Mój poprzedni post wywołał niezwykle ciekawą dyskusję, której rozmiar przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Najwyraźniej jest to bardzo istotne zagadnienie, więc będę od czasu do czasu dzielić się z Wami refleksjami na ten temat.
Refleksja pierwsza i niezwykle ważna:
Nie musisz być perfekcyjny, aby pokazać się światu. Ba, często nawet nie musisz być specjalnie dobry :-)
Wczoraj byłem w przedstawicielstwie Brandenburgii w Berlinie (jako firma mająca swoją bazę w Niemczech :-)) na prezentacji Wrocławia i całego województwa mającej bliżej nieokreślony cel, o czym za chwilę. W obecności licznych polityków i przedstawicieli biznesu pokazano trzy prezentacje (wszystkie były symultanicznie tłumaczone dla potrzebujących :-)):
1) Szef referatu rozwoju gospodarczego województwa przeprowadził „prezentację” na temat polityki innowacyjnej województwa. „prezentacja” polegała na monotonnym czytaniu (po polsku) slajdów pełnych tekstu (też po polsku!!!), gdzie polskie „haczyki” miały inną czcionkę, niż cała reszta. Przy całej sympatii dla regionu, była to po prostu katastrofa, która np. u każdego z moich klientów miałaby dla prowadzącego poważne reperkusje
2) Młody człowiek odpowiedzialny za turystykę w województwie pokazał (mówiąc po polsku) dynamiczną prezentację o turystycznych urokach regionu. To już było znacznie lepsze, choć niektóre atrakcje były pokazywane zdecydowanie za wiele razy. Slajdy były przynajmniej po niemiecku :-)
3) Młoda kobieta z Urzędu Miasta w nienagannej niemczyźnie opowiadała dlaczego Wrocław powinien dostać organizację Expo 2012. Slajdy były naturalnie też dopasowane do języka audytorium, a całość robiła najbardziej profesjonalne wrażenie (jeszcze jeden argument, że do wielu spraw trzeba dopuścić młodych i ambitnych ludzi a całą polityczną gerontokrację wysłać na emeryturę). W prezentacji można było mniej mówić na temat „dlaczego zasługujemy na Expo”, a zamiast tego powiedzieć „co będziecie z tego mieli, jeśli wygramy”, ale trudno wymagać od nieprzeszkolonych ludzi zrobienia prezentacji „sprzedającej” pewne idee.
Po części oficjalnej był bardzo dobry polski bufet i polska grupa jazzowa. Całość, przykładając biznesowe kryteria należy ocenić jako taką sobie, zwłaszcza biorąc pod uwagę zgromadzone audytorium.
Czy w związku z tym był sens takiego „wychylenia się”? Naturalnie!!! Nawet jeśli było to dalekie od perfekcji to przynajmniej część obecnych (wnioskuję to z moich rozmów) wyniosła stamtąd co najmniej dwie rzeczy: we Wrocławiu dzieje się coś ciekawego, co warto mieć na oku i że z Berlina do Wrocka jedzie się obecnie tylko 3 godziny samochodem. Samo miasto ponownie pojawiło się na radarze ludzi, którzy mogą coś tam zrobić i o to w gruncie rzeczy chodziło.
Wrocław ma tradycję takich „nieperfekcyjnych” starań. Jego ubieganie się o organizację poprzedniego Expo, przy ówczesnym stanie miasta można eufemistycznie określić jako odważną :-), ale było to działanie ściągające uwagę potencjalnych inwestorów na sam fakt jego istnienia. Dokładnie to, o czym napisałem w poprzednim poście :-)
Dlaczego nie mielibyście robić tego jak stolica Dolnego Sląska? Też nie musisz ani być perfekcyjny, ani robić to perfekcyjnie.
Refleksja druga:
Nawet nieznaczące wychylenie się może mieć znaczące skutki
Opowiem Wam teraz historię, która dotyczy jednego z naszych Czytelników (za jego zgodą, ze względu na obiecaną dyskrecję będę się tylko bardzo oględnie wyrażał).
Ten Czytelnik dość dawno temu umówił się ze mną na spotkanie przy kawce, aby pogadać. Chciał on przy okazji wysondować możliwość przeprowadzenia szkoleń dla swoich ludzi (prowadził mały team w jednej firmie IT), co, ze względu na ograniczenia budżetowe zakończyło się fiaskiem. Mimo tego mieliśmy ciekawą rozmowę i bardzo podobało mi się jego nastawienie do biznesu i samorozwoju. Niby nic takiego, bo znam kilkudziesięciu podobnych ludzi z branży.
Kilka miesięcy później pewien ważny manager z dużego koncernu opowiadał mi przy kolacji (spotykam się regularnie z różnymi ludźmi, aby pofilozofować o życiu i biznesie), że szuka dobrego Project Managera do dość ciekawego i przyszłościowego zadania. Na jego pytanie czy znam jakiegoś odpowiedziałem: „oczywiście, znam całe mnóstwo, tylko nie mogę Ci o nich nic powiedzieć, bo pracują u mojego klienta. Sorry. Ale znam jednego, który pracuje gdzieś indziej :-) Widziałem go co prawda tylko raz w życiu, ale zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Warto, abyście się poznali”. Mój rozmówca wyraził ochotę, więc w środku nocy wyrwałem mojego młodszego Kolegę z uregulowanego życia rodzinnego i po uzyskaniu jego zgody przekazałem kontakty dalej. Dziś Kolega ten zdobywa doświadczenia w zupełnie innej lidze i jestem przekonany, że doprowadzi go to do bardzo interesującej pozycji. A wszystko zaczęło od wychylenia się!
Refleksja trzecia:
Im mniej anonimowo wychylasz się tym lepiej
Im bardziej otwarcie (nie anonimowo) wychylasz się tym lepiej
W internecie panuje najwyraźniej moda, na ukrywanie swojej prawdziwej tożsamości, w myśl zasady im bardziej anonimowo tym lepiej. Generalnie, pominąwszy specjalne przypadki, to odwrotność tego jest prawdziwa. Jeśli chcesz, zwłaszcza w młodym wieku budować swoją reputację, to lepiej jest robić to z otwartą przyłbicą i pod własnym nazwiskiem. Wymaga to co prawda większej odpowiedzialności za to co piszemy, ale podnosi naszą wiarygodność.
Specjalnym punktem, który chcę przy okazji poruszyć, jest korespondencja do mnie. Generalnie mam zasadę, że nie odpowiadam na maile, których autor nie zadał sobie trudu, aby podpisać się choćby imieniem. Nie tylko ja mam taką zasadę, więc warto o tym pamiętać.
Refleksja czwarta:
Zachowuj się z klasą!
Już gdzieś wspominałem, nasze pojawianie się na radarze innych ludzi powinno odbywać się bez próby nachalnej autopromocji, czy też podobnych działań. Jeśli tego nie będziemy przestrzegali, to skutek będzie odmienny od zamierzonego. Na przykład ja mam na tym blogu zasadę, że jako nick autora nie może być użyta nazwa produktu, bądź serwisu (bo to jest miejsce dyskusji a nie promocji, do tego często wątpliwych zawartości) i w wypadku jej naruszenia zazwyczaj uprzejmie zwracam na to uwagę. Dzisiaj miałem taki przypadek, kiedy w odpowiedzi otrzymałem zarzut o „cenzurze” :-) Taki człowiek może sobie publikować gdzie chce….. tylko nie tutaj. Dokładnie tak samo funkcjonuje to w świecie realnym i warto o tym pamiętać.
Pozostałe refleksje wynikną zapewne w dyskusji :-)
Uważam, iż utrzymać klase w 'wychylaniu się’ jest najtrudniejszą i najważniejszą umiejętnością. Nie tylko brak nachalności, ale także pewne charakterystyczne indywidualności które wyróżniają Ciebie z tłumu. Dlatego tak ważne jest kreowanie własnej, oryginalnej osobowości.
Paweł
Na początku jest trochę trudno dokładnie wyczuć, jak daleko można się posunąć. Sam przypominam sobie takie własne „przegięcia”, że do dziś się rumienię na ich wspomnienie. Ważne jest, aby zdobywać takie doświadczenia w stosunkowo młodym wieku, wtedy zazwyczaj stawka nie jest tak wysoka, a straty łatwiej odrobić.
Ciekawe, co rozumiesz przez „kreowanie własnej osobowości”?
Myślę, że najważniejsze jest bycie ciekawym człowiekiem, ale może mówimy różnymi słowami o tym samym.
Pozdrawiam
Alex
Zgadzam się z Pawłem, ale 3 refleksja budzi we mnie pewne wątpliwości. Oczywiście, wśród nastolatków, script-kiddies czy autorek „rushoffych blooogasków” taka tendencja nadal istnieje. Jednak jeśli przyjrzysz się uważnie naszej rodzimej blogosferze to jednak takie zachowanie wydaje się być już rzadkością. Spójrz np. na 10przykazan.com (której nomen-omen jesteś członkiem :) ) – praktycznie na każdym blogu, na stronie głównej jest informacja: Nazywam się X.Y. Zajmuję się Z. I to jest w porządku, szczególnie w kontekście „wychylania się”. Po za tym, ludzie którzy podpisują się imieniem i nazwiskiem są niezprzeczalnie bardziej wiarygodni – jeśli wiesz coś o autorze bloga/strony – gdzie pracuje, czym się interesuje – chętniej wrócisz pod wskazany adres, niż do jakiegoś sam-nie-wiem-kogo.
Pozdrawiam!
Ludwik
Czytając Twoją wypowiedź mam wrażenie, że mówimy o tym samym. Jakie wątpliwości budzi więc w Tobie trzecia refleksja? Może to ja coś nieklarownie napisałem (późną porą :-))?
Pozdrawiam
Alex
PS: Na wszelki wypadek doprecyzowałem
Alex
Zgadzam się z Tobą najzupełniej, jeśli chodzi o to, że ważne jest aby brać odpowiedzialność za to, co się publikuje w sieci (również odpowiedzialność w pozytywnym znaczeniu) – moja „wątpliwość” dotyczyła jedynie „tendencji” o jakiej wspomniałeś. Staram się śledzić na bieżąco poczynania i trendy tzw. polskiej blogosfery i widzę, ze to, o czym piszesz odchodzi w przeszłość. Blogi nieznanych (czyt. niedających się poznać) autorów są z reguły pamiętnikami, z których ciężko coś „wynieść”.
Poruszyłeś kiedyś wątek blogów eksperckich – i chyba żaden z nich nie jest anonimowy (co również potwierdza tezę o wiarygodności :) ).
Tymczasem życzę spokojnej nocy :)
troszkę z tą anonimowością to przesada. Tzn w zasadzie, anonimowym podpisywaniem się w miejscach publicznych. Ja tam wychodzę z założenia że jak ktoś będzie chciał wiedzieć kim jestem to mnie znajdzie. Poza tym w zasadzie jaka jest różnica czy podpiszę się tu nickiem czy imieniem i nazwiskiem?
