Ten temat czekał już dość długo na rozwinięcie, dziś pod wpływem dyskusji pod innym postem jestem zmotywowany aby się za to zabrać :-)
Czasem słuchając wypowiedzi innych ludzi mam wrażenie, że zbyt dużo naoglądali się filmów Pasikowskiego, czy Tarantino, oraz niektórych programów polskiej telewizji. Przy takich źródłach wiedzy o świecie łatwo dojść do wniosku, że przeklinanie jest najnormalniejszą rzeczą pod słońcem i np. używanie „kurwa” jako znacznika zaangażowanie emocjonalnego, albo „dupa” w różnych przypadkach dla oceniania czegoś lub kogoś pokazuje jacy jesteśmy dobrzy. Nic bardziej błędnego!!! Na stanowiskach „galerniczych” (obejmijących też pewien poziom managementu) może to ujść płazem, ale powyżej pewnego poziomu zarządzania (i dochodów) podejście takie może okazać się prawdziwą blokadą w Waszej dalszej karierze. W latach 90 było nieco inaczej i może stąd pochodzi takie przekonanie, że wszystko wolno, ale teraz w dobrych firmach mamy zupełnie inną sytuację. Pracując dość długo w branży i mając wieloletnie kontakty z klientami widzę w jak wielu przypadkach możliwości dalszego atrakcyjnego awansu na wysokie stanowiska lądują na rafach tylko i wyłącznie dlatego, że wiadomo iż kandydat od czasu do czasu wyraża się jak osoba pozbawiona elementarnej ogłady. I nawet jeśli na obecnym stanowisku dostarczacie dobrych wyników, to w wielu wypadkach Wam nie pomoże! W tym wszystkim niekoniecznie chodzi tylko o tzw. kulturę danej osoby.
Dodatkowe rozważania stanowiące „gwoździe do trumny” kandydata to:
- jeśli ktoś przeklina, to pokazuje światu, że potrzebuje znaleźć upust dla swoich gwałtownych negatywnych emocji. Gwałtowne negatywne emocje to nie jest to, co dobra firma chciałaby mieć np. u swoich członków zarządu lub wyższego managementu. To jest duży minus, który w warunkach silnej konkurencji może okazać się zabójczy dla dalszej kariery
- jeśli ktoś używa określeń typu „do dupy”, to pokazuje że nie potrafi dawać konstruktywnego feedbacku a przy okazji może demotywować wartościowych, ale wrażliwych na takie sformułowania pracowników. Mając do wyboru kilku kandydatów na dane stanowisko świadomy pracodawca raczej uzna to za spory minus, który też może zablokować nam możliwość awansu
Dodajmy do tego jeszcze jedno przemyślenie, a mianowicie, że ludzi decydujących o Waszym awansie na dowolne już stanowisko (a więc niekoniecznie zarząd, czy top management) możemy podzielić na dwie grupy:
- tacy, którzy tolerują wyrażenia wywodzące się z dolin społecznych proletariatu miast i wsi
- tacy, którzy tego nie tolerują
W tym drugim wypadku zostaniecie „odstrzeleni” na dzień dobry, bo rekruterzy to też tylko ludzie poddający się pewnym emocjom. Naprawdę warto?
To, co powyżej napisałem nie występuje we wszystkich firmach czy rozważaniach o awansie wewnętrznym, niemniej byłem wystarczającą często świadkiem podejmowania decyzji o tym ostatnim, aby móc z czystym sumieniem powiedzieć „uważajcie na takie rzeczy”!! Szkoda, abyście przez takie niuanse językowe sami pozbawiali się istotnych sposobności pójścia do przodu. Znacie Efekt Motyla, tutaj często pojawia się on w bardzo niekorzystnej dla Was postaci.
PS: To, co napisałem dotyczy oczywiście też naszych wypowiedzi w internecie, bo Google zadba o to, aby nie zaginęły :-)
Lepiej żeby ta wyszukiwarka była Waszym przyjacielem, bo dzisiaj prawie każdy poważniejszy pracodawca sprowadzi co tam można o Was znaleźć
Witaj Alex,
Post na czasie :-).
Zgadzam się z nim.
Weszłam w „Efekt Motyla”.
„Dowolny układ fizyczny, który zachowuje się nieokresowo, jest nieprzewidywalny.”
— Edward Lorenz
Trudno się z tym nie zgodzić. Wyobraziłam sobie pracownika, który koledze albo co gorsza szefowi na wyznaczane zadania odpowiada: K…. nie mam teraz czasu, d…. a nie zrobię. ( przepraszam za dosadność ).
motyl nie motyl – długo bym tego nie znisła, tym bardziej, że nie chcę być i nie jestem sprawna w tzw. rzucaniu się k…. i nie zamierzam się tego uczyć.
Teoria E.Lorenza ma przeciwników. ” . Profesor Richard Eykholt z Uniwersytetu Colorado w USA …… twierdzi, że zjawisko „efektu motyla” nie ma wpływu na większą skalę.”
Moze nie ma, tylko czemu potem taka osoba, co mała emocja, wali k….. w domu, autobusie, w kolejce, sklepie…… itp. itd.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Uważam, że temat jaki poruszyłeś w tym poscie jest czymś oczywistym – wiadomo, że nie warto nadużywać „brzydkiego” słownictwa. Skąd pomysł, żeby o tym napisać?
Uważam, że przeklinać nie warto ani w życiu zawodowym jak i prywatnym. Jak w domu tak i w pracy.
Szczególnie kobietą używanie brzydkich słów odbiera uroku. Swoją drogą, pochodzę ze Śląska i wiele osób na co dzień mówi tam gwarą śląską. Gdy słyszę, ze kobieta mówi po śląsku to ręce mi opadają. Jeżeli czytają to jakieś Ślązaczki, apeluję – MÓWCIE PO POLSKI :-)!
Wkradła się literówka, oddająca dobrze co chcę przekazać
** MÓWCIE PO POLSKU :P
Cóż, chyba wypadałoby, żebym się i tutaj wypowiedziała ;)
Zgadzam się, że przeklinanie nie jest cool.
@Monika:
„K…. nie mam teraz czasu, d…. a nie zrobię. ( przepraszam za dosadność ).”
Moim zdaniem to dość skrajny przypadek, chociaż też i dość popularny. Niestety wychowanie/edukacja kładzie niewielki nacisk na tą stronę kultury języka. Bo co z tego, że nauczyciel wyliczy wady takiego słownictwa, jak jej uczeń odpowie: „Pie**** się s***” (Cytat usłyszany od koleżanki uczącej w jednym ze stołecznych gimnazjów, z góry przepraszam co wrażliwsze uszy/oczy). Co z tego, że Rodzic zwraca uwagę, że tak nie wypada, skoro koledzy/koleżanki robią to nagminnie i nikt im za to głowy nie urwał? Takie są smutne realia.
Poza tym nie wypada generalizować. Jeśli komuś zdarzy się przekląć, czy to od razu oznacza, że ten ktoś jest be? Zdarzało mi się rozmawiać/przebywać w towarzystwie różnych ludzi i może jeden na tysiąc nie przeklął w życiu ani razu. Podziwiam tych ludzi za często stoicki spokój, jednak najwyraźniej nie jestem człowiekiem na tyle doskonałym, by w swoich wypowiedziach unikać czasem tego typu potknięć językowych. Może wynika to z tego, że przebywam często w towarzystwie ludzi, którzy przeklinanie uznają za normę nie bacząc na to, co sobą reprezentują. Może ludzie, z którymi studiuję zostawiają dobre wychowanie wchodząc w mury uczelni. Nie wiem, jednak wiem, że potępianie od razu człowieka za to, że przeklął to dla mnie absurd. A może mu się tak 'wymskło’ po raz pierwszy w życiu? Jak napisał Kamil, „nie warto nadużywać “brzydkiego” słownictwa”, przy czym dla mnie słowem kluczowym jest 'nadużywać’.
(Dodam, że z reguły nie przeklinam, zdarza mi się może raz w miesiącu przy 'pomyślnych wiatrach’ i najczęściej w czterech ścianach mojego lokum).
Pozdrawiam,
Derin
Monika
Gdyby Efekt Motyla nie istniał to już dawno mielibyśmy precyzyjne długoterminowe prognozy pogody :-)
Kamil
Poprzebywałbyś trochę w firmach to byś zobaczył (i usłyszał :-))
Derin
Zwróć uwagę, że ja w poście nikogo nie potępiam, tylko zgodnie z moim doświadczeniem i obserwacjami mówię ” w ten sposób możesz pogorszyć Twoje szanse na szeroko rozumiany awans”.
To tak, jakby lekarz powiedział „popijanie metanolu zaszkodzi Ci”.
Co każdy z tym zaleceniem zrobi i imię jakiej ideologii to jest całkowicie jego sprawa
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Nie mamy precyzyjnych prognoz pogody nawet czasem krótkoterminowych :-). To natura. Raczej popieram prawdziwość „Efektu Motyla”.
Derin,
Czasem przkleństwo podkleśla coś. Nikt nie jest święty. Chodi raczej o używanie przekleństw w mowie potocznej lub jako tłumaczenie się z ….. – gdy nie wiadomo co powiedzieć – to jest bez sensu.
Jesli chodi o Rodzica, jesli sam przeklina, to dzieci pewnie się nauczą. Z doświadczenia pamiętam, że cokolwiek mówiłam do dzieci było jak grochem o ścianę, jesli były to tylko słowa raczej ” gołosłowa” :-). Dzieci i tak uczyły sie przez obserwację.
Gdy przyniosły z przedszkola !!! pierwsze przekleństwa, ze stoickim spokojem wogóle z mężem nie zwracalismy na nie uwagi – przeszło. Czy nie używaja teraz? Przy mnie najczęściej nie, z kolegami niewiele. raczej skupiliśmy się na wzbogacaniu ich języka polskiego ( np. czytanie książek ) aby nie musiały uzywac zamienników.
Monika
Jak ktoś nie przeklina to mu się nie wymknie. Wymyka się jak chcemy coś ukryć i nie zawsze nad tym panujemy.
Do Kamil PrzeoRski: A co złego jest w używaniu gwary? Sam jestem z Podlasia i tutaj też wiele osób mówi różnymi dialektami czy językiem białoruskim i ja to sobie bardzo cenię. Takie mają korzenie, taką kulturę, taki język i nie powinno się dawać im odczuć, że ta inność jest zła i że koniecznie muszą czystą polszczyzną…
Popieram zdanie Jafetha. Ktokolwiek mówiący gwarą nie będzie u mnie potępiony. Wiem co mówię, bo całe życie żyję na śląsku i to nie jako „gorol”, po prostu żyję tą gwarą. Podejście zakładające „odstrzelenie kobiety” i opadanie rąk z powodu gwary jest dla mnie sygnałem, żeby z daną osobą nie wchodzić w bliższe relacje. Wokoło pełno jest bogatych wewnętrznie ludzi, szkoda czasu na szeroko pojęty „drugi sort”.
Pozdrawiom Wos,
Łukasz Kasza
na szczescie ci co lubia kurwami rzucac wiedza w czym rzecz i zakladaja wlasne firmy zamiast sie kurwa kisisc w zatechlej organizacji gdzie wyscig szczurkow dobija czlowieczenstwo, pan alex to zapewne kurwami tez rzuca wieczorem gdy po dniu usiadze przy kominku i pomysli ze ma wlasne zajecie, zadnego pana i smieje sie z calej reszty.
jesli musisz kurwami rzucac to sie zwolnij kurwa i tyle sam zrobisz wiecej nizli uzerac sie i lizac dupe wyzszemu szczeblowi
Witajcie po dlugiej przerwie,
Post Alexa jest bardzo trafny. Warto tez dodac, ze mozna pokazac, ze jest sie konkretnym i potrafi sie zadbac o swoje stanowisko czy zdanie rzeczowa rozmowa. Czasem takie rozmowy sa trudne i moga wypalic obie strone, ale sa jasne i okreslaja stanowiska. Odnosnie przeklinania z racji podkniecia sie czy innych okolicznosci to chyba nie warto.
Nawet jesli zdazy sie nam taka drobna wpadka, ze cos ostrzejszego powiemy, to mysle, ze nikomu korona z glowy nie spadnie jesli powie zwyczajne przepraszam, dlatego czy tego powiedzialem takie czy inne slowo. Zdolnosc do takich przeprosin tez pokazuje dobre strony.
Nie mam tutaj linku do postu Alexa o tym, ze warto sie tez rozstawac w zgodzie i bez zbednych emocji. A jak juz sie zdarzy miec napiete sytuacje to kazdy z nas ma rozum i mozliwosc spotkania sie i porozmawiania na spokojnie.
Ja w ciagu ostatnich kilku godzin zalatwilem diw dwie wazne dla mnie sprawy, a dokladnie chodzi tutaj o mozliwosc spotkanai sie w waznej sprawie. Jeden z moich rozmowcow to manager w poteznej firmie, od kad go pameitam, to mowi spokojnie, czesto wtracajac jakis zart. Dla potwierdzenia tezy Alexa dodam ze bylem swiadkiem kiedy tez wlasnei manager podobnego rozmiaru firmy mail wypadek z telefoem komorkowym, ktory odmowil posluszenstwa w czasie chyba najwazniejszej imprezy biznesowej tej firmy. Komentarz byl bardziej zartobliwy niz wulgarny. No o pomyslmy czy te stresujace sytuacje, w odbiorze nieprzyjemnie sa warte namieszania w odbiorze naszej osoby – chyba nie.
Pozdrawiam serdecznie wracajac troszk do sieciowego i blogowego zycia.
Pawel
xcbcxv
Dziękuję za praktyczny pokaz jak wyrażają się ludzie, którzy w dzisiejszych czasach sami strzelają sobie w stopy sposobem wypowiadania się :-)
Założenie firmy też Ci nie pomoże, bo jeśli wyrażasz się tak jako szef, to tylko niewolnicy będą u Ciebie pracować, dobrzy pracownicy się po prostu wypną i pójdą gdzieś indziej.
Jeżeli Cię to interesuje, to ja rzucam kurwami wyłącznie na specjalnych treningach reakcji na ostrą sytuację konfliktową :-) No ale to tylko dlatego, aby uczestnicy potrafili poradzić sobie praktycznie z najgorszą agresją werbalną, a tego nie da się nauczyć przez intelektualne rozważania.
Mając własne zajęcie i żadnego pana nad sobą nie śmieję się z całej reszty, tylko jak widać na tym blogu, staram się aby takich ludzi było więcej
Pozdrawiam
Alex
Od jakiegoś czasu upodobałem sobie słowo „klasa”. Nie chodzi mi o klasę szkolną, czy robotniczą. :) Środowiska wszelkiego formatu z pewnym szacunkiem, sympatią i co najciekawsze zaufaniem darzą ludzi z klasą. Dlaczego piszę, że dotyczy to różnych środowisk? Byłem świadkiem, jak człowiek z klasą zaczepiany przez zwykłych chuliganów radzi sobie z nimi. Najwyraźniej poczuli jego wyższość, poczuli się jak uczniowie skarceni przez nauczyciela w podstawówce i to wystarczyło. Ale i wśród ludzi o normalnym, czy wysokim poziomie cywilizacyjnym osoby z klasą cieszą się poważaniem, choćby dlatego, że „mieć klasę” nie oznacza tylko nieprzeklinanie, ale także – a może przede wszystkim – szacunek do innych ludzi.
Pozdrawiam
Przypadek ekstremalny z dzisiaj: idąc ulicą widzę około 20 metrów przed sobą jakąś Panią z „siatką”, niezbyt wystawnie ubraną, którą zaczepia nadchodzący z naprzeciwka Pan, prosząc o coś, zapewne pieniądze. Pani wzrusza ramionami, odchodząc w swoją stronę, co Pan kwituje dosadnym „NOSZ K**** M**!!” na całe gardło. Chwilę później, gdy się do niego zbliżam – uniżonym głosem, wzbudzającym litość prosi mnie o jakieś drobne.
Kiedyś byłem wyczulony na słownictwo, lecz trochę postudiowałem, przeszedłem też podobne treningi do tych, o których piszesz Aleksie, poza tym pracowałem w różnych miejscach z różnymi ludźmi i wrażliwość na tym punkcie mi zmalała. Czasem zdarza mi się w towarzystwie (innym niż „kumpli”) powiedzieć, że coś jest za*ebiste, albo, że znalazłem coś w burdelu na biurku, nad czym szczerze mówiąc ubolewam, gdyż praca, którą obecnie wykonuję wymaga doskonałego kontaktu werbalnego ze względu na rodzaj kontrahentów, a takie nawyki trudno wyplenić.
Nie potępiam natomiast przeklinania jako takiego, gdyż swój język warto dopasować do odbiorców i będąc przykładowo kierownikiem na budowie czasem bez solidnej k**** nasz przekaz może nie przynieść spodziewanych rezultatów ;) A po to przecież mówimy, by wywierać wpływ na innych…
Wracając do sytuacji z „Dżentelmenem” z ulicy – jego reakcja na odpowiedź Pani wydała mi się bardzo grubiańska i widząc, że chce czegoś ode mnie, po prostu go minąłem. Oczywiście skwitował to podobnie, podchodząc do kolejnej osoby.
Idąc dalej przez chwilę zastanowiłem się, czy gdybym wytłumaczył mu zaistniałą sytuację, zdobył by się na refleksję. Jednak padał deszcz, wracałem z pracy, szedłem z urodzinowym prezentem dla koleżanki, miałem „miliony powodów” by iść dalej i tak go zostawiłem, frustrującego się zapewne „dlaczego ludzie mi nie chcą pomóc?”.
Jeśli przekleństwo ma mnie skreślić to ja dziękuję firmie która preferuje ROBOTY a nie ludzi.
Użycie przekleństwa zależy od kontekstu, partnerów i ogólnej zgody.
Wolę przeklinających ud ugładzonych cwaniaczków
Piotrp
Klasa to rzeczywiście dobra rzecz, która bardzo pomaga w życiu. W tym poście zaproponowałem absolutny program minimum, aby niepotrzebnie nie robić negatywnego wrażenia na innych
Jarek
Dziękuję za szczery komentarz. Zalecam innym Czytelnikom zwrócenie uwagi na ten cytat: „nad czym szczerze mówiąc ubolewam, gdyż praca, którą obecnie wykonuję wymaga doskonałego kontaktu werbalnego ze względu na rodzaj kontrahentów, a takie nawyki trudno wyplenić.”
Dlatego jest istotne, aby nawet nie zaczynać :-)
Udzielanie konsultacji temu „dżentelmenowi” uważam za bezcelowe i moim zdaniem dobrze postąpiłeś. Pozostaw rozwiązenie tego problemu naturze.
aśka
Jeśli pozwolisz, to powiem Ci trzy rzeczy (bo to jest blog edukacyjny):
1) pisząc Twoje imię z małej litery nie sygnalizujesz zbyt dużego szacunku do samej siebie. Może ta uwaga Ci się przyda w przyszłości, bo inni nie będą Cię bardziej szanować niż Ty sama
2) jest ogromna różnica pomiędzy firmą, gdzie ludzie odnoszą się do siebie z szacunkiem, a taką, gdzie preferowane są roboty
3) Twoja wypowiedź „Wolę przeklinających ud ugładzonych cwaniaczków” razem z tym co powiedziałaś w pierwszym zdaniu sugeruje, że nie znasz nic oprócz tych ekstremów, a już na pewno nie słyszałaś o szczerych i otwartych do bólu ludziach z klasą. Może warto tę lukę w doświadczeniach zapełnić?
Pozdrawiam
Alex
Witaj Alex,
Miałem okazje pracować w pewnej firmie, gdzie z gabinetu prezesa firmy (ok. 100 osób) dość często można było słyszeć słówka ku…. itd…ale nie tylko z jego gabinetu. Jak był wkurzony to miejsce nie miało praktycznie znaczenia. Pomimo tego był taka osoba, ze chciało się być takim jak on (wyłączając przekleństwa).
Obecnie pracuje w dużej amerykańskiej korporacji, siedzę z dyrektorem biurko w biurko i uwierz czasem słyszę od niego słówka ku… i inne tez, nie pod moim adresem :), może bardziej dla rozładowania frustracji. Inna osoba to zupełnie bez ogródek na całym open space ok. 60 osób potrafi niezle przyklnąć :).
Jak słyszy się to w takich miejscach jak praca to nie jest to mile, zawsze można iść na boisko pograć w piłkę i dać ujście emocjom.
