Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

„Negatywne” wydarzenia w życiu

Dziś chcę podzielić się z Wami interesującym spostrzeżeniem, które poczyniłem już dość dawno temu, a którego słuszność ciągle potwierdza mi się w życiu. Brzmi ono:

Dopóki postępujesz w miarę zgodnie z samym sobą i w miarę przyzwoicie, to wszystko, co Ci się przydarza dzieje się na Twoją korzyść. I to nawet wtedy, kiedy na pierwszy rzut oka wcale to na korzyść nie wygląda
Te obydwa „w miarę” zamieszczone w powyższym zdaniu uwzględniają fakt, że prawdopodobnie żaden z nas (a już na pewno autor tego postu :-)) nie jest aniołem, lecz zwykłym człowiekiem ze swoimi słabościami różnego rodzaju.

To, co napisałem powyżej to wyłącznie osobista i empiryczna obserwacja, którą potwierdza wiele rozmów, przeprowadzanych na ten temat z wieloma innymi ludźmi.

W moim przypadku, jeśli spojrzę wstecz, to widzę wyraźnie, że różne „nieszczęścia” (byłem zdradzany, porzucany, oszukiwany, okradany itp.) wydarzały się zawsze wtedy, kiedy albo zagalopywałem się w niewłaściwym kierunku, albo chciałem „utrwalić” i ustabilizować sytuację, która z późniejszej perspektywy byłaby dla mnie bardzo niekorzystna.

Najwyraźniej (choć nie tylko) widać to kiedy patrzę na historię moich relacji damsko-męskich. Zaczynając jako biedny jak przysłowiowa mysz kościelna, zakompleksiony chłopak przeszedłem do mojej dzisiejszej sytuacji baaaardzo długą drogę i przewędrowałem przy okazji dość sporo różnych warstw społecznych. Na każdym z tych etapów miałem oczywiście różne związki, które oprócz wielu przyjemności i lekcji życiowych (bo związek powinien wzbogacać nasze życie, nieprawdaż?) wnosiły ze sobą różne problemy i ostatecznie rozpadały się, czasem w bardzo nieprzyjemny i bolesny dla mnie sposób. Nie muszę opisywać, jak często zadawałem sobie bolesne pytanie „dlaczego akurat mnie musiało się coś takiego wydarzyć”, albo rozpaczałem, że pozornie idealna relacja rozpadała się z powodu „jednej, jedynej” sprawy, której najwyraźniej mimo wielu wysiłków z mojej strony nie dawało się zmienić.

Jak widzę to dzisiaj?
Ładnych kilka lat temu zrobiłem sobie specjalnie taką małą wycieczkę w przeszłość i pojechałem w różne miejsca, w których mieszkałem. Tam wielokrotnie udało mi się nawiązać ponownie kontakt z różnymi „księżniczkami”, dla których wcześniej z różnych powodów nie byłem wystarczająco obiecującym partnerem. Abstrahując od dosłownie kilku ostatnich relacji (które miałem będąc już pewnym i stabilnie stojącym w życiu mężczyzną), cała reszta była szokującym doświadczeniem. Nie będę może na forum publicznym wchodził w szczegóły, wystarczy że powiem, iż gdybym wtedy odniósł „sukces”, to bez wyjątku byłby to poważny błąd życiowy praktycznie uniemożliwiający mi dalszy rozwój i dojście do tego, kim jestem dzisiaj. To brzmi może nieco drastycznie, niemniej jestem przekonany, iż prawie każdy, dla kogo w życiu rozwój osobisty był ważny i kto ma wystarczającą perspektywę czasową do takiego spojrzenia wstecz dojdzie do podobnych wniosków. W tym kontekście wszelkie takie „katastrofy” były szczęśliwym zrządzeniem losu, dającym mi szansę na osiągnięcie czegoś więcej w życiu (w tym też znacznie lepszych związków).