A co do reszty to się zgadzam:>
Qatryk
Sprecyzujmy co dokładnie miałem na myśli (najwyraźniej moja klarowność wypowiedzi pozostawała wczoraj sporo do życzenia :-))
1) Jeśli ktoś komentarz podpisuje imieniem, lub nickiem pod który podłożony jest link do strony, na której znajduje się też bliższa informacja o autorze, to nie jest to „występ anonimowy” w zrozumieniu tego, co napisałem. Sam też tak komentuję na innych blogach.
2) Każdy może występować anonimowo jeśli tak chce, moja uwaga miała wyłącznie znaczenie praktycznej rady dla tych, którzy zamierzają budować sobie reputację poprzez inteligentne zabieranie głosu w Sieci. Można, jak piszesz, zakładać że jak ktoś będzie chciał, to Cię znajdzie, tylko po co niepotrzebnie utrudniać innym robienie z Tobą „interesów” w szerokim tego słowa znaczeniu?
Ludwik
Dziękuję za wyjaśnienie
Pozdrawiam z deszczowego Berlina
Alex
Anonimowość w Internecie już dawno przestała się po prostu opłacać. ;)
Ja ze swego podwórka muszę powiedzieć, że podpisywanie się imieniem i nazwiskiem działa na *obydwu frontach* świetnie – znaczy po jednej stronie odbiera się takiego „wyraźnego” delikwenta jako bardziej otwartego (a więc wchodzi w grę odczucie sympatyczności), bardziej profesjonalnego (a więc przykłada się większą wagę do tego, co zrobił/powiedział), ale z drugiej strony, jest łatwiej takiemu podpisującemu się człowiekowi *dbać o własny poziom wypowiedzi* – ten podpis, to imię i nazwisko, po prostu sprawia, że się bardziej człowiek przykłada do tego co robi w Internecie.
Wystawiając swoje zdjęcia (kawałek czasu temu) w dość poważanym serwisie altphotos.com zauważyłem, że nazwisko autora daje i to, że oglądający szybciej kojarzą autora, więcej czasu poświęcają na zatrzymanie się nad pracą, oraz to – potwierdzając dowód Alexa – że potencjalny zainteresowany Twoimi pracami ma możliwość łatwego odnalezienia Cię w sieci (i kontaktu z Tobą).
A to się dosłownie opłaca ;)
Z drugiej strony, w miejscu takim jak na przykład ten blog, wolę podpisywać się jako Rudolf, a nie Marcin Szymczak; co prawda zostawiam zawsze z tym nickiem linka, który może poprowadzić każdego ciekawskiego do informacji o mnie, ale – jednak – wolę tego Rudolfa od formalnie brzmiącego pełnego imienia z nazwiskiem. Może dlatego, że chcę podkreślić bardziej „luźny” charakter mojego „wystąpienia”?
Ale tam, gdzie nie można łatwo czytelnikom wskazać drogi do informacji o tożsamości – warto się podpisywać w ten dłuższy, „sztywniejszy” sposób. ;)
Uwaga odnosnie klasy to wlasnie to czego bylo mi potrzeba w pierwszym wpisie. Aczkolwiek z mojego punktu widzenia delikatnie koliduje ona ze stwierdzeniem „Nie musisz być perfekcyjny, aby pokazać się światu. Ba często nawet nie musisz być specjalnie dobry”. Moze nie tyle o brak perfekcyjnosci chodzi, o ile bycie niespecjalnie dobrym.
To co w wypowiedziach ludzi denerwuje mnie niezmiernie, to wypowiadanie sie na tematy o ktorych nie ma sie najmniejszego pojecia. Nie, nie karze byc guru zeby zabierac glos – ale minimalna znajomosc sytuacji to chyba cos co jest potrzebne aby dyskusja byla w jakikolwiek sposob konstruktywna prawda?
No i tutaj wychylanie sie 'bylejakich’ i 'bylejak’ nie przyniesie raczej korzysci. Dlatego wydaje mi sie, ze klasa i podstawowa znajomosc tematu to podstawa do wychylania sie, czyz nie tak?
@Rudolf
Popieram inicjatywe podpisywania sie za pomoca pseudonimow! ; )
Mazz
Wypowiadanie się na tematy, o których nie mamy pojęcia to rzeczywiście kiepski pomył.
Co można zrobić w takiej sytuacji, aby mimo tego pozytywnie się wychylić?
Odpowiedź: zadać inteligentne pytanie :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex
Tak, wydaje mi się, że mówimy o tym samym. Dla mnie kreowanie własnej osobowości jest pracowaniem nad swoim charakterem, zachowaniami, itd. Tak naprawdę to trudno to opisać w słowach ale mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi ;)
Pozdrawiam,
Paweł
Paweł
W tym znaczeniu rzeczywiście mówimy o tym samym.
Moje wątpliwości dotyczyły kreowania własnego wizerunku za którym nie stoją rzeczywiste wartości, ale nie to miałeś na myśli :-)
Pozdrawiam
Alex
wychylanie się efekt motyla
Historii o której Alex napisał, o człowieku którego Alex spotkał tylko raz przy kawie. Jedna chwila, a prawdopodobnie pociągnęła za sobą całą masę zmian w życiu tamtego człowieka.
witam :-)
czytam tego bloga od kilku dni (a dokladnie to zdazylem przeczytac tylko wpis o wychyaniu sie cz.1. :-P), ale dorzuce tez swoje 2+1 gr :-)
nawiaze tez do wpisu o wychylaniu sie (ktory, bez aktualnego wpisu, wydaje mi sie niekompletny i pisany „po lebkach”)..
przede wszystkim nalezy zadac sobie kilka pytan o wychylanie sie i/lub zdac sobie sprawe, ze nie zawsze ten co krzyczy najglosniej ma najwieksze szanse na bycie zauwazonym:
1. czy kazdy musi sie wychylac, aby odniesc tzw. „sukces”? (dlaczego pisze „tzw.”? bo dla kazdego pojecie „sukcesu” moze miec inne znaczenie, ale o tym troche pozniej) odpowiedz moja brzmi: NIE! NIE KAZDY musi sie wychylac! zaryzykuje nawet stwierdzenie, ze wszyscy NIE MOGA sie wychylac, bo to bedzie mialo tragiczne skutki.. wyobrazmy sobie co by bylo, gdyby kazdy byl nadgorliwy (niektorzy nie znaja umiaru we wszystkim co robia :-P)? z kazdej strony doslownie atakowaliby nas ludzie ze swoim wyimaginowany wizerunkiem! od najdrobniejszych kwestii typu „o! chyba wypadlo cos panu z kieszeni – moze podniose?” (podczas gdy cos dopiero spada na chodnik :-P), do „wiekszego kalibru” typu: jeszcze nie wstalem rano, ale sasiad ktory chce sie wychylic juz puka do moich drzwi z zapytaniem czy moze nie zrobic mi zakupow.. hehe :-P dla mnie byloby to chore i, co najmniej, denerwujace.. poza tym wezmy pod uwage np. wiedze – nie sposob jest pokazac komus, ze jest od nas glupszy (a to tez moze byc (i czesto jest) sposob na autoprezentacje, „bo ile to ja nie wiem!”)! sztuka jest wytlumaczyc komus cos czego nie wie w taki sposob, zeby i to zrozumial, i nie poczul sie od nas glupszy, ze wczesniej tego nie wiedzial :-) a spotkalem nie raz ludzi, ktorzy tak wlasnie postepowali.. jak dla mnie takie zachowanie to anty-prezentacja..
2. co oznacza pojecie „sukces”? jak dla mnie to pojecie jest troche rozdmuchane.. dla jednych sukcesem bedzie spokojna praca za 2000/m-c, w biurze, w spokojnym otoczeniu.. dla innych (w tym dla mnie) taka praca by byla nie do zniesienia.. dla jednych 2000/m-c to spokojne zycie, dla innych – 10 000/m-c to wciaz malo i czuja sie niespelnieni.. rozni ludzie – rozne potrzeby ;-)
3. czy tzw. sukces mozna osiagnac tylko i wylacznie przez wychylanie sie? wg mnie – nie do konca.. ja np. nie lubie za bardzo krzyczec wszem i wobec „spojrzcie co robie! niezle mi idzie, co? nie wazne ze nie mam pojecia o tym co robie, ale jestem na afiszu!” – dla mnie to zwykle pozerstwo (tak czesto spotykane).. ja wole robic „swoje” – kto ma zauwazyc to zauwazy, kto nie zauwazy – tego nie interesuje co robie, wiec vice-versa..
4. czy ocena czlowieka po wychylaniu sie jest obiektywna? czesto nie, gdyz, jak pisalem wyzej, w wielu przypadkach podchodzi to pod pozerstwo.. a wiadomo, ze krowa ktora duzo ryczy.. :-P
5. i w koncu dochodzimy do „zlotego srodka” – krzyczec aby krzyczec, to tylko.. krzykacze :-P zamiast krzyczec – wole robic to, co napisalem w pkt. 3 :-) oczywiscie – czasem warto tez dac o sobie znac w jakis sposob, ale wiadomo – wszystko z umiarem :-)
6. rzucilem okiem na pierwszy wpis pod tym postem i nasunela mi sie wypowiedz o „trzymaniu poziomu” w takim wychylaniu sie.. pytanie co lepsze: probowac utrzymac poziom w wychylaniu sie (wszak, jak to ktos napisal nie jest to latwe), czy robic swoje na dobrym poziomie? bo jak sie robi dobrze, to predzej czy pozniej ktos i tak to zauwazy ;-)
7. problem w trzymaniu poziomu wiaze sie tez zapewne z potrzeba brania wzorcow odnosnie swoich opinii/pogladow/postrzegania swiata.. i tu jest najwiekszy problem, gdyz w obecnym swiecie (wg mnie) brakuje prawdziwych autorytetow.. nie mowie tu o kims, kto prowadzi za raczke przez cale zycie, ale raczej o osobach rozmawiajacych konstruktywnie, wyrazajacych opinie, zacheca do samodzielnego myslenia.. wiaze sie to czasem z zazarta dyskusja, konfliktem pogladow, zmiana decyzji, ale, jak to mowia – tylko krowa nie zmienia pogladow ;-)
ja staram sie miec swoje zdanie w wielu kwestiach.. nie mowie, ze jest ono prawidlowe! ba! wiem, ze w wielu kwestiach nie biore wszystkich czynnikow pod uwage (nie jestem nawet ich swiadom, choc uwazam sie osobe za bardzo swiadoma), ale logiczne argumenty i konstruktywna rozmowa (a nie stwierdzenie „tak, bo tak”) sa w stanie mnie przekonac do innego zdania! nie wstydze sie tego (jak wiekszosc ludzi!!!) i zawsze rozmowcy mowie, ze rzeczywiscie – ja sie mylilem w mojej ocenie, on mial racje, i ze jego poglady rzeczywiscie sa logiczne i przekonywujace :-)
a’propos wychylania slyszalem gdzies kiedys (zapewne przekrece, bo nie mam pamieci do tak waznych rzeczy), ze: „przez zycie idzie sie nie wiedza, ale kombinowaniem”..
no coz – cos w tym jest, ale, jak dla mnie, proporcje musza byc zachowane :-) a sporo ludzi nie dosc ze ich nie zachowuje, to jeszcze nie ma tego swiadomosci.. no coz – bywa i tak :-)
pozdrawiam autora – blog ciekawy, kiedys bede musial poczytac troche archiwum ;-)
Co do otwartości w internecie: czemu nie; trzeba jednak pamiętać o tym, że sieć „pamięta” bardzo dobrze. Nie chciałbym podpisywać swoim nazwiskiem czegoś, co może mi w przyszłości zaszkodzić. Zawsze mysle sobie: „czy chcialbym to przeczytac za 20 lat” i dopiero, gdy odpowiem samemu sobie „tak”, wysylam cos w siec.
