Dla Pawła & Co
Mały przykład reagowania ciekawością i innymi pozytywnymi emocjami w sytuacji konfliktowej, który przydarzyła mi się 2 godziny temu.
Jadę z moją przyjaciółką taksówką i nagle w dość prostej i banalnej sytuacji drogowej pewna młoda i na oko dość ładna kobieta z samochodu obok reaguje niezwykle nerwowo i agresywnie, całkowicie nieadekwatnie do zaistniałych okoliczności.
Nasza reakcja: Zaczęliśmy w oparciu o nasze połączone doświadczenia życiowe analizować możliwe przyczyny takiego zachowania się tamtej dziewczyny. Po rozważeniu wszelkich dostępnych nam informacji stało się oczywiste, że ta osoba miała problemy z ogromnymi pokładami nierozładowanej w pozytywny sposób energii seksualnej. Sądząc po intensywności reakcji jej problem musiał być długotrwały i o skali wykluczającej już poradzenie sobie z nim przy pomocy prostych „robótek ręcznych”. To bardzo smutna okoliczność i jak można się na takiego człowieka złościć?? :-)
Dodatkowym bonusem tej sytuacji, była szybka narada, jakie działania prewencyjne podejmiemy jeszcze dziś po południu, aby całkowicie wykluczyć wystąpienie nawet śladowych ilości takiego syndromu u nas ;-)
Czego i Wam życzę ……. :-)
Mam podobny problem z pewną młodą kobietą. Nie bardzo wiem jak go rozwiązać. Ją? Nie da się bezpośrednio, bo nadmierna liczba setek kilometrów na to nie pozwala. :/
E.D.Mix
Jeśli ta kobieta jest oddalona od Ciebie o kilkaset kilometrów, to chyba jej problem nie dotyka Cie aż tak bardzo?
Chyba , że coś źle zrozumiałem
Dotyka w telefonach, listach, SMSach i komunikatorach internetowych.
Fakt, że nie aż tak bardzo – jak przy „tradycyjnym” kontakcie bezpoßsrednim – ale jednak obecna sytuacja wyczuwalna jest rownież na odległość.
Pat?
Próba wytlumaczenia jej skąd bierze się ta agresja i nerwowość może nie przynieść spodziewanego rezultatu. Nie przyniosla. Uparla się na wstrzemiężliwość i nie pojmuje, że przy takim temperamencie celibatem sama sobie szkodzi. Nikomu innemu..
Nie wiem jak pokierować żeby w końcu zrozumiala w czym tkwi problem. Problem który dotyka innych przez coraz bardziej drapieżne zachowanie z jej strony.
To tyle, mam nadzieje że tym razem było to zrozumiałe.
OK, aby się upewnić, że mówimy o tym samym: o jakiejś bliskiej Ci emocjonalnie kobiecie, która będąc w odległości kilkuset kilometrów od Ciebie, nadmiernie nerwowo i agresywnie reaguje na różne rzeczy.
Jeśli tak jest, to możesz, moim skromnym zdaniem zrobić jedną z trzech rzeczy:
– przeczytać posty o tresurze i starać się zmienić jej podejście w komunikacji z Toba. Możesz wyłapywać te momenty, kiedy nie jest ona nerwowa i agresywna poczym wzmacniać je będąc szczególnie miłym. Jednocześnie nie reagować na ataki złości (każde zachowanie, które nie przynosi żadnych rezultatów ma tendencję do zanikania)
– możesz zastanowić się, czy w obliczu ponad 6,571,920,906 ludzi zamieszkujących tę planetę (z tego około połowa to kobiety) nie masz lepszych opcji
– Możesz cierpieć dalej…
Wybór jak zwykle należy do Ciebie, bo to Ty będziesz żył z jego konsekwencjami.
Dopiero teraz zobaczyłem Twój ostatni komentarz. To jeszcze bardziej rozjaśnia sprawę.
Tak czy inaczej, podtrzymuję te trzy opcje, ktąre moim zdaniem stoją Ci do dyspozycji.
Pamiątaj, ze zmienić możesz z pewnością tylko jednego czlowieka: Ciebie samego. Reszta to projekt o wątpliwych szansach powodzenia
Zawsze pamietam o wåtpliwym powodzeniu kogokolwiek poza mnå.
