Część z Was zna zapewne tę historię człowieka, który utonął w czasie powodzi. Dla pozostałych pozwolę sobie ją przytoczyć (nie udało mi się niestety ustalić jej autora):
Kiedy podczas powodzi wzbierająca woda podeszła pod dom pewnego gospodarza pojawiła się tam też łódź ratunkowa. Mężczyzna ten odesłał ją jednak ze słowami „Nie potrzebuję was, bo Bóg ma mnie w swojej opiece”.
Kilka godzin później, kiedy woda sięgała już do okien pojawiła się druga łódź i podobnie jak pierwsza została ona odesłana z identycznym uzasadnieniem.
Woda szybko wzbierała i w pewnym momencie nasz gospodarz był zmuszony do schronienia się na dachu. Kiedy tak siedział na jego szczycie w oddali pojawił się helikopter, który podleciał bliżej i załoga spuściła w dół linę, po której mężczyzna ten mógł wciągnąć się na górę. Ten jednak odmówił z uzasadnieniem „Nic mi się nie stanie, Bóg ma mnie w swojej opiece”. Helikopter odleciał, woda nadal wzbierała i nasz bohater utonął.
W Niebie, jeszcze mokry od wody, rozczarowany i zły trafił w końcu przed oblicze Boga i zaczął na niego krzyczeć: „Dlaczego tak mnie zawiodłeś, ja w Ciebie wierzyłem a Ty pozwoliłeś mi utonąć!!!” . Bóg na to: „Odczep się ode mnie, wysłałem ci przecież dwie łodzie i helikopter!”
Całe szczęście, że rzadko w życiu stoimy wobec sytuacji wymagających nadprzyrodzonej mocy aby nas uratować. Znacznie częściej tkwimy na życiowej mieliźnie (zawodowej, prywatnej, czy zdrowotnej) i albo przeoczamy, albo bezmyślnie odsyłamy łodzie, które (Bóg, Kosmos, Los, inni ludzie – w zależności od przekonań) przysyłają nam, aby nas z niej uwolnić.
Sam, odkąd tylko trochę lepiej mi się powodzi (a to już ładny kawałek czasu) zawsze chętnie podsyłałem różnym ludziom takie „pływadła” i bardzo często muszę się dziwić, co wyprawiają oni z takimi możliwościami. Stosunkowo niewielki odsetek robi z tego właściwy użytek, resztę reakcji można podzielić na trzy następujące kategorie:
- nieufność – ktoś podstawia Ci łódź, na której, metaforycznie mówiąc, możesz odpłynąć z beznadziei w której tkwisz, a ty dopatrujesz się w niej podstępu i próby oszustwa. Takich zachować doświadczałem zarówno ze strony jednostek, jak i całych grup. Np. kiedy kilka lat temu wystartowałem z inicjatywą, w której niezamożni modelarze mogli w systemie honorowym wypożyczać, albo nawet dostać potrzebny sprzęt, który kupiłem za własne pieniądze to sporo zainteresowanych patrzyło na mnie ogromną podejrzliwością prawie wołając „a kysz, to musi być jakaś siła nieczysta” :-)
- niezauważenie – tak, tak, sporo ludzi nie zauważa pojawiających się w życiu szans tylko dlatego, bo wyglądają one często nieco inaczej niż w serialach telewizyjnych, bądź powszechnych wyobrażeniach!! Nie popełniajcie takiego błędu jak Luke Skywalker, który szukając mistrza Jedi zlekceważył Yodę tylko dlatego, bo ten ostatni nie odpowiadał jego wyobrażeniom jak taki mistrz powinien wyglądać
- niewykorzystanie – czasem łódź, która komuś podsyłasz nie jest najwygodniejsza, czasem chybotliwa, często trzeba samemu trochę powiosłować. To jest wystarczającą wymówką dla wielu osób, które może w głębi ducha oczekują na luksusowy jacht zapominając, że najważniejsze jest odbicie się od niedobrego brzegu i wprowadzenie spraw w ruch. Są nawet ludzie, którzy dostając do dyspozycji całkiem wygodny pojazd zużywają czas i energię na wyszukiwanie w nim wad, zamiast po prostu wystartować. przykładów na to też można by mnożyć….
Drogi Czytelniku, potraktuj ten post jako pewną inspirację do przemyśleń na temat Twojego postępowania w takich sprawach. Może dojdziesz do wniosków, które będą dla Ciebie wartościowe……
PS: Abyśmy uniknęli mylnego wrażenia o autorze sparafrazujmy najpierw: „Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie odesłał żadnej łodzi” :-)
Ja tam niczym rzucać nie będę :-)
Nie sztuką jest wsiąść na łódź, ale sztuką jest rozpoznać, że to ta właściwa.
Ale to jest ekstremalnie trudne, bo w reklamie wszystkie wyglądają równie dobrze.
Ja jestem zwyczajnym człowiekiem z internetu, pierwszy raz wszedłem na Twojego bloga dawno temu. Należę do tej grupy ludzi z internetu, którzy patrzą krytycznym okiem na różnego typu sprawy. Stąd padło pytanie – czy skończyłeś studia – padło dlatego, bo jeśli nie skończyłeś, a ja zacznę myśleć tak jak ty, to też ich nie skończę. Odpowiedzi się nie doczekałem, stąd brak zaufania do dalszych treści prezentowanych tutaj. Ktoś się zapytał czy masz dzieci – znów brak odpowiedzi stał się podobną przeszkodą. Jeśli nie masz, to jak zwyczajny człowiek z internetu może być szczęśliwy przejmując takie myślenie. I trzecia sprawa – jeśli nie spotkałeś w życiu kobiety, z którą byłeś przez wiele lat, która była najwspanialszą rzeczą, która się tobie przytrafiła – to co w zamian jest proponowane. „Co jeśli” Alexie. To jeden ze sposobów myślenia, z jednej strony sceptyczny, a z drugiej podlegający wpływom silnych autorytetów i wszelkie niejasności powodują odfiltrowywanie potencjalnie złych wpływów.