Mazz napisałeś(aś): To co w wypowiedziach ludzi denerwuje mnie niezmiernie, to wypowiadanie sie na tematy o ktorych nie ma sie najmniejszego pojecia.
To czy ktoś ma pojęcie, czy nie ma pojęcia o jakimś temacie jest wg mnie bardzo względne. Według ciebie ktoś może nie mieć pojęcia przypuśćmy o Sieci Semantycznej, a według jakiegoś kompletnego laika ta sama osoba jest ekspertem, bo w ogóle wie, czym jest sieć. Poza tym zauważ, że na przykład podczas burzy mózgów, jedną z podstawowych zasad jest „żaden pomysł nie jest zły”. Według mnie, to całkiem dobra zasada z jednego, bardzo prostego powodu: nawet jeżeli ktoś mówi coś, co eufemistycznie mówiąc nie do końca trzyma się kupy, może innej osobie dać tymi słowami natchnienie, inspiracje do innego, bardziej sensownego pomysłu.
Podsumowując: bądźmy otwarci, nikogo nie skreślajmy.
widget napisałeś(aś): to właśnie jest fajne w życiu… Mówią Ci: planuj karierę, myśl perspektywicznie. I oczywiście należy i trzeba to robić, bo można się pewnego dnia obudzić z przysłowiową ręką w nocniku. Z drugiej strony nigdy nie wiesz, czy jutro nie zdarzy się jakiś przypadek, który całkowicie wszysto zmieni i nastawi na inny tor. Dawno temu, kiedy byłem w liceum, mówiliśmy o znanym i bardzo ładnym wierszu Staffa:
Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy.
Wszędy są drogi proste
Lecz i manowce wszędy.
O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.
Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki i taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki.
@M.Moczyrog
Nie mam zamiaru przekreslac nikogo, jestem jak najbardziej otwarty na rozne punkty widzenia, nawet jesli w moim odczuciu sa bledne. Staram sie byc zawsze bardzo krytyczny do swoich pogladow, aczkolwiek w mojej naturze lezy bycie radykalnym. W zwiazku z tym staram sie zawsze budowac mocne podstawy dla swoich slow. Wyglada na to ze jest to powodem mojej irytacji wywolywanej przez wypowiedzi w ktorych brak takich 'elementarnych przegladow poprawnosci’.
Przegladajac rozne fora dyskusyjne czesto dostrzegam wypowiedzi zbudowane na podstawie 'domyslow’ a nie sprawdzonych informacji ( Alex juz pisal o tym w jednym z wpisow ). I to jest wlasnie przedmiot mojego oburzenia. Podobne wypowiedzi maja miejsce w 'realu’, i tutaj m.in. lezy moj problem, bo o ile po przeczytaniu 'bezsensu’ na ekranie monitora moge sobie pozwolic na chwile expresji rzucajac rozne przymiotniki w kierunku bogu ducha winnego monitora po czym grzecznie napisac moja wersje sprostowania, to o tyle w prawdziwym zyciu taka chwila ekspresji moglaby nie powinna miec miejsca. A niestety czasem mi sie zdarzy, ostatnio coraz czesciej, wiec chyba musze dokladniej przeczytac wpis Alexa na temat samokontroli, taki tez gdzies znalazlem.
Hehe, swoja droga, czasami uwazam ze po dlugosci odpowiedzi jakie mozna tutaj znalesc blog powinien zamienic sie w forum.
Pozwole sobie poprosic o szybsza realizacje dzialu 'Interesujacych ksiazek’, mysle ze jesli podzielisz sie Alex z nami swoja lista 'top10′ to jednoczesnie pozbedziesz sie kilku nadmiarowych pytan na ktore odpowiedzi moga sie znalesc w owych lekturach, nie tracac wdziecznosci pytajacych ; ) dzieki z gory!
Uff, przydlugawy tekst, dzieki za czas.
Widget
Mam nadzieję, że będą to znaczące zmiany na lepsze :-)
Szansa w każdym razie jest.
Paql
Porozmawiajmy o zagadnieniach, o których wspomiasz.
Wracając do Twojej wypowiedzi, to nigdzie nie zachęcałem nikogo do “głośnego krzyku”, lecz po prostu do pokazania światu swojej obecności, a to dość istotna różnica.
Ad 1) Nikt nie musi się wychylać!! Napisałem jedynie, że takie “wychylenie się” jest na ogół bardzo pomocne w osiąganiu sukcesu i to dość niezależnie od tego, jaką ktoś ma jego definicję (chyba że jego sukcesem jest zaszycie się gdzieś na jakiejś pustelni i życie eremity)
Nigdzie też nie pisałem o pokazywaniu wyimaginowanego wizerunku, lecz autentycznych wartości (to motto ciągnie się przez cały blog). Jeśli myślisz, że jedynym sposobem autoprezentacji jest pokazanie komuś, że jest głupszy to musimy jeszcze popracować nad tym tematem :-) Ja nie pisałem o tym w żadnym miejscu.
Ad 2) tak, jak napisałem powyżej, jeśli Twoja definicja sukcesu nie polega na życiu pustelnika, to w każdym razie możesz profitować z faktu, że świat zauważył Twoją obecność. Gdzie ja rozdmuchałem definicję sukcesu ??
Ad 3) Nigdzie nie twierdziłem, że sukces można osiągnąć wyłącznie przez wychylanie się :-) Twierdziłem i twierdzę, że wychylanie się może znacznie ułatwić nam jego osiągnięcie. Na ile znam język polski, to jest to znaczna różnica :-)
Zgadzamy się co do tego, że obaj nie lubimy krzykiem zwracać na siebie uwagi, są znacznie lepsze i subtelniejsze metody. Robienie swojego i czekanie na odkrycie to w dzisiejszych czasach dość dobra recepta na niedocenionego geniusza. Jeąli to jest Twoja aspiracja, to proszę bardzo.
Ad 4) Nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc: “czy ocena czlowieka po wychylaniu sie jest obiektywna “. Możesz to rozwinąć? Zalecenia do pozerstwa nie znajdziesz na całym moim blogu.
Ad 5 )mamy ten sam problem co poprzednio, wynikający z tego, że wychylenie się utożsamiasz z krzykiem. Zalecam ponowną uważną lekturę obydwu postów.
Ad 6) dlaczego zakładasz, że nie można, a nawet trzeba połączyć tych dwóch rzeczy? Jeśli w dzisiejszym świecie będziesz czekał, aż ktoś Cię zauważy to możesz czekać bardzo długo. Znam bardzo wielu zdolnych, ambitnych i pracowitych ludzi, którzy wciąż czekają….
Ad 7) Bardzo podoba mi się to, co napisałeś w tym punkcie. Mógłbym się pod tym sam podpisać :-)
Piszesz:”przez zycie idzie sie nie wiedza, ale kombinowaniem “. Ten tekst z pewnością narodził się na jakiejś polskiej uczelni (wybacz Shoovi :-))
M.Moczyrog
Tak, tak, ja zdaję sobie sprawę, że to co publikuję zostaje “na zawsze”. To kwestia odpowiedzialności za słowo. Efektem ubocznym jest staranie się o pisanie na tematy, które będą równie aktualne za te kilka lat.
Dziękuję za interesujący komentarz :-)
Pozdrawiam
Alex
Mazz
To całkowicie niekompetentne wypowiadanie się wielu ludzi i to do tego tonem eksperckim, jest rzeczywiście plagą :-) Dzięki temu możemy łatwo wyróżnić sią od innych tylko umiejętnie (i zgodnie z prawdą) używając słów “wiem”, “przypuszczam”, “przekazuję informacje zasłyszane”
Zastanawiałem się nad forum, jako platformą tego serwisu. Celem nadrzędnym było stworzenie czegoś dla stosunkowo młodych ludzi, ale na wysokim poziomie. Do tego, jak już wspomniałem, mam dość bogate i urozmaicone życie w realu, stąd ciągła “walka” o mój czas. Blog jest znacznie łatwiej utrzymać na poziomie, stąd jak na razie taka forma. Na tym blogu można pisać długie wypowiedzi i ponownie otworzyć każdą dyskusję z przeszłości, co zmniejsza ewentualne ograniczenia.
Prowadzenie listy książek, to też dodatkowy nakład czasu, który musiałbym znaleźć. Na razie, ze względu na nawał zleceń biznesowych nie bardzo mam kiedy się tym zająć
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Powitać ;)
Metafora wychylania stała się mi bardzo bliska, tym bardziej, że od razu przed oczami pojawił się obraz pędzącego pociągu i burza włosów, która co jakiś czas zmienia kierunek przezywanej swobody/wolności, by sprawdzić czy za moment na drodze nie pojawi się słup. Tak, jak w życiu…
Tak bardzo zwizualizowałam sobie owy obraz, że próbowałam jakieś 2 dni temu pochwalić sie swoim ostatnim wychyleniem, ale jak zdązyłam zauważyć wirtualne chochliki nie podzieliły mojego entuzjazmu i owy post wpadł w czarną dziurę:)
Otóż owo wychylenie się było istną „rewolucją” w moim wewnętrznym światku, ponieważ musiałam zmagać się z wojskiem niezasadnych ograniczeń – „nie teraz, nie ty, za wcześnie, w ogóle gdzie!” A sprawa dotyczyła poprowadzenia wykładów na uczelni, co nie jest takie dziwne ze względu na posiadane doświadczenia w tym zakresie, ale na fakt poprowadzenia zajęć na studiach podyplomowych, przy fakcie bycia jeszcze studentką. I otworzył się świat tychże ograniczeń, które to zaczęły mną kierować i wpływać na moją decyzję. „Gdzie! Inni bardziej doświadczeni trenerzy nie dostali takiej szansy, zostaw im to poletko, a sama jeszcze chwileczkę poczekaj”. Po całym dniu wymyslaniu róznawych scenariuszy podjęłam rękawice, tym bardziej, że moje wątpliwości rozwiał jeden z napotkanych przypadkowo trenerów, którego poznałam dawno temu i który też nie zaistniał dawno w moim życiu, a tu patrz!. I stało się! Skoro pewni klienci, osoby z firmy, z którą współpracuje wskazały mnie, jako tą, z którą fajnie było coś zrobić w tym zakresie, to czemu mam patrzeć na jakieś mało ważne konwencje?!:) Wychyliłam głowę, jest pięknie, a moje słupki, to komentarze w stylu „taka młoda i nas ma uczyć!”
