Zanim zaczniecie zastanawiać się co mi jest i jaki związek te techniczne rozważania mają z tematem blogu, przyjrzyjmy się najpierw, jak zachowują się obie belki poddane obciążeniu.

  • Jeśli przyłożymy zwiększającą się siłę do belki żeliwnej, to nic widocznego nie będzie się działo do momentu, kiedy siła ta przekroczy wytrzymałość elementu który nagle pęknie
  • Jeśli przyłożymy taką samą siłę do belki drewnianej (np. z sosny albo świerku), to w miarę zwiększania obciążenia ten element najpierw zacznie się uginać, potem wyraźnie i głośno trzeszczeć i dopiero na końcu się złamie. W technice mówi się, że drewno ma właściwości ostrzegawcze, to znaczy element z niego wykonany sygnalizuje znaczne przeciążenie odpowiednio wcześnie przed osiągnięciem naprężenia, które go zniszczy.

Ciekawe, że podobnie zachowują się ludzie i niestety wielu z nich wykazuje raczej właściwości żeliwa niż drewna.
Pomińmy tutaj ekstremalny przypadek żony potulnie znoszącej wieloletnie znęcanie się nad nią, aby w którymś momencie niespodziewanie zadźgać go nożem kuchennym :-)
Spójrzmy na częsty przypadek ludzi, którzy bardzo długo tłumią w sobie frustracje związane z pracą, aby w którymś momencie nieodwołalnie i ostatecznie „rzucić papierami”. Zamiast tłumienia frustracji  często występuje też „terapeutyczne” omawianie problemu z niewłaściwymi adresatami, o czym pisałem niedawno, w tym wypadku osoby odpowiedzialne za powstające napięcie też nic o tym nie wiedzą.
Takie zachowanie może być znakiem odczuwanej bezsilności, jest jednak całkowicie kontraproduktywne, bo łatwo stawia nas w sytuacji, kiedy poza szeroko rozumianym „zerwaniem” nie mamy już innych opcji. Dawanie wcześniej wyraźnych sygnałów że coś jest nie tak pozwoliłoby może drugiej stronie na podjęcie właściwych działań, a przynajmniej dialogu. Swiadomie napisałem w poprzednim zdaniu „może”, bo oczywiście nie mamy żadnych gwarancji, że wyłożenie problemu na stół doprowadziłoby do rozwiązania. Zbyt wielu ludzi wokół nas źle znosi konfrontację z rzeczywistością nie odpowiadającą ich obrazowi samego siebie i ma z tym spory problem. Niemniej, jeśli będziemy „cierpieć w milczeniu” aż do przekroczenia granicy drastycznych działań z naszej strony, to pozbawimy się wszelkich szans na rozwiązanie sprawy w istniejącym układzie osobowym. A następny wcale nie będzie wolny od podobnych wyzwań, więc lepiej nauczyć się rozwiązywać je od razu!

Jakie jest moje zalecenie dla Was?

  • Zamiast zaciskać zęby, znosząc i udając na zewnątrz, że wszystko jest w porządku sygnalizujcie w miarę wcześnie,że pewne rzeczy zdecydowanie Wam nie odpowiadają. Ważne jest, aby te sygnały docierały do właściwych odbiorców! Może się oczywiście zdarzyć, że taka otwartość przyśpieszy „koniec”, ale w ten sposób będziecie mieli więcej czasu i zasobów, aby zacząć coś nowego, co będzie Wam lepiej odpowiadało. W wielu wypadkach jednak, jeśli będziecie mieli do czynienia z ludźmi na poziomie może się okazać, że kiedy dowiedzą się oni o problemie (bo nikt nie jest jasnowidzem) da się wypracować z nimi jakieś dobre rozwiązanie bez niepotrzebnych cierpień i konieczności podejmowania drastycznych decyzji. Gra jest warta świeczki!!!
  • Ważne jest, aby nie przesadzić i nie „trzeszczeć” już przy minimalnych obciążeniach, jakie ciągle zdarzają się w życiu. W tym przypadku może do nas przylgnąć etykietka mimozy, a to nie jest korzystne.

Jak zwykle w życiu cała sztuka polega na odpowiednim dobraniu proporcji, niemniej gorąco zachęcam Was do przeanalizowania, czy przypadkiem w życiu zawodowym, albo co gorsza prywatnym nie funkcjonujecie jak ta nieszczęsna belka z żeliwa.