Gdy czytam starsze notki – poddaję się, ulepszenia są wprowadzane, jest chęć zmiany sposobu myślenia, natomiast przy każdej nowe notce jest opór. To tylko wrażenia, tak ten typ osobowości reaguje na treści pisane.
Witam Alexa i wszystkich zainteresowanych tym blogiem.
Dosc pozno, ale wazne, ze tu trafilem. Na szczescie niewiele straconego, bo jest archiwum.
Przytoczona historia jest dobra ilustracja do wielu ludzkich zachowan. Spojrzmy jak kojarza mi sie opisane przyczyny reakcji:
* niezauwazenie – ktos ma problem (no niech bedzie wyzwanie :)), ale nie zdaje sobie z tego sprawy, wiec odrzuca niezamawiane rady (ogolnie powodow do odrzucania moze byc wiecej). Innymi slowy, okazja nie napotkala przygotowania. Jesli do tego ma troche kompleksow, to czesto zlekcewazy „dobroczynce”, no bo jak ktos moze wiedziec lepiej ode mnie. Przyklad z Yodą jest swetny. Jesli juz szukamy, to niewadomo jakiego bostwa, a wystarczy rozejrzec sie uwaznie wokolo.
* nieufnosc – to chyba dotyczy w szczegolnosci Polakow. Czesto ludzie nastawieni sa na obrone i potencjalne wykorzystanie ich osoby. Hmm, to musi byc jakis podstep… Z drugiej strony nie dziwne, gdy wokol tyle afer, nieuczciwosci, korupcji, skrupulatnie wykorzystywanych luk w prawie itd. Jak zmienic te przekonania szybciej, niz poprzez dawanie dobrego przykladu (efekty rozchodza sie dosc wolno jak na potrzeby naszego spoleczenstwa)? Zdecydowanie brakuje szacunku Panstwa do Obywateli i do siebie nawzajem. BTW: Alexie, czy mozesz napisac jak widzisz to w innych krajach?
* niewykorzystanie – tu widze dwie kwestie. Pierwsza to generalne nastawienie negatywne do swiata (szukanie potencjalnych przeszkod i wad zamiast korzysci i szans). Druga to niedocenianie tego, co przyszlo nam latwo. Najlepiej pamietamy lekcje, po ktorych mamy blizny. A szkoda, bo tu sie chyba klania nieumiejetnosc wykorzystania zasady Pareto.
Coz za praktycznie inspirujace pobudzenie! :) Zupelnie nie rozumiem glosow niekotrych komentujacych, ktorzy obawiaja sie przejecia myslenia „tak jak Ty”. Nie widze zadnej zachety do latwowiernosci…
Pozdrawiam
Tomcia
Witam serdecznie
Wiele razy zastanawiałam się nad tym, czemu ludzie nie zauważają szans dla siebie a jeśli już one się pojawią nie próbują z tego czerpać z nich tak jak powinni. Młodzi ludzie często boja się wychylić boją się popatrzeć głębiej w swoje możliwości, podcinają sobie sami skrzydła. Bardzo dużo ludzi nie wierzy w swoje możliwości a ich niewiara przerzuca się na ich życie zawodowe. Być może to zależy od naszego środowiska w którym żyjemy ludzi wokół których się obracamy i teraz najważniejsze: czy ci ludzie nas inspirują i dają przysłowiowego kopa czy też sprawiają że czujemy się gorsi i bezwartościowi, co nas hamuje. Dużo zależy od naszego charakteru i tego jak widzimy „helikopter”. Ale tez od tego czy wiemy jak nim sterować. Bardzo często się zdarza że do młodych są wyciągane pomocne dłonie ale nie wiedzą co z nimi zrobić dalej
pozdrawiam
Zgadzam się z tobą „Aniu Olear ” bardzo wielu młodych ludzi nie dostrzega szans, które daje im życie. Sam się dziwie jak to jest, że jest tyle możliwości, a ludzie zawsze widzą jakieś (ale) ,przysłowiowy podstęp. Oczywiście należy unikać ludzi fałszywych i dostrzegać manipulacje, ale też nie wolno zapominać o zaufaniu. Nalezy szukać równowagi i kierować się zarówno sercem jak i rozumem. W tym wszystkim bardzo duży wpływ ma nasze towarzystwo, wręcz ogromny to często od nich zalezy to czy pójdziemy w gorę czy w dół, czy uda się nam coś osiągnąć w życiu. Dobrze, że ja to dostrzegłem w miarę wcześnie.
Znajomy okreslil takie cos fajna metafora – takie oferowanie pomocy bywa czasem podobne do budzenia spiacego. Obudzi sie, pomruczy cos zdenerwowany i pojdzie spac dalej, ignorujac nas.