Jak zapewne pamiętasz, czytam Cię od poczåtku (marzec) i żałuję, że nie znajdujesz czasu na więcej notek.
(ostatnie zdanie wyszło, jak wazelina z tubki:)
Z kolei pierwsze zdanie wyszło narcystycznie – wynik skrótu myślowego.
A już na niejako koniec dzisiejszego dialogu dodam, że jest mi jej bardzo żal.
Bo to jest chyba żal, to co czuję, a nie cierpienie.
Zasady które sobie wytyczyła mogą ją psychicznie mocno wyniszczyć. Paradoksalnie w tym celu właśnie je sobie wyznaczała. Żeby oszczędzić cierpień. Tego nie rozumiem, tego jestem ciekaw – jaki to ma sens?
Dziękuję. Zastosuję pierwszą radę, a jeżeli ta nie przyniesie rezultatu to drugą >:)
EDM
Chętnie popiszę trochę więcej, teoretycznie planowałem w czerwcu dość luźny miesiąc, ale otrzymałem bardzo ciekawą propozycję od cenionego przeze mnie klienta i spędzam czas w sali seminaryjnej :-)
Do tego sporo spotkań i coś, co się nazywa życiem prywatnym – w rezultacie mam już ponad 20 tematów do pisania i niedobór czasu, aby się za nie zabrać. Poza tym wolę komunikację werbalną od pisanej (może powinienem lepiej robic podcast?) i to do tego zdecydowanie taką w obie strony. Musze przyznać, że zwiększona ostatnio aktywność Czytelników w komentarzach dodaje mi zapału :-)
Wracając do twojego podstawowego tematu, jeśli zdajesz sobie sprawę z bezcelowości zmieniania kogokolwiek, kto sam z siebie nie chce się zmienić, to jesteś już „do przodu” w stosunku do ok 95% populacji :-)
Jeśli się rozejrzysz, to zobaczysz wokół nas mnóstwo ludzi, którzy w jakiś sposób zachowują się autodestrukcyjnie. Bardzo często jest to wynik przejęcia cudzego obrazu świata, który nijak nie pasuje do danej osoby (bardzo rozpowszechnione wśród ludzi w polskim społeczeństwie). Takich ludzi, którzy nie zadają sobie trudu, aby odnaleźć kim naprawdę są i czego naprawdę potrzebują, a zamiast tego robią rzeczy przekazane im przez społeczeństwo jako obowiązujące normy i rytuały, czeka długa droga przez mękę i to z niewiadomym rezultatem końcowym.
Sam przerabiałem te ćwiczenia na własnej osobie i miałem szczęście, iż mimo wielu nacisków z otoczenia nie przestawałem zadawać sobie paru podstawowych pytań.
Slicznie poprosze o porade odnosnie metod samoradzenia sobie z obowiazujacymi normami i rytualami spolecznymi versus poszukiwaniem samego siebie i odkrywaniem swoich prawdziwych potrzeb. „Szukam” siebie od kiedy uswiadomilam sobie, ze mozna i, wazniejsze – koniecznie trzeba (co smutnie/zbawiennie zbieglo sie z wyjazdem z ojczystego kraju). Naciski spoleczne – malzenstwo, rodzina, dzieci, statutowe rzeczy materialne, ktore przeciez „trzeba” miec w okreslonym wieku. Czesto reaguje ignorancja, ale czy to wlasciwe podejscie? A moze te normy i rytualy przekazywane przez spoleczenstwo to wyksztaltowane przez tysiace lat systemy przetrwania naszego gatunku:)))???? Czyzby zasada zlotego srodka znowu okazala sie uniwersalna odpowiedzia?
ps. swietny blog, pozdrawiam serdecznie
Rita
Dziekuję za słowa uznania :-)
To interesujące, moje poszukiwanie też zaczęło się po opuszczeniu kraju :-)
Naciski społeczne mają na nas tak duży wpływ, na jaki sami dopuścimy. Problem w tym, że większość ludzi (mnie wliczając) była wychowywana w sposobie myślenia chłopa pańszczyźnianego i z tego uzależnienia od zdania innych (między innymi), trudno się uwolnić.
