Ostatnio dyskutowaliśmy o dwóch rodzajach “zapłaty” za nasza pracę, jakie powinniśmy oczekiwać od naszego pracodawcy. Jak się okazało, dość częstym przypadkiem (nie tylko w Polsce!!) jest sytuacja, kiedy ktoś otrzymując kiepską zapłatę finansową “dostaje” do tego zerowa a nawet ujemna zapłatę emocjonalną, co porównałem do pracy na galerze niewolników.
Drugim szczególnym, choć niemniej częstym przypadkiem jest sytuacja, kiedy ktoś “prostutuuje się” za spore pieniądze, jednocześnie cierpiąc z powodu braku lub “ujemności” zapłaty emocjonalnej. To porównałem do pracy w domu publicznym :-)
Dziś zajmiemy się odpowiedzią na pytanie, co robić, jeśli w jakimś okresie naszego życia znaleźliśmy się w jednej z tych pożałowania godnych sytuacji.
Zacznijmy od tego, że przejściowe znalezienie się na “galerze” lub w “burdelu” nie jest żadnym powodem do hańby, zwłaszcza jeśli zarabiamy na utrzymanie w miarę uczciwie, najlepiej wnosząc w życie innych coś pozytywnego. Sam jako były sprzedawca gazet i mieszkaniec piwnicy zdaję sobie sprawę, że bywają okoliczności, kiedy ekonomicznie musimy chwytać się nawet przysłowiowej brzytwy, dlatego daleki jestem od wytykania palcami zarówno “galerników” jak i “prostytutki”.
Z drugiej strony znakomita większość z nas potrzebuje tej emocjonalnej zapłaty, więc nie powinniśmy tego tak zostawić z komentarzem “takie jest życie”.
Co więc można zrobić?
Naturalnie znajdą się ludzie, którzy będą Wam zalecali różne półśrodki, jak np. poszukanie sobie “zapłaty emocjonalnej” w rodzinie, życiu towarzyskim lub jakimś hobby.
To jest jakieś rozwiązanie, ze szczególnym naciskiem na słowo “jakieś”, bo o ile zapewnia nam (ewentualnie) pewne elementy tejże zapłaty, to po pierwsze są to tylko elementy, a po drugie nie załatwia nam to faktu, że osiem godzin dziennie (a więc mniej więcej połowę naszego czasu, kiedy nie śpimy) robimy coś, co drenuje nas emocjonalnie. A to jest szkoda trudna do nadrobienia, tym bardziej że wcale tak nie musi być!!!
Moje zalecenie, jeśli potraktuje się je serio, jest dość ekstremalne i mimo iż zadziałało dla mnie i wielu innych ludzi, to oczywiście stosujcie się do niego na własną odpowiedzialność.  Brzmi ono:

Pracując “na galerze” lub “w burdelu”, jeżeli jesteś w miarę pewien, że brak “zapłaty emocjonalnej” wynika z charakteru pracy/firmy a nie z Twojego nastawienia, to potraktuj to jako coś całkowicie tymczasowego, z wszelkimi tego konsekwencjami!!

Oznacza to miedzy innymi, że:

  1. “stemplujesz” aktualne zajęcie w swojej głowie jako tymczasowe. W praktyce oczywiście wykorzystujesz ewentualnie pojawiające się możliwości względnie łatwego osiągnięcia nieco wyższej zapłaty finansowej, niemniej nie starasz się zrobić kariery w obecnym miejscu pracy. Zamiast tego bardzo aktywnie szukasz sobie bardziej obiecującego zajęcia/firmy pracując jednocześnie intensywnie nad swoją wartością rynkową, bo w dobrym miejscu musisz się zakwalifikować, do tego prawdopodobnie przy sporej konkurencji. Rezygnacja z robienia kariery w aktualnym miejscu pracy może być trudna do przełknięcia dla nas samych, a szczególnie naszego otoczenia, szczególnie jeśli otrzymujemy różne propozycje “awansu”, ale jesli pragniemy całkiem innego (patrz punkt 2 poprzedniego postu) życia zawodowego, to musimy być konsekwentni.
  2. dopóki pracujemy na “galerze” lub w “burdelu” to nie staramy się uprzyjemnić sobie życia innymi sposobami, takimi jak wspomniane wyżej życie towarzyskie, rodzinne, lub hobby. Dlaczego? Bo jak się nam zrobi zbyt wygodnie, to łatwo stracimy zapał do radykalnej zmiany, nawet jeśli z punktu widzenia naszych długoterminowych potrzeb jest ona konieczna. Wtedy możemy stać się jak ta żaba w garnku z powoli podgrzewana wodą. Obejrzyjcie koniecznie podlinkowany filmik i zastanówcie się, czy tego naprawdę chcecie.

Jeżeli już jesteśmy przy uprzyjemnianiu sobie życia w celu skompensowania frustracji wynikających z pracy w omawianych dziś miejscach, to warto zwrócić uwagę na szczególnie niebezpieczne i niestety bardzo rozpowszechnione jej formy:

  1. alkohol i narkotyki – bardzo wiele osób ucieka do tego sposobu zmiany (choć na chwilę) postrzeganej rzeczywistości, co nie tylko szkodzi zdrowiu, ale też znacznie pogarsza nasze faktyczne możliwości zmiany sytuacji. Jak czytam o takich przypadkach, jak np. ten z działaczami PZPN to pod żadnym pozorem nie zamieniłbym się z tymi panami na życie.
  2. wymuskane mieszkanie (zwłaszcza na kredyt), jest równie częstym i podobnie nieadekwatnym antidotum na frustracje wynikające z braku “wynagrodzenia emocjonalnego”. Co prawda zazwyczaj nie szkodzi ono na zdrowie tak jak wspomniane wcześniej używki, ale z jednej strony bardzo ogranicza nasza mobilność, co może uniemożliwić nam skorzystanie z wyjątkowej sposobności, a z drugiej, będąc wygodnym azylem stępi nasz głód i konsekwencję w poszukiwaniu czegoś lepszego, jeśli chodzi o sposób zarabiania pieniędzy. A to na dłuższą metę będzie miało bardzo negatywne skutki dla Waszego życia. Jestem teraz nad polskim morzem i codziennie widzę mnóstwo ludzi, którzy mimo wakacji i niezłej pogody nie sprawiają wrażenia wesołych i szczęśliwych. Na pewno chcecie do nich dołączyć?

Tyle na razie, bo nie chcę aby ten post rozrósł się za bardzo. Jak zwykle zalecam Wam “use your judgement” jesli chodzi o praktyczne stosowanie tego, co napisałem i zapraszam do dyskusji w komentarzach