Robert
Są miejsca, będąc w których należy wsiadać do każdej łodzi, która się nawinie :-)
Paterson
Zwróć uwagę, że ja nikomu nic nie proponuję, dostarczam tylko bodźców do przemyśleń podkreślając prawie na każdym kroku, że każdy powinien wyciągać własne wnioski. Nie uważam się za wzorzec do naśladowania (bo każdy ma swoje potrzeby i preferencje) i w tym kontekście nie ma „jeśli” :-)
Nawiasem mówiąc, jak postudiujesz dokładnie ten blog to zapewne znajdziesz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania. Dla ułatwienia teraz możesz mieć je w jednym miejscu :-)
1) studiowałem w Polsce i na zachodzie. Tam w pewnym momencie założyłem firmę (przed dyplomem), której sukces spowodował przerwę w formalnej edukacji. Do studiów w systemie mentorskim powróciłem w 1991 i kontynuuję je do dziś (łącznie z własnymi badaniami)
2) Nie mam biologicznych dzieci, o których bym coś wiedział :-) Mam osiem lat doświadczenia w wychowywaniu dzieci (raz 10-16 lat i raz 11-13) moich ówczesnych partnerek życiowych. Myślę, że jest też spora grupa młodych ludzi, dla których jestem swojego rodzaju „ojcem duchowym”
3) Nie precyzujesz co to dokładnie oznacza „być z kimś przez wiele lat”. Jeśli przez to masz na myśli okres powiedzmy 3-6 lat to przez ostatnie 20 lat większość czasu spędziłem w takich związkach z bardzo interesującymi kobietami. Biorąc pod uwagę, że często były to relacje 24/7 (jak przeciwieństwo „normalnych”, kiedy ludzie są ze sobą faktycznie 2-4 godzin na dobę) jest to dość spore doświadczenie, za które jestem życiu (i tym kobietom) bardzo wdzięczny.
No i co, teraz zmieniło się cokolwiek? I tak musisz wyciągać własne wnioski i sam kierowań Twoim życiem :-)
Nawiasem mówiąc, oczekuję, że po moich wynurzeniach będziesz przynajmniej podpisywał Twoje komentarze imieniem i nazwiskiem :-)
Tomasz
Witaj na naszym blogu :-)
Ten przykład z Yodą jest genialny (Lucas zawarł w swoich pierwszych filmach więcej takich wskazówek życiowych i managerskich).
Jeśli chodzi o nieufność to występuje ona silnie w społeczeństwach zdominowanych przez potomków chłopstwa pańszczyźnianego i niewolników. (co można obserwować w wielu krajach ) Dla mnie polskość to nie tanie cwaniactwo i naciąganie, lecz honor i przyzwoitość. Osobiście staram się to rozpowszechniać przez dobry przykład (np. ten i inne serwisy), to taka organiczna, bardzo skuteczna metoda (choć dość powolna)
Aniu
Bardzo często nie trzeba nawet umieć sterować tym helikopterem, czasem wystarczyłoby się po prostu podwiesić :-)
Maxen P. Kocik
Masz racją z tym ogromnym wpływem towarzystwa. Tym bardziej dziwię się, że tak wielu ludzi akceptuje wokoło osoby ściągające ich w dół
Paweł
To niezła metafora, warto zapamiętać :-)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Alex
==>Alex
Dziękuję za odpowiedź i wyjaśnienie tych spraw, doceniam to. Zmieniło się to, że teraz już wiem o rzeczach, które mnie zainteresowały, a to było potrzebne do tego, aby sensownie korzystać z treści, które prezentujesz tutaj. Te 3-6 lat uważam za taki „dłuższy okres” bycia razem, jest ok. Jasne, że wyciągnę własne wnioski i sam kieruję swoim życiem. W wygodnym dla czasie poczytam dokładnie twojego bloga, bo prowokuje do pozytywnych zmian.
Jeśli chodzi o zwyczaj podpisywania się imieniem i nazwiskiem w wypowiedziach w internecie – nie wiem dlaczego miałbym to robić, jakie są praktyczne korzyści, czemu mam się tym przejmować. Przykład z Yodą – tak jest genialny, fajny, ja mam przykład z Terminatorem – co gdyby John Connor podpisywał się imieniem i nazwiskiem na blogu Alexa ; )
pozdrawiam
Paterson
Poczytaj post „Czy Google jest Twoim przyjacielem„, tam jest parę powodów, aby podpisywać się w internecie.
Przykład z Terminatorem pokazuje do czego może prowadzić zbyt częste oglądanie kiepskich filmów i polskiej telewizji – do paranoi
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Paterson: Wolność polega również na możliwości nie odpowiadania na pytania, przecież jako Człowiek z internetu powinieneś to wiedzieć.
Co do nieufności. Gdy wyciąga się rękę, żeby pogłaskać bite/maltretowane zwierzę, to takie stworzenie ucieka albo gryzie. Myślę, że z ludźmi jest podobnie. Dlatego Ci potrzebujący „węszą podstęp” lub spisek… jestem w stanie to zrozumieć, po prostu „uchylają” się od potencjalnego niebezpieczeństwa.
Pozdro.
Wojciech
==>Alex
Czyli teraz jedynym minusem nie podpisania się imieniem i nazwiskiem jest to, że moja wypowiedź nie pojawi się w wynikach google’a? Jak na razie jestem zadowolony z wyników wyszukiwania mojego nazwiska w google i w portalach społecznościowych, czemu mam się dodatkowo stresować wypowiadając się na fajnym blogu Alexa? (musiałbym dbać o to, żeby wyniki na google były równie fajne co teraz). A co jeśli ktoś odkryje, że rzeczywiście oglądam kiepskie filmy i polską telewizję? A przetrwa, jak wiadomo z dzieła „Pragmatyczny programista” tylko paranoja.
pozdrawiam :)
Paterson
Ktoś podpisujący się tylko nickiem nie pojawi się też na radarze mojej skromnej osoby (i sporej grupy innych czytających ten blog). To może, choć nie musi zrobić dużą różnicę :-)
Piszesz: „A przetrwa, jak wiadomo z dzieła “Pragmatyczny programista” tylko paranoja.”