A co do samej dyskusji do postu….
Żeby nie wyszło tak, że nie można osiagnąć sukcesu 'krzykiem’, to przytoczę tu pewną metaforę – krzykiem może być to, jacy jesteśmy, co czynimy (i nie chodzi mi o świadome działania, które mają wystawić nas na piedestał – ta rycząca krowa…).
Jakieś pół roku temu zmieniłam swoje otoczenie – silna potrzeba uwolnienia się od tych niesympatycznych, o których wspominałam poprzednio. Weszłam w nowe towarzystwo, które kierowało sie swoimi prawami, które przyjmowało, pomagało i zapraszało do współpracy tych ciekawych, tych znanych, etc. I wcale nie musiałam krzyczeć – ja jestem fajna, mam duże doświadczenie w non-profice, chętnie pomogę, ponieważ w swoim życiu już stworzyłam własną fundację, zaakceptujcie mnie! Wystarczyło, że jedna osoba mnie rozpoznała przez znajomych – znów ot taki przypadek – i na tym etapie czuję się, jakbym od zawsze nalezała do tej grupy;)
Ja mam chyba we krwi, albo toż to jakaś astrologia podziałałała, ponieważ zajmuje stanowisko we wszystkich sprawach, o których również nie mam pojęcia, ostatni z takich przykładów, to tokarki;) Jak? W sytuacji niewiedzy zadaję inteligentne pytania, o kórych wspominał Alex. I nigdy nie stawiam się w roli eksperta, jak to maja w zwyczaju np wielcy tego kraju:) Po prostu ciekawość do ludzi i tego, co mają do powiedzenia pcha mnie do próby porozmawiania o rzeczach kompletnie dla mnie abstrakcyjnych!
Alexie dziękuję za inspiracje, ponieważ coraz bardziej przekonuję się do poprowadzenia takiego sticte zawodowego bloga;)
Witam cię Alex po raz kolejny, oraz czytelników.
Dość długo uważałem anonimowość w sieci za normę, czemu normę ?
Mianowicie od wczesnych lat dzieciństwa zacząłem obcować z internetem, co prawda był to irc, czat, znowu irc… aż w końcu zainteresowałem się poszerzaniem swojej wiedzy, jak i zainteresowań. Do konkretów, zawsze myślałem, że błędne odebranie mojej wypowiedzi na forach czy innych stronach internetowych, tak zwane wychylanie się za nat to może mieć swoje konsekwencje. Tak jak całkiem niedawno wypowiadałem się na forum odnośnie artykułu i straży miejskiej jako „świnie, polskie świnie” ktoś to odebrał w kontekście Hitlera, że jestem faszystą, kiedy to zauważyłem od razu wytłumaczyłem swój tok zmyślania o co chodziło. Lecz owy internauta nie zadał już sobie trudu by mnie przeprosić, reszta internautów odebrała moją wypowiedź pozytywnie, może to tylko jednostki.
Trzeba być odpowiedzialnym za swoje czyny w życiu realnym jak i wirtualnym. Wiem teraz, że śmielej można pokazywać kim się jest aby łatwiej można było mnie znaleźć, ale z dystansem :) żeby się nie zapędzić i nie podawać wszystkich danych jak imie nazwisko, a także pełnych danych adresowych :) czasami wystarczy komunikator, email bądź numer telefonu komórkowego. Jeżeli ktoś zwróci uwagę na mnie, to będzie miał możliwość się skontaktowania. Chciałbym jeszcze delikatnie odbiec od tematu i zwrócić na pewną rzecz uwagę, bardzo często się z tym spotykam. Mianowicie jeżeli ktoś zleca pewną prace firmie i owa coś spaprze, to wszyscy wiedzą, że Drajkowski coś tam namieszał, lecz jeżeli owa firma zrobi coś perfekcyjnie to nikt nie wspomni kto to zrobił i pójdzie w niepamięć. Czemu tak jest i co z tym robić ? prosił bym o odrobinę rozpisania sie na ten temat :)
Reasumując dobrze jest się pokazać i zostawić możliwość kontaktu będąc świadomym, i odpowiedzialnym swoich poczynań w realistycznym jak i wirtualnym świecie.
Pozdrawiam Andrzej. :)
Alex – widze, ze odebrales moja wypowiedz bardzo osobiscie? no coz – nie taki byl moj zamiar :-/ caly moj post („sprowokowany” Twoimi ostatnimi dwoma wpisami) mial raczej charakter ogolny, ale po kolei:
1. jesli chodzi o udowadnianie komus, ze jest glupszy – to nie tak! ja tylko pisalem, ze spotkalem sie z takimi osobami i ze to nie dosc ze niekulturalne, to jeszcze, przynajmniej dla mnie, odpychajace.. chodzilo o brak swiadomosci i umiaru w kreowaniu siebie, i ze czesto prowadzi to nie tyle do smiesznosci (coz szkodzi czasem sie posmiac?), co do przywdziewania maski..
2. ponownie – Ty nigdzie nie pisales o sukcesie, ale ja sobie wymyslilem to w ten sposob, ze: wychylamy sie po to, aby ktos nas zauwazyl, jesli ktos nas zauwazy, to pomoze nam (posrednio lub bezposrednio) osiagnac zamierzony cel, zrealizowanie zamierzonego celu to nasz sukces (mniejszy lub wiekszy) – zle rozumuje? ;-) a jesli tak, to chcialem tylko zwrocic uwage, ze dla jednych sukcesem jest spokojna praca i placa 2k, dla innych – praca w biegu i zarobki 10k.. ot, tylko tyle ;-) i tego brakowalo mi w Twoim poprzednim wpisie na blogu (niekoniecznie w tej formie, ale w takim kontekscie).. wiem, ze moznaby pisac o tym sporo i niejeden wpis zapelnic, ale.. ;-)
3. moja recepta to nie wychylanie sie na prawo i lewo, i robienie czegokolwiek dopiero jak ktos zauwazy.. dla mnie wychylanie sie jest mozliwe _dopiero_ wtedy, gdy cos sie (z)robi(lo).. a i tak proporcje tu musza byc zachowane :-)
4. mialem na mysli to, ze czlowieka nie nalezy zauwazac tylko wtedy, gdy krzyczy „hej! tu jestem! patrz co robie! pomozesz mi zajsc wyzej?”.. ja np. nie wyobrazam sobie pomagania tylko i wylacznie krzykaczowi.. warto zauwazyc, ze (czesto) krzyczenie nie idzie w parze z kultura osobista.. warto czasem tez „pomyszkowac” troche glebiej – pozory czesto myla..
5. ja pisze ogolnie, bardzo ogolnie ;-)
6. znam bardzo dobrze jedna osobe, ktore jest naprawde zdolna, ale nie potrafi zadbac o siebie, cenic sie, zaprezentowac to innym.. tak wiec to nie jest dobre! chodzilo mi o pewien spryt zyciowy.. zauwaz, ze (z reguly) laury nie zbieraja osoby wiedzace/umiejace najwiecej i/lub najlepsze, ale te, ktore sa bardziej sprytne (a czasem i cwaniakowate, czego nie popieram).. taka umiejetnosc znalezienia sie w kazdej sytuacji :-) to cos jak to, ze aby byc (w koncowym rozrachunku) na pierwszym miejscu – wcale nie trzeba byc zawsze pierwszym ;-)
7. masz moze na to jakas recepte?
powiem szczerze, ze juz podczas pierwszej wizyty tutaj i przeczytaniu Twoich wpisow/postow wydales mi sie osoba bardzo sympatyczna i sporo wiedzaca.. takich osob brakuje mi w moim otoczeniu, niestety.. nawiazujac do punktu 7., stanowisz osobe, ktora w pewnym tylko stopniu (niestety , glownie z powodu wirtualnosci), zapelni ta luke..
a poza tym to nie bierz sobie tak do serca wszystkiego co pisze ;-)
(glownie z tego powodu, ze, mimo iz internet to pozyteczne narzedzie i wydaje mi sie, ze calkiem niezle sie w nim orientuje/obracam, to stanowi on dla mnie pewien problem i dyskomfort.. nie zawsze potrafie sie od niego uwolnic, nie zawsze potrafie w 100% sie wyslowic na forum (w przeciwienstwie do rozmowy twarza-w-twarz, choc z tym tez roznie bywa :-P))
wiem, ze prowadzenie strony (zwlaszcza tak aktywnej) to nielatwa sprawa, ale mam nadzieje, ze prowadzenie tej stronki Cie nie przerosnie (czasowo) ;-)
Paql napisałeś „a jesli tak, to chcialem tylko zwrocic uwage, ze dla jednych sukcesem jest spokojna praca i placa 2k, dla innych – praca w biegu i zarobki 10k.. ot, tylko tyle”
Ciekawi mnie sposób Twojego postrzegania świata, w związku z tym pytam: Czy praca z zarobkami 10k zawsze według Twojej mapy świata zawsze musi wiązać się z „biegiem” ?
Pozdrawiam łykiendowo
Artur Jaworski
*** Artur Jaworski – ale ja przeciez nie pisalem tego jako stwierdzenie faktu, ale jako przypuszczenie, ze tak moze byc :-) to mialo tylko zroznicowac dwa przyklady (nizszy zarobek + spokoj i wyzszy zarobek + wiecej „akcji”)..
gdyby bylo tak jak piszesz, to wyobraz sobie z jaka predkoscia (swiatla?) musieliby poruszac sie np. prezesi bankow, ktorzy zgarniaja po 100k+/m-c :-D
paql
mnie po prostu ciekawi właśnie takie zestawienie przykładów. Ja odbieram to, że dla Ciebie wzrost zarobków jest połączony z utratą czegoś innego np. spokoju
3maj się
Artur Jaworski
*** Artur – nie, nie – absolutnie :-) Twoja teoria jest calkowicie chybiona – daleki jestem od stereotypow :-)
chodzilo mi tylko o maksymalne zroznicowanie przykladow :-) rownie dobrze moglem napisac o zarobkach 2k + bieganie na prawo i lewo (a bo to zmyslony przyklad?) oraz zarobkach 10k i grzaniu fotela.. (tylko tu pewnie bys pomyslal, ze spokoj w pracy lacze z wysokoscia zarobkow :-D no, ale to tylko gdybanie „co by bylo gdyby”, wiec nie ma sensu o tym mowic)
paql i Artur Jaworski
Ostatnie kilka wpisów jest dla mnie cokolwiek niejasne, dlatego chciałbym zapytać, jakie według was istnieją powiązania pomiędzy pracą, płacą i niezbędnym wysiłkiem na wykonie tejże pracy?
