Jeden z naszych Czytelników skontaktował się ostatnio ze mną, opowiadając historię jego aplikacji do pewnej bardzo znanej polskiej firmy. Zacznijmy może od jego maila:
„Zdecydowałem się do Ciebie napisać, ponieważ historia, której byłem/jestem uczestnikiem, jest według mnie na tyle nietypowa, że przed podjęciem działań wolę zasięgnąć opinii osoby z większym doświadczeniem ode mnie.
Czytam Twojego bloga od dosyć dawna, miałem okazję kilka razy spotkać się z Tobą osobiście i porozmawiać, a znając Twoje doświadczenie wydajesz się być najlepszym kandydatem do takich konsultacji.
Poszukuję nowej, ciekawej pracy i w związku z tym aplikuję na interesujące mnie stanowiska.
Jedną z aplikacji złożyłem do jednej z największych rdzennie polskich firm w mojej branży. Aplikacja raczej standardowa, zawierała między innymi informacje o przebiegu mojej kariery i edukacji. Co potem okaże się ważne – ukończyłem studia licencjackie (mam dyplom licencjata, o którym wspominam w CV), ale studia magisterskie zakończyłem na etapie absolutorium, w związku z czym nie wspominam o nich.
Niedługo po jej złożeniu zadzwonił do mnie jej wiceprezes odpowiedzialny za jedną z linii biznesowych i zaproponował spotkanie.
Gdy spotkaliśmy się, porozmawialiśmy o moim doświadczeniu i zadaniach stawianych przed poszukiwaną osobą. Miało do nich należeć zbudowanie sprzedaży bezpośredniej linii produktów sprzedawanych dotychczas w inny sposób, a także specyficznych rozwiązań dedykowanych dla dużych organizacji. Na początek miało to być wyłącznie moje zadanie, a jeżeli odniósł bym sukcesy, kolejnym zadaniem miało być zbudowanie zespołu odpowiadającego za te produkty.
Zadania bardzo ciekawe i mające duży potencjał.
Pod koniec spotkania, mój rozmówca stwierdził, że chętnie zatrudni mnie do wykonania tych zadań i zapytał o oczekiwane przeze mnie wynagrodzenie.
Po mojej odpowiedzi, odparł, że jego budżet jest niższy, ale poprosił abym pomyślał i coś zaproponował. Po tych słowach rozstaliśmy się.
Po tym spotkaniu wymieniliśmy się kilkoma mailami, z których wynikło, że budżet na to stanowisko jest sztywny(określony na spotkaniu). Ze względu na potencjalnie duże możliwości rozwoju i pozyskania nowych kompetencji zgodziłem się na określony budżet i poprosiłem o potwierdzenie mailem warunków współpracy, abym miał podstawę do wypowiedzenia umowy dotychczasowemu pracodawcy.
Po otrzymaniu potwierdzenia warunków będącego ofertą pracy, przyjąłem ją, poprosiłem o projekt umowy i wypowiedziałem dotychczasową umowę.
Zostałem jednocześnie poproszony o dosyć szybkie przygotowanie prezentacji strategii działań, które zamierzam podjąć. Przygotowałem ją i przekazałem mojemu przyszłemu przełożonemu.
Z działu HR otrzymałem projekt umowy. Zawierał bardzo ogólnie sformułowany zakaz działalności konkurencyjnej. Ze względu na wielkość organizacji oraz prowadzoną przeze mnie działalność gospodarczą, która w pewnym zakresie mogła by być konkurencyjna, poprosiłem o doprecyzowanie zapisów. W odpowiedzi poproszono mnie o informację o zakresie prowadzonej działalności oraz zapytano jak dużo czasu będzie mi ona zajmować. Poinformowałem, że chodzi o zakończenie dwóch projektów znajdujących się w końcowej fazie i opartych o wcześniejsze zobowiązania. Zaproponowałem wprowadzenie zapisu akceptującego działania mające na celu zamknięcie projektów i powstrzymanie się od podejmowania nowej działalności konkurencyjnej.