Sęk w tym, że samo przetrwanie mi nie wystarcza. Ja chcę żyć pełnią życia a w tym zachowania paranoidalne nie pomagają (skąd to wiem? – sam kiedyś tak miałem :-))
Pozdrawiam serdecznie
Alex
paterson, Robert
Tutaj liczy się ryzyko. Jacht z szampanem to piękna perspektywa, ale może nigdy nie nadejść. Nie lepiej jest wsiąść do chybotliwej łódki i nią właśnie dostać np. na wyspę pełną pięknych kobiet? :)
Warto zacytować tutaj Kennedy’ego: „Only those who dare to fail greatly can achieve greatly.”
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Witam
A co jeżeli osoba, która wyrządziła mi krzywdę, podsuwa mi atrakcyjną łódź jakiej jeszcze nie widziałam? To już nie jest zwykła nieufność. Ktoś powie: 'Dać mu drugą szansę!’, ale szans było wiele. Zapomnieć o tym co było i ryzykować w lepszej łodzi? Często bywa po prostu tak, że propozycja przychodzi, gdy jesteśmy komuś niezbędni, gdyż alternatywa spowoduje o wiele większe problemy tej osobie, ale czy pomoże nam?
Gwiezdne wojny – uwielbiam :)
Martaz
Opisany przez Ciebie przypadek to dość szczególna sytuacja, w której wolę zastosować amerykańskie powiedzenie:
„fool me once, shame on you, fool me twice, shame on me” :-)
Do wszystkich
Przyszedł mi do głowy jeszcze gorszy przypadek trzeciego rodzaju reakcji na wysłaną łódź:
osoba podświadomie jest przekonana że na nią nie zasługuje i nagle zaczyna do ciebie strzelać!!!!
Wbrew pozorom zdarza się to dość często
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jak śpiewało kiedyś Futro „ wcale nie jest powiedziane, że ciągle dając kiedyś coś dostaniesz”. Do tego posta pasuje jednak bardziej „… że zostanie to wykorzystane”:) Nie dziwie się dlaczego ludzie często nie wykorzystują danej im szansy, że są niepewni, a często nawet ich to obraża. Moim zdaniem dzieje się tak, dlatego, że zapominamy o tym, że każdy jest inny!( ale odkrywcze:) Niestety najczęściej ludzie są mało świadomi własnych potrzeb, a zrozumienie potrzeb innych jest już poza zasięgiem większości z nas! Wiem, wiem, czytelnicy tego bloga są wyjątkowi:) Ale moim zdaniem mało jest ludzi którzy naprawdę potrafią nieść pomoc innym, nawet gdy sami są w niezłej kondycji. Ale nie można się poddawać i co według mnie jest najważniejsze, trzeba mieć oczy szeroko otwarte! (już to kiedyś pisałem, ale większość ma oczy szeroko zamknięte). I przede wszystkim być szczerym w stosunku do własnej osoby. A to nawet, gdy wiedzie nam się świetnie jest ogromnie trudne(zwłaszcza, gdy nam się powodzi). Uważam też, że w celu osiągania coraz lepszych rezultatów w zrozumieniu innych ludzi, niezbędne jest poświęcenie swojego czasu na pogłębianie swojej wiedzy z zakresu psychologii. Ale mam na myśli rzetelne zaznajamianie się z tematem, czytanie i wykorzystywanie w praktyce czegoś więcej niż porad z książek o zarządzaniu. Ale to jest już temat rzeka. Wielu z nas interesuje się swoim zdrowiem fizycznym, ale mało kto psychicznym. I żeby już nie przeciągać:) moim zdaniem tutaj pies jest pogrzebany (żywcem:) pozdrawiam!
@Alex
Potwierdzam, zaskakująco często spotykam się z podejściem „nie zasługuje”, na szczęście nie często strzelają :)
Osobiście mam wrażenie, że większy problem jest z wybraniem środka transportu bo zawsze jest wybór.
Przykładowo jest już jacht, dwie motorówki i helikopter ;)
Helikopter zdecydowanie najlepszy, ale delikwent boi się latania! (częste), więc musi wybrać między 3 pozostałymi, każdy środek transportu ma swoje plusy i minusy. Najsmutniejsze, gdy sie nie zdecyduje i wszystko odpłynie :(
Pozdrawiam,
Krzysiek
Krzysiek
Strzelanie zdarza się dość rzadko. Częściej bierzesz kogoś do łodzi, on(ona) podświadomie odczuwa że nie zasługuje na coś lepszego niż dotychczasowe życie i po pewnym czasie zaczyna robić wszystko, aby w trosce o bezpieczeństwo ekspedycji powstała konieczność wysadzenia takiej osoby za burtę. Smutne, niestety zdarza się to dość często.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
==>Shovi
Możliwość odpowiadania też mieści się w definicji słowa wolność. Każdy człowiek prosto z internetu zdaje sobie z tego sprawę. Jednak odpowiedź Alexa na moje pytanie wprowadziła bardzo pozytywną zmianę – teraz jestem skłonny zmienić sposób myślenia na lepszy i to zrobię.
==>Alex
Przemyślę, argumenty są mocne. Pewnie paranoja psuje szanse na życie pełnią życia.
ale
==>Ludwig C. Sedlak
Piszesz „dostać się na wyspę pełną pięknych kobiet” – tak, to wydaje się naprawdę wspaniałym pomysłem, cóż może być lepszego, wyspa i piękne kobiety. Jednak chyba tylko dlatego, że nikt z takiej wyspy nie wrócił żywy – co się stało w „Bunt na Bounty” – nawet Mel Gibson nie przeżył.
