W poprzednim poście obiecałem wyjaśnienie, jak studenci ze Szczecina załatwili sobie warsztaty za darmo.
Zaczęło sie od tego, że kiedyś jeden z członków tego Koła napisał u mnie na blogu post gościnny. To oczywiście nie był warunek konieczny dalszych moich działań dla nich, ale postawił Autora tamtego postu w pozycji bardzo pozytywnej „purpurowej krowy”
http://alexba.eu/2008-06-13/rozwoj-kariera-praca/purpurowa-krowa/
i był rezultatem „wychylenia się”
http://alexba.eu/2007-03-11/rozwoj-kariera-praca/jak-wybic-sie-w-zyciu-cz-1/
http://alexba.eu/2007-03-16/rozwoj-kariera-praca/pare-uwag-o-wychylaniu-sie/
To bardzo ułatwiło dalsze kontakty ze mną, choć jak juz wspomniałem nie było warunkiem koniecznym.
Po kilku miesiącach dostałem mail, który nawet bez tego postu przekonałby mnie do spotkania (o szkoleniu jeszcze nie było mowy) z tymi ludźmi. Za zgoda jego Autora przytoczę go w całości usuwając jedynie numer telefonu, bo jest to bardzo dobry przykład jak załatwiać takie rzeczy.
„Witaj Alex!
Michał Hubicki z tej strony, chociaż piszę do Ciebie w imieniu nie tylko swoim,ale i grupy moich rówieśników,którym spodobał się Twój blog i podejście do życia. Chcielibyśmy zaprosić Cię na rozmowę przy kawie.
Na początek kilka słów o tym, kim jesteśmy:
Od strony formalnej nazywamy się Prolepsis i jesteśmy kołem naukowym na szczecińskim wydziale prawa. Od strony mniej formalnej natomiast – po prostu grupką kilkunastu osób, które chcą uczyć się od siebie i rozwijać w tych strategicznych dziedzinach życia, w których publiczna edukacja – ze względu na 'hurtowy’ i masowy jej charakter – nie do końca jest stanie zapewnić nam skuteczną naukę.
Sztandarowo zajmujemy się retoryką, ale na naszych cotygodniowych spotkaniach poruszamy tematy związane z szeroko pojętą komunikacją i rozwijaniem umiejętności miękkich.Organizujemy też konferencje i warsztaty otwarte dla braci studenckiej ;)
Więcej o nas i o tym,czym się zajmujemy:
http://mec.univ.szczecin.pl/prolepsis/
W sobotę, 17 kwietnia, nasza grupa pojawi się w Warszawie i chcielibyśmy zaprosić Cię na wspólną pogawędkę przy kawie tego właśnie dnia.
Zdajemy sobie sprawę, z tego, że to, czy się spotkamy będzie zależało od wielu czynników – m.in od Twojego grafiku,odrobiny szczęścia i solidnego przygotowania się z naszej strony co do tego, jakie tematy chcielibyśmy poruszyć. Jako że na pierwsze i drugie nie mamy wpływu – postanowiliśmy zadbać o to trzecie ;) Mianowicie: bardzo bliskie nam są tematy związane ze skutecznymi metodami 'dotarcia’ do pracodawcy. W szczególności dotyczące tego, na co powinniśmy zwrócić uwagę na etapie na którym się znajdujemy (lata 1-3 studiów) i bezpośrednio po nim następującym (związane z szukanie pracy), żeby móc maksymalnie wykorzystać dany nam czas i możliwości. Ze swojej strony pamiętam, że kiedyś np. na blogu wspominałeś np. o tym, że błędem jest popularna ku temu droga pisania i zostawiania CV u pracodawcy – chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej na ten temat.
Propozycji tematów jakie chcielibyśmy poruszyć jest zresztą dużo więcej – od ogólnych, takich jak 'obrona’ swojej swobody życiowej, w szczególności przed manipulacją i naciskami z zewnątrz, po dość konkretne – takie jak w jaki sposób prowadzić ustalenia i negocjacje, żeby druga strona wywiązywała się z nich i nie wycofywała się w ostatniej chwili (problem pojawia się w naszym przypadku często w związku z organizowanymi przez nas konferencjami – prelegentom często coś 'wypada’ na dzień dwa przed spotkaniem).
Jako że będzie nas 12-14 osób, zastanawialiśmy się nad formą spotkania – pomyśleliśmy że niezłym pomysłem byłoby podzielenie spotkania na dwie części – pierwszą tematyczną, związaną z głównym tematem dotarcia do pracodawcy i drugą, bardziej luźną przeznaczoną na pytania od Twoich nowych czytelników do Ciebie związane z tym, co robisz i o czym piszesz. To jest oczywiście tylko proponowany przez nas zarys i forma – chętnie dostosujemy się do takiej jaka będzie najbardziej Tobie odpowiadać.