Aleksandra:
Pogratulować Ci sukcesu, musisz naprawde znać się na tym co robisz. Zazdroszczę w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Alex: wpadło mi do podświadomości zdanie, które napisałeś wczoraj, a może przedwczoraj… powiedziałeś, że co dwa albo trzy lata „wchłaniasz w siebie” wiedzę równoważną studiom wyższym. Zastanawiam się i myślę nad tym… Albo Ty trochę przesadzasz, albo moje studia są trudne, albo ja jestem tępy ;-) Gdybym co dwa albo trzy lata uczył się tyle, ile na studiach, szybko zabrakłoby mi lat :]
Andrzej Drajkowski (Mentor): kiedys, dawno temu, prawadzilem takiego „nastoletniego” bloga… historie milosne, przemyslenia, sami wiecie… Wtedy stosowałem taktykę podobną do opisanej przez Ciebie. Na blogu nie dawałem żadnych danych kontaktowych, oprócz numeru gadu-gadu. Numer był ukryty w kodzie strony, więc miałem pewność, że osoba która się ze mną kontaktowała po pierwsze naprawdę chciała to zrobić, a po drugie przechodziła tzw. test łosia. W każdym wypadku pozyskałem w ten sposób kilka naprawdę ciekawych znajomości w tym jedną że tak powiem na wagę złota.
Paql: zetknąłem się przynajmniej z dwoma osobami, które będac bardzo dobrymi lub nawet ekspertami w swojej dziedzinie, nie potrafiły tego sprzedać. Dlaczego? Nie dbały o siebie (nie chodzili do fryzjera, nie myli się, nie dbrali o ubranie), byli introwertykami… Smutno mi, bo mogliby zawojować świat… Z innym nastawieniem.
Wszyscy: zauważyłem, sam w swoich postach, jak i prawie we wszystkich postach tutaj, że dążymy do łagodzenia konfliktów… chcemy żeby zawsze nasze było na wierzchu: „nie zrozum mnie zle”, „nie to miałem na myśli”, „spójrz na to z innej strony” to bardzo częste sformułowania. Alex: to dobrze, czy źle? Sam się nad tym zastanawiam…
Artur Jaworski: dla osoby tuż po studiach praca z zarobkami rzędu 10k najczęściej wiąże się z biegiem. Później najprawdopodniej nie, ale nie znam dobrze tego rynku.
M.Moczyrog
Dziękuję za ciepłe słowa;) i za to, że przyjąłeś moje kompetencje a’prori:)
Podejrzewam, ze stanowczo jestem bliżej początku, co napawa jeszcze większą motywacją – wyżej, dalej, więcej;)
Nawiązując do Twojej refleksji nt. łagodzenia… Sądzę, że b.dobrze się dzieje, ponieważ tak naprawde do końca nie wiemy co takiego kryje się za słowami, które przyjął „papier”. Podejrzewam, że wiele razy zdarzyło się tak, że perspektywa osoby była różna od tej początkowo odbieranej przez nas. Z drugiej strony przez takie „smooth” przekazywanie jesteśmy fair wobec innych i siebie, a ten inny punkt widzenia ma tylko doprowadzić do poszezenia naszej perspektywy i zwrócenia uwagi na inne aspekty, o których ktoś inny, dzięki swoim doświadczeniom, wie;) To się nazywa praca grupowa:))) Wychodzi z tego, że nie tyle chcemy, by nasze było na wierzchu, tylko dążymy do ciągłego definiowania, weryfikowania swego wyobrażenia o świecie. Może powinnam pisać w l.pojedynczej, ale nie podejrzewam, że ktoś z forumowiczów ma tendencje do iście makiawelistycznych zachowań. O reszcie cichosza, bom jest optymistką;)
nota bene – w moim odczuciu, po dosć krótkim czasie egzystowania na blogu uważam, że Alex jest mistrzem łagodzenia;)))
Witajcie
Muszę zaraz zbierać się do wyjazdu do Wrocławia, więc pozwólcie, że teraz napiszę tylko krótko kilka rzeczy, więcej dojdzie po ew. południu.
Paql
Nie odebrałem twoich odpowiedzi osobiście :-) Po prostu jeśli widzę, że ktoś interpretuje moje wypowiedzi inaczej niż zamierzałem, to należy je koniecznie doprecyzować, bo takich osób może być więcej.
Aleksandra
Najwyraźniej jesteś (na ile potrafimy to oszacować) na dobrym kursie :-) Brawo, rób tak dalej, a kiedy zaczniesz pisać Twój fachowy blog to daj nam znać. Zachęcam do tego każdego
M.Moczyróg
Muszę doprecyzować, „wchłaniam” w siebie umiejętności tego rzędu wielkości, nie leksykalną wiedzę. Tę ostatnią mam w internecie i książkach :-)
Do wszystkich
a propos „łagodzenia” – myślę, że po prostu obchodzimy się tutaj ze sobą jak cywilizowani ludzie z pewną klasą, co jest niestety bardzo deficytowym towarem w społeczeństwie wokół nas. Przynosi to oczywiste korzyści, o których pisze Aleksandra i w gruncie rzeczy absolutnie nic nie kosztuje. Warto zwrócić uwagę, że nie chodzi tu o sztuczne „łagodzenie konfliktów”, lecz o konstruktywny sposób komunikacji kiedy mamy rozbieżne poglądy. W pewnych, dość interesujących kręgach jest to podstawa funkcjonowania.
Do usłyszenia po południu
Alex
*** M.Moczyrog – dlatego wlasnie uwazam, ze wiedza/umiejetnosci to tylko okolo 50% sukcesu – reszta to nie tyle sztuka autoprezentacji (co zapewne nie jest latwe), co „dawania o sobie znac”, walczenia o swoje :-) gdyby ta osoba miala choc troche sprytu zyciowego (niestety za wiele nie ma), to mialaby zarowno i wiecej pieniedzy, i wieksza satysfakcje, nie wspominajac juz o tym, ze bylaby zauwazona przez znacznie wiecej osob.. no coz..
*** Alex – teraz juz wiesz co mialem na mysli piszac, ze nie zawsze udaje misie przelac na klawisze to, co mam na mysli ;-) nastepnym razem postaram sie bardziej precyzowac to, co pisze :-)
*** Aleksandra – jesli chodzi o lagodzenie, to wydaje mi sie, ze jest to jak najbardziej normalna sprawa :-) wyskakiwanie na kogos, za przeproszeniem, z morda, bo ma inne poglady uwazam nie tylko za brak podstawowej kultury, ale i za nazwyklejsze hamstwo i nieszanowanie wspolrozmowcy.. a zwroty typu „wydaje mi sie”, „czy przypadkiem”, itp. to chyba podstawowe zwroty w konstruktywnej rozmowie, prawda? ;-)
*** Alex – tak – kultura osobista w spoleczenstwie jest na wymarciu :-/ nie wspomne juz o konstruktywnej rozmowie, przyjmowaniu i rozpatrywaniu argumentow drugiej strony czy logicznym mysleniu (a przynajmniej probie takiego myslenia :-P).. ale jak to ktos powiedzial – „zmiany najlepiej zaczac od siebie i zakonczyc na sobie” (znow cos przekrecilem, ale sens chyba pozostal :-P) ;-)
a bledow ort to porobilem wiecej niz przez cala podstawowke :-/ „mi sie”, „chamstwo”, itp. ale to tylko dlatego, ze w miedzyczasie robie jeszcze kilka innych rzeczy :-P
Co do wychylania. to mam parę uwag/przemyśleń.
– Trzeba uważać w jakim towarzystwie się wychylasz. Bo towarzystwo prymitywne, jeśli w nim przez przypadkiem będziemy się znajdować, może na nas naskoczyć, etc. Chociaż jeśli jest tam choć kilka osób z klasą to raczej warto nawet pomimo korzywych spojrzeń ludzi zamkniętych w swoich skorupkach.
– Prowadzenie bloga to takie właśnie fajne wychylanie się. Komentowanie na innych blogach też :-) To daje efekty, widzę na sobie :D
– Wychylać trzeba się zawsze z klasą, to jasne, Ci którzy o tym zapominają to na ogół cwaniactwo, którego celem samym w sobie jest zwrócenie na siebie obojętnie jakiej uwagi. A przecież nas interesuje tylko pozytywna uwaga, która posłuży nam w zyciu do czegoś konstruktywnego, przynajmniej mnie :)
Tomkowski Says:
“paql i Artur Jaworski
Ostatnie kilka wpisów jest dla mnie cokolwiek niejasne, dlatego chciałbym zapytać, jakie według was istnieją powiązania pomiędzy pracą, płacą i niezbędnym wysiłkiem na wykonie tejże pracy?”
Te wszystkie połączenia, o których napisałeś istnieją tylko w naszych głowach. To, co chciałem doprecyzować zadając pytanie paql to o jego p r z e k o n a n i a na ten temat. Przekonania są jak samo spełniające się przepowiednie, każdy je ma, ważne (moim zdaniem), aby pozbywać się tych destrukcyjnych np. duże pieniądze albo dużo wolnego czasu; szczęście osobiste albo kariera zawodowa; ładna kobieta albo mądra kobieta itp. Większość tych destrukcyjnych przekonań nabywamy w sposób nieświadomy w procesie dorastania i przebywania w określonym środowisku. Ważne, aby zidentyfikować u siebie takie przekonania i zamienić je na bardziej pożyteczne, np: im więcej pieniędzy tym więcej czasu wolnego itd. Itp. A jak to zrobić to troszkę inna historia.
Artur Jaworski
Bellois: „Trzeba uważać w jakim towarzystwie się wychylasz. Bo towarzystwo prymitywne, jeśli w nim przez przypadkiem będziemy się znajdować, może na nas naskoczyć, etc. Chociaż jeśli jest tam choć kilka osób z klasą to raczej warto nawet pomimo korzywych spojrzeń ludzi zamkniętych w swoich skorupkach.”
Masz w tym sporo racji, wychylanie się zalezy od grupy w jakiej się znajdujesz. Jeśli są w niej ludzie, którzy będą za wszelką cenę wykorzystywali twoje umiejętności to jest to bardzo niekorzystne zjawisko, choć przynosi dużo zysku. Miło jest pomagać ludziom , ale jeśli wchodzą Ci natrętnie na głowę i jeszcze mają o to do ciebie pretensje, że im nie pomagasz i wogóle leń jesteś :) to jest wtedy nie miło.
Paql
Jestem przekonany, że kiedy przestaniesz usiłować robić multitasking, przynajmniej, kiedy piszesz na tym blogu, to nie będziesz miał żadnych problemów z wyrażaniem Twoich myśli.
Pamiętaj, że dzięki Google to co piszesz zostaje „na wieki” :-)
Jeśli chodzi o wspominaną kulturę osobistą, konstruktywną rozmowę itp. to myślę, że nie jest tak całkiem źle. Problem polega na tym, że młodzi ludzie nie mają za wielu wzorców pokazujących że nie tylko można inaczej niż jest to pokazywane w mediach i w schamiałym społeczeństwie, lecz do tego mieć przy tym prawie wszystko co zechcesz :-) Jak coś takiego widzą, to wielu szybko potrafi się przestawić, bo dotąd czuli się obco w dotychczasowym otoczeniu i tylko nie byli świadomi, że można z powodzeniem inaczej.
