Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Przygotuj się na nowy świat

Zdarzyło mi się ostatnio rozmawiać z różnymi zaangażowanymi rodzicami dzieci w różnym wieku i jeden z tematów powracał jak bumerang:
„Jak przygotować nie tylko siebie, ale też i nasze dzieci na to, że za kilka lat będziemy gospodarczo żyli w zupełnie innym świecie?”

Ten „inny świat” to będzie świat w którym:

  • Bardzo wiele prac wykonywanych przez ludzi zostanie przejętych przez sztuczną inteligencję i automatyzację,
  • Wynikający z tego wzrost produktywności raczej doprowadzi do gwałtownego wzrostu bezrobocia i nierówności społecznych, niż do powszechnego dobrobytu i „płacy za niepracowanie”,
  • Ten ostatni punkt, plus rezultaty zmiany klimatu spowodują wzrost migracji, też u nas, oraz wzrost niepokojów społecznych,
  • Biorąc pod uwagę, czym głównie zajmuje się u nas większość społeczeństwa i ekipy rządzące, jest duże ryzyko, że nasz kraj znów zostanie gospodarczo zmarginalizowany, podobnie jak to było ponad 30 lat temu, z wszystkimi tego konsekwencjami.

Mnóstwo ludzi, zapatrzona w polską przepychankę polityczną, albo nie zdaje sobie sprawy z nadchodzących zmian, albo zakłada, że jakoś to będzie. „Jakoś” na pewno, tylko czy takie jakoś ma być esencją życia? Tak naprawdę, nie ma żadnych gwarancji powodzenia, ale przynajmniej warto popracować nad tym, aby w tym nowym świecie mieć większe szanse, oraz umiejętności aby takie szanse stwarzać i wykorzystywać.

Mnie jest stosunkowo łatwo mówić, bo przy moim zaawansowanym wieku i różnych zasobach, pewnie mogę dojechać do mety życia rozpędem. Większość z Was jest jednak znacząco młodsza, a na pewno macie, podobnie jak ja, kochane osoby, które statystycznie biorąc, będę przez dziesięciolecia musiały radzić sobie w szybko zmieniającym się świecie. Nie chcą wpaść pod koła zmian, lepiej siebie i je przygotować!

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/435605057018908/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-09-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Bądź bezpodstawnie życzliwy!

Dzisiaj jadąc tramwajem w stronę Metrum, aby z widokiem na Wawel popracować nad nową książką, byłem świadkiem, jak pewna osoba bezskutecznie próbowała kupić bilet w automacie, który nagle przestał przyjmować monety. 
Wyjąłem z portfela jeden bilet i dałem jej z uśmiechem :) Kiedy próbowała mi zapłacić, rozmowa przebiegła następująco:
– „Nie potrzeba. Proszę kiedyś zrobić coś dobrego dla innego człowieka” 
– „Ale jak to???”
– „Właśnie tak :-)”
-„Bardzo dziękuję!!!!”
– „Miłego dnia”
Chyba, mimo kiepskiej pogody, rozpromieniłem komuś dzień :)
I teraz najciekawsze: Bilet 20 minutowy w Krakowie kosztuje 3,40 zł, czyli cena tego działania była pomijalna! I tak jest z wieloma innymi okazjami tego typu. Ku mojemu zdumieniu, większości ludzi robienie takich gestów nie przychodzi do głowy! A potem się dziwią, że prowadzą kiepskie życie i mają większość czasu „pod górkę”.

Zanim ktoś pomyśli, że Alex jest po prostu naiwny, to pozwólcie mi powiedzieć, że bez takiej bezpodstawnej życzliwości:

– nigdy w życiu nie przebyłbym drogi od mieszkającego w piwnicy sprzedawcy gazet do międzynarodowego konsultanta, który nie potrzebuje marketingu ani sprzedaży i wystarczy mu max. 50 dni pracy zarobkowej w roku,
– nie miałbym żadnych szans, aby poznać genialnie pasującą do mnie kobietę, która rok temu została moją żoną,

Wszystko powyższe, mimo popełniania przeze mnie wielu błędów, wręcz głupot, oraz posiadania delikatnie mówiąc, sporych niedoskonałości charakteru :)

Mówiąc językiem logiki, bycie bezpodstawnie życzliwym nie było warunkiem wystarczającym do osiągnięcia bardzo dobrego życia, ale na pewno warunkiem koniecznym!!!

Jak wygląda u Ciebie, Czytelniku Bezpodstawna Życzliwość?
Praktykujesz regularnie? Jeśli nigdy tego nie robiłeś, to można się tego nauczyć. To zmieni długofalowo Twoje życie bardziej, niż tysiące wydane na któregoś z modnych guru, czy głośną konferencję.

To jest długi post, ale jeśli ktoś chce poczytać więcej, do wkleję poniżej spory fragment z rozdziału o tym z mojej książki „Sukces w relacjach międzyludzkich”. 
Popróbujcie trenować życzliwość, warto!


Bądź bezpodstawnie życzliwy 
Jeżeli chcemy długofalowo i bez wysiłku odnosić sukcesy 
w kontaktach z ludźmi, to umiejętność wnoszenia pozytywnych wartości w życie innych jest niezwykle ważna i potrzebna. Większość współbliźnich w stosunku do nieznajomych dokonuje zazwyczaj świadomej lub nieświadomej kalkulacji, czy takie zachowanie się opłaca. Czy chcemy, czy też nie, to taką postawę kalkulacji pokazujemy drugiej stronie, a ta odczuwa to – nawet jeśli przekaz odbywa się nie tylko niewerbalnie, ale nawet poniżej progu świadomego odbioru. Zgodnie z maksymą: „Jak wołasz do lasu, tak las Ci odpowiada”, w głowie drugiej osoby prawdopodobnie zaczyna się podobna kalkulacja. Jest to tak powszechne, że będąc bezpodstawnie życzliwymi, natychmiast wyróżniamy się z szarego tłumu, a to zazwyczaj jest dobry początek relacji. Jeśli traficie przy tym na normalnych ludzi, a nie jakichś paranoików, którzy wszędzie doszukują się podstępu i manipulacji, to w wielu wypadkach w zdumiewającym stopniu otworzy to Wam dostęp do ich umysłów i serc. A to z kolei może zrobić wielką różnicę zarówno w kontaktach prywatnych, jak i zawodowych.
Wyzwanie polega na tym, że nie może to być udawana 
czy choćby sterowana życzliwość na zawołanie, bo wtedy 
łatwo zostanie rozpoznana i zakwalifikowana jako manipulacja. To musi być integralny element Waszej osobowości.