Myślę ze jeśli ktoś zakłada firmę i mu bardzo zależy na jej rozwoju to ma większą mobilizacje do zachowania kultury niż pracując etatowo np. w korporacji
PS. Podobno w Japonii są takie miejsca dla zestresowanych pracowników gdzie mogą się wykrzyczeć do woli nie tylko kulturalnie.
pozdrawiam
Szymon
W przedostatniej „Polityce” zamieszczono artykuł o Henryku Długoszu, byłym wicewojewodzie kieleckim z SLD. Oto krótki cytat:
„Lekkość w rzucaniu słowem na „k” dała mu przydomek Henio k… wojewoda. Niektórym się podobało, że nowa i młoda, bo 33-letnia władza mówi ludzkim językiem.”
Ludzkim językiem? Wolne żarty. Największym problemem Polski jest obecnie to, że wiele osób zamiast piętnować chamstwo, złodziejstwo i nazywać rzeczy po imieniu, usprawiedliwia wszystko koniecznością pragmatycznego podejścia do życia – stwierdzeniem, że przecież z koniem kopać się nie należy.
I tak zaraza chamstwa i plugawego języka rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Nawet w rozrywkowych programach telewizji publicznej. Te programy oglądają miliony ludzi i czerpią z nich fatalne wzorce zachowań. W BBC byłoby to niemożliwe, a gdyby się zdarzyło, dyrektor BBC złożyłby publiczne przeprosiny.
Witam,
czytam ten blog (choc nieregularnie i wyrywkowo) od dłuższego czasu. Najwyraźniej żyję w innej rzeczywistości (czy też, jak gdzieś pisał Alex, inną sobie wykreowałam – dyskusję na ten temat pozostawiam na później) niż ta, w której obracają się Autor i zdecydowana większość komentatorów. Dlatego też, mimo swędzących niemal zawsze palców, to jest mój pierwszy komentarz – wydawało mi się, że obce życie zawsze lepiej podglądac w milczeniu, by odezwawszy się innym jezykiem, nie zostać uznanym za wroga.
Jestem (będę) filologiem, nie łączy mnie więc z tematyką bloga prawie nic (poza ciekawością i szacunkiem dla ładnej polszczyzny, nie tak znowu często spotykanej w internecie), łączy natomiast wiele z treścią tego konkretnego wpisu (i nagonki niejakiej na biedną Derin w poprzednim). Przekleństwa SĄ pełnoprawną, ba!, niezbędną częścią każdego języka. Odsądzanie ich od czczi i wiary jest dla mnie przejawem pruderii. Powolicie, że uwagi Kamila PrzewoRskiego w ogóle zostawię bez komentarza.
Oczywiście mnie też rażą w wypowiedziach osób publicznych i nie widzę dla nich miejsca na spotkaniach wyższego szczebla, ale uzasadnione dozowanie (bądź nie) tej nieszczęsnej, staropolskiej kurwy w całkowicie prywatnych sytuacjach jest sprawą całkowicie prywatną i normalną – w tym sensie myślę aśka pisała o „robotach” (na marginesie – też podpisuję się wirtualnie małą literą – i nie, nie znaczy to, że nie mam do siebie szacunku:-)). Po prostu wszystko ma swoje miejsce i czas – „ludzie z klasą” to ci, którzy je znają.
Zupełnie zaś nie rozumiem – a raczej rozumiem, ale się nie zgadzam – stanowiska TesTeq’a w poprzedniej dyskusji. Ja również, jak Derin, nie umiałabym szanować pracodawcy, który ocenia mnie na podstawie prywatnego bloga, jakikolwiek by nie był. Daję/sprzedaję firmie pewną część siebie – od reszty, po prostu, wara. Choć, jak mówię, zupełnie jasne są dla mnie jego argumenty; tu właśnie (chyba) rozmija się moja rzeczywistość z Waszą.
A z ciekawości… Mój prawie-teść był u nas z wizytą ostatnio. Jest dyrektorem logistycznym dużej firmy budowlanej. Na rozmowach z przedstawicielami jakiegoś przesiębiorstwa z Portugalii obecny był ich tłumacz. Mój teść był oburzony, ponieważ ten właśnie (kompetentny) młody człowiek miał w brwi kolczyka. Na pytanie, czy fakt ten wpłynął/ mógł wpłynąć na wynik rozmowy, padła odpowiedź przecząca, widać było jednak, że teść nie chciałby mieć z owym człowiekiem nigdy więcej nic do czynienia. I, jak wyżej – jestem w stanie to zrozumieć, w codziennych sytuacjach jestem nawet czasem zmuszona (choć staram się tego unikać) stosować się do tego niepisanego „kodeksu”, ale podejście takie jest mi organicznie obce. Chciałam jednak zapytać – gdzie leży granica? Co z tatuażem? 2 kolczykami w uchu? Itd.? Pytanie wbrew pozorom nie jest zaczepne, jak mówię, wchodzę tu by poznawac obce gatunki…:)
Podrawiam przedwieczornie,
z.
Czytając komentarze Aśki i Xcbcxv pomyślałem o jednym przypadku, w którym u mnie na decyzję o zawarciu transakcji ma ogromny wpływ język potencjalnego kontrahenta.
Czasem kupuję coś na aukcjach internetowych i gdy szukam jakiegoś przedmiotu – oprócz ceny i warunków przesyłki bardzo ważne są dla mnie komentarze dotyczące poprzednich aukcji sprzedawcy. Patrzę nie tyle na ilość pozytywnych/neutralnych/negatywnych komentarzy, co na odpowiedzi na te komentarze.
W tego typu transakcjach zazwyczaj nie znamy osoby, która coś od nas kupuje, więc zdarzyć się może dosłownie każdy typ osobowości. Czasem także sprzedającemu zdarzy się wpadka – np. wyśle nie ten przedmiot, na inny adres, albo poczta przetrzyma przesyłkę kilka tygodni (zakładam tu dobrą wolę sprzedawcy) i kupujący, kierując się emocjami, wystawi bardzo niekorzystny, zabarwiony osobistą frustracją komentarz. Dla mnie największą wartość „poznawczą” sprzedającego (mojego potencjalnego kontrahenta) w tym wypadku, ma jego odpowiedź na tenże komentarz. Wiele osób potrafi z klasą, rzeczowo odpowiedzieć na stawiane im zarzuty, innych poniosą nerwy i również emocjonalnie odpowiedzą.
Ci, którzy używają obelżywego języka, bądź bez szacunku wyrażają się o innych, są przeze mnie z miejsca skreślani, choćby jako jedyni oferowali dany przedmiot, lub ich cena była bezkonkurencyjna. Po prostu nie mam ochoty wspierać działań takich ludzi ani tym bardziej narażać się na ewentualne kontakty z takimi osobami, gdyby np. zakupiony przeze mnie przedmiot nie spełniał moich oczekiwań.
TesTeq: niestety jest generalnie przyzwolenie społeczne. Zauważ jak często f..k pojawia się w filmach amerykańskich – nie tylko my pod tym względem mamy problem z mediami ;)
Natomiast u nas jednym z katalizatorów jest to, że Polacy to naród marudów i pesymistów. Wielu twierdzi, że jest źle i nic się nie zmieni, dlatego nie warto się starać być lepszym. Potem chodzi taki sfrustrowany i musi się wyładować.
Z tego powstają nawet neologizmy. Np. „kur zapiał” :))
Do wszystkich: A wie ktoś jak to wyplenić? Mam problem z ojcem, widuję go raz na miesiąc lub dwa, ale normalnie z nim nie idzie gadać już. Choroba zawodowa – jeździ TIRem i w efekcie samotność po drodze mu zaczyna skrzywiać język. Pomijając to, że zaczął mówić o sobie w trzeciej osobie co mi się nie podoba, a rozmowa o tym, żeby wziął urlop i do psychiatry się udał – źle się skończyła… że on czubkiem nie jest, itp ;) Dla mnie to jakiś objaw rozdwojenia jaźni (trochę psychologię zgłębiałem i widzę, że to normalne nie jest). Ale klnie jak oszalały. Zwykle jak się rozpędzi i już nawet nie wtrąca przekleństw, a rzuca coś typu „jak k* zapier* ch* w jeb* renault rozpier* to k* ja pier* je* kut*” to ja się pytam go „a polsku możesz mówić?”… Wtedy się dowiem jaki przekaz miał być.
Ale to nie działa na dłuższą metę. Wie ktoś może jak tutaj coś poradzić? Nasze relacje generalnie są chłodne (long story) i nawet dobrze, że rzadko się widujemy… Może ktoś ma jakieś pomysły?
Skoro już zeszliśmy na tematykę łaciny polskiej to może do czegoś dojdziemy, jak to plenić? Nie zawsze idzie unikać osoby które mają problemy ze słownikiem…
PS. ja rozumiem zaklnięcie w jakiejś wyjątkowej sytuacji (gdy raz zwiedziłem samochodem pewien rów ;) ). I święty nie jestem. Tak gwoli, k*, ścisłości ;)
Alex
W związku z tematem poruszonym w głównym poście, chciałbym zadać pewne pytanie dotyczące reakcji na negatywne emocje, jednak, zanim to zrobię, to najpierw postaram się rozdzielić tu pewne sprawy…
Na początku napiszę, że zdaje sobie sprawę z tego, iż narzucając sobie odpowiedni „styl życia” można prawdopodobnie dość skutecznie ograniczyć już samo powstawanie negatywnych emocji, ale w tym przypadku, to nie jest istotą problemu, który będę chciał poruszyć.
Po drugie, uważam, że samo wystąpienie (z różnych powodów), mniej lub bardziej silnych, negatywnych emocji, jest sprawą jak najbardziej naturalną, gdyż sama ewentualna możliwość wystąpienia negatywnej emocji wydaje się fizjologicznie poprawna, a to, na co tu warto zwrócić uwagę, to jedynie reakcja na zaistniałą negatywną emocje…
I tu wyłaniają się takie możliwości:
1. Wyrażenie emocji w sposób „nieodpowiedni”, czyli np. przez użycie niecenzuralnych słów, czego dotyczy post główny… Co prawda, w ten sposób zgromadzone negatywne emocje zostają wyrażone na zewnątrz, i jest to reakcja organizmu całkowicie poprawna fizjologicznie, a więc jest to z dużym pożytkiem dla naszego zdrowia. Jednak w tym wypadku cierpi na tym nasza reputacja, bo taki sposób wyrażania emocji nigdy nie będzie stawiał nas w pozytywnym świetle. To wydaje się oczywiste.
2. Druga reakcja, to blokowanie się przed wyrażaniem negatywnych emocji.
Ta reakcja (przy jedynie nam znanym nieodpowiednim sposobie wyrażania emocji) wydaje się dużo bardziej korzystna z punktu widzenia naszej reputacji i powierzchownie wyglądamy na osobę na poziomie, która nie przeklina i której nie brakuje ogłady, ale cóż z tego, jeśli przez brak wyrażenia negatywnych emocji, które w nas zaistniały – cierpi na tym nasze zdrowie… Tak więc ta sytuacja również nie jest sytuacją „win – win”.
3. Poprawne i całkowite wyrażenie negatywnej emocji.
Jeśli negatywna emocja zostaje wyrażona na zewnątrz i jest to zrobione poprawnie(czyli m.in. bez użycia niecenzuralnych słów), to nie cierpi na tym nasze zdrowie oraz reputacja, więc mamy do czynienia z sytuacją WIN-WIN :)
I tej sytuacji tyczy się moje pytanie, a więc jak poprawnie bezpośrednio „czyli na gorąco” wyrazić negatywną emocje?
Aby bardziej doprecyzować pytanie, to podzielę sytuację, na te, które nie wymagają bezpośredniego feedbacku oraz te, które wymagają bezpośredniego feedbacku.
Więc po pierwsze – jak poprawnie radzić sobie z sytuacjami, kiedy powstały duże negatywne emocje, a bezpośredni feedback nie jest możliwy(nie ma bezpośredniego winnego zaistniałej negatywnej emocji) – a konkretnie: czy jest sposób, aby w takie sytuacji na gorąco, ale jednocześnie „na poziomie” rozładować emocje? Jeśli tak, to jaki?
A druga sprawa, to sytuacja, kiedy bezpośredni feedback jest możliwy, i teraz:
Czy w ogole lepiej jest próbować bezpośrednio, czyli na gorąco”upuścić” z siebie taką negatywną emocje, co spowoduje prawdopodobnie wypowiedzenie przez nas mocno podniesionym tonem (lub nawet wykrzyczenie jakiegoś) słowa, lub zdania, które również nie koniecznie musi być niecenzuralne? (z punktu widzenia naszej fizjonomiki wyrzucanie negatywnej emocji z siebie wydaje się zdrowym i potrzebnym podejściem).
W takim wypadku może pojawić się też pytanie, co zrobić, aby ograniczyć efekt tego, że silna negatywna emocja, która nas zalała – może chwilowo wyłączyć nam możliwość logicznego myślenia do tego stopnia, że natychmiastowe ułożenie poprawnego, asertywnego feedbacku nie jest możliwe? (zastanawiam się tu nad taką ewentualnością, czy w takim wypadku dobre mogłoby być trzymanie w pogotowiu jakiegoś wcześniejszego przygotowanego, słowa-klucza, lub zdania – klucza, które z jednej strony pozwoliłoby na wstępne, mocne rozładowanie emocji na gorąco, a z drugiej byłoby wstępem, do dalszego, ale już asertywnego rozładowywania emocji? Jeśli tak, to jakie mogłoby być to słowo, zdanie?)
Czy może w ogóle lepiej jest w takiej sytuacji zablokować wyrażanie negatywnej emocji i poczekać, aż emocja opadnie i dopiero „na zimno” pomyśleć nad odpowiednim feedbackiem? (chociaż to nie wydaje się korzystne z punktu widzenia naszej fizjonomiki, czyli naszego zdrowia, a dodatkowo, z racji tego, że podświadomość bardzo szybko wiąże nasze działania, które są naszą reakcją na pewne emocje – łatwo można wpaść w nawyk blokowania wyrażania emocji).
Pozdrawiam serdecznie
J.
Witam,
@Alex:
„Zwróć uwagę, że ja w poście nikogo nie potępiam”
Nie twierdzę, że to robisz, jednak odbieranie osobie szansy na awans w przypadku tego typu epizodu jest dla mnie właśnie jakąś formą potępienia. Lub jak kto woli wyciągania (pochopnych) wniosków – to, że komuś się zdarzyło raz czy dwa nie znaczy, że robi to zawsze i w każdych okolicznościach.
@pink
„Jak ktoś nie przeklina to mu się nie wymknie. Wymyka się jak chcemy coś ukryć i nie zawsze nad tym panujemy. ”
Niestety trudno mi się z tym zgodzić. Niemal każdy z Nas miał kontakt z 'łaciną podwórkową’ (więc nie jesteśmy zupełnie wolni od znajomości wulgaryzmów), słowa, chociaż biernie, znajdują się w słowniku danej jednostki. I chcąc czy nie, czasami dając ujść emocjom dana jednostka może, nawet nieświadomie, do takiego zachowania (tutaj: przeklinania) sięgnąć.
Sama byłam świadkiem sytuacji, w której szanowany profesor jednej z uczelni, na której dane mi było studiować, językoznawca nota bene, w sytuacji krytycznej zaklął głośno i dość szpetnie. Na co dzień postrzegany jako osoba z 'klasą’, o której wspomniano wyżej, gdy puściły mu nerwy zupełnie nieświadomie (instynktownie?) zwrócił się w stronę prostej i szybkiej, a jednak uznawanej za skuteczną metody rozładowania negatywnych emocji. Mimo zaskoczenia w otoczeniu nikt tego człowieka nie przestał szanować. Po tym incydencie nie słyszałam przez półtorej roku ani raz wulgaryzmów z jego strony, a z przeprowadzonego z ciekawości 'wywiadu’ dowiedziałam się, że nikt wcześniej nie słyszał go przeklinającego nawet w sytuacjach prywatnych, czyli mu się po prostu wymknęło.
Może językoznawcy, tak jak napisała zuza, wiedzą, że słownictwo tego typu należy do języka (i jak nie trudno zauważyć spełnia w nim sporą rolę) nie po to, by zdobić karty słownika.
@zuza:
Dzięki za obronę :) Też jestem filologiem z wykształcenia, może po prostu takie kręgi uznają wulgaryzmy za coś naturalnego (nawet jeśli nie pożądanego). Mając w pamięci liczne wykłady z historii języka na temat słownictwa, które przeszło 'do historii’ dochodzę do wniosku, że gdyby wszelakie k**** nie były w językach potrzebne to po prostu zaginęły by w mrokach dziejów.
A jednak trzymają się mocno i puścić nie chcą, jedyne co czasami ulega zmianie to konkretny element języka odnoszący się do danej części rzeczywistości (czy muszę przypominać sławną w języku polskim rzyć, która bulwersowała chyba bardziej niż ówczesna d***?).
Pozdrawiam serdecznie,
Derin
zuza pisze: „Przekleństwa SĄ pełnoprawną, ba!, niezbędną częścią każdego języka. Odsądzanie ich od czczi i wiary jest dla mnie przejawem pruderii.”
Zgodnie z powyższą definicją jestem zatem klinicznym przykładem pruderii, bowiem przekleństwa nie należą do mojego języka. Nie wiem tylko, czy można nazwać pruderią umiejętność wyrażenia swoich myśli i emocji bez uciekania się do wulgaryzmów. Zarówno w sytuacjach służbowych, jak i prywatnych.
zuza pisze: „Ja również, jak Derin, nie umiałabym szanować pracodawcy, który ocenia mnie na podstawie prywatnego bloga, jakikolwiek by nie był. Daję/sprzedaję firmie pewną część siebie – od reszty, po prostu, wara.”
Nie wierzę, że człowiek potrafi na dłuższą metę podzielić się na dwie niezależne części – służbową i prywatną. W związku z tym w procesie rekrutacyjnym staram się brać pod uwagę wszystkie dostępne informacje o kandydacie. Moim zdaniem takie podejście jest najuczciwsze z możliwych. Jeżeli uważasz inaczej, to rzeczywiście naszę poglądy różnią się zasadniczo.
Cały czas zarówno Derin, jak i Ty wracacie do wątku oceniania kandydatury Derin tylko przez pryzmat jej prywatnego bloga. Oczywiście nie ma to sensu w momencie, kiedy nie zgłosiła ona chęci pracy i nie przysłała swojego CV. Jak napisałem, przeczesanie sieci w celu rozszerzenia zakresu wiedzy o danej osobie jest dziś coraz powszechniejszą praktyką. Ma na celu zdobycie dodatkowych. podkreślam dodatkowych informacji. Mogą one pomóc lub zaszkodzić kandydatowi, ale na to pracodawca nie ma żadnego wpływu – pełną kontrolę nad tymi treściami ma kandydat. Możecie tego nie przyjmować do wiadomości, ale zastanówcie się, jakie konsekwencje poniesie pracodawca, który nie „odrobił w sieci swojej pracy domowej” i przyjmie do pracy w charakterze przedstawiciela handlowego w Namibii osobę, która prowadzi blog wypełniony rasistowskimi treściami. Mam nadzieję, że ten skrajny przykład jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla chęci pracodawców poznania całokształtu osobowości kandydata.
Jeszcze jedna, istotna uwaga. Sprzedawanie części siebie firmie to transakcja handlowa – ja wolę współpracować z osobami, które chcą wraz ze mną realizować wspólny cel.
Derin pisze: „odbieranie osobie szansy na awans w przypadku tego typu epizodu jest dla mnie właśnie jakąś formą potępienia.”
Problem z reputacją jest taki, że tracimy ją przez epizody, a odzyskujemy ciężką i długotrwałą pracą.
Derin pisze: „gdyby wszelakie k**** nie były w językach potrzebne to po prostu zaginęły by w mrokach dziejów.”
Gdyby wszystko, co jest niepotrzebne lub szkodliwe zanikało w naturalny sposób, żylibyśmy w raju. Niestety tak nie jest.
Chciałbym zwrócić także uwagę na inny aspekt używania przekleństw – często jest tak, że usłyszenie takich słów w ustach człowieka, który zwykle posługuje się bardziej wysublimowanym językiem, powoduje „przełamanie lodów”, pokazanie, że „jest się człowiekiem”. Przynajmniej ja w swoim życiu zawodowym doświadczyłem kilkukrotnie takiej sytuacji. Zgadzam się z Derin, że najważniejsze jest nie nadużywać takiego języka oraz dostosować swój sposób wyrażania do danej sytuacji.