Bellois
W prymitywnym towarzystwie szkoda w ogóle przebywać, chyba że w celach badawczych.
Jak Ci się podoba ostatnie Twoje wychylenie się w postaci wykopania poprzedniego postu? Dzięki Twojemu działaniu (a potem wykopaniu przez innych, ale Ty zacząłeś) post ten został do chwili obecnej przeczytany (przez bezpośrednie wejście) 4438 razy. Twoje niewielkie działanie zrobiło dużą różnicę, dziękuję Ci za to.
Artur
To ciekawy temat o tych połączeniach i niekorzystne skutki tych negatywnych z nich możemy łatwo obserwować wokół nas.
maxen P.Kocik
Znowu jesteśmy przy kwestii właściwego doboru towarzystwa. Lepiej poszukać sobie lepszego, niż brać co się da.
Pozdrawiam
Alex
Hmm spoko notka ;-) Jak poprzednia zresztą ; D
*** Alex – wlasnie o braku wzorcow pisalem w swoim pierwszym komentarzu tutaj.. problemem jest (nie tylko) brak wzorcow w postepowaniu, ale takze brak swiadomosci, ze nasza dotychczasowa dzialalnosc jest niepoprawna.. ludzie nie dosc, ze nie zdaja sobie z tego sprawy, to na dodatek na wszelkie proby uzmysowienia im tego reaguja w dosc dziwny sposob: wysmianiem, agresja, itp. wydaje mi sie, ze poki ktos sam nie zda sobie sprawy, ze moglby cos zmienic w swoim zachowaniu – wszelkie proby „ustawienia” go beda konczyly sie niepowodzeniem..
pamietam, ze jeszcze kilka lat temu (7+) moj temperament byl zupelnie inny – potrafilem wybuchnac zloscia w stresujacych momentach, podniesc glos, powiedziec zle slowo.. na szczescie zdalem sobie sprawe, ze w ten sposob niewiele (a przynajmniej znacznie mniej) mozna osiagnac w zyciu niz kultura :-) (stalo sie tak dzieki Mamie, ktora, w bardzo chytry sposob, naprowadzila mnie na to, za co jej bardzo dziekuje.. ale ona o tym wie :-)
a co do zapamietywania w internecie to nie pisze w necie rzeczy, ktore moglyby obrazic innych, byc dla kogos krzywdzace, itp… jesli natomiast zdarzy mi sie tak (choc to baaaaardzo rzadko) – staram sie jak najlepiej/najpelniej uzasadnic swoje zdanie zaznaczajac przy tym, ze jest to tylko i wylacznie moje zdanie, ktore moze byc jak najbardziej bledne ;-)
a co do wychylania sie jeszcze, to nalezy miec w sobie rowniez pokore.. bo nigdy nie wiadomo czy nie przyjdzie ktos, ktorego „osiagniecia” sa znacznie wieksze od naszych i nie zgniecie nas „soba” jak mrowke chodzaca po biurku kciukiem :-PPP
Alex,
czasami, choć tymczasowo trzeba się godzić na takie towarzystwo, istnieją różne sytuacje życiowe i nie zawsze da się je zmienić od razu. Oczywiście należy starać się z niego jak najszybciej wyjść.
A wychylanie w postaci wykopywania takich wartościowych rzeczy, jak Twoje posty, jest dla mnie bardzo przyjemne oczywiście :-)
Poruszony był tu temat prób wykorzystywania przez innych ludzi, którzy się wychylają. Tu trzeba umieć z uśmiechem, ale konkretnie mówić NIE. Bez asertywności można się zajechać. Ja się jeszcze (raczej z przymusu, niż chęci) uczę i wiem, że jak niektórzy dostrzegą, że znasz się na czymś, to potrafią wielokrotnie prosić „zrób to za mnie”, „zrób tamto”, ale ja na szczęście mam dosyć asertywności :)
Łamiąc zasadę, zacznę od końca ;)
Wspominaliście powyżej o byciu (nie) Anonimowym w sieci i czemu miało by to służyć. Powiem tak, to co za chwilę napiszę nie mógł bym (z oczywistych względów)sygnować moim imieniem i nazwiskiem.
Jednym ze sposobów na „wychylanie się” (o jakim pisze Alex) jaki stosuję średnio 1 raz na 2 tygodnie to wysyłanie dokumentów aplikacyjnych do firm z różnych branż, na różne stanowiska.
A.Kilka żelaznych zasad:
1.Zawsze wybieram ofertę, która wydaje się pokrywać z moimi zainteresowaniami i/lub umiejętnościami i/lub wykształceniem
2.Nie ograniczam się co do stanowisk to znaczy nie przekreślam oferty jeśli „stanowisko” jest niższe rangą niż piastowane w trakcie „wychylenia się” (to jest dobre ćwiczenie na „kręgosłup” :) )
3.Zawsze przygotowuję nowy zestaw dokumentów, często eksperymentuję z typami (cv, resume, mix lub coś zupełnie…hmm mojego)
B.Korzyści w przypadku zaproszenia na rozmowę.
1.Poznaję jeszcze więcej osób (oczywiste)
2.Daję się poznać! – To znaczy, nie czując presji (ponieważ de facto nie chcę zmieniać pracy) jestem bardziej sobą niż gdybym presji takowej doświadczał (?)
3.Jestem up to date:
– z rynkiem pracy w obrębie pewnych dziedzin
– z wartością wynagrodzenia jakie mogę wynegocjować na danym stanowisku (tak testuję pułapy!)
Mógłbym tak jeszcze wymieniać, ale nie ma sensu zapychać forum. Każde takie spotkanie wzbogaca moją wiedzę o sobie samym i o priorytetach, których istnienia czasem nie dostrzegam!
Np. Ostatnio na pytanie postawione przez osobę rekrutującą – „czego oczekuje od idealnej pracy?„
Wygenerowałem coś zupełnie niespodziewanego nad czego sensem nadal się zastanawiam, a brzmiało to mniej więcej tak:
– „ponieważ pracy poświęcam większą część mojej aktywności dziennej – ŻYCIA – idealnym było by, gdybym nie musiał stawiać wyraźnej granicy miedzy oboma stanami”
…
…no właśnie ;)
Ah i jeszcze jedno, gdy to właśnie -ja- rezygnuję (oczywiście przyznaję, że tylko czasami) z oferty, to jest to … bardzo ciekawe przeżycie.
__________________________________ _
Powiem szczerze, że nie napisałem powyższego bez przyczyny i nie bez obaw(y).
Czy takie działanie nie jest burzeniem pewnej (kwazi?)równowagi ?
Jestem ciekaw Waszych opinii.
Pozdrawiam i oczekuję na konstruktywną krytykę.
Witam
Po przeczytaniu postu wychylanie skojarzylo mi sie z dwoma pojęciami 'ryzykiem’ i 'wykresem’ który to ryzyko najlatwiej by zobrazował
(X=czas ; +Y=sukces; -Y=porażka)
1. Jeżeli jestem w anonimowym środowisku wychylenie praktycznie nic mnie nie kosztuje, moge jedynie zyskać (wartość Y bedzie powyżej zera). W przypadku porażki związanej z wychyleniem wracam do punktu wyjścia (czyli zera poziomu OX). Nic nie trace (wykres nigdy nie bedzie na [- Y ] ) bo wybijam sie w srodowisku anonimowym czyli ryzyko=0
2. Inaczej widzę rzecz gdy jesteśmy powszechnie znani w swoim środowisku. Wtedy za nami musi stać konkretna wiedza czy umiejętności, które będą podstawą wybycia aby zminimalizować ryzyko.
Każdy tutaj nam daje szanse aby sie wznieść na [+Y], natomiast gdy tutaj wybicie jest nietrafne, nasz wykres przebija w tym wypadku oś OX i zaczynają sie wartości ujemne [-Y] czyli porażka. Potem wykres może wrócić do poziomu z którego startowalismy czyli OX, ale będzie to nas kosztowalo większego czasu, wykres osiągnie OX ale nie bedzie się tak ostro wznosil jak na [+Y] czyli bedzie potrzebował dluższego przedziału czasowego X.
Strefą neutralna jest tutaj OX (tak jak pisałeś Alex o tym pociągu tyle, ze zdezelowanym), gdy nie osiągniemy sukcesu w znanym środowisku, ludzie nas ocenia negatywnie, czas powrotu do OX bedzie długi.
Stąd ryzyko w środowisku nie anonimowym.
W 1. niby żadnego ryzyka nie podejmuje, ale tutaj nie każdy musi chcieć zwrócic na nasze starania należytą uwagę.
W 2. uwagę zwróci każdy niezależnie od wartości naszych staran, stąd duża szansa osiągnięcia sukcesu, ale gdy nasze wychylenie okaże się fiaskiem spadamy na minus, bo ze znanego środowiska w moment nie uciekniemy jak z anonimowego
pozdrawiam
1. Anonimowosc nie istnieje. W obojetnie jakim srodku komunikacji wypowiedz sie pojawi, stosunkowo latwo dowiedzies sie kim anonim jest. Jest to dosc przygnebiajace, ale technologicznie nie ma limitow, zeby to wysledzic. Nie chodzi tylko o dane medium czy konkretnie dana wypowiedz. W polaczeniu z wszystkimi innymi faktami i korelacjami mozna z wielka dokladnoscia anonima zidentyfikowac. Cos jak informacyjne DNA. Straszne !!!
2. Archiwum informacyjne jest nieskonczenie pojemne. To znaczy kazdy z nas ma swoja wirtualna „teczke”, w ktorej zapisane jest kazde „wychylenie sie”. Nieodpowiedzialna wypowiedz moze zostac „odkopana” kiedys w przyszlosci, i przyjdzie sie za to wstydzic w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego zawsze nalezy zachowywac sie „przyzwoicie”. Przerazajace !!!
3. Wiem, ze mnie tu Alex potepi (albo przynajmniej zgani;-), bo moje podejscie do kariery zawodowej nie pasuje do promowanego tu wizerunku „przyszlosciowego energicznego mlodego czlowieka”. Dlatego tez nigdy nie wychylalem sie w celu „zeby ktos mnie zobaczyl i zapamietal”. Raczej moje „pojawienie sie” ma podstawy merytoryczne, w celu osiagniecia konkretnego rezultatu. Nie czuje potrzeby samoreklamy, bo przyjmujac punkt 1 i 2 za prawdziwy i tak czy chce, czy nie, zostawiam po sobie jakis slad. Jak do tej pory w zupelnosci mi to wystarczalo.
Pozdrowienia ze slonecznego Sacramento
Rys.
Rysiu: Respect!!!