W razie takiej potrzeby – numer kontaktowy do mnie: xxx xxx xxx
pozdrawiam serdecznie
Michał Hubicki”
Warto tutaj zwrócić uwagę na takie elementy tego listu jak:
- generalnie luźny i serdeczny ton
- unikanie szablonowych zwrotów i drętwego języka
- dość dokładne przedstawienie kim są potencjalni uczestnicy, co wspólnie robią i o co generalnie chodzi im w edukacji
- maksymalne ułatwienie mi spotkania poprzez zaproponowanie go w Warszawie
- klarowne wyrażenie o czym chcieliby porozmawiać
- deklaracja dużej elastyczności
- lat but not least chodziło o niezobowiązujące porozmawianie przy kawie
O samym spotkaniu pisałem tutaj: http://alexba.eu/2010-04-18/tematy-rozne/spotkanie-ze-studentami/
Mieliśmy tak dobrą rozmowę, że sam zaproponowałem im małe warsztaty podczas mojego letniego Gypsy Time w Miedzyzdrojach
Jeden z będących w podobnym wieku naszych Czytelników z Warszawy, którego poznałem na Power Walk, a który na spotkanie w Warszawie przyleciał kiedyś z Barcelony („purpurowa krowa” :-)) został zaproszony „przy okazji”, bo akurat tez często dyskutowaliśmy o sprawach negocjacji :-)
Resztę już znacie :-)
Dla kontrastu ten drugi mail, który napisał do mnie ktoś z innego Koła Naukowego, z kim nigdy wcześniej nie miałem do czynienia (po usunięciu danych identyfikujących nadawcę):
“Witam,
Jestem studentką XXXX.
Nasze Koło Naukowe organizuje Seminarium Biznesowe “YYYYYYYY” i chcielibyśmy aby poprowadził pan dla nas szkolenie z Psychologii Sprzedaży.
Jeśli będzie pan zainteresowany to proszę o kontakt.
Serdecznie pozdrawiam,
ZZZZ”
Wszystko jasne? Podobnie funkcjonuje to w wielu dziedzinach życia.
Jeżeli macie jakiekolwiek uwagi lub pytania to zapraszam do komentarzy.
Witaj Alex,
Ciekawe porównanie. Bardzo ciekawe.
Twoje krótkie wylistowanie plusów pierwszego przekazu dobrze oddaje jak należy tworzyć skuteczną komunikację.
Ale mimo wszystko podany drugi przykład dla mnie osobiście najdobitniej wykazał różnicę.
Serdecznie pozdrawiam
Robert
PS. Widać, że grupa Michała skutecznie pracuje nad „szeroko pojętą komunikacją” Szacun. :)
„Jako że na pierwsze i drugie nie mamy wpływu – postanowiliśmy zadbać o to trzecie ;)”
I o to właśnie chodzi, pogratulować podejścia! Dbamy o najwyższą jakość tego, co zależy od nas samych a efekt przyjdzie na pewno.
Alex wielokrotnie na blogu pisał i dawał do zrozumienia, że interesują go rzeczy po prostu ciekawe i tacy też ludzie. (Zaciekawić Alexa – połowa sukcesu? ;D) Michał w jednym mailu pokazał swoją osobę i całą grupę jako interesującą i nietuzinkową, której warto poświęcić swój czas. Czego raczej nie da się powiedzieć o autorze drugiej wiadomości.
Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tak dobry przykład, oby więcej takich było.
Mysle, ze warto zwrocic uwage na to jak rozpoczynaja sie oba maile – pierwszy jest spersonalizowany i bezposredni tak jak (z tego co zauwazylem) zazwyczaj zyczy sobie tego Alex na blogu. W drugim jest zwyczajne „witam” ktore, jak mozna przeczytac tutaj http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9799
„Zwrot do adresata w formie Witam słusznie wywołuje Pana negatywną reakcję, ponieważ wyraża wyższość nadawcy wobec odbiorcy, co nie zawsze odpowiada rzeczywistej relacji łączącej partnerów korespondencji (z moich obserwacji wynika, że częściej jej nie odpowiada, niż odpowiada). Stosownie użyta forma Witam / Witamy dotyczy tylko takich sytuacji, jak powitanie gości przez gospodarzy czy powitanie odbiorców radiowych i telewizyjnych wypowiadane przez prowadzących audycje.”
Nie jest to dobre rozwiazanie ;)
Ha..perełka, brawo i gratulacje :). Pozwolę sobie Alex załączyć mały filmik ze sp. Jimem Rohnem. W moim odczuciu ty jesteś „oportunity”, albo „soil” i nie powinniśmy przynosić do Ciebie naszych „needs” ale opportunities, skills, abilities itd. itp.
Pozdrawiam i czekam na dalsze posty.
Dobrze Cie znowu „widzieć” Alex aktywnym na blogu :)
Link to filmiku:
http://www.youtube.com/watch?v=SKDiZuxgJ9k
Haha! To teraz już będę wiedział, jak proponować Ci Alex nawiązanie kontaktu z kimś, kto chciałby z Tobą porozmawiać o współpracy… :) dzięki za szczegóły.
W teorii pewnie bym wiedział jak zaproponować, ale pozytywny przykład jak najbardziej się przyda :) Dzięki za wpis.
Studenci z tego koła naukowego, którym odmówiłeś nie napisali, że chcą abyś poprowadził to szkolenie za darmo.
A w poprzednim poście napisałeś, że zamieszczasz pełny tekst zaproszenia, które od nich otrzymałeś.
Czy po Twojej odmowie dostałeś od tych osób jeszcze jakąś korespondencję, która wyjaśniłaby czy szukali trenera za friko, czy też mieli zamiar Ci zapłacić?
Pozdrawiam
Michał Szen
Druga wiadomość niewątpliwie nie umywa się do pierwszej. Chciałbym jednak wrócić do kwestii stosowania bądź nie pozdrowienia „Witam”.