Sytuacja w „Szczęki” – tak, jasne, wejdę na łódkę, jeszcze chybotliwą – w filmie wielu zostało zjedzonych przez tak dużą nieostrożność. Nawet duże łodzie wydawały się bezpieczne i co się stało. Helikopter? „Helikopter w ogniu” – rzeczywiście helikopter znalazł się w ogniu, pomoc nie przyszła – a wcześniej ludzie w internecie mówili o wielkiej orkiestrze świątecznej pomocy. W Terminatorze nikt nie wierzył John’owi Connorow’i – później już wierzyli wszyscy. A mistrz Yoda był z innej planety.
Myślę, że bardzo często winne są negatywne komunikaty, jakie wynosimy z dzieciństwa. Jeśli człowiek jako małe dziecko wciąż słyszy: tego nie ruszaj, bo zniszczysz, tego nie dotykaj, bo to niebezpieczne, tego nie rób, bo nie dasz sobie rady, tamtego nie rób, bo to głupie, tak się nie zachowuj, bo co powiedzą inni itd., to później, w dorosłym życiu, ma on problem z właściwą oceną swoich możliwości, umiejętności oraz właściwym postrzeganiem swoich słabych i mocnych stron.
To się z kolei wiąże z ciągłym obawami – do łodzi nie wsiądę, bo nie dam rady wiosłować, do helikoptera nie wsiądę, bo to niebezpieczne itd. Taki człowiek zaszywa się w swoim wygodnym, bezpiecznym kąciku i tak tam sobie wegetuje.
Ponadto wiele ludzi wierzy, że jakiś tam los jest im przecznaczony i nie dopuszczają do swojej świadomości myśli, że oni sami mogą ten los zmienić! Że to zależy tylko od ich postawy życiowej, aktywności, dokonywanych wyborów. Trwają w bierności i obwiniają za swoje niepowodzenia życiowe wszystko dookoła, tylko nie siebie…
Witajcie
Kilka lat temu, jedna osoba a dokładnie dyrektor mojego liceum w instytucie dla niewidomych w Laskach zapytała czy chiałbym wyjechać na stypendium do jednego z United World Colleges. College w Norwegii chiał mnie przyjąć na EKSPERYMENT. Słowo EKSPERYMENT jest tu ważne. Szkoła chiała zdobyć doświadczenie w pracy z osobami niewidomymi. Pojechałem ryzykując, że jeśli coś nie wypali to wracam i od zera robie Polską maturę. Pojechałem, miałem rok poślizgu ale nigdy tego nie mam zamiaru żałować. Norwegia to było takei doświadczenie, że towarzyszy mi do dziś. Teraz podpływają inne łódki i latają helikoptery. Ja wiem, że mogę fizycznie wskoczyć tylko do jednej opcji. Ale znam też osoby, które spokojnie mogą zająć miejsce na innych wolnych krzesłach.
Alex powiedział jedno zdanie, czasem poprostu łódka przesunie nas w inne miejsce i nie ma co się zastanawiać. Nawet jak się ma kilka do wyboru to każda z nich przyniesię zmiane.
Podnosząc kwestje nieufności ludzi, to sądzę, że jest ona związana ze strachem przed zmianą. Boimi się tego czego nie wiemy lub do końca nie rozumiemy. Nasza przykładowa łódka ma coś zmienić, ale ze względu, że będzie to zdarzenie przyszłe to wcale lub niewiele wiemy o tym co się stanie. Dlategho ludzie mogą być nieufni.
Ludwik: Jak będziesz się wybierał na taką wyspę to daj znać, co? :)
Paterson: Jak cytujesz to zerknij na imiona i nazwiska czy nik, co?
Pozdrawiam,
Paweł Urbański
przepraszam za pomyłkę, dziekuje za zwrocenie uwagi. powinno byc Ludwik C. Siadlak, oraz Wojciech „Shoovi”, pozdrawiam
Tomasz
Nieufność jest, oczywiście, jedną z domen społeczeństw pańszczyźnianych, niemniej daje się zaobserwować również w rozwiniętych gospodarkach. Przykład? Alex kilkukrotnie już linkował na tym blogu do filmu „Pay it forward” – w jednej z początkowych scen dziennikarz Chris Chandler wprost spytał nieznajomego, który wręczył mu kluczyki do Jaguara: „You want me to get in this car? No way! It’ll probably blow up!”.
Jako ludzie, niezależnie od tego w jakim środowisku się wychowujemy, nie jesteśmy przyzwyczajeni do bezinteresownej hojności, czy chociaż serdeczności.
Alex
„Pay it forward” to świetny film (właśnie wyłączam DVD). Dziękuję za rekomendację!
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Jolanto
Witaj na naszym blogu :-)
Rzeczywiście dzieciństwo może mieś duży wpływ na tego rodzaju zachowania. Piszę „może”, bo jako ludzie dorośli mamy zawsze możliwość przełamać takie stare programy, musimy tylko być do tego odpowiednio zmotywowani i wiedzieć jak to zrobić.
Niestety masz rację pisząc o tych biernych ludziach. Całe szczęście że w nowych pokoleniach trochę sią to zmienia
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ludwik
Proszę bardzo :-)
Ja tę ideę zmieniania świata realizuję w moim życiu :-) Całkiem niezły meme
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Paweł: poruszyłeś (wydaje mi się) ważną kwestię mianowicie niezdecydowanie jest równie „szkodliwe” jak bierność. Co o tym sądzicie, wydaje mi się to logiczne choć na pewno są odstępstwa od reguły ;)
Paterson poruszył również ważną sprawę… anonimowości w sieci/na blogu. Osobiście miałem do nie dawna duże opory przed postowaniem swoich danych z uwagi na obawę o „kradzież”/nielegalne użycie tychże przez osoby trzecie. Jednakże lektura tego bloga na pewno zmieniła moje spojrzenie na pewne rzeczy.