A to, biorąc pod uwagę postawy powszechne w naszym społeczeństwie, mediach i polityce, wygląda u większości dość kiepsko. Na szczęście, przy odrobinie ćwiczeń, można 
to w sobie wypracować, a rezultaty będą bezcenne. Jak to zrobić, napiszę poniżej w zadaniu do wykonania.
O tym, że takie „rzucenie promienia słońca” w życie drugiego człowieka może być łatwe i nie wymaga praktycznie żadnych znaczących nakładów, niech świadczy poniższy przykład 
z mojego życia.
Wracałem kiedyś z Ciechocinka po warsztatach z zarządem jednego z klientów. Aby kupić coś na drogę, udałem się 
do pobliskiego marketu. Wybrałem kilka drobiazgów i ustawiłem się w powoli poruszającej się kolejce do kasy. Przede mną stała schludnie, choć niebogato, ubrana kobieta, w wieku powyżej pięćdziesięciu lat, która wyłożyła na taśmę swoje zakupy – między innymi jakąś niedrogą bombonierę. W czasie, gdy powoli posuwaliśmy się w kierunku kasy, pani ta kilkakrotnie brała do ręki jedną z wystawionych obok doniczek 
z małymi różami, z wahaniem stawiała ją na taśmę i odstawiała z powrotem. Widać było jej wahanie – kupić czy nie. Kasjerka zaczęła przeciągać jej zakupy przez skaner.
– Proszę odłożyć na bok tę bombonierę, kupię zamiast niej doniczkę z kwiatami – niespodziewanie i z widocznym zażenowaniem powiedziała klientka.
Kasjerka zgodnie z tym odsunęła pudełko na bok. Dla mnie sytuacja była absurdalna – ktoś, kto najwyraźniej nie był ani bezdomnym, ani żebrakiem, musiał we współczesnej Polsce podjąć rozstrzygnięcie typu „albo-albo” w tak małej przecież sprawie! 
– Ile ta bombonierka kosztuje? – zwróciłem się z pytaniem 
do kasjerki.
– Osiem siedemdziesiąt dziewięć – padła odpowiedź.
– Jest naprawdę smaczna – kobieta stojąca przede mną dopowiedziała życzliwie, przekonana widocznie, że chcę tę bombonierkę kupić dla siebie.
– Proszę dołożyć tę bombonierkę do zakupów tej pani, a cenę dodać do mojego rachunku – z uśmiechem i życzliwie zwróciłem się do kasjerki.
Obie kobiety na chwilę zamurowało, po czym ta klientka zwróciła się do mnie:
– Ależ bardzo dziękuję.
– To ja dziękuję, że mogę Pani zrobić mały prezent – odpowiedziałem – Ktoś, kto tak lubi kwiaty zapewne jest też 
dobrym człowiekiem. Cała przyjemność po mojej stronie. 
Na twarzach obu kobiet (kasjerki i klientki) pojawił się szczery i miły uśmiech od ucha do ucha. Pozostali ludzie czekający w kolejce, jakby dotknięci czarodziejską różdżką, też nagłe zaczęli się do siebie życzliwie uśmiechać. Zapłaciłem za zakupy i udałem się w dalszą podróż.

Dlaczego opowiadam tę historię? Powodów jest kilka:

  • Niezależnie od tego, jak wysoko wspięliśmy się 
    po drabinie społecznej i gospodarczej, pamiętajmy, 
    że obok nas jest wielu ludzi, którzy z bardzo różnych powodów muszą zmagać się z zupełnie innymi 
    wyzwaniami niż my. Ci ludzie to niekoniecznie 
    obiboki, lenie czy margines społeczny. 
    Stojąc potem na peronie (po opisanym wyżej zdarzeniu) zastanawiałem się, że gdybym stosunkowo 
    wcześnie w moim życiu parę decyzji podjął inaczej, 
    to być może też nie byłbym dziś dobrze opłacanym, podróżującym po świecie ekspertem, lecz takim 
    dobrym, sympatycznym człowiekiem, odkładającym na bok słodycze za osiem siedemdziesiąt dziewięć, aby móc kupić sobie doniczkę z kwiatkami. 
    Dlatego też:
  • Powinniśmy od czasu do czasu łapać nieco dystansu do naszych osiągnięć i niezmiennie okazywać zrozumienie oraz szacunek innym, którzy – będąc tak samo dobrymi i przyzwoitymi ludźmi jak my – podjęli 
    decyzje, które ekonomicznie zatrzymały ich w miejscu. Jeśli ktoś, jak na przykład niektórzy politycy, z pogardą wyraża się o współbliźnich (bo ktoś skończył tylko zawodówkę, wychował się na podwórku etc), to nie naśladujmy tego. Pamiętajmy, że są to relikty postawy z czasów komuny, które należy jak najprędzej wyeliminować z naszej mentalności i naszego zachowania. W kręgach ludzi z pewną klasą takie postępowanie uchodzi za skrajnie plebejskie i wykluczające. Uważajcie więc na to, bo możecie przez to w różnych sytuacjach dość bezceremonialnie zostać zdyskwali-fikowanymi i to w trybie przyśpieszonym.
  • Wielu ludzi idzie przez życie, ciągnąc za sobą (metaforycznie) całkiem spory cień, który przy okazji rzuca na innych ludzi. Moja rada dla wszystkich: chcecie dobrze żyć (w szerokim tego słowa znaczeniu), to rzucajcie w życie innych ludzi promień słońca, a nie cień! Sprawiajcie, aby dzięki temu, że istniejecie, w życiu innych pojawiał się uśmiech, życzliwość i to poczucie, że tak naprawdę jesteśmy częściami tego samego Wszechświata. Czasem, jak w opisanym powyżej przypadku, wymaga to tylko odrobiny uwagi i złotych osiem siedemdziesiąt dziewięć. Nie ma więc wykrętów, że to zbyt trudne lub za drogie. Podkreślam jeszcze raz: praktykujcie taką bezpodstawną życzliwość tak długo, aż wejdzie Wam w krew. To, wbrew pozorom, zmieni nie tylko życie beneficjentów, ale i Wasze.

Ja wracam do pisania kolejnej książki :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/439713826608031/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Poznawanie innych ludzi – poradnik dla osób wrażliwych

Jeśli ktoś przerobił chociaż część ćwiczeń z mojej książki, to ma już w ręku kilka praktycznych umiejętności aby znacznie poprawiać nasze relacje z praktycznie wszystkimi ludźmi z naszego kręgu kulturowego, posługującymi się tym samym językiem. Nie powinniśmy jednak z tego wnioskować, że z każdym z otaczających nas ludzi takie relacje warto nawiązywać, nie mówiąc już o inwestowaniu naszego czasu i zasobów w pracę nad nimi. Dlatego, szczególnie dla tych, którzy jej nie znają zamieszczam ten tekst.