Paweł, podałeś link do ciekawego artykułu, w którym używanie „Witam” jest odradzane. Na zakończenie autorka się jednak zabezpiecza pisząc, że „omawiany gatunek korespondencji wciąż ewoluuje”, „formy rozpoczynania (również kończenia) listów elektronicznych będą się stabilizować … któreś zwyciężą, a któreś odejdą w zapomnienie”. Za kilka lat może sie okazać, że wygra „Witam” jako sformułowanie krótkie, proste, uniwersalne…
Osobiście nie odbieram „Witam” jako wyrażającego wyższość nadawcy. A wręcz przeciwnie, jest ono dla mnie neutralne. „Szanowny Panie/Pani” jest bardzo formalne, „Dzień dobry/Dobry wieczór” jest ok ale nigdy nie wiemy kiedy odbiorca przeczyta naszą wiadomość, „Witaj Michał” jest miłe ale wyraża bliższą znajomość i nie zawsze można je stosować, podobnie „Cześć” czy „Moja druga koleżanko”. „Witam” jest dla mnie gdzieś po środku, dodatkowo ma tę zaletę, że jest bezosobowe i nie trzeba znać płci osoby, do której piszemy. Nie twierdzę jednak, że może zostać zastosowanie w każdym wypadku.
Z moich osobistych doświadczeń wynika, że „Witam” jest bardzo rozpowszechnione. Zdarzało mi się otrzymywać maile z tą formą pozdrowienia, zarówno od osób, z którymi byłem w relacji podrzędnej jak i nadrzędnej. Nie zdarzyło mi się również aby ktoś zwrócił mi uwagę czy w inny sposób dał znać, że forma „Witam” mu nie odpowiada.
Jestem ciekawy co sądzicie na ten temat i jak odbieracie pozdrowienie „Witam”.
Pozdrawiam serdecznie
Michał Komorowski
@Michał Komorowski
U mnie na uczelni jeden z profesorów żalił się podczas wykładu, że doprowadza go do szału gdy student w mailu adresowanym do niego używa „Witam/Pozdrawiam”.
W oficjalnej korespondencji wolę używać „Dzień dobry” – niezależnie od pory dnia :).
Hmmm…nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam:) Używam słowa „witam” i…czyżby za często? Nie. Lubię to słowo i nie uważam żeby było formą wywyższającą się czy nie grzeczną. Poza tym uważam, że w handlu ( w rozmowach z klientami np. hurtownie czy właściciele mały firm) taki zwrot może pozytywnie wpłynąć na dalsze relacje. Dlaczego? Bo mówiąc „witam” plus imię danej osoby, sprawiamy, że kontakt staje się bardziej przyjazny, czasem rodzinny. Taka osoba pomyśli: „aaa zadzwonię do niej/niego bo z nim już się lepiej znam” i odrzuca naszą konkurencję która być może stosuje bardziej formalne zwroty. Oczywiście zawsze musimy wyczuć na ile możemy sobie pozwolić, bo są klienci którzy wolą rozmawiać w sposób bardzo biznesowy :)
Ps. najczęściej używam tego słowa w rozmowie telefonicznej.
Michał,
Faktycznie, „witam” jest jak zauwazyles neutralne, ale tez i bezosobowe. Osobiscie, przeszkadza mi to, poniewaz odczuwam to jako tworzenie niepotrzebnej bariery „sztucznosci”, podobnej do tej jaka mozna spotkac w pismach urzedowych. Chyba w ten sposob widze problem wyzszosci o ktorej wspomniala autorka artykulu – przypomina mi to relacje petent – urzednik.
Niestety, czasem moze byc trudno dobrac odpowiednia forme, ktora nie bylaby ani zbyt oficjalna ani zbyt bezposrednia – podejrzewam, ze z tego wynika czeste uzycie „witam”.
Jesli zdarzy mi sie pisac email do kogos kogo nie znam, to staram sie zorientowac kim jest ta osoba, zastanowic jakie sa/beda moje relacje z nia i odpowiednio dobrac do tego forme maila ;]
„Witam” sprawdza sie np. w kontaktach sprzedawca – nabywca na allegro, gdzie chodzi jedynie o przekazanie danych do przelewu lub wysylki.
Jestem ciekaw jakie jest zdanie Alexa ;)
Również jestem ciekawy wypowiedzi Alexa w sprawie słowa: „Witam”.
Interesuje mnie zwłaszcza jak zaczynać korespondencję jeśli nie znamy imienia/nazwiska osoby, do której piszemy, oraz jej płci.
