Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera, Tematy różne

Time management czy Zasada Pareto?

Bellois wyraził w jednym z komentarzy powątpiewanie, czy Zasada Pareto rzeczywiście może być moim głównym systemem służącym do zarządzania czasem. Zgodnie z obietnicą opowiem jak ja to mniej więcej robię, może będzie to dla Was impulsem do przemyśleń. Oczywiście najpierw polecam uważną lekturę postu, w którym ta Zasada Pareto jest wspomniana, bo nie chcemy przecież się tutaj powtarzać.

Tak więc drogi Bellois, z pewnością nie uprawiam tego, co powszechnie nazywane jest Time Management, a w rzeczywistości jest próbą upchnięcia jak największej liczby zajęć w ograniczoną z natury ilość czasu. Naturalnie, że można w ten sposób zrobić więcej rzeczy, pytanie tylko, czy jest to najlepsza metoda do osiągnięcia sukcesu i zadowolenia w życiu. Osobiste doświadczenie życiowe pokazuje mi, że jest inna, dla mnie znacznie lepsza droga.
Droga ta polega na w miarę konsekwentnej eliminacji tego co nie przyczynia się do osiągania przez mnie moich celów (bądź też pożądanych stanów wewnętrznych :-)) Piszę „w miarę”, bo nie musi to być dokonywane z chirurgiczną dokładnością, wystarczy jeśli tego pozostawionego „tłuszczu” elementów zbędnych nie jest za dużo. Tutaj bardzo przydaje się właśnie stosowana podwójnie (4-64) Zasada Pareto.
Przy tej eliminacji w wypadku spraw osobistych na początku staram się:

  • ustalić, o co mi tak naprawdę chodzi. Ten temat wart jest osobnego postu i chyba do niego w najbliższych dniach wrócimy w dziale „Rozwój Osobisty”, bo wbrew pozorom nie jest to sprawa prosta, a ma ogromny wpływ na osiąganą jakość życia
  • rozważyć, jakie mam alternatywne metody osiągnięcia tego, co rzeczywiście chcę. Często okazuje się, że ta alternatywna metoda jest mniej kompleksowa, szybsza, tańsza, albo ma po prostu znacznie mniejszy współczynnik PITA.
  • zastanowić, czy naprawdę mi na tym zależy. Czasem są to chwilowe zachcianki niewarte większych inwestycji z mojej strony :-)

W wypadku kontaktu z klientami robię podobnie, z tym że muszę się o te rzeczy dopytać, tutaj przydaje się podejście opisane w poście „Wiedza idomysły”

Już ten opisany powyżej prościutki proces pozwala, poprzez redukcję koniecznych aktywności i zaangażowanych zasobów na tak dużą oszczędność czasu, że używanie czegokolwiek innego niż kalendarz w Outlooku, czy nawet kawałek kartki :-) staje się zbędne, ale to jeszcze nie koniec.

Następnym decydującym krokiem jest wykonanie tego, co postanowiłeś. Tutaj cały trick polega na determinacji i całkowitej koncentracji na odpowiednim działaniu. Jestem dość leniwym człowiekiem, ale jeśli już coś poważniejszego robię, to angażuję w to całą moją energię i uwagę, bez żadnego przysłowiowego „ale”. Tutaj też mam wrażenie, że wielu ludzi robi to inaczej, czasem może dlatego, że są zbyt wyczerpani robieniem rzeczy, które tak naprawdę mogliby sobie darować.
Metaforycznie, można by to przedstawić w ten sposób: typowy Time Management to okładanie się po całych dniach szablami na polu bitwy w nadziei na doprowadzenie do rozstrzygnięcia, (trochę jak w czasach Pana Wołodyjowskiego). Moje podejście bardziej jest zbliżone do metod ninja: to bardzo staranne przygotowanie (zarówno jeśli chodzi o dobór celów, jak i rozwijanie własnych umiejętności „technik walki”), potem przyjęcie dobrej pozycji i końcu błyskawiczne działanie z pełnym zaangażowaniem siły używając bardzo skutecznych „narzędzi”. Rezultaty są tak przekonywujące, że nie trzeba walczyć codziennie :-)
Powyższe brzmi bardzo idealistycznie, niemniej jest do zrealizowania w rzeczywistości, czego dowodzi choćby moja praktyka zawodowa. Klienci mają swoje rezultaty szybciej i pewniej, a ja mam więcej czasu na, rozumiane w szerokim tego słowa znaczeniu, „doskonalenie rzemiosła” którym np. zajmuję się teraz na wyspach.
Tam gdzie jest słońce, tam jest i cień, więc dla pełnego obrazu spójrzmy na ograniczenia opisanego powyżej sposobu:

  • pierwsze i oczywiste, to jest to, że nie należy go stosować w różnych sprawach dotyczących życia i śmierci. Nikt by nie chciał, aby leczący nas lekarz stosował 4% możliwej terapii w nadziei na 64% szans na wyleczenie. Tak samo nie chcielibyśmy, aby pilot, z którym lecimy na wakacje stosował tylko część procedur niezbędnych dla bezpieczeństwa lotu!! Całe szczęście, że większość spraw życiowych ma, jakby na to nie patrzeć, mniejszy ciężar gatunkowy, a wybierając sobie zawód, też możemy zwracać uwagę na ten czynnik.
  • ze względu na bardzo przeładowane programy w szkole i na wielu uczelniach, duża część populacji jest skutecznie wytresowana w poczuciu konieczności robienia różnych bezużytecznych rzeczy („bo tak trzeba”, albo „bo tak się robi”). W kontaktach z tego rodzaju ludźmi łatwo stać się celem różnych ataków, co warto uwzględnić dobierając sobie towarzystwo.
  • jeśli rzeczywiście znajdziesz te 4% działań i skoncentrujesz się na nich, to stają się one „mission critical” i nie bardzo możesz sobie pozwolić na poważniejsze potknięcia. To wymaga czasem wbudowania pewnych redundancji, a co najmniej przewidzenia Planu B, dla każdego z nich. Jest to pewien dodatkowy nakład, ale przeważnie i tak opłaca się to bardziej, niż „Time Management”.

Tyle, w dużym uproszczeniu, na temat poruszony w tytule. Jak zwykle przypominam, że powyższe jest odbiciem moich subiektywnych doświadczeń i niekoniecznie pretenduje do miana „prawdy absolutnej”. Z drugiej strony, muszę przyznać, że zarówno mnie, jak i paru „podopiecznym” bardzo podobają się osiągane w ten sposób rezultaty.
Więc „Use your judgement!!”
Zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (33) →
Alex W. Barszczewski, 2006-12-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne, Wasz człowiek w Berlinie

Rozmowa w sprawie podatków

Tuż przed wylotem na Kanary uświadomiłem sobie, że ze względu na bardzo zajętą jesień nie miałem kiedy zabrać się za moje zeznanie podatkowe 2005. W Niemczech (abstrahując od VAT) można rozliczać się z podatku dochodowego raz na rok (przynajmniej przy mojej formie działalności, zaliczki płaci się kwartalnie) i podobnie jak w Polsce termin składania zeznań jest gdzieś w kwietniu następnego roku. Jeśli ma się doradcę podatkowego, to nie jest problemem przedłużenie tego terminu nawet do końca roku, z czego nagminnie korzystałem. W tym roku wyjątkowo nie miałem czasu pozbierać rozproszonych w 2 lokalizacjach rachunków kosztowych (za 2005 !!), wiec dzwonię do przydzielonej do mnie pracownicy mojego doradcy:

Ja: „Frau Grill, jutro wylatuję na Kanary i nie miałem czasu zająć się moim zeznaniem podatkowym. Wrócę dopiero pod koniec stycznia i wtedy ewentualnie mogę pozbierać wszystkie papiery”

p. Grill: „Wie pan, w tym roku urząd skarbowy ustalił, że zeznania za poprzedni rok muszą być złożone maksymalnie do konca następnego. Ale wie pan co, ja tam zadzwonię i zobaczę co da się zrobić”

Dziesieć minut później telefon of p. Grill: „Urząd skarbowy przedłużył nam termin do końca lutego 2007, to powinno wystarczyć, nieprawdaż?”

Pamiętacie jak w poście „Jakość życia” pisałem o współczynniku PITA? To jest klasyczny przykład dlaczego mimo ponętnego podatku liniowego 19% ciągle nie przeprowadzam się do Polski.

Oczywiście podatki trzeba w Niemczech płacić i trochę się z doradcą pogimnastykować, ale jak słyszę o perypetiach moich znajomych z kraju, to muszę stwierdzić, że mam w tym aspekcie naprawdę niski PITA-Factor.