Jeśli chcecie inny dość wyraźny przykład to proszę bardzo. Jako młody człowiek marzyłem o skromnym, ale beztroskim życiu na małym jachcie żaglowym i będąc w Austrii poświęciłem prawie dwa lata mojego życia na budowanie takiej łódki. Mając bardzo niewielkie możliwości zarabiania w którymś momencie splajtowałem kompletnie i straciłem wybudowany kosztem ogromnych wyrzeczeń kadłub. To było wtedy bardzo bolesną katastrofą, ale w rezultacie zabrałem się potem za swój rozwój, co zaowocowało ogromnym wzrostem nie tylko moich możliwości zarabiania pieniędzy, lecz przede wszystkim umiejętności radzenia sobie w życiu i cieszenia się wieloma jego aspektami.

Jaki z tego (i wielu innych przykładów) wniosek? Dla mnie jest to jasna wskazówka, że jeśli spotyka mnie jakieś nieprzyjemne zdarzenie, to jest to zapewne wyraźny sygnał, iż poruszam się w kierunku, który perspektywicznie patrząc nie jest dla mnie korzystny. Następnym krokiem jest zastanowienie się, jaką właśnie głupotę chciałem popełnić (będąc zazwyczaj zaślepiony co do jej długoterminowych konsekwencji) i co mogę w przyszłości zrobić lepiej.

Jakie są Wasze doświadczenia w tym względzie? Czy moje spostrzeżenia dotyczą tylko ludzi, którzy rozwijają się całe życie?

Komentarze (50) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Kiedy chciwość przesłania rozum

Na sympatycznej kolacji, na której ostatnio byłem, miałem między innymi okazję porozmawiania z jedną z bardzo kompetentnych pani notariusz i usłyszałem od niej niesłychaną historię o nagminnym zrywaniu umów przez deweloperów i „nabijaniu w butelkę” klientów, którzy chcieli u nich kupić mieszkanie. Dziś, na portalu gazeta.pl w artykule o nieruchomościach natknąłem się na podobną informację i aż się prosi, aby na ten temat coś napisać. Zacznijmy od zacytowania tego fragmentu artykułu (całość jest rozsądnie napisana i warta przeczytania):

„Ze względu na piorunujący wzrost cen nieruchomości deweloperom bardziej opłaca się zrywać umowy i wypłacać odszkodowania, niż ich dotrzymywać.
Deweloper, który w pogoni za zyskiem chce nabić klientów w butelkę, działa w następujący sposób:
• Podpisuje umowy z klientami.
• Za wpłacone przez nich pieniądze rozpoczyna budowę.
• Z regularnie wpłacanych rat finansuje zamknięcie kolejnych etapów.
• Kilka miesięcy przed zakończeniem prac z błahych powodów zrywa umowy z częścią klientów.
• Uzyskane w ten sposób mieszkania sprzedaje za cenę przynajmniej o kilkadziesiąt procent wyższą niż pierwotna.
Na taki proceder pozwalają mu dwie rzeczy:
• umowa przedwstępna nie jest podpisywana w formie aktu notarialnego. Akt umożliwia przeniesienie własności mieszkania bez zgody dewelopera na kupującego.
• niskie kary umowne. Jeśli deweloper musi zapłacić wysoką karę za wypowiedzenie umowy z własnej winy, rzadko kiedy się na to zdecyduje.
Jednak kary umowne wynoszą zazwyczaj ok. 5 proc. wartości umowy, a na wyższe deweloperzy nie chcą się zgodzić.”