Witajcie,
Fajnie, że z tego przedsięwzięcia mogliśmy edukacyjnie skorzystać nie tylko „my” jako koło naukowe, ale też „my” jako czytelnicy tego bloga ;)
Jeśli chodzi o niedzielne warsztaty, to chyba dopiero z perspektywy dłuższego czasu będę w stanie określić jak wiele dobrego przyniosły. Na przykładzie maila widać, że nawet z pozoru niewielkie zdarzenie może zapoczątkować efekt kuli śniegowej i, dzięki dobrej woli ludzi takich jak Alex i odrobinie szczęścia, połączonych z chęcią „wychylenia się” w ostatecznym rozrachunku przynieść sporą wartość dodaną dla wielu osób. Skoro wymiana maili i spotkanie przy kawie mogły w krótkim czasie doprowadzić do warsztatów w Międzyzdrojach to kto wie, jakie życiowe bramki otworzy to czego się nauczyliśmy w niedzielę , czy też wiedza „jak załatwić sobie eksperta za friko” stosowana przez Czytelników w perspektywie kilku lat. A warsztaty i komentarz Alexa do maila to przecież tylko 2 posty z wielu zawartych na tym blogu, które mają co najmniej taki sam „potencjał kulośniegowy” ;)
Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że poza tym, że w bardzo interesujący sposób spędziłem niedzielny poranek i popołudnie na uczeniu się o negocjacjach, to już w ciągu 24h po warsztatach miałem już okazję wykorzystać to, czego się nauczyliśmy w praktyce z bardzo ciekawymi rezultatami i nie mogę doczekać się kolejnych ku temu okazji – najbliższa poważniejsza już w poniedziałek ;) Teraz trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć…
Jeszcze raz wielkie dzięki Alex za to, co robisz, a uczestnikom warsztatów dziękuję za przyjemnie spędzony wspólnie czas.
PS. Jeśli chodzi wydźwięk słowa „Witam”, to przynajmniej jeśli chodzi o pierwszy kontakt, osobiście nie odbieram go negatywnie. Z innych pozdrowień: jak dotąd jeden raz dostałem „Dzień dobry” i do dzisiaj pamiętam od kogo to było ;)
PS2. Diana piszesz:
„Michał w jednym mailu pokazał swoją osobę i całą grupę jako interesującą i nietuzinkową, której warto poświęcić swój czas.”
Miałem o tyle ułatwione zadanie, że ta część w większości zrobiła się sama ;) Grupa po prostu z natury swej jest interesująca i nietuzinkowa i, co ważne, otwarta na osoby interesujące i nietuzinkowe, których zapewne wśród Czytelników bloga nie brakuje – zapraszamy takie osoby ze Szczecina i nie tylko do uczestniczenia w naszych spotkaniach po wakacjach ;)
pozdrawiam
Michał
Również chciałabym się odnieść do kwestii rozpoczynania/kończenia maili. Muszę przyznać, że sprawia mi to pewną trudność. Niestety słowa mogą mieć inny wydźwięk dla odbiorcy niż dla nadawcy i fakt, że np. dla mnie i wielu innych osób „Witam” jest zupełnie neutralne i odpowiednie do rozpoczęcia maila, nie znaczy, że adresat nie poczuje się urażony. A faktem jest, że prawdopodobieństwo trafienia na kogoś takiego jest spore, biorąc pod uwagę liczne i zgodne opinie językoznawców, którzy wykluczają tą formę przywitania w korespondencji (przynajmniej w sytuacji kiedy nie piszemy do bliskich znajomych). Język niestety nie ewoluuje zmieniając równomiernie opinie wszystkich używających go ludzi, więc nieporozumień chyba nie da się uniknąć. Szczególnie dobrze widoczne jest to na uczelniach, gdzie część kadry (głównie młodsza, ale nie tylko) uznaje „nowoczesne standardy” komunikacji elektronicznej, a część traktuje ją na równi z oficjalną papierową korespondencją. Cały problem polega na rozróżnieniu tych grup. Zdecydowanie brakuje mi w języku polskim jakiejś uniwersalnej i niekontrowersyjnej formy.
@Michal Komorowski:
Tez uzywam „Witam” (nie „Witaj”) i uwazam ze jest pomiedzy formalnoscia a poufaloscia. By lepiej brzmialo zawsze mozna napisac „Witam serdeczenie/uprzejmie”. Jest to moim zdaniem dobra forma do kontaktu z kims kogo jeszcze nie znamy, nie wiemy na jakies stopie (Pan/Pani, Ty) bedziemy z kims rozmawiac.
Pierwszego maila nie doczytalem nawet do polowy. I tak po pierwszych 3 zdaniach wiedzialem o co chodzi. Ale gdybym chcial odpowiedziec musialbym przeczytac caly. Drugi mail przeczytalem od razu, a odpowiedz moglbym napisac od razu w 2 minuty. I z reguly na takie wlasnie konkretne prosmby odpowiadam szybciej. Ludzie sa rozni, maja rozne poglady, podejscia i rozne potrzeby. To co dla jednych wydaje sie cieplym i przyjemnym podejsciem, dla innych bedzie niepotrzebnie rozwleklym, nierzeczowym i nuzacym wywodem. I tego powinien sie nauczyc, Panie Alexie, każdy kto chce być trenerem i uczyć czegoś innych.
Artur Wieczorek. W końcówce swojego postu piszesz:
„To co dla jednych wydaje sie cieplym i przyjemnym podejsciem, dla innych bedzie niepotrzebnie rozwleklym, nierzeczowym i nuzacym wywodem. I tego powinien sie nauczyc, Panie Alexie, każdy kto chce być trenerem i uczyć czegoś innych.”
Rozwój opisanych wydarzeń jest zaprzeczeniem Twojego stwierdzenia.
Zastanawia mnie, w jaki sposób można ocenić, co jest nużącym wywodem, a co nim nie jest po przeczytaniu 3 z kilkudziesięciu zdań.