Czasem warto jest „zaRYZYKOWAĆ” ;-) i ewoluować razem z nowymi technologiami haha ;-) pozdrawiam wszystkich.
Shoovi
Piszesz: „Osobiście miałem do nie dawna duże opory przed postowaniem swoich danych”
Ja przez długie lata też byłem zwolennikiem rosyjskiego przysłowia ” ciszej idziesz – dalej zajdziesz”. Ono ciągle ma swoje zastosowanie, choć jeśli Twoim celem nie jest zarobienie maksymalnej ilości pieniędzy, ale zrobienie największej różnicy na świecie i dobre życie staje się ono bardzo kontraproduktywne
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Hm,
a teraz po przeczytaniu posta i Waszych odp, zaczęłam się zastanawiać nad jeszcze 1 aspektem – mówię o ŁÓDKACH, KTÓRE SAMI BUDUJEMY, CUMUJEMY.
Bo przecież studiujemy, uczymy się, zdobywamy coraz to nowe doświadczenia w danej dziedzinie – budujemy naszą łódkę / skręcamy ze sobą kolejne części helikoptera. Po drodze możemy się skaleczyć operując narzędzami, zgodzić się na to by było nam niewygodnie, zimno, byśmy się się upaprali olejem (tak jak zgadzamy się, na płace poniżej naszych oczekiwań, gdy praca merytorycznie nas buduje, nasze portfolio).
Kwestia tylko w tym, że ja ostatnio widze, jak ludzie w trakcie budowania tych ich łódek, zaraz przed zakończeniem (po długim okresie pracy), albo totalnie w trakcie, gdy coś się zaczyna dziać, gdy trzeba wejść na łódkę by móc przemieścić się bez moczenia butów (zmiana pracy/firmy na lepszą, bardziej spełniającą nasze oczekiwania) wybierają jednak PŁYWANIE WPŁAW. Wychodzą z założenia, że skoro pływali tak przez x czasu to i tym razem, znowu popłyną BEZ KORZYSTANIA Z ŁODZI.
Alex’ie: Do opisanych przez Ciebei reakcji, ja bym jeszcze dodała: NIECHĘĆ DO ZMIAN, OBAWA PRZED ZMIANAMI.
Dzień dobry
Marto a jeśli tak jak wspomniałaś, prawie przed zakończeniem budowania tej łódki widzimy że cos z nią nie tak, a nie zdawaliśmy sobie wcześniej sprawy o danym „defekcie”? To myślisz, że mimo iż włożyliśmy tyle pracy w jej budowę trzeba mimo to dalej kontynouwać, nie bacząc na zmianę naszego myślenia wraz z upływem czasu? Może to ponowne „pływanie wpław” jest potrzebne dopóki dopóty nie znajdziemy „naszej” łódki albo nie wybudujemy takiej przy której praca byłaby jak najlżejsza?
Myślę, że warto zacząć od nowa, nawet w ostatniej chwili podczas burzy wyskoczyć z łódki i wskoczyć do pontonu (byle trafić :) )
Pozdrawiam
Alex: Obawiam się, że nie w pełni rozumiem… ;)
Marto
Łódki, które sami budujemy to rzeczywiście całkiem inny aspekt, którym należałoby zająć się w osobnym poście.
Niechęć do zmian jest właściwością większości ludzi i do pewnego stopnia jest to OK :-)
Agnieszko
Porzucanie przedsięwzięć, w które zainwestowaliśmy sporo czasu/pieniędzy to trudne zagadnienie, też nie mam na to uniwersalnej recepty, choć jak pisałem już kiedyś kieruję się zasadą „wszystko co jest dla mnie dobre przychodzi mi bez trudu” :-)
Jako żeglarz odradzam porzucanie jachtu w czasie burzy i przesiadanie się do tratwy ratunkowej, przynajmniej dopóki ten pierwszy fizycznie pod Tobą nie tonie
Shoovi
Miałem na myśli to, że długo hołdowałem zasadzie latania „poniżej radaru”, nie rzucając się w oczy (poza bezpośrednią grupą docelową)
Czcąc zmieniać świat trzeba jednak zrezygnować z anonimowości
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Agnieszka:
dobrze wiem, o czym mówisz i się z Tobą zgadzam.
Są takie sfery mojego życia, w których jestem totalnie maxymalnym perfekcjonistą i gdy tylko zauważam, że coś jest nie tak, zaczynam kalkulować: iść do przodu (o ile ten defekt nie zniszczy, nie umniejszy efektów końcowych), czy może cofnąć się odrobinę i nauczona błędami popełnionymi za pierwszym razem – zacząć klepać tym młotkiem od początku (czy łódki robi się przy użyciu młotka? ;) )
Alex, nigdy bym z jachtu nie wyskoczyła, pisałam o 'łódce’ ;)
Marta Z., również zgadzam się z Twoją poprzednią wypowiedzią i dorzucę od siebie: bycie perfekcjonistą może być bardzo męczące. Idealni nigdy nie będzemy. Im mniej się więc przejmujemy tym zdrowsze mamy nerwy (z przymrużeniem oka).
Pozdrawiam
Niektorzy sa tez zbyt pewni siebie. Rozpiera ich duma i twierdza, ze wszedzie doplyna wplaw. Nie wykluczone, ale warto uzyc dzwigni tam gdzie sie da – zycie jest zbyt krotkie.