@Kamil PrzeoRski: Wspominanie gwary śląskiej w kontekście przeklinania jest zupełnie nie miejscu, radzę przemyśleć swój stosunek do ludzi o odmiennym stylu życia. Mieszkałem na Śląsku kilka lat (jako typowy gorol) i wcale nie przeszkadzało mi, gdy ludzie mówili gwarą lub też tylko ze śląskim akcentem, byłem wręcz tym zafascynowany. Wszystko zależy od postawy człowieka wobec odmienności innych.
@TesTeq:
„Cały czas zarówno Derin, jak i Ty wracacie do wątku oceniania kandydatury Derin tylko przez pryzmat jej prywatnego bloga. Oczywiście nie ma to sensu w momencie, kiedy nie zgłosiła ona chęci pracy i nie przysłała swojego CV.”
Po pierwsze, ja do niczego nie wracam, ten temat pozostawiłam pod odpowiednim postem, bo wydaje mi się, że tam jest jego miejsce. Tutaj mówimy o czymś powiązanym, ale jednak odmiennym :)
Po drugie – nie wiedziałam, że moja wypowiedź pod wspomnianym postem była wiążąca odnośnie wysyłania CV i zgłaszania chęci do pracy. Najwyraźniej posługujemy się językiem na trochę innych płaszczyznach (mniej lub bardziej dosłownych). Jeśli chcesz rzeczywiście, bym wysłała CV, nie ma problemu, zrobię to jak tylko odzyskam dostęp do chwilowo nieoperacyjnego dysku (jutro albo po weekendzie w zależności od dostępności czasu i sieci) :)
Pozdrawiam serdecznie,
Derin
Witam,
Zgadzam się z autorem. Zdziwiła mnie duża ilość komentarzy osób o odmiennym zdaniu. Sam dużo przeklinałem, miała na to wpływ szkoła i uczelnia gdzie to było normalne. Na początku kariery zawodowej zauważylem, że ogromna większość osób, ktore są szanowani jako specialisci, nie używa wulgaryzmów. Zastanowiłem się nad tym i postanowiłem nie przeklinać. Prawie udało mi się pozbyć się tego przyzwyczajenia. Przeklinanie to nie jest coś aż tak ważnego aby go bronić kosztem dobrych relacji z innymi osobami.
Ludzie oceniają na każdym kroku. Weźmy jako przykład ten blog. Tutaj zauważamy brak reklam, minimalistyczny styl (który lubię), dużo tekstu oraz brak jakże modnych filmików. Po wejśćiu zauważyłem też zdjęcie autora, które jest bardzo ciepłe. Blog wyłądował w czytniku RSS, chociaż jeszcze niczego nie czytałem oprócz tytułów. Po przeczytaniu kilku nowych postów, postanowiłem, że dokladnie przeczytam wszystkie inne. Blog zawalifikował się jako jedne ze źródeł wiedzy. Na każdym z etapów oceniania blogu, był on na poziomie. Sądzę, że podobnie jest z osobami na wysokich stanowiskach. Mogą zacząć nas oceniac,przygladać się nam. Ale niestety na którymś z etapów stwierdzą, że przeklinamy i że to im nie pasuje. Następnych etapów po prostu nie będzie, niezakwalifikujemy się na np. wyzsze stanowisko.
Pozdrowienia.
Szymon
Przypadki, które opisujesz oczywiście zdarzają się (sam o tym wspominałem), nie zmienia to faktu, że osoby rozładowujące w ten sposób frustracje pokazują pewną słabość, która może im zaszkodzić
TesTeq
Ja też ubolewam nad „schamieniem” codziennego języka, nie zamierzam jednak rozpoczynać krucjaty przeciwko temu. Chłodno tylko ostrzegam, że w ten sposób Czytelnicy mogą zmniejszyć swoje szanse pewnych awansów w przyszłości
Zuza
Witaj na naszym blogu :-)
Zdziwiło mnie twoje zdanie: „wydawało mi się, że obce życie zawsze lepiej podglądac w milczeniu, by odezwawszy się innym jezykiem, nie zostać uznanym za wroga. „ a szczególnie to ostatnie słowo. Zdaję sobie sprawę, że w Polsce niezwykle rozpowszechniona jest postawa „jesteś inny niż my to jesteś co najmniej podejrzany”, ale nawet pobieżna lektura tego blogu powinna wystarczyć do stwierdzenia, że jest to bardzo otwarte miejsce.
Wracając do Twojej wypowiedzi o używaniu „kurew” i tym podobnych wyrażeń, to nie zamierzam z tym polemizować, czy przekleństwa „SĄ pełnoprawną, ba!, niezbędną częścią każdego języka „ :-) This is not the point :-)
Tak jak wspomniałem już TesTeq nie zamierzam nikogo „nawracać”, zwracam tylko uwagę, że używając nieodpowiedniego języka możecie w znaczący sposób zmniejszyć Wasze szanse na zrobienie sporego skoku w karierze. Tak samo bardzo szkodliwe może okazać się nastawienie typu „Ja również, jak Derin, nie umiałabym szanować pracodawcy, który ocenia mnie na podstawie prywatnego bloga, jakikolwiek by nie był. Daję/sprzedaję firmie pewną część siebie – od reszty, po prostu, wara. „
Na takim nastawieniu zbyt daleko nie zajedziesz :-(
Weźmy taki przykład:
Wyobraź sobie, że szukam kogoś do interesującego zlecenia wartego kilkadziesiąt tysięcy euro. W grę wchodzi dwóch mniej więcej równorzędnych kandydatów, przy czym robiąc mały research w Twoim przypadku trafiam na blog prowadzony, mówiąc delikatnie, niezbyt pięknym językiem, w wypadku drugiego kandydata na coś porządnego. Jaki jest rezultat? Jesteś na aucie, adios, sajonara!!! I to, czy mnie potem szanujesz, czy nie nie ma z punktu widzenia straconej szansy absolutnie żadnego znaczenia!! Podobnie by się miało w sytuacji, jeśli wiedziałbym, że zdarza Ci się „kurwować”, a Twój konkurent znany byłby z niezmiennie kulturalnego sposobu wyrażania się.
Aby nie było, że jest to tylko mój punkt widzenia to pozwoliłem sobie przed chwilą zadzwonić do Dyrektora Personalnego polskiej firmy-córki bardzo znanego międzynarodowego koncernu i zapytać wprost jaki wpływ miałyby powyższe czynniki na szansę kandydata na managera w sytuacji, kiedy byłaby możliwość wyboru. Odpowiedź była krótka – zostałby zdyskwalifikowany jako niepasujący do kultury firmy.
Tak więc powiedzmy to tak: jeśli chcecie dłuuugo pracować za parę tysięcy złotych miesięcznie to wyrażajcie się jak chcecie :-) Jeśli Wasze aspiracje idą powyżej to pilne rekomenduję zastosowanie się do moich zaleceń
Tyle na razie, pozwólcie że pozostałym Czytelnikom odpowiem trochę później
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Derin pisze: „nie wiedziałam, że moja wypowiedź pod wspomnianym postem była wiążąca odnośnie wysyłania CV i zgłaszania chęci do pracy”
Masz całkowitą rację. Nikt do niczego się nie zobowiązywał, więc absolutnie nie uważam, że popełniłaś jakikolwiek błąd lub zawiodłaś moje oczekiwania nie kontaktując się ze mną w tej sprawie. Drążę ten temat, żeby przekonać Cię, że warto trzy razy zastanowić się nad tym, co publikujesz w sieci, ponieważ nie masz kontroli nad usuwaniem tego, co wpisałaś – echa naszych słów pozostają w Internecie na zawsze. A wątek CV wspominam, aby odeprzeć niesłuszny zarzut, że uważam prywatny blog za jedyne źródło informacji i kryterium dyskwalifikacji danej osoby w procesie rekrutacji.
Wreszcie jest czas kontynuację :-)
Jeśli komuś z Was przeszkadza bardzo kategoryczny ton mojego ostatniego komentarza, to śpieszę z wyjaśnieniem, że to nie ja wymyśliłem jak to działa, po prostu wyraźnie mówię „co jest grane”.
Wracając do otwartych kwestii:
Zuza
Pytasz gdzie leży granica w sprawach tatuaży, kolczyków itp.?
Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. To zapewne bardzo zależy od branży, a także o jakim kraju/mieście mówimy. W Berlinie prawie nic mnie nie dziwi, generalnie jest to bardzo tolerancyjne miasto i np. jeden z zawiadowców na stacji Berlin Główny to ponad pięćdziesięcioletni facet z ogromnym kolczykiem w uchu, na poczcie możesz spotkać takich samych :-) Na blogu linkowałem do dwóch znanych konsultantów ze Szwecji, którzy ogoleni na zero i w skórach wyglądają bardziej na członków gangu motocyklowego, niż na ludzi, którzy regularnie są zapraszani do gabinetów zarządów wielkich koncernów
Jarek
Dziękuję za ciekawy przykład z nieco innej dziedziny
Witold
„Wyplenienie” u innych to jest znowu krucjata :-) Może z jednej strony lepiej staranniej dobierać ludzi, z którymi przebywasz, a z drugiej wykorzystywać fakt posługiwania się kultywowanym językiem do uzyskania znacznej przewagi ekonomicznej nad ludźmi, którzy „muszą sobie zakląć”
Ja też kiedyś w wieku 20-25 lat przeklinałem, bo wydawało mi się to takie cool, ale w międzyczasie obrałem znacznie lepszą (z punktu widzenia osiąganych rezultatów) drogę.
Jarek
Negatywne emocje to jedno z pierwszych zagadnień, które poruszam na szkoleniach z komunikacji. Większość ludzi uważa, że jesteśmy na nie skazani, tzn. iż pojawiają się one automatycznie i nic z tym nie możemy zrobić. Nic bardziej błędnego, stosunkowo łatwo możemy wymienić sobie reakcję emocjonalną na większość bodźców stosując choćby pewien wariant techniki visual swish.
Ja np. na większość ataków werbalnych wewnętrznie reaguję ciekawością :-)
To trochę szeroki temat, o którym można by porozmawiać w odrębnym poście
Derin
Odpowiedziałem Ci przy okazji komentowania wypowiedzi Zuzy.
Niezupełnie zgadzam się ze stwierdzeniem: „słownictwo tego typu należy do języka (i jak nie trudno zauważyć spełnia w nim sporą rolę) nie po to, by zdobić karty słownika. „
Podobnie naturalną rzeczą jest to, że człowiek „produkuje” w swoich jelitach ok 0,5-2 litrów gazów na dobę, a mimo to puszczanie baków w towarzystwie nie uchodzi. Potraktuj każde przekleństwo jako taki bąk przy stole, będziesz miała niezłą metaforę o co mi chodzi.
Darek
Napisałeś: „usłyszenie takich słów w ustach człowieka, który zwykle posługuje się bardziej wysublimowanym językiem, powoduje “przełamanie lodów”, pokazanie, że “jest się człowiekiem”. „
Ja osobiście wolę pokazywać że „jestem człowiekiem” przez bezpretensjonalność, rzeczywiste zainteresowanie, empatię i zrozumienie. Wierz mi, tak jest lepiej i skuteczniej, przynajmniej w tych kręgach, o które mi chodzi.
Antek
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję za interesujący i miły mojemu oku przykład :-)
Bardzo podobnie działa to w kontaktach z ludźmi face to face. Czasem wystarczy bardzo niewiele i jesteśmy poza grą
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
Niestety jak pisałem – ojca raczej nie wymienię (choć czasem mam ochotę ;) ) na kogoś innego. Jak już poruszyłeś ten temat to mi przyszło na myśl, że może znasz jakieś metody do takiej „krucjaty”… Albo ktoś inny kto czyta tego bloga być może ma jakieś pomysły? W przypadku alkoholu można wszczepić esperal :)
Witold
Dlaczego nie pozwolić ojcu na pozostanie takim, jakim jest i tylko odpowiednio dopasować częstotliwość i długość kontaktów?
Poczytaj też posty z serii „Jak trwale zmieniać ludzi”, tam znajdziesz wskazówki jeśli naprawdę upierasz się przy próbach zmiany
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj Alex, witam wszystkich
Alex, ukłony dla alexologii stosowanej :-)
Aśka, Derin:
Nie jestem filologirm tylko czytaczem książek. Literatura Boya-Żeleńskiego, Fredry, Białoszewskiego, Witkacego … – wiele straciłaby ze swojego powabu gdyby nie było tam słów powszechnie uważanych za wulgaryzmy.
Uważam, że ważny jest kontekst uzycia takich słów. Nie jako obrażanie kogokolwiek. Ty jesteś d……, pracujecie jak k…… ale jako np. wzmocnienie pewnego przekazu.
Zastanawiałam się co powiedziałaby w sytuacji Witka.
Spróbowałabym pewnie tak ” Nie klnij k…… tato, bo gubie sens tego co mi chcesz powiedzieć i trudno mi / nie chce mi się z Tobą rozmawiać”
xcbcxv:
1. Na szczęście tych co zakładają firmy, tylko dlatego, ze lubia rzucać k……, jest bardzo mało.
2. Dobijanie człowieczeństwa odbywa się na własne życzenia i żadna organizacja nie jest tu potrzebna
3. Alex czy możesz mi obiecać, ze jak się spotkamy następnym razem to porzucasz k….? Jeszcze tego od Ciebie nie słyszałam :-)
4. Szkoda tylko, że siedzi przed tym kominkiem sam i tak nieładnie do siebie mówi ;-). A. Smith powiedział ” Uważaj co do siebie mówisz, bo może się okazać, że słuchasz”.
To tyle xcbcxv. Niestety ” lizać dupy” się nie nauczyłam a zwolnic się nie mam skąd bo sama dla siebie oraz kilku osób jestem pracodawcą i ani się z nich nie smieję ani nie rzucam k…..
pozdrawiam serdecznie
Monika
Witam!
Zazwyczaj ludzie spodziewaja się informacji o niesamowitych trikach i sztuczkach, żeby przejść na wyższy poziom w biznesie. Twoje rady wydają się być za proste, wręcz banalne. Chyba trzeba już w sobie mieć pewną mądrość, żeby właściwie przyjąć i zrozumieć to co przekazujesz (i na czym się dobrze znasz). Przestać krążyć wokół tematu i polemizować o kwestiach drugorzędnych. Podoba mi się jak w równie prosty sposób sprowadzasz takie zapędy na sedno sprawy :) *
Nie wiem, czy posiadam już tą mądrość bazową. Przemyślenia to jedno, a życie boleśnie weryfikuje nasze słabości. Piszesz:
„możemy wymienić sobie reakcję emocjonalną na większość bodźców” – chętnie dowiedziałby się od Ciebie więcej na ten temat.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
*Przy okazji wspomnę tutaj o komentarzach pod poprzednim postem wokół osoby i pseudo pece-t.
Alex, czasami nie można po prostu się „wypiąć i zapomnieć”. Nie można czasami wziąć i się odwrócić. Jest to wygodne podejście i sam zalecasz skupianie się na przyjemnościach. Ale nie zawsze można to zrobić przecież. Mamy swoje animozje, nie zmienia to jednak faktu, że to mój ojciec (a przynajmniej biologiczny, bo za ojca to mi dziadek robił), wiec coś z tym zrobić by wypadało. Kiedyś zresztą tak nie klął.
Monika, coś podobnego stosuję, na chwilę skutkuje, ale wraca do swojego normalnego trybu rozmowy po chwili. Ale może spróbuję z tą k*ą może to mu zwróci uwagę, bo mnie klnącego to słyszał może raz. Wtedy sobie generalnie nagrabił…
Derin
No chyba na tym ma polegać posiadanie klasy, że nawet w stresujących sytuacjach potrafimy się opanować i kontrolować nasze słownictwo a i często pewnie rękoczyny. Towarzystwo swoją drogą ale my nie musimy przejmować tych złych zachowań od tego towarzystwa. Sama wiem, że jak nie przeklinałam to mi się nie wymykało. Jak był okres kiedy przeklinałam bo już mi chyba słów brakowało do wyrażania emocji i ręce opadały, tak trudno było się powstrzymać i zawsze się coś wymknęło wtedy kiedy nie powinno. Dla mnie wniosek jest prosty tylko trudno jeszcze utrzymać język za zębami. OK zdarzy się, że każdy kiedyś przeklnie nawet profesor, o którym piszesz. Problemem większym jest jeśli ktoś wcale nie używa tego do wyrażania emocji raz na rok a poprostu używa tego na codzień i już nie kontroluje. Kiedy przeklina to nawet tego nie zauważa. Jest wiele takich osób.
Witam,
@Alex:
Derin
„Podobnie naturalną rzeczą jest to, że człowiek „produkuje” w swoich jelitach ok 0,5-2 litrów gazów na dobę, a mimo to puszczanie baków w towarzystwie nie uchodzi. Potraktuj każde przekleństwo jako taki bąk przy stole, będziesz miała niezłą metaforę o co mi chodzi.”
I tutaj pojawią się pewne różnice między poglądem moim a tymi bardziej skrajnymi. Dla mnie 'puszczanie bąków’ w towarzystwie jest tak jak rzucanie k****mi w sytuacji biznesowej. Jednak bąka możesz puścić w toalecie, ale wnioskując z wielu wypowiedzi, k**** wypowiedziana już poza zasięgiem wszelakich uszu – nie.
Wydaje mi się po prostu, że jak napisała Monika – wszystko zależy od kontekstu (czas, miejsce, sytuacja, świadkowie). Jeśli ktoś nie przeklina w ogóle – gratuluję i mam nadzieję, że kiedyś też powrócę do takiego stanu. Ale jeśli ktoś przeklina na przykład w azylu swoich czterech ścian, to chyba nie jest to nic krzywdzącego. Umiejętność, według mnie, nie przeklinania w sytuacjach krytycznych (związanych z pracą, etc.) jest ważna, umiejętność nie przeklinania w ogóle – cenna, ale nie krytyczna.
@pink:
„Problemem większym jest jeśli ktoś wcale nie używa tego do wyrażania emocji raz na rok a poprostu używa tego na codzień i już nie kontroluje. Kiedy przeklina to nawet tego nie zauważa. Jest wiele takich osób. ’
Zgadzam się z Tobą i jak najbardziej jestem za tym, by chociażby dawać takim ludziom przykład. Bywa to jednak trudne. Jeśli na dziesięć osób jedna przeklina, to w pewnym momencie dojdzie albo do wniosku, ze nie pasuje i zmieni środowisko albo uzna, że z nią jest coś nie do końca tak i jest bardzo prawdopodobne, że przeklinać przestanie. Jednak jeśli na dziesięć jedna nie przeklina to zostanie sklasyfikowana jako dziwak i jej wpływ jest zerowy (nie zawsze można zmienić towarzystwo, w jakim się przebywa).
Idąc na studia nie przeklinałam wcale. Przez pierwsze trzy lata bywało różnie, zdarzało się, że nie przeklinałam wcale, bywały tygodnie, że solidna k**** mnie nie odstępowała. Gdy zmieniłam środowisko i uczelnię z jednej mało znanej na dwie dość renomowane opadły mi ręce. O ile na jednej ilość przeklinających (zarówno studentów jak i pracowników dydaktycznych) była porównywalna, o tyle na drugiej, lepiej nie mówić. I mimo moich szczerych chęci zaprzestania używania wulgaryzmów nie dało się, bo jeśli człowiek przez 12 godzin dziennie na uczelni słyszy co chwilę różne przecinki to irytacja z samego faktu słuchania tego prowadziła do tego, że nawet jeśli już po zajęciach, to sobie pod nosem przeklęłam.
Co do reakcji na negatywne emocje poprzez przeklinanie, mam pytanie jak Wy rozumiecie zachowanie osoby, która zamiast k**** czy d*** rzuca słowem typu: kurna, kurde, kurczak, dupdup, foka, etc. Czy to jest dozwolone? W porządku? Jak to odbiera ew. pracodawca/rekruter?
Pozdrawiam,
Derin
Derin piszesz, że „jeśli na dziesięć osób jedna przeklina, to w pewnym momencie dojdzie albo do wniosku, że nie pasuje i zmieni środowisko albo uzna, że z nią jest coś nie do końca tak i jest bardzo prawdopodobne, że przeklinać przestanie. Jednak jeśli na dziesięć jedna nie przeklina to zostanie sklasyfikowana jako dziwak”. Znaczy, że osoba, która ma nienaganne maniery będzie w środowisku przeklinających uważana za dziwaka, ale osoba przeklinająca w środowisku, które nie przeklina poprostu nie odnajdzie swojego miejsca i albo przestanie się z nimi spotykać albo przystosuje się do nich. Już samo to powinno dać do myślenia, że jest inne traktowanie tych co mają odmienne zachowania i tylko silne osobowości się odnajdują w takim towarzystwie zachowując swoje „ja” i nie poddają się złym wpływom. Złemu ulegają słabsi, którzy nie wytrzymają presji otoczenia, że jesteś inny.