Swoim rozmówcom, zawsze okazuję na tyle szacunku, by wysłuchać tego, co mają mi do powiedzenia. Myślę, że nie przesadzę twierdząc, iż wyciągnięcie wniosków na podstawie 3 zdań nieco dłuższej wiadomości jest tożsame z przerywaniem rozmówcy, których chce mi coś przekazać. W kontekście moich własnych doświadczeń, jak i treści zawartych na tym blogu pozwolę sobie stwierdzić, że jest to postawa dyskwalifikująca w wielu cennych relacjach.
„Zastanawia mnie, w jaki sposób można ocenić, co jest nużącym wywodem, a co nim nie jest po przeczytaniu 3 z kilkudziesięciu zdań.”
Nie wiem, jakos naturalnie posiadam te umiejetnosc stwierdzania ze dlugi wywod bedzie nuzacy juz po pierwszych zdaniach. Moze to dar. Moze niektorzy potrzebuja przeczytac cala 1000-stronicowa ksiazke zeby stwierdzic ze byla nuzaca. Jak wspominalem, ludzie sa rozni.
„Swoim rozmówcom, zawsze okazuję na tyle szacunku, by wysłuchać tego, co mają mi do powiedzenia.”
Bardzo to chwalebne. Sugeruje tez, by okazal im Pan szacunek nie tylko w sluchaniu ale i w odpowiadaniu i odpowiadal rzeczowo i zwiezle.
„Myślę, że nie przesadzę twierdząc, iż wyciągnięcie wniosków na podstawie 3 zdań nieco dłuższej wiadomości jest tożsame z przerywaniem rozmówcy, których chce mi coś przekazać.”
No niestety nie sa to rzeczy tozsame. Tzn mozna wyciagnac wnioski nie przerywajac i mozna przerwac rozmowcy nie wyciagajac wnioskow.
„W kontekście moich własnych doświadczeń, jak i treści zawartych na tym blogu pozwolę sobie stwierdzić, że jest to postawa dyskwalifikująca w wielu cennych relacjach.”
W kontekscie informacji jakie znalazlem na tej stronie, pozwalam sobie wyciagnac wnioski, ze napisanie „witam” w mailu dyskwalifikuje w wielu cennych relacjach, co jest absurdem i co osmielam sie krytykowac.
Jeżeli woli Pan taką formę, to:
Panie Arturze
To czy książka jest nużąca, czy nie w pewnej mierze zależy od czytelnika, a nie autora. Znam wiele osób, które zachwycają się Panem Tadeuszem. Ja mimo szczerych chęci przez tę pozycję nie przebrnąłem. Nie odważyłbym się jednak stwierdzić, że posiadam dar stwierdzenia, że „Pan Tadeusz” jest kiepski po przeczytaniu inwokacji.
Rozpatrywany w tym poście przykład wskazuje na to, że wspomniany przez Pana dar mógłby pozbawić grupy młodych ludzi wartościowego spotkania, a Alexa poprowadzenia tegoż.
„“Swoim rozmówcom, zawsze okazuję na tyle szacunku, by wysłuchać tego, co mają mi do powiedzenia.”
Bardzo to chwalebne. Sugeruje tez, by okazal im Pan szacunek nie tylko w sluchaniu ale i w odpowiadaniu i odpowiadal rzeczowo i zwiezle.”
Powyższe pozostawię bez komentarza, ponieważ nie odnosi się ani do moich umiejętności komunikacyjnych, ani do poruszanego tematu.
„“Myślę, że nie przesadzę twierdząc, iż wyciągnięcie wniosków na podstawie 3 zdań nieco dłuższej wiadomości jest tożsame z przerywaniem rozmówcy, których chce mi coś przekazać.”
No niestety nie sa to rzeczy tozsame. Tzn mozna wyciagnac wnioski nie przerywajac i mozna przerwac rozmowcy nie wyciagajac wnioskow.”
Przeczytałem jeszcze raz wypowiedź, do której się Pan odniósł. Myślę, że jest bardzo klarowna i jednoznaczna. Pański komentarz niestety jej nie dotyczy.
„“W kontekście moich własnych doświadczeń, jak i treści zawartych na tym blogu pozwolę sobie stwierdzić, że jest to postawa dyskwalifikująca w wielu cennych relacjach.”
W kontekscie informacji jakie znalazlem na tej stronie, pozwalam sobie wyciagnac wnioski, ze napisanie “witam” w mailu dyskwalifikuje w wielu cennych relacjach, co jest absurdem i co osmielam sie krytykować.”
Nie wiem, jak przypiąć to do mojego komentarza.
W Pańskiej wypowiedzi, do której pozwoliłem sobie się odnieść nie było żadnego odnośnika do słowa „ witam” i jego wpływu na relacje międzyludzkie. Sprawia mi dużą trudność odnalezienie się w dyskusji, w której odnosi się Pan do rzeczy niewypowiedzianych przeze mnie, zestawiając je jednocześnie z kwestiami, o których Pan nie wspominał wcześniej.
Artur Wieczorek:
Napisałeś, że na konkretne prośby odpowiadasz szybciej. Chodzi tylko o prędkość odpowiedzi, czy także o jej treść?
Czy jeśli spełnienie prośby wymagałoby od Ciebie o wiele więcej czasu niż przeczytanie maila, nie oczekiwałbyś jak największej ilości informacji mogących pomóc Ci w podjęciu decyzji? Jakiegoś przekonującego uzasadnienia?