Ludwik, Alex
Chyba nie jest latwo sklasyfikowac zaufania w odniesieniu do rodzaju spoleczenstwa. Lud uciskany czesto radzi sobie dlatego, ze jest wzajemne wsparcie na najnizszym poziomie, ale nie ufa temu, co przyplywa zza horyzontu. Kapitalisci skrupulatnie dbaja o swoj interes, wiec dziwi ich bezinteresowne rozdawnictwo pieniedzy/czasu. Zorientowanego na naprawe swiata moga uznac wrecz za dziwaka, ktorego lepiej omijac. Mysle, ze ksztaltowanie zaufania jest dosc zlozone i zalezy od szerzej pojetego swiatopogladu/swiadomosci danej jednostki.
Shoovi
Nie bojmy sie zmian. Nawet jesli ktos dobrze sie czuje w jakiejs pracy, ale przychodzi w to samo miejsce przez kilka lat, to tez warto wprowadzic zmiane. Zmieniajmy wtedy, gdy nasza wartosc jest wysoka, a nie przyparci do muru. Akcje na gieldzie chcemy sprzedawac po najwyzszym kursie, a swojego czasu nie? Brak tej swiadomosci moze byc przyczyna obawy przed zmiana i niezdecydowania. Planujmy nasze zycie i badzmy zawsze gotowi dostrzegac okazje.
Pozdrawiam
Tomcia
Witajcie !
Wrzucę mały kamyczek do zainicjowanej przez Alexa dyskusji.
Chcę mocno podkreślić, że opiera się on na moim doświadczeniu i na wyciągniętych wnioskach z tego co zrobiłam a czego nie zrobiłam i jakie były tego powody.
łodzie , helikoptery czy też zacumowne łódki, które czekają aż na nie wsiądziemy
– zauważyć je (to pierwsze), dokonać wyboru czy jest dla nas (to drugie), podjąć decyzję związaną z działaniem (to trzecie)
Te trzy powyższe kroki mogą być możliwe do realizacji tylko wtedy gdy:
1. wiemy czego chcemy (przynajmniej w założeniach i kierunku naszej drogi)
2. chcemy podjąć odpowiedzialność za Nasze życie (pomimo „dobrych rad” zewnątrz nawet tych naprawdę dobrych, pomimo negatywnych wpływów, które nie zostały przez nas wyeliminowane)
3. mamy dużą świadomość swojego ja i tego że życie jest tylko tu i teraz a nie kiedyś i nie wtedy gdy… (typowy przykład warunkowego podejścia- „zacznę robić to co kocham wtedy gdy będę miał wystarczającą sumę pieniędzy”)
Jeśli nie ma się takich (lub innych ważnych dla danej osoby) założeń to ani wspaniałe łódki, ani helikoptery, które mogą nas przenieść w inne miejsce nie będą przez nas zauważone a jeśli nawet zauważymy je i wsiądziemy to i tak nic z tego nie wyniknie.
Bo to tak, jak z tym powiedzeniem
„Jeśli myślisz, że możesz – to możesz,
Jeśli myślisz, że nie możesz – to pewnie masz rację”
pozdrawiam
Katarzyna Latek
…jestem odrobinę zasmucony ponieważ wysłałem całkiem spory „okręt” jednemu z moich znajomych. Zupełnie nie spodziewałem się jego reakcji którą było Totalne Zakłopotanie Związane z Możliwością Zmiany (pozytywnej oczywiście). Celowo napisałem to z wielkich liter. Jestem całkiem dobrym „czuciowcem” i potrafię dostroić się do rozmówcy, a tym razem była to nie złość, czy strach tylko akceptacja swojego obecnego (niezbyt komfortowego) położenia. Moja oferta mogła być trampoliną…
… Czy w podobnej sytuacji ponowilibyście ofertę?
Dzięki
Shoovi
Witaj w Klubie :-)
Przerabiałem takie zdarzenie wystarczająco często, aby napisać poradnik „Jak i komu podsyłać helikopter” :-)
Ogólna konkluzja moich doświadczeń to: nie dawaj ryby, nie dawaj wędki, daj zestaw, z którego tę wędkę można zmontować. Potem obserwuj, co dana osoba robi z tym prezentem. Jeśli sama zmontuje wędkę i zacznie, nawet nieudolnie, łowić, to możesz wystartować Twój helikopter. Jeśli nie, to zapomnij o całej sprawie. Oszczędzisz sobie niepotrzebnych wydatków i czasu, a tamtej osobie frustracji.
Nigdy nie powtarzaj oferty, jeśli ktoś jest zbyt głupi, wygodny lub zaślepiony aby dostrzec daną szansę, to być może jeszcze do niej nie dojrzał. Wśród ponad 6 miliardów ludzi z pewnością znajdziesz kogoś, kto jest już gotowy.
To może trochę ekstremalne podejście, ale stutkuje.
Pozdrawiam
Alex
Dzięki za radę Alex.
Wojciech
To jest oczywiście talko moje zdanie, powinieneś zrobić tak, abyś się z tym dobrze czuł
Pozdrawiam
Alex
Oczywiście
Pozdrawiam
Muszę się do czegoś przyznać. Ten blog to dla mnie właśnie taki „helikopter”. Pomógł mi zrozumieć, jak bardzo marnowałem do tej pory swoje życie i swoje talenty. No i przede wszystkim, jakie błędy popełniłem, że wpakowałem się w swoją obecną sytuację zawodową i finansową.
Muszę przyznać, że czuję się trochę jak żaba z tej historii o gorącej wodzie. Wiecie, tej opowieści, że jeśli wrzucić żabę do wrzątku, to natychmiast wyskoczy. Ale jeśli włożyć ją do zimnej wody i powoli podgrzewać, to biedaczka nie zorientuje się w sytuacji i zagotuje na śmierć.