Komentarze (11) →
Alex W. Barszczewski, 2006-11-24
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak rozszerzać swój zakres swobody i jakość życia cz3a.

W odpowiedzi na mój ostatni post o rozszerzaniu lejka możliwości Grzegorz Łobiński postawił na swoim blogu parę ciekawych pytań, na które ze względu na wygodę pozwolę sobie odpowiedzieć tutaj. Tych pytań było bardzo wiele, więc nie będę ich teraz wszystkich cytował (polecam lekturę oryginalnego postu Loby). Nie muszę też już chyba dodawać, że odpowiedzi poniżej odzwierciedlają moje osobiste doświadczenia i poglądy i nie pretendują do miana prawdy absolutnej.

Więc teraz odpowiedzi:

Nie zawsze można jednoznacznie stwierdzić, czym mam na coś realny wpływ, czy też nie. Zdarzało mi się też oczywiście mylić w takich osądach. Całe szczęście, że życie, przynajmniej z mojego doświadczenia nie opiera się na matematycznej logice „prawda, czy falsz”, lecz bardziej na tym, co znane jest jako „fuzzy logic”. W codziennym życiu (w przeciwieństwie do egzaminu na studiach, bądź jakiś krytycznych zadań) nie musisz mieć zawsze racji, wystarczy że masz ją wystarczająco często :-)

Tak samo stwierdzenie, że na coś nie mamy wpływu nie oznacza, iż nie będziemy go mieli w przyszłości. Właśnie skoncentrowanie się na rzeczach przy których możesz coś realnie zmienić powinno rezultować rozszerzeniem Twojej strefy wpływów w ogóle.

„Jeśli odwrócę się od sprawy to jasne jest, że nic nie zmienię, ale czy nie jest wysoce prawdopodobne również to, że w przyszłości w porę nie zauważę, gdy otoczenie, warunki zewnętrzne zmieną się same, bez mojego udziału na tyle, że mój wpływ mógłby być w tej nowej sytuacji istotny?” Tutaj właśnie istotna staje się różnica, czy przestajesz się interesować sprawami na które nie masz wpływu (czego nie powiedziałem), czy też tylko przestajesz się nimi przejmować (w sensie zaangażowania emocjonalnego). Aby zauważyć zmieniające się warunki na ogół wystarczy beznamiętna, lecz uważna obserwacja.

Jeśli nie przejmujesz się tym, na co nie masz wpływu, to masz więcej energii i zaangażowania, aby robić rzeczy na które tenże wpływ masz. Dzięki temu na ogół Twoje działania przynoszą konkretne rezultaty i to poszerza Twój zakres swobody (jeśli mądrze te działania dobrałeś).
Jeśli chodzi o źródła motywacji, to ja zazwyczaj czerpię je z moich marzeń, z tego co chcę osiągnąć, a nie tego co chcę naprawić (to jest subtelna, aczkolwiek istotna różnica). Z całą resztą Twojej wypowiedzi o pierwszym kroku zgadzam się, z zastrzeżeniem, że dobrze jest robić go tam, gdzie możemy coś realnie zmienić.

Kolej na Twoje, jak piszesz, najważniejsze pytania. Tutaj pozwolę sobie je dla precyzji zacytować:

„Czy porzucając tematy, na które, wydaje mi się nie mam wpływu, nie idę na tzw. łatwiznę?”
Zdefiniuj określenie „łatwizna”. Ja w życiu staram się osiągnąć moje cele możliwie najmniejszym nakładem środków, czasu i energii, pod warunkiem, że robię to w etyczny sposób a na koniec dnia wszyscy zainteresowani są w miarę „do przodu”. Co jest w tym złego?

„Czy to dobra analogia? Życie jak biznes, alokacja zasobów, efektywność, stopa zwrotu?”
„Dobroć” tej analogii musi sobie każdy indywidualnie ocenić :-) Tak czy inaczej większość z nas stara się (często nie zdając sobie z tego sprawy) postępować podobnie jak w prowadzeniu dobrego biznesu :-) Dla przykładu, dobrowolnie zadajesz się przecież z tymi ludzmi, z którymi (w szerokim tego słowa znaczeniu) jest Ci najlepiej (optymalna alokacja zasobów), a kiedy kochasz się z Twoją przyjaciółką, to starasz się (mam nadzieję!), aby obie strony miały z tego jak największą przyjemność (maksymalizacja „stopy zwrotu” :-)). Co w tym złego? :-)

„Czy naprawdę dobrze jest, żeby o tym czym będę zaprzątał swoje myśli decydowały warunki zewnętrzne?”
Uwaga, ja tego nie powiedziałem! Jeśli przejmuję się rzeczami na które mam wpływ, to o zakresie decyduje kombinacja zarówno warunków zewnętrznych jak i mojej zdolności wpływania na nie.