W rozmowie z panią notariusz zapytałem, jak w takim razie wygląda kwestia dochodzenia przed sądem odszkodowania za utracone przez klienta korzyści (bo przecież ktoś mógł kupować mieszkanie w celach spekulacyjnych, bądź zawrzeć umowę kredytową i na takim zerwaniu ponosi konkretne straty) i ze zdumieniem dowiedziałem się, że w przypadku znakomitej większości umów (mówimy teraz o tych nie będących aktem notarialnym) nie ma to w Polsce szans. Nie mam w tej chwili pod ręką jakiegoś specjalisty od polskiego prawa cywilnego, aby to dodatkowo sprawdzić, jeśli tak rzeczywiście jest, to bardzo źle świadczy to o kilku sprawach:

  • polskie prawodawstwo sprzyja mocniejszym i bezwzględnym. To bardzo niedobry znak, bo tworzy pętlę sprzężenia zwrotnego, która wzmacnia takie zachowania i umacnia w tym kraju ludzi o wątpliwej etyce biznesowej. W rezultacie coraz więcej osób nabiera zdrowego nastawienia mówiącego „w ważnych sprawach życiowych, uważaj na to, co polskie” , albo wręcz decyduje się na szukanie swojego szczęścia poza krajem. Jako ciekawostka, w niemieckim prawie cywilnym (i o ile pamiętam, to w austriackim też) istnieje pojęcie tzw. Sittenwidrigkeit czyli w pewnym uproszczeniu niezgodności elementów umowy z dobrymi obyczajami i przyzwoitością. Ta klauzula jest nadrzędną nawet w stosunku do wolności zawierania umów i ma na celu ochronę słabszej, mniej zorientowanej w materii strony kontraktu. W rezultacie każdą umowę, w której są punkty wykorzystujące nieświadomość jednej ze stron w celu „nieprzyzwoitego” uzyskania korzyści przez drugą można zaskarżyć w sądzie cywilnym, który może orzec nieważność takich porozumień. Polski prawnik opisałby to zapewne lepszym językiem, w tej dziedzinie mój niemiecki jest lepszy od polskiego :-)
  • Tak jak to wygląda, to w większości umów z deweloperami można mówić o umowie kupna sprzedaży, lecz wystawieniu przez nich klientowi opcji na sfinansowanie budowy: jeśli ceny nie podskoczą zbyt wysoko, to budujący zawsze może przekazać mieszkanie osobie, który jego budowę sfinansowała, jeśli pójdą w górę, to to deweloper podziękuje swojemu taniemu „bankierowi” i sprzeda mieszkanie komuś, kto da więcej. Fakt, że takie zjawisko jest w danym kraju możliwe na masową skalę prowadzi do wniosków, których ze względu na patriotyczne uczucie wielu Czytelników nie będę tutaj publikował.
  • Najbardziej dramatyczną rzeczą jest fakt, że tak wielu ludzi (często z wyższym wykształceniem!!!) takie umowy w ogóle podpisuje. Jest to szczególnie problematyczne, kiedy na taką „inwestycję” trzeba załatwić kredyt i w wypadku zerwania takiego „kontraktu” przez dewelopera zostają oni „na lodzie” z kupą kłopotów i kosztów. Oczywiście, jeśli ktoś ma dużo pieniędzy i możliwości, to może sobie zaryzykować, bo najwyżej nic z tego nie wyjdzie, ale większość ma zupełnie inną sytuację. Wtedy jest dla mnie niepojęte, jak ktokolwiek przy zdrowych zmysłach, nie mając przyłożonego do głowy pistoletu, może w coś takiego w ogóle wchodzić?? Kto ich nauczył zawierania umów, w których jak pójdzie dobrze (czyli cena nieruchomości znacząco wzrośnie), to będą z tego interesu wykopani bez żadnej możliwości obrony, a jak pójdzie źle (ceny będą stagnować), to łaskawie otrzymają mieszkanie, którego budowę bezodsetkowo sfinansowali? Jasne, że wielu niedoświadczonych ludzi wykalkulowało sobie jak bardzo „zarobią” na dalszym wzroście cen, zapominając o kosztach kredytu, kosztach straconych możliwości, a także o tym, jak ten zysk, w wypadku mieszkania w którym mieszkają, będą chcieli zrealizować (wyprowadzą się do namiotu??). Są też osoby, które zdobywanie pozycji życiowej zaczynają od kupowania na kredyt mieszkania, bo tak robą wszyscy wokoło. Osobiście uważam to za kiepską strategię (jeśli chcecie mogę ten temat rozwinąć), ale OK, to jest ich życie, ich decyzja. To, co mnie dziwi, to fakt, że w swojej desperacji spowodowanej chciwością (nazwijmy rzecz po imieniu), albo błędnym obrazem świata i możliwości, które on oferuje, podpisują umowy w oczywisty sposób niekorzystne dla nich, często co gorsza nawet nie starając się zasięgnąć rady kogoś kompetentnego. Proszę, wyświadczcie sobie tę przysługę i zamiast brać udział w takim marszu lemingów używajcie Waszego umysłu. Życie pełne jest różnorakich sposobności i nie ma konieczności pakowania się w wątpliwe interesy!!

