposobu. Czy on ma jakąś nazwę?
Pozdrawiam
Radek
Radosław
Cieszę się, jeśli to co piszę przydaje się komuś :-)
Trudno mi w tej chwili odpowiedzieć, czy ten pierwszy sposób ma jakąś „naukową” nazwę. W swojej idei jest on blisko metodzie, która nazywana jest flooding i którą czasem stosuje się do kurowania fobii (choć ja osobiście wolę fast fobia).
Pozdrawiam
Alex
Marcin
Co, w kontekście Twojego komentarza uważasz za fałszywą reakcję?
Powiedziałem „niewłaściwą reakcję”, nie fałszywą, ale mniejsza o to :)
Za niewłasciwą reakcję uważam reakcję np. agresywną. Niewłaściwą reakcją w moim przypadku jest również pozwolenia na wciągnięcie się w kłótnię. Wiem, że nie powinienem tego robić, że nie powinienem dać się sprowokować. Jednak czasem sobie na to pozwalam. I to jest niewłasciwa reakcja :)
Dodam jeszcze, że reaguję w ten sposób, ponieważ nie wiem jak inaczej zareagować… Zdaję sobie sprawę z tego, że robię źle, a jednocześnie nie wiem jak zareagować inczej. Chyba dopiero to do mnie w pełni dotarło :)
Marcin
napisałeś „niewłaściwą” i nie powinienem zniekształcać twojej wypowiedzi :-)
Rzeczywiście są lepsze reakcje, niż agresja (choś i ona czasem jest przydatna :-)) Na szybko to zawsze masz co najmniej 2 możliwości: Twoja agresja i bark reakcji. zastanawiałeś sie nad tym? Jak szczeka na cCiebie jakiś kundelek, to też go ignorujesz, nieprawdaż?
Alex, owszem, są te dwie opcje: agresja i niereagowanie. Jednak nie jest to aplikowalne w sytuacjach w których tą prowokującą stroną jest moja żona. Jeśli wdam się w kłótnie – źle. Jeśli nie będę reagował – jeszcze gorzej, bo wtedy ona twierdzi, że ją ignoruję i mam gdzieś to co ma do powiedzenia. Uważa, że ja zawsze, jak coś nie jest po mojej myśli nie odzywam się… Ehh… ;)
Marcin
Napisałem to w którymś poście, powtorzę jeszcze raz: mówię dotąd o reakcji wewnętrznej, nie o tym co robisz na zewnątrz (to będzie tematem jednego z najbliższych postów).
Jeśli tą stroną prowokującą jest Twoja żona, to polecam ponowne przeczytanie postów o tresurze :-) Inaczej musisz rozważyć, czy chcesz mieć taki model komunikacji przez najbliższe kilkanaście- kilkadziesiąt lat
I wiesz co? W sumie to mam tak tylko z nią… A ona takich zachowań nauczyła się od swojej mamy :/ Czy to znaczy, że tę reakcję ma już wyuczoną?
Sam napisałeś, że Twoja żona nauczyła się pewnych zachowań od mamy :-) W ten sposób odpowiedziałeś sobie sam :-)
Jeśli tak jest, to przyjrzyj się mamie. Bedziesz miał z pewnym prawdopodobieństwem obraz, do czego to zmierza. Specjalnie pisze o prawdopodobieństwie, bo oczywiście jej rozwój może pójść w innym kierunku!!
Czytałem Twoje posty o tresurze i powoli staram się wprowadzać to w życie… Trening czyni mistrza :)
Marcin
Pamiętaj tylko o:
– etycznym użyciu tej wiedzy
– zawsze zrób analizę, czy warto
Ja na przykład od dawna już ograniczam się do wybierania :-)
Nie umiem świadomie komuś szkodzić, więc raczej nie wykorzystam tej wiedzy nieetycznie.
A co tego, czy warto… Jak na razie spróbuje tego w kontaktach z moją żoną, bo na tym najbardziej mi zależy – żebyśmy nie kłócili się zbyt często ;)
Marcin poruszył temat naśladowania wzroców z najbliższego otoczenia. My, dorośli, jesteśmy także wzorcami dla innych, na przykład dla naszych dzieci i o tym koniecznie musimy pamiętać. Dziecko do 5 roku życia intensywanie uczy się poprzez naśladowanie. Jeśli widzi i słyszy swoich rodziców w sytuacjach dla nich samych niekomfortowych, to uczy się takich zachowań i przyjmuje je za normę, stając się ich”kalką”, przy czym odtwarza w przyszłości te zachowania, które w danej sytuacji są dla niego korzystniejsze. Warto pomyśleć nad tym, ponieważ wielokrotnie nieświadomie zapominamy o tym zajęci wyprostowywaniem swoich spraw. Czytałam, że dziecko do 5 roku życia na 1 usłyszane od dorosłych TAK słyszy 17 razy NIE i to potwierdzaja także moje obserwacje.
Witajcie!
Ostatnio wystąpił u mnie poważny problem z pewną, zapewne nie całkiem zdrową psychicznie, klientką.
Osoba ta przechadzając się po centrum handlowym trafiła do mojego punktu sprzedaży i na samym starcie zaczęła wyłapywać każdą naszą najdrobniejszą pomyłkę (w tym wypadku chodziło o zrównanie w wypowiedzi tego, że sieć Heyah należy do Ery). Upraszczając cały opis sytuacji doszło do tego, że każdej osobie, która była wtedy w punkcie dostało się: koledze za to, że ma ADHD i ponoć brudne paznokcie, kierowniczce za to, że też nie jest lepsza skoro przyjęła do pracy kolegę. Ja stanąłem z boku czekając na rozwój wydarzeń. Chciałem powiedzieć parę przykrych słów aby ta osoba dała sobie spokój, ale powstrzymałem się.
Moje pytanie do czytelników (i oczywiście gospodarza :) ) jest następujące: Co w takiej sytuacji zrobić? Nie mogliśmy wymienić rozmówcy, natomiast delikatne sugestie co do zmiany tonu nie skutkowały.
Pozdrawiam,
Maks