„Czy twoje ograniczenia wpływają na twoje wybory, czy też twoje wybory wpływają na twoje ograniczenia?”
To jest bardzo interesujące pytanie. Prawdopodobnie działa to w obie strony, przynajmniej u mnie :-)

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2006-11-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak rozszerzać swój zakres swobody i jakość życia cz3.

Dziś wróćmy na chwilę do dalszych metod pozytywnego wpływania na kształt lejka naszej swobody wyboru.
Nasze aktualne rozważania nawiążą luźno do koncepcji dwóch kręgów wspomnianych w starej i dość znanej książce Covey’a „Seven Habits of Highly Effective People” (uwaga, polskie wydanie ma w tym miejscu błąd, bo tłumacz nie zrozumiał idei autora i przełożył „circle of concern” na „krąg zainteresowań” zamiast na „krąg tego, czym się przejmujesz” i potem „dopasował” całą resztę :-)). To, co piszę poniżej stosuję z powodzeniem od początku lat 90, niemniej jak zwykle proponuję, abyście potraktowali moje słowa wyłącznie jako impuls do własnych przemyśleń.
Jeśli rozejrzymy się po otaczającej nas rzeczywistości, to z pewnością każdy może wyodrębnić ten zakres spraw i zagadnień, na który osobiście ma realny wpływ. Na przykład takimi rzeczami mogą być: zawód który wykonujesz, miejsce w którym żyjesz, partner, z którym jesteś, książki, które czytasz, system wartości, którym się kierujesz, ludzie, którymi się otaczasz i last but not least Twoją wartość rynkową. To jest tak zwany krąg Twoich wpływów. Cała reszta poza tym (do celów praktycznych upraszczając nieco zagadnienie, bo według niektórych religii i nowoczesnej fizyki wszystko jest w jakiś sposób ze sobą połączone i przez to wpływa na siebie wzajemnie) to morze spraw, nad którymi mamy taką kontrolę, jak nad pogodą, czyli żadną.
Z drugiej strony każdy z nas w życiu przejmuje się tym i owym.
Jeżeli teraz narysujemy sobie mentalnie okręgi symbolizujące zakres tego, na co mamy wpływ, jak i tego czym się przejmujemy, to u większości ludzi ten pierwszy będzie znacznie mniejszy od drugiego. Co to oznacza? Ni mniej ni więcej to, że wielu z nas przejmuje się rzeczami na które nie ma realnego wpływu!!! Co to da??? Jakie karygodne marnotrawstwo czasu i energii!! Jeśli zamiast tego skoncentrujemy się tym, na co mamy wpływ, to zazwyczaj rezultat będzie znacznie lepszy a nasza strefa wpływów (a co za tym idzie możliwości wyboru) będzie się poszerzać.
Parę przykładów:

  • zobaczcie na ilu blogach dyskutuje się o sytuacji politycznej w kraju, ilu ludzi przejmuje się różnymi wyczynami aktualnej ekipy rządzącej. Nasz wpływ na takie rzeczy (realnie) – zero. Mamy za to wpływ na wybór kraju, w którym żyjemy, względnie taki model życia i zarabiania, aby (abstrahując od totalitarnej dyktatury) być w dużej mierze niezależnym od „rozgrywek na górze” w dowolnym państwie (też polskim). Teraz przeszukajcie blogosferę, albo choćby krąg znajomych i zobaczcie kto naprawdę przejmuje się tymi ostatnimi kwestiami (ja tak :-))
  • ilu ludzi przejmuje się tym, co powiedzą inni (wpływ minimalny, bo zawsze części otoczenia nie będziemy pasować), zamiast skoncentrować się na znalezieniu takiego środowiska, gdzie będziemy akceptowani, ba nawet pożądani dokładnie tacy, jacy jesteśmy.
  • ilu ludzi przejmuje się tym, co pomyśli o nich dana osoba X, względnie jak zrobić „odpowiednie” wrażenie na kliencie Y zamiast „przejąć się” tym, aby mieć do czynienia z osobami/klienami, którzy chcą nas takimi jacy jesteśmy
  • z podobnej beczki wiele osób przejmuje się jak „poprawić” szefa, kolegę z pracy, bądź partnera zamiast przejąć się tym, aby znaleźć lepiej pasujące egzemplarze :-)