Derin pisze: „Co do reakcji na negatywne emocje poprzez przeklinanie, mam pytanie jak Wy rozumiecie zachowanie osoby, która zamiast k**** czy d*** rzuca słowem typu: kurna, kurde, kurczak, dupdup, foka, etc. Czy to jest dozwolone? W porządku? Jak to odbiera ew. pracodawca/rekruter?”
1) Myślę, że najbardziej podziwiani i doceniani są ludzie, którzy nie eksponują swoich negatywnych emocji, choć mogą być przez wiele osób odbierani jako „zimne ryby”.
2) Wymienione przez Ciebie słowa nie niosą żadnej wartości informacyjnej, więc moim zdaniem są po prostu szumem utrudniającym odbiorcy zrozumienie przekazu. Im mniej szumu, tym lepiej.
Monika
Pytasz: „Alex czy możesz mi obiecać, ze jak się spotkamy następnym razem to porzucasz k….? Jeszcze tego od Ciebie nie słyszałam :-)”
Chyba nie :-) Jedynym miejscem gdzie można to usłyszeć są specjalne szkolenia, które najczęściej robione są dla konkretnych firm
Tomasz: „Zazwyczaj ludzie spodziewaja się informacji o niesamowitych trikach i sztuczkach, żeby przejść na wyższy poziom w biznesie.”
Dokładnie tak jest i wcale mnie to nie dziwi. Wiele studiów polega na uczeniu się skomplikowanego sposobu wyrażania się bez zrozumienia prostego w gruncie rzeczy meritum. Uczestnicy moich szkoleń często dziwią się potem, że wiele spraw jest tak prostych, tylko trzeba umieć zrobić pewne rzeczy.
Jeśli chodzi o Tą wymianę emocji, to jest to trochę trudna sprawa aby zrobić to przy pomocy tekstu na blogu. Pomyślę nad tym.
Witold
Piszesz: „Nie można czasami wziąć i się odwrócić.” Hmmmm, nie można, czy też to Ty podejmujesz decyzję, że lepiej jest tego nie robić?
Pink, Derin, TesTeq
Najbardziej cenieni są ludzie, którzy w trudnych sytuacjach zamiast dać się ponosić emocjom działają jak precyzyjne maszyny wykorzystując 100% swojej wiedzy, postrzegania, myślenia i szybkości reakcji. Tego powinni uczyć w szkole podstawowej!!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Piszesz: „Ja np. na większość ataków werbalnych wewnętrznie reaguję ciekawością.”
Rozumiem, ale na wszystkie ataki werbalne nie da się reagować ciekawością, no bo np. jak zareagować ciekawością na takie złośliwe ataki, które nie są bezpośrednie, ale jednak w sposób pośredni bardzo skutecznie wymierzone w daną osobę… czyli chodzi mi tu o ataki ala Kuba Wojewódzki.
Jak wiemy Kuba, to jest taki bezczelny typ, który w złośliwy sposób naśmiewa się z ludzi, których zaprosił do swojego programu, i tutaj nie da się bronić przed jego złośliwościami poprzez bezpośrednie zwracanie się do niego, bo on jako swojej „tarczy” używa publiczności.
Oczywiście do programu Kuby W. zawsze można nie iść, ale niestety w życiu bardzo często można się spotkać z sytuacjami, że spędzając bardzo miło czas w sympatycznym towarzystwie pewnej grupy ludzi, trafi się taki jeden typ, który będzie zachowywał się w agresywnie podobny sposób do Kuby i nie da nam spokoju, do póki sam nie dostanie porządnego werbalnego „pstryczka w nos”. No i jak wtedy z takim złośliwym typem sobie poradzić, żeby nie zejść do jego poziomu, ale jednocześnie żeby odczuł, że nie warto z nami zadzierać? (przyznam się szczerze, że jest to dla mnie bardzo interesujace z racji tego, że opisana sytuacja to mój stale wracający koszmar, z którym trochę w praktyce sobie nie radzę :-/ )
Jednak wracając do setna problemu…W swoim poprzednim poście nie chciałem ograniczać się jedynie do negatywnych reakcji emocjonalnych na ataki werbalne, a raczej chodziło mi ogólnie, o życie w swojego rodzaju „emocjonalnym celibacie”, więc jeśli miałbym zadać bezpośrednie pytanie, to nie zapytałbym o reakcje na atak werbalny, ale o to, czy w ogóle zdarzają Ci się Alex, takie emocje jak gniew i złość?
Jeśli nigdy się nie zdarzają – to rozumiem i tu jak dla mnie temat jest wyczerpany.
Jeśli jednak czasami zdarzają Ci się negatywne emocje, to jak na nie reagujesz, lub jak proponujesz, aby sobie z nimi radzić?
Piszesz „To trochę szeroki temat, o którym można by porozmawiać w odrębnym poście”
Co prawda podjąłem temat emocji, gdyż próby werbalizowanie emocji poprzez używanie niecenzuralnych słów są związane z tematem emocji, ale nie mam też zamiaru zbytnio offtopować tematu podjętego w głównym poście, więc chyba lepiej poczekam na post ściśle związany z temat emocji :-)
Pozdrawiam serdecznie
J.
Dziękuje Alex, przyznam szczerze, że mnie to nie zmartwiło a wręcz przeciwnie. W końcu są ciekawsze tematy :-).
pozdrawiam
Monika
Alex, oczywiście, że ja tą decyzję podejmuję. Jeden z obowiązków życia. Tak samo jakbym miał pod sobą jakiś zespół i w tym zespole zgrzytało to dla wygody się nie mogę odwrócić, tylko ten zgrzyt naprawić. Tylko szukam środków jak tą decyzję lepiej w życie wdrażać, bo aktualne metody czyli „proszę po polsku” średnio pomagają… Spróbuję go zbluzgać, zobaczymy…
Wiem, że chodzi o zmienianie kogoś, komu w jakimś sensie dobrze z przeklinaniem, ale to chyba lepiej, aby on przestał kląć niż aby na innych się przeniosło. Już nawet babci się od rozmawiania z nim udziela. Jak tak dalej pójdzie to mój kot nie będzie miauczał tylko rzucał bluzgami ;)
Więc po kolei…:)
Alex, TesTeq:
Dziękuje za miłe powitanie:) Co do kolczyków, to tak właśnie przypuszczałam. Co do innych kwestii…
Ja sobie doskonale zdaję z nich sprawę:) Dlatego nie musisz Alex przepraszać za „kategoryczny sąd”; każdy w miarę inteligentny człowiek żyjący wsród ludzi wie „co jest grane”, tak myślę przynajmniej. To, że znam reguły, nie znaczy jednak, że samą grę bezkrytycznie akceptuję. Po prostu pozwalam sobie w pewnym momencie „odpaść” bez żalu, jeśli aby pójść dalej musiałabym zmienić w sobie coś, na co nie mam ochoty (zaznaczając, że może jej kiedyś nabiorę), bądź kontrolować każdy mój ruch w obawie przed Wielkim Bratem. Nie i już:) Sądzę (Boże, mam nadzieję!), że każdy ma jakieś granice, inaczej rozpłynęlibyśmy się w relatywiźmie.
Co do głównego tematu wątku, TesTeq pisze: „Zgodnie z powyższą definicją jestem zatem klinicznym przykładem pruderii, bowiem przekleństwa nie należą do mojego języka. ” Ja pisałam szerzej:) – patrz :”uzasadnione dozowanie (bądź nie) tej nieszczęsnej, staropolskiej kurwy w całkowicie prywatnych sytuacjach jest sprawą całkowicie prywatną i normalną”. Gdzież bym komuś śmiała wrzucać na siłę kurwę do słownika! Moja świętej pamięci babcia wstałaby z grobu:) Chodziło mi tylko o to, że to pełnoprawny element języka polskiego, tak jak i niemieckiego, duńskiego czy suahili. A że niezbędny, też w wysokim rejestrze kultury – tego dowiodła wypowiedź Moniki Góralskiej. Moniko, masz całkowitą rację, jakże by straciła kultura polska, gdyby Tuwim nie napisał „Pocałujcie mnie wszyscy w dupę”!:)
A na koniec dwie „istotne uwagi”:
TesTeq:
Napisałeś: „Sprzedawanie części siebie firmie to transakcja handlowa – ja wolę współpracować z osobami, które chcą wraz ze mną realizować wspólny cel.” Moim zdaniem to przykład nowomowy, eufemizowania, które wytykam. Nie zrozum mnie źle – nie należę do kategorii ludzi, którzy pracują od 8 do 16 i mają w nosie, czy firma się po tej 16 zawali, albo którzy zabierają sobie z biura pisaki i zszywacze, tudzież wynoszą papier z ksera, bo „oni i tak mają tego dużo”. W tym sensie masz rację – nie da się, i nie należy oddzielać całkowicie sfery prywatnej i zawodowej. Ale sprawy należy stawiać jasno – nie wpuszczam firmy do łóżka. Jeśli zaś dla kogoś pracuję, to w zamian za moje poświęcenie, wiedzę, doświadczenie, etc. dostaję konkretne pieniądze. To JEST transakcja handlowa. Gdybym dawała ciastka, nazywałoby się to sprzedażą – dlaczego teraz miałabym to nazywać inaczej?
Alex:
Niektórzy, wcale nie „ci gorsi”, chcieliby bardzo zarabiać „te kilka tysięcy złotych miesięcznie”. Uważaj, proszę, na słowa.
Pozdrawiam ciepło w deszczowe południe,
z.
Jarek pisze: „Jak wiemy Kuba, to jest taki bezczelny typ, który w złośliwy sposób naśmiewa się z ludzi, których zaprosił do swojego programu, i tutaj nie da się bronić przed jego złośliwościami poprzez bezpośrednie zwracanie się do niego, bo on jako swojej 'tarczy’ używa publiczności.”
Tacy, jak Kuba W. nie są groźni. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to jest tylko prowokacyjna kreacja dla publiczności. Jego goście zaś wiedzą, że pewnych granic (które oni akceptują) Kuba nie przekroczy.
Na innych złośliwców jest tylko jedna rada – budowanie poczucia własnej wartości, które pozwoli Ci patrzeć na nich z zaciekawieniem. Poczucie własnej wartości chroni Twoje ego przed złośliwymi, bezpodstawnymi ciosami.
zuza pisze: „Moim zdaniem to przykład nowomowy, eufemizowania, które wytykam.”
Jeśli tak to brzmi, to niedobrze. Zaszedłem nieco dalej niż moi rówieśnicy właśnie dlatego, że zdarzało mi się współpracować w zespołach, gdzie każdy inwestował w przedsięwzięcie swoje zasoby i czas licząc na przyszły sukces. Łączył nas cel. Oczywiście istniała zawsze umowa, jak zostanie podzielony spodziewany (ale nie gwarantowany) efekt finansowy, ale trudno to jednak nazwać standardową transakcją handlową.
Życzę każdemu, żeby miał okazję choć raz w życiu uczestniczyć w takim przedsięwzięciu.
Jarek
Nie wiem jakim repertuarem dysponuje Kuba W. obecnie, kiedyś jak analizowałem jego program to był to bardzo prosty zestaw złożony z w sumie dość prymitywnych zagrywek. Myślę, że jak z niektórymi grupami ćwiczę umiejętność analitycznego słuchania i błyskawicznej riposty werbalnej w warunkach silnego stresu to jest znacznie bardziej ostro :-)
Jeśli chodzi o zaproszenia na tego typu przedstawienia, to sprawdza się powiedzenie „nie tańcz ze świnią, specjalnej przyjemności z tego nie będzie, najwyżej się ubrudzisz”
W wypadku, który opisujesz trzeba z uśmiechem na ustach wbić oponentowi taką werbalną szpilę, że następnym razem zastanowi się 10 razy zanim zaatakuje Ciebie, albo osobę Ci bliską :-)
Najlepiej obracając wszystko to, co powiedział na jego niekorzyść. Taka technika wymaga nieco zuchwałości, dobrego opanowani języka i umiejętności improwizowania, ale tego wszystkiego można się nauczyć. Potem idziesz przez życie ze świadomością, że jesteś miłym facetem, ale jakby co do czego to rozniesiesz większość potencjalnych przeciwników. Co ciekawsze, tworzy to pewną aurę, która powoduje, że mniej ludzi cię atakuje :-)
Pytasz ” Czy w ogóle zdarzają Ci się Alex, takie emocje jak gniew i złość?”
Trzeba by sprecyzować jaki czas masz na myśli. Jeśli mówimy o kilku ostatnich latach to raczej nie przypominam sobie, abym rzeczywiście wpadł w którąś z tych emocji. Zdarza mi się czasem zniecierpliwienie (i to silne :-)) ale akurat ta emocja nie obniża tak bardzo mojej sprawności umysłowej. Nie zmienia to faktu, że zaatakowany nie mam specjalnych zahamowań aby zrobić oponentowi (werbalnie oczywiście) dość poważną krzywdę, ale na ogół, niezależnie od wrażenia na zewnątrz, robię to właśnie ze spokojem precyzyjnej maszyny. Można powiedzieć, że to nieludzkie :-) ale za to bardzo skuteczne.
Witold
Z rodzicami to jest trochę trudny temat. Ja nie mogąc kiedyś zaakceptować ich stylu rozmowy ze mną i po wyczerpaniu wszelkich sposobów perswazji zafundowałem im dwuletnią „dietę” jeśli chodzi o moją osobę. Wiesz jak dobrze nam się rozmawiało, jak zobaczyli mnie 24 miesiące później! :-)
Zuza
Piszesz: „masz całkowitą rację, jakże by straciła kultura polska, gdyby Tuwim nie napisał “Pocałujcie mnie wszyscy w dupę”!:) „
Muszę przyznać, że nie znam tego elementu polskiej kultury i jakoś wcale nie czuję się przez to zubożony.
Napisałaś też : „Niektórzy, wcale nie “ci gorsi”, chcieliby bardzo zarabiać “te kilka tysięcy złotych miesięcznie”. Uważaj, proszę, na słowa. „
Proszę rozwiń co dokładnie chciałaś przez to powiedzieć
Pozdrawiam serdecznie
Alex
A mnie się wydawało, że w wielkich firmach nie ma czegoś takiego jak przekleństwa, a przynajmniej na wysokim szczeblu. Widocznie jeszcze wiele o świecie nie wiem :)
Pozdrawiam
Filip Szołowski
TesTeq
W przypadku Kuby W. może to być „tylko prowokacyjna kreacja dla publiczności”, jednak przez podanie przykładu Kuby i jego publiczności chodziło mi tylko o ukazanie mechanizmu działania pewnej sytuacji, jaką potrafią zainscenizować złośliwe osoby pokroju Kuby, czyli takiej, kiedy trzeba wziąć pod uwagę jak gdyby trzy aspekty: „atakującego”, „ofiarę” oraz „osoby trzecie”, będące jak gdyby przyglądającymi się z boku obserwatorami, ale jednocześnie dzięki ich aktywnemu reagowaniu na to, co się dzieje – biorącymi aktywny, ale pośredni udział w sytuacji.
…dalej przykład Kuby W. : napisałem, że osoby trzecie będące obserwatorami całej sytuacji są swego rodzaju „tarczą” dla takiego Kuby – prześmiewcy, bo to działa tak:
Jeśli w sytuacji jeden na jeden Kuba powie jakąś złośliwą rzecz, której dana osoba nie uważa za śmieszną, to teoretycznie ta osoba może powiedzieć bezpośrednio Kubie, że wcale tego nie uważa za śmieszne, lub że jest to jego prywatna sprawa, czy coś w tym kierunku, i wtedy Kuba, żeby być fair-play w stosunku do takiej osoby, będzie musiał spuścić z tonu. Tak więc jeśli byłaby to sytuacja jeden na jeden, to nie ma problemu, ale jeśli Kuba powiedział jakąś złośliwość i wszyscy na widowni zrywają boki ze śmiechu do tego stopnia, że aż ten śmiech rykoszetem udziela się „ofierze” Kuby-rozpruwacza, no to już wtedy ciężko zakwestionować poczucie humoru wszystkich osób trzecich. Z drugiej strony w takiej sytuacji nie ma już sensu się jakkolwiek tłumaczyć, bo to każdy odbierze jako brak poczucia wartości.
Co do poczucia własnej wartości, to czy nawet duże poczucie własnej wartości u jakiejś osoby nie powstrzyma takiego kogoś jak Kuba przed dalszym atakowaniem tejże osoby? Według mnie duże poczucie własnej wartości wiąże się tylko z tym, że ktoś nie będzie musiał się bronić, ale to nie znaczy, że taki Kuba, dzięki temu, że jego „ofiara” się nie broni – przestanie ją atakować, a myślę, że może być wręcz przeciwnie! A jest takie powiedzenie: „Osioł, który nie kopie – zginie zagryziony przez muchy”.
Alex
Piszesz: „W wypadku, który opisujesz trzeba z uśmiechem na ustach wbić oponentowi taką werbalną szpilę, że następnym razem zastanowi się 10 razy zanim zaatakuje Ciebie, albo osobę Ci bliską :-) Najlepiej obracając wszystko to, co powiedział na jego niekorzyść.”
Jeśli ktoś nas atakuje, to jeszcze pal-licho (jakoś się przecierpi), ale jak się nie potrafi obronić bliskiej nam osoby przed takim atakiem, to już jest dość przykra sytuacja :-(
Ja na codzień jestem naturalnie miłym facetem i nigdy nie staram się, aby kogoś atakować, ale niestety czuje, że w opisanych tu sytuacjach, czyli wtedy, kiedy trzeba wbić taką mniejszą, lub większą „szplię” – mam duże braki (podejrzewam, że to przez pewne błędy w wychowaniu, ale mniejsza z tym) i nie raz bywało, że nie wiedziałem co powiedzieć i jak powiedzieć… Jest to strasznie przykre uczucie – totalna utrata kontroli nad sytuacją :/ a do tego dochodzi niemiłe uczucie dyskomfortu, że jeśli ktoś znowu z czymś wyskoczy i znowu nie będę umiał odpowiednio zareagować, to w takich sytuacjach będę musiał pogodzić się z odczuwaniem czegoś w rodzaju „kontroli” nad sobą jakiejś osoby – tak jakby od jej „widzi-misie” było uzależnione moje dobre samopoczucie.
To nie jest miłe, a do tego dość krępujące uczucie.
Alex, mam w związku z tym do Ciebie dużą prośbę: jeśli będziesz miał chwilkę i jeśli to możliwe, to prosiłbym Cię, abyś napisał parę słów (żeby tu nie mieszać, to może w odrębnym poście..), jak się zabrać do nauki takiej techniki o jakiej piszesz? Jak podejść do tego tematu tak, aby taka technika była skuteczna oraz żeby ją łatwo można wykonywać „ze spokojem precyzyjnej maszyny”? Na co trzeba zwrócić uwagę? Czego nie robić? Chodzi mi o takie ogólne pareto.. Ewentualnie, jakbyś napisał gdzie szukać informacji o tym, jak radzić sobie z tego typu sytuacjami z „trudnymi ludźmi”, to też będę bardzo wdzięczny.
PS. Teraz to już rozumiem, że idąc przez życie z taką świadomością, o jakiej piszesz, to emocja gniewu nie będzie już nawet za bardzo potrzebna :-)
Pozdrawiam serdecznie
J.
Alex, dzięki za post, bo już myślałam, że tylko ja nie toleruję takich słów w pracy. Dzięki niemu oraz licznym komentarzom jż wiem, że nie jestem sama w kosmosie :)
Pozdrawiam,
Gosia
@Jarek
Apropo Kuby W. i jego ataków – poszukaj sobie odcinka z Cejrowskim. Rozmarowywał Wojewódzkiego ripostami aż miło było patrzec ;]
[b]Jarek[/b] pisze: „Co do poczucia własnej wartości, to czy nawet duże poczucie własnej wartości u jakiejś osoby nie powstrzyma takiego kogoś jak Kuba przed dalszym atakowaniem tejże osoby?”