Wokół nas coraz bardziej rozpowszechnia się chamstwo, prymitywizm myślenia i braku szacunku dla kogokolwiek, wychodzi to nawet u naszych „elit” politycznych i osób z tytułami profesorskimi. Nie bardzo chcę tracić czas na ludzi i sprawy, które za kilka lat nie będą miały dla nas żadnego znaczenia, a może nawet nie mają już teraz. Poprzestańmy na tym, że od ludzi zarażonych takimi chorobami trzeba od razu odgradzać się kordonem sanitarnym – niezależnie od ich tytułów naukowych i stanowisk, które zajmują.

W dzisiejszym tekście mam na myśli fakt, że otaczający nas ludzie są bardzo różni i nawet szanując każdego z nich, z bardzo wieloma nie jest nam po drodze zarówno w kwestii celów życiowych, jak też postawy, komunikacji, a nawet zasad etycznych.
Pozostawienie takich osób na zewnątrz naszego życia oszczędza nam wielu kłopotów i niepotrzebnych wydatków – zarówno w sensie materialnym (pieniądze), jak i niematerialnym (czas, emocje).

Jeżeli uświadomimy sobie, ile miliardów ludzi żyje na tym świecie, to łatwo zrozumiemy, że nie ma konieczności, abyśmy zadawali się z osobnikami, którzy mają na nas negatywny wpływ i ewidentnie pogarszają jakość naszego życia.

Czytając powyższe zdania, można odnieść wrażenie, że jestem na zimno kalkulującym człowiekiem, który dla czystej wygody eliminuje ze swojego otoczenia ludzi, którzy mu nie pasują. Pomijając fakt, że chęć wygodnego życia sama w sobie byłaby w tym wypadku wystarczającym uzasadnieniem, to u mnie (zapewne też i u wielu z Was) jest jeszcze jeden aspekt, który koniecznie trzeba uwzględnić.

Znając siebie dość dobrze wiem, że – obok bycia czasem skuteczną maszyną do rozwiązywania problemów – jestem też, a może nawet przede wszystkim, bardzo wrażliwym człowiekiem i że ta wrażliwość umożliwia mi bardzo wiele rzeczy zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Wiem, że bez niej nie byłbym dziś tak daleko jak jestem! Nie miałbym też w moim życiu tak wspaniałych osób z moją żoną na czele! Jeśli, jak większość ludzi macie w sobie tę wrażliwość, to koniecznią pielęgnujcie!

Z drugiej strony, jak wspomniałem wyżej, wszyscy żyjemy w realnym otoczeniu, w którym pojawiają się różni ludzie – nie zawsze w stosunku do nas mili czy dobrze nastawieni. W takiej sytuacji bardzo wrażliwa osoba ma następujące możliwe rozwiązania:

  • wyhodować sobie grubą skórę – czyli stać się jak większość ludzi, tracąc mój bardzo poważny atut w życiu,
  • zabarykadować się przed złym światem w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół – to prowadzi do monokultury i życia wśród ludzi podobnych do nas, co znacznie ogranicza możliwości wszechstronnego rozwoju,
  • wytworzyć sobie zdejmowalny pancerz, który zakładamy wychodząc na zewnątrz, a zdejmujemy w domu – jest to niewygodne i może prowadzić nawet do różnych zaburzeń osobowości,
  • robić tak jak ja – łatwo dopuszczać bliżej do siebie bardzo różnych ludzi, ale szybko i bez ceregieli eliminować ze swojego życia tych, którzy po bliższym poznaniu nam nie pasują; podkreślenia wymaga „szybko i bez ceregieli” – w naszej kulturze mamy tendencję do zbyt dużej pobłażliwości i cierpliwości w stosunku do niemiłych lub nieodpowiednich dla nas zachowań innych.

Taka przedstawiona w ostatnim punkcie selekcja ma następujące zalety:

  • nie wymaga stępiania w sobie wrażliwości,
  • nie wymusza ciągłego przestawiania się – można być cały czas tym samym człowiekiem z sercem na dłoni,
  • umożliwia swobodny dalszy rozwój subtelności odczuwania i postrzegania, co jest niezwykle przydatne w bardzo szerokim zakresie zagadnień – od seksu począwszy, a na trudnych negocjacjach biznesowych skończywszy, bez tego byłbym o wiele uboższym człowiekiem,
  • pozwala mieć do czynienia z samymi miłymi ludźmi i to zarówno prywatnie, jak i w biznesie – to ostatnie uważam za duże osiągnięcie, bo nie każdy może uczciwie coś takiego stwierdzić, a ja tak mam od wielu lat :)
  • pozwala wchodzić w bliskie kontakty z bardzo szeroką gamą różnych ludzi, od których wciąż można uczyć się czegoś nowego – robiąc to zyskujemy coraz więcej doświadczenia i wprawy w nawiązywaniu bliskich kontaktów, a to zmniejsza potencjalne uzależnienie od jakiejś konkretnej osoby w dowolnym zakresie życia.

Takie podejście, obok bardzo dużych zalet, może przynieść też negatywne skutki uboczne, o których trzeba wspomnieć. Najbardziej typowe to:

  • możliwość bycia uznanym za dziwoląga lub dyskwalifikacja u niektórych ludzi – jak już wspomniałem, przyznawanie się do takiego podejścia i praktykowanie go jest w naszej kulturze dość nietypowe i niektórzy ludzie nie potrafią tego przyjąć; ja nie mam z tym problemu, bo to zwalnia miejsce dla tych wielu innych osób, dla których jest to całkowicie w porządku,
  • ryzyko przedwczesnego zdyskwalifikowania jakiegoś nieoszlifowanego diamentu – to ryzyko akceptuję, zwłaszcza jeśli w życiu wciąż znajduję (metaforycznie ujmując) diamenty, które błyszczą bez konieczności ich szlifowania,
  • interpretacja naszego starannego dobierania sobie otoczenia jako wyraz braku dojrzałości – najwyraźniej w opinii pewnych „ekspertów” dojrzałość polega na męczeniu się z ludźmi, których jakiś zbieg okoliczności akurat postawił na naszej drodze i uleganiu ich negatywnej energii; osobiście wolę dobrą jakość życia, bo wtedy nie tylko jest mi lepiej, ale też mogę dawać więcej innym!

Oczywiście to, co napisałem powyżej, jest moim osobistym sposobem działania i efektem osobistego doświadczenia, co nie musi oznaczać, że jedynym lub najlepszym z możliwych. Nie zmienia to faktu, że dla mnie (i sporej grupy osób, które znam) funkcjonuje to znakomicie i to przez wiele lat. Dlatego zachęcam Was co najmniej do poważnego rozważenia tego, co napisałem powyżej, a najlepiej wypróbowania w praktyce.