Czy po prostu jesteś zwolennikiem kompresji wszystkich ważnych informacji w najmniejszej możliwej liczbie znaków? Chociaż nie wierzę, że taka kompresja może być bezstratna, zawsze wpływa na całościowy wydźwięk maila, np. prośbę zmieniając w bezosobowe, mało przekonujące zamówienie.
@Artur Wieczorek
Poniżej moje uwagi odnośnie do Twojego komentarza (tutaj zwracamy się do siebie bezośrednio, stąd moja bezpośrednia forma.
„Pierwszego maila nie doczytalem nawet do polowy. I tak po pierwszych 3 zdaniach wiedzialem o co chodzi. Ale gdybym chcial odpowiedziec musialbym przeczytac caly.”
Skoro po pierwszych trzech zdaniach wiedziałeś, o co chodzi (a nie tylko wydawało Ci się, że wiesz), to z jakiego powodu, aby udzielić odpowiedzi, musiałbyś przeczytać całość?
„Drugi mail przeczytalem od razu, a odpowiedz moglbym napisac od razu w 2 minuty. I z reguly na takie wlasnie konkretne prosmby odpowiadam szybciej.”
Czy nie jest tak, że w obu tych przypadkach dla nadawcy ważniejsze jest, jaka to odpowiedź, a nie to, jak szybko zostanie udzielona?
Wszak nadawcy korespondencji chodzi o osiągnięcie określonego celu, a celem nie jest uzyskanie odpowiedzi, tylko uzyskanie pozytywnej odpowiedzi – zgody na spotkanie/szkolenie.
To istotna różnica, prawda?
„To co dla jednych wydaje sie cieplym i przyjemnym podejsciem, dla innych bedzie niepotrzebnie rozwleklym, nierzeczowym i nuzacym wywodem.”
Hmm, to ciekawe. „Ciepłe” i „przyjemne” przeciwstawiasz „niepotrzebnie rozwlekłemu” (jak widać w opisanym przypadku potrzebnie, a nie niepotrzebnie – porównaj efekty), „nierzeczowemu” i „nużącemu”.
Czy to na pewno słuszne semantycznie i logicznie? Jeśli np. coś jest rzeczowe, to pozostaje rzeczowym – zarówno, gdy jest ciepłe i przyjemne, jak i wtedy, gdy jest zimne i nieprzyjemne. A jeśli rzeczowym nie było, to ani chłód, ani cieplo tego nie zmieniają. Czy tak?
„I tego powinien sie nauczyc, Panie Alexie, każdy kto chce być trenerem i uczyć czegoś innych.”
Co dokładnie i do kogo chcesz przez to powiedzieć? Nie jest to dla mnie jasne.
Moim zdaniem każdy, w tym ten, kto chce uczyć innych, powinien zachowywać szacunek dla ludzi i pokorę w dobrym tego slowa znaczeniu. Mnie zdecydowanie nie podoba mi się sposób komunikacji, jaki tu zaprezentowaleś. Mam wrażenie – po dokładnym przeczytaniu obu Twoich komentarzy (w całości, że tej pokory jeszcze Ci brakuje.
Pozdrawiam,
Ewa
@Artur Wieczorek
Nie wiem, czy czytasz blog Alexa regularnie, ale jakbyś to robił to wiedziałbyś, że jest to raczej zajęty i rozchwytywany człowiek (a przynajmniej takie wrażenie odniosłem). Z tego względu, czy może podjąć on decyzję o poświęceniu kilku albo nawet sumarycznie kilkunastu godzin i sporo energii na szkolenie, o którym nie wie praktycznie nic?
Piszesz o tym, że wolisz wiadomości krótkie i rzeczowe. Chyba każdy woli. Pytanie tylko, czy można odnieść się do czegoś takiego:
„Hej, pojedziesz ze mną na wakacje?” bez pytania o szczegóły? Raczej nie. Podobnie jak Alex nie mógł się odnieść do drugiego meila z konkretną odpowiedzią, bo potrzebował istotne szczegóły, których nie pominął autor meila pierwszego.
Zresztą czy jest on długi? Ja przeczytałem go w trzy minuty.
Twoje komentarze, w moim odczuciu mają bardzo nieprzyjemny ton, szczególnie to:
„I tego powinien sie nauczyc, Panie Alexie, każdy kto chce być trenerem i uczyć czegoś innych.”
Krytyka OK, ale to nie była krytyka, tylko bardziej oskarżenie i pouczenie (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
P.S.
Z tego co wiem, to Alex nie jest na etapie „chcę być trenerem” tylko robi to już sporo czasu z sukcesami. :)
Robert Sujak
To Michałowi trzeba podziekować za zgodę na publikacje jego listu :-)
Diana Cz.
Piszesz: „Dbamy o najwyższą jakość tego, co zależy od nas samych a efekt przyjdzie na pewno”
Bardzo dobra maksyma :-)
Paweł Cimoszko
Kwestie używania odpowiednich słów może poruszymy w osobnym poście. W tym konkretnym przypadku problem leżał gdzieś indziej, co widac po porównaniu obydwu listów
Marcin Grąbkowski
Dziekuję za link, obejrzałem. Wypowiedź tego filmu ma sens, tez w odniesieniu do przyjaciół
Michał Szen
To była cała korespondencja, jaka dostałem. Kwestia pieniędzy w trym przypadku nie miała żadnego znaczenia.