Propozycja została zaakceptowana w trakcie rozmowy telefonicznej.
Kilka dni po niej, przyszły przełożony zaproponował mi kolejne spotkanie. Ustaliliśmy termin i zacząłem przygotowania do omówienia strategii. Wieczorem, w dniu poprzedzającym spotkanie, otrzymałem maila od asystentki przyszłego przełożonego z pytaniem o poziom mojego wykształcenia („Czy ma Pan tylko licencjat, czy może robił Pan coś w kierunku magisterki?”)
Odpowiedziałem, że posiadam licencjat, o czym wspomniałem w moim CV, a dodatkowo robiłem coś w kierunku magisterki, o czym już tam nie wspominam.
Następnego dnia, w trakcie spotkania wyjaśniłem jeszcze raz jak wygląda moje wykształcenie (rozmówca nie sygnalizował żadnych problemów) i potwierdziliśmy, że rozpoczynam pracę 1 sierpnia w oddziale w Warszawie, aby przygotować dla mnie szkolenia.
3 dni po tym spotkaniu, a 11 dni przed rozpoczęciem pracy otrzymałem maila z informacją, że z powodu braku wyższego wykształcenia oraz prowadzonej przeze mnie działalności konkurencyjnej, prezes odwołał zgodę na zatrudnienie mnie.
Do tego dnia nie zdarzyło mi się coś takiego w mojej karierze i byłem mocno zdziwiony.
Odpisałem jedynie, że twierdzenie o braku wyższego wykształcenia jest bezpodstawne ponieważ w Polsce licencjat jest wyższym wykształceniem. Dodałem, że jeżeli domykane projekty były problemem to mogliśmy opóźnić start współpracy o miesiąc (jak proponował mój rozmówca), a w tym czasie zamknął bym projekty i wygasił tą część działalności.
Przepraszam za rozbudowany opis, ale pierwszy raz miałem do czynienia z taką sytuacją.
O ile był bym w stanie ją jakoś zrozumieć, gdybym rozmawiał z Panem Kaziem z Koziej Wólki, to takie działania podejmowane przez członków zarządu naprawdę dużej firmy, są dla mnie bardzo dziwne.
Jak Ty byś się zachował w takiej sytuacji?
Moją pierwszą myślą było domaganie się odszkodowania, ale nie chciałem za szybko podejmować żadnych kroków i na razie czekam na odpowiedź na mojego ostatniego maila do Pana Wiceprezesa.
Jeżeli miałbyś jakieś pytania lub wątpliwości i chciał porozmawiać przez telefon to mój numer xxxxxx. Jestem dostępny codziennie xxxxxxx.
Jeżeli chciałbyś opisać tę historię to wyrażam na to zgodę po standardowym zabiegu anonimizacji.”
Czyli krótko mówiąc:
- renomowana firma poszukuje kogoś, na dość odpowiedzialne i stanowisko
- nasz Czytelnik aplikuje
- Wiceprezes firmy nawiązuje kontakt z naszym Czytelnikiem
- Wiceprezes akceptuje naszego Czytelnika uprzedzając, że możliwe wynagrodzenie jest niższe od oczekiwań Czytelnika
- Czytelnik akceptuje gorsze warunki płacowe
- Firma prosi o przedstawienie strategii działania i otrzymuje ją, oczywiście bezpłatnie
- Czytelnik prosi o ofertę pracy mailem, aby mieć podstawę do wypowiedzenia
- Firma taki mail wysyła
- Czytelnik prosi o projekt umowy o pracę i wypowiada dotychczasową (to okazało się być błędem)
- W projekcie umowy pojawia się potencjalny, łatwo rozwiązywalny problem z działalnością konkurencyjną. Czytelnik proponuje rozwiązanie, które jest zaakceptowane w rozmowie telefonicznej
- Asystentka wiceprezesa kontaktuje Czytelnika pytając o szczegóły wykształcenia (wszystko jest w CV)
- Wiceprezes w rozmowie telefonicznej, po przedyskutowaniu kwestii formalnego wykształcenia umawia się z Czytelnikiem na konkretny termin rozpoczęcia pracy
- Trzy dni później Czytelnik otrzymuje mail, że nie jednak zostanie zatrudniony
Podkreślam, że to wszystko dzieje się na bardzo wysokim poziomie, gdzie w dobrych firmach tej wielkości, nawet w Polsce można umawiać się na słowo, bo ludzie dbają o swoją reputację!
