„Dig your well, before you are thirsty” mówi stare angielskie przysłowie, a nasz Kochanowski też napisał „Późno puklerza przebici macają”.

Jaki z tego wniosek dla nas? Tak na szybko nasuwają mi się dwa:

  • każdego z nas prędzej czy później dopadną jakieś przeciwności losu i lepiej być na nie zawczasu przygotowanym
  • każdy z nas od czasu do czasu dostanie od życia sporą szansę (helikopter :-)) i dobrze jest być przygotowanym do skorzystania z niej

Jak to wygląda w praktyce?

Jeśli chodzi o ten pierwszy punkt, to mnóstwo ludzi na własne życzenie znalazło się w takiej sytuacji, że tylko jeśli nic poważniejszego się nie wydarzy (im samym i rodzinie, w pracy, w gospodarce), to będą dalej jako tako funkcjonować. Znacie też takich, których tylko 2-3 miesięczne pensje dzielą od bankructwa? No ale nie o tym przypadku chcę dziś pisać.
Wiele osób twierdzi, że nigdy w życiu nie otrzymają szansy w związku z tym koncentrują się na bieżących sprawach życia codziennego. Takie postępowanie zdaje się być racjonalne, ale niestety prędzej czy później prowadzi do niezwykle frustrującej sytuacji, kiedy szansa pojawia się na horyzoncie…. a my nie jesteśmy w stanie z niej skorzystać, albo co gorsza nawet dostrzec!

Na to szczególnie chcę uczulić szczególnie tych z Was, którym chwilowo nie powodzi się najlepiej. Nie dajcie się przycisnąć do ziemi chwilowym okolicznościom życiowym, zawsze starajcie się wygospodarować choć odrobinę zasobów (czasu, energii), aby przygotować się do lepszego życia. Szansa przyjdzie, tylko musicie być gotowi z niej skorzystać.

Jeśli ktoś z Was powie, że łatwo mi jest coś takiego twierdzić, to przypominam, że kiedyś sam mieszkałem w piwnicy i sprzedawałem gazety na ulicach, więc zdecydowanie wiem o czym mówię. Ważne było, że nigdy nie uznałem mojej sytuacji za permanentną i szukałem lepszych sposobności. Wy też możecie, a nawet powinniście szukać i przygotowywać się na nie.

Ten post napisałem pod wpływem aktualnego wydarzenia. Pewne znajoma w Berlinie prowadzi małą, dość słabo prosperującą firmę zarządzającą nieruchomościami. W Berlinie jest duży ruch na rynku handlu nieruchomościami a ta osoba ma bardzo rozległe kontakty. Wiosną zaproponowałem jej aby zrobiła licencję maklera, nawet proponowałem przyjacielskie (bezodsetkowe) pożyczenie tych potrzebnych na ten cel 900 euro na czas do pierwszej transakcji. Odpowiedź była odmowna z uzasadnieniem „i tak nie mam żadnych obiektów do pośredniczenia a rynek maklerów jest przepełniony”.

Ostatnio otrzymałem od tej pani telefon, w którym powiadomiła mnie, że jeden znajomy chce sprzedać obiekt wart parę milionów euro, inny szuka takiegoż obiektu i co teraz? Nie życzę Wam takiej sytuacji.

Kopcie Wasze studnie zawczasu …..