Przy tym wszystkim należy pamiętać, aby tą selekcją nie pozbawić się różnorodności w kręgu naszych znajomych, o czym porozmawiamy przy okazji.

Jak wygląda wasz punkt widzenia i co ważniejsze, Wasza praktyka życiowa?

UPDATE: Bycie wrażliwym nie wyklucza umiejętności zdecydowanego działania w obronie własnej lub bliskich. Ja np. przy całej łagodności nie mam problemu, aby w razie konieczności wyrządzić atakującemu bardzo duże szkody. Na szczęście zdarza się to mniej więcej raz na 10 lat :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/457889954790418/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Bądź przytomny w tym co robisz!

Ci z Was, którzy znają mnie osobiście w tzw. życiu codziennym, znają mnie zapewne jako bardzo (a czasami nawet nadmiernie) wyluzowanego faceta, którego najczęstsze odzywki wobec przejawów różnych niedoskonałości innych ludzi to „nie ma problemu”, albo „nic poważnego się nie stało”.

Moja komunikacja zmienia się bardzo, jeśli zawodowo mam zlecenie przygotowania kogoś do poważniejszego zadania, albo kiedy w przypadku kontaktów prywatnych mam „licence to kill”, bo ktoś chce grać w życiu w znacznie wyższej lidze niż dotąd. Wtedy bezlitośnie punktuję wszelkie słabości, zwłaszcza te, z których druga strona nie zdaje sobie sprawy. Nie ma w tym z mojej strony ani odrobiny złośliwości, czy złej woli, po prostu znacznie taniej jest zobaczyć coś bardzo wyraźnie w sparringu ze mną, niż płacić konkretną cenę w życiu. Szczególnie, jeśli te błędy to w gruncie rzeczy drobiazgi, które bez problemu można skorygować!

Pokazuję to szczególnie wyraźnie na warsztatach Top Gun, ostatnio na spotkaniu przy kawie też na kilku ochotnikach :) Kilka osób było zaskoczonych, jak kogoś z wieloletnim doświadczeniem można szybko i skutecznie tuningować, zmieniając tylko kilka niewielkich rzeczy w ich komunikacji, ale wszyscy zainteresowani byli za to wdzięczni :)

Dziś, tylko dla chętnych powiem kilka dość ostrych zdań „prosto z mostu”, pozostałych proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu, bo może być nieprzyjemnie :)

Na pewno chcesz czytać dalej? Proszę bardzo :)

Próg wejścia do grupy jest bardzo łatwy do przeskoczenia, trzeba odpowiedzieć na trzy proste pytania i mieć własne zdjęcie profilowe, bo to miejsce dla dorosłych osób :) Trzeba powiedzieć co oczekujesz od udziału w grupie, co chcesz do niej wnieść, oraz czy przeczytałeś regulamin i masz zdjęcie profilowe przedstawiające Ciebie. Nic niezwykłego, prawda? A jednak dla ponad 70, na oko bardzo sympatycznych osób które wykazały chęć dołączenia, jakakolwiek odpowiedź na pytania okazała się nie do przeskoczenia. 11 osób nie zrozumiało, że w miejscu na poziomie zdjęcie profilowe tyłem, z twarzą o wielkości kilku pixeli, czy wręcz przedstawiające kota lub małe dziecko nie jest akceptowalne, jeśli mamy traktować się poważnie.

W normalnym życiu i ważnych sprawach, takie rzeczy spowodowałyby „odstrzelenie” takiego człowieka i tak też faktycznie się dzieje, z czego wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy. Potem narzekają na pecha i niesprawiedliwość w życiu :)

U nas w grupie takie zgłoszenie po prostu sobie czeka w „zamrażarce”, aż ktoś zauważy, że coś jest nie tak i albo to skoryguje w FB, albo skontaktuje się ze mną. Na razie zdarzyło się to tylko kilka razy, czyli pozostałym zgłaszającym się w gruncie rzeczy nie zależy. Ciekawe jaka będzie ich reakcja, jeśli w którymś momencie zdecydowalibyśmy się zrobić z tego grupę zamkniętą?

Trochę podobnie jest ze spotkaniami przy kawie ze mną. To kolejny aspekt mojej działalności pro bono, czysto teoretycznie każdy Uczestnik ma przez 3-4 godziny dostęp do tej samej wiedzy i umiejętności co moi klienci, którzy płacą za to czterocyfrowe honoraria godzinowe. Niezły prezent, ale przy z założenia kameralnej grupie, trzeba się zakwalifikować. I tu znowu sprawa powinna teoretycznie być bardzo prosta :) W opisie wydarzenia napisałem między innymi takie rzeczy:

„Zanim się zgłosisz, proszę doczytaj do końca, bo tym razem zgłoszenia będą przyjmowane nieco inaczej”

„jeśli macie ochotę wziąć udział 18.07 od 18-21 to napiszcie do mnie na adres kontakt@alexba.eu koniecznie ze słowem Pepe w temacie wiadomości i kilkoma słowami o czym chcielibyście porozmawiać”

„Obiecuję zestawić z nich w miarę zróżnicowaną, ciekawą grupę, podobnie jak ostatnio”

Jak myślicie, ilu chętnych najwyraźniej nie poradziło sobie ze zrozumieniem powyższych zdań w języku ojczystym???

  • Słowo kluczowe w temacie wiadomości pozwala mi szybko wyfiltrować zgłoszenia z całej obszernej korespondencji, którą otrzymuję. Jeśli w zgłoszeniu go nie ma, to albo ktoś nie zrozumiał, że ma być, albo nie szanuje mojego czasu. Jak wpływa to na szanse bycia zaproszonym?
  • Zgłoszenie zawierające oprócz podpisu tylko tekst „Zgłaszam chęć udziału” też, w obliczu mojej prośby, ma bardzo kiepskie szanse, nieprawdaż?
  • Jeśli piszę o tym, że chce zestawić ciekawą grupę, to należy to potraktować poważnie. Jeśli ktoś zgłasza siebie i inne osoby o których nic nie wiem, to chyba tego nie zrozumiał.

Jeśli ktoś teraz poczuł się dotkniętym, to nie przepraszam, bo uprzedzałem wcześniej :)

Pokazuję tutaj tylko przejawy bardzo powszechnego zjawiska, które ogromnej liczbie fajnych ludzi przeszkadza w osiągnięciu dobrego życia o wiele bardziej, niż ewentualny brak jakiś dyplomów, certyfikatów itp. Jeżeli jesteście zainteresowani, to chętnie o tym porozmawiamy.

Miłego dnia :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/462259487686798/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Nie musisz być perfekcyjnym człowiekiem! Twój partner/partnerka też nie musi być perfekcyjnym człowiekiem!