Popełniłem wiele błędów i powoli, nie zdając sobie z tego sprawy, zabrnąłem w tak ciasny lejek swego życia, że aż nie mogę już ruszac rekami:
http://alexba.eu/2006-09-22/rozwoj-kariera-praca/swoboda-wyboru-w-trakcie-twojego-zycia/
Bez perpektyw, bez szansy na awans, czy na podwyżkę, albo choćby zawodową satysfakcję. Dałem z siebie zrobić patentowanego galernika:
http://alexba.eu/2007-12-10/rozwoj-kariera-praca/droga-zyciowa/
Nie stało się to bynajmniej z dnia na dzień. Proces trwał ładnych parę lat. W międzyczasie przeprowadziłem się do Warszawy, pojawiło się najpierw jedno dziecko, potem drugie. A ja straciłem gdzieś z oczu swój cel. Niby jeszcze płynąłem, ale już nie wiedziałem w jakim kierunku. Dryfowałem. Ważne było dla mnie tylko chwilowe poczucie korporacyjnego bezpieczeństwa, wygoda i prestiż. Liczyła się jedynie chwila obecna.
Takie podejście zemściło się w krótkim czasie. Pracodawca – ten nadzorca galerników, powoli podgrzewał wodę uzależniając od siebie coraz mocniej. Co chwilę spotykała mnie jakaś obniżka wynagrodzenia. Zawsze oczywiście sensownie umotywowana. A to bo słabe wyniki, a to bo mamy kryzys, a to bo „redukujemy wszystkim pensje, aby utrzymać etaty”. Ciekawe tylko, że w ciągu dwóch lat z mojego jedenastoosobowego działu, pozostało raptem pięć osób?
Żałuję, że wcześniej nie zareagowałem, że nie zauważyłem, co się dzieje. Jak ostatni idiota pozwoliłem się zagnać do narożnika. Najpierw przejadłem oszczędności, potem to i owo sprzedałem na Allegro, na koniec dorobiłem się pokaźnego debetu.
Pluję sobie w brodę, że nie zauważyłem, jak symaptyczni, pełni pomysłów i z poczuciem humoru ludzie jeden po drugim odchodzą z firmy. Najpierw sami, dobrowolnie, potem po prostu zwalniani. Zostali tylko przytakujący szefowi desperaci z gigantycznymi kredytami i ja. Patentowany idiota. Dokładnie taki, jak opisany tutaj:
http://alexba.eu/2006-04-08/rozwoj-kariera-praca/twoja-firma-zombie/
Wciąż siebie zapytuję: jak mogłem do tego dopuścić? Jak mogłem tak się zmienić? Z obiecującego, dymamicznego i pełnego pomysłów faceta przerobiłem się na złośliwą, żałosną i pełną prenensji do świata, starą babę? Odpowiedź też tutaj znajdziecie:
http://alexba.eu/2008-04-25/rozwoj-kariera-praca/rezonans-limbiczny/
A ja? Jak tu trafiłem? Jak się to wszystko dla mnie zaczęło? Banalnie. Kiedy zdałem sobie sprawę, że utknąłem na amen w lejku, zrozumiałem, że muszę się z niego wyrwać, że muszę zacząc robić coś innego. Zdesperowany wpisałem więc w google: „Co zrobić, jak się nie wie, co chce się robić w życiu?” Idiotyczne, prawda? Do takiej pustki umysłowej potrafi doprowadzić człowieka ogłupiająca praca. Ale o dziwo znalazłem odpowiedź:
http://alexba.eu/2007-01-18/rozwoj-kariera-praca/co-zrobic-kiedy-sie-nie-wie-co-chce-sie-robic-w-zyciu/
I tak od kilkunastu miesięcy czytam sobie tutejsze posty. Przyznaję bez bicia, że nie przebrnąłem jeszcze przez wszystkie. Przyswajam wiedzę powoli. I widzę, jak wiele jeszcze muszę w sobie zmienić. Najważniejsze jednak, że wreszcie znalazłem swój cel w życiu.
Rafał
Twój komentarz przeleżał kilka dni niezauważony w spamie i całe szczęście, że dziś mogłem przesiać te ponad 120 wiadomości aby wyłowić Twoją perełkę.
Dziękuje za bardzo otwartą relacje, wiesz, prawie jej szkoda na komentarz. Nie zechciałbyś zrobić z tego postu gościnnego? Myślę, że przemówiłoby to do wielu Czytelników, którzy mogą nieświadomi przeskoczyć komentarz do starego postu.
Mogę sobie wyobrazić, że jeśli podjąłeś działań naprawczych, to można by opisywać je w sekwencyjnych postach co kilka miesięcy. To nie tylko pomogłoby wielu Czytelnikom, ale mogłoby pomóc tez i Tobie, bo czyta nas wielu różnych ludzi.
Co Ty na to?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: W postach gościnnych mógłbyś zdecydować ile opisujesz, tylko wszystko co piszesz musiałoby być prawdą
A jA sobie myślę że jak ktoś nie wsiada do łodzi…to poprostu nie jest gotowy do podrózy.
Darujmy sobie przykład fanatyzmu religijnego bo
tonący normalny brzytwy sie łapie :-)
A nawiązując do kimatograficzno marynistycznego wątku…
jak ktoś przypomni sobie Jacka Sparrowa( znacznie przystojniejsza-Deep i lepiej ubrana wersja Jody) pamietacie co on robił: Płynął na czym się da byle do celu …bo skubaniec miał kompas któktóry mu pokazywal czego naprawdę chce. Jak jesteśmy pewni swego to umrzyka skrzynia…ścigaczem ;-)
Alex co nie znaczy ze ty (czy Bog) nie masz tych statków i helikopterów czy innych sprzetów podsyłać…bo to jest akurat twoją łajba samorealizacji( moim skromnym zdaniem :-)koniec z narzekaniem)