Pośrednio, ale nie natychmiast, ponieważ swoją postawą jesteś w stanie przeciągnąć publiczność na swoją stronę. I ta publiczność w pewnym momencie przestaje się śmiać z szyderstw Kuby, są jeszcze pojedyncze chichoty, ale i te cichną. I wtedy to Kuba zostaje sam. Oczywiście w programie telewizyjnym to nie ma prawa się zdarzyć, ponieważ tam Kubę wspomaga facet z tablicą „ŚMIECH”, pokazywaną publiczności w odpowiednich momentach.
Alex:
Nie wiem, czy to co napisałam nie zabrzmiało trochę za ostro. Chodziło mi o rodzaj pozytywngo feedback’u – jak wspominałam, śledzę tego bloga juz od jakiegoś czasu z zaciekawiem osoby raczej „z zewnątrz”. Szanuję cię za to co robisz i widzę, że pomagasz wielu osobom, ale czasem (przyznaję z przyjemnością – rzadko), wkradnie się w twoje posty/komentarze coś, co czytelników (zwłaszcza tych cichych), niezarabiających i nieprzyzwyczajonych do sum, którymi na co dzień operujesz, może razić. Jak na przykład to zdanie – „jeśli chcecie dłuuugo pracować za parę tysięcy złotych miesięcznie”. Nie posądzam cię o to, że już nie zauważasz, że są ludzie, dla których te „parę tysięcy” byłoby szczytem marzeń (i nie koniecznie dlatego, że są życiowymi nieudacznikami). Jesteś na to stanowczo za inteligentny:) Stąd też moja prośba o staranność w dobieraniu słów w tego typu kwestiach – po co powodować zgrzyty?
A Tuwima mimo wszystko polecam serdecznie!:)
TesTeq:
Tak zabrzmiało:) ale to co piszesz teraz wyjaśniło mi, co miałeś na myśli. Zgadzam się, że to trochę inny rodzaj transakcji.
Pozdrawiam ze środka śnieżycy,
z.
Witam,
Pierwszy raz zabieram głos w dyskusji, choć blog czytuje już od jakiegoś roku. Chicałem zauważyć, że był okres w życiu każdego kto używa wulgaryzmów i przekleństw gdy tego nie robił. Według mnie większość ludzi zaczyna z nich korzystać w bardzo młodym wieku aby podbudować swoją pozycje na podwórku czy w szkole. W wieku dorosłym raczej nie ma już takiej potrzeby (chyba, że ktoś utrzymuje zażyłe kontakty z „elytą” społeczeństwa:)) dlatego w pełni zgadzam się z autorem posta.
@Antek
>>”Zdziwiła mnie duża ilość komentarzy osób o odmiennym zdaniu.”
Mnie to nie dziwi, gdyż ludzie mają tendencje do bronienia tego co robią nawet jeśli jest to dla nich szkodliwe.:P
Pozdrawiam
Wojtek
Zuza zwracając się do kogoś i używając zaimków osobowych powinniśmy pisać je z dużej litery. Poniekąd zaprzeczasz choćby temu „Szanuję cię za to …”, jeśli tak to sznuję Cię za to :)…
Zuza, źle to odbierasz. Ja tu widzę to przez pryzmat „I want You to get mad”! Czasami nie ma lepszej opcji jak delikatne „pojechanie po ambicji”, aby kogoś sprowokować do działania. Nie wiem dlaczego Youtube nie chce mi się teraz otworzyć, ale jakbyś wpisała „network get mad” to powinnaś odszukać ten fragment filmu „network”. o którym mówię. Nota bene jedna z najlepszych ekspresji w historii kina jakie znam. Cały film jest nawet na google video. Stare, ale często nadal aktualne.
Michał Hubicki
Od jakiegoś czasu nie oglądam programów Kuby, jednak jeśli polecasz ten odcinek, to dziękuje – w wolnej chwili sobie sciagne.
TesTeq
Z całym szacunkiem, ale jakoś bardziej przemawia do mnie to, o czym pisze Alex, a więc dobrze wykonana kontr-riposta.. oczywiście nie wykluczam tego, o czym piszesz, ale w pewnych sytuacjach, to raczej powinno być „uzupełnieniem i wsparciem”, a nie podstawowym działaniem.
Pozdrawiam serdecznie
J.
Filip
Piszesz: „Widocznie jeszcze wiele o świecie nie wiem”
Pociesz się, że ja też ciągle jeszcze mam takie samo przeświadczenie :-)
Jarek
Piszesz: „to teoretycznie ta osoba może powiedzieć bezpośrednio Kubie, że wcale tego nie uważa za śmieszne, lub że jest to jego prywatna sprawa, czy coś w tym kierunku, „
To jest błąd, w takich sytuacja nie tłumacz się, nie opowiadaj o sobie tylko natychmiast kontratakuj. Niech publiczność sama z siebie (bez napisu „Smiech”) zacznie zrywać boki z prowadzącego. Najwyżej wytną potem taki kawałek z programu :-)
Jeżeli ktoś atakuje Cię werbalnie (i nie tylko), to powstrzymasz go w momencie, kiedy taki atak stanie się dla niego nieopłacalny, a najlepiej bardzo bolesny. Dlatego ja w podobnych sytuacjach natychmiast idę przeciwnikowi „do gardła” co dla wielu jest totalnym zaskoczeniem (bo na co dzień jestem łagodny jak baranek), ale bardzo szybko rozwiązuj większość takich sytuacji.
Jeśli chodzi o Twój apel do mnie, to zastanowię się jak to najlepiej zrobić
Małgorzata
Mam dla Ciebie dobrą wiadomość: dobór naturalny spowoduje, że w dobrych firmach coraz więcej będzie ludzi wyrażających się w cywilizowany sposób, a mentalny i językowy proletariat wyląduje tam, gdzie jego miejsce :-)
Zuza
To co napisałaś do mnie w żadnym wypadku nie było za ostre (wtedy po prostu ustosunkował bym się do tego). Dziękuję za wyjaśnienie, śpieszę z odpowiedzią:
Sam byłem w sytuacji kiedy „te “parę tysięcy” byłoby szczytem marzeń „ i wiem doskonale jak to jest. Zwróć też uwagę, że jeśli w ogóle używam słowa „nieudacznik” na tym blogu to najwyżej pisząc o sobie samym do ok. 28 roku życia.
Zarabianie paru tysięcy złotych jest też w porządku pod warunkiem że:
1) masz w miarę stabilną sytuację życiową bez zobowiązań finansowych i z odpowiednią rezerwą na nieprzewidziane wypadki
2) aby zarobić te kilka tysięcy nie musisz pracować 8 godzin dziennie (1/3 Twojego życia) tylko znacznie mniej
Jak mieszkałem kiedyś na jachcie to tak właśnie funkcjonowałem za bardzo niewielkie pieniądze i było wspaniale aż mi się taki tryb życia znudził.
To, co zdecydowanie odradzam Czytelnikom, to trwanie w sytuacji, kiedy żaden z powyższych warunków nie jest spełniony a mimo tego dana osoba (zakładając, że jest w miarę zdrowa i inteligentna) mówi „parę tysięcy wystarczy mi do końca życia). Jest to naturalnie moje osobiste zdanie i jak wszystko, co piszę na tym blogu może być wzięte pod uwagę albo odrzucone. Gdzie tu miejsce na zgrzyty?
Wojciech
Witaj na naszym blogu :-)
Z tym używaniem przekleństw w młodym wieku to zgadzam się z Tobą., kiedyś jak byłem słaby, zakompleksiony i biedny sam tak postępowałem. Całe szczęście, że w którymś momencie uświadomiłem sobie, że jest lepsza droga na poprawienie sobie samopoczucia
Pink
Jesteś spostrzegawcza :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Po wymianie mailowej z jedną z Czytelniczek doprecyzujmy co miałem na myśli pisząc o działaniu jak pozbawiona emocji precyzyjna maszyna. Chodziło mi oczywiście o działanie w sytuacjach dużego stresu lub zagrożenia, kiedy stawka jest wysoka, a w żadnym wypadku o bycie takim bez przerwy na co dzień :-)
Witam!
Z dużą przyjemnością przeczytałam posta i całą dyskusję pod nim. ;-)
Kwestia używania przekleństw wpisuje się w szerszy temat ODPOWIEDZIALNOŚCI za wypowiadane słowa. Często zapominamy, że WSZYSTKO, co mówimy i sposób, w jaki, to robimy, ma znaczenie. Mam wrażenie, że w stresie i pośpiechu mnóstwo słów wypowiadamy bez zastanowienia, mechanicznie. Paplamy, rzucamy mięsem, obgadujemy, kłamiemy, wypowiadamy się nieprecyzyjnie, by potem ze zdziwieniem i złością stwierdzić brak pożądanej reakcji ze strony adresata. Mi też się to zdarza, także nie uważam się za chlubny wyjątek od reguły. ;-) Jeśli miałabym cokolwiek komukolwiek doradzać, to byłoby to: wypowiadaj się ŚWIADOMIE.
Słowa mają w sobie moc uleczania i ranienia, mogą nam pomóc, ale mogą i zaszkodzić. Warto zwracać uwagę na to, co i jak mówimy. Słowem – warto siebie czasem posłuchać. ;-) Jak zwykle mówię banały, już chyba mi tak do końca zostanie… ;-)
Inna obserwacja: zauważam (wśród bardzo wielu ludzi z różnych środowisk) tendencję do niepotrzebnego komplikowania komunikatu. Mam wrażenie, że czasem dochodzi do „przerostu formy nad treścią”, czyli prosta myśl, jest przekazywana w mało czytelny sposób. Coś, co brzmi mądrze i uczenie, wcale takie mądre i uczone nie jest…
Witold W. Wilk
Szalony pomysł: może nagraj jedną z wypowiedzi Twojego ojca i daj mu ją do odsłuchania? ;) Może pomoże mu to zrozumieć, jak czuje się adresat jego wypowiedzi.
Alex
„Nie tańcz ze świnią, specjalnej przyjemności z tego nie będzie, najwyżej się ubrudzisz” – ładne powiedzenie ;-)
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
Paulino, świetny pomysł!! :D
Witajcie! (Pisywałem tutaj, ale dość dawno i krótko)
Jest jeszcze jeden aspekt, którego jak mi się zdaje nikt nie poruszył. Wydaje mi się, że w biznesie czasami konieczne jest dostosowanie się do zwyczajów panujących w danym miejscu – przykładowo, jak robimy interesy z Rosjanami, to trudno o to bez wódki (czy to może tylko stereotyp?).
W każdym razie, współpracuję z różnymi ludźmi, w tym m.in. z grupą wysoko postawionych dyrektorów – i tam przeklinanie jest czymś naturalnym. Nie kierowane wobec żadnej osoby, raczej jako forma wyrażania emocji – przykładowo „Nosz kurwa, nie możemy tego tak zostawić – jak to tak zrobimy to totalnie damy dupy”. I o ile na codzień praktycznie nie przeklinam, o tyle czasami na takim spotkaniu daję się „wciągnąć” w ten styl. Ani mi to nie przeszkadza, ani nie razi – pod warunkiem oczywiście że jesteśmy we własnym, dobrze się znającym gronie.
Mało tego – kiedyś byłem świadkiem gdy do tego grona inny kolega, również dobrze wszystkich znający, kierował swoją prezentację – używając zwrotów bardzo okrągłych, typu „chciałbym zwrócić się do Was z prośbą o sugestie, bo wasza opinia będzie dla mnie bardzo wartościowa” – brzmiało to po prostu sztucznie i nienaturalnie.
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby mi czy komukolwiek ze wspomnianego grona, wyrwało się niecenzuralne słowo w kontaktach z kimś obcym lub słabo znanym – i bynajmniej nie muszę się tu ani pilnować ani nad tym zastanawiać – bo jest to dla mnie zupełnie naturalne, podobnie jak do obcych osób nie zwracam się nigdy „per Ty”, mimo że robię to do wszystkich znajomych w pracy.
Czy zatem faktycznie, nawet w takim wypadku może stanowić to problem? Bo wydaje mi się, że nieco tutaj Alex generalizujesz.
Witam wszystkich
Są branże w których przeklinanie jest na porządku dziennym i nikogo nie dziwi jak szef przechodząc puści przysłowiową wiązankę bo „coś”.
Jarek powiedział: „będąc przykładowo kierownikiem na budowie czasem bez solidnej k**** nasz przekaz może nie przynieść spodziewanych rezultatów” – powiem więcej wręcz jesteś przez szefów odbierany jako człowiek o słabym charakterze, który nie potrafi poradzić sobie z ludźmi.
Ja na początku mojej pracy jako kierownik próbowałem rozmawiać z robotnikami „po ludzku” jednak nie przynosiło to takiego natychmiastowego efektu jak puszczenie niecenzuralnej wiązanki.
Pracując po kilkanaście godzin w takim środowisku człowiek „przesiąka” tym słownictwem i mimowolnie przenosi na środowisko rodzinne, a to już zdecydowanie nie jest cool.
Więc nie ma się co dziwić, że te złe nawyki wciąż istnieją skoro dzieci najszybciej uczą się podpatrując rodziców. Oczywiście przedszkole czy szkoła (rówieśnicy) też dokładają swoje 3 grosze (które pewnie usłyszeli od rodziców).
Ja w takim przypadku mówię swoim dzieciom, że „my takich słów nie używamy”.
Ponieważ przeklinanie nie leży w mojej naturze z pespektywy czasu stwierdzam, że był to jeden z czynników który zdecydował o tym, że nie jestem już kierownikiem na budowie, a ten etap mojego życia mogę zapisać pod „doświadczenie”.
Dlatego tak ważne jest żeby próbować różnych prac, bo niby skąd mamy wiedzieć czy dobrze nam w danym środowisku, czy z danymi ludźmi.
Witold W. Wilk
Obawiam się, że jak z większością nałogów (zaryzykowałbym stwierdzenie że mówienie przekleństw to nałóg) nie da się nic zrobić (ani prośbą, ani groźbą) dopóki ta osoba sama nie będzie chciała pozbyć się tego nałogu.
Pozdrawiam
Arek
@Kompas: Myślę, że wspomniana przez Ciebie grupa dyrektorów doskonale odebrałaby stwierdzenie: „Nie możemy tego tak zostawić – jak to tak zrobimy, to będzie totalna porażka.”. Wulgaryzmy naprawdę nie są potrzebne. Ich język, to ich sprawa, ale Ty nie musisz mówić dokładnie tak, jak oni.
>>Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby mi czy komukolwiek ze >>wspomnianego grona, wyrwało się niecenzuralne słowo w kontaktach z kimś >>obcym lub słabo znanym – i bynajmniej nie muszę się tu ani pilnować ani nad tym >>zastanawiać – bo jest to dla mnie zupełnie naturalne, podobnie jak do obcych ??>>osób nie zwracam się nigdy “per Ty”, mimo że robię to do wszystkich znajomych >>w pracy.
@Kompas
To prawda, więkoszość ludzi, pomimo używania przekleństw w towarzystwie swoich bliskich znajomych, całkowicie nieświadomie przestaje z nich korzystać w kontaktach z rodziną czy osobami które ich z założenia nie stosują (np. nauczyciel albo ksiądz)
Pozdrawiam,
Wojtek
Witam
Dopisujac sie juz do wielu postow uwazam, ze kazdy kiedys poprzeklinal. Wiadomo, sa rozne okolicznosci, ale trzeba pomyslec o celu a jescze bardziej o wyniku tego przeklinania. Znam ludzi, ktorzy nie przeklinaja a czuje do nich szacunek i czesto sa dla mnie wzrorem. Poniewaz ostatnie zdanie moze byc niejednoznaczne, osoby te osiagnely swoj sukces czy to biznesowy czy w dziedzinie naukowej bardzo fajna do nasladowania forma zachowania. Poprostu trzymaly sie w kontaktach faktow, wyjasnialy niejasnosci i nawet kiedy przytrafil im sie blad (bo ten sie nie myli co nic nie robi) potrafily przeprosic czy cos poprawic.
Jednym z celow tego bloga jest wskaznie na dobre skutki swiadomego dzialania i tak powinno byc i z przeklinaniem.
Pozdrawiam,
Pawel Urbanski
Kompas, z mojego doświadczenia powiem Ci, że to stereotyp jednak. Rosjanie mają za to powiedzenie „pijany jak Polak”. Po tym co obserwowałem na kilku targach w Rosji, Ukrainie… Chyba tak jest, bo „nasi” byli jedną z weselszych grup. Chodzi o sposób upicia. Rosjanin upity nadal jest „културный” – „kulturalny”. Natomiast Polacy jak się upijają… Żenua. To tyle, bo nie chce offtopicować, a pora jest dość późna :) Nie zaręczę, że jest to ogół, być może ja po prostu trafiałem na takich kulturnych Rosjan i Ukraińców, a tak naprawdę to oni wszyscy chleją na umór…
Co do samego tematu to pamiętajmy, że chroniczne klęcie to też czasami jest też pewna forma http://en.wikipedia.org/wiki/Bipolar_disorder – miałem na uczelni zajęcia z pewnym doktorem z metod statystycznych, który miał problemy z klęciem i to spore. Albo raczej przychodziło mu to za łatwo. Jest też jedno zaburzenie bardziej odnośnie klęcia, ale nie znalazłem tego, wiem że się nazywa bardziej konkretnie, syndrom… Ale czego? W każdym razie laboratoria z nim do dziś wspominam, poniekąd miałem wrażenie, że tak pewno przesłuchania na gestapo wyglądały… :)
Witold
Pisząc o chorobowych wybuchach przeklinania miałeś zapewne na myśli tzw. Tourette Syndrom ( http://www.tourettes-disorder.com/symptoms/coprolalia.html).
Nie jest on oczywiście tematem głównego postu, choć czasami słuchając ludzi mam wrażenie, że ta choroba rozprzestrzenia się
Więcej napiszę później
Pozdrawiam
Alex
Kompas
Pytasz, czy nie generalizuję? Zwróć uwagę ne to zdanie w głównym poście:
„To, co powyżej napisałem nie występuje we wszystkich firmach czy rozważaniach o awansie wewnętrznym, niemniej byłem wystarczającą często świadkiem podejmowania decyzji o tym ostatnim, aby móc z czystym sumieniem powiedzieć “uważajcie na takie rzeczy”!!”
Wynika z niego jasno, że nie wszędzie w firmach jest tak jak napisałem, nieprawdaż?
Użycie podczas prezentacji przez Twojego kolegę zwrotów typu:
„“chciałbym zwrócić się do Was z prośbą o sugestie, bo wasza opinia będzie dla mnie bardzo wartościowa””
jest ewidentnym błędem, którego nie popełni nikt, kto był na porządnym szkoleniu z tego zakresu :-) To nie ma nic wspólnego z tematem postu.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Podaj proszę jakiś przykład „werbalnej szpilki” i riposty, po której atak stanie się nieopłacalny, a najlepiej bardzo bolesny.
Może jakiś bardziej namacalny przykład, mam kłopoty z przełożeniem tego na praktykę.
pozdrawiam, Artur
Alex,
dołączam się do prośby Artura – też jakoś tego nie widzę.
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
Witaj Alex, witam wszystkich
Jak zauważyłaś zuza, wulgaryzmy „w wysokim rejestrze kultury” moga istnieć i dopełniać przekaz. Jednak uważam, że cytowane zdanie Tuwima, obraża kogoś albo jest wyrwane z kontekstu.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Witam,
Podczytuję od czasu do czasu tego bloga, a teraz, po przeczytaniu całego wątku pozwolę dorzucić sobie kilka słów.
W życiu wyznajemy jakieś zasady, wartości wedle których też dobieramy grono ludzi, których lubimy , szanujemy, przyjaźnimy się…..
Dlaczego wieć jeśli w życiu prywatnym nie tolerując jakiś cech u danej osoby nie przyjmujemy jej do naszego grona, mielibyśmy robić wyjątki w wypadku organizacji jaką jest firma?
Uczono mnie że w organizacji funkcjonują pewne wartości ( tu, pominę wchodzenie w szczegóły o jakie wartości chodzi) – wedle tych standardów firma dobiera ludzi, którzy już wyznają te wartości. Dlaczego więc dana organizacja miałaby nie skreślać danego kandydata do pracy jeśli … nie wyznaje tych wartości?
Powyższe dotyczy zarówno przeklinania jak i brania pod uwagę przez pracodawców informacji jakie znajdują się na nasz temat w sieci.