    Ktoś może powiedzieć, że często deweloperzy nie pozostawiają Wam innego wyjścia, jak zawarcie takiej „umowy”. Kto Cię zmusza do udziału w takiej grze?? Pamiętacie to skuteczne narządzie w postaci stwierdzenia „beze mnie” ? Pamiętacie, co pisałem o współczynniku PITA ?

    PS:

    • Na nieruchomościach najlepiej zarabia się tak, jak na używanych samochodach – kupując je poniżej ceny rynkowej
    • Full disclosure: posiadam kilka nieruchomości, w żadnej z nich sam nie mieszkam, każdą kupiłem poniżej rynku :-) Sam mieszkam w różnych atrakcyjnych miejscach bezproblemowo wynajmując mieszkania zgodnie z życzeniem i za rozsądną cenę
    • W tamtym artykule podane jest jak to ktoś na 55 metrowym mieszkaniu w Warszawie „zarobił” w ubiegłym, dość wyjątkowym roku (czysto rachunkowo) 70.000 zł. To daje ok. 5800 miesięcznie. Niby dużo, ale taki przyrost dochodów (ok. 1500 euro) można uzyskać na kilka innych sposobów i to do tego na trwale :-)
    Komentarze (117) →
    Alex W. Barszczewski, 2007-02-19
    FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
    Motywacja i zarządzanie

    Reakcja na błędy innych

    Kilka postów wcześniej mówiłem o reakcji graczy zespołu Portugalii na strzelenie przez jednego z ich obrońców samobójczej bramki w małym finale Mistrzostw. W komentarzach wywiązała się interesująca dyskusja, która zmotywowała mnie do jasnego i otwartego przedstawienia mojego podejścia do tego zagadnienia.  Oto ono:

    Jeżli akurat jesteś w trakcie jakiejkolwiek „gry” do której potrzebujesz całego zespołu, to mimo popełnienia przez kogoś błędu przede wszystkim grajcie dalej!!

    Nie obwiniaj „winowajcy”, nie rób awantur, nie pozwól, aby on zaczął się obwiniać, czy rozpaczać – grajcie dalej!!

    Tak było na tamtym meczu, o którym pisałem. Tak jest też, kiedy np. w trakcie koncertu orkiestry ktoś zagra niewłaściwy dźwięk. Możecie sobie wyobrazić, co byłoby, gdyby dyrygent zareagował zarzutami, albo delikwent próbował zagrać tą nute jeszcze raz???. Podobnie ma się rzecz w wielu innych sytuacjach, kiedy przede wszystkim sprawa musi pójść dalej.

