Bardzo gorąca dyskusja w poprzednim poście o przemocy wobec dzieci skłoniła mnie do poproszenia Anny Polek,  aby z punktu widzenia matki i zajmującej się problematycznymi dziećmi terapeutki napisała ten post gościnny. Jestem przekonany, iż będzie to wartościowe uzupełnienie naszych rozważań. Życzę ciekawej lektury i zapraszam do zadawania Annie pytań, bo tym razem mamy do czynienia z fachowcem w tej dziedzinie.

_________________________________________________________________________

Zainspirowana toczącą się dyskusją, a także na prośbę Alexa pozwoliłam sobie na napisanie tego postu gościnnego. Jest on zbiorem moich refleksji, pisanych z punktu widzenia człowieka, który też kiedyś był zbity, jak również matki, która poszukiwała (i błądziła!) innych metod wpływania na własne dzieci, niż te wyniesione z domu, ale także z punktu widzenia pedagoga, terapeuty, przed którym stawia się trudne zadanie „naprawy dziecka”, na które klaps już nie działa. Naprawić trzeba zawsze najpierw rodziców.

Klaps jest przemocą. Jest wykorzystaniem siły i pozycji dorosłego do osiągnięcia swoich celów. Przemoc zawsze przynosi szkodę, choć nie zawsze natychmiastową. Najgorsza w skutkach jest przemoc skierowana przeciwko dziecku przez osobę najbliższą jaką jest rodzic. Rodzic jest pierwszym „ważnym kimś”, który wprowadza nas w świat. To w jego oczach się przeglądamy i uzyskujemy pierwsze informacje zwrotne o sobie: jaki jestem, na co zasługuję, czy można na mnie liczyć, czy dam radę naprawić błąd?  Bicie rodzica jest tym ciężkie w skutkach, bo uruchamia pewien mechanizm w podświadomości, który może w przyszłości sprawić, ze krąg agresji rozszerzy swój zasięg. Dzieje się tak bo osoba bita uczy się …bić.

Jak wiemy dzieci najwięcej lekcji wynoszą z obserwacji rodziców i ważnych dorosłych: ich zachowania, ich relacji z innymi, z nami, i wreszcie z ich własnymi uczuciami.. Czego uczy rodzic bijący? Oto kilka możliwych odpowiedzi:

  • że złość można wyrazić agresją skierowaną ku innej osobie,
  • że agresja jest dopuszczalna w kierunku silniejszy-słabszego, nigdy na odwrót,
  • że bicie jest rewanżem, po którym wina zostaje odkupiona,
  • i wreszcie, bijący rodzic daje swojemu dziecku informacje o własnej słabości i niemocy.

W efekcie czego, jego frustracja skierowała się przeciwko dziecku. Warto pamiętać, że dziecięce łzy po tzw. „klapsie” to nie są łzy wyrażające żal za swoje czyny, ani też najczęściej nie są to łzy z bólu. To są łzy z naruszenia godności. Ten żal nad sobą pozbawia dziecko jakże ważnej wewnętrznej analizy swojego postępowania. Pozwala natomiast na rozwój uporu i nieposłuszeństwa. Bite dziecko zacznie unikać robienia „niewłaściwej rzeczy” nie dlatego że już czuje, że poprzednim razem postąpiło źle. Ono zacznie unikać robienia „tej rzeczy” ze strachu, i to tylko wtedy, kiedy bijący jest w pobliżu, lub mógłby się dowiedzieć.

Nawet bardzo małe dziecko ma wrodzone poczucie własnej godności i cierpi, gdy jest ono naruszone. Bicie- i każda inna przemoc- mogą poważnie zaburzyć rozwój psychiczny, i moralny. Traktowanie dziecka  z szacunkiem jest wyrazem kultury osobistej dorosłego, ale przede wszystkim też warunkiem zdrowego rozwoju emocjonalnego dziecka. Jeżeli chcemy dziecko nauczyć szacunku nie ze strachu, czy pod presją, lecz takiego płynącego z głębokiego przekonania że każdy człowiek jest tego szacunku godny, powinniśmy od urodzenia zawsze traktować je z szacunkiem. Dziecko, któremu nie okaże się szacunku, nie zbuduje szacunku do samego siebie. A ten szacunek dla siebie jest warunkiem odczuwania i okazywania prawdziwego szacunku innym. Dzieci poniżane,  gdy dorosną poniżają. Dzieci bite, gdy dorosną- biją.