Sama z wykształcenia jest filologiem ( tylko z wykształcenia ) z zawodu >. Zachowania ludzi w danej organizacji to również marketing , taki PR firmy więc jeśli nasi ludzie nie mają klasy, nasza firma rónież jej mieć nie będzie. Przyznaję się , kiedyś przeklinałam.:) Przestałam. Każdy z nas jest marketingowcem i buduje swój wizerunek i tylko od nas zależy jaki on będzie.
Pozdrawiam
Agnieszka
Witam ponownie,
uzupełniając brakujący fragment, który przez niepotrzebne wstawianie nawiasików uciekł z wypowiedzi:
z zawodu entuzjastką marketingu. :).
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszko
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Dlaczego więc dana organizacja miałaby nie skreślać danego kandydata do pracy jeśli … nie wyznaje tych wartości?”
I dobre firmy przy rekrutacji skreślają, specjalnie o to zapytałem.
Mniej oczywistym jest, że już zatrudnieni w nich pracownicy takim zachowaniem znacznie zmniejszają swoje szanse na awans i właśnie dlatego napisałem ten post
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Jaki jest powód Twojego braku reakcji na mój komentarz ?:
„Alex,
Podaj proszę jakiś przykład “werbalnej szpilki” i riposty, po której atak stanie się nieopłacalny, a najlepiej bardzo bolesny.
Może jakiś bardziej namacalny przykład, mam kłopoty z przełożeniem tego na praktykę.
pozdrawiam, Artur”
Artur
Artur
Są dwa:
1) wymyślam takie rzeczy na poczekaniu i nie zapamiętuję ich specjalnie
2) nie miałem ostatnio głowy do przypominania sobie takich przypadków, tym bardziej że naprawdę rzadko (raz na parę lat) muszę uciekać się do takich środków
Pozdrawiam
Alex
Dla tych, dla których rada skromnego Alexa nie wystarczy dwa cytaty z rozmowy z bardziej utytułowanymi osobami :-)
Wytłuszczenia pochodzą ode mnie
„Zdaniem Bralczyka posługiwanie się brzydkimi słowami jest nie tyle oznaką emocji, co świadectwem nieudolności językowej.” (prof. Jerzy Bralczyk)
„Odnoszę wrażenie, że ostatnio coraz więcej ludzi używa wulgaryzmów tylko dlatego, że nie potrafi inaczej wyrazić swoich emocji. U części to po prostu oznaka braku kultury, ale u większości to raczej pewien prymitywizm umysłowy i wynik niezwykle ubogiego zasobu słownictwa.” (prof. Maciej Grochowski)
Pozdrawiam
Alex
Dziś w TVP Info mignęła mi reklama z akcją:
„Poprawna polszczyzna źródłem sukcesów w życiu prywatnym i zawodowym!”
Tak informacyjnie. Ciekaw tylko jestem gdzie zainspirowali się pomysłodawcy akcji ;)
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
Ważne jest, że takie akcje powstają :-) Skąd jest inspiracja, to jest sprawa drugorzędna.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Znany dziennikarz i prezenter telewizyjny Kamil Durczok pokazuje coś zupełnie odmiennego od tytułu przewodniego Alexa.
Garść linków z materiałem dowodowym:
http://www.pudelek.pl/artykul/15485/durczok_klnie_gorzej_niz_lis_nie_wkurwiaj_mnie_wideo/
http://www.pudelek.pl/artykul/15507/durczok_o_swoim_bluzganiu_winny_poniesie_konsekwencje/
http://www.youtube.com/watch?v=vHX8jxWC4vY (może zostać zablokowany)
http://rs453.rapidshare.com/files/198033909/Durczok_klnie_w_Faktach.avi
Jakie jest Wasza opinia w tej konkretnej sprawie?
Informator
Widziałem ten materiał, naprawdę uważasz, że to jest cool?
Abstrahuję od tego, że ten znany prezenter merytorycznie miał rację, sposób przekazania tego mówi wiele o nim i stosunkach w zespole, w której pracuje.
Pozdrawiam
Alex
Jak już jesteśmy w temacie to polecam lekturę wypowiedzi pani Gawryluk z Polsatu:
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article320077/Gawryluk_dziennikarze_klna_jak_szewcy.html
Szczególnie takie smaczki jak (wytłuszczenia moje) :
„Powinniśmy przestać być hipokrytami. I nie udawać, że w prywatnym życiu zachowujemy się tak gładko i poprawnie jak na ekranie. Ktoś kto oczekuje, że skoro na wizji dziennikarz nie klnie, to poza wizją też tego nie robi, jest naiwny. Trzeba odróżniać wizerunek medialny od prywatnego życia”
To jest otwarte przyznanie się do rozszczepienia osobowości, przed którą kilkakrotnie ostrzegałem (kiedy ktoś jest „całkiem inny” w życiu zawodowym i prywatnym). Stanowi też ważną wskazówkę, że czyjś wizerunek medialny (wszystko jedno, czy dziennikarza, polityka, czy innego celebryty) może i prawdopodobnie jest całkiem inny od „prawdziwego życia”
Ta pani też otwarcie przyznaje: „Czasem człowiek wpadnie w szał i nie ma co z tego robić afery. ”
Za Słownikiem Języka Polskiego PWN:
„szał
1. «ostre zaburzenie świadomości połączone z gwałtownym podnieceniem, będące objawem niektórych chorób psychicznych i zatruć; też potocznie: napad gniewu, wściekłości»
2. «stan psychiczny człowieka niepanującego nad sobą, ogarniętego jakimś silnym uczuciem»
3. «zapamiętałe, niepohamowane oddawanie się jakiejś czynności»”
To mówi wiele o człowieku, nieprawdaż? I nawet jeśli ktoś powie że jest to rozpowszechnione zjawisko, to wcale nie świadczy o jego normalności, tylko o rozpowszechnieniu głęboko zakorzenionego poczucia bezsilności.
Następny cytat: „Po prostu na niektórych nie działa nic innego.” mówi wiele o skuteczności procesu rekrutacyjnego w jej zespole
Oj dużo jeszcze jest do zrobienia!!! :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Polecam jeszcze raz obejrzenie pierwszej części „Ojca Chrzestnego” i zauważenie, jak wypowiadał się główny bohater. Ten miał prawdziwą władzę i nie musiał nawet podnosić głosu, nie mówiąc już o przeklinaniu. Do tego trzeba dążyć, choć niekoniecznie jego metodami :-)
http://wiadomosci.onet.pl/1934324,12,wiceprezydent_usa_daj_mi_k_spokoj,item.html – to tak w temacie. Jak dla mnie to akurat tutaj piękny sposób na stracenie autorytetu…
Alexie! Cytat Twój z November 21st, 2008 at 16:40
”Z rodzicami to jest trochę trudny temat. Ja nie mogąc kiedyś zaakceptować ich stylu rozmowy ze mną i po wyczerpaniu wszelkich sposobów perswazji zafundowałem im dwuletnią „dietę” jeśli chodzi o moją osobę. Wiesz jak dobrze nam się rozmawiało, jak zobaczyli mnie 24 miesiące później!”
Alexie! U mnie jest podobnie. Jeśli wyjadę na pół miesiąca to po powrocie mam na ogół od 1-3 normalnego, zdrowego stosunku do mojej osoby kiedy to można normalnie rozmawiać z rodzicami. Nie wyjeżdzając nigdzie, ba! – ograniczając swoje mówienie (bo nie można się w racjonalny sposób dogadać) nie mam takiego komfortu i z dnia na dzień jest coraz gorzej… dopóki znów nie wyjadę! Alexie! Z czego to wynika? Jak sobie z tym poradzić?
Poza tym mam do Ciebie Alexie pytanie. Jeśli doświadczam czasem agresji (niesłusznej, wynikającej z braku umiejętności radzenia sobie z własnymi problemami – problemy przerzucane są na innych) ze strony dużo starszych od siebie rodziców to jak powinienem reagować? „Wbijać szpilę” jak piszesz ;-) czy nie odzywać się? A może zaproponujesz inne rozwiązanie, bo z doświadczenia wiem, że oba nie zdają egzaminu ;-) Pozdrawiam.
Xtholc
Polecam przestudiowanie postów o tresurze (znajdź po tagach). Te właśnie metody pozwalają zmienić zachowanie ludzi, których nie możemy po prostu wyrzucić z naszego życia
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
od siebie dodam iż często to właśnie dzięki puszczaniu przepięknych wiązanek przez zdawałoby się wykształconych i inteligentnych przełożonych podwładni tracą pełen do nich szacunek. Z przykrością muszę stwierdzić że taka sytuacja miała niedawno miejsce w jednej z firm w których pracowałem. Efekt jak wiadomo był łatwy do przewidzenia, utrata „posłuchu” i autorytetu oraz stopniowe rozluźnianie atmosfery współpracy….
Pozdrawiam wszystkich
Mamy jeszcze jeden przykład problemów z klasą wśród członków rządu
http://www.tvn24.pl/-1,1599918,0,1,spiaj-ministrze,wiadomosc.html
No coż…..
Witam Wszystkich,
Oj sporo mi dał do myślenia Twój post Alexie :) (to taki uśmiech przez „łzy” wstydu). Bardzo dużo przemyśleń mam również po przeczytaniu komentarzy. Czasem najprostsze rzeczy są najtrudniejsze do zauważenia …
W moim przypadku wygląda to tak: podczas częstych spotkań z klientami zdarzają się sytuacje mocno stresujące. Gwałtownym reakcjom zapobiegam „głośno” i „wyraźnie” powiedzianym sobie w duchu „kurwa”. I przebijam tym wewnętrzny balon. Wyjątkowo upodobałam sobie to słowo, ponieważ poprzez sam zbitek głosek k-r-w jest to wyraz mocny i naładowany energią. Ma tą ostrość, która jest mi w tym momencie potrzebna. Teraz już wiem, że tłumić w sobie to mogę bąka w towarzystwie :) A na stres i gwałtowne reakcje są znacznie lepsze sposoby, które niezwłocznie pragnę poznać.
Dziękuję Wam :)
P.S. Tak chętnie cytowany tu Tuwim napisał również ” Człowieku dźwigający, usiądź ze mną. Pomilczymy, popatrzymy w tę noc ciemną….” (cytat może być niedokładny – piszę z pamięci).
Dupa dupa … nie jest cool, wiem;
ale przecież sam Melchior Wańkowicz postulował włączenie tego pięknego polskiego słowa do Słownika Języka Polskiego.
KasiaM
Każde działania naprawcze zaczynają się od uznania, że ma się problem. Tę fazę masz już za sobą :-)
Powodzenia dalej!!
Konradutkowski
„Dupa dupa … nie jest cool, wiem;
ale przecież sam Melchior Wańkowicz postulował włączenie tego pięknego polskiego słowa do Słownika Języka Polskiego. ”
Czy to jest dziś dla Ciebie autorytet?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
w dziedzinie słowa i języka polskiego – tak.
w dziedzinie medycyny (był lekarzem z wykształcenia) – nie;
Konradutkowski
Mówisz teraz o wstawieniu tego słowa do słownika, czy używaniu go w życiu?
Mój post mówi o tym drugim
Pozdrawiam
Alex
Trudno się nie zgodzić z tezami postu Alexa. Znajduję jednak dwie sytuacje, w których użycie wulgaryzmów jest pożądane, a nawet niezbędne (nie licząc wulgaryzmu wykorzystywanego jako narzędzie w szkoleniu, o czym pisał Alex w jednym z komentarzy):
1) Wulgaryzm jako środek artystycznego wyrazu – o ile tylko stosowany jest przez kogoś, kto rzeczywiście ma coś do powiedzenia i wykorzystuje wulgaryzm bardzo świadomie, a nie jako tani zamiennik głębszej myśli. Przykład: „Absztyfikanci grubej Berty” wspomnianego już tutaj Tuwima – doskonały kawałek, gdzie wulgaryzmy potęgują przesłanie wiersza.
2) Element humorystyczny, często fragment puenty. Nie chodzi mi oczywiście o ordynarny humor bardzo niskich lotów. Znam jednak kilka dowcipów czy skeczy, których wulgaryzm jest istotnym fragmentem, a które bardzo mnie bawią.
Więcej sytuacji, w których potrafiłbym zaakceptować wulgaryzm, nie przychodzi mi do głowy. To jak ze słuchaniem kiepskiej muzyki – pojawia się estetyczny niesmak.
W komentarzach przez moment wspomniany był pan Durczok. Rzeczywiście, jego relacje z podwładnymi muszą być fatalne. Być może gdyby były one lepsze, kwestia brudnego stołu nigdy by się nie pojawiła, bo zawsze byłby on czyściutki? Warto jednak zwrócić uwagę, że pan Durczok w kolejnym wydaniu serwisu z klasą wybrnął z tej sytuacji.
Myślę, że post Alexa ma pewien głęboki sens: udowadnia, jak zresztą wiele postów tutaj, jak istotna jest kwestia smaku. Dla multum spraw jest ona wręcz kluczowa. Sam Herbert pisał przecież o „potędze smaku”. I ten kluczowy „zmysł smaku” (w znaczeniu szerszym niż czułość sensorów na języku) można wstępnie zbadać papierkiem lakmusowym, jakim jest sposób wysławiania się. Nic dziwnego, że osoby próbujące zdynamizować swoje wypowiedzi poprzez użycie wulgaryzmów, są w rozmaitych relacjach „odstrzeliwane”. Ów papierek lakmusowy jest dość wiarygodny: w kilka minut można włożyć eleganckie ubranie, kilkanaście minut zajmuje wizyta u fryzjera, kilkadziesiąt wybielenie zębów, ale przyjemnie mówić to można się przez całe życie nie nauczyć. I te wszystkie przygotowania psu w budę, w chwili, gdy tylko otworzy się usta.
pozdrawiam serdecznie!
O wstawieniu do słownika.
Jeśli chodzi o używanie go w życiu, nie polecam. Chociaż są pewne związki frazeologiczne, w których to słowo występuje i wtedy jestem w stanie zaakceptować jego sporadyczne pojawianie się w pewnych sytuacjach.
Piotr Kow. pisze: „Element humorystyczny, często fragment puenty. Nie chodzi mi oczywiście o ordynarny humor bardzo niskich lotów. Znam jednak kilka dowcipów czy skeczy, których wulgaryzm jest istotnym fragmentem, a które bardzo mnie bawią.”
Masz rację, ale moim zdaniem większość tych puent polega na wykorzystaniu faktu, że wulgaryzm jest w danej sytuacji „nie na miejscu” lub jest środkiem zastosowanym wtedy, gdy bohater skeczu nie ma żadnego innego argumentu. A biznes to nie skecz.
Jeszcze jeden kwiatek:
http://www.dziennik.pl/polityka/article391559/Prezydent_Lodzi_Gdzie_masz_ch_czapke.html
Ilekroć patrzę na tytuł tego postu „Kurwa i dupa nie są cool”, zastanawiam się jak inaczej możnaby go sformuować :) – ale nie chodzi o to, aby je teraz i tu formować, tylko nie używać wulgaryzmów. Są to chyba jedyne z takich słów na tym blogu i jakoś tak mi tu nie pasują do całokształtu blogu:) odkąd się pojawiły a są już długo.
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Szymon
Obawiam się, że musisz z tym żyć…… albo tam nie zaglądać :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Mamy kolejny przypadek „elegancji inaczej”
http://www.rp.pl/artykul/15,317454_Ziemkiewicz_przeprasza_.html
CO sobie taki człowiek myśli, kiedy zwraca się do innego w tak pogardliwy sposób???
Witam! Nie robi to na mnie wrazenia. Znam szkole, jedna z najwiekszych w stolicy, w ktorej w podobnym tonie nauczyciel zwraca sie sie do wybranych przez siebie uczniow. I to praktycznie na kazdej lekcji, na forum 30-sto osobowej klasy. Nie jest to przyklad zadnej zawodowki. Nie jest to takze reakcja na jakas wulgarnosc ze strony tych uczniow. Nikt z tego sensacji nie robi. Zaden z uczniow obecnych w klasie nie sprzeciwia sie nawet. To jak ma byc lepiej w naszym kraju na Wisla?
Czarny.
Czarny
Jeżeli tak jest to jest to karygodne!!!
Lekarstwo na to jest proste:
1) komórka z funkcją nagrywania
2) You Tube
3) rozpowszechnienie w internecie (ja sam chętnie zamieszczę)
Gdzieś na blogu pisałem o zasadzie „Nie cierp w milczeniu”
Pozdrawiam
Alex
Alex! W obecnej szkole moge byc juz tylko gosciem (swiadomie z niej zrezygnowalem m.in. z powodu niezbyt przyjaznej atmosfery tam panujacej). Sledze jednak takie przypadki (jestem wyczulony na tym punkcie) i jesli uda mi sie cos zarejestrowac to postaram sie, zeby wiecej osob to obejrzalo i zastanowilo sie.
Chcialbym Was zapytac. Moze ktos akurat bedzie sie orientowal. Czy nagranie takiego materialu bez wiedzy nagrywanej osoby i rozpowszechnianie go w internecie, rowniez bez wiedzy nagrywanej osoby, nie bedzie w jakis sposob sprzeczne z prawem?
Pozdrawiam.
Czarny.
Jeszcze a propos ostatniej „eleganci inaczej” do obejrzenia tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=HS9XCsbci-I&feature=player_embedded
Potem widzimy takich panów elegancko ubranych i czujących się „elitą”, a niektórzy widzowie nawet w to wierzą….. :-)
Czarny pisze: „Nikt z tego sensacji nie robi.”
I to jest chyba najsmutniejsze. Są jeszcze kraje i szkoły, gdzie nauczyciel za coś takiego wylatuje z pracy.
Ostatnio podczas audycji na żywo w Internecie Michael Arrington (twórca TechCrunch) insynuował, że Leo Laporte (twórca TWiT.tv) może być nieobiektywny w swojej pozytywnej ocenie telefonu Palm Pre. Ten obruszył się, zwyzywał Arringtona od trolli i przerwał audycję. W ciągu 8 godzin po programie Arrington publicznie przeprosił za bezpodstawne insynuacje, a Laporte przyjął te przeprosiny i sam przeprosił za nieprofesjonalne zachowanie. Są jeszcze ludzie, którzy rozumieją, że reputację mamy tylko jedną.
@Czarny pyta: „Czy nagranie takiego materialu bez wiedzy nagrywanej osoby i rozpowszechnianie go w internecie, rowniez bez wiedzy nagrywanej osoby, nie bedzie w jakis sposob sprzeczne z prawem?”
Moim zdaniem jest to sprzeczne z prawem. Ludzie uczciwi muszą niestety postępować zgodnie z prawem przeciwstawiając się tym, którzy prawo z premedytacją łamią.
Czarny
To trzeba by sprawdzić, bo mamy takie prawo w Polsce, że pod przykrywką ochrony prywatności uniemożliwia często kontrolę społeczną. Z drugiej strony, w wypadku nauczyciela mamy ważny interes społeczny. Najlepiej byłoby zapytać fachowca (np VaGla http://www.vagla.pl/ ).
Tak czy inaczej, gdyby taki materiał jakoś znalazł się w internecie (podobnie jak ten powyżej) to chętnie do niego podlinkuję :-)
Pozdrawiam Alex
Jeszcze a propos ostatniej sprawy.
W jednej dyskusji w internecie ktoś napisał:
„używanie nawet poza anteną słów typu kurwa i spierdalaj będąc w towarzystwie kobiety jest zwykłym pokazaniem prostactwa”
Moim zdaniem jest to pokazaniem prostactwa niezależnie od tego, czy w pobliżu jest kobieta, czy tez nie
Alex
Kolejny ciekawy dialog.
Janusz Korwin Mikke: (w dyskusji na temat Parady Równości, która niedawno odbyła się w stołecznym mieście) „Nie używam tego słowa na „g” bo mi się z gównem kojarzy, tylko używam słowa homoś”.
Macie więcej:
Część 1 – http://www.youtube.com/watch?v=IWKhPuzgEaU
Część 2 – http://www.youtube.com/watch?v=364kaHausWU
Pozdrawiam.
Obejrzyjcie sobie tę relację
http://wyborcza.pl/1,87648,6850773,Krotka_historia_chamstwa_w_Gorzowie.html
Szczególnie poczytajcie wypowiedzi tej pani i popatrzcie na nią.
Możecie sobie przy tym zadać pytanie czy była ona kiedykolwiek „pocałowana przez księcia” w znaczeniu mojego postu
http://alexba.eu/2009-07-17/rozwoj-kariera-praca/relacje1/
Ktoś ją ciągle wybiera, ale chcielibyście w taki sposób funkcjonować?