Dla zainteresowanych mam teraz małe zadanie domowe: przemyślcie w jakim procencie przejmujecie się sprawami, na które nie macie realnego wpływu i jaki wpływ ma to na Wasze życie. Zapraszam też do dyskusji w komentarzach,

Komentarze (28) →
Alex W. Barszczewski, 2006-10-30
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak rozszerzać swój zakres swobody i jakość życia cz2.

Dziś porozmawiajmy o kolejnym podejściu, przy pomocy którego znacząco możemy poszerzyć sobie zakres swobody, a mianowicie umiejętnym wykorzystaniu Zasady Pareto. Zasada ta powinna być dość dobrze znana, ale na wszelki wypadek powiedzmy krótko o co chodzi. Vilfredo Pareto był żyjącym na przełomie XIX i XX ekonomistą włoskim, który zauważył, że 20% ówczesnej populacji Włoch zbierało ok. 80% dochodów tejże populacji. Z czasem okazało się, że ta zasada mniej czy bardziej sprawdza się w zdumiewającej ilości bardzo różnych przypadków (20% klientów generuje 80% dochodów, ale też 80% problemów pochodzi od 20% klientów, to samo z pracownikami, sprawdza się też w tak banalnych sprawach jak idealne wysprzątenie mieszkania :-)) Innymi słowy, jeśli na jednej osi odłożymy nakłady na dowolny cel, a na drugiej stopień jego osiągnięcia, to w wielu (ale oczywiście nie wszystkich) sytuacjach życiowych linia od zera do 100% nie będzie prostą, lecz zbliżoną do krzywej logarytmicznej, czyli na początku łatwo jest osiągnąć wyraźną poprawę, potem coraz trudniej (ostatnio testuję to przy utracie wagi o 10 kg – pierwsze 2 kilo poszły prawie same :-))

OK, to większość z Was zapewne już zna :-) Cały trick zaczyna się przy podwójnym zastosowaniu Zasady Pareto:

Jeśli 20% nakładów może przynieść 80% rezultatu końcowego i przy założeniu, że ta zasada jest prawdziwa, to 20% z tych 20% (czyli 4% początkowych nakładów) może dać nam ciągle jeszcze 80% z 80% (czyli 64% pierwotnego maksymalnego wyniku końcowego).

Ta zasada najwyraźniej byłaby bardzo niebezpieczna w wypadku pojedynczych działań wymagających 100% koncentracji i wysiłku (np. skomplikowana operacja chirurgiczna, łądowanie Jumbo Jetem :-)), ale bez wątpienia warta jest rozważenia przy wielu dość złożonych sprawach życiowych.

Osobiście od wielu lat, zamiast jak wielu ludzi rzucać się na jakieś wyzwanie staram się najpierw znaleźć te krytyczne 4% i jeśli je zlokalizuję, to z całą energią koncentruję się na nich. W ten sposób w wielu wypadkach bardzo szybko osiągam całkiem przyzwoite rezultaty (64% maximum :-)) całkiem niewielkim nakładem czasu, pieniędzy, czy innych zasobów. Oczywiście zawsze można potem pracować nad doskonaleniem tego, co osiągnęliśmy (jest jeszcze do wygrania 36%), ale robimy to już z całkiem innej pozycji wyjściowej.

To funkcjonuje u mnie nie tylko w życiu prywatnym, ale też w praktyce zawodowej. Klienci są bardzo zadowoleni, jeśli działania szkoleniowe już po krótkim okresie czasu i stosunkowo niewielkim nakładem finansowym przynoszą znaczące rezultaty. A ja właśnie robie to tak, że najpierw wykorzystuję moje doświadczenie i czas do znalezienia tych 4 %, a następnie w umiejętny sposób realizuję dokładnie to, co w danym konkretnym przypadku robi największą różnicę. Potem wszyscy są zadowoleni i bazując na tych wynikach możemy pracować dalej.
Jak zwykle na tym blogu, przedstawiłem dziś wyłącznie mój osobisty punkt widzenia, to wyszukiwanie kluczowych 4% funkcjonuje bardzo dobrze dla mnie. Niekoniecznie musi to tak samo działać dla Ciebie drogi Czytelniku. Tak czy inaczej przemyśleć warto :-)

Jeśli macie jakiekolwiek pytania, to zapraszam do dyskusji.