To wychylanie nie jest takie złe. Prędzej czy później zaowocuje. Sam prowadzę bloga (wg. mnie ciekawego). Piszę o tym, na czym się znam. Nigdy nie wiadomo kto przeczyta Twój wpis, i za chwili pomyśli „oo to jest ten z którym mogę zacząć współpracować”. Wszystkie trzeba robić z umiarem. Jak wspomniałeś Alex w poprzednim wpisie o wychylaniu się – nikt nie lubi gdy ktoś cały czas opowiada o sobie jak o doskonałym człowieku.
pozdrawiam,
Piotrek
ps. pierwszy mój komentarz na Twoim blogu ;)
Bellois
Jasne, że zdarzają się różne sytuacje życiowe, niemniej przez odpowiednie podejście możesz zminimalizować konieczność obcowania z towarzystwem, które Ci nie odpowiada.
Shoovi
Napisałeś: „ponieważ pracy poświęcam większą część mojej aktywności dziennej – ŻYCIA – idealnym było by, gdybym nie musiał stawiać wyraźnej granicy miedzy oboma stanami”
To jest dla mnie tak samo ważne, dlatego robię to co robię i tak jak robię.
Rysiu
Całkowicie zgadzam się z tym co piszesz o realnym braku anonimowości.
Jeśli chodzi o Twoje podejście do kariery zawodowej, to dlaczego miałbym Cię zagnić? Czy ja w ogóle kogokolwiek zganiłem na tym blogu?? :-)
ja dzisiaj też nie potrzebuję samoreklamy, ale pewne wychylanie się na początku okazało się bardzo pomocne. Ten blog czytają głównie młodzi ludzie, z których wielu według moich obserwacji „sprzedaje się” grubo poniżej swojej wartości, stąd posty tego typu
Shpyo
Witaj na naszym blogu :-)
Wychylanie się z umiarem i bez nachalności to jest to :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Do RysiuM
Zgodzę sie tutaj z tobą jeśli piszesz że anonimowość nie istnieje jeśli chodzi o środki komunikacji tak jak sprowadziłeś do technologii.
Inna sprawa ma się z anonimem w środowisku na które nie mamy wpływu, jak również grupę którą sie otoczymy.Najprostszy przykład z moich doświadczeń : przedział w pociagu realcji kraków-wawa. Możesz: poznać nowych ludzi, wybić sie (zawierając nowe znajomości,wymiana wizytówek), nie zwracać żadnych znajomości czyli XO.
Porażka tutaj mało kosztuje, gdyż kto się będzie tobą interesował po fakcie, jeżeli go nie zainteresowales? wniosek: ryzyko = 0 , czyli wychodząc z pociągu nadal jestes anonimem.
Przykladów swojemu podobnych może każdy mnożyć.
Ostatni przykład z tzw. „taśmami Oleksego” dobrze ilustruje to, co napisał Rysiu i przypomina, abyśmy zawsze starali się zastanawiać nad naszymi wypowiedziami, bo nie wiadomo co kiedy „wypłynie”
Pozdrawiam
Alex
Znalazłem artykuł na idg.pl o zainstnieniu w sieci a szansach na znalezienie pracy :)
Kolejny argument za tym, żeby jednak podpisywać się imieniem i nazwiskiem :)
Link http://www.idg.pl/news/108424.html
Witam :)
chciałabym się podzielić z Wami osobistym przykładem „wychylenia się” :).
Jestem osobą interesującą się przynajmniej kilkoma dziedzinami, część z nich hobbistycznie, część bardziej z pasją – z którą się bardziej utożsamiam. Odkrywam w Sobie talenty, o których nie śniłam x miesięcy temu, wręcz to byłyby ostatnie rzeczy które mogłabym wtedy robić;). Jednym z takich talentów jest makijaż: zaczęło się niewinnie od eksperymentów na własnej twarzy, później mama (rodzina była zachwycona, mama odmłodzona o 10lat wyglądająca pięknie, tata ledwo ją poznał;) ), dziewczyna-modelka na kursie makijażu(jeden z najlepszych i najbardziej docenionych makijaży)…
Któregoś razu, dla eksperymentu i zabawy, postanowiłam zrobić makijaż Mej bliższej znajomej – makijaż, który wzbudził zachwyt wśród dyrektorów w firmie, gdzie jestem konsultantką. Zachwyt ten mam do dziś w pamięci (ludzie, którzy bardzo entuzjastycznie zareagowali na efekt końcowy makijażu, zadowolona koleżanka z makijażu i super zdjęć, itp.)- dodał Mi więcej motywacji i energii do kreatywnego działania; dostałam nawet propozycje prowadzenia spotkań, na których mogłabym realizować się jako makijażystka!
Dziś mam za Sobą różne sesje makijażowo-zdjęciowe (w międzyczasie okazało się, że fotografia również daje Mi ogromną satysfakcję i mam do tego Talent, a wcześniej zdobyta wiedza w temacie retuszu zdjęć jest do tego idealnym uzupełnieniem:D ) czego przykłady można oglądać na Mojej stronie internetowej, gdzie co jakiś czas pojawiają się nowe zdjęcia.
Podsumując – jedno „małe wychylenie się” (a stresowało Mnie to trochę na początku, wątpliwości, itd.) wpłynęło dość korzystnie na Moją przyszłość: rozwijam się jeszcze bardziej – w Swoim tempie, osoby malowane przeze Mnie są zadowolone a zdjęciami chwalą się na lewo i prawo… Dodatkowo przekonałam się co to znaczy robić coś, co się lubi i już przy tym zostanę czerpiąc z tego jak najwięcej satysfakcji:) – czego też życzę innym :).
Pozdrawiam, Kasia
Kasiu
gratuluję rezultatu wychylania się :-)
To wspaniale robić rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność, nieprawdaż?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
dziękuję za gratulacje:).
„To wspaniale robić rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność, nieprawdaż?”
– taaak:D widać to szczególnie, gdy np.sesja zdjęciowa przedłuża się do 20:00 a Ja nadal czuję w Sobie mnóstwo energii do działania, a zmęczenie fizyczne i głód (brak obiadu;)) są prawie nie wyczuwalne:), podczas gdy pracując w innej branży (5h dziennie) wracałam do domu „bez życia”: wyczerpana fizycznie i psychicznie, bez energii do twórczego działania i rozwijania umiejętności..
różnica w jakości życia jest ogromna, a będzie jeszcze większa- nie tylko w kwestii zwiększającej się satysfakcji (coraz więcej chętnych osób do korzystania z Moich umiejętności, co za tym idzie – więcej możliwości do „wykazania się” i doświadczania nowych rozwiązań), ale również pod kątem finansowym, co pomoże Mi dalej się rozwijać (rozwój osobisty, relacje międzyludzkie, nowe doświadczenia zawodowe, itd.) i oferować klientom więcej profesjonalizmu (zainwestuję w to, co Mi w tym pomoże:) ).
—
pozdrawiam serdecznie, Kasia
Halo,
no i ja wlasnie tak dzieki na mowe brata zalozylam swoj wlasny fotoblog (brat mi pomogl :-) Od dawna robie zdjecia…. nigdy nie myslalam zeby publikowac cos w sieci. Zawodowo chce sie zajmowac reklama i marketingiem, wykorzystam wiec ten blog do autopromocji. Teraz gdy przyszlo mi je publikowac zmienilam spojrzenie na to co robie i jak robie. Zamierzam krok po kroku zbudowac portfolio swojej osoby, a w CV udokumentowac to co o sobie pisze – nie tylko slowa ale takze dowody.
Pozdrawiam Kasia
Jeśli już tak o Internecie mowa to powstał mi ostatnio w głowie pomysł, który tutaj opiszę. Co prawda Alex jeszcze nic nie wie o pomyśle ale jeśli mu się spodoba to stworzę na ten temat artykuł, a jak nie to nie przejdzie moderacji :-)
Zapewne czytacie różne ciekawe strony, artykuły, które tematyką nawiązują do tego blogu i po przeczytaniu ich zamykacie czerwonym krzyżykiem. A przecież moglibyście się łatwo podzielić się nimi z innymi czytelnikami. Można wykorzystać do tego narzędzie jakim jest http://delicious.com
Myślę, że Alex ma na tylne silną pozycję, że nie będzie bał się rozproszonej konkurencji :-)
Delicious to serwis internetowy służący do zapisywania swoich ulubionych zakładek online dzięki czemu:
1. macie backup swoich ulubionych (ja wiem, że nikt nie robi backupu swoich danych :-)
2. macie dostęp do wszystkich zakładek ze wszystkich! komputerów na których pracujecie, i z całego świata :-) (to się docenia jak się używa kilku komputerów :-)
3. możecie udostępniać swoje zakładki innym (to chcemy zrobić!)
4. jeśli wasi znajomi również używają Delicious to przez dodanie ich do „swoich kontaktów” możecie śledzić co oni dodają
5. możecie szukać ciekawych informacji w Delicious dzięki temu, że zakładki opisywane są tagami (czyli słowa kluczowe). Dodatkowo pojawia się naturalna ich ocena, ponieważ pojawia się liczba ile razy dany adres został dodany do Delicious dzięki czemu wiemy jak bardzo dany adres jest lubiany przez innych
6. można oczywiście nie udostępniać swoich zakładek lub udostępniać częściowo
7. jeśli jesteście uważni to zauważyliście również pod postami Alexa możliwość dodania do Wykopu lub Delicious
8. Do przeglądarek są odpowiednie dodatki integrujące i synchronizujące wasze ulubione z serwisem delicious.com oraz ułatwiające dodawanie zakładek.
Na czym zabawa miała by polegać:
Chodzi o to abyście założyli sobie konto na Delicious oraz abyście tagowali każde ciekawe posty tagiem 'alexba’. Piszę każde ciekawe posty mam oczywiście na myśli tylko ciekawe artykuły i tylko spoza bloga Alexa bo one są dostępne tutaj na stronie, a to nie o to tym razem chodzi.
Dzięki temu tagowi powstanie taki oto zbiór zakładek: http://delicious.com/tag/alexba
Taką listę można sobie subskrybować jako kanał RSS (jak ktoś nie wie co zrobić z RSS to odsyłam do google albo opiszę w innym artykule – niestety wciąż mniej niż 10% Internautów korzysta z tego cuda!)
Co prawda już ktoś stworzył taki tag i dodał kilka zakładek z tego bloga ale to w niczym nie przeszkadza. Ewentualnie można stworzyć zupełnie nowy np my-alexba żeby się ludziom nie myliło z tymi artykułami dodawanymi z tego bloga, choć jak na razie widać, że są to 2 osoby :-)
Myślę, że nie ma sensu tworzenie takiej społeczności kiedy na Delicious każdy dodaje do kontaktów każdego bo wtedy będziemy śledzić wszystkie nasze zakładki, a nie wszystko jest ciekawe dla innych. Można sobie dodać tych, z którymi widzimy, że mamy podobne myślenie, czy zainteresowanie.
Pamiętajcie, że Delicious to również kopalnia ocenionej wiedzy :-) Szukajcie i tagujcie!
To ja również teraz coś dla was wytaguję :-)
Michał
Rozumiem generalną ideę Twojego pomysłu, niemniej wytłumacz mi proszę w prostych słowach korzyść wynikającą z tagowania obcych stron nazwą mojej domeny.