Pozdrawiam
Alex
Alex pisze: „Ktoś ją ciągle wybiera, ale chcielibyście w taki sposób funkcjonować?”
A mnie najbardziej martwi, że ludziom w Polsce nie przeszkadza chamstwo w wyborach, że kandydatom nie szkodzą wypowiedzi typu: „spieprzaj, dziadu”, „ta małpa w czerwonym” itp. W demokracjach zachodnich kandydaci bardzo uważają na formę swoich wypowiedzi.
Witam! Śledzę blogosferę, ale dopiero teraz postanowiłem zabrać głos. Zabieram głos z tym większą pewnością, że
od lat śledzę bloga Alexa. Chciałbym nawiązać do Twojego postu „Kurwa i dupa nie są cool”.
Ostatnio na blogu http://www.kominek.tv natrafiłem na listę 30 najbardziej wpływowych blogów. Na tej liście znalazł się
Twój blog. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pod postem pojawił się Twój komentarz (napisany przez Alex,
inet20907nb-3.nat.umts.dynamic.eranet.pl, 13.08.2009 16:20:35), w którym piszesz między innymi: „To duża i miła
niespodzianka, kiedy po powrocie z plaży zastałem w mailu informacje, że „Blog Alexa” został uznany za jeden z
najbardziej wpływowych w Polsce”, a także: „Bardzo dziękuję Czytelnikom za głosy a Kominkowi za bardzo pożyteczną
inicjatywę”. Moje zdziwienie o tyle większe, kiedy przeczytałem, jakie słowa padają na blogu owego Kominka. Oto
mała próbka, jaką znalazłem w poście „KIM JESTEM”.
„Jestem (…) skurwielem (…)”. „Należy mi się solidny wpierdol (…). (…) włażą w dupę (…). (…) jebanych
czarnuchów (…). (…) popierdolonym gościem (…), (…) zjebanym kochankiem (…). (…) wiele pojebanych osób
zagląda na tę stronę. (…) jestem chujem i internetową gwiazdą, która nie rozmawia z maluczkimi.
Na swoim blogu ten Pan umieszcza więcej wulgarnych wpisów, jak na przykład ten: „Dr OETKER, TY PIZDO!”. Wpis
rozpoczyna się od zdania: „Miałem już dzisiaj nic nie pisać ale się wkurwiłem jak nigdy!” Dalej nie mam ochoty
czytać.
Mógłbym napisać to wszystko w prywatnej wiadomości, ale według mnie ma ona ścisły związek z tematem, który nam
czytelnikom zaproponowałeś jakiś czas temu, tak że postanowiłem się do niego odnieść.
Jak Ty to widzisz Alex, w kontekście zamieszcoznego przez Ciebie tematu?
Pozdrowienia dla czytających. Marek Sz.
Marek Sz.
Witaj na naszym blogu :-)
To dobrze, że poruszasz to na blogu a nie na priv, jak zwykle w takich przypadkach z odpowiedzi mogą skorzystać wszyscy Czytelnicy.
Jak było z moim komentarzem?
1) nie czytuje tamtego blogu, słyszałem tylko kiedyś u Olgierda Rudaka (blog „Lege Artis” o aferze z Oetkerem
2) będąc na wakacjach dostaję kilka maili od naszych Czytelników, że nasz blog został gdzieś uznany za jeden z najbardziej wpływowych w Polsce (nie ubiegałem sie o to)
3) popatrzyłem na listę tych blogów i sposób ich wyłonienia. Stwierdziłem, że lista jest OK, jest tak sporo wartościowych blogów, które sam czytam (możecie zobaczyc tutaj:
http://www.kominek.tv/tt.30.najbardziej.wplywowych.blogow,artykuly,102.htm
Z mojego punktu widzenia ta lista jest lepsza od wielu rankingów, z którymi się spotkałem (i to nie dlatego że nasz blog tam jest :-)) Dowiedziałem się też, że mój blog pojawił się tam w wyniku głosów Czytelników, a więc osób też czytających naszą stronę.
4) napisałem tam kurtuazyjne podziękowanie cytowanymi przez Ciebie słowami:
„“To duża i miła niespodzianka, kiedy po powrocie z plaży zastałem w mailu informacje, że “Blog Alexa” został uznany za jeden z najbardziej wpływowych w Polsce” – to prawda, bo jak piszesz sobie coś bez rozgłosu i nagle jesteś uznany za wpływowy razem z kilkoma naprawdę dobrymi blogami to jest to duża i miła niespodzianka.
oraz
“Bardzo dziękuję Czytelnikom za głosy a Kominkowi za bardzo pożyteczną inicjatywę” – logiczne, jeżeli jacyś nieznani mi Czytelnicy zagłosowali na mnie, to wypada im podziękować, nieprawdaż. Tę konkretnie inicjatywę autora tamtego blogu też uważam za pożyteczną (patrząc po rezultatach), więc mogę spokojnie to powiedzieć.
5) jako ciekawostka, nie napisałem o tym nic na naszym blogu :-)
Co na moim miejscu zrobiłbyś inaczej?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex! Gdybym znalazł się w Twojej sytuacji najpierw zasięgnąłbym informacji co do zamieszczanych treści na jego blogu + zrobiłbym mały research autora. Ja osobiście dopiero po zasięgnięciu tych informacji mógłbym z czystym sumieniem napisać, to co Ty napisałeś: „To duża i miła niespodzianka (…)”. Nie chciałbym bowiem, aby moje nazwisko kojarzone było z wulgarnym, nieokiełznanym blogerem.
Na szybko znalazłem kilka przykłądowych informacji o Kominku. Wyszukiwarka Google kryje przepastne archiwum na temat tego Pana. Nie trudno nie znaleźć informacji o tym, że pan Kominek jeszcze kilka lat bardzo często kurwował na grupach dyskusyjnych i swoim wcześniejszym blogu pod adresem http://www.kominek.blox.pl. Wpisy z tego bloga zostały już skasowane, ale jak wiadomo w internecie nic nie ginie. Pomocna okazała się strona Internet Archive, dzięki której dotarłem do wcześniejszych wpisów autora. Przykład? Kominek na wcześniejszym blogu zamieścił notkę zatytułowaną „SPRZEDAWCY W ARKADII”. Już w pierwszym zdaniu czytamy: „Mozna ich okreslic jednym prostym okresleniem – leniwe pizdy”. Dalej Kominek pisze: „Jebani frajerzy, ktorzy tam pracuja sa zazwyczaj zajeci pogawedkami ze znajomymi i chuj ich obchodzi klient”. „Zakupy wjebalismy do bagaznika i wrocilismy jeszcze do Pizza Hut, by cos zjesc. No i tu kolejne rozczarowanie. Nie wiem, moze to ja jestem glupi, moze mam za duze wymagania, ale – kurwa mac – jako klient mam chyba prawo wymagac, aby makaron byl cieply?”. „Ale jak mi nastepnym razem do makaronu ze szpinakiem i lososiem, zapomna dodac lososia, to im rozpierdole caly bar salatkowy.
I wyrucham kelnerki”.
Sposób wyrażania się świadczy tylko o autorze tej notki. Gdyby Kominek zdecydował się usunąć ten wpis (tak jak poprzedni z zakładki KIM JESTEM?), to jego kopia znajduje się pod tym adresem http://web.archive.org/web/20060926203709/kominek.blox.pl/html/1310721,262146,13.html?574494 a także u mnie na dysku, gdyby kogoś ten temat mocno interesował.
Takich kwiatków jest jeszcze więcej, ale nie będę ich przytaczać (można je w łatwy sposób wyszukać), bo sposób wypowiadania się tego Pana nie jest chyba tym, czego oczekujemy na tym blogu?
Ja generalnie zawszę sprawdzam z kim mam do czynienia. Ale to tylko mój skromny pogląd, o który mnie prosiłeś, Alex.
Pozdrowienia dla wszystkich. Marek Sz.
Marek Sz
Dziękuję za Twój punkt widzenia. Jak widać, różnimy się się nieco w podejściu, ja w tak banalnej sprawie jak powiedzenie Czytelnikom „Dziękuję” i powiedzenie że konkretna inicjatywa jest pożyteczna (jeżeli tak uważam) nie badam czyjejś historii życia :-)
Wracając do mojego pytania, to:
1) jak podziękowałbyś na moim miejscu Czytelnikom „Bloga Alexa” za roznoszenie dobrej opinii w świat? Najlepiej godząc to z punktem 5 mojego poprzedniego komentarza?
2) co masz przeciwko napisaniu autorowi zestawienia blogów, które uważasz za pożyteczne, że uważasz je za pożyteczne?
3) jak myślisz, dlaczego nie napisałem o tym nic na naszym blogu?
Ciekaw jestem Twojej odpowiedzi na te pytania :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witaj ALEX
Jestem pod wrażeniem bloga ! Trafiłem tutaj przypadkiem szukając informacji o szczegółach niemieckiego systemu podatkowego i w pozytywnym znaczeniu „ugrzązłem” na kilka godzin. Temat pod którym piszę komentarz zainteresował mnie z naturalnej przyczyny czyli … „szokującego” tytułu ;) Pierwszy raz spotkałem się z analizą ulicznego krasomówstwa przeprowadzoną pod kątem jego wpływu na „rozwój ekonomiczny” :)
pozdrawiam
Romskey
Witaj na naszym blogu :-)
Zapraszam do dalszej lektury i udziału w komentarzach
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Hmmmm… Widzisz, Alex… ja tu widzę pewną sprzeczność. Z jednej strony uświadamiasz czytelników, że rzucanie mięsem, mówiąc kolokwialnie, na pewnym poziomie życia po prostu nie uchodzi i przeszkadza w karierze, a z drugiej strony uważasz za „dużą i miłą niespodziankę”, kiedy osoba rzucająca przekleństwami na publicznym blogu umieszcza Cię w rankingu!
Odp. 1. Rozgraniczam podziękowania, które mogą się należeć tym czytelnikom od stwierdzenia, że znalezienie Twojego bloga na takim blogu jak Kominek to „duża i miła niespodzianka”. Podziękowania mogą się należeć czytelnikom, jednakże o „dużej i miłej niespodziance” mógłbym powiedzieć dopiero wtedy, kiedy widziałbym rezultat tego rozgłosu w postaci kulturalnych czytelników wypowiadających się na naszym blogu. Niestety, widząc w jaki sposób wypowiada się Kominek mogę mieć poważne i uzasadnione obawy, że swój sposób bycia będzie chciał przenieść także tutaj. Takie same obawy mógłbym mieć jako potencjalny pracodawca. Zgodzisz się ze mną? Zastanawiałem się nad odpowiedzią w jaki sposób zachowałbym się na Twoim miejscu i myślę, że w przeciwieństwie do Ciebie wykazałbym chyba tylko odrobinę więcej dystansu.
Odp. 2. Na pewno nie mówiłbym o tym w kategoriach „dużej i miłej niespodzianki” w sytuacji kiedy:
– nie znałbym treści bloga
– nie znałbym, choćby z wypowiedzi jego autora
Znając treści proponowane przez Kominka mógłbym mieć tylko jak najgorsze obawy, o czym pisałem wcześniej.
Odp. 3. Dla mnie to oczywiste, że nie czujesz potrzeby lansowania się, bo postrzegam Cię jako człowieka, który zna swoją wartość (dlatego nie musi jej nikomu udowadniać), a także człowieka świadomego tego, jak konkretne rezultaty przynoszą jego działania.
Alex! Wcześniej również pisałeś, że przed opublikowaniem komentarza nie czytałeś bloga Kominka. Teraz mam do Ciebie kilka pytań, które mnie nurtują.
– Jak zachowałbyś się teraz, znając przytoczone przeze mnie treści umieszczane na blogu Kominka w kontekście zamieszczonego przez Ciebie komentarza na jego blogu oraz postaw, które prezentujesz w tym temacie?
– Jak postrzegasz szanse awansu materialnego osób publicznie wypowiadających się (w internecie) w sposób, w jaki to robi Kominek biorąc pod uwagę przytoczone przeze mnie treści z jego wpisów?
– Jak postrzegasz szanse awansu materialnego osoby przebywającej w towarzystwie osób wulgarnie się zachowujących (np. osób, które często publicznie przeklinają) zakładając wersję, że dana osoba A tylko biernie przebywa w takiej grupie, sama zachowując się nienagannie? :-)
Również jestem ciekaw Twoich odpowiedzi :-)
Jeśli ktoś chciałby się dołączyć do dyskusji, to zapraszam :-)
Pozdrowienia dla wszystkich. Marek Sz.
Do punkt drugiego chciałbym jeszcze dopowiedzieć, gdyż może niezbyt jasno oddałem swoją myśl, że działanie pożyteczne (tu rozumiem informowanie ludzi o pozytywnych rzeczach, informowanie na temat naszego bloga) w moim mniemaniu było wtedy i tylko wtedy, gdy działanie to zgromadziłoby kulturalnych czytelników. W przeciwnym razie nie uznałbym tego za działanie niepożyteczne i pożądane, ale widocznie mamy różne punkty widzenia na tę sprawę :-)
Marek
Jak juz mówimy o kulturze, to wymaga ona odpowiedzi na pytania dyskutanta, nieprawdaż?
Z przykrością stwierdzam, że na moje bardzo konkretne pytania takowej nie otrzymałem, a mianowicie:
1) jak podziękowałbyś na moim miejscu Czytelnikom “Bloga Alexa” za roznoszenie dobrej opinii w świat? Najlepiej godząc to z punktem 5 mojego poprzedniego komentarza?
Twoje „myślę, że w przeciwieństwie do Ciebie wykazałbym chyba tylko odrobinę więcej dystansu…” nie jest odpowiedzią. Co konkretnie byś zrobił?
2) co masz przeciwko napisaniu autorowi zestawienia blogów, które uważasz za pożyteczne, że uważasz je za pożyteczne?
Tutaj mówiąc „Na pewno nie mówiłbym o tym w kategoriach “dużej i miłej niespodzianki” …” odpowiadasz na zupełnie inne pytanie niż to, które zadałem. Fe!! :-)
Odpowiedź na pytanie 3 to kompletne pudło, spróbuj raz jeszcze :-)
Tak więc czekam cierpliwie na brakujące odpowiedzi a potem z przyjemnością odniosę się do Twojego ostatniego komentarza i odpowiem na ostatnie pytania.
Wystarczająco fair?
Pozdrawiam
Alex
Alex! Na wstępie dziękuję za praktyczne wskazówki. Przyznaję Ci całkowitą rację, że kultura wymaga odpowiedzi na pytania.
W odpowiedzi na pytanie pierwsze przedstawiłem jednak wszystko, co chciałem przekazać, ale najwidoczniej nie dość zrozumiale skonstruowałem swoją wypowiedź. Otóż dwa pierwsze zdania z mojego poprzedniego postu to właśnie owe wykazanie dystansu do sprawy, o które pytasz. To znaczy, że mógłbym podziękować czytelnikom na jego blogu, ale nie nazywałbym tego jeszcze w tej chwili „dużą i miłą niespodzianką”. Czy teraz rozumiesz, Alex?
W odpowiedzi na Twoje drugie pytanie rzeczywiście się wyłożyłem, nie odpowiadając wprost na zadane przez Ciebie pytanie. Przepraszam. Nie zrobiłem tego celowo.
Nie mam nic przeciwko napisaniu autorowi bloga, że jego działanie było pożyteczne, jeśli rzeczywiście tak bym uważał.
Moim zdaniem jednak dużą nieostrożnością jest mówienie o działaniu pożytecznym:
– nie znając treści bloga
– nie znając, choćby z wypowiedzi jego autora
Na pytanie trzecie odpowiem czymś, co mi od razu przyszło do głowy. Twoje działanie podyktowane było po prostu kulturą, stylem, dobrym smakiem jaki nieprzerwanie panuje na blogu. To odpowiedź może zbyt oczywista, ale zaryzykuje ją. Nic innego mi do głowy na teraz nie przychodzi!
Twoje działanie uważam za fair zwłaszcza, że niezbyt precyzyjnie (a w jednym przypadku wcale) Ci odpowiedziałem.
Pozdrowienia dla czytających. Marek Sz.
Trochę mi wstyd że akurat polubiłem zaglądać do tego wątku ale stałem się dzięki temu świadkiem ciekawego zjawiska socjologicznego które w sieci jest bardzo powszechne : Niezależnie od treści jakimi dzieli się autor (czyli czy zagaja dyskusję czy dzieli się własnym zdaniem w formie orędzia/odezwy) natychmiast pojawiają się dwa bardzo silne nurty odpowiedzi. Pierwszy nurt prezentują osoby które uważają że „skoro ktoś pisze to należy skomentować” i drugi „skoro ktoś pisze należy przedstawić odmienną opinię w celu zagrzania dyskusji”. Wniosek jaki wyciągam brzmi : boimy się strasznie utraty indywidualności, nie chcemy zniknąć wśród milionów „nicków” dlatego często uciekamy się do prowokacji nie zawsze używając argumentów przekonujących lub mogących realnie podważyć tezy przedstawione przez autora głównego wątku.
Ja akurat cenię sobie ciszę wokół „realnego mnie” gdy jako anonim mogę czasem całkiem szczerze rozgadać się. Cenię sobie prywatność i przedstawiając CV, czy wchodząc w spółkę – ewentualny ciekawski natrafi na blokadę w sprawdzeniu w sieci „kim jestem”. Jako anonim nie muszę obawiać się że gdzieś przekląłem gdyż nie sposób udowodnić że ja to ja ;)
Tak więc w moim przypadku pozostaje jedynie kwestia osobistej kultury i pytanie czy kląć można ? A jeżeli tak to w jakich przypadkach ?
Lata temu gdy „zniesiono cenzurę” odebrałem to tak : „od dziś można rzucać mięsem !”. Jednak o dziwo coś co przestało być zakazane przestało mieć także ten buntowniczy urok. Postanowiłem że skoro coś jest dozwolone to jeżeli mam wybierać między różnymi sposobami wyrażania się wolę ten który nie tworzy nieprzychylnych podejrzeń . I byłoby wszystko w porządku gdyby nie pojawiło się słowo „ZAJEBISTY” szeroko skonsumowane przez środowisko studenckie. Trudno powiedzieć że student który przeklina jest chamem ale czy naprawdę ? Nawet przeklinający profesor może być 'kmieciem’ jeżeli potrzebuje ubarwiaczy językowych z dolin. Wykształcenie nie ma żadnego związku z kulturą (choć powinno) tak samo jak akt chrztu z postępowaniem wyznawcy (choć również powinien). Wiemy doskonale co znaczy określenie „warszawka” i znamy dowcip o tym dlaczego Warszawa pustoszeje w trakcie świąt. To warszawka wykreowała słowo „zajebisty” gdy np. Niemcom wystarczało w tym samym czasie „Hyper”.
Wiem że temat rzeka więc przejdę do finału. Przekleństwa uważam za dopuszczalne w muzyce „rockowej” , kawałach żołnierskich i w odpowiednim kontekście który nie podważy opinii wypowiadającego (W.Bartoszewski wspomniał kiedyś o rzyganiu i nie dopatrzyłem się w jego wypowiedzi wulgarności). Jednak taka gwarancja jak w ostatnim przykładzie nie istnieje nigdy. Na przeciw wulgarności warto stawiać uprzejmą kulturę i mimo że zgrzyta ta opinia niczym głos klasowego prymusa to jednak porównajmy dochody 'sprzedawcy chama’ i 'sprzedawcy z ogładą’. Bluźnierstwa nie tylko utrudniają karierę ale ograniczają bieżące dochody.
Tak więc dodaję do tekstu Alexa kolejny argument ;)
pozdrawiam
Romskey,
Pisząc „Pierwszy nurt prezentują osoby które uważają że “skoro ktoś pisze to należy skomentować” i drugi “skoro ktoś pisze należy przedstawić odmienną opinię w celu zagrzania dyskusji”.”
Nie wiem, czy miałeś na myśli internet jako taki, czy również (a może głównie?) blog Alexa. Jeśli mówimy o blogu Alexa, to pomijając kilka (kilkanaście) komentarzy, to piszą ludzie, którzy dzielą się swoją opinią, a głównie doświadczeniem w temacie. Biorąc to pod uwagę, twoje podsumowanie – a dokładniej scharakteryzowanie, staje się trochę krzywdzące. A jak ktoś faktycznie ma opinię odmienną od przedstawionej – to też jest pokrzywdzony, bo wrzucasz go do wora „oj będzie się działo”. I myślę, że strach utraty indywidualności tu nie ma nic do rzeczy (przynajmniej na tym blogu).