Jaka była moja rada?
Wobec faktu, że brakowało tutaj informacji o kwestiach prawnych mogła być na razie tylko jedna: „Zbierz wszystkie materiały, całą korespondencję i skontaktuj się z bardzo dobrym prawnikiem, niech on zbada jak to wygląda z punktu widzenia polskiego prawa ”
W międzyczasie mamy ciąg dalszy, za zgodą zainteresowanego pozwolę sobie zacytować (podkreślenie i wytłuszczenie moje):
„Po rozmowie z Tobą skontaktowałem się z moim prawnikiem, który po analizie sytuacji stwierdził, że przysługuje mi odszkodowanie za uchylanie się od zawarcia umowy przyrzeczonej i zasugerował zaproponowanie drugiej stronie rozwiązania polubownego.
W związku z brakiem odpowiedzi na mojego maila skontaktowałem się telefonicznie z moim rozmówcą.
Stwierdził, że nie zamierzał się ze mną kontaktować, gdyż uznaje sprawę za zamkniętą.
W odpowiedzi na propozycję polubownego rozwiązania sprawy przez wypłatę odszkodowania, usłyszałem, że jak chcę mogę się z firmą sądzić ponieważ zgodnie z zapisami KRS obowiązuje podwójna reprezentacja i żadne zobowiązania zaciągnięte przez niego samodzielnie nie są wiążące.
Na sam koniec stwierdził, że wina leży po stronie działu HR, który z licencjatem nie powinien puścić mojego CV dalej.
Całe tłumaczenia są dla mnie dziwne, a zachowanie nieciekawie świadczy o etyce biznesowej.
Tak jak powiedziałeś – może zrobili mi przysługę.”
No tak!!! Nie potrzeba chyba specjalnego komentarza, poza kilkoma uwagami.
- w niektórych rdzennie polskich firmach nawet na najwyższych szczeblach ludzie nie liznęli odpowiednie dawki etyki, o szacunku dla własnego słowa nie wspomnę.
- ubiegając się o stanowisko w takiej firmie, zanim podejmiesz jakiś istotne kroki (np. wypowiedzenie dotychczasowej pracy), to zaangażuj prawnika i przestudiujcie dokładnie KRS !!!
- albo lepiej słuchaj opinii rynku o potencjalnym pracodawcy i jeśli są „dziwne”, to niezależnie od laurów jakie firma zbiera poszukaj sobie lepszego, szczególnie jak coś umiesz
- zgodnie z obietnicą daną Czytelnikowi nie mogę tutaj wymienić nazwy firmy :-( Wolno mi za to powiedzieć ją w bezpośredniej rozmowie, co oznacza, że średnioterminowo co najmniej kilkaset osób dowie się tego tylko ode mnie :-) Są firmy, gdzie zdolnych ludzi z potencjałem podsyłam i są takie, przed którymi ostrzegam. Pierwsze telefony już wykonałem :-)
Resztę wniosków wyciągnijcie sobie sami, zapraszam do wypowiedzi w komentarzach
PS: Dlaczego powiedziałem Czytelnikowi, że firma wyświadczyła mu przysługę? Bo jeśli nie umiera z głodu, a miałby pracować w firmie z takimi zasadami etycznymi, pod przełożonym z takimi deficytami przywódczymi i etycznymi, to lepiej żeby poszukał sobie czegoś lepszego. Jest dobry, nie martwię się o niego.
Najnowsze komentarze