Osobiście wolałbym aby taki tag nazywał się inaczej
Pozdrawiam
Alex
PS: Abstrahując od tego, że to nie ten wątek :-)
Michał
Mnie z kolei (również abstrahując od tego, że to nie ten wątek :-) ) interesują źródła, na podstawie których stwierdzasz „ja wiem, że nikt nie robi backupu swoich danych”.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Dodam słówko do off-topa ;)
Michał, trafniejsze byłoby stwierdzenie:
„Apparently there are two types of computer owners:
a) these who do the back-up of computer data
b) these who WILL do it…”
pozdrawiam
Żaneta
@Alex
Mój tok rozumowania prowadził od tego żeby to było jednoznacznie wspólne hasło dla społeczności tego bloga. Po drugie było to pierwsze skojarzenie co też uważam jest ważne w tym wypadku. Jeśli jednak uważacie, że ten tag może być mylący ze względu na dodawanie postów z tego bloga albo widzicie inne powody to ja się nie upieram. Jeśli pomysł się przyjmie to sam tag jest umowny i symboliczny i może być również inną ciekawą „grą słów” lub znaków.
@Ludwik
to miała być mała prowokacja która miała wzbudzić wyrzuty sumienia i ciekawość.. A serio, to zgadzam się, że mogłem wyrazić się precyzyjniej i celniej gdybym nie użył słowa 'nikt’. W tym wypadku chodziło mi o „prawie nikt” :-). Poprawię się następnym razem.
Czemu poszło tu, a nie gdzie indziej?
Bo się pomyliłem :-) Miał to być drugi komentarz do postu czy Google jest twoim przyjacielem ale ponieważ przy pisaniu tamtego komentarza korzystałem i z tego postu w ferworze walki.. skorzystałem z tej strony. Przepraszam za zamieszanie.
Mi kiedyś starszy kolega po fachu:) (długo u nas nie popracował) powiedział jedną bardzo ważną rzecz: „musisz szefowi co jakiś czas pisać w mailu podsumowania, co robisz, albo co zrobiłaś”. Byliśmy wtedy analitykami systemów IT. Niby takie oczywiste, a dla mnie wcale nie było. Wydawało mi się, że skoro robię skomplikowane rzeczy, robię je dobrze, to nie muszę o tym jeszcze 'przypominac’. A niestety tak nei jest, musisz się 'wychylić’.
A w ogóle moja historia wychylania się (nieświadomego) zaczęla się od tego, że ze 2,5 lata temu poprosiłam swojego ówczesnego szefa o zabranie mnie na spotkanie z dostawcami rozwiązania, żeby mieć jakieś urozmaicenie od programowania:) Oni mieli dostarczyć produkt, który był wejściowym produktem dla tworzonej przez nas hurtowni danych. Co ciekawe, odbiór oficjalny i nadzór prowadziła inna jednostka (ach te korporacje). Na spotkaniu zobaczyłam dużą ilość błędów projektowych (tzn samow sobie rozwiąznie może nie było złe, ale nie pasowało zupełnie od naszych potrzeb). Wychyliłam się (tak naprawdę to najpierw załamałam się:), zaczęłam działać, aby to zmienili, co nie było łatwe, chociażby dlatego, ze oficjalnie nie miałam prawa głosu. Co prawda działałam z bardzo egoistycznych pobudek – gdyby odebrano produkt w takiej postaci – to potem my by musieli z tym się męczyć i odpowiadać za jakość całości:( Ale co się napracowałam przy próbie zmian w tym – to moje.
I to był 'turning point’ mojej kariery. Zauważono we mnie potencjał czegoś więcej niż tylko programista. W ciągu 2,5 roku zostałam analitykiem, PM kilku projektów. A ponieważ nigdy nie robiłam nic byle jak, to dodało trochę przyśpieszenia awansom.
Zaryzykuję stwierdzenia, że chyba jestem w tej chwili najmłodszym menadżerem w firmie:), ale na szczęście te kilka osób, które do mnie raportują, o tym nie wiedzą:))
Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że to było właśnie wychylanie się. Wychiliłam sie parę razy, ale w dobrym momencie i bardzo skutecznie, a potem wystarczyło tylko bardzo dobrze robić to, co robić powinnam lub zaczęłam. Najciekawsze jest to, że to nie były jakieś przemyślane akcje, a dosyć spontaniczne reakcje na różne zdarzenia.
Olga
Olga pisze: „Zaryzykuję stwierdzenia, że chyba jestem w tej chwili najmłodszym menadżerem w firmie:), ale na szczęście te kilka osób, które do mnie raportują, o tym nie wiedzą:))”
Ukrywasz to przed nimi? To chyba powód do dumy, że jesteś najmłodszym menedżerem z sukcesami!
TesTeq,
Tak, niestety, musze ukrywać swój wiek i to wszędzie. Po niezbyt miłej rozmowie kwalifikacyjnej przestałam wpisywać w CV swoją datę urodzenia. Na ta rozmowę szłam, bo mnie mój bardzo dobry przyjaciel poprosił, żebym się tam pojawiła. Wiedział, że ja się rozglądam za pracą, a jego bardo dobry przyjaciel szukał osoby o podobnych kwalifikacjach (był tam dyrektorem), rozmawiał ze mną jego podwładny. Ten człowiek mimo, że jak wół miał napisanę 2 lata doświadczenia w temacie i różne inne rzeczy. To skomentował wpewnym momencie rozmowę tak: „pani jest tak młoda i tyle chce zarabiać?” Powiem, że kwota wcale nie była duża, taka ciut lepsza niż płacono bezproblemowo na rynku za przeciętne umiejętności w tej dziedzinie.
Po-prostu nagle wiek przyćmił wszystko. Odparowałam, że 'chyba liczy się to co umiem i potrafię zrobić, a nie to, ile mam lat’. Pracy mi nie zaproponowali, ale po tym pytaniu juz wiedziałam, że nie chcę tam pracować.
Również spotkałam się z zawiścią współpracowników i to jeszcze na etapie, kiedy dopiero powolutku niepewnymi kroczkami zaczynałam się wybijać. Dopóki myśleli, że jestem rok-dwa młodsza, to mocno im to nie przeszkadzało. Jak się dowiedzieli, że raczej 6-7 lat róznicy – zaczęły się problemy. Teraz by mnie ten kolega pewnie nie zdzierżył, ale już od ponad roku nie pracuje u nas.
Może to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale tak jest prościej!(mniejszy współczynnik PITA:) A jak dojdę do takiego etapu, że jak Alex, będę mogła wybierać sobie klientów, współpracowników i całą resztę – to wtedy tej różnicy już nie będzie widać. Aczkolwiek, chyba nie ubolewam z tego powodu. No może odrobinkę:)
Olga
Olga pisze: „Po niezbyt miłej rozmowie kwalifikacyjnej przestałam wpisywać w CV swoją datę urodzenia.”
A czy nie sądzisz, że właśnie jest odwrotnie, że ta niemiła rozmowa w prosty sposób pokazała Ci, że to nie jest firma i przełożony Twoich marzeń? Może jednak warto chwalić się, że w tak młodym wieku jesteś tak kompetentna.
Olga pisze: „Również spotkałam się z zawiścią współpracowników i to jeszcze na etapie, kiedy dopiero powolutku niepewnymi kroczkami zaczynałam się wybijać.”
Tu decyzja należy do Ciebie – albo chcesz przekonać do siebie zawistników, sprawić, żeby wszyscy Cię pokochali, albo robić dobrze swoją robotę (i denerwować w ten sposób mniej zdolnych i bardziej leniwych).
Olga pisze: „A jak dojdę do takiego etapu, że jak Alex, będę mogła wybierać sobie klientów, współpracowników i całą resztę”
Myślę, że Alex też spotyka się czasem z koniecznością współpracy z zawistnikami.
TesTeq, chwalić się można, ale nie w CV. Inaczej po prostu nie będzie w ogóle odpowiedzi. Odkąd przestałem pisać wiek w CV jakieś odpowiedzi uzyskuję…
Dość ciekawą rzecz zaobserwowałem, po dowiedzeniu się o moim wieku w trakcie rozmowy, wiek rozmówcy determinuje dalszy tok rozmowy. Gdy rozmówca jest młodszy ode mnie – rozmowa idzie tak jak szła. Gdy rozmówca jest starszy – bywa, iż rozmówca stara się w mniejszy lub większy sposób zaznaczyć, że jest ważniejszy. Jest to odwrotnie proporcjonalne do różnicy wieku, co jest dość ciekawe… I tutaj najlepsze cuda – rozmówcy w moim wieku… Osoba, która w ciągu 5 lat zwiedziła 10 różnych firm HR stara się udowodnić mi, że jestem „za mało zmotywowany, aby pracować w firmie jej klienta, bo na pewno szybko zrezygnuję z pracy”. Bardzo ciekawa konkluzja, mam 4 lata doświadczenia w jednej firmie… Zaczęło się od tego, że próbowałem ją naprowadzić, aby jakoś więcej mi o tej firmie „liderze w swojej branży” opowiedziała… :) Czasami rozmowy kwalifikacyjne to swojego rodzaju „randka w ciemno”. Niestety, nie dowiedziałem się niczego o firmie, która szukała pracownika, za to dowiedziałem się co ta Pani o mnie sądzi :)) Oczywiście to jedna ze skrajności, zwykle nie widać aż tak wyraźnie akcentowania swojej wyższości.
Co więcej druga strona też w ciemno dobiera kandydatów – odkąd wywaliłem z CV wiek, zdjęcie – zaczęło się coś więcej dziać. Oczywiście, można wierzyć w profesjonalną rekrutację, bez dyskryminacji ze względu na wiek, czy kolor włosów. Najlepiej omijać pytanie o wiek najdłużej jak się da… A zdjęcie jak się komuś chce poszukać – to znajdzie w internecie.
Natomiast ze współpracownikami problemu nigdy nie miałem, w 2 różnych firmach, zespół dobrze zgrany, a, że znajoma pracy miała synów starszych ode mnie – nie przeszkadzało w niczym. Odkąd pamiętam nie miałem problemu z poznawaniem nowych ludzi… Za to przy rekrutacji, szczególnie przez agencje HR – wiek gra rolę i to ważną…
pozdrawiam serdecznie
WW
Witam!
W temacie „wychylania się” zgadzam się w pełni. Warto dać się zauważyć, wyróżnić i zapamiętać. Zawsze z wyczuciem oczywiście.
Z kolei w temacie anonimowości zgadam się z Schoovim i RysiemM. Wiem, że Ty Aleksie i wielu innych ludzi za nią nie przepada, ale naprawdę lubię mieć kontrolę nad tym kto ile o mnie wie. Nawet bloga piszę anonimowo. Nie znaczy to wcale, że trolluję na forach, obrażam ludzi, etc. Wprost przeciwnie – mam świadomość, że pewnie będę musiał dokonać coming out’u :) Ale im później tym lepiej.
A na nazwisko w sieci i tak pracować nie mogę, bo nazywam się prawie jak Jan Kowalski i jest przynajmniej kilku dość znanych ludzi o moim nazwisku :)