Niestosowanie powyższych, dla mnie dość oczywistych stwierdzeń, powoduje, że bardzo wiele osób nie doświadcza radości pełnej i głębokiej relacji z drugim człowiekiem, często też godząc się na trwanie w kiepskim związku tylko dlatego, bo sami uważają że ich wady dyskwalifikują ich w oczach innych ludzi i muszą zadowolić się tym, co „się akurat trafiło”.

Konsumowanie mediów wszelkiego rodzaju, zarówno komercyjnych, jak i społecznościowych raczej w tym nie pomaga, pokazując arbitralne wzorce jacy „powinniśmy” być, czy jak „powinien” wyglądać związek dwojga ludzi. Wszystko jest albo takie perfekcyjne i wymuskane, albo różne chamskie i prymitywne zachowania pokazywane są jako „normalne”. To pierwsze często powoduje u wielu z nas niskie poczucie własnej wartości i kompleksy, całkiem niepotrzebnie! To drugie, zwłaszcza u kobiet, obniża poprzeczkę tego, co gotowe są tolerować w związku, bo „przecież takie jest życie”, choć i mężczyźni nie są od tego wolni.

Wiem o czym piszę, bo wszystko to w różnych okresach życia sam przerabiałem! Ale tak nie musi być!

Pierwszym krokiem zmiany jest uświadomienie sobie, że nie szukam perfekcyjnego człowieka, lecz człowieka, który w miarę możliwości perfekcyjnie pasuje do mnie!

Analogicznie, nie muszę być perfekcyjnym człowiekiem, aby ktoś naprawdę chciał ze mną być, wystarczy że będę w miarę perfekcyjnie pasował do tego partnera.

Ta pozornie niewielka zmiana uwalnia nas od tyranii dążenia do ogólnej doskonałości i podobnie podświadomego oczekiwania doskonałości od partnera według jakiś obcych kryteriów.

To natychmiast powoduje, że jesteśmy bardziej wyluzowani, bardziej sobą, a to zwiększa szanse poznania kogoś odpowiedniego!

Oczywiście, nie należy rezygnować z rozwoju jako człowiek, ale można to robić bez spinania się, delektując się życiem. Ja przerabiałem takie okresy kilkakrotnie w życiu, też na przestrzeni ostatnich kilku lat, pod niektórymi względami stając się znacznie lepszym i dojrzalszym człowiekiem. Widzę też, że jeszcze sporo przede mną, ale nie przeszkadza mi to w delektowaniu się życiem tu i teraz.

Podobnie, jeśli przestaniemy sprawdzać potencjalnych partnerów według „listy kontrolnej” ułożonej przez innych ludzi, to mamy większe szanse trafienia na osobę, która nam pasuje. Na początek warto być w wielu różnych związkach, aby uświadomić sobie czego tak naprawdę potrzebujemy, a co nie jest dla nas takie ważne. Warto mieć tylko kilka kryteriów dyskwalifikujących, które są dla nas absolutnie nieakceptowalne, a całą resztę przetestować w praktyce, uważając, aby w miarę możliwości nie ranić innych ludzi i nie tworzyć faktów trudnych do odwrócenia. To pierwsze wcale nie jest takie łatwe, sam nie jestem dumny z niektórych cierpień, które zdarzało mi się zadać po drodze, choć nigdy nie było to moim zamiarem :(

Wracając do kryteriów wykluczających mogę podać na przykład moje, o których pisałem w książce:

  • niestabilność emocjonalna,
  • stabilność emocjonalna w jakimś destrukcyjnym i/lub autodestrukcyjnym stanie ducha,
  • chęć czynienia zła i szkodzenia innym,
  • uzależnienie od alkoholu i narkotyków,
  • powiązania z jakąkolwiek działalnością przestępczą,
  • kompletny brak etyki w postępowaniu.

Dziś, szczególnie dla kobiet, dodałbym jeszcze jedno, a mianowicie:

  • Jakiekolwiek ślady skłonności do przemocy fizycznej lub psychicznej! Omijajcie takich facetów szerokim łukiem, chyba że macie skłonności masochistyczne.

Jeśli nie występuje żaden z powyższych punktów, to już generalnie można sprawdzić, jak pasujemy do siebie :)

Wiele osób z nieco starszej generacji może w tym momencie się obruszyć, że zachęcam do intensywnego próbowania, ale jak inaczej mamy poznać siebie na tyle, aby wiedzieć co dla nas jest ważne. Jak mamy rozwinąć nasze umiejętności w relacji z drugim człowiekiem, aby być w stanie dać mu to, czego potrzebuje? Podkreślam, że zachęcam do próbowania relacji a nie one-night-stands!

Na dzisiaj tyle. Jeśli temat Was interesuje, to podyskutujmy w komentarzach. W następnym odcinku mogę opisać Wam, jak prawie niechcący znalazłem idealnie pasującą partnerkę, mimo, że na pierwszy rzut oka taka opcja nie wchodziła w ogóle w rachubę :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/456899841556096/

Komentarze (1) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Akceptacja samego siebie, szczególnie naszego ciała!

Zanim opublikuję kolejny odcinek o poznawaniu idealnie pasującego partnera, zajmijmy się jednym z podstawowych wymogów, które trzeba spełnić aby z takim partnerem wejść w relację zadowalającą obie strony. Tym wymogiem jest:

Akceptacja samego siebie, szczególnie naszego ciała!

Jak już kiedyś wspominałem, nie oznacza to, że nie widzimy w sobie możliwości zmiany, ale zaakceptowanie faktu, że w danym momencie jesteśmy jedyną faktycznie dostępną wersją siebie. Lepszej w tej chwili nie ma!!! Większość ludzi w tym momencie porównuje się do różnych wyidealizowanych wzorców z mediów i całkiem niepotrzebnie obniża swoją wartość. Oczywiście, jeśli chcesz w takich mediach występować, to może być problem, ale przecież prawdziwe (przez duże P) życie ma miejsce w zupełnie innym świecie. I ciekawi, prawdziwi ludzie też!