Michał Komorowski
Ciekawe rozważania o poszczególnych słowach, wrócimy do tego w przyszłości. To dotyczy tez pozostałych Czytelników dyskutujących o głębszym oddziaływaniu poszczególnych słów.
Artur Wieczorek
Na naszym blogu przyjęła się forma zwracania po imieniu i pozwól, że będę się jej trzymać
Napisałeś: „To co dla jednych wydaje sie cieplym i przyjemnym podejsciem, dla innych bedzie niepotrzebnie rozwleklym, nierzeczowym i nuzacym wywodem. I tego powinien sie nauczyc, Panie Alexie, każdy kto chce być trenerem i uczyć czegoś innych. „
Jak już tak mówisz, to proszę dla pełnego obrazu podaj jakąś stronę WWW z Twoimi osiągnięciami, aby Czytelnicy wiedzieli jakiego rodzaju eksperta można zaangażować stosując Twoja metodę.
Pozdrawiam
Alex
Cześć Wszystkim !
Jako jedna z uczestniczek warsztatów nie mogę nie zacząć od podziękowań dla Alexa za owocnie spędzony czas :). Teraz trochę o tym jak to wyglądało i jakie są moje wrażenia. Dla zobrazowania sytuacji pomocna będzie dość „gastronomiczna” przenośnia, otóż zaraz po tym jak zasiedliśmy razem z Aleksem (jako naszym potencjalnym klientem) do stołu negocjacyjnego Alex zjadł nas na przystawkę i wypluł zupełnie innymi ludźmi!Zupełnie innymi to znaczy przede wszystkim świadomymi tego, że:
-możliwa jest sytuacja, w której wypowiedź drugiej strony sprawi, że zupełnie nie będziemy wiedzieli co powiedzieć ( w czasie warsztatów robiliśmy po prostu „cięcie” w życiu niestety nie będzie to możliwe),
-w sferze komunikacji opieramy się na schematach np. na zarzuty reagując obroną, co nie przynosi podczas negocjacji oczekiwanych rezultatów.
A co do kwestii związanych bezpośrednio z procesem negocjacji to zdobyliśmy nie tylko wiedzę, ale przede wszystkim umiejętności, dzięki Alexowi w najlepszy możliwy sposób, drogą ćwiczeń. Warsztaty z Alexem były dla naszego Koła pierwszym zderzeniem z tematem negocjacji i przede wszystkim pokazały nam w którą stronę iść pogłębiając nasze umiejętności, bo przecież jest wiele szkół i technik negocjacji.
Czytając ten blog jak również mając możliwość spotkania się z Alexem zawsze mam to samo uczucie gdy odpowiada na jakieś pytania zadane przez rozmówcę albo samemu je zawierając w treści postu, że przecież to co mówi jest takie proste, logiczne i klarowne, tylko dlaczego czasem tak trudno na to wpaść!
Jeszcze raz wielkie podziękowania ode mnie i reszty uczestników :)
Pozdrawiam
Fajny przykład, co ciekawe w jakimś stopniu przekłada się też na inne rzeczy niż kontakty międzyludzkie.
W ramach nauki Django robię teraz stronkę dla pewnego przedszkola (wolontariat). Nie jestem grafikiem ale udało mi się znaleźć bardzo fajny layout w internecie. Nie wiedząc, czy mogę go użyć, napisałem maila do osoby która go stworzyła (korzystając z tego dobrego wzorca). I okazało się, że jasne, nie ma problemu. Więc okazuje się, że warto czasami po prostu zapytać:) Na filmie „Piękny umysł” też była taka scena, gdy roboty drogowe przeszkadzały w prowadzeniu zajęć, a wystarczyło grzecznie poprosić by robotnicy przenieśli się na chwile w inne miejsce…
Witam wszystkich :)
Wydaje mi się, że list od Michała wskazuje na przejście przez niego dodatkowej mili. Poczynił pewne przygotowania przed napisaniem mejla, dowiedział się kim jesteś, co robisz. Bardzo konkretnie opisał informacje istotne z Twojego punktu widzenia ze względu na możliwe spotkanie, tym samym pokazał, że szanuje Twój czas i wie czego chce. Także maksymalnie ułatwił Ci spotkanie oraz pokazał, że traktuje Cię jak równego partnera.
Pozdrawiam,
Wojtek
Witajcie wszyscy i każdy z osobna:),
Alexie..po raz któryś czytam Twój post, zatytułowany „Jak załatwić sobie eksperta za friko :-)”, tak mi teraz przyszła jedna myśl do głowy.
Piszesz „Jak załatwić SOBIE eksperta za friko” ja bym to zrobił tak: wysłałbym do Ciebie maila z zapytaniem ile kosztowałoby takie spotkanie (oczywiście wybór miejsca, godziny, etc. należałyby do Ciebie, jako osoby, którą, chciałbym „nająć”). Po otrzymaniu tejże informacji, podzieliłbym kwotę, którą byś zaproponował przez ilość osób biorących udział w spotkaniu ( nie wliczając w to mnie:) ). W ten oto sposób ludzie byliby szczęśliwi, bo w przeliczeniu na jedną osobę koszty byłyby mniejsze, a ja miałbym eksperta za darmo.
Czy faktycznie byłbym zdolny do czegoś takiego, nie wiem..