Za warty wspomnienia uważam też fakt że najczęściej biją mężczyźni i że biją…swoich synów, częściej niż córki. A więc to „nie żałowanie” pasa skutkuje czy nie? Udowodnione naukowo jest, że chłopcy od urodzenia są rzadziej przytulani i pocieszani niż dziewczęta. Mają być bardziej męscy i się nie mazgaić. Skutki tej ignorancji uczuć dorastających chłopców wciąż widać na ulicach po zmroku. To wciąż chłopcy najczęściej popadają w konflikt z prawem, wdają się częściej w bójki, są impulsywni i nadruchliwi.

Czy rodzicom odbierając prawo do bicia odbiera się prawo do słabości? Do chwilowego nie zapanowania nad sobą? Tak. Oczywiście prawdopodobnie zagorzali zwolennicy klapsa dalej w zaciszu domowym przyleją swojej kochanej latorośli. Różnicę czyni jednak fakt, że ta latorośl, kiedy już dorośnie dojdzie do wniosku: ”moi rodzice łamali prawo, nie zasłużyłem na to”, a nie do takiego do jakiego wielu wciąż dochodzi „no cóż skoro nic innego na mnie nie skutkowało…”

Czy rodzicowi, który nie potrafi inaczej radzić sobie z niewłaściwymi zachowaniami dziecka należy pomóc? Tak. Ale przede wszystkim pomóc w pracy nad sobą, a nie w pracy nad dzieckiem.

Czy fakt, ze w Polsce wciąż większość społeczeństwa przyznaje się do bicia dziecka (przynajmniej raz) nie powinien oznaczać, że większość z nas musiałaby przejawiać zaburzenia emocjonalne? Całe szczęście za efekt końcowy procesu „socjalizacja” odpowiedzialni są zarówno geny jak i środowisko. To, że ktoś w dzieciństwie bity wyrósł na porządnego człowieka nic nie znaczy.  Jedynie szkoda, że nie wiemy kim by ten ktoś był, gdyby nie był bity, jaki potencjał by rozwinął? O poziomie poczucia własnej wartości u Polaków pisać nie trzeba. To nasz najsłabszy punkt!

Nasi rodacy pytani o to, co jest dla nich w życiu najważniejsze, odpowiadają rodzina i zaraz obok DZIECI. Jesteśmy w stanie poświęcić dla nich tyle pieniędzy niezbędnych na utrzymanie, tyle godzin które spędzamy na dowożeniu ich na zajęcia dodatkowe. Kupujemy im ubrania, zabawki, mieszkanie, nawet samochód. Najtrudniej przychodzi nam obdarowanie naszych dzieci…czasem, cierpliwością i wiarą że wyrosną na wspaniałych ludzi. Zamiast poświęcić kilka tygodni na bycie z niemowlęciem i reagowanie na każde jego zwołanie poświęcamy ten czas na zarabianie pieniędzy na przyszłą jego edukację. Jeśli już zostajemy w domu to przeprowadzamy konieczny trening samodzielnego zasypiania/bawienia/pogodnej zgody na wszystkie nasze propozycje. Zamiast podejmując decyzję o dziecku zastanowić się czy mamy siłę w sobie do wychowania dziecka a także, opartą na trwałych i pozytywnych fundamentach osobowość, myślimy tylko o tym, czy starczy nam na ratę kredytu i paczkę pieluch. Zamiast poważnie zająć się pracą nad sobą (przecież nikt nie jest doskonały!), również rozwojem własnych umiejętności rodzicielskich, obmyślamy zajęcia rozwijające dla naszych coraz młodszych pociech….I to wszystko robimy w trosce o najwyższe dobro, jakim jest nasze dziecko…

Co zrobić, żeby nie spełniły się przepowiednie wróżące w niedalekiej przyszłości rozkwit branży psychiatrycznej i psychoterapeutycznej? Ja bym streściła to w tych kilku słowach: kochajmy swoje dzieci, inwestujmy w nie (czas i uwagę) i spodziewajmy się po nich wszystkiego co najlepsze!

_________________________________________________________________________

Anna Polek jest prywatnie matką dwójki dzieci, zawodowo pedagogiem i neuroterapeutą. Prowadzi Centrum Terapii Integros. Pracuje głównie z dziećmi mającymi problem z uwagą, kontrolą zachowania, posiadającymi trudności szkolne i emocjonalne, oraz upośledzonymi. W obszarze jej zainteresowań od lat jest również rodzina, jako środowisko wychowawcze, wspieranie rozwoju dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, uwarunkowania osiągnięć szkolnych dziecka, a także wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań technologicznych wspierających terapię.