Taka akceptacja pociąga za sobą następujące korzyści:

  • Ludzie, którym nasza cielesność i jej akceptacja przeszkadza sami usuwają się z drogi i nie marnujemy na nich czasu. Nawet, jeśli tych ostatnich byłby np. 95%, to biorąc pod uwagę, że w Polsce żyje ok 25 milionów dorosłych, ciągle pozostawia nam to ponad milion Polaków (mniej więcej po 500 000 mężczyzn i kobiet), u których nasze odstępstwo od „ideału” nie jest problemem. Jako mężczyzna, który przez większość dorosłego życia miał poważną nadwagę, mogę to potwierdzić :)
  • Nie patrzymy krytycznym okiem na różne detale cielesności partnera/partnerki co wprowadza luźną i swobodną atmosferę. Łatwo jesteśmy w stanie „zarazić” tę druga osobę takim luzem i akceptacją siebie. Tutaj my, Panowie mamy szczególne pole do popisu, bo wiele fantastycznych kobiet w Polsce jest niepotrzebnie „zarażonych” plastikowymi, fotoszopowanymi wzorcami kobiecości. Rozumiem, że cały duży biznes żyje ze wzbudzania w Paniach takiego poczucia niedoskonałości i związanych z tym potrzeb, ale wygenerowane potrzeby napędzają też biznes narkotykowy. W obydwu przypadkach możemy, a nawet powinniśmy powiedzieć „dziękuję, beze mnie”,
  • Jeżeli akceptujemy siebie, to nie mamy potrzeby ukrywania się, lub udawania kogoś innego. Katowanie się na siłowni, czy wizyta u chirurga plastycznego z takiego punktu widzenia wyglądają absurdalnie! Lepiej tę energię i pieniądze użyć na podróże i dobry seks w odpowiednią osobą :)

O tym mógłbym dalej się rozwodzić, ale na dziś chyba wystarczy moich przemyśleń. Zapraszam Was do posłuchania, co na temat ma do powiedzenia Betty Q, która 10 lat temu wprowadziła burleskę do Polski i jest współwłaścicielką Salonu MadameQ, gdzie nawiasem mówiąc, w super atmosferze spędzałem moje ostatnie urodziny :)

Wejdźcie na poniższy link, wystartujcie wideo i przeskoczcie do momentu 4:09:08 bo niestety na razie opublikowano cały TEDx w jednym kawałku. Posłuchajcie uważnie i chętnie podyskutuję z Wami.

https://tedxwarsaw.org/?fbclid=IwAR2HzTMjkSyTpXU_u2AcP8jxvAxZIpV7X9MAzHB2adMcLa78itk79WoLDwY

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/458457451400335/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Znajdźcie wspólnie więcej czasu na dobre życie!

Znacie to powiedzenie chyba Abrahama Lincolna „Jak mam 7 godzin na ścięcie drzewa, to 6 godzin ostrzę moją siekierę”?

Od bardzo dawna stosuję coś podobnego, z tym, że w dzisiejszych czasach to ostrzenie siekiery nie musi trwać tak długo :)

Dzisiaj razem z moją żoną „zmarnowaliśmy” większość dnia na wyspanie się po wczesnym locie z Berlina, nieprzyzwoicie obfite śniadanie, testowanie nowych smakołyków w Słodkości by Oskar Zasuń Chef, małżeński Quality Time i wieczorne testowanie nowych smaków lodów w Gelateria La Mia.

Dobrze nam z tym i chcemy więcej :)

Na życie trzeba zarobić, więc ja pracuję zarobkowo ok. 50 dni w roku, a od pewnego czasu pracujemy nad tym, aby też w działalności Karoliny znaleźć sposób, by skoncentrowanymi działaniami i robieniem bardzo dużej różnicy dla odpowiednich klientów ogarnąć kwestię zarabiania pieniędzy bez konieczności siedzenia ciągle w kancelarii. Tak powstał Projekt Kancelaria 2.0 i wygląda na to, że mój „egoistyczny” zamysł, aby mieć więcej mojej Żony dla siebie, nie ograniczając jednocześnie jej rozwoju biznesowego, jest na właściwym torze :) Da się nawet w działalności tak różnej od mojej!

Piszę o tym, aby zachęcić wszystkich z Was, którzy mają fajnego partnera/partnerkę do regularnego odrywania się od tzw. „biężączki” i wspólnego zastanowienia się, co wspólnie możecie wymyśleć, aby każde z Was zarabiało konieczne pieniądze jeszcze efektywniej, z mniejszym nakładem czasu i energii. A może z mniejszym stresem i kontaktami z niesympatycznymi ludźmi? Aby było więcej czasu i energii na wspólne życie we dwoje.

To nie musi od razu być rewolucja, my w bardzo wielu dziedzinach stosujemy filozofię KAIZEN, małymi krokami ale ciągle lepiej.

Mając odpowiedniego partnera warto zacząć gdziekolwiek, ale zacznijcie już dziś! I ewentualne różnice między partnerami nie muszą być przeszkodą, lecz mogą stać się dodatkową inspiracją, o ile nie uważamy się za wszystkowiedzących guru i umiemy w miarę komunikować. Zobaczcie na nasz Team: Millenials i Baby Boomer, teoretycznie dość problematyczna kombinacja :)

A jednak tak nie jest, a Wy zapewne macie w związku do czynienia z mniejszymi różnicami, nieprawdaż? :) Na co więc czekacie? :)

Gra jest zdecydowanie warta świeczki, bo przecież chodzi o odczuwalną jakość naszego życia! Chętnie podzielę się moimi doświadczeniami i przemyśleniami.

Zapraszam więc do dyskusji i pytań związanych z tym tematem.

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/453460248566722/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Wsparcie dla Ciebie to dług odbiorczy!

W rozmowach z moimi przyjaciółmi, szczególnie tymi młodszymi, jednym z najbardziej znienawidzonych przez nich określeń które stosuję, to „dług odbiorczy”.

Dług odbiorczy, w pewnym uproszczeniu, to jest taki rodzaj długu, który jeśli chcesz go odebrać, to musisz pofatygować się do dłużnika i powiedzieć mu „oddaj mi dług”.

Co to ma wspólnego ze mną i młodymi ludźmi?

Bardzo wiele, bo nie musząc uganiać się za pieniędzmi, mogę sobie pozwolić na bezpłatne, a jednocześnie bardzo konkretne wspieranie młodych, ambitnych ludzi. I często taką gotowość komunikuję, ale…. ta moja gotowość to jest właśnie dług odbiorczy :) Trzeba wykazać inicjatywę i samemu zapoczątkować konkretną interakcję. Kluczowe słowa to „inicjatywa” i „konkretną”!

Osoby, którym pomagam pro bono (podobnie zresztą jak klienci) nie dostają żadnych certyfikatów, świadectw, medali i tym podobnych tanich gadżetów, którymi można się pochwalić i na które poluje mnóstwo nieświadomych ludzi. Zamiast tego wynoszą konkretne rozwiązania i umiejętności, przy pomocy których osiągają sukcesy i uzyskują przewagę nad konkurencją. To się przecież liczy w ogólnym rozrachunku! A ja bardzo lubię rozgryzać różne wyzwania negocjacyjne czy sprzedażowe. Teoretycznie wielu ludzi mogłoby bezpłatnie z tego skorzystać :) Niestety tylko teoretycznie.