Komentarze (52) →
Alex W. Barszczewski, 2006-10-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak rozszerzać swój zakres swobody i jakość życia cz1.

W komentarzu do mojego postu na temat zachowania przez całe życie swobody wyboru Kuba zaproponował abym sformułował „wzór” na jej zwiększanie  :-)

Myślę, że stworzenie takiego prostego równania jest niemożliwe, niemniej w kolejnych odcinkach gotów jestem podzielić się z zainteresowanymi Czytelnikami osobistymi doświadczeniami i poglądami w tym względzie. Jak zwykle na tym blogu, to co piszę nie musi być ogólnie obowiązującą prawdą. Co prawda wszystkie te rzeczy funkcjonują dla mnie i kilku innych ludzi, mimo tego każdy powinien podejmować rozważne decyzje o ich ewentualnym stosowaniu.

Tworząc więc elementy naszego „wzoru” na jakość życia zacznijmy od wprowadzenia dość znanego w USA czynnika, który nazywa sie PITA Factor. PITA pochodzi od Pain In The Ass i całość oczywiście oznacza współczynnik bólu w ….. , czyli innymi słowy wszelkie mogące wystąpić komplikacje problemy i trudności.
W oparciu o ten współczynnik już dawno temu wypracowałem sobie Pierwsze Twierdzenie Alexa, które bardzo pomagało mi (i pomaga) w podejmowaniu decyzji o podjęciu różnych działań zarobkowych.
Twierdzenie to brzmi. Jeśli inne czynniki uznamy za stałe, to możliwa jakość życia jest wprost proporcjonalna do osiąganych dochodów i odwrotnie proporcjonalna do PITA przy ich uzyskiwaniu.

Co to oznacza w praktyce?
Na przykład możemy podjąć się nowej działalności, która przyniesie nam znacznie więcej pieniędzy (czy też zaszczytów, przyjemności itp.) a mimo to subiektywnie odczuwać pogorszenie się jakości życia, bo nieproporcjonalnie wzrośnie współczynnik PITA (ilość godzin pracy, stress, problemy itp.)
Można też zmienić nasz sposób zarabiania tak, że absolutne dochody nam spadną, ale dzięki jeszcze większemu spadkowi PITA nagle o wiele bardziej delektujemy się życiem.
Ten ostatni przypadek przerabiałem, kiedy zdecydowałem się zrezygnować z obiecującej kariery jako właściciel małej, ale prężnej firmy IT i zająć się komunikacją międzyludzką.
W IT miałem co prawda znacznie większe przychody, ale z drugiej strony masę wyzwań i problemów codziennegoi biznesu, które powodowały, że tak naprawdę nie bardzo miałem jak i kiedy tych pieniedzy sensownie wydawać. Pamiętam jak szokujące było dla mnie wtedy stwierdzenie faktu, że pewna znajoma, która pracowała w jednym szwajcarskim hotelu miała o wiele wyższą jakość życia niż ja!! Więcej wolnego czasu, więcej podróży, hobby, sportu itp. mimo iż czysto ekonomicznie była przy mnie liliputem!!
Kiedy zdecydowałem się zmienić zawód i zostać trenerem, to oczywiście moje przychody spadły, ale jednocześnie spadły moje koszty a PITA zmniejszyła się dramatycznie :-) Mimo kłopotów z rozpoczęciem nowej działalności od zera odczuwalna jakość życia wzrosła prawie natchmiast!
Od tego czasu uważnie analizuję to twierdzenie, jeśli na horyzoncie pojawia się nowa propozycja biznesowa. Czasem bywa tak, ze np. mogłbym podwoić moje przychody, ale jśli PITA miałaby wzrosnąć w tym samym stopniu, albo co gorsza jeszcze bardziej, to mowie „nie, dziekuję” :-)

Jeśli pomyślimy dalej, to to twierdzenie można uogólnić i zastosować do wielu innych dziedzin życia. Uogólniona forma będzie brzmiała: Wpływ jakiegokolwiek czynnika na jakość naszego życia będzie wprost proporcjonalny do przynoszonych nam korzyści (w bardzo szerokim znaczeniu tego słowa) a odwrotnie proporcjonalny do związanego z nim PITA.