Co do tematu, generalnie napisanie komentarza zainspirował twoja 'geneza’ słowa 'Zajebisty’. Dopiero po przeczytaniu twego komentarza uświadomiłam sobie jedną rzecz (dla tych co nie wiedzą, mieszkam w Polsce dopiero od momentu rozpoczęcia studiów) – nie przeklinam w języku ojczystym, nie przechodzi mi to przez gardło, a w języku Polskim jest zupełnie inaczej. Studiowałam na Politechnice Warszawskiej i języka Polskiego w dużej mierze nauczyłam się w akademiku:) O ile współlokatorki miałam dosyć kulturalnie wypowiadające się, to chociażby wszechobecne 'Zajebiste’ mi nie przeszkadzało, bo było tak łatwo i naturalnie używane przez wszystkich dookoła (przez długi czas kwalifikowałam go jako dialekt, a na pewno nie jako przekleństwo). I z żalem przyznaję, że o ile podczas i po studiach słowo 'kurwa’ bez większego problemu przechodziło przez gardło, o tyle jego odpowiednik w języku rosyjskim już nie. I muszę powiedzieć, że raczej na studiach miałam bardziej inteligentne towarzystwo, niż za czasów szkolnych w zaściankowym malutkim miasteczku za wschodnią granicą, gdzie można spokojnie powiedzieć, że połowa mieszkańców płci męskiej – to są mniej lub bardziej zdegradowani pijacy.
Przez to, że brać studencka, na dosyć trudnym i wymagającym kierunku z łatwością używała wulgarnych słów – nie „bolały mnie uszy” od nich. Ale po tym – to jest dosyć trudne do wyplenienia. I niestety, jak coś/ktoś mnie mocno zdenerwuje, to często jeszcze zaklnę sobie pod nosem:( Czuję, że nie będzie to łatwe ani szybkie.
Pozdrawiam,
Olga
Olgo
Ugryzłem się w język ale niestety po czasie ;) Masz rację mogło to nie najlepiej zabrzmieć ale nie miałem zamiaru w żadnym sensie potępić nikogo i jeżeli ktoś poczuł się dotknięty proszę o wybaczenie. (Blog Alexa i jego czytelników bardzo pozytywnie oceniłem już w swoim pierwszym tutaj wpisie). Myślałem o tendencji ogólnie w sieci (patrz np. portale polityczne). Podobna dyskusja toczy się w polityce i prowadzi do paradoksu w którym wszyscy politycy chcą naszego dobra a przy każdym projekcie skaczą sobie do gardzieli i nic z tego nie wychodzi. Alex napisał wyjątkowy tekst gdyż ujął temat w zupełnie inny sposób niż jest to czynione powszechnie (bezskutecznie) więc uznałem że takie podejście może się sprawdzić. Moja sugestia brzmiała raczej „nieśmy ten tekst ludziom, nie analizujmy, nie rozpatrujmy.. jednym słowem „nie zagadajmy na śmierć”.
Co do wulgarności i słowa „zajebisty” mamy do czynienia z czymś podobnym jak włoskim 'vafanculo’ – (http://www.miejski.pl/slowo-Vafanculo): Jeden z włoskich sądów nie uznał tego słowa za obelgę (a rzucił ten tekst o ile pamiętam polityk do polityka) gdyż uznano iż jest ono tak powszechne że nie można go rozpatrywać w kategorii naruszenia dóbr osobistych.
Co do naszego stosunku do wulgaryzmów skala porównawcza nie musi opierać się jedynie na różnicy między „wysoką miejską kulturą” a „wiejską” czy „panami” a „hołotą” . Popatrzmy na sąsiadów , jaki stosunek do tej sfery mają Niemcy, Duńczycy czy Kanadyjczycy. Wystarczy zadać sobie pytanie jak wyglądamy w takim zestawieniu. Polacy są niezwykle zakompleksieni a bycie narodem który „bez przecinka nie potrafi się wysłowić” ten kompleks pogłębia.
pozdrawiam ;)
Witajcie po chwili przerwy :-)
Marek
Dziękuję za pewne doprecyzowanie Twoich odpowiedzi. Byłoby super, gdybyś w następnym komentarzu zaproponował całą Twoją wersję wypowiedzi, którą napisałbyś na moim miejscu, ja pod tym podkleję moją i zainteresowani Czytelnicy będą mieli z czego wybierać :-)
W Twoim ostatnim komentarzu napisałeś: „Nie mam nic przeciwko napisaniu autorowi bloga, że jego działanie było pożyteczne, jeśli rzeczywiście tak bym uważał.
Moim zdaniem jednak dużą nieostrożnością jest mówienie o działaniu pożytecznym:
– nie znając treści bloga
– nie znając, choćby z wypowiedzi jego autora ”
Tutaj, abstrahując od pewnej sprzeczności, którą widze w Twojej odpowiedzi :-) mamy dość ważną rozbieżność:
jeżeli czyjeś konkretne i etyczne działanie X dało dobre rezultaty, to o ile dana osoba nie jest masowym mordercą, przestępcą wojennym itp. to nie mam żadnego problemu aby powiedzieć jej o tym i pochwalić za „good job”
Co do mojego trzeciego pytania, to niestety znowu pudło :-)
OK, teraz zgodnie z obietnicą czas na odpowiedź na Twoje pytania:
„Jak zachowałbyś się teraz, znając przytoczone przeze mnie treści umieszczane na blogu Kominka w kontekście zamieszczonego przez Ciebie komentarza na jego blogu oraz postaw, które prezentujesz w tym temacie? ”
Dokładnie tak samo :-) W moich poprzednich komentarzach dla Ciebie znajdziesz uzasadnienie dlaczego
„Jak postrzegasz szanse awansu materialnego osób publicznie wypowiadających się (w internecie) w sposób, w jaki to robi Kominek biorąc pod uwagę przytoczone przeze mnie treści z jego wpisów? ”
Tutaj musielibyśmy sprecyzować, co dokładnie nazywasz „awansem materialnym” i jakie są jego kryteria. W społeczeństwie polskim taki sposób zachowania może wygenerować duże zainteresowanie (patrz np. Kuba w.), ale po pierwsze to nie jest moja bajka, po drugie zobaczymy za 5 lat (piszę zobaczymy, bo sam nie wiem)
„Jak postrzegasz szanse awansu materialnego osoby przebywającej w towarzystwie osób wulgarnie się zachowujących (np. osób, które często publicznie przeklinają) zakładając wersję, że dana osoba A tylko biernie przebywa w takiej grupie, sama zachowując się nienagannie? ”
Z tym samym zastrzeżeniem, co do poprzedniego pytania, to bardzo zależy od kontekstu, częstotliwości i charakteru tego „przebywania”. Polskie przysłowie „z kim poprzestajesz, takim się stajesz” jest tutaj nieco zbyt ogólna wskazówką. Ja osobiście raczej na takie rzeczy uważam, ale każdy może sobie wybrać strategię, która mu odpowiada.
W tym małym komentarzu później napisałeś: ” działanie pożyteczne (tu rozumiem informowanie ludzi o pozytywnych rzeczach, informowanie na temat naszego bloga) w moim mniemaniu było wtedy i tylko wtedy, gdy działanie to zgromadziłoby kulturalnych czytelników. ”
Tutaj mamy całkowicie rozbieżne punkty widzenia.
Kto i według jakich kryteriów jest „kulturalnym czytelnikiem”???? Jakim prawem możemy tak klasyfikować ludzi???? Ja zważam na to, aby wypowiedzi na tym blogu były w miarę na temat i napisane cywilizowanym językiem, do tego mam pełne prawa. Nie czuje sie jednak upoważnionym do tego, aby różnym Czytelnikom, których większości nie znam przyklejać jakiekolwiek negatywne etykietki, wszystko jednio jak tutaj trafili. Z tego postu u Kominka na razie odwiedziło mnie 1187 ludzi i jedyne co mam im do powiedzenia to „Witajcie na naszym blogu. Cieszę się, jeśli znajdziecie coś przydatnego na tych stronach, jeśli chcecie wiedzieć więcej to pytajcie w komentarzach. Miłej lektury”
Widzisz poważną różnice między nami?
Resztę wypowiedzi skomentuje za chwilę…..
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Romskey
Wywoływanie i prowadzenie dyskusji jest na tym blogu pożądane, bo to jest serwis edukacyjny. Tutaj można dość bezpiecznie poćwiczyć różne rzeczy i dobrze że tak jest.
Jedyne ograniczenia:
1) szeroko rozumiana kultura wypowiedzi
2) prawdziwość tego co piszemy (np. rozróżnienie tego co wiemy/doświadczyliśmy od tego co przypuszczamy/spekulujemy
3) rezygnacja z tanich trików retorycznych kiedy komuś brakuje argumentów :-)
4) w miarę trzymanie się tematu postu pod którym inicjujemy dyskusję
Jak możesz zobaczyć na blogu, to wystarczy aby powstała całkiem ciekawa strona z wieloma interesującymi wątkami.
Polemizowałbym z Twoim stwierdzeniem „Polacy są niezwykle zakompleksieni”
Faktem jest, że z poczuciem własnej wartości u wielu rodaków jest dość kiepsko, ale między tym a ryczałtowym określaniem całego narodu jako „niezwykle zakompleksionego” jest ogromna różnica. Proszę Cię, abyś na przyszłość wypowiadając się tutaj używał bardziej wyważonych określeń, chyba że Twoja znajomość języka polskiego jest niewystarczająca do wyrażania takich zróżnicowań.
Nawiasem mówiąc ciekaw jestem, na podstawie jakich przesłanek uważasz mnie za niezwykle zakompleksionego (bo bez wątpienia jestem Polakiem)?
Pozdrawiam
Alex
Witaj Alex
Myślę że dyskusja na temat kultury miałaby sens gdybyś starał się uzasadnić że „K.. i D.. są Cool” ;) Zbyt często byłem świadkiem powstawania ciekawych pomysłów które wytracały swój pęd za sprawą zagadywania ich na śmierć czy rozbijania na czynniki pierwsze. Wyobraź sobie że piszę wątek pt. „holocaust należy potępić” jakie byłyby moje oczekiwania ? Przesłanie Twojego tekstu było dla mnie „oczywistą oczywistością” i do tego tekst jest jedynym w swoim rodzaju wśród tekstów i rozmów z którymi zapoznałem się czytając blog’a . Potraktowałem go bardzo indywidualnie. Niesiony chęcią działania przysporzyłem Ci kilku linków dodając komentarze (m.in) o treści : „świetny tekst o tym co może blokować rozwój”. Jednym słowem odebrałem treść jako pozytywną inicjatywę którą należy poprzeć. Być może dlatego nieco alergicznie zareagowałem na kilka komentarzy które zadziałały nieco chłodząco na mój entuzjazm. Moja alergia szczęśliwie nie jest zaawansowana ale w kilku miejscach w sieci i nie tylko spotkałem się z ludźmi którzy toczyli debaty o tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego, o naprawianiu tego świata i ku mojemu zdumieniu w większości takich inicjatyw wnioskiem finalnym było : to jest niemożliwe, z narodową mentalnością nie da się, samo się zrobi, po co nam społeczeństwo obywatelskie ? – dotarcie do tych wniosków wiązało się oczywiście z przewertowaniem nastu/dziestu coraz to bardziej sceptycznych opinii.
Nie mogę wypowiedzieć się w imieniu ogółu ale moim zdaniem polskim problemem jest skłonność do przekornej analizy dosłownie każdego tematu co prowadzi do zupełnie innych skutków niż te oczekiwane na początku rozmowy. Szukam po prostu błędu a gdy go znajdę staram się z nim walczyć. To byłoby tyle na temat mojego kolizyjnego wejścia ;)
——————————————-
3) „Triki retoryczne” bywają czasem niezamierzonym skutkiem dzielenia się talentami stylistycznymi ;)
——————————————
Istotną cechą Twojego bloga jest optymizm którego jak na lekarstwo w sieci. Nie chcę tutaj omawiać tematyki o naturze paranormalnej ;) ale nie zdziwiło mnie zupełnie to że jesteś trenerem, life-mentorem. To po prostu wyczuwa się po kilku Twoich zdaniach. Cieszę się że znalazłem to miejsce , porządnie podładowałem nieco 'podczerpane’ baterie.
———————————————
Zakompleksieni Polacy.
Bardzo rzadko wyrażam takie opinie gdy pochodzą jedynie z moich własnych przemyśleń. O polskich kompleksach usłyszałem pierwszy raz od kilku miłych Belgijek które uważały zresztą „że niepotrzebnie”. Potem spotkałem Polaka który zdradził mi że woli uchodzić za Włocha gdyż przyznanie się do bycia Polakiem niemal zawsze „psuło” atmosferę (uważał że wzbudza litość lub niechęć związaną ze stereotypami) Wreszcie w wynikach kilku ankiet potwierdzono że jesteśmy postrzegani jako ludzie raczej „cisi i niepewni siebie” – to tak „zewnętrznie” .
Pisząc 'Polacy’ mam na myśli reprezentatywny ogół : „mało zarabiam/mam niską emeryturę”, „boję się czy przedłużą mi umowę” – to tak powszechne opinie że aż boli. Ty osiągnąłeś sukces a do tego długi czas egzystowałeś wśród ludzi którym nie ciążą trudy PRL, wojennej martyrologi i innych narodowych utrapień oderwałeś się od pewnego schematu. Nie chcesz chyba zasugerować że Polacy nie 'cierpią’ z powodu niskich zarobków, „nie-wyższego” wykształcenia, pracy w zawodzie odmiennym od tego który niósłby satysfakcję i dawał możliwość rozwoju/awansu. Mało podróżujemy, nie osiągamy spektakularnych sukcesów międzynarodowych, wstydzimy się działalności polityków ,”moherów”, kibiców i związkowców.
Oczywiście świadomość własnych kompleksów nie jest 'poczuciem stałym’ , można o nich zapomnieć, lecz kogo jak kogo ale Polaka bardzo łatwo sprowadzić do parteru niewielkim nakładem środków.
Obawiam się że gdybym napisał że jesteśmy trochę zakompleksieni mógłbym osiągnąć odwrotny skutek – dać do zrozumienia że problemu nie ma. Myślę że różnorodnie odbieramy skalę emocjonalną słowa „kompleks” i stąd Twoje zastrzeżenia. Na marginesie przytoczę amerykański żart :
-Jak nakłonić uzbrojonego Polaka do zejścia z drzewa ?
-Wystarczy na niego zamachać .
Jako Polaka zabolało mnie – choć ja jako jednostka raczej bym pertraktował ;)
pozdrawiam
Romskey
Ciągle nie otrzymałem odpowiedzi na zadane Ci pytanie „na podstawie jakich przesłanek uważasz mnie za niezwykle zakompleksionego (bo bez wątpienia jestem Polakiem)?”, odbieram to jako brak ogłady lub szacunku do rozmówcy.
Przeszkadza mi też Twoje wrzucanie ludzi do jednego worka tylko na podstawie kryterium narodowościowego i proszę Cię abyś tego na tym blogu nie robił.
Stwierdzenie „Polacy (czy jakakolwiek inna nacja) są X” jest z czysto logicznego punktu widzenia błędne i nie chcę czegoś takiego tutaj widzieć.
Do czego miał służyć ten „żart” przytoczony na końcu Twojego komentarza i na czym miał polegać jego „dowcip”???
Prosze daruj sobie takie rzeczy tutaj. Rozumiemy sie?
Pozdrawiam
Alex
„Zaokrąglenia” bywają krzywdzące . Statystyka bywa jednak bezlitosna i zamysłem „statystycznym” użyłem owego zaokrąglenia. Nigdy nie potępiam człowieka lecz zachowania zaś kompleksy traktuję jako rzecz nabytą i „uleczalną” a nie wrodzoną (tak jak wady). Poruszając się Twoim torem rozumowania należałoby wykluczyć z języka takie określenia jak społeczeństwo, naród, cywilizacja, kultura – gdyż praktycznie żadne z tych słów nie oddaje stanu rzeczywistego i może kogoś krzywdzić bądź niesłusznie wychwalać. Statystyka jak wiadomo mówi o tym że gdy jedna osoba posiada mózg a druga nie to obie są „statystycznie” pół-mózgami. W takim jedynie sensie uważam Cię za osobę „zakompleksioną” i nie uważam aby rzecz była warta dalszych uzasadnień. Zabrakło mi precyzji a jak sam dostrzegłeś w głównym tekście są ludzie bardziej lub mniej wrażliwi na wyrażanie różnych racji i brak precyzyjnego uzasadnienia może przynosić niezamierzone skutki. Sugestię powściągliwości w wyrażaniu takich racji przyjmuję bez najmniejszego problemu gdyż nie chcę burzyć Twojej wizji bloga którego dopiero poznaję.
O czym mówił dowcip ? To psychologia: Kto stara się ponadprzeciętnie wykazać czy podejmuje pracę zmywakowego będąc magistrem ? Ktoś kto bardzo chce zaistnieć, być dostrzeżonym (nie przy zmywaku oczywiście ale 'po powrocie’). To że wielu Polaków jest wykorzystywanych z tego powodu świadczy o tym że z uwagi na zaniżone poczucie własnej wartości nie potrafią walczyć o swoje prawa. Wynik zestawienia liczby wykorzystywanych do tych którym 'udało się’ nie pozostawia wątpliwości co do tego która grupa stanowi zdecydowaną większość (piszę bez zaokrągleń ;)
pozdrawiam
Romskey
@ Marek Sz.
Marku, polecam rozmowę z Kominkiem
http://antyweb.pl/rozmowa-z-kominkiem/
Jeszcze jeden przykład jak cienka na niektórych ludziach jest warstwa kultury i ogłady:
http://ewapioro.salon24.pl/127280,gdy-dentystka-wchodzi-w-role-klozetowej
Polecam, szkoda że autorka nie wymieniła tej pani z nazwiska, choć nieco namiarów mozna znaleźć w komentarzu:-)
„To była spora praktyka lekarska przy ul. Targowej w Kielcach. Ponieważ tutaj jest kilka gabinetów dodam tylko, że na początku ulicy tuż przy Aptece Nocnej.”
Pozdrawiam
Alex
Alex,
mam pytanie do przytoczonej historii. Dlaczego takie coś czytasz? Czy to nie kłóci się z zasadą „dbania o źródło, z którego się pije”? Ja np. nie lubię spędzać czasu czytając o jakiś chamstwach, są lepsze zajęcia. Chcę się upewnić jak jest z Tobą, więc pytam.
Pozdrawiam,
Łukasz Kasza
Łukasz
Z rozpędu odpowiedziałem Ci na priv :-)
Widzisz, ja „scannuję” sporo różnych tekstów, nie tylko takie które odpowiadają mojemu światopoglądowi czy modelowi życia.
Ten temat jest akurat ważny, bo bardzo duża część tzw. polskiej elity to osoby które na pokaz ubierają maskę osób „z klasą”, pozostając jako ludzie totalnymi prymitywami.
Wiele osób całkiem niepotrzebnie oddaje takim cześć i szacunek uważając się w głębi ducha za coś gorszego (ten problem z poczuciem własnej wartości u Polaków). Mnie to przeszkadza i dlatego raz po raz wołam, że król jest nagi :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Używanie słówek typu „kurwa” zamiast interpunkcji w zdaniu, tylko człowieka ośmiesza.
Takie słowa świadczą tylko o niskim poziomie,jednak coraz częściej można się spotkać z takim językiem wśród np. studentów, nie jednokrotnie pewnie i wam zdarzyło się też w ten sposób przeklinać w sytuacjach niekontrolowanych, znam też pewnego człowieka, który słowem „Kurwa” nie tylko rozluźnić i rozśmieszyć widownię ale też przekazać wartościową treść.
Ciekawa jest historia tegoż niefrasobliwego słowa, nie wiem czy słyszeliście, dawno temu za czasów Rzymskich, rzymianie budowali drogi, piękne proste „wręcz autostrady” gdy idąc za szlakiem bursztynowym trafili na polskie krzywe i koślawe drogi, na usta cisnęły im się słowa „o kurwa”. Od łacińskiego słowa „Curvae” – Krzywe.
Ciekawy wpis, szczególnie początek w temacie tego postu:
http://studioopinii.pl/jerzy-lukaszewski-quo-vadis-lingua/
pozdrawiam serdecznie
Piotr