Dlaczego tak się dzieje? Widzę kilka powodów:

  • Przytłaczająca większość jest przeświadczona, że tylko to, co dostarczają kosztowni guru albo „oficjalne” źródła wiedzy (studia, kursy itp.) jest wartościowe. Takich ludzi mi nawet nie jest żal. Mają, co chcą.
  • Obawa, że potencjalny partner (np. ja) powie, że akurat nie ma czasu, nie ma ochoty, albo go dany przypadek nie interesuje. Takie rzeczy się zdarzają i nie jest to katastrofa! Można spróbować „wstrzelić się” w bardziej pasujący moment lub kazus, świat się na jednej odmowie nie kończy. Znajomość też nie :) Trzeba próbować.
  • Przeświadczenie, że „liznąwszy” parę trików i uzyskując dzięki temu pewną przewagę nad konkurencją „już wystarczy”. Nie wystarczy, bo sytuacja rynkowa zmienia się dynamicznie, poza tym, nikt chyba nie chce cały czas tylko pracować, prawda? A do tego trzeba nasz biznes solidnie tuningować. Najlepiej ciągle, jak w metodzie Kaizen.
  • Lenistwo i niekonsekwencja. Często słyszę od takich, często bardzo inteligentnych przyjaciół „to trzeba robić regularnie” i mają całkowitą rację! Tylko, że poprzestają na takich deklaracjach, tak jakby umówienie się na rozmowę i przygotowanie do niej przekraczało ich możliwości czy chęci. Duża strata.

Żyjemy w tej chwili w czasach wyjątkowo dobrej koniunktury, niestety wygląda na to, że czekają nas duże wstrząsy gospodarcze i społeczne o nieporównywalnej dotąd skali. W tej sytuacji, jeśli chcemy zminimalizować ryzyko wylądowania w bardzo licznej grupie tych, którzy obudzą się z ręką w nocniku, jako profesjonaliści różnego rodzaju koniecznie powinniśmy wykorzystywać możliwości „zawirusowania” jak największej części możliwego rynku.

Do tego potrzeba oczywiście umiejętności merytorycznych, które wiele osób już ma, ale koniecznie musimy też znacznie lepiej umieć zdobyć zaufanie klientów, przekonać do naszej argumentacji, potrafić umiejętnie negocjować i zadbać o reputację.

To wymaga dość prostych, ale całkiem innych umiejętności niż te nabyte na studiach czy podczas konsumowania polskich mediów wszelkiego rodzaju. Mając niekorzystne nawyki komunikacyjne, trzeba je zmienić poznając te lepsze i intensywnie ćwicząc, a nie kiwając głowami. Z tym zdaje się jest spory problem. Łatwy do rozwiązania, ale to jest własnie dług odbiorczy u wartościowych mentorów wszelkiego rodzaju.

Mi jest czasem szkoda patrzeć, jak różne fajne osoby marnują sposobności, ale może taka jest kolej rzeczy?

Co o tym sądzicie?

Zdjęcia są metaforą, ten pierwszy samolot obrazuje skuteczność biznesu typowego profesjonalisty, ten drugi skuteczność po wykorzystaniu wszystkich sposobów tunningowania. Ten pierwszy jest sympatyczny, ale ja tam wolę możliwości tego drugiego :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/450371758875571/

Komentarze (2) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

O rekrutacji mentorów

Dziś na gorąco kilka słów o rekrutacji mentorów, niedocenianym czynniku, który mógłby katapultować wiele osób na zupełnie inny poziom działania i życia.

Na spotkaniu w Pozytywnej Kawce, wspominałem, że najlepsi mentorzy nie produkują się w mediach wszelkiego rodzaju, nie organizują płatnych kursów czy konferencji (bo mają dość kasy ze swojej podstawowej działalności) i jak znajdą sobie podopiecznego, to prowadzą go za darmo. Dodałem wtedy, że znam co najmniej kilka takich osób.

W rezultacie, następnego dnia pewna sympatyczna osoba poprosiła mnie o adresy tych mentorów :)
To nie tak działa!!!

Jeżeli mówimy teraz o ludziach z górnej półki, którzy faktycznie dostarczają klientom znaczących rezultatów w jakiejś konkretnej dziedzinie (a nie są po prostu dobrzy w sprzedawaniu szkoleń i konsultacji), to:

  • Ludzie ci zazwyczaj prowadzą ciekawe życie i nie szukają desperacko kogoś do mentorowania,
  • Mając wiele możliwości robienia różnych rzeczy, bardzo cenią sobie swój czas (w sensie starannego wyboru, na co go przeznaczają),
  • Jeśli już decydują się na poprowadzenie kogoś, to zazwyczaj robią to z własnej inicjatywy, bo np. podoba im się czyjeś podejście i potencjał.

W takich przypadkach, dlaczego miałbym naruszać prywatność różnych osób, które znam udostępniając ich dane kontaktowe, ot tak sobie??? To nie tak!!!

Zdarza się czasem, że zachwycam się kimś, kto potrzebuje mentoringu z innej dziedziny, niż ja jestem kompetentny, a znam kogoś pasującego. Wtedy ja zwracam się do potencjalnego mentora, mówiąc np. „Wiesz, poznałem kogoś bardzo ciekawego z dużym potencjałem, któremu przydałby się kontakt z tobą. Mogę mu podać namiary do Ciebie?”. Aby to zrobić muszę:

  • Sam uznać tego kandydata do mentorowania za ciekawą osobę z dużym potencjałem
  • Sam mieć przekonanie, że ta osoba chce się rozwijać i robić to w etyczny sposób
  • Sam mieć przekonanie, że ta osoba potrafi dochować wymagań poufności

Dlaczego tak jest?
Polecając kogoś potencjalnemu mentorowi kładę na szalę moją reputację u tego ostatniego! Dlatego muszę mieć maksimum pewności, że polecana osoba „nie zrobi mi wstydu” w szerokim tego słowa znaczeniu! A do tego potrzebuję znacznie więcej, niz proste zapytanie o kontakt.

Mam nadzieję, że to się Wam przyda.