W ten sposób można na przykład wyjaśnić dlaczego pozornie wbrew logice (nominalnie wyższe podatki, spora odległość do ważnych klientów) mieszkam w Berlinie a nie w Warszawie. W tym drugim przypadku, mimo niewątpliwych korzyści natury biznesowej i logistycznej współczynnik PITA jest po prostu za duży :-)

Walth & Co – to twierdzenie można oczywiście zastosować w odniesieniu do związków :-) Interpretację możecie dopowiedzieć sobie sami :-)

cdn. za parę dni, bo jutro piszę o mentorowaniu.

Komentarze (14) →
Alex W. Barszczewski, 2006-10-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Swoboda wyboru w trakcie Twojego życia

Witajcie!

Jak zapewne zauważyliście jestem ostatnio trochę zajęty (szkolenia i coachingi w różnych miejscach i krajach), stąd pewna nieregularność w pojawianiu się nowych wpisów. Potrwa to jeszcze tak około 2 miesiące. Myślę, że okażecie mi zrozumienie.

Dziś porozmawiajmy o niezwykle ważnym aspekcie naszego życia, a mianowicie o tym, na ile jesteśmy w stanie podjąć wolny wybór dotyczący tego co i jak robimy. Swoboda wyboru pozwala nam w miarę szybko reagować na zmiany otoczenia (to w dzisiejszych czasach zdarza się bardzo często), jak też daje miłe poczucie, że to my sami jesteśmy panami naszego losu.

Jeśli weźmiemy typowy przypadek życia człowieka, to na ogół wygląda on tak jak na poniższym rysunku:

W momencie kiedy zaczynamy funkcjonować jako świadoma swojego bytu jednostka (o ile nie przyszliśmy na świat obciążeni poważną chorobą, bądź upośledzeniem) mamy swobodę wyboru ograniczoną w praktyce tylko tzw. normalnymi możliwościami fizycznymi człowieka (pkt.1). Potem, w rezultacie podejmowanych przez nas decyzji ta swoboda ulega najczęściej zawężeniu (pkt.2) i jeśli nie zwracamy na to uwagi (bo przecież wszyscy wokół robią tak samo :-)) to zaczynamy (pkt.3) niebezpiecznie zbliżać się do tej granicy (pkt.4) kiedy nie mamy już żadnej możliwości zmiany kierunku, w którym toczy się nasze życie i prostą drogą zdążamy ku nieuchronnej dla każdego z nas śmierci.

Oczywiście jest to tylko taki średni przypadek. Znam też osobiście bardziej ekstremalne, np. młodą kobietę, z dwójką dzieci, sporym kredytem do spłacenia i bez specjalnych kwalifikacji, które mogłaby wykorzystać na rynku pracy (lewy rysunek poniżej)

Ten rysunek po prawej stronie to znany mi człowiek, który całe życie miał szeroką gamę możliwości i wyborów (bo dbał o to), dopiero na starość zaczęło mu się to gwałtownie zmniejszać (zdrowie), po czym umarł.

Teraz jak zwykle parę niewygodnych pytań dla Was:

  • jak wygląda „lejek” Twojego życia?
  • w którym jego punkcie jesteś?
  • jaka jest jego dalsza tendencja?
  • jeśli będziesz podejmował takie decyzje jak dotychczas, to jak będzie on wyglądał w przyszłości?
  • jak Ci się podoba taka perspektywa?

Dla zainteresowanych, narysowałem też lejek mojego dotychczasowego życia, tak mniej więcej wygląda :-)

Czasem na treningach ludzie młodsi ode mnie o ok. 20 lat pytają skąd biorę tę energię i power. Część tajemnicy wyjaśnia właśnie ten rysunek :-)

PS: Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że wiele dobrych rozstrzygnięć (na przykład życia z pasującym partnerem ) ogranicza naszą swobodę wyboru i niekoniecznie musi to być coś negatywnego. Z drugiej strony warto być bardzo ostrożnym w podejmowaniu ograniczających nas decyzji, jeśli powodują one nieodwracalne konsekwencje.

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2006-09-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 4 of 4«1234
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025