    Pamiętam jak kiedyś w dość ruchliwym kanale na Intracoastal Waterway moja ówczesna kobieca załoga wrzuciła do wody linę, która owinąwszy się w śrubę błyskawicznie pozbawiła 3,5 tonową łódkę napędu a co za tym idzie i możliwości sterowania. Po pierwszej myśli  „O shit!!” nie pozwoliłem „sprawczyni” tłumaczyć się i przepraszać, lecz natychmiast pokierowałem do postawienia jakiegokolwiek żagla, co po paru dziwnych manewrach chwilowo uratowało sytuację. W przeciwnym wypadku sprawa mogłaby skończyć się kolizją z kimś większym i szybszym, czego za wszelką cenę należało uniknąć.

    Piszę o tym, bo często w życiu jesteśmy w podobnej sytuacji i wielu ludzi reaguje niewłaściwie (kiedyś widziałem jak na prezentacji jeden z prezentujących zrobił drobny błąd, którego pewnie nikt by nie zauważył, gdyby jego partner nie wtrącił się i nie zaczął go poprawiać :-)).

    W takich sytuacjach zalecam punkt pierwszy z amerykańskiego podręcznika dla pilotów: „in any emergency in the air, first of all, fly the plane”

    Ok, a co robić i jak reagować na błędy podwładnych po „wylądowaniu”?

    Osobiście rozróżniam dwa przypadki:

    • błąd został popełniony przy próbie zrobienia czegoś nowego, zastosowania nowej, potencjalnie lepszej metody, gdzie była realna szansa powodzenia i spodziewany rezultat uzasadniał podjęcie ryzyka (w języku rachunku prawdopodobieństwa powiedzielibyśmy o dużej wartości oczekiwanej, bądź tzw. nadziei matematycznej :-)). W takim przypadku skłonny jestem zaksięgować straty jako koszt zdobycia doświadczenia i mówię delikwentowi „wyciągnij wnioski i próbuj dalej”
    • błąd był rezultatem niedbalstwa, niechlujstwa, niekompetencji, bylejakości i tym podobnych czynników. Tutaj wyznaję zasadą „zero tolerancji”, bo inaczej będę wzmacniał u podwładnego niepożądane zachowanie. Oczywiście jest rzeczą konieczną uprzedzenie pracowników o takim podejściu do tego rodzaju błędów, bo niestety nie jest ono w Polsce zbyt rozpowszechnione i w wielu firmach istnieje tolerancja dla bylejakości.  Przykładów z życia codziennego nie muszę Wam chyba przytaczać.

    Myślę, że ten prosty post odpowiedział na kwestie, które poruszaliście w korespondencji ze mną. Jeśli któraś z nich pozostała otwarta , to jak zwykle zapraszam do rozmowy w komentarzach.

     

    Komentarze (22) →
    Alex W. Barszczewski, 2006-07-18
    FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
    Jak zmieniać ludzi wokół nas, Rozwój osobisty i kariera

    Samobójcza bramka

    Właśnie wróciłem z ogromnej party na ulicach Berlina, gdzie ponad milion ludzi kibicowalo Niemcom w meczu z Portugalią. Doskonała zabawa. Normalnie piłka nie interesuje mnie wcale, od czasu do czasu trzeba jednak przetestować coś nowego, a mieszkając tak niedaleko berlińskiej Fun Mile to prawie obowiązek :-)

    No, ale nie o tym chcę pisać. W czasie meczu była taka sytuacja, kiedy to przy stanie 1:0 dla Niemców, w zamieszaniu pod bramką Portugalii jej obrońca skierował piłke do własnej siatki. Katastrofa!! Mecz o tak wysoką stawkę i taki błąd!! Co było interesujące, to reakcja kolegów nieszczęsnego zawodnika. Nie robili mu zarzutów, czy wręcz awantury. Przeciwnie, jeden ze współgraczy podszedł do niego i zaczął go pocieszać, jakby mówiąc „nie przejmuj się, teraz musimy grać dalej aby wygrać”. I cała drużyna bardzo walecznie starała się odrobić stratę.

