Dziś mały przykład, jak niewielki powinien być ten pierwszy „sukces” trenowanej osoby. Ze wzglądu na brak miejsca i czasu opiszę to w pewnym uproszczeniu, niemniej tak, aby istotne elementy były jasne.
Weźmy tą wspominaną już wcześniej orkę i zobaczmy jak uczy się ją takiej czynności jak wyskakiwanie z wody na sygnał trenera. Orka jest bez wątpienia fizycznie zdolna do wykonania takiej ewolucji, niemniej nie jest to zadanie trywialne, tym bardziej że ma odbywać się na sygnał i tylko na sygnał.
W basenie, w którym pływa orka stosunkowo blisko dna rozpina się linę. Trener bardzo uważnie obserwuje zwierzę, w szczególności, kiedy przepływa ono w okolicach liny. Chcemy orkę skłonić do wyskoczenia z wody, więc każdy ruch w stronę powierzchni będzie krokiem we właściwym kierunku. I tak jeśli orka przepłynęła nad rozpiętą liną, to natychmiast dostaje nagrodę w postaci ryby. Jeśli przepłynie pod liną, nie dostaje nic.
Zwierzę stosunkowo szybko pojmuje, że jeśli chce nagrodę, to wystarczy przepłynąć nad rozpiętą liną. Rozpięcie tej liny blisko dna basenu ułatwiło obiektowi trenowanemu przypadkowe zrobienie czegoś dobrze i o to w tej fazie chodziło.
Inny przykład takiego „przyłapania” obiektu trenowanego na robieniu czegoś dobrze przytoczyła w jednym z komentarzy Monika. Jeśli chcemy np. wytresować papużkę, aby brała w dziobek małą piłeczkę i zanosiła ją do koszyczka, to pierwszym „sukcesem” moze być np. fakt dotknięcia samej piłeczki dziobem. Jeśli zauważamy takie zachowanie, to natychmiast nagradzamy je ziarenkiem. Co zrobić, jeśli papużka nie wpadnie na to? Bierzemy piłeczkę, dotykamy nią dziobka ptaka i….. nagradzamy (oczywiście papugę, nie siebie :-) )
Jak to zrobić trenując najbliższych (pamiętacie o naszej umowie o etycznym wykorzystaniu, nieprawdaż?) i co zrobić dalej opowiemy sobie następnym razem.
Zawsze uczono mnie, ze na poczatku trzeba zmieniac siebie, a nie innych. Pytanie czy wogole mozna zmienic kogos, a tymbardziej wbrew woli tej osoby?. To raczej Mission Impossible – tak jak piszesz Alex, wplywac jaknajbardziej.
Cześć Marcin :)
Myślę, że można wpływać na ludzi – zmieniać ich zachowania, nawet jak oni nie są tego świadomi. To chyba byłoby wychowanie wtedy ;)
Jak ktoś jest świadomy i nie chce zmiany, to „nie ujedziesz”.
A zmienić człowieka – jego sposób myślenia, a nie zachowanie – to już chyba duża praca z obu stron, wymagająca otwartości od zmienianego (to więcej niż zaufanie).
Oczywiście to tylko moje zdanie :)
Pozdrawiam radośnie :)
Tak myślę, że trwałe zmienianie ludzi to nic innego jak asertywność, czyli wymaganie od innych i nie zgadzanie się na coś co jest dla nas krzywdzące. Ale najpierw trzeba poukładać swoje wnętrze, być asertywnym wobec siebie.
Ja myślę, że zachowanie osoby niekoniecznie odzwierciedla, że zaistniała głęboka zmiana wewnątrz. Właśnie orki są znakomitym przykładem – robią to co trenerzy od nich wymagają, ale tego nie lubią, to rozbudza to w nich niechęć, nawet nienawiść mimo tego, że na zewnątrz u Disneya to trenowanie orki wygląda cacy. Wiele razy skończyło się to tragicznie dla trenerów!