Aby odpowiedzieć pełniej na Twoje pytanie, napiszę wkrótce dość kontrowersyjny post, do którego się już od pewnego czasu przymierzam. Potrzebuję na to jeszcze chwilkę wolnego czasu, z którym akurat teraz trochę krucho :-)
Tak całkiem „na szybko” to jeśli ktoś oczekuje, badz wymaga ode mnie określonego zachowania, bądź podejścia, to pierwsze pytanie, jakie rodzi się w mojej głowie brzmi: „Jakie masz do tego prawo?”
Jeśli nie znajduję na nie zadowalającej odpowiedzi, to tak jak ty ignoruję to w ten, czy inny sposób (czytaj: mniej, lub bardziej dyplomatycznie :-)), po czym szukam sobie otoczenia, które pozwoli mi żyć według moich wyobrażeń.
PS: Złoty środek jest często bezpiecznym, ale rzadko optymalnym rozwiazaniem.
Apropo podcastu – swietny pomysl!!! :) Ciekaw jestem jak brzmi Twoj glos ;) – wiele mozna po nim sie dowiedziec na temat danej osoby :)
Moglbys w wolnej chwili w ten sposob poeksperymentowac – nie musi to byc cos wielkiego, a moze sie sprawdzi ten sposob!
Demiurg, podcaster od kreatywnosci (btw. polecam posluchac – kolejna perelka w polskim necie), napisal niedowano swietnego posta na temat nagrywania podcastow: http://blogit.demiurg-studio.com/2006/06/11/tajemnice-podcastingu/
Pozdrawiam.
Arku
Dziekuję za interesujący link. Mój podcast z braku czasu byłby dość „improwizowany”, ewentualnie zawartość musiałaby się sama obronić :-)
Zdaję sobie też sprawę, że dla większości odwiedzających szybkie przeskanowanie tekstu pisanego jest znacznie bardziej ekonomicznym użyciem ich czasu, niż konieczność przesłuchania pliku mp3.
Tak więc na razie poprzestaniemy na formie blogu, chyba, że mi się odwidzi :-)
Chwilowo prowadzę bardzo intensywne szkolenia i trudno zabrać mi się nawet za krótki post.
Arek Kaszaniarek
Kiepska sprawa z tym podcastem-podchwastem. Brakuje luzu i naturalności, silenie się na wielką mowę a gadanie nudne jak prasowanie. Przepraszam… może się mylę, nie dotrzymałem niestety do końca. Szczęście, że to był tylko epizod. :)
Bartek
Ja na to patrzę w ten sposób: Młodzi ludzie (Demiurg, Paweł, którego niezły post o szukaniu pracy zakopano ostatnio na Wykopie) starają się przekazać innym uwagi i rady wynikające z ich osobistego doświadczenia i robią to tak, jak najlepiej potrafią. Oczywiście, że można się w ich wypowiedziach doszukać uproszczeń, badz wręcz czasem mylnego spojrzenia na niektóre aspekty. Można też czasem doczepić się jakiś niedociągnięć warsztatu. Pytanie tylko po co? Te niedociągnięcia nie zmieniają faktu, że są to wartościowe wypowiedzi (z którymi oczywiście zawsze można podyskutować) i jeśli ich autorzy robią takie rzeczy w wieku 19-dwudziestu kilku lat, to jak daleko zajdą, jak będą się dalej rozwijać?
Wracając do tego podcastu, który przesłuchałem, to informacje o budowaniu portfolio były użyteczne (choć autor nie wspomniał o innych metodach budowania sobie obecności na rynku), i jak dla mnie sympatycznie podane. Poprzednie były rzeczywiście za bardzo rozrzedzone muzyką, ale autor zorientował się przecież, że czas niektórych słuchaczy jest bardzo cenny i zmienił koncepcję robiąc jeden podcast czysto muzyczny.
Generalnie mówiąc; dobra inicjatywa nie musi być perfekcyjna, aby być użyteczną.
To są oczywiście moje 3 grosze i każdy może mieć własne zdanie.
Alex
Oczywiscie, zaden problem – jednak nie mniej mam nadzieje ze pomysl kiedys powroci, pomimo negatywnego nastawienia pana Bartusia perfekcjonisty :P
Arek
Zanim do tego dojdzie zawsze można do mnie zadzwonić (skype), albo nawet umówić się na pogadanie, choć to ostatnie czasem może troche potrwać ze względu na moje zajęcia i podróże.
uwielbiam ten blog! ;)
Serdecznie pozdrowienia dla tworcy i bywalcow!