    Spójrzmy teraz na siebie. Jak często my, jako managerowie, członkowie zespołu w pracy, czy nawet partnerzy w życiu osobistym reagujemy w zupełnie inny sposób na mniejsze, czy większe błędy innych, demotywując ich, bądź nawet zniechącając kompletnie? Moja obserwacja wykazuje, że w większości przypadków ludzie odpowiadają na błędy drugiej strony agresją, zarzutami, obwinianiem, złością. I dzieje się tak często nie tylko w sprawach życia czy śmierci, ale też przy rzeczach względnie błahych. Do czego jest to dobre??? Jak wpływa to na dalsze nasze kontakty z ludźmi, z którymi często musimy „grać ten mecz” znacznie dłużej niż 90 minut???

    Rita, tutaj masz przykład jednego z wielu szkodliwych programów i wzorców zachowań, które ciągle są powielane przez represyjne wychowanie w Polsce. Jak się dobrze zastanowimy, to znajdziemy mnóstwo takich przykładów wokół nas.

    Moje zalecenie: Niech każdy intensywnie zastanowi się, kiedy i jak często reaguje negatywnie w takich sytuacjach. Dla mnie takie spojrzenie na siebie było kiedyś dużym szokiem i myślę, że jak zrobicie to uczciwie, to może być takim dla wielu z Was. Całe szczęście, że to jest tylko pierwszy krok ku lepszemu, bo potem macie możliwość, aby tę swoją reakcję zmienić. Wierzcie, że warto, żyje się znacznie lepiej i ma się lepsze relacje z innymi.

    Powodzenia w samoanalizie i wprowadzaniu zmian!!

    PS: Jak już to zmienimy u siebie, to możemy szukać partnerów, którzy też będą mieli takie spokojne i wspierające podejście do naszch błędów. To zmieni w dużym stopniu jakość Waszego życia.

    Komentarze (13) →
    Alex W. Barszczewski, 2006-07-08
    FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
    Page 3 of 3«123
    Alex W. Barszczewski: Avatar
    Alex W. Barszczewski
    Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
    O mnie

    E-mail


    Archiwum newslettera

    Książka
    Alex W. Barszczewski: Ksiazka
    Sukces w Relacjach Międzyludzkich

    Subskrybuj blog

    • Subskrybuj posty
    • Subskrybuj komentarze

    Ostatnie Posty

    • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
    • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
    • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
    • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
    • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

    Najnowsze komentarze

    • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
      • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
      • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
      • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
      • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
      • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
    • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
      • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
      • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
      • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
      • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
      • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
    • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
      • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
      • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
      • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
      • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
      • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
    • Wyrzuć śmieci  (63)
      • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
      • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
      • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
    • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
      • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
      • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
      • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
    • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
      • mila: nigdy nie chcialam budowac...
      • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
      • Mila: musze patrzec na ludzi...
    • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
      • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
    • Jak nas oceniają  (30)
      • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
      • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
      • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
      • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
      • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

    Kategorie

    • Artykuły (2)
    • Dla przyjaciół z HR (13)
    • Dostatnie życie na luzie (10)
    • Dyskusja Czytelników (1)
    • Firmy i minifirmy (15)
    • Gościnne posty (26)
    • Internet, media i marketing (23)
    • Jak to robi Alex (34)
    • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
    • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
    • Linki do postów innych autorów (1)
    • Listy Czytelników (3)
    • Motywacja i zarządzanie (17)
    • Pro publico bono (2)
    • Przed ukazaniem się.. (8)
    • Relacje z innymi ludźmi (44)
    • Rozważania o szkoleniach (11)
    • Rozwój osobisty i kariera (236)
    • Sukces Czytelników (1)
    • Tematy różne (394)
    • Video (1)
    • Wasz człowiek w Berlinie (7)
    • Wykorzystaj potencjał (11)
    • Zapraszam do wersji audio (16)
    • Zdrowe życie (7)

    Archiwa

    Szukaj na blogu

    Polityka prywatności
    Regulamin newslettera
    Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025