Na zakończenie jeszcze małą autentyczna historia:
Jakieś 2 tygodnie temu odezwał się do mnie młody, 21-letni Kolega, z prośbą o spotkanie. To była nawiasem mówiąc druga prośba, poprzednia, kilka miesięcy temu trafiła na bardzo niekorzystny moment. Mieliśmy rozmowę na tyle ciekawą, że kiedy widząc że jestem w Krakowie, zaproponował kolejne, to chętnie się zgodziłem. Druga rozmowa poszła jeszcze lepiej, jestem zaskoczony, jak ktoś tak młody nie tylko ma szerokie spojrzenie na różne rzeczy, ale też potrafi je dobrze wyartykułować. To ostatnie jest pewną słabością większości Millenialsów :)
W rezultacie nie tylko myślę, z kim go skontaktować, ale wychodząc naprzeciw jego głodowi wiedzy, dałem mu pełny dostęp do mojego konta na Amazonie :) To wymagało tylko obietnicy, że nie będzie na moje konto robił zakupów i zabezpieczy swój smartfon hasłem :) Za to ma pełen dostęp do ponad 330 książek, które tam kupiłem, co dla młodego człowieka pewnie jest niezłym zasobem do czytania, do tego bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów :)

Tak to działa (na przykład)

Życzę Wam znajdowania i rekrutacji mentorów, którzy faktycznie wesprą Was w dążeniu do szczęśliwego życia!
A ja wracam do pisania książki o relacjach w biznesie :)

PS: Dyskusja na temat temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/440145733231507/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Zdrowe poczucie własnej wartości

Zdrowe poczucie własnej wartości, jest i będzie jednym z istotnych czynników powodzenia, też w tym zmienionym świecie, z którym wkrótce będziemy mieli do czynienia.
Nie będę tutaj pisał akademickiej rozprawy na ten temat, zostawmy to dyplomowanym teoretykom, zgoda? :)

Zamiast tego, w kilku odcinkach podzielę się z Wami paroma osobistymi doświadczeniami i obserwacjami. Mimo ich subiektywnego i „nienaukowego” charakteru stały się one podwaliną bardzo dobrego życia i to nie tylko w moim wykonaniu.

Krok pierwszy, to zaakceptowanie własnej niedoskonałości i to niedoskonałości pod wieloma postaciami :) Nie oznacza to zaniechania rozwoju, ale świadomość, że taki, jaki jestem teraz, to jest najlepsza aktualnie dostępna wersja mnie. A życie toczy się tu i teraz!!!

Tu i teraz mamy do wyboru:

  • Żyć pełnią życia, „kombinując” (popularna nazwa kreatywnego szukania rozwiązań :-) ), jak poradzić sobie mimo różnych postrzeganych słabości własnego ciała i ducha. To jest to, co robię aktualnie, bo niedoskonałości mi nie brakuje :-)
  • Żyć „sztucznym” życiem, pokazując się otoczeniu w masce przedstawiającej człowieka, jakim chciałbym być (ale nie jestem). To jest strategia bardzo wielu osób, szczególnie absolwentów wszelkiego rodzaju szkoleń z „marki osobistej”, ale nie tylko. Obserwując długoterminowe skutki takiego podejścia i sam stosując je bardzo wiele lat temu, zdecydowanie odradzam! Taka maska, raz użyta zmusza do jej ciągłego zakładania, pod ryzykiem, że stracimy osiągniętą dzięki niej pozycję społeczną czy zawodową. To nie ma wiele wspólnego z prawdziwą jakością życia, niezależnie od tego, ile pieniędzy, domów, czy odznaczeń zgromadziliśmy! Jak tak uważnie patrzę na wielu „ludzi sukcesu”, to nigdy nie zamieniłbym się z nimi na życie!
  • Uznać się za kogoś gorszego od innych, zrezygnować z aspiracji dobrego życia, rozwoju i zaakceptować okruchy ze stołu, które od czasu do czasu rzucają nam inni. To jest bardzo żałosny stan ducha! Piszę to też z doświadczenia, bo wiele, wiele lat temu też to przerabiałem.

Mogę Was zaprosić do małej „inwentaryzacji”, na którym etapie aktualnie jesteście?
Oczywiście nie spodziewam się, że ktoś tu będzie pisał o swoich słabościach, to jest zazwyczaj temat na bardzo dobrą rozmowę we dwójkę i w realu. Jeśli macie kogoś, z kim szczerze możecie na ten temat porozmawiać, to zachęcam.

To może być pierwszy krok, w stronę znacznie lepszego życia.
O ile wyrazicie zainteresowanie, w następnych krokach zajmiemy się już samym poczuciem własnej wartości i kilkoma pułapkami z tym związanymi. Porozmawiamy też o tym, jak przyczynić się do lepszej samooceny u różnych bliskich nam osób, szczególnie partnerów i dzieci. 
Miłej soboty i do zobaczenia :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/436940470218700/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 12 of 80« First...«1011121314»203040...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji
  • Stań się poszukiwanym pracownikiem lub dostawcą w 5 krokach

Najnowsze komentarze

  • Jak wykorzystać możliwie jak najwięcej szans w życiu  (3)
    • Krzysztof: Przed chwilą skończyłem...
  • Alex goes (back) to Poland  (146)
    • Alex W. Barszczewski: Jeśli chodzi o...
    • Magnus: W międzyczasie znowu styl...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami cz.2  (2)
    • Darek Negocjator Bankowy: Dziękuję...
    • Joanna: Mistrz Kochanowski zawsze...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.2  (9)
    • Alex W. Barszczewski: Nie zajmuję sie...
    • Marcin: Hej Alex polecam jeszcze do...
    • Q: Alex, W związku z tym, że...
    • Alex W. Barszczewski: I will take my...
    • Jarek: Odnośnie „znakomit...
  • Jak obliczyć suplementację witaminy D3 – poprawa samopoczucia  (54)
    • Leszek: Świetny tekst. Ja mam...
    • Alex W. Barszczewski: Nikt nie musi...
    • Jola: Czyli dane spod dużego palca...
    • Alex W. Barszczewski: Nie mam tego w...
    • Jola: Można prosić o wskazanie badań,...
  • Survival first – nie tylko Ty się liczysz cz.3  (1)
    • Roman: Moim zdaniem . Maski w...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami?  (2)
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuje, znam...
    • Piotr: Fajny postęp redukcji. Jeśli...
  • Jak wspierać innych w czasach COVID-19  (1)
    • Hart-Berg: Hallo Alex. Dziekuje za...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.1  (1)
    • Kamila: To jest świetne kompendium...
  • Bezpłatna inicjatywa dla przedsiębiorców  (1)
    • Sławomir Kuśnierczak: Świetna...
  • Kilka osobistych refleksji i rad w czasach zarazy  (1)
    • Andzia: Świetny wpis! Moim zdaniem...
  • Na ile potrzebujesz dyplomów i certyfikatów?  (5)
    • Marcin: Zgadzam się z Pawłem w 100%...
    • Piotr: Zgadzam się po części z...
    • paweł: uważam, że certyfikaty są...
    • Dawid: Moim zdaniem certyfikaty...
  • Jak mu to powiedzieć? cz.5  (25)
    • przypadkowa: Mam następujące: pytanie...
  • Suplementacja D3 – magnez, wapń, fosfor  (22)
    • lzka: Cześć. To bardzo ciekawe...
  • Zabijmy kolejną „Świętą Krowę” :)  (3)
    • mirek: Przeszkodą jest też zbytnie...
  • Jak mieszkasz?  (16)
    • tancerka: Ja mieszkam w sali...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (391)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Copyright - Alex W. Barszczewski - 2022