Ciekaw jestem jak to ocenisz :)
pozdrawiam serdecznie,
Tomek
Tomek Sz,
Twój pomysł, to przykład na to, jak załatwić eksperta i samemu za niego nie płacić, a nie na to, jak takiego eksperta załatwić „za friko”. :-)
W pierwszym przypadku jest to przerzucenie kosztów honorarium poza siebie (koszt jednak jest), a w drugim – brak kosztów honorarium.
Według mnie to istotna różnica. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Witajcie
Jeszcze dziś jestem dość zajęty, dlatego tylko krótko odpowiem Tomkowi Sz.
Zaproponowałeś sposób:
„wysłałbym do Ciebie maila z zapytaniem ile kosztowałoby takie spotkanie ..” po czym „Po otrzymaniu tejże informacji, podzieliłbym kwotę, którą byś zaproponował przez ilość osób biorących udział w spotkaniu ( nie wliczając w to mnie:) ). W ten oto sposób ludzie byliby szczęśliwi, bo w przeliczeniu na jedną osobę koszty byłyby mniejsze, a ja miałbym eksperta za darmo”
To nie zadziałałoby bo:
1) generalnie angażuje się mnie nie pytając o cenę, lecz pokazując ciekawy projekt lub zadanie (ostatni taki przypadek miałem wczoraj :-))
2) nawet stosując najniższą komercyjną stawkę (a nie pro bono tak jak dla Was) przy założeniach tych warsztatów (1 dzień, 7 osób) to wychodzi całkiem spora, czterocyfrowa kwota na głowę. Jesteś pewien, że znalazłbyś wielu studentów gotowych ja zapłacić? :-)
Tak wiec Twój pomysł jest kreatywny, ale w moim konkretnym przypadku nieskuteczny
Pozdrawiam
Alex
Dzięki Ewo, Alexie za odpowiedź,
mój komentarz, o takiej treści, napisałem z jednego powodu..złapałem Cię za słówko, Alexie :)
W przypadku spotkania z Tobą bardziej bym się zastanowił, czy wykorzystać ludzi w ten sposób, z jednego prostego powodu – miałbym wyrzuty sumienia, że skorzystałem poniekąd z chęci tych ludzi do spotkania z Tobą, w celu uczenia się od Ciebie.. [ prawda mogłaby też wyjść na jaw, nawet przez przypadek, a wtedy ludzie Ci zamiast być mi wdzięczni, że byłem organizatorem, mogliby mnie po prostu znienawidzić, a lepiej, z takimi ludźmi żyć w zgodzie i prowadzić rozwojowe konwersacje ] :)
pozdrawiam i czekam na kolejne kształcące posty,
Tomek
Tomek Sz.
Przy zalożeniu, że ukrylbyś sposób dzielenia kosztu – to rzeczywiscie jest tak, jak piszesz: „prawda mogłaby też wyjść na jaw, nawet przez przypadek, a wtedy ludzie Ci zamiast być mi wdzięczni, że byłem organizatorem, mogliby mnie po prostu znienawidzić”. W miejsce „nienawidzić” wstawilabym „straciliby szacunek i zaufanie”.
Jest też opcja, ze Ty informujesz ludzi, że organizujesz., z tego tytulu nie płacisz albo płacisz mniej, a oni przychodzą na gotowe i dlatego pomiędzy innych a nie Ciebie rozkładają się koszty. To uczciwe stawianie sprawy. :-)
Ewa
Michał po prostu, jak ja to określam, porządnie odrobił pracę domową. Nierzadko jest to połowa sukcesu.
Niemniej warto odnieść się także do 2-ego maila i nie spisywać autorki na straty. Każdy popełnia błędy, ważne żeby wyciągnąć z tego naukę a nie przeklinać świat, że jest niesprawiedliwy, okropny itd. :-) Następnym razem będzie lepiej!
Jeśli chodzi o powitanie „Witaj/witam”… też swego czasu mnie to nurtowało i w poszukiwaniach dotarłem do cytowanej wypowiedzi. Z całym szacunkiem dla osiągnięć prof. Małgorzaty Marcjanik, w zakresie filologii polskiej, ale savoir vivre oraz komunikacja, to trochę inna działka (tu powinna się włączyć lampka ostrzegawcza dot. poszerzania autorytetu). Nigdy nie wpadłbym na to, iż „witam” może mieć coś wspólnego z wyższością/niższością czy brakiem szacunku (o tym decydują inne czynniki, bo można kogoś lekceważyć/obrażać „w białych rękawiczkach”, tak że nawet osoba obrażana/lekceważona może nie zdawać sobie sprawy – ale to już inna bajka…). Tym bardziej jeśli jest szczere i serdeczne. Zdarza mi się używać tej formy (częściej jednak w 2-ej os. niż 1-ej), sam także jest tym zwrotem „traktowany” i nie zauważyłem by kogoś to raziło… Swoją drogą w takim dość niejasnych sytuacjach warto się zdać na zdrowy rozsądek, całkiem trafnie po ang. określany jako common sense, gdyż na pewno są sytuacje gdy bezpośredniość (także w takiej formie) nie jest najlepszą monetą. Choć ja jestem za otwartymi, jasnymi sytuacjami, z komunikacją bez 2-ego czy 3-ego dna…
Pozdrawiam serdecznie,
Lookanio