Tak mówi stare łacińskie powiedzenie i ma ono zastosowanie nie tylko przy analizie napojów :-)
Ostatnio mówiliśmy o odbieraniu feedbacku i rad od innych ludzi, dzisiaj pomyślmy, czyje właściwie rady skłonni jesteśmy wysłuchać i zastosować w naszym życiu.
Bardzo często obserwuję w tym względzie dwie, dość mało konstuktywne postawy.
- Pierwsza polega na głębokim przekonaniu o własnej doskonałości i wyższości nad innymi. To podejście, dość rozpowszechnione wśród „młodych gniewnych” powoduje odcięcie się danej jednostki od potencjalnie nowych i przełomowych idei, co czasem długoterminowo bywa bardzo kosztowne. Skąd to tak dobrze wiem? Przyznaję się otwarcie, że też taki kiedyś byłem :-)
- Druga polega na łatwej wierze wszelkiego rodzaju „autorytetom”, czy to posiadającym jakikolwiek tytuł, nazwisko, czy też będącymi po prostu osobami znanymi. To Was nie dotyczy? A do kogo skierowane są reklamy, w których np. znany aktor zaleca usługi pewnego banku, albo takiż piosenkarz wybór określonego dostawcy telefonii komórkowej. Ile tysięcy studentów studiuje ekonomię u ludzi, których głównymi osiągnięciami jest wyprodukowanie paru mądrze brzmiących publikacji i mówiąc kolokwialnie, załapanie się na pracę, polegającą na dostarczaniu za pieniądze teoretycznych pseudotreści młodym ludziom, którzy ciężko muszą na to wszystko zarobić.
Czy też z mojej branży, ile jest płatnych kursów trenerskich prowadzonych przez ludzi, którzy na wolnym rynku (czyli w firmach, gdzie liczą się rezultaty) nie mieli by żadnych szans na zdobycie komercyjnego zlecenia za przyzwoite honorarium?
Moje gorące zalecenie dla każdego z Was, zanim napijecie się z jakiegokolwiek źródła wiedzy, przyjrzyjcie mu się uważnie oraz zastanówcie czy w danej kwestii jest to źródło z Waszego punktu widzenia kompetentne i czy podobają Wam się rezultaty przez tę osobę osiągane.
To oczywiście dotyczy też wszystkiego, co czytacie w tym blogu :-)
Mogę Wam powiedzieć jak ja to robię. Moich nauczycieli dzielę na dwie grupy: nauczycieli merytorycznych i nauczycieli życiowych.
Jeśli chodzi o tych merytorycznych, to zawsze staram się znaleźć ludzi tak dobrych w danej dziedzinie, jak tylko to możliwe. I tak biorąc przykłady z mojego życia:
- Inwestowania uczyłem się od pewnego multimilionera w USA, który robi to od 40 lat, a zaczął jako robotnik w fabryce
- Podejścia do biznesu od pewnego Austriaka, posiadającego w sumie średniej wielkości firmę, która mimo tego przynosiła bardzo duże profity a właściciel miał czas na dobre i ciekawe życie.
- Dobrej praktyki morskiej u emerytowanego kapitana amerykańskiej marynarki wojennej.
- Podejścia z sercem do innych, od kobiety, która mogłaby swoim obdzielić całą grupę ludzi.
I można by tak dalej……
To co chcę Wam powiedzieć, to to, iż warto zadać sobie trudu i poszukać dobrego nauczyciela (mentora) w danej dziedzinie. Potem trzeba tylko mieć otwarty umysł i z niego korzystać :-)
Opieranie się na byle jakich nauczycielach merytorycznych prowadzi do dużej bylejakości w Waszym życiu i z pewnością zasługujecie na coś lepszego.
Jako ciekawostka, żaden ze wspomnianych powyżej nauczycieli nie robił tego dla mnie za pieniądze. Jeśli chcecie wiedzieć jak ich do tego skłoniłem to polecam przeczytanie postu „Czy jesteś miłym człowiekiem?”
Mój Eurocity dojeżdźa powoli do Warszawy, więc o tej drugiej, bardzo ciekawej grupie nauczycieli napiszę jutro.
troszke nie na temat, ale ciekawa refleksja, mysle: znajomy mocno wsiakl w tematyke zwiazana z buddyzmem. jedna z opowiesci jakimi mnie uraczyl tyczy sie tego, ze (w uproszczeniu opracowanym na moje wlasne potrzeby) buddyzm zacheca do wybierania z niego tego co uwazamy za sluszne, dobre, wlasciwe i korzystaniu tak, zeby byc szczesliwymi. mnie wydaje sie to naturalne. czasem staram sie o tym rozmawiac i pamietam swoje zdziwienie gdy po raz pierwszy uslyszalem: 'jak tak mozna, jak mozna tak wygodnicko wybierac sobie co lepsze fragmenty i to co sie nie podoba po prostu odrzucac?’. naprawde czesto widze taka postawe, niesamowity wydaje mi sie poglad, ze z dobremu zawsze musi towarzyszyc zlo, ze sa nierozerwalnie ze soba pozwiazane. niby dlaczego, pytam?.. skad te masochistyczne sklonnosci do noszenia pokutnych workow?.. hmm?..
RM
Ciekawe spostrzeżenie :-) Myślę, że problem polega na specyficznym sposobie wychowywania w naszym kraju, ukierunkowanym w dużej mierze na wyprodukowanie bezproblemowych i bezwolnych roboli (też takich w nowocześniejszym wydaniu) i wyborców. Ja sam pamiętam, jak kiedyś uważałem, że tylko to, co przychodzi mi z trudem jest coś warte. mam wrażenie, że to nastawienie ciągle jeszcze podświadomie kieruje wieloma ludzmi. No coż, takie osoby mają na ogół (na własne życzenie) cieżej w życiu